Exclusive
20
min

Paweł Kowal, poseł na Sejm RP: - Złudzenia co do Orbana nie mają sensu. To po prostu rewizjonista

Paradoks węgierskiej sytuacji polega na tym, że po I wojnie światowej Węgry straciły swoje terytorium, a po II wojnie światowej straciły swój honor, bo zawsze były po złej stronie - mówi Kowal

Maria Górska

Paweł Kowal, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP. Fot: Piotr Kamionka/REPORTER

No items found.

Kongres USA powinien zatwierdzić dodatkowe fundusze dla Ukrainy. Joe Biden powiedział to na wspólnej konferencji w Waszyngtonie z Wołodymyrem Zełenskim 12 grudnia. Podkreślił, że jego zespół współpracuje z Demokratami i Republikanami w Senacie w celu znalezienia dwupartyjnego kompromisu. Jakie znaczenie miała wizyta Zełenskiego w Stanach Zjednoczonych? Jakie są szanse Ukrainy na rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia do UE? Dlaczego Orban jest niebezpieczny? Odpowiedzi na te pytania udzielił Sestrom prof. Paweł Kowal, historyk i przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.

MariaGórska: W tym tygodniu Wołodymyr Zełenski złożył nieplanowaną wizytę w Stanach Zjednoczonych. Jego celem jest wystąpienie przed Kongresem i Senatem oraz spotkanie się z prezydentem USA Joe Bidenem. Przypomnijmy, że Stany Zjednoczone omawiają obecnie pakiet pomocowy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu. Co Pan sądzi o tej wizycie? Będzie owocna? Czy jest szansa na odwrócenie biegu zdarzeń?

Paweł Kowal: W ostatnim czasie odbyło się kilka wizyt ukraińskich polityków w Stanach Zjednoczonych i wizyt Amerykanów z najwyższego szczebla polityki w Kijowie. Żadna z nich nie odniosła wystarczającego skutku. Teraz Zełenski używa dyplomatycznej broni nuklearnej i sam zamierza rozmawiać z amerykańskimi politykami. To pokazuje, że Ukraina potrzebuje nowego lobbingu w Stanach Zjednoczonych. Trzeba współpracować z Kongresem, Izbą Reprezentantów i Senatem, a nie tylko z administracją prezydencką. I to jest zadanie dla ukraińskiej dyplomacji.

‍MG: Zarówno rząd, jak opozycja.

PK: To też jest problem. Nie wiem, czy wszyscy w Ukrainie rozumieją, że najlepsze dla kraju jest zachowanie proporcji, tak by ci u władzy i ci w opozycji byli tam w komplecie.

‍MG: Ukraina ma problem z blokowaniem politykom opozycji wyjazdów zagranicznych. Było to szczególnie widoczne podczas ostatniej nieudanej międzynarodowej wizyty lidera opozycji Petro Poroszenki, który zamierzał przekonać swoich partnerów do dalszego wspierania Ukrainy, lecz jego wyjazd został zablokowany.

PC: Nie chcę mówić nikomu w Ukrainie, jak ma urządzać swoje pokoje, ale oczywiście gdyby ktoś mnie zapytał o efektywność, to w krajach anglosaskich lubią kompleksową wizję. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone chcą usłyszeć głos obozu większościowego, który jest też wspierany przez opozycję.

MG:Czego Ukraina powinna się spodziewać po kolejnych decyzjach, które mogą zapaść w USA?

‍PK: To największa amerykańska pomoc w historii naszego regionu - mówię o Europie Środkowo-Wschodniej. Do tej pory nie było precedensów. Jednocześnie, biorąc pod uwagę budżet USA, nie jest to aż tak dużo. Większość tych pieniędzy zostaje oczywiście w Ameryce, ponieważ to tam produkowane są główne części do broni, którą kupujemy. Jest więc kilka różnych aspektów. Niemniej ta pomoc jest dla Ukrainy niezwykle ważna. A kolejny pakiet pomocy wojskowej powinien zostać przegłosowany przed kampanią wyborczą w Stanach Zjednoczonych, zanim te kilka procent budżetu obronnego zostanie przez kogoś w kampanii wykorzystane i stanie się głównym tematem dyskusji. To bardzo dobrze dla Ukrainy, że kwestia wojny nie jest czymś, o co Amerykanie spierają się przy indyku w Święto Dziękczynienia. Niektórzy mogą powiedzieć, że szkoda, że nie rozmawiają o wojnie więcej. Ale ja powiem, że wręcz przeciwnie: to dobrze. Bo gdyby zaczęli się kłócić - Demokraci mówiliby jedno, a Republikanie drugie - to dopiero by się zaczęło... Aby tego uniknąć, musimy działać szybko. Z tego punktu widzenia wizyta Zełenskiego jest dobrym krokiem.

Wołodymyr Zełenski i Joe Biden podczas spotkania w Białym Domu. Waszyngton, 12 grudnia 2023 r. Fot: Mandel NGAN/AFP/East News

‍MG: Czekamy na pozytywne głosy w USA, aby pomóc Ukrainie, Izraelowi i Tajwanowi. W międzyczasie, cytując polskiego premiera Donalda Tuska, chcielibyśmy powiedzieć, że atak Rosji na Ukra inęjest atakiem na nas wszystkich, na świat zachodni. I tutaj sojusznicy muszą mówić zgodnie i zjednoczyć się na rzecz demokracji. 14 grudnia rozpocznie się szczyt przywódców UE w Brukseli. Jaki jest jego główny punkt?

‍PC: Na szczycie będziemy rozmawiać w kontekście trzech krajów: Ukrainy i Mołdawii, jako krajów, które muszą rozpocząć negocjacje z UE (a Ukraina jest tu kluczowa), oraz Gruzji, w przypadku której przywódcy UE będą rozważać przyznanie statusu kraju kandydującego. Szczyt dotyczy tych trzech krajów. Chodzi o rozszerzenie Unii i wysłanie sygnału ukraińskiemu społeczeństwu, że warto walczyć, bo nie tylko wojna nas czeka, ale też perspektywa poważnych zmian wewnątrz Ukrainy. To przyciągnie Kijów do zachodniego kręgu. Podobnie jest z Mołdawią. Jeśli chodzi o Gruzję, to jest to przede wszystkim sygnał polityczny dla społeczeństwa, w którym poparcie dla integracji europejskiej jest niezwykle wysokie. Ludzie tego chcą. A Unia chce wysyłać sygnały i składać obietnice polityczne, by budować swoje bezpieczeństwo.

MG: Ale mamy Viktora Orbána i jego blokowanie inicjatyw UE w sprawie Ukrainy... Czy zapadnie wiele ważnych decyzji?

‍PK: Zapadnie albo nie zapadnie, bo mamy problem z wetem Orbána. Premier Węgier próbuje zablokować wszystko, co się da. I w pewnym sensie reprezentuje rosyjską politykę w Europie.

MG: Prezydent Litwy Gitanas Nausėda twierdzi, że Węgry podważają zasady jedności Unii Europejskiej. Wołodymyr Zełenski miał okazję rozmawiać z węgierskim premierem podczas inauguracji prezydenta Argentyny Javiera Mileia. Widzieliśmy zdjęcia i filmy z tej rozmowy, bez dźwięku, i widzieliśmy napięte twarze. Podczas wspólnej konferencji prasowej z uczestnikami szczytu nordyckiego Zełenski powiedział, że poprosiłOrbána o podanie przynajmniej jednego powodu blokowania członkostwa Ukrainy w UE. A teraz czeka na odpowiedź węgierskiego premiera...

‍PK: Zełenski sprawnie wykorzystuje wszystkie międzynarodowe okazje do różnych spotkań i komunikowania swojego stanowiska. Najlepsza godzina czy miesiąc miodowy Zełenskiego już minęły. Rok temu był politykiem, któremu niczego nie odmawiano. Obecnie wkracza w fazę, w której, jak każdy polityk na świecie walczący o swój kraj, musi stawić czoło przeciwnikom. Nie boi się jednak tych starć. A starcie z Orbanem jest walką o wszystko. Przecież premier Węgier formalnie ma możliwość zablokowania decyzji o rozpoczęciu negocjacji z Ukrainą. Mam nadzieję, że mu się to nie uda. Jeśli chce Pani znać moje zdanie, to uważam, że nie ma sensu mieć złudzeń co do Orbána, bo to po prostu rewizjonista. Obserwując jego politykę jestem pewien, że myśli o zmianie granic w Europie i tylko czeka na jakąś okazję, która prędzej czy później może się nadarzyć. To skutek obsesji na punkcie końca I wojny światowej i warunków traktatu z Trianon [traktat podpisany 4 czerwca 1920 r., w wyniku którego dawne Węgry utraciły dwie trzecie swoich terytoriów, w tym Zakarpacie - red.].

MG: A Putin gra na tych emocjach, podsycając je rosyjskimi pieniędzmi.

PK: Ponadto Putin posiada wpływy w węgierskich partiach, więc ma wiele możliwości. Do pewnego stopnia kontroluje Orbána. A ten ma obsesję, tak zwany ból fantomowy: nie może pogodzić się z faktem, że Węgry straciły znaczną część swojego terytorium, i nieustannie podejmuje złe decyzje. Paradoks węgierskiej sytuacji polega na tym, że po I wojnie światowej Węgry straciły swoje terytorium, a po II wojnie światowej straciły również swój honor, ponieważ zawsze były po złej stronie. Teraz Orbán ponownie dokonuje złego wyboru, ponieważ stawia na Putina.

‍MG: W przypadku niektórych krajów w XXI wieku dają się we znaki nieodrobione lekcje z XX wieku.

PK: Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem Orbána. Znam go dość dobrze, spotkałem się z nim, choć to tylko polityczna znajomość.

MG: Jaki to człowiek?

‍PK: Przedstawiłbym trzy oblicza węgierskiego premiera. Pierwsza to Orbán u schyłku epoki komunizmu, który dał Węgrom nową nadzieję. I znam ludzi z jego otoczenia - tych, którzy tworzyli partię Fidesz i którzy byli legendami. Na przykład Imre Nagy, bohater rewolucji 1956 roku, który powiedział: "nie" systemowi sowieckiemu. Mam też w głowie drugi obraz - podczas jego pierwszej premierostwa [Orbán po raz pierwszy stanął na czele węgierskiego rządu w 1998 r. - red.]. Jako kolega Jerzego Buzka widziałem go z bliska. Wydawało mi się, że promieniował takim światłem walki z postkomunizmem. Stworzył ten fajny format nowoczesności dobrze wymieszanej z konserwatyzmem - może czegoś takiego szukałem w polityce? Spotykaliśmy się w różnych okolicznościach, także na długich, nieformalnych letnich konferencjach. Pamiętam, że Orbán był inspiracją dla wszystkich w Polsce w tamtym czasie, zarówno prawicy, jak centrolewicy. Był przykładem tego, jak być nowoczesnym konserwatystą i antykomunistą w XXI wieku. Jednak jest też trzecia twarz Orbána, z którą mamy do czynienia dzisiaj. To polityk, który mobilizuje społeczeństwo na Węgrzech poprzez pewnego rodzaju niewypowiedzianą obietnicę, że jego kraj będzie terytorialnie większy. To jest dzisiaj strasznie trudne do zrozumienia dla Polaków czy Ukraińców, bo kiedy ktoś mówi, że chciałby widzieć dużą, silną Polskę, to nigdy nie przyjdzie mu do głowy, że mówi o powiększeniu terytorium. Interes węgierski jest przedstawiany tak samo jak interes rosyjski, co w XXI wieku jest zupełnie niezrozumiałe. Orbán często wizualizuje to za pomocą map. Kiedyś spotkał się z Mateuszem Morawieckim przy mapie Wielkich Węgier, które istniały przed I wojną światową. Polski premier na to nie zareagował, a powinien był zapytać, gdzie na tej mapie jest Polska - ponieważ pokazywała ona tylko Wielkie Węgry. Orbán nosił też taki ciekawy szalik [21 listopada polityk przyszedł na towarzyski mecz piłki nożnej pomiędzy reprezentacjami Węgier i Grecji z szalikiem przedstawiającym mapę Wielkich Węgier z częściami sąsiednich państw - red.]. On wysyła wiele rewizjonistycznych sygnałów, co dezorientuje wszystkich wokół niego.

MG: Przede wszystkim Ukrainę

‍PK: Nie tylko. Przygląda się też Rumunii i Słowacji...

MG: Niestety nasz kraj ucierpiał jako pierwszy.

‍PK: Bo Orbán wyczuwa chwilową słabość Ukrainy. Gorbaczow lubił słowo "odnodumcy", czyli podobnie myślący ludzie. Myślę, że Orban jest "odnodumcem" Putina, oni myślą podobnie. Szef Kremla bardzo dobrze rozumie, co się stanie, gdy uruchomi taki łańcuch zmian w Europie Środkowej. Wydaje się, że Putin w jakiś sposób podświadomie pokazuje Orbanowi tę perspektywę: spójrz, jeśli gdzieś zmienią się granice, to twoje też mogą się zmienić.

MG: Czego więc Ukraina powinna spodziewać się po szczycie przywódców UE?

‍PK: Wszyscy szykują się na przekonanie Orbána, co oznacza, że decyzja zostanie podjęta.

MG: W tym miejscu chciałbym zacytować unijnego komisarza ds. budżetu Johannesa Hahna, który powiedział, że w przypadku węgierskiej blokady Bruksela przejdzie do planu B. Odnosi się to do możliwości uruchomienia procedury 27 minus jeden. I to może być precedens na przyszłość.

‍PK: Chciałbym, żeby do tego nie doszło. Ale tak naprawdę węgierski szantaż w UE dotyczy nie tylko rozszerzenia wspólnoty, lecz także bezpieczeństwa Polski. Jestem tak surowy w swojej ocenie, ponieważ dla mnie to jest po prostu atak na bezpieczeństwo mojego kraju. Bliskie relacje z Węgrami są dla mnie ważne, mam tam wielu przyjaciół, nawet w środowisku Orbána. Ale teraz nie komunikuję się z nimi. Co miałbym im powiedzieć, skoro każda ich decyzja jest atakiem na bezpieczeństwo mojego kraju?

MG: Kiedyś zagrałam w filmie wybitnej węgierskiej reżyserki Marty Meszaros, znanej i lubianej w Polsce. Ona często narzeka, że węgierskie elity intelektualne bardzo cierpią z powodu polityki Viktora Orbána.

PK: Orbán uwiódł Węgrów swoją polityką. Wymyślili tam szatańską ordynację wyborczą, która praktycznie uniemożliwia opozycji zwycięstwo. Kiedy myślę o Węgrzech, zastanawiam się, czy cokolwiek może się tam zmienić bez rewolucji.

No items found.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Iwona Reichardt: Była Pani w Stanach Zjednoczonych podczas ostatnich etapów kampanii prezydenckiej, a ich finał obserwowała już w Ukrainie. Zaskoczenie?

Tamar Jacoby: Tak, to był niespodziewany i bolesny cios. Teraz, gdy patrzę na wyniki, myślę, że wszyscy powinniśmy byli to przewidzieć. Mówiliśmy sobie, że będzie 50 na 50, ale tak nie było. Trump wygrał ze znaczną przewagą. Nie obwiniam sondaży, nie sądzę, żeby to był główny problem. Myślę, że ludzie po prostu nie chcieli zwycięstwa Trumpa, ja na pewno tego nie chciałam. Teraz musimy jednak uznać, że Amerykanie zaakceptowali Donalda Trumpa – trudno zrozumieć, dlaczego. Czy wyborcy nie wierzą, że on zrobi te wszystkie szalone rzeczy, o których mówi? A może po prostu nie podoba im się kierunek, w którym Demokraci prowadzili kraj? Wciąż staram się to zrozumieć. Będziemy musieli żyć z tym wyborem Amerykanów przez cztery lata.

Jedną z obietnic Trumpa jest zakończenie wojny w Ukrainie w jeden dzień. To się wydaje nie do pomyślenia...

Ukraińskie media społecznościowe wyśmiewały to w pierwszych dniach po wyborach: „Czas ucieka. Don, gdzie jest pokój?” Ale poważnie: nie sądzę, by mógł zakończyć wojnę w jeden dzień. Myślę, że zda sobie sprawę, że to będzie trudniejsze, niż mu się wydawało.

Głównym pytaniem jest, jaki rodzaj umowy zaoferuje. Jestem bardzo zaniepokojona niektórymi opcjami zaproponowanymi przez jego doradców. Drugie pytanie brzmi: jak zareaguje Putin? W ostatnich dniach reakcja Rosji na jego zwycięstwo nie była szczególnie pozytywna. Trzecie pytanie dotyczy tego, jak mocno Trump będzie trzymał się swojej oferty. Przypomnijmy sobie jego negocjacje z Koreą Północną podczas pierwszej kadencji: zrezygnował po kilku dniach rozmów.

Jest więc wiele pytań dotyczących jego obietnicy zakończenia wojny w ciągu 24 godzin. Ponadto kiedy powiedział, że zamierza opuścić Ukrainę, to tak naprawdę nie powiedział tego wprost – to ludzie tak to zrozumieli. Nie wiemy, jakie są jego intencje. Ma na myśli brak nowej broni od USA – czy koniec jakiegokolwiek wsparcia? A może myśli, że USA będą nadal dostarczać dane wywiadowcze i pozwolą Europejczykom na udzielanie pomocy wojskowej, w tym poprzez zakup amerykańskiej broni?

Najważniejsze, że istnieje wiele wersji tego, co może się teraz wydarzyć. Myślę, że trzeba się skupić na przedstawianiu argumentów, które mogłyby przekonać Trumpa do zrobienia właściwej rzeczy, zamiast od razu zakładać, że zrobi najgorszą

Co oznaczałby sukces Trumpa w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie?

Tego jeszcze nie wiemy. Trump jest bardzo reaktywną i emocjonalną osobą, więc wiele zależy od rozwoju sytuacji. Nie spodoba mu się, jeśli Putin go zignoruje, a to może być dobre dla Ukrainy. Nie spodoba mu się też, jeśli wyjdzie na to, że Ameryka w jakiś sposób zawiodła i zdradziła swojego sojusznika. Musimy więc poczekać. Jest wiele niewiadomych i wiele rzeczy, które mogą mieć wpływ. Teraz ważne jest, aby pomóc Trumpowi postrzegać Ukrainę w pozytywny sposób.

Czy Trump zakończy wojnę? A jeśli tak, to na jakich warunkach? fot: JIM WATSON/AFP/East News

To prowadzi nas do relacji Trump – Putin. Putin jest dla Trumpa przyjacielem czy wrogiem?

To nie jest jasne, ale Putin nadal jest wrogiem Ukrainy i Zachodu. I nie ma dowodów na zmianę nastawienia [do Ukrainy, Zachodu i wojny – red.] wśród zwykłych Rosjan. Ukraińskie media społecznościowe bardzo uważnie śledzą rosyjskie media społecznościowe, w których w ostatnich dniach wiele mówiło się o tym, że Ameryka nadal jest i zawsze będzie wrogiem Rosji. Dla Kremla Trump nie różni się niczym od Bidena i pod wieloma względami to nastawienie jest wspierane przez Putina oraz jego sojuszników.

Głównym pytaniem dotyczącym rozmów jest to, co Trump położy na stole

Jeśli Putin od tego stołu odejdzie, mogę sobie wyobrazić, że będą konsekwencje – widziałam już, jak Trump wywierał na niego presję. Pytanie brzmi: dlaczego miałby odejść? Jeśli Trump zaproponuje zamrożenie linii frontu i obieca, że Ukraina nie dołączy do NATO, to dlaczego Putin miałby odejść? To mnie martwi najbardziej.

Nie zapominajmy o czwartym głównym graczu: Europie. Mamy Ukrainę, mamy USA, mamy Rosję – ale mamy też Europę. Europa musi się zjednoczyć i stać się bardziej aktywna. Możemy zobaczyć scenariusz, w którym Trump się wycofuje i mówi: „Europo, to twoja odpowiedzialność”. Wtedy Europa musi znaleźć pieniądze, broń – i interweniować. Europejczycy mówią o tym zobowiązaniu od początku wojny, ale w rzeczywistości nie zrobili wiele, by zwiększyć swoje zdolności wojskowe. Polska wydaje więcej, ale Niemcy nadal nie wydają prawie nic, a niemiecki rząd właśnie upadł. Dlatego jestem tak samo zaniepokojona tym, co dzieje się w Europie, jak tym, co dzieje się w USA.

Czy uważa Pani, że Europa, a zwłaszcza kraje takie jak Polska czy kraje bałtyckie, powinny się teraz martwić? Czy zwycięstwo Trumpa oznacza ryzyko wojny na naszych granicach?

Najważniejsze jest to, że Europa musi zintensyfikować działania. Nie ma znaczenia, kto jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nawet gdyby wygrała Kamala Harris, Europa musiałaby działać. Nie wystarczy powiedzieć, że musimy wydawać więcej. Europejczycy muszą alokować pieniądze i współpracować ze sobą, by każdy dolar trafiał tam, gdzie powinien. I muszą to robić efektywnie. Dużo się o tym mówi, ale ten pociąg jeszcze nie ruszył. Rozumiem, że wszystko w Brukseli wymaga czasu i jest trudne, ale przyspieszmy sprawy. Na wschodzie Ukrainy giną ludzie i ta wojna dotrze do drzwi Europy. Zagrożenia są już na wyciągnięcie ręki. Z tego względu myślę, że wybór Trumpa może naprawdę pomóc. Może popchnąć Europejczyków do działania w sposób, w jaki nie popchnęła ich nawet sytuacja na linii frontu.

Jeśli mówimy o linii frontu i ogólnie o sytuacji w Ukrainie, to prognozy nie są optymistyczne.

Nie są dobre. Rosjanie coraz bardziej polegają na brutalnej taktyce. Niszczą miejsca, które próbują zdobyć, a następnie wysyłają tam ludzi. I nikt jak dotąd nie wymyślił, jak przeciwdziałać tym atakom. Używają starych, ogromnych bomb szybujących, a jedna taka bomba zniszczyć cały budynek. I to właśnie robili Rosjanie: niszczyli miasto po mieście.

Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Tymczasem w Ukrainie jest coraz mniej amunicji, a ludzie są wyczerpani. Z tego, co wiem, latem mobilizacja stanęła w miejscu, a liczba dezercji wzrosła. Jednak Ukraińcy wciąż się trzymają. Badania opinii publicznej nie wykazują większych zmian w ich nastawieniu do wojny w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.

Życie w Kijowie jest zaskakująco normalne. Ale ludzie są zmęczeni i myślę, że czekają na to, jak wybór Trumpa zmieni dynamikę zdarzeń

Ukraińcy są zmęczeni walką z jedną ręką za plecami, otrzymywaniem amerykańskiej i europejskiej broni bez możliwości wykorzystania jej zgodnie z potrzebami. Wiele osób liczy na coś odważniejszego – i to może być Trump. Wiele osób martwi się z jego powodu, ale niektórzy mają nadzieję, że może popchnie sprawy do przodu.

Czy Ukraińcy czują się porzuceni przez Zachód, Polskę, USA?

Nie wszędzie jest tak samo. Myślę, że większość Polaków rozumie, co dzieje się w Ukrainie, rozumieją egzystencjalne zagrożenie ze strony Rosji. I większość Europejczyków to rozumie. Jednak większość Amerykanów – nie. Nie rozumieją stawki ani skali zagrożenia. Dla większości Amerykanów ta wojna jest bardzo odległa, a ich spojrzenie na stawkę jest bardziej biznesowe niż egzystencjalne. Jednak nawet w Europie, bądźmy szczerzy, więcej się mówi niż działa. „Porzucenie” to duże słowo, ale być może nie jest ono dalekie od prawdy. Dla Ukrainy ta walka staje się samotną walką.

Ostrzelane domy w Odessie. Zdjęcie: OLEKSANDR GIMANOV/AFP/East News

Co Ameryka zrobi teraz, gdy Joe Biden stał się „kulawą kaczką”, a Donald Trump jest prezydentem elektem?

Nie sądzę, by Kongres przyznał Ukrainie kolejny pakiet pomocowy. Zarówno Izba Reprezentantów, jak Senat są teraz republikańskie i pod kontrolą Trumpa. Jednak do stycznia pewne rzeczy mogą się jeszcze wydarzyć.

Nie wydaliśmy wszystkich pieniędzy z ostatniego pakietu pomocowego, więc musimy się pospieszyć i to zrobić

Senator Lindsey Graham ma ciekawy pomysł: nadać Ukrainie taki sam status jak Izraelowi, otwierając dla niej drogę do znacznie większego dostępu do amerykańskiej broni. To nie do końca członkostwo w NATO, ale to coś znacznie lepszego niż to, co Ukraina ma teraz. Musimy również rozważyć zasady regulujące sposób, w jaki amerykańscy wykonawcy z branży obronnej mogą współpracować z wykonawcami z innych krajów.

Wiele z tych rzeczy to drobiazgi, ale chodzi o to, że jest zbyt wcześnie, by się poddawać. Są rzeczy, które można zrobić w USA, i rzeczy, które można zrobić w Europie. Być może najważniejszą jest to, co robi Zełenski i inni – myślenie o tym, jakie argumenty będą najbardziej przekonujące dla zespołu Trumpa. Wszystkie te kroki mogą coś zmienić i musimy je kontynuować. Wojna się nie skończyła. Ukraińcy wciąż walczą, a Rosja wydaje się zagrażać Ukrainie i reszcie Europy bardziej niż kiedykolwiek.

Zdjęcie na okładce: 24 Brygada Zmechanizowana im. Króla Danyła Ukraińskich Sił Zbrojnych/AFP/East News

20
хв

Tamar Jacoby: Dla Ukrainy to może być samotna bitwa

Івона Райгардт

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Z banku na front: Polka w ukraińskim wojsku

Ексклюзив
20
хв

Dmytro Łubinec: - Rosja tworzy izby tortur w każdej okupowanej osadzie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress