Exclusive
20
min

Natalia Panczenko: Moje życie jest ciągle zagrożone. Mogą mnie zabić albo porwać

Najwięcej gróźb otrzymałam po akcjach, w wyniku których rosyjska gospodarka straciła miliardy, a także po decyzji o dostarczeniu Ukrainie samolotów F-16 - przyznaje liderka stowarzyszenia Ukraińców Euromajdan w Warszawie.

Natalia Żukowska

Żeby broń trafiła do Ukrainy, Europie trzeba o tym codziennie przypominać - mówi Natalia Panczenko. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Natalka Panczenko jest liderką warszawskiego stowarzyszenia Ukraińców Euromajdan. W 2022 r. magazyn "Wprost" uznał ją za najbardziej wpływową aktywistkę w Polsce. W ubiegłym roku Natalia zorganizowała blokadę granicy polsko-białoruskiej. Przez miesiąc ukraińscy, polscy i białoruscy aktywiści uniemożliwiali przejazd ciężarówek z towarami do Rosji.  

Natalia i jej zespół pomogli również w nałożeniu embarga na rosyjską ropę. Jej akcje protestacyjne są potężne i skuteczne. Natalia Panczenko opowiada o wolontariacie, pomocy ze świata, zagrożeniach, rodzinie i planach po zwycięstwie w wywiadzie dla Sestry.

Marsz wdzięczności dla Polaków pod przewodnictwem Natalii Panczenko. Warszawa, 29 maja 2022 r. Fot: Adam Burakowski/REPORTER

Natalia Żukowska: Czego teraz najbardziej potrzebuje Ukraina w codziennym życiu i na froncie? Jak pomaga Euromajdan Warszawa, jedno z najbardziej wpływowych stowarzyszeń Ukraińców w Unii Europejskiej?

Natalka Panczenko: Front potrzebuje wielu rzeczy - dronów, pojazdów, pomocy medycznej itp. Od początku inwazji na pełną skalę dostarczyliśmy pomoc o wartości ponad 600 mln UAH.

Kupiliśmy kamizelki kuloodporne, hełmy, drony, starlinery, kamery termowizyjne i samochody. Teraz wiemy, co zapewnia państwo, a co inne duże fundacje, więc zdecydowaliśmy się na drony, ponieważ są one potrzebne przez cały czas. Ta wojna jest wojną technologiczną. Ludzie giną tam, gdzie ich nie ma. Naszym zadaniem jest upewnienie się, że jak najwięcej ludzkich istnień zostanie uratowanych. Pomagamy ukraińskim siłom zbrojnym od 2014 roku. Teraz skala pomocy ogromnie wzrosła.  

Czego potrzebuje Ukraina? Wiary w siebie i dalszego wsparcia świata. Teraz będzie bardzo trudno, wchodzimy w najtrudniejszy etap wojny. Etap rozpaczy, etap wyczerpania. Etap, w którym musimy przestawić się na ciągłą pragmatyczną pracę na rzecz zwycięstwa i odłożyć emocje na bok. Etap, w którym świat musi zmienić wszystkie strategie z krótkoterminowych na długoterminowe. Etap, na którym nie ma szybkich rezultatów. Teraz będą trudne warunki - i musimy nauczyć się w nich pracować.

Co jest Waszym głównym celem?

Ostatnim dużym wydarzeniem był Dzień Niepodległości Ukrainy, kiedy 30 tys. osób zebrało się w centrum Warszawy. Celem wydarzenia było przypomnienie światu, że w Ukrainie toczy się wojna i prosimy o dalsze wsparcie. To jeden z obszarów naszej pracy. Nieustannie przygotowujemy kampanie informacyjne i wydarzenia w różnych krajach europejskich.

To bardzo ważny obszar naszej działalności. Aby broń mogła trafić na Ukrainę, Europie trzeba o tym codziennie przypominać. Aby zapewnić, że Ukraina będzie brana pod uwagę we wszelkich negocjacjach, Europie trzeba o tym codziennie przypominać. Aby w końcu powstał międzynarodowy trybunał, który skaże Putina i Łukaszenkę, trzeba o tym przypominać światu. Naszym głównym zadaniem jest więc utrzymanie koncentracji. A to staje się coraz trudniejsze. Dlatego staje się to wyzwaniem.

Udało nam się dostarczyć F-16 na Ukrainę. Kiedy zaczynaliśmy naszą kampanię, ludzie mówili nam, że nie odniesiemy sukcesu. Ale nam się udaje. Robimy znacznie więcej, niż ludzie widzą. Zazwyczaj widzą tylko 10%.

Aktywiści zorganizowali wiec podczas wizyty Joe Bidena w Warszawie, aby domagać się od Ukrainy otrzymania samolotów F-16. 20 lutego 2023 r. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wspieramy ukraińską gospodarkę i niszczymy rosyjską. Pomagamy naszym producentom wejść na polski rynek i inne, wspieramy ich informacjami. Przypominamy ludziom, żeby wszystko, co można kupowali od ukraińskich producentów - ukraińska gospodarka potrzebuje pieniędzy. Jeśli chodzi o rosyjską gospodarkę, bojkotujemy te firmy, które jeszcze nie opuściły rosyjskiego rynku i bojkotujemy rosyjskie towary. Od początku inwazji na pełną skalę bojkotujemy Leroy Merlin w Polsce i Auchan. Zysk netto Leroy Merlin spadł o 66% w ciągu roku pełnej inwazji, a Auchan o 17%. To ogromny wynik - i osiągnęliśmy go tylko dzięki dobrym ludziom, którzy codziennie stali z plakatami przy wejściu do tych sklepów. Wyjaśnialiśmy przechodniom, że marki te nie opuściły Rosji i nadal płacą ogromne podatki do rosyjskiego skarbu państwa.

Innym ważnym obszarem naszej pracy jest przekonywanie, że trzeba stworzyć międzynarodowy trybunał dla zbrodniarzy wojennych, by wymierzyć im sprawiedliwość - tego potrzebują wszystkie ofiary wojny. Na przykład ludzie, którzy są przetrzymywani w rosyjskiej niewoli. Ich prawa są naruszane - i ani ONZ, ani OBWE, ani NATO, ani Czerwony Krzyż nie mogą ich obronić.

Aktywiści Euromajdanu Warszawa podczas wiecu przed sklepem Leroy Marlene, który nadal działa w Rosji. Zdjęcie: archiwum prywatne

Co jest największym zagrożeniem dla poparcia dla Ukrainy na świecie, szczególnie w Polsce?

Istnieje kilka zagrożeń. Pierwsze jest zewnętrzne. Dla światowych przywódców i ich wyborców wojna zaczyna schodzić na dalszy plan. Skupiają się na problemach wewnętrznych. To zewnętrzne zagrożenie nie zależy od nas. Tak po prostu działa światowa polityka.

Drugim zagrożeniem jest zagrożenie wewnętrzne, które ma miejsce na Ukrainie i rozprzestrzenia się na cały świat. Mówimy o szerzącej się korupcji. Wszyscy o tym mówią. Jako Ukrainka pracująca na arenie międzynarodowej, boję się wchodzić na media społecznościowe. Każdego dnia widzę jakieś exposé, schematy korupcyjne i kolejne wzbogacenie się na wojnie. Korupcja jest ogromnym wrogiem dla Ukraińców. Pieniądze, które powinny pójść na front, a nie poszły, kosztują nasze życie. To również bardzo szkodzi naszej reputacji. Kiedy świat nas wspiera, musi widzieć, że robimy 100% tego, co jest możliwe. Kiedy widzi, że Ukraina jest rozczłonkowywana, pojawia się pytanie: dlaczego miałby nadal nas wspierać? Po każdej publikacji, zwłaszcza anglojęzycznej, nasi partnerzy piszą do mnie prywatnie: "Przekazujemy wam darowizny, ale ten kupił willę w Hiszpanii, a tamten wywiózł przez granicę trzy miliony w gotówce". A ja nie potrafię im tego wytłumaczyć.  

Ukraińcy są w Europie od 20 miesięcy. Jak wygląda sytuacja z integracją Ukraińców w Polsce?

Dobrze. Wiele osób, zwłaszcza dzieci, mówi po polsku. Dorośli znajdują dobrą pracę, więcej zarabiają, a co za tym idzie płacą większe podatki do polskiego budżetu. Może nie każdy Polak to rozumie, ale tak naprawdę Ukraińcy mają ogromny wkład w polską gospodarkę. Ogromna liczba przybyłych uchodźców była w różnym stanie psychicznym. Niektórzy byli w stanie pracować, a niektórzy nie. Wielu wróciło do domu.

Oczywiście mogą pojawić się pewne nieporozumienia. Zwłaszcza, gdy rosyjska propaganda jest zaangażowana i aktywnie je promuje. Mogę opowiedzieć o najnowszym przykładzie. Gruzini pokłócili się z Polakami. Rosyjska propaganda oczywiście to wykorzystała. Poinformowano, że Polaków pobili ... Ukraińcy. Policja została zmuszona do wydania oficjalnego oświadczenia, że Ukraińcy nie brali udziału w bójce. Dla rosyjskiej propagandy jednym z głównych zadań jest pokazanie całej Europie niewdzięcznych, złych, leniwych Ukraińców, zasianie wrogości między nami a innymi narodami. Rosja nadal będzie próbowała nastawiać nas przeciwko sobie.

Bardzo często Polacy nie rozumieją, dlaczego niektórzy Ukraińcy nie pracują. Trudno jest wytłumaczyć, że człowiek może być w strasznym stanie psychicznym. Na przykład kobieta widziała, jak jej dwoje dzieci zostało zadźganych na jej oczach, a jej mąż był w niewoli. Udało jej się wyjść z trzecim dzieckiem. Czy ta kobieta powinna teraz iść do pracy? Zdecydowanie nie jest w stanie. Będzie potrzebowała leczenia psychiatrycznego przez rok lub dłużej. Na rehabilitacji byli żołnierze, którzy przez kilka dni leżeli w dole ze zwłokami. Nie mówili przez kilka miesięcy. Nie mogą pracować. Musisz to zrozumieć. Ludzie robią wszystko, co w ich mocy, ale czasami nie dają po prostu rady.

Jaka jest Twoja główna praca? Jak łączysz życie zawodowe z życiem prywatnym?

Z zawodu jestem producentką filmową. Trudno jest połączyć wszystko, ale daję radę. Moja matematyka wygląda następująco: 8 godzin pracuję w mojej głównej pracy, 10 godzin jestem wolontariuszką. W sumie 18 godzin. Od początku wojny na Ukrainie na pełną skalę nie miałam jeszcze urlopu.

Natalka Panczenko z córeczką. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jak udaje Ci się łączyć macierzyństwo z wolontariatem?

Moje trzyletnie dziecko cierpi najbardziej. Widuje mnie bardzo rzadko. Jedyną rzeczą, która mnie ratuje, jest to, że czasami pracuję z domu. Przynajmniej moja córka widzi, że jestem. Większość naszych imprez odbywa się w weekendy, a ona często idzie ze mną. Mam bardzo mało czasu dla mojej rodziny, dla mojego dziecka. Przyzwyczaiłam się do tego, bo żyję tak od 10 lat. Kiedy poznałam mojego męża, chodziliśmy na randki w przerwach między moją pracą. Jak mówi stare ukraińskie powiedzenie: "Widziały gały, co brały". Mój dzień jest zapełniony od 8 rano do 8 wieczorem. Muszę ciężko pracować. W końcu wolontariat zabiera pieniądze, ale ich nie daje.

Czujesz się zagrożona?

Ryzyko jest bardzo wysokie. Często nie dostawałam pracy z powodu swojej działalności. Jako Euromajdan często nie dostawaliśmy dotacji, słyszeliśmy, że wspieramy ukraińską armię i jesteśmy zbyt polityczni. Żeby zachować niezależność, musimy mieć własne pieniądze - dlatego każdy z nas pracuje. Z jednej strony jest to wielka zaleta, ale z drugiej ogromne ryzyko, z którym nieustannie się mierzymy. Ponadto istnieje bezpośrednie zagrożenie dla mojego życia. Nie raz mi grożono. Każdy z nas może zostać zabity albo porwany. Przez 10 lat wielokrotnie jeżdżono za mną, dzwoniono do mnie i mojego męża, wysyłano SMS-y i zdjęcia mieszkań z groźbami, że zostaną spalone. Poszliśmy na policję. Nie lubię się tym dzielić, bo może to zniechęcić innych wolontariuszy do działania. Najwięcej gróźb otrzymaliśmy po działaniach, w wyniku których rosyjska gospodarka straciła miliardy, a także po decyzji o dostarczeniu Ukrainie samolotów F-16. Ludzie często grożą mi w mediach społecznościowych. Musimy współpracować z ekspertami ds. bezpieczeństwa. Ale nie jesteśmy jedyni na świecie. Wielu aktywistów ma z tym do czynienia.  

Jak wojna zmieniła życie twojej rodziny?

Wyzwania i zadania są zupełnie inne niż w czasie pokoju. Ale wszyscy się dostosowali. Nie postrzegamy tego jako problemu, nie robimy z siebie ofiar, bo tak żyją wszyscy nasi przyjaciele. Jeśli ktoś jest na froncie, to mu pomagamy. Wujek mojego męża jest na wojnie i jego też wspieramy. Widzimy, jak ciężko jest jemu samemu, jego żonie, braciom i siostrom. Nie możemy narzekać.

Są ludzie, którzy mają o wiele trudniej, ale trzymają się. Musimy im pomóc. Gdy się załamią ci, którzy są na pierwszej linii frontu, wtedy wszyscy zrozumiemy, co znaczy "ciężko".

Jaka ludzka historia podczas wojny w Ukrainie zrobiła na Tobie największe wrażenie?

Opowiem coś optymistycznego. Kiedy Katia miała 17 lat, przyjechała do nas na wolontariat. Wraz z matką i siostrą udało jej się uciec przed blokadą w Mariupolu i przeżyć. Doświadczyły prawdziwego horroru. Jej ojciec był w niewoli. Jest jednym z obrońców Azowstalu, został strażnikiem granicznym. W Warszawie Katia chodziła na wszystkie wiece, a później została naszą wolontariuszką. Bardzo nam pomagała, bo rozumiała, że robi to przede wszystkim dla dobra swojego ojca, żeby jak najszybciej wrócił z niewoli. Podczas kolejnych wymian zapytaliśmy na czacie: "Katia, czy twój ojciec jest na liście?".

Odpowiedź brzmiała "nie". A potem, po kolejnej wymianie, napisała "tak" i zniknęła na trzy dni. Zrozumieliśmy, dlaczego się nie pojawiła. Kiedy ludzie nie rozumieją znaczenia kampanii, zawsze mówię o Katii. Chodziła na każdą akcję, za każdym razem stała z plakatem z portretem swojego ojca, opowiadała o nim i udzielała wywiadów setkom międzynarodowych publikacji. Powtarzała: "Każdego dnia muszę coś zrobić, aby uwolnić mojego ojca".

Blokada na granicy polsko-białoruskiej. Marzec 2022 r. Zdjęcie: archiwum prywatne

Putin prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie i Europie. Co mogą i powinni zrobić Ukraińcy za granicą, aby pokrzyżować plany Rosji?

Każda osoba, gdziekolwiek się znajduje, ma wpływ na to, co się dzieje. Na różne sposoby mogą pokazać, że im zależy. Mogą pisać codzienne posty o toczącej się wojnie. Może przekazywać datki każdego dnia. Może odmówić kupowania produktów, z których dochód trafia do rosyjskiego budżetu. Może organizować wydarzenia na rzecz Ukrainy. Na przykład od początku inwazji na pełną skalę nie zrobiłam ani jednego wydarzenia za darmo. Wszystko, co robię, musi przynosić korzyści ukraińskim siłom zbrojnym.

To jest moje jasne stanowisko. I jest bardzo łatwe do wdrożenia. Gdziekolwiek jestem zapraszany, pytam o możliwość zebrania pieniędzy dla Sił Zbrojnych. Jeśli nie, to nie przychodzę. Jeśli ludzie nie wspierają zwycięstwa Ukrainy, oznacza to, że jesteśmy z różnych światów - a ja nie chcę, aby ten inny świat mnie wykorzystywał, po prostu nie mam na to czasu.

Jaki jest ostateczny cel Putina? Czy zatrzyma się na Ukrainie?

NP: Nie wiem dokładnie, jaki jest plan Putina. Wiem natomiast, że jeśli nie poprzestanie na Ukrainie, świat będzie na to absolutnie nieprzygotowany. Jak się okazało, na świecie nie ma instytucji, które mogłyby chronić pokój. Wciąż nie ma na świecie trybunału, który miałby kompetencje do skazania Putina i innych zbrodniarzy wojennych. Czy wojna zakończy się na samej Ukrainie? Jest to mało prawdopodobne. Tak jak nie zakończyła się na Krymie, w Doniecku i Ługańsku.

Czasami mam déjà vu, zwłaszcza gdy rozmawiam z zagranicznymi politykami. Pamiętam, jak w latach 2014-2015 krzyczeliśmy do nich, że Putin nie poprzestanie na Krymie. Nazywali nas paranoikami. Mówię "my", ponieważ wielu działaczy na rzecz praw człowieka wtedy o tym mówiło. Teraz również wydaje mi się, że Putin nie zatrzyma się na granicach Ukrainy. Ale europejscy politycy również mówią, że jesteśmy paranoikami. Naprawdę chciałbym, abyśmy nigdy nie musieli tego testować - pokonać Putina na Ukrainie, ale wszystko może się zdarzyć. Świat musi zrozumieć, że teraz jest szansa, aby tego nie testować. Musimy zapewnić Ukrainie wszelkie wsparcie, jakiego potrzebuje, aby pokonać Putina na terytorium Ukrainy. Pytanie brzmi, czy świat wykorzysta swoją szansę, czy ją zmarnuje.

Natalia, czego powinniśmy nauczyć od Polaków? Czego oni mogą się od nas nauczyć?

Polacy zdecydowanie uczą się od nas odwagi. A my musimy uczyć się na przykładzie Polaków pomagać potrzebującym. Bez myślenia o dniu wczorajszym czy jutrzejszym. Sposób, w jaki pomagają Ukrainie, sposób, w jaki wszyscy się przyłączyli, żaden inny kraj na świecie nie zrobił tak wiele.

Co musi się wydarzyć, aby Ukraińcy mogli wrócić do domu?

Wszyscy na pewno nie wrócą. Wszystko będzie zależeć od tego, co Ukraina zrobi, aby ich sprowadzić z powrotem. Żyję za granicą od 15 lat. Przez ten czas Ukraina nie wypracowała żadnej polityki w sprawie powrotu migrantów do kraju. Musimy pomyśleć o tym, jak sprowadzić biznes z powrotem na Ukrainę, jak sprowadzić lekarzy i specjalistów IT. To się jeszcze nie stało.

Socjologowie twierdzą, że po wojnie kraj stanie w obliczu kryzysu - demograficznego, finansowego, psychologicznego. Co sprawia, że wierzysz, że Ukraina przetrwa?

Kryzysy zdarzały się po wszystkich wojnach, więc nie ma tu nic nadzwyczajnego. Trzeba tylko zrozumieć, że tak się stanie i mieć plan. Potrafimy przetrwać kryzysy i wojny. Mamy to w genach. Najważniejsze to pokonać wroga.

Jakie są Twoje plany zawodowe i osobiste jako działacza po zwycięstwie?

Plan numer jeden po zwycięstwie to parada w Kijowie. Potem - odpoczynek. Ilość pracy, którą teraz wykonuję i ile z siebie daję, to za dużo. Po zwycięstwie chciałabym odpocząć. Ale teraz jedynym priorytetem jest teraz zwycięstwo. O odpoczynku pomyślę później.

Jaki kraj powinniśmy zbudować po wojnie?

Demokratyczny, z absolutnym brakiem tolerancji dla korupcji i otwarty. Naprawdę chciałabym, żeby ludzie w końcu zaczęli brać odpowiedzialność za siebie, zamiast czekać, aż ktoś inny zrobi to za nich.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz

Zachód miał wszystkie narzędzia, by przewidzieć wojnę Rosji z Ukrainą – i zignorował je. Jeszcze przed 2014 rokiem analizy docierały do najwyższych szczebli NATO. Przewidywały aneksję Krymu, zagrożenie dla Mariupola i rosyjską dominację na Morzu Czarnym. Prognozy były trafne, lecz większość państw członkowskich wybrała iluzję partnerstwa z Kremlem.

Czy zmiana jest jeszcze możliwa? Co jest do tego potrzebne? I czy NATO może pozostać skutecznym sojuszem bezpieczeństwa w nowej erze zagrożeń? Rozmawiamy z dr. Stefanie Babst, jedną z najbardziej wpływowych strategów bezpieczeństwa w Europie, która przez ponad 20 lat pracowała w sztabie NATO. Dziś jest niezależną analityczką, autorką książki o martwych punktach w zachodniej polityce wobec Rosji i aktywną uczestniczką międzynarodowych dyskusji na temat wojny, pokoju i bezpieczeństwa.

Ukraina, Rosja i błędy Zachodu

Maryna Stepanenko: Jak ocenia Pani dziś zdolność Zachodu do przewidzenia pełnej inwazji Rosji na Ukrainę? Czy były jakieś sygnały, których nie usłyszano? A może nie chciano ich usłyszeć?

Stefanie Babst: Było wiele ostrzeżeń, które nie zostały wysłuchane. Wyjaśnię to. W stosunkach międzynarodowych bardzo ważna jest precyzyjna ocena sposobu myślenia, możliwości i intencji innego aktora. W przypadku Rosji NATO nie zdołało tego zrobić. Jako szefowa szefowa sztabu planowania strategicznego wystosowałam pierwsze poważne ostrzeżenie w 2013 roku, kilka miesięcy przed aneksją Krymu. Sporządziłam analizę przedstawiającą złowrogie zamiary Rosji i przygotowania wojskowe przeciwko Ukrainie. Została ona przeanalizowana przez sekretarza generalnego i omówiona z państwami członkowskimi, lecz nie podjęto żadnych działań.

Państwa bałtyckie i Polska potraktowały analizę poważnie. Niemcy, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wolały utrzymać partnerstwo NATO – Rosja. Począwszy od 2014 roku intensyfikowaliśmy nasze analizy, przewidując zajęcie Mariupola, dominację Rosji na Morzu Czarnym i wykorzystanie Donbasu jako przyczółku. Prognozy te były udostępniane na najwyższych szczeblach, w tym w Radzie NATO, ale ostatecznie zostały odrzucone.

W 2015 i 2016 roku rozszerzyliśmy naszą uwagę na Chiny i ich powiązania z Rosją, oferując przyszłe scenariusze i prognozy oraz tak zwane „czarne łabędzie” – wydarzenia o dużym wpływie, które są trudne do przewidzenia, wydają się mało prawdopodobne, lecz mogłyby mieć poważne konsekwencje, gdyby do nich doszło. I znowu: wielu postrzegało to jedynie jako „ćwiczenie intelektualne”. Tak, NATO dysponowało narzędziami prognozowania i zignorowało je. A to ma bardzo wysoką cenę.

Wzywa Pani do rewizji zachodniej strategii wobec Rosji. Z jakimi martwymi punktami mamy wciąż do czynienia w polityce Zachodu, zwłaszcza w kontekście wspierania Ukrainy?

Trzy lata temu wezwałam do wypracowania silnej, wielopłaszczyznowej strategii odstraszania, aby pomóc Ukrainie nie tylko zamrozić wojnę, ale ją wygrać. Powoływałam się na zimnowojenne podejście George’a Kennana, wzywając do wykorzystania wszystkich narzędzi – ekonomicznych, dyplomatycznych i wojskowych – w celu wypchnięcia Rosji z Ukrainy. Ale nikt nie potraktował tego poważnie – z wyjątkiem niektórych krajów bałtyckich i skandynawskich.

NATO i UE wciąż nie mają zdefiniowanego celu końcowego. Gdyby celem było zwycięstwo Ukrainy, strategia zostałaby opracowana odpowiednio

Zachodni przywódcy nie docenili odporności Ukrainy i nie podjęli zdecydowanych działań nawet po przekroczeniu przez Rosję niezliczonych czerwonych linii. Prezydent Biden, choć zaangażowany w sprawy Ukrainy, formułował swoje podejście wokół tego, czego USA nie zrobią: nie sprowokujemy Rosji, nie damy Ukraińcom broni dalekiego zasięgu, nie zrobimy tego i tamtego. To nie jest strategia. A teraz, wraz z powrotem Trumpa, wiele europejskich rządów biernie liczy na amerykańsko-rosyjskie porozumienie, które po prostu zamrozi wojnę. To coś, co moim zdaniem jest niebezpieczne zarówno dla Ukrainy, jak Europy.

Moim głównym zarzutem jest brak woli politycznej na Zachodzie. Zbyt wielu ludzi wciąż wierzy, że to wojna Rosji przeciwko Ukraińcom. A to także nasza wojna

Dlaczego uważa Pani, że Europa nie przygotowała się na prezydenturę Trumpa?

Planowanie w ramach NATO i rządów europejskich jest często trudne, ponieważ politycy mają skłonność do skupiania się na celach krótkoterminowych, zwykle tylko na miesiąc do przodu. W sytuacji kryzysowej, zwłaszcza ze względu na nieprzewidywalność Waszyngtonu, Europa musi odejść od zarządzania kryzysowego i przestać reagować na każde wydarzenie, jak np. czyjś nowy tweet…

Europa powinna być twarda wobec Stanów Zjednoczonych, wysyłając jasny sygnał, że ich działania, w tym grożenie krajom takim jak Kanada i Dania, wstrzymywanie przekazywania informacji wywiadowczych Ukrainie i operacji cybernetycznych przeciwko Rosji są nie do przyjęcia. Decyzje te miały śmiertelne konsekwencje. Państwa członkowskie nie powinny obawiać się pociągania Stanów Zjednoczonych do odpowiedzialności za naruszanie podstawowych zasad Traktatu Waszyngtońskiego.

Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, niedawno udał się na Florydę, by spotkać się z prezydentem Trumpem w nadziei, że zaimponuje mu danymi dotyczącymi wydatków na obronność. Chwalił przywództwo Trumpa, a nawet twierdził, że „przełamał impas” w kwestii rosyjskiej. Tyle że to jest oderwane od rzeczywistości ciągłych rosyjskich ataków.

Jeśli sekretarz generalny NATO nie ma jasnego przesłania, najlepszym podejściem jest milczenie, skupienie się na wspieraniu państw członkowskich i ochronie ich przed wszelkimi zagrożeniami. Nie mamy czasu na puste słowa i polityczne gierki

Europejczycy powinni trzymać się z dala od amerykańskiego teatru politycznego i skupić się na wzmacnianiu zdolności obronnych i wspieraniu ukraińskiego przemysłu obronnego, by mógł oprzeć się rosyjskiej agresji.

Mark Rutte: – NATO chce uczynić Ukrainę silnym państwem. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA UKRAINY

Migracja i wojna

Niemcy nie są już liderem UE pod względem liczby wniosków o azyl, jeśli chodzi o uchodźców z Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu. Jednocześnie w pierwszym kwartale 2025 r. liczba wniosków od Ukraińców wzrosła o 84%. Co to oznacza?

Jest całkiem jasne, że wielu Ukraińców zdecydowało się opuścić swój kraj z powodów osobistych i zawodowych. To naturalne i nikogo nie można za to winić. Ale ta migracja ma w Niemczech implikacje polityczne, zwłaszcza że skrajnie prawicowe partie wykorzystują ją, przedstawiając ukraińskich uchodźców jako obciążenie dla systemu społecznego, niezależnie od ich umiejętności czy motywacji. Tego typu nastroje są szczególnie silne we wschodnich landach, gdzie zyskały poparcie partie takie jak AfD i niektóre lewicowe ruchy populistyczne.

Martwi mnie brak silnego sprzeciwu ze strony rządu federalnego w Berlinie: powinny być wyraźniejsze komunikaty i silniejsze przywództwo polityczne

Jeśli do Niemiec przyjedzie więcej Ukraińców, to mam nadzieję, że następny rząd będzie miał do nich pozytywne nastawienie, uznając, że wielu może wnieść znaczący wkład w niemiecką gospodarkę. Oznaczałoby to ograniczenie biurokracji, przyspieszenie integracji i ułatwienia w zdobywaniu pracy. Czy tak się stanie – to się dopiero okaże.

W ostatnich tygodniach niektóre regiony w Niemczech zakomunikowały, że nie mogą już przyjmować ukraińskich uchodźców z powodu przeciążenia systemów socjalnych. Jak Pani to ocenia?

Prawdą jest, że lokalne społeczności w całych Niemczech borykają się z trudnościami w przyjmowaniu uchodźców. Problem pojawił się po decyzji kanclerz Angeli Merkel o otwarciu granic, co doprowadziło do napływu dużej liczby uchodźców z Syrii, Afganistanu i innych krajów. Wiele gmin jest przytłoczonych problemami mieszkaniowymi, językowymi i wsparciem integracyjnym.

Ukraińscy uchodźcy nie stanowią jednak takiego problemu.

Ukraińcy mają tendencję do dobrego integrowania się, przynoszą ze sobą solidne umiejętności i wykształcenie. Nie przyczyniają się też do napięć społecznych

Z kolei niektórzy uchodźcy z Bliskiego Wschodu mieli trudności z przystosowaniem się do liberalnych norm demokratycznych, co podsyciło skrajnie prawicowe narracje, zwłaszcza we wschodnich Niemczech. Partie takie jak AfD i postacie takie jak Sarah Wagenknecht wykorzystują to, promując antyukraińską retorykę, która ignoruje rzeczywistość rosyjskiej okupacji.

Niestety partie demokratyczne głównego nurtu nie robią wystarczająco dużo, by się temu przeciwstawić. Wraz z rosnącym poparciem amerykańskich prawicowych populistów, takich jak ci związani z Trumpem czy Muskiem, polaryzacja może się pogłębiać, stanowiąc poważne zagrożenie dla demokratycznej spójności Europy.

Europa na krawędzi

W obliczu wojny na pełną skalę w Ukrainie, w Polsce i Niemczech podejmowane są inicjatywy mające na celu przygotowanie dzieci w wieku szkolnym do sytuacji kryzysowych. Czy wskazuje to na głębszą zmianę w europejskiej kulturze bezpieczeństwa, w której obrona nie jest już tylko sprawą armii, ale całego społeczeństwa?

Chociaż w Niemczech uruchomiono pewne kursy związane z obronnością, nadal jest ich za mało. A społeczeństwo pozostaje w dużej mierze nieprzygotowane – zarówno psychicznie, jak fizycznie – do funkcjonowania w sytuacji kryzysowej.

Toczy się poważna debata na temat przywrócenia poboru do wojska, ale sondaże pokazują, że dwie trzecie osób w wieku od 20 do 30 lat odmawia służby. A wiele z nich twierdzi, że wolałyby wyemigrować, niż bronić kraju.

Odzwierciedla to głębszy problem: dziesięciolecia propagandy politycznej nauczyły Niemców, że żyją w pokoju, otoczeni przez sojuszników, i nie muszą przygotowywać się do konfliktu

W rezultacie w Niemczech brakuje również schronów, szkoleń z zakresu obrony cywilnej i podstawowych środków zwiększających odporność ludności. Zmiana sposobu myślenia będzie wymagała silnego przywództwa politycznego. Bez tego Bundeswehra pozostanie słabo obsadzona i niezdolna do wniesienia znaczącego wkładu w działania takie jak stworzenie potencjalnej koalicji rozjemczej w Ukrainie.

Czy nie za późno Europa zaczęła poważnie myśleć o własnej odporności na wypadek eskalacji konfliktu poza Ukrainą?

Niektóre kraje, takie jak Finlandia, Szwecja, Polska i kraje bałtyckie, nadały w ostatnich latach priorytet zarówno swym zdolnościom wojskowym, jak odporności społecznej. W miastach takich jak Ryga i Warszawa zagrożenie ze strony Rosji jest dobrze rozumiane. Jednak Niemcy, Belgia, Portugalia, Francja i inne kraje postrzegają wojnę Rosji z Ukrainą jako kwestię regionalną.

Na szczęście przywódcy tacy jak Kaja Kalas nalegają na stworzenie długoterminowej strategii przeciwko Rosji. Od samego początku rosyjskiej inwazji twierdziłam, że musimy przygotować się na długotrwały konflikt. Bo dopóki reżim Putina pozostanie u władzy, Rosja będzie nadal stanowić zagrożenie dla Ukrainy i całej Europy.

Strategiczna wizja

Jak wyobraża sobie Pani strukturę „koalicji chętnych”? Jakie ramy strategiczne lub instytucjonalne będą ważne dla skutecznego przeciwdziałania rosyjskiej agresji, biorąc pod uwagę wyzwania w NATO, w tym wpływy populistycznych przywódców w rodzaju Trumpa?

Podczas mojej pracy w NATO byłam dumna ze zdolności mojego zespołu do przewidywania wyzwań, zanim się one pojawiły, zwłaszcza jeśli chodzi o rozszerzenie NATO. Byłam mocno zaangażowana w przyjmowanie nowych członków, w tym państw bałtyckich, Słowenii i Słowacji.

Jedną z rzeczy, na które miałam nadzieję, było zobaczenie flagi Ukrainy w kwaterze głównej NATO. Jednak już nie wierzę, że to realistyczny cel

Uważam, że Ukraina powinna skupić się na budowaniu nowej koalicji z podobnie myślącymi krajami, a nie na dążeniu do członkostwa w NATO. Sojusz, zwłaszcza wskutek destrukcyjnej polityki niektórych, jest coraz bardziej podzielony.

Gdybym doradzała prezydentowi Zełenskiemu, zaleciłbym mu, by nie marnował energii na starania o członkostwo w NATO, a zamiast tego skupił się na wzmacnianiu szerszego, bardziej elastycznego sojuszu mającego przeciwdziałać rosyjskiej agresji. To pozwoliłoby nam wyjść poza status quo i przygotować się na przyszłość.

Jak długo Pani zdaniem Sojusz może utrzymać swoją obecną strukturę, zanim poważne zmiany staną się nieuniknione?

Kiedy prezydent Trump został ponownie wybrany, przewidywałam, że podważy porządek oparty na zasadach. Już teraz widzimy znaczne szkody wyrządzone NATO, zwłaszcza w zakresie zobowiązań USA. Kraje europejskie rozpoczęły dyskusję na temat silniejszego europejskiego komponentu NATO, z planami przygotowania się na ewentualne wyjście USA w ciągu od 5 do 10 lat. Uważam jednak, że te ramy czasowe są zbyt optymistyczne: możemy mieć tylko 5 do 10 miesięcy do chwili, gdy zobaczymy nowe zakłócenia.

Jaka przyszłość czeka NATO? Zdjęcie: BRENDAN SMIALOWSKI

NATO przegapiło okazję do przygotowania się na te wyzwania. W 2016 roku przygotowałam dla Sekretarza Generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego dokument przedstawiający potencjalne szkody, które mógłby wyrządzić Trump – ale został on wówczas odrzucony. Poruszone wtedy przeze mnie kwestie są nadal aktualne, lecz biurokracja NATO jest wciąż niechętna planowaniu scenariuszy awaryjnych.

Jeżeli Sojusz nie zacznie działać, ryzykuje, że pozostanie organizacją reaktywną, nieustannie reagującą na tweety Trumpa, zamiast tworzyć proaktywne perspektywy

Mam nadzieję, że kraje takie jak Francja, Wielka Brytania i kraje nordyckie będą współpracować z Ukrainą, by stworzyć nowy sojusz, który będzie w stanie stawić czoło przyszłym wyzwaniom.

Zdjęcie główne: MANDEL NGAN/AFP/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Maryna Stepanenko

Negocjacje między Ukrainą a USA w sprawie współpracy w sektorze minerałów trwają od lutego. Początkowo planowano podpisanie umowy ramowej. Stworzyłaby ona m.in. fundusz inwestycyjny, do którego Ukraina kierowałaby środki uzyskane ze sprzedaży swoich zasobów mineralnych.

Pod koniec marca USA zaproponowały jednak nową wersję umowy. Jej tekst nie został upubliczniony, ale Zełenski stwierdził, że dokument ten będzie musiał zostać ratyfikowany przez Radę Najwyższą. Wyciek szczegółów nowej wersji umowy wywołał wiele kontrowersji. Bo jeśli są autentyczne, wychodzi na to, że USA chcą pozbawić Ukrainę kontroli nad własnymi zasobami i infrastrukturą.

Jakie są czerwone linie Ukrainy w negocjacjach z Amerykanami? Czy Kijów może zmienić warunki umowy o eksploatacji złóż? I czy w ogóle jest sens ją podpisywać?

Śmiać się, czy płakać?

Przyszła umowa musi uwzględniać interesy obu stron i nic w tym dokumencie nie może podważać istniejących zobowiązań Ukrainy, w tym finansowych, w ramach Europejskiego Programu Pomocy Makrofinansowej MFW. Tak sprawę widzi Olga Stefaniszyna, wicepremierka Ukrainy ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej.

Z kolei Andrij Sybiha, minister spraw zagranicznych Ukrainy, podkreśla, że przyszła umowa nie powinna być sprzeczna z kursem jego kraju w kierunku członkostwa w UE.

Jeśli 55-stronicowy dokument, który wyciekł do „Financial Times”, jest autentyczny, obecna wersja umowy o złożach, którą USA przedstawiły Ukrainie, wykracza daleko poza minerały i górnictwo, ocenia dr Patrick Schröder z brytyjskiego think tanku Chatham House:

– Jak zauważyło wielu komentatorów, projekt nakłada na Ukrainę wiele żądań i zobowiązań, podczas gdy Stany Zjednoczone mogą zyskać, nie podejmując żadnych wiążących zobowiązań. To się wydaje raczej niezrównoważone.

Ukraiński poseł Jarosław Żelezniak twierdzi, że projekt umowy przewiduje utworzenie amerykańsko-ukraińskiego funduszu z pięcioosobową radą nadzorczą, w której trzej członkowie z USA mieliby pełne prawo weta.

Według niego umowa ma dotyczyć nie tylko metali ziem rzadkich, ale wszystkich minerałów na terenie całej Ukrainy, w tym ropy i gazu. Stany Zjednoczone proponują uznać pomoc udzieloną Ukrainie od 2022 roku za swój wkład do funduszu. Donald Trump wymienia różne kwoty, ale najczęściej mówi o 350 miliardach dolarów. Co więcej, Amerykanie chcą, aby była to umowa na czas nieokreślony. Tylko Stany Zjednoczone mogłyby ją zmienić lub wypowiedzieć.

Trudno traktować takie propozycje poważnie, mówi prof. Ołeksandr Sawczenko, ekonomista:

– Szczerze mówiąc to, co przeczytałem, na początku mnie rozśmieszyło. A potem pomyślałem, że ktoś z administracji USA celowo wymyślił taki absurd, żeby cały świat się śmiał albo płakał.

To sygnał dla Ukrainy: uciekajcie jak najdalej

Zielone niebo Trumpa

Aaron Burnett, starszy pracownik w berlińskiej Democratic Strategy Initiative, ostrzega, że każdy, kto podpisuje umowę z Trumpem, powinien być bardzo ostrożny. Bo bez względu na to, co stanowi umowa, amerykański prezydent może po prostu jej nie honorować. Może również zapomnieć o tym, co podpisał i do czego się zobowiązał, bo nie rozumie zbyt dobrze podstawowych faktów. Wymownym tego przykładem jest twierdzenia Trumpa, że USA wydały najwięcej na pomoc dla Ukrainy, chociaż to Europa jest tu na pierwszym miejscu. Zdaniem Burnetta nie ma więc sensu mówić, że Ukraina jest Stanom Zjednoczonym coś winna:

– Tyle że fakty nie mają dla Trumpa znaczenia. On ma pomysł w głowie i będzie go realizował. Jest tego rodzaju osobą i tego rodzaju przywódcą, że jeśli zdecyduje, że niebo jest zielone, to niebo będzie zielone i będziesz musiał się z nim o to spierać.

To największe ryzyko: Trumpowi nie można ufać
Czego jest więcej w projekcie umowy z Amerykanami: strat czy korzyści? Zdjęcie: SERHIY SUPINSKY/AFP/East News

Patrick Schröder podkreśla, że teraz Ukraina stoi przed pytaniem, jak chronić swoje interesy narodowe w negocjacjach z administracją Trumpa. Obecna wersja umowy niesie bowiem dla Ukrainy więcej zagrożeń niż korzyści:

– Ale Ukraina jest w trudnej sytuacji, ponieważ brak porozumienia może oznaczać, że USA wycofają wsparcie wojskowe, jak to miało miejsce po spotkaniu w Białym Domu Zełenskiego z Trumpem kilka tygodni temu. Określenie ram prawnych w negocjacjach jest kluczowe, bo pomoże Ukrainie chronić swoje interesy narodowe. Ważne byłoby również dodanie klauzuli, że po jakimś czasie, np. po 5 latach, kiedy USA będą miały nowego prezydenta, umowa mogłaby zostać zaktualizowana.

Negocjować bez pośpiechu

Chociaż Stany Zjednoczone oficjalnie deklarują pełną gotowość do zawarcia umowy w sprawie minerałów z Ukrainą, w ostatnich tygodniach doszło do znacznego zaostrzenia amerykańskiej retoryki. Kulminacją była wypowiedź Donalda Trumpa z 31 marca, w której oskarżył Zełenskiego o próbę porzucenia umowy i ostrzegł, że w takim przypadku Ukrainę czekają poważne problemy. Trump powiedział również, że ponoć słyszał o zamiarach Zełenskiego podpisania umowy wyłącznie w zamian za postępy Ukrainy w jej dążeniu do członkostwa w NATO. Zełenski publicznie zaprzeczył, by tak było.

Na tym jednak krytyka ze strony USA się nie kończy. 5 kwietnia sekretarz skarbu USA Scott Bessent w wywiadzie dla Tuckera Carlsona oskarżył Ukrainę, że trzykrotnie zgodziła się na umowę, ale nigdy nie spełniła swoich obietnic. Bessent przypomniał incydent w Białym Domu, kiedy to według niego wszystkie dokumenty były gotowe do podpisu, lecz strona ukraińska wszystko zniweczyła. Wyraził jednak nadzieję, że umowa zostanie podpisana w najbliższej przyszłości.

W ocenie Patricka Schrödera Ukraina będzie musiała kontynuować negocjacje z administracją Trumpa, ale bez pośpiechu.

– Ukraiński rząd i negocjatorzy będą musieli zidentyfikować i usunąć z umowy te klauzule, które są bezpośrednio sprzeczne z ukraińskim prawem – mówi Schröder. – Ważnym elementem będzie skupienie się na długoterminowym mechanizmie inwestycyjnym i zabezpieczenie amerykańskich inwestycji w ukraińskim sektorze wydobywczym i przetwórczym.

Oczywiście administracja Trumpa ma polityczną motywację, by sprawdzić, czy istnieje sposób na wykorzystanie tej umowy do zabezpieczenia jakiegoś porozumienia pokojowego z Putinem, zaznacza Aaron Burnett:

– Myślę, że to błędne podejście. Są jednak w amerykańskiej administracji ludzie, którzy uważają, że to bezpieczna droga. Inną rzeczą jest to, że Trump nie postrzega negocjacji jako czegoś korzystnego dla obu stron.

Jest typem negocjatora bardzo podobnym do Putina. By poczuć, że wygrał, osoba, z którą negocjuje, musi przegrać

Poza tym, zdaniem Burnetta, administracja Trumpa musi pokazać swoim wyborcom, że odniosła sukces.

– Chce powiedzieć im: „Hej, mamy coś ze wspierania Ukrainy”. Wielu zagorzałych zwolenników MAGA to kupi. Jednak dopóki nie ma porozumienia, nie będzie sposobu, aby to osiągnąć – uważa ekspert.

Według Ołeksandra Sawczenki dobrze byłoby, gdyby Ukraina zaproponowała jakiegoś pośrednika w negocjacjach z USA:

– Zełenski powinien powiedzieć wprost: „Przykro mi, ale my straciliśmy doświadczenie w tworzeniu takich funduszy. Zwróćmy się, dajmy na to, do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, niech nam pomogą”. Ten bank działałby przez jakieś sześć miesięcy lub rok i gwarantuję, że stworzyłby bardzo dobry produkt. Wtedy Trump mógłby zaoferować podobny układ rosyjskiemu przywódcy.

– Putin, wraz z Dmitriewem [Kiriłł Dmitriew jest przedstawicielem Rosji w negocjacjach z USA – red.], szefem rosyjskiego funduszu inwestycyjnego, mówi, że chce stworzyć wspólne fundusze na wydobycie surowców i czego tam jeszcze – mówi Sawczenko.

– Niech więc Trump w miejscu, w którym napisano: „Ukraina”, napisze: „Rosja”, i zaproponuje im zawarcie takiej umowy. Zobaczymy, jak zareagują

Martwy układ

Patrick Schröder podkreśla, że UE zdecydowanie powinna być zaangażowana w negocjacje Kijowa z Waszyngtonem:

– Byłoby to pożyteczne dla Ukrainy, bo pomogłoby jej uniknąć podpisania złej umowy. Prawnicy Unii mogliby wskazać te problematyczne elementy, które mogłyby zagrozić członkostwu Ukrainy w UE. Ukraiński rząd powinien zasięgnąć porady prawnej Unii w sprawie obecnej propozycji, nawet nieformalnie.

Kopalnia odkrywkowa tytanu w rejonie Żytomierza. Zdjęcie: ROMAN PILIPEY/AFP/East News

W opinii Aarona Burnetta dla Ukraińców sensowne jest kontynuowanie rozmów i negocjacji nie tylko z administracją Trumpa, ale ze wszystkimi potencjalnymi interesariuszami – z przyjaciółmi w Kongresie i itp. A także utrzymywanie jak najlepszych kontaktów z pozostałymi sojusznikami i przepracowanie wszystkich możliwych alternatyw. Bo to, co jest teraz, to oferta wyzysku.

– Myślę, że ukraiński rząd powinien również szczególnie mocno lobbować wśród europejskich rządów, uświadamiając im, że to kwestia bezpieczeństwa europejskiego, obszar odpowiedzialności Europy – mówi Burnett. – Jedną z najważniejszych rzeczy jest nakłonienie europejskich rządów do poparcia pomysłu konfiskaty rosyjskich aktywów. Te 300 miliardów dolarów w zamrożonych funduszach byłoby dla Ukrainy kołem ratunkowym. Ukraina musi zwrócić się do swoich europejskich partnerów i powiedzieć: „Jeśli nie pomożecie nam w znalezieniu realnej alternatywy, możemy zostać zmuszeni do podpisania porozumienia z USA.

Tyle że nie ma gwarancji, że nawet jeśli będziemy musieli to podpisać, to Amerykanie pod rządami Trumpa będą honorowali jakiekolwiek umowy”

Jak podkreśla Sawczenko, w historii nigdy nie było propozycji tworzenia takich funduszy – nawet po kapitulacji Niemiec.

– Tym bardziej niemożliwe jest skapitalizowanie wirtualnych ukraińskich długów, które Trump, Vance czy Musk mają w głowach – zaznacza profesor. – Nie możesz rozpocząć działalności gospodarczej z takimi wymyślonymi długami, gdy musisz zatrudniać ludzi, kupować sprzęt i realizować projekty. Z ekonomicznego punktu widzenia to martwy układ, który nie ma szans na realizację.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ołena Gergel: – Wojna nauczyła mnie żyć teraźniejszością

Ексклюзив
20
хв

Wszystko jest okej, dopóki coś nie pieprznie

Ексклюзив
20
хв

Olga Bereżna: – Nie uratowałam syna, uratuję czyjeś dziecko

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress