Pierwsze kroki swojej córeczki oglądał na telefonie, z okopu w pobliżu Awdijiki. Kiedy w 2014 r. Rosja zaanektowała Krym, ten aktor Pierwszego Ukraińskiego Teatru dla Dzieci i Młodzieży we Lwowie ustawił się w kolejce do poboru. Po kilku latach spędzonych w strefie działań wojennych powrócił do cywila. Potem nastąpiła rehabilitacja, nowe projekty i plany. Teraz wrócił na front jako pełniący obowiązki szefa jednostki medycznej batalionu.
To nie był wyczyn, ale obowiązek
– Nikt nie może być w stu procentach gotowy do walki. Wydaje mi się, że nie da się do niej przygotować – mówi Roman. – Na samej wojnie nie tyle się uczysz, co adaptujesz. Niektórzy ludzie przechodzą przez ten proces łatwiej i szybciej, inni mają bardzo ciężko. Patrząc na chłopaków, którzy teraz wstępują w szeregi ukraińskich sił zbrojnych, widzę w nich siebie z 2014 roku. Faceta z mnóstwem stereotypów na temat wojny i absolutnym brakiem pojęcia o tym, co go czeka. Czy bałem się, kiedy w marcu 2014 roku poszedłem z ojcem do biura rejestracji wojskowej i poboru? W ogóle o tym nie myślałem. Po prostu nie mogłem postąpić inaczej. Dla mnie to nie był wyczyn, ale obowiązek.
Nie masz doświadczenia wojskowego?
– Miałem tylko dziewięć miesięcy służby poborowej, ale trudno to nazwać doświadczeniem. Służyłem w artylerii rakietowej, lecz tak naprawdę bardziej zajmowałem się pokazywaniem chłopakom filmów i ustawianiem głośników. Jestem aktorem, a ukraińska armia w 2008 roku nie wiedziała, co ze mną zrobić.
W tym czasie moja żona (obecnie była żona) i ja spodziewaliśmy się dziecka... Jej ciąża była jedynym powodem, dla którego nie mogłem często jeździć do Kijowa na Majdan zimą 2014 roku. Dlatego ominęły mnie najbardziej tragiczne dni. Ale wydarzenia na Majdanie wiele dla mnie zmieniły.Były też protesty we Lwowie.
Dobrze pamiętam ten moment: mieliśmy próbę w teatrze, a za oknem studenci wyszli na miejscowy Majdan. Patrzyłem na nich i nagle zdałem sobie sprawę, że jestem we własnej bańce, oderwany od rzeczywistości. Odszedłem z teatru, żeby zrobić coś ważniejszego. Dołączyłem do organizacji charytatywnej 100% Life, która pomaga pacjentom z HIV.
Śmierć Supermana
– W marcu 2015 roku byłem już na pierwszej linii frontu. Urodziła się moja córka, a wielu moich zmobilizowanych wcześniej przyjaciół zginęło. Przez cały ten czas wstydziłem się, że nie byłem jeszcze na wojnie.Nie mogłem spojrzeć w oczy matce mojego przyjaciela, który zginął w walce.
Wyobrażałem sobie, jak moja córka dorasta i pyta: „Tato, co robiłeś podczas wojny?”. Więc kiedy w końcu znalazłem się w strefie walk, w pewnym sensie czułem się spokojniejszy.
Na początku szkolono mnie na strzelca przeciwlotniczego. Ale potem przydzielili mnie do sprzętu, który nie był jeszcze dostępny (w tamtych czasach normą było, że ludzie byli szkoleni, ale sprzęt wojskowy wciąż czekał). Żeby nie tracić czasu, poszedłem na studia z medycyny taktycznej.
Zdobyłem specjalizację instruktora sanitarnego kompanii baterii i po powrocie do swojej jednostki zacząłem pełnić obowiązki zarówno operatora sprzętu, jak medyka.Roman został wysłany bezpośrednio na linię frontu w Awdijiwce. Teraz ta nazwa ma zupełnie inną konotację, ale wtedy było to miasto wyzwolone przez armię ukraińską. Ukraińscy żołnierze zajęli tam tak zwaną strefę przemysłową. Roman trafił tam jako sanitariusz batalionu.
– Ewakuowaliście rannych z pola walki?
– Odbieraliśmy rannych w miejscu, do którego chłopaki przenosili ich z linii frontu. Moim zadaniem było udzielenie im pierwszej pomocy i zabranie do ośrodka stabilizacyjnego lub szpitala. Wtedy zdobyłem pierwsze bezcenne umiejętności praktyczne. Zrozumiałem, jak to jest widzieć towarzysza broni umierającego w twoich ramionach.
Pamiętam bardzo młodego chłopaka ze znakiem wywoławczym Rubicon. Mimo zagrażających życiu obrażeń był przytomny. Zapytał mnie: „Czy wszystko się spierdoliło?”. Próbuję go uspokoić, mówię, że wszystko będzie dobrze. Ale widzę 15-centymetrową ranę w jego kręgosłupie i zdaję sobie sprawę, że lada chwila umrze. Zdążył powiedzieć, że chce być z ukochaną i napić się piwa... I umarł w moich ramionach. Takich sytuacji było wiele, wciąż się zdarzają. Nie da się przyzwyczaić do śmierci. Zwłaszcza do śmierci tych, których znałeś.
Straciłeś na wojnie bliskiego przyjaciela...
– On też był medykiem. Biały kruk, zawsze wyróżniał się z tłumu. Wspinacz, podróżnik, jogin, fantastyczny człowiek z wyjątkowym poczuciem humoru. Zginął, ratując życie żołnierzy. Zmarł natychmiast, nie czuł bólu. Kiedy go znaleźliśmy, jego ręka była uniesiona do góry, jak u Supermana. Ciało szybko zesztywniało, więc załadowaliśmy go do auta w tej pozie.
Na froncie wszystko jest czarno-białe
Co pomaga ci to znieść?
— Terapia. Kiedy wróciłem do cywila w 2017 roku, próbowałem różnych rodzajów terapii: poznawczo-behawioralnej, psychoanalizy i Gestalt. Wraz z wybuchem wojny na pełną skalę musiałem zawiesić sesje ze specjalistą, ale teraz szukam możliwości ich wznowienia.Wtedy dosłownie musiałem odzyskać prawo do pełnego życia. Wróciłem z frontu jako inna osoba – z doświadczeniem, którego nie potrafiłem zastosować w cywilu. Nie było dla mnie miejsca w teatrze, rodzina mnie nie rozumiała.
We Lwowie wszystko było takie romantyczne, poetyckie i dalekie od mojej rzeczywistości. Zasady, które pomagają ci być skutecznym na polu bitwy, zupełnie nie sprawdzają się w cywilu. Na froncie wszystko jest czarno-białe i masz jeden cel: przetrwać
Kolejnym obciążeniem dla osób powracających z frontu jest poczucie, że nie skończyłeś swojej pracy, bo wojna trwa. Już cię tam nie ma, ale pozostajesz w wojennej przestrzeni informacyjnej...
W rzeczywistości rehabilitacja personelu wojskowego w kraju ogarniętym wojną jest nieskuteczna. Zwłaszcza teraz, w czasie inwazji na pełną skalę. Nie możesz rehabilitować się w pokoju, gdy twoja kuchnia płonie, gdy z jednej strony masz rachunki za czynsz, a z drugiej naloty. Rozumiem, że jest to kosztowne dla państwa, ale uważam, że pełna rehabilitacja żołnierzy jest obecnie możliwa tylko za granicą.
Nie mogłem wtedy normalnie jeść ani spać, irytowała mnie konieczność pisania na prośbę psychologa listy „150 rzeczy, o których marzę”. Ale w końcu terapia pomogła – plus udział w ciekawych projektach. Na przykład zagrałem w filmie „Cyborgi” Akhtema Seitablaeva. Znalazłem również projekty w dziedzinie tak zwanego teatru politycznego i krytycznego, dołączyłem też do przedsiębiorczości społecznej.
24 lutego 2022 roku byłem o krok od otwarcia małej fabryki odzieży we Lwowie.
Nie utknąć w wojnie na całe życie
Nie wierzyłeś w nieuchronność rosyjskiej inwazji na pełną skalę?
— Nie, nie wierzyłem. Wydawało mi się, że taki scenariusz był prawdopodobny wcześniej, ale na pewno nie w 2022 roku, kiedy większość Ukraińców znała już odpowiedź na pytanie o swoją tożsamość. Znając nastroje wewnątrz kraju nie rozumiałem, dlaczego i w jakim celu to zrobili. Bo było oczywiste, że nikt tu nie czekał na Rosję.Teraz wiemy na pewno, że poglądy Ukraińców nie mają dla okupantów znaczenia: dla bardziej lojalnych mają obozy filtracyjne, a niewolę i śmierć dla nielojalnych... Pierwszego dnia wojny na pełną skalę moi przyjaciele i ja zrobiliśmy ogromną liczbę koktajli Mołotowa. Nie pytajcie, po co nam one we Lwowie, to był rodzaj paniki. Tego samego dnia poszedłem do wojskowego biura rejestracji i poboru, które było pełne ludzi.Do końca 2023 roku służyłem w kompanii piechoty jako sanitariusz bojowy, ewakuując rannych.
Teraz tymczasowo pełnię funkcję szefa jednostki medycznej batalionu. Do moich dotychczasowych obowiązków dodałem organizację logistyki medycznej.Z jednej strony to wszystko na pewno stało się trudniejsze: nie można porównywać skali wojny sprzed 2022 roku i obecnej. Ale z drugiej strony w ciągu tych lat udało mi się dostosować. Zmęczenie narasta, lecz świadomość potrzeby pozostania tutaj i kontynuowania walki pozostaje.
Co motywuje cię do kontynuowania tej walki?
– Przede wszystkim moi bliscy: moja córka, moja dziewczyna. Myślę o ich przyszłości. Chcę, żeby żyły w wolnym i bezpiecznym kraju.
Kiedy jestem na froncie, nie ma nic ważniejszego niż moi towarzysze. Jesteśmy dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi.Nie mogę powiedzieć, że walczę abstrakcyjnie: „za wszystkich ludzi” lub patetycznie: „za Ukrainę”. Ukraina jest dla nas zupełnie inna. Kiedy rozmawiam o tym z chłopakami w szatni, wciąż przekonuję się, jak różnie widzimy naszą przyszłość.
Wydaje mi się, że to, że jesteśmy tak różni, jest naszą siłą. Chciałbym, abyśmy byli w stanie zbudować wielokulturowe społeczeństwo, w którym panuje prawdziwa równość i szacunek dla różnych opinii. Nie widzę naszego kraju jako dłoni z pięcioma identycznymi palcami. Wszystkie nasze palce są wyjątkowe i chciałbym, aby miały prawo i możliwość takimi pozostać.
Jestem na wojnie również dlatego, że walczę o swoje prawo do życia. Czuję, że jeszcze nie pożyłem, jeszcze nie poznałem siebie i tego świata.
Staram się wywalczyć prawo do zaprzestania opowiadania historii z pierwszej linii frontu, bo są one tylko częścią mojego życia. Nie chcę utkwić w tym na zawsze. Chcę innych doświadczeń i wydarzeń, które nie są związane z wojną. Dlatego robię wszystko, co w mojej mocy, aby przybliżyć nasze zwycięstwo.
Trudną sytuację na froncie komplikuje brak amunicji. Czy teraz brakuje pocisków?
— To jest bardzo odczuwalne. Wszyscy wiedzą, że nasi ludzie mają do czynienia z niesamowicie trudnymi warunkami, ale nie wiem, jak opisać sytuację, gdy jesteś prawie w tym samym okopie co wróg i otrzymujesz dwie wiadomości z kwatery głównej: dobrą i złą.
Dobra jest taka, że trafiliśmy trzy moździerze wroga. Zła – że to były trzy moździerze z czterdziestu.
Jednym z największych problemów są kierowane bomby wroga. Jesteśmy w ziemiance, która znajduje się dwa metry pod ziemią. Atak z powietrza tworzy dziurę głęboką na dwa piętra. Sytuacja z bronią i amunicją jest bardzo trudna i nie przeżyjemy bez pomocy naszych partnerów.
Jako medyk zawsze powtarzam, że to nie bandaże ratują życie żołnierza, lecz amunicja. Pocisk wystrzelony w kierunku pozycji wroga pomaga ocalić o wiele więcej istnień niż pierwsza pomoc dla rannych. Potrzebujemy broni.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!