Exclusive
20
min

Jewhen Magda: Popieram ekshumację ofiar tragedii wołyńskiej

„Nie mam wątpliwości, że dostawy wojskowe szły do Ukrainy bez przeszkód, ale blokowanie tras przez obywateli kraju, z którym stosunki w 2022 roku osiągnęły poziom euforii, było zimnym prysznicem”. Na marginesie wywiadu z Łukaszem Adamskim

Jewhen Magda

Marsz w Dniu Niepodległości Ukrainy w Poznaniu, 2024 r. Zdjęcie: Łukasz Gdak/East News

No items found.

<frame>Świadome, jak delikatna jest kwestia tragedii wołyńskiej w stosunkach polsko-ukraińskich, publikujemy wywiady z polskimi i ukraińskimi historykami zainteresowanymi nawiązaniem otwartego dialogu między naszymi krajami. Poniżej odpowiedź ukraińskiego politologa, historyka, dyrektora Instytutu Polityki Światowej Jewhena Magdy na wywiad Sestr z Łukaszem Adamskim „Jeśli Ukraina się obroni i odzyska zajęte tereny, to będzie jej wielkie zwycięstwo”<frame>

Łukasza Adamskiego znam od czasów, gdy był zastępcą dyrektora Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Jestem przekonany, że to nie wina Pana Łukasza, że nie było i nie ma dzisiaj takiej instytucji, która zapewniałaby dialog między Polakami i Ukraińcami. Centrum Mieroszewskiego, w które przekształciło się Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, prowadzi aktywną politykę wschodnią. Możecie powiedzieć, że Katyń i katastrofa smoleńska nie stoją między Polską a Ukrainą. Tak, ale nasze stosunki dwustronne komplikuje problem tragedii wołyńskiej.

Polacy i Ukraińcy wspólnie modlą się za zamordowanych na Wołyniu, we wsi Pawłówka, 2013. Zdjęcie: Poczta Wołyńska

Chciałbym zauważyć, że w Polsce działalność wielu wpływowych think tanków jest koordynowana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, podczas gdy w Ukrainie nie ma takiego algorytmu. Prawda jest taka, że po polskiej stronie naszej 525-kilometrowej wspólnej granicy zaczęto badać Ukrainę wcześniej i robi się to bardziej systematycznie. I nie będę teraz przypisywał błędów ukraińskich władz wyłącznie agresji Rosji. Byłoby to nieuczciwe.

Nie mogę jednak zgodzić się z tezą Pana Adamskiego, że nikt w Polsce nie chce zwycięstwa Rosji. Rzeczywiście, gotowość do dialogu z Kremlem nie jest dziś w Polsce „na stole”, a w latach rządów PiS obecny premier Donald Tusk podczas swojego pierwszego premierostwa był chłostany w mediach za dialog z Putinem. Jednak nienawiść do Ukraińców (z różnych powodów) znajduje liczne echa w polskim społeczeństwie. Sukces Konfederacji w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w których partia ta podwoiła swoje poparcie w porównaniu z wyborami do Sejmu, tylko to potwierdza.

Przypomnę, że pomiędzy obiema kampaniami wyborczymi doszło również do blokady granicy polsko-ukraińskiej przez polskich rolników – przynajmniej przy wsparciu jednego z działaczy Konfederacji, Rafała Meklera. Ta blokada pokazała m.in., że polscy politycy, mimo istnienia tezy o „polsko-polskiej wojnie politycznej”, nie będą działać przeciwko swoim rodakom w interesie Ukrainy. Z punktu widzenia Polski to oczywiście dobrze, ale dla Ukrainy, która nadal przeciwstawia się Rosji na froncie, stworzyło to problemy natury moralnej. Nie mam wątpliwości, że dostawy wojskowe szły do Ukrainy bez przeszkód, ale blokowanie tras przez obywateli kraju, z którym stosunki w 2022 roku osiągnęły poziom euforii, było zimnym prysznicem. Co więcej, opinia publiczna w Ukrainie jest świadoma wysiłków Andrzeja Dudy, by przekonać kraje Europy Południowej do rozpoczęcia negocjacji z Ukrainą w sprawie przystąpienia do UE. Ale nie wie nic o wysiłkach Donalda Tuska na rzecz integracji europejskiej w interesie Ukrainy.

Nie zamierzam usprawiedliwiać stanowiska Wołodymyra Zełenskiego po incydencie w Przewodowie. Nie chcę szukać wytłumaczenia tego błędu

Chciałbym zwrócić uwagę, że atak w sprawie rozsypywania polskiego ziarna we wrześniu 2023 r., podczas przemówienia prezydenta Ukrainy na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, był bezosobowy, choć łatwo zidentyfikować jego adresata. Pragnę również przypomnieć, że dziennikarz Zbigniew Parafianowicz w swojej książce „Polska na wojnie”, która jest znana nie tylko w Polsce, wspomina o przeprosinach ówczesnego Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Walerija Załużnego wobec jego polskiego odpowiednika Rajmunda Andrzejczaka. Nawiasem mówiąc, niedawno rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński wyraził nadzieję, że Polska będzie mogła zestrzeliwać rosyjskie rakiety. Wydanie pozwolenia w tej sprawie oczywiście należy do NATO. Bez niego polscy urzędnicy są zmuszeni do mówienia bzdur, gdy rosyjskie rakiety pojawiają się w przestrzeni powietrznej ich kraju.

Zamiast tego jestem gotów wcielić się w adwokata diabła i przeprosić za oświadczenie o „ludobójstwie zbożowym”, wygłoszone w zeszłym roku przez przedstawiciela handlowego Ukrainy Tarasa Kaczkę. Niestety w relacjach polsko-ukraińskich czasami górę biorą emocje. Jednocześnie muszę zauważyć, że ukraiński prezydent, premier, przewodniczący parlamentu, ministrowie obrony i spraw zagranicznych nie pozwalają sobie na podobne ataki. Jednak naprawdę zaskakujące jest to, że nawet rok po zmianie władzy w Polsce jej organy ścigania nie znalazły beneficjentów oszustwa zbożowego, które zaszkodziło bezpieczeństwu żywnościowemu kraju. Trudno sobie wyobrazić, by choćby jeden wagon lub ciężarówka ze zbożem przekroczyły polsko-ukraińską granicę bez przygotowania zawczasu miejsca na rozładunek.

Niestety Warszawa i Kijów szybko przeszły od szczytu porozumienia na wiosnę 2022 r. do okopów wzajemnych roszczeń. I jak tu nie wspomnieć o innym polskim koledze, Przemysławie Żurawskim vel Grajewskim, który wielokrotnie podkreślał, że kiedy Polska i Ukraina są razem – wygrywają? Nawiasem mówiąc, ten model współpracy w pełni funkcjonuje zarówno w ramach NATO, jak Unii Europejskiej. Ta potencjalna współpraca nie wszystkim się jednak podoba – nie tylko za murami Kremla, ale także w UE.

Bądźmy szczerzy: przystąpienie Ukrainy do NATO i UE nie znajduje się obecnie w agendzie żadnej z tych organizacji. Dlatego szumne zapowiedzi polskich polityków, że nie dopuszczą do akcesji Ukrainy bez rozwiązania problemu wołyńskiego, to czysty populizm. Obecny okres wiąże się z wystawianiem kandydatów na prezydenta przez czołowe siły polityczne w Polsce. Stosunek do Ukrainy, w szczególności w kontekście tragedii wołyńskiej, jest papierkiem lakmusowym dla polskich polityków.

Podobnie jak Łukasz Adamski popieram ekshumację ofiar tragedii wołyńskiej, ale uważam, że konieczne jest podkreślenie kilku szczegółów. Rzeczywiście, rozpoczęcie tego procesu i zapewnienia o nieodwracalności stanowiska Ukrainy jest konieczne. Byłoby dobrze, gdyby zostało to politycznie poparte przez parlamenty obu krajów.

Przydałoby się też ustanowienie nagrody „Sprawiedliwy z Wołynia”, co mogliby zrobić Wołodymyr Zełenski i Andrzej Duda

Wiem, że Polska honoruje tych, którzy ratowali ofiary masakry, ale przeniesienie nagrody na poziom międzynarodowy mogłoby zwiększyć poziom zrozumienia problemu w Ukrainie. Brak społecznego zapotrzebowania w Ukrainie na rozwiązanie tego problemu jest być może głównym powodem bierności ukraińskich władz w tej sprawie.

Należy również zrozumieć, że państwo, które codziennie grzebie dziesiątki obywateli zabitych przez rosyjską agresję, nie może uczynić ekshumacji ofiar tragedii wołyńskiej absolutnym priorytetem do czasu zakończenia wojny z Rosją. Zarazem utworzenie międzynarodowej komisji (z udziałem przedstawicieli państw trzecich) przyczyniłoby się do lepszego i szybszego rozwiązania problemu. Dla mnie to, co oczywiste, jest jasne: problemy w relacjach między Polską a Ukrainą można rozwiązać tylko poprzez dialog. Dlatego nie po raz pierwszy proponuję stworzenie formatu dyskusyjnego PL-UA-525, w którym można by nie tylko omawiać istniejące sprzeczności i opracowywać rozwiązania na przyszłość, ale także rozpowszechniać istotne informacje w Polsce i w Ukrainie. Byłbym szczęśliwy, gdyby Centrum Mieroszewskiego przyłączyło się do tej inicjatywy. Polska i Ukraina powinny nie tyle przerzucać się zarzutami, ile tworzyć wspólne znaczenia pod wspólnym hasłem: „Za naszą i waszą przyszłość”.

P.S. Proponuję obejrzeć naszą ostatnią dyskusję z Łukaszem Adamskim na kanale Ukrlife YouTube z Ludmiłą Nemyrą. Był poświęcony tragedii wołyńskiej:

No items found.

Jewhen Magda to ukraiński politolog, historyk, dziennikarz, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Autor książek „Wojna hybrydowa. Przetrwaj i wygraj” oraz „Agresja hybrydowa Rosji: lekcje dla Europy”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce ekspertów politycznych i analityków Ukrainy w rankingu edycji „Komentari” w 2020 roku.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Kordian Słowacki powstanie listopadowe

„Europę jak jabłko rozetnę,

A nóż zatruty obie zatruje połowy”

Juliusz Słowacki napisał dramat „Kordiana” 190 lat temu. Pokazał w nim rosyjskiego cesarza Mikołaja I jako zaciekłego wroga krajów europejskich, w szczególności Polski, w której brutalnie stłumił powstanie narodowowyzwoleńcze. Ten car niemal przez całe swoje życie prowadził wojny o nowe ziemie – także z Persją, na Kaukazie, z Turcją…

Według dr hab. Iwony Maciejewskiej, profesorki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, rosyjska ideologia imperialna nadal wpływa na wielu ludzi nie tylko w Rosji, ale też za granicą. To z kolei pozwala Kremlowi kontrolować zachodni dyskurs na temat wojny w Ukrainie poprzez narzucanie imperialnej struktury myślenia. Głównym argumentem Rosjan, który dziś pozwala im uniknąć odpowiedzialności, jest to, że Kreml nie uznaje niepodległości Ukrainy, ponieważ w średniowieczu ziemie dzisiejszej Ukrainy i Rosji były częścią tego samego państwa, Rusi Kijowskiej. „Kordian” pokazuje nierosyjską wersję historii.

Historycy i pisarze (m.in. Ołeh Krysztopa i Anders Aslund) porównują styl rządów obecnego szefa Kremla do panowania Mikołaja I, który władał Imperium Rosyjskim w latach 1825-1855. W tym czasie absolutyzm w Rosji osiągnął swoje maksimum.

Mikołaj I informuje swoją gwardię o wybuchu powstania w Polsce (1830 r.), Georg Wunder

Po stłumieniu powstania listopadowego w latach 1830-1831 Mikołaj I zniósł polską konstytucję. W „Kordianie” Słowacki opisuje, jak dumny z siebie jest ten władca, któremu udało się zamienić Polskę w politycznego „trupa”. Grozi, że wszystkich kolejnych protestujących wyśle na Syberię lub zabije. A jeśli wybuchnie nowe powstanie, Warszawa zostanie zniszczona na zawsze:

„Polska już ostygła,

Umarła i na wieki. – Jak magnesu igła

Na północ obrócona, w Sybir patrzy mroźny”.

Wydarzenia, które w tamtym czasie miały miejsce w Polsce, przypominają sytuację na tymczasowo okupowanych terytoriach ukraińskich

„Zniszczenie polskiej armii, wprowadzenie języka moskiewskiego jako języka urzędowego, przeniesienie bibliotek publicznych i zbiorów naukowych z Polski do Rosji, zamknięcie szkół, przymusowe przesiedlenie dużej liczby polskich dzieci do Rosji pod pretekstem ich reedukacji na koszt publiczny, zesłanie wielu polskich rodzin do odległych prowincji Rosji, znaczna i rygorystyczna rekrutacja, mianowanie moskiewskich urzędników na stanowiska w Polsce, ingerencja w sprawy Kościoła narodowego itp. Wszystko to świadczy o próbach rządu zniszczenia narodu politycznego w Polsce i stopniowego przekształcenia jej w prowincję moskiewską” – pisał 3 lipca 1832 r. lord Henry Temple Palmerston, brytyjski mąż stanu.

Na ziemiach polskich wchodzących w skład Imperium Rosyjskiego agresywnie i szybko realizowano politykę rusyfikacji. Presja cenzury stała się totalna. Jednym z pisarzy, którego twórczość i nazwisko znalazły się na indeksie, był młody poeta Juliusz Słowacki. Pochodził z Ukrainy – urodził się w 1809 roku w Krzemieńcu (obecnie w obwodzie tarnopolskim).

Słowacki postrzegał panowanie Mikołaja I jako zagrożenie dla całej Europy:

„Europę jak jabłko rozetnę,

A nóż zatruty obie zatruje połowy”.

O ambicjach, pewności siebie i planach cara, by kontynuować wojny kolonialne w Europie, świadczą też inne słowa słowa despotycznego monarchy: „Ha! Ha! albom ja wielki? albo świat ten mały?”. Był przekonany, że jest wybrańcem Boga, który powierzył mu zarządzanie imperium.

Mikołaj I uważał, że jego świętą misją jest obrona Rosji przed liberalizmem, który jego zdaniem nadchodził z Zachodu

Od 1844 r. mieszkańcy Imperium poniżej 25. roku życia nie mogli podróżować za granicę; dla wszystkich innych wyjazd był niemal niemożliwy. Poza tym car zwalczał wolność słowa, wprowadzając ścisłą cenzurę. Stworzył tajną policję do wyłapywania i karania wszystkich niezadowolonych – odpowiednik przyszłych KGB i FSB. Mikołaj I zniszczył także odrodzenie narodowe, które rozpoczęło się w Ukrainie, formułując ideę jednego narodu, na który mieli się składać Wielkorusini (Rosjanie), Małorusini (Ukraińcy) i Białorusini. Wprowadził również narodową ideę „autokracji, prawosławia i narodowości”.

Obecny szef Kremla promuje tę samą, wywodzącą się od czasów cara Mikołaja I, ideę

Według dr. Olgi Morozowej to właśnie udział młodego Juliusza Słowackiego w powstaniu listopadowym skłonił poetę do emigracji (najpierw do Paryża, później do Genewy) – i napisania „Kordiana”.

Tetiana Bakocka czyta fragmenty „Kordiana” w ramach XIII Narodowego Czytania w Polsce. Fot: Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie

Kryształowe prokrustowe łoże dla liberałów i innowierców

Jednym z kluczowych fragmentów „Kordiana” jest scena rozgrywająca się w Sali Tronowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Kordian planuje zamach na cara, który obwołał się też królem Polski. Gdy dociera do zamku, Mikołaj I śpi w kryształowym łożu. Z jednej strony to symbol absolutyzmu i niedostępności króla, z drugiej – kruchości carskiej władzy i jej słabości.

W innej scenie dramatu staje się jasne, że „kryształowe łoże” jest również nawiązaniem do „Prokrustowego łoża”. W mitologii greckiej zbrodniarz Prokrust usypiał w nim swoje ofiary, najczęściej podróżników. Tych, dla których było zbyt długie, rozciągał – a tym, którzy się w nim nie mieścili, obcinał nogi. To metafora sztywnych i brutalnych granic, w ramach których ktoś chce siłą dostosować kogoś do swoich potrzeb lub wymagań.

„Kryształowe łoże” w utworze Słowackiego ukazuje plany cara wobec narodów Europy Zachodniej:

„Na zachodzie stugłowa wyrasta poczwara,

Lecz wkrótce w petersburskiej każę ulać

Łoże drugie z kryształu, dla ludów zachodu;

Miarę na długość wezmę z moskiewskiego rodu,

A który naród dłuższy nad łoża okucie,

Kryształu nie rozciągnę, lud skrócę o głowę”.

Inaczej mówiąc, wszystkich mieszkańców Europy Zachodniej (Mikołaj I nazywa ich „stugłowym potworem”), którzy nie dostosują się do warunków narzucanych im przez rosyjskiego cara, czeka marny los.

Wkrótce nienawiść do Europy zmotywowała cara do rozpoczęcia nowej wojny. W Stambule zażądał, by wszyscy prawosławni chrześcijanie w Imperium Osmańskim znaleźli się pod jego „ochroną”. Gdy sułtan odmówił, Rosja zajęła Mołdawię i zaatakowała turecką flotę w Sinope. Europejscy przywódcy, zdając sobie sprawę, że cara nie da się powstrzymać, postanowili przystąpić do wojny po stronie Imperium Osmańskiego. Rosja haniebnie przegrała „świętą wojnę” z Europą, poddając Sewastopol. Mikołaj I przeziębił się na Krymie i zmarł w swoim niekryształowym łóżku.

Mikołaj I na łożu śmierci. Litografia z 1855 r. autorstwa W. Timma

Dramat „Kordian” Sławackiego, opowiadający o powstaniu listopadowym, przygotowaniach do zamachu na cara i zrywie narodowowyzwoleńczym, do dziś jest jednym z najczęściej dyskutowanych dzieł. Dlatego został wybrany do odczytania podczas XIII Narodowego Czytania w Polsce, w Ukrainie i 60 innych krajach.

20
хв

„Kordian” Słowackiego: prorocze ostrzeżenie przed konsekwencjami rosyjskiej polityki dla Europy

Tetiana Bakocka

Po raz pierwszy od dwóch lat kanclerz Niemiec Olaf Scholz zadzwonił do Putina. To jego sposób na wygranie przedterminowych wyborów i uratowanie kariery, która szybko chyli się ku upadkowi. Co więcej, w niemieckich mediach pojawia się coraz więcej artykułów sugerujących, że polityk ten chce prowadzić kampanię wyborczą swojej partii kosztem Ukrainy. Jego głównym przesłaniem jest to, że nie dostarczając ukraińskim siłom zbrojnym Taurusów, Niemcy ratują świat przed III wojną światową.

Takie zachowanie państwa, które w rzeczywistości wyhodowało współczesną Rosję, wywołuje wśród Ukraińców wściekłość i nienawiść

Nic dziwnego, że pan Scholz przeżywa swoje ostatnie miesiące na stanowisku kanclerza. A uprzedzenie wobec Ukrainy jest związane z traumą niemieckiego społeczeństwa z ostatnich dwóch wojen światowych, w których to Niemcy byli agresorami i mordowali swoich sąsiadów.

Zapytałam kilka osób, które żyją w Niemczech od dłuższego czasu, znają wewnętrzne funkcjonowanie tego kraju i są zaangażowane w proces polityczny, dlaczego Scholz tak bardzo wierzy w sukces swoich rozmów telefonicznych z Putinem.

„Scholz i jego partia nie są bezdusznymi i chciwymi łajdakami szukającymi zysku – zapewniła mnie jedna z nich, obywatel Niemiec, który poparł Socjaldemokratyczną Partię Niemiec w ostatnich dwóch wyborach. – Wręcz przeciwnie, w przeciwieństwie do ukraińskich polityków mają ideowe przekonania. Są głęboko przekonani, że ich misją jest uchronienie Niemiec przed wywołaniem III wojny światowej. W końcu dwie poprzednie wojny światowe zostały oficjalnie rozpoczęte przez Berlin. Mocno wierzą, że sposobem na zachowanie Niemiec i życia milionów Niemców poprzez nieuczestniczenie w III wojnie światowej jest nieingerowanie w wojnę z Rosją i Chinami. W tym celu są gotowi znieść każdy wstyd, potępienie i nienawiść całego świata. Co więcej, czują się nawet świętymi, którzy przechodzą męki dla dobra innych”.

Scholz: - Rozmowa z Putinem nie była przyjemna. Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Dodajmy do tego strach niemieckich polityków po zwycięstwie Donalda Trumpa i Republikanów w niedawnych wyborach. Komentarze Waszyngtonu, że kraje europejskie powinny być bardziej hojne w kwestii inwestowania w siłę NATO, stają się coraz głośniejsze.

Berlin wie, że są wymierzone przede wszystkim w niego, bo to Niemcy przez ostatnie ćwierć wieku rozwijały swoją gospodarkę dzięki dwóm czynnikom: amerykańskiemu parasolowi nuklearnemu i taniemu gazowi z Rosji

To niemieccy politycy wyhodowali tego potwora. Nic więc dziwnego, że była kanclerz Angela Merkel postanowiła reanimować reputację własną i niemieckich elit politycznych, publikując pamiętnik, w którym twierdzi, że Niemcy nigdy nie kochały Putina. Tak się składa, że umowy gazowe, które Merkel podpisała z Rosją, miały pomóc niemieckim firmom – ale w rzeczywistości dały siłę Moskwie.

Publiczne zachowanie obecnego kanclerza Scholza i ponowne pojawienie się na scenie politycznej emerytki Merkel pokazuje, jak współczesne Niemcy chcą uniknąć odpowiedzialności za przyjaźń z agresorem. I jak próbują się z tego wyplątać. W tle są głosy niemieckiej opozycji, że należy bardziej słuchać Stanów Zjednoczonych i budować relacje z Trumpem.

Putin i Merkel w Moskwie. Sierpień, 2021. Zdjęcie: ALEXANDER ZEMLIANICHENKO/AFP/Eastern News

Głęboki historyczny antyamerykanizm Niemców doprowadził również do tego, że Scholz upokorzył się w rozmowie telefonicznej z Putinem. Kilka dni po niej kremlowski karzeł demonstracyjnie zdemolował cywilne dzielnice miast w strefie przygranicznej. Putin demonstruje, że nie będzie rozmawiał z tymi, których nie szanuje. Z tymi, którzy nie są w stanie udzielić mu zdecydowanej nauczki.

W idealnym dla Moskwy scenariuszu Putin i Donald Trump spotykają się w pięknym domku w Alpach i dzielą świat na dwie części. No, może na trzy, biorąc pod uwagę interesy Chin

Putin rozumie jednak, że Niemcy znajdują się w głębokim kryzysie i pozostaną w politycznym bagnie aż do wiosny, kiedy to zostanie utworzona nowa koalicja rządowa. Wykorzysta więc to opóźnienie do eskalacji działań na froncie, szantażu i bombardowania zachodnich społeczeństw opowieściami o ataku nuklearnym. Pytanie: „Czy Ukraina jest warta III wojny światowej?” będzie częścią jego gry.

Mam własną odpowiedź na to pytanie. Kiedy III Rzesza zaatakowała Gdańsk, uzasadniając to ochroną ludności niemieckojęzycznej, niewielu chciało umierać za Polskę. Bo wielu obywateli państw zachodnich nie wierzyło, że Adolf Hitler, żołnierz I wojny światowej, który sam siedział w błocie okopów i omal nie zginął w ataku gazowym, będzie chciał kolejnej wojny światowej.

A jednak Hitler i Stalin rozerwali Polskę na dwie części. I kiedy kwiat polskiej armii był rozstrzeliwany w sowieckich obozach, Niemcy palili Żydów w Auschwitz

Nikt nie chciał II wojny światowej. Na Zachodzie wierzono, że konstruktywne relacje z nazistami uchronią jego obywateli przed okupacją. Nie minęło dużo czasu, a Hitler robił sobie sesje zdjęciowe pod wieżą Eiffla, natomiast jego oficerowie pili zapasy likieru Cointreau we francuskich barach.

Próby zawarcia pokoju z Hitlerem doprowadziły do tego, że na wojnę poszli wszyscy, a bomby zniszczyły nie tylko Gdańsk i Warszawę.

Po podpisaniu kapitulacji Niemcy musieli poddać się denazyfikacji i wypłacić odszkodowania wszystkim, których spokojne życie zniszczyli.

Rosja nie chce nikomu płacić. Wygrywa wojnę za wszelką cenę, by po krótkiej przerwie zaczynać nową okupację i ludobójstwo. Oto moment, w którym uczeń, szeregowy oficer KGB, przewyższył swojego mistrza. Tego, który zakończył życie w hańbie, strzelając sobie w bunkrze w łeb.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Dzwoniąc do dyktatora. Dlaczego Putin śmieje się z telefonicznej dyplomacji Scholza

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Via Carpatia-2024: kultura, która może dać siłę i jedność

Ексклюзив
20
хв

Wołyń: rana pamięci

Ексклюзив
20
хв

Jarosław Hrycak: - Ukraińcy muszą przeprosić za Wołyń. A Polacy powinni przeprosić za politykę, która doprowadziła do tak tragicznych skutków

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress