Exclusive
20
min

Antonina Samojłowa, himalaistka: Marzę, by wnieść flagę naszego zwycięstwa na Mount Everest

Już dwukrotnie podczas wojny wyszła na Mount Everest, nakręciła też pierwszy w historii film z drona nad tym szczytem. Teraz wspina się tam po raz trzeci. Każdą ze swoich wspinaczek dedykuje Ukrainie, a także swojemu ojcu i bratu, którzy walczą na froncie

Oksana Gonczaruk

Antonina Samojłowa. Zdjęcie z prywatnego archiwum

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Ambasadorka Ukrainy na szczycie świata

Oksana Honczaruk: Już po raz trzeci wspina się Pani na Everest. Prześladuje Panią ten szczyt? Czym tegoroczna wspinaczka będzie się różnić od poprzedniej?

Antonina Samojłowa: W 2022 roku wspinałam się z ukraińską flagą z napisem „Stand with Ukraine”. Przyciągnęło to znacznie więcej uwagi mediów międzynarodowych niż naszych. Podczas mojego drugiego wejścia, w 2023 r., nakręciliśmy dronem wideo z Everestu – ponownie z ukraińską flagą. Teraz chodzę z transparentem z napisem „We are still fighting for our freedom”. Robię to, ponieważ nawet ludzie ze społeczności alpejskiej pytają: „Co tam, u was wciąż wojna?”. To dla mnie dziwne. Ukraina zniknęła z czołówek światowych mediów i niektórzy uznali, że wszystko się skończyło. Dlstego w trzecim roku wojny zdobywam swój trzeci Everest. To symboliczne.

Zdjęcie z drona nad Everestem

Pani misja to mówienie światu o tej wojnie. Jak Pani sądzi, ile jeszcze trzeba będzie wspiąć się na Everest, nim wojna się skończy?

Wiele osób mówiło mi, że jestem „ambasadorką Ukrainy na szczycie świata”. I mówią, że muszę przynosić naszą flagę co roku tyle razy, ile lat będzie trwać wojna. Może i tak będzie. Wszystko zależy od tego, czy będę miała siły i zdrowie. Chociaż znam swój upór, to będę jeździła w Himalaje tyle razy, ile będzie trzeba.

Naprawdę chciałabym, żeby to był ostatni raz, lecz moim marzeniem jest wniesienie flagi naszego zwycięstwa na Everest.

Co mówią Pani krewni, ojciec i brat, którzy są teraz na froncie?

Mój tata nie jest już na froncie, został przeniesiony do kwatery głównej. Wspiera mnie we wszystkim, martwi się tylko o moje zdrowie. To tata podsunął mi pomysł, który teraz realizuję. Na Everest niosę nie tylko flagę Ukrainy, ale także flagę z linii frontu, pociętą odłamkami. Podarowała mi ją brygada szturmowa „Edelweiss”.

Tata powiedział: „Idź, córeczko, i powiedz światu najgłośniej, jak potrafisz, że jesteśmy tu w błocie, toniemy we krwi i potrzebujemy pomocy”

Przed rozpoczęciem wyprawy ogłosiła Pani konkurs na Instagramie: „’Wniosę’ na Everest darczyńcę Sił Zbrojnych na Everest”, obiecując, że pierwsze zdjęcie na „dachu Ziemi” będzie ze zdjęciem osoby, która przekazała darowiznę...

Szczerze mówiąc, kiedy wpadłam na ten pomysł, myślałam, że będzie więcej chętnych do „odwiedzenia” Everestu w ten sposób. Pomysł powstał po tym jak pewien bogaty bloger ogłosił, że da milion dolarów osobie, która zaniesie jego portret na najwyższy szczyt świata. Wtedy wpadłam na pomysł, by zebrać pieniądze na koncentratory tlenu dla wojska.

Jeśli chodzi o tego blogera, dziś kilkunastu wspinaczy niesie jego zdjęcie na Everest, choć wszyscy rozumieją, że zapłaci tylko pierwszemu, który tam dotrze. To nie w porządku, bo Everest to nie żarty, a każda rywalizacja tam może kosztować życie.

Dlaczego zbiera Pani pieniądze na koncentratory tlenu?

Bo są potrzebne rannym żołnierzom. Razem ze „Szpitalnikami” [ochotniczy batalion medyczny – red.] chcę zebrać pieniądze na dwa. Z własnego doświadczenia wiem, jak to jest być bez tlenu. Jeśli ktoś jest ranny i wyczerpany, koncentratory tlenu mogą uratować mu życie.

Tlen na Evereście to życie

Ile butli z tlenem zabierasz ze sobą na Everest?

Na Evereście istnieje skomplikowany system dostarczania sprzętu. Szerpowie przynoszą wszystko z wyprzedzeniem, w tym butle z tlenem, i robią zapasy w górnych obozach. Wspinacz niesie tylko własną butlę oraz plecak z niezbędnymi rzeczami. Standardem dla wspinacza są cztery butle. Zdarzają się jednak tak zwane luksusowe warunki, w których można liczyć nawet na 8 butli.

Tlen na Evereście to życie. Butla waży pięć kilogramów, ale na tej wysokości powietrze jest tak rozrzedzone, że 5 kilogramów czuje się na plecach jak betonową płytę.

Mówią, że wysokość w górach zjada ciało. Jak niebezpieczne jest to dla organizmu i jak się Pani regeneruje po wspinaczce?

Mięśnie są „zjadane”, ponieważ znajdujesz się na takiej wysokości, na której prawie nie ma tlenu. Mięśnie wydają się topić. Trzeba zrozumieć, jak ogromną pracę fizyczną wykonuje ciało podczas wspinaczki. Wydaje się, że powinniśmy wracać z wypraw zahartowani, z mięśniami ze stali. Ale wracamy, czując się tak, jakbyśmy nie byli na siłowni od roku. Nasze ciała są całkowicie bez formy.

Aby się zregenerować, ludzie intensywnie ćwiczą na siłowni. Ale nie powinnaś pompować i budować mięśni przed wspinaczką. Trzeba rozwijać wytrzymałość. Musisz być jak biegacz: sucha, ale silna. Musisz być w stanie biegać przez długi czas i nie mieć za dużych mięśni, które będą przeszkadzać. Napompowani kulturyści są pierwszymi, z których w górach uchodzi powietrze. A mali, szczupli, wysuszeni idą i zdobywają szczyty.

Życie kocham bardziej niż rekordy

O Toni Samoilovej zawsze mówimy tylko w kontekście gór. Co Pani robi, gdy nie jest w Nepalu?

W ostatnich miesiącach byłam w Kijowie, w związku z moimi nowymi projektami, w tym – projektem telewizyjnym. Zostałam zaproszona do udziału w programie na kanale telewizyjnym, który wkrótce zostanie uruchomiony. Często jeżdżę do Chorwacji, gdzie moja siostra i jej mały siostrzeniec ewakuowali się na początku wojny. Podróż między Ukrainą a Chorwacją zajmuje mi prawie dzień w każdą stronę. A ponieważ jeżdżę sama i nigdy nie zatrzymuję się po drodze, tę podróż również nazywam „moją wspinaczką”. Jazda przez 22 godziny bez zatrzymywania się nie jest łatwa. Wiem, że muszę się zatrzymać i spędzić gdzieś noc, ale wciąż wciskam gaz do dechy. Taką mam upartą naturę. To przez nią wspinam się po górach, a jeśli już jadę, to jadę i nic mnie nie powstrzyma.

Proszę nam opowiedzieć o spotkaniu z Walerijem Załużnym. Dała mu Pani zdjęcie Mount Everestu z drona, z ukraińską flagą na szczycie, a on je podpisał.

To spotkanie było spełnieniem mojego życzenia, ponieważ ten człowiek jest wzorem do naśladowania nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla mojego ojca i brata, którzy są w wojsku. Mój ojciec był szczęśliwy, gdy otrzymał od Walerija Fiodorowicza ukraińską flagę z podpisem „Dla Wołodymyra”. On nie ma żadnych idoli, ale Załużny jest osobą, którą podziwia.

Długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Przekonałam się, że to głęboki człowiek. Cieszę się, że życie pozwoliło nam się spotkać.

Z Valery Zaluzhny po drugim wejściu na Everest

Czy to prawda, że zamierza Pani zdobyć „Koronę Himalajów”, czyli wszystkie 14 ośmiotysięczniki?

Jeśli uda mi się to zrobić w ciągu od pięciu do dziesięciu lat, będę szczęśliwa. Taki plan wymaga dużych nakładów finansowych i jest bardzo trudny. Są góry, na które tak naprawdę nie chcę wchodzić. Na przykład Annapurna jest bardzo niebezpieczna, że można tam zginąć z powodu lawin – a jest na liście ośmiotysięczników. Krótko mówiąc, życie kocham bardziej niż bicie rekordów..

Trzeba zbudować strategię, aby góry cię nie pokonały.

Właśnie. W końcu góry stały i będą stać, nigdy nie jest za późno, by się na nie wspiąć. Moją filozofią jest chodzenie w góry dla przyjemności. Uświadomiłem to sobie zeszłej jesieni na Manaslu [ósma najwyższa góra świata, 8163 m n.p.m. – aut.]. Zamierzałam wspinać się bez tlenu, ale zachorowałam i musiałam założyć maskę. Wspinałam się z tlenem, a bez tlenu wspinała się ze mną moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią – wyglądała jak żywy trup, było mi jej bardzo żal. Bo kiedy nosisz maskę, widzisz wschodzące słońce, nieopisane piękno wokół ciebie, podziwiasz szczyt i zdajesz sobie sprawę ze wszystkiego. Ale kiedy wspinasz się bez tlenu, nie cieszysz się tym.

„Moją filozofią jest chodzenie w góry dla przyjemności”

Czy Pani przyjaciółce udało się wspiąć na Manaslu?

Tak. To jedna z moich najbliższych górskich przyjaciółek, nazywa się Ellie Pepper, jest Australijką, ma 50 lat i chce zdobyć wszystkie 14 szczytów bez tlenu. To po prostu szalone. Oczywiście niewiele osób wierzy, że jej się to uda, te wspinaczki będą bardzo szkodliwe dla jej zdrowia. Ale szczerze życzę jej powodzenia. Teraz bez tlenu wspięła się na Annapurnę.

Istnieje konkurencja wśród wspinaczy?

Istnieje i nie podoba mi się to zbytnio. Zdrowa rywalizacja zawsze jest świetna, sprawia, że ludzie idą naprzód. Ale często jest niezdrowa: bez względu na wszystko, ktoś idzie naprzód tylko po to, by być pierwszym. I właśnie dlatego zdarzają się tragedie.

Moja przyjaciółka Ania Gutu zginęła niedawno w górach z powodu takiej niezdrowej rywalizacj

Ania była Amerykanką ukraińskiego pochodzenia, urodzoną w regionie Odessy, ale większość życia mieszkała za granicą. Zamierzała zdobyć wszystkie 14 ośmiotysięczników z amerykańskim paszportem i zostać pierwszą Amerykanką, która tego dokonała. Stawka była wysoka, a rywalizowała z inną dziewczyną [Giną Marie Rzucidlo – aut.]. Obie były jesienią na Shishapangmie w Chinach, obie rywalizowały o tytuł „pierwszej Amerykanki” i dla obu była to ostatnia góra w programie Korony Himalajów. I tam obie zginęły w lawinach na ostatnim etapie rywalizacji. Wspinały się w niesprzyjających warunkach naturalnych, każda bardzo chciała wygrać.

Bardzo tęsknię za Anią, bo była jak światło.

„Nie lubię rywalizacji w górach".

Sama Pani jest jak światło. Jak obcokrajowcy reagują na Ukrainkę w górach?

Niedawno poprowadziłam pierwszą ukraińską grupę kobiet w Himalaje – dziewczyny wspięły się do bazy na wysokości 5364 metrów. W Nepalu ukraińskie kobiety czuły szczególną przychylność. Wszyscy tutaj mnie kochają i ta miłość jest odwzajemniona. Nepalczycy są moją drugą rodziną.

Jako osoba, która wie, jak iść naprzód, bez względu na wszystko, niech nam Pani nam kilka rad, jak przetrwać w dzisiejszych warunkach.

Często jestem pytana: „Jak ty, Toniu, radzisz sobie z wchodzeniem i schodzeniem po schodach, jak wytrzymujesz tak straszny ciężar? Jeśli zdasz sobie sprawę ze skali góry i wspinaczki, to naprawdę wydaje się to niemożliwe. Każdy dzień na Evereście jest bardzo ciężki. Ale każdego dnia, bez względu na to, jak jest ciężko, wierzę, że ten dzień się skończy i nadejdzie nowy. Odpocznę w nocy, a jeśli nie będę mogła, odpocznę następnej nocy. I ta wiara, że trudny dzień się skończy i nadejdzie nowy, zawsze daje mi siłę. Wszystkim w Ukrainie jest teraz ciężko. Ale nie może wiecznie być źle. I nawet w najtrudniejszych dniach można znaleźć radość.

„Po nocy zawsze jest świt”

Zdjęcia z prywatnego archiwum bohaterki

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, piosenkarka i kompozytorka (pierwotnie była muzyka, która do tej pory nigdzie nie zniknęła). Swoją pracę w dziennikarstwie rozpoczęła od artykułów w magazynie muzycznym „Galas”. Przez wiele lat pracowała jako felietonistka kulturalna gazety „KP w Ukrainie”, była również redaktorką naczelną magazynu „Atelier”. Przez ostatnie kilka lat była krytykiem muzycznym w Vesti.ua, a wraz z wybuchem wielkiej wojny odnalazła się jako dziennikarka w reportażu społecznym.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
abotak aborcja warszawa polska klinika

Lokalizacja kliniki AboTak nie jest przypadkowa. To właśnie przy ulicy Wiejskiej znajduje się nie tylko Sejm, ale także siedziba Platformy Obywatelskiej i Kancelaria Prezydenta RP, czyli te miejsca na politycznej mapie Polski, w których zapadają najważniejsze dla kraju decyzje. Dlatego bojowniczki o prawo kobiet do aborcji, jak oświadczyły na konferencji prasowej podczas otwarcia kliniki, postanowili „zagarnąć kawałek tej ulicy dla siebie”.

Od teraz każdy, kto potrzebuje aborcji, informacji lub po prostu wsparcia, może tu przyjść.

– To centrum siostrzeństwa – mówią aktywistki. – Siostrzeństwo jest potrzebne i cenne zawsze, ale szczególnie dziś, gdy politycy nadal blokują zmiany w prawie aborcyjnym

Odłożona została nie tylko ustawa liberalizująca aborcję, ale także zmiany, które podczas kampanii wyborczej nazywano „minimalnymi”. Mowa o dekryminalizacji aborcji, czyli zmianach w kodeksie karnym, zgodnie z którymi osobie pomagającej w aborcji nie groziłoby już więzienie. W Polsce kobiety nie są ścigane za nielegalną aborcję, ale już pomoc w aborcji jest przestępstwem. Za przeprowadzenie nielegalnej aborcji lekarzom grozi do 3 lat więzienia. To prawo ich paraliżuje.

W Polsce aborcja jest legalna w dwóch przypadkach: gdy jest wynikiem czynu zabronionego, jak gwałt czy kazirodztwo, oraz gdy stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety. W tym drugim przypadku aborcja jest trudna do przeprowadzenia właśnie dlatego, że pomocnictwo podlega karze. Lekarze często odmawiają przerwania ciąży, nawet jeśli jest konieczna ze względu na zagrożenie dla płodu czy matki, powołując się na tzw. klauzulę sumienia. W minionych latach kilka kobiet zmarło dlatego, że lekarze odmówili przerwania ciąży na późnym etapie, mimo że stanowiła ona bezpośrednie zagrożenie dla ich życia.

Do października 2020 r., w ramach tak zwanego kompromisu aborcyjnego z 1993 r., aborcje z powodu wad płodu, w tym zagrażających jego życiu (poronienie), były uznawane za legalne. Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny także je uznał za nielegalne.

Od tego czasu według Ministerstwa Zdrowia RP liczba legalnych aborcji w Polsce spadła dziesięciokrotnie. W 2021 roku odnotowano 107 aborcji, gdy w 2020 roku – 1076. Tyle że oficjalne statystyki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

ADT szacuje, że co roku Polki dokonują ponad 100 000 aborcji

W ubiegłym roku Aborcyjny Dream Team pomógł około 50 tysiącom kobiet uzyskać dostęp do aborcji farmakologicznej, która jest najczęstszą metodą przerywania niechcianej ciąży.

Działaczki ADT podkreślają, że klinika AboTak będzie miejscem, w którym nie tylko będą domagać się dostępu do aborcji, ale także przeprowadzać ten zabieg. Obecnie ośrodek oferuje aborcję medyczną (przy użyciu pigułek), a kobietom, które potrzebują aborcji chirurgicznej, pomaga znaleźć odpowiednią placówkę za granicą, zorganizować transport, a w szczególnych przypadkach także wsparcie finansowe. Ośrodek oferuje również bezpłatne testy ciążowe i porady medyczne.

Natalia Broniarczyk podkreśla, że ADT pomaga każdemu, kto potrzebuje pomocy w dostępie do aborcji.

– Codziennie zgłaszają się do nas nie tylko Polki, ale także kobiety z Ukrainy. Od początku wojny na pełną skalę ponad 3000 kobiet z Ukrainy dokonało aborcji z naszą pomocą – mówi. I dodaje, że ADT nie jest jedyną organizacją, w której ludzie mogą uzyskać pomoc. Wiele osób zwraca się też do Martynki, organizacji założonej przez ukraińskie kobiety.

Martynka została założona 19 dni po rozpoczęciu wielkiej wojny w Ukrainie. W ciągu trzech lat działalności otrzymała około 4000 próśb o pomoc, a liczba ta podwoiła się w ciągu ostatniego roku. To sprawy związane z przemocą i handlem ludźmi.

Jeśli potrzebujesz rozmowy lub porady, przyjdź na Wiejską 9. Jesteśmy tu dla każdej z was. Nie jesteś sama – zapewniają założycielki ośrodka.

20
хв

AboTak – w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce klinikę aborcyjną

Anna J. Dudek
Wpływ Ukraińców na polską gospodarkę

Polska pomoc dla Ukrainy

Kancelaria Prezydenta RP podała, że Polska przeznaczyła na pomoc Ukrainie równowartość 4,91% PKB, z czego 0,71% PKB wydano na wsparcie Ukrainy, a 4,2% PKB na pomoc ukraińskim uchodźcom. Informacja ta została natychmiast podchwycona przez krytyków polskiej polityki wobec Ukrainy.

W komunikacie nie sprecyzowano, co składa się na te wskaźniki. Kwota pomocy wojskowej (15 mld zł) została szczegółowo opisana. Same koszty dotyczące ukraińskich uchodźców od 2022 r. szacowane są na 88,73 mld zł, ale liczba ta nie jest potwierdzona przez żadne inne źródło. Miarodajny niemiecki instytut IfW Kiel, który od początku wojny prowadzi szczegółowe wyliczenia międzynarodowej pomocy dla Ukrainy, oszacował całkowity koszt polskiej pomocy (zarówno zbrojnej, humanitarnej, jak finansowej) na 5 mld euro (nieco ponad 20 mld zł).

Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył również osobno pomoc dla uchodźców z Ukrainy: w 2022 r. było to 15 mld zł, a w 2023 r. 5 mld zł. Nie ma jeszcze danych za 2024 r., ale już wiadomo, że kwoty będą niższe. Weźmy na przykład taką pozycję wydatków jak płatności na dzieci „800+”: w 2024 r. skorzystało z niej 209 tys. z 400 tys. ukraińskich dzieci. Wydatki na opiekę medyczną również spadają: w 2024 roku z opieki medycznej w Polsce skorzystało 525 000 Ukraińców, podczas gdy w 2023 roku – 802 000.

Liczby mówią same za siebie. Ukraińcy to nie tylko odbiorcy pomocy, ale także aktywni uczestnicy rynku pracy, konsumenci i podatnicy, którzy znacząco wzmacniają polską gospodarkę.

Handel: równowaga gospodarcza na korzyść Polski

Od 2021 roku, zgodnie z raportem Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), Polska zwiększa eksport towarów do Ukrainy. Już w 2023 r. wolumeny wzrosły o 80%, a nadwyżka handlowa wzrosła z 2,1 mld euro do 7,1 mld euro

Wojna była ważnym czynnikiem wzrostu polskiego eksportu. W 2024 r. Polska wyeksportowała do Ukrainy towary o wartości 56 mld zł (ok. 12,7 mld euro), czyli o 5 mld zł więcej niż w roku poprzednim. Kluczowymi sektorami napędzającymi ten wzrost są paliwa, sprzęt wojskowy, maszyny i produkty motoryzacyjne.

Jeśli chodzi o dobra konsumpcyjne i artykuły spożywcze, to również widać ożywienie. O ile wcześniej nie było wątpliwości, co Ukraińcy powinni przywieźć z Polski w prezencie: ubrania, buty, sery, alkohol, rękodzieło – teraz sytuacja się zmieniła. Bo większość znanych polskich produktów można już łatwo znaleźć w ukraińskich supermarketach.

Wojna uczyniła z Polski kluczowego partnera logistycznego Ukrainy. Przychody z samych tylko dostaw sprzętu wojskowego do Ukrainy osiągnęły w 2024 roku prawie 10 mld zł, czyli dwukrotnie więcej niż w 2023 roku.

Ten wzrost podkreśla znaczenie Ukrainy jako partnera handlowego, który jest siódmym co do wielkości rynkiem zbytu dla polskiego eksportu, wyprzedzając Stany Zjednoczone i Hiszpanię. Według analityków Banku Gospodarstwa Krajowego ukraińska migracja miała największy wpływ na wzmocnienie więzi handlowych między obu krajami.

Ukraina otworzyła swoje drzwi dla polskich producentów pomimo blokady granic, embarga na zboże i prób rozgrywania wątków pamięci historycznej przez niektórych polityków. Zarazem osłabiona wojną Ukraina otrzymuje znacznie mniej.

Blokada granicy polsko-ukraińskiej, 2022 r. Zdjęcie: Filip Naumienko/Reporter/East News

Według p.o. dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), Pawła Słowskiego, „integracja Ukrainy z Unią Europejską i rozwój infrastruktury pozwolą Polsce uzyskać większe korzyści ekonomiczne z handlu z Ukrainą”.

Wpływ uchodźców na polską gospodarkę

Tutaj liczby są jeszcze bardziej imponujące. 78% dorosłych Ukraińców w Polsce jest zatrudnionych. Stanowią oni 5% (zarówno migranci zarobkowi, jak osoby posiadające status ochrony czasowej) wszystkich osób pracujących w Polsce.

Według raportu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) w 2024 r. ukraińscy migranci przymusowi zasilili Narodowy Fundusz Zdrowia i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych kwotą 15,21 mld zł. Kwota ta znacznie przewyższa koszty ponoszone przez państwo polskie na wsparcie socjalne dla dzieci i opiekę medyczną dla Ukraińców posiadających status ochrony czasowej.

BGK podaje, że za każdą złotówkę otrzymaną na dziecko w ramach polskiego programu 800+ Ukraińcy wpłacili do polskiego budżetu 5,4 zł

Ukraińcy stali się częścią polskiego rynku pracy, zwłaszcza w branży budowlanej, transporcie, usługach, logistyce itp. Wypełniają krytyczne luki. Ukraińskie kobiety, które stanowią większość uchodźców, często podejmują prace, których sami Polacy nie chcą wykonywać, i pracują w sektorach, w których tradycyjnie pracowali mężczyźni, jak magazyny czy przetwórstwo mięsa.

Ukraińska migracja przyczynia się do wzrostu polskiego PKB. Według badań BGK mówimy o rocznym wzroście PKB Polski o 0,5-2,4 proc.

Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i wieloletni prezes Narodowego Banku Polskiego, jest przekonany, że „gdyby nie uchodźcy, produkt krajowy brutto Polski byłby o 7 proc. niższy”.

Jest też faktem, że w 2023 r., po serii ataków niektórych polskich polityków na ukraińskich uchodźców i zablokowaniu ukraińsko-polskiej granicy, nastąpił masowy exodus Ukraińców z Polski, głównie do sąsiednich Niemiec.

Polski Instytut Ekonomiczny przypisuje spadek wzrostu gospodarczego w drugim kwartale 2023 r. o 0,2-0,3 punktu procentowego właśnie wyjazdom Ukraińców

I nie chodzi tu już tylko o pracowników fizycznych. Od lat na polskim rynku brakuje nauczycieli, lekarzy, inżynierów, pielęgniarek i opiekunów osób starszych. Według tegorocznego Barometru Zawodów, który określa zapotrzebowanie na określone profesje, 29 ze 168 zawodów można uznać za deficytowe, z czego 13 to zawody wymagające wysokich kwalifikacji. Ukraińcy posiadają te kwalifikacje.

Przedsiębiorczość i inwestycje: Ukraińcy tworzą miejsca pracy

Według PIE w 2024 r. co ósmy nowy przedsiębiorca w Polsce był pochodzenia ukraińskiego. Od stycznia 2022 r. do czerwca 2024 r. w Polsce powstało około 59 800 firm założonych przez Ukraińców.

Ukraińcy transportują produkty, otwierają salony kosmetyczne, restauracje i firmy IT. Według PIE ukraińskie firmy działają głównie w następujących sektorach: budownictwo (23% ukraińskich firm), informacja i komunikacja (19%) oraz inne usługi (12%). Ukraińcy podejmują ryzyko, pracują w nowym środowisku, rozumieją polskie przepisy, systemy księgowe i podatkowe, by uniezależnić się od pomocy społecznej i móc utrzymać swoje rodziny.

Pomimo wojny polski biznes również inwestuje w Ukrainie. Od jej początku inwestorzy ze 100 krajów założyli w Ukrainie ponad 3 tys. firm. Według publicznego portalu Opendatabot Polacy zajmują wśród nich trzecie miejsce (7,3%), wyprzedzając Niemców, Amerykanów i Brytyjczyków. Ponad połowa polskich firm jest zarejestrowana we Lwowie.

Otwarcie sklepu „Ukrainoczka” z ukraińskimi towarami w Lublinie, 2025 r. Zdjęcie: Jan Rutkowski/Reporter

Konsumpcja i turystyka: Ukraińcy wydają pieniądze w Polsce

Podczas gdy przedwojenni migranci koncentrowali się na wysyłaniu swoich zarobków do domu, migranci wojenni wydają to, co zarobili, w Polsce. Badanie przeprowadzone przez Grupę Progress pokazuje, że realne zarobki ukraińskich uchodźców wahają się od 3 300 do 5 500 PLN netto, choć większość Ukraińców oczekuje wyższych stawek.

Głównym powodem jest to, że Ukraińcy wydają około 66% swoich zarobków na czynsz, media, internet, telefon i paliwo. Na czym oszczędzać.

Około 80% respondentów twierdzi, że na żywność wydają 1,5-2 tys. zł miesięcznie. Często ze względu na niskie zarobki Ukraińców w Polsce rodziny uchodźców są zmuszone wydawać pieniądze przysłane przez mężów i rodziców z domu

– Zdecydowałam się na powrót do Ukrainy, kiedy po raz kolejny podniesiono nam czynsz – mówi moja przyjaciółka Zoja. – Ciężko było znaleźć pracę z dwójką małych dzieci, moje wydatki na nie wynosiły 1600 złotych, a sprzątając zarabiałam 2300. Czynsz został podniesiony do 2850 zł, plus media. I co, głodować?

Kolejnym elementem wpływu Ukraińców na polską gospodarkę jest turystyka z Ukrainy i podróżowanie do różnych krajów UE przez Polskę. Ukraińcy podróżują do Unii głównie przez trzy punkty: Kiszyniów (Mołdawia), Budapeszt (Węgry), ale ponad połowa ruchu pasażerskiego przypada na granicę ukraińsko-polską. W Polsce ukraińscy turyści kupują żywność, nocują w hotelach i kupują bilety na lotniskach w Krakowie, Katowicach i Warszawie.

Tylko w trzecim kwartale 2024 r. przyniosło to Polsce 2,2 mld zł, stając się stabilnym bodźcem dla lokalnych gospodarek, zwłaszcza w regionach przygranicznych.

Wniosek: razem jesteśmy silniejsi

Polska udzieliła znaczącego wsparcia Ukrainie i jej uchodźcom, ale odnotowała zwrot z tej inwestycji we własną gospodarkę. Ukraińscy migranci nie tylko wypełnili luki na rynku pracy, ale także przyczynili się do wzrostu polskiego PKB, zapłacili więcej podatków, niż otrzymali w ramach świadczeń socjalnych i opieki zdrowotnej, rozwinęli przedsiębiorczość i wydali pieniądze w Polsce jako konsumenci i turyści, tym samym przynosząc korzyści polskim firmom i całej gospodarce.

Polska i Ukraina mogą stworzyć partnerstwo, które przyniesie korzyści nie tylko ich gospodarkom, ale także społeczeństwom. Dalsza integracja Ukrainy z UE może jeszcze bardziej wzmocnić tę więź, zapewniając zrównoważony wzrost obu krajom.

20
хв

Jak Ukraińcy wpływają na polską gospodarkę: fakty i liczby

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Po wojnie Ukrainę czeka boom gospodarczy

Ексклюзив
20
хв

Przekazać Francuzom prawdę o wojnie

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Stany Zjednoczone

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress