Exclusive
20
min

100 lat godności

"A potem zaczęło się mordowanie. Nigdy nie zapomnę woskowych twarzy bohaterów Niebiańskiej Setki w trumnach na Majdanie żegnanych przez cały kraj"

Maria Górska

W Marszu Miliona wzięło udział do miliona osób z całej Ukrainy. Kijów, 8 grudnia 2013 r. Fot: Agata Grzybowska/Agencja Wyborcza.pl

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Maria Górska, redaktorka naczelna Sestry,eu, w swoim felietonie dla Nowa Europa Wschodnia wspomina tamte dni - początek Rewolucji Godności - kiedy wszystko w naszym kraju zmieniło się na zawsze. "W nocy z 29 na 30 listopada berkutowcy brutalnie pobili pałkami studentów i dziennikarzy, a następnie polowali na tych, którym udało się uciec  noc ciemnymi ulicami" - wspomina dziennikarka.

Maria Górska, dziennikarka i prezenterka telewizyjna, była świadkinią zarówno Pomarańczowej Rewolucji, jak i Majdanu. Zdjęcie: archiwum prywatne

Dla mnie wszystko zaczęło się na nocnym Placu Katedralnym w Wilnie. Nie było tam ani jednej żywej duszy. Z nieba padała śnieżna mżawka, a lampka na kamerze litewskiego operatora, który był jednocześnie moim kierowcą i aniołem stróżem, ledwo świeciła.

Godzinę temu przyjechałam z Kijowa. Wilno jeszcze spało, a na ulicach panowała cisza. Ale za kilka minut miałam dołączyć do porannych wiadomości - jednej z pierwszych transmisji nowego ukraińskiego kanału telewizyjnego Espresso, który nasz młody zespół całą jesień przygotowywał do uruchomienia. To był ważny dzień dla mnie, ale jeszcze ważniejszy dla Ukrainy.

Maria Górska na żywo z Wilna, gdzie cały świat czekał na podpisanie umowy stowarzyszeniowej przez Wiktora Janukowycza. 28 listopada 2013. Zdjęcie: Mykola Kniazycki

"Dzień dobry, studio! Jestem Maria Górska, relacjonuję dla Was na żywo z Wilna. Spodziewamy się, że właśnie tutaj dziś zostanie podpisana umowa stowarzyszeniowa EU-Ukraina. W mieście goszczą politycy z całej Europy, w tym prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Czy podpisze umowę - to główne pytanie. Europejska przyszłość Ukrainy zależy od tego kroku. Społeczeństwo obywatelskie czeka z zapartym tchem na pozytywne wiadomości!" - mówiąc te słowa na ciemnym placu w Wilnie, wciąż wierzę, że moja młodość upłynie w Ukrainie - kraju Unii Europejskiej. Ale po mojej twarzy uparcie płyną łzy. A może to mokry śnieg?

Protestujący próbowali przedrzeć się do budynku rządowego. Doszło do starcia z funkcjonariuszami. Użyto gazu łzawiącego, kamieni i pałek. Kijów, 24 listopada 2013 r. Fot: Genya Savilov/AFP/East News

Ten dzień nie przyniósł nam nic dobrego. Na szczycie Partnerstwa Wschodniego, który odbył się w dniach 28-29 listopada 2013 r. w stolicy Litwy, Janukowycz zapowiedział dialog z Rosją. Usiadł obok delegacji białoruskiej. W nocy, w drodze powrotnej do Ukrainy, pasażerowie samolotu z Wilna do Kijowa, czekając na lot przerażeni nieustannie sprawdzali wiadomości w swoich komórkach . W nocy z 29 na 30 listopada berkutowcy brutalnie pobili pałkami studentów i dziennikarzy, a następnie w nocy polowali na ulicach na tych, którym udało się uciec.

Rankiem 30 listopada mieszkańcy Kijowa zaczęli wychodzić na Majdan, a 1 grudnia dołączyły do nich setki tysięcy ludzi z całej Ukrainy. Espresso nadawało przez całą dobę z centrum Kijowa i prowadziło równoległe dyskusje w studiu. Aktywiści rewolucyjni przychodzili do programu w swetrach, które pachniały ogniem Majdanu, a dziennikarze po pracy biegli na główny plac kraju, zabierając ze sobą opony i trochę benzyny.

Już się nie baliśmy - po prostu dziennikarze, przywódcy, działacze społeczeństwa obywatelskiego i zwykli ludzie stanęli ramię w ramię, aby walczyć z mrokiem i beznadzieją, w których skorumpowany prezydent i wilkołaki z FSB próbowali pogrążyć Ukrainę.

My, Ukraińcy, wiemy, jak robić rewolucje i walczyć. Bez względu na to, co ktoś mówi, niektórzy z nas znają historię i widzą analogie ze współczesnością. Jako historyczka z wykształcenia wiem to na pewno. W 2004 roku, podczas Pomarańczowej Rewolucji, profesorowie na moim Uniwersytecie Szewczenki w Kijowie mówili nam, studentom: "Dzieci, idźcie na Majdan walczyć o swoją wolność!". Wtedy poszliśmy. A teraz zebraliśmy się ponownie.

W 2013 roku w studiu Espresso pracował ze mną operator o imieniu Igor. Miał podbite, sine oko. Został pobity przez funkcjonariusza Berkutu podczas kręcenia reportażu o Majdanie. Ale Igor, jak my wszyscy, był gotowy na kolejne starcia. Wszyscy spodziewali się, że pewnego dnia w naszym studiu, mieszczącym się w dawnym schronie przeciwbombowym budynku mieszkalnego, zostaną rozbite pancerne drzwi i wszyscy zostaniemy wyprowadzeni przez milicję, zapakowani do samochodów i wywiezieni w nieznanym kierunku, jak to robili każdego dnia. Ale nie było się czego bać, skoro w studiu siedział Lewko Łukjanienko, 85-letni bohater Ukrainy. Skazany na śmierć w ZSRR, spędził 25 lat w sowieckich obozach za walkę o niepodległość Ukrainy. Cóż, w tamtych czasach też nie mogliśmy się oszczędzać.

Zakrwawione nosze na ulicy Instytutowej. Od 18 do 21 lutego na Majdanie zginęło ponad 100 osób. Kijów, 20 lutego 2023 r. Fot: Agata Grzybowska/Agencja Wyborcza.pl

Espresso nadawało z Majdanu. Dawaliśmy ludziom znać, że nie są sami. A potem zaczęło się mordowanie. Nigdy nie zapomnę woskowych twarzy bohaterów Niebiańskiej Sotni w trumnach na Majdanie, gdy cały kraj ich żegnał. Morze ludzi niosło trumny i płakało, a żałobną pieśń łemkowską "Płynie kaczka" słychać było w całej stolicy:

"Hej, płynie kaczka tam po Cisie

Matuś moja, nie łaj mnie

Zganisz mnie w złej godzinie

A ja nie wiem, gdzie zginę

Nasza pierwsza niebiańska armia, której nigdy nie zapomnimy. Nawet po tym, jak liczba ofiar rosyjskiej wojny na Ukrainie będzie tysiące razy wyższa.

Ukraińcy się nie poddali. Berkut nie mógł nas wszystkich zabić. Nie pozwoliliśmy Rosji zamienić Janukowycza w Łukaszenkę, a Ukrainy w Białoruś, gdzie na każdego obywatela przypada dwóch milicjantów. Majdan zwyciężył. Ale Rosja zajęła Krym i część Donbasu.

27 czerwca 2014 r. Ukraina i UE podpisały gospodarczą część umowy stowarzyszeniowej. Część polityczna została podpisana 21 marca 2014 r. w Brukseli. Ludzie na Majdanie Niepodległości świętują to historyczne wydarzenie. Fot: Genya Savilov/AFP/East News

A jednak w ciągu następnych pięciu lat udało nam się zbudować armię, zreformować instytucje, rozwinąć kulturę i uzyskać niezależność ukraińskiej cerkwi. Pomimo wysiłków Rosji, by wciągnąć nas w czarną dziurę swoich wpływów - bezprawia, bezdomności, braku pamięci i jałowości - Ukraina stopniowo przekształcała się w odnoszący sukcesy, niezależny, rozwinięty kraj, świadomy swojej przeszłości i przyszłości jako część wielkiej europejskiej rodziny.

Maria Górska z Witalijem Portnikowem w studiu kanału telewizyjnego Espresso. Zdjęcie: archiwum prywatne

19 lutego 2022 r. w studiu z Witalijem Portnikowem rozmawialiśmy o tym, jak odbierać zapowiedzi rosyjskiego ataku na Ukrainę, o których donosiły światowe media, powołując się na dane służb wywiadowczych. Niemiecki tabloid BILD opublikował informacje o planach rosyjskich służb specjalnych i Putina dotyczących stworzenia obozów koncentracyjnych dla ukraińskich patriotów - czyli nas. Bloomberg przypadkowo opublikował nagłówek o ataku Rosji na Ukrainę. Washington Post - mapy ofensywy Rosji przeciwko Ukrainie z planami zdobycia Odessy i Kijowa. Wszystko wyglądało złowieszczo. Przez kilka tygodni miałam w mieszkaniu dużą walizkę z rzeczami moimi i moich dzieci, dwie gaśnice na wypadek pożaru spowodowanego atakiem rakietowym oraz plecak z konserwami, lekarstwami, zupami w proszku i turystyczną kuchenką gazową z zapasowymi butlami.

Rozmawialiśmy z Portnikowem w pięknie oświetlonym studiu o możliwym rosyjskim ataku na Ukrainę, który mógłby być katastrofą humanitarną dla kontynentu. Rozmawialiśmy o milionach uchodźców w UE, bombach i pociskach, które mogą spaść na nasze miasta, rosyjskich czołgach na naszych ulicach. Miałam na sobie piękną sukienkę, nienaganną fryzurę i telewizyjny makijaż. Nie mogłam sobie wyobrazić, że za niecały tydzień, niewyspana i wściekła, utknę w 500-kilometrowym korku z Kijowa do Lwowa. Z dzieckiem, mamą i walizkami, w których spakowane było całe nasze życie. Na dodatek byłam w ciąży.

Transmisje na żywo ze studia we Lwowie. Marzec 2023. Zdjęcie: archiwum prywatne

Przez następne sześć miesięcy prowadziłam we Lwowie transmisję z wojny. W telewizji na żywo nasi dziennikarze, którzy ewakuowali się na zachodnią Ukrainę z różnych miast obwodu kijowskiego, w ubraniach z ośrodków dla uchodźców opowiadali o okrucieństwach popełnianych przez Rosjan w ich rodzinnych miastach - Buczy, Borodiance, Irpieniu. Gdzie cywile byli rozstrzeliwani na ulicach, a ich zwłoki rozkładały się na chodnikach - jak w średniowieczu. Komentowaliśmy rosyjskie bombardowanie Teatru Dramatycznego w Mariupolu, gdzie matki z dziećmi zostały pogrzebane żywcem pod gruzami, naloty na Azowstal, gdzie również były dzieci, kobiety, w tym ciężarne, które później zostały wzięte do niewoli i tam torturowane, atak rakietowy na stację kolejową w Kramatorsku, gdzie zginęły dzieci; atak na centrum handlowe w Kremenczuku, gdzie ofiary spalone żywcem nie mogły zostać zidentyfikowane przez swoich krewnych; zbrodnie wojenne popełnione przez Rosjan w obwodach charkowskim i chersońskim, gdzie gwałcono niemowlęta i gdzie całe torturowane rodziny znajdowano w masowych grobach.  

Jakkolwiek przerażająco by to nie brzmiało, cieszyłam się, że moja babcia, Tetiana Szewczenko, nie dożyła tej wojny. Urodzona w 1923 roku, jako dziecko przeżyła kolektywizację i Hołodomor, a od swoich rodziców wiedziała o Katyniu i Sandarmochu, gdzie rozstrzelano elity polskie i ukraińskie. W czasie II wojny światowej jako dziewczyna uciekła Niemcom, gdy chcieli ją wywieźć na roboty przymusowe, jako młoda kobieta została zesłana na Sachalin, a do Ukrainy wróciła jako starsza pani.

Zmarła szczęśliwa zaraz po zwycięstwie Euromajdanu. Jej serce nie przetrwałoby ataków rakietowych na Kijów.

Sześć miesięcy po wybuchu wojny urodziłam dziecko i po raz pierwszy karmiłam je piersią w schronie przeciwbombowym, słuchając syren. Z dzieckiem na ręku i starszą córką wyjechałam do Polski. Pomimo radości macierzyństwa i otwartych ramion naszych sąsiadów, nigdy nie czułam się tak samotna jak tutaj, daleko od domu, kiedy mój kraj walczy z wrogami, a ja nie. Ale wkrótce dołączyłam do walki o zwycięstwo. Wraz z innymi dziewczynami, migrantkami wojskowymi i przy wsparciu polskich dziennikarzy, założyliśmy magazyn internetowy Sestry.eu - dla ukraińskich kobiet rozproszonych po całym świecie z powodu wojny i dla tych, które walczą o wolność w domu.

Wśród nas jest Tetiana z dzieckiem, której mąż, żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy, zginął podczas walki o obwód chersoński, Olena, prezenterka telewizyjna z Mykołajowa, która pracowała jako ochroniarka na budowie w Warszawie, oraz Anna z Buczy, producentka filmowa, której dom został zajęty przez rosyjskie wojsko.

Udało nam się tanio wynająć biuro w starej warszawskiej kamienicy, która przetrwała II wojnę światową. Nasz newsroom to duże pomieszczenie, w którym, jak twierdzi właścicielka, 1 sierpnia 1944 r. zebrali się młodzi ludzie, by o godzinie "W" pójść do powstania przeciwko niemieckiej tyranii.

Tutaj planujemy materiały i relacje z ważnych dla Ukrainy wydarzeń politycznych, a także hodujemy kwiaty, pijemy razem kawę, a Olena smaży pyszne ziemniaki w kuchni.

Stworzona przez nas platforma jest potrzebna, aby trzymać nas razem - aby dzielić ten sam cel i pomagać sobie nawzajem w codziennym życiu. Dzielimy się naszymi radami i historiami oraz przypominamy ludziom, że zwycięstwo Ukrainy oznacza bezpieczeństwo całej Europy i świata. Z dziećmi w ramionach prosimy ze wszystkich miejsc na świecie o broń, technologię i pieniądze dla Ukrainy.

Tylko w europejskiej rodzinie chronionej przez gwarancje bezpieczeństwa i parasol nuklearny NATO, Ukraina może być domem, którego drzwi są bezpiecznie zamknięte przed najeźdźcami, którzy chcą go splądrować, porwać nasze dzieci, zgwałcić nasze kobiety i zabić naszych mężczyzn.

Hasłem sestry.eu jest "Droga do domu" - bezpiecznego europejskiego domu, o który Ukraińcy walczyli przez te 10 lat od początku Majdanu, przez poprzednie sto lat i wcześniej. To dom, w którym jest prawo, miłość i wybór.

Dla wszystkich naszych krewnych, którzy zginęli w wyniku represji podczas sowieckiej okupacji Ukrainy, Hołodomoru, II wojny światowej, rozstrzelanych w Babim Jarze i tych, którzy zmarli na raka po Czarnobylu, z pewnością zwyciężymy i wrócimy, aby odbudować kraj - tak jak moja odważna ukraińska babcia wróciła kiedyś z czwórką dzieci przez pół świata, aby zbudować dom i wychować wnuki na swojej ojczystej ziemi.

Wierzę, że nasi przodkowie zobaczą zwycięstwo z nieba i będą cieszyć się razem z nami. A ja stanę obok Witalija Portnikowa na Majdanie z mikrofonem przed kamerą, uśmiechnę się i powiem:

"Dzień dobry, studio! Ukraina wygrała i jesteśmy w domu!"

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
World Press Photo 2025 скандал

Wybuchła burza komentarzy po ogłoszeniu tegorocznych zwycięskich fotografii w konkursie World Press Photo. W jednej kategorii bowiem znalazł się oprawca i ofiara.
Na pierwszym zdjęciu, autorstwa Floriana Bachmeiera, jest sześcioletnia Anhelina, uchodźczyni z jednej z przyfrontowych wiosek niedaleko Kupiańska. Dziewczynka  ma traumę spowodowaną wojną i cierpi na ataki paniki. Autor zdjęcia uwiecznił ją kilka chwil właśnie po takim ataku, który mógł być wywołały kolejnym rosyjskim bombardowaniem.

Ranny rosyjski żołnierz, który odniósł obrażenia w pobliżu miasta Bachmut, leży w szpitalu polowym urządzonym w podziemnej winnicy. Później amputowano mu lewą nogę i rękę. Donbas, Ukraina, 22 stycznia 2024 r. Zdjęcie: Nanna Heitmann/Magnum Photos, dla The New York Times / World Press Photo

Drugie zdjęcie przedstawia rosyjski punkt stabilizacyjny, znajdujący się w podziemnej winiarni niedaleko okupowanego przez Rosję Bachmutu. Żołnierz ze zdjęcia został wcielony do armii wspieranej przez Rosję separatystycznej “Donieckiej Republiki Ludowej” dwa dni przed początkiem pełnowymiarowej inwazji. Gdzieś na polu boju, na terenach okupowanych przez Rosję, mężczyzna stracił rękę i nogę. 

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Z jakiegoś powodu uznano, że oba te zdjęcia można połączyć w jednym konkursie, w jednej, europejskiej kategorii. Że można postawić znak równości pomiędzy ofiarą, a oprawcą. Pokazać małe dziecko ze zniszczoną psychiką i tego, kto tę psychikę niszczy. Poprzez stylizację i symbolikę (nawiązanie do piety, zdjęcia Chrystusa z krzyża) stworzyć wrażenie, że obie osoby są ofiarami tej wojny, i obu stronom należy współczuć. Tymczasem to kolejny przykład normalizacji rosyjskich zbrodni, które, na rozkaz Putina, popełniane są w Ukrainie codziennie - zarówno na żołnierzach, jak i na ludności cywilnej. 

Świat powoli daje przyzwolenie na udział rosyjskich artystów w życiu kulturalnym świata. Występy muzyków, rozgrywki sportowe, oscarowe filmy, udział w światowych konferencjach i debatach. A teraz, w prestiżowym konkursie fotografii prasowej, znalazł się rosyjski żołnierz. Leży w winiarni, prawdopodobniej tej, w jakiej produkowano słynne ukraińskie wino, lubiane na całym świecie, a która została zrównana z ziemią przez rosyjską artylerię. Jego cierpienie wzbudza współczucie. I zapominamy, kto jest tu agresorem.

Wiele osób, po wyzwoleniu z okupacji Buczy, mówiło: tego świat przecież Rosji nie wybaczy.

A później były odkryte masowe groby w lesie w Iziumie, żółta kuchnia w przepołowionym rosyjską rakietą bloku mieszkalnym w Dnipro, czy zasypywanie ukraińskich żołnierzy zakazaną przez Konwencję Genewską bronią fosforową. Dziś potężne bomby lotnicze, spadające na centrum Zaporoża, na nikim nie robią już wrażenia. Nocne ataki Szahedów na ukraińskie miasta traktowane są w kategorii kolejnego już “newsa z wojny”, która jest gdzieś daleko i nas przecież nie dotyczy. Tej nocy znowu zginęli niewinni ludzie. 

A jurorzy konkursu World Press Photo stawiają znak równości między ofiarami i agresorami, idąc w sukurs rosyjskiej propagandzie.

Zmienia dyskurs społeczny, uczłowiecza działania nieludzi, którzy bezwstydnie i systematycznie, każdego dnia i nocy, mordują takie sześciolatki jak Anhelina, ich matki i ojców. 

20
хв

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Aldona Hartwińska

Wiadomość o wycofaniu się USA z Międzynarodowego Centrum Badania Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie, w skład którego wchodzili prokuratorzy zbierający wstępne dowody zbrodni popełnionych przez Rosjan, spadła jak grom z jasnego nieba. Rzeczniczka Białego Domu Caroline Leavitt w nieśmiałym komentarzu stwierdziła, że… nic o tej decyzji nie słyszała.

Tak czy inaczej, wpisuje się to w logikę przedłużającego się miesiąca miodowego administracji Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. 47. prezydent USA wręcz pali się do zawarcia umowy z rosyjskim dyktatorem. Tak bardzo, że gotów jest przymknąć oko na fakt, że kwestie Ukrainy, irańskiego programu nuklearnego czy współpracy w zakresie syberyjskich minerałów będzie musiał załatwiać z prawdziwym zbrodniarzem wojennym.

Ciała cywilów na ulicy Jabłońskiej w Buczy. Zdjęcie: RONALDO SCHEMIDT/AFP/East News

Kiedy chodzi o okupantów z Federacji Rosyjskiej, nie wierzę w przyzwoite sądy. Wierzę w likwidację. Przemyślaną i podstępną. W grudniu ubiegłego roku Ukraińcy odczuli pewną satysfakcję po tym jak w Moskwie zlikwidowano Igora Kiryłowa, generała, który wydał rozkaz użycia broni chemicznej przeciwko ukraińskim żołnierzom. Kiedy opuszczał swój dom, w pobliżu wejścia eksplodowała hulajnoga.

„Urzędnik był odpowiedzialny za użycie broni chemicznej na wschodnim i południowym froncie Ukrainy. Z powodu rozkazu Kiriłłowa od początku wojny na pełną skalę odnotowano ponad 4800 przypadków użycia amunicji chemicznej przez wroga” – napisała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy w jego nekrologu.

To na jego rozkaz okupanci zrzucali z dronów na punkty obrony Ukraińców amunicję z substancjami toksycznymi. Wielu żołnierzy trafiło do szpitala z poważnymi oparzeniami błon śluzowych i dróg oddechowych.

Likwidacja Kiryłowa była ciosem dla Putina znacznie cięższym niż zaoczne procesy, gdziekolwiek by one się nie odbywały

To po raz kolejny potwierdza, że to Rosjanie powinni bać się Ukraińców, Polaków, Litwinów – i wszystkich innych, w stronę których zwrócą swoje oczy i łapy – wszędzie. Na lądzie, na morzu czy w barach z alkoholem w pięciogwiazdkowych tureckich hotelach.

Polityczny stawka działań prezydenta Trumpa jest jasna. Jeśli zamierza odbywać zwycięskie spotkania z przywódcami Rosji, Iranu i Korei Północnej, z pewnością nie chce, aby zostali uznani za zbrodniarzy wojennych. W przeciwnym razie nie mógłby ściskać ich dłoni.

W otwartych źródłach można znaleźć informacje o tym, za co Stany Zjednoczone były odpowiedzialne w grupie, z której się wycofały: zapewniały pomoc logistyczną i pomagały naszym prokuratorom. Ale większość pracy spoczywa na ukraińskich ekspertach, których jest bardzo niewielu i którzy oprócz zbrodni wojennych badają też sprawy cywilne.

Jaki jest zakres tej pracy? Od początku inwazji na terytorium Ukrainy odnotowano ponad 150 000 rosyjskich zbrodni wojennych

Wszystkie te przypadki muszą zostać przynajmniej wniesione do jakiegoś sądu, by krewni torturowanych i zamordowanych otrzymali odszkodowanie i moralną satysfakcję. Pamiątkowy krzyż i drewniana kapliczka nie powinny być jedynymi śladami po ludobójstwie.

Dodajmy do tego jeszcze kilka nieprzyjemnych decyzji Stanów Zjednoczonych, które mogą tylko utwierdzić dyktatorów w przekonaniu, że „kto silny, ten ma rację”. Zaczęło się w lutym, gdy przedstawiciele USA na spotkaniu Core Group – krajów przygotowujących międzynarodowy trybunał dla Putina za jego zbrodnie wojenne w Ukrainie – odmówili nazwania Rosji „agresorem”. Co więcej, Waszyngton znienacka odmówił podpisania się pod oświadczeniem ONZ wspierającym integralność terytorialną Ukrainy i żądającym od Moskwy wycofania wojsk z okupowanych terytoriów.

Administracja Trumpa odmówiła też podpisania komunikatu G7 nazywającego Rosję „agresorem” w wojnie z Ukrainą z okazji trzeciej rocznicy wojny, przypadającej 24 lutego 2025 r.

„Europejscy urzędnicy obawiają się, że pochlebstwa pana Trumpa dla Putina mogą doprowadzić do tego, że rosyjski dyktator zostanie oszczędzony przed konsekwencjami swojej inwazji w ramach jakiegokolwiek porozumienia pokojowego” – napisała brytyjska gazeta „The Telegraph”.

Ostatnio na światło dzienne wypłynęła też inna sprawa. Otóż 43-letnia prokuratorka Jessica Aber, która prowadziła śledztwo w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych, została znaleziona martwa w swoim domu. Przed dojściem Trumpa do władzy była członkinią zespołu Departamentu Sprawiedliwości USA badającego zbrodnie wojenne Rosji w Ukrainie. Prowadziła też przeciwko Rosjanom szereg dochodzeń w sprawie cyberprzestępczości i prania pieniędzy.

Gdy świadkowie zbrodni wojennych umierają, a uprowadzone dzieci są poddawane przez Rosję praniu mózgu, niezwykle trudno zebrać informacje o zbrodniach wojennych. A każdy stracony dzień to szansa dla zbrodniarzy na uniknięcie odpowiedzialności, wygodne życie i zdobywanie nowych doświadczeń dla kolejnych aktów ludobójstwa w przyszłych wojnach.

Ratownicy podczas ekshumacji w rejonie Iziumu. Fot: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News

Może się zdarzyć, że po jakimś czasie, gdy rozmowy pokojowe zakończą się fiaskiem, USA zmienią swoje nastawienie do Putina i Rosji. Jeśli jednak Waszyngton wycofuje się gdzieś z gry, oznacza to tylko jedno: kraje europejskie muszą być bardziej aktywne i twarde. Bo rosyjscy „bohaterowie” tzw. specjalnej operacji wojskowej, którzy dziś publikują filmiki pokazujące zabijanie ukraińskich jeńców na Donbasie, jutro mogą nadawać gdzieś z nadbałtyckich lasów.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Ексклюзив
20
хв

O czym rozmawiała "koalicja chętnych" w Paryżu. Najważniejsze wnioski

Ексклюзив
20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress