Exclusive
20
min

Dziewczyny o białych twarzach rozbijają kamień

Solomia Melnyk, członkini Dakh Daughters: „23 lutego 2022 roku mieliśmy próbę, Vlad Troicki i ja pracowaliśmy nad Danse Macabre. Sean Penn też przyszedł do nas, by nakręcić swój film dokumentalny. Można było już poczuć coś w powietrzu. Vlad powiedział na pożegnanie, że jeśli wydarzy się coś strasznego, wszyscy powinni zebrać się w jego domu na wsi. Następnego dnia wszystko się zaczęło…”

Oksana Gonczaruk

„Zawsze pracujemy na najwyższych obrotach”. Zespół Dakh Daughters. Zdjęcie: Ołeksandr Kosmacz

No items found.

„One są jak ogień” – mówią o dziewczynach z pobielonymi makijażem twarzami, które od ponad dekady intrygują świat swoimi muzycznymi i teatralnymi występami.

Członkinie kabaretu Dakh Daughters grają na różnych instrumentach i śpiewają w kilku językach. Śpiewały podczas rewolucji na Majdanie. Kiedy wybuchła wojna na pełną skalę, przeniosły się do Francji. Nie przestały jednak śpiewać i grać, przekonując Europejczyków do wspierania Ukrainy. Niedawno wyruszyły w długo oczekiwaną trasę koncertową po ukraińskich miastach. Sestry rozmawiają z członkinią zespołu Solomią Melnyk.

Solomia Melnyk. Zdjęcie: Olga Zakrewska

Masz 300 dolarów, kup sobie wiolonczelę

Oksana Gonczaruk: Dakh Daughters (dalej DD) to holistyczny organizm, ale każda jego część wnosi coś innego. Jaką nutę Ty dodajesz?

Solomia Melnyk: Jestem odpowiedzialna za muzyczny komponent naszej grupy, ponieważ jestem jedyną z dziewcząt, która ma odpowiednie wykształcenie: ukończyłam dziesięcioletnią szkołę im. Łysenki w Konserwatorium Kijowskim z dyplomem pianisty i dyrygenta chóru. Jestem więc czymś w rodzaju kontrolerki klimatu muzyki i wokalu DD. Ponadto przynoszę na próby dużo archiwalnej muzyki z kolekcji mojej rodziny i uczę się piosenek z dziewczynami. Można powiedzieć, że pracuję jako chórzystka. Ktoś musi być odpowiedzialny za to, byśmy brzmiały harmonijnie.

DD używają w swoich występach półtora tuzina instrumentów muzycznych. Na ilu Ty grasz?

Na akordeonie, wiolonczeli, pianinie i perkusji. Pracujemy razem w Teatrze DACH od dwudziestu lat i zawsze podczas występów korzystamy z muzyki na żywo. Takie wymagania postawił Vlad Troicki (założyciel Teatru Dach), który zasugerował, by każdy artysta nauczył się na czymś grać.

Kiedyś powiedział do mnie: „Jesteś muzykiem, powinnaś umieć grać na wszystkim. Masz 300 dolarów, kup sobie wiolonczelę”. Poszłam na ulicę Lybidską, gdzie ludzie wystawiali stare rzeczy na sprzedaż pod „Tariłką” [zabytek architektury modernistycznej w Kijowie – aut.]. Spotkałam tam starszego mężczyznę, który chciał sprzedać wiolonczelę z futerałem. Instrument zostawiła mu zmarła żona, wiolonczelistka. Żal mu było sprzedawać ukochany instrument, ale nie miał z czego żyć, więc musiał. W ten sposób dostałam unikatową, ręcznie robioną czeską wiolonczelę, na której nauczyłam się grać sam. Mam jednak własną technikę gry, absolutnie nieakademicką.

Zdjęcie: Alina Kuchma

Od samego początku postawiliśmy sobie za zadanie odtworzenie tradycji ukraińskiego teatru muzycznego i dramatycznego. Muzyka i aktorstwo to dwa filary, na których każdy z nas opiera swoją pracę, i nie można ich rozdzielić.  

Opowiedz nam o trasie koncertowej po Ukrainie i nowym programie „Rozbij ten kamień”.

Nazwa programu pochodzi z piosenki z tekstem Iwana Franki. Od dawna myśleliśmy o nowych kompozycjach, a Troicki wpadł na pomysł, żeby zrobić coś kontrastującego. Innymi słowy, poważne tematy są poruszane w strukturze zabawnej muzyki komediowej. W ten sposób staramy się dotrzeć do ludzi, którzy wydają się być zablokowani, gdy zaczynasz mówić poważne rzeczy i grać tragiczną muzykę.

Nasza sztuczka polega na tym, aby najpierw otworzyć widza, a następnie „dorzucić” nasze poważne pytania

Jakie są te pytania?

Tematy, które pojawiły się na początku wojny, nie zniknęły, stały się tylko straszniejsze. Kiedy tworzyliśmy nowy program dla zachodniej publiczności, naszym głównym zadaniem było utrzymanie zaangażowania widzów, zainteresowanie ich Ukrainą. To oczywiste, że wszyscy są zmęczeni wojną i nie chcą myśleć o niej każdego dnia. Ale przez pryzmat sztuki można przedstawić ten temat w inny sposób – sposób, który nie pozostawi Europejczyków obojętnymi. Jedna z naszych nowych kompozycji nosi tytuł „I'm so small”.

Zachodni świat często rozumiał twórczość zespołu lepiej niż większość widzów w kraju. Zdjęcie: Ołeksandr Kosmacz

Na początku mieliśmy wątpliwości, czy grać to w Ukrainie, ale zdaliśmy sobie sprawę, że to jest również istotne dla Ukraińców. Mamy też wielu ludzi, którzy nie rozumieją, co się dzieje, są odgrodzeni: „Nie interesuję się polityką”; „To mnie nie dotyczy”, „Jestem małym człowiekiem, nic ode mnie nie zależy”. Ale to nieprawda – to tylko wygodna pozycja oportunistów.

Małe działania pozornie małej osoby mogą wiele zmienić. To jest nasze główne przesłanie

Hiszpańska pacyfistka daje 500 euro ukraińskim żołnierzom

Jak w Twoich oczach wygląda zmęczenie wojną na świecie?

Od dwóch lat to zmęczenie przychodzi dużymi falami: zainteresowanie spada, apotem rośnie. I to jest naturalne. To Ukraina jest przyzwyczajona do życia w napięciu. To tak jak w powieściach Remarque'a, gdzie opisuje on ludzi, którzy są bombardowani, lecz siedzą, pijąc calvados i jedząc ostrygi. Piętnaście lat temu, kiedy czytałam Remarque'a, byłam tym zaskoczona. Dziś to nasza rzeczywistość.

Ludzie jako zwierzęta społeczne mogą przyzwyczaić się do wszystkiego. I nawet w takich warunkach zaczynają się cieszyć, przeżywać każdy dzień tak, jakby miał być ich ostatnim. By Europejczyk to zrozumiał, nie wystarczy wyjaśnić.

Ale to nie znaczy, że nie ma potrzeby wyjaśniać. Dlatego po każdym koncercie w Europie rozmawiamy z publicznością. Opowiadamy jej o wojnie z własnego doświadczenia. Pewnego razu w Bordeaux turystka z Hiszpanii, która przypadkiem uczestniczyła w naszym koncercie, podniosła mikrofon podczas rozmowy i powiedziała, że jest pacyfistką, przeciwniczką wojny, ale nasz występ zmienił jej postrzeganie wszechświata i dotarł do jej serca. Po czym przekazała 500 euro na rzecz Ukraińskich Sił Zbrojnych.

Koncert w Hamburgu, Niemcy

Na początku wojny DD wyjechał do Normandii. Kto Was przyjął?

Przed wojną dużo współpracowaliśmy z Francuzami. W ich kraju są menedżerowie i teatry, z którymi się przyjaźnimy. W marcu 2022 roku mieliśmy wyjechać do Normandii, by pracować nad nowym projektem. Zaprosiła nas reżyserka Lucie Berelowicz, którą poznaliśmy w 2014 roku na Majdanie podczas Rewolucji Godności. Potem zrobiliśmy z nią sztukę „Antygona” na podstawie Sofoklesa, do której DD stworzył muzykę i odegrał rolę swego rodzaju greckiego chóru. A potem Lucie została dyrektorką teatru Le Pr?au w normandzkim mieście Vire. Planowaliśmy wystawić tam nasz spektakl, ale wybuchła wojna.

23 lutego 2022 roku mieliśmy próbę; Troicki i ja pracowaliśmy nad Danse Macabre. Sean Penn przyjechał do nas, by nakręcić swój dokument. Czuć już było coś w powietrzu. Pamiętam, jak Troicki powiedział nam na pożegnanie, że jeśli wydarzy się coś strasznego, wszyscy powinniśmy zebrać się w jego domu na wsi: „Razem jesteśmy silni, więc usiądziemy i zastanowimy się, jak żyć dalej”. Następnego dnia wszystko się zmieniło...

Wieczorem przyjechaliśmy z mężem i naszym dzieckiem do domu Vlada. Byłam zrozpaczona: trzymałam dziecko, które nadal karmiłam piersią, a moja matka powiedziała, że nigdy nie opuści Kijowa. Niedługo wcześniej mój ojciec zmarł na COVID. To wszystko się na siebie nakładało. I wtedy Lucie Berelowicz zadzwoniła do nas i powiedziała: „Proszę, dziewczyny, błagam was, weźcie swoje rodziny i przyjedźcie do Normandii. Czekamy tu na was wszystkie”.

Przed teatrem — z synem i Lucie Berelowicz. Zdjęcie: Oleksandr Kosmach

To, jak DD dotarł do Francji, to już inna historia. Nie wszystkim się udało. W Normandii przywitało nas całe miasto. Ludzie przynosili z domu wszystko, czego potrzebowało moje dziecko – bo miałam ze sobą tylko podręczną walizkę, a w niej dwie dziecięce piżamy i pieluchy, to wszystko.

Kiedy wyjeżdżałam, wydawało mi się, że będę musiała biec z dzieckiem na ręku przez lasy, uciekając przed Moskalami. Dlatego założyłam nawet bieliznę termiczną i specjalne buty, żeby było łatwiej w górach

Jak szybko wróciłaś do pracy po takim stresie?

Na szczęście mamy Troickiego, wyjątkową osobę, która potrafi przekonać każdego. Zebraliśmy się, uściskaliśmy, popłakaliśmy, zastanowiliśmy się i doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli wszyscy coś zrobią. Dwa dni po przyjeździe zaczęliśmy działać.

Lucie udostępniła nam platformę. W ciągu czterech dni przeformatowaliśmy program „Ukraina w ogniu” i nakręciliśmy dla niego nowy film dokumentalny. Tydzień później pojechaliśmy w trasę. A kiedy wróciliśmy, zaczęliśmy przerabiać teatralną historię Danse Macabre. Wojna przestawiła wszystkie akcenty. W pierwszej wersji chcieliśmy spojrzeć na śmierć nie tylko jak na negatywną konotację zakończenia, ale także jak na możliwy początek innego życia – jak jest postrzegana w różnych kulturach. Szukaliśmy osobistych historii związanych ze śmiercią, a może nawet komicznych podtekstów. Nowa wersja Danse Macabre miała elementy teatru dokumentalnego, z prawdziwymi historiami Ukraińców, którzy ucierpieli na początku wojny, oraz z artystami DD, którzy zaangażowali się w tę historię

Przedstawienie Danse Macabre. Zdjęcie: Taras Bobrow

„Kiedy pokazaliśmy grę w Europie, od razu zdaliśmy sobie sprawę, że działa. Ludzie wychodzili ze łzami z pokoju. To właśnie musieliśmy zrobić w tym momencie, aby ludzie zrozumieli, jaki horror wydarzył się obok nich. I to jest to, co nadal robimy.

Młodzi pytają o Rozstrzelane Odrodzenie

To oznacza, że przed inwazją skalą szukałaś opowieści o śmierci, a po 24 lutego prawdziwe historie Ukraińców wypłynęły jak powódź. Tak czy inaczej, Troicki ma niemal zwierzęce przeczucie...

Zawsze pracowaliśmy na najwyższych obrotach. Na przykład jeden z naszych pierwszych spektakli – „Buda dla psa. Widok z góry. Widok z dołu” – dotyczył przedrewolucyjnej historii związanej z Janukowyczem i całą prorosyjską propagandą, milczeniem większości. Zawsze poruszaliśmy ostre kwestie polityczne i społeczne.

Latem planujemy wspólny projekt z Tiger Lillies, z którymi przyjaźnimy się od dawna. Wokalista tego zespołu Martyna Jacques od samego początku był bardzo zaniepokojony naszym losem. Wydał album poświęcony Ukrainie i przyjechał do nas na trasę koncertową. Oni mają silne proukraińskie stanowisko. Roboczy tytuł naszego projektu muzyczno-dramatycznego brzmi Fucking life, ale najprawdopodobniej go zmienimy.

Z reżyserem Vladem Troickim

Są ukraińscy artyści i dyrygenci, którzy z zasady nie pracują w projektach z przedstawicielami kraju agresora. Są też tacy, którzy się wahają. A jak jest z Wami?

My odmawiamy. Mieliśmy przypadki, że nawet nie wiedzieliśmy o obecności Rosjan. Teraz trzeba dokładnie sprawdzać, kogo można spotkać na występie. Nie było nikogo, a potem, - bam! –  „bardzo dobry rosyjski reżyser”. Odmówiliśmy. „Idźcie na spacer do lasu, nie na to się pisaliśmy” – odpowiedzieli.

Zarazem jednak musimy zdać sobie sprawę, że rosyjski świat i rosyjska kultura nie znikną ze wszystkich światowych aren w najbliższym czasie. A język ukraiński musi być słyszany wszędzie i mimo wszystko, w przeciwnym razie nadal będzie słyszany tylko język rosyjski. I warto, biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw i unikając „bezpośrednich kontaktów”, wybrać „być i brzmieć”. Warunkowo: na tym samym festiwalu, ale na przykład na różnych scenach.

Francuzi to uwielbiają, dosłownie pławią się w tym „krwawym rosyjskim balecie” i Dostojewskim. A z naszej strony potrzeba wiele wysiłku, by przeciwdziałać wynikom tej długiej operacji specjalnej, mającej na celu narzucenie światu kultury ludzi, którzy cały czas zabijają swoich sąsiadów.

Po wizycie w Ukrainie dobrze poznałaś krajową publiczność. Jak się zmieniła?

Ukraińska trasa była świetna. Ludzie płakali, śmiali się, podchodzili i przytulali nas. Przeprowadziliśmy aukcje i zebraliśmy około miliona hrywien na potrzeby wojska. To wszystko bardzo nas zainspirowało. Teraz jesteśmy w trasie po Europie, ale w sierpniu najprawdopodobniej wrócimy do Kijowa, by napisać nowy album.

Solomia Melnyk na Majdanie. Zdjęcie: Maksym Dondiuk

Mamy nową, młodą publiczność – to było dla nas jak cud. Na przykład kiedy występowaliśmy w Dowżenko Film Studio, było tam około 1500 osób – prawie dzieci – i znali teksty wszystkich naszych piosenek! Pomyśleliśmy, że nie na darmo DD weszło na Tik-Toka. Istnieją nowe sposoby dotarcia do serc słuchaczy.

Młodzi ludzie są dziś zainteresowani twórczością Mychajło Semenki i Rozstrzelanego Odrodzenia. A DD zaczął poruszać ten temat już w 2014 roku. Cieszymy się, że wywołał taką falę, chociaż minęło dziesięć lat. W dzisiejszych czasach folk jest wszędzie – coś, co DACH robi od 20 lat. Podoba mi się, że ludzie przyjęli ten smak i kontynuują nasze tradycje.

Zdjęcia z archiwum Dakh Daughters

No items found.

Ukraińska dziennikarka, piosenkarka i kompozytorka (pierwotnie była muzyka, która do tej pory nigdzie nie zniknęła). Swoją pracę w dziennikarstwie rozpoczęła od artykułów w magazynie muzycznym „Galas”. Przez wiele lat pracowała jako felietonistka kulturalna gazety „KP w Ukrainie”, była również redaktorką naczelną magazynu „Atelier”. Przez ostatnie kilka lat była krytykiem muzycznym w Vesti.ua, a wraz z wybuchem wielkiej wojny odnalazła się jako dziennikarka w reportażu społecznym.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Chrystyna Beniuk

Na festiwalu muzyki klasycznej w Mielcu, na którym dwoje wybitnych ukraińskich pianistów miało uczestniczyć w koncercie charytatywnym, Chrystyna Beniuk musiała zagrać Schumanna sama. Bo Witalij Dworowyj, jej partner fortepianowy, nie mógł opuścić kraju.

Polacy przyjęli mnie ciepło, z empatią

– Kilka dni przed naszym wrześniowym koncertem zmienił się minister kultury Ukrainy. Nie mieliśmy już czasu na ponowne przygotowanie wniosków o pozwolenie na wyjazd za granicę – mówi Chrystyna Beniuk. – Wydzwanialiśmy, gdzie się dało, wyjaśniając, że musimy wziąć udział w ważnym festiwalu. Ale nasze dokumenty zaginęły w biurach ministerstwa.

To był szok. Za każdym razem, gdy wyjeżdżamy na występy za granicę, mentalnie przygotowujemy się na niespodzianki. Ale tym razem z jakiegoś powodu byliśmy spokojni. Świadomość, że będę musiała sama zagrać utwór skomponowany dla dwóch pianistów, dotarła do mnie dopiero w przeddzień koncertu.

Zdałam sobie sprawę, że muszę naprędce zmienić program występu. Byłam bardzo zestresowana, bo to miał być koncert poświęcony Robertowi Schumannowi: Witalij miał zagrać jego „Etiudy Symfoniczne”, a ja „Kreislerianę”. Mieliśmy też wykonać razem Brahmsowskie „Wariacje na temat Schumana” – utwór na cztery ręce. W jeden wieczór musiałam ułożyć program solowego koncertu, który trwałby co najmniej godzinę. Ostatecznie zagrałam tylko swój program, do którego dodałam Haydna i ukraińskiego kompozytora Walentyna Silwestrowa.

Na szczęście polska publiczność przyjęła mój występ niesamowicie ciepło i z empatią. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam w Polsce czegoś takiego.

Chrystyna Beniuk podczas festiwalu w Mielcu, wrzesień 2024 r.
W każdym z naszych występów za granicą uwzględniamy utwory ukraińskich kompozytorów, od Łysenki do Skoryka

Rok temu na festiwalu Beskidy bez Granic zagraliśmy sonatę Wiktora Kosenki – i wygraliśmy. Później z muzyką Kosenki zdobyliśmy drugą nagrodę na konkursie pianistycznym w Rzymie. Ludziom to się podoba.

Poprzez muzykę Witalij i ja staramy się pokazać dramat wojny w Ukrainie. Chcemy, by świat to usłyszał i poczuł. Teraz gramy dużo ukraińskiej muzyki za granicą. Między koncertami publiczność pyta: „Gracie z takim tragizmem, bo słyszeliście wybuchy? Bo jesteście na wojnie?”. Z jednej strony chciałabym odpowiedzieć, że tak, wojna mnie dotknęła. Ale z drugiej – że przecież taka jest nasza ukraińska muzyka.

Kiedy gramy, wyobrażamy sobie Buczę, Mariupol

Dla polskiej publiczności graliśmy już Kosenkę, Barwińskiego i Silwestrowa. Wiktor Kosenko był romantycznym ukraińskim kompozytorem i pianistą, który spędził dzieciństwo w Warszawie, a większość życia w Żytomierzu. Żył w czasach kiedy najlepszym sposobem na rozwinięcie własnego talentu była przeprowadzka do Moskwy [Moskwa ściągała wtedy do siebie utalentowanych ludzi z Ukrainy, a ich dzieła przedstawiała potem jako rosyjskie. Kiedy powstała Moskiewska Akademia Muzyczna, Rosjanie wywieźli z Ukrainy najbardziej utalentowanych muzyków i zrobili z nich nauczycieli. Dlatego to w ukraińskiej szkole kształciły się kolejne pokolenia muzyków – red.]. Wiktor Kosenko skomponował sonaty, które muzycznie są podobne do dzieł Rachmaninowa. Ale to nie jest Rachmaninow, to współczesna muzyka ukraińska.

Z kolei Wasyl Barwiński studiował i pracował w Pradze, lecz wrócił do Ukrainy i tu rozwijał swą muzykę – dopóki w 1948 roku nie został aresztowany przez władze radzieckie. Zniszczono wszystkie rękopisy jego utworów. Kiedy wrócił z 10-letniego zesłania, resztę życia poświęcił na odtworzenie tych utworów z pamięci.

Jego muzyka jest nowoczesna, chłodna. To galicyjska secesja, początek moderny. We Lwowie gra się ją od dawna, w Kijowie – dopiero się zaczyna.

Zagrałam też, w Polsce po raz pierwszy, Walentina Silwestrowa. Bardzo chciałam to zrobić, ponieważ niewiele osób za granicą go zna. Oczywiście mogę grać dla Polaków Chopina, ale myślę, że ważniejsze jest zapoznanie publiczności z kulturą i muzyką, której nie słyszeli. Muzyką, która kiedyś była uważana za gorszą.

Chrystyna Beniuk i Witalij Dworowyj

Witalij i ja planujemy również zagrać w Europie III Symfonię Borysa Latoszynskiego. Została napisana pod wpływem doświadczeń kompozytora z czasów II wojny światowej. Opatrzył ją mottem: „Pokój zwycięży wojnę”, chcąc zaznaczyć, że przekazuje doświadczenie wojny jako tragedii jednostki i ludzkości.

Symfonia składa się z 4 części: pierwsza to niemiecka ofensywa, druga – bombardowanie Warszawy, trzecia – bitwy, a czwarta to zwycięstwo. Kiedy gramy tę muzykę teraz, wyobrażamy sobie Ukrainę, Buczę, Mariupol...

Gdy wybuchła obecna wojna, kompozytor Hlib Faryniuk uznał, że musi posłuchać tej symfonii i napisać partie dla czterech pianistów na dwa fortepiany. Znalazłam jeszcze dwóch pianistów i rozpoczęliśmy próby. 5 października 2022 roku daliśmy światową premierę na Międzynarodowym Festiwalu „Kontrasty” we Lwowie. Potem, w rocznicę inwazji, zagraliśmy ten utwór w Filharmonii Narodowej Ukrainy w Kijowie. To był ważny moment w historii muzyki ukraińskiej, bo dzięki temu koncertowi pianiści w Austrii zainteresowali się symfonią. Wysłaliśmy im nuty – i też ją wykonali.

Za granicą chcę spać, nie słysząc alarmów

Jaryna Matwijiw: Czy trudno dawać koncerty w Europie po tym, co Pani przeszła w Ukrainie?

Chrystyna Beniuk: Pierwszą rzeczą, o której myślę, kiedy wyjeżdżam za granicę, jest to, że będę mogła spać spokojnie, nie słysząc syren alarmów. Że to będzie dla mnie taka mała oaza równowagi psychicznej. Wtedy nawet to, że pociąg w Niemczech spóźnia się pięć godzin, przez co sypią się terminy moich koncertów – staje się błahostką. Bo to nic w porównaniu z tym, czego mogę doświadczyć we Lwowie.

Z drugiej strony, za granicą moje reakcje na wiadomości docierające z Ukrainy są coraz gorsze. Bo nie będąc w centrum wydarzeń, martwię się o innych.

Po zmasowanym ostrzale bardzo trudno się pozbierać. Wiesz, że to ruletka, że po prostu miałaś dziś szczęście

I musisz jeszcze bardziej skoncentrować się na jakiejś pracy, żeby to się wreszcie skończyło.

Witalij Dworowyj mieszka w pobliżu głównego dworca kolejowego. Ten rejon Lwowa jest uważany za niebezpieczny. Dlatego podczas alarmów zawsze schodzi do schronu. Czasami alarm rozlega się w nocy. Patrzymy wtedy, co leci, a jeśli to MIG, to jeszcze przez chwilę śpimy, a potem budzimy się i idziemy do schronu. W nocy tuż przed zmasowanym atakiem na Lwów Witalijowi śniło się, że matka czeka na niego pod drzwiami. Poczuł, że musi natychmiast wstać i iść do schronu. Jakieś 15 minut później usłyszał potężną eksplozję i wszystko w piwnicy się zatrzęsło. Mieszka po prawej stronie stacji, a rakieta uderzyła z lewej. Matka go ostrzegła.

Jak żyje artystyczny Lwów podczas nalotów?

Podczas alarmów przeciwlotniczych w Operze Lwowskiej koncerty są przerywane i wszyscy schodzą do schronu. Jeśli alarm trwa krócej niż 40 minut, spektakl jest wznawiany. Jeśli dłużej, możesz dostać bilet na inny dzień. W filharmonii i sali organowej [Lwowska Filharmonia Obwodowa i Lwowska Sala Muzyki Organowej – red.] koncerty nie odbywają się tak często. Podczas nalotów ludzie wychodzą z sal koncertowych i czekają na korytarzach.

W Polsce po koncertach często rozmawiam z publicznością po polsku. Czasami ludzie pytają mnie, dlaczego jeszcze nie wyjechałem z Ukrainy. A ja im odpowiadam, że Lwów jest wspaniały i gdy tylko wojna się skończy, a lotnisko zacznie działać, będziemy do siebie latać i się odwiedzać. Zawsze będę wracała do Lwowa, bo to magnetyczne miasto. Nie da się go opuścić na długo.

Zdjęcia z prywatnego archiwum bohaterki

20
хв

Nasza muzyka pokazuje światu dramat wojny

Jaryna Matwijiw

Festiwal od dawna już wydarzeniem, na które mieszkańcy Lublina czekają z niecierpliwością. Organizatorem od początku jest Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza. Program zmienia się co roku – Ukraina przechodzi przecież gwałtowne przemiany, odpowiada na coraz to nowe wyzwania i walczy o swą niepodległość. Wszystko to ma wpływ na życie kulturalne kraju, które warto zaprezentować w Polsce.

W 2023 roku do współorganizatorów imprezy dołączyła ukraińska organizacja pozarządowa „Efekt Dziecka”. Nowe pola zainteresowań obejmują urbanistykę i architekturę oraz dyplomację kulturalną dzieci.

Program tegorocznego festiwalu jest bardzo bogaty

Program XVII festiwalu jest bogaty i pełen nowości. Tradycyjnie w jego pierwszych dniach odbędzie się konkurs wiedzy o Ukrainie „Ukraina terra(in)cognita”, który narodził się 15 lat temu z inicjatywy Iwony Kryczki (nauczycielki geografii w 29. Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie) i Nadii Gergało (wykładowczyni Centrum Europy Wschodniej UMCS), by wspierać zainteresowanie nauką języka i poznawanie kultury ukraińskiej przez dzieci w Polsce. Do konkursu przystępują zarówno Polacy, jak Ukraińcy z całej Lubelszczyzny, którzy chcą poznać Ukrainę, jej historię, przeszłość i teraźniejszość. Szczególną uwagę zwraca się na ważne aspekty współpracy polsko-ukraińskiej. W tym roku uczestnicy wydarzenia, uczniowie szkół i liceów z całej Lubelszczyzny, będą nie tylko rywalizować o mistrzostwo w ukrainoznawstwie, ale także podczas specjalnie przygotowanej lekcji mistrzowskiej zdobędą dodatkową wiedzę na temat historii ukraińskiej architektury.

9 października goście festiwalu zobaczą wernisaż prac uczestników konkursu fotograficznego „Miasto-DOM”. Format powstał w 2023 roku jako odpowiedź na destrukcyjne działania rosyjskich najeźdźców w ukraińskich miastach – niszczenie infrastruktury i domów Ukraińców. Dla organizatorów ważne jest również podkreślenie roli Lublina jako miasta, które w czasie wojny stało się tymczasowym domem dla dziesiątek tysięcy Ukraińców. Podczas konkursu fotograficznego uczestnicy proszeni są o poszukiwanie miejsc w Lublinie, które mogą przypominać im o ich rodzinnych zakątkach.

Ukraińscy uczniowie biorą udział w każdym kolejnym festiwalu

10 października można nazwać dniem miejskim festiwalu. Odbędą się wtedy warsztaty dla lubelskich uczniów, prowadzone przez Margaritę Didiczenko, architektkę i kierowniczkę projektu w sekcji „Edukacja i budowanie potencjału” koalicji miejskiej Ro3kvit, oraz Annę Łodyginę, dziennikarkę, badaczkę i autorkę projektu „Back to the roots”, poświęconego kulturze ukraińskiej. Organizatorzy wydarzenia zapraszają również do udziału w panelu dyskusyjnym pt. „Na czasie: miasta UA”, który w tym roku poświęcony będzie rozwojowi kultury miejskiej w Ukrainie, a także wyzwaniom stojącym przed mieszkańcami w czasie wojny.

11 października organizatorzy zapraszają na specjalny wieczór muzyczny „VIBEUA: dźwięki Ukrainy”, podczas którego będzie można usłyszeć utwory wybitnych ukraińskich kompozytorów. Na bandurze zagra Zoriana Bilowus, a śpiewać będzie wokalistka Łesia BoIko. Bo muzyka to kolejny sposób na lepsze zrozumienie ukraińskiej kultury i mentalności. Nie trzeba znać języka, by poczuć ukraińskie emocje i nastrój.

12 października festiwal powita długo oczekiwanego gościa. W ramach trasy charytatywnej żołnierz, dziennikarz i poeta Pawło Wyszebaba da w Lublinie koncert muzyczno-poetycki. Wiersze Pawła zostały przetłumaczone na polski. Podczas koncertu będzie je recytował w języku ukraińskim, a polskie tłumaczenie będzie dostępne na ekranie.

Więcej szczegółowych informacji na temat każdego wydarzenia można znaleźć tutaj.

Zdjęcia pochodzą organizatorów festiwalu

Materiał partnerski przygotowany przez Annę Olchową i Oksanę Basarab

20
хв

Ukraina w sercu Lublina: miasto szykuje się na festiwal

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nasze drzewo życia wyrośnie na polach minowych

Ексклюзив
20
хв

Malta Festival 2024: kobiety, Ukraina, wojna. For love!

Ексклюзив
20
хв

Jewhen Małoletka: „20 dni w Mariupolu” to ból, który pozostanie we mnie na zawsze

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress