Ołeksij Saj (Ukraina): instalacja I'M FINE
Od prawie czterdziestu lat na pustyni Black Rock w Nevadzie, w zachodnich Stanach Zjednoczonych, w ostatnich dniach lata i częściowo we wrześniu odbywa się jedno z największych na świecie wydarzeń artystycznych: festiwal Burning Man. Dziesiątki artystów przyjeżdżają do tego dzikiego miejsca, by zaprezentować swoją sztukę.
W 2024 roku odnieśli na nim sukces Ołeksij Saj i jego zespół. Gigantyczna – 7 metrów wysokości i 32 metry długości – metalowa instalacja I'M FINE zrobiła furorę. Widzowie, którzy rzucili się w kierunku jaskrawego napisu, kiedy się do niego zbliżyli, zdali sobie sprawę, że to nie jest beztroskie: „I'm fine” – lecz dziesięciotonowa, żelazna twarz wojny.
I'M FINE to instalacja ze znaków drogowych, tablic z nazwami miast i drzwi samochodów podziurawionych przez pociski. Wszystkie zostały przywiezione ze strefy frontowej – z miejsc, z których Ukraińcy zostali już ewakuowani. Jedną z liter napisu współtworzy przestrzelona tablica do koszykówki. Zabrano ją z boiska w pobliżu szkoły, z której pozostało tylko półtorej ściany. Dzięki pomocy ukraińskiego wojska i policji do Nevady dotarła również karuzela dla dzieci, zniszczona wskutek bombardowania.
– Dyżurowaliśmy w pobliżu tej rzeźby przez całą dobę, bo ludzie wciąż przychodzili i przychodzili, by ją oglądać – mówi Ołeksij Saj. – Reagowali na nią bardzo emocjonalnie: wpatrywali się, zadawali pytania i niemal wszyscy płakali. Na koniec mówili nam: „Dziękujemy, że przywieźliście to tutaj, naprawdę tego potrzebujemy”.
Współautorem projektu jest Witalij Dejneha, założyciel i szef fundacji charytatywnej „Wróć żywy”. To on wpadł na pomysł promowania Ukrainy na festiwalu Burning Man.
– Chcieliśmy, żeby ludzie poczuli doświadczenie wojny, gdy zetkną się z projektem I'M FINE: nie wiadomości, nie informacji, ale emocji – wyjaśnia Saj. – Żeby to było coś, co mogliby zobaczyć – i dotknąć tego.
Wiedzieliśmy, że nie chcemy pokazać się światu jako ofiara, której należy współczuć. Najważniejszą rzeczą jest wzbudzenie w ludziach zrozumienia i empatii
Przyjaciel Witalija wysłał mi kiedyś mema z psem siedzącym wewnątrz płonącego domu, pijącym piwo – i z podpisem: „Jest w porządku”. Właśnie z tego podpisu zaczerpnąłem wątek do frazy „I’m fine”. I zdałem sobie sprawę, że właśnie to możemy powiedzieć. Już w Ameryce, na festiwalu, tłumaczyłem ludziom, że w naszym kontekście „I'm fine” oznacza: „Nic mi nie jest, nie umarłem. Niedoczekanie wasze”.
– Nasz zespół nazywaliśmy nie „artystami”, ale „budowniczymi”. Na pustyni praca jest tak ciężka, jak na Marsie: w ciągu dnia jest strasznie gorąco, w nocy bardzo zimno. Burza piaskowa towarzyszyła nam zarówno podczas montażu, jak demontażu instalacji. Kiedy jest wietrznie, nie nawet nosisz maski, ale respirator i gogle. A jeśli ta burza złapie cię gdzieś samego rowerze, możesz jeździć cały dzień i nigdzie nie dotrzeć. Bo nic nie widzisz.
Teraz instalację I'M FINE czeka nowa podróż. Jej twórca jest pewien, że gdyby została ustawiona w Nowym Jorku lub Waszyngtonie na co najmniej tydzień, oddźwięk byłby jeszcze większy.
Mykyta Zigura (Ukraina): spokojne niebo i atak dronów
83-metrowy cień naszej „Mrii”, największego na świecie samolotu – An-225, który został zniszczony przez rosyjskich okupantów w pierwszych dniach wojny, oraz inny, naturalnej wielkości, cień rosyjskiego myśliwca SU-27, pojawiły się 24 sierpnia 2022 r. na polu żyta na wyspie Fionia w Danii. Cienie, które można zobaczyć nawet z kosmosu, były dziełem ukraińskiego rzeźbiarza Mykyty Zigury.
„Mrija” jest symbolem zwycięstwa życia i marzeń nad śmiercią, która wisi nad Europą niczym cień. Tyle że to zagrożenie jest widoczne tylko w wiadomościach i często nie jest traktowane poważnie przez ludzi w innych krajach.
Mykyta Zigura, rzeźbiarz z Dniepru, poświęcił swój projekt rocznicy niepodległości Ukrainy, która została uwikłana w wojnę. Według Zigury Dania ma odpowiedni, płaski, teren, gdzie pola są starannie koszone, a zarazem wszystko jest naturalne. Artysta uzgodnił z właścicielem jednego z takich pól, że namaluje na nim dwa obiekty. I tak ściernisko stało się płótnem artysty.
Realizacja pomysłu pochłonęła 300 litrów farby i 10 dni pracy
– Pracowałem tak zwaną „metodą egipską” – wyjaśnia Mykyta Zigura w rozmowie z serwisem Sestry. – Mały szkic jest dzielony na kwadraty, następnie te kwadraty są powiększane dziesięciokrotnie, odciskam je na ziemi i rysuję kontury płaszczyzny. Nawiasem mówiąc, kiedy to zrobiłem, pomyślałem, że być może te geoglify na pustyni Nazca wcale nie zostały wykonane przez kosmitów. Bo, technicznie rzecz biorąc, osoba, która stosuje tę metodę, jest w stanie zrobić coś takiego. Ludzie w Danii zwracają uwagę na wszystko, co się dzieje w Ukrainie. Chociaż Rosja nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla Danii, obywatele tego kraju rozumieją, że ryzyko wojny istnieje, więc nam pomagają. Dania była jednym z pierwszych krajów NATO, które dostarczyły Ukrainie myśliwce F-16. A mój projekt „Spokojne niebo” spotkał się z dużym zainteresowaniem lokalnej prasy, a potem prasy międzynarodowej, co pomogło mu zyskać rozgłos na całym świecie. Duńczycy widzieli naszą „Mriję” kilka razy: po raz ostatni samolot przyleciał do Danii w lutym 2022 roku, tuż przed wybuchem wojny. To było poważne wydarzenie dla ich kraju, które dobrze pamiętają.
W tym roku cienie dronów pojawiły się na luksusowej promenadzie w Nicei, po której ludzie spacerują lub biegają. To nowe dzieło Zigury.
Francuscy i zagraniczni turyści nie reagowali, po prostu przechodzili obok. A Ukraińcy natychmiast to zauważali, rozumieli, że to „Szachidy” – i się zatrzymywali
W Nicei spotkałem ludzi z Mariupola. Rozmawiałem z nimi i zdałem sobie sprawę, że ich rany nigdy się nie zagoją, nawet jeśli pójdą na krańce ziemi, by uciec przed wojną. Chcę przełamać dystans Europejczyków. Chcę, by wiedzieli, że dla Ukraińców te cienie „Szachidów” są codzienną rzeczywistością i zagrożeniem. Po to, by nadal pomagali Ukrainie bronią – podsumowuje artysta.
Kolejny projekt Zigury, poświęcony bohaterskiej obronie Kijowa w 2022 roku, będzie zlokalizowany w pobliżu stacji metra „Bohaterów Dniepru”. Został już zatwierdzony przez miasto i jego premierę zaplanowano na trzecią rocznicę inwazji.
James Colomina (Francja): czerwone rzeźby
Od 22 sierpnia 2024 r. na ulicach Kijowa zaczęły pojawiać się czerwone rzeźby, których autorem jest pochodzący z Tuluzy artysta James Colomina, nazywany „Banksym rzeźby” – ponieważ potajemnie umieszcza swoje prace na ulicach całego świata. Charakterystyczną cechą jego stylu jest intensywny czerwony kolor, nazwany na jego cześć „Rouge Colomina”.
Jego pierwsza praca – głowa i ręka dziecka rysującego ukraiński trójząb – pojawiła się na budynku Poczty Głównej w Kijowie. Kolejna instalacja to postać dziewczynki przystrojonej w słoneczniki na bulwarze Szewczenki. Na budynku stacji metra „Uniwersytet” rzeźbiarz umieścił dziewczynkę z sercem w dłoniach, a obok niej pluszowego misia. Czwarta rzeźba to dziewczynka na huśtawce pod mostem nad aleją Bohaterów. Na głowie ma za duży hełm wojskowy.
Piąta, gołąbek pokoju, znalazła swoje miejsce na okrągłej latarni Majdanu Niepodległości, obok pola żółtych i niebieskich flag powiewających na cześć poległych żołnierzy. Autor mówi, że ten czerwony gołąb jest „hołdem dla ukraińskich bohaterów”.
– Każdą rzeźbę instalowałem w nocy, podczas godziny policyjnej – mówi James Colomina w rozmowie z serwisem Sestry. – Kiedyś prace musiały zostać przerwane, bo pod mostem pojawiła się policja. Ale taka przerwa jest elementem rzeczywistości i nie może mnie powstrzymać. Pomimo przeszkód, robię swoje, bo uważam, że te rzeźby powinny tam być i demonstrować artystyczny opór wobec wyzwań, przez które przechodzi kraj. Sztuka jest bronią. Swoimi pracami chcę pokazać, że ta niesprawiedliwa wojna to nie tylko nie jest odległy konflikt, ale ludzka tragedia, która dotyka niewinnych ludzi. Stworzyłem na przykład rzeźby dzieci w sytuacjach, które akcentują niewinność – by przypomnieć ludziom o kruchości życia i emocjonalnym wpływie wojny.
Tworzenie każdej rzeźby jest złożonym procesem, szczególnie w realiach Kijowa, gdzie nie jest bezpiecznie. Zaprojektowanie, uformowanie, przetransportowanie i zainstalowanie rzeźb w odpowiednich miejscach wymaga czasu, co oznacza kilka dni lub tygodni przygotowań.
Jako że te rzeźby są moją inicjatywą, chciałem umieścić je tak, aby mogło je zobaczyć jak najwięcej osób, zanim zostaną usunięte przez oficjalne władze. Wybrałem symboliczne miejsca, w których moje prace miałyby maksymalny wpływ
Stworzyłem również prace na temat wojny w Ukrainie w innych miejscach na świecie. W szczególności „Władimir” – rzeźba, która podróżuje po całym świecie, potępiając przerażające czyny Putina i lekceważenie przez niego ludzkiego życia. Jest też rzeźba „To dziecko ma różę”, która przedstawia dziecko trzymające pistolet z różą w lufie. Za każdym razem staram się uchwycić uniwersalny aspekt wpływu wojny, mając nadzieję na podniesienie świadomości i zmobilizowanie opinii publicznej.
Dan Barton (Wielka Brytania): ukraińscy uchodźcy, czyli „Chcę żyć”
W marcu 2022 r. na jednej z ulic w Oxfordzie pojawiła się duża stalowa rzeźba wspierająca Ukrainę. Została wykonana przez Dana Bartona, znanego ze stworzenia wielkoformatowej instalacji złożonej z 1475 sylwetek brytyjskich żołnierzy, którzy zginęli podczas lądowania w Normandii.
„Ukraińska” rzeźba to 3,5-metrowa postać ukraińskiego żołnierza trzymającego na ręku dziecko i prowadzącego kobietę z drugim dzieckiem w bezpieczne miejsce. Obok – walizka na kółkach, symbol uchodźców, z napisem: „Oxford standing with Ukraine. Razem z gigantami”.
– Usłyszałem o Ukrainie w radiu. Słuchałem i łzy spływały mi po twarzy – mówi Dan Barton. – Pomyślałem: „To nie może się powtórzyć, nie w Europie”. Tej nocy nie mogłem spać, więc poszedłem do kuchni, wziąłem kartkę papieru i zacząłem spisywać swoje pomysły. Często honorujemy ludzi dopiero po ważnych wydarzeniach, kiedy jest to bezpieczne. A ja wierzyłem, że gdybyśmy mogli stworzyć obrazy teraz, to moglibyśmy podzielić się nimi ze światem, wysyłając wiadomość o niezachwianej solidarności z Ukrainą i nadziei dla tych, którzy cierpią.
Jako autor instalacji upamiętniających tych, którzy przez lata oddawali życie za naszą wolność, czułem, że musimy dostrzec ból 14 milionów przesiedleńców dotkniętych niszczycielską agresją Rosji
Wkrótce potem zobaczyłem w wiadomościach obraz, który chciałem stworzyć: żołnierz pomagający chłopcu, jego matce i innym uchodźcom, oddzielonym od niego przydrożnym płotem. Sfotografowałem tę chwilę i z pomocą kolegów zaadaptowałem obraz do instalacji. Po wystawieniu jej w Oksfordzie zacząłem otrzymywać maile od Ukraińców. Niektóre nadeszły z piwnic ukraińskich miast. „Proszę, powiedz światu, co się tutaj dzieje” – prosili.
Inni pytali, dlaczego wydaję pieniądze na instalację artystyczną, a nie przeznaczam ich na bieżące potrzeby Ukraińców. Tyle że moim zamiarem było wykorzystanie instalacji jako sposobu na zbiórkę pieniędzy. Przenosiliśmy ją z miasta do miasta, wzdłuż południowego wybrzeża (w tym Salisbury, Bournemouth, Portsmouth, Southampton, Brighton i Eastbourne) – i w drugą rocznicę inwazji wylądowaliśmy w Brukseli.
Spotkałem ukraińskie kobiety i dzieci, które dziękowały wolontariuszom i mnie za nasze wysiłki. Pewnego razu, po wysłuchaniu kilku ukraińskich historii, poczułem potrzebę ukrycia się, by płakać. To bardzo bolesne widzieć, jak ludzie tracą w tej daremnej wojnie wszystko, czym żyli i na co pracowali.
Niestety instalacja była prezentowana w Brukseli tylko przez jeden dzień. Teraz jest przechowywana na jednym z tamtejszych dziedzińców, bo Unia Europejska odmówiła nam na jej pokazywanie więcej czasu. Powiedzieli, że współpracują tylko z europejskimi partnerami.
W tym roku spotkałem się z królem i królową Wielkiej Brytanii oraz premierem Rishi Sunakiem. Zapytałem Rishiego, czy mógłbym przywieźć swoją instalację na Downing Street – na trzecią rocznicę, a on się zgodził. Niestety w związku z niedawną zmianą rządu nie jestem pewien, czy do tego dojdzie.
„Bohaterowie”: minirzeźba na grobie Askolda w Kijowie
W tym roku na dzwonnicy cerkwi św. Mikołaja Cudotwórcy przy grobie Askolda w Kijowie zainstalowano maleńką, wielkości dłoni, rzeźbę o nazwie „Bohaterowie”. Jest poświęcona żołnierzowi, który ukląkł przed ukraińską flagą.
Zgodnie z koncepcją zespołu autorów, rzeźba znajduje się bardzo nisko i aby ją zobaczyć, trzeba uklęknąć. W ten sposób oglądający czczą pamięć poległych
Rzeźba „Bohaterowie” jest częścią szerszego projektu kulturalno-historycznego „Szukaj!”, stworzonego przez słynną „menedżerkę Kijowa” Julię Bewzenko. Jej projekt opowiada historię Kijowa w minirzeźbach z brązu, których jest już 46.
Wybór grobu Askolda jako miejsca dla „Bohaterów” nie jest przypadkowy. W XIX wieku miejsce to było nekropolią słynnych kijowian, a w XX wieku pochowano tu bohaterów bitwy pod Krutami. Teraz to miejsce dla nowych herosów. W czasie wojny spoczęli tu Bohater Ukrainy Dmytro Kociubajło (dowódca „Wilków Da Vinci”), Pawło Petryczenko i Andrij Pilszczykow (pilot wojskowy ze znakiem wywoławczym „Dżus”)
– Kiedy zobaczyłam, że podczas ceremonii pochówku Bohatera Ukrainy Da Vinci były Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny ukląkł przed rodziną zmarłego, zechciałam uwiecznić to w brązie – mówi Julia Bewzenko, autorka projektu „Szukaj!”. – Po raz pierwszy w rzeźbie z brązu użyliśmy koloru, ponieważ w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że gdyby flaga była tylko z brązu, nie byłoby jasne, czyja ona jest. A trudno za każdym razem tłumaczyć obcokrajowcom, że flaga jest żółto-niebieska, ukraińska. Pomalowaliśmy więc tę część rzeźby, by zawsze przypominała zarówno Ukraińcom, jak obcokrajowcom, której flagi bronią nasi bohaterowie w tej wojnie.
1 listopada 2024 r. w ramach projektu „Szukaj!” na kijowskim Dworcu Centralnym zainstalowano nową rzeźbę „Powrót do domu”. Na ten sam peron wjeżdżają dwa pociągi: jeden z Kramatorska, z wojskiem, drugi z zagranicy. Minirzeźba jest dedykowana milionom Ukraińców – by przypomnieć im, jak ważny jest powrót do domu.
Materiał został przygotowany przez Marię Syrczynę i Oksanę Gonczaruk
Ukraińska dziennikarka, piosenkarka i kompozytorka (pierwotnie była muzyka, która do tej pory nigdzie nie zniknęła). Swoją pracę w dziennikarstwie rozpoczęła od artykułów w magazynie muzycznym „Galas”. Przez wiele lat pracowała jako felietonistka kulturalna gazety „KP w Ukrainie”, była również redaktorką naczelną magazynu „Atelier”. Przez ostatnie kilka lat była krytykiem muzycznym w Vesti.ua, a wraz z wybuchem wielkiej wojny odnalazła się jako dziennikarka w reportażu społecznym.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!