Exclusive
20
min

Dziesięć najlepszych ukraińskich piosenek lutego według Marii Burmaki

Kto mnie poruszył swoją muzyką?

Maria Burmaka

Maria Burmaka, ukraińska piosenkarka i prezenterka telewizyjna

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Luty to szczególny miesiąc dla Ukraińców. Początek inwazji na pełną skalę podzielił życie każdego z nas na przed i po. Ktoś poszedł bronić Ukrainy z bronią w rękach, ktoś zapisał się do metra, wiele kobiet, ratując swoje dzieci, wyjechało w bezpieczniejsze miejsca. A ławki Niebiańskiej Setki stają się coraz dłuższe. — Bohaterowie nie umierają — mówimy. Ale giną, broniąc swojej ojczyzny. Nasze życie nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej.

W dniu rozpoczęcia inwazji na pełną skalę ukraińscy artyści zaprezentowali kilka kultowych premier.

1. Ocean Elzy, Odpowiedź

Od początku wojny Ocean Elzy, podobnie jak wielu innych wykonawców, daje koncerty charytatywne. Światosław Vakarchuk wielokrotnie odwiedzał z gitarą żołnierzy na froncie. Żołnierze oczekiwali od niego nowych piosenek, ponieważ niewielu jest artystów, których słowo jest tak ważne i znaczące. Piosenka "Odpowiedź" OE jest właśnie taka. I te słowa rezonowały w sercach wielu ludzi.

Moja odpowiedź jest utkana

Zmarszczkami na moim czole,

Warta tysiąca słów.

Jest wyhaftowana w pamięci

Białymi malwami,

Wykutymi z matczynych łez.

2. Donczenko, Przejdziemy to wszystko razem z Tobą

24 lutego Julia Donchenko, pseudonim Maxima, zaprezentowała swoją nową piosenkę. Julia rozpoczęła karierę muzyczną we Lwowie jako gitarzystka i wokalistka żeńskiego zespołu rockowego Lady. Następnie przeniosła się do legendarnych „Braci Hadyukin”. Wraz z gitarzystą Andrijem Partyką założyli zespół Gitary hawajskie”.

Jej muzyka jest trudna do gatunkowego zdefiniowania. Jej piosenki są mieszanką rock and rolla, bluesa, country i współczesnej muzyki pop-rockowej. Jedno można powiedzieć na pewno: nowoczesne ukraińskie piosenki tej piosenkarki są wyjątkowe, niepodobne do innych, trudno je zapomnieć. Ciągle do nich wracam.

W 2023 roku Julia Donchenko wydała kilka singli — „Soldier”, „Little Wine”. Jej solowy koncert we Lwowie był zatytułowany „Vorozhka” od nazwy pieśni ludowej, która stała się jedną z wizytówek Julii.

A teraz mamy premierową piosenkę „Słuchaj, przejdziemy przez to wszystko razem z Tobą...”

— Słowa piosenki napisał człowiek, który zgłosił się na ochotnika do wojska. Jest to bardzo utalentowany pianista jazzowy, poeta, szalony twórca i psychoanalityk Maksym Lan ze Lwowa. Chcę pomóc nam wszystkim zachować wiarę, że najmniejsza ilość światła pokonuje ciemność, że jesteśmy po jasnej stronie - i że wzajemne wspieranie się pomoże nam pokonać wszystkie wyzwania - mówi Julia.

3. Yurkesh, Tylko nie dzisiaj

Yurkesh zaprezentował piosenkę „Just Not Today”. Z tej okazji muzyk napisał: „ "Ostatnia, najbardziej dramatyczna faza wojny wyzwoleńczej narodu ukraińskiego o jego Niepodległość i wreszcie, jak teraz jest jasne, o triumf wartości definiujących Ludzkość. Wielu Ukraińców od dawna walczy zamiast wykonywać swoje zwykłe cywilne zawody. Każdy na swój sposób, niektórzy na prawdziwej linii frontu, niektórzy jako wolontariusze, niektórzy dostosowując swoje umiejętności zawodowe do osiągnięcia wspólnego celu. Jednocześnie wszyscy są świadomi nie tylko pragnienia wolności i zwycięstwa, ale także wartości każdego ludzkiego życia. Każdego dnia tracimy nasze najcenniejsze życia i losy w tej zaciekłej walce".

Na początku inwazji na pełną skalę Yuriy Yurchenko (Jurkesh) zgłosił się na ochotnika do 49. oddzielnego batalionu strzeleckiego "Karpacka Sicz" imienia Olega Kutsyna, który działa w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy od 2014 roku. Nie rezygnując ze swojej działalności artystycznej skierował ją na osiągnięcie wspólnego celu - Yura często przebywa na linii frontu, gdzie swoją muzyką podnosi na duchu swoich towarzyszy, a także angażuje się w działalność wolontariacką, zbierając datki i dostarczając niezbędne zaopatrzenie do swojej jednostki. W rzeczywistości nie jest to rzadkością w dzisiejszych czasach, wielu ukraińskich artystów jest również zaangażowanych w takie procesy.

Nowa piosenka "Tylko nie dzisiaj" opowiada o tych dwóch latach, mówi piosenkarz:

- Opowiada o emocjach i doświadczeniach, które gromadziły się we mnie podczas wojny na pełną skalę. Jesteś "mężczyzną", ojcem, wojownikiem - i powinieneś być silny. Ale utrata towarzyszy broni, którzy stali ci się bliżsi niż własna rodzina, jest ciężarem nie do zniesienia. Ale nie możesz nic z tym zrobić... To wojna. I musisz wykonywać swoją pracę. Potem błagasz Boga, aby ich ocalił i zapewnił im bezpieczeństwo.

4. KOLA, Milimetr

KOLA jest jedną z najpopularniejszych ukraińskich piosenkarek współczesnych. Jej najbardziej znane utwory to "By the Heart", "Or Together", "Porichka" (duet z muzykiem YakTak). Piosenkarka jest obecna na dużej scenie zaledwie od kilku lat, ale jej piosenki już podbiły serca milionów słuchaczy swoją szczerością. Jej twórczość inspiruje i wspiera wielu Ukraińców.

Wiele osób pamięta Nastię Prudius z jej udziału w programie The Voice. Tysiące widzów oglądało ją podczas programu i nadal doceniają fakt, że szczerość, którą widzieli, nie zniknęła.

Pierwszą premierą w 2024 roku była wzruszająca piosenka "Milimetr". To opowieść o silnej miłości. "Nie oddalaj się ode mnie nawet na milimetr" - w naszych realiach niemal każda kobieta ma w głowie to zdanie. Jest ono skierowane do ukochanej osoby. To pragnienie - by nieustannie czuć obok siebie drugą osobę - wypływa z serca. Aby każdy słuchacz zobaczył w piosence swoją własną historię.

W okresie szalonej miłości wydaje się, że bez ukochanej osoby u boku brakuje Ci powietrza i czujesz się zagubiony. To właśnie te szczere i silne uczucia są opisane w nowej piosence KOLA:

- Czekanie na ukochaną osobę nawet w ciągu dnia może wydawać się uczuciem nie do zniesienia, a jeśli to czekanie jest wymuszone, ponieważ ukochana osoba nie może być tam z powodu okoliczności, każda kobieta czuje się bezradna. I wszystko, co może zrobić, to czekać.

5 Yaktak, Była niższa ode mnie

Jedną z najpopularniejszych piosenek 2023 roku była piosenka „Porichka”, nagrana przez KOLA wraz z młodym artystą YakTak. Ma on na swoim koncie wiele piosenek, które już stały się bardzo popularne. Sama byłam na koncercie pół roku temu i słyszałam, jak cała sala śpiewa "W nocy", "Porichka" i "Złapię ostatni wóz". To bardzo duże osiągnięcie jak na artystę, który rozpoczął karierę muzyczną dopiero na początku 2022 roku.

Dwa lata temu Yaroslav Karpuk wymyślił pseudonim, nagrał kilka piosenek, opublikował je na Youtube i znalazł swoją publiczność. Prawie każda z jego piosenek stała się hitem. W rzeczywistości są to utwory, które pojawiły się na jego debiutanckim albumie, który został wydany niedawno. Jakiś czas temu zapytałam Yaroslava, gdzie znajduje czas i jak udaje mu się pisać nowe utwory. YakTak był wtedy w trasie i miał za sobą 60 koncertów.

- Wszędzie - odpowiedział. - Najczęściej na tylnym siedzeniu samochodu, między koncertami.

Piosenka "Dance" nie wzbudziła takiego entuzjazmu wśród słuchaczy. Może spodoba się na koncertach. Nowy album jest właśnie programem koncertowym, z którym artysta występuje. I sukcesywnie dodawane są do niego nowe utwory. Ostatnia piosenka - "Była niższa ode mnie" - jest jedną z nich.

6. Antitila, Jesteś jedyną

„Antitila” po dość długiej przerwie powróciły z premierowym „Jesteś jedyną". To, według Tarasa Topolya, jest to apel zarówno do ukochanej kobiety, jak i ojczyzny. W rzeczywistości jest bardzo ukochana.

Piosenka została napisana rok temu i długo czekała na swój moment.

— Maxim Sivolap dawno temu wpadł na pomysł piosenki. Rok temu wróciliśmy do niej — i zacząłem tworzyć melodię i teksty — mówi Taras Topola.  — Wszystko to wydarzyło się w trudnym okresie życia. Zespół „Antitila” opuścił linię frontu - i nadal prowadziliśmy naszą działalność jako wolontariusze i muzycy, robiąc wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać. Jednocześnie byliśmy daleko od naszych rodzin, dzieci i bliskich, których tęskniliśmy, dlatego te słowa, harmonia i melodia okazały się tak dramatyczne.

W komunikacie prasowym zespół dorzucił trochę filozofii:

— Opowiadamy o tym, jak mały człowiek w bezmiarze zimnej przestrzeni i wszechświata jest w stanie rozpalić ogień swoją miłością i dać ciepło miliardom innych.

Chcę wierzyć, że miłość naprawdę wygrywa.

7. O.Torvald, Chervoni kolgotki

Następna jest również premiera, ale nieoczekiwana. Legendarna piosenka „Chervoni kolgotki” zespołu „Skryabin” i Kuźma, która stała się ścieżką dźwiękową do filmu „Ja, pobieda i Berlin”, została ponownie zaśpiewana przez Jewgienija Galicha i zespołu O.Torvald. Producenci filmu „Ja, pobieda i Berlin" postanowili zaangażować wykonawców, którzy osobiście znali Skryabina i podziwiali jego pracę od lat 90., aby nagrać ścieżkę dźwiękową filmu. Wybór padł na zespół O.Torvald.

Muzycy mają już trzy covery piosenki Kuźmy, w szczególności „Chervoni kolgotki”.

„Ja, pobieda i Berlin” to film oparty na autobiograficznej książce Andrija Kuźmenki. To historia zwykłego faceta, początkującego muzyka. Trzy dni przed zaplanowanym koncertem jedzie ze swoim przyjacielem Bardem (w życiu — Witaliy Bardetsky) do Berlina starym samochodem pobieda. Chłopaki usłyszeli, że gdzieś w Niemczech jest kolekcjoner gotowy wymienić żółtą „bestię” na mercedesa 600. Kuźma obiecuje swojej dziewczynie Barbarze, że wróci do domu nowym samochodem, a chłopakom z zespołu, że zdążą na koncert. Od pierwszych minut podróży oczywiście wszystko idzie nie tak. Niemniej jednak jedno jest pewne: przygoda pomoże bohaterom znaleźć ich prawdziwe miejsce w życiu.

Premiera film jest 9 marca i nie mogę się go doczekać. Książka jest już dostępna od dłuższego czasu i zdecydowanie radzę Ci ją przeczytać! I oczywiście posłuchajcie ścieżki dźwiękowej „Chervoni kolgotki”.

8. Gelya Zozuly, Zabawna piosenka

Nowy utwór prezentuje rudowłosa piękność Gelya Zozulya. Wydaje piosenkę za piosenką - i, co ciekawe, piosenkarce udaje się uniknąć powtarzania się. Chcesz słuchać tej muzyki i śpiewać razem z nią, zwłaszcza jeśli jesteś kobietą. "Lubisz uciekać, a ja lubię się do ciebie skradać". Teraz stanie się to viralem.

Utwór nosi tytuł "Zabawna piosenka". Ale, jak mówi Gelya, "piosenka jest zabawna, ale nie każdemu się spodoba, ponieważ jest to satyryczna opowieść o dziewczynie biorącej sytuację w swoje ręce. Historia rozwija się bardzo nieoczekiwanie, ponieważ w życiu wszystko się zdarza".

Wraz z piosenką dostaliśmy teledysk. Główną rolę zagrał w nim popularny bloger Taras Nesterenko. Zdjęcia do teledysku odbyły się w samym centrum Kijowa. Gelya Zozulya ma nadzieję, że humorystyczny utwór i teledysk odwrócą uwagę słuchaczy od trudnej codzienności i sprawi, że się uśmiechną.

Gelya napisała piosenkę w nocy, podobnie jak wszystkie swoje poprzednie utwory:

- Od dzieciństwa, zamiast kłaść się spać, komponowałam wiersze i piosenki lub głośno grałam improwizacje na pianinie przed zaśnięciem. Od tego czasu wiele utworów narodziło się w nocy.

Oto jak sama przedstawiła piosenkę: "Ta piosenka opowiada satyryczną historię dziewczyny, która w pewnym momencie chciała przejąć kontrolę nad wszystkim i zrobiła to na swój sposób".

Widzowie teledysku na YouTube są zachwyceni: "Wreszcie utwór, w którym kobieta pokazuje swoją miękką siłę. Nie płacze, nie jest ofiarą. Pewna siebie, kobieca, odurzająca....". Przy okazji, artystka zapowiada swój pierwszy solowy koncert w Imagination Creative Centre w Kijowie.

9. Klavdia Petrivna, Okłamałam cię

Premiera nowej piosenki zbiegła się w czasie z aferą wokół piosenkarki, która ukrywa swoją tożsamość. Gdy inna artystka Masza Kondratenko przyszła odebrać nagrodę w kategorii "Debiut roku" magazynu Lirum, ktoś rzucił podejrzenie, że skoro głosy Maszy i Klavdii są łudząco podobne, to pewnie to jedna i ta sama osoba.

Na początku wszyscy w to uwierzyli, ale potem, mimo że głosy artystek są naprawdę podobne, przestali wierzyć. Tak więc zagadka pozostaje.  

Piosenka "Okłamałam cię" pokazuje Klavdię Petrivną jako silną i niezależną kobietę.

10 Jamala, Mój brat

Jamala zaprezentowała nową piosenkę „Mój brat”, którą zadedykowała przyjacielowi, który zginął na wojnie. Artystka przyznała, że w piosence zawarła swoje miłe wspomnienia o nim, dedykując ją jednocześnie wszystkim poległym obrońcom Ukrainy.

— Czy autor może płakać nad tym, co stworzył, siedząc przed klawiaturą i komputerem, jeśli to czuje? Tak, może! Mnie się to znowu przytrafiło. Rok temu, w styczniu, straciłam bardzo bliskiego przyjaciela, mojego brata, ale wspomnienia o nim były tak jasne, że jakoś nie mogłem płakać, dopóki nie napisałem tej piosenki - powiedziała piosenkarka.

- To, co możemy zrobić dla ludzi, których kochaliśmy, którzy nas chronili i których straciliśmy, to pamiętać, wspominać, nie bać się ich kochać, kochać wspomnienia o nich, przypominać sobie ich żarty, ich gusta muzyczne, cytować ich. Mnie to pomogło. Może tobie też pomoże? Napisz do nich list - dodała Jamala.

Nową piosenkę zaśpiewała w finale krajowych eliminacji do Eurowizji. I wszyscy widzieli, że Jamala była w ciąży. Spodziewa się trzeciego dziecka. I to było takie wzruszające. Zobaczyć, że życie wygrywa. Posłuchaj piosenki Jamali "Mój brat". Oby wszyscy bracia, ojcowie, synowie i siostry wrócili żywi z tej wojny.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Piosenkarka, Artystka Ludowa Ukrainy, odznaczona Orderem Księżnej Olgi III stopnia, doktor nauk filologicznych, profesorka. Była autorką i prowadzącą licznych programów telewizyjnych na różnych kanałach telewizyjnych. Napisała ponad 150 piosenek, z których wiele stało się ścieżkami dźwiękowymi wydarzeń historycznych w historii Ukrainy. Była aktywną uczestniczką wielu ważnych wydarzeń w najnowszej historii Ukrainy, od festiwalu "Czerwona ruta" (1989) i "Rewolucji na granicie" (1990) po Pomarańczową Rewolucję (2004) i Rewolucję Godności (2013-2014). W 2021 roku pracowała nad projektem "Ulubione klasyki", który obejmował 15 kompozycji opartych na wierszach ukraińskich poetów.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Agnieszka Holland, portret, reżyserka filmowa

Joanna Mosiej: Powiedziała Pani, że największym Pani marzeniem jest, żeby świat się obudził i żebyśmy mieli przyszłość. Czy naprawdę jesteśmy już w momencie, w jakim była Republika Weimarska w swoim schyłkowym okresie? Nie ma dla nas nadziei i odwrotu? Historia musi się powtórzyć? 

Agnieszka Holland: Boję się, że trudno będzie zawrócić z tej drogi, jeżeli nie ma prawdziwej woli. Oczywiście nadzieja umiera ostatnia, ale to musi być nadzieja zbiorowa, a nie tylko jednostek. A w tym momencie, wśród tych, którzy decydują o naszych losach, nie ma pomysłów, nie ma woli. I nie ma odwagi.

Obecnie wszystkie rządy centrowo liberalno-prawicowe idą zdecydowanie w stronę reaktywności wobec czegoś, co wydaje im się nieuchronne, czyli fali brunatnego populizmu. A kiedy tej fali nie przeciwstawia się nic innego, tylko jeszcze więcej populizmu, to nie można wygrać rozgrywki o losy świata. Przynajmniej nie w najbliższym dziesięcioleciu. A równocześnie nie widzę takiej pracowitości, determinacji, nie widzę charyzmy, która mogłaby ludzi przekonać, że warto się o pewne wartości bić. I to w każdym wymiarze. I w takim, w jakim biją się Ukraińcy i w takim, jakim jest rezygnacja z pewnego komfortu, po to, żeby zapewnić lepszą przyszłość, żeby poszerzyć prawa innych.

Jednocześnie coraz więcej ludzi do tej pory zaangażowanych, z powodu zmęczenia, rozczarowania i utraty nadziei, udaje się na wewnętrzną emigrację. 

Tak, odpływają do takiego niebytu i pasywności, dlatego kryzys nadziei wydaje mi się najgłębszym i najbardziej niebezpiecznym kryzysem. I on wyraża się w wielu sprawach, jak chociażby w takiej niechęci do prokreacji, która jest w krajach zamożniejszych i która wynika właśnie z braku nadziei, z braku wiary w to, że przyszłość ma sens. Że jest na tyle dobra, że warto projektować siebie w tę przyszłość. I takie ogromne rozczarowanie, poczucie bezsensu, chęć odcięcia się od polityki młodych ludzi czy ludzi wrażliwych, ideowych, jest zjawiskiem śmiertelnie niebezpiecznym dla jakiejkolwiek próby utrzymania demokracji. 

Także jesteśmy w takim smutnym czasie. Zresztą to co się dzieje w Polsce jest jakimś odbiciem tego, co się dzieje w skali światowej. To co wyprawia Donald Trump, jak szybko rosną różne autorytaryzmu i to takie dystopijne. Można na to zareagować jako na fatalizm, poddać się temu i próbować iść z falą, co robi większość klasy politycznej. 

To podejście takiego specyficznego, narcystycznego egoizmu, które świetnie wyczuwają politycy pokroju Donalda Trumpa. Oni na tym budują. Dają nadzieję tym, którzy są na tyle bezkrytyczni, że przyjmą każdą błyskotkę za złoto i bardzo łatwo jest ich uwieść. Nie są wyposażeni w narzędzia jakiegoś elementarnego krytycyzmu, żeby się przeciwstawić nowoczesnym środkom komunikacji.

A w czasach rewolucji internetowej, sztucznej inteligencji, social mediów z ich algorytmami, manipulacja opinią publiczną jest banalnie łatwa i piekielnie skuteczna

Więc te potwory mają po swojej stronie jakieś zupełnie niebywałe narzędzia. To jest wielka wina całego systemu edukacji, również mediów, które poddały się presji klikalności tak bardzo, że w gruncie rzeczy przestały być autorytetem dla kogokolwiek.

Reżyserka Agnieszka Holland podczas performancu Joanny Rajkowskiej w Ogrodzie Saskim, dotyczącego granicy polsko-białoruskiej, Warszawa, 14 maja, 2023 roku. Zdjęcie: Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.p

Mam wrażenie, że tragizm Ukrainy polega też na tym, że walczy o przyłączenie do świata, którego już nie ma - do świata demokracji liberalnej, praw człowieka, państwa prawa. Do świata, który się topi jak jakiś cenny kruszec. 

Trochę tak właśnie jest. Ostatnie posunięcia Donalda Trumpa, czyli zamrożenie środków z USAD, godzą bezpośrednio w ich byt. Odbierają nadzieje nie tylko na lepszą przyszłość, ale i teraźniejszość. Z tych środków finansowana była praca wielu organizacji pozarządowych oraz konkretna pomoc humanitarna. Trudno będzie zastąpić te środki. Musimy zatem na nowo odbudować na jakichś innych zasadach niezależne organizacje pozarządowe i niezależne media. To będzie ogromny wysiłek. Bo pieniądze są w większości po tamtej stronie, gdzie wszyscy milionerzy i big techy.
Trump i jego zastępcy, jak jacyś uczniowie czarnoksiężnika, mogą imponować skutecznością wynikającą z całkowitego braku zahamowań. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że są pewne reguły i granice, których nie można przekraczać. 

My jesteśmy zdecydowanie w defensywie. 

Jak to się skończy?

Myślę, że mniej więcej wiadomo. Skończy się to jakąś apokaliptyczną katastrofą, po której, mam nadzieję, znowu wrócimy do domu. Jeżeli przetrwamy, to wrócimy do jakiegoś sensu, ale jak na razie nie wygląda to dobrze. 

To jak dawać nadzieję?
Mogę wyrażać tylko swój podziw, bo szczerze mówiąc, dawanie nadziei w sytuacji, kiedy nie wiem skąd ją wziąć, byłoby no takie nieodpowiedzialne.

Jest Pani sumieniem polskiego kina, a kto byłby dla Pani bohaterem dzisiejszych czasów, takim Obywatelem Jonesem?

Obywatel Jones, odważny sygnalista jest zawsze moim bohaterem. Bohaterem są też aktywiści, ci, którzy idą pod prąd, którzy zawsze kierują się najbardziej podstawowymi wartościami. Oni są dla mnie bohaterami naszych czasów. Jest im ciężko, bo to wielka mniejszość. Tak jak była wielka mniejszość demokratycznej opozycji w krajach komunistycznych, czy jak była ogromna mniejszość pierwszych chrześcijan.

No ale wierzę, że ten świat się jednak odbudowuje za każdym razem i za każdym takim zawirowaniem te wolności się poszerzają. Więc mam nadzieję, że teraz też tak nastąpi

W Pani filmie „Europa, Europa”, jest taka surrealistyczna scena, w której Hitler w tańczy w objęciach ze Stalinem. Myślę, że dzisiaj można by pokazać podobną scenę Putina tańczącego z …. 

No tak, myślę, że można by zrobić taki krąg, dość duży, tańczących oszalałych autorytarnych narcyzów, którzy nie oglądają się na żadne wartości, poza swoim doraźnym wielkim zwycięstwem.

„Europa, Europa’, która była w pewnym sensie ostrzeżeniem, aktualizuje się, jak wszystkie filmy czy opowieści, w takich momentach, które mówią o tym, co dzieje się z człowiekiem, który jest postawiony wobec najprostszego wyboru, żeby siebie ratować.

I wszystko inne przestaje się liczyć.

Kręciliśmy go w 1989 roku, a do kin wszedł na przełomie 1990 i 91 roku. To był czas wielkiej nadziei, wielkich zmian w naszej części Europy. Często pytano mnie, skąd ten podwójny tytuł. Ja odpowiadałam, że dla mnie ciekawa jest podwójność Europy, swoista dychotomia, która się odbija w losach chłopaka – bohatera filmu.

Europa z jednej strony jest kolebką największych wartości, demokracji, praw człowieka, równości, braterstwa, solidarności, wspaniałej kultury. A z drugiej strony - kolebką największych zbrodni przeciw ludzkości i największego okrucieństwa

To jest właśnie ta podwójność. I teraz ponownie zaczyna przechylać się na tę ciemną stronę. Wchodzimy w mrok i na razie nie widać jeszcze światełka w tunelu. No, ale to nie znaczy, że nie mamy iść w stronę tego światełka. 

Trzeba budować koalicję przeciwko temu, co się dzieje. Trzeba wlać ducha otuchy w opornych. Ludzi dobrej woli ciągle jest dużo i na tym ich oporze musimy budować przyszłość.

Reżyserka Agnieszka Holland na planie filmu “Europa Europa”, Łomianki, 10 czerwca, 1989 rok. Zdjęcie: Sławomir Sierzputowski /Agencja Wyborcza.pl

Wreszcie chociaż trochę otuchy. 

A moim ukraińskim znajomym, przyjaciółkom i przyjaciołom chciałam powiedzieć, że światło się pojawi. Chwilowo widzimy wokół ciemność i wydaje się nam, że nie ma w ogóle światła. Ale to światło jest. Ono jest w nas. My jesteśmy nosicielami tego światła i ci, którzy walczą w Ukrainie, są bardziej niż ktokolwiek inny jego nosicielami. Jest wokół dużo sił, które chcą to światło zgasić. No musimy je chronić. Jedyne, co mogę wyrazić, to podziw dla ich siły i solidarność. 

Bardzo dziękuję. Pięknie to Pani powiedziała. My sobie ostatnio powtarzamy, że nadzieja jest w nas. Bo gdy się wydaje, że nie ma skąd jej brać, to musimy znaleźć ją w sobie. 

Dokładnie, ma Pani rację. Właśnie to chciałam powiedzieć, że światło, czyli nadzieja jest w nas.

20
хв

Agnieszka Holland: Światło jest w nas

Joanna Mosiej

Kręcony w Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych film dzieli się chronologicznie i tematycznie: najpierw pokazuje szkolenie żołnierzy Legionu Międzynarodowego w środku lata 2024 roku, a następnie ich udział w operacjach bojowych na froncie późnym latem i wczesną jesienią. A każda z części jest wypełniona innymi wątkami, tworząc obraz atrakcyjny głównie dla zagranicznego widza. I nie ma wątpliwości, że film został stworzony przede wszystkim dla niego.

Ukraińcy w Ukrainie wiedzą to wszystko. Niektórzy tkwią w tym od prawie 3 lat, od początku inwazji na pełną skalę, a niektórzy od prawie 11 lat, od początku zajęcia Krymu i wydarzeń w Donbasie.

Widz spoza Ukrainy otrzymuje krótką retrospektywę istnienia Ukrainy od XVII wieku - próby państwowości Bohdana Chmielnickiego i zniszczenia Siczy Zaporoskiej - do XX wieku z Ukraińską Republiką Ludową i walką wyzwoleńczą Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Jednak "Pewnego lata w Ukrainie" z kilku stron w podręczniku historii jakiegoś młodego i mało znanego kraju zmienia się w opowieść o największym kraju w Europie, który od czterech wieków opiera się agresji jednego z największych państw na naszej planecie

Kalkulacja jest prosta i poprawna - określić układ współrzędnych, wskazać dane początkowe i rozszerzyć kontekst z lokalnego na globalny. I rozszerzyć go nie tylko wszerz, ale i w głąb, czyli objąć zarówno przestrzeń świata, jak i czas. Filmowcom udaje się przedstawić obraz grubą kreską, która nie pokazuje całej komplikacji, ale tylko wskazuje kierunek. Dla obserwatora z Ukrainy, który w jakiś sposób jest z tym zaznajomiony, jest to w porządku. Ale dla zewnętrznego może nie wystarczyć, by zrozumieć historię i jej znaczenie.

Dlatego na scenę wkraczają główni bohaterowie.

Większość Amerykanów (są też Brytyjczycy, Latynosi i inni obcokrajowcy) mówi o sobie, opowiadając, dlaczego przyjechali walczyć o Ukrainę, o czym myślą, jak widzą siebie wśród nas i nas. Te ludzkie losy stopniowo tworzą kolejny obraz, obraz w obrazie, rodzaj sceny w środku spektaklu. To budzi empatię.

Innymi słowy, "Pewnego lata w Ukrainie" przechodzi od kontekstu geopolitycznego do osobistego, pracując dla widza jako zwykłego człowieka, a nie jako obserwatora dokumentu w poszukiwaniu informacji

Historie brodatego wujka, faceta o szklistych oczach, wytatuowanego młodzieńca z napisem na szyi po angielsku "good luck not to die" i innych to historie zwykłych ludzi, ale też prawdziwych rzezimieszków, wojowników. Zaczynasz ich podziwiać i po ludzku im współczuć. I choć w pierwszej połowie filmu przechodzą szkolenie, to ogląda się ich oczami sąsiada, przyjaciela. Jeden z nich wciąż jest singlem, nie robi nic poza pracą jako żołnierz, drugi ma ukraińską dziewczynę, a trzeci służył w Afganistanie. Niezależnie od tego, czy urodzili się w Wielkiej Brytanii, Waszyngtonie czy Arizonie, wszyscy mają swoje własne historie, ale przede wszystkim są przepełnieni poczuciem sprawiedliwości i chęcią obrony Ukrainy przed rosyjską inwazją.

Reżyser filmu udał się do Pearl Harbor, którego atak rozpoczął II wojnę światową dla Amerykanów. Przeprowadzając wywiady z odwiedzającymi to miejsce znalazł nie tylko oczekiwany patriotyzm Amerykanów, ale także ich nieoczekiwany infantylizm i całkowite szybowanie w przestworzach, wraz z brakiem zrozumienia wydarzeń na ziemi: ktoś "wyznał", że nie lubi wojny, a ktoś, wymieniając "wersję" ataku na Pearl Harbor, wskazał biznesmenów.

To sprawia, że w bohaterach filmu, Amerykanach z Legionu Międzynarodowego, widzimy bohaterów przez duże H.

Jest w tym filmie sporo czarnego humoru. Gdzieś w regionie Kurska, wskakując do okopu wytatuowany Brytyjczyk przeklina, gdy słyszy, że chłopaki siedzą tu od kilku dni, czekając na ogień wroga. Ale przeklinanie to tylko pierwsza reakcja. Następną jest radość, że ludzie mają czas na porządny odpoczynek. I nasz bohater również dołącza do tego "odpoczynku". Ponieważ lubi wszystko w swojej pracy, z jej okopami i ostrzałem, ponieważ czyni go to wszystko lepszym, bardziej wytrwałym i profesjonalnym. I ma z tego zabawę.

Film opowiada o tych obcokrajowcach w służbie Ukrainy bez nadmiaru, bez patosu, a nawet heroizacji, spokojnie. Głośno się robi dopiero, gdy gruchnie wieść, że zniszczono wroga. I, że udział w tym zniszczeniu mieli chłopcy z Międzynarodowego Legionu.

20
хв

Jeden ukraiński film

Jarosław Pidhora-Gwiazdowski

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Jeden ukraiński film

Ексклюзив
20
хв

Jako dyplomata wybrałem Kijów świadomie

Ексклюзив
20
хв

Szybki pokój po amerykańsku. Czy Trump ogra Putina?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress