Exclusive
20
min

Dziesięć najlepszych ukraińskich filmów na Netfliksie

Współpracę z ukraińskimi producentami filmowymi Netflix rozpoczął dopiero niedawno. Jednak liczba ukraińskich filmów na tej platformie szybko rośnie

Jarosław Pidhora-Gwiazdowski

Coraz więcej ukraińskich filmów jest w serwisie Netflix

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Do 2022 r. o Ukrainie na Netfliksie jedynie wspominano. Tak było na przykład w amerykańskim filmie „W strefie wojny” oraz w serialach dokumentalnych „Arsenał szpiega” i „Iwan Groźny z Treblinki”. Po raz pierwszy serwis streamingowy zainwestował w stworzenie profesjonalnego dźwięku do ukraińskiego filmu dokumentalnego „Winter on Fire:Ukraine’s Fight for Freedom”, a następnie sfinansował nakręcenie francuskiego filmu „Ostatni najemnik” w Kijowie. W 2021 r. Netflix przeznaczył 820 tys. dolarów na konkurs dla ukraińskich filmowców.

Wszystko zmieniło się po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na pełną skalę — i nieoczekiwanej reakcji Ukrainy na tę napaść. W ciągu ostatnich dwóch lat Netflix kupił dziesiątki ukraińskich filmów i seriali telewizyjnych, które wygenerowały 4 miliony godzin oglądania w pierwszej połowie 2023 roku, wchodząc tym samym na szczyt światowych rankingów.   

1.  Pamfir  
2. Luksemburg, Luksemburg
3. Zima w ogniu
4. Klondike
5. Seks, insta i ZNO
6. Snajper. Biały kruk
7. Moje myśli są ciche
8. Nosorożec
9. Pracuję na cmentarzu
10. Swingersi

Pamfir (2022). Reżyser: Dmytro Sukholitkyi-Sobchuk

Gdybym miał wybrać film, który powinien reprezentować Ukrainę, prawdopodobnie byłby to ten film. To rzadki przykład kina gatunkowego w Ukrainie i godny przykład kina gatunkowego dla świata: rewizjonistyczny dramat kryminalny o naszej teraźniejszości, który ujawnia korupcję w urzędzie celnym, tuszowanie przez rząd przemytu papierosów i powiązania policji z gangami. Jednocześnie film łączy wątki społeczne z artystycznymi — i to właśnie czyni „Pamfir” tak wyjątkowym. Biedne i pełne napięć życie przygranicznych wiosek, w których ludzie zmuszeni są łamać prawo, by przeżyć, nie przeszkadza im namiętnie kochać, być szaleńczo odważnymi i celebrować swoje święta z mistycznym pięknem i uniwersalnym rozmachem. Aby widz mógł w pełni skonsumować to danie, delektować się nim, reżyser wymyślił oryginalny sposób jego podania. Kamera nieustannie podąża za głównym bohaterem, Pamfirem, zatrzymując go w kadrze, obracając się wokół niego, biegnąc za nim przez las. Ten ruch jest swego rodzaju obrazem egzystencji bohatera. Tylko bieg, dokończenie tego, co zacząłeś, może cię uratować. I w końcu tak się dzieje.

Luksemburg, Luksemburg (2022). Reżyser: Antonio Lukić

Komedia inteligentna. A gdy jest inteligentna, to koniecznie musi być czarna, ponieważ nie da się śmiać inteligentnie bez sarkazmu czy ironii. W "Luksemburgu...” Lukić wykorzystuje cały arsenał śmiechu do stworzenia dramatycznej komedii i bardzo potrzebnej samokrytyki, którą Polacy, już dawno opanowali. Ukraiński dramat jest unikalny we wszystkim. W dowcipie, który bawi się surżykami głównych bohaterów, ich niechlujstwem i niezdarnością. I w wyjątkowości głównych aktorów, braci bliźniaków Ramila i Amila Nasirowych, którzy nigdy nie byli aktorami, lecz muzykami, a mimo to reżyser był w stanie sprawić, że na ekranie wypadają bardzo naturalnie. I w samej historii, która jest głęboka w czasie i rozległa w przestrzeni, poczynając od lat 90., przeskakując do  2010 roku, a następnie przenosząc się z Ukrainy do kraju ogłoszonego w napisach. Pomysłowy, homerycznie zabawny, bardzo słodki i chwytający za serce, "Luksemburg, Luksemburg" jest jednym z najlepszych ukraińskich filmów ery po uzyskaniu niepodległości.

Zima w ogniu (2015). Reżyser: Jewgienij Afineevsky

Pierwszy ukraiński film dokumentalny nominowany do Oscara — i jeden z pierwszych, który wziął udział w wyścigu na Netfliksie o Oscara. Netflix pomógł Ukrainie opowiedzieć lepszym i donośniejszym głosem historię Majdanu i oporu narodu ukraińskiego wobec samowoli autokratycznego prezydenta na usługach Rosji. Materiał filmowy, nakręcony przez wielu kamerzystów, gdy zaangażowanie Netflixa stało się możliwe, został zmontowany zgodnie ze wszystkimi standardami profesjonalnego kina. Właśnie dlatego "Zima w ogniu" jest tak potężna. W imponujący sposób pokazuje prawdę, siłę i dumę, z jaką zorganizowano Majdan, wyjątkową i przełomową rewolucję w historii świata, wymownie nazywaną Rewolucją Godności. Wyczuwając, że Ukraina wymyka mu się z rąk, Putin natychmiast po zwycięstwie Ukraińców na Majdanie rozpoczął wojnę przeciwko Ukrainie, anektując Krym i okupując część wschodniej Ukrainy. "Zima w ogniu" opowiada o pierwszym etapie tej wojny, o pokonaniu zła, które potem, w 2014 roku, znów zaczęło podnosić głowę.

Klondike (2022). Reżyser: Marina Er-Gorbach

Nic dziwnego, że ten film również opowiada o wojnie. A raczej jest o wojnie. Fabuła, sprowokowana zbrodniczym i tragicznym zestrzeleniem Boeinga 737 malezyjskich linii lotniczych, opowiada historię małej wioski w Donbasie, przez którą przechodzi broń, której użyto do tego zestrzelenia — rosyjski przeciwlotniczy system rakietowy Buk. W wiosce mężczyzna stara się uniknąć wstąpienia do armii separatystów. Jego bratu się to nie udało, a jego żona wkrótce urodzi. Ten koszmar udziela się także widzowi, który wiedziony sprawną ręką reżysera ogląda wszystko "tu i teraz". Cały dramat rozgrywa się niemal w teatralnej scenerii: kamera nie porusza się zbyt często, a każda scena dzieje się w jednym kadrze. Przygnębienie i groza są odczuwalne od początku do końca.

Seks, Instagram i ZNO (2020). Reżyser: Antonio Lukic

Jeden z niewielu ukraińskich seriali, który w ogóle da się oglądać. A głównie dlatego, że zaproponowano go Lukiciowi, autorowi jeszcze wtedy nienakręconego "Luksemburga…", ale już nakręconego filmu "Moje myśli są ciche". Specyficzny humor, odwaga pracy w pustej niszy kina i dobry efekt. 12-odcinkowy serial zawdzięcza swoją jakość Pawłowi Ostrikowi, znanemu z dwóch wyjątkowych filmów krótkometrażowych: "Problem'97" i "Mia Donna". Napisał on scenariusz serialu w języku ukraińskim, co było rewolucyjną rzeczą w zrusyfikowanym świecie seriali telewizyjnych w Ukrainie. A sam scenariusz Ostrikowa daje "efekt wow". Opowiadając historię współczesnej szkoły, serial nie unika zakazanego wcześniej na ekranie obscenicznego słownictwa. Starsi uczniowie używają slangowych słów z lekkimi przekleństwami w języku ukraińskim — czyli mówią tak, jak mówią ich odpowiednicy w rzeczywistości. Pierwotnie serial był emitowany na platformie "1+1 Video".

Snajper. Biały kruk (2022). Reżyser: Marian Bushan

Pomimo dość druzgocącej i czasami słusznej krytyki, film ten jest nadal dobrym świadectwem zarówno rozwoju kina ukraińskiego, jak trwającej wojny. Nakręcony przed inwazją, a pokazany sześć miesięcy po jej rozpoczęciu "Snajper. Biały kruk”, znalazł się w trudnej sytuacji, gdy uchodźcy masowo uciekali z Ukrainy. Publiczność i ci, którzy pozostali, nie byli zbytnio gotowi na oglądanie filmu o wojnie, która działa się w rzeczywistości, więc nie było jeszcze czasu na refleksję. Twórcy postawili jednak na swoim, dzieląc swój film na część dramatyczną i heroiczną, minimalnie wzbogacając obie o patos, co jest uzasadnione, biorąc pod uwagę temat, czas i miejsce projekcji. Bo w czasie wojny Ukraińcy, jak każdy naród w sytuacji ataku agresora, potrzebują wsparcia, zastrzyku pozytywnych emocji, zapewnień o zwycięstwie i odwecie na wrogu. O tym właśnie jest "Snajper. Biały kruk", w którym bohater, zwykły nauczyciel, zmuszony jest chwycić za broń, by pomścić zabitą przez separatystów żonę i rozpocząć walkę o odzyskanie ojczyzny. Film zasługuje na określenie "jeden z najlepszych ukraińskich filmów na Netfliksie".

Moje myśli są ciche (2019). Reżyser: Antonio Lukić

"Ukraińska inteligentna komedia" zaczęła się od filmu "Moje myśli są ciche". Jeszcze przed "Luksemburg, Luksemburg” Lukić nakręcił spokojną komedię arthouse'ową, która zyskała duży rozgłos, stając się jednym z najbardziej dochodowych filmów roku (zarabił 10 milionów hrywien). Dramatyczno-komediowy film o facecie, który nagrywa śpiew ptaków, jego matce, która rozmawia z nim jak z dzieckiem, i ich podróży do zachodniej Ukrainy jest przełomem społecznym i gatunkowym. I chodzi tu nie tyle o dramaturgię relację mężczyzny z matką, ile o sposób ich komunikowania się, dzięki któremu komedia zyskuje posmak absurdu. Duet Andrija Ligadowskiego i Irmy Witowskiej-Wanc jest zabawny i smutny zarazem. Stworzył nowy typ postaci ekranowych, rozwinięty przez "Luksemburg...”. Humor bez śmiechu, mistrzostwo aktorskie, świetna ścieżka dźwiękowa, zdjęcia i fantastyczna praca kolorysty-scenografa — wszystko to sprawiło, że film stał się topowym w ukraińskim kinie, przykładem do naśladowania i źródłem profesjonalnej dumy, co zostało dowiedzione pokazami w wielu krajach i zakupem filmu przez HBO Europe.

Nosorożec (2022). Reżyser: Oleg Sentsov

Przełomowy film dla wszystkich Ukraińców i dla samego reżysera-amatora, który wcześniej nakręcił tylko jeden film, "Hamer" — dość zauważalny i interesujący, pomimo braku profesjonalizmu. Drugi film, "Nosorożec", który powstał na początku 2010 roku, został odłożony na jakiś czas, aż w 2014 roku wybuchła wojna rosyjsko-ukraińska. Potem został odłożony na jeszcze dłuższy czas, bo Oleg Sencow został zatrzymany na Krymie przez FSB, skazany w Rosji i uwięziony w kolonii o zaostrzonym rygorze. Zwolniono go dopiero po 5 latach, po wymianie na rosyjskich przestępców. Sencowowi udało się „Nosorożca” — twardy i szczery film o burzliwych latach 80. i 90. XX wieku, o rozkwicie przestępczości, wśród której bohater rodzi się, rośnie i staje się bossem. Jednym z głównych sukcesów filmu jest szczegółowe odtworzenie materialnego świata tamtych czasów. Kolejnym sukcesem jest odtwórca głównej roli, Serhij Filimonow, który podobnie jak Sencow jest amatorem. Jego osobiste doświadczenie bojowe jako aktywisty i weterana ATO pomogło mu wejść w rolę. Film miał premierę 17 lutego 2022 r. 24 lutego, kiedy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę, zarówno Sencow, jak Filimonov poszli na wojnę — i nadal walczą.

Pracuję na cmentarzu (2022). Reżyser: Alexey Taranenko

Kolejny dramat kryminalny, ale oparty na częściowo autobiograficznej i niezwykle popularnej książce Pawła Belianskiego, ma kilka przyjemnych gatunkowych inkluzji — mistycznych i komediowych. Główny bohater, pracownik cmentarza Ołeksandr (Witalij Salij), zaczyna widzieć zmarłych. A jego praca, polegająca na zarabianiu pieniędzy przez zawyżanie cen nagrobków i działek cmentarnych, stopniowo staje się czymś raczej przerażającym niż dochodowym. Do tego dochodzi problem z jego owładniętej obsesjami córką i… duchem syna. Niezbyt nowatorski fabularnie — filmy o duchach kręci się na świecie od stu lat — „Pracuję na cmentarzu” okazał się aktualny i oryginalny, z mnóstwem dowcipów.

Swingersi (2018). Reżyser: Anreise Ekis

Bezpretensjonalna fabuła tego niezwykłego filmu opowiada o tym, jak dwie rodziny decydują się na wymianę partnerów. Ukraińcy, być może najwięksi hipokryci w Europie, pokazują wszystkie swoje kompleksy, ujawniając to, co boli, czyli to, czego chcą, ale czego nie mają. "Swingers", film zabawny do łez, stał się ważnym projektem kreatywnym i biznesowym. Połączenie fabuły, przetestowanej już na Litwie, z dobrymi aktorami (Ołeksij Wertyński, Mychajło Kukujuk, Wiaczesław Dowżenko) i gwiazdami show-biznesu (Dasza Astafjewa, Olga Poliakowa), przy minimalnym budżecie i prostym filmowaniu dało oszałamiający wynik.

Film nie tylko zarobił w tamtym czasie dużo pieniędzy, ale także zasłużył na sequel.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarz, krytyk filmowy, scenarzysta. Został opublikowany w ponad 60 czasopismach, gazetach i stronach internetowych. Opublikował ponad 3 tysiące materiałów. Był redaktorem działu „kina” w magazynie „SHO”, w magazynie „Cinema Digest” był redaktorem naczelnym, a także w ukraińskim przedstawicielstwie międzynarodowego magazynu Total Film. W 2015 roku rozpoczął festiwal „Tydzień Odrodzenia Strzelania” (przy wsparciu finansowym Państwowej Agencji Filmowej). W 2018 roku brał udział w tworzeniu festiwalu „Tydzień Odrodzenia Strzelania” (przy wsparciu finansowym Państwowej Agencji Filmowej). W 2018 roku brał udział w tworzeniu Związków Krytyków Filmowych Ukrainy, festiwalu „Tydzień Krytyków Filmowych”, a później — w tworzeniu nagrody Związku Krytyków Filmowych „Kinokolo”. W 2021 roku był współtwórcą Korosten Street Film Festival. W 2020 roku napisał scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego wojskowego filmu akcji „Prawo do zemsty” (we współpracy z Julią Czerniawską), aw 2021 roku scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego kryminalnego thrillera erotycznego „Klucze do piekła i raju”. Członek Związku Krytyków Filmowych Ukrainy, Ukraińskiej Akademii Filmowej, Związku Dziennikarzy Ukrainy.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz
Agnieszka Holland, portret, reżyserka filmowa

Joanna Mosiej: Powiedziała Pani, że największym Pani marzeniem jest, żeby świat się obudził i żebyśmy mieli przyszłość. Czy naprawdę jesteśmy już w momencie, w jakim była Republika Weimarska w swoim schyłkowym okresie? Nie ma dla nas nadziei i odwrotu? Historia musi się powtórzyć? 

Agnieszka Holland: Boję się, że trudno będzie zawrócić z tej drogi, jeżeli nie ma prawdziwej woli. Oczywiście nadzieja umiera ostatnia, ale to musi być nadzieja zbiorowa, a nie tylko jednostek. A w tym momencie, wśród tych, którzy decydują o naszych losach, nie ma pomysłów, nie ma woli. I nie ma odwagi.

Obecnie wszystkie rządy centrowo liberalno-prawicowe idą zdecydowanie w stronę reaktywności wobec czegoś, co wydaje im się nieuchronne, czyli fali brunatnego populizmu. A kiedy tej fali nie przeciwstawia się nic innego, tylko jeszcze więcej populizmu, to nie można wygrać rozgrywki o losy świata. Przynajmniej nie w najbliższym dziesięcioleciu. A równocześnie nie widzę takiej pracowitości, determinacji, nie widzę charyzmy, która mogłaby ludzi przekonać, że warto się o pewne wartości bić. I to w każdym wymiarze. I w takim, w jakim biją się Ukraińcy i w takim, jakim jest rezygnacja z pewnego komfortu, po to, żeby zapewnić lepszą przyszłość, żeby poszerzyć prawa innych.

Jednocześnie coraz więcej ludzi do tej pory zaangażowanych, z powodu zmęczenia, rozczarowania i utraty nadziei, udaje się na wewnętrzną emigrację. 

Tak, odpływają do takiego niebytu i pasywności, dlatego kryzys nadziei wydaje mi się najgłębszym i najbardziej niebezpiecznym kryzysem. I on wyraża się w wielu sprawach, jak chociażby w takiej niechęci do prokreacji, która jest w krajach zamożniejszych i która wynika właśnie z braku nadziei, z braku wiary w to, że przyszłość ma sens. Że jest na tyle dobra, że warto projektować siebie w tę przyszłość. I takie ogromne rozczarowanie, poczucie bezsensu, chęć odcięcia się od polityki młodych ludzi czy ludzi wrażliwych, ideowych, jest zjawiskiem śmiertelnie niebezpiecznym dla jakiejkolwiek próby utrzymania demokracji. 

Także jesteśmy w takim smutnym czasie. Zresztą to co się dzieje w Polsce jest jakimś odbiciem tego, co się dzieje w skali światowej. To co wyprawia Donald Trump, jak szybko rosną różne autorytaryzmu i to takie dystopijne. Można na to zareagować jako na fatalizm, poddać się temu i próbować iść z falą, co robi większość klasy politycznej. 

To podejście takiego specyficznego, narcystycznego egoizmu, które świetnie wyczuwają politycy pokroju Donalda Trumpa. Oni na tym budują. Dają nadzieję tym, którzy są na tyle bezkrytyczni, że przyjmą każdą błyskotkę za złoto i bardzo łatwo jest ich uwieść. Nie są wyposażeni w narzędzia jakiegoś elementarnego krytycyzmu, żeby się przeciwstawić nowoczesnym środkom komunikacji.

A w czasach rewolucji internetowej, sztucznej inteligencji, social mediów z ich algorytmami, manipulacja opinią publiczną jest banalnie łatwa i piekielnie skuteczna

Więc te potwory mają po swojej stronie jakieś zupełnie niebywałe narzędzia. To jest wielka wina całego systemu edukacji, również mediów, które poddały się presji klikalności tak bardzo, że w gruncie rzeczy przestały być autorytetem dla kogokolwiek.

Reżyserka Agnieszka Holland podczas performancu Joanny Rajkowskiej w Ogrodzie Saskim, dotyczącego granicy polsko-białoruskiej, Warszawa, 14 maja, 2023 roku. Zdjęcie: Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.p

Mam wrażenie, że tragizm Ukrainy polega też na tym, że walczy o przyłączenie do świata, którego już nie ma - do świata demokracji liberalnej, praw człowieka, państwa prawa. Do świata, który się topi jak jakiś cenny kruszec. 

Trochę tak właśnie jest. Ostatnie posunięcia Donalda Trumpa, czyli zamrożenie środków z USAD, godzą bezpośrednio w ich byt. Odbierają nadzieje nie tylko na lepszą przyszłość, ale i teraźniejszość. Z tych środków finansowana była praca wielu organizacji pozarządowych oraz konkretna pomoc humanitarna. Trudno będzie zastąpić te środki. Musimy zatem na nowo odbudować na jakichś innych zasadach niezależne organizacje pozarządowe i niezależne media. To będzie ogromny wysiłek. Bo pieniądze są w większości po tamtej stronie, gdzie wszyscy milionerzy i big techy.
Trump i jego zastępcy, jak jacyś uczniowie czarnoksiężnika, mogą imponować skutecznością wynikającą z całkowitego braku zahamowań. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że są pewne reguły i granice, których nie można przekraczać. 

My jesteśmy zdecydowanie w defensywie. 

Jak to się skończy?

Myślę, że mniej więcej wiadomo. Skończy się to jakąś apokaliptyczną katastrofą, po której, mam nadzieję, znowu wrócimy do domu. Jeżeli przetrwamy, to wrócimy do jakiegoś sensu, ale jak na razie nie wygląda to dobrze. 

To jak dawać nadzieję?
Mogę wyrażać tylko swój podziw, bo szczerze mówiąc, dawanie nadziei w sytuacji, kiedy nie wiem skąd ją wziąć, byłoby no takie nieodpowiedzialne.

Jest Pani sumieniem polskiego kina, a kto byłby dla Pani bohaterem dzisiejszych czasów, takim Obywatelem Jonesem?

Obywatel Jones, odważny sygnalista jest zawsze moim bohaterem. Bohaterem są też aktywiści, ci, którzy idą pod prąd, którzy zawsze kierują się najbardziej podstawowymi wartościami. Oni są dla mnie bohaterami naszych czasów. Jest im ciężko, bo to wielka mniejszość. Tak jak była wielka mniejszość demokratycznej opozycji w krajach komunistycznych, czy jak była ogromna mniejszość pierwszych chrześcijan.

No ale wierzę, że ten świat się jednak odbudowuje za każdym razem i za każdym takim zawirowaniem te wolności się poszerzają. Więc mam nadzieję, że teraz też tak nastąpi

W Pani filmie „Europa, Europa”, jest taka surrealistyczna scena, w której Hitler w tańczy w objęciach ze Stalinem. Myślę, że dzisiaj można by pokazać podobną scenę Putina tańczącego z …. 

No tak, myślę, że można by zrobić taki krąg, dość duży, tańczących oszalałych autorytarnych narcyzów, którzy nie oglądają się na żadne wartości, poza swoim doraźnym wielkim zwycięstwem.

„Europa, Europa’, która była w pewnym sensie ostrzeżeniem, aktualizuje się, jak wszystkie filmy czy opowieści, w takich momentach, które mówią o tym, co dzieje się z człowiekiem, który jest postawiony wobec najprostszego wyboru, żeby siebie ratować.

I wszystko inne przestaje się liczyć.

Kręciliśmy go w 1989 roku, a do kin wszedł na przełomie 1990 i 91 roku. To był czas wielkiej nadziei, wielkich zmian w naszej części Europy. Często pytano mnie, skąd ten podwójny tytuł. Ja odpowiadałam, że dla mnie ciekawa jest podwójność Europy, swoista dychotomia, która się odbija w losach chłopaka – bohatera filmu.

Europa z jednej strony jest kolebką największych wartości, demokracji, praw człowieka, równości, braterstwa, solidarności, wspaniałej kultury. A z drugiej strony - kolebką największych zbrodni przeciw ludzkości i największego okrucieństwa

To jest właśnie ta podwójność. I teraz ponownie zaczyna przechylać się na tę ciemną stronę. Wchodzimy w mrok i na razie nie widać jeszcze światełka w tunelu. No, ale to nie znaczy, że nie mamy iść w stronę tego światełka. 

Trzeba budować koalicję przeciwko temu, co się dzieje. Trzeba wlać ducha otuchy w opornych. Ludzi dobrej woli ciągle jest dużo i na tym ich oporze musimy budować przyszłość.

Reżyserka Agnieszka Holland na planie filmu “Europa Europa”, Łomianki, 10 czerwca, 1989 rok. Zdjęcie: Sławomir Sierzputowski /Agencja Wyborcza.pl

Wreszcie chociaż trochę otuchy. 

A moim ukraińskim znajomym, przyjaciółkom i przyjaciołom chciałam powiedzieć, że światło się pojawi. Chwilowo widzimy wokół ciemność i wydaje się nam, że nie ma w ogóle światła. Ale to światło jest. Ono jest w nas. My jesteśmy nosicielami tego światła i ci, którzy walczą w Ukrainie, są bardziej niż ktokolwiek inny jego nosicielami. Jest wokół dużo sił, które chcą to światło zgasić. No musimy je chronić. Jedyne, co mogę wyrazić, to podziw dla ich siły i solidarność. 

Bardzo dziękuję. Pięknie to Pani powiedziała. My sobie ostatnio powtarzamy, że nadzieja jest w nas. Bo gdy się wydaje, że nie ma skąd jej brać, to musimy znaleźć ją w sobie. 

Dokładnie, ma Pani rację. Właśnie to chciałam powiedzieć, że światło, czyli nadzieja jest w nas.

20
хв

Agnieszka Holland: Światło jest w nas

Joanna Mosiej
yevhen klopotenko pierogi z serem barszczowym jarosław mudryi

Jewhen Kłopotenko jest ukraińskim szefem kuchni, kreatywnym przedsiębiorcą, działaczem społecznym, autorem książek i ekspertem kulinarnym. To najbardziej znany promotor kuchni ukraińskiej na świecie.

Urodził się w rodzinie, która nie miała nic wspólnego z prawdziwym gotowaniem. Pracował jako kelner w restauracjach w Niemczech, USA, Ukrainie i z czasem zdał sobie sprawę, że chce gotować. A potem wygrał popularny program „Masterchef”, studiował we francuskiej szkole gotowania Le Cordon Bleu i zaczął realizować ciekawe projekty kulinarne na dużą skalę.

Dzięki inicjatywie Jewhena w 2022 roku barszcz został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO i uznany za potrawę ukraińską. W rankingu restauracji Michelin przeproszono nawet za to, że wcześniej nazwano barszcz daniem rosyjskim.

Głównym celem Klopotenki jest poprawa kultury jedzenia w Ukrainie, odkrywanie historii kuchni ukraińskiej i jej promowanie. W rozmowie z serwisem Sestry Jewhen mówi m.in. o różnicy między polskimi pierogami a ukraińskimi warenikami, o tym, jakie potrawy i dania jedli Ukraińcy w minionych stuleciach i co może stać się specjalnością kuchni ukraińskiej na świecie.

140 potraw z "Eneidy"

Ksenia Mińczuk: Kim się czujesz: ekspertem, popularyzatorem, biznesmenem czy showmanem?

Jewhen Kłopotenko: Czuję się osobą, która wprowadza zmiany w dziedzinie gastronomii. Jak nazywa się takich ludzi? Kreatorami zmian. Jeśli chcesz być kimś takim, musisz i badać, i promować, i gotować i być biznesmenem.

Jak to się stało, że zająłeś się kuchnią ukraińską?

Po powrocie z Francji w 2016 roku zdałem sobie sprawę, że nie chcę i nie mogę mieszkać nigdzie indziej niż w Ukrainie. Ludzie zaczęli prosić mnie o otwarcie restauracji. Kiedy zacząłem myśleć o tym, jaka to powinna być restauracja, zrozumiałem, że mogę otworzyć tylko coś ukraińskiego.

Ukraińska restauracja to jedyna rzecz, która ma sens, skoro jestem Ukraińcem

Ale czym właściwie jest ukraińska restauracja? Zdałem sobie sprawę, że wiem dużo o kuchni światowej, ale prawie nic o kuchni ukraińskiej. Spotkałem Ołenę Brajczenko, historyczkę i badaczkę kultury gastronomicznej. Powiedziałem jej: „Co ty za dziwną robotę wykonujesz? Jak pracujesz? Budzisz się, otwierasz książkę i czytasz o jedzeniu?”. Ołena wiele mnie nauczyła.

A potem otworzyłem „Eneidę” [chodzi o poemat „Eneida” Iwana Kotlarewskiego, wybitnego poety, opublikowany w Petersburgu w 1798 roku. To trawestacja Wergiliuszowej „Eneidy”, napisana językiem najbardziej zbliżonym do żywej mowy ludu ukraińskiego – red.]. I zdałem sobie sprawę, że jest tam wymienionych 140 potraw, których nazw nie kojarzę. Postanowiłem nauczyć się tych wszystkich potraw.

Odkryłem ogromny, ukryty świat. Kiedy dotykasz takich rzeczy, odzyskujesz kontakt ze swoją przeszłością i możesz wpływać na przyszłość. Teraz za każdym razem, gdy ożywiam jakieś danie, porównuję je z kuchnią światową. Widzę podobieństwa i różnice. Składniki, produkty, techniki...

Na przykład proso najpierw było gotowane, potem zostało zastąpione ziemniakami, a potem dodano buraki... Możesz zobaczyć ciągłość tej historii. Jeśli zapytamy: „Skąd się wziął barszcz?”, „Skąd się wzięły syrniki?” [smażone placki z mąki, sera białego i jajek – red.], „Skąd się wzięła wędzona gruszka?”, zrozumiemy, że na wszystkie te pytania są odpowiedzi. Moją rolą gotować smacznie i w oparciu o tradycję.

„Za każdym razem, gdy ożywiam jakieś danie, porównuję je z kuchnią światową”. Zdjęcie: Dmytro Bakhta

Opowiedz o swoich badaniach nad potrawami Rusi Kijowskiej.

Dopiero je zacząłem, robię to od czterech miesięcy. Ten projekt prawdopodobnie będzie trwał latami. Jest projektem odrodzenia, powrotu do potraw Rusi Kijowskiej – nie do składników, ale do technik gotowania.

Na przykład historycy twierdzą, że buraki trafiły do Ukrainy w XI-XII wieku. Tymczasem istnieją zapiski Światosława z 1073 roku, opisujące niektóre składniki potraw, w tym buraki. I teraz pojawia się pytanie, z którym warto się zmierzyć: „Czy to był burak, czy może coś innego, co Światosław nazwał burakiem?”

W Ukrainie na przykład jedzono wówczas marchew. Ale marchewki były wtedy małe, wielkości palca, i nie żółte, a fioletowe

O kuchni w czasach Rusi Kijowskiej dowiedziałem się choćby tego, że w XIV wieku w Czernihowie w soborze Zbawiciela (zbudowanym przez Światosława) ktoś wydrapał na ścianie w języku staroukraińskim (lub rosyjskim), że 25 kwietnia 1300 roku był tu kapłan o imieniu Iwan, który jadł białe placki. Białe placki są zdecydowanie najstarszą udokumentowaną ukraińską potrawą.

Co jadł Jarosław Mądry

A kiedy badałem tradycję Maslenicy [tłusty tydzień przed Wielkim Postem – red.], dowiedziałem się, że wszystko, co kiedyś gotowano z miękkim serem, nazywano „nabiałem”. Czyli mieliśmy pierogi z nabiałem. A moja teoria jest taka, że białe placki to placki z twarogiem. Tak więc historia twarogu jest starsza niż historia barszczu, o którym po raz pierwszy usłyszeliśmy w XVI wieku.

Ot, taka historyczna luka. Do tego odkrycia doprowadził nas napis na ścianie soboru Spaskiego [lub: Sobór Przemienienia Pańskiego – pochodzący z XI wieku najstarszy budynek w Czernihowie i jeden z niewielu zachowanych budynków Rusi przedmongolskiej – red.], przez wieki niezauważany.

O jedzeniu napisano niewiele, dlatego musimy szukać w nietypowych miejscach

Nie chciałbym wyciągać wniosków z kronik. Bo kronika jest książką, w której ktoś pisze o tym, jak wyobraża sobie rzeczy, które istniały 100 lat przed nim. Ja szukam innych podejść. Poszedłem do Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, Akademii Ostrogskiej, Ławry Kijowsko-Peczerskiej – i tam szukam przepisów i potraw.

I jakie ciekawe rzeczy udało Ci się odkryć?

Na przykład „babę-szarpanynę” [stare ukraińskie danie, zapiekanka rybna – red.]. Nawiasem mówiąc, to dobre danie na Wielkanoc. Kiedyś jedliśmy tarankę [suszona płoć – red.], teraz jemy „babę” z piwem.

Uwielbiam tarankę.

Tak, wszyscy ją uwielbiamy, ale teraz spożywa się ją już w inny sposób. Kiedyś robiono z płoci zupę rybną i nie było takiego słowa jak „taranka”. To po prostu była solona lub suszona (gdy nie było soli) ryba. Tę suszoną płoć wrzucano więc do wody, gotowano, a wywar wyrabiano z ciastem, dzięki czemu stawało się „rybne”. Po upieczeniu powstawało coś w rodzaju zapiekanki albo chleba na bazie bulionu rybnego. Następnie kładło się na nim mięso z ryby i się jadło. Ta receptura została zachowana w Akademii Ostrogskiej i Ławrze Kijowsko-Peczerskiej. I jest też opisana w „Eneidzie”. Wcześniej nie wiedziałem, co to jest, ale zbadałem sprawę i już wiem.

Baba-szarpanyna we współczesnej wersji

A co jadł Jarosław Mądry?

Jestem w trakcie szukania odpowiedzi na to pytanie. Interesujące jest to, że w miejscu, w którym stał pałac Jarosława Mądrego, stoi teraz moja restauracja „Sto lat temu”. Taki chichot historii.

W marcu 2019 roku Jewhen wraz z Inną Popereszniuk otworzyli w Kijowie restaurację „Sto lat temu”, która oferuje nowoczesną kuchnię ukraińską. Jewhen chciał pokazać, jak wyglądałaby kuchnia ukraińska, gdyby nie wpływy Związku Radzieckiego

Gdzie szukasz informacji?

Przede wszystkim powinienem powiedzieć, że to, co robię, jest raczej rekonstrukcją niż wierną reprodukcją. Na przykład ciasta, które wypiekam, nie są dokładnie takie, jak były kiedyś. Bo np. nie wiemy na pewno, jaki rodzaj sera kiedyś był, można tylko spekulować. Co więc robię? Na przykład znajduję jakieś wspomnienie. A potem badam etymologię.

Kiedyś nie było tłuczonych ziemniaków, zup ani sosów. Nazwy naszych potraw brały się z procesu ich przygotowywania. Jeśli coś było gotowane – to „warenucha”, jeśli smażone – „smażenyna”. Na przykład we wspomnieniach Jarosława Mądrego pojawia się słowo „smaga”. Ale smaga jest również znana jako bimber – być może dlatego, że był pędzony na ogniu. Poszukiwania etymologiczne są bardzo ważne przy rekonstrukcji procesu gotowania.

Prowadzę poszukiwania w najstarszych cerkwiach i monastyrach Ukrainy, z XV i XVI wieku. Znajdujące się w nich książki często zawierają informacje, których potrzebuję. Na przykład o życiu mnichów. W „Eneidzie” Kotlarewskiego znalazłem następujące potrawy: „wereszczaka”, „hamuła”, „szpundra” i „cietrzew”.

XIX wiek był wspaniałym okresem. Co ciekawe, nie było wtedy zup

Kiedyś byłem w obwodzie żytomierskim i natknąłem się na słowo „kałatusza” - od „kałataty” [bić red.]. Chodzi o to, że bierzesz bulion rybny i grzybowy, dodajesz mąkę i wszystko ubijasz.

Wtedy zdałem sobie sprawę, że nasza technologia ubijania jest w istocie odpowiednikiem francuskiej techniki zagęszczania czegoś płynnego mąką, która ma ponad 350 lat. Nasza technologia ma 400 lat. Francuzi po prostu nazwali to inaczej

Jest też danie o nazwie łemiszka: zalewasz mąkę gorącą wodą i jesz. To popularne niegdyś danie, które pozwalało się najeść. Okazuje się, że połączenie gorącego płynu i mąki w różnych proporcjach jest nasze, ukraińskie.

Jewhen zbiera przepisy z południa Ukrainy

Moja teoria jest taka, że barszczem nazywano wszystko, co było ugotowane, a nie zagęszczone. Była zupa grochowa, kapuśniak, a reszta to był barszcz. Teraz muszę poszukać potwierdzenia tej teorii lub czegoś, co ją obali.

Inny temat: nawet w czasach Kozaków, w XV i XVI wieku, istniały specjalne potrawy i dania dla bogatych. Natknąłem się na informacje o szafranie, szparagach itp. Wspominano też o „niedźwiedziach” (często znajdowałem o nich informacje) – mięsie dzikich zwierząt zapiekanym w chlebie.

Kto na świecie smaży twaróg

Jakie potrawy lub tradycje kuchni ukraińskiej Twoim zdaniem zostały niezasłużenie zapomniane? I dlaczego powinny zostać przywrócone do nowoczesnego menu?

Wydaje mi się, że są najbardziej niedoceniane w Ukrainie są syrniki, czyli zapiekanki z twarogu. Świat niewiele o nich wie, moglibyśmy więc opowiedzieć o nich światu. Bo mało kto na świecie smaży twaróg.

Wspomniałbym tu też o wereszczace. To mięso duszone w kwasie chlebowym. I o kaszy kaczanej – to proso zacierane z jajkami i ciastem w krupki. I jest jeszcze kisiel, czyli płatki owsiane fermentowane przez jeden dzień. Ta mieszanina staje się lepka, jak galaretka. Ciekawą rzeczą w tym daniu jest to, że czasami przyrządzano je z mlekiem i podawano na weselach. Ta potrawa była bardzo podobna do włoskiej panacotty.

Chciałbym również wspomnieć o wędzonej gruszce.

Wiele krajów uwielbia wędzoną paprykę, ale nigdzie nie znają wędzonej gruszki. A to nasza specjalność

Jak balansujesz między zachowaniem autentyczności kuchni ukraińskiej a dostosowaniem jej do nowoczesnych trendów?

Kiedy gotujesz coś autentycznego, często nie smakuje to dobrze. W końcu świat jedzenia i smaków się zmienił. Pojawiło się wiele produktów z innych krajów, a we wszystkich potrawach jest więcej cukru. To zasadniczo zmienia nawyki smakowe. Wyobraź sobie, że zalewasz mąkę gorącą wodą i jesz. Teraz trudno to sobie wyobrazić.

Gotuję więc autentyczne danie, próbuję go, a potem zastanawiam się, czy ma szansę przetrwać w takiej postaci. Jeśli nie, ulepszam je. Biorę, powiedzmy, mąkę, zalewam ją gorącą wodą, rozcieram szpatułką na pergaminie i suszę. Otrzymuję coś w rodzaju chrupiących chipsów, cienkiej macy. Kształt jest inny – i to już jest modne i fajne. A wcześniej to po prostu była łemiszka. Gdyby ktoś nad nią popracował, już dawno stałaby się takimi naszymi chipsami.

Nowoczesna wersja łemiszki

Po prostu staram się dopasować to wszystko do jakiejś logiki. Mogę odtworzyć autentyczne smaki, np. kwasu buraczanego czy chlebowego. W dawnych czasach kwas chlebowy robiono z żytniego chleba i wody. Był biały, czasami dodawano do niego suszone jabłka. To był kwaśny, chłodny, gazowany napój, który nie miał nic wspólnego z dzisiejszym sklepowym kwasem chlebowym.

Zachowałbym też autentyczny smak galaretki, tyle że 150-180 lat temu nie zawierała cukru.

Kiedyś w ogóle nie było cukru w żywności. A teraz usuwam cukier z menu w szkołach i ludzie mówią do mnie: „Jak możesz to robić?”

Słowianie lubią zawijać w ciasto

Promujesz kuchnię ukraińską za granicą. Jak sprawić, by stała się bardziej znana na świecie?

Problem z kuchnią ukraińską polega na tym, że nie zdążyła się ukształtować. W czasach Związku Radzieckiego była mocno wymieszana. A kiedy zaczęła się inwazja, wielu ludzi wyjechało za granicę i zabrali ze sobą głównie sowieckość, a nie ukraińskość. Często Ukraińcy, którzy nakrywają do stołu za granicą lub otwierają restauracje, serwują sałatkę Olivier, bo ich wspomnienia z domu są przyklejone do potraw ze Związku Radzieckiego. Jeśli wyrzucisz tę sałatkę z menu, wyrzucisz swoje wspomnienia, a wspomnienia to jest to, co trzyma nas przy życiu. Dlatego rozumiem tych ludzi, chociaż w kontekście promowania kuchni ukraińskiej to nie w porządku.

Trzeba otwierać więcej ukraińskich lokali z tradycyjną kuchnią i promować tę kuchnię na wszystkich platformach. Na tym etapie barszcz nam wystarczy, a potem dodamy coś jeszcze – serniki, krymskotatarskie paszteciki, naleśniki. Jestem pewien, że świat to zje.

Barszcz z wędzoną gruszką, który Jewhen serwował gościom na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 r.

Jednym z najpopularniejszych dań w polskich restauracjach są „pierogi ruskie”, czyli pierogi z ziemniakami i serem. Na początku inwazji wielu Polaków zmieniło nazwę tego dania na „perogi ukraińskie”, ale później dawna nazwa wróciła. Tymczasem jest wielu Ukraińców, którzy nie przełknęliby potrawy o tej nazwie...

Wareniki nie są potrawą ukraińską, polską ani rosyjską. Według naszej wiedzy zostały wynalezione gdzieś w Turcji. Ludy słowiańskie generalnie lubią zawijać różne rzeczy w ciasto. Poza tym słowo „ruski” nie pochodzi od „Rosji”, ale od „Rusi”.

Musimy zaakceptować fakt, że polskie pierogi są bardziej popularne na świecie niż wareniki. Nie ma co z tym walczyć. Musimy zwrócić się ku naszej tradycji pierogów. Ukraińcy jedli je z wiśniami, makiem i twarogiem. Takich pierogów nie ma nigdzie indziej

Polska ma też barszcz, ale on nie ma nic wspólnego z barszczem ukraińskim. To są zupełnie inne potrawy i tradycje: barszcz ukraiński jest gęsty, prawie każda gospodyni ma swój przepis, mamy kult tej potrawy, ciągle ją udoskonalamy, to część naszej tożsamości kulturowej. Natomiast polski barszcz to w zasadzie rosół i jest podawany głównie jako świąteczne danie raz w roku.

Na swojej stronie na Facebooku napisałeś: „Żytomierszczyzna to kraina ludzi, lasów, grzybów i oczywiście kałatusza”. Czy możesz sporządzić listę ukraińskich potraw?

To właśnie wtedy, gdy byłem w obwodzie żytomierskim, miałem fantazję o stworzeniu mapy ukraińskich potraw. Na przykład region Żytomierza jest ojczyzną dań ziemniaczanych, mają nawet kiełbasę z ziemniakami. Stworzenie mapy potraw jest bardzo interesujące. Myślę, że zajmie jakieś półtora roku badań.

Jaką rolę odgrywa kultura kulinarna w odbudowie Ukrainy?

Jedzenie jest częścią kultury. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby na naszych stołach było nie tylko radzieckie i zagraniczne jedzenie, ale także potrawy ukraińskie.

Jedzenie nigdy nie jest na pierwszym miejscu, dopóki nie zostanie ci odebrane

Przypomnijmy sobie pierwszy tydzień inwazji. Ludzie w Ukrainie wykupywali żywność, robili zapasy, bo nie wiedzieli, co będzie dostępne następnego dnia.

Jak ukraińska kuchnia może stać się narzędziem dyplomacji kulturalnej?

Ona już jest takim narzędziem. Odkąd barszcz został wpisany na listę UNESCO, wszystko się zintensyfikowało. Teraz każdy na poziomie oficjalnym może powiedzieć, że barszcz jest głównym daniem ukraińskim, i jeszcze bardziej go promować.

Michael Douglas w restauracji Jewhena w Kijowie, 2024 r.

Potrzebujemy ukraińskiego jedzenia na imprezach w naszych ambasadach w każdym kraju. I potrzebujemy, by ludzie, którzy opuścili Ukrainę, promowali ukraińską kulturę, gdziekolwiek się znajdą.

Jakie jest Twoje ulubione danie?

Mam układ z barszczem. Mogę mówić tylko o nim – i o niczym innym.

Zdjęcia: klopotenko.com, @klopotenko

20
хв

Skąd się wzięła wędzona gruszka, czyli Jewhen w krainie przysmaków

Ksenia Minczuk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Agnieszka Holland: Światło jest w nas

Ексклюзив
20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Ексклюзив
20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress