Exclusive
20
min

Chcę być psem

Potężny ryk wypełnia przestrzeń. Sonia leci z zawrotną prędkością na czymś metalowym. Przedziera się przez powietrze, wiatr szarpie jej włosy. Pochyla się i obejmuje błyszczący kadłub. Leci w przestworzach, siedząc okrakiem na pocisku manewrującym

Hanna Hnatenko-Szabaldina

Ukraińskie uchodźczynie w UE zmagają się z samotnością i depresją. Zdjęcie z archiwum autorki

No items found.

Oto scenariusz krótkometrażowego filmu, który otrzymaliśmy od Hanny Hnatenko-Szabaldiny,  reżyserki, uchodźczyni z Kijowa, tymczasowo mieszkającej ze swym dzieckiem w Warszawie. Scenariusz jest oparty na osobistych doświadczeniach autorki. Być może zawarta w nim przejmująca i refleksyjna historia przywoła podobne uczucia u innych kobiet, które żyją teraz z dala od swoich domów. Zapraszamy nasze Czytelniczki do podzielenia się swoimi przemyśleniami.

*****

W ciemnym pokoju, ze szczelnie zasłoniętymi oknami i pomarańczowymi promieniami słońca wpadającymi do środka, słychać dźwięk wibrującego telefonu, szum wentylatora i ćwierkanie ptaków. Przykryta cienkim prześcieradłem Sonia leży na łóżku, naga i spocona. Wpatruje się w biały sufit i żyrandol, jej oczy są uważne i skupione, jakby na suficie wyświetlali jakiś ciekawy film. Telefon znów wibruje. Sonia odwraca głowę, na ekranie informacja o 17 nieodebranych połączeniach od Lery i kilka innych wiadomości, na które nie chce odpowiadać. Właściwie nie ma nawet siły, by je przeczytać.

Co ja tu robię, kim jestem, po co żyję, jakie są moje cele, jakie są szanse na to, że będę miała coś, czego będę mogła się uczepić i wyrwać z tej czarnej otchłani samozagłady?

Płyta z myślami po raz kolejny odtwarza się w jej głowie. Sonia obraca się na bok i zamyka oczy. Od dawna już nie śni i nie czuje smaków. Jakimś dziwnym trafem jej radary i czujniki odpowiedzialne za poczucie szczęścia zaczynają wyć.

Na myśl o szczęściu otwiera oczy.

„Ha-ha-ha, szczęście. Szczęście? Czym do cholery jest szczęście? NIE CZUJĘ GO, NIE PAMIĘTAM!” – upał pogrąża ją w lenistwie, senności i zapomnieniu, jej oczy znów się zamykają i nic już nie przeszkadza jej w kołysaniu się na falach tysiąca pytań do samej siebie.

Z dala od domu, w samotności, uchodźczynie często doświadczają PTSD. Zdjęcie autorki

– Kochana, obudź się, jest wieczór, spałaś przez trzy dni – mówi z telefonu głos Lery.

Sonia odsłuchuje wiadomość dwa razy, zsuwa się z łóżka, idzie do łazienki i bierze prysznic. Strużki wody spływają po jej ciele, chłodząc ją i rozbudzając. Odrzuca głowę do tyłu i przesuwa dłońmi po brzuchu, biodrach i piersiach. Sprawdza, czy wszystko jest na swoim miejscu.

Brzęczenie telefonu raz po raz przywraca ją do rzeczywistości. Sonia odrzuca połączenie od Lery, robi sobie zdjęcie, dołącza je do wiadomości i podpisuje: „Wstałam”.

*****

– Dlaczego spotykamy się w centrum? – Sonia obraca w palcach papierową słomkę, którą wyjęła ze szklanki z lemoniadą.

– Żebyś zobaczyła, że ludzie istnieją, żyją swoim życiem, chodzą, spotykają się – odpowiada z ożywieniem Lera, popijając aperol.

– „Żyć życiem”, mówisz? Ja po prostu istnieję i nienawidzę tego, że żyją sobie spokojnie, nie myśląc o niczym. A to, że tu siedzimy, też mnie wkurza.

To bezpieczeństwo może zniknąć w jednej chwili

Sonia cedzi te słowa cicho, przez zęby. Wyciąga ze szklanki kostkę lodu i pociera nią o tył głowy.

– Tak czy inaczej, jest mi gorąco. Chcę do domu.

Lera marszczy nos, zakłada okulary przeciwsłoneczne i chwyta Sonię za rękę. W milczeniu obserwują tłumy turystów: leniwie rozglądają się po centralnym placu starego miasta, jedząc lody, pijąc piwo, robiąc zdjęcia i rozmawiając we wszystkich językach świata. Nagle odzywa się dzwonek telefonu Soni. Para turystów ze wschodu, być może z Chin, siedzących przy sąsiednim stoliku, kieruje na nią swoje spojrzenia. Sonia szybko wycisza telefon i wchodzi na Telegram, by przeczytać wiadomość.

– Dlaczego tego nie wyłączysz? Jaki jest sens takiego wyciszania się? – Lera puszcza rękę Soni i również sięga po telefon.

– Doskonale to rozumiesz. Wszyscy są tam, a ja jestem tutaj.

– A ty co, na pogrzeb tu czekasz w strachu, żeby przypadkiem nie zapomnieć? – mamrocze Lera, nie odrywając wzroku od swojego telefonu.

– Na nic nie czekam. Chcę tylko wiedzieć, co się dzieje w domu. Zapraszają mnie do Odessy na odpoczynek, ale ja ciągle myślę o rakietach. Tam w ogóle nie ma gdzie odpocząć. A oni piszą do mnie z Odessy: „Nie jest gorzej niż w Kijowie, przyjeżdżaj”.

Sonia kieruje wzrok na Lerę, patrzą sobie w oczy.

Przyjaciółki Hanna Hnatenko (Kijów – Warszawa) i Alina Kostiukowa (Kijów – Berlin). Zdjęcie autorki

– Wychodzę na tchórza – Sonia odkłada telefon i znowu patrzy na tłum.

– Popierdoliło cię? Śmiało, nasraj na siebie i na mnie za to, że jesteśmy za granicą – Lera przykłada zimną szklankę do czoła. – Jaka Odessa, jedźmy do Hiszpanii, Portugalii, skoro tak bardzo chcesz nad morze.

Sonia zakrywa oczy dłońmi, chce jej się płakać.

„Słabeuszko, marudzisz tutaj, ludzie w okopach nie marudzą, nie marudzą, choć nie mają światła, sadzą ziemniaki pod ostrzałem, a ty marudzisz” – autodestrukcyjne myśli trochę przywracają ją do równowagi.

– Przyniesiesz mi też aperol? A może lepiej butelkę prosecco. Nie mam siły rozmawiać z nikim poza tobą – Sonia bierze kieliszek Lery i upija łyk.

Lera wstaje w milczeniu i schodzi z letniego tarasu w kierunku wejścia do restauracji. Sonia odchyla głowę i zamyka oczy, jakby rozpuszczając się w dochodzących zewsząd głosach i dźwiękach. Z tego zanurzenia wyrywa ją pies, który trąca jej nogę mokrym nosem. Sonia pochyla się i głaszcze go za uszami. Pies liże jej rękę i odchodzi.

Chcę być psem.

Dla psa wszystko jest proste: kochać właściciela, myśleć o nim przez 90% swego życia, a przez pozostałe 10% o jedzeniu, spaniu i chodzeniu. Portugalia, tam jest pięknie i jest ocean, a w ogrodzie mojego taty dojrzewają truskawki

Sonia patrzy rozmarzona przed siebie, wyjmuje telefon, pisze wiadomość, wstaje, zanurza się w tłum, znika.

*****

Potężny ryk wypełnia przestrzeń. Siedząc na czymś metalowym, Sonia leci z zawrotną prędkością. Przedziera się przez powietrze, wiatr szarpie jej włosy. Pochyla się i obejmuje błyszczący kadłub.

– Jaka dziwna przejażdżka, dlaczego nigdy wcześniej tego nie próbowałam, to jak wycieczka krajoznawcza, możesz zobaczyć wszystko z takiej wysokości! – krzyczy rozradowana.

Leci w przestworzach, siedząc okrakiem na pocisku manewrującym.

– O, Kreml, ale ona chyba tam nie leci? Trzeba ją jakoś nakierować – Sonia jeszcze mocniej przywiera do rakiety, kierując ją na kremlowską wieżę zegarową. Na chwilę przed uderzeniem spadochron pociąga ją w górę. Z zachwytem patrzy na fajerwerki eksplozji.

*****

– Proszę się obudzić, za godzinę Kijów. Kawa czy herbata? – pyta konduktor.

Sonia ma na twarzy makijaż i uśmiecha się szeroko. Ciepło rozchodzi się po jej żołądku, na stoliku wibruje telefon, koła pociągu miarowo postukują.

– Poproszę o dżin – odpowiada, ziewając i przeciągając się.

W drodze do domu. Zdjęcie autorki

Konduktor opuszcza przedział, a Sonia wpatruje się przez okno w drzewa i pola, odtwarzając w głowie sen. Leniwie podnosi telefon. Tylko jedna wiadomość. Od Lery.

„Wszystko w porządku?”

Konduktor stawia na stoliku filiżankę z kawą, obok kładzie cukier i łyżeczkę.

– Smacznego.

Sonia zaczyna filmować: okno, krajobraz, swoje stopy, filiżankę kawy. Wszystko to składa się na nastrojowy obraz. Wysyła filmik do Lery.

Ruchome schody powoli dowożą Sonię do wyjścia z dworca. Masywny żyrandol, ramy wykrywaczy metalu, żołnierze mundurach, grupy dzieci odprowadzanych przez rodziców na letnie obozy. Wszystko to jest żywe i dźwięczne. Sonia rozgląda się, łapie chaust powietrza.

– Może taksówka? Ceny normalne.

Sonia w milczeniu mija taksówkarza, przechodzi przez wysokie drzwi, uśmiech rozkwita na jej twarzy, serce wali. Rozlega się alarm. Sonia spogląda na czyste, błękitne niebo, jej telefon brzęczy od wiadomości. Jedna od Lery.

Autorka bloga na dworcu kolejowym w Kijowie. Zdjęcie z prywatnego archiwum

„Głupia, myślałaś, że cię zostawię? I nie rób sobie nadziei, Odessa Odessą, ale najpierw napijemy się kawy na Podolu” – głos Lery rozbrzmiewa w głowie Soni.

W odpowiedzi wysyła serduszko, bierze walizkę i idzie w stronę metra. Gdzieś za nią rozlega się huk eksplozji, potem kolejny.

No items found.

Ukraińska reżyserka filmowa i scenarzystka. Produkcją filmową zajmuje się od2004 r. W 2019 r. napisała scenariusz do filmu krótkometrażowego „Mam”, opowiadającego o kobiecie, która doświadcza depresji poporodowej.Film powstał dwa lata później. Przy wsparciu UCF Annanapisała też scenariusz doswojego pełnometrażowego debiutu filmowego „Alia”. Na początku inwazji przeniosła się do Warszawy, gdzie nadal mieszka.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Projekt badawczy „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”, który został zaprezentowana w Kijowie pod koniec września, jest już od dawna spóźniony. Zachodni intelektualiści i elity polityczne powinny wreszcie zrozumieć różnice między Ukrainą a Rosją – że to nie ci sami ludzie, nie ten sam język, a na pewno nie ten sam poziom determinacji do wszczynania wojen.

W ciągu zaplanowanego na trzy lata programu historycy przeprowadzą dziesiątki niezależnych badań, obejmujących okres od pierwszych śladów cywilizacji do dnia dzisiejszego.

Inauguracja projektu „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”. Zdjęcie: Akademia Dyplomatyczna przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy

„Tematy badań będą obejmować początki osadnictwa, rozprzestrzenianie się języków indoeuropejskich, stosunki między klasyczną Grecją a regionem Morza Czarnego, Europę wikingów, stosunki między Bizancjum a Kijowem oraz współczesne kwestie budowania narodów i imperiów” – czytamy w opisie ambitnego projektu.

Z wielu względów – politycznych, finansowych, ideologicznych – elity rządzące w Ukrainie nigdy nie przemyślały własnego dziedzictwa historycznego

Nigdy nie zgromadziliśmy utalentowanych ukraińskich historyków, by postawić przed nimi ważne zadanie wyjaśnienia tysiącletniego dziedzictwa lokalnych terytoriów i uświadomienia zachodnim kolegom po fachu, że istnieje odrębny ukraiński naród, z niezwykłą historią budowania własnej państwowości i chroniącej ją siły militarnej.

Podczas gdy Ukraińcy nie mieli czasu na zagłębianie się w siebie, rosyjska propaganda promowała własne narracje. Nic dziwnego, że przemówienia Joe Bidena czasami odnosiły się do „bliskich więzi rodzinnych między Rosjanami i Ukraińcami”. „The Economist”, skądinąd cenione medium, w jednym z artykułów ubolewał nad wzrostem nacjonalizmu w Ukrainie. Pisał również, że rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy mogą stać się bojownikami Putina.

To oznacza, że na Zachodzie nie ma zrozumienia, skąd pochodzą ci rosyjskojęzyczni obywatele. I dlaczego jest to temat do poważnych studiów nad imperialną polityką carskiej Rosji i stalinowskimi represjami

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: „Czym jest Ukraina?” nasiliło się po tym jak rosyjski dyktator Władimir Putin udzielił w lutym 2024 roku wywiadu Tuckerowi Carlsonowi, trumpiście i wielbicielowi teorii spiskowych. Kremlowski agresor chciał się w nim zaprezentować się jako zbawca chrześcijaństwa i nowy przywódca wschodnich Słowian.

Ale od samego początku coś poszło nie tak, a sam gospodarz rozmowy, z natury cyniczny, był wyraźnie zażenowany. Putin przyniósł bowiem ze sobą jakieś kwity, które rzekomo „potwierdzają prośbę Bohdana Chmielnickiego o wzięcie pod silną opiekę moskiewskiego cara południowych terytoriów ziem rosyjskich ”.

Nie były to jednak skany jakichś nieznanych dokumentów, lecz zwykłe wydruki tekstów napisanych w programie Microsoft World, co pachnie bezczelnym fałszerstwem

Projekt uruchomienia zespołu badawczego jest więc bardzo na czasie. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę to, jak rosyjska propaganda działa na młodych ludzi, którym od dzieciństwa wbija się do głów, że przed przybyciem Rosji na okupowanych obecnie terytoriach Ukrainy nie było cywilizacji ani kultury.

Jak trafnie zauważa Anton Pawluszko, znany ukraiński analityk OSINT [biały wywiad – red.] w InformNapalm, „obecne pokolenie orków zostanie zastąpione przez jeszcze bardziej zdeprawowane pokolenie”.

Timothy Snyder, amerykański historyk, specjalista w dziedzinie dziejów Europy Środkowej i Wschodniej, Związku Radzieckiego i Holokaustu, przedstawił kilka uwag na temat tego, czym przede wszystkim interesują się jego koledzy.

Timothy Snyder. Zdjęcie: Akademia Dyplomatyczna przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy

Snyder uważa, że trwająca od ponad dwóch i pół roku wojna na pełną skalę uświadomiła wielu ludziom fakt, że Ukraina w ogóle istnieje. Teraz grupa naukowców proponuje tę kwestię rozwinąć, wyjaśniając, dlaczego jest ważna. Co robili tu starożytni Grecy? Jaki ślad pozostawili po sobie Scytowie? Jak ostatecznie wpłynęło to na oblicze dzisiejszej Europy – tradycje handlu, dyplomacji i sojuszy międzypaństwowych?

„Cała metoda nauczania historii Europy Wschodniej opiera się na rosyjskiej konstrukcji imperialnej. W rezultacie od Kalifornii po Niemcy nauczamy historii zgodnie z koncepcją, że to, co zaistniało w Kijowie i na Rusi 1000 lat temu, jest w jakiś sposób dzisiejszą Rosją” – opisuje główny problem zachodnich uniwersytetów w wywiadzie dla Liga.net Timothy Snyder. „Musimy z tym skończyć” – dodaje.

Celem projektu „Ukraińska historia: inicjatywa globalna” jest więc pokazanie, że ukraińska historia jest w rzeczywistości znacznie szersza niż Ukraina, znacznie szersza niż Rosja. I że jest powiązana z prawie wszystkim, co ważne w historii Europy i świata

Trzeba go zrealizować, by stworzyć lepszą alternatywę dla historii Putina i Miedwiediewa, którzy zdążyli już powiedzieć każdemu politykowi na świecie, że wszystko, co rosyjskie, w Ukrainie było i będzie.

Zachodni historycy obiecują dzieło liczące 3 miliony słów, czyli prawie 8500 stron wielkoformatowej książki. Jest jednak mały problem: to będzie historia Ukrainy pochodząca od zachodnich ekspertów i uwzględniająca to, jak widzą nas w swoim kontekście historycznym.

Aby ta praca była obiektywna, Ukraińcy też powinni przemyśleć swoje dziedzictwo. Jako niepodległy naród, jako ludzie, którzy wraz z Polakami i Litwinami zbudowali dwa silne państwa: Wielkie Księstwo Litewskie i Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

Ważne jest, by zrozumieć swoje miejsce na mapie – aby nie stać się populacją funkcjonującą poza polityką, której nie obchodzi, pod jaką flagą żyje

Przez tak długi czas Ukraińcom wmawiano, że są narodem biernym, który przed II wojną światową nigdy nie walczył, że wielu zapomniało o tradycji armii, o doświadczeniu kampanii pod Azowem i Moskwą, o długiej wojnie z bolszewikami i o podziemnym ruchu oporu w XX wieku. Wszystko to sprawiło, że nasi politycy byli infantylni w budowaniu państwa, a nasza ludność (nie naród) bała się dać dodatkową hrywnę na rozwój własnej armii.

Wielotomowa historia Ukrainy pióra zachodnich uczonych może być w przyszłości krytykowana. Głównie dlatego, że nie skupia się na narodzie ukraińskim, a raczej na terytorium Ukrainy jako arenie wydarzeń europejskich.

Powinniśmy jednak potraktować to jak impuls do trzeźwej debaty i inspirację dla innych autorów do napisania własnej historii Ukrainy. Coś zapewne trafi do kosza, ale na pewno coś zostanie opublikowane i przetłumaczone na angielski.

I w końcu zmieni to smutny stan rzeczy, w którym encyklopedie dla dzieci w Wielkiej Brytanii wciąż używają rosyjskich transkrypcji nazw „Kijów” i „Charków”, a Ruś Kijowską nazywają „Rosją Kijowską”

Kiedy ukraińskie matki po raz pierwszy zauważyły te przeinaczenia, skontaktowały się z wydawnictwem, które wspomniane encyklopedie produkuje. Jednak tamtejsi biznesmeni przez długi czas ignorowali ich skargi. Zareagowali dopiero w 2024 roku, gdy skontaktowała się z nimi ambasada Ukrainy.

Teraz wydawnictwo obiecuje wypuścić poprawioną wersję.

Historia napisana przez Timothy'ego Snydera, Serhija Płochija, Anne Applebaum i innych uczonych z Zachodu nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z dziedzictwem historycznym, o które Rosja prowadzi ludobójczą wojnę przeciwko jego twórcom, Ukraińcom. Istnieją jednak szanse na to, że ukraińskie dzieci za granicą nie będą już karmione fałszywkami o „Annie, rosyjskiej królowej Francji” i o tym, że „tylko Rosjanie zwyciężyli w II wojnie światowej”.

A analitycy szanowanych zachodnich mediów nie będą szermować stwierdzeniami o „ukraińskim nacjonalizmie”

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Historia na nowo. Jak zachodni naukowcy mogą uciszyć „historyka” Putina?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Odnieśliśmy małe zwycięstwa w usprawnianiu systemu edukacji ukraińskich dzieci w Polsce i w obronie ich praw.

Zgodnie z nowym rozporządzeniem polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej z 26 sierpnia ukraińscy licealiści, którzy mieszkają w Polsce i uczą się online w ukraińskich szkołach, mogą nadal to robić. Ich rodzice nadal będą otrzymywać pomoc finansową. Głównym warunkiem jest rejestracja w polskich agencjach rządowych i zdanie zewnętrznych, niezależnych testów w przyszłym roku.

To ważny punkt, ponieważ po przyjęciu i podpisaniu latem polskiej ustawy kwestia ta pozostawała przez pewien czas nierozwiązana. Niestety, nie wszystkie punkty rozporządzenia polskiego ministerstwa są jasne, a pytania pojawiają się zarówno ze strony polskich urzędników, jak ukraińskich uchodźców.

Ukraińscy rodzice w Polsce są zdezorientowani. Media podają różne informacje o tym, kiedy wspomniane prawo do otrzymywania przez Ukraińców pomocy finansowej wygaśnie

Niektórzy uważają, że nastąpi to dopiero jesienią 2025 roku, podczas gdy inni są przekonani, że 800 złotych przestanie być wypłacane już teraz, jesienią 2024 roku. Uważnie śledzę ten temat, pozostając w kontakcie z polskimi urzędnikami i ukraińskim Ministerstwem Edukacji. Gdy tylko otrzymam dokładne i zweryfikowane informacje, na pewno poinformuję o tym na moim kanale na YouTube.

W tej historii chciałbym zwrócić uwagę na odpowiedzialne i przyjazne podejście polskiego ministerstwa, a także osobiście – wiceminister edukacji Joanny Muchy.

W każdym razie postęp, jaki już poczyniliśmy w tej trudnej sprawie, pokazuje, że obrona interesów i przedstawianie uzasadnionego stanowiska w obronie ukraińskich uchodźców ma sens.

Zaskakujące jest to, że wspomniane problemy wciąż pozostają nierozwiązane przez nasz rząd, który po prostu zrzucił odpowiedzialność na polskich urzędników i ukraińskich rodziców

Przed inwazją Polska była głównym celem ukraińskiej migracji zarobkowej. Migracja ta miała jednak głównie charakter sezonowy. Niewiele osób przyjeżdżało do Polski jako rodziny, więc polskie władze nie regulowały kwestii edukacji naszych dzieci.

Dziś w Polsce mieszka prawie 900 000 Ukraińców, a prawie 200 000 z nich to uczniowie i studenci. Przez długi czas polskie władze przymykały oko na to, że nie uczęszczają oni do miejscowych szkół, co szkodziło nie tylko ich edukacji, ale także socjalizacji. To nie mogło trwać wiecznie.

Większość ukraińskich dzieci uczy się w województwie mazowieckim wraz z Warszawą. Zdjęcie: Władysław Czulak/Agencja Wyborcza.pl

Polacy czują się odpowiedzialni nawet za cudze dzieci. Oto co na ten temat mówi wiceminister edukacji Joanna Mucha: „1 września zaprosiliśmy te dzieci do polskich szkół. Chcemy, żeby miały równe szanse edukacyjne, żeby były bezpieczne i pod właściwą opieką”.

Dlaczego Polacy tak długo zwlekali z tą decyzją? Być może nie chcieli stosować środków represyjnych, takich jak anulowanie płatności dla tych, którzy odmówią uczęszczania do polskiej szkoły. Ale musiała istnieć alternatywa ze strony ukraińskiego Ministerstwa Edukacji.

Niestety, ukraińskie władze po prostu zgodziły się z decyzją Polaków i zaczęły ich do tego aktywnie zachęcać. Bo chciały wreszcie pozbyć się problemu edukacji ukraińskich dzieci, który całkowicie zrzuciły na barki Polaków i rodziców. Jeśli przypomnimy sobie również o ograniczeniu edukacji online przez nasze ministerstwo w kontekście kryzysu demograficznego, w rzeczywistości mamy sabotaż przeciwko naszej przyszłości.

Już teraz mamy przypadki, że nasze dzieci po pójściu do polskiej szkoły odmawiają powrotu do Ukrainy w przyszłości. Rodzice obawiają się, że ich dzieci zasymilują się w polskiej szkole i zapomną o swojej ojczyźnie

Polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej jest świadome tych obaw, dlatego polska wiceminister uspokoiła ukraińskich rodziców: „Dzieci z Ukrainy, które uczęszczają do polskich szkół, zachowają swoją tożsamość. Integracja, a nie polonizacja. W przyszłości te dzieci będą mogły zarówno budować nasz kraj, Polskę, jak wrócić do Ukrainy, by ją odbudować”.

To ważna deklaracja polityczna i dobrze, że polskie władze rozumieją, jak ważne jest zachowanie tożsamości ukraińskich dzieci.

Chciałbym jednak w końcu usłyszeć o planach ukraińskich władz, jak zamierzają się zaangażować. Czy będą jakieś programy, kursy, szkoły online? Kto będzie za to odpowiedzialny?

Nasz rząd na pokaz ogłosił utworzenie Ministerstwa Powrotu Ukraińców – a następnie natychmiast o tym pomyśle zapomniał; projekt budżetu na przyszły rok nie przewiduje dla nie żadnych środków. Sprawa musi zostać rozwiązana przez parlament. Jeszcze latem zarejestrowałem projekt ustawy o podstawach polityki demograficznej, który przewiduje strategię i narzędzia pozwalające uniknąć katastrofy demograficznej. Wzywam posłów do wykazania się odpowiedzialnością za przyszłość Ukrainy i ostateczne przyjęcie ustawy w parlamencie.

20
хв

Edukacja dla uchodźców: Czy Ukraina na tym straci?

Mykoła Kniażycki

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress