Exclusive
20
min

Wielkanoc podczas wielkiej wojny: święto, które kiedyś tak bardzo kochałam

Będę szczerze cieszyć się zdjęciami poświęconych koszyczków, traktując każdy z nich jak dzieło sztuki. Mam jednak nadzieję, że Jezus wybaczy mi nieumyte okna w wynajmowanym mieszkaniu, nieupieczone ciasto wielkanocne i brak wielkanocnego ducha. W trzecią Wielkanoc Wielkiej Wojny lista znajomych, którzy zyskali życie wieczne i czekają na zmartwychwstanie, stała się zbyt długa

Lesia Wakuliuk

Wielkanocny koszyk Lesi Wakuliuk Zdjęcie autorki

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Na kilka tygodni przed tegoroczną Wielkanocą na Facebooku pojawiło się wspomnienie. Kilka zdjęć z Wielkiej Soboty 2020 roku. Strasznie zakręcona Wielkanoc. Przynajmniej tak nam się wtedy wydawało - jakby to było najgorsze, co mogło nam się przytrafić. Jednak na zdjęciu widać nas szczęśliwych i pięknych, nie kupione, ale pierwsze własnoręcznie upieczone ciasta wielkanocne w naszej przytulnej kuchni w Buczu.

Nie pamiętam jak wpadłam na pomysł własnoręcznego upieczenia babki wielkanocnej, bo nie przepadam za pieczeniem i szczerze mówiąc boję się wszystkiego, co ma związek z ciastem. Ale najwyraźniej życie w domu, na które skazał nas nieznany wówczas wirus Covid-19, było tak przygnębiające, że zabranie się za ciasto było dobrym sposobem na rozładowanie pandemicznego napięcia i bycie tu i teraz. I to zadziałało.

Pierwsze ciasta wielkanocne upieczone podczas pandemii. Zdjęcie autorki

- Słuchaj, coś tu jest nie tak. Ugniatam to, ugniatam, ale nic się nie dzieje z tym ciastem - martwił się mąż.

- Ugniataj dalej! Moja babcia mawiała, że im dłużej ugniatasz ciasto, tym będzie ono delikatniejsze - uspokoiłam go.

- Dlaczego musisz to robić? Mogłaś zamówić ciasto w cukierni i mieć spokój. I tak nie pójdziesz pobłogosławić koszyczka, bo nie możesz przez pandemię - moja pasierbica Teresa, która była wtedy jeszcze nastolatką, wcale nas nie zachęcała.

- Ale to co innego - odpowiedzieliśmy zgodnie. - Przynajmniej w ten sposób możemy stworzyć świąteczny wielkanocny nastrój.

 

Wielkanoc w czasach covidu

W tym roku próbuję go znaleźć i nie mogę.

Patrzę na te zdjęcia na Facebooku, ale one tylko bolą. Oto my, nasza trójka siedząca w naszym domu, ubrana tak, jakbyśmy szli do kościoła pobłogosławić wielkanocne ciasta - w haftowanych koszulach. W rękach trzymamy koszyczek wielkanocny pod haftowanym ręcznikiem.

I tylko maseczki na ich twarzach zdradzają, że ta Wielkanoc jest inna niż wszystkie poprzednie. „W przyszłym roku chcę zapamiętać tę Wielkanoc jako coś, co się wydarzyło i odeszło” - podpisałam zdjęcie.

Boże, teraz patrzę na nie i myślę, że nie miałbym nic przeciwko przywróceniu tego, co odeszło!

W pierwszą Wielkanoc wielkiej wojny postanowiliśmy, że Rosjanie nie odbiorą nam świąt.

Minęło kilka tygodni, odkąd Bucza została zajęta. Wreszcie dowiedzieliśmy się, co stało się z naszym domem. Rosyjska okupacja pozostawiła na nim blizny, ale go nie zniszczyła. I to było pocieszające. W międzyczasie dom moich rodziców na zachodniej Ukrainie stał się dla nas i naszych kijowskich przyjaciół czymś w rodzaju centrum życia. Chciałem więc podzielić się z nimi ciastem wielkanocnym, a także przytulnością domu i poczuciem świętowania.

W drugą Wielkanoc wielkiej wojny zdecydowaliśmy, że i tym razem Rosjanie nie będą w stanie odebrać nam tradycji świętowania. Więc po raz pierwszy upiekliśmy ciasto wielkanocne tak, jak to jest w zwyczaju na zachodniej Ukrainie - tak, jak piekła je moja babcia: bez żadnych ozdób i białej pomady. Wierzch musiał być błyszczący, nie przypalony, gładki, bez jednego pęknięcia. „Od razu widać, jak zręczna jest gospodyni” - szeptała co roku moja babcia, sprawdzając wielkanocne ciasta w koszykach innych ludzi. Jednak teraz wiem z własnego doświadczenia, że doskonałość wierzchu ciasta wielkanocnego zależy nie tylko od umiejętności gospodyni, ale także od umiejętności producentów piekarników gazowych lub elektrycznych.

Koszyk z ciastem wielkanocnym z zachodniej Ukrainy. Zdjęcie autorki

W trzecią Wielkanoc wielkiej wojny będę pracowała. Od samego rana na kanale Espresso TV będę pytała, jak minęła noc wielkanocna w różnych częściach Ukrainy. W innych okolicznościach prawdopodobnie byłabym zdenerwowana, gdybym dowiedziała się, że będę w pracy, podczas gdy inni będą świętować.

Ale nie tym razem. Tym razem byłam nawet zadowolona, że mam oficjalne „zwolnienie” ze świąt, do którego nie mogłam znaleźć odpowiedniego nastroju. Rzeczy, które kiedyś tak bardzo kochałem, sprawiają, że jestem smutna, Mój przyjaciel wyznał kiedyś, że nie lubi Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Było to jeszcze w czasach przed inwazją na pełną skalę, a nawet przed Rewolucją Godności. „Jak to możliwe? Czy to naprawdę możliwe? Dlaczego?” zapytałam. A wyjaśnienie było proste.

Jego babcia, gdy tylko zbierali się przy wigilijnym stole lub na wielkanocnym śniadaniu, zawsze wybuchała płaczem.

Za każdym razem wspominała, jak w ich mieszkaniu w centrum Lwowa zbierała się na święta liczna rodzina (kiedyś wyrzucili ich Sowieci). Wspominała krewnych, którzy zostali zesłani na Syberię przez Sowietów i nigdy nie wrócili. Pamiętała tych krewnych, którzy stawiali opór Sowietom i zostali przez nich zabici w lasach. W każde Boże Narodzenie czy Wielkanoc przypominała sobie, jak duża mogła być ich rodzina.

Mogłaby być, gdyby nie rosyjscy okupanci. Dziś bardzo dobrze rozumiem tę babcię mojego przyjaciela. Myślę, że on też.

Wielkanocne drzewko. Zdjęcie autorki

Rodzinne święta są najjaśniejsze, najcieplejsze i najbardziej radosne.

Ale rodzinne święta w czasach wielkiej wojny zamieniają się w bolesne przypomnienia o tym, jak było kiedyś i jak już nie będzie. W końcu część rodziny nie zasiądzie już przy stole...

W końcu dom, który gromadził wszystkich w takie dni, może już nie istnieć...

I jak możesz się dobrze bawić, gdy ktoś nie jest w nastroju na święta? Gdzie go szukać? W przeddzień tegorocznej Wielkanocy dosłownie torturowałem tymi pytaniami moją rodzinę, przyjaciół i znajomych. W końcu zapytałem o to na antenie naszych gości - wolontariuszy, wojskowych i polityków. Większość z nich odpowiedziała: „Nie ma mowy!”

Jestem szczerze szczęśliwa, że są ludzie, którzy znaleźli w sobie wielkanocny nastrój.

Cieszę się, gdy widzę reportaże o dzieciach i dorosłych, od zachodu po wschód kraju, malujących pisanki. W latach 90. ubiegłego wieku, kiedy byłam uczennicą, niektórzy pasjonaci zaczęli przywracać tę tradycję. Wtedy wydawało mi się to daremnym przedsięwzięciem. Jakoś nie wierzyłam, że cała Ukraina, po dziesięcioleciach sowieckiego zakazu obchodów Wielkanocy, weźmie do ręki jajka i nauczy się je woskować. I oto się dzieje!

Lesia Wakuliuk z wielkanocnym koszykiem

Mimo wszystko cieszę się, gdy na moim Facebooku czy Instagramie pojawiają się fotorelacje z wielkanocnych wyzwań.

Cieszę się, gdy widzę, jak wszyscy udekorowali swoje domy i co wymyślili. Co tu dużo mówić, cieszę się nawet, gdy trafiam na spory o to, które ciasto wielkanocne jest bardziej ukraińskie: z białą pomadą czy bez. Na szczęście debata o tym, czy ciasto wielkanocne można nazwać kuliczem (tradycyjna rosyjska babka wielkanocna - red) w Ukrainie, przynajmniej w mojej bańce na Facebooku, należy już do przeszłości! Będę szczerze cieszyć się zdjęciami pobłogosławionych koszyczków i uważać każdy z nich za dzieło sztuki.

Ale mam nadzieję, że Jezus wybaczy mi nieumyte okna w moim wynajmowanym mieszkaniu, nieupieczone ciasto wielkanocne i brak wielkanocnego ducha. W trzecią Wielkanoc lista przyjaciół, którzy zyskali życie wieczne i czekają na zmartwychwstanie, stała się zbyt długa

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka telewizyjna, dziennikarka, scenarzystka, felietonistka. Studiowała dziennikarstwo na Lwowskim Uniwersytecie Narodowym im. Iwana Franki. Była specjalną korespondentką krajowych kanałów telewizyjnych, w tym korespondentką kanału Inter TV w Warszawie. Pracowała jako prezenterka w kanałach informacyjnych TV Channel 24, Pryamyi i Ukraine 24. Podczas inwazji na pełną skalę dołączyła do zespołu kanału Espresso TV, gdzie prowadziła maraton informacyjny poświęcony wojnie Rosji z Ukrainą. Również w czasie pełnej inwazji zaczęła komentować wydarzenia w Ukrainie w polskich stacjach telewizyjnych i radiowych. Jest współpracowniczką Gazety Wyborczej i Wysokich Obcasów. Jest współautorką scenariusza filmu dokumentalnego "Kvitka Tsysyk Kvitka. Głos w jednym egzemplarzu" (2013), który zdobył kilka nagród, a także scenariusza do projektu dokumentalnego "10 dni niepodległości" (2021). Była głosem programu Ukraine Speaks (ukraiński kanał telewizyjny), a jako wolontariuszka projektu Talking Books czyta książki z programu szkolnego dla dzieci niedowidzących. W ramach projektu żony prezydenta Ukrainy Oleny Zelenskiej, mającego na celu wprowadzenie ukraińskojęzycznych audioprzewodników, jej głos można usłyszeć w audioprzewodniku po zamku w Edynburgu.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
World Press Photo 2025 скандал

Wybuchła burza komentarzy po ogłoszeniu tegorocznych zwycięskich fotografii w konkursie World Press Photo. W jednej kategorii bowiem znalazł się oprawca i ofiara.
Na pierwszym zdjęciu, autorstwa Floriana Bachmeiera, jest sześcioletnia Anhelina, uchodźczyni z jednej z przyfrontowych wiosek niedaleko Kupiańska. Dziewczynka  ma traumę spowodowaną wojną i cierpi na ataki paniki. Autor zdjęcia uwiecznił ją kilka chwil właśnie po takim ataku, który mógł być wywołały kolejnym rosyjskim bombardowaniem.

Ranny rosyjski żołnierz, który odniósł obrażenia w pobliżu miasta Bachmut, leży w szpitalu polowym urządzonym w podziemnej winnicy. Później amputowano mu lewą nogę i rękę. Donbas, Ukraina, 22 stycznia 2024 r. Zdjęcie: Nanna Heitmann/Magnum Photos, dla The New York Times / World Press Photo

Drugie zdjęcie przedstawia rosyjski punkt stabilizacyjny, znajdujący się w podziemnej winiarni niedaleko okupowanego przez Rosję Bachmutu. Żołnierz ze zdjęcia został wcielony do armii wspieranej przez Rosję separatystycznej “Donieckiej Republiki Ludowej” dwa dni przed początkiem pełnowymiarowej inwazji. Gdzieś na polu boju, na terenach okupowanych przez Rosję, mężczyzna stracił rękę i nogę. 

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Z jakiegoś powodu uznano, że oba te zdjęcia można połączyć w jednym konkursie, w jednej, europejskiej kategorii. Że można postawić znak równości pomiędzy ofiarą, a oprawcą. Pokazać małe dziecko ze zniszczoną psychiką i tego, kto tę psychikę niszczy. Poprzez stylizację i symbolikę (nawiązanie do piety, zdjęcia Chrystusa z krzyża) stworzyć wrażenie, że obie osoby są ofiarami tej wojny, i obu stronom należy współczuć. Tymczasem to kolejny przykład normalizacji rosyjskich zbrodni, które, na rozkaz Putina, popełniane są w Ukrainie codziennie - zarówno na żołnierzach, jak i na ludności cywilnej. 

Świat powoli daje przyzwolenie na udział rosyjskich artystów w życiu kulturalnym świata. Występy muzyków, rozgrywki sportowe, oscarowe filmy, udział w światowych konferencjach i debatach. A teraz, w prestiżowym konkursie fotografii prasowej, znalazł się rosyjski żołnierz. Leży w winiarni, prawdopodobniej tej, w jakiej produkowano słynne ukraińskie wino, lubiane na całym świecie, a która została zrównana z ziemią przez rosyjską artylerię. Jego cierpienie wzbudza współczucie. I zapominamy, kto jest tu agresorem.

Wiele osób, po wyzwoleniu z okupacji Buczy, mówiło: tego świat przecież Rosji nie wybaczy.

A później były odkryte masowe groby w lesie w Iziumie, żółta kuchnia w przepołowionym rosyjską rakietą bloku mieszkalnym w Dnipro, czy zasypywanie ukraińskich żołnierzy zakazaną przez Konwencję Genewską bronią fosforową. Dziś potężne bomby lotnicze, spadające na centrum Zaporoża, na nikim nie robią już wrażenia. Nocne ataki Szahedów na ukraińskie miasta traktowane są w kategorii kolejnego już “newsa z wojny”, która jest gdzieś daleko i nas przecież nie dotyczy. Tej nocy znowu zginęli niewinni ludzie. 

A jurorzy konkursu World Press Photo stawiają znak równości między ofiarami i agresorami, idąc w sukurs rosyjskiej propagandzie.

Zmienia dyskurs społeczny, uczłowiecza działania nieludzi, którzy bezwstydnie i systematycznie, każdego dnia i nocy, mordują takie sześciolatki jak Anhelina, ich matki i ojców. 

20
хв

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Aldona Hartwińska

Wiadomość o wycofaniu się USA z Międzynarodowego Centrum Badania Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie, w skład którego wchodzili prokuratorzy zbierający wstępne dowody zbrodni popełnionych przez Rosjan, spadła jak grom z jasnego nieba. Rzeczniczka Białego Domu Caroline Leavitt w nieśmiałym komentarzu stwierdziła, że… nic o tej decyzji nie słyszała.

Tak czy inaczej, wpisuje się to w logikę przedłużającego się miesiąca miodowego administracji Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. 47. prezydent USA wręcz pali się do zawarcia umowy z rosyjskim dyktatorem. Tak bardzo, że gotów jest przymknąć oko na fakt, że kwestie Ukrainy, irańskiego programu nuklearnego czy współpracy w zakresie syberyjskich minerałów będzie musiał załatwiać z prawdziwym zbrodniarzem wojennym.

Ciała cywilów na ulicy Jabłońskiej w Buczy. Zdjęcie: RONALDO SCHEMIDT/AFP/East News

Kiedy chodzi o okupantów z Federacji Rosyjskiej, nie wierzę w przyzwoite sądy. Wierzę w likwidację. Przemyślaną i podstępną. W grudniu ubiegłego roku Ukraińcy odczuli pewną satysfakcję po tym jak w Moskwie zlikwidowano Igora Kiryłowa, generała, który wydał rozkaz użycia broni chemicznej przeciwko ukraińskim żołnierzom. Kiedy opuszczał swój dom, w pobliżu wejścia eksplodowała hulajnoga.

„Urzędnik był odpowiedzialny za użycie broni chemicznej na wschodnim i południowym froncie Ukrainy. Z powodu rozkazu Kiriłłowa od początku wojny na pełną skalę odnotowano ponad 4800 przypadków użycia amunicji chemicznej przez wroga” – napisała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy w jego nekrologu.

To na jego rozkaz okupanci zrzucali z dronów na punkty obrony Ukraińców amunicję z substancjami toksycznymi. Wielu żołnierzy trafiło do szpitala z poważnymi oparzeniami błon śluzowych i dróg oddechowych.

Likwidacja Kiryłowa była ciosem dla Putina znacznie cięższym niż zaoczne procesy, gdziekolwiek by one się nie odbywały

To po raz kolejny potwierdza, że to Rosjanie powinni bać się Ukraińców, Polaków, Litwinów – i wszystkich innych, w stronę których zwrócą swoje oczy i łapy – wszędzie. Na lądzie, na morzu czy w barach z alkoholem w pięciogwiazdkowych tureckich hotelach.

Polityczny stawka działań prezydenta Trumpa jest jasna. Jeśli zamierza odbywać zwycięskie spotkania z przywódcami Rosji, Iranu i Korei Północnej, z pewnością nie chce, aby zostali uznani za zbrodniarzy wojennych. W przeciwnym razie nie mógłby ściskać ich dłoni.

W otwartych źródłach można znaleźć informacje o tym, za co Stany Zjednoczone były odpowiedzialne w grupie, z której się wycofały: zapewniały pomoc logistyczną i pomagały naszym prokuratorom. Ale większość pracy spoczywa na ukraińskich ekspertach, których jest bardzo niewielu i którzy oprócz zbrodni wojennych badają też sprawy cywilne.

Jaki jest zakres tej pracy? Od początku inwazji na terytorium Ukrainy odnotowano ponad 150 000 rosyjskich zbrodni wojennych

Wszystkie te przypadki muszą zostać przynajmniej wniesione do jakiegoś sądu, by krewni torturowanych i zamordowanych otrzymali odszkodowanie i moralną satysfakcję. Pamiątkowy krzyż i drewniana kapliczka nie powinny być jedynymi śladami po ludobójstwie.

Dodajmy do tego jeszcze kilka nieprzyjemnych decyzji Stanów Zjednoczonych, które mogą tylko utwierdzić dyktatorów w przekonaniu, że „kto silny, ten ma rację”. Zaczęło się w lutym, gdy przedstawiciele USA na spotkaniu Core Group – krajów przygotowujących międzynarodowy trybunał dla Putina za jego zbrodnie wojenne w Ukrainie – odmówili nazwania Rosji „agresorem”. Co więcej, Waszyngton znienacka odmówił podpisania się pod oświadczeniem ONZ wspierającym integralność terytorialną Ukrainy i żądającym od Moskwy wycofania wojsk z okupowanych terytoriów.

Administracja Trumpa odmówiła też podpisania komunikatu G7 nazywającego Rosję „agresorem” w wojnie z Ukrainą z okazji trzeciej rocznicy wojny, przypadającej 24 lutego 2025 r.

„Europejscy urzędnicy obawiają się, że pochlebstwa pana Trumpa dla Putina mogą doprowadzić do tego, że rosyjski dyktator zostanie oszczędzony przed konsekwencjami swojej inwazji w ramach jakiegokolwiek porozumienia pokojowego” – napisała brytyjska gazeta „The Telegraph”.

Ostatnio na światło dzienne wypłynęła też inna sprawa. Otóż 43-letnia prokuratorka Jessica Aber, która prowadziła śledztwo w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych, została znaleziona martwa w swoim domu. Przed dojściem Trumpa do władzy była członkinią zespołu Departamentu Sprawiedliwości USA badającego zbrodnie wojenne Rosji w Ukrainie. Prowadziła też przeciwko Rosjanom szereg dochodzeń w sprawie cyberprzestępczości i prania pieniędzy.

Gdy świadkowie zbrodni wojennych umierają, a uprowadzone dzieci są poddawane przez Rosję praniu mózgu, niezwykle trudno zebrać informacje o zbrodniach wojennych. A każdy stracony dzień to szansa dla zbrodniarzy na uniknięcie odpowiedzialności, wygodne życie i zdobywanie nowych doświadczeń dla kolejnych aktów ludobójstwa w przyszłych wojnach.

Ratownicy podczas ekshumacji w rejonie Iziumu. Fot: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News

Może się zdarzyć, że po jakimś czasie, gdy rozmowy pokojowe zakończą się fiaskiem, USA zmienią swoje nastawienie do Putina i Rosji. Jeśli jednak Waszyngton wycofuje się gdzieś z gry, oznacza to tylko jedno: kraje europejskie muszą być bardziej aktywne i twarde. Bo rosyjscy „bohaterowie” tzw. specjalnej operacji wojskowej, którzy dziś publikują filmiki pokazujące zabijanie ukraińskich jeńców na Donbasie, jutro mogą nadawać gdzieś z nadbałtyckich lasów.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Bilet do pułapki. John Bolton o negocjacjach z Rosją i ich konsekwencjach dla Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

O czym rozmawiała "koalicja chętnych" w Paryżu. Najważniejsze wnioski

Ексклюзив
20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress