Exclusive
20
min

Siostro, nie idź na Majdan w nocy

Moja wyobraźnia rysowała najbardziej przerażające obrazy: Ostap porwany i torturowany w zimnej piwnicy. Albo zabrany do lasu, pobity i pozostawiony na mrozie. Albo został zabity, a jego ciało wrzucono do Dniepru. Albo, albo, albo...

Lesia Wakuliuk

Lesia i Ostap Wakuliukowie. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Podczas Majdanu poplecznicy Wiktora Janukowycza porwali mojego brata. Dziesięć lat później wciąż pamiętam ten telefon w środku nocy od jego kolegi z klasy, Romana.

- Śpisz? Nie wiem, jak ci to powiedzieć...

- Mów, Roma, nie przeciągaj! Co się stało?

- Wracaliśmy z Majdanu do akademika, kiedy zaczęli nas gonić jacyś mężczyźni w samochodach. Złapali Ostapa i innych naszych, połamali im ręce i zapakowali do samochodu. A mnie cudem udało się uciec w tym całym chaosie...

Skoczyłam jak oparzona, złapałam książkę telefoniczną i zaczęłam ją wertować tam i z powrotem, gorączkowo myśląc do kogo zadzwonić. To było jak sen - mój sen, który miałem tydzień wcześniej. Kijów. Noc. Jest zima. Księżyc świeci, jakby wkręcono w niego sto żarówek. Ostap i ja jesteśmy ścigani przez bandytów. Są głupi. I przerażający. Jest ich wielu. Uciekamy ulicą, która pnie się w górę. Nasze stopy ślizgają się na zamarzniętym chodniku. Coraz trudniej biec. Nasi prześladowcy są coraz bliżej.

- "Schowaj się za domem", mówi zdyszany Ostap, "odwrócę ich uwagę.

- "Nie" - zaprotestowałam.

- "Lepiej będzie, jeśli złapią mnie samego", nalega Ostap, "wtedy będziesz mogła wezwać pomoc.

Zza rogu domu widzę, jak wielcy mężczyźni chwytają Ostapa i ciągną go. Stoję z telefonem i nie wiem, do kogo zadzwonić po pomoc.

Między mną a Ostapem jest 10 lat różnicy. Jestem jego starszą siostrą. Pracowałam już w Kijowie jako dziennikarka. On przyjechał do stolicy studiować aktorstwo. Był studentem trzeciego roku. "Zaopiekuj się nim" - poinstruowała mnie mama na długo przed jego pierwszym dniem na uniwersytecie. I okazało się, że ani się obejrzałam...

Ostap Vakuliuk (w zielonym szaliku) z kolegami z klasy na Majdanie Niepodległości w 2013 r. Zdjęcie: archiwum prywatne

Ale Ostap, który miał wtedy 21 lat, nie mógł się powstrzymać przed pójściem na Majdan. Ja też nie mogłam się powstrzymać. Byliśmy tam od pierwszego dnia. I każdy z nas, podobnie jak wszyscy inni, którzy przyszli pokojowo protestować, miał tę samą sprawę do załatwienia: zaprotestowanie przeciwko odmowie podpisania przez Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.

Wiedziałam, że tak się stanie... Dziennikarze zawsze jako pierwsi wyczuwają kierunek, w którym zmierza rząd. Janukowycz, gdy tylko został prezydentem, zaczął zwracać go na Wschód, a raczej z powrotem do Związku Radzieckiego, który był 100 razy bardziej zrozumiały i bliższy jego duchowi. A w sowieckiej przeszłości nie było mowy o wolności słowa, czy ludzkiej godności, więc reżim Janukowycza je zniszczył.

W nocy 30 listopada 2013 r. policja pobiła studentów na Majdanie Niepodległości. Fot: Viktor Drachev/AFP/East News

Попід ранок 30-го листопада 2013 року Янукович наказав розігнати Майдан, де в наметах залишалася молодь. Сотні людей, переважно студентів, були жорстоко побиті і заарештовані. Остап міг бути серед них, але його тоді врятувало заняття з «Майстерності актора» в університеті. Його викладав авторитарний викладач, який не любив тих, хто запізнюється чи не з’являється на пару, а тим паче тих, хто ходить на Майдан. Він вважав Януковича прекрасним президентом, а Путіна — ще кращим. Тому 30-го листопада мій брат пішов із Майдану Незалежності раніше, щоб наступного дня не запізнитися на заняття.

Dało mi to jeszcze większą pewność, że trzeba coś zrobić z tym reżimem. Poszłam na Majdan.

"Nie idź na Majdan w nocy", poprosił mnie Ostap, "bo zamiast trzymać Majdan, będziemy myśleć o tym, jak cię bronić". Tego wieczoru, 19 stycznia, posłuchałam mojego młodszego, dorosłego brata. A w środku nocy 20 stycznia obudził mnie telefon od jego przyjaciela. Ta noc zostanie później nazwana "krwawym chrztem", ponieważ władze miały nadzieję, że jeśli nie pałki, to armatki wodne w środku ostrej zimy z pewnością złamią godność protestujących.

Moja wyobraźnia podsuwała najbardziej przerażające obrazy: Ostap i jego przyjaciele zostali porwani i są torturowani w jakiejś ciemnej, zimnej piwnicy. Albo zostali zabrani do lasu, pobici i pozostawieni na mrozie. Albo zostali zabici, a ich ciała porzucone gdzieś w Dnieprze. Albo, albo, albo, albo...

Odrzuciłam te myśli, zadzwoniłam i napisałam do wszystkich: moich kolegów z różnych kanałów telewizyjnych, radia i gazet, posłów, rzecznika praw obywatelskich, przyjaciół, którzy mieli kontakty w policji. Wszystko, co miałam, to kilka ujęć z kamer monitoringu na stacji benzynowej, gdzie uprowadzono Ostapa i innych studentów Uniwersytetu Karpenko-Karego. Na tym czarno-białym, niemym nagraniu mogłam rozpoznać kilka tablic rejestracyjnych samochodów.

19 stycznia 2014 r., po przyjęciu "dyktatorskich ustaw" z 16 stycznia, konfrontacja na Majdanie zmieniła się z pokojowej w gwałtowną. Zdjęcie: Shutterstock

Dzięki tym numerom znalazłem grupę studentów. Trafili na posterunek policji po drugiej stronie Kijowa. Zostali porwani przez funkcjonariuszy Departamentu Dochodzeń Kryminalnych. Zgodnie z prawem karnym przyjętym 16 stycznia 2014 r., przyszli aktorzy, reżyserzy i dźwiękowcy zostali oskarżeni o terroryzm i ekstremizm. Groziło im za to od 8 do 15 lat więzienia. "To nic takiego! Oni są jeszcze młodzi. Mają przed sobą całe życie" - zareagował na wiadomość o Ostapie nauczyciel aktorstwa i zwolennik Janukowycza.

W tym czasie na komisariacie zebrali się dziennikarze i studenci z Uniwersytetu Karpenko-Karego, prawnicy, przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich i członek parlamentu. Z powodu szumu, jaki zrobiłem wokół porwania mojego brata, poplecznicy Janukowycza nie mieli innego wyjścia, jak tylko wypuścić bezpodstawnie zatrzymanych chłopców. Najpierw wypuścili Ostapa. Potem mieli wypuścić resztę. Ale coś poszło nie tak... Najpierw otrzymałem telefon z komisariatu: "Proszę, oddaj brata" - powiedział bezduszny głos w słuchawce. Następnie odebrałam telefon od mojego prawnika, który nakazał mi, żebym pod żadnym pozorem nie zabierała brata na komisariat. A potem zadzwonił poseł, który zasugerował, że lepiej nie zabierać Ostapa do akademika ani do mojego domu i powiedział tajemniczo, "zabierz brata na wakacje do jakiegoś pięknego kraju". Za wcześnie było na odpoczynek... Potem walka o bezpieczeństwo brata i uwolnienie pozostałych studentów zaczęła się od nowa. Znowu telefony do kolegów dziennikarzy, aby przypomnieć im, że studenci Karpenko są przetrzymywani. Odetchnąłem z ulgą, gdy Ostap zadzwonił z lotniska w Warszawie i poinformował, że wszystko jest w porządku, że nikt go nie ścigał ani nie zatrzymał. Ale nawet wtedy była to bardzo krótka przerwa...

Wydawało się, że porwanie mojego brata było najgorszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się podczas Majdanu. Ale reżim Janukowycza, który ostatkiem sił trzymał się władzy, z każdym dniem stawał się coraz bardziej brutalny. Potem przyszły pierwsze ofiary śmiertelne: Jednym zastrzelono, innych torturowano. Miesiąc później doszło do strzelaniny na ulicy Instytutowej. A potem nadszedł "krwawy czwartek". Tam, na ulicy Instytutowej, od kuli snajpera zginął między innymi człowiek z małego miasteczka Chodorów w obwodzie lwowskim, skąd pochodzimy, Roman Tochyn. Jeszcze w Polsce Ostap nieustannie oglądał transmisję z Placu Niepodległości. Roman Tochyn był ojcem dziewczyny, z którą przyjaźnił się od dzieciństwa. "Wracam, Lesiu", szlochał Ostap do telefonu, "Nie mogę po prostu patrzeć, jak władze rozprawiają się z protestującymi na Majdanie". Ledwo ubłagałam go, by został.

A potem było jak w filmie ze szczęśliwym zakończeniem. Majdan zwyciężył. Ostap nauczył się polskiego od podstaw. Dostał się na Uniwersytet Śląski w Katowicach, by studiować produkcję filmową i telewizyjną. Niespodziewanie spotkał Krzysztofa Zanussiego. Zaprosił go, by spróbował swoich sił w filmie fabularnym, który zamierzał nakręcić. I tak Ostap zagrał jedną z głównych ról w filmie "Eter".  

Я ніколи не запитувала брата, як йому було самому в іншій країні, що він відчував, чого йому бракувало. Мені здавалося, що йому б міг позаздрити кожен. Та коли журналістка після прем’єри стрічки в Україні поцікавилася в Остапа, якими були його перші місяці польської невизначеності, він не стримався і розплакався. Так я дізналася, що Остап, живучи в прекрасній європейській Варшаві, де нема Януковича, беркутівців, де ніхто тебе не лупцює і не викрадає за те, що ти з мирним протестом виходиш із синьо-жовтим прапором у центр міст, він не відчував жодної радості. А думка про те, що, не дай Бог, Майдан програє, а відтак, він ніколи не зможе повернутися в рідну країну, гнітила ще більше.

Ostap Wakuliuk wystąpił w filmie Krzysztofa Zanussiego "Eter". Zdjęcie: Evgeny Kraws

W końcówce  filmu "Eter" Taras grany przez Ostapa, który zostaje ranny podczas pierwszej wojny światowej, mówi, że wszystko w życiu ma sens. Rewolucja godności, która przydarzyła się Ukraińcom 10 lat temu, zdecydowanie miała sens! Pokazała, że mamy godność i nie chcemy wracać do Związku Radzieckiego. I że jesteśmy gotowi walczyć o nasz wybór nie tylko z wrogiem wewnętrznym, ale i zewnętrznym.

No items found.

Prezenterka telewizyjna, dziennikarka, scenarzystka, felietonistka. Studiowała dziennikarstwo na Lwowskim Uniwersytecie Narodowym im. Iwana Franki. Była specjalną korespondentką krajowych kanałów telewizyjnych, w tym korespondentką kanału Inter TV w Warszawie. Pracowała jako prezenterka w kanałach informacyjnych TV Channel 24, Pryamyi i Ukraine 24. Podczas inwazji na pełną skalę dołączyła do zespołu kanału Espresso TV, gdzie prowadziła maraton informacyjny poświęcony wojnie Rosji z Ukrainą. Również w czasie pełnej inwazji zaczęła komentować wydarzenia w Ukrainie w polskich stacjach telewizyjnych i radiowych. Jest współpracowniczką Gazety Wyborczej i Wysokich Obcasów. Jest współautorką scenariusza filmu dokumentalnego "Kvitka Tsysyk Kvitka. Głos w jednym egzemplarzu" (2013), który zdobył kilka nagród, a także scenariusza do projektu dokumentalnego "10 dni niepodległości" (2021). Była głosem programu Ukraine Speaks (ukraiński kanał telewizyjny), a jako wolontariuszka projektu Talking Books czyta książki z programu szkolnego dla dzieci niedowidzących. W ramach projektu żony prezydenta Ukrainy Oleny Zelenskiej, mającego na celu wprowadzenie ukraińskojęzycznych audioprzewodników, jej głos można usłyszeć w audioprzewodniku po zamku w Edynburgu.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Rzecz w tym, że ostatnie kontrowersyjne wypowiedzi Donalda Trumpa czy Elona Muska mogą mieć uzasadnienie. Może w nich bowiem chodzić o podniesienie stawki i wysłanie przez USA sygnału – w świat, ale przede wszystkim do Chin. Tych Chin, które przez ostatnie pół wieku tuczyły się na amerykańskiej gospodarce, a teraz uważają, że USA powinny utracić pozycję hegemona na ich rzecz.

Takie zachowanie Chin i ich sojuszników z osi zła – Rosji, Iranu i KRLD – opiera się na idei, że wielkie mocarstwa powinny dzielić świat na strefy wpływów, narzucając swoją wolę mniejszym sąsiadom.

Jednak ten taniec można odtańczyć tylko we dwoje. A Ameryka jasno dała do zrozumienia, że na swoim podwórku, czyli na półkuli zachodniej, Pekinu nie chce

„The Wall Street Journal” (WSJ) twierdzi, że po zdecydowanym zwycięstwie Trumpa w wyborach Chiny coraz bardziej prężą muskuły. Przeprowadziły największe ćwiczenia morskie od dziesięcioleci, zwodowały największy na świecie amfibijny okręt wojenny, prawdopodobnie niszczyły podmorskie kable w Azji i Europie i zhakowały system amerykańskiego Departamentu Skarbu, wprowadziły cztery nowe modele samolotów wojskowych, po raz pierwszy przećwiczyły blokadę morską Wysp Japońskich i zintensyfikowały działania szpiegowskie na Zachodzie.

Xi Jinping i Donald Trump podczas spotkania w 2017 roku. Zdjęcie: AFP/EAST NEWS
Kiedy mieszkasz w Europie Wschodniej, wydaje ci się, że Amerykanie, domagając się kontroli nad Kanałem Panamskim, oszaleli

Nie należy jednak zapominać, że to Stany Zjednoczone zbudowały ten strategicznie ważny obiekt, by ułatwić szybszy i łatwiejszy handel z Azją i między swoimi wybrzeżami. Z istnienia kanału wynika również dla nich korzyść militarna: to najszybsza i najłatwiejsza trasa przemieszczania się okrętów wojennych z Atlantyku na Pacyfik – i na odwrót. W 1999 r. kanał został przekazany pod jurysdykcję Panamy i wszystko zostałoby po staremu, gdyby w 2014 r. Chińczycy nie zaczęli się nim niezdrowo interesować.

Najpierw zaczęli wdrażać inicjatywę „Pasa i Szlaku” Xi Jinpinga, a następnie zerwali stosunki z Tajwanem. Natomiast wobec Panamy zastosowali swoją klasyczną łapówkę: inwestycje w infrastrukturę w zamian za wpływy.

Obecnie dwa z pięciu kluczowych portów w strefie Kanału Panamskiego są własnością firm z Hongkongu. To oznacza, że Chińczycy mogą monitorować przepływ amerykańskich ładunków cywilnych i wojskowych

Podczas pierwszej kadencji Trumpa i czteroletniej kadencji Bidena Amerykanie zmusili władze Panamy do porzucenia niektórych chińskich projektów, ale i tak wpływy Chin w tym rejonie znacznie wzrosły. Pekin planował nawet budowę dużej ambasady nad brzegiem Kanału Panamskiego, tyle że pod naciskiem Waszyngtonu władze Panamy zablokowały tę inicjatywę.

Chiny wyraziły poparcie dla Panamy w kwestii kontroli nad Kanałem Panamskim. Zdjęcie: Shutterstock

Jeśli chodzi o Grenlandię, Stany Zjednoczone mają tam ten sam interes: zabezpieczenie swojego wschodniego wybrzeża przed Chinami. Chociaż kwestia „sprzedaży wyspy” tu i ówdzie wywołała konsternację czy wręcz oburzenie – ruch Trumpa miał pewien sens.

Amerykański serwis informacyjny Axios, powołując się na własne źródła, donosi, że „duński rząd chce uniknąć publicznego starcia z nową administracją USA” i w tej sprawie „wysłał kilka wiadomości”. W ten sposób duńskie władze dały jasno do zrozumienia, że wyspa nie jest na sprzedaż, lecz są gotowe przedyskutować każdą inną prośbę USA. Ameryka ma już bazę wojskową na Grenlandii i umowę z 1951 r. z Danią w sprawie ochrony wyspy, co ułatwia dyskusję na temat zwiększenia tam sił amerykańskich.

Według mediów duńscy urzędnicy oświadczyli już, że rozważają umożliwienie zwiększenia inwestycji w infrastrukturę wojskową na Grenlandii – oczywiście w porozumieniu z grenlandzkim rządem.

Dlaczego Waszyngton tak bardzo interesuje się Grenlandią? Otóż podczas zimnej wojny odgrywała ona strategiczną rolę w systemie obronnym NATO i USA, jako część systemu wczesnego wykrywania radzieckich okrętów podwodnych i rakiet balistycznych.

Chiny, których okręty podwodne są coraz częściej widziane są w pobliżu wyspy – kluczowej dla potencjalnego szlaku handlowego przez Arktykę – doskonale tę rolę rozumieją

WSJ pisze, że w ostatnich latach Pekin zwiększył swoją obecność gospodarczą w regionie, w szczególności poprzez inwestycje w górnictwo na Grenlandii. W 2018 r. Pentagon doprowadził do zablokowania sfinansowania przez Chiny trzech lotnisk na wyspie.

Kontrolowanie Grenlandii, kluczowej dla wszystkich arktycznych szlaków żeglugowych, w tym Polarnego Jedwabnego Szlaku Pekinu, pozwoliłoby Chinom transportować swoje towary przez Arktykę, z ominięciem wąskiego gardła morskiego w Kanale Sueskim i Cieśninie Malakka. Nie zapominajmy też, że Grenlandia posiada ogromne rezerwy metali ziem rzadkich, które Chiny chciałyby przejąć, by zyskać przewagę w wojnie handlowej i gospodarczej – a tym samym wygrać wyścig o zaawansowane technologie ze Stanami Zjednoczonymi.

W walce o nadzór nad dostępem do Arktyki rola Kanady jest bardzo ważna, bo mając szeroką strefę dostępu do Bieguna Północnego, mogłaby stać się strategicznym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w rywalizacji z Chinami oraz Rosją o kontrolę nad północnymi szlakami i zasobami

Kanada jest drugim co do wielkości partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych, lecz pozostaje daleko w tyle pod względem wydatków na obronność – nie wydaje na nią nawet 2% swojego PKB. Dlatego by zmusić swojego sąsiada do działania, Trump uciekł się do agresywnej retoryki.

Amerykańscy analitycy z obu głównych partii uważają, że takie podejście może ożywić mało popularny w Kanadzie temat obronności przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Partia Justina Trudeau, która w ostatnich latach bardziej skupiała się choćby na kwestiach równości płci, może przegrać.

Czy jednak nieszablonowe podejście Trumpa do ważnych kwestii należy przyjąć z zadowoleniem? Zdecydowanie nie, choć, z drugiej strony, świat zachodni musi przeżyć jakiś rodzaj szoku, by wyleczyć się z populizmu. I musi wreszcie zająć się najpoważniejszymi kwestiami, jak ocena zagrożeń i przygotowanie swych armii do wojny.

Tak aby w ostatecznym rozrachunku Ukraina, a potem Polska i kraje bałtyckie – jedyne, które na co dzień zwalczają kłamstwo o „niezgłębionej rosyjskiej duszy” – nie były tymi, którzy za to wszystko zapłacą.

Świat stoi przed realnym wyborem: żyć w demokracji albo stać się pożywieniem dla Chin

Kiedy sekretarz generalny NATO Mark Rutte, bądź co bądź powściągliwy biurokrata, ostrzega Europejczyków, że albo przeznaczymy pieniądze na obronę, albo „będziemy musieli wziąć nasze podręczniki do języka rosyjskiego i udać się do Nowej Zelandii” – to jest to wymowne przypomnienie, że zło nie śpi. I na pewno nie ograniczy się do zniszczenia wiosek w ukraińskim Donbasie.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Chiński syndrom, czyli po co Trumpowi Kanada, Grenlandia i Kanał Panamski

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Czy naprawdę można to nazwać próbą generalną przed wyborami? Oczywiście dziwne jest myślenie w kategoriach pokoju teraz, gdy wciąż nie ma widoków na zawieszenie broni, a nowy rok rozpoczął się od zniszczenia przez szahidy cywilnych budynków zaledwie 300 metrów od siedziby prezydenta.

Co więcej, Putin nie ma zamiaru przestać – bez względu na to, kto go o to poprosi, bo wojna jest nieodłączną częścią jego reżimu. Jest również gwarancją jego fizycznego istnienia, ponieważ jeśli nie będzie wojny, Rosja będzie musiała zmierzyć się z własnymi demonami

Obecne czasy są jednak dobrym momentem, by Ukraińcy spojrzeli na siebie krytycznie. I odpowiedzieli na pytania: „Czy to naprawdę dobrze, gdy masa krytyczna ludzi bez doświadczenia wchodzi do polityki?”. „Czy nowe twarze z branży rozrywkowej mogą stać się naprawdę dobrymi menedżerami w czasach gorącej wojny?”. I wreszcie: „Jakiej przyszłości chcemy i jakich zasobów potrzebujemy, by ją osiągnąć?”.

Międzynarodowy Instytut Socjologii w Kijowie podsumował rok 2024, przeprowadzając szeroko zakrojone badanie postaw Ukraińców wobec przyszłości.

Badacze zaczynają od złej wiadomości: „Po pierwsze, obserwuje się stałą tendencję spadkową odsetka osób optymistycznie nastawionych do przyszłości Ukrainy. Podczas gdy pod koniec 2022 r. 88% respondentów uważało, że Ukraina będzie zamożnym krajem w UE w ciągu 10 lat, do grudnia 2023 r. ich odsetek spadł do 73%, a do grudnia 2024 r. – do 57%. W tym samym czasie udział tych, którzy uważają, że Ukraina będzie miała zrujnowaną gospodarkę, wzrósł z 5% do 28%”.

„Po drugie, analizując wyniki, oprócz dynamiki musimy również skupić się na aktualnych wskaźnikach. Widzimy, że pomimo trudnego roku i jego trudnej końcówki, większość Ukraińców (57%) jest ogólnie optymistycznie nastawiona do przyszłości kraju” – piszą autorzy badań. To już słodka pigułka na otarcie łez.

A to natychmiast rodzi pytanie: „Kogo Ukraińcy widzą jako nowych liderów? Kto poprowadzi nas w tę optymistyczną przyszłość po wojnie?”.

Pod koniec listopada ubiegłego roku centrum „Monitoring Społeczny” opublikowało wyniki badań trendów w opinii publicznej. Pikantnym szczegółem jest, że są one dość zbliżone do innych, niepublicznych badań socjologicznych zleconych przez Bankową [w Kijowie na ul. Bankowej mieści się siedziba administracji prezydenta Ukrainy – red.]. Co więcej, trwają one około roku.

Ostatnie badanie pokazuje, że Ukraińcy bardziej ufają byłemu głównodowodzącemu Sił Zbrojnych Ukrainy, a obecnie ambasadorowi Ukrainy w Wielkiej Brytanii, Walerijowi Załużnemu, oraz szefowi wywiadu obronnego Ukrainy, Kyryło Budanowowi, niż prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu

Tym samym Załużny i Budanow są jedynymi osobami publicznymi, w przypadku których zaufanie przewyższa nieufność. Zainteresowanie opinii publicznej tymi nazwiskami jest zrozumiałe: obaj są oficerami wojska z bezpośrednim doświadczeniem bojowym.

Zełenski jest trzeci w tym rankingu, ciesząc się 44-procentowym zaufaniem (nie ufa mu 52% Ukraińców). W tym przypadku widoczne jest pewne zmęczenie urzędującym prezydentem oraz fakt, że globalny trend przezwyciężania populizmu i powrotu do klasycznej polityki z poważnymi liderami dociera także do naszego zakątka Europy.

W Załużny i Budanowie - dwaj główni rywale? Zdjęcie: OPU

Wybory 2019 roku w Ukrainie były triumfem poprzedniego trendu, kiedy ludzie szukali przyjemnych, charyzmatycznych twarzy i szczerze wierzyli w proste rozwiązania.

Wyzwań w nowej ukraińskiej rzeczywistości jest coraz więcej. W rzeczywistości typowy ukraiński wyborca będzie patrzył na każdą nową postać, która pojawi się na polu politycznym, przez mgłę rozczarowania.

Pomimo stresu i wyczerpania, badanie „Monitoringu Społecznego” pokazuje wysokie (32%) zapotrzebowanie na budowę armii wysokiej jakości i niepokój, że obecny rząd nie wykonuje dobrej pracy. Co więcej, wielu Ukraińców negatywnie zareagowało na smutną wiadomość przed Bożym Narodzeniem o tysiącach min niskiej jakości, które żołnierze rzekomo „niewłaściwie przechowywali” na froncie. Zostało to odebrane jako splunięcie w twarz tym, którzy walczą o utrzymanie linii frontu w Donbasie.

Istnieje też jednak pewien oczywisty trend: w 33. roku niepodległości przeciętny Ukrainiec zdał sobie sprawę, że trzeba rozbudować armię – o ile nie chce być zabity lub zgwałcony przez obcą
Sławiańsk po rosyjskim ataku 3 stycznia 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Ta postawa jest stabilna, pomimo demonizowania TCK [Terytorialne Centrum Poboru i Pomocy społecznej – organ administracji wojskowej Ukrainy, prowadzący ewidencję wojskową i mobilizujący ludność – red.] i wielu problemów, które politycy zrzucają na głowę Sił Zbrojnych Ukrainy.

Dlatego gdy tylko pełnoprawne życie polityczne stanie się możliwe, te siły i jednostki, które mogą zaspokoić główne zapotrzebowanie na bezpieczeństwo, zyskają perspektywy polityczne.

Warto zauważyć, że w wielu badaniach od razu zidentyfikowano poważnye postaci: ochotników, weteranów i zawodowych polityków, takich jak Serhij Sternenko, Andrij Bilecki, Taras Chmut, Ołena Zerkal, Bohdan Krotewycz i Dmytro Kułeba.

Te nazwiska są warte uwagi. Prawdopodobnie zobaczymy je na listach partyjnych i wśród kandydatów.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Jakich polityków i zmian chcą Ukraińcy po wojnie? Przegląd głównych trendów

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ukraina powinna stać się Izraelem Europy

Ексклюзив
20
хв

Julia Pawliuk: – Każda wymiana jeńców i każde negocjacje to operacja specjalna

Ексклюзив
20
хв

Andre Tan: „Już dwa razy byłem bankrutem. Trzeciego nie przeżyję”

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress