Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Відкриття салону краси в Польщі: які є підводні камені?
Українки звикли до хорошого б’юті-сервісу у себе вдома, тому чимало з них вважає відкриття салону краси за кордоном чудовою бізнес-ідеєю. Проте польське законодавство має свої вимоги для б’юті-бізнесу, і деякі з яких можуть здаватися нам дивними
У Польщі діють закони на рівні держави і розпорядчі акти на рівні окремого міста. Перш ніж відкривати салон краси, варто з ними ознайомитись. У Польщі існує Державна санітарна служба, яка може — коли їй заманеться, без попередження — прийти і перевірити салон краси на дотримання прописаних санітарних норм.
В інтернеті ви не знайдете норми санепіду і вимоги для відкриття салону краси. Треба їхати до офісу Державної санітарно-епідеміологічної служби і на місці їх з’ясовувати.
Ось деякі з них:
1. Салон має бути розташований в окремій частині будівлі/приміщення або в окремій будівлі. Зазвичай салон із манікюрним і педикюрним кабінетами не може бути розміщений вище 1-го поверху.
2. Вхід до салону повинен бути окремим, але може бути загальним для всіх користувачів.
3. У салоні повинні бути такі окремі приміщення: службова кімната, кімната очікування або окреме місце з вішалкою для одягу, соціальне приміщення, гігієнічно-санітарне приміщення тощо.
4. Салон повинен мати водопровід з гарячою та холодною водою, а також каналізацію, вентиляцію, опалення.
5. На кожній баночці-шкляночці має бути сертифікат відповідності з дозволом використання на території ЄС. Також у вас має бути сертифікат з терміном придатності усіх засобів в салоні. І ви маєте стежити, аби прострочений матеріал не використовувався, інакше отримаєте штраф.
6. Стіни біля умивальників і раковин повинні бути покриті невбираючим матеріалом заввишки не менш ніж в 1,6 м.
7. При використанні косметичних засобів, які викликають забруднення тіла, наприклад при проведенні СПА-процедур, має бути відокремлений санвузол з душем.
8. Працівники салону повинні дотримуватися правил особистої гігієни, носити чистий захисний одяг, використовувати засоби індивідуального захисту. Використовуйте засоби гігієни, такі як одноразові підкладки, чисті рушники для клієнтів.
9. У салоні інструменти та обладнання необхідно утримувати в належному гігієнічно-санітарному стані шляхом миття та дезінфекції, а інструменти багаторазового використання та інструменти, що використовуються при при обрізному манікюрі та педикюрі потребують стерилізації на стерилізаційній станції салону.
Для стерилізації інструментів треба мати автоклав (стерилізатор), також до кожного інструменту має бути інструкція щодо часу і форми стерилізації.
Обов’язково треба вести журнал стерилізації інструментів. Рекомендуємо завести велику папку для зберіганні усіх вимог і час від часу перевіряти їх дотримання.
10. У кожному салоні повинна бути аптечка з засобами для надання першої медичної допомоги.
11. У салоні має бути знак «Паління заборонене», за його відсутність власник салону може отримати штраф.
12. І насамкінець, про приємну музику в салоні. Не варто вмикати музику зі стрімінгових платформ, наприклад Spotify або AppleMusic. Є агенція, яка уважно пильнує за дотриманням авторських прав. Якщо спіймають, штраф буде просто космічний.
Prawniczka, członek Rady Adwokatów regionu Kijowa. Partnerka zarządzająca Towarzystwa Prawnego „G&D”. Specjalizuje się w prawodawstwie antykorupcyjnym. Wykwalifikowany mediator. Jest twórczynią kursów z zakresu prawa medialnego i interakcji prawnych między władzami państwowymi a mediami. Posiada szereg publikacji naukowych na temat prawodawstwa antykorupcyjnego, deklaracji elektronicznej, wolności słowa, ochrony danych osobowych, dostępu do informacji.
R E K L A M A
Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..
Współczesny świat jest przesycony informacjami i rzeczami. Wiosenne rytuały oczyszczające są sposobem na powrót do prostoty, która przywraca wewnętrzny spokój. I dają nam poczucie kontroli. Kiedy sprzątamy dom przed nadejściem wiosny, podświadomie „oczyszczamy” nasz wewnętrzny świat. Gdy ktoś pozbywa się starych rzeczy, uwalnia się od starych trosk. To proces terapeutyczny, dający efekt podobny do pracy z psychologiem.
Jak to robią Szwedzi, a jak Japończycy
W Szwecji coraz większą popularnością cieszy się tzw. döstädning. To sprzątanie dla przyszłych pokoleń – „tak, jakby nie było jutra”. Chodzi o pozbywanie się swoich niepotrzebnych rzeczy, by nie obciążać nimi rodziny po swojej ewentualnej śmierci. I jeśli się nad tym zastanowić, ma to sens. W końcu gdy ktoś umiera, jego krewni muszą przebić się przez góry niepotrzebnych rzeczy, które po sobie pozostawił. Czasami znajdują wtedy pamiętniki, prywatne notatki, zdjęcia czy inne sekrety, których woleliby nie oglądać.
„Które z moich rzeczy mogą stać się ciężarem dla mojej rodziny, jeśli umrę?” – to zasada stojąca za szwedzkim zwyczajem sprzątania domu lub mieszkania. Co ciekawe, ten zwyczaj jest praktykowany nie tylko wśród osób starszych, ale także wśród młodych. Przypomina japońską metodę: „wyrzuć, czego nie potrzebujesz ”.
Japonka Marie Kondo to znana na świecie „guru porządkowania domu”. Jej główna zasada głosi, że warto trzymać tylko te rzeczy (w tym te w szafie), których używasz często i które sprawiają, że jesteś szczęśliwa. Precz z półkami wypełnionymi niczym niewyróżniającymi się szmatami i bibelotami! To pomaga między innymi oczyścić dom z energetycznego brudu.
Jeśli jakaś rzecz nie przynosi Ci radości, musisz jej podziękować i pozwolić jej odejść – twierdzi Japonka
Marie Kondo. Zdjęcie: konmari.com
Nawiasem mówiąc, takich rzeczy nie musisz wyrzucać – możesz je przekazać na cele charytatywne albo wymienić. Wrzuć rzeczy do kontenera, oddaj książki do biblioteki, a niepotrzebnych mebli i sprzętu AGD pozbądź się za pośrednictwem ogłoszenia online.
W dzisiejszym świecie gromadzimy nie tylko odpady materialne, ale także cyfrowe. Psychologowie zalecają więc cyfrowy detoks, czyli usuwanie niepotrzebnych plików, zdjęć i zrezygnowanie z subskrybowania toksycznych mediów. A także emocjonalny „upgrade”: sporządź listę tego, co odpuścisz sobie tej wiosny (urazów, lęków, starych nawyków itp.).
Wiosenne rytuały sprzątania w Ukrainie
W Ukrainie od dawna istnieje zwyczaj „wypędzania zimy” poprzez wielkie sprzątanie. Tu ludzie wierzą, że wszystkie złe rzeczy można usunąć z życia wraz ze śmieciami.
Wielki Czwartek to dzień wiosennych porządków. Dawniej już przed świtem chłopi sprzątali swoje stajnie, stodoły, podwórza i domy. W ogrodzie grabiło się zeszłoroczne liście na stos i podpalało je, „by oczyścić ziemię z mrozu, zimy, śmierci i złych duchów”.
Istnieje tu też przekonanie, że w Wielki Czwartek, zanim wzejdzie słońce, wrona zabiera swoje pisklętami z gniazda, by wykąpały się w rzece. Ktokolwiek więc wykąpie się przed nimi, będzie zdrowy przez cały rok
Zgodnie z wierzeniami chrześcijańskimi, wieczorem tego dnia Judasz zdradził Chrystusa. To dlatego wierzący chodzą w Wielki Czwartek do łaźni i saun. Chcą się oczyścić.
W kulturze ukraińskiej, podobnie jak w wielu innych, wiosenne porządki to nie tylko obowiązek domowy, ale także praktyka duchowa. Ma nie tylko znaczenie higieniczne, lecz także sakralne: chodzi o przygotowanie miejsca na nowe życie pełne nowej nadziei.
Nawiasem mówiąc, eko-akcje w rodzaju „Sprzątanie świata”, które są szeroko rozpowszechnione w Ukrainie i wielu europejskich miastach, polegające na zbieraniu na wiosnę śmieci w lasach i w pobliżu zbiorników wodnych, to jeden ze współczesnych przejawów starego zwyczaju wiosennego oczyszczania.
Tradycje przedświątecznych porządków w Polsce
Polska ma bogatą paletę wiosennych obrzędów oczyszczających, które łączą wierzenia przedchrześcijańskie z praktykami zakorzenionymi w katolicyzmie.
Na przykład topienie Marzanny to rytualne unicestwianie kukły przedstawiającej słowiańską boginię zimy i śmierci. I sposób odreagowania zimowej depresji.
Ludzie symbolicznie niszczą wszystko, co kojarzy im się z zimnem i ciemnością, by przygotować się psychicznie na nowy cykl
Wielkanocne porządki w Wielki Czwartek obejmują mycie okien, aby „światło mogło swobodnie wchodzić do domu”, wyrzucanie lub oddawanie starych ubrań (zwłaszcza tych, które od dawna nie były noszone), sprzątanie stodół, balkonów i pomieszczeń znajdujących się po stronie północnej. Bo jeśli w domu panuje bałagan, w duszy będzie chaos.
Rytuał lanego poniedziałku (śmigus-dyngus) to oczyszczenie wodą. W pierwszy poniedziałek po Wielkanocy chłopcy oblewają wodą dziewczęta na ulicach i placach. Woda w tym rytuale jest symbolem witalności. W starożytności wierzono, że dziewczyna oblana wodą będzie zdrowa i piękna. Dziś to już tylko zabawa, ale podczas niej śmiech i ruch wyzwalają życiodajne endorfiny.
Tradycyjny śmigus-dyngus. Zdjęcie: Muzeum Wsi Kieleckiej
Dlaczego po sprzątaniu czujemy się lepiej
Sprzątanie to dobry sposób na odzyskanie kontroli nad swoją przestrzenią. Niektóre okoliczności w życiu pozostają poza naszą kontrolą, co sprawia, że jesteśmy niespokojni. Mamy jednak moc, by uczynić przestrzeń wokół nas czystszą, zorganizować ją zgodnie z naszymi potrzebami – i pięknie.
Ponadto sprzątanie wymaga zastanowienia się, gdzie umieścić tę czy inną rzecz, jak zorganizować cały proces i przestrzeń wokół siebie. Sprzątanie to klasyczny przykład „wpływu tego, co na zewnątrz – na nasze wnętrze ”. Kiedy ktoś sprząta, czuje, że ma kontrolę nad swoim życiem, a to szczególnie ważne podczas wojny, kryzysu – i po ciężkiej zimie.
W Portugalii prawie nigdy nie jest zimno, ale może być trudno się przystosować, ponieważ w tym kraju nie ma większych różnic między porami roku. Zimą pada deszcz i nie ma śniegu. Latem temperatura przekracza 40 stopni, a na obszarach przybrzeżnych wieją silne wiatry znad Atlantyku. Zdarza się, że wychodzisz z domu w koszulce, bo jest gorąco, a późnym popołudniem musisz założyć kurtkę. Zimą w Portugalii nie ma mrozów, więc w domach i mieszkaniach nie ma kaloryferów. Do ogrzewania używa się klimatyzatorów, grzejników i kominków, co znacznie zwiększa koszty energii elektrycznej. W wielu mieszkaniach z powodu wilgoci jest pleśń.
O pracę tu niełatwo. Portugalskie firmy zazwyczaj zatrudniają lokalnych specjalistów. Cudzoziemcy są zatrudniani wtedy, kiedy nie ma miejscowego personelu. Najpopularniejsze zajęcia dla obcokrajowców wiążą się z pracą sezonową na farmach, w kawiarniach i restauracjach, w branży turystycznej i hotelarskiej.
Za to jeśli pracujesz online lub chcesz założyć własną firmę, ten kraj będzie dla Ciebie odpowiedni. Portugalia zajmuje 39. miejsce wśród 190 krajów objętych rankingiem Doing Business, jeśli chodzi o łatwość prowadzenia działalności gospodarczej, wyprzedzając pod tym względem Holandię, Węgry i Polskę. To dlatego, że państwo wspiera przedsiębiorców, którzy planują rozpocząć działalność gospodarczą lub zainwestować w już istniejącą firmę. Oferuje im ulgi podatkowe, a nawet perspektywę uzyskania pozwolenia na pobyt.
W rankingu Expat Insider pod względem bezpieczeństwa, jakości życia i przyjaznego klimatu Portugalia zajmuje 10. miejsce na 53 kraje.
Średnia długość życia w Portugalii wynosi 80 lat, częściowo dzięki dobremu systemowi opieki zdrowotnej. Bezpłatnym leczeniem objęte są dzieci, kobiety w ciąży, emeryci oraz ci obywatele, którzy odprowadzają składki na fundusz ubezpieczeń społecznych.
Ceny
Koszty życia w Portugalii są wyższe niż w Ukrainie, ale niższe niż w sąsiednich krajach europejskich. Artykuły spożywcze, odzież i jedzenie w restauracjach są o 20% tańsze niż w sąsiedniej Hiszpanii. Miesięczne wydatki na osobę wynoszą tu średnio 600-700 euro. Mieszkanie z jedną sypialnią w Lizbonie lub Porto można wynająć za 650-1500 euro miesięcznie, a z dwiema sypialniami kosztuje do 3000 euro.
Szanse na obywatelstwo
Cudzoziemcy z zezwoleniem na pobyt mogą ubiegać się o obywatelstwo po pięciu latach legalnego pobytu w tym kraju. Po zmianach wprowadzonych w 2024 r. odliczanie rozpoczyna się od momentu złożenia wniosku o zezwolenie na pobyt.
Edukacja
Edukacja jest tutaj na dość wysokim poziomie, nauczyciele są przyjaźni wobec dzieci i dbają o dobre warunki do nauki. Istnieją szkoły prywatne i publiczne, dobrze rozwinięta jest edukacja włączająca. Jest w czym przebierać.
Jeśli chodzi o uniwersytety, to w 2024 r. uniwersytet w Porto znalazł się wśród 300 najlepszych na świecie według QS World University Ranking. Koszt studiów na portugalskich uniwersytetach wynosi około 3-4 tysięcy euro rocznie.
Doświadczenia Ukrainki, która przeprowadziła się z Polski
– Odkąd przeprowadziliśmy się do Portugalii, minęło nieco ponad sześć miesięcy – mówi Olga Stadniuk. – Czy ten kraj mi się podoba? Tak i nie. Po pierwsze, wynajęcie domu jest tu teraz bardzo drogie. W małym mieście całkowicie puste mieszkanie po „babcinym remoncie”, bez mebli, ogrzewania i klimatyzacji, kosztuje od 700 euro miesięcznie. Im lepsza lokalizacja i warunki, tym drożej. W Lizbonie wynajem zwykłego dwupokojowego mieszkania w dobrym stanie może kosztować 2-3 tysiące euro – tyle że większość mieszkań, nawet tych drogich, jest w zimie zimna i wilgotna.
Oto główne wady i zalety mieszkania w Portugalii – według Olgi:
Wady
1. Biurokracja. Papierkowa robota to duże wyzwanie. Wszędzie w Europie są z tym problemy, ale tutaj trudno się zarejestrować nawet w celu złożenia dokumentów. Są ludzie, którzy pomagają z tym za pieniądze, ale koszt takiej usługi może sięgać 1,5 tys. euro.
2. Ubóstwo. Portugalia nie jest bogatym krajem – i to się czuje. Wiele budynków jest opuszczonych. Nasz Setúbal [satelickie miasto Lizbony – red.] ma słabą infrastrukturę, jest bardzo mało placów zabaw. Bez samochodu będzie ciężko.
3. Specyficzny klimat. Chociaż jest wiele słonecznych dni, a temperatura rzadko spada poniżej 10 stopni, długotrwałe deszcze przez kilka tygodni i huragany są męczące.
4. Zimny ocean. Obecność oceanu jest niewątpliwie plusem, ale latem temperatura wody nie wzrasta powyżej 19-20 stopni. A kiedy uświadomisz sobie, że połowa Portugalii została kiedyś zmyta przez tsunami, robi się trochę przerażająco.
5. Brak usług. Europa generalnie ma problemy z usługami i Portugalia nie jest tu wyjątkiem. Tu nikt nie spieszy z pracą. Na przykład możesz czekać kilka tygodni, aż serwisant przyjdzie i wykona drobne naprawy. Poza tym nawet jeśli już się umówisz na spotkanie, nie ma pewności, że przyjdzie. Tutejszy kurier nigdy nie zadzwoni przed dostawą, nie będzie też z nim żadnego kontaktu. W porze lunchu kawiarnie i restauracje są zamknięte. Tyle dobrze, że w niedziele sklepy działają.
Zalety
1. Ludzie. Są naprawdę przyjaźni i dobrze traktują migrantów. I kochają dzieci.
Często podchodzą do mnie na ulicy, uśmiechają się, przepuszczają mnie w kolejkach, a szkole nie krzyczą. No i na drogach prawie nikt nie trąbi.
2. Piękna przyroda, szczególnie ocean i plaże, których jest tu naprawdę wiele.
3. Kultura i historia. W Portugalii jest wiele zamków, muzeów i miejsc historycznych. Zawsze jest się gdzie wybrać w weekend.
4. Mnóstwo świeżych ryb i owoców morza.
5. Dużo słońca i wiele słonecznych dni, zwłaszcza w porównaniu z Polską. Kiedy świeci słońce, depresja natychmiast znika.
6. Szkoły. To prawdopodobnie jeden z głównych powodów, dla których się tu przeprowadziliśmy. Szkoła i nauczyciele są świetni.
<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>
Czy Polska jest gotowa na kryzys? W dobie niepewności geopolitycznej, wojny w Ukrainie i narastających napięć w Europie kluczowe są edukacja i organizacja społeczeństwa. Przyjmując ponad milion ukraińskich uchodźców Polska zyskała nie tylko nowych mieszkańców, ale także unikalną wiedzę i doświadczenie ludzi, którzy kwestię ochrony ludności poznali w najtrudniejszych warunkach: pod bombami i ostrzałem rakietowym. To kapitał, którego nie wolno zmarnować.
Nowa ustawa – o ochronie ludności i obronie cywilnej, obowiązująca od 1 stycznia – to konkretna odpowiedź na realne zagrożenia. Jednocześnie to szansa na dodatkową integrację, dzięki której Polacy i Ukraińcy mieszkający w Polsce mogą być razem w przygotowywaniu się do sytuacji kryzysowej.
Polska wyciągnęła wnioski z tragicznych wydarzeń ostatnich lat. Nowa ustawa kładzie nacisk na trzy kluczowe elementy: modernizację i budowę schronów oraz miejsc ukrycia, system alarmowania i powiadamiania, a także szeroką edukację obywatelską, która ma zapewnić każdemu obywatelowi podstawową wiedzę o tym, jak działać w sytuacji kryzysowej. Kontekst wojny w Ukrainie jest tu oczywisty.
Wielu Ukraińców przebywających w Polsce ma bezcenne doświadczenie w zakresie ochrony ludności – czy to jako jej bezpośredni uczestnicy, czy jako organizatorzy systemu ewakuacji i schronienia
To szansa, którą Polska musi wykorzystać. Kiedy wojna zaskakuje, nie ma w pełni gotowych systemów. A wtedy kluczowe staje się efektywne wykorzystanie tego, co już istnieje.
Co może być schronem? Praktyczne podejście do ochrony ludności. Wiedza – to jest nasz pierwszy „schron”!
19 kwietnia 2024 r. - Dzieci wchodzą do schronu przeciwbombowego w gimnazjum Perspectiva, gdzie odbywają się zajęcia w formacie mieszanym, w Nowowasyliwce w obwodzie zaporoskim. Zdjęcie: Ukrinform/East News/Dmytro Smolienko
Według nowej ustawy każda piwnica, każdy podziemny garaż czy tunel może pełnić funkcję miejsca ukrycia. Warto już teraz rozejrzeć się swoim otoczeniu i odpowiedzieć sobie na pytanie: „Co zrobię w razie zagrożenia?” Lepiej wiedzieć wcześniej, niż uczyć się dopiero wtedy, gdy nastanie chaos.
I tu właśnie widać potencjał doświadczeń Ukraińców w Polsce. Ludzie, którzy przeżyli alarmy bombowe, mogą podzielić się praktyczną wiedzą z Polakami o organizacji życia w schronach, o zaopatrzeniu w wodę i jedzenie, o psychologicznych aspektach przetrwania, o mobilnych aplikacjach alarmowych, które w Ukrainie stały się kluczowym narzędziem ostrzegania. To nie jest teoria. To realne doświadczenia tych, którzy każdego dnia muszą mierzyć się z konsekwencjami wojny. Ich świadectwo ma większą wartość niż jakikolwiek podręcznik.
Edukacja w tym zakresie jest kluczem do bezpieczeństwa, więc warto wykorzystać potencjał Ukraińców. Polska potrzebuje szerokiej akcji edukacyjnej jak najszybciej. Według ustawy kluczową rolę w ochronie ludności mają odegrać samorządy i straż pożarna. Tyle że w praktyce system będzie działał tylko wtedy, gdy zaangażują się w niego setki tysięcy ludzi.
Ukraińcy, którzy doświadczyli realnego zagrożenia, mogą stać się instruktorami, edukatorami i liderami tej zmiany. Organizacje pozarządowe już teraz odgrywają ogromną rolę w szkoleniach – zarówno dla Ukraińców, jak Polaków. To się opłaci nam wszystkim. Polskie gminy potrzebują praktyków, którzy znają realia sytuacji kryzysowej. Szeroka edukacja społeczeństwa zwiększa szanse na skuteczne działanie w razie zagrożenia. Integracja Ukraińców w procesy ochrony ludności wzmocni bezpieczeństwo Polski.
Państwo, samorządy i kobiety będą na pierwszej linii. Nowa ustawa stawia na samorządy. To one mają wdrażać system ochrony ludności, a więc to w miejscach zamieszkania Ukraińców i Polaków będzie rozgrywać się najważniejsza walka o skuteczność nowego prawa. Co istotne, kobiety w Ukrainie odegrały kluczową rolę w organizacji systemu ochrony ludności – od ratowniczek i wolontariuszek po liderki organizacji humanitarnych. To one zapewniały przetrwanie w czasie chaosu.
W Polsce kobiety również mogą stać się siłą napędową takichzmian, wchodząc w struktury samorządowe, NGO-syi zespoły edukacyjne
Czy Polska jest gotowa na kryzys i ochronę ludności? Polska jest dziś w lepszej sytuacji niż kilka lat temu. Nowa ustawa to ważny krok, lecz sama infrastruktura nie wystarczy. Kluczowe będzie realne zaangażowanie obywateli w edukację i działania kryzysowe, mądre wykorzystanie doświadczeńUkraińców i skuteczna współpraca samorządów, organizacji oraz rządu.
1 kwietnia 2024 r. - Zaporoże, dwóch robotników w nowym modułowym podziemnym schronie przeciwbombowym dla 100 osób budowanym na dziedzińcu pięciopiętrowego budynku mieszkalnego, który został uszkodzony przez rosyjski pocisk S-300 6 października 2022 r. i jest obecnie naprawiany. Zdjęcie: Ukrinform/East News/Dmytro Smolienko
To nie jest scenariusz filmu katastroficznego. To rzeczywistość, którą trzeba zrozumieć i do której trzeba się przygotować. W XXI wieku bezpieczeństwo to nie tylko armia, ale także świadome, zorganizowane społeczeństwo. A jego budowanie zaczyna się od edukacji – takiej, która daje fakty, a nie sieje strach.
Bezpieczeństwo to nasza wspólna odpowiedzialność. To nie jest tylko domena państwa. To nie coś, co rząd może nam „zapewnić”, jak usługę – to coś, co budujemy i dajemy sobie nawzajem. Oczywiście instytucje, przepisy, systemy alarmowe i schrony są bardzo ważne. Ale tym, co naprawdę decyduje o przetrwaniu w sytuacji kryzysowej, sąludzie. To nasze relacje, gotowość do pomocy, umiejętność działania w sytuacjach stresowych i świadomość, że w trudnym momencie nie jesteśmy zdani tylko na siebie.
Każdy z nas jest częścią systemu bezpieczeństwa – od nauczyciela, który uczy dzieci zasad pierwszej pomocy, przez sąsiada, który wie, gdzie znajduje się najbliższe miejsce schronienia, po wolontariuszkę, która pomaga nowo przybyłym uchodźcom odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Siła państwa leży w sile społeczeństwa – a społeczeństwo jest silne wtedy, gdy jego członkowie wiedzą, że mogą na siebie liczyć. Ukraińcy są członkami społeczeństwa
W przeszłości najwięcej wygrywali ci, którzy rozumieli, że najlepszą linią obrony nie są mury i schrony, ale dobrze przygotowani, solidarni ludzie. W Ukrainie to właśnie społeczna mobilizacja ocaliła tysiące istnień. W Polsce mamy szansę czerpać z tych doświadczeń, nie czekając, aż do działania zmusi nas kryzys.
Budowanie bezpieczeństwa zaczyna się dziś – i zaczyna się od nas.
W ciągu ostatnich trzech lat Ukraińcy w Polsce zarejestrowali 77 700 firm, co stanowi 9% całkowitej liczby jednoosobowych firm otwartych w kraju w tym okresie. Liczba ukraińskich firm w Polsce rośnie z każdym rokiem. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) około 37% nowo powstałych firm jest zakładanych przez kobiety. Jedną z najpopularniejszych jest branża kosmetyczna – salony kosmetyczne, paznokci i włosów (do 13% wszystkich ukraińskich firm).
Do 2022 roku Tetiana Kownacka mieszkała w obwodzie żytomierskim. Kupiła dom, w którym chciała wychować swoich dwóch synów. Ale pomieszkała w nim tylko 4 miesiące. Wojna zmusiła ją do przeprowadzki do Polski i samodzielnej opieki nad dziećmi.
To dla ich dobra i dzięki nim osiągnęła swój cel: otworzyła własny salon kosmetyczny w Krakowie.
Początek: na zmywaku
– Kiedy przyjechałam do Polski z dwójką dzieci, nawet nie wyobrażałam sobie, że mogłabym pracować w swoim zawodzie – wyznaje Tetiana. – Pierwsze, co mi tu zaproponowano, to zmywanie naczyń. A potem – mycie klatek schodowych. Godziłam się na wszystko, choć płacili grosze.
Kiedy obliczyłam, ile dostanę za tę pracę, zdałam sobie sprawę, że musiałabym tyrać po 10 godzin dziennie – i w nocy, a i tak nie byłabym w stanie zapewnić dzieciom mieszkania ani szkoły. Popłakałam się.
Zadzwoniłam do starszego syna. Wysłuchał mnie i powiedział:
– Mamo, przestań myć schody i poszukaj pracy w swojej specjalizacji. Możemy przeżyć tych kilka dni, będziemy jeść zupę
Jego słowa mnie poruszyły. Wróciłam do domu, usiadłam i zaczęłam pisać na Facebooku do wszystkich salonów kosmetycznych, że szukam pracy.
Z synami
Ksenia Minczuk: – Jak znalazłaś się w Polsce?
Tetiana Kownacka: – 24 lutego wpadłam w straszną panikę. Nie miałam pojęcia, co robić. Starszy syn miał wtedy 15 lat, młodszy 7.
Najpierw pojechałam do mojej mamy, która mieszka blisko granicy z Białorusią. To było niebezpieczne, ale kiedy pojawia się niebezpieczeństwo, my, jak dzieci, chcemy ukryć się u mamy.
Z powodu ciągłych wybuchów musiałam u mamy wnosić młodszego syna na rękach do piwnicy. On nie może samodzielnie wchodzić i schodzić, bo ma porażenie mózgowe. Ale nawet wtedy nie myślałam o opuszczeniu Ukrainy.
Aż do 1 marca, kiedy zadzwoniła do mnie siostra z klasztoru – mój syn chodził tam do przedszkola dla niepełnosprawnych. Powiedziała: „Tania, musisz wywieźć Wlada, musisz się nim zająć”. Wyjaśniła, że dziecko z porażeniem mózgowym jest bardzo wrażliwe. Jeśli coś wybuchnie w pobliżu, będzie w szoku znacznie głębszym niż my, zdrowi. Postanowiłam opuścić Ukrainę.
Nazajutrz wsiadłam z dziećmi do samochodu – i wreszcie poczułam się silna. Zdałam sobie sprawę, że postępuję słusznie.
Granicę z Polską przekroczyliśmy w nocy, pojechaliśmy do ośrodka dla uchodźców. Jednak kiedy zobaczyłam ten ośrodek, zdałam sobie sprawę, że tam nie zostaniemy – duża sala gimnastyczna z mnóstwem ludzi, głośno, światła nie gasną, prawie nikt nie śpi. Spędziliśmy więc noc w samochodzie na parkingu, a rano obraliśmy kurs na Kraków.
Ukrainki są najlepsze
Długo czekałaś na odpowiedź po wysłaniu CV do krakowskich salonów kosmetycznych?
Wysłałam CV do kilkudziesięciu salonów, dwa mnie zatrudniły. Pracowałam w obu na zmianę. „Jeśli chcesz zarabiać, musisz sama znaleźć klientów” – taki warunek mi postawili. Ale wiedziałam, że dam radę. W końcu nie miałam wyboru.
A kiedy w życiu nie mam wyboru, zawsze znajduję wyjście
Potem zaczęłam wynajmować miejsce w salonie; płaciłam 40% od każdego klienta. Wtedy jeszcze nie miałam pieniędzy na własny biznes – były podatki i wydatki, lecz stabilnego dochodu nie było. Ale kiedy zbudowałam już bazę klientów, zdałam sobie sprawę, że jestem gotowa zarejestrować własną firmę i pracować dla siebie.
Teraz mam własny salon, choć droga do niego nie była łatwa. Musiałam sporo wydać na materiały, wysokiej jakości urządzenia, znaleźć dobre miejsce, do którego łatwo byłoby dojechać. Pożyczałam pieniądze, a potem je oddawałam. Nikt mi nie pomógł. Nie nazywam siebie „bizneswoman” – mówię o tym tylko jak o swojej firmie.
Biznes to coś wielkiego, a ja jestem dopiero na początku tego czegoś
W Polsce nie jest trudno zarejestrować działalność gospodarczą. W czasie wojny warunki dla Ukraińców były uproszczone, więc rejestracja zajęła mi pół godziny. Mam księgowego, co jest warunkiem koniecznym do prowadzenia biznesu. Pomaga mi w sprawozdawczości, podatkach i papierkowej robocie.
Konkurencja duża?
W kosmetologii w Polsce – tak. Ale prawie wszyscy moi konkurenci to kosmetyczki z Ukrainy. W tej branży są naprawdę najlepsze.
Konkurencja zmusza cię do ciągłego doskonalenia się. I nie chodzi tylko o techniki, urządzenia i nowoczesne procedury. Chodzi też o promowanie własnej marki. Musisz nagrywać filmiki, wskakiwać przed kamerę, pokazywać i swoją pracę, i życie osobiste. Bo jak przestaniesz, to koniec – nie ma pracy.
Oczywiście cały czas musisz uczyć się nowych technik. Tylko w tym miesiącu byłam na trzech szkoleniach, a jedno takie szkolenie kosztuje od 1500 do 4000 zł.
Czego się jeszcze się tu nauczyłam? Że porównywanie się z mistrzami to błąd. ?Każdy ma swoje warunki, swoją sytuację. Ja żyję i pracuję według własnych warunków, podążam własną drogą. Może i nie szybko, ale za to sama
Weź – i zrób
Co jest dla Ciebie najważniejsze: zysk, liczba klientów, reputacja?
Reputacja zawsze jest dla mnie najważniejsza. Bardzo ważne jest to, co klient mówi o mojej pracy. Nie gonię za pieniędzmi, ale muszę mieć ich wystarczająco dużo, by prowadzić z moimi dziećmi normalne życie. Sama utrzymuję rodzinę, więc nie mogę ignorować zysku. A ten przychodzi, jeśli masz dobrą reputację. Tylko tak to działa: reputacja pomaga zwiększyć liczbę klientów, a klienci przynoszą zyski.
Jakiej rady udzieliłabyś Ukrainkom, które chcą rozpocząć działalność w nowym kraju?
Weź – i zrób. Boisz się? Śmiało, i tak to zrób! Ważne jest to, by być zarówno odważnym, jak ostrożnym. Oblicz wszystko z wyprzedzeniem: podatki, czynsz, wydatki. Rozpoczęcie własnej działalności to jedno, ale jej utrzymanie to osobne zadanie. Powinnaś zrozumieć, że to długa gra. I bądź przygotowana na różne wyzwania.
Ale najważniejsze to się nie bać.
Ile pieniędzy trzeba mieć, by otworzyć własny salon?
Zainwestowałam około 10 tysięcy zł. I to pomimo tego, że część materiałów już miałam; przywiozłam je z Ukrainy. Musiałam kupić lampy, kanapy, stoły, kasę fiskalną i terminal. Jeśli dodać do tego koszt urządzeń, na których pracuję, to wyjdzie jakieś 30 tysięcy. Ale urządzenia kupuję stopniowo, bo ceny zaczynają się od tysiąca dolarów. Moje kosztują 1,5-2 tys. dolarów za sztukę.
Bardzo chcę się rozwijać. Pracuję nad tym. Chcę mieć lepsze warunki, większe biuro, więcej pracowników
Jakie mogą być dochody i zyski kosmetyczki w Polsce?
Bardzo dobre. Jeśli pracujesz codziennie od 8 rano do 20 wieczorem, możesz zarobić 30-40 tysięcy złotych miesięcznie. Ale ja nie mogę tak pracować, bo moje dziecko potrzebuje mnie w domu. Logopeda, masaże, fizjoterapeuta dla młodszego syna, szkoła dla starszego – muszę to wszystko ogarnąć. Teraz zarabiam 15-20 tysięcy złotych brutto. Odliczam podatki, pensję księgowej, koszt materiałów, czynsz (2000 zł) itd. – i zostaje 7-9 tysięcy złotych. Kosmetyczka ma wysokie koszty.
Zarazem w Polsce bardzo się rozwinęłam, otworzyłam się. Zaczęłam czuć się pewnie. Potrafię sama wygodnie żyć w obcym kraju, rozwijać się zawodowo, czuć się pewnie. Jestem z siebie dumna.
Co uznajesz za swój główny sukces?
To, że się nie boję. Ręce się trzęsą, ale robię swoje, uparcie i wytrwale. Wciąż uczę się czegoś nowego. Kiedy przypomnę sobie, jak pierwszy raz robiłam mezoterapię [zabieg iniekcyjny w kosmetologii – red.], to aż mi śmiesznie. Trzęsły mi się ręce, płakałam, ale i tak to zrobiłam! A potem się przyzwyczaiłam, nabrałam wprawy i teraz jest już łatwo. I tak ze wszystkim. Boję się, ale idę naprzód.
Mimo wojny udało się jej nie tylko utrzymać zespół DOMIO PUBLISHING, ale nawet zwiększyć liczbę pracowników. W Polsce uruchomiła magazyn „Architectural Digest”, z siedzibą w Warszawie, który szybko znalazł swoich czytelników i zdobywa lokalny rynek.
Natalia Dunajska opowiada o branży wydawniczej w Polsce i o swoich przemyśleniach na temat wojny.
O czasopismach i luksusie
– „Architectural Digest” (AD) wszedł na polski rynek, gdy minął już pierwszy szok związany z inwazją na pełną skalę – mówi Natalia. – Negocjacje w sprawie licencji trwały 1,5-2 lata.
Polski AD to magazyn o projektowaniu architektonicznym i sztuce, wykwintnych wnętrzach i stylowych domach, innowacjach i trendach. Ma też segment lifestylowy, z modą i dobrami luksusowymi.
Okładka magazynu. Zdjęcie: materiały dla prasy
Wydawnictwa DOMIO PUBLISHING są w 90% tworzone lokalnie. Dobrze wiemy, że to, co działa w Polsce, nie działa w Ukrainie czy we Francji. Tak jak to, co sprawdza w Ukrainie, nie sprawdzi się w Polsce.
Jestem osobą zorientowaną bardzo komercyjnie i odpowiedzialną za biznes, który prowadzę. Dlatego mówię językiem liczb – wynik jest dla mnie zawsze ważny. I kocham swoją pracę
Dajemy ludziom marzenia, jesteśmy kupowani i czytani. Nie oznacza to oczywiście, że ktoś po przeczytaniu naszego magazynu od razu kupi kuchnię za 100 tysięcy euro. Ale przynajmniej może zanurzyć się w świecie luksusu, zajrzeć do gustownie urządzonego mieszkania lub domu. Dajemy czytelnikom możliwość zbliżenia się do swoich marzeń, spełnienia ich. W końcu tylko wtedy, gdy marzymy, odnosimy sukcesy.
O guście
Polacy mają gust, ale dość powściągliwy. Są mniej odważni w kolorach i odcieniach niż Hiszpanie. Preferują jednak niezawodność: drogi przedmiot musi być naprawdę wysokiej jakości.
Jeśli polski nabywca wydaje 100 dolarów, musi rozumieć, na co je wydaje.
Europejska mentalność polega m.in. na tym, że człowiek w wieku 20 lat nie ma w zwyczaju nosić futra z norek do szpilek czy jeździć bentleyem. Dla określonych atrybutów trzeba osiągnąć pewien wiek
W polskim segmencie luksusowym widzimy pięknych ludzi, którzy są dobrze ubrani. Ale są ubrani bardziej powściągliwie niż w Ukrainie, a ich samochody są bardziej powściągliwe niż nasze.
O różnicach
W Ukrainie istnieje zjawisko zwane show-off, życie na pokaz. Możesz żyć w dość prostych warunkach, a mimo to jeździć mercedesem. To takie azjatyckie pragnienie luksusu.
Uroczyste otwarcie magazynu AD. Zdjęcie: Materiały prasowe
Kiedy Ukrainka wychodzi z domu, wygląda tak, jakby wychodziła za mąż. Zawsze makijaż, często buty na obcasie.
W Polsce jest to mniej widoczne. Co więcej, ludzie tutaj ubierają się o wiele prościej, czasem nawet nudno. Modni ludzie są tutaj wielkimi konserwatystami. I nawet jeśli są dobrze sytuowani, to te ich pieniądze są „ciche”. W Ukrainie bogaci ludzie stopniowo zmieniają się w tym kierunku.
O rynku
W naszym segmencie biznesowym Polska to Ukraina sprzed 7-10 lat. Rynek dóbr luksusowych w Ukrainie jest znacznie większy. Nie ma tu wielu marek, które są u nas. Na przykład my mamy bezpośrednią monomarkę – przedstawicielstwa Cartiera, Chanela, Louisa Vuittona, Prady, Johna Richmonda. Kilka miesięcy temu otwarto tu kącik Dior. Louis Vuitton również ma tu swój kącik, a my mamy osobny sklep. Cartier działa tu przez agenta, a w Ukrainie bezpośrednio.
Myślę, że nawet mimo wojny Ukraina konkuruje z Polską pod względem wielkości rynku. Ale tu jest ogromny potencjał. W ciągu ostatnich dwóch lat otwarto wiele salonów w segmencie wyposażenia wnętrz, a wiele kolejnych zostanie otwartych.
Polacy kochają to, co mają, chronią to i nie wpuszczają ludzi z zewnątrz
Ale to zjawisko ma też swoją drugą stronę – gdy nie mogą zaoferować produktów takiej jakości, które zastąpiłby luksusowe zagraniczne marki wchodzące teraz na rynek.
Otwierają się luksusowe sklepy, a miejscowi przychodzą i je oglądają. By wydać 10 000 dolarów na sofę, musisz najpierw przyzwyczaić się do tego pomysłu. Jednak Polacy też lubią jeździć audi, BMW i porsche. Preferują szwajcarskie zegarki i biżuterię Bulgari, Cartier, Van Cleef itp. Oznacza to, że istnieje popyt na zachodnie marki – obok polskich projektantów i marek.
O początkach
W branży wydawniczej pracuję od lat, więc znam wszystkie procesy od podszewki, wiem jak je budować. Potrzebowałam odpowiedniego zespołu. Przede wszystkim musiałam znaleźć redaktora naczelnego, który wybrałby odpowiednich dziennikarzy. Nie mówię po polsku i nie mam wyczucia językowego, więc istniało duże ryzyko pomyłki przy wyborze naczelnego. Ale mieliśmy szczęście.
Z dystrybucją wszystko było proste. Zwróciłam się do sztucznej inteligencji. Napisałam: „Podaj największe firmy zajmujące się dystrybucją czasopism” – i dostałam je wraz z kontaktami. Mamy dwóch świetnych sprzedawców reklam, nasz zespół jest w całości polski. Oczywiście dokonaliśmy pewnych korekt i pożegnaliśmy się z niektórymi osobami, ale w ciągu półtora roku stworzyliśmy bardzo dobry team.
Jestem CEO firmy i oczywiście jestem rozdarta między dwoma rynkami – spędzam 50% czasu w Polsce i 50% w Ukrainie. Ale „long distance doesn't work” – zarówno w związkach, jak w biznesie, więc musisz to wszystko kontrolować.
Z Brigitte Macron. Zdjęcie: prywatne archiwum
O błędach i trudnościach
Kiedy rejestrowaliśmy firmę online, popełniliśmy mały błąd. Pojawiliśmy się w KRS, ale już nie na białej liście [wykaz podatników VAT – red.] i nie mogliśmy przejść dalej. Na zadane przez nas pytania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Istnieje problem komunikacji we wszystkich strukturach, zwłaszcza jeśli jesteś obcokrajowcem. Dotyczy to również otwarcia konta bankowego. Byliśmy więc w próżni. Dopiero gdy błąd został naprawiony, wszystko zaczęło działać.
Popełnilibyśmy mniej błędów, gdyby ktoś wziął nas za rękę i poprowadził od początku. Później nasza koleżanka, Ukrainka od dawna mieszkająca w Polsce, ułatwiła i przyspieszyła wszystkie procesy.
Trudności pojawiły się wtedy, gdy otworzyliśmy firmowe konto bankowe. Z jakiegoś powodu nie zostało aktywowane. Wysłałam pismo z pytaniem, co się dzieje, dlaczego aktywacja trwa tak długo. Mija tydzień, dwa – i nikt mi nie odpowiada. W banku dowiaduję się, że to kierownik popełnił błąd podczas wypełniania dokumentów – ale nie mogą tego naprawić, bo kierownika nie ma. Nie mogą też otworzyć nowego konta, ponieważ już je mam.
Powiedziałam temu pracownikowi: „Słuchaj, tu jest twój bank, a tu obok jest inny bank. Nie obchodzi nas, gdzie otworzymy konto”. W dwie minuty wszystko było załatwione
Kiedy znaleźliśmy powierzchnię biurową w Warszawie, pośrednik oznajmił: „Podpiszemy umowę za kilka miesięcy”. To było dziwne, bo chodziło nie o zakup, tylko o wynajem. W Kijowie odbywa się to znacznie szybciej.
Zdaliśmy sobie również sprawę, że z częścią zespołu nie wystartujemy. Wymieniliśmy więc 20% zawodników – i wszystko ruszyło.
By wejść na polski rynek, potrzebujesz polskiego partnera, który będzie twoim asystentem i przewodnikiem. Z pomocą miejscowych wszystko jest szybsze i znacznie łatwiejsze do załatwienia – chociaż obecnie istnieje wiele organizacji i fundacji, które pomagają zakładać ukraińskie firmy i zapewniają dotacje na ich rozwój.
Teraz, gdy rozumiem lokalny rynek, zawsze dodaję kilka miesięcy w planowaniu transakcji, uwzględniając tę polską powolność. Polacy mają jednak mocniejsze nerwy. My pracujemy intensywnie, choć mamy u siebie wojnę.
O inwazji
Mieszkamy kilometr od Buczy. Kiedy zaczęła się inwazja, mój mąż wskoczył do samochodu i pojechał do Peczerska, by zabrać naszych rodziców w bezpieczne miejsce.
Przez pierwsze trzy dni siedzieliśmy w piwnicy, ponieważ niedaleko jest lotnisko w Hostomlu i nad naszymi głowami ciągle latały samoloty i rakiety.
Dzień po rozpoczęciu wojny odcięto nam prąd, a kilka dni później gaz. Spośród wszystkich naszych przyjaciół w okolicy tylko my mieliśmy kominek, więc przynajmniej było ciepło. Mój mąż jest fanem grillowania, więc gotowaliśmy na grillu. Miałam też mnóstwo świec, bo przed wojną ciągle je kupowałam.
Ulica Wokzalna [Dworcowa], na której został zniszczony rosyjski konwój, przecina się z ulicą Jabłońską [w czasie okupacji Rosjanie zabili tu co najmniej 60 cywilów – przyp. aut.] za naszym płotem. To tamtędy przejeżdżały czołgi.
Mój brat mieszka trochę dalej, w Bereziwce. 3 marca o 3 nad ranem przyszli do niego Buriaci i powiedzieli: „Luksusowa chałupa – precz!”
Jego dom został zniszczony – z powodu fali uderzeniowej ścianka działowa w kuchni przesunęła się o 20 centymetrów, szyby wyleciały. Teraz jest odbudowywany.
Pojechaliśmy tam 9 marca. Jechaliśmy z białymi szmatami, na których było napisane: „Dzieci”. Przejechaliśmy przez dwa rosyjskie punkty kontrolne, nasze samochody zostały przeszukane.
Później, kiedy przeczytałam o Buczy, pomyślałam: „Mój Boże, wygląda na to, że nad nami czuwała armia aniołów stróżów”.
Pojechaliśmy na zachód Ukrainy, ale gdy tylko w naszym Worzelu [podmiejskie osiedle w okolicy Buczy – red.] włączyli prąd, następnego dnia byliśmy w domu.
O Warszawie
Do Warszawy przyjeżdżam, jak do domu, wszystko tu znam. Uwielbiam to miasto, bo nie muszę po nim jeździć samochodem. Nawet jeśli ktoś oferuje mi podwiezienie, mówię: „Nie dzięki”. A po Kijowie podróżuję samochodem cały czas.
Mam w Warszawie swoje ulubione miejsca: Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Wojska Polskiego, bardzo podoba mi się też architektura Teatru Wielkiego. Dla mnie to nie jest obce miasto.
Spędzam w Warszawie dużo czasu. Kiedy rozpoczynaliśmy nasz projekt, przebywałam tu dłużej niż w Kijowie. Dla moich dzieci to było nie do zniesienia. Teraz spędzam tyle samo czasu tu i tu.
Nie rozważam jednak Warszawy jako miejsca stałego zamieszkania. W Kijowie mam duży, piękny dom, który sobie wybudowaliśmy. Czy wyprowadzisz się z domu z dużą działką i grillem? Nie. Uwielbiam dobre ukraińskie supermarkety, uwielbiam naszą szybkość, cyfryzację i aplikacje: Diia, Monobank. Jesteśmy bardzo innowacyjni. Pod pewnymi względami prześcignęliśmy nawet Amerykę.
Takiego poziomu życia, jaki mam w Ukrainie, w Polsce nie osiągnę. Ale mam wielu przyjaciół, którzy przeprowadzili się do Warszawy
Uważam, że jeśli mieszkasz w tym kraju, musisz być w pełni zintegrowany z jego kulturą. Kiedy przeprowadzasz się do Polski, grasz według jej zasad, kotaktujesz się z Polakami, żyjesz w tej kulturze i wnosisz własną. Nie powinieneś zamykać się we własnym środowisku. Musisz być w pełni zaangażowany w życie tego kraju.
O Europie
Mam silne przeczucie, że granice, które kiedyś w Europie istniały, staną się jeszcze bardziej rozmyte. Będziemy bardziej zintegrowani z Unią Europejską i krajami europejskimi, a one będą nas lepiej rozumieć. Zaczynamy się do nich dostosowywać, tak jak one dostosowują się do nas.
Zmieni się nawet nasza mentalność. Tyle że my mamy pewną cechę szczególną: potrafimy obchodzić prawo.
Tutaj, w Polsce, pracujemy zgodnie z prawem i płacimy podatki. To pierwszy krok na drodze do normalnego, cywilizowanego społeczeństwa. Oznacza to również brak korupcji
W Polsce bardzo imponuje mi rozwój regionów – życie nie toczy się tylko w miastach i wokół nich. Dobrze byłoby zrobić tak i u nas.