Exclusive
20
min

Ukraińsko-polski legion na MiGach-29: śmiały pomysł, który warto rozważyć

Dzisiejsze problemy należy rozwiązywać, znajdując rozwiązania, które zapewnią fundament polsko-ukraińskich relacji na dekady. Utworzenie wspólnej jednostki lotnictwa bojowego mogłoby być interesującym precedensem dla NATO, nie wspominając już o wzajemnym zaspokajaniu potrzeb Ukrainy i Polski w zakresie obrony powietrznej

Iwan Kyryczewski

Літак МіГ-29 у Радомі, Польща. MICHAL ADAMOWSKI/REPORTER

No items found.

Abstrahując od wszystkich napięć między naszymi krajami, trzeba przyznać, Ukraina desperacko potrzebuje pomocy Polski w odparciu inwazji Kremla. Pozostaje jednak pytanie, jak najlepiej sformułować prośbę o pomoc dla ukraińskiego wojska, by zamiast prowadzić dyskusje, można było popchnąć sprawy naprzód.

Istotna stała się na przykład kwestia przekazania Siłom Zbrojnym Ukrainy samolotów MiG-29, które wciąż znajdują się w posiadaniu polskich sił powietrznych. Nasi obrońcy potrzebują tych myśliwców „na wczoraj”, ale Polska jest gotowa dać je w najlepszym razie „pojutrze” – i ma argumenty. W rezultacie sprawa utknęła w martwym punkcie.

Jestem jednak przekonany, że jeśli przeanalizujemy tę kwestię bardziej szczegółowo i zdefiniujemy motywy i interesy obu siostrzanych krajów, będziemy w stanie szybciej znaleźć najlepsze rozwiązanie.

Dlaczego Ukraina potrzebuje polskich myśliwców MiG-29?

Jeśli założymy, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista, spowolni to tylko komunikację ze stroną polską na wszystkich poziomach w sprawie przekazywania samolotów. Porozmawiajmy więc bardziej szczegółowo. Zwłaszcza że obraz jest bardziej skomplikowany niż stwierdzenie: „To samoloty byłego Układu Warszawskiego, dla których mamy pilotów i infrastrukturę”.

Zacznijmy od tego, że choć Ukraina dostaje już F-16 i ma perspektywy otrzymania innych zachodnich samolotów bojowych, wydaje się, że maszyny z czasów radzieckich będą musiały być używane aż do całkowitego wyczerpania ich użyteczności. W ciągu najbliższych pięciu lat nasz kraj powinien otrzymać do 90 sztuk F-16, podczas gdy potrzebuje ich 128.

To oznacza, że niedobór nowoczesnych samolotów będzie musiał zostać uzupełniony przez samoloty poradzieckie, które są jeszcze do dyspozycji

Co więcej, istnieją powody, by sądzić, że nawet strategiczne plany Stanów Zjednoczonych i innych partnerów w zakresie długoterminowego wsparcia obronnego dla Ukrainy zawierają klauzulę, w myśl której nasi lotnicy będą musieli używać radzieckich MiGów i Suchojów jeszcze przez długi czas.

Powodem, by tak mniemać, jest wypowiedź Lloyda Austina podczas cyklicznego spotkania w formacie Ramstein we wrześniu 2024 r. Szef Pentagonu powiedział wtedy, że Ukraina wraz ze Stanami Zjednoczonymi i niektórymi europejskimi firmami pracuje nad zamiennikiem pocisków powietrze-powietrze R-27, używanych przez MiGi-29 i Su-27 (i że mówi się też o pracach nad zamiennikiem rakietowych systemów S-300). Gdyby zakładano, że koniec historii radzieckich samolotów w ukraińskim lotnictwie jest bliski, Austin nie wspominałby o zamiennikach R-27.

Zwykle mówimy o myśliwcach MiG-29 jako o narzędziu obrony powietrznej, które może działać przeciwko wrogim pociskom manewrującym i dronom Shahed, pozostając głęboko wewnątrz terytorium Ukrainy. Ale praktyka pozwoliła ujawnić jeszcze jedną ważną rolę tego typu samolotów: „latającej artylerii” wyposażonej w kierowane bomby lotnicze (KAB) z USA i Francji, które mogą być zrzucane z odległości do 40 kilometrów od celu. Odpowiada to maksymalnemu zasięgowi najlepszych systemów artyleryjskich o kalibrze 155 mm, takich jak polski Krab.

Z uwagi na obiektywne problemy z pozyskiwaniem i produkcją pocisków dla Sił Zbrojnych Ukrainy, MiG-29 jako „latająca artyleria” stałby się szczególnie istotną bronią.

A dlaczego powinniśmy prosić o te myśliwce Polskę? Bo to obecnie jedyny kraj w cywilizowanym świecie, który ma je sprawne.

Dlaczego Polska nie może szybko dostarczyć MiGów?

Na pierwszy rzut oka odpowiedź wydaje się oczywista. Polska musi poczekać albo na dostawę zamówionych F-35 z USA, albo na wsparcie innych krajów europejskich w patrolowaniu swojego nieba. I dopóki do tego nie dojdzie, nie może przekazać swoich MiGów-29 ukraińskiemu wojsku. Ale nawet to jest obrazem zbyt uproszczonym, który nie pozwala nam w pełni zrozumieć motywów Polski w tej sprawie.

Zacznijmy od policzenia, ile MiGów-29 trafiło już z Polski do Ukrainy. Oficjalnie mówi się o 14 zdolnych do walki samolotach przekazanych na początku 2023 roku. Przy okazji warto przywołać informacje z książki „Polska w stanie wojny” Zbigniewa Parafianowicza, zgodnie z którymi na początku pełnej inwazji Ukraina mogła otrzymać jeszcze kilkanaście zdemontowanych samolotów tego typu, które mogłyby zostać wykorzystane jako „dawcy części zamiennych” lub przywrócone do stanu gotowości bojowej.

Obecnie polskie Siły Powietrzne mają już tylko 14 samolotów MiG-29. A fakt, że Polska nie posiada już żadnych „dodatkowych” samolotów, powoduje, że jej armia jest nadal zmuszona do używania nawet Su-22 (11 jednostek), które są wysłużone i technicznie przestarzałe.

Aby zastąpić MiGi-29 przekazane Ukrainie, Polska kupiła 12 samolotów szkolno-bojowych FA-50 od Korei Południowej

Jednak dalsze pozyskiwanie tego typu samolotów przez Polaków może być utrudnione przez bariery finansowe, technologiczne i inne.

Prawie wszystkie kraje zachodnie mają samoloty bojowe przydzielone do różnych misji w ramach NATO, więc teraz pojawia się problem rozmieszczenia misji „policji powietrznej” osobno dla Polski.

Skoro oficjalna Warszawa przyłączy się do zestrzeliwania rosyjskich rakiet i Shahedów na niebie nad Ukrainą, to tym bardziej będzie potrzebowała MiGów-29 będących jeszcze na stanie jej Sił Powietrznych.

Jakie jest rozwiązanie?

O ukraińsko-polskim legionie lotniczym, mającym wykorzystywać myśliwce MiG-29, nikt publicznie jeszcze nie mówi. Ale dlaczego nie zaproponować właśnie takiego rozwiązania? Utworzenie wspólnej jednostki lotnictwa bojowego mogłoby być interesującym precedensem dla struktur NATO, nie wspominając już o wzajemnym zaspokajaniu potrzeb przez Ukrainę i Polskę w zakresie obrony powietrznej.

Opcją umiarkowaną byłoby poproszenie Polski o wydzierżawienie MiGów-29, w zamian za ich przystosowanie do przenoszenia zachodnich KAB-ów i „następczyń” rakiet powietrze-powietrze R-27.

Współpraca wojskowo-techniczna zawsze poprawia stosunki między współpracującymi krajami

Ale jeśli obie powyższe opcje wydają się zbyt śmiałe, warto wspomnieć o czymś jeszcze. Otóż jeszcze w latach 80., kiedy upadek sowieckiego „więzienia narodów” nie był rozważany nawet jako hipoteza, Jerzy Giedroyc położył podwaliny pod porozumienie między Ukrainą a Polską. A to prowadzi nas do prostego wniosku: skoro mamy szczęście stać na ramionach tytanów, musimy teraz podjąć decyzje, które stworzą fundament wzajemnych relacji na kilka następnych dekad. Nawet jeśli jest to tylko „punktowa” kwestia MiGów-29, których Ukraina potrzebuje, a które Polska już ma.

No items found.

Ekspert w agencji informacyjno-konsultingowej Defense Express, dołączył do zespołu w listopadzie 2020 roku. Obecnie koncentruje się na zagadnieniach technologicznych, wojskowych i wojskowo-przemysłowych związanych z inwazją Rosji na Ukrainę na pełną skalę. Wcześniej, jako autor specjalistycznych publikacji, zajmował się specyfiką sektora energetycznego, transportowego i rolnego Ukrainy w kontekście zagrożenia militarnego ze strony Rosji.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że stosunki między Polską a Ukrainą zostały beznadziejnie popsute. Jednak gdy jedni wygłaszali prowokacyjne oświadczenia i dzielili nasze kraje, by zadowolić Kreml, my razem z naszymi polskimi przyjaciółmi budowaliśmy mosty.

Polskiej delegacji na forum Via Carpatia, które odbyło się w Kijowie w połowie listopada, przewodził Marcin Bosacki, poseł na Sejm RP i szczery przyjaciel Ukrainy.

Poseł Marcin Bosacki. Fot: Via Carpatia

Podczas pierwszego ukraińsko-polskiego spotkania w ramach forum rozmawialiśmy nie o chimerach przeszłości, które przesłaniają obu narodom ogląd rzeczy, ale o naszej przyszłości – wspólnej przyszłości w Unii Europejskiej.

Polska ma wiele narzędzi, zasobów i inicjatyw, które powinny być teraz wykorzystane na rzecz zwycięstwa Ukrainy i jej powojennej odbudowy

To właśnie na tych konkretnych rzeczach musimy się skupić, by pokonać naszego wspólnego historycznego wroga. I właśnie o tych sprawach rozmawialiśmy podczas paneli dyskusyjnych. Wykorzystujemy je, aby przekazać nasze przesłanie naszym polskim gościom, a oni przekażą je swoim władzom. Tych spraw jest wiele, na przykład inwestycje w powojenną odbudowę Ukrainy. Rosyjska agresja spowodowała w naszym kraju szkody o wartości pół biliona dolarów. Unia Europejska jest gotowa zainwestować w odbudowę infrastruktury Ukrainy. A Polacy mają ogromne doświadczenie w przyciąganiu, efektywnym wykorzystywaniu i kontrolowaniu unijnych pieniędzy.

Ale nawet teraz, kiedy nie mamy jeszcze dostępu do europejskich pieniędzy, Polska i Ukraina mają kapitał bardzo dobrych doświadczeń we współpracy, szczególnie w sektorze energetycznym

Dla Ukrainy to bardzo delikatna kwestia. Od samego początku niszczenia przez Rosję naszej infrastruktury energetycznej Polska nam pomagała. Zapewniła doraźną pomoc naszemu systemowi energetycznemu natychmiast po pierwszych atakach lotniczych i pomogła odbudować zbombardowane obiekty, byśmy mogli uniknąć przerw w dostawie prądu.

Po zajęciu dużej części Donbasu Ukraina stanęła w obliczu niedoboru węgla. Polska już pomaga w dostarczaniu tego paliwa i jest gotowa zwiększyć dostawy. Po wojnie problem z wysokoenergetycznym węglem będzie równie dotkliwy, jak problem z energią elektryczną. Węgiel ma bowiem kluczowe znaczenie dla funkcjonowania naszego kompleksu wojskowo-przemysłowego. By zbudować wiele rakiet i odstraszyć nową rosyjską agresję, będziemy potrzebowali dużo węgla – tyle że kopalnie w Donbasie są albo zajęte, albo zniszczone. Dlatego polski węgiel, zachodnie technologie i pieniądze, do których uzyskamy dostęp dzięki współpracy z polskimi firmami, mogą być znaczącą pomocą dla naszej obrony. Zostało to omówione na specjalnym panelu obronnym podczas forum Via Carpatia.

Warto podkreślić, że takie wspólne projekty w sektorze obronnym już istnieją. Chcąc uniknąć zniszczenia zakładów produkcyjnych przez rosyjskie rakiety, ukraińskie firmy lokują je na terytorium Polski. Ich gotowe produkty będą wykorzystywane w walce o Ukrainę.

Dziś Ukraina i Polska chronią się przed rosyjską agresją w tym samym historycznym schronie

Atakują nas nie tylko rakiety z głowicami, ale także ideologiczne pociski z imperialną narracją i propagandą. Musimy wspólnie przetrwać te ataki. By tak się stało, musimy pozostać zjednoczeni, a nie marnować energii na kłótnie. Dlatego bardzo cieszy fakt, że w czasie gdy odbywało się forum Via Carpatia retoryka polskich władz się zmieniła.

Donald Tusk i Radosław Sikorski. Zdjęcie: Wojciech Stróżyk/REPORTER

Polityczni prowokatorzy z rządowymi tekami zostali uciszeni, a prezydent Andrzej Duda, premier Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wydali szereg oświadczeń i ogłosili wiele inicjatyw, które powinny wzmocnić Ukrainę. To szczególnie ważne w obliczu zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach w USA i niepewności co do jego stanowiska w sprawie wojny ukraińsko-rosyjskiej.

Europa chce odzyskać swoją geopolityczną podmiotowość, a bez ścisłego sojuszu Kijowa z Warszawą jest to niemożliwe

Dlatego cieszę się, że nieprzyjemne momenty, które mieliśmy w naszych stosunkach jeszcze niedawno, zeszły na dalszy plan, a bezpieczeństwo i współpraca znów stają się kluczowe. Dziś ważniejsze niż kiedykolwiek jest przełamywanie mitów i stereotypów dzielących nasze narody.

20
хв

Broń, energia, pieniądze: jak Polska pomoże Ukrainie w 2025 roku

Mykoła Kniażycki

20 lat temu rozpoczęła się Pomarańczowa Rewolucja. Ostatnie dwie dekady zatarły w zbiorowej pamięci szczegóły tego wydarzenia, które w było najbardziej spektakularnym owocem pierwszych 13 lat niepodległości Ukrainy. Wiele rzeczy związanych z tamtymi wydarzeniami jest dziś postrzeganych w uproszczony sposób.

Faktem pozostaje jednak to, że wydarzenia Pomarańczowego Majdanu były potężnym aktem sprzeciwu ludzi, którzy wyszli bronić swojego wyboru i swoich praw

Wiktor Juszczenko pięknie „poszedł w prezydenty". 4 lipca 2004 r. Rozśpiewany plac, on w białej koszuli, mnóstwo ludzi w haftowanych koszulach. Pomarańczowe flagi, letnie słońce i błękitne niebo. Juszczenko mówi, że my, Ukraińcy, mamy prawo do godnej przyszłości. Każde jego słowo rezonuje – natchnione twarze i uśmiechy, nadzieja w oczach. Gra muzyka, w tym moje „Nadchodzimy” i „Nie bój się żyć”.

Ukraińcy kojarzyli Wiktora Juszczenkę z europejskim wektorem rozwoju – odejściem od imperialnego sąsiada i uzyskaniem prawdziwej niepodległości. Ukraina zaczęła odrywać się od Rosji. Systemy polityczne obu krajów rozwijały się w różny sposób, konieczne więc było zdefiniowanie pomysłów na naszą przyszłość. Wiktor Juszczenko i Wiktor Janukowycz mieli oczywiście różne poglądy w tej sprawie.

Juszczenkę poznałam w 1999 roku. Wcześniej, w 1989 r., w Czerniowcach była „Czerwona Ruta” [piosenka napisana przez Wołodymyra Iwasiuka w 1968 r., jedna z najbardziej popularnych piosenek ukraińskich – red.]. „Ruta” w Zaporożu, której odegranie na stadionie Wiaczesława Czornowiła zbiegło się z początkiem zamachu stanu w 1991 roku. Studencki strajk głodowy, protesty w Charkowie oraz proukraińskie nastawienie ludzi i ukraińska muzyka – wszystko to było ignorowane.

Spotkanie z Wiktorem Juszczenką zainspirowało mnie, dało mi siłę i nadzieję, że ukraiński przywódca może być inny. Nowoczesny, inteligentny, ukraiński i europejski jednocześnie

Przed tym spotkaniem byłam bliska rozpaczy. Panowało lekceważące podejście do wszystkiego, co ukraińskie. Wielu tak zwanych liderów często demonstrowało swoją wiernopoddańczość i upokarzało się przed „starszym bratem”. Nigdy nie skłaniałam się w stronę „ruskiego miru” (jak się okazało, miałam rację). Spotkanie z Juszczenką zrobiło na mnie ogromne wrażenie, wsparło mnie i dało mi siłę, by trwać przy swoim.

Powiedział mi wtedy: „Dziękuję ci za to, co robisz. To ważne dla Ukrainy i narodu ukraińskiego”. Na długo przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku byłam po tej samej stronie barykady co on. Był osobą, z którą wyobrażałam sobie przyszłość Ukrainy. Ufano mu. Był szanowany. Lubiłam go za szczerość i autentyczność.

Bardzo dobrze pamiętam wiec na placu Europejskim, kiedy Wiktor Juszczenko, z oszpeconą twarzą, po raz pierwszy po otruciu przemawiał do ludzi. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że zawartość dioksyn w jego krwi tysiąckrotnie przekraczała normę. Nadal nie jest jasne, co wydarzyło się podczas tej kolacji, na której rzekomo doszło do otrucia. Niestety w najnowszej historii Ukrainy jest wiele pytań bez odpowiedzi.

Chcieli zabić, czy tylko oszpecić bądź przestraszyć Juszczenkę? Czegokolwiek chcieli, ostatecznie przyniosło to odwrotny skutek

21 listopada 2024 r. odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Wraz z innymi muzykami głosowałam w lokalu wyborczym w budynku związków zawodowych za Wiktorem Juszczenką. Byliśmy tam, by go wesprzeć. Wieczorem zebraliśmy się w sztabie i już wtedy pojawiły się dowody na liczne fałszerstwa. W nocy 22 listopada ludzie zaczęli budować scenę pod gołym niebem. Gdy obudziłam się nazajutrz rano, natychmiast poszłam na Majdan, gdzie zobaczyłam wielu przyjaciół i podobnie myślących ludzi.

Stałam na Majdanie i widziałam oczy ludzi. Przychodzili z dziećmi, które niosły pomarańczowe zabawki. Tak było każdego kolejnego dnia. Było dużo muzyki i przemówień ze sceny, a na Chreszczatyku pojawiło się miasteczko namiotowe. Ludzie nie wiedzieli, co dzieje się w kuluarach, nie wiedzieli, że wszystko to trzyma się dosłownie na włosku, że wydarzenia mogą potoczyć się nie tak, jak chcą. Postrzegali to wszystko jako festiwal.

Później zdaliśmy sobie sprawę, jak zwodnicze było poczucie euforii, bezpieczeństwa i radości z bycia otoczonym przez podobnie myślących ludzi

Pomarańczowa Rewolucja była bezkrwawa, a to ma swoją cenę. Ceną za nieużywanie siły były konstytucyjne ustępstwa. Ukraina stała się republiką parlamentarno-prezydencką. Z czasem prezydent Juszczenko stracił część swoich uprawnień. Ci, którzy nazywają go „słabym prezydentem”, nie bardzo wiedzą, o czym mówią. On taki nie był. W rzeczywistości to niezwykle mądry, inteligentny, delikatny człowiek, wróg totalitaryzmu. Nie dopuścił do rozlewu krwi.

Ta rewolucja zmieniła mnie i nie tylko mnie – zmieniła kraj. Zmieniła rozumienie przez świat tego, czym jest demokracja i jak o nią walczyć. Ludzie w Ukrainie zdali sobie sprawę, że mogą wygrać, że ich wartości mają znaczenie. I że tych wartości mają wiele.

Pomarańczowa Rewolucja zmieniła bieg historii. Ukraińcy zdali sobie sprawę, że są siłą

Na scenie Majdanu śpiewałam piosenki „Idziemy” i „Nie bój się żyć”, które potem śpiewano podczas Rewolucji Godności. Dziewięć lat po Pomarańczowej Rewolucji Ukraińcom znowu przyjdzie bronić swojego wyboru. Rewolucja Godności będzie tragiczna, ale prawda zwycięży. Wschodni sąsiad nie odpuści, rok 2014 upłynie pod znakiem okupacji Krymu, tzw. ATO [operacja antyterrorystyczna na wschodzie kraju, prowadzona przez ukraińską armię przeciw prorosyjskim separatystom z obwodów donieckiego i ługańskiego – red.]  i wybuchu wojny.

A 24 lutego 2022 r. rozpocznie się inwazja Rosji. Od ponad tysiąca dni nasz kraj krwawo walczy o wolność i prawdziwą niepodległość.

Wszystkie zdjęcia dostarczone przez autorkę

20
хв

Pomarańczowa Rewolucja i ja

Maria Burmaka

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Strach przed eskalacją: czy Ukraina będzie mogła uderzać w głębi Rosji

Ексклюзив
20
хв

„Dżus” – bohaterski pilot, który sprowadził do Ukrainy F-16

Ексклюзив
20
хв

Za naszą i waszą obronę powietrzną: jak znaleźć wspólny język z Polską

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress