Exclusive
20
min

Ukraina nie przetrwa bez ukraińskich książek. Dlatego trzeba je wydawać za wszelką cenę

Jak ukraińskie wydawnictwo radzi sobie podczas wojny? Jak udaje mu się sprzedawać książki za granicą i dlaczego dla jego pracowników opuszczenie Charkowa byłoby równoznaczne ze zdradą? Rozmawiamy z Wiktorem Krugłowem, dyrektorem generalnym Wydawnictwa „Ranok”

Julia Malejewa

Ukraińscy żołnierze czytają książki wydawnictwa „Ranok”. Zdjęcia z prywatnego archiwum

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Wydawnictwo „Ranok” specjalizuje się książkach dotyczących edukacji, metodyki i w literaturze dziecięcej. Tworzy podręczniki, encyklopedie – i światowe bestsellery, które wysyła obrońcom Ukrainy. Kiedy 23 maja podczas ostrzału Charkowa została zniszczona tamtejsza drukarnia „Faktor-druk”, wśród 50 tysięcy zniszczonych ukraińskich książek znajdował się cały nakład podręczników do siódmej klasy do języka niemieckiego, które „Ranok” miał dostarczyć do regionów następnego dnia. Wiktor Krugłow, dyrektor generalny wydawnictwa, obiecał jednak, że przed początkiem nowego roku szkolnego zdążą przygotować nowe podręczniki.

18 czerwca prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał projekt ustawy pozwalającej Ukraińcom, którzy w tym roku ukończyli 18 lat, kupować książki o wartości 908 hrywien za pośrednictwem specjalnej aplikacji „Dia”. Wiktor Krugłow jest przekonany, że będzie to potężna inwestycja w wydawanie książek. Sestry rozmawiała z nim o tym, jak ukraińscy wydawcy nauczyli się pracować pod ostrzałem i w obliczu ciągłych przerw w dostawie prądu. I o tym, jak książki stają się dla Ukraińców wsparcie w ciężkich czasach.

Już nie jest wszystko jedno, w jakim języku czytasz

Julia Malejewa: Z jakimi wyzwaniami mierzą się dziś wydawcy książek w Ukrainie?

Wiktor Krugłow: Obecna sytuacja ma zarówno pozytywne, jak negatywne strony. Zacznę od pozytywnych, ponieważ jestem z natury optymistą. Jeśli chodzi o rozwój biznesu wydawniczego i popyt na ukraińskie książki, wszystko wygląda dziś znacznie lepiej niż przed 2014 rokiem.

Według moich szacunków i szacunków innych ekspertów udział literatury rosyjskiej i rosyjskojęzycznej w rynku w tamym czasie wynosił od 60 do 70%. Były to książki importowane do Ukrainy lub drukowane tutaj przez filie rosyjskich wydawnictw. Rosyjski biznes wydawniczy wywierał silną presję na ukraiński przemysł księgarski, w szczególności pod względem skali, ponieważ literatura rosyjskojęzyczna była drukowana w dużych nakładach.

Była jeszcze jedna kwestia, która nie jest już tajemnicą:

Rosyjskie wydawnictwa wykupywały prawa autorskie do tłumaczeń światowych bestsellerów nie tylko na język rosyjski, ale także na ukraiński – choć po ukraińsku ich nie publikowały

W rezultacie przekłady słynnych dzieł pojawiały się na naszym rynku najpierw w języku rosyjskim, a ich ukraińskojęzyczne wersje musiały czekać bardzo długo.

I chociaż po 2014 r. ludzie zaczęli czytać po ukraińsku, do 2022 r. wiele osób nie dbało o to, czy czytają po ukraińsku czy rosyjsku, o ile książka była dostępna w którymś z tych języków. Po 2022 roku wszystko się zmieniło. I nawet jeśli istnieje wybór między czytaniem po rosyjsku lub angielsku, wiele osób wybierze angielski.

Rosyjskie książki nie są teraz sprzedawane w księgarniach z powodu zakazu importu. I bardzo dobrze. Co więcej, istnieje duże zapotrzebowanie na ukraińskie produkty kulturalne: książki, spektakle, filmy. Oczywiście, w Internecie jest wiele rosyjskich treści, ale myślę, że pozbędziemy się ich w ciągu kilku lat.

Drukować książki na generatorach

A negatywne strony?

Oczywiście, jest ich wiele. W czasie wojny bardzo trudno publikować książki i brać udział w wystawach, zwłaszcza za granicą. Ale „Ranok” jeździ do Frankfurtu, Londynu i Warszawy. W Londynie ludzie podchodzili do naszych stoisk, patrzyli na książki i mówili ze współczuciem: „Nie możecie teraz pracować”. A my pokazywaliśmy im książki wydane w 2024 roku. Zachodzili w głowę, jak to możliwe.

Branża wydawnicza nauczyła się pracować online, umowy są również zawierane online. Obecnie największym problemem jest to, że duże wydawnictwa znajdują się w Charkowie, gdzie są problemy z prądem i Internetem.

Kiedyś zadzwoniłem do operatora komórkowego, by dowiedzieć się, dlaczego w pobliżu jest wieża telefonii komórkowej, ale nie ma Internetu. – Bo tam nie ma prądu – usłyszałem. Podłączyliśmy więc wieżę do naszego generatora i zapewniliśmy połączenie nie tylko sobie, ale także niektórym mieszkańcom Charkowa

Nasi redaktorzy nauczyli się podłączać akumulatory samochodowe do zasilaczy awaryjnych, co pozwala im pracować przy komputerach przez 5-7 godzin. Wszystkim naszym pracownikom i autorom, którzy cierpią z powodu przerw w dostawie prądu, zapewniamy światłowodowy Internet – mają do niego dostęp nawet bez elektryczności.

Ale największym problemem jest to, że książka to przedmiot fizyczny. Trzeba ją wydrukować i gdzieś przechowywać. Nasz magazyn w Charkowie ucierpiał już dwukrotnie. Kilka tysięcy metrów kwadratowych powierzchni zostało uszkodzonych, a na dodatek włączył się system przeciwpożarowy i wszystko zalał wodą.

Teraz trzymamy więc książki i papier w kilku miejscach w różnych magazynach w Ukrainie: w Kijowie, Łucku, we Lwowie itd. Opracowaliśmy rozproszony system przechowywania książek, byśmy mogli „przełączać się” z jednego magazynu na drugi. W dzisiejszych czasach nie ma w Ukrainie bezpiecznego miejsca.

Przechowujemy wszystkie nasze pliki w chmurze, co również wymaga ogromnych zasobów, bo nasze treści są mierzone w terabajtach i muszą być przechowywane w sposób umożliwiający dostęp do nich.

No i oczywiście jest problem z drukarniami. „Faktor-druk” jest trzecią drukarnią zniszczoną przez Rosjan od początku inwazji na pełną skalę. Straty sięgają milionów hrywien. 23 maja spłonął prawie cały nakład nowego podręcznika do nauki języka niemieckiego dla siódmej klasy. Następnego dnia planowaliśmy dostarczyć go do regionów. Papier, który przywieźliśmy do druku kolejnego wydania, również został zniszczony – a także około tuzina tytułów dla dzieci, które były tam drukowane.

Najgorsze jednak jest to, że w drukarni zginęli ludzie, a wielu innych zostało rannych. Takich specjalistów trzeba szkolić latami, to bardzo duży cios dla całej branży wydawniczej.

Jak sobie z tym wszystkim radzicie?

Staramy się dywersyfikować działania: importujemy papier tylko w takiej ilości, jakiej potrzebujemy, drukujemy w różnych drukarniach, nie tylko w Charkowie. To duże wyzwanie, ponieważ teraz musimy włożyć wiele wysiłku w planowanie i logistykę. Wcześniej nie pochłaniało to tak dużej części naszych zasobów.

Często jesteśmy pytani: „Dlaczego nie chcecie się przeprowadzić?” Myślę, że to byłaby zdrada Charkowa. Łatwo przenieść komputery, ale przecież ludzie tu zostaną. Wielu pracowników ma rodziców, którzy nie chcą lub nie mogą wyjechać, niektórzy mają zwierzęta. A ewakuacja całego miasta jest niemożliwa. 

Nasi pracownicy mówią więc: „Nie wyjeżdżamy. Pomyślmy lepiej o tym, jak wzmocnić obronę powietrzną i co zrobić z tymi dronami zwiadowczymi”

Wspomniał Pan o generatorach, bateriach i światłowodowym Internecie. Jakie inne rozwiązania wdrożyliście?

Mamy umowy z przestrzeniami coworkingowymi wyposażonymi w schrony przeciwbombowe, elektryczność i Internet – nasi pracownicy mogą tam pracować. Wiemy jednak, że w Charkowie nie ma obecnie ani jednego bezpiecznego miejsca. Zdarza się, że alarm trwa cały dzień. Staramy się też zapewnić naszym ludziom wsparcie psychologów.

Książki są teraz bardzo drogie.

Koszty papieru, energii elektrycznej i druku znacznie wzrosły. Wcześniej udział kosztów energii elektrycznej w wydatkach drukarni był nieznaczny, teraz może sięgać 20%, bo drukowanie na generatorach jest drogie.

Dlatego jeśli mówimy o dostępie do literatury dla Ukraińców, musimy pomyśleć o uzupełnieniu zbiorów bibliotek, biorąc pod uwagę to, że nie mają one pieniędzy na zakup nowych książek. Musimy się zastanowić, jak im pomóc. Być może powinniśmy zaangażować społeczność europejską.

Czytanie książek to przecież także spokój psychiczny. Kiedy czytamy, przenosimy się do wyimaginowanego świata. Jest takie piękne powiedzenie: „Im więcej książek przeczytałeś, tym więcej żyć przeżyłeś”. Może właśnie dlatego rośnie popyt na ukraińskie książki – ludzie potrzebują oderwać się od swoich problemów.

Świat czeka na ukraińskie książki

Robicie coś poza klasyczną, drukowaną książką?

W 2022 roku zdaliśmy sobie sprawę, że dzieci muszą się uczyć, bez względu na wszystko. Dlatego opracowaliśmy elektroniczne aplikacje podręczników z dodatkami wideo i audio. To interesujące rozwiązanie dla dzieci, ponieważ mają nie tylko podręcznik w formacie PDF, ale też podręcznik interaktywny. Mogą z niego korzystać również dzieci przebywające za granicą. Tak więc teraz jednocześnie publikujemy zarówno książki papierowe, jak ich wersje elektroniczne.

Jeśli chodzi o audiobooki, eksperymentujemy ze sztuczną inteligencją, ponieważ nagrywanie dźwięku nie jest tanie: studio, miksowanie, narrator. Nagranie audiobooka trwającego 3-4 godziny zajmuje około tygodnia, co przekłada się na duże koszty.

Jaki jest popyt na ukraińskie książki za granicą teraz, gdy z kraju wyjechało wielu Ukraińców z dziećmi? 

Eksport naszego wydawnictwa znacznie wzrósł. Wcześniej eksportowaliśmy 5-10 tysięcy książek, teraz ponad 100 tysięcy. Nasze książki trafiają do prawie wszystkich krajów europejskich: Szwecji, Niemiec i Wielkiej Brytanii.

Czytelnicy mogą kupować je na naszej stronie internetowej, ale niemal wszystkie zagraniczne strony internetowe mają książki w języku ukraińskim. Rozmawiamy z urzędnikami konsularnymi i bibliotekami za granicą, aby również mogli kupować książki dla Ukraińców tam mieszkających.

Chciałbym więc zaapelować do Ukraińców, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu do innych krajów.

System biblioteczny zamawia książki, o które proszą ludzie. Jeśli więc mieszkasz za granicą, przyjdź do lokalnej biblioteki i poproś o książki w języku ukraińskim. Jeśli będzie wiele takich próśb, biblioteki będą musiały je kupić

Bo to ważne, by nasi rodacy, którzy wyjechali, rozmawiali ze swoimi dziećmi po ukraińsku – by one ukraińskiego nie zapomniały. Te dzieci są przecież przyszłymi ambasadorami Ukrainy.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, dyrektorka i redaktorka naczelny IA „VSN”, wcześniej korespondentka IA „Volyn News”. Absolwentka kursu „Ekonomia, rynki i analiza danych” Centrum Dziennikarstwa Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej. Magister filologii ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
abotak aborcja warszawa polska klinika

Lokalizacja kliniki AboTak nie jest przypadkowa. To właśnie przy ulicy Wiejskiej znajduje się nie tylko Sejm, ale także siedziba Platformy Obywatelskiej i Kancelaria Prezydenta RP, czyli te miejsca na politycznej mapie Polski, w których zapadają najważniejsze dla kraju decyzje. Dlatego bojowniczki o prawo kobiet do aborcji, jak oświadczyły na konferencji prasowej podczas otwarcia kliniki, postanowili „zagarnąć kawałek tej ulicy dla siebie”.

Od teraz każdy, kto potrzebuje aborcji, informacji lub po prostu wsparcia, może tu przyjść.

– To centrum siostrzeństwa – mówią aktywistki. – Siostrzeństwo jest potrzebne i cenne zawsze, ale szczególnie dziś, gdy politycy nadal blokują zmiany w prawie aborcyjnym

Odłożona została nie tylko ustawa liberalizująca aborcję, ale także zmiany, które podczas kampanii wyborczej nazywano „minimalnymi”. Mowa o dekryminalizacji aborcji, czyli zmianach w kodeksie karnym, zgodnie z którymi osobie pomagającej w aborcji nie groziłoby już więzienie. W Polsce kobiety nie są ścigane za nielegalną aborcję, ale już pomoc w aborcji jest przestępstwem. Za przeprowadzenie nielegalnej aborcji lekarzom grozi do 3 lat więzienia. To prawo ich paraliżuje.

W Polsce aborcja jest legalna w dwóch przypadkach: gdy jest wynikiem czynu zabronionego, jak gwałt czy kazirodztwo, oraz gdy stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety. W tym drugim przypadku aborcja jest trudna do przeprowadzenia właśnie dlatego, że pomocnictwo podlega karze. Lekarze często odmawiają przerwania ciąży, nawet jeśli jest konieczna ze względu na zagrożenie dla płodu czy matki, powołując się na tzw. klauzulę sumienia. W minionych latach kilka kobiet zmarło dlatego, że lekarze odmówili przerwania ciąży na późnym etapie, mimo że stanowiła ona bezpośrednie zagrożenie dla ich życia.

Do października 2020 r., w ramach tak zwanego kompromisu aborcyjnego z 1993 r., aborcje z powodu wad płodu, w tym zagrażających jego życiu (poronienie), były uznawane za legalne. Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny także je uznał za nielegalne.

Od tego czasu według Ministerstwa Zdrowia RP liczba legalnych aborcji w Polsce spadła dziesięciokrotnie. W 2021 roku odnotowano 107 aborcji, gdy w 2020 roku – 1076. Tyle że oficjalne statystyki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

ADT szacuje, że co roku Polki dokonują ponad 100 000 aborcji

W ubiegłym roku Aborcyjny Dream Team pomógł około 50 tysiącom kobiet uzyskać dostęp do aborcji farmakologicznej, która jest najczęstszą metodą przerywania niechcianej ciąży.

Działaczki ADT podkreślają, że klinika AboTak będzie miejscem, w którym nie tylko będą domagać się dostępu do aborcji, ale także przeprowadzać ten zabieg. Obecnie ośrodek oferuje aborcję medyczną (przy użyciu pigułek), a kobietom, które potrzebują aborcji chirurgicznej, pomaga znaleźć odpowiednią placówkę za granicą, zorganizować transport, a w szczególnych przypadkach także wsparcie finansowe. Ośrodek oferuje również bezpłatne testy ciążowe i porady medyczne.

Natalia Broniarczyk podkreśla, że ADT pomaga każdemu, kto potrzebuje pomocy w dostępie do aborcji.

– Codziennie zgłaszają się do nas nie tylko Polki, ale także kobiety z Ukrainy. Od początku wojny na pełną skalę ponad 3000 kobiet z Ukrainy dokonało aborcji z naszą pomocą – mówi. I dodaje, że ADT nie jest jedyną organizacją, w której ludzie mogą uzyskać pomoc. Wiele osób zwraca się też do Martynki, organizacji założonej przez ukraińskie kobiety.

Martynka została założona 19 dni po rozpoczęciu wielkiej wojny w Ukrainie. W ciągu trzech lat działalności otrzymała około 4000 próśb o pomoc, a liczba ta podwoiła się w ciągu ostatniego roku. To sprawy związane z przemocą i handlem ludźmi.

Jeśli potrzebujesz rozmowy lub porady, przyjdź na Wiejską 9. Jesteśmy tu dla każdej z was. Nie jesteś sama – zapewniają założycielki ośrodka.

20
хв

AboTak – w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce klinikę aborcyjną

Anna J. Dudek
Wpływ Ukraińców na polską gospodarkę

Polska pomoc dla Ukrainy

Kancelaria Prezydenta RP podała, że Polska przeznaczyła na pomoc Ukrainie równowartość 4,91% PKB, z czego 0,71% PKB wydano na wsparcie Ukrainy, a 4,2% PKB na pomoc ukraińskim uchodźcom. Informacja ta została natychmiast podchwycona przez krytyków polskiej polityki wobec Ukrainy.

W komunikacie nie sprecyzowano, co składa się na te wskaźniki. Kwota pomocy wojskowej (15 mld zł) została szczegółowo opisana. Same koszty dotyczące ukraińskich uchodźców od 2022 r. szacowane są na 88,73 mld zł, ale liczba ta nie jest potwierdzona przez żadne inne źródło. Miarodajny niemiecki instytut IfW Kiel, który od początku wojny prowadzi szczegółowe wyliczenia międzynarodowej pomocy dla Ukrainy, oszacował całkowity koszt polskiej pomocy (zarówno zbrojnej, humanitarnej, jak finansowej) na 5 mld euro (nieco ponad 20 mld zł).

Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył również osobno pomoc dla uchodźców z Ukrainy: w 2022 r. było to 15 mld zł, a w 2023 r. 5 mld zł. Nie ma jeszcze danych za 2024 r., ale już wiadomo, że kwoty będą niższe. Weźmy na przykład taką pozycję wydatków jak płatności na dzieci „800+”: w 2024 r. skorzystało z niej 209 tys. z 400 tys. ukraińskich dzieci. Wydatki na opiekę medyczną również spadają: w 2024 roku z opieki medycznej w Polsce skorzystało 525 000 Ukraińców, podczas gdy w 2023 roku – 802 000.

Liczby mówią same za siebie. Ukraińcy to nie tylko odbiorcy pomocy, ale także aktywni uczestnicy rynku pracy, konsumenci i podatnicy, którzy znacząco wzmacniają polską gospodarkę.

Handel: równowaga gospodarcza na korzyść Polski

Od 2021 roku, zgodnie z raportem Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), Polska zwiększa eksport towarów do Ukrainy. Już w 2023 r. wolumeny wzrosły o 80%, a nadwyżka handlowa wzrosła z 2,1 mld euro do 7,1 mld euro

Wojna była ważnym czynnikiem wzrostu polskiego eksportu. W 2024 r. Polska wyeksportowała do Ukrainy towary o wartości 56 mld zł (ok. 12,7 mld euro), czyli o 5 mld zł więcej niż w roku poprzednim. Kluczowymi sektorami napędzającymi ten wzrost są paliwa, sprzęt wojskowy, maszyny i produkty motoryzacyjne.

Jeśli chodzi o dobra konsumpcyjne i artykuły spożywcze, to również widać ożywienie. O ile wcześniej nie było wątpliwości, co Ukraińcy powinni przywieźć z Polski w prezencie: ubrania, buty, sery, alkohol, rękodzieło – teraz sytuacja się zmieniła. Bo większość znanych polskich produktów można już łatwo znaleźć w ukraińskich supermarketach.

Wojna uczyniła z Polski kluczowego partnera logistycznego Ukrainy. Przychody z samych tylko dostaw sprzętu wojskowego do Ukrainy osiągnęły w 2024 roku prawie 10 mld zł, czyli dwukrotnie więcej niż w 2023 roku.

Ten wzrost podkreśla znaczenie Ukrainy jako partnera handlowego, który jest siódmym co do wielkości rynkiem zbytu dla polskiego eksportu, wyprzedzając Stany Zjednoczone i Hiszpanię. Według analityków Banku Gospodarstwa Krajowego ukraińska migracja miała największy wpływ na wzmocnienie więzi handlowych między obu krajami.

Ukraina otworzyła swoje drzwi dla polskich producentów pomimo blokady granic, embarga na zboże i prób rozgrywania wątków pamięci historycznej przez niektórych polityków. Zarazem osłabiona wojną Ukraina otrzymuje znacznie mniej.

Blokada granicy polsko-ukraińskiej, 2022 r. Zdjęcie: Filip Naumienko/Reporter/East News

Według p.o. dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), Pawła Słowskiego, „integracja Ukrainy z Unią Europejską i rozwój infrastruktury pozwolą Polsce uzyskać większe korzyści ekonomiczne z handlu z Ukrainą”.

Wpływ uchodźców na polską gospodarkę

Tutaj liczby są jeszcze bardziej imponujące. 78% dorosłych Ukraińców w Polsce jest zatrudnionych. Stanowią oni 5% (zarówno migranci zarobkowi, jak osoby posiadające status ochrony czasowej) wszystkich osób pracujących w Polsce.

Według raportu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) w 2024 r. ukraińscy migranci przymusowi zasilili Narodowy Fundusz Zdrowia i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych kwotą 15,21 mld zł. Kwota ta znacznie przewyższa koszty ponoszone przez państwo polskie na wsparcie socjalne dla dzieci i opiekę medyczną dla Ukraińców posiadających status ochrony czasowej.

BGK podaje, że za każdą złotówkę otrzymaną na dziecko w ramach polskiego programu 800+ Ukraińcy wpłacili do polskiego budżetu 5,4 zł

Ukraińcy stali się częścią polskiego rynku pracy, zwłaszcza w branży budowlanej, transporcie, usługach, logistyce itp. Wypełniają krytyczne luki. Ukraińskie kobiety, które stanowią większość uchodźców, często podejmują prace, których sami Polacy nie chcą wykonywać, i pracują w sektorach, w których tradycyjnie pracowali mężczyźni, jak magazyny czy przetwórstwo mięsa.

Ukraińska migracja przyczynia się do wzrostu polskiego PKB. Według badań BGK mówimy o rocznym wzroście PKB Polski o 0,5-2,4 proc.

Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i wieloletni prezes Narodowego Banku Polskiego, jest przekonany, że „gdyby nie uchodźcy, produkt krajowy brutto Polski byłby o 7 proc. niższy”.

Jest też faktem, że w 2023 r., po serii ataków niektórych polskich polityków na ukraińskich uchodźców i zablokowaniu ukraińsko-polskiej granicy, nastąpił masowy exodus Ukraińców z Polski, głównie do sąsiednich Niemiec.

Polski Instytut Ekonomiczny przypisuje spadek wzrostu gospodarczego w drugim kwartale 2023 r. o 0,2-0,3 punktu procentowego właśnie wyjazdom Ukraińców

I nie chodzi tu już tylko o pracowników fizycznych. Od lat na polskim rynku brakuje nauczycieli, lekarzy, inżynierów, pielęgniarek i opiekunów osób starszych. Według tegorocznego Barometru Zawodów, który określa zapotrzebowanie na określone profesje, 29 ze 168 zawodów można uznać za deficytowe, z czego 13 to zawody wymagające wysokich kwalifikacji. Ukraińcy posiadają te kwalifikacje.

Przedsiębiorczość i inwestycje: Ukraińcy tworzą miejsca pracy

Według PIE w 2024 r. co ósmy nowy przedsiębiorca w Polsce był pochodzenia ukraińskiego. Od stycznia 2022 r. do czerwca 2024 r. w Polsce powstało około 59 800 firm założonych przez Ukraińców.

Ukraińcy transportują produkty, otwierają salony kosmetyczne, restauracje i firmy IT. Według PIE ukraińskie firmy działają głównie w następujących sektorach: budownictwo (23% ukraińskich firm), informacja i komunikacja (19%) oraz inne usługi (12%). Ukraińcy podejmują ryzyko, pracują w nowym środowisku, rozumieją polskie przepisy, systemy księgowe i podatkowe, by uniezależnić się od pomocy społecznej i móc utrzymać swoje rodziny.

Pomimo wojny polski biznes również inwestuje w Ukrainie. Od jej początku inwestorzy ze 100 krajów założyli w Ukrainie ponad 3 tys. firm. Według publicznego portalu Opendatabot Polacy zajmują wśród nich trzecie miejsce (7,3%), wyprzedzając Niemców, Amerykanów i Brytyjczyków. Ponad połowa polskich firm jest zarejestrowana we Lwowie.

Otwarcie sklepu „Ukrainoczka” z ukraińskimi towarami w Lublinie, 2025 r. Zdjęcie: Jan Rutkowski/Reporter

Konsumpcja i turystyka: Ukraińcy wydają pieniądze w Polsce

Podczas gdy przedwojenni migranci koncentrowali się na wysyłaniu swoich zarobków do domu, migranci wojenni wydają to, co zarobili, w Polsce. Badanie przeprowadzone przez Grupę Progress pokazuje, że realne zarobki ukraińskich uchodźców wahają się od 3 300 do 5 500 PLN netto, choć większość Ukraińców oczekuje wyższych stawek.

Głównym powodem jest to, że Ukraińcy wydają około 66% swoich zarobków na czynsz, media, internet, telefon i paliwo. Na czym oszczędzać.

Około 80% respondentów twierdzi, że na żywność wydają 1,5-2 tys. zł miesięcznie. Często ze względu na niskie zarobki Ukraińców w Polsce rodziny uchodźców są zmuszone wydawać pieniądze przysłane przez mężów i rodziców z domu

– Zdecydowałam się na powrót do Ukrainy, kiedy po raz kolejny podniesiono nam czynsz – mówi moja przyjaciółka Zoja. – Ciężko było znaleźć pracę z dwójką małych dzieci, moje wydatki na nie wynosiły 1600 złotych, a sprzątając zarabiałam 2300. Czynsz został podniesiony do 2850 zł, plus media. I co, głodować?

Kolejnym elementem wpływu Ukraińców na polską gospodarkę jest turystyka z Ukrainy i podróżowanie do różnych krajów UE przez Polskę. Ukraińcy podróżują do Unii głównie przez trzy punkty: Kiszyniów (Mołdawia), Budapeszt (Węgry), ale ponad połowa ruchu pasażerskiego przypada na granicę ukraińsko-polską. W Polsce ukraińscy turyści kupują żywność, nocują w hotelach i kupują bilety na lotniskach w Krakowie, Katowicach i Warszawie.

Tylko w trzecim kwartale 2024 r. przyniosło to Polsce 2,2 mld zł, stając się stabilnym bodźcem dla lokalnych gospodarek, zwłaszcza w regionach przygranicznych.

Wniosek: razem jesteśmy silniejsi

Polska udzieliła znaczącego wsparcia Ukrainie i jej uchodźcom, ale odnotowała zwrot z tej inwestycji we własną gospodarkę. Ukraińscy migranci nie tylko wypełnili luki na rynku pracy, ale także przyczynili się do wzrostu polskiego PKB, zapłacili więcej podatków, niż otrzymali w ramach świadczeń socjalnych i opieki zdrowotnej, rozwinęli przedsiębiorczość i wydali pieniądze w Polsce jako konsumenci i turyści, tym samym przynosząc korzyści polskim firmom i całej gospodarce.

Polska i Ukraina mogą stworzyć partnerstwo, które przyniesie korzyści nie tylko ich gospodarkom, ale także społeczeństwom. Dalsza integracja Ukrainy z UE może jeszcze bardziej wzmocnić tę więź, zapewniając zrównoważony wzrost obu krajom.

20
хв

Jak Ukraińcy wpływają na polską gospodarkę: fakty i liczby

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Lektury na lato, czyli Sestry polecają

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress