Exclusive
20
min

Ukrainki w Irlandii mieszkają w zamkach i śpią na krzesłach

Irlandia tnie pomoc socjalną. Chce zmniejszyć atrakcyjność swojego kraju dla uchodźców.

Kateryna Kopanieva

Irlandia, znana również jako Szmaragdowa Wyspa, jest popularnym celem podróży Ukraińców. Zdjęcie z prywatnego archiwum.

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Obecnie w kraju przebywa ponad 102 000 ukraińskich uchodźców objętych tymczasową ochroną. Wskaźnik zatrudnienia jest nadal niski: na koniec 2023 r. oficjalnie zatrudnionych było tylko 15 000 uchodźców. To znacznie mniej niż w sąsiedniej Wielkiej Brytanii, gdzie zatrudnionych jest ponad 52% Ukraińców.

Dowiedziałyśmy się, z czego wynikają te statystyki i jak wygląda życie ukraińskich uchodźców w Irlandii.

Dwa tygodnie na krzesłach

Anastasia Solopenko przybyła do Irlandii w sierpniu 2022 roku. Wojna dwukrotnie zniszczyła jej życie: w 2014 r., kiedy musiała uciekać z rodzinnego Ługańska, oraz w 2022 r., kiedy opuściła Kijów. Mówiąc o swoich doświadczeniach związanych z przyjazdem do Irlandii, Anastasia zauważa, że jeśli nie masz u kogo się zatrzymać, musisz być przygotowany na spanie w budynkach … urzędów.

Anastasiia Solopenko z kotem w wynajętym mieszkaniu w Irlandii. Zdjęcie z prywatnego archiwum

— Wszyscy uchodźcy są wysyłani do hotelu City West w pobliżu lotniska w Dublinie. Ale nie umieszcza się ich w pokojach w tym hotelu, są wysyłani do wielkiej sali. Tam muszą mieszkać nawet kilka tygodni, nim skończy się procedura przyjmowania ich do kraju.

Ludzie śpią tu na krzesłach, całe rodziny z dziećmi i osoby starsze.

Mówią, że w wyjątkowych przypadkach wolontariusze mogą poprosić hotel o udostępnienie pokoju na przykład, jeśli ktoś jest niepełnosprawny lub ma bardzo małe dziecko. Spędziłem w City West trzy dni. Znam osoby, które musiały tam siedzieć dwa tygodnie.

Po załatwieniu formalności rozpoczyna się etap przesiedlenia. Ja, wraz z innymi ukraińskimi dziewczynami, zostałam najpierw umieszczona w akademiku niedaleko Dublina. Warunki były dobre: osobny pokój z prysznicem i toaletą, tylko kuchnia była wspólna. Ale po kilku tygodniach przyjechali studenci, więc musiałyśmy się wyprowadzić. Następnie niektórzy z nas zostali przeniesieni do innych akademików, niektórzy do domów, które właściciele nieruchomości udostępnili specjalnie dla ukraińskich uchodźców, a niektórzy nawet do … średniowiecznych zamków - osobiście znam taki przypadek. Brzmi to romantycznie, ale w rzeczywistości w tych zamkach jest bardzo zimne, a w niektórych nie ma nawet toalet.

Dzieci ukraińskich uchodźców z Dniepru i Zaporoża grają w piłkę nożną w XV-wiecznym zamku w Irlandii. Właściciel zamku tymczasowo zaoferował im schronienie. 16 kwietnia 2022 r. Zdjęcie: CLODAGH KILCOYNE / Reuters / Forum

Zostałam wysłans do akademika. Zakwaterowanie było darmowe, płaciliśmy tylko za prąd. Ceny w Irlandii są wysokie, więc każdy pokój kosztował około stu euro miesięcznie. Starałam się nie korzystać z ogrzewania, ale nie dało się bez niego obejść - w Irlandii jest bardzo wilgotno i wietrznie, cały czas pada. Okna są stare, wszędzie są pęknięcia i często tworzy się pleśń.

Zarówno akademiki, jak i zamki są uważane za zakwaterowanie tymczasowe. Zakłada się, że uchodźcy przeniosą się do mieszkań, które sami wynajmą. Jednak w praktyce sytuacja wygląda inaczej. Wielu z nich mieszka w tych lokalach od prawie dwóch lat. W Irlandii, jeśli nie masz pracy, wynajęcie domu jest prawie niemożliwe. Pierwszą rzeczą, na którą zwraca uwagę wynajmujący, jest stabilny dochód. Pomoc społeczna, którą otrzymują tutaj bezrobotni Ukraińcy, nie wystarcza na wynajęcie mieszkania. Chociaż kwota zasiłku w Irlandii jest wysoka (220 euro na osobę tygodniowo), koszt wynajmu jest nadal wyższy niż miesięczna kwota zasiłku. Na przykład otrzymujesz 880 euro, a nie ma mieszkania za mniej niż 1000 euro. A nadal musisz jakoś jeść i żyć. Innymi słowy, aby wynająć mieszkanie, trzeba pracować. Ponieważ nie każdy może znaleźć pracę (i nie każdy aktywnie jej szuka), wiele osób mieszka w akademikach.

Tak wyglądają domy modułowe dla Ukraińców w irlandzkim mieście Cork. Zdjęcie: Newstalk

Nadal istnieje możliwość otrzymania domu modułowego od państwa, ale musisz być czteroosobową rodziną - nie więcej i nie mniej. Domy te są przeznaczone dla czterech osób. Nie wolno w nich mieszkać ze zwierzętami. Koszt miesięcznego czynszu za taki dom wynosi 16% dochodu rodziny (pensji lub zasiłku) plus media. Zgodnie z warunkami umów, rodzina płaci w ramach tego programu przez trzy lata, po czym dom staje się warunkowo ich własnością: to znaczy, że nie muszą już płacić rat, ale nie mogą domu ani sprzedać, ani wynająć. A kiedy opuszczają Irlandię, tracą prawo do mieszkania w nim.

Wynajmowałam mieszkanie, kiedy moja siostra przyjechała do Irlandii i zdecydowałyśmy się zamieszkać razem.

Znalezienie mieszkania zajęło mi sześć miesięcy (!). Często nawet fakt, że masz pracę i dochód, nie wystarcza, aby wynajmujący cię wybrał - jest wielu kandydatów na mieszkanie. Poprosiłem nawet organizację, która umieściła mnie w akademiku, aby dała mi referencje, że jestem odpowiednią i bezkonfliktową osobą

Pośrednik w końcu pomógł nam znaleźć mieszkanie z dwiema sypialniami w bardzo dobrej cenie - 1100 euro miesięcznie. Cena jest naprawdę bardzo dobra - w naszej okolicy (mieszkamy w Limerick na zachodnim wybrzeżu Irlandii) mieszkania z dwiema sypialniami kosztują od 1500 do 2000 euro miesięcznie.

Trzy prace w jednej

Pierwszą pracą Anastasii w Irlandii był supermarket.

— To było jedyne miejsce, w którym odpowiedzieli na moje CV — mówi Anastasia. — Przyjechałam do Irlandii z minimalną znajomością angielskiego. Są tutaj darmowe kursy dla obcokrajowców, ale moim zdaniem nie przynoszą one większych korzyści. Najbardziej efektywny był dla mnie trzymiesięczny kurs online w ukraińskiej szkole prywatnej. Rozmowa kwalifikacyjna była wyzwaniem: nie byłam pewna swojego angielskiego, a Irlandczyk, który zadawał mi pytania, nie wymawiał niektórych dźwięków. Myślę, że zrozumiałam go tylko dzięki przypływowi adrenaliny.

To była ciężka praca w trudnych warunkach. Dostałam do podpisania trzy umowy na raz, zgodnie z którymi miałam pracować w piekarni, przy kasie i w dziale gotowania. Zgodnie z prawem pracodawca nie może dać pracownikowi więcej niż 40 godzin pracy tygodniowo. Ale zgodnie z umową, pracodawca może wymyślić nowy harmonogram każdego dnia, co nie daje Ci możliwości zaplanowania czegokolwiek.

Jednego dnia pracujesz do późna, a następnego przychodzisz o szóstej rano.

Po tym, jak mój pracodawca dowiedział się, że szukam nowej pracy, przestał dawać mi wystarczającą liczbę godzin pracy: zamiast 1700 euro dostałem 1200. Jeśli wynajmujesz dom i żyjesz od wypłaty do wypłaty, sytuacja może być krytyczna.

Anastasia Solopenko na demonstracji antywojennej. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Teraz pracuję dla międzynarodowej firmy, która sprzedaje i kupuje bilety na eventy. Jestem pracowniczką obsługi klienta, moim zadaniem jest komunikowanie się z klientami przez telefon. Mój poziom angielskiego pozwala mi na to, choć na początku bałam się, że sobie nie poradzę. Nową pracę znalazłam z polecenia znajomego. Moje doświadczenie w Irlandii było dodatkowym atutem. Kilka Ukrainek, które znam, znalazło tu pracę dzięki agencjom rekrutacyjnym. W przeciwieństwie do państwowych centrów zatrudnienia, takie agencje są naprawdę zainteresowane znalezieniem pracy dla danej osoby, ponieważ otrzymują wtedy procent od jej wynagrodzenia. Jednocześnie, dopóki nie znajdziesz pracy, nie musisz nic płacić agencji.

Lokalne giełdy pracy usilnie starają się teraz zmusić osoby, które nie pracują bez ważnych powodów (niepełnosprawność, bardzo małe dzieci, studia uniwersyteckie), aby to zrobiły. Nie odbierają zasiłku od razu, ale mogą na przykład wysłać cię do prac społecznych: zamiatania ulic, zbierania lub sortowania śmieci. Jeśli odmówisz, przestają ci wypłać świadczenia. Uczęszczanie na kursy językowe w Irlandii nie jest uważane za ważny powód, aby nie pracować.

Przede wszystkim liczą się rekomendacje sąsiadów

Ukrainka Ivanna Kopchuk zaczęła pracować niemal natychmiast. W Ukrainie Ivanna miała własną markę odzieżową i sklep, który został otwarty tuż przed inwazją na pełną skalę. Znajdując się w Irlandii z minimalną znajomością języka angielskiego, Ivanna zdecydowała się na pracę w branży sprzątającej, co przerodziło się w założenie własnej firmy.

Ivanna Kopchuk. Zdjęcie z prywatnego archiwum

— Przeszłam przez City West dwa razy: pierwszy raz w czerwcu 2022 roku, kiedy przyjechałam sama, a potem ponownie, kiedy przywiozłam do Irlandii mojego 15-letniego syna, którego początkowo zostawiłam z rodziną na Zakarpaciu, nie wiedząc, co nas czeka w Irlandii — mówi Ivanna Kopchuk. Potem znalazłam w Internecie Irlandkę, która zgodziła się umieścić mnie w swoim domu. Zatrzymałam się u niej za darmo, a oprócz mnie przyjęła także hiszpańskiego studenta, który przyjechał do Irlandii w ramach programu wymiany. Nie mogła już przyjąć mojego syna do swojego domu - nie było miejsca. Musieliśmy z dzieckiem znów przejść przez City West.

Tym razem wysłano nas do miasteczka namiotowego w Dublinie. To ogromne pomieszczenie przypominające salę gimnastyczną z pięćdziesięcioma odgrodzonymi od siebie łóżkami. Zostaliśmy tam przez dwa tygodnie, po czym przeniesiono nas do szkolnego internatu 50 kilometrów od Dublina. Nie było to zbyt wygodne, ponieważ w tym czasie założyłam już swoją firmę w zupełnie innym mieście - tam, gdzie mieszkałem z moją irlandzką rodziną. Dojazd tam transportem publicznym zajmował mi trzy godziny w jedną stronę. Zaczęłam więc szukać mieszkania do wynajęcia.

W Dublinie ceny są wyższe niż w innych miastach

Dzięki znajomemu wolontariuszowi Ivanna znalazła irlandzką rodzinę, która wynajmowała pokoje w swoim domu w Dublinie. Ivanna i jej syn wynajęli dwa pokoje.

— W Dublinie ceny są wyższe niż w innych miastach - wynajęcie pokoju zaczyna się od 700 euro — mówi Ivanna. — Jeśli wynajmujesz mieszkanie z jedną sypialnią, jest to co najmniej 1800 euro. Dom kosztuje od 2200 euro miesięcznie. W Irlandii istnieje program, w ramach którego państwo może zrekompensować do 30% czynszu, jeśli dochód rodziny jest niewystarczający. Nie ubiegałam się o ten program, ale wiem od innych, że działa.

Mówiąc o tym, jak założyła swoją firmę sprzątającą, Ivanna mówi, że wszystko zaczęło się od pomysłu Irlandki z sąsiedztwa jej współlokatorki.

— Kiedy mieszkałam w moim pierwszym akademiku, zaproponowano nam, żebyśmy w nim sprzątali — mówi Ivanna. — Zgodziłam się i była to moja pierwsza praca na pół etatu. A potem Irlandka, u której mieszkałam, powiedziała, że może zaoferować moje usługi na czacie lokalnej społeczności. W Irlandii żadne ogłoszenia nie działają tak dobrze, jak rekomendacje sąsiadów. Szybko więc zdobyłam pierwszych klientów. Najpierw byli to znajomi mojego gospodarza, potem ich znajomi i znajomi ich znajomych. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że fizycznie nie poradzę sobie sama z taką ilością zleceń, musiałam otworzyć firmę i zatrudnić pracowników.

Specjalnością Ivanny jest używanie wyłącznie ekologicznych środków czystości. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Założenie firmy w Irlandii nie jest trudne. Nie potrzebowałam żadnego kapitału początkowego - nie kupiłam żadnego sprzętu, tylko detergenty. To, co wyróżniało firmę, to fakt, że wszystkie te produkty były przyjazne dla środowiska. Te, które znajdowały się w domach klientów, były toksyczne i trudne w użyciu.

Nie miałam problemów ze znalezieniem pracowników do firmy. A raczej pracownic. Obecnie zatrudniam 14 Ukrainek. Ludzie czasem się zmieniają, ale nie jest trudno znaleźć zastępstwo - ta praca nie wymaga znajomości angielskiego, a dla wielu naszych dziewczyn to jest właśnie to, czego potrzebują. Sama już nie wyjeżdżam na zlecenia. Zajmuję się organizacją procesu i rozwojem biznesu. W tym czasie znacznie poprawiłam swój angielski, więc korespondencja i rozmowy telefoniczne z klientami nie stanowią już problemu. Firma księgowa zajmuje się wynagrodzeniami i podatkami.

Teraz planujemy zakup sprzętu i samochodu. Mamy własną stronę internetową i strony w mediach społecznościowych, które aktywnie promuję. Irlandczykom podoba się jakość naszej pracy i chętnie dzielą się naszymi kontaktami ze swoimi znajomymi. My z kolei lubimy pracować z Irlandczykami. Większość z nich to bardzo uprzejmi i przyjaźni ludzie.

Jedną z głównych zasad w irlandzkich szkołach jest przeciwdziałanie nękaniu

— Obawiałam się, że mój 15-letni syn będzie miał trudności z przystosowaniem się do nowego kraju, ale polubił irlandzką szkołę. Jedną z głównych zasad w irlandzkich szkołach jest przeciwdziałanie zastraszaniu. Dziecko nie zostanie zbesztane przy wszystkich: jeśli ktoś ma do niego pretensje, powie mu to na boku. Nikt nawet nie ogłasza ocen w obecności innych dzieci - ani dobrych, ani złych. Wyniki za semestr są wysyłane do rodziców pocztą, a postępy są oceniane procentowo. Jeśli dziecko jest chore i opuszcza lekcje, musi to zostać odnotowane w specjalnej aplikacji online. Spóźnienia również są tam odnotowywane. W pewnym sensie program szkolny jest nawet łatwiejszy niż ukraiński. Aby ułatwić synowi adaptację, osobno zapisałam go na kurs angielskiego w ukraińskiej szkole online, gdzie uczył się codziennie po szkole w irlandzkiej szkole.

Na aukcji w Irlandii zorganizowanej przez Ukraińców w Dniu Niepodległości Ukrainy w celu zebrania funduszy na pomoc ojczyźnie. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Ivanna nie tylko założyła firmę sprzątającą, ale jest także członkiem klubu biznesowego Innovative, który wspiera ukraińskich przedsiębiorców.

— Wszystko zaczęło się od naszego wolontariatu w Ukraińskim Centrum Kryzysowym w Irlandii  —mówi Ivanna. — Pierwsze spotkania, na których omawialiśmy niuanse prowadzenia działalności gospodarczej w tym kraju, odbyły się właśnie wtedy. Pojawiło się coraz więcej próśb od Ukraińców, którzy chcieli założyć tu własną firmę - i stopniowo przekształciło się to w klub biznesowy, w którym organizujemy konsultacje z księgowymi, prawnikami i innymi profesjonalistami, którzy mogą pomóc zrozumieć niuanse. Początkowo klub działał tylko w Irlandii, ale teraz jest również dostępny w Szwajcarii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Planujemy otwarcie jego filii również w innych krajach europejskich, ponieważ wszędzie potrzebna jest pomoc dla uchodźców, którzy chcą rozpocząć własną działalność gospodarczą. Kolejną zaletą klubu jest to, że jego członkowie mają możliwość dzielenia się swoimi doświadczeniami. Na przykład znam już wielu Ukraińców, którzy również otworzyli własne firmy w Irlandii w różnych dziedzinach: naprawy, restauracje, usługi pocztowe, salony piękności, a nawet agencje rekrutacyjne.

W Irlandii panuje kryzys mieszkaniowy

Dla nowo przybyłych Ukraińców jedynym sposobem na życie w Irlandii jest oficjalna praca tutaj.

Nowe zasady dla ukraińskich uchodźców w Irlandii, które pięciokrotnie zmniejszają świadczenia socjalne, mają zastosowanie tylko do tych Ukraińców, którzy przybyli do kraju od lutego 2024 roku. Dla tych, którzy przybyli wcześniej, kwota płatności pozostaje obecnie niezmieniona. Jeśli chodzi o nowo przybyłych Ukraińców, minister ochrony socjalnej Irlandii Heather Humphreys zauważyła, że osoba otrzyma 38,80 euro tygodniowo zamiast 220 euro, o ile będzie mieszkać w tymczasowym mieszkaniu publicznym. Po wynajęciu własnego mieszkania będą mogli otrzymywać 220 euro tygodniowo.

Ale w Irlandii panuje kryzys mieszkaniowy, więc mieszkania są wynajmowane głównie tym, którzy mają już pracę. A jeśli dana osoba już pracuje, nie jest uprawniona do świadczeń państwowych. Tak więc jedynym sposobem na pozostanie w Irlandii jest oficjalna praca.

Kolejną innowacją irlandzkiego rządu jest to, że od teraz Ukraińcy nie będą mogli przebywać w tymczasowych mieszkaniach zapewnianych przez państwo dłużej niż 90 dni, co oznacza, że mają tylko trzy miesiące na znalezienie pracy i mieszkania. Ale znowu, dotyczy to nowo przybyłych. Dla tych, którym udało się przybyć przed 2024 r., nie ma ograniczeń dotyczących życia w tymczasowym zakwaterowaniu.

W XIX wieku Irlandczycy masowo emigrowali z powodu głodu na wyspie i osiedlali się na całym świecie. Obecnie w kraju mieszka około pięciu milionów ludzi. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Heather Humphreys powiedziała również, że od teraz specjalne ośrodki dla uchodźców będą przyjmować tylko Ukraińców, którzy przyjeżdżają do kraju po raz pierwszy. Jeśli chodzi o osoby mieszkające w tymczasowych mieszkaniach zapewnianych przez państwo, nie mogą one opuścić Irlandii ani na jeden dzień. W październiku 2023 r. rząd zmniejszył liczbę możliwych siedmiu dni wyjazdu do zera, tłumacząc, że w kraju brakuje miejsc do przyjmowania uchodźców. Przepisy stanowią, że w wyjątkowych przypadkach (jeśli istnieje naprawdę dobry powód do krótkoterminowego wyjazdu) Ukrainiec musi powiadomić Departament Integracji. Jeśli spełni prośbę, będzie mógł się przesiedlić, ale nie w to samo miejsce, w którym mieszkał wcześniej.

Komentując te pomysły, premier Irlandii Leo Varadkar zauważył, że podczas gdy wojna na Ukrainie trwa, Ukraińcy z pewnością będą mogli pozostać w kraju, ale sensowne jest "zrównanie wsparcia Irlandii ze wsparciem innych krajów UE".

No items found.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Ukraińcy pomagają Amerykanom z Los Angeles dotkniętym pożarem

Los Angeles płonie. Pożary w stanie Kalifornia są jednymi z największych w historii regionu. Ogień objął obszar 12,5 tysiąca hektarów, zmuszając setki tysięcy ludzi do ewakuacji. Zginęło co najmniej 25 osób, spłonęło ponad 10 tysięcy budynków. Strażacy pracują bez wytchnienia, lecz najpotężniejsze pożary nie zostały jeszcze w pełni opanowane.

Tragedię spowodowało samoczynne zapalenie się lasu po długiej suszy, swoje zrobił też huraganowy wiatr. Zewsząd płynie wsparcie dla osób dotkniętych przez katastrofę, powstają inicjatywy wolontariackie. W pomoc włączają się również Ukraińcy. Sestry rozmawiały z przedstawicielami ukraińskiej społeczności w Kalifornii, którzy pracują w jednym z centrów wolontariackich w pobliżu Los Angeles.

Ołeksandra Chułowa, fotografka z Odesy, przeprowadziła się do Los Angeles rok temu. Mówi, że kiedy wybuchły pożary, wciąż pojawiały się kolejne wiadomości o tym, ile osób straciło swoje domy. Ukraińcy natychmiast zaczęli się organizować:

– Aleks Denisow, ukraiński aktywista z Los Angeles, szukał wolontariuszy do pomocy w dystrybucji ukraińskiej żywności wśród poszkodowanych – mówi. – Posiłki są przygotowywane przez Ukrainki z organizacji House of Ukraine w San Diego. Przygotowały już ponad 300 litrów barszczu ukraińskiego i około 400-500 krymskotatarskich czebureków. Zebraliśmy się z naszymi przyjaciółmi i postanowiliśmy przyłączyć się do tej inicjatywy.

Rozwoziliśmy jedzenie w okolicach tej części miasta, w której doszło do pożarów. Na obóz dla wolontariuszy udostępniono nam duży parking. Było nasze jedzenie, był duży ukraiński food truck z Easy busy meals – serwowano z niego pierogi. Inni rozdawali ubrania, pościel, produkty higieniczne itp. Każdy robił, co mógł. Naszym zadaniem było nakarmienie ludzi. Zaczęliśmy o 10.00 i skończyliśmy o 20.00.

W sumie było nas około 30. Panią, która smażyła chebureki przez 10 godzin bez odpoczynku, w pełnym słońcu, żartobliwie nazwaliśmy „Generałem”. Jak przystało na prawdziwą Ukrainkę, wzięła sprawy w swoje ręce i przydzieliła każdemu z nas zadanie. To silna, lecz zarazem miła kobieta.

Rozdaliśmy około 1000 talerzy barszczu. Obszar, na którym działaliśmy, był dość rozległy, więc chodziliśmy po nowo utworzonym „centrum pomocy” z głośnikiem, przez który informowaliśmy, że mamy pyszne ukraińskie jedzenie – za darmo. Na początku miejscowi trochę obawiali się jeść nieznane im potrawy, ale kiedy spróbowali, nie mogli przestać. Czebureki bardzo im zasmakowały, przypominały im lokalne danie empanadas. Ustawiła się po nie bardzo długa kolejka.

Anna Bubnowa, wolontariuszka, która uczestniczyła w inicjatywie, napisała: „To była przyjemność pomagać i proponować ludziom nasz pyszny barszcz. Wszyscy byli zachwyceni i wracali po więcej”.

Aleks Denisow, aktor i aktywista, jeden z organizatorów pomocy mieszkańcom Los Angeles dotkniętym kataklizmem, mówi, że społeczność ukraińska w południowej Kalifornii jest liczna i aktywna. Dlatego była w stanie szybko skrzyknąć wolontariuszy, przygotować posiłki i przybyć na miejsce.

Na swoim Instagramie Aleks wezwał ludzi do przyłączenia się do inicjatywy: „Przynieście wodę i dobry humor. Pomóżmy amerykańskiej społeczności, która przez te wszystkie lata pomagała społeczności ukraińskiej”.

– Wielu Ukraińców, jak ja, mieszka na obszarach, z których ewakuowano ludzi – lub na granicy z takimi obszarami – mówi Aleks. – Trudno nam było się połapać, co się naprawdę dzieje. To było tak podobne do naszej wojny i tego żalu po stracie, który odczuwamy każdego dnia. To Peter Larr, Amerykanin w trzecim pokoleniu z ukraińskimi korzeniami, wpadł na ten pomysł, a my wdrożyliśmy go w ciągu zaledwie 24 godzin.

Niestety mieliśmy ograniczone możliwości, więc musieliśmy podziękować wielu osobom, które chciały pomagać wraz z nami. Amerykanie byli niesamowicie wdzięczni i wręcz zachwyceni naszym jedzeniem. Rozmawiali, dzielili się swoimi smutkami i pytali o nasze.

Naszego barszczu, pierogów, chebureków i innych potraw spróbowało 1000, a może nawet 1500 osób. Jednak wiele więcej było tych, którzy podchodzili do nas, by po prostu porozmawiać, zapytać o wojnę w Ukrainie, o nasze życie, kulturę.

Lokalni mieszkańcy masowo opuszczają niebezpieczne obszary, powodując ogromne korki na drogach. Pożary ogarnęły już 5 dzielnic miasta, wszystkie szkoły są zamknięte. Już teraz ten pożar został uznany za najbardziej kosztowny w historii. Swoje domy straciło też wiele hollywoodzkich gwiazd, m.in. Anthony Hopkins, Mel Gibson, Paris Hilton i Billy Crystal.

Zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości Ołeksandry Chułowej i Aleksa Denisowa

20
хв

Barszcz dla pogorzelców. Jak Ukraińcy pomagają ofiarom katastrofy w Los Angeles

Ksenia Minczuk

Starszy dżentelmen na rowerze zatrzymuje się przy kawiarni „Krajanie” na obrzeżach Tokio. Wchodzi do środka, kłania się, wyjmuje z portfela banknot o największym nominale, 10 tysięcy jenów (2700 hrywien), wkłada go do słoika z ukraińską flagą, ponownie się kłania i w milczeniu wychodzi.

– O mój Boże, on spróbował naszego barszczu wczoraj na festiwalu! – wykrzykuje Natalia Kowalewa, przewodnicząca i założycielka ukraińskiej organizacji non-profit „Krajanie”.

Ukraińska kawiarnia „Krajanie” na obrzeżach Tokio

To właśnie dzięki jedzeniu na wielu festiwalach, które są w Japonii niezwykle popularne, miejscowi nie tylko dowiadują się o Ukrainie od samych Ukraińców, ale także chętnie im pomagają. W ciągu ostatnich 2,5 roku w tej skromnej kawiarni i na imprezach charytatywnych organizowanych przez „Krajan” zebrano prawie 33 miliony hrywien (3,3 mln zł). Pieniądze zostały przeznaczone na odbudowę domów w Buczy i Irpieniu, zakup leków, generatorów prądu, karetek pogotowia i pojazdów ewakuacyjnych do Ukrainy.

Przed inwazją w 127-milionowej Japonii mieszkało zaledwie 1500 Ukraińców. Jednak w 2022 r. ten kraj, tradycyjnie zamknięty dla obcokrajowców, wykonał bezprecedensowy ruch, przyznając zezwolenia na pobyt kolejnym 2600 Ukraińcom. To trzykrotnie więcej niż liczba uchodźców ze wszystkich innych krajów w ciągu ostatnich 40 lat.

Uchodźcom z Ukrainy zapewniono zakwaterowanie, ubezpieczenie zdrowotne i wynagrodzenie wystarczające na utrzymanie. Ponadto ponad stu ukraińskim studentom, którzy uczą się japońskiego lub kontynuują naukę na uniwersytetach, umożliwiono naukę bezpłatną.

Japonia organizuje również rehabilitację fizyczną i psychiczną dla ukraińskich żołnierzy i opłaca zakładanie im protez bionicznych

Dla ukraińskich imigrantów Japończycy byli niezwykle serdeczni . Gdy do Komae, 83-tysięcznego miasta w prefekturze Tokio, przybyła Ukrainka ubiegająca się o azyl, lokalna społeczność zapewniła jej m.in. ogród warzywny – bo Japończycy dowiedzieli się, że Ukraińcy uwielbiają uprawiać warzywa w ogródkach. Stało się tak, mimo że większość japońskich domów ogródków nie ma, ponieważ ziemia tam jest bardzo droga.

– W maju 2022 r. burmistrz Komae zorganizował nawet ukraiński festyn – mówi Natalia Kowalowa. – Wszyscy zostali poczęstowani barszczem, było też pudełko na datki. Za te pieniądze „Krajanie” byli później w stanie uruchomić projekty wolontariackie, także w Ukrainie. Idąc za przykładem Komae, inne japońskie miasta też zaczęły organizować podobne imprezy. Zaczęliśmy prowadzić wykłady, ponieważ wielu Japończyków poprosiło nas o wyjaśnienie, dlaczego wybuchła ta wojna. „Jesteście braterskim narodem” – mówili, a my opowiadaliśmy o głodzie, represjach, historii Krymu. Japończycy są pełni troski, współczują i chcą pomóc.

Rodzina Natalii mieszka w Kraju Kwitnącej Wiśni od ponad 30 lat. Z zawodu jest nauczycielką. Uczyła w japońskiej szkole i wraz z mężem założyła ukraińską szkołę niedzielną „Dżerelce” [Źródło – red.] – oraz „Krajan”. W 2022 roku postanowiła bez reszty poświęcić się działalności społecznej i wolontariackiej.

Japonia to kraj festiwali. „Krajanie” reprezentują swoją ojczyznę na różnych takich wydarzeniach w całym kraju niemal co tydzień, a czasem nawet 5-6 razy w miesiącu. Rozdają ulotki, współpracują z lokalnymi mediami, częstują Japończyków barszczem i gołąbkami

– Droga do japońskiego serca wiedzie przez jedzenie – mówi Natalia. – Bo jedzenie to ich największa rozrywka i ulubione zajęcie. Na festiwalach jesteśmy jedynymi, którzy prezentują coś z zagranicy, reszta to jedzenie japońskie. Na początku myślałam, że nasze dania będą dla miejscowych zbyt ciężkie. W przeciwieństwie do kuchni japońskiej, my gotujemy długo i jemy dość tłuste potrawy. Ale nie – im to smakuje. Zazwyczaj ostrożnie podchodzą do wszystkiego, co nowe, ale kiedy już spróbują, szczerze to doceniają. W zeszłym roku niechętnie próbowali ukraińskiego jedzenia na festiwalach, ale w tym są już kolejki: „Byliście tu w zeszłym roku! Chcemy zamówić jeszcze raz, tak nam zasmakowało”.

Chociaż Japończycy z natury są ostrożni wobec wszystkiego, co nowe, bardzo polubili ukraińską kuchnię

Natalia wspomina, jak niedawno „Krajanie” wzięli udział w festiwalu o trzystuletniej historii w tokijskiej dzielnicy Asakusa. Podeszła do nich japońska rodzina, kobieta dużo wiedziała o Ukrainie. Powiedziała, że ugotowała już barszcz ukraiński według przepisu z Internetu, nawet pokazała zdjęcie. A żegnając się, zakrzyknęła: „Chwała Ukrainie!”.

To właśnie po jednym z takich festiwali pewna 80-letnia Japonka podeszła do Ukraińców i zaproponowała im otwarcie kawiarni w lokalu, którego była właścicielką. Na początku bez czynszu, a potem – w miarę możliwości.

– Oczywiście na początku nic nam nie wychodziło, ale z czasem zaczęliśmy sobie radzić – wspomina Natalia Łysenko, wiceszefowa „Krajan”.

Przyjechała do Japonii 14 lat temu – i wyszła tu za mąż. Szukała ukraińskiej szkoły dla swojej córki i tak poznała Natalię Kowalową, założycielkę szkoły „Dżerelce”. Dziś nadzoruje pracę kawiarni, choć jej głównym zajęciem jest nauczanie angielskiego w japońskiej szkole.

Napływowi Ukraińcy natychmiast zaczęli szukać pracy, choć nie mówili po japońsku. Dlatego kawiarnia od razu ustaliła priorytety: zatrudni osoby ubiegające się o azyl, nawet jeśli nie są profesjonalnymi kucharzami. I tak nawet te Ukrainki, które nigdy wcześniej nie gotowały, po pracy w kawiarni zaczęły uszczęśliwiać swoje rodziny domowym jedzeniem.

W kawiarni Japończycy mogą skosztować tradycyjnych ukraińskich potraw

W menu znajdziesz barszcz, gryczane naleśniki, pierogi z pikantnym i słodkim nadzieniem, a także naleśniki, racuchy, kotlet po kijowsku i zestawy obiadowe. Ciasto z dżemem jagodowym jest niezwykle popularne, szczególnie na festiwalach. Ceny są ukraińskie: pierogi – 700 jenów (160 hrywien), naleśniki – 880 jenów (200 hrywien), barszcz ukraiński – 1100 jenów (260 hrywien).

Buraki kupują od lokalnych rolników, kaszę gryczaną można dostać w sklepie Ukrainki, która importuje ją z Europy. Koperek pochodzi od innej Ukrainki, która uprawia go specjalnie dla tej kawiarni

Robią też własny smalec, a zamiast kwaśnej śmietany używają japońskiego jogurtu bez dodatków. Warto również wspomnieć o doskonałym wyborze ukraińskich win, które nawet w ukraińskich restauracjach nieczęsto są oferowane. Jest więc „Beykush”, jest „Stakhovsky”, „Biologist”, „Fathers Wine”, są miody pitne „Cikera”. Wszystko importowane z drugiego krańca świata przez dwie firmy.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat. Znajduje się daleko od centrum Tokio, nawet nie w pobliżu stacji metra. Ale ludzie przychodzą tu nie tylko z sąsiednich dzielnic – przyjeżdżają także z innych miast i regionów, czasem oddalonych o setki kilometrów. Raz nawet przyjechali w czasie tajfunu! Japończycy chcą spróbować egzotycznej kuchni, ale także wziąć udział w organizowanych tu wydarzeniach.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat

„Krajanie” marzą o ukraińskim centrum w Japonii, założyli już zresztą mały ośrodek kulturalny – właśnie w kawiarni. Co miesiąc odbywają się tu wystawy fotograficzne, warsztaty i wykłady w języku ukraińskim i japońskim: jak malować w stylu petrykiwki [Petrykiwka to osiedle w obwodzie dniepropietrowskim, które słynie z malowideł z motywami roślinnymi i zwierzęcymi – red.], jak robić ukraińską biżuterię i diduch [ukraińska dekoracja świąteczna ze słomy – red.]. Czasami nawet Ukraińcy są zszokowani. Niektórzy mówią, że musieli przyjechać aż do Japonii, by nauczyć się robić symbole ukraińskiego Bożego Narodzenia.

Kuchnia kawiarni przygotowuje również dania do degustacji na festiwalach. By wziąć udział w takich wydarzeniach, musisz najpierw dostarczyć organizatorom plan pomieszczenia, w którym będziesz gotować, a także listę wszystkich produktów – bo na przykład latem gotowanie potraw z mlekiem jest zabronione. Kuchnia „Krajan” uczestniczyła też w przygotowaniu potraw na przyjęcie z okazji Dnia Niepodległości w Ambasadzie Ukrainy w Japonii.

Osobną pracą są kulinarne kursy mistrzowskie dla Japończyków. Cieszą się ogromną popularnością

– Kuchnia w kawiarni jest na to za mała, dlatego tanio wynajmujemy kuchnie miejskie, przygotowane do prowadzenia zajęć kulinarnych – zaznacza Natalia Łysenko. – W tym miesiącu zorganizujemy trzy takie wydarzenia, każde dla 20 osób. Oznacza to, że 60 Japończyków będzie mogło ugotować sobie nasz barszcz we własnym domu. Wybór dań na kursy mistrzowskie jest różnorodny: pierogi, zrazy, naleśniki, kapuśniak, grochówka z grzankami, faszerowana papryka, sałatka z buraków i fasoli. Rozpoczęliśmy również współpracę z kawiarnią „Clare & Garden”. Ten lokal w stylu angielskim został otwarty przez Japonkę na dziedzińcu jej domu i zaprasza Ukraińców na ukraiński lunch dwa razy w miesiącu.

Najnowszą innowacją jest dostarczanie jedzenia przez Uber Eats. Yuki Tagawa, menedżerka ds. obsługi klienta, przyszła do kawiarni, by omówić szczegóły współpracy. Mówi, że zrobiła to z własnej inicjatywy. Chce, by Japończycy nie tylko próbowali nowych potraw, ale też bardziej zainteresowali się Ukrainą – poprzez jedzenie.

– Kuchnia ukraińska ma bardziej wyraziste smaki niż japońska – wyjaśnia Yuki Tagawa. – Czuję w niej smak warzyw, np. pomidorów czy kapusty. Ogólnie rzecz biorąc, te smaki są zupełnie inne, bo podstawą kuchni japońskiej jest bulion rybny dashi, pasta miso lub sosy, które mają specyficzny smak. Wiem, że większość Japończyków, którzy nigdy wcześniej nie próbowali ukraińskich potraw, mówi, że mieli o nich zupełnie inne wyobrażenie. Nie sądzili, że aż tak przypadną im do gustu.

Dla tych, którzy chcą zagłębić się w ukraińską kuchnię, „Krajanie” we współpracy z Instytutem Ukraińskim przetłumaczyli książkę „Ukraina. Jedzenie i historia”. Opowiada o przeszłości i teraźniejszości kuchni ukraińskiej, przedstawia przepisy na dania, które każdy może ugotować, lokalne produkty i specjały Ukrainy

– Praca nad tłumaczeniem była ciekawa, lecz niełatwa – mówi Natalia Kowalowa. – Po pierwsze, chcieliśmy, by nazwy były jak najbardziej zbliżone do ukraińskiego brzmienia. Po drugie, nie wszystkie produkty można kupić w japońskich sklepach. Bo gdzie tu znaleźć rjażenkę [ukraiński napój powstały w wyniku fermentacji mleka – red.]? To była najtrudniejsza część: opisanie niezbędnych produktów, dostosowanie ich do realiów Japonii, zastąpienie ich podobnymi smakami.

Część dochodu ze sprzedaży książki, a także ze wszystkich działań „Krajan” przeznaczana jest na projekty wolontariackie na rzecz Ukrainy.

Natalia Kowalewa (z lewej) i Natalia łysenko
20
хв

Jak Ukraińcy rozkochali Japończyków w barszczu i diduchu

Darka Gorowa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Samotne macierzyństwo w czasach wojny: jak Ukrainki radzą sobie bez mężów

Ексклюзив
20
хв

Przekazać Francuzom prawdę o wojnie

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Stany Zjednoczone

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress