Po upadku muru berlińskiego upadły porozumienia jałtańskie i poczdamskie o podziale stref wpływów w Europie. Miliony ludzi miały szansę stać się Europejczykami nie tylko w sensie mentalnym i kulturowym, ale także politycznym - poprzez członkostwo w NATO i UE. W tym czasie Ukraina i Ukraińcy byli postrzegani jako mentalna i gospodarcza część "przestrzeni postsowieckiej" - politycznie niezależna, ale nic więcej.
Łatwiejsze i pewniejsze wydawało się układanie z ZSRR, co Bush próbował wyjaśnić w Kijowie podczas swojego słynnego przemówienia [w Radzie Najwyższej Ukraińskiej SRR w sierpniu 1991 r. amerykański prezydent powiedział, że "prezydent Gorbaczow osiągnął imponujące rzeczy, a jego polityka głasnosti, pierestrojki i demokratyzacji ma na celu przyniesienie wolności, demokracji i niezależności gospodarczej" - red.], lecz po uzyskaniu niepodległości Ukraina była traktowana jak Rosja, tyle że ze znacznie mniejszą uwagą.
Próbowano przekonać Moskwę do celowości rozszerzenia NATO i UE, były ustępstwa i nowe formaty relacji, w tym G8. Ukraina została potraktowana na sposób rosyjski: zawarła podobne umowy, takie jak umowa o partnerstwie i współpracy z UE, ale na innej podstawie. Odpowiadało to wszystkim, w tym ówczesnym ukraińskim przywódcom. W rzeczywistości nastąpił nowy podział stref wpływów, z Ukrainą pozostającą przy Rosji, gdzie nasza niepodległość była uznawana za warunkową, a upadek ZSRR, jak powiedział kiedyś Putin, za największą katastrofę XX wieku. Zachód postrzegał logikę ukraińskiej polityki i biznesu jako chęć eksploatacji własnych i rosyjskich zasobów przy jednoczesnym zachowaniu kontroli politycznej.
W 2003 roku Rosja próbowała ustanowić kontrolę nad ukraińską gospodarką, tworząc tak zwaną wspólną przestrzeń gospodarczą - i nad ukraińskim systemem transportu gazu, tworząc konsorcjum, w którym kontrolę miał przejąć Gazprom. Udało nam się to odeprzeć. A potem była Tuzła [spór polityczny pomiędzy Ukrainą a Rosją o przynależność terytorialną wyspy Tuzła w Cieśninie Kerczeńskiej, rozpoczęty we wrześniu 2003 r. - red.] i próby ustanowienia kontrolowanego reżimu w Ukrainie. Jak dotąd nic się w tej strategii nie zmieniło. Doszła tylko chęć okupowania suwerennych terytoriów ukraińskich pod pretekstem budowania "rosyjskiego świata".
Podstawowym problemem w reakcji Zachodu na zachowanie rosyjskiego reżimu była uporczywa niechęć do uznania, że w Ukrainie nie chodzi o geopolityczną walkę między Zachodem a Rosją, ale o zmianę niepisanego podziału stref wpływów, zgodnie z którym Kijów ma należeć do Zachodu. To jest "czerwona linia" dla reżimu Putina. I nawet umowa stowarzyszeniowa UE-Ukraina była postrzegana w Moskwie jako stopniowe wyprowadzanie nas z "rosyjskiego świata". Stąd ogromna presja na ówczesny ukraiński rząd, by odmówił jej podpisania, co doprowadziło do Majdanu.
Decyzja o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską zmienia geopolitykę i rozpoczyna nowe geopolityczne odliczanie, skutecznie definiując nowe granice między Europą a Zachodem. Nie wszystkie negocjacje akcesyjne zakończyły się sukcesem, a niektóre znalazły się w ślepym zaułku lub raczej zostały do niego doprowadzone. Jednak w przypadku Ukrainy jest to chwila prawdy dla Unii Europejskiej, ponieważ Ukraińcy utożsamiają integrację europejską ze swoją przyszłością. Pomarańczowa Rewolucja i Majdan odbyły się pod ukraińskimi i europejskimi flagami.
Dla UE "niepowodzenie" integracji europejskiej Ukrainy oznaczałoby zniszczenie jej wiarygodności jako wspólnoty wartości, ponieważ to właśnie czyni ją wyjątkową, a nie liczne zasady i przepisy, które sprawiają, że działa wspólny rynek. Nie czyni to naszych wyzwań łatwiejszymi ani szybszymi do pokonania. UE może podjąć geopolityczną decyzję o przyznaniu statusu kandydata i rozpocząć negocjacje, ale nie może sobie pozwolić na "geopolityczne rabaty i ustępstwa", ponieważ oznaczałoby to zmniejszenie wymagań i fragmentację UE. Należy jednak zmienić podejście do samej metodologii akcesji. Ukraina i Mołdawia powinny mieć do czynienia z zasadniczo innym poziomem zaangażowania ze strony państw członkowskich i instytucji UE, a także otrzymać wspólną strategię przeciwdziałania rosyjskim próbom zepsucia i spowolnienia ich dążenia do UE.
Po podjęciu decyzji o rozpoczęciu negocjacji UE zacznie przygotowywać swoje stanowisko negocjacyjne i opracowywać mechanizmy angażujące państwa członkowskie. Wiele z nich będzie próbowało forsować maksymalne żądania, my zaś musimy nauczyć się budować koalicje sytuacyjne w UE i "pakietować" porozumienia, uzyskując akceptowalne kompromisy. Niestety pojawią się też trudne, a nawet bardzo bolesne kompromisy. Uniknięcie ich będzie prawie niemożliwe. Od tego będzie zależało tempo negocjacji, ponieważ państwa członkowskie i instytucje UE mogą to faktycznie regulować.
Kluczowe dla Ukrainy jest stworzenie skutecznych i otwartych platform dla agencji rządowych do komunikacji z biznesem i społeczeństwem obywatelskim oraz opracowanie mechanizmów komunikacji z mediami. W przeciwnym razie fale "zdrady" będą okresowo zakłócać proces negocjacji i wywoływać nastroje antyunijne. Emocjonalne i polityczne tło negocjacji również ulegnie zmianie, wymagając ciągłego dostosowywania się do nowych realiów.
Wszystko to sprawi, że negocjacje będą niezwykłym przedsięwzięciem. Wyzwaniem numer jeden jest jednak zdecydowanie model bezpieczeństwa dla Ukrainy i Europy. Musi on być europejski, jeśli mamy być częścią Unii. Oczywiście w drodze do NATO mogą istnieć przejściowe ustalenia dotyczące bezpieczeństwa, takie jak dwustronne lub wielostronne gwarancje bezpieczeństwa. Nie chcemy tego, wiele od nas zależy, ale nie wszystko. Udana integracja europejska jest niemożliwa bez odpowiedniej wizji bezpieczeństwa jasnej dla wszystkich, w tym dla rosyjskiego reżimu. Dziś trudno sobie wyobrazić jakikolwiek system bezpieczeństwa w Europie bez Stanów Zjednoczonych; wojna rosyjsko-ukraińska po raz kolejny to udowodniła. Jednocześnie w pewnym momencie Europa może zdecydować, że musi zadbać o własne bezpieczeństwo. Modelowanie tych wciąż hipotetycznych scenariuszy jest niemożliwe bez udziału Ukrainy na wszystkich etapach.
Przed nami o wiele więcej wyzwań niż te, które już pokonaliśmy. UE pokazała, że nie pozwoli sobie na bycie zakładnikiem jednego kraju - Węgier czy jakiegokolwiek innego. Ale UE jest zaprojektowana w taki sposób, że wszystkie kluczowe decyzje dotyczące rozszerzenia są podejmowane w drodze konsensusu. Orban rozgrywa swoją strategię. Dobrze wie, czego chce i jak to osiągnąć. Z niemal wszystkimi krajami UE dyskusja nie będzie łatwa, ponieważ naszą mocną stroną jest rolnictwo, a to kwestia delikatna, przeszkoda dla wszystkich. Nasze postępy będą w dużej mierze zależeć od tego, czy UE utrzyma swoją strategiczną wizję, czy też zacznie bawić się, jak powiedział Freud, "narcystyczną wizją małych różnic". Najprawdopodobniej zrobi jedno i drugie. Nie ma jednak potrzeby się tego obawiać. Jesteśmy teraz w świątecznym nastroju i zasługujemy na to, nawet jeśli ma to wysoką cenę. Dla wielu Ukraińców członkostwo w UE jest synonimem przyszłości i kwintesencją zrozumienia, dokąd zmierzamy i o co walczymy. A teraz razem z UE zrobiliśmy milowy krok w tym kierunku. Będziemy potrzebować ich jeszcze wiele, ale możemy je zrobić.
Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy (2014-2019), mąż stanu, dyplomata. Pełnił następujące stanowiska: Doradca-Wysłannik Ambasady Ukrainy w Wielkiej Brytanii (2004-2008), Dyrektor Departamentu Unii Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy (2008-2010), Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Ukrainy w Republice Federalnej Niemiec (2012-2014).
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!