Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Olga Riaszina: Po projekcji żołnierze powiedzieli nam, że chce im się żyć
Komedia „Ja, Pobieda i Berlin”, która właśnie trafiła do polskich kin, oparta jest na książce Kuźmy Skriabina. To nie jest film biograficzny, lecz fikcja. „Tworzenie tego filmu to była dla mnie wielka odpowiedzialność, ponieważ znałam Kuźmę osobiście. Płaczę za każdym razem, gdy go oglądam” – mówi Olga Riaszyna, reżyserka filmu
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Film „Ja, pobieda i Berlin” można obejrzeć w 11 miastach w Polsce. Historia rozgrywa się w latach 90. Muzyk Kuźma jedzie z przyjacielem do Berlina starą pobiedą, by wymienić ją na mercedesa. To klasyczny film drogi, w którym podczas podróży bohaterowie odkrywają nieznane wcześniej strony swoich osobowości.
Sestry rozmawiały z Olgą Riaszyną, reżyserką tego wspaniałego filmu, podczas premiery w Krakowie.
Ktoś tam nam pomaga
– Znaliśmy Andrija, nasze rodziny się przyjaźniły [Andrij Kuźmienko, muzyk rockowy, o którym opowiada film, nosił artystyczny pseudonim Kuźma Skriabin. Zginął w wypadku samochodowym w 2015 r. – red.]. Jego śmierć była straszną tragedią. Kiedy zaproponowano mi pracę nad tym filmem, nie wahałam się. Ale wiedziałam, że to będzie trudne – mówi Olga Riaszyna.
– Było wiele problemów. Pracę nad filmem rozpoczęłam w 2019 roku, zdjęcia miały ruszyć wiosną 2020 roku. Ale nadszedł COVID i trzeba było je przełożyć o sześć miesięcy.
Początkowo planowaliśmy pojechać pobiedą ze Lwowa do Berlina i kręcić film po drodze. Jednak ze względu na ograniczenia związane z pandemią musieliśmy zmienić plany. W rezultacie 90 procent filmu nakręciliśmy w Ukrainie. Do Berlina pojechaliśmy dopiero w 2021 roku.
Pamiętam pierwszy dzień zdjęć. To były urodziny Andrija, 17 sierpnia. Zapowiadali deszcz, burze i chmury, tymczasem my potrzebowaliśmy słońca. Długo się wahaliśmy, lecz w końcu powiedziałam, że i tak będziemy kręcić – bo rozpoczęcie pracy nad filmem o Andriju w dniu jego urodzin było symboliczne.
O drugiej nad ranem dotarliśmy na miejsce. Wszystko było przygotowane. Trzy godziny później chmury zaczęły się rozstępować. Gdy tylko zaczęliśmy kręcić, wyszło słońce.
Powiedziałam: „Czy to nie magia? Czy ktoś tam na górze nam nie pomaga?”
Auto z charakterem
Pobieda okazała się krnąbrna, zupełnie jak w książce. Jeździła, kiedy chciała, stawała, kiedy tego nie chcieliśmy. Cały czas musieliśmy się do niej dostosowywać. Iwan Blindar, aktor grający Kuźmę, lubi powtarzać, że nie było z nią żadnych problemów – a my wtedy chichoczemy, bo gdy on siedział w środku, auto pchało sześć osób. Postanowiliśmy sprzedać je na aukcji, a dochód przeznaczyć na wojsko.
Cały proces pracy nad filmem kontrolowała Switłana, żona Andrija. Na każdym etapie konsultowaliśmy się z nią, by się upewnić, że film oddaje jego prawdziwego ducha. Każdy pamięta Andrija po swojemu, ale dla mnie głównym źródłem prawdy o nim jest Switłana.
Kiedy rodzina Andrija obejrzała film, wszyscy płakali. Powiedzieli, że taki właśnie nastrój i pozytywne nastawienie towarzyszyły Andrijowi przez całe życie. Dziś napisałam do niej, że prezentujemy film w Krakowie i bilety są już wyprzedane. Jest szczęśliwa.
Serdeczny uścisk z ekranu
Specjalnie na potrzeby filmu stworzyliśmy 16 utworów muzycznych. Album ze ścieżką dźwiękową jest pierwszym takim w historii współczesnego kina ukraińskiego – nikt wcześniej tego nie zrobił. Słuchaliśmy tych piosenek podczas zdjęć. I oczywiście także oryginalnych utworów skomponowanych przez Kuźmę.
Film miał się pojawić w kinach w marcu 2022 roku, ale wybuchła wojna. Myśleliśmy o premierze po zwycięstwie, jednak w pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że nie wiemy, jak szybko ono nadejdzie. A taki film nie może zbyt długo leżeć na półce.
Głównym impulsem do zorganizowania premiery był pokaz „Ja, pobieda i Berlin”, który zrobiliśmy dla wojska. Po projekcji chłopaki zgotowały nam długą owację na stojąco. Powiedzieli, że chce im się oddychać głębiej i żyć, że film to dla nich taka odrobina ciepła i światła. Pomyśleliśmy, że skoro tak reagują, to ten nasz film jest wciąż aktualny.
Ktoś powiedział mi, że ten film jest jak serdeczny uścisk z ekranu. Ten uścisk jest bardzo ważny dla wszystkich Ukraińców, którzy z powodu wojny musieli opuścić swój kraj.
Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Suspilne Kultura [kanał ukraińskiej telewizji publicznej – red.] wraz z ukraińskim Pen Clubem (Ukraiński PEN) rozpoczął publikację serii esejów ukraińskich intelektualistów na temat miejsca ukraińskiej kultury w kontekście globalnym. Temat przewodni ukraińskiego Pen Clubu na rok 2025 brzmi: „Być w świecie”. „Nasze przetrwanie zależy od nas. Ale bez innych to niemożliwe” – pisze Wołodymyr Jermolenko, filozof, pisarz, prezes Ukraińskiego PEN, autor pierwszego eseju.
Wojna zawęża przestrzeń. Wciskasz się w ziemię, skręcasz w sobie, zakopujesz w swoim doświadczeniu, jak w kryjówce. Twoje ciało coraz mniej przypomina linię prostą, a coraz bardziej elipsę; otulasz się sobą, próbując być swoją własną ochroną, początkiem i końcem.
Żegnaj, wielości światów, nie wierzymy już w twoje istnienie, coraz częściej postrzegamy inne światy jako nieporozumienie, zdradę, zbrodnię. Czyż przyjemność pośród cierpienia nie jest zbrodnią? Czy normalność pośród nienormalności nie jest zdradą? Czy spokojny, zrównoważony świat podczas ataków rakietowych nie jest iluzją? Nie opowiadajcie nam więcej o zamorskich krainach z rzekami, ptakami i ciepłymi wiatrami od mórz, wiemy, że one nie istnieją. Przynajmniej dla nas.
Mój świat to mieszkanie, piwnica, ziemianka, karetka, schron przeciwbombowy, okop, droga, ramiona mojego dziecka, miejsce na cmentarzu dla tych, których kochałem. Mogę zmierzyć swój świat linijką. Nie będzie dużo większy niż moje ciało
Radykalne zawężenie świata. Przynajmniej to jest uczciwe. Przynajmniej jesteśmy skupieni. Przynajmniej widzimy cel.
Ale... istnieje ryzyko przekroczenia cienkiej linii. Stania się skupionym i ślepym. Stania się wyrazistym i niewidocznym. Krzyczenia z bólu, gdy z drugiej strony, z wielkiego świata, słychać tylko głuchą ciszę.
Nasz własny świat to dla nas za dużo – ale i za mało
Czy nie tego właśnie chce wróg? Abyśmy stracili wielki świat, do którego chcemy dotrzeć, abyśmy wypuścili go z rąk, jak balon? Abyśmy oderwali go od siebie, jak ciężki plecak? Czyż wróg nie chce, byśmy zawsze patrzyli w dół? Czyż wróg nie chce wbić nas w naszą własną ziemię po szyję?
Wojna zawęża przestrzeń, niesie nas w strumieniu do wąskiego, ciemnego tunelu. Nie mamy innego wyboru, musimy być skupieni.
Ale wróg chce również, byśmy nie mieli powietrza, byśmy nie mieli czym oddychać. Chce, byśmy mówili tylko językiem własnego bólu, dla którego coraz bardziej będzie brakować tłumaczy.
Czy pozwolimy mu na to? Czy pozwolimy mu pozbawić nas naszego języka? Czy pozwolimy mu pozbawić nas szansy na bycie zrozumianymi – tysiące kilometrów od naszych fortyfikacji?
Nie, nie możemy na to pozwolić.
Jednak by to zrobić, musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie. Tłumaczyć język naszych doświadczeń na języki doświadczeń innych.
Kultura jest przede wszystkim tłumaczeniem doświadczeń. To podróż przez gąszcz niezrozumienia
To tłumaczenie nieprzetłumaczalnego. Bo nigdy nie możesz w pełni przetłumaczyć doświadczenia. Każde doświadczenie jest hieroglifem, szyfrem, zagadką. Ale możesz zacząć próbować. Możesz zacząć się zbliżać.
Bo czyż nie mamy wielkiemu światu czegoś do powiedzenia? Czy nie musimy powiedzieć mu czegoś nie tylko o sobie, ale także o nim? Powiedzieć mu czegoś, czego sam o sobie nie wie?
Być może on nie wie, że doceniasz życie bardziej, gdy ono może od ciebie uciec. Że piękno pojawia się tam, gdzie wcześniej widziałeś to, co przyziemne, banalne, zwyczajne. Że miłość staje się silniejsza przez stratę. Że wolność jest cenna przede wszystkim wtedy, gdy jest pomimo. Że być – to być pomimo.
On być może nie wie, że bycie jest wyjątkiem, a nie regułą. Że życie, być może, istnieje tylko w maleńkiej części czasu i przestrzeni. Że jego mikroskopijna natura nie jest powodem, by je lekceważyć, lecz powodem, by kochać je jeszcze bardziej. Że wiara w przyszłość może uczynić cię niewrażliwym na cuda. I że kiedy tracisz tę pewność, w rzeczywistości zaczynasz coś rozumieć.
Byt i świat nie są tablicami pojęć wciskanymi nam przez autorytety z mądrych książek filozoficznych. Nie jesteśmy maleńkimi owadami na wielkim ciele istnienia ani niewidzialnymi bakteriami na wielkim ciele świata. Bo świat i istnienie również są małe, również mikroskopijne, również zagrożone na tle rozległego pustkowia, które je otacza.
My wszyscy – razem z tym istnieniem, razem z tym światem – jesteśmy krusi i bezbronni. Wszyscy jesteśmy poranieni i niepewni. Wszyscy jesteśmy piękni w swojej złamanej niezłomności. Wszyscy z desperacji zanurzamy się w czułości. Wszyscy jesteśmy rzeczywistością pomimo niemożliwości, kroplami niepojętego cudu
Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie nie oznacza zdrady tego, co do nich należy. Być w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną. Widzieć niebezpieczeństwo tam, gdzie inni widzą tylko kolejne jutro. Być gotowym na konfrontację z tym, co jest silniejsze od ciebie.
Bycie w świecie oznacza dopuszczanie do siebie innych doświadczeń. Ale oznacza również przekonanie innych kultur i narodów, że bez naszego doświadczenia nie mogą się obejść. Uczyć się na pamięć historii plemion innych ludzi, wiedząc, że one wkrótce przetną się z naszymi. Rysować mapy odległych kontynentów, rozpoznając na nich nasze góry i rzeki.
Bycie w świecie oznacza bycie w domu. Tyle tylko, że ten dom stał się dziś nieco większy.
Wojna zawęża przestrzeń. Ale też nagle dramatycznie ją rozszerza. A my, wciskając się w swoją ziemię, zyskujemy zdolność objęcia całej planety.
Tekst eseju można również przeczytać na stronie Suspilne Kultura
Kiedy: 3 lutego Gdzie: Teatr Operacji Wojennych – w pomieszczeniach Narodowego Centrum Łesia Kurbasa, ul. Wołodymyrska 23w
Teatr Operacji Wojennych to nowy teatr na mapie Kijowa. Został stworzony przez reżysera Aleksa Boroweńskego, a grają w nim wyłącznie wojskowi i weterani wojenni (nie wszyscy byli wcześniej aktorami).
„Kopanie” to sztuka oparta na biografii Wasyla Stusa, która bada mity o męskości i odbrązawia wyobrażenia o poecie. Wykorzystuje wiersze Stusa, materiały z protokołów jego przesłuchań, muzykę Rammstein i Bohren & der Club of Gore, a także ukraińskie pieśni ludowe i rocka syberyjskiego. Spektakl jest immersyjny, co oznacza, że publiczność będzie zaangażowana w proces twórczy.
Kiedy: 24 i 25 stycznia, 21 i 22 lutego Gdzie: Opera Kijowska, ulica Meżyhirska 2
Opera Kijowska prezentuje pierwszą premierę 2025 roku: operę „Falstaff” Giuseppe Verdiego, komedię muzyczną o przebiegłym awanturniku i jego przygodach. To ostatnia, 26., opera słynnego włoskiego kompozytora i jego trzecia opera oparta na historii z Szekspira. To też prawdziwy ewenement w historii Opery Kijowskiej, ponieważ do tej pory dzieło to nigdy nie było wystawiane w Kijowie. Dzięki wysiłkom zespołu kreatywnego teatru błyskotliwa i pełna humoru opera buffo „Falstaff” pojawia się teraz na kijowskiej scenie po ukraińsku.
Kiedy: 17 i 18 stycznia (pokaz przedpremierowy) Gdzie: Teatr Dziki – w siedzibie Teatru Brawo, ul. Ołesia Honczara 79
Dramatopisarka Olga Maciupa stworzyła sztukę opartą na prawdziwych wydarzeniach – na podstawie ankiety dotyczącej problemów kobiet plus size. W ankiecie wzięło udział ponad 200 kobiet.
Byłe uczestniczki popularnego programu o odchudzaniu spotykają się na pogrzebie koleżanki, która zmarła w dziwnych okolicznościach. Nie widziały się od dwóch lat, ale każda otrzymała list od zmarłej, co sprawiło, że porzuciły swoje zajęcia i udały się na spotkanie. Jakie tajemnice poznają na pogrzebie. I po tym czy będą się w stanie ze sobą kontaktować?
Projekt jest realizowany przy wsparciu Ukraińskiego Funduszu Kobiet.
Kiedy: 10 i 30 stycznia, 9 lutego Gdzie: Teatr Młody, ul. Prorizna 17
Andrij Biłous, dyrektor artystyczny Teatru Młodego, przedstawia własną wizję powieści francuskiego pisarza Pierre’a Chauderlos de Laclosa, który w XVIII wieku, w przededniu rewolucji francuskiej, opisywał obyczaje francuskiej szlachty. W wersji Biłousa akcja rozgrywa się w latach 20. XX wieku – ponad 120 kostiumów i imponująca scenografia robią wrażenie.
Życie markizy Isabelle de Merteuil jest pełne gwałtownych namiętności i intryg. W swoją kolejną grę angażuje starego przyjaciela Valmonta, cynicznego zdobywcę kobiecych serc. Dla zabawy żąda od niego, by uwiódł 15-letnią Cecile Volange, która wkrótce ma zostać wydana za mąż. Podstępny plan intrygantki zostaje jednak pokrzyżowany przez niespodziewane zauroczenie Valmonta niedostępną dotąd Cecile.
Aby pokonać największą przeszkodę, markiza i Valmont są zmuszeni zawrzeć diabelski zakład. A ten zmienia ich życie w okrutną grę, z której nikt nie wyjdzie zwycięsko.
Kiedy: 18, 19 i 31 stycznia oraz 8, 9 i 23 lutego Gdzie: Teatr na Padole, zejście Andrijiwskie 20a
Teatr na Padole i reżyser Ihor Matwijiw przedstawiają lekki dramat „Złote dziewczyny” – o tym, że można zacząć życie na nowo, nawet jeśli wydaje się, że wszystko się skończyło. Sztuka została napisana przez amerykańskiego dramaturga Ivana Menchella, znanego z pracy nad serialami telewizyjnymi „Filip z przyszłości” i „Jonas”.
Trzy wdowy spotykają się raz w miesiącu, aby wypić herbatę i poplotkować, a potem przyciąć bluszcz na grobach swoich mężów. Po jakimś czasie okazuje się, że Ida, Doris i Lucille nie mają nic przeciwko dobrej zabawie, a nawet romansowi z siwowłosym mężczyzną na cmentarzu.
Kiedy: 18 i 19 stycznia, 5 i 16 lutego Gdzie: Teatr Dramatu i Komedii na lewym brzegu Dniepru, aleja Browarska 25
Po raz pierwszy w Ukrainie. Spektakl „Syn” oparty jest na kultowej sztuce z trylogii współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera, w tłumaczeniu Iwana Riabczija. Reżyserem jest Jewhen Rezniczenko.
Dlaczego członkowie rodziny czasami się nie słyszą lub nie rozumieją? Dlaczego coś, co wczoraj sprawiało przyjemność, dziś traci smak? I jak możesz uratować najbliższą osobę, jeśli nie potrafisz poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami?
Pierre jest odnoszącym sukcesy prawnikiem, który zaczyna swoje szczęśliwe życie od zera. Ale czy będzie w stanie zostawić przeszłość za sobą?
Kiedy: 1, 2 i 21 lutego Gdzie: Teatr im. Łesi Ukrainki, ulica Bohdana Chmielnickiego 5
Reżyser Dmytro Bohomazow wraz z aktorem Andrijem Samininem, który dołączył jako drugi reżyser, wystawili sztukę Tennessee Williamsa, klasyka amerykańskiego dramatu XX wieku. Sam autor określił „Tatuowaną różę” jako „dramatyczny list miłosny do świata”.
Serafina przez długi czas żyła wyłącznie miłością do zmarłego męża Rosario. Odcinając się od świata, skupia się na przetrwaniu swojej tragedii. Plotki o jego licznych zdradach tylko podsycają ogień zazdrości w jej sercu, a kiełki pierwszej miłości jej młodej córki zostają poświęcone na ołtarzu matczynych lęków. Wydaje się, że nic nie może wstrząsnąć zaciekłym oddaniem Serafiny dla jej dawnej miłości. Ale wszystko nagle się zmienia, gdy w jej domu pojawia się dziwny młody mężczyzna, Alvaro.
„Tatuowana róża” to profesjonalny debiut studentów studia Dmitrija Bohomazowa. Warsztat młodych aktorów może nie jest jeszcze dopracowany, ale z pewnością są pełni pasji. A do wydarzeń na scenie przygrywa zespół muzyczny grający na żywo.
Ukraińska sieć ISEI, specjalizująca się w kosmetykach południowokoreańskich, japońskich i europejskich marek, otworzyła niedawno swój pierwszy sklep w Warszawie – w Centrum Handlowym „Atrium Targówek”. W sklep o powierzchni 70 metrów kwadratowych, obecnie największy w sieci, firma zainwestowała 200 tysięcy dolarów. Oczekuje się, że osiągnie rentowność w ciągu trzech lat.
Debiut ISEI w Polsce poprzedziły badania lokalnego rynku, potrzeb konsumentów, dostosowanie ofert i strategii marketingowych do specyfiki kulturowej polskich klientów (chociaż nie zapomniano też o Ukraińcach). ISEI, sieć kosmetyków w segmencie „średni+”, ma już w Ukrainie ponad sto sklepów.
Do końca 2025 r. spółka planuje otworzyć dwa lub trzy kolejne sklepy w innych wielkich miastach Polski i stworzyć tu sieć. ISEI poszukuje także nowych lokali na kolejne sklepy w lewobrzeżnej Warszawie i na Pradze. Docelowo chce działać w każdym większym mieście w Polsce.
To będą podwaliny pod ekspansję w całej Europie. W ciągu dwóch lat ta europejska sieć ma obejmować do 50 sklepów.
ISEI weszło na polski rynek dość pewnie i komfortowo. Dużą rolę odegrały w tym konsultacje Maxa Welcha, dyrektora generalnego firmy marketingowej Unica 13. Kiedy ukraińscy detaliści wchodzą na polski rynek, to właśnie od niego otrzymują porady dotyczące pozycjonowania i promocji produktów. ISEI musiało zrewidować swój asortyment, bo w Polsce obowiązują ograniczenia dotyczące importu niektórych produktów kosmetycznych.
Przed wejściem na polski rynek warto go przestudiować, mówią w ISEI. Na przykład kosmetyki koreańskie i japońskie stały się tu popularne stosunkowo niedawno. Polki są bardzo tradycyjne, a nawet patriotyczne w wyborze produktów. Dla nich produkt z napisem „made in Poland” jest automatycznie o kilka poziomów lepszy i chętniej go kupują.
Wcześniej poczytne branżowe magazyny w Polsce pisały, że nie wszystkie koreańskie czy azjatyckie produkty spełniają standardy, więc nie powinno się ich kupować. Jednak TikTok spełnił swoje zadanie. Blogerki modowe, które spopularyzowały kremy ze śluzem ślimaka, maseczki z węglem drzewnym czy bambusowe płatki pod oczy, podsyciły zainteresowanie tymi kosmetykami. Teraz Polki chętnie kupują produkty MISSHA, Cosrx, Beauty of Joseon czy SKIN1004. Natomiast wciąż niezbyt chętnie stosują bardzo popularne w Korei i Japonii kremy wybielające skórę.
O wejściu na polski rynek, równowadze w biznesie i przywództwie kobiet rozmawiamy z Anusz Towmasjan, założycielką i właścicielką ISEI, ekspertką w dziedzinie kosmetyków.
O odkrywaniu w sobie liderki
Przywództwo jest cechą wrodzoną – mówi przedsiębiorczyni. – Są ludzie, którzy liderują już w wieku studenckim – piszą scenariusze czy coś wymyślają coś. Są też ludzie, którzy są wrodzonymi wykonawcami. Nie ma nic złego w tym, że ktoś nie ma zdolności przywódczych.
Najlepiej, jeśli menedżer jest również liderem. Kiedy ludzie cię słuchają, znacznie łatwiej zarządzać firmą. Może się jednak zdarzyć, że szef jest tylko menedżerem, który wie, jak wyznaczać zadania i monitorować ich realizację, a liderem jest ktoś inny.
Istnieje wiele wyzwań związanych z przywództwem kobiet. Kiedy byłam młodsza, bardziej wierzyłam w to, co mówią inni, niż w to, czego sama chciałam – wychowano mnie tak, bym słuchała. Na zmianę tego stanu rzeczy strawiłam sporo czasu. Teraz słucham różnych opinii, lecz decyzje podejmuję samodzielnie.
Wymyśliłam kilka własnych zasad: podejmować decyzji wyłącznie na podstawie liczb; być uczciwą wobec siebie; umieć przemyśleć sprawę i cofnąć się o krok, gdy to konieczne; nie bać się zmian – i ufać swojemu przeczuciu.
O „swoich ludziach” w biznesie
Nie powinnaś bać się przyjmować do zespołu ludzi, którzy są od ciebie silniejsi. W przeciwnym razie skażesz siebie i firmę na krótkoterminowy kurs. W pewnym momencie zatrzymasz się, bo nie możesz przecież być najmądrzejsza. Jeśli jesteś świetnym marketingowcem, to zatrudnij finansistę, który zna się na matematyce, i słuchaj go. Chodzi o myślenie w szerszej perspektywie.
Kolejna kwestia: kandydat przychodzi na rozmowę z bardzo dobrym CV i mówi ci coś bardzo mądrego. Nic z tego nie rozumiesz, ale myślisz sobie: „Niech dla mnie pracuje”. Więc on zaczyna pracę – i tak jak niezrozumiale mówił na rozmowie kwalifikacyjnej, tak teraz niezrozumiale pracuje. Nie wiesz, jak się z nim komunikować.
Nigdy nie powinnaś zatrudniać nikogo tylko na podstawie ładnego CV. Wybieraj specjalistów, którym można zaufać
W ISEI są ludzie, którzy zajmują się zakupem towarów. Gdybym im nie ufała, miałabym dużo pracy. Przychodzi ktoś i zaczyna pracę, a ty w ciągu pierwszego miesiąca możesz sprawdzić, czy rozumie, co ma robić. I to wszystko – odpuść i pozwól mu się uczyć i popełniać błędy. Tyle że tych błędów nie może być zbyt wiele.
Nigdy nie postawię na czele firmy osoby, od której zależy wszystko. Bo ryzykowałabym, że po jej odejściu zespół się rozpadnie i nie będzie już z kim pracować. Inny przykład: menedżer wybiera takich specjalistów, którzy mogą pracować bez niego. Tyle że jeśli on odgrywa rolę „weselnego zapiewajły”, to również nie jest dobre. Musi być równowaga.
O stereotypach dotyczących przywództwa kobiet
Kobietom trudniej zorganizować biznes, ponieważ w społeczeństwie pokutuje wiele stereotypów dotyczących przywództwa kobiet. Ludziom łatwiej mówić, że „ona po prostu nie ma życia prywatnego, więc wydzwania i mówi: zrób to i tamto”.
Kluczową radą jest tutaj wiara w siebie – bo bez względu na to, co ktoś mówi, jeśli coś robisz, uczysz się, rozumiesz, to jesteś w tym dobra. A szacunek należy się tym, którzy odnoszą sukcesy.
W Ukrainie istnieje wiele stereotypów na temat kobiet menedżerów, wieku, urlopów macierzyńskich i itp. Jedynym sposobem, by sobie z tym poradzić, jest praca nad sobą
I zebranie swoich ludzi. W zespole, w partnerstwie otaczaj się tymi, którzy cię doceniają. Najlepiej robić to, co kochasz, i kochać to, co robisz. To w końcu przyniesie efekty.
O wejściu na polski rynek
ISEI nazywaliśmy międzynarodową firmą już w 2017 roku. To od początku było moje marzenie, a zespół je podchwycił. W 2022 roku mieliśmy okazję zacząć je realizować. Jeździłam do europejskich miast, odwiedzałam centra handlowe i przyglądałam się temu, co się tam dzieje. Zastanawiałam się, w których krajach kobiety są bardziej zadbane, a w których mniej. Rozmawiałam z Ukrainkami mieszkającymi w tych krajach, pytałam, czy miejscowe interesują się kosmetykami. Sprawdziliśmy też, czy na rynku są kosmetyki koreańskie.
By otworzyć udany biznes za granicą, musisz poznać rynek i zrozumieć konsumenta końcowego. Zespół zarządzający musi przez jakiś czas badać rynek
Co było pomocne w rozpoczęciu działalności w Polsce? Przed podjęciem jakichkolwiek kroków i wyciągnięciem wniosków postanowiliśmy podejmować decyzje wyłącznie na podstawie liczb. W końcu Ukrainki mogą preferować jedne produkty, a Polki inne. Podobieństwa między nami mogą być mylące, lecz statystyki pomogą unikać błędów.
Pomocna okazała się zdolność do refleksji i zrobienia kroku w tył, gdy było to konieczne. Dotyczyło to decyzji związanych z szybkim otwieraniem lokali. W Polsce takie rzeczy trwają dłużej.
Wchodząc na rynek innego kraju, nie bój się zmian i ufaj swojemu instynktowi
Aby zbadać polski rynek, na początku roku zaczęliśmy uruchamiać testowe platformy internetowe – sklepy z naszymi produktami. To narzędzie marketingowe do badania popytu. Klient może wejść na stronę sklepu, przejrzeć oferowane produkty i stworzyć swój koszyk. Sklep działał w trybie testowym, bez możliwości zakupu towarów. W ten sposób badaliśmy, na jakie kosmetyki jest w Polsce popyt.
Mogliśmy sprawdzić, czy jest jakiekolwiek zainteresowanie, czy ktoś w ogóle zechce kupować nasze produkty. Wydawaliśmy pieniądze na reklamę, zarządzanie treścią i szukaliśmy leadów [rodzaj zapytań od potencjalnych klientów: telefony, aplikacje na stronie internetowej, w mediach społecznościowych lub komunikatorach, listy – red.].
I Polska okazała się krajem, w którym było największe zainteresowanie naszymi produktami. Stworzyliśmy więc centrum logistyczne, latem otworzyliśmy sklep internetowy i rozpoczęliśmy w nim sprzedaż. Kiedy otworzyliśmy stacjonarny salon w Warszawie, bałam się, że nikt do ukraińskiego sklepu nie przyjdzie. Albo że będą wchodzić, rozglądać się – i wychodzić. Teraz cieszymy się, że ludzie u nas kupują, a wskaźniki są dobre. Jest popyt na nasze kosmetyki i to inspiruje.
O tym, jak zacząć biznes
Kiedy rozpoczynasz własną działalność, musisz być uczciwa wobec siebie. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy lubisz to, co robisz. Czy to twój życiowy cel? Czy to jest bliskie twojemu przeznaczeniu? I czy jesteś w tym dobra?
Jeśli za każdym razem odpowiedź brzmi: „tak”, idź naprzód. Jeśli nie, zatrzymaj się i zmień kurs
Bardzo ważne jest, by komunikować się z ludźmi, którzy odnieśli sukces i mają ambitne cele. Musisz czytać książki i rozwijać w sobie helicopter view, mieć pełną wizję swojego biznesu.
Poświęcaj czas na wartościowe rzeczy. Możemy poświęcić godzinę na coś, co da nam X2 [strategia podwajania zysków w biznesie – red.], albo na coś, co da nam tylko +10%. Jeśli dokładnie wiesz, jaki jest twój cel, skupisz się na nim i poświęcisz godzinę na to pierwsze – odniesiesz sukces.
O trudnych decyzjach
Nie możesz budować pracy zespołu tylko na akceptacji. Bo jeśli tak zrobisz, będziesz stale od akceptacji zależna, a tym samym nie będziesz w stanie podejmować decyzji. Jednak akceptacji nie można też odrzucać. Menedżer jest gdzieś chwalony przez innego menedżera, przez klienta, przez swój zespół. To też jest część akceptacji.
Zdarzyła się sytuacja, w której zdałam sobie sprawę, że skala, w stronę której zmierzaliśmy, i gotowość zespołu były ze sobą nieporównywalne. Wtedy zapadła niepopularna decyzja o wprowadzeniu do firmy nowych ludzi. Nastąpiło wiele niewygodnych zmian. Część zespołu była w stanie iść dalej, inni nie.
Czasami podejmujesz niepopularne decyzje, których nikt nie zaakceptuje, ale które na dłuższą metę przyniosą rezultaty
O przekazywaniu odpowiedzialności
Do opuszczenia „strony operacyjnej” [przeniesienie kontroli nad procesami biznesowymi, raportowaniem, alokacją zasobów zespołu i innymi funkcjami zarządzania od właściciela do zatrudnionego przezeń prezesa; rok temu prezesem ISEI został Konstantin Doronin – red.] przygotowywałam się psychicznie przez rok.
Do tamtej pory gdy tylko pojawiała się sytuacja kryzysowa – czy to była rosyjska inwazja, czy otwarcie sklepu w Polsce – natychmiast chciałam we wszystko się angażować: robimy to, robimy tamto, a potem biegniemy tam…
Mój prezes słucha, zgadza się ze mną, a następnego dnia widzę, że postanowił zrobić wszystko inaczej – o wiele łatwiej i prościej. Wtedy łapię się na myśli, że muszę umieć odpuścić. To psychicznie trudne, podobnie jak delegowanie kompetencji, bo musisz zrezygnować z kontroli.
Ale musisz się tego nauczyć i być gotową na zmiany. W końcu wielkość firmy zawsze zależy od skali myślenia właściciela i menedżera. Jeśli będziemy się rozwijać i pracować nad sobą, firma też będzie się rozwijać.
Donald Tusk podkreślił, że od początku wojny Polska przekazała Ukrainie dużo sprzętu, „nieporównywalnie więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie”. Dlatego według niego Polska ma dziś mniej możliwości niż ci, którzy później przyłączyli się do tej pomocy:
Zagrożenie rosyjskimi prowokacjami i coraz mniejszą agresją hybrydową przeciwko Polsce jest większe niż przeciwko Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. A zatem, decydując się na kolejne transze pomocy, musimy cały czas pamiętać, że mamy bardzo długą granicę z Białorusią, której trzeba bronić, i dość długą granicę z Rosją.
Na granicy z Białorusią mamy ciągłe incydenty, prawie codziennie padają strzały
Tusk powiedział, że 46. pakiet pomocy dla Ukrainy zostanie wdrożony w styczniu:
— Rozmawialiśmy o możliwym wyposażeniu brygady. Porozmawiam o tym jeszcze raz, może będzie to wspólne przedsięwzięcie z krajami nordyckimi — zgodziliśmy się nie mówić o szczegółach — ale jestem przekonany, że znajdziemy w tej sprawie pewne kreatywne rozwiązania, w których Polska może być przydatna w wyposażeniu armii ukraińskiej.
Donald Tusk podkreślił, że Ukraina zawsze może liczyć na wsparcie ze strony Polski, w szczególności w drodze do UE i NATO:
Nasza historia jest skomplikowana, jak i piękna. Jest pewna wzlotów i upadków, jeśli chodzi o relacje między naszymi narodami. To to historia dwóch narodów, "które w chwili próby okazały się narodami rozumiejącymi taką chwilę historyczną jaką, jest napaść Rosji (na Ukrainę).
To wielka rzecz, która narodziła się między naszymi narodami
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski z kolei podziękował Polsce za pomoc udzieloną Ukrainie i wsparcie jej dążenia do stania się pełnoprawnym członkiem NATO:
Polska rozumie, jak ważne jest w naszej części Europy, aby bezpieczeństwo było naprawdę zagwarantowane i nie było niepewności geopolitycznej.
Zełenski podkreślił, że istnieje wspólna wizja, że Ukraina potrzebuje sprawiedliwego pokoju, wzmocnienia i silnej pozycji:
Wszyscy w Europie potrzebujemy nie tylko przerwy w działaniach wojennych, a nie tylko czegoś tymczasowego lub niepewnego. Potrzebujemy silnego wspólnego stanowiska wszystkich partnerów i prawdziwego pokoju.
A co najważniejsze, to właśnie ten rodzaj pokoju — pokój przez siłę — można zapewnić
Ukraińscy uchodźcy wojenni w Polsce okazali się nietypowi, bo zachowują się, jak migranci starannie planujący swoją relokację – zamiast polegać na zasiłkach lub doraźnych zarobkach, podejmują inicjatywę i zakładają własne firmy. Znane ukraińskie firmy dywersyfikują swoją działalność, traktując Polskę, która jest im geograficznie i mentalnie bliska, jak platformę startową. Możliwość współpracy z całą Europą jest dodatkowym atutem. Stwierdziło to europejskie biuro Związku Przedsiębiorców Ukraińskich (ZPU), który zrzesza ponad 1200 ukraińskich przedsiębiorstw reprezentujących interesy małych i średnich firm oraz dużych korporacji. Wspieranie przedsiębiorczości i rozwój przyjaznego środowiska biznesowego poza Ukrainą jest obecnie jednym z priorytetów ZPU.
Unia pracuje nad przezwyciężeniem nieuzasadnionego sceptycyzmu wobec ukraińskiego biznesu i obaleniem pewnych mitów. I może pochwalić się sukcesami, mówi Kateryna Głazkowa, dyrektorka wykonawcza ZPU:
– W kilku ostatnich latach obroty handlowe między Ukrainą i Polską szybko rosły, a polski eksport do Ukrainy intensywnie się rozwijał.
To tylko dowodzi, że Ukraina jest ważnym partnerem handlowym dla Polski, podobnie jak Polska jest ważnym partnerem handlowym dla Ukrainy
Według Państwowej Służby Celnej Ukrainy w pierwszej połowie 2024 r. Ukraina wyeksportowała do Polski najwięcej towarów w historii – za 2 mld USD. Natomiast eksport Polski do Ukrainy towary osiągnął wartość 3,7 mld USD. Według polskiego Głównego Urzędu Statystycznego nadwyżka w handlu zagranicznym Polski w okresie styczeń – sierpień 2024 r. wyniosła 10,7 mld zł.
Polityka polskiego rządu, mająca na celu wspieranie ukraińskich uchodźców, przyczyniła się do szybkiego i uproszczonego angażowania się Ukraińców w polski rynek biznesowy. Osoby, które przybyły do Polski po 24 lutego 2022 r. i otrzymały numer PESEL, mogą założyć działalność gospodarczą na takich samych zasadach jak obywatele polscy, w dowolnej formie prawnej. I Ukraińcy robią z tego dobry użytek.
– W ciągu ostatnich dwóch lat Ukraińcy zarejestrowali w Polsce prawie 60 tysięcy jednoosobowych działalności gospodarczych, co jest analogiczne do liczby indywidualnych przedsiębiorców zarejestrowanych w tym czasie w Ukrainie – mówi Ołeksandr Pestrykow, specjalista z działu rzecznictwa w „Domu Ukraińskim”.
Chociaż większość z tych firm to mikroprzedsiębiorstwa, ponieważ tylko 6% z nich zatrudnia więcej niż dziesięć osób, trudno je nazwać firmami jednodniowymi. Płacą bowiem podatki do polskiego budżetu.
– W ciągu półtora roku pobytu w Polsce większość uchodźców z Ukrainy utrzymywała się z własnej pracy zarówno jako pracownicy, jak przedsiębiorcy – mówi dr Aleksander Laszek, ekspert ekonomiczny w Deloitte.
Poziom integracji gospodarczej był bardzo szybki, a poziom kwalifikacji tych osób – dość wysoki
Laszek przytacza dane z raportu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). Ukraińcy, którzy znaleźli się w Polsce po wybuchu wojny na pełną skalę, w 2023 roku dodali 0,7-1,1% do lokalnego PKB. W dłuższej perspektywie, gdy gospodarka w pełni się dostosuje, ten wskaźnik wzrośnie do 0,9-1,35%. Zostało to udokumentowane w badaniu „Analiza wpływu uchodźców z Ukrainy na polską gospodarkę”. Eksperci obliczyli bezpośrednie i pośrednie wpływy do budżetu polskiego państwa związane z działalnością Ukraińców. O ile w 2022 r. wyniosły one o 0,8-1,0%, to w ubiegłym roku już o 1,3-1,6%. W przeliczeniu daje to 10,1-13,7 mld zł w 2022 roku i 14,7-19,9 mld zł w 2023 roku.
Jednak mimo tych pozytywnych danych, Kateryna Głazkowa identyfikuje co najmniej trzy mity, które towarzyszą ukraińskiemu biznesowi w Polsce.
Mit 1: „Ukraińskie produkty są niskiej jakości”
Ukraińskie produkty, które trafiają na rynki europejskie, posiadają europejskie certyfikaty jakości. Wszyscy producenci są poddawani audytom i otrzymują certyfikaty produkcyjne. Nie jest możliwe, by ukraińskie produkty niskiej jakości mogły legalnie trafić do UE.
Jeśli chodzi o produkty przemycane, jest to kwestia odpowiedzialności polskich celników lub pracowników kontroli fitosanitarnej. Powinni oni ujawniać i ścigać nieuczciwych producentów i eksporterów.
Mit 2: „Ukraina całkowicie odbierze Polsce rynek rolny”
Mówi się, że Ukraina całkowicie odbierze Polsce rynek rolny. Mówi się, że bogaci ukraińscy oligarchowie wejdą na ten rynek i wszystko zniszczą, bo polscy rolnicy nie będą w stanie wytrzymać konkurencji z ich strony.
Tymczasem ważne jest, by zrozumieć, że 70% producentów rolnych w Ukrainie to rolnicy. Nie są dotowani, więc muszą być wydajni. Ciężko pracują, by osiągnąć zysk z każdego hektara. Ukraińscy rolnicy są wydajni i zaangażowani w zdrową konkurencję. Co więcej, rynki rolne w Polsce i Ukrainie bardzo się różnią.
Mit 3. „Ukraiński biznes nie bierze udziału w wojnie”
Kolejnym mitem jest przekonanie, że zawieranie długoterminowych kontraktów z ukraińskim biznesem czy współpraca z ukraińskimi firmami w Polsce nie ma sensu. Bo gdy wojna się skończy, te firmy z Polski wyjadą.
Tyle że to nielogiczne i na poziomie biznesowym, i na poziomie zdrowego rozsądku. Większość ukraińskich firm pozostanie na polskim rynku, bo ten rynek, będąc atrakcyjnym logistycznie, jest bardziej związany z dywersyfikacją ryzyka, skalowaniem działalności, umożliwia eksport produktów i działalność na rynku europejskim zgodnie z europejskimi zasadami i wysokimi standardami. To swego rodzaju hub i droga na rynki UE.
Dlatego jest mało prawdopodobne, że ukraińskie firmy spakują się i wrócą do Ukrainy po zakończeniu wojny. Wręcz przeciwnie: będą się rozwijać jeszcze intensywniej
Doświadczenie w zakresie przedsiębiorczości poza Ukrainą jest dziś jednym z bezprecedensowych przykładów odporności i zdolności adaptacyjnych ukraińskiego biznesu. Związek Przedsiębiorców Ukraińskich przewiduje, że po zakończeniu wojny Ukraina stanie przed wyzwaniem odbudowania swojego rynku pracy, co z konieczności doprowadzi do rywalizacji o wykwalifikowanych pracowników. Niewykluczone jednak, że zostanie to też wykorzystane do dalszego pogłębienia współpracy gospodarczej między oboma krajami.