Exclusive
20
min

Politycy i dziennikarze, osoby publiczne muszą w końcu odpowiedzieć na społeczne obawy Polaków - mówi Ada Tymińska, działaczka na rzecz praw człowieka

Ukraińcy i Polacy, którzy od początku inwazji na pełną skalę w Ukrainie zaczęli pisać nową kartę pomocy i ratunku we współczesnej ukraińsko-polskiej historii, wciąż przyglądają się sobie nawzajem. Ważne jest, aby na tej drodze nie wpaść w rozczarowanie, nie pozwolić, by pochłonęły nas stereotypy i stare urazy

Olga Gembik

Ośrodek dla uchodźców w Poznaniu. Marzec, 2022. Fot: Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Ada Tymińska, badaczka społeczna i działaczka na rzecz praw człowieka w Helsińskiej Unii Praw Człowieka w Polsce, która badała antyukraińską mowę nienawiści w polskich mediach społecznościowych, jest przekonana, że tylko dialog społeczny pozwoli na budowanie przyjaznych relacji między Ukraińcami i Polakami w Polsce.

Olga Gembik: Eskalacja sytuacji politycznej, zakaz importu ukraińskiego zboża, blokowanie granic, i to nie tylko dla obywateli Ukrainy - to wszystko sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, co tak naprawdę czują do nas Polacy. Czy mamy się czego obawiać?

Ada Tymińska: To trudne pytanie. Obserwuję to, co się dzieje. Rzeczywistość internetowa często pokrywa się z rzeczywistością, w której żyjemy, ale nie zawsze. W internecie głosy są bardziej zradykalizowane, znacznie bardziej odbiegają od ogólnego nastawienia Polaków do Ukraińców. Z drugiej strony w sieci można znaleźć wiele wypowiedzi, które możemy powiązać z rosyjską propagandą, trollami i botami. Napięcia społeczne, które mogą pojawiać się po polskiej stronie, to raczej obawy o sytuację gospodarczą, rynek pracy i dostęp do usług.

Poprzedni rząd (politycy PiS), skupiając się na pewnych procesach politycznych, zupełnie zapomniał o samym polskim społeczeństwie i ludziach mieszkających w Polsce. Nie było żadnej otwartości z jego strony na to, by wreszcie porozmawiać o ludziach z Ukrainy, którzy trafili do Polski - jaka jest ich przeszłość, jak powinno wyglądać nasze wspólne życie? To pole zostało całkowicie porzucone, więc przejęli je bardziej radykalni politycy, jak Krzysztof Bosak. W rezultacie niejeden polski obywatel - trochę zdezorientowany, a trochę przestraszony - powiedział sobie: "Oto ktoś, kto rozumie moje obawy". Natomiast nie było głosu z drugiej strony.

Nie ma nikogo, kto powiedziałby, że nowi ludzie nie zagrażają polskiemu społeczeństwu. Dlatego tę niszę zajmują radykalni politycy, którzy "żyją" tym tematem

OG: W raporcie "Granice nienawiści", który dotyczył nie tylko uchodźców z Ukrainy, ale także tych, którzy przekroczyli białorusko-polską granicę, napisano, że Polacy inaczej postrzegali ukraińskich uchodźców, a nawet kojarzyli ich ze sobą. Czy teraz coś się zmieniło?

AT: Do 2022 roku nastawienie do Ukraińców było różne. Wielu Polaków było jednak wrogo nastawionych, co wynikało m.in. z kwestii historycznych. Jednak luty 2022 roku był rewolucyjny i wszystko się zmieniło - przynajmniej na kilka miesięcy. Wszyscy zaangażowali się w pomoc Ukraińcom. Nastroje społeczne były wówczas bardzo pozytywne, a Polacy byli bardziej przychylnie nastawieni do Ukraińców niż do osób przekraczających granicę polsko-białoruską. Zakładam więc, że pojawiające się od czasu do czasu zmiany nastawienia nie wynikają z nienawiści, a jedynie z troski o własne dobro.

Wynika to również z faktu, że Polacy mają niski poziom zaufania do własnego państwa i pakietu usług, które państwo obsługuje. Chodzi o to, jak Polacy postrzegają swoje państwo i jak skuteczny jest rząd, jeśli chodzi o usługi publiczne. Dostęp do tych usług jest bardzo ograniczony: do lekarza trzeba czekać w długich kolejkach, trudno zapisać dziecko do przedszkola. Dlatego nagłe pojawienie się nowych ludzi powoduje poczucie zwiększonego zagrożenia.

Zatem jeśli nastawienie się zmieniło, to nie z powodu złej woli, ale z powodu braku działań ze strony państwa dla załagodzenia tych sytuacji
Były premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu z wyborcami. Łomża, 4 października 2023 r. Fot: PiS

OG: Jaka jest rola wydarzeń, które miały miejsce w historii Polski i Ukrainy w pogorszeniu wzajemnych relacji? Czy rzeczywiście mogą one popsuć nasze relacje?

AT: Nie mogą, ponieważ wszystkie wydarzenia historyczne już się wydarzyły. Nie zniknęły i są ważne dla niektórych ludzi ze względu na ich historie rodzinne. Nie oznacza to jednak, że ci ludzie przenoszą swoją wrogość lub jakąś osobistą urazę na współczesnych mieszkańców Ukrainy. Przeszłość jest natomiast bardzo ważna dla radykalnej prawicy, ponieważ w każdym kraju opiera się ona na wydarzeniach historycznych i na nich buduje swoją politykę.

Bardzo łatwo można grać na takich tematach. Skrajni prawicowcy biorą te narracje, widzą, że wywołują emocje, wzbudzają sentymenty do naprawdę złożonej historii i w pewnym sensie wykorzystują je, by zyskać poparcie. Tutaj pojawia się pole dla odpowiedzialności polityków centrowych. Bo im większy opór polityczny wobec nacjonalistycznego przejęcia przestrzeni, tym mniejsza waga tego zjawiska.  

Tymczasem wiodące siły polityczne w Polsce boją się poruszać kwestie historyczne w obawie, że doprowadzi to do jakichś negatywnych konsekwencji, sprowokuje spadek poparcia itp. Dlatego bez walki oddają to pole ludziom, którzy są skrajnymi radykałami

Ten temat, biorąc pod uwagę silne emocje, jakie wywołuje po obu stronach, jest bardzo łatwy do wykorzystania w polityce. W Polsce zamyka się go w narracji "dobre versus złe", odwołując się do kontrowersyjnych obrazów ludzkiego bólu, które związane są z wydarzeniami historycznymi. Zdjęcia skrwawionych ciał, które nawet nie muszą być autentyczne, odwołują się do ludzkich emocji. To jest wykorzystywane przez grupy nacjonalistyczne.

OG: Wracając do raportu "Przyjdą i zabiorą: antyukraińska mowa nienawiści na polskim Twitterze" - jak powiedzieć ludziom, że nic im nie grozi?

AT: Prawidłowa odpowiedź jest taka, że to nie fantomowi "oni" stanowią problem. Państwo jest odpowiedzialne za udostępnienie tego wszystkim: zarówno tym, którzy są nowo przybyli, jak i tym, którzy mieszkają w Polsce od dłuższego czasu. Ulegając narracji "przyjdą i zabiorą", ludzie zwracają uwagę na objaw, a nie na przyczynę problemu. Przykładowo, problemy z dostępem do specjalistycznej opieki medycznej istniały jeszcze przed przyjazdem Ukraińców. Wynika to z faktu, że państwo jest w niektórych aspektach nieefektywne. Musimy więc lepiej wybierać siły polityczne.

Tymczasem nie widzę praktycznie żadnej kontrnarracji ze strony polityków. Wynika to z ogromnego strachu, że jeśli te tematy zostaną poruszone, okaże się, że ukryte nastroje społeczne są tak złe, że doprowadzi to do ich osobistej porażki. Jeśli jednak ta kwestia nie zostanie poruszona, pojawią się ci, którzy wyrażą problem za pomocą bardzo prostej, ale silnie antagonizującej narracji. To jest odpowiedź na "przyjdą i zabiorą".

Jeśli ktoś jest kategorycznie negatywnie nastawiony do innych, to jedna rzecz. Ale jeśli jest jeszcze miejsce na refleksję, to warto zadać sobie pytanie: Czy tego, kogo "mają zabrać", brakuje dopiero teraz, czy brakowało tego już wcześniej, np. w 2001 lub 2019 roku? Może okazać się, że nie ma żadnego logicznego związku między tym, że ktoś nie może znaleźć pracy, a tym, że  takim czy innym miejscu pracy pojawiają się nowi ludzie.

Politycy i dziennikarze, osoby publiczne - powinni w końcu zareagować na społeczne obawy Polaków i zacząć pracować nad poczuciem jedności wśród różnych mieszkańców Polski

OG: Jaki odsetek rosyjskich trolli i botów próbuje obecnie "robić pogodę" w polskiej przestrzeni internetowej?

AT: Trudno powiedzieć, bo badanie rosyjskiej propagandy w Internecie jest dość skomplikowane. Nie da się policzyć, ile tych botów jest i ile treści jest przez nie tworzonych lub prowokowanych. Kiedy pracowałam nad raportem o mowie nienawiści, zaobserwowałam tematy sztucznie przez kogoś tworzone. To były profile, które pisały na Twitterze o historii: masa postów w pseudo-neutralnym tonie opowiadających o Wołyniu w czasie wojny, publikujących zdjęcia cierpiących ludzi i ciał po torturach. Było tego dużo, głównie z pośpiesznie utworzonych profili. Związek między tymi historycznymi postami a aktywnością rosyjskich botów był bardzo wyraźny.

Potwierdzono już, że to rosyjski rząd wykorzystał tego typu historie na poziomie politycznym, by zasiać wrogość między Polską a Ukrainą

Nie ma w tym nic nowego, zmieniły się tylko wykorzystywane środki. Teraz te środki pozwalają lepiej działać. Niestety na tym poziomie władzom i organizacjom pozarządowym trudno jest kontrolować takie działania.

OG: Jak obecne wydarzenia wpłyną na dalsze relacje Polski i Ukrainy na szczeblu państwowym? Czy jest nadzieja na pogłębienie partnerstwa?

AT: Oczywiście. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, a każde zbliżenie z UE będzie systematycznie komplikować narastanie jakiejkolwiek dyskryminacji. Dopóki obowiązują decyzje Rady Europejskiej w sprawie tymczasowej ochrony uchodźców, Polska nie może arbitralnie odmówić osobom z Ukrainy pobytu. Przed odpowiedzialnymi dziennikarzami i politykami jest zaś wiele pracy w budowaniu atmosfery wspólnoty, nawet jeśli mają wspólnych wrogów czy wspólne problemy.

Brakuje natomiast odpowiedzialnych polityków, którzy odpowiedzialnie poruszaliby temat migracji, odnosząc się do różnych kwestii i podejmując wyzwania związane z przyjęciem polityki migracyjnej w Polsce. Nawet skrajnie prawicowi nacjonaliści twierdzą, że tego brakuje. I choć media mają odpowiednią przestrzeń do dyskusji i szukają rozwiązania problemu, to środowiska polityczne już nie. Mam nadzieję, że nowe siły polityczne w Polsce zwrócą uwagę na tę kwestię.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
abotak aborcja warszawa polska klinika

Lokalizacja kliniki AboTak nie jest przypadkowa. To właśnie przy ulicy Wiejskiej znajduje się nie tylko Sejm, ale także siedziba Platformy Obywatelskiej i Kancelaria Prezydenta RP, czyli te miejsca na politycznej mapie Polski, w których zapadają najważniejsze dla kraju decyzje. Dlatego bojowniczki o prawo kobiet do aborcji, jak oświadczyły na konferencji prasowej podczas otwarcia kliniki, postanowili „zagarnąć kawałek tej ulicy dla siebie”.

Od teraz każdy, kto potrzebuje aborcji, informacji lub po prostu wsparcia, może tu przyjść.

– To centrum siostrzeństwa – mówią aktywistki. – Siostrzeństwo jest potrzebne i cenne zawsze, ale szczególnie dziś, gdy politycy nadal blokują zmiany w prawie aborcyjnym

Odłożona została nie tylko ustawa liberalizująca aborcję, ale także zmiany, które podczas kampanii wyborczej nazywano „minimalnymi”. Mowa o dekryminalizacji aborcji, czyli zmianach w kodeksie karnym, zgodnie z którymi osobie pomagającej w aborcji nie groziłoby już więzienie. W Polsce kobiety nie są ścigane za nielegalną aborcję, ale już pomoc w aborcji jest przestępstwem. Za przeprowadzenie nielegalnej aborcji lekarzom grozi do 3 lat więzienia. To prawo ich paraliżuje.

W Polsce aborcja jest legalna w dwóch przypadkach: gdy jest wynikiem czynu zabronionego, jak gwałt czy kazirodztwo, oraz gdy stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety. W tym drugim przypadku aborcja jest trudna do przeprowadzenia właśnie dlatego, że pomocnictwo podlega karze. Lekarze często odmawiają przerwania ciąży, nawet jeśli jest konieczna ze względu na zagrożenie dla płodu czy matki, powołując się na tzw. klauzulę sumienia. W minionych latach kilka kobiet zmarło dlatego, że lekarze odmówili przerwania ciąży na późnym etapie, mimo że stanowiła ona bezpośrednie zagrożenie dla ich życia.

Do października 2020 r., w ramach tak zwanego kompromisu aborcyjnego z 1993 r., aborcje z powodu wad płodu, w tym zagrażających jego życiu (poronienie), były uznawane za legalne. Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny także je uznał za nielegalne.

Od tego czasu według Ministerstwa Zdrowia RP liczba legalnych aborcji w Polsce spadła dziesięciokrotnie. W 2021 roku odnotowano 107 aborcji, gdy w 2020 roku – 1076. Tyle że oficjalne statystyki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

ADT szacuje, że co roku Polki dokonują ponad 100 000 aborcji

W ubiegłym roku Aborcyjny Dream Team pomógł około 50 tysiącom kobiet uzyskać dostęp do aborcji farmakologicznej, która jest najczęstszą metodą przerywania niechcianej ciąży.

Działaczki ADT podkreślają, że klinika AboTak będzie miejscem, w którym nie tylko będą domagać się dostępu do aborcji, ale także przeprowadzać ten zabieg. Obecnie ośrodek oferuje aborcję medyczną (przy użyciu pigułek), a kobietom, które potrzebują aborcji chirurgicznej, pomaga znaleźć odpowiednią placówkę za granicą, zorganizować transport, a w szczególnych przypadkach także wsparcie finansowe. Ośrodek oferuje również bezpłatne testy ciążowe i porady medyczne.

Natalia Broniarczyk podkreśla, że ADT pomaga każdemu, kto potrzebuje pomocy w dostępie do aborcji.

– Codziennie zgłaszają się do nas nie tylko Polki, ale także kobiety z Ukrainy. Od początku wojny na pełną skalę ponad 3000 kobiet z Ukrainy dokonało aborcji z naszą pomocą – mówi. I dodaje, że ADT nie jest jedyną organizacją, w której ludzie mogą uzyskać pomoc. Wiele osób zwraca się też do Martynki, organizacji założonej przez ukraińskie kobiety.

Martynka została założona 19 dni po rozpoczęciu wielkiej wojny w Ukrainie. W ciągu trzech lat działalności otrzymała około 4000 próśb o pomoc, a liczba ta podwoiła się w ciągu ostatniego roku. To sprawy związane z przemocą i handlem ludźmi.

Jeśli potrzebujesz rozmowy lub porady, przyjdź na Wiejską 9. Jesteśmy tu dla każdej z was. Nie jesteś sama – zapewniają założycielki ośrodka.

20
хв

AboTak – w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce klinikę aborcyjną

Anna J. Dudek
Wpływ Ukraińców na polską gospodarkę

Polska pomoc dla Ukrainy

Kancelaria Prezydenta RP podała, że Polska przeznaczyła na pomoc Ukrainie równowartość 4,91% PKB, z czego 0,71% PKB wydano na wsparcie Ukrainy, a 4,2% PKB na pomoc ukraińskim uchodźcom. Informacja ta została natychmiast podchwycona przez krytyków polskiej polityki wobec Ukrainy.

W komunikacie nie sprecyzowano, co składa się na te wskaźniki. Kwota pomocy wojskowej (15 mld zł) została szczegółowo opisana. Same koszty dotyczące ukraińskich uchodźców od 2022 r. szacowane są na 88,73 mld zł, ale liczba ta nie jest potwierdzona przez żadne inne źródło. Miarodajny niemiecki instytut IfW Kiel, który od początku wojny prowadzi szczegółowe wyliczenia międzynarodowej pomocy dla Ukrainy, oszacował całkowity koszt polskiej pomocy (zarówno zbrojnej, humanitarnej, jak finansowej) na 5 mld euro (nieco ponad 20 mld zł).

Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył również osobno pomoc dla uchodźców z Ukrainy: w 2022 r. było to 15 mld zł, a w 2023 r. 5 mld zł. Nie ma jeszcze danych za 2024 r., ale już wiadomo, że kwoty będą niższe. Weźmy na przykład taką pozycję wydatków jak płatności na dzieci „800+”: w 2024 r. skorzystało z niej 209 tys. z 400 tys. ukraińskich dzieci. Wydatki na opiekę medyczną również spadają: w 2024 roku z opieki medycznej w Polsce skorzystało 525 000 Ukraińców, podczas gdy w 2023 roku – 802 000.

Liczby mówią same za siebie. Ukraińcy to nie tylko odbiorcy pomocy, ale także aktywni uczestnicy rynku pracy, konsumenci i podatnicy, którzy znacząco wzmacniają polską gospodarkę.

Handel: równowaga gospodarcza na korzyść Polski

Od 2021 roku, zgodnie z raportem Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), Polska zwiększa eksport towarów do Ukrainy. Już w 2023 r. wolumeny wzrosły o 80%, a nadwyżka handlowa wzrosła z 2,1 mld euro do 7,1 mld euro

Wojna była ważnym czynnikiem wzrostu polskiego eksportu. W 2024 r. Polska wyeksportowała do Ukrainy towary o wartości 56 mld zł (ok. 12,7 mld euro), czyli o 5 mld zł więcej niż w roku poprzednim. Kluczowymi sektorami napędzającymi ten wzrost są paliwa, sprzęt wojskowy, maszyny i produkty motoryzacyjne.

Jeśli chodzi o dobra konsumpcyjne i artykuły spożywcze, to również widać ożywienie. O ile wcześniej nie było wątpliwości, co Ukraińcy powinni przywieźć z Polski w prezencie: ubrania, buty, sery, alkohol, rękodzieło – teraz sytuacja się zmieniła. Bo większość znanych polskich produktów można już łatwo znaleźć w ukraińskich supermarketach.

Wojna uczyniła z Polski kluczowego partnera logistycznego Ukrainy. Przychody z samych tylko dostaw sprzętu wojskowego do Ukrainy osiągnęły w 2024 roku prawie 10 mld zł, czyli dwukrotnie więcej niż w 2023 roku.

Ten wzrost podkreśla znaczenie Ukrainy jako partnera handlowego, który jest siódmym co do wielkości rynkiem zbytu dla polskiego eksportu, wyprzedzając Stany Zjednoczone i Hiszpanię. Według analityków Banku Gospodarstwa Krajowego ukraińska migracja miała największy wpływ na wzmocnienie więzi handlowych między obu krajami.

Ukraina otworzyła swoje drzwi dla polskich producentów pomimo blokady granic, embarga na zboże i prób rozgrywania wątków pamięci historycznej przez niektórych polityków. Zarazem osłabiona wojną Ukraina otrzymuje znacznie mniej.

Blokada granicy polsko-ukraińskiej, 2022 r. Zdjęcie: Filip Naumienko/Reporter/East News

Według p.o. dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), Pawła Słowskiego, „integracja Ukrainy z Unią Europejską i rozwój infrastruktury pozwolą Polsce uzyskać większe korzyści ekonomiczne z handlu z Ukrainą”.

Wpływ uchodźców na polską gospodarkę

Tutaj liczby są jeszcze bardziej imponujące. 78% dorosłych Ukraińców w Polsce jest zatrudnionych. Stanowią oni 5% (zarówno migranci zarobkowi, jak osoby posiadające status ochrony czasowej) wszystkich osób pracujących w Polsce.

Według raportu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) w 2024 r. ukraińscy migranci przymusowi zasilili Narodowy Fundusz Zdrowia i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych kwotą 15,21 mld zł. Kwota ta znacznie przewyższa koszty ponoszone przez państwo polskie na wsparcie socjalne dla dzieci i opiekę medyczną dla Ukraińców posiadających status ochrony czasowej.

BGK podaje, że za każdą złotówkę otrzymaną na dziecko w ramach polskiego programu 800+ Ukraińcy wpłacili do polskiego budżetu 5,4 zł

Ukraińcy stali się częścią polskiego rynku pracy, zwłaszcza w branży budowlanej, transporcie, usługach, logistyce itp. Wypełniają krytyczne luki. Ukraińskie kobiety, które stanowią większość uchodźców, często podejmują prace, których sami Polacy nie chcą wykonywać, i pracują w sektorach, w których tradycyjnie pracowali mężczyźni, jak magazyny czy przetwórstwo mięsa.

Ukraińska migracja przyczynia się do wzrostu polskiego PKB. Według badań BGK mówimy o rocznym wzroście PKB Polski o 0,5-2,4 proc.

Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i wieloletni prezes Narodowego Banku Polskiego, jest przekonany, że „gdyby nie uchodźcy, produkt krajowy brutto Polski byłby o 7 proc. niższy”.

Jest też faktem, że w 2023 r., po serii ataków niektórych polskich polityków na ukraińskich uchodźców i zablokowaniu ukraińsko-polskiej granicy, nastąpił masowy exodus Ukraińców z Polski, głównie do sąsiednich Niemiec.

Polski Instytut Ekonomiczny przypisuje spadek wzrostu gospodarczego w drugim kwartale 2023 r. o 0,2-0,3 punktu procentowego właśnie wyjazdom Ukraińców

I nie chodzi tu już tylko o pracowników fizycznych. Od lat na polskim rynku brakuje nauczycieli, lekarzy, inżynierów, pielęgniarek i opiekunów osób starszych. Według tegorocznego Barometru Zawodów, który określa zapotrzebowanie na określone profesje, 29 ze 168 zawodów można uznać za deficytowe, z czego 13 to zawody wymagające wysokich kwalifikacji. Ukraińcy posiadają te kwalifikacje.

Przedsiębiorczość i inwestycje: Ukraińcy tworzą miejsca pracy

Według PIE w 2024 r. co ósmy nowy przedsiębiorca w Polsce był pochodzenia ukraińskiego. Od stycznia 2022 r. do czerwca 2024 r. w Polsce powstało około 59 800 firm założonych przez Ukraińców.

Ukraińcy transportują produkty, otwierają salony kosmetyczne, restauracje i firmy IT. Według PIE ukraińskie firmy działają głównie w następujących sektorach: budownictwo (23% ukraińskich firm), informacja i komunikacja (19%) oraz inne usługi (12%). Ukraińcy podejmują ryzyko, pracują w nowym środowisku, rozumieją polskie przepisy, systemy księgowe i podatkowe, by uniezależnić się od pomocy społecznej i móc utrzymać swoje rodziny.

Pomimo wojny polski biznes również inwestuje w Ukrainie. Od jej początku inwestorzy ze 100 krajów założyli w Ukrainie ponad 3 tys. firm. Według publicznego portalu Opendatabot Polacy zajmują wśród nich trzecie miejsce (7,3%), wyprzedzając Niemców, Amerykanów i Brytyjczyków. Ponad połowa polskich firm jest zarejestrowana we Lwowie.

Otwarcie sklepu „Ukrainoczka” z ukraińskimi towarami w Lublinie, 2025 r. Zdjęcie: Jan Rutkowski/Reporter

Konsumpcja i turystyka: Ukraińcy wydają pieniądze w Polsce

Podczas gdy przedwojenni migranci koncentrowali się na wysyłaniu swoich zarobków do domu, migranci wojenni wydają to, co zarobili, w Polsce. Badanie przeprowadzone przez Grupę Progress pokazuje, że realne zarobki ukraińskich uchodźców wahają się od 3 300 do 5 500 PLN netto, choć większość Ukraińców oczekuje wyższych stawek.

Głównym powodem jest to, że Ukraińcy wydają około 66% swoich zarobków na czynsz, media, internet, telefon i paliwo. Na czym oszczędzać.

Około 80% respondentów twierdzi, że na żywność wydają 1,5-2 tys. zł miesięcznie. Często ze względu na niskie zarobki Ukraińców w Polsce rodziny uchodźców są zmuszone wydawać pieniądze przysłane przez mężów i rodziców z domu

– Zdecydowałam się na powrót do Ukrainy, kiedy po raz kolejny podniesiono nam czynsz – mówi moja przyjaciółka Zoja. – Ciężko było znaleźć pracę z dwójką małych dzieci, moje wydatki na nie wynosiły 1600 złotych, a sprzątając zarabiałam 2300. Czynsz został podniesiony do 2850 zł, plus media. I co, głodować?

Kolejnym elementem wpływu Ukraińców na polską gospodarkę jest turystyka z Ukrainy i podróżowanie do różnych krajów UE przez Polskę. Ukraińcy podróżują do Unii głównie przez trzy punkty: Kiszyniów (Mołdawia), Budapeszt (Węgry), ale ponad połowa ruchu pasażerskiego przypada na granicę ukraińsko-polską. W Polsce ukraińscy turyści kupują żywność, nocują w hotelach i kupują bilety na lotniskach w Krakowie, Katowicach i Warszawie.

Tylko w trzecim kwartale 2024 r. przyniosło to Polsce 2,2 mld zł, stając się stabilnym bodźcem dla lokalnych gospodarek, zwłaszcza w regionach przygranicznych.

Wniosek: razem jesteśmy silniejsi

Polska udzieliła znaczącego wsparcia Ukrainie i jej uchodźcom, ale odnotowała zwrot z tej inwestycji we własną gospodarkę. Ukraińscy migranci nie tylko wypełnili luki na rynku pracy, ale także przyczynili się do wzrostu polskiego PKB, zapłacili więcej podatków, niż otrzymali w ramach świadczeń socjalnych i opieki zdrowotnej, rozwinęli przedsiębiorczość i wydali pieniądze w Polsce jako konsumenci i turyści, tym samym przynosząc korzyści polskim firmom i całej gospodarce.

Polska i Ukraina mogą stworzyć partnerstwo, które przyniesie korzyści nie tylko ich gospodarkom, ale także społeczeństwom. Dalsza integracja Ukrainy z UE może jeszcze bardziej wzmocnić tę więź, zapewniając zrównoważony wzrost obu krajom.

20
хв

Jak Ukraińcy wpływają na polską gospodarkę: fakty i liczby

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Bilet do pułapki. John Bolton o negocjacjach z Rosją i ich konsekwencjach dla Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

O czym rozmawiała "koalicja chętnych" w Paryżu. Najważniejsze wnioski

Ексклюзив
20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress