Exclusive
20
min

Pięć ważnych zmian w ustawie o pomocy Ukraińcom w Polsce

Likwidacja świadczenia 40+, jednorazowa wypłata 300 zł i uproszczenie sposobu uzyskania karty pobytu na trzy lata dla Ukraińców – to nowości zapowiadane przez polski rząd. „Musi być wsparcie dla bezbronnych ukraińskich uchodźców wewnętrznych w Polsce” – obiecuje Maciej Duszczyk, zastępca sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji RP

Julia Ladnova

Uchodźcy z Ukrainy na granicy w Medyce, 5 marca 2022 r. Fot: Shutterstock

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Status prawny uchodźców z Ukrainy w Polsce jest uregulowany do 30 czerwca 2024 roku. Polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji opracowało plan nowelizacji specjalnej ustawy w celu ustabilizowania warunków pobytu ukraińskich uchodźców w Polsce przez długi czas.

W Fundacji Leny Grochowskiej zmiany w polskiej polityce wobec ukraińskich migrantów były omawiane w ramach dyskusji „Każdy ma prawo do godnego życia”. Podczas spotkania Maciej Duszczyk, zastępca sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznej i Administracji RP, mówił o zmianach, jakie czekają Ukraińców w Polsce.

1. Koniec świadczenia 40+

Po 30 czerwca 2024 r. polski rząd anuluje świadczenie w wysokości 40 zł dziennie dla uchodźców z Ukrainy. Polscy obywatele nie będą już mogli otrzymywać rekompensaty za zapewnienie Ukraińcom schronienia i wyżywienia w prywatnych domach.

Maciej Duszczyk tłumaczy tę decyzję coraz częstszymi przypadkami, gdy właściciele domów wydawali odszkodowania, ale nie przekazywali pieniędzy uchodźcom. Zdarzało się, że polscy obywatele zmuszali osoby wewnętrznie przesiedlone do pracy na swoją rzecz, wykorzystując do tego państywowe pieniądze. Zabierali im paszporty i straszyli: „Jeśli coś powiesz, pójdziemy na policję i jutro znajdziesz się w Bachmucie albo w Mariupolu”.

Dlatego po 30 czerwca świadczenia otrzymają tylko te ośrodki i schroniska, które podpisały umowy z wojewodami i działają pod kontrolą państwa

„Przypadkowo dowiedziałem się, że właścicielka mieszkania, które wynajmowałem, zarejestrowała 40+ na swoje nazwisko i za te pieniądze pojechała nad morze. W tym samym czasie wynajmowałem od niej mieszkanie za 3000 zł. Gdy sprawa wyszła na jaw, powiedziała mi, że chciała policzyć więcej za mieszkanie, ale zrobiło jej się mnie żal, i umówiła się na spłatę. Uważam jednak, że te 43 metry kwadratowe wynajęłam po cenie rynkowej” – mówi Anastazja Łozinska z Kijowa.

Nie narzekała, postanowiła wrócić do Ukrainy. Ale tych, którzy nie mają dokąd wracać, taka decyzja jest trudna. Przedstawiciele Fundacji Leny Grochowskiej ,ają tego świadomość, lecz nie wiedzą, jak usprawnić ten mechanizm.

– Obecnie nasza fundacja prowadzi 5 schronisk dla uchodźców, w których mieszka 900 osób. Tylko jeden taki ośrodek jest finansowany przez wojewodę. Od dwóch lat staramy się objąć opieką wojewodów pozostałe ośrodki, ale nie jest łatwo. Rezygnacja z rekompensat pozbawi więc wsparcia setki osób, w tym osoby ze specjalnymi potrzebami, starsze, chore i matki niemowląt. Wsparcie to może być jednak kontynuowane, jeśli ośrodki w końcu podpiszą umowy z wojewodami – wyjaśniła Sestrom Aneta Żochowska, dyrektorka fundacji.

Wiele polskich ośrodków dla migrantów zostało już zamkniętych lub ogłosiło, że bezpłatne zakwaterowanie zostanie anulowane od początku lipca. Ukraińscy migranci mieszkający w tych ośrodkach są zdesperowani. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, już dawno wynajęli mieszkania i integrują się. Ale nie wszyscy mogą to zrobić.

Olga i jej dwoje dzieci od roku mieszkają w Centrum Matki i Dziecka w Piasecznie, oszczędzając pieniądze na wynajem mieszkania.

– Mamy bardzo dobry ośrodek i bardzo dobrą gospodynię, Ellę. Wiele dla nas robi. Ośrodek jest świeżo wyremontowany i raz w miesiącu dostajemy jedzenie, którego potrzebujemy. Ella daje nam resztę pieniędzy, abyśmy mogli sami kupować owoce, mięso i mleko. Nie wiem, ile teraz będziemy musieli płacić, ale nawet najtańszy hostel w Warszawie i okolicach kosztuje 1600 zł za mnie i dwójkę dzieci. Dla nas to bardzo dużo pieniędzy – mówi Olga.

Obecnie w schronisku w Piasecznie mieszka 31 osób. To wyłącznie kobiety i dzieci, wśród nich osoby chore i starsze, w większości pochodzące z terenów okupowanych. Jedna z mieszkanek niedawno została matką i teraz nie jest w stanie pracować. Likwidacja 40+ może zmusić tych ludzi do powrotu do Ukrainy, pod bomby.

Według ministra Duszczyka w ośrodkach dla uchodźców przebywa obecnie 39 937 osób, co stanowi 4,2% uchodźców. „To głównie ci, którzy po prostu nie mogą sobie poradzić bez wsparcia. Dlatego to wsparcie musi być zapewnione”. Minister powiedział, że w ośrodkach dla uchodźców wewnętrznych dostępnych jest około 20 000 miejsc, a ci, którzy szczególnie potrzebują pomocy, powinni przenieść się do tych dużych ośrodków kontrolowanych przez państwo i w nich zamieszkać.

2. Pomoc 800+ nie została anulowana, ale ci, którzy żyją na koszt państwa, otrzymają mniejszą kwotę

Ukraińcy, którzy otrzymują pomoc społeczną w ramach programu „Rodzina 800+” i mieszkają w ośrodkach dla uchodźców bezpłatnie, będą musieli płacić część czynszu. Oznacza to, że jeśli matka z dziećmi w schronisku ma zakwaterowanie i wyżywienie, a także otrzymuje pomoc od państwa, będzie musiała zwrócić państwu określony procent pomocy „800+”.

3. Likwidacja zasiłku w wysokości 300 zł

Po 30 czerwca 2024 r. zlikwidowane zostanie również jednorazowe świadczenie w wysokości 300 zł, do którego uchodźcy są obecnie uprawnieni zaraz po pierwszym przekroczeniu granicy.

4. Dzieci w wieku szkolnym z Ukrainy będą miały obowiązek uczęszczania do polskich szkół od 1 września 2024 r.

Nie można sprawdzić, jak ukraińskie dzieci przebywające w Polsce uczą się online w ukraińskim systemie edukacji. Wiceminister edukacji Joanna Mucha powiedziała, że mówimy o dużych grupach dzieci (około 60 000), które albo uczą się tylko w ukraińskich szkołach internetowych, albo nie uczą się nigdzie. Biorąc pod uwagę, że część z tych dzieci pozostanie w Polsce, rząd jest zobowiązany do zapewnienia im edukacji. Wiceminister Mucha zaznaczyła również, że ta zmiana nie jest próbą polonizacji ukraińskich dzieci, tym bardziej że mają one zapewnione lekcje języka ukraińskiego jako języka obcego. Joanna Mucha dodała również, że ministerstwo chce, by ukraińskie dzieci uczyły się w Polsce integracji europejskiej.

5. Ukraińcy ze statusem UKR będą mogli ubiegać się o kartę pobytu na trzy lata w ramach szybkiej procedury

W siedzibie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji odbyło się posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, w wyniku którego podjęto decyzję o zaoferowaniu Ukraińcom, którzy uciekli przed wojną, zezwolenia na pobyt czasowy na trzy lata – zamiast ochrony czasowej z rocznym oczekiwaniem na to, czy zostanie ona przedłużona.

Obywatele Ukrainy, którzy zdecydują się ubiegać o trzyletnie zezwolenie, będą dodatkowo weryfikowani przez organy ścigania, Straż Graniczną i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Obecnie Ukraińcy mogą ubiegać się o zezwolenie na pobyt na okres 1, 2 lub 3 lat na podstawie pracy lub działalności gospodarczej. Od lipca 2024 r., według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nawet osoby niepracujące, a także emeryci, studenci i dzieci w każdym wieku będą mogli ubiegać się o kartę pobytu

– Będzie to automatyczny system, który zmieni status ochrony czasowej na pobyt czasowy po otrzymaniu karty pobytu za pomocą jednego przepisu w ustawie – wyjaśnia Maciej Duszczyk.

Urzędnik zaznacza, że Ukraińcy będą mieli prawo wyboru, czy chcą pozostać pod ochroną czasową, czy przejść na zezwolenie na pobyt czasowy. Opcja ochrony tymczasowej będzie dostępna tak długo, jak długo pozwoli na to unijna dyrektywa. A ci, którzy chcą uzyskać kartę pobytu, będą musieli zarejestrować się na nowym portalu elektronicznym, do którego link zostanie wkrótce podany, od 1 lipca 2024 r. do 30 września 2025 r. Zezwolenia na pobyt czasowy będą wydawane od 2025 roku.

No items found.

Dziennikarka, specjalistka ds. PR. Jest mamą małego geniusza z autyzmem i założycielką klubu dla mam PAC-Piękne Spotkania w Warszawie. Prowadzi bloga i grupę TG, gdzie wspólnie ze specjalistami pomaga mamom dzieci specjalnych. Pochodzi z Białorusi. Jako studentka przyjechała na staż do Kijowa i została na Ukrainie. Pracowała dla dzienników Gazeta po-kievske, Vechirni Visti i Segodnya. Uwielbia reportaż i komunikację na żywo.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Ukraińcy pomagają Amerykanom z Los Angeles dotkniętym pożarem

Los Angeles płonie. Pożary w stanie Kalifornia są jednymi z największych w historii regionu. Ogień objął obszar 12,5 tysiąca hektarów, zmuszając setki tysięcy ludzi do ewakuacji. Zginęło co najmniej 25 osób, spłonęło ponad 10 tysięcy budynków. Strażacy pracują bez wytchnienia, lecz najpotężniejsze pożary nie zostały jeszcze w pełni opanowane.

Tragedię spowodowało samoczynne zapalenie się lasu po długiej suszy, swoje zrobił też huraganowy wiatr. Zewsząd płynie wsparcie dla osób dotkniętych przez katastrofę, powstają inicjatywy wolontariackie. W pomoc włączają się również Ukraińcy. Sestry rozmawiały z przedstawicielami ukraińskiej społeczności w Kalifornii, którzy pracują w jednym z centrów wolontariackich w pobliżu Los Angeles.

Ołeksandra Chułowa, fotografka z Odesy, przeprowadziła się do Los Angeles rok temu. Mówi, że kiedy wybuchły pożary, wciąż pojawiały się kolejne wiadomości o tym, ile osób straciło swoje domy. Ukraińcy natychmiast zaczęli się organizować:

– Aleks Denisow, ukraiński aktywista z Los Angeles, szukał wolontariuszy do pomocy w dystrybucji ukraińskiej żywności wśród poszkodowanych – mówi. – Posiłki są przygotowywane przez Ukrainki z organizacji House of Ukraine w San Diego. Przygotowały już ponad 300 litrów barszczu ukraińskiego i około 400-500 krymskotatarskich czebureków. Zebraliśmy się z naszymi przyjaciółmi i postanowiliśmy przyłączyć się do tej inicjatywy.

Rozwoziliśmy jedzenie w okolicach tej części miasta, w której doszło do pożarów. Na obóz dla wolontariuszy udostępniono nam duży parking. Było nasze jedzenie, był duży ukraiński food truck z Easy busy meals – serwowano z niego pierogi. Inni rozdawali ubrania, pościel, produkty higieniczne itp. Każdy robił, co mógł. Naszym zadaniem było nakarmienie ludzi. Zaczęliśmy o 10.00 i skończyliśmy o 20.00.

W sumie było nas około 30. Panią, która smażyła chebureki przez 10 godzin bez odpoczynku, w pełnym słońcu, żartobliwie nazwaliśmy „Generałem”. Jak przystało na prawdziwą Ukrainkę, wzięła sprawy w swoje ręce i przydzieliła każdemu z nas zadanie. To silna, lecz zarazem miła kobieta.

Rozdaliśmy około 1000 talerzy barszczu. Obszar, na którym działaliśmy, był dość rozległy, więc chodziliśmy po nowo utworzonym „centrum pomocy” z głośnikiem, przez który informowaliśmy, że mamy pyszne ukraińskie jedzenie – za darmo. Na początku miejscowi trochę obawiali się jeść nieznane im potrawy, ale kiedy spróbowali, nie mogli przestać. Czebureki bardzo im zasmakowały, przypominały im lokalne danie empanadas. Ustawiła się po nie bardzo długa kolejka.

Anna Bubnowa, wolontariuszka, która uczestniczyła w inicjatywie, napisała: „To była przyjemność pomagać i proponować ludziom nasz pyszny barszcz. Wszyscy byli zachwyceni i wracali po więcej”.

Aleks Denisow, aktor i aktywista, jeden z organizatorów pomocy mieszkańcom Los Angeles dotkniętym kataklizmem, mówi, że społeczność ukraińska w południowej Kalifornii jest liczna i aktywna. Dlatego była w stanie szybko skrzyknąć wolontariuszy, przygotować posiłki i przybyć na miejsce.

Na swoim Instagramie Aleks wezwał ludzi do przyłączenia się do inicjatywy: „Przynieście wodę i dobry humor. Pomóżmy amerykańskiej społeczności, która przez te wszystkie lata pomagała społeczności ukraińskiej”.

– Wielu Ukraińców, jak ja, mieszka na obszarach, z których ewakuowano ludzi – lub na granicy z takimi obszarami – mówi Aleks. – Trudno nam było się połapać, co się naprawdę dzieje. To było tak podobne do naszej wojny i tego żalu po stracie, który odczuwamy każdego dnia. To Peter Larr, Amerykanin w trzecim pokoleniu z ukraińskimi korzeniami, wpadł na ten pomysł, a my wdrożyliśmy go w ciągu zaledwie 24 godzin.

Niestety mieliśmy ograniczone możliwości, więc musieliśmy podziękować wielu osobom, które chciały pomagać wraz z nami. Amerykanie byli niesamowicie wdzięczni i wręcz zachwyceni naszym jedzeniem. Rozmawiali, dzielili się swoimi smutkami i pytali o nasze.

Naszego barszczu, pierogów, chebureków i innych potraw spróbowało 1000, a może nawet 1500 osób. Jednak wiele więcej było tych, którzy podchodzili do nas, by po prostu porozmawiać, zapytać o wojnę w Ukrainie, o nasze życie, kulturę.

Lokalni mieszkańcy masowo opuszczają niebezpieczne obszary, powodując ogromne korki na drogach. Pożary ogarnęły już 5 dzielnic miasta, wszystkie szkoły są zamknięte. Już teraz ten pożar został uznany za najbardziej kosztowny w historii. Swoje domy straciło też wiele hollywoodzkich gwiazd, m.in. Anthony Hopkins, Mel Gibson, Paris Hilton i Billy Crystal.

Zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości Ołeksandry Chułowej i Aleksa Denisowa

20
хв

Barszcz dla pogorzelców. Jak Ukraińcy pomagają ofiarom katastrofy w Los Angeles

Ksenia Minczuk

Starszy dżentelmen na rowerze zatrzymuje się przy kawiarni „Krajanie” na obrzeżach Tokio. Wchodzi do środka, kłania się, wyjmuje z portfela banknot o największym nominale, 10 tysięcy jenów (2700 hrywien), wkłada go do słoika z ukraińską flagą, ponownie się kłania i w milczeniu wychodzi.

– O mój Boże, on spróbował naszego barszczu wczoraj na festiwalu! – wykrzykuje Natalia Kowalewa, przewodnicząca i założycielka ukraińskiej organizacji non-profit „Krajanie”.

Ukraińska kawiarnia „Krajanie” na obrzeżach Tokio

To właśnie dzięki jedzeniu na wielu festiwalach, które są w Japonii niezwykle popularne, miejscowi nie tylko dowiadują się o Ukrainie od samych Ukraińców, ale także chętnie im pomagają. W ciągu ostatnich 2,5 roku w tej skromnej kawiarni i na imprezach charytatywnych organizowanych przez „Krajan” zebrano prawie 33 miliony hrywien (3,3 mln zł). Pieniądze zostały przeznaczone na odbudowę domów w Buczy i Irpieniu, zakup leków, generatorów prądu, karetek pogotowia i pojazdów ewakuacyjnych do Ukrainy.

Przed inwazją w 127-milionowej Japonii mieszkało zaledwie 1500 Ukraińców. Jednak w 2022 r. ten kraj, tradycyjnie zamknięty dla obcokrajowców, wykonał bezprecedensowy ruch, przyznając zezwolenia na pobyt kolejnym 2600 Ukraińcom. To trzykrotnie więcej niż liczba uchodźców ze wszystkich innych krajów w ciągu ostatnich 40 lat.

Uchodźcom z Ukrainy zapewniono zakwaterowanie, ubezpieczenie zdrowotne i wynagrodzenie wystarczające na utrzymanie. Ponadto ponad stu ukraińskim studentom, którzy uczą się japońskiego lub kontynuują naukę na uniwersytetach, umożliwiono naukę bezpłatną.

Japonia organizuje również rehabilitację fizyczną i psychiczną dla ukraińskich żołnierzy i opłaca zakładanie im protez bionicznych

Dla ukraińskich imigrantów Japończycy byli niezwykle serdeczni . Gdy do Komae, 83-tysięcznego miasta w prefekturze Tokio, przybyła Ukrainka ubiegająca się o azyl, lokalna społeczność zapewniła jej m.in. ogród warzywny – bo Japończycy dowiedzieli się, że Ukraińcy uwielbiają uprawiać warzywa w ogródkach. Stało się tak, mimo że większość japońskich domów ogródków nie ma, ponieważ ziemia tam jest bardzo droga.

– W maju 2022 r. burmistrz Komae zorganizował nawet ukraiński festyn – mówi Natalia Kowalowa. – Wszyscy zostali poczęstowani barszczem, było też pudełko na datki. Za te pieniądze „Krajanie” byli później w stanie uruchomić projekty wolontariackie, także w Ukrainie. Idąc za przykładem Komae, inne japońskie miasta też zaczęły organizować podobne imprezy. Zaczęliśmy prowadzić wykłady, ponieważ wielu Japończyków poprosiło nas o wyjaśnienie, dlaczego wybuchła ta wojna. „Jesteście braterskim narodem” – mówili, a my opowiadaliśmy o głodzie, represjach, historii Krymu. Japończycy są pełni troski, współczują i chcą pomóc.

Rodzina Natalii mieszka w Kraju Kwitnącej Wiśni od ponad 30 lat. Z zawodu jest nauczycielką. Uczyła w japońskiej szkole i wraz z mężem założyła ukraińską szkołę niedzielną „Dżerelce” [Źródło – red.] – oraz „Krajan”. W 2022 roku postanowiła bez reszty poświęcić się działalności społecznej i wolontariackiej.

Japonia to kraj festiwali. „Krajanie” reprezentują swoją ojczyznę na różnych takich wydarzeniach w całym kraju niemal co tydzień, a czasem nawet 5-6 razy w miesiącu. Rozdają ulotki, współpracują z lokalnymi mediami, częstują Japończyków barszczem i gołąbkami

– Droga do japońskiego serca wiedzie przez jedzenie – mówi Natalia. – Bo jedzenie to ich największa rozrywka i ulubione zajęcie. Na festiwalach jesteśmy jedynymi, którzy prezentują coś z zagranicy, reszta to jedzenie japońskie. Na początku myślałam, że nasze dania będą dla miejscowych zbyt ciężkie. W przeciwieństwie do kuchni japońskiej, my gotujemy długo i jemy dość tłuste potrawy. Ale nie – im to smakuje. Zazwyczaj ostrożnie podchodzą do wszystkiego, co nowe, ale kiedy już spróbują, szczerze to doceniają. W zeszłym roku niechętnie próbowali ukraińskiego jedzenia na festiwalach, ale w tym są już kolejki: „Byliście tu w zeszłym roku! Chcemy zamówić jeszcze raz, tak nam zasmakowało”.

Chociaż Japończycy z natury są ostrożni wobec wszystkiego, co nowe, bardzo polubili ukraińską kuchnię

Natalia wspomina, jak niedawno „Krajanie” wzięli udział w festiwalu o trzystuletniej historii w tokijskiej dzielnicy Asakusa. Podeszła do nich japońska rodzina, kobieta dużo wiedziała o Ukrainie. Powiedziała, że ugotowała już barszcz ukraiński według przepisu z Internetu, nawet pokazała zdjęcie. A żegnając się, zakrzyknęła: „Chwała Ukrainie!”.

To właśnie po jednym z takich festiwali pewna 80-letnia Japonka podeszła do Ukraińców i zaproponowała im otwarcie kawiarni w lokalu, którego była właścicielką. Na początku bez czynszu, a potem – w miarę możliwości.

– Oczywiście na początku nic nam nie wychodziło, ale z czasem zaczęliśmy sobie radzić – wspomina Natalia Łysenko, wiceszefowa „Krajan”.

Przyjechała do Japonii 14 lat temu – i wyszła tu za mąż. Szukała ukraińskiej szkoły dla swojej córki i tak poznała Natalię Kowalową, założycielkę szkoły „Dżerelce”. Dziś nadzoruje pracę kawiarni, choć jej głównym zajęciem jest nauczanie angielskiego w japońskiej szkole.

Napływowi Ukraińcy natychmiast zaczęli szukać pracy, choć nie mówili po japońsku. Dlatego kawiarnia od razu ustaliła priorytety: zatrudni osoby ubiegające się o azyl, nawet jeśli nie są profesjonalnymi kucharzami. I tak nawet te Ukrainki, które nigdy wcześniej nie gotowały, po pracy w kawiarni zaczęły uszczęśliwiać swoje rodziny domowym jedzeniem.

W kawiarni Japończycy mogą skosztować tradycyjnych ukraińskich potraw

W menu znajdziesz barszcz, gryczane naleśniki, pierogi z pikantnym i słodkim nadzieniem, a także naleśniki, racuchy, kotlet po kijowsku i zestawy obiadowe. Ciasto z dżemem jagodowym jest niezwykle popularne, szczególnie na festiwalach. Ceny są ukraińskie: pierogi – 700 jenów (160 hrywien), naleśniki – 880 jenów (200 hrywien), barszcz ukraiński – 1100 jenów (260 hrywien).

Buraki kupują od lokalnych rolników, kaszę gryczaną można dostać w sklepie Ukrainki, która importuje ją z Europy. Koperek pochodzi od innej Ukrainki, która uprawia go specjalnie dla tej kawiarni

Robią też własny smalec, a zamiast kwaśnej śmietany używają japońskiego jogurtu bez dodatków. Warto również wspomnieć o doskonałym wyborze ukraińskich win, które nawet w ukraińskich restauracjach nieczęsto są oferowane. Jest więc „Beykush”, jest „Stakhovsky”, „Biologist”, „Fathers Wine”, są miody pitne „Cikera”. Wszystko importowane z drugiego krańca świata przez dwie firmy.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat. Znajduje się daleko od centrum Tokio, nawet nie w pobliżu stacji metra. Ale ludzie przychodzą tu nie tylko z sąsiednich dzielnic – przyjeżdżają także z innych miast i regionów, czasem oddalonych o setki kilometrów. Raz nawet przyjechali w czasie tajfunu! Japończycy chcą spróbować egzotycznej kuchni, ale także wziąć udział w organizowanych tu wydarzeniach.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat

„Krajanie” marzą o ukraińskim centrum w Japonii, założyli już zresztą mały ośrodek kulturalny – właśnie w kawiarni. Co miesiąc odbywają się tu wystawy fotograficzne, warsztaty i wykłady w języku ukraińskim i japońskim: jak malować w stylu petrykiwki [Petrykiwka to osiedle w obwodzie dniepropietrowskim, które słynie z malowideł z motywami roślinnymi i zwierzęcymi – red.], jak robić ukraińską biżuterię i diduch [ukraińska dekoracja świąteczna ze słomy – red.]. Czasami nawet Ukraińcy są zszokowani. Niektórzy mówią, że musieli przyjechać aż do Japonii, by nauczyć się robić symbole ukraińskiego Bożego Narodzenia.

Kuchnia kawiarni przygotowuje również dania do degustacji na festiwalach. By wziąć udział w takich wydarzeniach, musisz najpierw dostarczyć organizatorom plan pomieszczenia, w którym będziesz gotować, a także listę wszystkich produktów – bo na przykład latem gotowanie potraw z mlekiem jest zabronione. Kuchnia „Krajan” uczestniczyła też w przygotowaniu potraw na przyjęcie z okazji Dnia Niepodległości w Ambasadzie Ukrainy w Japonii.

Osobną pracą są kulinarne kursy mistrzowskie dla Japończyków. Cieszą się ogromną popularnością

– Kuchnia w kawiarni jest na to za mała, dlatego tanio wynajmujemy kuchnie miejskie, przygotowane do prowadzenia zajęć kulinarnych – zaznacza Natalia Łysenko. – W tym miesiącu zorganizujemy trzy takie wydarzenia, każde dla 20 osób. Oznacza to, że 60 Japończyków będzie mogło ugotować sobie nasz barszcz we własnym domu. Wybór dań na kursy mistrzowskie jest różnorodny: pierogi, zrazy, naleśniki, kapuśniak, grochówka z grzankami, faszerowana papryka, sałatka z buraków i fasoli. Rozpoczęliśmy również współpracę z kawiarnią „Clare & Garden”. Ten lokal w stylu angielskim został otwarty przez Japonkę na dziedzińcu jej domu i zaprasza Ukraińców na ukraiński lunch dwa razy w miesiącu.

Najnowszą innowacją jest dostarczanie jedzenia przez Uber Eats. Yuki Tagawa, menedżerka ds. obsługi klienta, przyszła do kawiarni, by omówić szczegóły współpracy. Mówi, że zrobiła to z własnej inicjatywy. Chce, by Japończycy nie tylko próbowali nowych potraw, ale też bardziej zainteresowali się Ukrainą – poprzez jedzenie.

– Kuchnia ukraińska ma bardziej wyraziste smaki niż japońska – wyjaśnia Yuki Tagawa. – Czuję w niej smak warzyw, np. pomidorów czy kapusty. Ogólnie rzecz biorąc, te smaki są zupełnie inne, bo podstawą kuchni japońskiej jest bulion rybny dashi, pasta miso lub sosy, które mają specyficzny smak. Wiem, że większość Japończyków, którzy nigdy wcześniej nie próbowali ukraińskich potraw, mówi, że mieli o nich zupełnie inne wyobrażenie. Nie sądzili, że aż tak przypadną im do gustu.

Dla tych, którzy chcą zagłębić się w ukraińską kuchnię, „Krajanie” we współpracy z Instytutem Ukraińskim przetłumaczyli książkę „Ukraina. Jedzenie i historia”. Opowiada o przeszłości i teraźniejszości kuchni ukraińskiej, przedstawia przepisy na dania, które każdy może ugotować, lokalne produkty i specjały Ukrainy

– Praca nad tłumaczeniem była ciekawa, lecz niełatwa – mówi Natalia Kowalowa. – Po pierwsze, chcieliśmy, by nazwy były jak najbardziej zbliżone do ukraińskiego brzmienia. Po drugie, nie wszystkie produkty można kupić w japońskich sklepach. Bo gdzie tu znaleźć rjażenkę [ukraiński napój powstały w wyniku fermentacji mleka – red.]? To była najtrudniejsza część: opisanie niezbędnych produktów, dostosowanie ich do realiów Japonii, zastąpienie ich podobnymi smakami.

Część dochodu ze sprzedaży książki, a także ze wszystkich działań „Krajan” przeznaczana jest na projekty wolontariackie na rzecz Ukrainy.

Natalia Kowalewa (z lewej) i Natalia łysenko
20
хв

Jak Ukraińcy rozkochali Japończyków w barszczu i diduchu

Darka Gorowa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Rybny biznes daleko od domu. Historia Andżeliki z Bachmutu

Ексклюзив
20
хв

Ukrainki na emigracji: adaptacja, strategia przetrwania, czy szansa na emancypację

Ексклюзив
20
хв

Przekazać Francuzom prawdę o wojnie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress