Exclusive
20
min

„Nowa Jałta” określi podział stref wpływów w następnym stuleciu

– Rok 2025 będzie przełomowy dla nas wszystkich. Musimy zwiększyć wśród ludzi zrozumienie tego, co się dzieje. Analityka i dziennikarstwo będą bardzo, bardzo ważne, a moim zadaniem jest przypominanie Białorusinom, że mentalnie i historycznie należymy do europejskiej rodziny narodów – mówi Alina Kouszyk

Maria Górska

Białoruska przywódczyni Alina Koushik

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Z Aliną Kouszyk, byłą minister w rządzie Swiatłany Cichanowskiej, a od jesieni 2024 r. redaktor naczelną stacji telewizyjnej Biełsat, rozmawiamy o represjach na Białorusi i przyszłości tego kraju. A także o roli mediów w zwycięstwie demokracji oraz wspólnej walce Ukraińców i Białorusinów o europejski wybór.

Maria Górska: Jak zbrodnicza polityka Łukaszenki i wojna w Ukrainie wpłynęły na dzisiejsze życie Pani i Pani rodziny?

Alina Kouszyk: Bardzo chciałabym dożyć czasów, kiedy Łukaszenka i wojna w Ukrainie przestaną wpływać na nasze losy. Choć to zależy głównie od nas, w tej chwili na los milionów Białorusinów wpływa sytuacja geopolityczna – a ja jestem jedną z nich. Od pięciu lat nie mogę pojechać do mojej ojczyzny, do mojego domu. Nie było mnie na pogrzebie dziadka i bardzo to przeżyłam. Bardzo tęsknię za domem. Białorusini są bardzo przywiązani do swojej ziemi i trudno nam żyć na wygnaniu.

Choć mieszkam w Polsce od ponad 20 lat, moja więź z Białorusią zawsze była bardzo silna. Przez wiele lat, w najlepszych czasach, przyjeżdżałam do domu na kilka miesięcy, by zrobić reportaż albo po prostu odwiedzić rodziców. Teraz to niemożliwe. Dwa lata temu próbowano aresztować moją rodzinę, która pozostała na Białorusi – rodziców i brata. Byłam zmuszona przenieść ich do Polski. Dlatego teraz okna w domu mojego dziadka są czarne i puste. To bardzo bolesne, bo nie jestem jedyna w takiej sytuacji – podobnych przykładów wśród naszych sąsiadów jest wiele. Białoruś umiera na naszych oczach.

W 2007 roku, kiedy Biełsat został uruchomiony, była Pani jego pierwszą dziennikarką. Jak to się stało, że w 2022 roku została Pani przedstawicielką Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Switłany Cichanouskiej?

W poprzednich latach zajmowałam się w Biełsacie dziennikarstwem politycznym i międzynarodowym. To było dla mnie coś więcej niż tylko telewizja. Misją Biełsatu jest zachowanie białoruskiego języka, kultury i historii. Robiłam to na swoim poziomie jako prezenterka – prowadziłam wyłącznie białoruskojęzyczne programy. Ponadto byłam jedną z twarzy kanału, pracując jako redaktorka i producentka projektów.

Kiedy dostałam ofertę od Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego, byłam zaskoczona. Zdałam sobie jednak sprawę, że na proponowanym stanowisku mogę wiele zrobić dla ożywienia białoruskiej tożsamości, kultury i języka. Więc ją przyjęłam
Alina Kouszyk i Switłana Cichanouska

Co udało się Pani zrobić?

Ważne jest, aby zrozumieć, że to stanowisko wcześniej nie istniało. W ciągu dwóch lat podnieśliśmy kwestię odrodzenia narodowego i tożsamości narodowej na bardzo wysoki poziom agendy politycznej UE. W ramach grup konsultacyjnych rozmawialiśmy o zachowaniu tożsamości w ramach dialogu strategicznego nie tylko w kontekście kultury, ale w ogóle jako kluczowego elementu odporności narodu białoruskiego. Nasi partnerzy potraktowali te wyzwania bardzo poważnie. Po raz pierwszy kwestie języka i tożsamości białoruskiej zostały uwzględnione w rezolucji Parlamentu Europejskiego.

W ramach Delegacji ds. Odrodzenia Narodowego stworzyliśmy strategię i koncepcję odrodzenia narodowego, czyli ramy kierunków rozwoju różnych sfer życia białoruskiego społeczeństwa i państwa.

Tożsamość to nie tylko kod kulturowy. To oprogramowanie, które musi przejść przez wszystkie obszary państwowości

I liderzy są za to odpowiedzialni. Tam, gdzie trudno dotrzeć politykom, muszą dotrzeć gwiazdy – aktorzy, muzycy, pisarze. Gwiazdy, które są za granicą, stają się głosem wolnej Białorusi słyszanym na całym świecie. Moim zadaniem była również praca z nimi.

Rok 2020 był dla Białorusinów punktem zwrotnym. Ludzie poczuli – wielu z nich po raz pierwszy w życiu – dumę ze swojej narodowości. To uczucie towarzyszy nam do dziś. Postawiłam sobie za cel podtrzymanie tego ognia.

Jak ważną postacią dla Białorusi jest Switłana Cichanouska? Czego udało się jej dokonać?

Ostatnie wybory zostały nam skradzione. Switłanie Cichanouskiej, choć została wybrana na prezydenta Białorusi, nie pozwolono przejąć władzy. Ale nie poddała się i kontynuowała swoją pracę. Od pięciu lat prowadzi Białoruś do wolnych wyborów. Nie twierdzi, że ma polityczną przyszłość, ale chce dokończyć to, co zaczęła.

Jest osobą o wielkiej odpowiedzialności, która rozwinęła się jako polityczka, stała się liderką i zjednoczyła wokół siebie środowiska demokratyczne. Stworzyła też gabinet przejściowy i radę koordynacyjną. To główny rezultat jej pracy, bo podmiotowość osiąga się poprzez instytucje

Po represjach Łukaszenki większość białoruskiej opozycji trafiła za kratki. Czy w białoruskim społeczeństwie są jacyś młodzi liderzy?

Nadchodzi nowe pokolenie. W  Zjednoczonym Gabinecie Tymczasowym pracują młodzi ludzie. Na przykład Margo Wostrikowa, przedstawicielka ds. młodzieży, jest utalentowaną 23-letnią dziewczyną, która przemawia w Radzie Europy, wygłasza mocne przemówienia i pracuje na równi z Pawłem Łatuszką, który był ministrem i ambasadorem w wielu krajach. Pojawiają się nowi ludzie – i to także dzięki instytucjom i temu, że mają pole do działania. Wielu utalentowanych Białorusinów studiuje teraz w krajach UE, w tym w Polsce. To oni są przyszłością wolnej Białorusi.

Na co Pani i inni patrioci liczycie w związku z narodowym odrodzeniem Białorusi?

Białoruś jest de facto pod okupacją marionetkowego reżimu Łukaszenki. Dla nas w tych okolicznościach najważniejsze jest zachowanie kraju i nieutracenie niepodległości. Wojna w Ukrainie pokazała, że szare strefy buforowe nie mają już szans na istnienie we współczesnym świecie. Białorusini mówili, że powinniśmy być neutralni, jak Szwajcaria, gdzieś pośrodku. Teraz rozumiemy, że to niemożliwe: albo jesteś częścią Rosji, albo Europy. Za chwilę może dojść do nowej Jałty, jak mówią o możliwych przyszłych negocjacjach. Określą one nowe strefy wpływów w następnym stuleciu.

Nie widzimy innego wyjścia niż integracja Białorusi z Europą
Alina Kouszyk, z tyłu Paweł Łatuszka

Jak przyczyni się Pani do tego na stanowisku redaktor naczelnej Biełsat TV? Jak zamierza Pani współpracować z nowo utworzoną redakcją ukraińską?

Rok 2025 będzie przełomowy dla nas wszystkich. Musimy zwiększyć wśród ludzi zrozumienie tego, co się dzieje. Analityka i dziennikarstwo będą bardzo, bardzo ważne. Moim zadaniem jest przypominanie Białorusinom, że mentalnie i historycznie należymy do europejskiej rodziny narodów. Ważną rolę w tym odegrają ci z naszych współobywateli, którzy są za granicą i mogą być ambasadorami prawdy, demokratycznych wartości europejskich i pokoju, działając na rzecz tych ludzi, którzy pozostali w kraju.

Znaczenie Biełsatu jest ogromne. To jedyny kanał telewizyjny, który jest przekaźnikiem informacji dla ludzi na Białorusi – choć jesteśmy tam uznawani za organizację ekstremistyczną. Moi rodacy w kraju są przerażeni, żyją w równoległej, podzielonej rzeczywistości. Wszyscy mają dwa telefony – jeden do pracy, drugi do czytania wiadomości w domu. Zmienił się nawet model konsumpcji wiadomości. Ludzie przestali korzystać z niezależnych źródeł informacji w ciągu dnia, ponieważ w pracy, na ulicy czy w transporcie publicznym to niebezpieczne. Czytają i oglądają wiadomości głównie w nocy.

Alina Kouszyk pracuje w Biełsacie od początku istnienia stacji

Potęga Biełsatu stała się widoczna w 2020 roku, kiedy jego sygnał naziemny został w Białorusi zablokowany. Nie było internetu, a my pokazywaliśmy wszystkie okropności, które tam się działy, za pośrednictwem satelity. Dzięki temu cały świat dowiedział się o wydarzeniach na Białorusi. Dziś jeśli ktoś tam podzieli się naszymi treściami, polubi je lub skomentuje, może trafić do więzienia. Jednak ludzie nadal nas oglądają, tyle że po kryjomu. Wierzę w siłę telewizji. Biełsat pozwala zachować białoruski język i tożsamość. Cieszę się, że od Nowego Roku będziemy pracować ramię w ramię z ukraińską redakcją. Razem będziemy w stanie zapewnić widzom prawdziwie pogłębioną perspektywę, z naciskiem na Europę.

Jak poważne są obecnie represje na Białorusi? Ilu jest w kraju więźniów politycznych i jaki jest stan tych ludzi?

Na Białorusi aresztowania odbywają się codziennie. Każdy Białorusin ma przyjaciół lub krewnych za kratkami. Według obrońców praw człowieka liczba więźniów politycznych wynosi około 1300, ale rzeczywista liczba jest trzy do czterech razy wyższa.

Za kratkami jest teraz siedemnastu moich kolegów, dziennikarzy Biełsatu

To cena, którą płacimy za naszą walkę. Represje najbardziej uderzają w ludzi posługujących się językiem białoruskim. Ci, którzy są więzieni za swoje przekonania polityczne i narodowe, są uznawani za ekstremistów i oznaczani żółtymi znacznikami, podobnie jak Żydzi w nazistowskich obozach koncentracyjnych.

Często nie mają opieki medycznej. Wiemy, że stan zdrowia wielu więźniów politycznych jest bardzo poważny, a współwięźniom nie wolno z nimi rozmawiać. Wiemy, że za samą rozmowę z Wiktorem Babaryką, na przykład podczas spaceru, ludzie byli natychmiast wtrącani do karceru. Wielu naszych przywódców politycznych, takich jak Mikołaj Statkiewicz, Andrzej Poczobut i Siergiej Cichanouski, jest przetrzymywanych w całkowitej izolacji. Z niektórymi osobami nie ma kontaktu od ponad półtora roku. Nie wiemy, czy żyją i co się z nimi dzieje. Zajmuję się losem białoruskiego aktywisty Igora Aliniewicza, więźnia politycznego, który został skazany na 20 lat więzienia za rzekome przygotowywanie zamachu terrorystycznego. To utalentowany młody człowiek, szczery patriota Białorusi. Stale przebywa w odosobnieniu. Podobnie jest z wieloma innymi więźniami politycznymi.

Mój znajomy, dokumentalista Jurij Chaszczewacki, został zaatakowany w Mińsku przez funkcjonariuszy KGB przebranych za cywilów po telewizyjnej premierze filmu „Zwykły prezydent” o Łukaszence. Ciężko go pobili i miał połamane nogi. Ale to było jeszcze w latach 90. Jak dziś działa machina represji Łukaszenki? Czy są ludzie, którzy mimo tortur i więzienia nie współpracują w śledztwie?

Jest ogromna presja nawet na tych, którzy nie są uwięzieni. Po wyjściu z więzienia ludzie nie mogą znaleźć pracy. Istnieją czarne listy, za których sprawą byli więźniowie polityczni po prostu nie są nigdzie zatrudniani. Bliscy i znajomi odwracają się od nich, ponieważ kontakt z nimi staje się niebezpieczny. Ludzie ci nie stają się więc wolni nawet po wyjściu na wolność. Pozostają pod nadzorem swoich oprawców. Bardzo często nie mogą opuścić kraju i są zmuszani do współpracy ze służbami.

Jeśli chodzi o współpracę z władzami, ludzie zachowują się bardzo różnie. Trudno oceniać kogoś, będąc na wolności, i mówić mu, co jest dobre, a co złe. Wiele osób nie współpracuje podczas śledztwa, a mimo to radzimy im pisać petycje o ułaskawienie, jeśli jest szansa, że to pomoże.

Polina Szarenda-Panasiuk, aktywistka i matka dwójki dzieci, była tak strasznie torturowana, że nazywana jest białoruską Joanną d'Arc. To absolutnie niezłomna kobieta

Nie wiem, co oni jej zrobili. Podobno była prześladowana dlatego, że jej dzieci były w Polsce, a ona bardzo chciała się wydostać. Podpisała petycję o ułaskawienie, wystąpiła też w filmie propagandowym, w którym po rosyjsku zapewniała, że ma się dobrze. Znam ją osobiście, więc wiem, że to nie była ta sama Polina. Była zdruzgotana, a mimo to starała się zachowywać godnie nawet w tak strasznych warunkach. Najgorsze jest to, że nigdy jej nie wypuścili.

Od 2014 do początku 2024 roku około 1300 Białorusinów walczyło w wojnie w Ukrainie. Jak ocenia Pani wkład Białorusinów w walkę Ukraińców z reżimem Putina?

Na wszystkich światowych spotkaniach politycznych białoruskie siły demokratyczne zawsze podkreślają, że najważniejszą rzeczą jest teraz pomóc Ukrainie wygrać, ponieważ będzie to impuls do zmian w całym regionie. Łukaszenka udostępnił białoruskie terytorium do agresji na Ukrainę, choć nie zgodził się na to naród białoruski.

Białorusini w absolutnej większości są przeciwko wojnie i agresji na Ukrainę. To jest coś, co najbardziej odróżnia nas od Rosjan

Kiedy nadjeżdżają czołgi lub włącza się machina represji, Białorusini często nie mają siły, by się temu przeciwstawić. Ale opinia publiczna jest po stronie Ukraińców, a Białorusini byli jednym z narodów, które naprawdę wsparły was w najtrudniejszym momencie. Warto wspomnieć o bohaterskiej walce białoruskich ochotników z pułku Kalinowskiego. W 2022 roku, po wybuchu wojny w Ukrainie, tysiące Ukrainek przyjechało do UE i Polski, a my, Białorusinki, które wcześniej zostały zmuszone do emigracji, zaczęłyśmy im pomagać. Zawsze powinniśmy się wspierać – jak siostry. To bardzo ważne. Przyjaźń kobiet jest szczególnie silna w czasach kryzysu.

W 2023 roku, według platformy EWL, wzrosła liczba Białorusinów, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu ze względu na sytuację polityczną na Białorusi. Dlaczego wybrali Polskę? I jak jednoczą się Białorusini za granicą?

Dziś Polska jest oficjalnie domem dla największej społeczności Białorusinów na świecie – ponad trzystu tysięcy naszych rodaków. Polska jest najbardziej przyjaznym krajem dla Białorusinów. W Warszawie mamy chyba cztery czy pięć białoruskich szkół artystycznych, działa tu bardzo wiele białoruskich organizacji, białoruskie restauracje, muzea. Białoruska część Warszawy bardzo mocno się rozwija.

W Warszawie są też trzy białoruskie szkoły. Jedna z nich jest bezpłatna, na ulicy Sierakowskiego. To szkoła dla mniejszości narodowych, finansowana przez polskie Ministerstwo Edukacji. Uczył się w niej mój syn. Jest też szkoła prywatna. Trzecia to Białoruska Szkoła w Warszawie, prowadzona przez Alesia Łozkę, a założona przez aktywistów. W soboty dzieci przychodzą się tam uczyć; łatwo się zapisać.

Są dziesiątki inicjatyw kulturalnych i społecznych. Bardzo lubię białoruski chór żeński „Śpiew spod mostu”, który narodził się w Warszawie. Określenie „spod mostu” wzięło się stąd, że młode dziewczyny przychodziły latem śpiewać pod Most Świętokrzyski ze względu na dobrą akustykę – i tak się nazwały. To bardzo stylowe, młode, wyluzowane Białorusinki, które przeprowadziły się tutaj – jest ich około 20-30. Zwykle są ubrane bardzo jaskrawo, ale często na czarno, z elementami strojów ludowych. Polski „VOGUE” napisał o nich ogromny artykuł z oszałamiającymi zdjęciami. Nie jest to jedyny taki projekt artystyczny. W Warszawie działa również rewolucyjny Wolny Chór, zakazany na Białorusi, który występuje na całym świecie. W zeszłym roku zaproszono go na przyjęcie z udziałem polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, zaśpiewali kolędy. To wspaniałe, że my, Białorusini, mogliśmy zorganizować obchody Bożego Narodzenia w Pałacu Prezydenta RP.

A co z rozwojem języka białoruskiego na Białorusi i za granicą?

Na Białorusi nawet używanie języka w życiu codziennym może prowadzić do represji. Ludzie nie mówią w swoim języku i on zanika. Dlatego to sami Białorusini muszą ożywić język i mówić w nim, a my, liderzy, musimy w tym pomóc. Każdy rozumie białoruski na podświadomym, pasywnym poziomie, trzeba tylko zacząć nim mówić. Jeśli ktoś ma przyjaciół, którzy mówią po białorusku, wystarczy, że zacznie odpowiadać im w ich ojczystym języku.

Nie musisz uczyć się białoruskiego, to przychodzi naturalnie. Popełnianie błędów jest normalne. Strasznie jest nie mówić w swoim ojczystym języku

Język i kultura też są systematycznie niszczone przez reżim Łukaszenki, sługi reżimu Putina. Planowana jest rusyfikacja i militaryzacja społeczeństwa – wszelkie inicjatywy narodowe natychmiast trafiają pod ścisłą kontrolę KGB. Scena teatralna jest całkowicie zrusyfikowana. Białoruskie Historyczne Archiwum Państwowe zwolniło wszystkich, którzy prowadzili media społecznościowe w języku białoruskim. Zachowanie kultury jest dziś naszym zadaniem – zadaniem liderów i stowarzyszeń emigracyjnych za granicą.

Co Pani teraz czyta? Jaką współczesną literaturę białoruską poleciłby Pani Ukraińcom?

Radzę nie czekać na tłumaczenia i czytać po białorusku. Po pierwsze, bo to ciekawe, a po drugie, bo doskonale rozumiemy się bez tłumaczy. Dowodem na to jest choćby ta nasza rozmowa, w której Pani zadaje pytania po ukraińsku, a ja odpowiadam po białorusku.

Mam wielu ukraińskich przyjaciół, często odwiedzam Ukrainę i zawsze kupuję coś z ukraińskiej literatury współczesnej do czytania. Teraz zamierzam przeczytać „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” Oksany Zabużko. Ukraińcom, którzy chcą zacząć zapoznawać się z białoruską literaturą współczesną, radzę zacząć od Alhierda Bacharewicza, którego powieść „Plac Zwycięstwa” [nieprzetłumaczona jeszcze na język polski – red.] to pełna przygód przypowieść o władzy i narodzie, o cenie słów i sławy, o porażce i zwycięstwie. Nie jest to jednak opowieść o jakimś konkretnym kraju – tak naprawdę to historia o mnie i o tobie.

Wszystkie zdjęcia z prywatnego archiwum Aliny Kouszyk

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz

Negocjacje między Ukrainą a USA w sprawie współpracy w sektorze minerałów trwają od lutego. Początkowo planowano podpisanie umowy ramowej. Stworzyłaby ona m.in. fundusz inwestycyjny, do którego Ukraina kierowałaby środki uzyskane ze sprzedaży swoich zasobów mineralnych.

Pod koniec marca USA zaproponowały jednak nową wersję umowy. Jej tekst nie został upubliczniony, ale Zełenski stwierdził, że dokument ten będzie musiał zostać ratyfikowany przez Radę Najwyższą. Wyciek szczegółów nowej wersji umowy wywołał wiele kontrowersji. Bo jeśli są autentyczne, wychodzi na to, że USA chcą pozbawić Ukrainę kontroli nad własnymi zasobami i infrastrukturą.

Jakie są czerwone linie Ukrainy w negocjacjach z Amerykanami? Czy Kijów może zmienić warunki umowy o eksploatacji złóż? I czy w ogóle jest sens ją podpisywać?

Śmiać się, czy płakać?

Przyszła umowa musi uwzględniać interesy obu stron i nic w tym dokumencie nie może podważać istniejących zobowiązań Ukrainy, w tym finansowych, w ramach Europejskiego Programu Pomocy Makrofinansowej MFW. Tak sprawę widzi Olga Stefaniszyna, wicepremierka Ukrainy ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej.

Z kolei Andrij Sybiha, minister spraw zagranicznych Ukrainy, podkreśla, że przyszła umowa nie powinna być sprzeczna z kursem jego kraju w kierunku członkostwa w UE.

Jeśli 55-stronicowy dokument, który wyciekł do „Financial Times”, jest autentyczny, obecna wersja umowy o złożach, którą USA przedstawiły Ukrainie, wykracza daleko poza minerały i górnictwo, ocenia dr Patrick Schröder z brytyjskiego think tanku Chatham House:

– Jak zauważyło wielu komentatorów, projekt nakłada na Ukrainę wiele żądań i zobowiązań, podczas gdy Stany Zjednoczone mogą zyskać, nie podejmując żadnych wiążących zobowiązań. To się wydaje raczej niezrównoważone.

Ukraiński poseł Jarosław Żelezniak twierdzi, że projekt umowy przewiduje utworzenie amerykańsko-ukraińskiego funduszu z pięcioosobową radą nadzorczą, w której trzej członkowie z USA mieliby pełne prawo weta.

Według niego umowa ma dotyczyć nie tylko metali ziem rzadkich, ale wszystkich minerałów na terenie całej Ukrainy, w tym ropy i gazu. Stany Zjednoczone proponują uznać pomoc udzieloną Ukrainie od 2022 roku za swój wkład do funduszu. Donald Trump wymienia różne kwoty, ale najczęściej mówi o 350 miliardach dolarów. Co więcej, Amerykanie chcą, aby była to umowa na czas nieokreślony. Tylko Stany Zjednoczone mogłyby ją zmienić lub wypowiedzieć.

Trudno traktować takie propozycje poważnie, mówi prof. Ołeksandr Sawczenko, ekonomista:

– Szczerze mówiąc to, co przeczytałem, na początku mnie rozśmieszyło. A potem pomyślałem, że ktoś z administracji USA celowo wymyślił taki absurd, żeby cały świat się śmiał albo płakał.

To sygnał dla Ukrainy: uciekajcie jak najdalej

Zielone niebo Trumpa

Aaron Burnett, starszy pracownik w berlińskiej Democratic Strategy Initiative, ostrzega, że każdy, kto podpisuje umowę z Trumpem, powinien być bardzo ostrożny. Bo bez względu na to, co stanowi umowa, amerykański prezydent może po prostu jej nie honorować. Może również zapomnieć o tym, co podpisał i do czego się zobowiązał, bo nie rozumie zbyt dobrze podstawowych faktów. Wymownym tego przykładem jest twierdzenia Trumpa, że USA wydały najwięcej na pomoc dla Ukrainy, chociaż to Europa jest tu na pierwszym miejscu. Zdaniem Burnetta nie ma więc sensu mówić, że Ukraina jest Stanom Zjednoczonym coś winna:

– Tyle że fakty nie mają dla Trumpa znaczenia. On ma pomysł w głowie i będzie go realizował. Jest tego rodzaju osobą i tego rodzaju przywódcą, że jeśli zdecyduje, że niebo jest zielone, to niebo będzie zielone i będziesz musiał się z nim o to spierać.

To największe ryzyko: Trumpowi nie można ufać
Czego jest więcej w projekcie umowy z Amerykanami: strat czy korzyści? Zdjęcie: SERHIY SUPINSKY/AFP/East News

Patrick Schröder podkreśla, że teraz Ukraina stoi przed pytaniem, jak chronić swoje interesy narodowe w negocjacjach z administracją Trumpa. Obecna wersja umowy niesie bowiem dla Ukrainy więcej zagrożeń niż korzyści:

– Ale Ukraina jest w trudnej sytuacji, ponieważ brak porozumienia może oznaczać, że USA wycofają wsparcie wojskowe, jak to miało miejsce po spotkaniu w Białym Domu Zełenskiego z Trumpem kilka tygodni temu. Określenie ram prawnych w negocjacjach jest kluczowe, bo pomoże Ukrainie chronić swoje interesy narodowe. Ważne byłoby również dodanie klauzuli, że po jakimś czasie, np. po 5 latach, kiedy USA będą miały nowego prezydenta, umowa mogłaby zostać zaktualizowana.

Negocjować bez pośpiechu

Chociaż Stany Zjednoczone oficjalnie deklarują pełną gotowość do zawarcia umowy w sprawie minerałów z Ukrainą, w ostatnich tygodniach doszło do znacznego zaostrzenia amerykańskiej retoryki. Kulminacją była wypowiedź Donalda Trumpa z 31 marca, w której oskarżył Zełenskiego o próbę porzucenia umowy i ostrzegł, że w takim przypadku Ukrainę czekają poważne problemy. Trump powiedział również, że ponoć słyszał o zamiarach Zełenskiego podpisania umowy wyłącznie w zamian za postępy Ukrainy w jej dążeniu do członkostwa w NATO. Zełenski publicznie zaprzeczył, by tak było.

Na tym jednak krytyka ze strony USA się nie kończy. 5 kwietnia sekretarz skarbu USA Scott Bessent w wywiadzie dla Tuckera Carlsona oskarżył Ukrainę, że trzykrotnie zgodziła się na umowę, ale nigdy nie spełniła swoich obietnic. Bessent przypomniał incydent w Białym Domu, kiedy to według niego wszystkie dokumenty były gotowe do podpisu, lecz strona ukraińska wszystko zniweczyła. Wyraził jednak nadzieję, że umowa zostanie podpisana w najbliższej przyszłości.

W ocenie Patricka Schrödera Ukraina będzie musiała kontynuować negocjacje z administracją Trumpa, ale bez pośpiechu.

– Ukraiński rząd i negocjatorzy będą musieli zidentyfikować i usunąć z umowy te klauzule, które są bezpośrednio sprzeczne z ukraińskim prawem – mówi Schröder. – Ważnym elementem będzie skupienie się na długoterminowym mechanizmie inwestycyjnym i zabezpieczenie amerykańskich inwestycji w ukraińskim sektorze wydobywczym i przetwórczym.

Oczywiście administracja Trumpa ma polityczną motywację, by sprawdzić, czy istnieje sposób na wykorzystanie tej umowy do zabezpieczenia jakiegoś porozumienia pokojowego z Putinem, zaznacza Aaron Burnett:

– Myślę, że to błędne podejście. Są jednak w amerykańskiej administracji ludzie, którzy uważają, że to bezpieczna droga. Inną rzeczą jest to, że Trump nie postrzega negocjacji jako czegoś korzystnego dla obu stron.

Jest typem negocjatora bardzo podobnym do Putina. By poczuć, że wygrał, osoba, z którą negocjuje, musi przegrać

Poza tym, zdaniem Burnetta, administracja Trumpa musi pokazać swoim wyborcom, że odniosła sukces.

– Chce powiedzieć im: „Hej, mamy coś ze wspierania Ukrainy”. Wielu zagorzałych zwolenników MAGA to kupi. Jednak dopóki nie ma porozumienia, nie będzie sposobu, aby to osiągnąć – uważa ekspert.

Według Ołeksandra Sawczenki dobrze byłoby, gdyby Ukraina zaproponowała jakiegoś pośrednika w negocjacjach z USA:

– Zełenski powinien powiedzieć wprost: „Przykro mi, ale my straciliśmy doświadczenie w tworzeniu takich funduszy. Zwróćmy się, dajmy na to, do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, niech nam pomogą”. Ten bank działałby przez jakieś sześć miesięcy lub rok i gwarantuję, że stworzyłby bardzo dobry produkt. Wtedy Trump mógłby zaoferować podobny układ rosyjskiemu przywódcy.

– Putin, wraz z Dmitriewem [Kiriłł Dmitriew jest przedstawicielem Rosji w negocjacjach z USA – red.], szefem rosyjskiego funduszu inwestycyjnego, mówi, że chce stworzyć wspólne fundusze na wydobycie surowców i czego tam jeszcze – mówi Sawczenko.

– Niech więc Trump w miejscu, w którym napisano: „Ukraina”, napisze: „Rosja”, i zaproponuje im zawarcie takiej umowy. Zobaczymy, jak zareagują

Martwy układ

Patrick Schröder podkreśla, że UE zdecydowanie powinna być zaangażowana w negocjacje Kijowa z Waszyngtonem:

– Byłoby to pożyteczne dla Ukrainy, bo pomogłoby jej uniknąć podpisania złej umowy. Prawnicy Unii mogliby wskazać te problematyczne elementy, które mogłyby zagrozić członkostwu Ukrainy w UE. Ukraiński rząd powinien zasięgnąć porady prawnej Unii w sprawie obecnej propozycji, nawet nieformalnie.

Kopalnia odkrywkowa tytanu w rejonie Żytomierza. Zdjęcie: ROMAN PILIPEY/AFP/East News

W opinii Aarona Burnetta dla Ukraińców sensowne jest kontynuowanie rozmów i negocjacji nie tylko z administracją Trumpa, ale ze wszystkimi potencjalnymi interesariuszami – z przyjaciółmi w Kongresie i itp. A także utrzymywanie jak najlepszych kontaktów z pozostałymi sojusznikami i przepracowanie wszystkich możliwych alternatyw. Bo to, co jest teraz, to oferta wyzysku.

– Myślę, że ukraiński rząd powinien również szczególnie mocno lobbować wśród europejskich rządów, uświadamiając im, że to kwestia bezpieczeństwa europejskiego, obszar odpowiedzialności Europy – mówi Burnett. – Jedną z najważniejszych rzeczy jest nakłonienie europejskich rządów do poparcia pomysłu konfiskaty rosyjskich aktywów. Te 300 miliardów dolarów w zamrożonych funduszach byłoby dla Ukrainy kołem ratunkowym. Ukraina musi zwrócić się do swoich europejskich partnerów i powiedzieć: „Jeśli nie pomożecie nam w znalezieniu realnej alternatywy, możemy zostać zmuszeni do podpisania porozumienia z USA.

Tyle że nie ma gwarancji, że nawet jeśli będziemy musieli to podpisać, to Amerykanie pod rządami Trumpa będą honorowali jakiekolwiek umowy”

Jak podkreśla Sawczenko, w historii nigdy nie było propozycji tworzenia takich funduszy – nawet po kapitulacji Niemiec.

– Tym bardziej niemożliwe jest skapitalizowanie wirtualnych ukraińskich długów, które Trump, Vance czy Musk mają w głowach – zaznacza profesor. – Nie możesz rozpocząć działalności gospodarczej z takimi wymyślonymi długami, gdy musisz zatrudniać ludzi, kupować sprzęt i realizować projekty. Z ekonomicznego punktu widzenia to martwy układ, który nie ma szans na realizację.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Kateryna Tryfonenko

W ciągu trzech miesięcy kolejnej prezydentury Donalda Trumpa zapadły decyzje, które mocno wpłynęły na światowe rynki. Nowe amerykańskie cła rzuciły wyzwanie europejskim gospodarkom i spowodowały turbulencje na giełdach. Pojawia się więc pytanie, w jaki sposób polityka taryfowa może wpłynąć na współpracę obronną i współzależność technologiczną między USA i Europą, szczególnie w kontekście kompleksu wojskowo-przemysłowego.

Rozmawiamy z generałem Meelisem Kiilim, członkiem Komitetu Obrony Narodowej Riigikogu.

Gen. Meelis Kiili, członek Narodowego Komitetu Obrony Riigikogu. Zdjęcie: Gazeta.ee

Amerykańskie cła i europejska obrona

Maryna Stepanenko: W jakim stopniu europejski kompleks wojskowo-przemysłowy jest dziś technologicznie zależny od Stanów Zjednoczonych, w szczególności jeśli chodzi o obroną powietrzną, samoloty bojowe, łączność, oprogramowanie czy mikroelektronikę? Czy ta zależność naraża nas na zagrożenia, zwłaszcza w kontekście polityki taryfowej administracji Trumpa?

Meelis Kiely: W perspektywie krótkoterminowej z pewnością taka podatność może się pojawić, bo amerykańska technologia jest głęboko zintegrowana. I od dawna jest dominującym, preferowanym wyborem w systemach wojskowych. Jednocześnie jednak powinniśmy postrzegać to jako bardzo pozytywną zmianę, ponieważ administracji Trumpa udało się wypchnąć europejskich polityków z ich stref komfortu. Wielu z nich zdało sobie sprawę, że musimy być w stanie rozwijać własne zdolności.

Uważam więc, że w dłuższej perspektywie ta zmiana pobudzi i przyspieszy rozwój europejskich zdolności obronnych. Wierzę, że administracja USA weźmie to pod uwagę.

Amerykańska technologia pozostanie ważna i prawdopodobnie nadal będzie dominować, ponieważ rozsądne jest założenie, że obecna polityka zostanie ostatecznie zrewidowana lub odwrócona

W końcu jeśli płacisz więcej, oczekujesz więcej przywilejów, większego dostępu do informacji itp. Ostatecznie sytuacja się ustabilizuje.

Jaki format dialogu lub mechanizm polityczny byłby najbardziej skuteczny w rozwiązywaniu różnic taryfowych między administracją Trumpa a UE? Unia powinna reagować symetrycznie, czy może szukać kompromisu?

To jest gra interesów. Unia musi jasno zdefiniować swoje interesy i bronić ich. Żyjemy w świecie opartym na interesach, więc musimy być pragmatyczni i realistyczni. Jednak chociaż UE musi twardo bronić swoich priorytetów, w większości przypadków wciąż szukamy kompromisów korzystnych dla obu stron.

Pomimo obecnych zawirowań, wierzę w siłę wspólnoty transatlantyckiej. Historia jej współpracy jest długa i bogata. Wierzę, że w końcu znajdziemy sposób na rozwiązanie problemów z najlepszym możliwym rezultatem dla obu stron.

Od iluzji do gotowości: obrona Estonii

W niedawno opublikowanym artykule stwierdził Pan, że estońskie planowanie obrony narodowej ucierpiało z powodu wieloletnich błędów, biurokratycznego dryfu i błędnych priorytetów. Jak to wpłynęło na zdolność Estonii do przystosowania się do współczesnych działań wojennych, zwłaszcza w świetle lekcji z Ukrainy?

Jeśli budujesz swoje planowanie na niewłaściwych fundamentach, zawsze istnieje wpływ. Teraz to analizujemy i będziemy dostosowywać się do rzeczywistego zagrożenia.

Czym jest to zagrożenie? To połączenie intencji, zdolności i możliwości wroga. To właśnie musimy ponownie ocenić. Prawda jest taka, że zagrożenie istnieje od czasu upadku Związku Radzieckiego. Bądźmy szczerzy: nasz sąsiad nie zmienił się i najprawdopodobniej się nie zmieni.

Dlatego musimy poważnie potraktować zamiary Rosji i pracować nad zmniejszeniem jej potencjału, ograniczeniem jej ambicji i pozbawieniem ją możliwości

By to osiągnąć, musimy zrozumieć jej modus operandi. Podejmowanie decyzji w oparciu o własną logikę jest błędne. Musimy zrozumieć sposób myślenia Rosjan. Byłem krytyczny wobec sposobu, w jaki obrona ewoluowała, ponieważ często opierała się ona na dostępnych zasobach, a nie na zdolnościach potrzebnych do pokonania wroga. Dlatego zmieniamy nasze podejście. Wracamy do strategii opartej na zdolnościach.

Krytykuje Pan publiczną dyskusję na temat problemów z amunicją, zwłaszcza gdy jest ona prowadzona przez przedstawicieli firm zbrojeniowych. Jak pogodzić demokratyczny nadzór i przejrzystość z potrzebą zachowania tajemnicy?

Musimy o tym mówić w kategoriach ogólnych. Musimy określić, jakich zdolności potrzebujemy, ale nie wchodzić w szczegóły tego, co kupujemy i za ile. Opinia publiczna powinna mieć dostęp do informacji ogólnych, które wystarczą do zrozumienia kierunku, w którym zmierzamy.

Jeśli chodzi o szczegóły, to zajmują się nimi specjalne agencje odpowiedzialne za dowodzenie i kontrolę. Musimy ufać tym instytucjom – między innymi parlamentowi, który odgrywa również rolę nadzorczą.

Opinia publiczna musi wiedzieć, że mamy wiarygodne plany, że uruchomiliśmy zasoby i działamy zgodnie z naszą narodową strategią obronną oraz koncepcją NATO.

Prezydent Estonii Alar Karis, prezydent Polski Andrzej Duda, prezydent Litwy Gitanas Nausėda, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs: PETRAS MALUKAS/AFP/East News

Bałtycki front: Estonia a nowe zagrożenia

Estonia podejmuje śmiałą inicjatywę, chcąc upoważnić swoje wojska do użycia siły przeciwko statkom handlowym, które mogłyby stanowić zagrożenie dla infrastruktury podwodnej. Na ile skuteczny będzie ten krok w walce z rosyjską „flotą cieni”?

To krok naprzód, ale nie rozwiązuje on wszystkich problemów. To, czego naprawdę potrzebujemy, to rewizja prawa międzynarodowego, bo obecne prawo morskie wymaga ponownej oceny. Ten krok pomoże naszej armii i marynarce wojennej zapobiegać wpływaniu podejrzanych statków na nasze wody terytorialne i w naszą strefę ekonomiczną. Ale to nie jest żadna srebrna kula.

Na co trzeba zwrócić uwagę w międzynarodowym prawie morskim?

Zasady zaangażowania muszą stać się bardziej rygorystyczne. Powinny istnieć wyraźniejsze uprawnienia do poddawania podejrzanych statków inspekcjom, a w razie potrzeby – zatrzymywania ich. Dotyczy to nie tylko operacji wojskowych. Cała żegluga musi odbywać się zgodnie z przepisami dotyczącymi ochrony środowiska i przestrzegać dobrych praktyk morskich.

Kiedy te zasady są naruszane, musimy być w stanie odpowiednio reagować

Jednocześnie Estonia i Litwa nie otrzymały funduszy z UE na projekt „ściany dronów”, mającej chronić jej granice. Biorąc pod uwagę nowe zagrożenia technologiczne i hybrydowe ze strony Rosji i Białorusi, czy państwa bałtyckie powinny rozważyć utworzenie oddzielnego regionalnego funduszu obronnego? A może należy poszukać alternatywnych mechanizmów finansowania dla wdrożenia krytycznych inicjatyw, bez oglądania się na Brukselę?

Chciałbym zwrócić uwagę na traktat NATO. Często mówimy o artykule 5., ale artykuł 3. jest nie mniej ważny. Wyraźnie stwierdza on, że każdy kraj jest odpowiedzialny za własną obronę. Więc tak: nie powinniśmy polegać na jednym źródle finansowania. Musimy reagować na realne zagrożenia, a zdywersyfikowane finansowanie jest zawsze lepsze. W Estonii zwiększamy wydatki na obronę. Pozostanie to priorytetem w dającej się przewidzieć przyszłości, bo nasz sąsiad nigdzie się nie wybiera.

Negocjacje i przyszłość bezpieczeństwa Europy

Trump mówił, że do zawieszenia broni doprowadzi jeszcze przed Wielkanocą. Teraz ukraińscy urzędnicy nie wykluczają, że wysiłki w celu osiągnięcia jakiegoś porozumienia zostaną podjęte do maja. Na ile realne jest zawieszenie broni w nadchodzących tygodniach, jeśli wziąć pod uwagę komunikaty płynące z Moskwy i jej codzienne zmasowane ataki na Ukrainę?

Przede wszystkim możemy mówić o nie tyle zawieszeniu broni, co raczej o przerwie operacyjnej. Federacja Rosyjska nigdy nie przestrzegała porozumień, więc dlaczego mielibyśmy wierzyć, że teraz się to zmieni? Z drugiej strony, Rosjanie również są wyczerpani i prawdopodobnie potrzebują przerwy.

Ale postawmy sprawę jasno: samo zawieszenie broni nie zakończy wojny. To musi być coś znacznie bardziej znaczącego

Cel jest prosty: osłabić Rosję. Musimy złamać Rosję ekonomicznie. Tylko wtedy będzie naprawdę chciała rozważyć możliwość choćby tymczasowego pokoju.

Wojska NATO na ćwiczeniach w Rumunii. Zdjęcie: DANIEL MIHAILESCU/AFP/East News

Ja Europa mogłaby złamać Rosję?

To nie powinna być tylko Europa – to powinien być wysiłek globalny. Musimy wywierać presję na Rosję ze wszystkich stron. Nie możemy jednak oczekiwać, że obędzie się to bez kosztów. To jest konflikt globalny. Owszem, walka toczy się między Ukrainą a Rosją, ale szerszy konflikt toczy się między państwami demokratycznymi a autokratycznymi. Jeśli wierzymy, że możemy osiągnąć nasze cele bez bólu, to jesteśmy w błędzie.

Spójrzmy na siłę i potencjał Europy. Towary, które kupowaliśmy od Rosji, możemy zastąpić. Musimy tylko dostosować do tego nasz styl życia, nie rezygnując z demokratycznych zasad. Ceny mogą wzrosnąć, ale nie znacząco. Rzeczywistość jest taka, że przed wojną rosyjska gospodarka stanowiła zaledwie 3% światowego PKB, podczas gdy gospodarka społeczności zachodniej – 50%.

Pokonanie tych 3% nie powinno być problemem, skoro po swojej stronie mamy miliard ludzi, a Rosjanie – około 140 milionów

Trudność polegała na tym, że niektóre duże kraje uprzemysłowione były uzależnione od rosyjskiej energii. Jednak ten czas już minął. Rosyjska gospodarka działa teraz jako gospodarka wojenna i nie jest zrównoważona. Naród rosyjski będzie cierpiał, ale to jego wybór. Musimy nadal zaostrzać sankcje i zmusić Rosję do podporządkowania się porządkowi międzynarodowemu.

Co nie zostało jeszcze objęte sankcjami – albo nie zostało nimi objęte w stopniu wystarczającym, by wpływ na Moskwę był największy?

Kluczowa jest energia. Wokół rosyjskiego eksportu energii wciąż toczy się podejrzana gra. Musimy znaleźć sposoby na ograniczenie globalnego rynku rosyjskiej energii. Na świecie jest dużo gazu i ropy, więc dywersyfikacja jest kluczowa. Rosja pozostaje klasyczną potęgą naftową. Gdy ceny ropy są wysokie, Rosjanie wykorzystują swoje zasoby do zbrojenia się. A kiedy ceny spadają, to Rosja i tak musi zaspokajać podstawowe potrzeby swojego społeczeństwa. Wszystko więc sprowadza się do energii. To tutaj musimy wywierać większą presję.

Co powinna zrobić Europa, jeśli administracja Trumpa spróbuje narzucić Ukrainie własną formułę pokoju, krótkoterminowo korzystną dla USA, ale pozostawiającą Rosji strategiczną przestrzeń do zemsty?

Europa powinna powiedzieć, że wszystkie negocjacje pokojowe należy prowadzić na warunkach ukraińskich. Oznacza to jej integralność terytorialną, suwerenność i to, że wszystkie szkody wyrządzone przez Rosję muszą zostać przez nią zrekompensowane. To jest język, który Rosjanie rozumieją.

Nie możemy oddać agresorowi ani centymetra ukraińskiego terytorium

Czy pokój w wersji amerykańskiej może stworzyć iluzję stabilności, która tylko zamrozi konflikt i pozwoli Rosji odzyskać siłę? Jak w takim przypadku kraje bałtyckie, Polska i Rumunia powinny planować swoją strategię obronną i dyplomatyczną?

Rzeczywiście, istnieje ryzyko, że sytuacja może się zmienić. Ale właśnie na to powinna być przygotowana nasza dyplomacja. Powinna wyjaśnić naszym sąsiadom i partnerom strategicznym, że nowa rzeczywistość nie będzie trwała wiecznie i nie możemy się do niej przyzwyczaić. Musimy pozostać przywiązani do porządku światowego opartego na wartościach, który jest zgodny z prawem i oparty na prawach człowieka.

Oczywiście zawsze będą istniały pokusy zawarcia kompromisu. Wracając jednak do definicji zagrożenia: nie możemy stwarzać możliwości dla agresora

Musimy pozostać stanowczy i zdecydowani. Jak mówiło już wielu, niezależnie od czasu i kosztów, musimy pozostać skupieni na ostatecznym celu. Tym celem powinna być wolna, demokratyczna i suwerenna Ukraina w jej międzynarodowo uznanych granicach.

To bardzo proste. Jeśli możemy postawić to na stole (a musimy to zrobić), to jest to jedyna droga naprzód. Takie powinno być zjednoczone europejskie stanowisko.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Estoński generał: – Pokój na warunkach USA to ryzyko rosyjskiej zemsty

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Ексклюзив
Dezinformacja
20
хв

Stalin miał „Prawdę”, Putin ma Pravdę

Ексклюзив
20
хв

Bilet do pułapki. John Bolton o negocjacjach z Rosją i ich konsekwencjach dla Ukrainy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress