Exclusive
20
min

„Nowa Jałta” określi podział stref wpływów w następnym stuleciu

– Rok 2025 będzie przełomowy dla nas wszystkich. Musimy zwiększyć wśród ludzi zrozumienie tego, co się dzieje. Analityka i dziennikarstwo będą bardzo, bardzo ważne, a moim zadaniem jest przypominanie Białorusinom, że mentalnie i historycznie należymy do europejskiej rodziny narodów – mówi Alina Kouszyk

Maria Górska

Białoruska przywódczyni Alina Koushik

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Z Aliną Kouszyk, byłą minister w rządzie Swiatłany Cichanowskiej, a od jesieni 2024 r. redaktor naczelną stacji telewizyjnej Biełsat, rozmawiamy o represjach na Białorusi i przyszłości tego kraju. A także o roli mediów w zwycięstwie demokracji oraz wspólnej walce Ukraińców i Białorusinów o europejski wybór.

Maria Górska: Jak zbrodnicza polityka Łukaszenki i wojna w Ukrainie wpłynęły na dzisiejsze życie Pani i Pani rodziny?

Alina Kouszyk: Bardzo chciałabym dożyć czasów, kiedy Łukaszenka i wojna w Ukrainie przestaną wpływać na nasze losy. Choć to zależy głównie od nas, w tej chwili na los milionów Białorusinów wpływa sytuacja geopolityczna – a ja jestem jedną z nich. Od pięciu lat nie mogę pojechać do mojej ojczyzny, do mojego domu. Nie było mnie na pogrzebie dziadka i bardzo to przeżyłam. Bardzo tęsknię za domem. Białorusini są bardzo przywiązani do swojej ziemi i trudno nam żyć na wygnaniu.

Choć mieszkam w Polsce od ponad 20 lat, moja więź z Białorusią zawsze była bardzo silna. Przez wiele lat, w najlepszych czasach, przyjeżdżałam do domu na kilka miesięcy, by zrobić reportaż albo po prostu odwiedzić rodziców. Teraz to niemożliwe. Dwa lata temu próbowano aresztować moją rodzinę, która pozostała na Białorusi – rodziców i brata. Byłam zmuszona przenieść ich do Polski. Dlatego teraz okna w domu mojego dziadka są czarne i puste. To bardzo bolesne, bo nie jestem jedyna w takiej sytuacji – podobnych przykładów wśród naszych sąsiadów jest wiele. Białoruś umiera na naszych oczach.

W 2007 roku, kiedy Biełsat został uruchomiony, była Pani jego pierwszą dziennikarką. Jak to się stało, że w 2022 roku została Pani przedstawicielką Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Switłany Cichanouskiej?

W poprzednich latach zajmowałam się w Biełsacie dziennikarstwem politycznym i międzynarodowym. To było dla mnie coś więcej niż tylko telewizja. Misją Biełsatu jest zachowanie białoruskiego języka, kultury i historii. Robiłam to na swoim poziomie jako prezenterka – prowadziłam wyłącznie białoruskojęzyczne programy. Ponadto byłam jedną z twarzy kanału, pracując jako redaktorka i producentka projektów.

Kiedy dostałam ofertę od Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego, byłam zaskoczona. Zdałam sobie jednak sprawę, że na proponowanym stanowisku mogę wiele zrobić dla ożywienia białoruskiej tożsamości, kultury i języka. Więc ją przyjęłam
Alina Kouszyk i Switłana Cichanouska

Co udało się Pani zrobić?

Ważne jest, aby zrozumieć, że to stanowisko wcześniej nie istniało. W ciągu dwóch lat podnieśliśmy kwestię odrodzenia narodowego i tożsamości narodowej na bardzo wysoki poziom agendy politycznej UE. W ramach grup konsultacyjnych rozmawialiśmy o zachowaniu tożsamości w ramach dialogu strategicznego nie tylko w kontekście kultury, ale w ogóle jako kluczowego elementu odporności narodu białoruskiego. Nasi partnerzy potraktowali te wyzwania bardzo poważnie. Po raz pierwszy kwestie języka i tożsamości białoruskiej zostały uwzględnione w rezolucji Parlamentu Europejskiego.

W ramach Delegacji ds. Odrodzenia Narodowego stworzyliśmy strategię i koncepcję odrodzenia narodowego, czyli ramy kierunków rozwoju różnych sfer życia białoruskiego społeczeństwa i państwa.

Tożsamość to nie tylko kod kulturowy. To oprogramowanie, które musi przejść przez wszystkie obszary państwowości

I liderzy są za to odpowiedzialni. Tam, gdzie trudno dotrzeć politykom, muszą dotrzeć gwiazdy – aktorzy, muzycy, pisarze. Gwiazdy, które są za granicą, stają się głosem wolnej Białorusi słyszanym na całym świecie. Moim zadaniem była również praca z nimi.

Rok 2020 był dla Białorusinów punktem zwrotnym. Ludzie poczuli – wielu z nich po raz pierwszy w życiu – dumę ze swojej narodowości. To uczucie towarzyszy nam do dziś. Postawiłam sobie za cel podtrzymanie tego ognia.

Jak ważną postacią dla Białorusi jest Switłana Cichanouska? Czego udało się jej dokonać?

Ostatnie wybory zostały nam skradzione. Switłanie Cichanouskiej, choć została wybrana na prezydenta Białorusi, nie pozwolono przejąć władzy. Ale nie poddała się i kontynuowała swoją pracę. Od pięciu lat prowadzi Białoruś do wolnych wyborów. Nie twierdzi, że ma polityczną przyszłość, ale chce dokończyć to, co zaczęła.

Jest osobą o wielkiej odpowiedzialności, która rozwinęła się jako polityczka, stała się liderką i zjednoczyła wokół siebie środowiska demokratyczne. Stworzyła też gabinet przejściowy i radę koordynacyjną. To główny rezultat jej pracy, bo podmiotowość osiąga się poprzez instytucje

Po represjach Łukaszenki większość białoruskiej opozycji trafiła za kratki. Czy w białoruskim społeczeństwie są jacyś młodzi liderzy?

Nadchodzi nowe pokolenie. W  Zjednoczonym Gabinecie Tymczasowym pracują młodzi ludzie. Na przykład Margo Wostrikowa, przedstawicielka ds. młodzieży, jest utalentowaną 23-letnią dziewczyną, która przemawia w Radzie Europy, wygłasza mocne przemówienia i pracuje na równi z Pawłem Łatuszką, który był ministrem i ambasadorem w wielu krajach. Pojawiają się nowi ludzie – i to także dzięki instytucjom i temu, że mają pole do działania. Wielu utalentowanych Białorusinów studiuje teraz w krajach UE, w tym w Polsce. To oni są przyszłością wolnej Białorusi.

Na co Pani i inni patrioci liczycie w związku z narodowym odrodzeniem Białorusi?

Białoruś jest de facto pod okupacją marionetkowego reżimu Łukaszenki. Dla nas w tych okolicznościach najważniejsze jest zachowanie kraju i nieutracenie niepodległości. Wojna w Ukrainie pokazała, że szare strefy buforowe nie mają już szans na istnienie we współczesnym świecie. Białorusini mówili, że powinniśmy być neutralni, jak Szwajcaria, gdzieś pośrodku. Teraz rozumiemy, że to niemożliwe: albo jesteś częścią Rosji, albo Europy. Za chwilę może dojść do nowej Jałty, jak mówią o możliwych przyszłych negocjacjach. Określą one nowe strefy wpływów w następnym stuleciu.

Nie widzimy innego wyjścia niż integracja Białorusi z Europą
Alina Kouszyk, z tyłu Paweł Łatuszka

Jak przyczyni się Pani do tego na stanowisku redaktor naczelnej Biełsat TV? Jak zamierza Pani współpracować z nowo utworzoną redakcją ukraińską?

Rok 2025 będzie przełomowy dla nas wszystkich. Musimy zwiększyć wśród ludzi zrozumienie tego, co się dzieje. Analityka i dziennikarstwo będą bardzo, bardzo ważne. Moim zadaniem jest przypominanie Białorusinom, że mentalnie i historycznie należymy do europejskiej rodziny narodów. Ważną rolę w tym odegrają ci z naszych współobywateli, którzy są za granicą i mogą być ambasadorami prawdy, demokratycznych wartości europejskich i pokoju, działając na rzecz tych ludzi, którzy pozostali w kraju.

Znaczenie Biełsatu jest ogromne. To jedyny kanał telewizyjny, który jest przekaźnikiem informacji dla ludzi na Białorusi – choć jesteśmy tam uznawani za organizację ekstremistyczną. Moi rodacy w kraju są przerażeni, żyją w równoległej, podzielonej rzeczywistości. Wszyscy mają dwa telefony – jeden do pracy, drugi do czytania wiadomości w domu. Zmienił się nawet model konsumpcji wiadomości. Ludzie przestali korzystać z niezależnych źródeł informacji w ciągu dnia, ponieważ w pracy, na ulicy czy w transporcie publicznym to niebezpieczne. Czytają i oglądają wiadomości głównie w nocy.

Alina Kouszyk pracuje w Biełsacie od początku istnienia stacji

Potęga Biełsatu stała się widoczna w 2020 roku, kiedy jego sygnał naziemny został w Białorusi zablokowany. Nie było internetu, a my pokazywaliśmy wszystkie okropności, które tam się działy, za pośrednictwem satelity. Dzięki temu cały świat dowiedział się o wydarzeniach na Białorusi. Dziś jeśli ktoś tam podzieli się naszymi treściami, polubi je lub skomentuje, może trafić do więzienia. Jednak ludzie nadal nas oglądają, tyle że po kryjomu. Wierzę w siłę telewizji. Biełsat pozwala zachować białoruski język i tożsamość. Cieszę się, że od Nowego Roku będziemy pracować ramię w ramię z ukraińską redakcją. Razem będziemy w stanie zapewnić widzom prawdziwie pogłębioną perspektywę, z naciskiem na Europę.

Jak poważne są obecnie represje na Białorusi? Ilu jest w kraju więźniów politycznych i jaki jest stan tych ludzi?

Na Białorusi aresztowania odbywają się codziennie. Każdy Białorusin ma przyjaciół lub krewnych za kratkami. Według obrońców praw człowieka liczba więźniów politycznych wynosi około 1300, ale rzeczywista liczba jest trzy do czterech razy wyższa.

Za kratkami jest teraz siedemnastu moich kolegów, dziennikarzy Biełsatu

To cena, którą płacimy za naszą walkę. Represje najbardziej uderzają w ludzi posługujących się językiem białoruskim. Ci, którzy są więzieni za swoje przekonania polityczne i narodowe, są uznawani za ekstremistów i oznaczani żółtymi znacznikami, podobnie jak Żydzi w nazistowskich obozach koncentracyjnych.

Często nie mają opieki medycznej. Wiemy, że stan zdrowia wielu więźniów politycznych jest bardzo poważny, a współwięźniom nie wolno z nimi rozmawiać. Wiemy, że za samą rozmowę z Wiktorem Babaryką, na przykład podczas spaceru, ludzie byli natychmiast wtrącani do karceru. Wielu naszych przywódców politycznych, takich jak Mikołaj Statkiewicz, Andrzej Poczobut i Siergiej Cichanouski, jest przetrzymywanych w całkowitej izolacji. Z niektórymi osobami nie ma kontaktu od ponad półtora roku. Nie wiemy, czy żyją i co się z nimi dzieje. Zajmuję się losem białoruskiego aktywisty Igora Aliniewicza, więźnia politycznego, który został skazany na 20 lat więzienia za rzekome przygotowywanie zamachu terrorystycznego. To utalentowany młody człowiek, szczery patriota Białorusi. Stale przebywa w odosobnieniu. Podobnie jest z wieloma innymi więźniami politycznymi.

Mój znajomy, dokumentalista Jurij Chaszczewacki, został zaatakowany w Mińsku przez funkcjonariuszy KGB przebranych za cywilów po telewizyjnej premierze filmu „Zwykły prezydent” o Łukaszence. Ciężko go pobili i miał połamane nogi. Ale to było jeszcze w latach 90. Jak dziś działa machina represji Łukaszenki? Czy są ludzie, którzy mimo tortur i więzienia nie współpracują w śledztwie?

Jest ogromna presja nawet na tych, którzy nie są uwięzieni. Po wyjściu z więzienia ludzie nie mogą znaleźć pracy. Istnieją czarne listy, za których sprawą byli więźniowie polityczni po prostu nie są nigdzie zatrudniani. Bliscy i znajomi odwracają się od nich, ponieważ kontakt z nimi staje się niebezpieczny. Ludzie ci nie stają się więc wolni nawet po wyjściu na wolność. Pozostają pod nadzorem swoich oprawców. Bardzo często nie mogą opuścić kraju i są zmuszani do współpracy ze służbami.

Jeśli chodzi o współpracę z władzami, ludzie zachowują się bardzo różnie. Trudno oceniać kogoś, będąc na wolności, i mówić mu, co jest dobre, a co złe. Wiele osób nie współpracuje podczas śledztwa, a mimo to radzimy im pisać petycje o ułaskawienie, jeśli jest szansa, że to pomoże.

Polina Szarenda-Panasiuk, aktywistka i matka dwójki dzieci, była tak strasznie torturowana, że nazywana jest białoruską Joanną d'Arc. To absolutnie niezłomna kobieta

Nie wiem, co oni jej zrobili. Podobno była prześladowana dlatego, że jej dzieci były w Polsce, a ona bardzo chciała się wydostać. Podpisała petycję o ułaskawienie, wystąpiła też w filmie propagandowym, w którym po rosyjsku zapewniała, że ma się dobrze. Znam ją osobiście, więc wiem, że to nie była ta sama Polina. Była zdruzgotana, a mimo to starała się zachowywać godnie nawet w tak strasznych warunkach. Najgorsze jest to, że nigdy jej nie wypuścili.

Od 2014 do początku 2024 roku około 1300 Białorusinów walczyło w wojnie w Ukrainie. Jak ocenia Pani wkład Białorusinów w walkę Ukraińców z reżimem Putina?

Na wszystkich światowych spotkaniach politycznych białoruskie siły demokratyczne zawsze podkreślają, że najważniejszą rzeczą jest teraz pomóc Ukrainie wygrać, ponieważ będzie to impuls do zmian w całym regionie. Łukaszenka udostępnił białoruskie terytorium do agresji na Ukrainę, choć nie zgodził się na to naród białoruski.

Białorusini w absolutnej większości są przeciwko wojnie i agresji na Ukrainę. To jest coś, co najbardziej odróżnia nas od Rosjan

Kiedy nadjeżdżają czołgi lub włącza się machina represji, Białorusini często nie mają siły, by się temu przeciwstawić. Ale opinia publiczna jest po stronie Ukraińców, a Białorusini byli jednym z narodów, które naprawdę wsparły was w najtrudniejszym momencie. Warto wspomnieć o bohaterskiej walce białoruskich ochotników z pułku Kalinowskiego. W 2022 roku, po wybuchu wojny w Ukrainie, tysiące Ukrainek przyjechało do UE i Polski, a my, Białorusinki, które wcześniej zostały zmuszone do emigracji, zaczęłyśmy im pomagać. Zawsze powinniśmy się wspierać – jak siostry. To bardzo ważne. Przyjaźń kobiet jest szczególnie silna w czasach kryzysu.

W 2023 roku, według platformy EWL, wzrosła liczba Białorusinów, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu ze względu na sytuację polityczną na Białorusi. Dlaczego wybrali Polskę? I jak jednoczą się Białorusini za granicą?

Dziś Polska jest oficjalnie domem dla największej społeczności Białorusinów na świecie – ponad trzystu tysięcy naszych rodaków. Polska jest najbardziej przyjaznym krajem dla Białorusinów. W Warszawie mamy chyba cztery czy pięć białoruskich szkół artystycznych, działa tu bardzo wiele białoruskich organizacji, białoruskie restauracje, muzea. Białoruska część Warszawy bardzo mocno się rozwija.

W Warszawie są też trzy białoruskie szkoły. Jedna z nich jest bezpłatna, na ulicy Sierakowskiego. To szkoła dla mniejszości narodowych, finansowana przez polskie Ministerstwo Edukacji. Uczył się w niej mój syn. Jest też szkoła prywatna. Trzecia to Białoruska Szkoła w Warszawie, prowadzona przez Alesia Łozkę, a założona przez aktywistów. W soboty dzieci przychodzą się tam uczyć; łatwo się zapisać.

Są dziesiątki inicjatyw kulturalnych i społecznych. Bardzo lubię białoruski chór żeński „Śpiew spod mostu”, który narodził się w Warszawie. Określenie „spod mostu” wzięło się stąd, że młode dziewczyny przychodziły latem śpiewać pod Most Świętokrzyski ze względu na dobrą akustykę – i tak się nazwały. To bardzo stylowe, młode, wyluzowane Białorusinki, które przeprowadziły się tutaj – jest ich około 20-30. Zwykle są ubrane bardzo jaskrawo, ale często na czarno, z elementami strojów ludowych. Polski „VOGUE” napisał o nich ogromny artykuł z oszałamiającymi zdjęciami. Nie jest to jedyny taki projekt artystyczny. W Warszawie działa również rewolucyjny Wolny Chór, zakazany na Białorusi, który występuje na całym świecie. W zeszłym roku zaproszono go na przyjęcie z udziałem polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, zaśpiewali kolędy. To wspaniałe, że my, Białorusini, mogliśmy zorganizować obchody Bożego Narodzenia w Pałacu Prezydenta RP.

A co z rozwojem języka białoruskiego na Białorusi i za granicą?

Na Białorusi nawet używanie języka w życiu codziennym może prowadzić do represji. Ludzie nie mówią w swoim języku i on zanika. Dlatego to sami Białorusini muszą ożywić język i mówić w nim, a my, liderzy, musimy w tym pomóc. Każdy rozumie białoruski na podświadomym, pasywnym poziomie, trzeba tylko zacząć nim mówić. Jeśli ktoś ma przyjaciół, którzy mówią po białorusku, wystarczy, że zacznie odpowiadać im w ich ojczystym języku.

Nie musisz uczyć się białoruskiego, to przychodzi naturalnie. Popełnianie błędów jest normalne. Strasznie jest nie mówić w swoim ojczystym języku

Język i kultura też są systematycznie niszczone przez reżim Łukaszenki, sługi reżimu Putina. Planowana jest rusyfikacja i militaryzacja społeczeństwa – wszelkie inicjatywy narodowe natychmiast trafiają pod ścisłą kontrolę KGB. Scena teatralna jest całkowicie zrusyfikowana. Białoruskie Historyczne Archiwum Państwowe zwolniło wszystkich, którzy prowadzili media społecznościowe w języku białoruskim. Zachowanie kultury jest dziś naszym zadaniem – zadaniem liderów i stowarzyszeń emigracyjnych za granicą.

Co Pani teraz czyta? Jaką współczesną literaturę białoruską poleciłby Pani Ukraińcom?

Radzę nie czekać na tłumaczenia i czytać po białorusku. Po pierwsze, bo to ciekawe, a po drugie, bo doskonale rozumiemy się bez tłumaczy. Dowodem na to jest choćby ta nasza rozmowa, w której Pani zadaje pytania po ukraińsku, a ja odpowiadam po białorusku.

Mam wielu ukraińskich przyjaciół, często odwiedzam Ukrainę i zawsze kupuję coś z ukraińskiej literatury współczesnej do czytania. Teraz zamierzam przeczytać „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” Oksany Zabużko. Ukraińcom, którzy chcą zacząć zapoznawać się z białoruską literaturą współczesną, radzę zacząć od Alhierda Bacharewicza, którego powieść „Plac Zwycięstwa” [nieprzetłumaczona jeszcze na język polski – red.] to pełna przygód przypowieść o władzy i narodzie, o cenie słów i sławy, o porażce i zwycięstwie. Nie jest to jednak opowieść o jakimś konkretnym kraju – tak naprawdę to historia o mnie i o tobie.

Wszystkie zdjęcia z prywatnego archiwum Aliny Kouszyk

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

W styczniu w Polsce wykryto kolejną grupę inspirowaną przez rosyjskie służby wywiadowcze, która próbowała wpłynąć na wybory poprzez szerzenie dezinformacji. Jednak Moskwa nie wywiera wpływu na kraje europejskie tylko za pomocą takich narzędzi. W rezultacie nasilają się prorosyjskie nastroje w Europie, a skrajnie prawicowe partie polityczne zyskują na popularności.

Rozmawiamy z Rebeccą Harms, niemiecką polityczką (Unia 90/Zieloni), posłanką do Parlamentu Europejskiego (2004-2019) i wiceprzewodniczącą Rady Nadzorczej Europejskiego Centrum Wolności Prasy i Mediów, o największych wyzwaniach stojących przed UE w związku z Rosją i o tym, czy Europa robi wystarczająco dużo, by przeciwdziałać rosyjskim wpływom.

Wpływy Rosji w Europie

Maryna Stepanenko: W czerwcu UE zakazała europejskim partiom politycznym, think tankom i innym organizacjom przyjmowania pieniędzy z Rosji. Czy istnieją jeszcze jakieś luki, które pozwalają Moskwie na dalsze rozprzestrzenianie swoich wpływów w Europie?

Rebecca Harms: Z dochodzenia niemieckich dziennikarzy i ekspertów ds. dezinformacji wiemy, że od listopada 2024 r. trwa systematyczna kampania przeciwko niemieckim politykom. Jest ona powiązana z rosyjską fabryką trolli założoną przez nieżyjącego już Jewgienija Prigożyna. Śledczy odkryli, że ponad 100 fałszywych stron internetowych zostało utworzonych w celu prowadzenia kampanii przeciwko wicekanclerzowi Robertowi Habeckowi i minister spraw zagranicznych Annalenie Baerbock przy użyciu fałszywych doniesień na ich temat.

Myślę, że dzieje się tak w większości państw członkowskich UE, odkąd Rosja zdecydowała się rozpocząć wojnę informacyjną i wspierać antydemokratyczne i prokremlowskie partie w Unii

Rosja usilnie próbuje wpływać na kraje takie jak Armenia, Bośnia i Hercegowina, Gruzja, Mołdawia i Serbia poprzez presję gospodarczą, polityczną i wojskową. Dlaczego ważne jest, by te kraje utrzymały europejską orientację? I w jaki sposób Niemcy i UE mogą wzmocnić wsparcie dla tych krajów?

Nie mamy cudownych narzędzi dla tych krajów, ale wiele zależy od tego, czy istnieje w nich masa krytyczna obywateli i polityków, którzy mogą stawić opór. Weźmy na przykład Armenię. Prokremlowscy i autorytarni przywódcy przegrali tam wybory. Pozwoliło to Paszynianowi [Nikolowi Paszynianowi, obecnemu premierowi Armenii – red.] i jego ekipie dojść do władzy. To dowód pewnej odporności, którą Unia Europejska powinna wspierać, w szczególności poprzez utrzymywanie otwartych drzwi dla perspektywy członkostwa Armenii w UE.

Wspomniała pani również o Mołdawii. Po części dzięki wysiłkom Ukrainy kraj ten nie tylko zyskał perspektywę członkostwa w UE, ale wkrótce rozpocznie rozmowy akcesyjne. W niektórych przypadkach wsparcie zewnętrzne robi różnicę.

Z kolei w Gruzji po ostatnich wyborach wyzwania stały się większe. Mimo to Unia Europejska nadal wykorzystuje mechanizmy demokratyczne i prawne, by zachęcić Tbilisi do powrotu do demokratycznych rządów.

Protest przeciwko decyzji gruzińskiego rządu o odroczeniu rozmów akcesyjnych z UE do 2028 r. Zdjęcie: GIORGI ARJEVANIDZE/AFP/East News

Wzrostowi nastrojów skrajnie prawicowych w wielu krajach europejskich często towarzyszy prorosyjska retoryka. Jak bardzo zagraża to jedności europejskiej? I jakie działania mogą skutecznie przeciwdziałać tym nastrojom?

Unia Europejska nie może wygrać tej bitwy z Rosją w pojedynkę.

Odporność, a czasem opór, są potrzebne zarówno w państwach członkowskich UE, jak w krajach będących pod presją. W tym drugim przypadku Unia może zapewnić kluczowe wsparcie

Widzimy to teraz, gdy UE zwiększa swoje zaangażowanie na Bałkanach, w Gruzji i Mołdawii. Niestety w Gruzji Unia zbyt długo nie reagowała odpowiednio na zmieniające się priorytety partii rządzącej, kontrolowanej przez miejscowego oligarchę. Zarazem prezydent Salome Zurabiszwili, którą bardzo szanuję, zajęło dużo czasu, by zająć jasne stanowisko wobec rządu.

UE ma narzędzia do zapewnienia uczciwych wyborów, monitorowania procesu głosowania i reagowania na przypadki oszustw wyborczych. Mamy również mechanizmy promowania wolności mediów, niezależności instytucjonalnej i rządów prawa. Instrumenty te są silniejsze w UE, ale obywatele krajów będących pod rosyjską presją są coraz bardziej świadomi ich znaczenia.

Weźmy na przykład Serbię. Obecnie jesteśmy świadkami silnego społecznego sprzeciwu wobec głęboko zakorzenionej korupcji, która jest bezpośrednio powiązana z prezydentem Vuciciem i jego otoczeniem.

Rosyjska dezinformacja i wybory

W Niemczech wkrótce odbędą się przedterminowe wybory. Czy dostrzega Pani jakieś inne próby ingerencji ze strony Moskwy, poza kampaniami trolli?

Ostatnie dochodzenia potwierdziły, że kontrolowane przez Rosję farmy botów i influencerzy intensywnie rozpowszechniają dezinformację za pośrednictwem mediów społecznościowych, wykorzystując przy tym zarówno państwowe kanały propagandowe, takie jak Ruptly, jak bezpośrednie manipulacje w Internecie. Ponadto prorosyjskie narracje są promowane przez wpływowych polityków poprzez wystąpienia w mediach. Niektórzy działają dobrowolnie, na zasadzie pro bono, podczas gdy inni są prawdopodobnie finansowani przez imperia przemysłowe powiązane z Putinem.

Retoryka tych osób stanowi wyzwanie dla NATO i UE. Jednak pełny zakres ich wpływów stanie się jasny dopiero z czasem

Dwie partie w Niemczech – skrajnie prawicowa AfD i nowa partia Sahry Wagenknecht [Sojusz Sahry Wagenknecht – red.] – otwarcie promują kremlowską propagandę wymierzoną nie tylko przeciwko Ukrainie, ale także przeciw Europie i instytucjom demokratycznym. Pozostaje niejasne, czy otrzymują bezpośrednie finansowanie z Rosji, czy tylko pośrednie wsparcie. Tymczasem w głównych partiach, takich jak SPD i CDU, pozostałości starego obozu Putinfersteuer [dosłownie: „wyrozumiali dla Putina” – pejoratywne określenie niemieckich polityków i ekspertów sympatyzujących z prezydentem Rosji – red.] wciąż twierdzą, że Rosja jest ważnym partnerem dla wzmocnienia i jedności Europy. Stanowisko to opiera się na przestarzałej Russlandpolitik [niemieckiej polityce wobec Rosji – red.], ale nadal ma wpływy.

Dlaczego prorosyjscy lub otwarcie antyeuropejscy kandydaci, tacy jak Zoran Milanović [prezydent Chorwacji – red.] lub Kelin Georgescu [kandydat na prezydenta Rumunii – red.], znajdują poparcie wśród ludności? Czy wynika to z rosnącego sceptycyzmu wobec UE, czy też z wpływu kampanii dezinformacyjnych?

Za pośrednictwem mediów społecznościowych i mediów tradycyjnych, bezpośrednio lub pośrednio wspieranych przez Rosję, propagandystom udaje się przekonać ludzi, że problemy ich krajów – od opieki zdrowotnej po migrację – są wynikiem złego zarządzania w UE i braku patriotyzmu w ich rządach. Jest to szczególnie widoczne w przypadku migracji. A przecież to rosyjskie siły powietrzne, a nie tylko syryjski reżim, spowodowały swego czasu masową falę uchodźców z Syrii. To samo dzieje się dziś z uchodźcami z Ukrainy. Rosyjska propaganda manipuluje tym tematem, ignorując oczywisty fakt, że ludzie są zmuszeni do ucieczki przed rosyjskimi bombardowaniami.

To niesamowite, jak łatwo dziś sprawić, by ludzie uwierzyli w kłamstwa upowszechniane za pomocą niekontrolowanych mediów i mediów społecznościowych. Europa stoi przed problemem, który jest prawie niemożliwy do rozwiązania

Te tak zwane media społecznościowe wcale nie są społeczne – są siedliskiem niesprawiedliwości i dezinformacji, mających niszczycielskie konsekwencje. Ale kiedy się pojawiły, liberalna lewica postrzegała je jako „ziemię obiecaną” wolności i równości, więc była przeciwna wszelkim regulacjom.

Teraz ci sami ludzie domagają się bardziej rygorystycznych zasad, ale to jest bardzo trudne. Na przykład młodzi ludzie korzystający z TikToka uważają, że ograniczenia zagrażają ich wolności, podczas gdy w rzeczywistości chodzi o zakaz rozpowszechniania głupich treści. Poprzednie próby ustanowienia zasad dla mediów cyfrowych nie powiodły się z powodu oporu dużych firm internetowych. Teraz stoimy przed jednym z największych wyzwań: ostatecznym wdrożeniem niezbędnych regulacji.

Antyputinowska demonstracja w Berlinie. Zdjęcie: IMAGO/Andreas Friedrichs/Imago Stock and People/East News

Polska od dawna jest i pozostaje jednym z głównych sojuszników Ukrainy. Jakie jest ryzyko potencjalnej rosyjskiej ingerencji w majowe wybory prezydenckie w Polsce? I jak może to wpłynąć na poparcie dla Ukrainy w regionie?

Nie tylko Polska w ogóle, ale Donald Tusk w szczególności ma kluczowe znaczenie dla Europy. Jako były przewodniczący Rady Europejskiej i doświadczony przywódca jest on wyraźnym celem rosyjskich wysiłków zmierzających do destabilizacji. Ponadto Polska jest jednym z najsilniejszych zwolenników Ukrainy i kluczowym orędownikiem wzmocnienia zdolności wojskowych UE, co czyni ją priorytetowym celem rosyjskich ingerencji.

Niemniej Polacy powinni wiedzieć, że ich nowo wybrany demokratyczny rząd, utworzony przez złożoną, ale legalną koalicję, jest dobrze przygotowany do wytrzymania tej presji

Szantaż energetyczny wobec UE

Na ile skuteczne są wysiłki UE na rzecz zmniejszenia zależności od rosyjskich surowców energetycznych?

W porównaniu z rokiem 2022 ta zależność się zmniejszyła. Według najnowszych danych, które widziałam w Niemczech, sytuacja wróciła do normy. Ale gdybyśmy działali bardziej konsekwentnie w kwestii sankcji, wynik byłby lepszy i szybszy.

Jestem oburzona, że Rosatom nie został jeszcze objęty sankcjami. Ta firma była częścią terroru nuklearnego od pierwszych dni wojny. Chodzi o atak na Czarnobyl, ataki i okupację elektrowni jądrowej w Zaporożu, a teraz ataki na infrastrukturę energetyczną, które stanowią ogromne zagrożenie dla elektrowni jądrowych w Ukrainie.

Dlatego ilekroć czytam pozytywne artykuły o przemyśle jądrowym we Francji, jestem zaskoczona, że ci, którzy go podziwiają, nie wspominają o jego powiązaniach z Rosatomem. Na przykład EDF, francuska spółka jądrowa, jest jednym z kluczowych klientów Rosatomu, a francuski sektor energetyczny jest silnie uzależniony od importu z Rosji.

Jak Unia Europejska może przeciwdziałać szantażowi Viktora Orbana, który próbuje wykorzystać kwestię tranzytu rosyjskiego gazu do złagodzenia sankcji wobec Rosji?

Myślę, że Unia jest w stanie zrekompensować import z Rosji poprzez inne źródła. Jest to więc problem lub zadanie, które można rozwiązać tylko wtedy, gdy zechce tego również Orban. Ale nawet Węgry mogą przetrwać bez rosyjskiego gazu.

Członkostwo Ukrainy w UE i ryzyko przedłużenia wojny

Jakich mechanizmów używa Rosja, by sabotować dążenie Ukrainy do integracji europejskiej? Czy Unia robi wystarczająco dużo, by powstrzymać te działania?

Przy okazji każdego wydarzenia związanego z integracją Ukrainy z UE czuję, że jest to najlepsza decyzja, jakiej kiedykolwiek byłam świadkiem. Chociaż UE otworzyła swoje drzwi dla Ukrainy zbyt późno, w końcu to się stało – i to pomimo rosyjskiej agresji.

To była odważna decyzja zarówno dla Ukrainy, jak dla Unii Europejskiej. Jesteśmy teraz w trakcie przygotowań do otwarcia pierwszych etapów negocjacji

Oczywiście istnieje rosyjska ingerencja, dezinformacja i inne problemy. Proces integracji europejskiej jest skomplikowany, ale to wojna utrudnia Ukrainie spełnienie wymagań. Mamy więc do czynienia z zupełnie nowym procesem integracji i trudno przewidzieć jego przyszłość.

Obecnie słyszymy wiele oświadczeń o zakończeniu wojny w Ukrainie. Szczególnie uważnie obserwujemy działania prezydenta USA Donalda Trumpa. Ale skoro nie mamy na razie żadnych konkretów, to jakie ryzyko niesie Pani zdaniem przedłużająca się wojna w Ukrainie dla stabilności gospodarczej, politycznej i militarnej Unii Europejskiej?

Trump nie jest jedyną osobą, która twierdzi, że byłoby lepiej, gdyby wojna się skończyła. W rzeczywistości ci, którzy ucierpieli, stracili swoje rodziny, domy, miasta, znacznie lepiej rozumieją, dlaczego tak ważne jest, by wojna zakończyła się tak szybko, jak to możliwe. Wiedzą to znacznie lepiej niż Trump.

Ale z drugiej strony warunki zawieszenia broni lub rozejmu muszą być takie, aby można było zapewnić, że Rosja nie powtórzy już ataku na Ukrainę. To ważne zarówno dla UE, jak dla Ukrainy

Wszyscy chcą przejść do fazy odbudowy i rekonstrukcji, ale nie jesteśmy jeszcze na tym etapie.

W Davos prezydent Zełenski powiedział, że „Europa musi stać się silnym, globalnym i niezbędnym graczem”. Czy wsparcie dla Ukrainy można uznać za kluczowy test dla Europy jako globalnego gracza?

Myślę, że tak. Unia Europejska, zwłaszcza te jej czołowe państwa, które stanęły w obronie Ukrainy przed lutym 2022 r., stała się znacznie silniejszym graczem w sferze obronności i bezpieczeństwa. Nadal jednak należy podjąć znaczące kroki, co stało się oczywiste po objęciu urzędu przez Trumpa.

Rozczarowujące jest to, że pomimo wszystkich dyskusji przed jego inauguracją Europa nie była przygotowana na powrót Trumpa do władzy. Chociaż UE poczyniła wiele wysiłków od 2022 r., nadal nie jest w stanie w pełni bronić kontynentu. NATO jest tutaj kluczowym graczem, a Europa musi teraz poważnie zainwestować we własne siły bezpieczeństwa i obrony w Sojuszu.

Moim zdaniem jest to jedna z najpilniejszych kwestii. Niestety jeśli spojrzeć na niemiecką kampanię wyborczą, kwestii tej nie poświęcono wystarczająco dużo uwagi. Nawet teraz, po prawie trzech latach rosyjskiej inwazji na Ukrainę, wielu polityków nadal nie ma odwagi rozmawiać o tych ważnych kwestiach ze swoimi wyborcami.

Zdjęcie główne: IMAGO/Andreas Friedrichs/Imago Stock and People/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Rebecca Harms: Polska jest niekwestionowanym celem Rosjan

Maryna Stepanenko

Prezydent Wołodymyr Zełenski stwierdził, że Ukraina jest zaangażowana działania na rzecz zakończenia wojny w tym roku, jednak kluczowym tego warunkiem są wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa. Bo bez nich Władimir Putin może powrócić z nową, jeszcze większą armią.

Według niego by zapobiec ponownej inwazji Rosji po ustanowieniu zawieszenia broni, w Ukrainie powinny zostać rozmieszczone co najmniej 200-tysięczne europejskie siły pokojowe. Niektóre kraje europejskie, w tym Niemcy, nie wykluczają możliwości wysłania swojego kontyngentu do Ukrainy.

Na jakich warunkach mogłoby się to odbyć? Co stanie się z poparciem dla Kijowa po wyborach w Niemczech? Na te i inne pytania odpowiada Hans-Lothar Domrese, generał Bundeswehry i NATO w stanie spoczynku.

Siły pokojowe w Ukrainie i gwarancje bezpieczeństwa

Maryna Stepanenko: Minister obrony Niemiec Boris Pistorius nie wyklucza obecności niemieckich żołnierzy w Ukrainie. Według niego w przypadku zawieszenia broni mogliby oni strzec strefy buforowej. Jak Pan ocenia tę perspektywę? Czy to może być realna gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy?

Gen. Hans-Lothar Domrese: Absolutnie zgadzam się z ministrem Pistoriusem. Jeśli założyć, że Putin jest skłonny negocjować z Trumpem, Zełenskim czy kimkolwiek innym, w pewnym momencie musi dojść do zawieszenia broni. Następnie musimy upewnić się, że Ukraina jest wystarczająco bezpieczna, a to wymaga gwarancji.

Jeśli członkostwo w NATO stanie się dla Ukrainy nieosiągalne, będzie trzeba rozmieścić w niej siły zachodnie, na przykład wielonarodową dywizję amerykańską, wielonarodową dywizję niemiecką i tak dalej.

Potrzeba będzie co najmniej czterech wielonarodowych dywizji, by chronić Ukrainę

Rok temu Francja pierwsza powiedziała o możliwym zaangażowaniu swoich żołnierzy jako sił pokojowych w Ukrainie. Czy Pana zdaniem takie inicjatywy powinny być podejmowane indywidualnie, przez poszczególne kraje, czy może omawiane na poziomie bloków takich jak NATO? Jakie jest prawdopodobieństwo osiągnięcia konsensusu?

Nie jestem pewien, czy w tym przypadku struktura NATO zadziała, ponieważ Sojusz jest obecnie przytłoczony koordynowaniem pomocy w swojej kwaterze głównej w Wiesbaden, by wesprzeć siły ukraińskie i naród ukraiński. Jednocześnie NATO prawdopodobnie nie chce rozmieszczać wojsk w Ukrainie. Jest to więc sprawa dla poszczególnych państw, nawet jeśli są one członkami NATO.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone na przykład pod auspicjami ONZ lub UE. Może to być też koalicja chętnych pod przywództwem Francji, Niemiec, Stanów Zjednoczonych czy kogokolwiek innego.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone w Ukrainie pod auspicjami ONZ. Zdjęcie: ANWAR AMRO/AFP/East News

Czy niemiecka opinia publiczna jest gotowa poprzeć decyzję o wysłaniu wojsk do Ukrainy?

To dobre pytanie. Zobaczymy. Jedno jest pewne: poparcie dla Ukrainy w niemieckim społeczeństwie jest ogromne. Wiemy, że cierpicie, że bronicie Europy. Istnieje jednak pewna błędna kalkulacja.

Większość ludzi chce być jak obywatele Szwajcarii i nie robić nic na arenie międzynarodowej. Tyle że to nie działa w ten sposób

Gwarancje bezpieczeństwa są obecnie jednym z najczęściej omawianych tematów. Partnerzy Ukrainy rozumieją, że bez nich wojna się nie zakończy, a jedynie zostanie zawieszona, co da Rosjanom czas na przegrupowanie i ponowny atak. Jaka jest Pana wizja długoterminowego pokoju w Ukrainie?

Nie możemy pozwolić Rosji na ponowny atak na Ukrainę. Dlatego z mojego punktu widzenia powinniśmy pomóc Kijowowi poprzez rozmieszczenie wojsk, a następnie pomyśleć o rozwijaniu dalszych relacji. Pewnego dnia Ukraina znajdzie się w UE, a potem zostanie członkiem NATO, choć to zajmie trochę czasu. Dopóki tak się nie stanie, musimy mieć silną koalicję chętnych do pomocy.

Pomoc Ukrainie i sprawa Taurusów

Dlaczego kwestia udzielenia Ukrainie trzech miliardów nadzwyczajnej pomocy, której listę Berlin sporządził w listopadzie ubiegłego roku, utknęła w martwym punkcie?

Musicie zrozumieć, że za kilka tygodni odbędą się w Niemczech wybory parlamentarne. Mamy wiele partii, których liderzy ubiegają się o stanowisko kanclerza. Pytanie więc brzmi: Która partia ma najlepszy argument dla wyborców? To cały powód.

Nie chodzi o te 3 miliardy euro. To gra polityczna
Niemcy czekają na wybory i nowego kanclerza. Zdjęcie: OPU

Ukraińców najbardziej niepokoi kwestia dostaw rakiet dalekiego zasięgu Taurus. Decyzji Niemiec w tej sprawie jeszcze nie ma. Czy powinniśmy się jej spodziewać za miesiąc, po wyborach?

Lider niemieckiej opozycji Friedrich Merz [szef Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – red.] powiedział, że jeśli wygra wybory, wyśle Taurusy do Ukrainy. Ale najpierw potrzebujemy nowego rządu.

Czy myśli Pan, że wraz z Taurusami Ukraina otrzyma pozwolenie na ich użycie głęboko na terytorium Rosji?

Taurysy mogą uderzać w cele odległe tylko o 500 kilometrów. To mniej niż dystans z Kijowa na Krym. 500 kilometrów to niewiele, ale przynajmniej można razić tymi rakietami punkty dowodzenia czy węzły transportowe – wszystko, co pomaga Rosji kontynuować walkę.

Ale jeśli Ukraińcy zechcą, mogą narobić trochę hałasu, bo Taurusy są w stanie dotrzeć do Moskwy, jeśli zajdzie taka potrzeba

Tak, zwłaszcza jeśli Ukraina użyje ich z obszarów położonych blisko linii frontu. Ale czy będą jakieś ograniczenia?

Nie będzie, ponieważ – ośmielę się to powiedzieć – nie można być do połowy ciąży. Podobnie jest z amunicją: tradycyjnie gdy ktoś otrzymuje broń, może z nią robić, co chce.

W przypadku Ukrainy z pewnością mogłoby dojść do negocjacji między oboma ministrami obrony lub spraw zagranicznych albo między prezydentem Zełenskim a kanclerzem. W gronie przyjaciół nie stanowi to jednak problemu.

Wołodymyr Zełenski podkreślił niedawno, jak wiele Niemcy zrobiły dla Ukrainy. Jednocześnie powiedział, że chciałby, cytuję: „coś zmienić”. Do jakich aspektów niemieckiej polityki wobec Ukrainy to się odnosi?

Nie powinniśmy mówić, że Ukraina nie powinna przegrać tej wojny, a jednocześnie nie wspierać jej wystarczająco. Jeśli takie stwierdzenia padają, to musimy zapewnić pełne wsparcie.

Obecny niemiecki rząd balansuje gdzieś pośrodku, mówiąc, że Ukraina nie powinna przegrać, a jednocześnie nie robi wystarczająco dużo, by jej pomóc. To wstyd

Ale dotyczy to wszystkich krajów zachodnich, nawet Stanów Zjednoczonych. Wszyscy wysyłaliśmy do Kijowa gorsze modele czołgów.

Dlaczego?

Bo kiedy wybuchła wojna, baliśmy się, że może wydarzyć się coś jeszcze większego, że Rosja przejdzie przez Ukrainę, jak nóż przez masło, a wtedy zostaniemy „nadzy”. Właśnie dlatego. Ale potem zobaczyliśmy, jak silni są ukraińscy żołnierze, społeczeństwo i prezydent, jak powstali i walczą z Rosjanami.

Ukraińskie siły obronne pokonały ich na północ od Kijowa, w Buczy, pod Charkowem. Mimo to mamy katastrofalną sytuację na wschodzie, w czterech regionach, ponieważ Rosja robi tam postępy, a Ukraina jest zmuszona do odwrotu, by ratować życie swoich żołnierzy.

Prezydent Trump powiedział, że zawieszenie broni nastąpi za 100 dni. Poczekajmy więc i zobaczmy, co przywódca USA przyniesie do stołu.

Donald Trump polecił gen. Keithowi Kelloggowi, wysłannikowi do spraw Ukrainy i Rosji, zakończyć wojnę w Ukrainie w 100 dni. Fot: Mark Schiefelbein/Associated Press/East News

Czy podpisanie zawieszenia broni w ciągu 100 dni jest możliwe?

Wszystko zależy od Putina. On może zatrzymać wojnę nawet dzisiaj. W rzeczywistości jest jedynym, który może ją powstrzymać. Trump mówi, że zwiększy sankcje wobec Rosji, jeśli Putin tego nie zrobi. I widać już pierwszy rezultat: Indie przestają kupować gaz i ropę z Rosji, ponieważ obawiają się sankcji. Ostatni przyjaciele Putina odwrócą się od niego.

Trzymam kciuki, byśmy doczekali się zawieszenia broni i rozpoczęcia negocjacji pokojowych, choć zawieszenie broni to nie pokój.

Zdjęcie główne: Ukrinform/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Zawieszenie broni to nie pokój. Niemiecki generał o zakończeniu wojny w Ukrainie

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Rebecca Harms: Polska jest niekwestionowanym celem Rosjan

Ексклюзив
20
хв

Po wojnie Ukrainę czeka boom gospodarczy

Ексклюзив
20
хв

„Porcelanowa wojna”: ukraiński kandydat do Oscara

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress