Exclusive
20
min

Niebezpieczne miejsca w Warszawie

«Ну яке ще Середмістя? — спитаєте ви, — Це ж туристичний центр, де на вулицях завжди багато поліції, а оренда квартир найдорожча в Варшаві». Виявляється, саме тут відбувається найбільша кількість крадіжок та бійок

Julia Ladnova

Warszawa nocą. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

"Kiedy ktoś z krzaków złapał mnie za nogę wrzasnęłam tak, że usłyszała mnie cała okolica"

Przez dwa lata w Warszawie mieszkałam w trzech dzielnicach. Po mojej rodzinnej Borszczówce w Kijowie, nie bałam się Warszawy nocą. Śmiało spacerowałam z moją mopsicą Polly około północy - bo ona tak lubi.  Aż pewnego dnia poszłam za nią w gęste krzaki. Nagle czyjaś ręka złapała mnie za nogę, a ja tak się przestraszyłam, że wrzasnęłam na całą okolicę.

Już widziałam moje dzieci budzące się rano bez mamy, a potem polskie i ukraińskie Instagramy z przerażającymi nagłówkami. Ale mężczyzna, który złapał mnie za nogę, okazał się zwykłym bezdomnym, którego Polly obudziła. W Budapeszcie latem bezdomni śpią na ławkach na nabrzeżu, więc podróżnik nie ma gdzie usiąść. A w Paryżu kloszardzi przeganiają turystów spod mostów na Sekwanie.

Kilka miesięcy później w moim sąsiedztwie miała miejsce inna sytuacja. Kilka patroli policyjnych obserwowało kogoś w pobliżu mojego domu. Wieczorem przyjechały kolejne wozy policyjne. A rano 15 policjantów przeczesywało każdy centymetr nieużytków, gdzie niedawno złapano mnie za nogę. Po tym wydarzeniu zniknęła mi ochota na nocne spacery po tym miejscu.

Zainteresowałam się więc, które dzielnice Warszawy są uważane za niebezpieczne i z jakiego powodu. I okazało się, że według portalu Otodom moja Ochota jest jedną z trzech, które sami warszawiacy uważają za niebezpieczne. Pozostałe dwie to Śródmieście i Praga Północ.

Warszawa Śródmieście, 2023 r., fot: Adam Stępień/Agencja Wyborcza.pl

Centrum miasta nigdy nie śpi

Według policyjnych statystyk za lata 2021-2022, Śródmieście znajduje się na szczycie listy najmniej bezpiecznych dzielnic stolicy Polski. O co chodzi ze Śródmieściem?, można by powiedzieć, to centrum turystyczne, gdzie na ulicach zawsze jest pełno policji, a czynsze za mieszkania są najdroższe w Warszawie". Okazuje się, że to właśnie tam dochodzi do największej liczby kradzieży (turyści zawsze przyciągają oszustów) i bójek (wynik intensywnego życia nocnego w pubach i klubach serwujących alkohol). Dla porównania, w 2021 r. w Śródmieściu odnotowano 7,7 tys. przestępstw, a w dzielnicy Wesoła - 351. Kilka lat temu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, zaniepokojony przestępczością w centrum Warszawy, zgłosił nawet pomysł wprowadzenia "nocnego burmistrza" stolicy, który monitorowałby bezpieczeństwo miasta od zmierzchu do świtu.  

Jakie przestępstwa popełniane są w Warszawie? Głównie kradzieże - stanowią one 60 procent wszystkich przestępstw. Na drugim miejscu są transakcje narkotykowe - 11 procent, a na trzecim wypadki drogowe - 5 procent. W 2022 roku doszło też do 90 gwałtów i 35 zabójstw. Istnieją również dziwne przestępstwa. Na przykład pod koniec ubiegłego roku rowerzysta z maczetą zaatakował dwóch przechodniów w Bielanach i uciekł. Ścigało go 3 tys. policjantów z całego miasta.

Czy Praga jest niebezpieczna, czy stanowi atrakcję turystyczną?

Praga Północ (Praga-Północ) również ma reputację niebezpiecznej dzielnicy. Jednocześnie liczba odnotowanych tu przestępstw jest pięciokrotnie niższa niż w centrum miasta.      

Dawno, dawno temu Praga Północ miała swoją chwałę, która przypomina historię naszej ukraińskiej Odessy. Na przykład na bazarze Różyckiego narodziła się polska mafia. Z tym miejscem i jego okolicą związani byli wszyscy oszuści i naciągacze różnego kalibru, o których później kręcono romantyczne filmy czy pisano książki. Kolejnym miejscem jest stadion dziesięciolecia, od wielu lat Stadion Narodowy. Był to największy jarmark w Europie, handlowali tu ludzie z całego świata. A każdy naród miał swoją mafię.

Zatrzymanie przestępcy na Pradze Północ. Fot: Komenda Stołeczna Policji

"Do lat 90. Praga cieszyła się złą sławą" - mówi Marcin Strachota z firmy Skarby Warszawy - "Przybyszom groziło przynajmniej okradzenie. Złodzieje stosowali klasyczne sztuczki: pytali, która godzina, a potem - z nudów lub dla zabawy - zabierali pieniądze i uderzali cię w twarz. Była też oryginalna sztuczka: miejscowi stawali przy bramie i rysowali linię. Jeśli przechodzień przekroczył ją, chuligani wykorzystywali to jako pretekst do zabrania portfela".

Według Marcina Strachoty powodem dużej liczby drobnych przestępców w dzielnicy Praga było to, że po II wojnie światowej komunistyczny rząd celowo przeniósł tam przestępców.

Ale na przełomie XX i XXI wieku sytuacja zmieniła się diametralnie, Praga zaroiła się od nowoczesnych nowych budynków, kawiarni i galerii i zaczęła być pozycjonowana jako dzielnica artystów. Dziś już tylko turyści straszeni są opowieściami o strasznej Pradze. Na pytanie o bezpieczeństwo Pragi Północ, mieszkańcy dzielnicy najczęściej śmieją się i zapewniają, że od kilkudziesięciu lat nie spadł im ani jeden włos z głowy.

Niemniej jednak niektóre części dzielnicy nadal przyciągają przestępców. Największa liczba przestępstw na Pradze Północ związana jest z handlem narkotykami, z punktami sprzedaży na ulicy Brzeskiej i Bazarze Różyckiego. W listopadzie tego roku burmistrz Rafał Trzaskowski dolał oliwy do ognia, mówiąc, że chociaż Praga bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich 30 lat, on nadal unika chodzenia ulicą Brzeską w nocy.

"Na ulicy Brzeskiej, o której mówił burmistrz, jest wielu narkomanów i ludzi sprzedających nielegalne substancje" - mówi Daria Karkova, która pracuje na Pradze Północ. "Sama często widziałam nastolatka z widoczną niepełnosprawnością intelektualną, do którego od czasu do czasu podchodzili ludzie, zabierali mu coś z kieszeni i odchodzili. Nawet gdyby policja zatrzymała takie dziecko, nie byłaby w stanie niczego udowodnić. Niewiele osób potrafiłoby włożyć narkotyki do kieszeni takiej osoby. Jednocześnie mogę bezpiecznie chodzić po ulicach dzielnicy nawet wieczorem".

Ruiny Bazaru Różyckiego od strony ulicy Brzeskiej. 2018 Fot: Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl

Oprócz handlarzy narkotyków, niektóre miejsca na Pradze Północ przyciągają również przestępców... drogowych. Sergei Sergeev, instruktor w szkole jazdy D-drive, wyjaśnia: "W rejonie ulicy Kowieńskiej znajduje się odcinek z szeregiem przejść dla pieszych, gdzie kierowcy powinni zachować szczególną ostrożność. Miejsce to słynie z tego, że różne pokrzywdzone osoby często rzucają się pod koła samochodów, szukając sposobu na zarobek. W końcu w Polsce odpowiedzialność za potrącenie pieszego jest bardzo wysoka. Córka moich znajomych z Ukrainy miała takie przykre doświadczenie: jechała wolno, zwolniła przed przejściem dla pieszych, a gdy ruszyła, na jej maskę nagle wskoczyła kobieta, która spokojnie czekała na chodniku. Następnie przewróciła się przed samochodem i zaczęła odgrywać ofiarę wypadku. Najbardziej zaskakujące jest to, że w takich sytuacjach kierowca jest uważany za winnego. Kosztowało to jej przyjaciół pięć tysięcy euro, aby spłacić "ofiarę", chociaż kobieta miała tylko zadrapania na kolanie".

Jakie są najbezpieczniejsze dzielnice w Warszawie?

Wilanów uzyskał najwyższy wynik w rankingu Otodom. Wilanów i Ursynów to młode dzielnice Warszawy, w których mieszkają ludzie w podobnym wieku i o podobnym statusie materialnym. Większość z nich ma dzieci. Kolejną dzielnicą jest Wesoła, gdzie dominuje zabudowa jednorodzinna. Podsumowując, warszawiacy generalnie oceniają poziom bezpieczeństwa w swoim mieście jako ponadprzeciętny. Portal Numbeo uznał Warszawę za jedno z najbezpieczniejszych miast w Europie. Co więcej, Boston Consulting Group stwierdziła, że w rankingu miast wybieranych przez ludzi poszukujących szczęśliwego życia, Warszawa zajmuje czwarte miejsce, oddając prym pierwszeństwa jedynie Kopenhadze, Wiedniowi i Amsterdamowi.

Dzielnica Wilanów w Warszawie. Fot: Maciek Jaźwiecki/Agencja Wyborcza.pl

No items found.

Dziennikarka, specjalistka ds. PR. Jest mamą małego geniusza z autyzmem i założycielką klubu dla mam PAC-Piękne Spotkania w Warszawie. Prowadzi bloga i grupę TG, gdzie wspólnie ze specjalistami pomaga mamom dzieci specjalnych. Pochodzi z Białorusi. Jako studentka przyjechała na staż do Kijowa i została na Ukrainie. Pracowała dla dzienników Gazeta po-kievske, Vechirni Visti i Segodnya. Uwielbia reportaż i komunikację na żywo.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Ukraińcy pomagają Amerykanom z Los Angeles dotkniętym pożarem

Los Angeles płonie. Pożary w stanie Kalifornia są jednymi z największych w historii regionu. Ogień objął obszar 12,5 tysiąca hektarów, zmuszając setki tysięcy ludzi do ewakuacji. Zginęło co najmniej 25 osób, spłonęło ponad 10 tysięcy budynków. Strażacy pracują bez wytchnienia, lecz najpotężniejsze pożary nie zostały jeszcze w pełni opanowane.

Tragedię spowodowało samoczynne zapalenie się lasu po długiej suszy, swoje zrobił też huraganowy wiatr. Zewsząd płynie wsparcie dla osób dotkniętych przez katastrofę, powstają inicjatywy wolontariackie. W pomoc włączają się również Ukraińcy. Sestry rozmawiały z przedstawicielami ukraińskiej społeczności w Kalifornii, którzy pracują w jednym z centrów wolontariackich w pobliżu Los Angeles.

Ołeksandra Chułowa, fotografka z Odesy, przeprowadziła się do Los Angeles rok temu. Mówi, że kiedy wybuchły pożary, wciąż pojawiały się kolejne wiadomości o tym, ile osób straciło swoje domy. Ukraińcy natychmiast zaczęli się organizować:

– Aleks Denisow, ukraiński aktywista z Los Angeles, szukał wolontariuszy do pomocy w dystrybucji ukraińskiej żywności wśród poszkodowanych – mówi. – Posiłki są przygotowywane przez Ukrainki z organizacji House of Ukraine w San Diego. Przygotowały już ponad 300 litrów barszczu ukraińskiego i około 400-500 krymskotatarskich czebureków. Zebraliśmy się z naszymi przyjaciółmi i postanowiliśmy przyłączyć się do tej inicjatywy.

Rozwoziliśmy jedzenie w okolicach tej części miasta, w której doszło do pożarów. Na obóz dla wolontariuszy udostępniono nam duży parking. Było nasze jedzenie, był duży ukraiński food truck z Easy busy meals – serwowano z niego pierogi. Inni rozdawali ubrania, pościel, produkty higieniczne itp. Każdy robił, co mógł. Naszym zadaniem było nakarmienie ludzi. Zaczęliśmy o 10.00 i skończyliśmy o 20.00.

W sumie było nas około 30. Panią, która smażyła chebureki przez 10 godzin bez odpoczynku, w pełnym słońcu, żartobliwie nazwaliśmy „Generałem”. Jak przystało na prawdziwą Ukrainkę, wzięła sprawy w swoje ręce i przydzieliła każdemu z nas zadanie. To silna, lecz zarazem miła kobieta.

Rozdaliśmy około 1000 talerzy barszczu. Obszar, na którym działaliśmy, był dość rozległy, więc chodziliśmy po nowo utworzonym „centrum pomocy” z głośnikiem, przez który informowaliśmy, że mamy pyszne ukraińskie jedzenie – za darmo. Na początku miejscowi trochę obawiali się jeść nieznane im potrawy, ale kiedy spróbowali, nie mogli przestać. Czebureki bardzo im zasmakowały, przypominały im lokalne danie empanadas. Ustawiła się po nie bardzo długa kolejka.

Anna Bubnowa, wolontariuszka, która uczestniczyła w inicjatywie, napisała: „To była przyjemność pomagać i proponować ludziom nasz pyszny barszcz. Wszyscy byli zachwyceni i wracali po więcej”.

Aleks Denisow, aktor i aktywista, jeden z organizatorów pomocy mieszkańcom Los Angeles dotkniętym kataklizmem, mówi, że społeczność ukraińska w południowej Kalifornii jest liczna i aktywna. Dlatego była w stanie szybko skrzyknąć wolontariuszy, przygotować posiłki i przybyć na miejsce.

Na swoim Instagramie Aleks wezwał ludzi do przyłączenia się do inicjatywy: „Przynieście wodę i dobry humor. Pomóżmy amerykańskiej społeczności, która przez te wszystkie lata pomagała społeczności ukraińskiej”.

– Wielu Ukraińców, jak ja, mieszka na obszarach, z których ewakuowano ludzi – lub na granicy z takimi obszarami – mówi Aleks. – Trudno nam było się połapać, co się naprawdę dzieje. To było tak podobne do naszej wojny i tego żalu po stracie, który odczuwamy każdego dnia. To Peter Larr, Amerykanin w trzecim pokoleniu z ukraińskimi korzeniami, wpadł na ten pomysł, a my wdrożyliśmy go w ciągu zaledwie 24 godzin.

Niestety mieliśmy ograniczone możliwości, więc musieliśmy podziękować wielu osobom, które chciały pomagać wraz z nami. Amerykanie byli niesamowicie wdzięczni i wręcz zachwyceni naszym jedzeniem. Rozmawiali, dzielili się swoimi smutkami i pytali o nasze.

Naszego barszczu, pierogów, chebureków i innych potraw spróbowało 1000, a może nawet 1500 osób. Jednak wiele więcej było tych, którzy podchodzili do nas, by po prostu porozmawiać, zapytać o wojnę w Ukrainie, o nasze życie, kulturę.

Lokalni mieszkańcy masowo opuszczają niebezpieczne obszary, powodując ogromne korki na drogach. Pożary ogarnęły już 5 dzielnic miasta, wszystkie szkoły są zamknięte. Już teraz ten pożar został uznany za najbardziej kosztowny w historii. Swoje domy straciło też wiele hollywoodzkich gwiazd, m.in. Anthony Hopkins, Mel Gibson, Paris Hilton i Billy Crystal.

Zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości Ołeksandry Chułowej i Aleksa Denisowa

20
хв

Barszcz dla pogorzelców. Jak Ukraińcy pomagają ofiarom katastrofy w Los Angeles

Ksenia Minczuk

Starszy dżentelmen na rowerze zatrzymuje się przy kawiarni „Krajanie” na obrzeżach Tokio. Wchodzi do środka, kłania się, wyjmuje z portfela banknot o największym nominale, 10 tysięcy jenów (2700 hrywien), wkłada go do słoika z ukraińską flagą, ponownie się kłania i w milczeniu wychodzi.

– O mój Boże, on spróbował naszego barszczu wczoraj na festiwalu! – wykrzykuje Natalia Kowalewa, przewodnicząca i założycielka ukraińskiej organizacji non-profit „Krajanie”.

Ukraińska kawiarnia „Krajanie” na obrzeżach Tokio

To właśnie dzięki jedzeniu na wielu festiwalach, które są w Japonii niezwykle popularne, miejscowi nie tylko dowiadują się o Ukrainie od samych Ukraińców, ale także chętnie im pomagają. W ciągu ostatnich 2,5 roku w tej skromnej kawiarni i na imprezach charytatywnych organizowanych przez „Krajan” zebrano prawie 33 miliony hrywien (3,3 mln zł). Pieniądze zostały przeznaczone na odbudowę domów w Buczy i Irpieniu, zakup leków, generatorów prądu, karetek pogotowia i pojazdów ewakuacyjnych do Ukrainy.

Przed inwazją w 127-milionowej Japonii mieszkało zaledwie 1500 Ukraińców. Jednak w 2022 r. ten kraj, tradycyjnie zamknięty dla obcokrajowców, wykonał bezprecedensowy ruch, przyznając zezwolenia na pobyt kolejnym 2600 Ukraińcom. To trzykrotnie więcej niż liczba uchodźców ze wszystkich innych krajów w ciągu ostatnich 40 lat.

Uchodźcom z Ukrainy zapewniono zakwaterowanie, ubezpieczenie zdrowotne i wynagrodzenie wystarczające na utrzymanie. Ponadto ponad stu ukraińskim studentom, którzy uczą się japońskiego lub kontynuują naukę na uniwersytetach, umożliwiono naukę bezpłatną.

Japonia organizuje również rehabilitację fizyczną i psychiczną dla ukraińskich żołnierzy i opłaca zakładanie im protez bionicznych

Dla ukraińskich imigrantów Japończycy byli niezwykle serdeczni . Gdy do Komae, 83-tysięcznego miasta w prefekturze Tokio, przybyła Ukrainka ubiegająca się o azyl, lokalna społeczność zapewniła jej m.in. ogród warzywny – bo Japończycy dowiedzieli się, że Ukraińcy uwielbiają uprawiać warzywa w ogródkach. Stało się tak, mimo że większość japońskich domów ogródków nie ma, ponieważ ziemia tam jest bardzo droga.

– W maju 2022 r. burmistrz Komae zorganizował nawet ukraiński festyn – mówi Natalia Kowalowa. – Wszyscy zostali poczęstowani barszczem, było też pudełko na datki. Za te pieniądze „Krajanie” byli później w stanie uruchomić projekty wolontariackie, także w Ukrainie. Idąc za przykładem Komae, inne japońskie miasta też zaczęły organizować podobne imprezy. Zaczęliśmy prowadzić wykłady, ponieważ wielu Japończyków poprosiło nas o wyjaśnienie, dlaczego wybuchła ta wojna. „Jesteście braterskim narodem” – mówili, a my opowiadaliśmy o głodzie, represjach, historii Krymu. Japończycy są pełni troski, współczują i chcą pomóc.

Rodzina Natalii mieszka w Kraju Kwitnącej Wiśni od ponad 30 lat. Z zawodu jest nauczycielką. Uczyła w japońskiej szkole i wraz z mężem założyła ukraińską szkołę niedzielną „Dżerelce” [Źródło – red.] – oraz „Krajan”. W 2022 roku postanowiła bez reszty poświęcić się działalności społecznej i wolontariackiej.

Japonia to kraj festiwali. „Krajanie” reprezentują swoją ojczyznę na różnych takich wydarzeniach w całym kraju niemal co tydzień, a czasem nawet 5-6 razy w miesiącu. Rozdają ulotki, współpracują z lokalnymi mediami, częstują Japończyków barszczem i gołąbkami

– Droga do japońskiego serca wiedzie przez jedzenie – mówi Natalia. – Bo jedzenie to ich największa rozrywka i ulubione zajęcie. Na festiwalach jesteśmy jedynymi, którzy prezentują coś z zagranicy, reszta to jedzenie japońskie. Na początku myślałam, że nasze dania będą dla miejscowych zbyt ciężkie. W przeciwieństwie do kuchni japońskiej, my gotujemy długo i jemy dość tłuste potrawy. Ale nie – im to smakuje. Zazwyczaj ostrożnie podchodzą do wszystkiego, co nowe, ale kiedy już spróbują, szczerze to doceniają. W zeszłym roku niechętnie próbowali ukraińskiego jedzenia na festiwalach, ale w tym są już kolejki: „Byliście tu w zeszłym roku! Chcemy zamówić jeszcze raz, tak nam zasmakowało”.

Chociaż Japończycy z natury są ostrożni wobec wszystkiego, co nowe, bardzo polubili ukraińską kuchnię

Natalia wspomina, jak niedawno „Krajanie” wzięli udział w festiwalu o trzystuletniej historii w tokijskiej dzielnicy Asakusa. Podeszła do nich japońska rodzina, kobieta dużo wiedziała o Ukrainie. Powiedziała, że ugotowała już barszcz ukraiński według przepisu z Internetu, nawet pokazała zdjęcie. A żegnając się, zakrzyknęła: „Chwała Ukrainie!”.

To właśnie po jednym z takich festiwali pewna 80-letnia Japonka podeszła do Ukraińców i zaproponowała im otwarcie kawiarni w lokalu, którego była właścicielką. Na początku bez czynszu, a potem – w miarę możliwości.

– Oczywiście na początku nic nam nie wychodziło, ale z czasem zaczęliśmy sobie radzić – wspomina Natalia Łysenko, wiceszefowa „Krajan”.

Przyjechała do Japonii 14 lat temu – i wyszła tu za mąż. Szukała ukraińskiej szkoły dla swojej córki i tak poznała Natalię Kowalową, założycielkę szkoły „Dżerelce”. Dziś nadzoruje pracę kawiarni, choć jej głównym zajęciem jest nauczanie angielskiego w japońskiej szkole.

Napływowi Ukraińcy natychmiast zaczęli szukać pracy, choć nie mówili po japońsku. Dlatego kawiarnia od razu ustaliła priorytety: zatrudni osoby ubiegające się o azyl, nawet jeśli nie są profesjonalnymi kucharzami. I tak nawet te Ukrainki, które nigdy wcześniej nie gotowały, po pracy w kawiarni zaczęły uszczęśliwiać swoje rodziny domowym jedzeniem.

W kawiarni Japończycy mogą skosztować tradycyjnych ukraińskich potraw

W menu znajdziesz barszcz, gryczane naleśniki, pierogi z pikantnym i słodkim nadzieniem, a także naleśniki, racuchy, kotlet po kijowsku i zestawy obiadowe. Ciasto z dżemem jagodowym jest niezwykle popularne, szczególnie na festiwalach. Ceny są ukraińskie: pierogi – 700 jenów (160 hrywien), naleśniki – 880 jenów (200 hrywien), barszcz ukraiński – 1100 jenów (260 hrywien).

Buraki kupują od lokalnych rolników, kaszę gryczaną można dostać w sklepie Ukrainki, która importuje ją z Europy. Koperek pochodzi od innej Ukrainki, która uprawia go specjalnie dla tej kawiarni

Robią też własny smalec, a zamiast kwaśnej śmietany używają japońskiego jogurtu bez dodatków. Warto również wspomnieć o doskonałym wyborze ukraińskich win, które nawet w ukraińskich restauracjach nieczęsto są oferowane. Jest więc „Beykush”, jest „Stakhovsky”, „Biologist”, „Fathers Wine”, są miody pitne „Cikera”. Wszystko importowane z drugiego krańca świata przez dwie firmy.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat. Znajduje się daleko od centrum Tokio, nawet nie w pobliżu stacji metra. Ale ludzie przychodzą tu nie tylko z sąsiednich dzielnic – przyjeżdżają także z innych miast i regionów, czasem oddalonych o setki kilometrów. Raz nawet przyjechali w czasie tajfunu! Japończycy chcą spróbować egzotycznej kuchni, ale także wziąć udział w organizowanych tu wydarzeniach.

Kawiarnia „Krajanie” działa od prawie dwóch lat

„Krajanie” marzą o ukraińskim centrum w Japonii, założyli już zresztą mały ośrodek kulturalny – właśnie w kawiarni. Co miesiąc odbywają się tu wystawy fotograficzne, warsztaty i wykłady w języku ukraińskim i japońskim: jak malować w stylu petrykiwki [Petrykiwka to osiedle w obwodzie dniepropietrowskim, które słynie z malowideł z motywami roślinnymi i zwierzęcymi – red.], jak robić ukraińską biżuterię i diduch [ukraińska dekoracja świąteczna ze słomy – red.]. Czasami nawet Ukraińcy są zszokowani. Niektórzy mówią, że musieli przyjechać aż do Japonii, by nauczyć się robić symbole ukraińskiego Bożego Narodzenia.

Kuchnia kawiarni przygotowuje również dania do degustacji na festiwalach. By wziąć udział w takich wydarzeniach, musisz najpierw dostarczyć organizatorom plan pomieszczenia, w którym będziesz gotować, a także listę wszystkich produktów – bo na przykład latem gotowanie potraw z mlekiem jest zabronione. Kuchnia „Krajan” uczestniczyła też w przygotowaniu potraw na przyjęcie z okazji Dnia Niepodległości w Ambasadzie Ukrainy w Japonii.

Osobną pracą są kulinarne kursy mistrzowskie dla Japończyków. Cieszą się ogromną popularnością

– Kuchnia w kawiarni jest na to za mała, dlatego tanio wynajmujemy kuchnie miejskie, przygotowane do prowadzenia zajęć kulinarnych – zaznacza Natalia Łysenko. – W tym miesiącu zorganizujemy trzy takie wydarzenia, każde dla 20 osób. Oznacza to, że 60 Japończyków będzie mogło ugotować sobie nasz barszcz we własnym domu. Wybór dań na kursy mistrzowskie jest różnorodny: pierogi, zrazy, naleśniki, kapuśniak, grochówka z grzankami, faszerowana papryka, sałatka z buraków i fasoli. Rozpoczęliśmy również współpracę z kawiarnią „Clare & Garden”. Ten lokal w stylu angielskim został otwarty przez Japonkę na dziedzińcu jej domu i zaprasza Ukraińców na ukraiński lunch dwa razy w miesiącu.

Najnowszą innowacją jest dostarczanie jedzenia przez Uber Eats. Yuki Tagawa, menedżerka ds. obsługi klienta, przyszła do kawiarni, by omówić szczegóły współpracy. Mówi, że zrobiła to z własnej inicjatywy. Chce, by Japończycy nie tylko próbowali nowych potraw, ale też bardziej zainteresowali się Ukrainą – poprzez jedzenie.

– Kuchnia ukraińska ma bardziej wyraziste smaki niż japońska – wyjaśnia Yuki Tagawa. – Czuję w niej smak warzyw, np. pomidorów czy kapusty. Ogólnie rzecz biorąc, te smaki są zupełnie inne, bo podstawą kuchni japońskiej jest bulion rybny dashi, pasta miso lub sosy, które mają specyficzny smak. Wiem, że większość Japończyków, którzy nigdy wcześniej nie próbowali ukraińskich potraw, mówi, że mieli o nich zupełnie inne wyobrażenie. Nie sądzili, że aż tak przypadną im do gustu.

Dla tych, którzy chcą zagłębić się w ukraińską kuchnię, „Krajanie” we współpracy z Instytutem Ukraińskim przetłumaczyli książkę „Ukraina. Jedzenie i historia”. Opowiada o przeszłości i teraźniejszości kuchni ukraińskiej, przedstawia przepisy na dania, które każdy może ugotować, lokalne produkty i specjały Ukrainy

– Praca nad tłumaczeniem była ciekawa, lecz niełatwa – mówi Natalia Kowalowa. – Po pierwsze, chcieliśmy, by nazwy były jak najbardziej zbliżone do ukraińskiego brzmienia. Po drugie, nie wszystkie produkty można kupić w japońskich sklepach. Bo gdzie tu znaleźć rjażenkę [ukraiński napój powstały w wyniku fermentacji mleka – red.]? To była najtrudniejsza część: opisanie niezbędnych produktów, dostosowanie ich do realiów Japonii, zastąpienie ich podobnymi smakami.

Część dochodu ze sprzedaży książki, a także ze wszystkich działań „Krajan” przeznaczana jest na projekty wolontariackie na rzecz Ukrainy.

Natalia Kowalewa (z lewej) i Natalia łysenko
20
хв

Jak Ukraińcy rozkochali Japończyków w barszczu i diduchu

Darka Gorowa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Anusz Towmasjan: – Przywódczynią trzeba się urodzić

Ексклюзив
20
хв

Premier Polski ogłasza 46. pakiet pomocy dla Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

Pobędą i wrócą: mity, którymi obrasta ukraiński biznes w Polsce

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress