Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Jest Ci źle? Zastosuj metodę "Bezpiecznej ręki". To działa!
Podczas wojny na pełną skalę Fundacja Kalejdoskop Kultur z Wrocławia udzieliła ukraińskim uchodźcom ponad 4000 indywidualnych konsultacji psychologicznych. Zatrudnia 14 psychologów, z których wszyscy są Ukraińcami.
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Uciekając przed wojną w Ukrainie prawie 200 tys. Ukraińców schroniło się we Wrocławiu. Dziś, według danych Głównego Urzędu Statystycznego, co czwarty wrocławianin jest Ukraińcem. Od pierwszych dni wojny miasto pomagało potrzebującym. Pojawiły się ciężarówki z pomocą humanitarną dla Ukrainy. W pomoc włączyła się również Fundacja Kalejdoskop Kultur, która od ponad 10 lat organizuje wydarzenia kulturalne i pielęgnuje ukraińskie tradycje. Teraz fundacja koncentruje się na zapewnieniu wsparcia psychologicznego.
Rozmawiamy z Olhą Ovcharenko, psycholożką i koordynatorką zespołu psychologów Fundacji Kalejdoskop Kultur, o tym, przez co przechodzą Ukraińcy za granicą, jak rozmawiać z dziećmi o wojnie i na co powinno przygotować się społeczeństwo.
Olga Ovcharenko: „Jest wiele pytań dotyczących adaptacji dzieci w szkole”
Dzieci pytają:- Mój sąsiad i kolega zostali.Dlaczego my wyjechaliśmy?
Natalia Żukowska:Dziś Kalejdoskop Kultur jest jedną z tych organizacji pozarządowych, które nadal pomagają Ukraińcom, zapewniając im wsparcie psychologiczne.Z jakimi problemami przychodzą do Was Ukraińcy?
Olga Ovcharenko: Przede wszystkim migrantki przychodzą z problemami rozpadających się związków, ponieważ większość kobiet przyjechała do Polski bez mężów, a nie jest łatwo utrzymać związek na odległość. Jest też inna kategoria kobiet, które przyjechały tu z mężami, którzy pracowali w Polsce przez długi czas. Oczywiście nie są one przyzwyczajone do wspólnego życia i prowadzenia gospodarstwa domowego. Muszą się dostosować, co również stwarza pewne trudności. W szczególności w komunikacji dzieci z rodzicami, najczęściej z ojcem. Jeśli nie był on obecny w życiu dziecka przez długi czas, a teraz próbuje nauczyć je swojego stylu życia, pojawi się opór ze strony dziecka.
Wiele pytań dotyczy adaptacji dzieci w szkole. Problemy z zachowaniem są najczęstszym problemem, na który nauczyciele skarżą się rodzicom. Dlaczego tak się dzieje? Dziecko protestuje. Moja najmłodsza klientka miała 5 lat. Dziewczynka miała napady złości, krzyczała, że chce wracać do babci do Ukrainy.
Rodzicom trudno jest wspierać swoje dzieci, bo sami chcą krzyczeć, płakać, chować się...
Są dzieci, które nie rozumieją, dlaczego muszą chodzić do polskiej szkoły i uczyć się języka, zwłaszcza jeśli ich mama czy tata tego nie robią. A podejście do nauczania i wychowywania dzieci w Polsce jest inne. Jeśli nauczyciel widzi, że dziecko ma zaległości w nauce, zdecydowanie nalega, aby rodzice szukali pomocy psychologicznej i pedagogicznej. Polscy nauczyciele i wychowawcy ponoszą odpowiedzialność karną, jeśli na czas nie zgłoszą problemów w rozwoju dziecka. Dla Ukraińców jest to bardzo stresujące, ponieważ zazwyczaj nie rozumieją, dlaczego ich dzieci są wysyłane do specjalistów. Boją się, że dziecko zostanie uznane za chore psychicznie.
Misją Fundacji jest między innymi wyjaśnianie rodzicom tej różnicy kulturowej. Wyjaśnienie, że nikt nie chce ich urazić ani skrzywdzić.
Podczas lekcji z dziećmi
Wiele problemów ukraińskich migrantów odnosi się do trudnych uczuć, utraty sensu życia, niezdolności do przystosowania się do zmian i tęsknoty za domem.
Jakie historie zrobiły na Tobie największe wrażenie?
Jeśli weźmiemy na przykład wschodnią Ukrainę, bo stamtąd przyjeżdża do Polski wielu Ukraińców, to są to głównie historie o życiu pod okupacją.
Pewnego dnia przyszła do mnie 30-letnia kobieta z trzyletnim dzieckiem. Dziewczynka nie mówiła. Uśmiechała się, patrząc na mnie, ale jednocześnie wykonywała dziwny gest - zakrywała oczy i twarz dłońmi, jakby ciągle się ukrywała.
Okazało się, że ona i jej matka były pod okupacją od około miesiąca i często przebywały w piwnicy. Dziecko miało wówczas półtora roku. Zaczynało już mówić, rozwijało się normalnie. Jednak wtedy przestała mówić całkowicie. Kiedy kobieta była już w Polsce, zdała sobie sprawę, że córka ma poważne problemy, a polscy pedagodzy to potwierdzili.
Oprócz psychologa poradziłam jej wizytę u logopedy. Po półtora miesiąca pracy dziewczynka zaczęła mówić, choć tylko sylabami typowymi dla rocznego dziecka. Przestała się chować i zasłaniać twarz rękami. Terapia ciągle trwa - praca z traumą to długi proces.
Rysunek dziecka
Dużo pracujesz z dziećmi.Co ci mówią?
Że widziały wojsko, ale tylko dzięki rozmowom z rodzicami mogły zrozumieć, czy to wróg, czy nie. Niektóre z nich wiedzą dużo o broni. W rodzinie, w której ojciec służy, dzieci są bardziej spięte, przestraszone i smutne. Mają ciągłe pytania: „Co jeśli coś spadnie na tatę? Co jeśli coś mu się stanie i nigdy go nie zobaczę? Czy kiedykolwiek zobaczę babcię?”. Dzieci powiedziały nam również, że widziały, jak coś „wleciało” do sąsiedniego domu. Zdarza się to często, gdy dzieci i ich matki wracają do domu na tydzień lub dwa i są świadkami bombardowań.
Były dzieci, które szczegółowo rysowały swoje pokoje - z nadzieją, że wkrótce do nich wrócą. Był też chłopiec, który narysował schrony. Powiedział, że kiedy wróci do Ukrainy, zbuduje schron przeciwbombowy, w którym będzie mógł zamieszkać. Ogólnie rzecz biorąc, chłopcy częściej mówią o wstąpieniu do wojska i wiążą swoje przyszłe życie z tworzeniem specjalnej broni.
Czy powinniśmy rozmawiać z dziećmi o wojnie?W jaki sposób?
Warto, bo to nasza historia, której nie powinniśmy ukrywać. Musisz wyjaśnić swojemu dziecku, dlaczego opuściłeś swój kraj. Informacje powinny być przekazywane w zależności od wieku dziecka i sytuacji w rodzinie. Jeśli na przykład mama lub tata są w wojsku, powinieneś wyjaśnić ich nieobecność i ich misję: „Tata lub mama chronią granic naszego kraju, bronią naszego miasta”. Jeśli jest to rodzina, która nie jest zaangażowana w wojsko, należy położyć nacisk na to, że zależy nam na tym, co dzieje się w Ukrainie - przekazujemy darowizny, robimy wszystko, co w naszej mocy. Musimy uczyć dzieci współodpowiedzialności. Ponieważ są one skłonne wierzyć, że w pewnych okolicznościach to one są winne.
Podczas szkolenia
Inna sprawa, że dzieci często opuszczały Ukrainę, nie widząc wojny. I nie rozumieją, dlaczego wyjechały. Rodzicom mówią: „Spójrz, mój sąsiad i przyjaciel tam zostali. Dlaczego my wyjechaliśmy?”. Wielu rodziców pytało mnie, czy powinni obiecywać dzieciom powrót.
Jeśli od razu powiesz dziecku, że nie, nigdy nie wrócimy, jego stan się pogorszy
Nie kłam - mów prawdę lub rzeczy zbliżone do prawdy.
Przymusowe wysiedlenie jest główną przyczyną problemów psychologicznych ukraińskich uchodźców
Dlaczego przymusowi migranci cierpią z powodu poczucia winy za własny komfort i bezpieczeństwo?Jak radzić sobie z tym stanem?
Uciekinier sprzed wojną może mieć tak zwany „syndrom ocalałego”. Jest to poczucie winy, że jesteś bezpieczny. Ponadto potępienie ze strony tych Ukraińców, którzy zostali w domu, przygnębia. To pogłębia depresję. Co robić? Po pierwsze, oddzielić się od czynników, na które nie masz wpływu. Po drugie, otaczaj się ludźmi, do których zawsze możesz zwrócić się po radę, wsparcie lub po prostu dobry nastrój. Po trzecie, pamiętaj o swoich sposobach radzenia sobie ze stresem. Niektórym pomaga hobby, takie jak malowanie, robienie na drutach, czytanie czy spacery.
Istnieje wiele skutecznych technik. Aby choć trochę uspokoić swój mózg, powinieneś najpierw powoli wypić szklankę zimnej wody. Przyjrzyj się i policz pięć obiektów, cztery dźwięki, smaki i dotknij tego, co jest w pobliżu. Poczuj się w przestrzeni, skup się na oddychaniu. Istnieje również ćwiczenie „Bezpieczna ręka”. Bierzemy rękę i wyobrażamy sobie, że niesie ona dobroć, troskę i miłość. Możemy nawet wyobrazić sobie, od kogo otrzymaliśmy to wszystko w naszym życiu. Wyobraź sobie, jak ta dłoń wypełnia się przyjemnymi doznaniami. Poczuj ciepło i przytul ją do swojej klatki piersiowej. Skoncentruj się na tym, jak dłoń przekazuje ciepło przez twoje ciało. Pięć minut, które szybko rozładowują napięcie, człowiek po tym nawet zasypia. Ale jeśli poczucie winy nie ustępuje, radzę Ci pracować ze specjalistą
У штаті працюють 14 психологів, і всі — українки
Dlaczego nie każdemu udaje się zaadaptować za granicą?
Pierwszą przyczyną jest przymus. Zostało to udowodnione przez amerykańskich psychologów, którzy pracowali z uchodźcami z innych krajów. Przymusowy migrant jest stale w stanie oczekiwania, niepewności. Inaczej jeśli jest to migrant zarobkowy, który nauczył się języka, przygotował dokumenty i rozumie, dlaczego zmienił kraj i na jakich warunkach wróci. Ale migrant przymusowy nie zdecydował się świadomie na przeprowadzkę, nie przygotował się do niej. Nieustannie czekają na powrót do domu. I mogą pozostawać w tym stanie przez wiele lat.
Mam klientkę, która przyjechała do Polski z dwójką dzieci. Jej mąż jest w Ukrainie, ale może ich odwiedzać, bo jedno z dzieci w rodzinie ma specjalne potrzeby. Ale ta kobieta jest w ciągłym stanie depresji. Nie chce iść do pracy w Polsce. Mówi, że w Ukrainie czeka na nią praca. Chociaż nie pracowała tam od dwóch lat. Wierzy, że wróci, bo ma tam dom i wiele planów. Chce być tylko w domu. Ale musi być w Polsce ze względu na swoje dzieci. I ten przymus jest jak jarzmo, które zostało na ciebie nałożone i musisz je ciągnąć. Jednocześnie nie zawsze rozumiesz, dlaczego to robisz. Dlaczego nie rozumiesz? Ponieważ jeśli uciekałeś w stanie stresu i paniki i kierowałeś się chęcią przetrwania, to dwa lata później, żyjąc w spokojnym kraju, nie słysząc syren alarmowych, zaczynasz myśleć, że wszystko jest normalne. I pojawia się pytanie: „Dlaczego muszę zostać za granicą?”. I ten wewnętrzny opór jest najbardziej uciążliwy.
Oczywiście, są też udane historie kobiet otwierających tutaj firmy, które odnoszą sukces nawet po przymusowej migracji. Jedna z moich klientek powiedziała niedawno: „Zdałam sobie sprawę z różnicy między przyjaciółmi z Ukrainy i obcokrajowcami - to chemia, którą czuję, gdy komunikuję się z ludźmi z mojego kraju. Słowa nie są w stanie tego wyjaśnić”. Jest to niewidzialne połączenie, które zawsze będzie odczuwalne. Dlatego przewiduję, że po zakończeniu wojny wiele osób wróci do domu.
Fundacja Kalejdoskop Kultur koncentruje się na zapewnieniu wsparcia psychologicznego
Przed nami przezwyciężenie zbiorowej traumy
Czy Ukraińcy nie wstydzą się szukać pomocy psychologicznej?
Czasami tak. Zwłaszcza, gdy odwiedzamy hostele, w których mieszkają Ukraińcy.
Proponujemyim rozmowę z psychologiem. W odpowiedzi zazwyczaj słyszymy, że nie mają problemów psychologicznych.Pomimo tego, że wśród nich są osoby z Bucza, które żyły pod okupacją i widziały straszne rzeczy.Na przykład jedna z kobiet ma męża, który był torturowany.
Ci ludzie mówią, że nie potrzebują psychologa. I nawet rozumiem dlaczego. Bo mieszkają razem, znają się i boją się, że ich problemy wyjdą poza ich przestrzeń. Więc to jest też kwestia bezpieczeństwa. Te kobiety nikomu nie ufają. W szczególności psychologom.
Czy istnieją na przykład zasady, których przestrzeganie pomoże poprawić stan psychiczny bez leków?
Istnieje strategia radzenia sobie, która okazała się skuteczna: zacznij komuś pomagać. Bądź wolontariuszem, dbaj o siebie, szukaj tych, którym możesz pomóc. Możesz na przykład dołączyć do naszej fundacji. To też jest forma przezwyciężania skutków stresu. Musisz rozmawiać z ludźmi, nabrać odpowiedniego nastawienia, samokształcić się, nauczyć się czegoś nowego. Musisz trenować swój mózg. Czasami wystarczy przejść się ulicą, żeby się uspokoić.
Często po konsultacjach mówię:„Przejdź się sam, nie korzystaj z komunikacji miejskiej”.
I to też działa. Każdy ma swój własny mechanizm przetwarzania trudnych doświadczeń. Jedni uciekają, inni zastygają, jeszcze inni zaczynają walczyć o wolność i niezależność.
Olha Ovchrenko: „Wiele probemów ukraińskich migrantów przymusowych dotyczy trudnych uczuć, utraty sensu życia, niezdolności do przystosowania się do zmian, tęsknoty za domem”.
Jakie wyzwania psychologiczne czekają psychologów i psychoterapeutów po wojnie?
Jest ich wiele. Po pierwsze, istnieje nieprzeżyta, długotrwała strata. Po drugie, są już żołnierze cierpiący na szok pourazowy, PTSD (zespół stresu pourazowego) i inne konsekwencje doświadczeń wojennych. Po trzecie, żołnierze wrócą z frontu do swoich rodzin. Przymusowi migranci będą musieli odbudować swoje życie od podstaw po powrocie. Nastąpi zmiana w systemie rodzinnym ze względu na fakt, że dzieci dorosły, ich role się zmieniły, a relacje rodzinne uległy przekształceniu. Wiele dzieci straciło rodziców i już nigdy ich nie zobaczy. Wyzwaniem będzie również znaczna zbiorowa trauma. I tutaj jedyną nadzieją jest to, że zjednoczymy się, a nie zaostrzymy agresję. Jeśli zaczniemy się porównywać, mówić, że komuś jest łatwiej, komuś trudniej, to nie pomożemy ani sobie, ani innym. Społeczeństwo musi być przygotowane na znaczącą rekonstrukcję wartości, zmianę filarów, na których opierało się przed wojną.
Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
R E K L A M A
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Tetiana Wygowska: Oficjalnie na Ukrainie jest około 1,2 miliona weteranów, a liczba ta wzrośnie po zakończeniu wojny. Kwestia adaptacji do życia w cywilu jest niezwykle ważna. Jaki jest najlepszy sposób, aby pomóc ukraińskim żołnierzom po powrocie z frontu?
John Handen: Jako były żołnierz pamiętam ogromne trudności związane z opuszczeniem wojska i powrotem do cywilnego życia.
Najlepszym sposobem, żeby pomóc weteranowi to dać mu dużo czasu na fazę przejściową i bycie tak cierpliwym, jak to tylko możliwe. Pierwszą zasadą jest niezadawanie szczegółowych pytań na temat służby na froncie. Jeśli weterani zechcą o tym porozmawiać, zrobią to. W brytyjskich kręgach wojskowych istnieje niepisany kodeks: „Nigdy nie rozmawiaj z cywilami o aktywnej służbie”.
Kolejną zasadą jest zachęcanie byłego żołnierza do utrzymywania kontaktu z innymi żołnierzami, wojskowymi organizacjami pozarządowymi i związkami zawodowymi. Pomocne mogą być również fundacje charytatywne, organizacje humanitarne o charakterze społecznym, które zapewniają indywidualną pomoc w okresie przejściowym. Zwłaszcza jeśli pracownicy tych organizacji sami są wojskowymi lub weteranami.
Angielski psychoterapeuta, były oficer, autor bestsellerowych książek "Overcoming Combat Stress" i "Suicide Prevention", zdjęcie: archiwum prywatne
Jak Pana przeżycia wpłynęły na Pańskie rozumienie stresu i jego skutków?
Znaczące. Moja służba wojskowa, a także 20 lat szkolenia wojskowych pracowników socjalnych i leczenia weteranów, dały mi dodatkowe doświadczenie. Wierzę więc, że ci profesjonaliści, którzy również służyli i zdobyli doświadczenie wojenne, są najlepiej przygotowani do pomocy weteranom.
W Ukrainie istnieje wsparcie dla weteranów, którzy chcą rozpocząć działalność gospodarczą, ale nie każdy widzi w sobie przedsiębiorcę. Kierowca z sił zbrojnych może stosunkowo łatwo znaleźć pracę, podczas gdy na przykład operatorowi drona jest dużo trudniej. Problemy psychiczne mogą rodzić się z poczucia bycia "niepotrzebnym". Jak pomóc?
W cywilu wszystko toczy się wolniej niż w wojsku. Żołnierz powinien przygotować się do demobilizacji z wyprzedzeniem. Zastanowić się, kim chciałby być w cywilu. Należy pamiętać o zasadzie 6P - "Właściwe przygotowanie zapobiega upokarzająco słabym wynikom".
Mogę również udzielić następujących ogólnych rad wojskowym, aby poprawić ich adaptację po powrocie z wojny:
1. Nie popadaj w pesymizm z powodu odrzuceń
Poszukiwanie pracy to naturalny proces, który wymaga cierpliwości i czasu. Odrzucenie nie zawsze oznacza braku profesjonalizmu, ale często zależy od innych czynników, takich jak konkurencja lub ograniczona liczba wakatów. Ważne jest, aby nie traktować odrzucenia jako osobistej porażki. Może to być trudniejsze dla weteranów, ponieważ przejście z wojska do świata cywilnego wymaga adaptacji, ale wytrwałość jest kluczowa.
2. Przyjmij zmianę
Życie w cywilu bardzo różni się od życia w wojsku. To inne tempo, inne wymagania, inne interakcje społeczne. Zamiast opierać się zmianom, spróbuj je zaakceptować jako część nowego rozdziału życia i nowych możliwości.
3. Niższe oczekiwania
Możesz nie być w stanie natychmiast znaleźć pracy, która odpowiadałaby Twojemu doświadczeniu lub statusowi w wojsku. To normalne. Zacznij od małych kroków i stopniowo dąż do swoich celów. Zbyt wysokie oczekiwania mogą prowadzić do rozczarowania.
4. Zastąp żargon wojskowy językiem cywilnym
Wiele terminów i nawyków, które są naturalne w środowisku wojskowym, cywile nie znają. Na przykład, zamiast używać wojskowych akronimów lub specjalistycznych terminów, używaj prostszych, bardziej powszechnych słów. Pomoże to nawiązać lepszą komunikację z pracodawcami, współpracownikami i znajomymi.
5. Postępuj zgodnie z własnymi standardami
Chociaż przejście do życia cywilnego może wydawać się wyzwaniem, ważne jest, aby nie tracić z oczu wartości i zasad, które ukształtowały cię jako człowieka. Twoje standardy pomagają ci zachować uczciwość, dyscyplinę i budować relacje oparte na wzajemnym szacunku.
6. Ciesz się powrotem do cywilnego życia tak bardzo, jak to możliwe
Przejście do życia cywilnego to nie tylko wyzwanie, ale także okazja do otwarcia się na nowe. Potraktuj to jako nowy etap, który pozwoli Ci poznać nowych ludzi i spróbować nowych rzeczy, na które być może wcześniej nie miałeś czasu. Każdy krok naprzód jest zwycięstwem i ważne, aby cieszyć się każdym z nich.
Czy zna Pan przykłady udanej integracji wojska ze społeczeństwem?
Podam dwa przykłady. Jeden dotyczy byłego oficera armii, któremu trudno było się rozstać z kolegami ze służby. Miał PTSD, które rozwinęło się w wyniku dwóch operacji bojowych w Iraku i Afganistanie. Miał dwuletniego syna i żonę, z którą ciągle się kłócił, a jego teściowa wciąż z nimi mieszkała. Weteran zaczął myśleć o samobójstwie.
Rodzina zachęcała go do szukania pracy, ale długo nie mógł jej znaleźć, aż zobaczył interesującą ofertę od firmy budowlanej. Poszukiwali oni zdemobilizowanych żołnierzy, którzy byli podoficerami. Powodem, dla którego ta firma szukała takich pracowników, było, że wojsko jest przyzwyczajone do zarządzania ludźmi i myślenia o wydajności, a te cechy były tutaj potrzebne. Wojskowy przeszedł kurs szkoleniowy i stał się doskonałym kontrolerem jakości dla firmy.
Drugi przypadek dotyczył byłego żołnierza Royal Marine, który był w kontakcie ze związkiem oficerów swojej jednostki i lokalnym oddziałem organizacji. Przejął ich stronę internetową, zaktualizował ją i prowadzi. Wraz z żoną kupił lokalny pub i restaurację. Zatrudnił też innych braci, którzy potrafili gotować. Stworzyli odnoszący sukcesy biznes weteranów, który zatrudniał 5-6 osób.
Wskaźnik rozwodów w Ukrainie wzrósł z powodu wojny. Przymusowa separacja ma negatywny wpływ na małżeństwo. Często po powrocie żołnierza z wojny rodzina musi zbudować swoje życie na nowo. Czy są na to jakieś recepty?
Partnerom weteranek i weteranów, a także ich rodzicom, polecam obejrzenie dramatu wojennego "Full Metal Jacket". Pomoże on zrozumieć, co dzieje się w umyśle weterana. W tej historii żona żołnierza, który wrócił z wojny, nie rozumie, przez co mąż przeszedł. Pamiętam scenę, w której stoją w kuchni, obierają marchewki, a on, który nie radzi sobie z codziennym życiem, nagle podejmuje decyzję: zakłada mundur wojskowy i wraca na front.
To, co może pomóc, to grupy wsparcia. Terapia małżeńska jest bardzo przydatna, ale najlepiej, by prowadzili ją specjaliści z organizacji, które pracują z wojskowymi lub weteranami.
Jest pięć rzeczy, o których powinny wiedzieć rodziny personelu wojskowego:
1. To normalne, że PTSD weterana wpływa na całą rodzinę.
2. Szukaj pomocy, jeśli jej potrzebujesz.
3. Pamiętaj, że to nie Ty cierpisz na PTSD, ale Ty również możesz mieć objawy.
4. Bądź blisko weterana.
5. Nie poddawaj się!
Rozejrzyj się za organizacjami wspierającymi weteranów w Twojej okolicy. W Wielkiej Brytanii istnieje wiele takich organizacji. Mamy cały system takich ośrodków, a rodziny uważają je za skuteczne i przydatne, ponieważ otrzymują wsparcie od podobnie myślących.
Jak wspierać rodziny, które straciły bliskich na wojnie?
Większość ludzi doświadcza straty, głębokiego żalu i bólu. To naturalny proces i należy unikać klasyfikowania go jako choroby psychicznej, zespołu lub zaburzenia.
Jeśli to możliwe, należy unikać leków psychotropowych, z wyjątkiem krótkotrwałego stosowania. W mojej praktyce zwykle zalecam nie więcej niż dwa do trzech tygodni, w niskich dawkach, jeśli w ogóle.
Należy również unikać "samoleczenia" alkoholem, nikotyną, narkotykami lub lekami dostępnymi bez recepty.
Dla tych, którzy doświadczają utraty ukochanej osoby, pomocne jest obchodzenie jej urodzin każdego roku. Może to stać się ważnym rytuałem. Można także stworzyć pudełko pamięci zmarłego przyjaciela. Może to być małe pudełko z medalami, osobistymi listami, cennymi rzeczami, które należały do tej osoby
Jeśli objawy żalu i straty utrzymują się przez bardzo długi czas, powinieneś poszukać profesjonalnej pomocy. Wskazane jest, aby doradca lub terapeuta miał doświadczenie wojskowe lub głębokie zrozumienie kultury wojskowej - jest to o wiele bardziej skuteczne.
W Wielkiej Brytanii od wielu lat działa organizacja o nazwie SSAFA (Soldier's, Sailor's and Airmen's Families Association). Może jest coś podobnego w Ukrainie? Jeśli nie, warto byłoby przyjąć ten model, który okazał się skuteczny dla wielu weteranów. SSAFA zapewnia wsparcie osobom, które doświadczają utraty bliskich.
W Ameryce z kolei istnieje organizacja o nazwie TAPS (Tragedy Assistance Programme for Survivors), na której stronie internetowej znajdziesz wiele przydatnych informacji na ten temat. Grupy TAPS uczą ludzi jak przerobić żal po stracie bliskiego człowieka na służbę krajowi.
Innym przykładem jest tak zwany Purple Pack. To przewodnik online wspierający rodziny poległych żołnierzy z wieloma informacjami na temat świadczeń, organizacji charytatywnych, funduszy pomocowych itp. Podobna usługa mogłaby zostać stworzona w Ukrainie, aby dać pogrążonym w żałobie członkom rodziny poczucie kontroli nad sytuacją.
Armia brytyjska również posiada system wsparcia dla dzieci, których ojcowie zginęli w akcji. Przykładem może być strona Scotty's Little Soldiers.
Przejmij kontrolę nad wspomnieniami
Weteranów często nawiedzają "duchy wojny" - wspomnienia z frontu. Jakie techniki możesz zaoferować wojskowym, żeby dać sobie z nimi radę?
Odsyłam do mojej książki "Overcoming Combat Stress: 101 Techniques for Recovery", która została już przetłumaczona na język ukraiński i jest przygotowywana do publikacji. Pierwszy rozdział dotyczy wyzwalaczy wspomnień (sytuacji, osób lub miejsc, które przypominają o traumatycznym wydarzeniu - red.) i przedstawia pięć skutecznych technik. Jedną z nich jest oddychanie przeponowe. Często wyzwalacze mogą prowadzić do gwałtownego wdechu. Technika ta pozwala kontrolować oddech i siebie.
Kiedy pojawia się wyzwalacz, przejmij kontrolę nad wzrokiem, dźwiękami, zapachami, smakiem i odczuciami cielesnymi. Następnie wykonaj powolny wdech, używając przepony, licząc do siedmiu. Następnie zrób powolny wydech, licząc do 11, używając przepony: brzuch jest wciągany podczas wydechu i wypuszczany podczas wdechu. Ten rodzaj oddychania znany jest jako technika 7/11. Ćwicz ją przez kilka minut 6-7 razy w tygodniu przez 6-8 tygodni.
Oddychanie przeponowe ma niezwykły wpływ i skuteczność antystresową, zachęcam do opanowania tej techniki.
Drugi rozdział mojej książki dotyczy retrospekcji i opisuje sześć technik radzenia sobie z nimi. Trzeci rozdział dotyczy natrętnych myśli, które mogą być trudniejszym problemem, ponieważ mogą pojawiać się zarówno w dzień, jak i w nocy. Na przykład bardzo trudne mogą być wspomnienia walki, twarz wroga, sceny krwi i ran. W tym rozdziale opisano 15 skutecznych technik. Jest szansa, że jeśli będziemy unikać wyzwalaczy, wspomnienia przestaną się pojawiać.
Według Ministerstwa Zdrowia Ukrainy do 2023 r. ponad 20 000 osób w tym kraju zostało oficjalnie zdiagnozowanych z zespołem stresu pourazowego (PTSD). Jakie innowacyjne podejścia są stosowane w świecie w leczeniu tego zaburzenia?
Departament Spraw Weteranów w USA i wojskowe organizacje charytatywne w Wielkiej Brytanii są liderami w tej dziedzinie. Niestety, przykład amerykański pokazuje, że jest on zdominowany przez leki, które nie zawsze pomagają. Takie terapie zapewniają ograniczoną ulgę, a wielu weteranów cierpi z powodu poważnych i długotrwałych skutków ubocznych jednego, dwóch lub nawet całej gamy leków.
Termin "PTSD" został stworzony przez psychiatrów wojskowych podczas wojny w Wietnamie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku.
Kanadyjski weteran wojskowy, pułkownik Stéphane Grenier, ukuł inny termin: COSI (Combat Operational Stress Injury). Podoba mi się bardziej. Termin COSI jest czasami używany jako alternatywa dla PTSD, aby podkreślić, że traumatyczne doświadczenia mogą być długotrwałe i skumulowane, a nie jednorazowe. COSI może być również postrzegane jako próba destygmatyzacji terminu PTSD. Ludzie wychodzą z traumy, ale "zaburzenie" może być bardziej złożonym problemem.
Istnieje kilka skutecznych technik radzenia sobie z PTSD. Przede wszystkim jest to terapia przedłużonej ekspozycji. Pacjent jest proszony o szczegółowe opowiedzenie o traumatycznym wydarzeniu, aby zmniejszyć jego wpływ na codzienne życie. Następnie jest stopniowo wystawiany na sytuacje, których unikał z powodu strachu i niepokoju związanego z traumą. Pomaga to stopniowo odzyskać poczucie kontroli.
Inną techniką jest terapia poznawcza, która jest szeroko stosowana, a także CPT (terapia przetwarzania poznawczego) i trening zaszczepiania stresu. Są to główne metody leczenia PTSD.
Moja technika, terapia odzyskiwania traumy skoncentrowana na rozwiązaniach, również okazała się skuteczna. Uczyłem tej techniki w Ukrainie, w szczególności we Lwowie i Kijowie, każdy może ją opanować. Jest naprawdę skuteczna. Najważniejsze jest, aby unikać wyłącznie podejścia farmaceutycznego, z wyjątkiem przypadków krótkoterminowych.
W Wielkiej Brytanii istnieje organizacja o nazwie PTSD Resolution, która jest niedofinansowana, ale najbardziej skuteczna w leczeniu weteranów. Kilka lat temu przeprowadziła ona badanie, które wykazało, że około 81% weteranów z traumą psychologiczną w pełni wyzdrowiało. Mówimy tu o traumie związanej ze stresem bojowym lub operacyjnym. Jest to dwukrotnie więcej niż w przypadku Narodowej Służby Zdrowia, usług zdrowia psychicznego i Combat Stress, które są dobrze finansowane, ale w większości wykorzystują podejście medyczne. PTSD Resolution jest dobrym przykładem dla Ukrainy. Zalecam skorzystanie z ich doświadczeń.
Która z technik opisanych w Twojej książce jest Ci najbliższa osobiście i dlaczego?
Wyróżniłbym dwie. Wspomniałem już o pierwszej z nich, czyli oddechu 7/11. Jest niezwykle skuteczna i bardzo pomogła mi w przezwyciężeniu moich własnych wyzwalaczy. Pomaga weteranowi szybko przejść ze stanu niekontrolowanej eksplozji emocjonalnej do kontroli nad objawami.
Drugą techniką jest list "na deszczowy dzień". Polega ona na napisaniu ważnego listu do siebie. List taki powinien być napisany w chwilach względnego spokoju i dobrego samopoczucia, a otwarty w momencie, gdy przechodzimy przez trudny okres w naszym życiu. List powinien zawierać spis sposobów dbania o siebie, nazwiska osób, do których można zadzwonić; przypomnienia o swoich pozytywnych cechach; przypomnienia o duchowych lub filozoficznych przekonaniach, które czynią nas silniejszym. Nie zapomnij również o tym, co już osiągnąłeś na swojej drodze do wyzdrowienia, jakie techniki były dla ciebie szczególnie pomocne, a także o swoich nadziejach i marzeniach na przyszłość.
Kiedyś napisałem "list na deszczowy dzień" podczas mojego procesu zdrowienia i zalecam, aby weterani mieli jedną lub więcej kopii tego listu w miejscach, w których mogą go szybko znaleźć w zły dzień, aby wrócić do punktu wyjścia. Mogą myśleć: "Nigdy nie rozwiążę swoich problemów. Kogo ja próbuję oszukać?" i tak dalej.
W trudne dni należy natychmiast znaleźć list i go przeczytać. Jak pokazuje praktyka, ta technika pomaga zakończyć "deszczowy dzień" "deszczowym porankiem", ponieważ w porze lunchu wracamy już do normalności
Czy stres można nazwać zasobem? Jeśli tak, to jak można go wykorzystać?
Tak, stres można uznać za zasób. Wszyscy potrzebujemy zdrowego poziomu stresu, który po grecku nazywany jest "eustresem". Może on nas motywować i pomagać nam osiągnąć nasz pełny potencjał. Ale kiedy osiąga niewygodny poziom, staje się problemem. Po grecku nazywa się to "dystresem" i to właśnie z nim musimy pracować.
Jak uniknąć przenoszenia urazów psychicznych z rodziców na dzieci?
Jest to możliwe tylko poprzez zapewnienie weteranom terminowej i skutecznej pomocy psychologicznej natychmiast po ich powrocie.
Najgorszy przypadek, jaki widziałem, dotyczył ojca mojego szkolnego kolegi. Brał udział w walkach podczas II wojny światowej na Dalekim Wschodzie, po czym wrócił do domu, ale kilka lat później brał udział w wojnie koreańskiej. Nigdy nie radził sobie ze swoimi objawami, tłumił je i był bardzo rozdrażniony i zły. Mój szkolny kolega i ja rozmawialiśmy o tym i założyliśmy, że podczas służby wojskowej musiał zabić wielu wrogów. Ale nigdy o tym nie mówił, był bardzo skonfliktowany, jego rodzina cierpiała, a teraz jej trzecie pokolenie doświadcza skutków jego stresu bojowego. To straszna sytuacja, której należy unikać za wszelką cenę. Gdyby ten były żołnierz otrzymał skuteczną pomoc po powrocie z Korei, jestem pewien, że sprawy potoczyłyby się inaczej, a członkowie jego rodziny zostaliby uchronieni przed cierpieniem.
Jaką rolę w procesie rehabilitacji weteranów odgrywa publiczne uznanie i wdzięczność?
To bardzo ważne. Wiem, że społeczność Ukrainy jest bardzo dumna ze swoich bohaterów, zaobserwowałem to podczas moich wizyt w Ukrainie. To może być niezwykle pomocne w procesie rehabilitacji.
Mieszkańcy miejscowości Biała Cerkiew spotykają się z żołnierzami 72. brygady po ich powrocie ze strefy walk. Zdjęcie: Tetiana Vyhovska
Jeśli chodzi o negatywne przykłady, w latach siedemdziesiątych, kiedy amerykańscy weterani wojskowi wrócili do domu po wojnie w Wietnamie, wielu z nich spotkało się z obojętnością społeczności. To znacznie utrudniło im proces rehabilitacji. Nie tylko musieli ponownie przeżyć swoje doświadczenia bojowe, ale także zaakceptować fakt, że społeczeństwo ich nie wspiera i nie ceni. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca w Ukrainie - wręcz przeciwnie. Coroczny Dzień Obrońców Ukrainy obchodzony 1 października jest doskonałą okazją do upamiętnienia i podziękowania weteranom za ich wkład podczas służby.
Przedłużą ochronę, czy nie? Pozostawią pomoc, czy ją odbiorą? Będzie praca i dach nad głową, czy nie będzie? Moje dziecko będzie musiało zmienić szkołę, czy może będzie miało szczęście?
Życie toczy się dalej jakby obok nas. Większość uchodźców, którzy szukali pomocy psychologicznej w 2024 r., przyznało, że stracili kontrolę nad swoim życiem i nie mogą planować nawet najbliższych miesięcy. Co robić dalej w obliczu niepewności? Gdzie szukać wsparcia, gdy zmiany zachodzą każdego dnia?
O radę zapytaliśmy Antona Pokaliuchina, psychologa z programu Mental Support for Media.
Dlaczego tracimy kontrolę nad życiem
Powodem utraty kontroli nad własnym życiem może być brak wsparcia, problemy ze znalezieniem pracy albo częste zmiany tego miejsca czy warunków, w jakich pracujemy – mówi Anton Pokaliuchin. – A także utrata mieszkania, brak miejsca w przedszkolu czy szkole dla naszego dziecka czy brak jasnych informacji o warunkach dalszego pobytu w obcym kraju.
Życie w czasie wojny to zawsze scenariusz niepewności. Niezależnie od tego, czy po raz pierwszy, czy dziesiąty jesteś zmuszona szukać nowego miejsca zamieszkania lub pracy – to zawsze jest stresujące.
Wiele nieudanych prób może prowadzić do poczucia beznadziejności, zmęczenia i wyczerpania
W takich momentach bardzo ważne jest, by przypomnieć sobie, że ten stan jest tymczasowy. To minie.
Poradziłaś sobie z trudnościami życiowymi więcej niż raz, więc i tym razem, krok po kroku, odzyskasz kontrolę nad swoim życiem i będziesz w stanie znaleźć zasoby, by osiągnąć swoje cele.
Zaakceptuj niepewność, skup się na chwili obecnej, a nie na przerażającej przyszłości. Na obszarach życia, które możesz kontrolować – swoich reakcjach i decyzjach, wyglądzie, czystości domu, edukacji dzieci itp. Możesz założyć dziennik lub korespondować z kimś online i opowiadać mu o wszystkim, co dzieje się każdego dnia. Przypominaj sobie o pokonanych w przeszłości przeszkodach. Poproś o pomoc. Ucz się nowych rzeczy.
A najważniejszą rzeczą jest znalezienie wsparcia w sobie.
Poczucie utraty kontroli nad życiem może również wynikać z tego, że dana osoba stawia sobie zbyt wiele celów
To jak z radiem radio, które odbiera kilka fal jednocześnie. Możesz wyłapać pojedyncze słowa lub dźwięki, ale całość to kakofonia i chaos. Im więcej mamy zadań i obowiązków, tym gorzej sobie z nimi radzimy. Paradoks ludzkiej psychiki polega na tym, że im gorzej sobie radzimy, tym trudniej jest nam podjąć się ważnego zadania i doprowadzić je do końca. Dlatego jeśli jesteśmy przytłoczeni celami, musimy nadać im priorytety. Zadaj sobie pytania: Co jest teraz dla mnie najważniejsze? Jakie są moje wartości?
I skup się na tym.
Czym są wartości i jak mogą pomóc w trudnych czasach
Wartości są często dzielone na dwie grupy. Pierwsza to coś, co możemy mieć lub czego nie mamy – albo co możemy mieć i to stracić (na przykład rodzina, zdrowie, praca). Druga kategoria to pewne cechy, które możemy lub których nie chcemy demonstrować przez całe życie (życzliwość, uczciwość, troska, wiedza, walka o sprawiedliwość, kreatywność).
Społeczeństwo popycha nas do idei, że aby być szczęśliwą, musisz być zdrowa, mieć dobrą rodzinę, świetną pracę, mieszkanie, samochód, smartfon. Ale w czasach wojny i niepewności lepiej wybrać inne podejście w interpretowaniu wartości
Pierwsze (codzienne) podejście zakłada, że wartości mogą zostać utracone w dowolnym momencie. Wiele osób doświadczyło tego podczas wojny. Niektóre straciły krewnych, domy, przyjaciół, firmy, styl życia.
Ale jeśli wartości są naszymi wewnętrznymi wytycznymi, to jak możemy je stracić? Mamy wybór: żyć albo nie żyć zgodnie z naszym wewnętrznym kompasem. Możesz na przykład okazywać życzliwość, nawet jeśli nie masz zdrowia lub pracy. Nasze wartości są zawsze z nami, nawet jeśli nie możemy realizować ich tak, jakbyśmy tego chcieli.
Aby zrozumieć, jakie są twoje wartości, musisz odpowiedzieć sobie na pytania: Jaką osobą chcę być? Jak chcę być zapamiętana przez moje dzieci, wnuki, uczniów, klientów, współpracowników, przyjaciół? Jakie relacje chcę budować z innymi ludźmi?
Wyobraź sobie, że dwóch chłopców jedzie z rodzicami do Disneylandu. Jeden ciągle pyta: „Kiedy tam dojedziemy? Daleko jeszcze?” – i ta podróż zamienia się dla niego w cierpienie. Jest tak skoncentrowany na celu, że proces jego osiągania wywołuje u niego niepokój i zmartwienie.
Tymczasem drugi chłopiec skupia się na procesie. Wygląda przez okno, liczy samochody na drodze, patrzy na krowy pasące się przy drodze. On również chce jak najszybciej dotrzeć na miejsce i przyjemnie spędzić czas w Disneylandzie. Ale kiedy jest w drodze, jest ciekawy i otwarty na poznawanie świata. Dla niego ten proces zamienia się w przyjemną podróż.
Pierwszy chłopiec koncentruje się na celu i dopóki go nie osiągnie, jest nieszczęśliwy. Jeśli coś wydarzy się po drodze, będzie to dla niego katastrofa. Drugi dzięki swojej ciekawości świata doznaje pozytywnych wrażeń przez całą drogę.
Nasze wartości mogą być rodzajem rekompensaty, ponieważ pozwalają nam żyć i odczuwać radość, czułość i spokój. Nawet jeśli nie mamy tego, co chcielibyśmy mieć
Troszczyć się, by poczuć życie
„Rosjanie zabili moją córkę na przedmieściach Chersonia – mówi 52-letnia uchodźczyni Walentyna. – Z lewego brzegu Dniepru nadleciał wrogi dron. Mieszkańcy wioski zobaczyli, że jest ranna, i, ryzykując życiem, próbowali ją stamtąd zabrać, ale dron wciąż unosił się nad nimi. Udało im się dopiero w nocy, lecz było już za późno. Pomyślałam, że jeśli zostanę w tej wiosce, to zwariuję. Wyjechałam więc do Olsztyna. Zaczęłam chodzić na psychoterapię, brać antydepresanty, znalazłam pracę. W końcu zdałam sobie sprawę, że czuję się lepiej, kiedy zajmuję się dziećmi i dbam o innych. W mieszkaniu, do którego się wprowadziłam, są jeszcze dwie inne rodziny uchodźców – samotne matki z dziećmi. Zaczęłam te dzieci zabierać rano do przedszkola, a w weekendy do kina i teatru. Przyrządzałam im też różne smakołyki. Tak, do końca życia będę żyła w smutku. Ale troska o innych sprawia, że mój ból po stracie jest mniej nieznośny. Ona nadaje mi sens”.
Walker Mikacz, Australijczyk, stracił żonę i dzieci w masowej strzelaninie w 1996 roku. Zaangażował się w akcję na rzecz ograniczenia dostępności broni palnej w Australii. To był jego sposób na radzenie sobie z bólem. Nie miał już czasu, by rozpamiętywać śmierć swoich krewnych, za to był w stanie pomóc ratować życie innych ludzi.
Tym, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów z powodu wojny, trudno przystosować się do nowych warunków. Jeśli jednak ich wartością jest troska o innych, ochrona i pomoc, będą to robić bez względu na to, gdzie mieszkają
Osoby cierpiące na przewlekłe lub nieuleczalne choroby rozumieją, że nigdy nie będą zdrowe. Mimo to nadal dbają o siebie, szukają ulgi w bólu, chcą mieć nowe fryzury itp. Tylko po to, by czuć, że żyją.
Cele i wartości
Banalna metafora: wyobraź sobie, że nasze życie to ścieżka, a wartości są gwiazdą, która wskazuje właściwy kierunek. Dotarcie do gwiazdy jest niemożliwe, tak jak niemożliwe jest osiągnięcie szczytu dobroci, samoświadomości czy troski. Tak jak niemożliwe jest chronienie czy ratowanie wszystkich. Po drodze są zakręty, skrzyżowania i przeszkody, czasem zbaczamy z drogi. W trudnych czasach, zwłaszcza podczas wojny, bardzo trudno podążać we własnym kierunku i żyć zgodnie ze swoimi wartościami. Dzieje się tak, ponieważ wpływają na nas negatywne wydarzenia, okoliczności, myśli i emocje. Mimi to musisz pamiętać o tym własnym kierunku, choć często trudno go dostrzec przez mgłę problemów. Musisz przypominać sobie o swoich wartościach, bo one one działać, jak światełko w ciemności.
„Nie ma mnie teraz w Ukrainie, ale myślę o niej każdego dnia – mówi Olga Morozowa z Mikołajowa. – Zorganizowałam więc wystawę ‘Dwie wojny – jedno cierpienie’, która była już prezentowana w Berlinie, Warszawie i innych miastach. Wystawa opowiada historię dzieci, które zostały dotknięte dramatycznymi doświadczeniami wojennymi: małych więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego w Łodzi i ukraińskich dzieci, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Chcę, aby ludzie w różnych krajach zrozumieli, co się dzieje, chcę mieć wpływ. To pomaga mi się nie poddawać”.
To wartości, a nie cele, sprawiają, że warto żyć. Możemy mieć wiele celów, ale jeśli nie są zgodne z naszymi wartościami, nie będziemy zadowoleni ani z procesu, ani z wyniku. Życie zgodne z własnymi wartościami – nawet jeśli nie jest łatwe, nawet jeśli ma nieznany koniec – jest przynajmniej ciekawą i znaczącą podróżą
Kiedy dojeżdżamy na miejsce jest już ciemno. Wokół nie ma żadnych latarni, a okna w pobliskich chatach są zasłonięte deskami. Drogę wyznacza nam jedynie czarny ślad po oponach, pozostawiony w śniegu. Ślizgamy się po lodzie, by w końcu dostrzec w ciemności sylwetkę. Ptaszka czeka na nas przy wejściu do batalionowej stołówki. Obok niej siedzi Milka, czekoladowy kundelek ze schroniska. Ptaszka, z szerokim uśmiechem, przedstawią ją jako “mały antydepresant”. Mam wrażenie, że odwiedziłam dobrą znajomą, choć spotykamy się pierwszy raz w życiu.
Aldona Hartwińska: Czy wojna w Ukrainie już się ludziom znudziła?
Kateryna Poliszczuk: - Świat zapomina, że u nas wojna trwa od 2014 roku. Świat milczał, gdy rozwijał się rosyjski separatyzm, gdy Rosja dostarczała na terytorium Ukrainy broń, gdy podgrzewała konflikt. Świat odwrócił wzrok, kiedy został anektowany Krym. Wtedy wojna dotyczyła tylko tych, których bliscy byli na donieckim lotnisku, w Debalcewo, w Iłowajsku. Dla wielu wojna była daleko. Czym ona jest świat tak naprawdę zrozumiał pod koniec lutego 2022 roku.
Wypchnęliśmy wroga spod granic Kijowa. Ludzie widzieli wojnę na swoich podwórkach, pod oknami. Ale z czasem wojna znowu się oddaliła, wróciły codzienne problemy.
Rosja codziennie ostrzeliwuje ukraińskie miasta, ludzie boją się w swoje własne życie i o życie bliskich, ale jeśli ktoś z rodziny nie poszedł na front, nie zginął albo nie dostał się do niewoli, to okopy wydają się dalekie
Czy nie każdy Ukrainiec ma kogoś na froncie?
Wśród moich bliskich i znajomych - każdy. Kiedy byłam w niewoli, a mój brat walczył w obronie terytorialnej to moja mama mogła liczyć na wsparcie. A ostatnio usłyszała od koleżanki z pracy: - Tobie dobrze, nie musisz martwić się, że kogoś zabiorą Ci na front, a moi dwaj synowie muszą się ukrywać.
Ma dobrze, bo córka i syn już walczą. Nikogo więcej nie wezmą.
Dokładnie. A tamta się boi.
Dziś największym złem jest mobilizacja. Wszyscy zapominają o tym, że większość żołnierzy, którzy są teraz na froncie, siedzi tam od początku pełnowymiarowej wojny. Ale są też tacy, którzy walczą dłużej, od czasów strefy ATO. I nikt ich nie zmienił, nie mogą odpocząć. Jest wielu dowódców, którzy walczą od trzech lat. To psychicznie wykańczające.
Są ludzie, którzy trzeci rok siedzą w okopach – wycieńczeni psychicznie, strachem i fizycznie. Wielu tego nie wytrzymuje. A dla większości Ukraińców największe zło to TCK – Terytorialne Centrum Rekrutacji. Tyle, że gdy Rosja znowu zaatakuje z pełną siłą - to kwestia czasu, bo oni nigdy się nie zatrzymują - będzie już za późno, by kogoś zmieniać w okopach, wszyscy znajdziemy się w niewoli.
Kateryna Poliszczuk "Ptaszka". Zdjęcie z archiwum prywatnego
To nikogo nie przekonuje. W komentarzach w internecie często można przeczytać, że „wolę chłopaka uchylanta, bo przynajmniej jest w domu”. A także, że dzieci polityków czy deputatów nie są mobilizowani, siedzą bezpieczni lub uciekają za granicę.
Ja mam w dupie te ich dzieci i obecną władzę. Ja walczę o to, by moja mama nie żyła pod rosyjską okupacją. Byłam cztery miesiące w niewoli. Dobrze wiem, kim są Rosjanie, wiem czym jest okupacja, wiem, czym jest odebranie wolności. Na własne oczy widziałam masakrę w więzieniu w Ołeniwce, w którym zdetonowali ładunki wybuchowe i zamordowali jeńców wojennych, by ukryć ślady tortur. Przez kilka miesięcy patrzyłam, jak wynosili zakatowanych żołnierzy po wielogodzinnych przesłuchaniach, co noc słyszałam, jak ich katują.
Znam setki czy tysiące przypadków, kiedy rozstrzeliwali i gwałcili cywili. Jak wyciągali z domów dziewczyny, a wracały kawałki mięsa. Moi koledzy grzebali powieszone i zgwałcone dziewczynki, które miały 13-14 lat. Nie trzeba nawet daleko szukać: Bucza, Irpień, Izium, to najlepsze przykłady. A w rosyjskich mediach szerzy się teraz informacja, że to był fake.
Bliskiej osobie mojej koleżanki wyrwali trzymiesięczne dziecko z rąk i żywcem zadeptali wojskowymi butami. Mojemu koledze pocięli i zerwali skórę z pleców podczas tortur w piwnicy
A mówią, że to mistyfikacja i Buczy nie było. Ja dobrze wiem, kim są Rosjanie. Z nimi nie będzie nigdy pokoju.
Cały świat czeka na rozmowy pokojowe.
Rosjan trzeba maksymalnie odseparować od reszty świata, a nie pisać z nimi traktaty pokojowe. Przeraża mnie, że świat jest tak obojętny. No, może jest trochę zaniepokojony. Ale co się dziwić, jeśli nawet część Ukraińców jest obojętna. Widzę to po tym, jak wyglądają zbiórki pieniędzy na pomoc armii, jak tętni życie na ulicach większych miast. Ludzie wychodzą z założenia, że trzeba przeżyć. Chcą, aby przeżyły ich dzieci. Więc szukają schronienia, licząc, że ktoś za nich załatwi tę sprawę.
Żołnierze nie chcą wracać do takiego społeczeństwa. Wiele razy słyszałam od znajomych żołnierzy, że wolą być na froncie niż na przepustce.
Tak, większość tak myśli i robi. Słyszę, że nas, żołnierzy, trzeba będzie socjalizować. Przykre. Czujemy się niewygodni. Szczególnie ci, którzy przeszli prawdziwe piekło, ci, których mogą wyprowadzić z równowagi zwyczajne rzeczy.
Ja byłam ochotniczką i nie mam statusu UBD, czyli Uczestnika Działań Bojowych, ani wojskowej karty identyfikacyjnej. Kiedyś zatrzymał mnie policjant po godzinie policyjnej w Kijowie. Zapytał, czy jestem żołnierką. Odpowiedziałam: tak, ochotniczką.
Wlepił we mnie pogardliwy wzrok i zapytał, co to znaczy, że jestem ochotniczką? Ja, zgodnie z prawdą, mówię: walczę już cztery lata, ale bez kontraktu. I przeprosiłam, że się spóźniłam, wyjaśniłam skąd jadę, że to była długa droga prosto z frontu i za chwilkę będę w domu, bo mieszkam tu niedaleko.
A on mnie zmierzył wzrokiem i kpiąco stwierdził, że kto popadnie zakłada mundur i nazywa się wojskowym. To była dla mnie prawdziwa zniewaga. Zarówno jak dla żołnierza, jak i człowieka.
Kateryna Poliszczuk "Ptaszka". Zdjęcie z archiwum prywatnego
Nie rozpoznał cię.
Nie. Rozpoznała mnie dopiero jego koleżanka i mnie przepuścili. W takich sytuacjach widzę jak jest naprawdę.
Raz spaliła mi się żarówka w samochodzie i zatrzymał mnie policjant. Najpierw, idąc w moim kierunku, krzyczał na mnie, przeklinając. A kiedy podszedł bliżej, rozpoznał. Ach, to Pani, proszę wybaczyć. Do cholery, jaka to różnica, kim jestem? Pani była w Mariupolu! Ja się wściekłam i mówię do niego: jakie to ma znaczenie?! Proszę wypisać mi mandat i niech mi Pan da spokój.
Wściekłam się, bo policjant widział, że jedzie wojskowy samochód, za kierownicą siedzi człowiek w mundurze, a on po prostu klnie i odnosi się bez jakiegokolwiek szacunku, jakby był królem świata. Takie właśnie momenty wyprowadzają mnie z równowagi.
W takich sytuacjach masz do czynienia z żywym człowiekiem, z którym możesz się jakoś bezpośrednio skonfrontować. A co z hejtem w sieci? Kiedyś podzieliłaś się hejterskimi komentarzami. Tłusta. Brojler. Grubas. Żaden z ciebie ptaszek, raczej struś... Pisali to ludzie, którzy do tej pory - zdawałoby się - podziwiali cię za niezłomność i bohaterstwo.
Można próbować mówić, że to piszą komputerowe boty, ale niestety tak nie jest. Można też mówić, że to Rosjanie, ale niestety to często Ukraińcy.
Nie wiem, czym się kierują. Może w ich życiu nic ciekawego się nie dzieje. A my przecież ciągle żyjemy pod nieustanną presją. Kiedy w końcu będziesz mieć dziecko? A kiedy drugie? A na co ci aż trójka, jesteś już za stara! Albo za młoda.
Spotykałam się z podejściem: my się za ciebie modliliśmy, a ty nie spełniasz naszych ideałów. Ale jestem tylko człowiekiem, to nie ja zrobiłam z siebie bohaterkę
Wiem, że wciąż są tacy, których motywuję i to właśnie dzięki nim się trzymam. I wiem, że gdybym wtedy poległa w Mariupolu, nie byłoby takich komentarzy. Ktoś nawet kiedyś napisał: - Jaka z niej bohaterka, przecież ona żyje!
Bo bohaterowie to ci, którzy polegli. Gdybym popełniła samobójstwo, zastrzeliła się albo pijana weszła na minę i zginęła - mogłabym być bohaterką. Ale nie teraz, kiedy byłam ranna, wyszłam z niewoli i kontynuuję swoją pracę w Zbrojnych Siłach Ukrainy. I choć nie jestem na pierwszej linii frontu, to ratuję życie innych ludzi.
Kateryna Poliszczuk "Ptaszka". Zdjęcie z archiwum prywatnego
Obrona Mariupola, niewola, rekonwalescencja, a potem hejt, zmiana nastrojów społecznych i podejścia do wojskowych. A ty wciąż jesteś tu. Pracujesz, walczysz. Skąd codziennie rano, mimo tych przeszkód, bierze się Twoja siła i motywacja?
Żeby żyć jak wolny człowiek, nie jest potrzebna żadna motywacja. Wiem, czym jest niewola, wiem jak straszne jest pozbawienie wolności. Motywację można jedynie podsycić, można ją podbudować - ale jeśli człowiek urodził się wolny i tej wolności pragnie, to ona nigdy nie znika.
Wiele osób powtarza, że jest mi łatwiej, bo jestem silna. Mówię: stop. Co znaczy silna? Siła to wybór i ciężka praca. Ja nie urodziłam się silna. Podjęłam decyzję, że będę nad swoją siłą ciężko pracować.
Mówią też, że nie odczuwam strachu. Oczywiście, że się boję, odczuwam ból, zwątpienie, jest mi ciężko. Ale podjęłam decyzję, że będę silna, chociaż miałam wiele opcji, by iść łatwiejszą drogą
A świat powinien pamiętać o tysiącach deportowanych, po prostu wykradzionych do Rosji, ukraińskich dzieciach. O tysiącach jeńców, cywilnych i wojskowych, więzionych i katowanych od lat. Nie wiem, jak można nie mieć motywacji, by ratować swoich bliskich, rodzinę, swoją przyszłość.
Chcę żyć w wolnej ojczyźnie i myślę, że właśnie dlatego się narodziłam, by o to walczyć. Po prostu wykonuję swoją misję, nawet po tych wszystkich ciosach od społeczeństwa, jakie otrzymałam, po końskich dawkach antydepresantów, po tym wszystkim, co dzieje się z kobiecym organizmem pod wpływem stresu - nie podjęłabym innej decyzji. To, co trzyma mnie przy życiu, to fakt, że jestem potrzebna swojemu państwu, że są jeszcze ludzie, którym jestem potrzebna. I jeśli będzie chociaż jedna osoba, której pomogę, którą uratuję, podam rękę i wesprę w walce, to wiem, że nie żyję na darmo. Samobójstwo to byłaby łatwizna dla takiej osoby, jak ja. Nie mogę sobie na to pozwolić.
A masz jakieś piękne wspomnienie z wojny? Coś, co wspominasz uśmiechając się na samą myśl?
Pamiętam oczywiście powrót z niewoli. Chociaż na samym początku nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje i dokąd nas zabierają. Wsadzili nas do samolotu. Wiedzieliśmy, że w tej metalowej puszce jest nas dwieście osób, że będziemy lecieć nad okupowanymi terytoriami. To był mój pierwszy lot w życiu i pamiętam okropne turbulencje. Wielu z nas liczyło na wymianę jeńców, a ja liczyłam na to, by nie zestrzelili tego samolotu.
Ja w ogóle przez cały czas niewoli nie czekałam na nic dobrego. Powiedziałam sobie, że będę tu bardzo długo i będzie bardzo ciężko. I to pomogło mi przetrwać. Kiedy lecieliśmy nastawiłam się na najgorszą, czarną dupę. Wszystko po to, żeby się nie załamać, że znowu nic nie wyszło.
Kateryna Poliszczuk "Ptaszka". Zdjęcie z archiwum prywatnego
Ale jest jeszcze jedno wspomnienie. Zarówno najpiękniejsze, jak i najbardziej bolesne. To był moment, kiedy zaczęli ostrzeliwać szpital w Mariupolu i wszyscy schowali się w piwnicach. Mój najlepszy przyjaciel czekał wtedy na operację, był jedynym żywym człowiekiem na tym piętrze. Leciały rakiety, a ja go wyciągnęłam na korytarz. Umierał mi na rękach dwie godziny. Strasznie go bolało, cierpiał, ale nie umierał sam. Leżeliśmy na korytarzu, trwał ostrzał, wszystko płonęło i ja strasznie się bałam...
Ale go nie porzuciłam, choć nie mogłam mu już pomóc. I myślę sobie, że jestem z siebie dumna. Gdybym miała umrzeć to właśnie w taki sposób. Nie chciałabym umierać sama
Zaśpiewasz jeszcze kiedyś?
Próbowałam, ale straciłam głos. Wyszłam z wprawy. Głos to narzędzie, które trzeba trenować. Już nie śpiewam tak, jak śpiewałam kiedyś. Tęsknię za czasami, kiedyś śpiew przynosił mi ogromną radość, ale nie żałuję, że podjęłam właśnie taką decyzję. Nawet znając wszystkie konsekwencje, i tak bym tutaj wróciła, zrobiłabym to wszystko jeszcze raz.
Wybrałam właściwą drogę. Zrozumiałam to w niewoli. I tej lekcji nie mogę zaprzepaścić.
18 lutego ostatni oddział Nova Post w Pokrowsku został zamknięty z powodu zagrożenia bezpieczeństwa. Do samego końca jego trzech pracowników desperacko walczyło o to, by mieszkańcy mieli kontakt ze światem. Ukraińcy mają nadzieję, że Nova Post będzie pierwszą firmą, która po wyzwoleniu wróci do miasta.
Jeśli kiedyś po zwycięstwie powstanie wielotomowa monografia o sile ducha i dzielności Ukraińców, wiele heroicznych stron zostanie poświęconych NovaPost. W zeszłym roku zespół tego narodowego ukraińskiego operatora doradzał naukowcom z William Davidson Institute (WDI) na Uniwersytecie Michigan, autorom studium przypadku dla szkół biznesu.
Rozmawiamy z Wiaczesławem Klimowem, współwłaścicielem i współzałożycielem Nova Post, o biznesie pod bombami i planach podczas wojny. A także o wejściu firmy na rynki międzynarodowe.
Вячеслав Климов, співвласник і співзасновник Нової пошти
Olga Gembik: W ciągu trzech lat inwazji na pełną skalę Nova Post stała się jedną z marek narodowego oporu. Czy trudno było przestawić biznes na tory wojskowe?
Wiaczesław Klimow: Przygotowywaliśmy się na wojnę, na różne scenariusze,mieliśmy plany ewakuacji ze wschodu, plan działania na wypadek utraty łączności komórkowej, internetu i prądu, opracowaliśmy alternatywne trasy na wypadek zniszczenia dróg.
Nie mogliśmy jednak przewidzieć, że atak nadejdzie nie tylko ze wschodu Ukrainy, ale ze wszystkich kierunków, że Irpień lub Bucza zostaną zajęte już 27- 28 lutego, a wróg znajdzie się na obrzeżach Kijowa.
Nowe realia zmusiły nas do szukania alternatywnych rozwiązań. Na początku wojny zmienialiśmy nasz model logistyczny kilka razy w tygodniu i szybko przeorientowaliśmy się z firmy pocztowej na firmę przewozową: zaczęliśmy ewakuować firmy naszych klientów i partnerów, transportując ich sprzęt i magazyny do bezpieczniejszych regionów kraju.
Zaczęliśmy dostarczać pomoc humanitarną z całego świata, w tym z ONZ, i uruchomiliśmy nowy rodzaj działalności: 3PL – zapewniając firmom usługi przechowywania, pakowania i dostarczania ich towarów. W marcu 2022 r. dzięki niestrudzonej pracy zaczęliśmy stopniowo odzyskiwać siły. Udało nam się powrócić do poprzedniego tempa dostaw w mniej niż sześć miesięcy.
Jak to działa w czasie wojny? Jak zmieniły się kluczowe procesy? Jak udało się wam je ustabilizować?
Za każdym razem są to nowe wyzwania, szukamy więc sposobów na sprostanie im. Na przykład ze względu na ciągłe ataki wroga na ukraiński system energetyczny mieliśmy do czynienia z przerwami w dostawach energii i długimi przerwami w dostawach prądu. Aby zapewnić nieprzerwaną pracę oddziałów, wyposażyliśmy je w generatory i Starlinki, a także zainstalowaliśmy kogeneratory gazowo-tłokowe i elektrownie słoneczne w centrach sortowania.
W tym roku utworzyliśmy również własną spółkę paliwowo-energetyczną, Nova Energy, która już pokrywa nasze zapotrzebowanie na paliwo. Oczywiście odczuwamy również braki kadrowe, dlatego intensywnie rekrutujemy studentów i otwieramy stanowiska dla kobiet i mężczyzn bez doświadczenia zawodowego. Wprowadziliśmy też programy adaptacyjne dla weteranów.
Projekty humanitarne Nova Post są doskonałym przykładem społecznie odpowiedzialnego biznesu. Nad czym teraz pracujecie?
Nova Post zawsze była czymś więcej niż tylko szybką dostawą. Duża część naszych zasobów ma również na celu wspieranie potrzebujących. Od początku inwazji rozszerzyliśmy nasz humanitarny projekt Nova Post i przekształciliśmy go w oddzielny obszar. W ramach projektu organizacje charytatywne i wolontariackie mogą wysyłać artykuły humanitarne na koszt Nova Post, czyli bezpłatnie.
Od 2014 roku dostarczyliśmy 131 tysięcy ton pomocy humanitarnej, ponad 3,2 miliona paczek, a do naszego programu dołączyło 2 200 fundacji charytatywnych.
Wiele naszych działań ma na celu ochronę Ukraińców i wspieranie naszych obrońców. Wraz z fundacją charytatywną „Wróć żywy” podejmujemy inicjatywy mające na celu zebranie funduszy na wzmocnienie ukraińskiego systemu obrony powietrznej.
W ubiegłym roku wspólnie z Ukraińcami zebraliśmy 330 mln hrywien na wzmocnienie ukraińskiej obrony powietrznej i wyposażenie jej w sprzęt łączności. Teraz zbieramy fundusze na radar i walkę elektroniczną, by chronić naszą obronę powietrzną przed rosyjskimi dronami zwiadowczymi. Każdy może się przyłączyć, klikając odpowiedni link, a Nova Post podwoi każdą darowiznę.
Ponadto regularnie pomagamy 13. jednostce wojskowej, w której służy od 2 000 do 8 000 obrońców. Nova Post na bieżąco zaspokaja jej potrzeby i zapewnia wszystko, od opasek uciskowych, radia, opon samochodowych, generatorów – po piły łańcuchowe, noże i drony. Rozwijamy własną sieć i dziś działamy w ponad 10 000 miejscowości w całej Ukrainie, w tym w miastach na linii frontu. Dostarczamy przesyłki do miejsc, do których nie docierają inni operatorzy pocztowi.
Straty Nova Post podczas inwazji są liczone w zniszczonych terminalach, sprzęcie, logistyce, utraconych biurach. Ale najbardziej bolesną rzeczą jest utrata kolegów. Jakie straty ponieśliście? I jak wspieracie rodziny swoich pracowników?
Wszystko można kupić, odbudować i przywrócić – z wyjątkiem życia. Oczywiście najtrudniejszą rzeczą dla nas jest utrata naszych kolegów. Od początku inwazji zginęło 189 pracowników firmy. Spośród nich 20 było cywilami, a 169 wojskowymi, którzy bronili kraju.
W październiku 2023 roku Rosjanie zaatakowali Nową Posztę. W wyniku ataku zginęło 6 osób
Nova Post zawsze wspiera rodziny poległych pracowników. Zapewniamy im pomoc materialną i wsparcie finansowe dla ich dzieci. Co miesiąc te dzieci otrzymują 10 000 hrywien do czasu osiągnięcia pełnoletności, zapewniamy im także stypendia na edukację na dowolnym uniwersytecie na świecie wwysokości 12 500 dolarów. Troje dzieci naszych zmarłych pracowników już studiuje na uniwersytetach dzięki funduszom zapewnionym przez spółkę.
Ponadto mamy zespół stu psychologów, którzy zapewniają pomoc psychologiczną. Wśród pracowników są psychologowie dziecięcy i rodzinni, a także osoby specjalizujące się w pracy z PTSD i innymi rodzajami traum związanych z wojną.
Obecnie zmobilizowanych jest 3 788 pracowników Grupy NOVA. Każdemu z nich zapewniamy amunicję i wszystkie niezbędne rzeczy, płacimy im także 10000 hrywien miesięcznie.
Jeśli chodzi o infrastrukturę logistyczną, szacowane straty Nova Post z powodu wojny w latach 2022-2024 wyniosły 3 mld hrywien. Aż 317 oddziałów, 70 terminali sortujących i magazynów (w Dnieprze, Mikołajowie, Charkowie, Czernihowie, Chersoniu, Odessie, Pokrowsku i innych miastach) zostałopoważnie uszkodzonych lub zniszczonych w wyniku ataków rakietowych i dronowych. W Dnieprze i Połtawie nie można było naprawić zniszczonego wyposażenia terminali ani wyremontować pomieszczeń, więc znaleźliśmy nowe.
Na okupowanych terytoriach nadal znajduje się ponad 1 100 naszych oddziałów. Nie wiemy, w jakim są stanie. W wyniku działań wojennych zniszczeniu uległo 130 000 przesyłek. Łączna kwota roszczeń wypłaconych klientom z powodu zniszczenia paczek wyniosła ponad 105 mln hrywien.
Jednak pomimo strat Nova Post nie zatrzymała się ani na jeden dzień podczas wojny. Odbudowaliśmy nasz model logistyczny, aby zapewnić nieprzerwane dostarczanie paczek w każdych warunkach.
Wznowiliśmy działalność na wyzwolonych terytoriach, wchodząc na nie jako pierwsi po siłach zbrojnych. I nadal działamy w całej Ukrainie, nawet w pobliżu linii frontu.
Rozbity samolot Novej Posty
Mimo wszystko ubiegły rok charakteryzował się dobrymi wynikami. Dostawy międzynarodowe wzrosły o 86% (do 19 milionów), a Nova Post dostarczyła rekordowe 480 milionów paczek, przekraczając wynik z 2023 roku. Czy firma wróciła do swoich przedwojennych wyników?
Pomimo wszystkich wyzwań czasu wojny, nie tylko wróciliśmy do poziomu sprzed wojny, ale nawet go przekroczyliśmy. Musieliśmy całkowicie odbudować naszą logistykę i harmonogram pracy. To było najtrudniejsze zadanie.
Następnie zaczęliśmy pracować wszędzie tam, gdzie to było możliwe, by dostarczyć najpotrzebniejsze rzeczy: leki, żywność, dokumenty, ubrania, usługi finansowe i pomoc humanitarną.
W pierwszych tygodniach wojny czas dostawy wydłużył się: w marcu paczki mogły potrzebować od trzech do czterech dni, aby dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Główną trudnością były niedrożne drogi, bo punkty kontrolne były w każdej osadzie, kontrolowano dokumenty kierowców i ładunki. No i wiele mostów było zniszczonych, a infrastruktura uszkodzona. Ze względu na godzinę policyjną nasze samochody nie mogły wjeżdżać do miast w nocy, a kierowcy musieli czekać przy drogach do rana, co ograniczało całodobowe dostawy.
Jednak wróciliśmy do tempa dostaw sprzed wojny w mniej niż sześć miesięcy. Zaczęliśmy dostarczać przesyłki jeszcze szybciej, a średni czas dostawy skrócił się z 26 do 24 godzin. W dużej części to wynik ciągłych inwestycji w innowacje i rozwój naszej sieci logistycznej. Dlatego stale automatyzujemy nasze terminale i otwieramy nowe centra sortowania, wdrażając najnowsze rozwiązania lean irobotykę.
Trudno było przywrócić sieć i zapewnić bezpieczeństwo pracownikom. Ale każdego dnia otwieraliśmy 70-80 oddziałów w całym kraju. W ten sposób w ciągu dwóch miesięcy przywróciliśmy 17 500 punktów usługowych, w których ludzie mogli odbierać i wysyłać paczki i ładunki. Dziś sieć Nova Post w Ukrainie jest większa niż w 2022 roku, a nawet większa niż w 2014 roku. W ubiegłym roku otworzyliśmy 1 747 nowych placówek i zainstalowaliśmy 8 410 urzędów pocztowych w kraju, nawet na obszarach frontowych. Sieć składa się obecnie z 13 173 oddziałów i 24 535 urzędów pocztowych, co daje łącznie 37 708 punktów obsługi.
Nova Post dostarcza pomoc w odległe miejsca Ukrany
Przedwojenne rekordy w liczbie dostarczonych paczek zostały również przekroczone. W 2021 roku dostarczyliśmy 372 miliony paczek, podczas gdy w ubiegłym roku liczba dostarczonych paczek wyniosła 480 milionów, czyli 29%
więcej niż przed wojną.
W 2021 roku ustanowiliśmy rekord, dostarczając 1,8 miliona paczek dziennie. A już w 2024 r. udało nam się dostarczać 2,24 mln paczek dziennie. Wszystko to było możliwe dzięki pracownikom Nova Post i zaufaniu klientów.
Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że wejście Nova Post na rynki europejskie to nie tylko nowe horyzonty i skalowanie biznesu, ale także czynnik jednoczący Ukraińców za granicą, którzy często są rozczarowani zagranicznymi usługami?
Nova Post jednoczy Ukraińców. Głównym celem naszego wejścia na rynek europejski, w tym polski, była pomoc Ukraińcom, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia Ukrainy, aby nie stracili kontaktu ze swoimi krewnymi w ojczyźnie.
Powiedzieliśmy: „Podzieleni granicami, zjednoczeni przez Nova Post”. Jednak nie dzielimy naszych klientów na Ukraińców i nie-Ukraińców. Naszym klientem jest każdy, kto ceni sobie wysoką jakość usług i szybką dostawę.
Z biegiem czasu dodaliśmy usługi, które są również przydatne i interesujące dla lokalnych mieszkańców, takie jak szybka dostawa w kraju, dostawa między krajami europejskimi, sprzedaż opakowań i inne. Ponadto Ukraińcy polecali nas swoim znajomym – Polakom, Niemcom, Hiszpanom – a ci stali się naszymi klientami.
Podążyliśmy za naszymi klientami, weszliśmy na rynek UE i intensywnie rozwijamy się poza Ukrainą. Nova Post działa w 16 krajach europejskich, otworzyliśmy 126 oddziałów i mamy ponad 87 000 punktów usługowych.
Jakie są wasze plany na rozwój sieci NOVA POST za granicą?
Kiedy wchodzimy do nowego kraju, zawsze robimy to we współpracy z lokalnym operatorem. To współpraca korzystna dla obu stron, ponieważ my zwiększamy ich wolumeny, a oni zwiększają nasz zasięg. Nie mamy konkurentów, ale mamy ponad dziesięciu partnerów w całej Europie. To znani na całym świecie giganci – DPD, DHL, GLS, Emons, a także lokalni gracze: Chronopost, SPS, Venipak, InPost itp.
Nasze przewagi konkurencyjne obejmują niezawodność, technologię i koncentrację na kliencie. Udostępniliśmy wszystkie nasze usługi online – można je zamówić na naszej stronie internetowej, w wielojęzycznej aplikacji mobilnej, na koncie biznesowym itp. Aby upewnić się, że nasi klienci zawsze wiedzą, gdzie znajduje się ich przesyłka, wdrożyliśmy funkcję śledzenia, która pomaga obserwować wszystkie etapy przemieszczania się paczki lub ładunku w czasie rzeczywistym.
Jeśli chodzi o rozwój sieci w Europie, realizujemy strategię pogłębiania i konsolidacji w krajach, w których jesteśmy już obecni. W tym roku planujemy otworzyć nowe punkty usługowe i rozwinąć własne ukierunkowane dostawy.
Jak wyglądała ścieżka rozwoju biznesu w Polsce?
Byliśmy prawdopodobnie pierwszą dużą ukraińską firmą, która weszła na polski rynek od początku wojny na pełną skalę. Początkowo, w kwietniu 2022 roku, uruchomiliśmy usługę „Rzeczy z domu za granicę”. Zapewniała ona dostawę rzeczy osobistych Ukraińcom, którzy tymczasowo opuścili terytorium Ukrainy z powodu wojny, z dużymi, sięgającymi 80% rabatami.
W maju 2022 r. ostatecznie zdecydowaliśmy się wejść na rynek europejski, a na początku października otworzyliśmy nasz pierwszy oddział w Warszawie.
Nie mogę powiedzieć, że to było szybkie i łatwe, ale Polska była najbardziej lojalna na początku wojny. Wprowadziła uproszczone procedury odprawy celnej dla ładunków C2C, dzięki czemu nadal możemy szybko przewozić dziesiątki tysięcy paczek dziennie. Nawiasem mówiąc, nie każdy urząd celny ma wystarczające zasoby, by obsłużyć odprawę celną tysięcy paczek dla osób fizycznych.
Nova Post aktywnie się rozwija w Polsce
Z jakimi wyzwaniami musieliście się zmierzyć?
Było tylko jedno wyzwanie: szybkie wejście na rynek nowego kraju. Reszta to po prostu nowe reguły gry, które zaakceptowaliśmy. Otworzyliśmy spółkę zo.o., konta bankowe i na własną rękę szukaliśmy pracowników w Polsce.
Pierwszy oddział Nova Post w Warszawie został otwarty 3 października 2022 roku. W ciągu pierwszych trzech miesięcy działalności, tj. od października do grudnia 2022 roku, otworzyliśmy rekordową liczbę 17 placówek w Polsce. W pierwszym roku działalności w Polsce dostarczyliśmy ponad 1,3 mln przesyłek międzynarodowych.
Dziś Nova Post ma 50 biur w Polsce, co czyni ją największą siecią spośród wszystkich krajów, w których działamy – poza Ukrainą.
Nie tylko zapewniamy wysokiej jakości usługi, ale także tworzymy nowe miejsca pracy, płacimy podatki i przyczyniamy się do rozwoju polskiej gospodarki. W 2024 r. firma odprowadziła ponad 14 mln zł podatków do budżetów wszystkich szczebli. Mamy już stałych klientów wśród polskich konsumentów – osób fizycznych i firm. Są to na przykład polscy przedsiębiorcy, którzy najczęściej realizują dostawy do Ukrainy. Jeśli wyślesz paczkę przez Nova Post z Warszawy przed godziną 12.00, może ona być we Lwowie już następnego dnia wieczorem. Kto inny może być dla nich bardziej niezawodnym partnerem?
Szybka dostawa z Polski do Niemiec jest popularna wśród lokalnych klientów. Ludzie często wysyłają walizki do Hiszpanii, Włoch i Francji przez Nova Post, by uniknąć przepłacania za bagaż w samolocie. Dzięki temu wyjeżdżasz na wakacje i nie musisz martwić się o swoją walizkę. Zostanie ona dostarczona pod twoje drzwi przez kuriera Nova Post w dogodnym dla ciebie terminie.
Jak będzie rozwijać się sieć placówek pocztowych w Polsce w najbliższych latach?
Plany dalszego rozwoju Nova Post w Polsce są ambitne. W 2025 roku planujemy otworzyć ponad 20 kolejnych oddziałów, przede wszystkim w Tychach, Elblągu, Płocku i Koszalinie, a także dwie sortownie w Poznaniu i
Krakowie.
Firma będzie miała również nowoczesne centrum realizacji zamówień wWarszawie. Wszystko po to, by dostawy były jeszcze szybsze i wygodniejsze. Wszyscy znamy memy o tym, że Nova Post jako pierwsza wjechała na Krym czy w rejon Kurska lub dostarczyła broń na linię frontu. Na ile ważne jest dla Pana i dla Pana firmy to, że sami użytkownicy pracują nad jej promocją?
To wyjątkowy przypadek, gdy ludzie sami tworzą pozytywne tło informacyjne wokół marki. Jednak Rosja wykorzystuje te memy w swojej wojnie informacyjnej, propagandzie i usprawiedliwianiu ataków na naszą infrastrukturę.
Podczas wojny żarty o Nova Post stały się częścią kultury popularnej i doceniamy to. Co więcej, niektóre z nich nawet popieramy, jak ten o powrocie na Krym i otwarciu oddziału w Jaskółczym Gnieździe [zabytek architektury na Krymie – red.]. To było zabawne.
Traktujemy to jak dowód zaufania do firmy i dowód tego, że konsumenci kojarzą nas z szybkością, niezawodnością i odpornością.
Joanna Mosiej:Czy wyobraża pan sobie Norymbergę dla Putina?
Edwin Bendyk: W tej chwili to całkowicie nierealne. Zwłaszcza po zwrocie, jaki wykonały Stany Zjednoczone pod wodzą Donalda Trumpa.
Zaakceptujemy zbrodnie wojenne i ich nie rozliczymy, a nawet zalegitymizujemy je, siadając do negocjacji z Putinem? To przecież wielka niesprawiedliwość.
Oczywiście, dlatego Ukraińcy tyle mówią o sprawiedliwym pokoju, którego elementem będzie wymierzenie kar i konsekwencje dla Rosji. Ale w tym momencie nie wiemy, jakie są scenariusze sprawiedliwego pokoju. A Trump pokazał, że taka kategoria go nie interesuje.
A wyobrażamy sobie, co to oznaczałoby dla świata, jeśli Ukraina przegra i stanie się częścią Rosji?
Stawka polega na tym, jak teraz przekonać świat, że drogą do powstrzymywania Rosji przed realizacją jej neoimperialnych zamiarów jest obrona przed odtworzeniem imperium, czyli oddaniem Ukrainy w jej strefę wpływów. Bo wtedy Rosja przekształciłaby się w imperium z zasobami Ukrainy, również z jej armią. To jest dopiero zagrożenie!
I tu chyba kończy się wyobraźnia Zachodu, bo nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie takiego scenariusza.
Rosja bez Ukrainy nie ma szansy stać się tym, o czym Putin mówi i o czym marzy
On określił to w 2021 roku. Jego ideą jest powrót do sytuacji sprzed 1997 roku, czyli sprzed rozpoczęcia negocjacji z NATO przez kraje takie jak Polska. I ograniczenie aspiracji nie tylko Ukrainy, ale również Polski, Finlandii czy Węgier w ramach odtwarzania imperialnej strefy wpływów.
15.10.2022 Lodz. Igrzyska Wolnosci "Zielona niepodleglosc". Edwin Bendyk, polski dziennikarz, publicysta, prezes Zarządu Fundacji im. Stefana Batorego, eseista i wykładowca akademicki. Zdjęcie: Piotr Kamionka/REPORTER
Między starym i nowym porządkiem
To kto obecnie jest gwarantem pokoju w Europie? Stany Zjednoczone nie chcą, organizacje międzynarodowe, jak Międzynarodowy Trybunał Karny, są albo bezradne, albo się kompromitują – jak ONZ.
A czy z Trumpem u władzy można mieć pewność na przykład w to, że w NATO będzie obowiązywał piąty artykuł? Nagle przekonaliśmy się, że gwarancje są ważne tylko wtedy, kiedy tworzy je sojusz w miarę równych, czyli silnych, sojuszników. Nie może to być sojusz klientelistyczny, jak było w czasach po II wojnie światowej, kiedy Stany Zjednoczone miały głęboki interes w zachowaniu pokoju w Europie. Teraz trzeba być przygotowanym na to, że NATO i piąty artykuł mogą okazać się iluzją, jeśliby Rosja na przykład wkroczyła na Litwę czy do Estonii. Dlatego wyjściem są właśnie sojusze wewnątrz NATO, jak układ nordycko-bałtycki, które nasycają abstrakcję artykułów traktatowych zbrojnym konkretem.
Ukraińcy doskonale sobie zdają sprawę, co to oznacza, bo przecież Ukraina nie jest formalnie w żadnym układzie sojuszniczym, ma tylko kraje wspierające. A i tak można powiedzieć, że to cud, że dzięki ogromnej determinacji udało im się uzyskać pomoc o takiej skali.
„Klif Seneki” – tak określił Pan w swojej ostatniej książce „W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata” moment, w którym świat tkwi na zboczu pomiędzy starym i nowym porządkiem, w wielkiej niepewności o przyszłość. Kiedy i jak to wszystko się skończy?
Oczywiście problemem jest to, że nikt tego nie wie. Klif Seneki, jak opisywałem go w swojej książce odwołując się koncepcji włoskiego uczonego Ugo Bardiego, odnosił się do kwestii materialnych warunków funkcjonowania współczesnej cywilizacji. Problem po raz pierwszy został opisany w 1972 w raporcie „Granice wzrostu” przygotowanym dla Klubu Rzymskiego. Autorzy ostrzegali, że rozwój zgodnie z obowiązującym paradygmatem nieograniczonego wzrostu gospodarczego musi doprowadzić do wyczerpania zasobów i załamania cywilizacyjnego. Właśnie oscylujemy wokół tego momentu.
Widzimy kryzysy, właściwie wiele kryzysów jednocześnie: kryzys klimatyczny – z powodziami, suszami, pożarami, które są jego konsekwencją; kryzys migracyjny; wojnę w Ukrainie. I nie wiem, czy nie najgorszy z kryzysów: kryzys demokracji i pewnego porządku świata, który wydawał nam się gwarantem bezpieczeństwa i pokoju. Problemem jest również to, że chyba słabo rozumiemy, co to dla nas oznacza.
Problemem współczesnej cywilizacji jest również to, że jest nadmiernie złożona. By starać się to zrozumieć, trzeba zobaczyć większy obrazek i analizować kilkanaście procesów i zależności jednocześnie
Myśląc na przykład o kryzysie klimatycznym, ocieplaniu się klimatu, skupiamy się na ekstremalnych zjawiskach pogodowych, które są przez niego spowodowane, jak pożary, susze czy powodzie. Tymczasem kryzysowe zmiany ekologiczne wpływają na nas głównie poprzez procesy społeczne i polityczne. To, co się obecnie dzieje w sferze politycznej, od wojny w Ukrainie poczynając po ponowny wybór Trumpa w Stanach Zjednoczonych, jest właśnie w dużej mierze polityczną odpowiedzią na ten głęboki kryzys. Tak jak wszystko to, co od lat dzieje się w Syrii, a zostało zapoczątkowane przez wieloletnią suszę, błędy w zarządzaniu gospodarką oraz gwałtowny wzrost populacji. Odpowiedzią na głód był bunt, a w konsekwencji próby jego stłumienia przemocą bez rozwiązania problemu – wojna domowa. I tak kryzys o źródłach ekologicznych przekształcił się w kryzys polityczny, który wpłynął na politykę światową.
Tymczasem większość uważa, że ekologia to zabawa aktywistycznej młodzieży z uprzywilejowanych części świata. Mam wrażenie, że z punktu widzenia przeciętnego człowieka zrozumienie tych zależności to syzyfowa praca. W każdej minucie jesteśmy bombardowani nadmiarem niepotrzebnych informacji, a nasze zdolności poznawcze paradoksalnie maleją.A gdy dodamy do tego dezinformację, eksplozję populizmu, to już w ogólnie nie widać nadziei. W efekcie świat definitywnie skręca w prawo i robi niewiele, by zatrzymać katastrofę klimatyczną.
Właśnie tak. Istnieją scenariusze przyszłości pokazujące co nas czeka z dużym prawdopodobieństwem, jeżeli nie poradzimy sobie z problemami klimatycznymi. Jednak zanim zaczniemy „smażyć się” w swoich krajach wskutek tego, że temperatura wzrośnie jeszcze bardziej, nastąpi dekompozycja systemu politycznego. Również dlatego, że utrzymanie takiej złożoności świata wymaga olbrzymiej ilości zasobów, a tych zaczyna brakować. Z drugiej strony ich rosnące zużycie powoduje konsekwencje środowiskowe, o których właśnie mówimy.
I jeszcze Trump, który kwestionuje wszystko, co wiąże się ze zmianami klimatycznymi.
To prawda.
Jednocześnie Trump jawi się jako siła rewolucyjna niezbędna do wymuszenia niezbędnych głębokich zmian systemowych
Bo niestety, cztery lata rządów Bidena zmieniły niewiele. Podobnie zresztą, jak w większości innych państw, w których funkcjonuje system demokracji liberalnej. Podejmowane zmiany są niewystarczające, by odpowiedzieć na współczesne wyzwania.
To nie znaczy, że systemy autorytarne lub demokracja nieliberalna poradzą sobie lepiej. To jasne, że Trump nie ma zamiaru odpowiadać na wyzwania kryzysu ekologicznego, bo w niego nie wierzy. Ale realizując swoją agendę mobilizuje energię, która na pewno przyspieszy zmiany instytucjonalne.
Być może właśnie to jest potrzebne, żeby na gruzach obecnego systemu powstał jakiś nowy ład, który będzie lepiej odpowiadał na rzeczywistość.
Dzieci trzymają transparenty i wykrzykują hasła podczas „Strajku szkolnego na rzecz klimatu” w ramach marszu „Na rzecz klimatu w Ukrainie” w centrum Kijowa 20 września 2019 r. Zdjęcie: Sergei SUPINSKY / AFP
Żeby cywilizacja była mniej złożona
A co takiego proponuje Trump? Wojny handlowe i izolacjonizm.
To właśnie jedna z możliwych odpowiedzi: sposób na zmniejszenie złożoności naszej cywilizacji. Deglobalizacja. Skrócenie łańcuchów dostaw, postawienie na lokalną gospodarkę o obiegu zamkniętym. Brzmi utopijnie.
Ale dyskurs o zmniejszaniu złożoności jest coraz głośniejszy w różnych kręgach, od konserwatywnych po lewicowe. Tyle że w tych propozycjach nie uwzględnia się odpowiedzi na pytanie: „Jeżeli przeprowadzimy już taką dekompleksyfikację, to jaka nowa struktura społeczna będzie jej odpowiadać?” Pamiętajmy bowiem, że obecna złożoność jest również gwarancją wolności, którą mamy. Z niej wynika liczba miejsc w strukturze społecznej, która jest do dyspozycji w zależności od wykształcenia, kompetencji, aspiracji. W świecie, w którym połowa ludzi musiała pracować na roli, żeby wyżywić świat, los połowy ludzi był zdeterminowany. Gdy udział zatrudnienia w rolnictwie w krajach rozwiniętych zmalał do 2%, pozostałe 48% zyskało możliwość robienia czego innego. Pole wyboru, a więc i wolności się zwiększyło. Ale gdy gospodarka będzie bardziej lokalna przy jednoczesnym coraz trudniejszym dostępie do zasobów materialnych, może dojść do załamania modelu opartego na wzroście produktywności pracy. A wówczas odpowiedzią będzie wzrost pracochłonności, czyli konieczność zwiększenia zatrudnienia w sektorach wymagających pracy fizycznej, jak rolnictwo czy wytwarzanie dóbr materialnych. Ci z kolei może oznaczać powrót do tradycyjnego podziału obowiązków i norm taki podział uzasadniających.
To w ogóle możliwe?
Oczywiście, przecież to już się dzieje. W Afganistanie w latach 60. kobiety studiowały i chodziły w miniówkach, a dzisiaj nie mogą nawet głośno mówić. Decyzja Sądu Najwyższego w USA podważająca prawo do aborcji podjęta w 2022 może być odczytywana jako wyraz zwrotu konserwatywnego w tym kraju.
Podobnie jak fakt, że w całej Europie rośnie znaczenie formacji konserwatywnych i skrajnie prawicowych. W wielu państwach przynajmniej część rządu tworzą formacje skrajnie prawicowe głośno mówiące o tradycyjnej roli kobiet ich „naturalnej” misji jaką ma być przede wszystkim zajmowanie się domem i dziećmi.
Może to właśnie ta narracja odpowiada na potrzebę mniej złożonego świata? Bo ten konserwatywny zwrot może oznaczać też retradycjonalizację społeczeństwa i przygotowanie do przesunięcia kobiet w strukturze społecznej, „tam, gdzie ich miejsce” – czyli, jak to się mówi w socjologii, w obszarze reprodukcji społecznej: rodzenie, wychowanie, troska – to wszystko co potrzeba w skali mikro, żeby funkcjonowało społeczeństwo w skali makro. W złożonych społeczeństwach rozwiniętych istotną część pracy reprodukcyjnej wykonywał system usług społecznych. Gdy zostanie rozmontowany, potrzeby nie znikną, więc ktoś będzie musiał je zaspokajać.
W świecie o mniejszej złożoności więcej pracy trzeba będzie wykonać w domu
Ludzie nie martwią się o to, jak wykarmić dziewięć miliardów ludzi, tylko widzą, że im samym żyje się coraz gorzej. Nie chcą analizować hiperzłożoności świata, tylko wybierają konserwatywną, prawicową ofertę.
Socjologowie amerykańscy już od dawna opisują przemiany strukturalne amerykańskiego społeczeństwa i dobrze zdefiniowali to, co „wyprodukowało” Trumpa. To nie jest kwestia tego, że jeśli zwiększymy nakłady na edukację obywatelską w szkołach, ludzie będą potrafili dobrze wybierać. Oni ze swojego punktu widzenia wybierają dobrze. Tak samo nie można powiedzieć, że w 2015 roku ci, którzy głosowali na PiS, zostali oszukani. PiS spełniło swoją obietnicę i wielu ludzi w 2019 roku potwierdziło ten wybór.
Jeśli spojrzeć na sondaże, to dzisiaj też by wygrali.
Właśnie na tym polega problem: że mamy do czynienia z czymś bardziej poważnym, co wymaga odpowiedzi nie tylko czysto politycznej. Nie chodzi o zbudowanie oferty programowej i komunikowanie jej w ramach rutynowej rywalizacji politycznej. Za tym musi pójść rzeczywista wizja głębokiej zmiany strukturalnej, która dotyczyć będzie również przebudowy systemu gospodarczego – a w związku z tym przebudowy stylu życia, który będzie polegał na świadomym dostosowaniu konsumpcji do możliwości odtwarzania zasobów w taki sposób, by nie oznaczał załamania systemu.
Nie wierzę w samoograniczanie, tym bardziej że strona konserwatywna głosi populistyczne hasła w stylu: „Make America great again” czy: „Dobre życie Polaków”.
Problem polega na tym, że nie ma dla tego równie atrakcyjnej alternatywy, która pokazałaby, że możliwa jest dekomplesyfikacja przy zachowaniu wszystkich wartości, które są nam bliskie, do których przywykliśmy w ramach liberalnej demokracji. Powtarzamy, głęboko w to wierząc, że demokracja liberalna w połączeniu z rynkowym kapitalizmem jest najlepszym z systemów i najlepiej nadaje się do rozwiązywania problemów współczesnego społeczeństwa.
Nie jesteśmy jednak gotowi przyjąć do wiadomości, że jak to pokazał niemiecki socjolog Jens Beckert w książce „Jak sprzedaliśmy swoją przyszłość” to właśnie logika rynkowego kapitalizmu musiała doprowadzić do głębokiego kryzysu strukturalnego, którego symptomem jest kryzys klimatyczny i ekologiczny, a wyrazem narastające konflikty społeczne i polityczne. I że w tym systemie nie ma rozwiązania dla tego kryzysu. Pozostaje więc pytanie, czy jesteśmy w ramach demokracji liberalnej zaprojektować adekwatną alternatywę, która demokracji liberalnej nie pogrzebie?
Niestety, trudniej szukać odpowiedzi na to pytanie niż opowiadać o projektach prawicowych i populistycznych. Posługują się prostą narracją
o zdradzie elit, opartą na resentymentach, odwołującą do poczucia godności i fantazji o tym, że kiedyś było lepiej ale złoty wiek się skończył skradziony przez migrantów. Te hasła dobrze rezonują z emocjami coraz większej liczby ludzi zmęczonych nadmierną złożonością, której mechanizmów nie rozumieją, za to boleśnie odczuwają kolejne kryzysy przekładające się na wzrost niepewności, utratę poczucia bezpieczeństwa i coraz chudszy portfel.
Tyle tylko, że za tą retoryką i dekompozycją dotychczasowego ładu instytucjonalnego nie idzie rekompozycja, która by problemy tych ludzi rozwiązała. Powstaje natomiast system feudalno-oligarchiczny, w którym wpływ polityczny zyskują tacy ludzie, jak Elon Musk, a Stany Zjednoczone – cywilizacyjne centrum zaczynają wchodzić w standardy niegdyś obowiązujące na peryferiach kapitalizmu.
Załoga Plumas Hotshots schodzi z linii ognia podczas pożaru parku w hrabstwie Tehama w rejonie Mill Creek w Kalifornii 7 sierpnia 2024 r. Według Cal Fire, w ciągu dwóch tygodni pożar spalił około 414 042 akrów (167 557 hektarów), a jego powstrzymanie wyniosło 34%. Zdjęcie: JOSH EDELSON / AFP
Ekosocjalizm na ratunek
No właśnie: co z gospodarką? Co zamiast kapitalizmu?
Najbliższymi mi próbami opisu tej rzeczywistości są różne wizje ekosocjalizmu. Na przykład takie, które zakładają możliwość demokratycznego zarządzania rozwojem wobec konieczności ograniczenia konsumpcji, bo ona tak czy inaczej nadejdzie. Można tym zarządzać autorytarnie albo demokratycznie. Jeżeli demokratycznie, to tylko w modelu właśnie takiego demokratycznego socjalizmu, który uwzględnia nie tylko kwestie socjalne (bo sam socjalizm był odpowiedzią na nierówności społeczne), lecz także ekologiczne. Doskonałym przykładem jest książka „La vie large. Manifeste écosocialiste” Paula Magnette, burmistrza Charleroi.
Socjalizm nie ma dobrych notowań.
Socjalizm, jaki znamy, ten realny, akurat dobrze pamiętamy. Jednak w warunkach krajów demokratycznych, jak Francja czy Niemcy, socjalizm przyniósł radykalną zmianę. Udział partii socjalistycznych i socjaldemokratycznych w rządach wielu krajów zbudował Europę, w której kwestia socjalna, kwestia służby zdrowia i jakości życia wielu obywateli została pozytywnie rozwiązana.
Rozwiązania socjalne w Europie są znacząco lepsze niż na przykład w Stanach Zjednoczonych.
Kruszą się fundamenty naszego zachodniego świata. Kruszą się i kompromitują wartości, na których był oparty. Czy Europa jest teraz w takim momencie, w jakim było jak Cesarstwo Rzymskie na chwilę przed upadkiem?
Warto pamiętać, że Cesarstwo Rzymskie upadało bardzo długo. A średniowiecze też niekoniecznie od razu było takie beznadziejne. Ale – fakt: to dobry przykład dekompleksyfikacji jednej cywilizacji, która w pewnym swoim kształcie upadła, choć nie oznaczało to końca świata.
Rzym przetrwał, tyle że zaczął pełnić inną funkcję. Dlatego koniec nie musi być katastrofą. Ale też nie możemy katastrofy wykluczyć.
Najbardziej ponurą książką, jaką ostatnio przeczytałem jest najnowsze dzieło wspomnianego Ugo Bardiego zatytułowane „Exterminations: Preparing for the Unthinkable” (Eksterminacje. Przygotowując się do niewyobrażalnego). Analizuje on historyczne przypadki masowych eksterminacji cały grup ludności i pokazuje, jak łatwo w sumie doprowadzić do sytuacji, gdy kryzysowy impuls prowadzi do społecznej legitymacji dla radykalnego rozwiązania problemu poprzez eliminację grup lub społeczności obciążanych odpowiedzialnością za ten problem. Bardi pokazuje analitycznie to, co wyraził Primo Levi piszą w kontekście Holocaustu: „to się stało, a więc może znów się zdarzyć”.
W co gra Rosja?
Dlaczego właściwie Rosja zaatakowała Ukrainę?
Putin liczył, że Europa jest już tak słaba, że można wrócić do gry, w której Rosja odnowi to, czym była w czasie istnienia Związku Radzieckiego: graczem, który decyduje o całej Europie.
Na razie wciągnęli nas w grę, której wynik wciąż zależy bardziej od nas niż od Putina. To znaczy, że jeśli przyjmiemy jego reguły gry, uda mu się.
Jeżeli przestaniemy wierzyć, że Ukraina ma szansę wygrać tę wojnę i przestaniemy jej pomagać, to doprowadzimy do tego, że Putin wygra. A to byłoby potwierdzeniem, że Rosja jest silna, co w rzeczywistości nie jest prawdą. W Europie mamy wszystkie zasoby, które umożliwiają zbudowanie innego świata niż ten, w którym do gry wróci Imperium Rosyjskie.
Czy w związku z tym uważa Pan, że mamy już punktową III wojnę światową?
Jeszcze nie. Momentami wydaje się, że jesteśmy blisko, ale to nie jest jeszcze zdefiniowane w jednoznaczny sposób. Uczestnicy wszystkiego, co się teraz dzieje i na Bliskim Wschodzie, i w Ukrainie, i gdzieś tam, na Oceanie Spokojnym, gdzieś wokół Tajwanu, wciąż utrzymują komunikację między sobą. To nie jest tak, że świat już się podzielił na dwa obozy, co byłoby podstawą myślenia w kategoriach trzeciej wojny.
Rosja bardzo by tego chciała.
Oczywiście. Ale upadek reżimu Assada w Syrii pokazał, jak złożona jest sytuacja. Przypomniał, że są tacy gracze jak Turcja, którzy prowadzą własną grę. Turcy są częścią NATO i częściowo Zachodu, ale mają własną politykę regionalnego mocarstwa średniej mocy. I są wystarczająco silni, by oddziaływać na układ bliskowschodni. To powoduje, że wciąż istnieją jakieś dynamiczne sojusze między potencjalnymi wrogami; Turcja nadal prowadzi rozmowy z Rosją. To wszystko sprawia, że wciąż jest szansa, że te wszystkie wojny toczone regionalnie, które są jakimś aspektem budowy nowego ładu światowego, doprowadzą do jego stworzenia bez etapu III wojny światowej.
Czyli bez radykalnego rozstrzygnięcia między głównymi graczami?
Tak, to będą raczej wojny proxy, lokalne, sprawdzające, kto jaką ma siłę. Rosja, która przez to, że zaangażowała się w Ukrainie dużo bardziej niż planowała, straciła pozycję na Bliskim Wschodzie. Ale przede wszystkim wraz z początkiem wojny w Ukrainie straciła pozycję supermocarstwa, z armią nie do pokonania. Iran, który poparł Rosję, na skutek działań izraelskich też okazał się znacznie słabszym graczem. Każde takie wydarzenie zmienia globalną rozgrywkę.
Obecnie najważniejszym pytaniem jest to, jaką rolę w tym procesie odegrają Stany Zjednoczone. Donald Trump zdaje się wywracać stolik nie tylko dystansując od Europy ale także przywracając Putina jako godny uznania podmiot relacji międzynarodowych. Czy prezydentowi USA chodzi o to, żeby odciągnąć Rosję od Chin w ramach budowy nowej równowagi światowej, w podobny sposób jak Nixon z Kissingerem zrobili z Chinami przeciwko ZSRR w latach 70?
Nawet jeśli, to niemniej ważnym pytaniem jest, czy w ramach tej rozgrywki uda mu się „nakłonić” Ukrainę, by zgodziła się zapłacić za taką operację utratą suwerenności i podporządkowaniem Rosji. Temu pytaniu musi towarzyszyć inne, o rolę Europy – czy zdoła zdefiniować swoją rolę decydując się na powstrzymywanie Rosji, stanowiącej największe zagrożenie dla europejskiego bezpieczeństwa, poprzez wsparcie Ukrainy i angażowanie Chin.
Więcej dziś pytań, niż odpowiedzi, a ciągle pamiętać trzeba o kwestii, od której rozpoczęliśmy – kryzysie złożoności.
Co trzy lata temu poszło nie tak
Wracając do początku inwazji Rosji na Ukrainę: od 2020 roku tkwimy w zawieszeniu pomiędzy nadzieją i beznadzieją. Dlaczego nie wsparliśmy Ukrainy tak, by mogła wygrać?
Musimy pamiętać, że przedmiotem polityki globalnej takich krajów jak Stany Zjednoczone, ale również Francja czy Niemcy, nigdy nie była Ukraina, tylko Rosja. Ukraina była tylko elementem tej polityki. Była kosztem lub szansą, zasobem do wykorzystania w relacjach z Rosją. Wystarczy przypomnieć sobie przemówienie Bidena w Warszawie w marcu 2022 roku, w którym tak naprawdę o Ukrainie nic istotnego nie powiedział. Powiedział za to, że nie odda ani centymetra NATO-wskiej ziemi. To było jego główne przesłanie: wojna nie może przekroczyć granicy z państwami NATO. Dlatego wiele początkowych działań to była konsolidacja w ramach NATO, ale niekoniecznie za Ukrainą. Ukraina została raczej spisana na straty. Plan aktywnego ratowania Ukrainy pojawił się, gdy – przepraszam, że tak powiem – Ukraińcy sprawili kłopot i nie dali się pokonać w ciągu kilku dni, a nawet tygodni.
Okazało się, że trzeba zmienić kalkulacje i że wsparcie Ukrainy jest najlepszą formą powstrzymywania Rosji.
Ostatnio oglądałam „Przechwycone”, film będący zapisem rozmów rosyjskich żołnierzy z ich rodzinami z pierwszych miesięcy wojny, przechwyconych przez ukraińskie służby. Wyraźnie widać tam, jak byli wtedy słabi, nieprzygotowani, zdezorganizowani i łatwi do pokonania.
Po pierwsze, był autentyczny strach przed użyciem przez Rosję broni jądrowej, zresztą dane wywiadowcze potwierdzały te obawy, to zagrożenie nie było nierealne
Drugi powód to obawa przed wciągnięciem państw NATO w wojnę. Była głęboka niewiara w to, że Ukraina jest w stanie dłużej stawiać opór. Rosjanie zaatakowali nieporadnie, ale co będzie, gdy się pozbierają i zaatakują skutecznie? Ukraina upadnie, a my (mam na myśli NATO) będziemy już zbyt mocno zaangażowani. Ten strach przed eskalacją jest zresztą obecny w Europie cały czas.
Kolejna kwestia to „rozbrojenie” Europy. Uwierzyliśmy w hasło: „Nigdy więcej wojny” i zbyt wolno wracamy do zwiększania wydatków na obronność.
Oczywiście. To jest również spowodowane tym, o czym mówiliśmy wcześniej – że trudno nam sobie wyobrazić, byśmy mieli sami się ograniczać. A właśnie to musimy zrobić, jeżeli chcemy skutecznie przeciwstawić się Putinowi.
To oznacza coraz większe wydatki na zbrojenia, może nawet o więcej niż obecne 5%. A zwiększenie wydatków na zbrojenia to potencjalnie mniej pieniędzy w budżetach państw, na przykład na cele socjalne czy służbę zdrowia w starzejących, a więc bardzo potrzebujących zaawansowanych usług społecznych społeczeństwach.
Kolejny czynnik słabości Europy, który wojna ujawniła, to uzależnienie od importu energii. Jedyną szansą dla Europy jest transformacja energetyczna w oparciu o odnawialne źródła energii. Europa robi to konsekwentnie, może tylko wciąż za wolno. Niestety ten model transformacji nie jest do końca dobrze zarządzany na poziomie Unii Europejskiej, jak również na poziomie poszczególnych państw, co wywołuje protesty społeczne. No i możemy mieć paradoksalnie sytuację, że to, co służy zarówno rozwiązaniu problemu klimatycznego, jak strategicznego, jakim jest uniezależnienie się od importu ropy i zwiększenie konkurencyjności gospodarki, będzie niestety zahamowane przez populistów. Bo oni kwestionują ten model rozwoju, umiejętnie mobilizując społeczne niepokoje.
A przecież Zielony Ład, który ogłosiła Unia Europejska za poprzedniej kadencji, nadal wpisany w program strategiczny Unii, ma dla niej sens nie tylko ekologiczny, ale również strategiczny. Chodzi o to, byśmy mieli dostęp do energii, która nie będzie uzależniona od importu, ale też będzie tańsza.
Musimy również zmienić myślenie, że dywidenda pokojowa jest dana na zawsze. Myślenie w kategoriach bezpieczeństwa nie było jednak domeną ani prerogatywą całej Unii Europejskiej, tylko prerogatywą rządów poszczególnych państw.
Natomiast interesującą odpowiedzią na tę sytuację jest konsolidacja sojuszu nordycko-bałtyckiego, do którego Polska dołączyła.
Tak, krajom bałtyckim, jak krajom Europy Środkowo-Wschodniej, nie trzeba tłumaczyć, czym jest Rosja.
To prawda. Tylko musimy wziąć pod uwagę to, co ta wojna ujawniła, a o czym zapomnieliśmy: że konfrontacja z Rosją może oznaczać wojną pełnoskalową, wymagającą olbrzymiego zaangażowania. Wydawało nam się, że wojny będą już tylko takie, jak ta w Iraku w 2003 albo w Afganistanie, gdzie wyspecjalizowane jednostki z ograniczoną ilością zaopatrzenia materiałowego wykonują jakieś misje. A tu wróciliśmy do innego myślenia o wojnie, co jest problemem dla społeczeństw, w których w ogóle samo myślenie o wojnie budzi głęboki lęk.
Załoga moździerza wojskowego maszeruje przez pole suchych słoneczników, region Zaporoża, południowo-wschodnia Ukraina. Zdjęcie: Ukrinform/SIPA
Optymizm społeczeństwa postapokaliptycznego
W naszej rozmowie nie mogę znaleźć żadnego optymistycznego wątku. Czy jest w ogóle coś pozytywnego w chaosie, w którym jesteśmy? Są jakieś światełka w tunelu beznadziei?
Są, ale oparte raczej na intuicji i przekonaniu, że w sytuacjach głębokiego kryzysu często ujawniają się zasoby, których nie widać w czasach „normalnych”. W Polsce mamy klasyczny, wyświechtany już przykład Solidarności. Nic nie wskazywało, że powstanie tak wielka siła.
Socjologowie nie dopatrzyli się procesów, które by to umożliwiły. Tymczasem w środku beznadziei powstał ruch, który miał istotne znaczenie nie tylko dla Polski, ale dla znacznej części naszego świata. I pokazał ideę ruchu społecznego jako ciągle ważną.
Więc według mnie – mimo całego tragizmu tego, co się dzieje w Ukrainie – to Ukraina właśnie jest niezwykłym przykładem nieustannego uruchamiania zasobów, które powodują, że ona trwa. To samo w sobie już jest cudem.
Gdy się jeździ do Ukrainy, to widać, że właśnie w tych tragicznych warunkach Ukraińcy potrafili zdefiniować przestrzeń dobrego życia, co widać po niezwykle aktywnym życiu kulturalnym, fermencie w sztuce, pełnych księgarniach i teatrach
Walczą o przetrwanie tego sposobu życia, który jest im bliski, czyli także życia w wymiarze politycznym – demokracji, wolności. Jest to jakby odpowiedź na mizerię Zachodu, w którym wystarczy lekka deprywacja ekonomiczna, żeby oddawać głosy populistom. Być może to jest psychologiczny mechanizm radzenia sobie z teraźniejszością, ale za tym idą konkretne prace, badania, dyskusje. To pokazuje coś, co nazywam optymizmem społeczeństwa postapokaliptycznego. Bo Ukraina już niejedną apokalipsę przeżyła – od Hołodomoru i Wielkiego terroru poczynając, przez Czarnobyl, a na obecnej wojnie z Rosją kończąc. Ukraińcy pokazują ważność pewnych zasobów, o których my zapomnieliśmy. Pokazują, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie można było znaleźć sposobu na dobre życie.