Exclusive
20
min

Jakiego koloru jest zwycięstwo? Niebieskie!

"W świetle chodzi o nadzieję. Oto, co stanie się po zmroku" – mówi artystka Hanna Kryvolap

Tetiana Litwinowa-Michałonok

Jedna z prac Hanny Kryvolap

No items found.

Hanna Kryvolap urodziła się w Kijowie w rodzinie znanych artystów. Jej obrazy urzekają kolorami i motywami. Tworzy głównie prace z gatunku współczesnego pejzażu, a jej wystawy gromadzą publiczność daleko poza granicami kraju. Artystka opowiedziała Sestrom o tym, jak przełożyć tradycje na język sztuki współczesnej, o znaczeniu koloru i znaczeniu kultury w dzisiejszych czasach, a także o życiu na Bałkanach i o tym, dlaczego Kijów jest kluczowy dla jej twórczości.

Ostatnia seria prac artysty obejmuje Kijów, Charków, Lwów i Dniepr. Hanna tworzyła te obrazy zimą. Potem rosyjskie bombardowania pozostawiły miasta bez elektryczności. Ulice tonęły w ciemnościach. Artystka nazwała je nawet "trochę romantycznymi". Tak było w jej dzieciństwie, kiedy ukraińska stolica nie była oślepiona światłami. Pomysł na nową serię prac zrodził się podczas spaceru po Kijowie. Pierwszym obrazem było "Zejście Andrzeja".

Zejście Andrzeja, Kijów, Krywolap

Ta ciemność zniknie

Następna praca to panorama Kijowa Podola pogrążonego w ciemnościach. Ciemne domy i ulice, tylko reflektory oświetlają drogę. Kijów znajduje się w wielu pracach artysty. Dla niej jest to rodzinne i święte miasto, źródło inspiracji i pomysłów.

Kolejnym tworem jest Ławra na tle czarnego nieba. Początkowo artysta chciał, aby wszystko było ciemne, bez jasnych plam. Ale w trakcie pracy pojawiają się inne pomysły, które prowadzą - tak pojawił się jasny zarys.

"Widzę nadzieję w tych jasnych akcentach. Okej, teraz jest ciemno, teraz jest trochę strasznie i zimno. Ale to się skończy. Oto jest - trochę dalej jest już światło - mówi Hanna.

Idąc ciemnymi ulicami, starałam się uchwycić moje uczucia, mając nadzieję, że Ukraińcy nie będą musieli ponownie przechodzić przez takie chwile. Teraz to tylko wspomnienie, zapis faktu. Ale nawet w mrocznych i trudnych czasach artystka pozostawiała miejsce na nadzieję.

"Zawsze staram się projektować coś pozytywnego. Światło jest o nadziei, o tym, co stanie się po tym wszystkim, co jest ciemne, po ruinach.

Поділ у темряві. Робота Криволап

Ludzie potrzebują sztuki. Zwłaszcza w czasach wojny.

Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na pełną skalę Hanna nie była w stanie od razu podnieść pędzla. Nastąpiło otępienie. W ciągu zaledwie kilku miesięcy artystka zaczęła malować portrety ludzi:

"Przyjaciel powiedział mi o jednym dowódcy batalionu. O jego oddaniu. Zmarł. Byłam pod wielkim wrażeniem tej historii i namalowałam obraz.

Potem były portrety przyjaciół. Wielu artystów ze świty Hanny Kryvolap znalazło się na wojnie. Było poczucie, że te portrety są potrzebne. Jako wdzięczność za to, co robią.

Portret ukraińskiego aktora, reżysera i żołnierza Achtema Seitablayeva. Dzieło Kryvolap

Podczas inwazji na pełną skalę wzrosło zapotrzebowanie ludzi na sztukę, a wielu Ukraińców chodzi na wystawy.

"Sztuka jest bardzo potężnym zasobem", podkreśla Hanna.

Jest pewna, że teraz jest dobry czas dla młodych artystów, aby się wykazać. Muzea przeniosły swoje główne zbiory do magazynów, więc jest wolne miejsce na wystawy współczesnych artystów.

Ганна Криволап

Wzrosło również zainteresowanie sztuką ukraińską za granicą. Chociaż, jak zauważa artystka, istnieje silne przesycenie. A to ze względu na czasami dość wątpliwą jakość wystaw ukraińskich autorów. Być może na poziomie państwowym zainteresowanie to można przekształcić w prezentację Ukrainy na najwyższym poziomie. Jednak państwo nie jest teraz na poziomie sztuki. Wojna trwa. Ale nawet wcześniej, zauważa Kryvolap, wsparcie państwa dla sztuki współczesnej pozostawiało wiele do życzenia. W szczególności na Ukrainie nie ma państwowego muzeum sztuki współczesnej

"Rząd powinien się tym zająć, ponieważ nawet małe kraje, takie jak Czarnogóra i Słowenia, mają je. A to jest niezwykle ważne dla kraju – mówi Hanna.

Wszyscy przechodzą te same testy

Pewnego razu, dzięki pracy byłego męża, Hanna wylądowała na Bałkanach. Dlatego doskonale rozumie kobiety, które opuściły kraj z powodu wojny i próbują odnaleźć się za granicą:

- To było bardzo trudne, szczerze mówiąc, nie można było znaleźć dla siebie miejsca. Na Ukrainie właśnie odbywał się Majdan. Nie było mnie tam i to sprawiło, że było mi jeszcze gorzej. Wszystkie trudne wydarzenia, moim zdaniem, są łatwiejsze do przeżycia w kraju niż poza nim. Za granicą wciąż istnieje poczucie winy, że nie jesteś we własnym kraju i nie doświadczasz wszystkiego na własnej skórze.

Mieszkańcy Bośni i Hercegowiny doskonale zdają sobie sprawę z tego, czym jest wojna.

— Mieszkałam w Sarajewie. To miasto najbardziej ucierpiało podczas wojny w latach 90-tych. Ludzie, którzy to przeżyli, nawet dzieci, które miały wtedy 12 lat, wciąż o tym mówią. Mają ogromną traumę na całe życie – mówi Hanna.

Bośniacy zawsze mówili, że kochają Ukraińców, ponieważ byli siłami pokojowymi. A w Czarnogórze sytuacja jest inna: miejscowi powiedzieli, że Ukraina i Rosja są takie same:

"To było dla mnie niezrozumiałe. Odpowiedziałam wtedy dość ironicznie, mówiąc, że wszyscy jesteście tacy sami, wy i Albańczycy. Mieli straszną reakcję.

Napięcia w społeczeństwie utrzymują się: podczas gdy Serbowie patrzą w stronę Rosji, inne kraje bałkańskie spoglądają na Zachód.

Києво-Печерська Лавра на тлі чорного неба. Картина Криволап

Jak wstążki na moście

Для Ганни Криволап важливо шукати ідеї, пов'язані з національною ідентичністю. Цим темам присвячені серії «Стрічки», «Криниці», «Мозаїки», триває робота над великою серією «Динаміка галицького бароко».

Ганна переосмислює та передає мовою сучасного мистецтва українські традиції. Наприклад, стрічки, які зустрічаються у багатьох українських обрядах.

- Widziałem wstążki na moście niedaleko miejsca, gdzie mieszkała moja babcia. Zawsze wiązano je tam na szczęście. Patrzyłam na nie bardzo długo. Przyciągały mnie nie tylko wizualnie, swoimi kolorami. Ale także ze względu na dramatyzm: wstążki poruszały się - niektóre zostały zerwane przez wiatr, inne pozostały. A wszystko to działo się na tle tak stabilnego krajobrazu - wiecznego. Tak jak ludzkie życie. I to właśnie staram się przekazać. Szukam dramatycznych momentów, radosnych chwil. Szukam dramatyzmu w każdym obrazie z osobna" - dzieli się artysta

Kolory są dla artystki sposobem wyrażania emocji. Prace Kryvolap

Ale to wszystko nie wydarzyłoby się bez osoby, która wspiera i pomaga Annie przetrwać trudne czasy. To jej mąż Maksym Vityk. Przez ponad 20 lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych, ale wrócił na Ukrainę, szukając i rozwijając złoża gazu. Jednak prawdziwym powołaniem Maksyma jest rysowanie. Twórcza symbioza obu artystów zawarta jest w obrazach Hanny i Maksyma.

Artystka pracuje w technice płótna/oleju. Były też eksperymenty - nawet siatka z metalem. Jednak głównym środkiem wyrazu jest zawsze kolor:

"Mogę przekazać wszystko za pomocą koloru. Dla mnie jest to środek wyrażania stanu psychicznego, przekazywania emocji, obrazów.

W pracach Hanny kolor nie ma stabilnych skojarzeń. Czerń nie zawsze oznacza smutek, a czerwień miłość. Odcienie, kombinacje kolorów i dopasowanie skali odgrywają ważną rolę. Pytam, jakiego koloru użyłaby Hanna do przedstawienia wojny? Byłby to pewien odcień czerwieni. Jednocześnie artystka widzi zwycięstwo w błękicie.

Zdjęcie z archiwum Hanny Kryvolap

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. Studiowała politologię na Narodowym Politechnice Tarasa Szewczenki, dziennikarstwo telewizyjne na Kijowskim Narodowym Uniwersytecie Kultury i Sztuki, a także reklamę i public relations w Kijowskim Instytucie Politechnicznym im. Igora Sikorskiego. Badała przywództwo polityczne kobiet w Ukrainie, a także aspekty przestrzegania standardów dziennikarstwa w warunkach wojny. Była zastępczynią redaktora naczelnego kanału telewizyjnego Espresso. Nagrodzona Orderem „Za Zasługi” III stopnia.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Louis Lee Ray i Michael Waldman, brytyjscy reżyserzy „Zelensky Story”, nie doszli do porozumienia w kwestii pozytywnych aspektów prezydentury Zełenskiego – więc wątki negatywne, skandaliczne czy kryminalne też nie zostały w tym serialu poruszone. I to propagandowe podejście, tj. forsowanie jednych rzeczy, a ukrywanie innych, dobrze wpisuje się w system tworzenia seriali politycznych.

Kadr z filmu „Zelensky Story”

Najsłynniejszy bodaj przykład tego gatunku, „The House of Cards”, skupia się na dramacie człowieka dochodzącego do władzy, przepojonego żądzą zemsty, zdolnego manipulować innymi politykami i opinią publiczną. Rządzący USA w latach emisji serialu prezydent Barack Obama, jego wierny widz, stwierdził swego czasu ze smutkiem: „Chciałbym móc tak łatwo dogadywać się z kongresmenami i senatorami”.

Tego rodzaju seriale czy filmy są nie tylko pożądane przez zaangażowanych politycznie widzów, ale też ważne dla ambitnych technologów politycznych, którzy wykorzystują kino zgodnie z metodami tak trafnie zdefiniowanymi przez geniusza zła Włodzimierza Lenina.

Z drugiej strony seriale polityczne mają też przeciwną, konstruktywną stronę: są prewencyjną metodą omawiania sytuacji, które już się dzieją lub mogą się wydarzyć w polityce. Dlatego niektóre z nich stały się prorocze.

Occupied (Okkupert), Norwegia, 2015-2020

Plakat serialu „Occupied”

Norweski serial zrealizowany dla platformy Viapley wygląda proroczo. Hybrydowa inwazja Rosji na Norwegię została wymyślona przez pisarza Ju Nesb? w 2008 roku, a w 2014 roku, gdy Rosja w ten sam sposób najechała Ukrainę, anektując Krym, 1. sezon serialu (2015) stał się prawdziwą kinową bombą. Działalność rosyjskiej V kolumny w Norwegii, fałszywe zapewnienia rosyjskiego ambasadora, naiwność Norwegów i ogólne, bardzo znajome i smutne wezwanie: „nie strzelać” wyglądają przerażająco. Oglądając „Okupowanych”, Ukraińcy, Polacy i inni Europejczycy mogą wyraźnie (teraz!) zobaczyć strategię i wpływy, z jakimi Rosjanie rozpoczęli swoją operację terrorystyczną w 2014 roku, która w lutym 2022 r. przerodziła się w największą wojnę w Europie od czasów II wojny światowej. Przepowiednia i odwaga autorów sprawiły, że seria ta stała się epokowa.

Zasada Comeya - wyższa lojalność, (Zasada Comeya) USA, 2020

Serialowy Donald Trump

Podobnie jak „The Occupied”, „The Comey Rule” nie ma sobie równych. Serial Sky ShowTime to propaganda bez precedensu w Hollywood, podobna do kina radzieckiego u szczytu zimnej wojny. Dziko niepoprawny politycznie i agresywny, pokazuje postać, która jest podobna do Trumpa pod każdym względem – bo jest równia paskudna, głupia, zła i niekulturalna (w jednym odcinku pojawia się nawet jako sam Szatan). Na dodatek szef FBI James Comey, wymieniony w tytule, zrazu uczciwy i poprawny – okazuje się równie zły.

Serial ukazał się w 2020 roku, stając się najczarniejszym filmowym PR-em w historii. Teraz „Zasada Comeya” jest często przypominana, ponieważ Ameryka jest tak samo spolaryzowana, a na horyzoncie pojawiają się nowe wybory.

The Crown, Wielka Brytania, 2016-2023

Królowa Elżbieta II z serialu telewizyjnego „The Crown”

Majestatyczny serial Netflixa godny wszelkich rekomendacji. Jego akcja obejmuje niemal cały wiek, od początku XX do początku XXI, a jego siły grawitacyjne przyciągają dziesiątki krajów, setki wydarzeń i niezliczone historyczne postaci – nie tylko z Europy. Mamy ciąg kłótni, skandali, konfrontacji, wojen, śmierci i narodzin. Mało kto nie oglądał tego serialu. A tych, którzy nie oglądali, lecz zamierzają to zrobić, informujemy, że „The Crown” też „nie jest bez skazy” zarówno w opinii fanów, jak krytyków. Z sezonu na sezon jego twórcy byli albo bardziej skrupulatni i ostrzy w relacjonowaniu królewskiej historii, albo bardziej pobłażliwi. Na przykład po sezonie 5., w którym sympatie twórców znalazły się ewidentnie po stronie księżnej Diany, sezon 6. oddał hołd królowej Elżbiecie II.

Wiatr zmian (Dolpung), Korea Południowa, 2024

Kadr z serialu "Wiatr zmian"

Nieoczekiwany, ale odważny apel Koreańczyków do kręgów rządzących ich krajem (rzadkie zjawisko wśród dram) doprowadził nie tylko do porównań z „The House of Cards”, ale także do podobieństw z grą w pokera – gdy stawka rośnie z rundy na rundę, a chodzi o ludzkie życie. Korzystając z konstytucyjnej klauzuli, zgodnie z którą wiceprezydent staje się prezydentem w przypadku śmierci lub niepełnosprawności tego ostatniego – wiceprezydent zatruwa życie prezydenta, starając się zająć miejsce szefa. Celem protagonisty jest oczyszczenie rządu z korupcji, nawet kosztem więzienia, a nawet własnej śmierci. W kolejnych odcinkach walczy z ministrami, posłami i prokuratorami, będącymi lobbystami i protegowanymi oligarchów. I niezwykły niuans: prześladowca od czasu do czasu staje się ściganym, by ponownie odzyskać inicjatywę. I tak w kółko – z szokującym finałem.

Dyplomatka (The Diplomat), Wielka Brytania, 2023

Kadr z serialu „Dyplomatka”

Sezon 2 „Dyplomatki” pojawi się w USA 31 października – w samą porę, bo przed listopadowymi wyborami. A ponieważ opowiada o ambasadorce USA w Wielkiej Brytanii, która zabiega o wiceprezydenturę, idealnie wpisuje się w kampanię na rzecz prawdziwej kandydatki Demokratów. Nie ma wątpliwości, że serial jest pozycjonowany właśnie w ten sposób, zwłaszcza jeśli uwzględnić ideologiczną stronniczość producenta, którym jest Netflix. Niemniej „The Diplomat” znacznie różni się od rzeczywistości. Tutaj polityczna gra za kulisami jest wyważona, mieszanka gatunkowa bogata, a fabuła trzyma się niemal niemożliwej w kinie poprawności w przedstawianiu relacji między płciami i krajami.

Wszystkie zdjęcia: materiały prasowe

20
хв

Seriale polityczne: kino z misją specjalną

Jarosław Pidhora
Ołeksandr Irwaniec, książka, prezentacja

Switłana Oleszko: Co by się stało, gdyby Ukraina wygrała wojnę z bolszewicką Rosją w 1920 roku?

Ołeksandr Irwaniec: „Charków 1938” to powieść o Ukrainie, której się udało. I jest to dystopia. Patrząc na ten karnawał, który odbywa się na kartach książki, masz przeczucie katastrofy tuż przed wielkim wydarzeniem, tym wielkim wybuchem wojny w 1939 roku. Bohaterowie książki wiedzą, że bawią się na Titanicu, nazywają to ucztą w środku zarazy. I tak było w tamtych czasach, zarówno w Związku Radzieckim, jak w Niemczech.

Okładka polskiego tłumaczenia książki "Charków 1938" Ołeksandra Irwancia. Zdjęcie: materialy prasowe

Pytanie do tłumacza: Moim zdaniem to najgorsza książka do tłumaczenia. Co sprawiło, że się tego podjąłeś?

Andrij Sawenec: Potraktowałem to jak wyzwanie. To złożony, ambiwalentny, wielowymiarowy tekst, który trzyma tłumacza w napięciu.

Czy mógłbyś nam opowiedzieć o konkretnych trudnościach związanych z tłumaczeniem?

Przedstawiciele narodu ukraińskiego przyjeżdżają do Charkowa na karnawał z różnych części Ukrainy i spoza niej, w tym zza wschodniej i zachodniej granicy. I tu przypominamy duet kabareciarzy Jurko i Stefko, którzy istnieli naprawdę. Mówimy o znanych postaciach: Juriju Wynnyczuku, znanym dziś przede wszystkim jako pisarz, i Stefce Orobcu. Byli bardzo popularni w latach dziewięćdziesiątych. W Charkowie ci mieszkańcy Lwowaposługują się dialektem galicyjskim, bardzo różniącym się od wschodnioukraińskiego standardu literackiego. Po prostu stoją sobie gdzieś na ulicy, opowiadając sobie dowcipy – a inniśmieją się, choć nie rozumieją wszystkiego. Śmieją się, ponieważ ten język jest dla nich dziwny i zabawny.

Oczywiście, w oryginale możesz przytoczyć pewne elementydialektu zachodniego, czyli lwowskiego – ale pozostaje pytanie, jak to przetłumaczyć na polski.

Decyzja była dla mnie oczywista, nie znalazłem dla niejalternatywy: wyłowiłem z zakamarków pamięci inny słynny lwowski duet kabaretowy okresu międzywojennego, Szczepcia i Tońcia, czyli Kazimierza Wajdę i Henryka Vogelfängera

Po raz pierwszy mówię o tym publicznie i nie wiem, czy ktoś w ogóle zauważy, ale wy będziecie o tym wiedzieć. Odnalazłem transkrypcję tych dialogów radiowych, pobrałem jeden fragment, który jest funkcjonalnie podobny – czyli pytanie, odpowiedź i potem kolejne pytanie – tak żeby dokładnie pasował do tej matrycy. To autentyczny fragment, dialog między znanymi kabareciarzami. Uznałem, że tłumacząc postmodernistyczne dzieło, mam do tego prawo.

O.I.: Zgadzam się.

Ołeksandr Irwaniec. Zdjęcie: Tymofii Klubenko

Piszesz: „Dedykuję Ukrainie i Ukraińcom, których kocham”. Czy ta książka jest tylko dla Ukraińców? Czy pisząc ją myślałaś, że nie zostanie przetłumaczona na żaden język obcy?

O.I.: Myślałem, że ten tekst nigdy nie zostanie przetłumaczony. A jeśli zostałby przetłumaczony, to Polska miała być ostatnim krajem, w którym to tłumaczenie by się pojawiło. Nie ze względu na tekst, ale ze względu na część ideologiczną i filozoficzną.

Jewhen Konowalec, prezydent Twojej wymyślonej Ukrainy, i kanclerz Niemiec, komunistyczny lider Telman, spotykają się w 1938 roku w Charkowie. Niemiec pyta: „Jak podzielimy Polskę?”, a prezydent Ukrainy odpowiada mu po niemiecku: „Mam na ten temat kilka przemyśleń”.

O.I.: Tym bardziej jestem wdzięczny Andrijowi Sawencowi i Fundacji Eastern Express za to, że to tłumaczenie się ukazało. Niuansów i aluzji jest tam tak wiele, że po prostu kłaniam się Andrijowi za przetłumaczenie tego wszystkiego.

А.S.: Jest tu kilka warstw do rozróżnienia. Jedną z nich jest warstwa czysto językowa.  Druga  to warstwa kulturowa – to horyzont wiedzy czytelnika. Nazwiska, mniej lub bardziej ukryte cytaty, fakty z biografii ukraińskich pisarzy (ale nie tylko) mogą liczyć na wdzięczne przyjęcie u przygotowanego czytelnika. Jednak stosowna wiedza na temat przeszłości Ukrainy niekoniecznie będzie dostępna dla czytelnika spoza kraju. Z tego powodu przygotowałem więc również krótki zestaw komentarzy od tłumacza. On nie wyjaśnia wszystkiego, ale daje pewne wskazówki, które pozwalają dostrzec, jak głęboki może być ten tekst.

Co do publikowania tej książki w innych krajach, przede wszystkim w Polsce: to już jest warstwa, którą można nazwać ideologiczną – choć tak naprawdę wszystko w tym tekście jest ujęte w cudzysłów. To jest taki bardzo szeroki, ironiczny i autoironiczny gest pisarza, który mówi o stanie społeczeństwa, kultury, literatury i świadomości społecznej.  

Ten obraz ukraińskiego społeczeństwa przedstawiony w powieści może nie być zbyt atrakcyjny dla samych Ukraińców i dla naszych sąsiadów. Wszystko zależy od wyznawanych wartości i hierarchii tych wartości

Te relacje międzynarodowe, umowy zawierane w tym wyimaginowanym świecie, dla którego punktem wyjścia jest wojna bolszewicka i zwycięstwo armii Ukraińskiej Republiki Ludowej – wszystko to prowadzi do ukształtowania się utopijnego społeczeństwa ukraińskiego. To bardzo osobista sprawa, kto jak będzie postrzegał ten obraz – czy z uśmiechem, czy z przerażeniem, czy z dezaprobatą.

Switłana Oleszko i Ołeksandr Irwaniec. Zdjęcie: Tymofii Klubenko

Dlaczego Charków?

O.I.: Jestem pisarzem miasta. A jeśli mówimy o Charkowie, to moja matka pochodzi z Bohoduchowa, który znajduje się w obwodzie charkowskim. Dla mnie Charków był pierwszym dużym miastem, pierwszą metropolią, którą zobaczyłem. Miałem może cztery lata, mieszkaliśmy już na zachodzie Ukrainy. Pewnego dnia mama przywiozła mnie do Charkowa. W tamtejszym ZOO zobaczyłem niedźwiedzia polarnego, to było dla mnie odkrycie. Charków – miasto niedźwiedzia polarnego.

Po drugie, to była stolica, powiedzmy, socjalistycznej Ukrainy – ale urok stolicy jakoś pozostał. Zawsze go czułem.

Napisanie powieści zajęło mi około 2 lat, a myślałem o niej chyba przez 15 lat. Nasz przyjaciel, pisarz Jurko Pozajak, powiedział jakieś 15-20 lat temu: „Wyobraź sobie tylko: gdyby Ukraińska Republika Ludowa przetrwała”. I zacząłem to sobie wyobrażać. Ale co innego coś sobie wyobrażać, a co innego stworzyć cały świat, który mógł istnieć, gdy Ukraina stała się silnym państwem autorytarnym – jak większość krajów Europy Wschodniej w tamtym czasie. W Ukrainie zapytano mnie, dlaczego „Charków 1938”. Odpowiedziałem, że dlatego, że był to ostatni rok przed 1939. A wszyscy rozumieją, co wydarzyło się w 1939 roku.

Ale to było rok po 1937 i kilka lat po 1933. Wiemy, co się wtedy wydarzyło. Czytając tę książkę zastanawiałam się, czy chciałabym urodzić się w Charkowie, który opisałeś. I czy w tym Charkowie i w tym autorytarnym kraju byłoby miejsce dla Ciebie i dla mnie.

O.I.: Pisałbym dla nich patriotyczne sztuki, Andrij by je tłumaczył, a wy wystawialibyście je na deskach teatru. Dlaczego nie? To ironia, oczywiście.

Dajesz Charkowowi drugą szansę i czynisz go stolicą Ukrainy. Charków rzeczywiście był stolicą – i to w najgorszym moim zdaniem czasie. To był antyukraiński, bolszewicki gest. Jestem z Charkowa, bardzo kocham moje miasto i moją rodzinę, ale uważam, że dopóki istnieje Kijów, nie może być innej stolicy Ukrainy.

O.I.: Całkowicie się zgadzam, ale powinnaś również pamiętać, że Charków, niezależnie od tego, czy jest stolicą, czy nie, jest drugim miastem Ukrainy. Przed wojną mieszkało tu ponad 2 miliony ludzi. To prawdziwa metropolia. Oczywiście, to musiał być Charków. Dla mnie cała Ukraińska SRR, którą opisałem, to Rzym w stanie upadku – i rozkwitu zarazem. Upadek i rozkwit w jednym mieście, w jednym kraju.

Zbliża się rok 1939, a Ukraina utrzymuje kontakty z Niemcami, które również są krajem autorytarnym, ale w rządzie nie ma Hitlera, jest Telman, komunistyczny przywódca totalitarny

Lubię mieszać fakty z fikcją. Telman przybywa do Charkowa na sterowcu „Hindeburg”, który jest na okładce polskiego wydania. Prawdziwy „Hindeburg” został zbudowany w Niemczech i rozbił się w Stanach Zjednoczonych. U mnie on leci na Wschód, a nie na Zachód. Takich detali jest wiele. Na przykład do Charkowa przylatują dwaj Amerykanie, Ernest Hemingway i Henry Miller, którzy byli wtedy w Europie, tyle że w Paryżu. Jest też dziewczynka o imieniu Lina, która ma 8 lat. Ukraińcy rozumieją o kim mówię, Polacy może nie muszą tego rozumieć[zapewne chodzi o Linę Wasyliwnę Kostenko, urodzoną w 1930 r. ukraińską poetkę, tłumaczkę i dysydentkę, główną przedstawicielkę grupy szistdesiatnyków (poetów lat 60.) w kulrurze ukraińskiej – red.].

Po spotkaniu wokół książki "Charków 1938" Ołeksandra Irwancia. Zdjęcie: materialy prasowe

Polskie wydanie zawiera komentarze tłumacza. To tylko kilka stron. Moim zdaniem mogłoby być ich znacznie więcej.

A.S.: Wolę zakładać, że czytelnik jest inteligentny. Kiedy piszę komentarze, staram się robić to delikatnie, zwracać uwagę na drobne szczegóły, jakby zakładając, że czytelnik się połapie. Dałem tylko kilka wskazówek. Uznałem na przykład, że naszym czytelnikom nie trzeba mówić, kto kryje się za postacią Alessandra Boiczescu z Czerniowiec, który w powieści jest sekretarzem noblistki Olgi Kobylińskiej. To jeden z komentarzy, które nie znalazły się w książce, ponieważ były zbyt oczywiste.

Jak wyglądałaby współczesna Ukraina w Twojej powieści?

O.I.: Trudno powiedzieć. 24 lutego zmienił wszystko w moim życiu. I myślę, że wszystko zmieniło się dla większości Ukraińców. Gdybym miał teraz napisać coś podobnego, byłby to zupełnie inny tekst. Pisałem tę powieść jakieś 2 lata. Myślałem o niej, rysowałem jakieś schematy: co się wydarzy, kto jest obecny w jakim miejscu. Nietrudno wymyślić ogólną fabułę, ale stworzenie całego świata to dużo pracy. To przedsięwzięcie na całe życie – mogę powiedzieć, że spędziłem nad tym 15 lat.

Książka ma dwie warstwy. Jedna jest bardziej uniwersalna, bardziej globalna, bo pojawiają się takie postaci jak Hemingway czy Ewa Braun – czyli aluzje, które będą rozpoznawalne na całym świecie. Z drugiej strony postacie ukraińskie, które się pojawiają, to pierwszorzędni pisarze, z których większość w 1938 roku niestety już nie żyła. I to może być postrzegane jako swego rodzaju przypowieść o tym, jak pięknie mogła rozwinąć się ukraińska literatura. Jednak czytelnik może nadal postrzegać tę opowieść jako uniwersalne przesłanie, ponieważ porusza ona kwestię istnienia artysty w kraju z autorytarnym reżimem. A także kwestię ukraińskiej i polskiej tożsamości. Te kwestie są uniwersalne i ważne dla nas wszystkich.

Skąd przyjechałeś do Lublina?

O.I.: Z Równego.

Prezentacja polskiego tłumaczenia "Charków 1938" (Andrija Sawenecia) Ołeksandra Irwancia. Zdjęcie: Tymofii Klubenko

Ale 24 lutego nadal mieszkałeś w Irpieniu?

O.I.: Tak. Przez dwa tygodnie byliśmy, że tak powiem, pod okupacją, chociaż nie było walk. Widziałem tylko wojskaobrony terytorialnej z kałasznikowami. Ale 8 marca, kiedy wyjeżdżaliśmy, na naszej ulicy była już bitwa. Przed mostem stały setki samochodów z powybijanymi szybami. Niektóre były rozbite, ze śladami krwi. Byłem z żoną i jej 92-letnią matką; karetka czekała na drugim moście. Zadzwoniła aktorka Rimma Ziubina i powiedziała, że ma mieszkanie w Kijowie. Zatrzymaliśmy się tam na kolejny miesiąc, balkon wychodził na Dniepr. Ogólnie Kijów w czasie wojny był ciekawym miastem. Przez kilka dni nie było żywności, potem pojawił się chleb i wszystko. Kupiłem papierosy, a potem dałem połowę z nich chłopakom na punktach kontrolnych.

Potem były Niemcy. Jak długo tam przebywałeś?

O.I.: No, prawie dwa lata. Byłem w Berlinie przez pięć miesięcy, a ostatnie pięć miesięcy mieszkałem w Bambergu, w Bawarii. Potem wróciłem do Równego. Tydzień po powrocieodebrałem telefon z Warszawy. Zaproponowali mi kolejny miesiąc pobytu w Krasnogrudzie. To nawet nie wieś, to chatka w lesie. Mieszkałem tam przez miesiąc i skończyłem swoją powieść. Naprawdę to doceniam i pamiętam, będę wdzięczny do końca życia. Wiele słyszałem o Krasnogrudzie, ale nigdy nie myślałem, że tam pojadę. To naprawdę bardzo piękne miejsce, także w kontekście Czesława Miłosza [W Krasnogrudzie, gdzie Miłosz często bywał, w Dworze Miłosza znajduje się Międzynarodowe Centrum Dialogu – red.]. Tam po jednej stronie masz Białoruś z rosyjskimi czołgami, a po drugiej granicę polsko-litewską. Uwielbiam takie ekstremalne miejsca.

Z Krasnogrudy wróciłem już do Równego. Przed wojną mieszkało w tym mieście około 220 tysięcy ludzi, teraz jest ich około 300 tysięcy. Wiele osób przyjechało ze wschodu Ukrainy – z Chersonia, Mariupola, Charkowa…

Wyobrażałeś kiedyś sobie, że wrócisz z Irpienia do Równego?

O.I.: Mógłbym to sobie wyobrazić. Ale tego, że wrócę tam przez Berlin, Bamberg i Krasnogrudę – nie mógłbym. Nikt bynie mógł.

20
хв

Wyobraź sobie, że Ukraina jest potężnym krajem

Switłana Oleszko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ukraiński humor to forma oporu wobec grozy

Ексклюзив
20
хв

„Dobrzy rosyjscy chłopcy” wkraczają do zachodnich kin. Ale Ukraińcy w Kanadzie dają im odpór

Ексклюзив
20
хв

Gdzie i jakie polskie filmy i seriale warto obejrzeć: Top 5

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress