Exclusive
20
min

Aktywizm codzienny: jak Ukrainka walczy z rosyjską propagandą w Portugalii

Zwolnienie prorosyjskiego profesora, ukraińskie koncerty i głośne wiece – Olga Filipowa udowadnia, że można zwrócić publiczną uwagę na Ukrainę, nawet żyjąc na portugalskiej prowincji

Anastazja Bobkowa

Olga Filipowa na wiecu w Coimbrze. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Czy proukraińskie wiece w prowincjonalnym portugalskim mieście mają sens? Olga Filipowa wątpiła, czy warto inicjować jakąkolwiek działalność obywatelską poza stolicą Portugalii. Dziś każde spotkanie Ukraińców w Coimbrze jest znaczącym wydarzeniem. I to właśnie dzięki aktywistom z tego miasta rosyjscy propagandyści w Portugalii znaleźli się na pierwszych stronach krajowych mediów.

Zawsze czułam, że nie mogę nic nie robić

Olga przyjechała do Portugalii w 2001 roku. Kraj pilnie potrzebował siły roboczej, a dziesiątki tysięcy Ukraińców podróżowało na południe Europy, by budować tam domy i drogi. Wśród nich był ówczesny partner Olgi. I pewnego razu, gdy pojechała do niego na wakacje, nie wykorzystała biletu powrotnego.

Studiowała na uniwersytecie w Coimbrze, pracowała, wychowywała córkę i nie była szczególnie aktywna. Wszystko zmieniło się podczas Rewolucji Godności. Choć nie miała doświadczenia w pracy obywatelskiej, Olga zorganizowała swoje pierwsze akcje, bo czuła, że nie można milczeć:

„Zaczęłam coś robić w 2013 roku. Kiedy zaczął się kijowski Majdan, organizowaliśmy własne majdany w Coimbrze. Ale nie bardzo wiedziałam, jak to robić, więc po prostu wyszliśmy na miasto z pięcioma lub sześcioma przyjaciółmi. Zorganizowaliśmy też wiec, gdy Rosjanie zajęli Krym – wtedy zrobiłam to już w bardziej zorganizowany sposób. Pojawiły się nawet media, by napisać i nakręcić o nas materiał. Ale wciąż było nas ledwie 20 osób.

Później mieszkała przez jakiś czas w Berlinie, w wolnym czasie walcząc wraz z przyjaciółmi o zamknięcie Rosyjskiego Domu Kultury i Nauki (Russisches Haus der Wissenschaft und Kultur)  - w rzeczywistości ośrodek rosyjskiej propagandy. Z czasem sprawę podjęły większe organizacje i dziś kwestia zamknięcia tego ośrodka jest dyskutowana w Bundestagu. Zresztą na początku ubiegłego roku instytucja ta została skontrolowana przez niemiecką prokuraturę.

Olga Filipowa i jej przyjaciele podczas protestu przed Rosyjskim Domem Kultury i Nauki w Berlinie

Gdy Rosja rozpętała swą inwazję na pełną skalę, Olga wróciła do Coimbry. Brakowało jej tam jednak dużych wieców – jak te, w których uczestniczyła w Berlinie. To ją zmotywowało:

„Zaczęłam od zidentyfikowania naszej grupy docelowej. A są nią Portugalczycy, którym chcemy coś przekazać. Ważne było dla mnie zrozumienie, w jakim są punkcie, jeśli chodzi o zrozumienie tej wojny, czego oczekują i czego potrzebują. Pierwszym wydarzeniem, które zorganizowaliśmy, było Free Hugs from Ukraine. Zadzwoniłam do przyjaciół i stanęliśmy na środku turystycznej ulicy Coimbry z plakatem, na którym wymalowałyśmy właśnie taki napis: „Darmowe uściski z Ukrainy”. Ludzie podchodzili i przytulali nas. Pytałam ich, co myślą, jak zakończy się wojna, jak postrzegają szanse na zwycięstwo Ukrainy, dlaczego jest to dla nich ważne (albo nieważne), co wiedzą, a czego nie”.

Donośny głos mniejszości

Coimbra to miasto studentów. Ma wiele instytucji edukacyjnych i organizacji młodzieżowych. Niecałe 150 000 osób mieszka w mieście położonym między Lizboną a Porto. Według oficjalnych danych tylko ok. 600 z nich to Ukraińcy.

Regularność działań, jak mówi Olga, nie tylko przypomina Portugalczykom o wojnie. Wytrwałość, z jaką Ukraińcy wychodzą na ulice, pokazuje również, że nie zamierzają się poddawać

„Najważniejszą rzeczą jest pokazanie Portugalczykom, że nie jesteśmy zmęczeni, że jesteśmy pewni zwycięstwa Ukrainy. Bo gdy tylko znikniemy im z oczu, pomyślą: ‘Muszą być zmęczeni, no i nie mogą mieć nic przeciwko temu, że Rosjanie ich okupują, bo to lepsze niż utrata życia’. Widzę, że jest już wielu ludzi, którzy myślą w ten sposób, bo mówią: ‘Oddałbym swój dom, żeby przeżyć’.

Nie rozumieją, że bycie okupowanym przez Rosjan to to samo co bycie gwałconym, utrata całego siebie, wszystkiego, co się miało i ma. Dlatego musimy wyjść i pokazać, że tego nie chcemy

Drugim źródłem skuteczności przedsięwzięć w Coimbrze jest zrozumienie, na jakie informacje Portugalczycy są, a na jakie nie są gotowi – i z której strony najłatwiej do nich dotrzeć. Chociaż Olga długo mieszkała w Portugalii, zdobycie tej wiedzy zajęło jej dużo czasu i kosztowało sporo wysiłku.

Na wiecach w Coimbrze zawsze gromadzą się dziesiątki osób

I tak aktywistka zdała sobie sprawę, że większość Portugalczyków szczerze wierzy, że Rosjanie są ofiarami reżimu Putina. Olga zwróciła również uwagę na fakt, że obywatele Portugalii bardzo cenią kulturę. Z jednej strony utrudnia to wyjaśnienie przeciętnemu mieszkańcowi Coimbry, dlaczego pójście na występ rosyjskiego baletu oznacza wspieranie wojny przeciwko Ukrainie. Z drugiej – jest to również temat, który można wykorzystać, by dotrzeć do ludzi:

„Podjęłam się misji przekazania tej idei i organizowania ukraińskich wydarzeń kulturalnych. Nie chcę, by wyglądało to tak, że grupa Ukraińców chce odebrać komuś kulturę. Wręcz przeciwnie – chcemy ją przynieść. Pokazujemy więc, że nie chodzi o kancelowanie kultury. Jeśli chcesz kultury, możemy pokazać ci piękną, dobrą, życzliwą kulturę. Na przykład tę, którą tworzy Julia Golub, piosenkarka folkowo-jazzowa z Lizbony, z którą koncertowaliśmy w zeszłym roku. Portugalczycy, którzy kochają kulturę, przyszli to zobaczyć. Po każdej piosence Julia opowiadała krótką historię wojny.

Dotarliśmy do nich poprzez piosenki. Dla nich to nie było tak, jakby ktoś próbował im coś narzucić bez ich zgody
Olga wierzy, że miękka siła kultury jest jedną z najlepszych metod komunikowania się z zagraniczną publicznością

Olga spędza też dużo czasu na poszukiwaniu sprawdzonych informacji, faktów i badań niezbędnych w komunikacji z obcokrajowcami. Portugalczycy, dla których nasza wojna jest czymś obcym, w większości nie są gotowi przyjmować na wiarę tego, co się do nich mówi. Radykalizm przekonań rozmówcy mogą przypisywać nadmiernej emocjonalności wynikającej z jego doświadczeń. W dialogu z Portugalczykami Olga musiała nauczyć się akceptować istnienie dobrych Rosjan i wartość niektórych aspektów rosyjskiej kultury:

„Tu trzeba być bardzo ostrożnym, by nie wyjść na kogoś kto dyskryminuje. To znaczy możesz powiedzieć: ‘Tak, wiesz, są dobrzy Rosjanie’ (śmiech) – i musimy zrezygnować z tego, co sami wiemy o tych ‘dobrych Rosjanach’, że nie widać ich nawet w kamerze termowizyjnej. Zwykłym ludziom trzeba mówić: ‘Tak, są, ale wiesz, są statystyki: 77% Rosjan popiera wojnę’.  Nauczyłam się mówić o ich kulturze tak: ‘Owszem, oczywiście, są tam pewne historie kulturowe. Tak, nie można kancelować. Ale są rzeczy, które nie są istotne. Zastanów się, czy byłoby w porządku, gdybyśmy podczas nazistowskiej okupacji zaczęli promować niemieckie balety na scenach Europy. Cóż, prawdopodobnie nie. Ale po jakimś czasie, po wojnie, po denazyfikacji, po tym wszystkim, to jest w porządku’. I wtedy zrozumieli.

Ciao, profesorze

Jednym z najgłośniejszych osiągnięć Olgi jest zwolnienie rosyjskiego propagandysty z Uniwersytetu w Coimbrze.

Profesor Władimir Pliasow od 2012 roku współpracował z fundacją „Ruskij mir” [rosyjski świat – aut.]. Ukrainiec Wiaczesław Miedwiediew, który studiuje na tym uniwersytecie, zauważył po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę, że flagi tej rosyjskiej organizacji wciąż wisiały w budynku. Co więcej, znajdowały się one tuż obok niebiesko-żółtych flag i plakatów wyrażających solidarność z Ukrainą. Po apelu do rektoratu wrogie symbole zostały usunięte, ale okazało się, że to dopiero początek. Jakiś czas później na ścianie wydziału pojawiło się tableau z nagłówkiem: „Najwybitniejsi rosyjscy pisarze”, a studenci zostali zaproszeni do czytania ich dzieł. W gronie tych osób, obok Tołstoja i Gogola, znaleźli się Edward Limonow i Zachar Prilepin.

Limonow był rosyjskim politykiem o ukraińskich korzeniach, który kwestionował suwerenność Ukrainy i istnienie narodu ukraińskiego w ogóle. Prilepin to rosyjski propagandysta, który walczył przeciwko Ukrainie w ramach organizacji terrorystycznej DNR w latach 2016-2018, a później chwalił się w wywiadzie dla rosyjskich mediów, że jego oddział „zabił dużą liczbę ludzi”.

Władimir Pliasow od lat promuje propagandowe narracje wśród studentów

Wraz z Wiaczesławem Olga napisała obszerny artykuł zawierający szereg argumentów, które jednoznacznie potwierdziły, że prorosyjski profesor był zaangażowany w działalność propagandową. Choć już sam fakt, że Prilepin został wymieniony w gronie „najwybitniejszych rosyjskich pisarzy” wystarczyłby do wywołania poruszenia, Olga i Wiaczesław musieli udowodnić, że nie była to pomyłka ani przypadek:

„Przedstawiliśmy różne fakty. Pokazaliśmy, że rozdawał wstążki świętego Jerzego. Jest nagranie wideo, na którym mówi w wywiadzie o anektowanym Krymie: ‘Nie rozumiecie kontekstu historycznego i tego, co się tam dzieje... Kim w ogóle są Ukraińcy?’. Na jego stronie internetowej było kilka artykułów, w których pisał czarno na białym, że język ukraiński jest ‘dialektem”’.

Artykuł Olgi został opublikowany, cała historia została podchwycona przez znanego historyka i dziennikarza w Portugalii José Migliazesa, a następnie przez media krajowe.

Profesor został szybko zwolniony, co wywołało wielkie poruszenie wśród rosyjskiej społeczności w Portugalii

Rosyjska diaspora, której aktywność zazwyczaj ogranicza się do komentarzy na Facebooku, zdołała nawet zebrać podpisy pod petycją o przywrócenie profesora do pracy. Ale nie pomogło.

Musimy działać, pokazać i mówić, gdziekolwiek jesteśmy

Olga jest przekonana, że – czy to w stolicy, czy w małym miasteczku, czy nawet na wsi –  ukraińscy aktywiści zawsze znajdą sobie coś do zrobienia. Chociaż na początku sama miała wątpliwości, czy rozpoczęcie działalności w Coimbrze ma sens:

„To było moje pytanie dotyczące Coimbry: Po co robić coś w małym mieście, skoro parlament jest w Lizbonie, a wszystkie ambasady w stolicy Portugalii? Potem zdałam sobie sprawę, że w małych miastach czasami takie wydarzenia mają większy wpływ. W zeszłym roku, w rocznicę rozpoczęcia przez Rosjan inwazji na pełną skalę, mieliśmy małe wydarzenie, na 300 osób. Ale dla Coimbry wyglądało to na bardzo duże wydarzenie. Dużo się o tym pisało.

Myślę więc, że jeśli twoje serce i dusza chcą coś zrobić, musisz to zrobić bez względu na to, gdzie jesteś
W pierwszą rocznicę inwazji na pełną skalę na wiec przybyło 300 Ukraińców

Należy też pamiętać, że wyborcy, którzy decydują, czy jakiś prorosyjski populista nie dojdzie przypadkiem do władzy, nie mieszkają tylko w stolicy. Kurs rządu będzie zależał także od ich zapotrzebowania społecznego. Więc nawet jeśli jest okazja, aby powiedzieć coś ważnego choćby dziesięciu osobom o Ukrainie, to warto ją wykorzystać.

Dla tych, którzy też chcieliby przewodzić ruchowi ukraińskiemu w swoim mieście lub wiosce, ale zastanawiają się, czy w to wejść, Olga ma trzy proste rady:

1. Nie wahaj się pytać bardziej doświadczonych kolegów (w tym siebie samej);

2. Dobrze jest poznać zwyczaje i nastroje grupy docelowej. Jeśli masz już lokalnych przyjaciół, poproś ich o radę, co najlepiej sprawdza się w ich kraju w przypadku określonych zadań;

3. Zapoznaj się z przepisami prawnymi dotyczącymi organizowania wydarzeń publicznych, zbiórek pieniędzy oraz innych działań – i przestrzegaj ich w dobrej wierze.

A jeśli ktoś nie ma chęci lub możliwości pełnego poświęcenia się aktywizmowi, zawsze może po prostu rozmawiać o Ukrainie ze wszystkimi, których zna w nowym kraju. Ważne jest jednak, by nie tylko dzielić się wiadomościami z ludźmi, ale także by wybierać sprawdzone informacje i upewniać się, czy to, co publicznie mówimy o Ukrainie, tworzy pozytywny wizerunek naszego państwa. Każda komunikacja z miejscową ludnością za granicą powinna podlegać pytaniu kontrolnemu: ‘Czy po zapoznaniu się z nowymi informacjami ta osoba będzie chciała wesprzeć Ukrainę?’.

„Każdy Ukrainiec ma misję, aby coś przekazać. Nie możemy teraz zamienić się w Rosjan i powiedzieć, że jesteśmy małymi ludźmi i nic od nas nie zależy. Musimy uświadamiać Europie, że potrzebuje Ukrainy być może nawet bardziej niż Ukraina Europy. Ale musimy to wyjaśnić za pomocą faktów, bo czasami ludzie nie myślą tego, co mówią”.

Olga Filipowa: "Kiedy chcesz zaangażować się w działalność obywatelską, powinieneś połączyć doświadczenie innych aktywistów z tym, co leży ci na sercu". Zdjęcie: archiwum prywatne

Wiece, koncerty, marsze, pojedyncze pikiety lub flash moby – wszystkie formy przyciągania uwagi społeczności międzynarodowej są niezwykle ważne dla Ukrainy, ponieważ poziom zainteresowania zachodnich mediów Ukrainą spada z każdym dniem. Według badań przeprowadzonych przez organizację pozarządową Brand Ukraine w 2023 r. liczba artykułów na temat Ukrainy w zagranicznych mediach internetowych była o 20% mniejsza niż rok wcześniej. A regularne badania opinii publicznej przeprowadzane przez Eurobarometr konsekwentnie pokazują spadek poparcia dla Ukrainy wśród obywateli UE co kwartał. Według najnowszego raportu tej organizacji 6 procent mniej osób jest gotowych przyjąć ukraińskich uchodźców w swoim kraju niż latem 2022 r., a 8 procent mniej zgadza się dziś na udzielenie Ukrainie wsparcia zbrojnego.

Wszystkie zdjęcia w artykule pochodzą z prywatnego archiwum bohaterki

No items found.

Dziennikarka i producentka. Swoją działalność dziennikarską rozpoczęła w kanale telewizyjnym „Alex” w rodzinnym Zaporożu, później pracowała jako dziennikarka i redaktorka krajowych kanałów telewizyjnych (TV, 1+1, Espresso). Kierowała zespołem multimedialnym projektu Crimea.Realia, teraz jest koordynatorką mediów społecznościowych ukraińskiej społeczności medialnej wolontariuszy i szefem wersji portugalskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Анастасія Савка до повномасштабного вторгнення працювала адміністратором у салоні автосервісу. Та всидіти на місці, поки у країні йде кровопролитна війна, не змогла і доєдналася спочатку до ТРО, а згодом до 118-ї бригади. На фронті була снайперкою. Під час одного із завдань втратила ногу, підірвавшись на ворожій міні. Нині відновлюється після поранення і будує плани на сімейне життя

Служити хотіла давно

На момент повномасштабного вторгнення я працювала адміністраторкою в одному з автосервісів Львова. Мої батьки дуже хотіли, аби ми з 5-річним сином виїхали за кордон. На той момент я була розлучена і вся відповідальність за дитину впала на мої плечі. Одного дня ми вже сиділи в автобусі, у черзі на кордоні. Малий плакав, не хотів їхати. Я теж була проти. І раптом мені приходять думки: «А чого це ми маємо втікати із власного дому?». Я беру сина на руки і кажу: «Ми повертаємось». І так я знову пішла на роботу. Однак відчувала, що перебуваю не на своєму місці. Вдень працювала, а вночі допомагала на блокпостах. Майже не спала. До того ж разом з подругою ми почали ходити на курси з військової справи. Їх проводили тероборонівці. Ми ухвалили рішення мобілізуватися, але нікому його не озвучували. Насправді я вже давно хотіла йти служити за контрактом. Чекала, поки дитина підросте. Я фізично витривала і не бачу себе на подіумі чи в офісі у короткій сукні з надувними губами.

Я не хотіла йти вбивати. Я хотіла насамперед захищати свій дім, на який напав ворог. Розуміла, що він може прийти до мого будинку і не дивитиметься, військова я чи цивільна. Для нього буде головне, що я — українка 

Ми самостійно знайшли частину, яка зголосилася нас прийняти. Це був новостворений батальйон. Нам надіслали відношення (рекомендаційний лист, який надається військовослужбовцю, який за власним бажанням хоче служити в тій чи інші частині. — Авт.) і з ним ми пішли до військкомату.

Анастасія Савка: «Я не хотіла йти вбивати. Я хотіла насамперед захищати свій дім, на який напав ворог». Фото: приватний архів

Пройшли ВЛК, отримали військові квитки. Спочатку нас поставили у різні роти марксменами — піхотними снайперками. А після проходження навчань нас перевели в окремий підрозділ снайперів.  

Робота снайпера цілодобова

Насправді у нас йде нестандартна війна. Немає такого, як було під час Другої світової, коли снайпер лежав на одній точці тривалий час, спостерігав і вичікував. Коли ми наступаємо, то  всі, включаючи снайпера, беруть участь у штурмі. Тобто ми не сидимо за кілометр від позицій ворога. Найближче ворог був за 100 метрів. Снайпер має мати дуже добру фізичну підготовку та орієнтування. Ти маєш працювати і вдень, і вночі. Найскладніше, коли довго доводиться дивитися у нічний приціл. Бо коли повертаєшся назад у темряву, у тебе стоїть туман перед очима. Ти нічого не бачиш.

У нас із побратимом була ситуація, коли після 2-ї доби роботи нас мали замінити. Був сильний обстріл, темрява. Ми розуміли, що нам треба виходити і шукати наших. Від «прильотів» у мене і командира були контузії. Мій напарник взагалі нічого не чув, а я нічого не бачила, бо перед цим довго дивилася у приціл. Перед очима було лише миготіння. Нам дивом вдалося дійти до командно-спостережного пункту. 

Анастасія Савка: «Промах снайпера — це не кінець світу. Це не робот. Є багато факторів, які впливають на стрільбу». Фото: приватний архів

Снайпери працюють у парі. По-перше, це — прикриття, а по-друге — підстраховка. Є перший і другий номер. Перший — стрілок. Другий — корегувальник, який завжди підстрахує. Побачивши промах — влучить куди треба. Але скажу одразу, що промах снайпера — це не кінець світу. Це не робот. Є багато факторів, які впливають на стрільбу, у тому числі погодні умови, зокрема, й вітер. А ще через вже пережиті контузії часом важко зосередитись. Насправді ми підлаштовувалися вже під той тип війни, яка у нас триває. Так, йдучи на завдання, ми не брали з собою дві гвинтівки. Бо дистанції були часом короткі і відстрілюватися легше звичайним автоматом. Тому з гвинтівкою була я, а мій командир — з автоматом і підствольником. 

Основна зброя — лопата

Постріл снайпера займає три секунди, однак якщо ти у штурмі  — дещо довше. Але треба розуміти, шо ти робитимеш після того, як відпрацюєш. В ідеалі —  маєш одразу зникнути. Аби втекти, у тебе є небагато часу, максимум хвилин десять. Тому перш, ніж йти на завдання, треба добре вивчити місцевість та шляхи відступу. Їх має бути декілька. Якщо не встиг — заритись і тихо сидіти. А для цього має бути підготовлений окоп і так звана лисяча нора в ньому. Він сам себе не викопає. Знаєте, як би дивно не звучало, але часом головна зброя на фронті — не гвинтівка, а лопата. Якщо ти хочеш жити — копатимеш. При цьому над нами майже весь час висіли дрони, і нашим завданням було встигнути замаскуватися. Іноді ми накривали місце нашої засідки маскувальною сіткою і копали. Удвох робити це нереально, бо місця мало та й руху буде забагато. Тож робили це по черзі. На цій війні надзвичайно тяжко працювати.

Дрони та масивні обстріли — найскладніше для снайпера. Ти не можеш довго перебувати на одній точці. Обстріли постійні. Це гра в рулетку

Тобто ти в окопі, а прильоти хаотично навколо. Нас не раз присипало землею, і ми відкопувалися. Майже щоразу виходили контужені. 

Бути снайпером не просто

Робота снайпера залежить від кількох факторів. Перше — місцевість. Снайперу важко працювати у лісі, особливо якщо взяти Запорізький напрямок. Я там була, тому можу говорити про нього. Там одні рельєфи. Це надзвичайно складно і  незручно. Важко знайти позицію, з якої би тобі було добре видно. На Донеччині легше. Звісно, що були моменти, коли наші позиції помічали. Одразу починався обстріл. У той момент нічого не зробиш. Ти просто сидиш в ямі і по рації передаєш командуванню, звідки йдуть прильоти, який калібр по тобі працює, з якою періодичністю йде обстріл. Рахуєш секунди. Паралельно на основі отриманої інформації наші дрони шукають місце, де це може бути, і знищують ціль. Не завжди це може бути вдало. Ворог теж замаскований і дуже добре закопаний. Тож ти просто сидиш і чекаєш.

Найгірше, коли по тобі працює танк. Тому що якщо вихід міни ти чуєш, то з танка чути тільки прихід

Одного разу ворожий танк намагався попасти у бліндаж, де ми перебували. То були старі ворожі позиції. Перед ними було попадання КАБа. На місці утворилася величезна вирва. Виходило так, що снаряд з танка або не долітав, падаючи у вирву, або перелітав. Тобто це знову ж така рулетка — попаде чи не попаде.    

Доводилося носити до пів сотні кілограмів

Снайпер, окрім зброї, бере на завдання метеостанцію, дальномір, нічний прилад бачення, лопату, маскування. А ще — їжу, воду і боєрипаси. Їз їжі зазвичай брали сухпаї, тушонку, енергетичні батончики. Та й логістика працювала. Тому часом провізію підвозили. Загалом доводилося нести на собі до 50 кілограм ваги. Лише зброя важила щонайменше 10 кілограмів. Та ми звикли до навантаження. Було таке, що коли я все це знімала з себе, то голою почувалася. Та й часто назад було йти важче, бо зазвичай ми несли якісь трофеї з поля бою. То могла бути зброя або плити з бронежилету, якими можна обшити машину.  

Щодо умов нашої праці, то вони зазвичай однакові. Туалету немає. Щоразу, за потреби, береш з собою лопатку. Зараз памперси ніхто не використовує. Звісно, що дівчатам важче сходити у туалет. Ти не можеш встати і подзюрити. І у пляшку не зробиш цього. Однак я підлаштовувалася під різні умови

Ще одна проблема — миші. Вони просто загризають. Лазять по тобі, гризуть тебе і твою їжу. Якщо хочеш поспати — треба одягнути балаклаву й рукавиці. Інакше — вони згризуть мочку носа.  

Найбільший страх — полон

Снайпером не народжуються — ним стають. Немає такого, що ти стрельнув раз, влучив і ти — снайпер. Повертаючись з бойових, тобі однаково треба їздити на полігон і постійно тренуватися і удосконалюватися. Свої влучання я ніколи не рахувала.  Я не Чикатило (радянський серійний вбивця. — Авт). Я це сприймаю так:  відпрацювала і все — цей день пройшов. Я не хочу багато про що згадувати і розповідати. Виконуючи свою роботу, я не бачила в обличчі ворога людей. Я знаю, що вони роблять і що вони можуть зробити. Ту нечисть треба знищити.

У кожної пари снайперів є свої правила. Ми, наприклад не розповідаємо подробиці нашої роботи, не говоримо про успіхи. Можемо обговорити це лише між собою

Найбільше на фронті боялася потрапити у полон. Снайпер — цінна фігура для ворога. Бо він стріляє влучно на дальні дистанції, бачить те, що не бачить піхота. Були навіть випадки, що за нами полювали ворожі снайпери. Однак снайпер снайпера може знищити тільки у фільмі. Принаймні, на тому напрямку, де ми були. Це якщо брати міські бої, де ви обоє працюєте з будівлі, то таке може статися. Але у лісах, в посадках це максимально незручно.

Ми вижили дивом

Того дня, 28 листопада 23-го року, ми працювали на вході до села Новопрокопівка на Запорізькому напрямку. Росіяни були орієнтовно за сто метрів. Ми пішли з піхотою. Це була велика помилка командування і ризик особовим складом. Ворог почав наступати. Ми просто відбивали штурм. Зробивши свою роботу мали відійти. Однак командир бригади заборонив нам це робити. По нас почав працювати міномет та FPV-дрони. Місця, де сховатися, було небагато — окоп і дві нори, на трьох піхотинців  і нас двох. У кожній норі лежало по пару ворожих трупів. Нам доводилося на них сидіти і часом лежати. Ми навіть не могли їх витягнути звідти. Ворог міг помітити рух, та й вони вже розкладалися. Навколо стояв нестерпний запах. Ми дивом вижили. У всіх була контузія. Тільки я могла доповідати по рації. Обстріл був потужний. Від виходу до приходу було 2-3 секунди. Лише коли стемніло, командування наказало мені з напарником відійти. Піхотинці лишилися.

То була сіра зона, де були і ми, і ворог. Пройшовши метрів 60, я наступила на міну. У той момент відчула прилив току від ніг до голови. Побратим наклав мені турнікети на обидві ноги

Пробував нести мене на собі, поки йшла група евакуації. У них були м’які ноші, які постійно складались. Тож під час руху мої ноги постійно спадали і волочилися по землі. Хлопці несли мене до пункту евакуації декілька кілометрів. Я весь час була у свідомості.

Анастасія Савка після поранення. Фото: приватний архів

Доставивши мене на стабілізаційний пункт, зняли турнікет, зробили анестезію і відрізали залишки ноги. Шансів її зберегти не було. Хоча від поранення до евакуації пройшло всього дві години. Після клініки у Дніпрі і в Києві я потрапила до 8-ї клінічної лікарні Львова. Там мені зробили першу операцію і я заповнила заявку до Superhumans. Туди я прибула 22 січня цього року, де мене поставили на протез. І саме там я знайшла своє кохання.

Чекала саме на нього

Із Олексієм ми вже одне одного бачили. Він теж приїздив на первинний огляд до Superhumans. Нас навіть госпіталізували в один день. Якось, після здачі аналізів, мені захотілося десь нормально поїсти. Я запитала у дівчат  на рецепції, де смачно готують? Він це почув і каже: «Я на машині, поїхали, тут неподалік є кафе, де можна поїсти». І так ми познайомились, почали більше часу проводити разом. Їздили на реабілітацію, поснідати, пообідати, повечеряти. Всюди були разом. Те, що це той самий чоловік я зрозуміла одразу. Олексій був дуже турботливим.

Нам було легко разом, бо ми одне одного добре розуміли. Війна нас об'єднала. Згодом він зробив мені пропозицію руки та серця. Це було під час запису телепередачі «Ніколи не забуду». Вони мене дуже кликали на інтерв'ю, я довго відмовлялась. А потім вони зв’язалися з Олексієм і домовилися про те, що саме там він зробить мені пропозицію. Звісно, що я нічого по це не знала. Лише дивувалася, чому Олексій підштовхував мене до участі у передачі. І ми таки поїхали.

Анастасія Савка разом з коханим Олексієм після пропозиції вийти заміж. Фото: приватний архів

Були я, Ярема — мій син та Олексій. Першим зайшов він, за годину покликали мене. Прихожу, а там ще й моя мама і посестра Роксолана. Думаю, що вони тут роблять? І тут Олексій робить пропозицію, ставши на коліно. Я не очікувала, що так все станеться, що отак я з'їжджу з людиною поснідати. З датою весілля поки що не визначилися. Олексій ще на реабілітації. Великих гулянь — на сто людей — точно не буде. Це зараз не на часі. Після реабілітації плануємо повертатися на службу. Це не означає, що ми повертаємось на передову. Робитимемо те, що буде під силу. А що саме — час покаже.

Анастасія Савка під час реабілітації. Фото: приватний архів

Без надійного тилу фронт не вистоїть

До війни я дуже не вірила у себе та свої можливості. Сьогодні розумію, що це вже не та дівчинка, яка буде від когось залежати. Я точно стала сильнішою. А ще — зустріла багато надійних людей, яким сміливо можу довірити навіть своє життя. Щоб перемогти, ми маємо перестати думати про переговори і заморозку війни. Це неможливо. Ніхто її не заморозить. Це просто буде пил в очі кожному українцю. Не перемога. Це дасть ворогу час підготуватися до наступних наступальних дій. І це ніколи не закінчиться. Що нам робити? Я не кажу наступати. Нам треба будувати окопи, оборонні споруди і не лізти у безглузді контрнаступи.

Анастасія Савка з коханим Олексієм. Фото: приватний архів

Нам потрібно міняти армію. Виганяти з кабінетів ту совдепію, генералів, які сиділи собі спокійно по 20-30 років та збирали медальки й погони. Сьогодні вони ж, не нюхаючи навіть пороху, розказують нам, що робити. А ще — без надійного тилу фронт не вистоїть.

Знаєте, для мене перемоги як такої не буде, тому що занадто багато ми вже віддали. Але в будь-якому випадку ми маємо повернути свої території. Насамперед тому, що багато людей за них полягло

Та і просто показати ворогу, шо ми однаково стоятимемо, бо це наша земля. Якщо зараз їм віддати території, то вони наступатимуть знову, але через 3-5-10 років. І наші діти триматимуть зброю. Цього не можна допустити. Я не хочу, щоб у майбутньому моя дитина брала зброю до рук аби воювати. Не хочу, будучи старенькою, чекати з війни на свого сина. 

20
хв

Снайперка Анастасія Савка: «Я ховалась у норі, де розкладались трупи росіян»

Natalia Żukowska
Saperka Nina Czyhrina

Możesz umrzeć w każdym kraju

Ksenia Mińczuk: Na początku inwazji wyjechałaś do Włoch. Dlaczego wróciłaś?

Nina Chyhrina: Pochodzę ze Lwowa, ale dwa miesiące przed rozpoczęciam wielkiej wojny przeprowadziłam się do Browarów i tam zastała mnie inwazja. Ale było bardzo niebezpiecznie, więc wyjechałam – najpierw do obwodu dniepropietrowskiego, potem do Zaporoża, by pomóc mojej rodzinie opuścić Mariupol. Przez długi czas moi bliscy byli pod ostrzałem. Wiosną udało nam się ich wydostać i wtedy pojechałam do swojej matki we Włoszech. Mieszkała tam od dawna.

We Włoszech pracowałam zdalnie dla ukraińskiej firmy, ale z czasem pracy było coraz mniej. W końcu pojawiło się pytanie: Potwierdzić dyplom, szukać pracy we Włoszech i zostać tam na zawsze – czy wrócić do Ukrainy i zrobić coś ważnego?

Zostać w innym kraju i zawsze być tam obcą, czy wrócić do ojczyzny i tam żyć, niezależnie od sytuacji? Wybrałam to drugie

Niemal natychmiast po moim powrocie Rosja zaczęła atakować ukraiński sektor energetyczny. Browary były jednym z pierwszych miast, które odczuły to w pełni. Czy to było przerażające? Oczywiście, ale możesz umrzeć w każdym kraju. A jeśli jesteś w domu, to przynajmniej umrzesz na swojej ziemi.

Po powrocie do Ukrainy zajmowałaś się wolontariatam. Jak to się zaczęło?

Kiedy wróciłam, na początku 2023 roku, natrafiłam na czaty dla wolontariuszy, na których różne organizacje pisały o swoich potrzebach, a ludzie odpowiadali. Pracowałam jako członkini zespołów budowlanych. Odbudowywaliśmy szkoły, szpitale itp. Piłowaliśmy, sprzątaliśmy, nosiliśmy, kopaliśmy. Zazwyczaj w jednym miejscu pracowaliśmy jeden dzień, czasem dwa. Jeśli lokalna społeczność zapewniła nam nocleg, a pracy było dużo, zostawaliśmy na dłużej. Jednak gdy zaczęły się przerwy w dostawach prądu, wszystko stało się znacznie trudniejsze.

Saper pracuje na kolanach

Według Ukraińskiego Stowarzyszenia Saperów 39 z 99 saperów humanitarnych w Ukrainie to kobiety. Kto zainspirował Cię do zostania saperką?

Pewnego dnia przypadkowo spotkałam kilku saperów. Byli w drodze do pracy, a my jako wolontariusze jechaliśmy do wsi Jahidne w obwodzie czernihowskim. Zaczęliśmy rozmawiać, zainteresowało mnie to co robią. Pomyślałam, żeby zostać saperką.

Na rozmowie kwalifikacyjnej powiedzieli mi: „To ciężka praca, w polu, na kolanach. Czy śnieg, czy deszczu – będziesz na zewnątrz. Czy to dla ciebie OK?” Odpowiedziałam, że OK, bo i tak ciągle jestem w ruchu, biegam albo wędruję. A kiedy zaczęłam pracować jako saperka, wszyscy wokół byli bardzo zdziwieni, że po 8-godzinnym dniu pracy mam jeszcze siłę na bieganie. „Pewnie leniuchujesz w terenie” – żartowali koledzy.

Jak rodzina zareagowała na Twoją decyzję?

Mama wciąż się martwi. Latem pojechałam do pracy w okolicach Mikołajowa i wtedy martwiła się jeszcze bardziej. W Słowiańsku, gdzie teraz jestam, też jest dość niebezpiecznie, bo zawsze coś może spaść na głowę. Więc każdego dnia, kiedy wracam z pola, piszę do niej, że nic mi nie jest. Zresztą, kiedy idę na pole, to też piszę. Taka nasza tradycja.

Trudno nauczyć się tego fachu?

Najpierw uczyłam się na sapera, potem na ratownika medycznego, a następnie na dowódcę grupy saperów – wszystko w ciągu roku i kilku miesięcy. Już podczas pierwszych praktyk w lutym zdałam sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Rzeczywiście – saper większość swojej pracy spędza na kolanach. Zimą ziemia jest zamarznięta, więc nie mogłam się doczekać lata. Ale lato nie było lepsze. Jest bardzo gorąco, a ty w kamizelce ochronnej, spodniach, butach...

Przyszły saper musi przejść rozmowę kwalifikacyjną. Musisz też spotkać się z psychologiem i narkologiem, niektórzy przechodzą nawet badanie wariografem. To wszystko dzieje się jeszcze przed szkoleniem, później każdy zdaje egzamin. Uwielbiam się uczyć, paramedycyna to moja ulubiona dziedzina. Jednak najtrudniej jest zostać liderem zespołu, bo trzeba mieć dużę wiedzę i sporo umiejętności: jak narysować mapę, jak prowadzić raporty, jak prowadzić grupę, trzeba też umieć rozpoznawać ładunki wybuchowe. Szkolenie na lidera trwa 10 dni, a na sapera 30 dni.

Jak wygląda dzień sapera?

Zazwyczaj wstajemy dość wcześnie, bo trzeba być w terenie o 8 rano. Teraz, w Słowiańsku, wstajemy o 5:30, żeby zdążyć na 8. Obiad jemy o 12.00, po nim przez godzinę odpoczywamy. Około 16.00 opuszczamy pole, następnie jemy kolację. Potem robimy, co chcemy – ja idę biegać. Każdy dzień jest taki sam. W niedzielę mamy wolne i mogę więcej biegać.

Co jest najważniejsze w tym zawodzie?

Uważność. Przed rozpoczęciam ręcznego rozminowywania trzeba zbadać teren. Dostajesz działkę i musisz ją zbadać za pomocą drona lub ostrożnie się po niej przejść. Musisz sprawdzić, czy są jakieś widoczne ślady zaminowania (skrzynie, pokrywy, elementy, które mogą eksplodować itp.). Po tym badaniu można mieć nadzieję, że obszar niebezpieczny jest mniejszy. Lider zespołu określa wtedy obszar do oczyszczenia, rysuje jego mapę, identyfikuje potencjalne zagrożenia i składa raport. Następnie obszar jest przygotowywany do ręcznego rozminowania.

Zajmuję się rozminowywaniem humanitarnym, którego zasady są takie same jak w przypadku rozminowania wojskowego – tyle że nasza firma nie ma pozwolenia na niszczenie znalezionych materiałów wybuchowych. To obowiązek Państwowej Służby Ratowniczej. Ale to, co robimy, jest równie niebezpieczne. Dlatego w naszym zawodzie najważniejsza jest uważność.

<add-big-frame>Według Ukraińskiego Stowarzyszenia Rozminowywania Humanitarnego istnieją trzy rodzaje rozminowywania: operacyjne, wojskowe i humanitarne. Pierwsze jest przeprowadzane przez Państwową Służbę ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, saperów policyjnych i specjalistów z Państwowej Służby Transportu Specjalnego. Rozminowywanie wojskowe robią żołnierze, by oczyścić drogi dla operacji wojskowych. W tym przypadku miny są usuwane tylko wtedy, gdy blokują szlaki niezbędne do przejścia lub wycofania się żołnierzy. Rozminowywanie humanitarne obejmuje badanie, mapowanie i oznaczanie pól minowych, a także oczyszczanie terenu – żeby cywile mogli wrócić do swoich domów i żyć bezpiecznie. <add-big-frame>

Na polu minowym nie ma płci

Spotkałaś się w pracy z dyskryminacją ze względu na płeć?

Nie, ale czasami faceci mi dokuczają: „To nie jest praca dla kobiet”. Albo: „Pozwól, że ci pomogę, jesteś kobietą”. W 2022 roku jeszcze tak bywało, ale teraz w cywilu jest coraz mniej mężczyzn, a zapotrzebowanie na rozminowywanie rosło. W terenie jestem saperem, na polu nie ma płci.

W niektórych firmach twierdzą, że kobiety są lepszymi saperami niż mężczyźni, bo są bardziej uważne. Kobiety są też lepszymi liderami. Lider musi przewodzić grupie i mówi się, że kobiety są w tym lepsze. Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy saperzy wykonują tę samą pracę, jednak lider ma dodatkowe funkcje. Może nie pracować w terenie, lecz musi kontrolować cały zespół i pokazywać mu, jak pracować. Liderzy często współpracują ze wszystkimi. Kiedy pracowałam jako liderka w Chersoniu, kończyliśmy pracę na polu około 16, ale mój dzień pracy trwał do 22.

Gdzie w Ukrainie ziemia jest najbardziej zaminowana?

Dużo min znaleźliśmy w Słowiańsku, Mikołajowie i Chersoniu.

Obwody kijowski, czernihowski i sumski nie są tak zanieczyszczone jak terytoria, które były okupowane przez długi czas. Rosjanie nie zdążyli zaminować ich w takim stopniu. Ale rejon Chersonia to koszmar

Natrafialiśmy tam na wszystko, co można sobie wyobrazić, i to w bardzo dużych ilościach.

Strefy wojenne są zaśmiecone pozostałościami po walkach. Nie znajdziesz tam min przeciwpiechotnych czy potykaczy –  tylko niewybuchy. Są też pola minowe na obszarach przed pozycjami. Rosjanie zaminowali je celowo, by nie można było się do nich zbliżyć. To najbardziej niebezpieczne miejsca. Teraz okupanci tworzą kombinowane pola minowe. Są tam zarówno miny przeciwpiechotne, jak przeciwpancerne. Takie rozminowywanie zajmuje najwięcej czasu. To musi być bardzo ostrożna praca, metr po metrze.

Co czujesz, gdy przechodzisz przez zaminowany teren?

Teraz nic, wcześniej strach. Zwłaszcza w tak niebezpiecznych rejonach jak obwód mikołajowski. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Gdy masz większe doświadczenie, nie jest to już takie straszne. Najbardziej przeraża mnie, gdy nie wiem, z czym mamy do czynienia – bo nie wiadomo, jak się zachować w takiej sytuacji. Kiedy masz wystarczającą wiedzę, jest o wiele łatwiej, jak w każdym zawodzie. Oczywiście nie każdy zawód wiąże się z bezpośrednim zagrożeniem życia, ale w naszym kraju jest teraz wiele niebezpiecznych rzeczy.

Nie da się oczyścić całej Ukrainy

Ile czasu zajmie oczyszczenie Ukrainy z min?

Skoro nadal znajdujemy amunicję z II wojny światowej, to po tej wojnie będziemy oczyszczać terytorium przez bardzo długi czas. Usunięcie wszystkiego jest prawie niemożliwe, nierealne jest oczyszczenie wszystkich terytoriów Ukrainy do zera. Ale nadzieja w technologii. Wiem, że wiele osób zajmuje się teraz produkcją dronów, które działają jak wykrywacze min. Wiem o maszynach specjalnie wyposażonych do tego celu. Za pomocą technologii możliwe jest szybsze rozminowywanie, ale to bardzo kosztowne.

Ręcznie saper oczyszcza 12 metrów kwadratowych w ciągu dnia. Grupa – jakieś 100 metrów kwadratowych dziennie. Ile osób jest skłonnych to robić? No i jest jeszcze kwestia finansowania. Nie wszystkie społeczności mogą sobie na to pozwolić.

Jakie pułapki zastawiają Rosjanie na Ukraińców?

Zostawiają wszystko, co tylko im przyjdzie do głowy: miny, improwizowane ładunki wybuchowe itp.

Pamiętam taką pułapkę: w ziemi był granat, na nim mina przeciwpancerna, a w środku jeszcze jeden granat

Niełatwo oczyścić takie konstrukcje. Z moich obserwacji wynika, że okupanci najczęściej zostawiają miny przeciwpancerne.

Powiedziałaś, że motywacją do zostania saperką była dla Ciebie chęć oczyszczenia okolic Mariupola dla Twojej rodziny. Co jeszcze cię motywuje?

Po tym jak pracowałam w obwodach mikołajowskim i chersońskim, motywują mnie ludzie, którzy przeżyli i nadal tam mieszkają. Opowiadają mi straszne historie: gdzieś wyleciał w powietrze rolnik wraz z traktorem, gdzieś indziej mężczyzna, który spacerował po ogrodzie. W Irpieniu odwiedziłam schronisko, w którym jest wiele zwierząt, które weszły na miny i przeżyły. A ile dzikich zwierząt ucierpiało... Na przykład w rezerwacie Zalissja zginęło wiele dzików. Chciałbym zapobiec temu, co dzieje się z ludźmi i zwierzętami. Dlatego pracuję. Moja praca jest potrzebna i to mnie motywuje.

Nie zasadzę nawet kaktusa, bo by usechł

Jakie historie opowiadali Ci ludzie z terenów deokupowanych?

Straszne. Kiedy pracowałam w obwodzie kijowskim, poznałam 80-letnią kobietę. Powiedziała mi, że okupanci wyrzucili ją z domu i sami się w nim rozpanoszyli. Musiała mieszkać w stodole. Kiedy ukraińskie wojsko zaczęło ich stamtąd wypierać, na odchodnym próbowali spalić ją i dom.

Większość tych historii jest przerażająca. Wszyscy byli maltretowani, szczególnie dzieci.

Bieganie pomaga mi radzić sobie ze wszystkimi okropnościami, o których słyszę. Kiedyś dużo biegałam z tego powodu, teraz biegam mniej, bo rzadziej spotykam się z ludźmi. Ale kiedy się z nimi spotykałam, zawsze słuchałam. Ludzi trzeba słuchać bez względu na to, jak to jest trudne. Przez jakiś czas spotykałam się z psychologiam, bo też potrzebowałam się wygadać. Ale z czasem zrozumiałam, że muszę zaakceptować fakt, że taka jest moja praca – i już zawsze tak będzie.

Co jest najtrudniejsze w byciu saperem?

Życie z dala od domu. Pracujemy w systemie zmianowym, więc prawie nigdy nie ma mnie w domu. Kiedy moi przyjaciele mówią: „Może powinnaś wynająć większe mieszkanie?”, odpowiadam: „Po co? Jestem w domu siedem dni w miesiącu”. Nie mogę nawet posadzić kaktusa, bo uschnie. Ale wiem, że ludzie, którzy pracują strefie zero, są w trudniejszej sytuacji, nie ma ich w domu przez wiele miesięcy. Dlatego nie narzekam i nigdy nie żałowałam swojego wyboru. Nawet przez sekundę.

Zdjęcia z prywatnego archiwum bohaterki

20
хв

Nina Czyhrina – saperka, która biega

Ksenia Minczuk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Przekazać Francuzom prawdę o wojnie

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Stany Zjednoczone

Ексклюзив
20
хв

Dlaczego Putin porywa ukraińskie dzieci

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress