Exclusive
20
min

Huśtaj się, huśtaj, huśtaweczko… Życie między otchłanią rozpaczy i uniesienia

Kiedy wydaje się, że nie ma już dokąd w górę, że nie ma już dokąd w dół, zawsze znajdzie się coś, co wzniesie cię jeszcze wyżej i zrzuci cię jeszcze głębiej

Tatusia Bo

Życie na huśtawce emocji. Rysunek: Magdalena Danaj

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Kiedy byłam dzieckiem, uwielbiałam bujać się na huśtawce. Siadasz i "huśtasz się" - lecisz do nieba, "huśtasz się" - wracasz na ziemię. Moja przyjaciółka wiedziała, jak "zakręcić słońcem" na huśtawce, czyli tak ją rozbujać, żeby wykonała pełny obrót. Larysa mogła to robić dziesiątki razy z rzędu. Próbowałam powtórzyć tę sztuczkę, ale nie wychodziło, bo byłam ostrożna.

A teraz mam 43 lata. Cześć, jestem Tatusia, mam 43 lata. Mieszkam w Kijowie. To stolica kraju, który jest w stanie wojny od 10 lat. I codziennie obracam to pieprzone słońce. Czasami nawet sto razy dziennie. Niestety, nie dosłownie.

Mówię teraz o moim stanie emocjonalnym. Tak, tak... Mówię o huśtawce emocjonalnej. Kiedyś czytałam o tej koncepcji i brzmiała ona mniej więcej tak: "dzisiaj jest dobrze, jesteś wniebowzięta, a jutro lecisz w otchłań przygnębienia". KŁAMSTWO.

Nie dzisiaj! Nie jutro! Słońce czasami udaje się obrócić w ciągu godziny.

Na przykład budzisz się po eksplozji. Tak, niestety, powszechną praktyką jest przesypianie alarmu przeciwlotniczego. Bo minuty i godziny snu są bezcenne, a rano po alarmie nikt nie odwołuje pracy, szkoły, przedszkola. Więc telefon mówi: "Uwaga, alarm przeciwlotniczy" około 5 rano, a ty go wyłączasz nawet nie wstając i wracasz do snu. A potem "BABABAH". Budzisz się już z dziećmi w łazience (mamy tam schron, a raczej iluzję schronu, jak ikonki na zatyczkach pasów bezpieczeństwa, jak dziecięce "cyk-cyk, jestem w domku"). I tak liczysz eksplozje, próbujesz ze słuchu zrozumieć, gdzie dokładnie wybuchło i jak daleko od ciebie (czasem nawet udaje ci się zgadnąć), przekazujesz pomoc wszystkim, kogo znasz, mimo że sama jej potrzebujesz, i patrzysz, jak oni przekazują ci pomoc z takim samym przerażeniem. I w tym momencie czujesz się, jakbyś leciała na huśtawce w górę przez przypływ adrenaliny, z grającym w twojej głowie "We're Gonna Kill You All" Surface Tension. A potem pojawiają się pierwsze wiadomości. Bez adresów. "Odłamki pocisku spadły na wieżowiec mieszkalny w dzielnicy Szewczenkiwska, pracują ratownicy" - i twoja huśtawka leci w dół z niesamowitą prędkością. Tak szybko, że zapiera ci dech w piersiach, tak szybko, że zapominasz oddychać. Mózg wyrzuca ci wszystkich przyjaciół i znajomych z dzielnicy Szewczenkiwska, ich dzieci, koty, psy, papużki. I boisz się do nich napisać, bo wydaje się, że w tym momencie emocjonalnego dna czyjeś zrujnowane mieszkanie, czyjeś obrażenia, czyjeś zagubione koty, czyjaś nieodczytana wiadomość - urwą twoją huśtawkę do diabła.

Oddychasz. Znowu oddychasz. Nie możesz płakać. Matka, która płacze podczas alarmów i eksplozji, przeraża dzieci bardziej niż "Kindżał" [rodzaj rosyjskiej rakiety - red.] lecący w kierunku Kijowa.

"Cześć. Jak się masz? Wszystko w porządku?" - piszą chłopaki z frontu, a emocjonalna huśtawka znów cię unosi.

"Wszystko w porządku - odpowiadam - obrona powietrzna zadziałała bosko. Trochę się baliśmy, ale wszystko jest w porządku. Martwicie się, że pocisk trafi w wolontariuszkę i nikt nie wyśle wam czekoladki?"

Wrzucają ci filmik z trafionym czołgiem i twoja huśtawka unosi cię ku słońcu. "Na materiałach wybuchowych dla następnego czołgu napiszcie ode mnie: 'dzień dobry, suki'”. I na tym szczycie słońca jestem pełna zimnej wściekłości i pełnego determinacji gniewu, gotowa uratować świat. Jestem wszechmocna. Jestem cool. Jestem potężną kobietą. Mogę zrobić wszystko.

23 stycznia 2024 r. Rosjanie po raz kolejny ostrzelali cywilów. Tego dnia zginęło 10 osób, w tym 8-letnia dziewczynka. Zdjęcie: Telegram / Oleg Syniehubow

"Znaleźli ciało dziewczynki... 8 lat..."

Patrzysz na swoje dzieci w wannie, pod kołdrą, jedzące ciastka. W wieku 8 lat Nadia prosiła mnie: "Mamo, pocałuj mój smutek" i kładła tył głowy, który miał tak wyjątkowy, tak pożądany, najlepszy zapach na świecie. Kiedy miała 8 lat, uczyłyśmy się w domu matematyki, bo był COVID, a ja z jakiegoś powodu się kłóciłam. Dlaczego się wtedy kłóciłam, głupia? Czy ta pieprzona matematyka była tego warta?

- Nadieńka, kocham cię. Zapamiętaj to na zawsze.

- Mamo, płaczesz?

- Nie, ziewam tylko.

I miotasz się już tam na dole, w kierunku przeciwnym do słońca, żeby dać radę.

"Odwołanie alarmu przeciwlotniczego".

8 stycznia rosyjska armia ostrzelała Krzywy Róg. Zdj.: Telegram / Serhij Łysak

Wiadomości. Zdjęcie. Odłamek pocisku  spadł w Dnieprze.... Znajomy dom... W Krzywym Rogu przyleciał pocisk... Trafienie w Charkowie... Żołnierz zginął na froncie... Kobieta szuka dwóch kotów, które przybiegają na "kici, kici". Pies nie żyje. Szukają ludzi, ciał ludzi, fragmentów ludzi, fragmentów domów, z których zwisają fragmenty losów i czyjegoś nigdy więcej. I ludzi, których imion nie wymienia się w wiadomościach, bo to obciąża nagłówki i leady. Ludzi, których imiona powinny być słyszane na świecie, nigdy więcej. I z tej otchłani można mentalnie porozmawiać z polskim rolnikiem, politykiem z Teksasu, niemieckim urzędnikiem, włoską gwiazdą filmową o tym, że ta wojna ma imiona, setki tysięcy imion. Setki tysięcy zrujnowanych światów. Miliony głosów. W pewnym momencie ta wojna reaguje na "kici kici", płacze, patrzy jak dom, komfort, osobiste schronienie, ze wszystkimi porysowanymi ulubionymi kubkami, zdjęciami dziadków, jak skalpelem, zostaje przecięte na pół. A świat patrzy ze zdumieniem na wnętrze ich życia. I myśli... o czymś swoim…

"Drony przyjechały. Zaczną pracować jutro. Dziękujemy. Witalijowi urodziło się dziecko, więc zdecydowaliśmy, że drony będą prezentem dla jego synka". A huśtawka nie wie, czy lecieć w górę, czy jeszcze bardziej w dół.

Nasza emocjonalna huśtawka nie ma dna. Tak jak nie ma szczytu. Kiedy wydaje się, że nie ma już dokąd w górę, że nie ma już dokąd w dół, zawsze znajdzie się coś, co wzniesie cię jeszcze wyżej i zrzuci cię jeszcze głębiej.

To nieprofesjonalny tekst z milionem wielokropków. Ale tak właśnie żyjemy pomiędzy wielokropkami. To nasza huśtawka między emocjami. Dobro jest wielokropkiem, zło jest wielokropkiem. Walczyć i kropka! Bo kiedy walczysz, kiedy bujasz tę pieprzoną huśtawkę własnych emocji, żyjesz.

No items found.

Tatusya Bo (Tetiana Komlyk) jest blogerką, autorką książek dla dzieci, wolontariuszką, dyrektorką wykonawczą Fundacji Charytatywnej „Ukraińska Fundacja „Mriya". Z wykształcenia jest reżyserką wydarzeń teatralnych oraz nauczycielką języka i literatury ukraińskiej. Pracowała jako korespondentka, redaktorka, scenarzystka. Mama dwójki zabawnych dzieci.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Rzecz w tym, że ostatnie kontrowersyjne wypowiedzi Donalda Trumpa czy Elona Muska mogą mieć uzasadnienie. Może w nich bowiem chodzić o podniesienie stawki i wysłanie przez USA sygnału – w świat, ale przede wszystkim do Chin. Tych Chin, które przez ostatnie pół wieku tuczyły się na amerykańskiej gospodarce, a teraz uważają, że USA powinny utracić pozycję hegemona na ich rzecz.

Takie zachowanie Chin i ich sojuszników z osi zła – Rosji, Iranu i KRLD – opiera się na idei, że wielkie mocarstwa powinny dzielić świat na strefy wpływów, narzucając swoją wolę mniejszym sąsiadom.

Jednak ten taniec można odtańczyć tylko we dwoje. A Ameryka jasno dała do zrozumienia, że na swoim podwórku, czyli na półkuli zachodniej, Pekinu nie chce

„The Wall Street Journal” (WSJ) twierdzi, że po zdecydowanym zwycięstwie Trumpa w wyborach Chiny coraz bardziej prężą muskuły. Przeprowadziły największe ćwiczenia morskie od dziesięcioleci, zwodowały największy na świecie amfibijny okręt wojenny, prawdopodobnie niszczyły podmorskie kable w Azji i Europie i zhakowały system amerykańskiego Departamentu Skarbu, wprowadziły cztery nowe modele samolotów wojskowych, po raz pierwszy przećwiczyły blokadę morską Wysp Japońskich i zintensyfikowały działania szpiegowskie na Zachodzie.

Xi Jinping i Donald Trump podczas spotkania w 2017 roku. Zdjęcie: AFP/EAST NEWS
Kiedy mieszkasz w Europie Wschodniej, wydaje ci się, że Amerykanie, domagając się kontroli nad Kanałem Panamskim, oszaleli

Nie należy jednak zapominać, że to Stany Zjednoczone zbudowały ten strategicznie ważny obiekt, by ułatwić szybszy i łatwiejszy handel z Azją i między swoimi wybrzeżami. Z istnienia kanału wynika również dla nich korzyść militarna: to najszybsza i najłatwiejsza trasa przemieszczania się okrętów wojennych z Atlantyku na Pacyfik – i na odwrót. W 1999 r. kanał został przekazany pod jurysdykcję Panamy i wszystko zostałoby po staremu, gdyby w 2014 r. Chińczycy nie zaczęli się nim niezdrowo interesować.

Najpierw zaczęli wdrażać inicjatywę „Pasa i Szlaku” Xi Jinpinga, a następnie zerwali stosunki z Tajwanem. Natomiast wobec Panamy zastosowali swoją klasyczną łapówkę: inwestycje w infrastrukturę w zamian za wpływy.

Obecnie dwa z pięciu kluczowych portów w strefie Kanału Panamskiego są własnością firm z Hongkongu. To oznacza, że Chińczycy mogą monitorować przepływ amerykańskich ładunków cywilnych i wojskowych

Podczas pierwszej kadencji Trumpa i czteroletniej kadencji Bidena Amerykanie zmusili władze Panamy do porzucenia niektórych chińskich projektów, ale i tak wpływy Chin w tym rejonie znacznie wzrosły. Pekin planował nawet budowę dużej ambasady nad brzegiem Kanału Panamskiego, tyle że pod naciskiem Waszyngtonu władze Panamy zablokowały tę inicjatywę.

Chiny wyraziły poparcie dla Panamy w kwestii kontroli nad Kanałem Panamskim. Zdjęcie: Shutterstock

Jeśli chodzi o Grenlandię, Stany Zjednoczone mają tam ten sam interes: zabezpieczenie swojego wschodniego wybrzeża przed Chinami. Chociaż kwestia „sprzedaży wyspy” tu i ówdzie wywołała konsternację czy wręcz oburzenie – ruch Trumpa miał pewien sens.

Amerykański serwis informacyjny Axios, powołując się na własne źródła, donosi, że „duński rząd chce uniknąć publicznego starcia z nową administracją USA” i w tej sprawie „wysłał kilka wiadomości”. W ten sposób duńskie władze dały jasno do zrozumienia, że wyspa nie jest na sprzedaż, lecz są gotowe przedyskutować każdą inną prośbę USA. Ameryka ma już bazę wojskową na Grenlandii i umowę z 1951 r. z Danią w sprawie ochrony wyspy, co ułatwia dyskusję na temat zwiększenia tam sił amerykańskich.

Według mediów duńscy urzędnicy oświadczyli już, że rozważają umożliwienie zwiększenia inwestycji w infrastrukturę wojskową na Grenlandii – oczywiście w porozumieniu z grenlandzkim rządem.

Dlaczego Waszyngton tak bardzo interesuje się Grenlandią? Otóż podczas zimnej wojny odgrywała ona strategiczną rolę w systemie obronnym NATO i USA, jako część systemu wczesnego wykrywania radzieckich okrętów podwodnych i rakiet balistycznych.

Chiny, których okręty podwodne są coraz częściej widziane są w pobliżu wyspy – kluczowej dla potencjalnego szlaku handlowego przez Arktykę – doskonale tę rolę rozumieją

WSJ pisze, że w ostatnich latach Pekin zwiększył swoją obecność gospodarczą w regionie, w szczególności poprzez inwestycje w górnictwo na Grenlandii. W 2018 r. Pentagon doprowadził do zablokowania sfinansowania przez Chiny trzech lotnisk na wyspie.

Kontrolowanie Grenlandii, kluczowej dla wszystkich arktycznych szlaków żeglugowych, w tym Polarnego Jedwabnego Szlaku Pekinu, pozwoliłoby Chinom transportować swoje towary przez Arktykę, z ominięciem wąskiego gardła morskiego w Kanale Sueskim i Cieśninie Malakka. Nie zapominajmy też, że Grenlandia posiada ogromne rezerwy metali ziem rzadkich, które Chiny chciałyby przejąć, by zyskać przewagę w wojnie handlowej i gospodarczej – a tym samym wygrać wyścig o zaawansowane technologie ze Stanami Zjednoczonymi.

W walce o nadzór nad dostępem do Arktyki rola Kanady jest bardzo ważna, bo mając szeroką strefę dostępu do Bieguna Północnego, mogłaby stać się strategicznym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w rywalizacji z Chinami oraz Rosją o kontrolę nad północnymi szlakami i zasobami

Kanada jest drugim co do wielkości partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych, lecz pozostaje daleko w tyle pod względem wydatków na obronność – nie wydaje na nią nawet 2% swojego PKB. Dlatego by zmusić swojego sąsiada do działania, Trump uciekł się do agresywnej retoryki.

Amerykańscy analitycy z obu głównych partii uważają, że takie podejście może ożywić mało popularny w Kanadzie temat obronności przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Partia Justina Trudeau, która w ostatnich latach bardziej skupiała się choćby na kwestiach równości płci, może przegrać.

Czy jednak nieszablonowe podejście Trumpa do ważnych kwestii należy przyjąć z zadowoleniem? Zdecydowanie nie, choć, z drugiej strony, świat zachodni musi przeżyć jakiś rodzaj szoku, by wyleczyć się z populizmu. I musi wreszcie zająć się najpoważniejszymi kwestiami, jak ocena zagrożeń i przygotowanie swych armii do wojny.

Tak aby w ostatecznym rozrachunku Ukraina, a potem Polska i kraje bałtyckie – jedyne, które na co dzień zwalczają kłamstwo o „niezgłębionej rosyjskiej duszy” – nie były tymi, którzy za to wszystko zapłacą.

Świat stoi przed realnym wyborem: żyć w demokracji albo stać się pożywieniem dla Chin

Kiedy sekretarz generalny NATO Mark Rutte, bądź co bądź powściągliwy biurokrata, ostrzega Europejczyków, że albo przeznaczymy pieniądze na obronę, albo „będziemy musieli wziąć nasze podręczniki do języka rosyjskiego i udać się do Nowej Zelandii” – to jest to wymowne przypomnienie, że zło nie śpi. I na pewno nie ograniczy się do zniszczenia wiosek w ukraińskim Donbasie.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Chiński syndrom, czyli po co Trumpowi Kanada, Grenlandia i Kanał Panamski

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Czy naprawdę można to nazwać próbą generalną przed wyborami? Oczywiście dziwne jest myślenie w kategoriach pokoju teraz, gdy wciąż nie ma widoków na zawieszenie broni, a nowy rok rozpoczął się od zniszczenia przez szahidy cywilnych budynków zaledwie 300 metrów od siedziby prezydenta.

Co więcej, Putin nie ma zamiaru przestać – bez względu na to, kto go o to poprosi, bo wojna jest nieodłączną częścią jego reżimu. Jest również gwarancją jego fizycznego istnienia, ponieważ jeśli nie będzie wojny, Rosja będzie musiała zmierzyć się z własnymi demonami

Obecne czasy są jednak dobrym momentem, by Ukraińcy spojrzeli na siebie krytycznie. I odpowiedzieli na pytania: „Czy to naprawdę dobrze, gdy masa krytyczna ludzi bez doświadczenia wchodzi do polityki?”. „Czy nowe twarze z branży rozrywkowej mogą stać się naprawdę dobrymi menedżerami w czasach gorącej wojny?”. I wreszcie: „Jakiej przyszłości chcemy i jakich zasobów potrzebujemy, by ją osiągnąć?”.

Międzynarodowy Instytut Socjologii w Kijowie podsumował rok 2024, przeprowadzając szeroko zakrojone badanie postaw Ukraińców wobec przyszłości.

Badacze zaczynają od złej wiadomości: „Po pierwsze, obserwuje się stałą tendencję spadkową odsetka osób optymistycznie nastawionych do przyszłości Ukrainy. Podczas gdy pod koniec 2022 r. 88% respondentów uważało, że Ukraina będzie zamożnym krajem w UE w ciągu 10 lat, do grudnia 2023 r. ich odsetek spadł do 73%, a do grudnia 2024 r. – do 57%. W tym samym czasie udział tych, którzy uważają, że Ukraina będzie miała zrujnowaną gospodarkę, wzrósł z 5% do 28%”.

„Po drugie, analizując wyniki, oprócz dynamiki musimy również skupić się na aktualnych wskaźnikach. Widzimy, że pomimo trudnego roku i jego trudnej końcówki, większość Ukraińców (57%) jest ogólnie optymistycznie nastawiona do przyszłości kraju” – piszą autorzy badań. To już słodka pigułka na otarcie łez.

A to natychmiast rodzi pytanie: „Kogo Ukraińcy widzą jako nowych liderów? Kto poprowadzi nas w tę optymistyczną przyszłość po wojnie?”.

Pod koniec listopada ubiegłego roku centrum „Monitoring Społeczny” opublikowało wyniki badań trendów w opinii publicznej. Pikantnym szczegółem jest, że są one dość zbliżone do innych, niepublicznych badań socjologicznych zleconych przez Bankową [w Kijowie na ul. Bankowej mieści się siedziba administracji prezydenta Ukrainy – red.]. Co więcej, trwają one około roku.

Ostatnie badanie pokazuje, że Ukraińcy bardziej ufają byłemu głównodowodzącemu Sił Zbrojnych Ukrainy, a obecnie ambasadorowi Ukrainy w Wielkiej Brytanii, Walerijowi Załużnemu, oraz szefowi wywiadu obronnego Ukrainy, Kyryło Budanowowi, niż prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu

Tym samym Załużny i Budanow są jedynymi osobami publicznymi, w przypadku których zaufanie przewyższa nieufność. Zainteresowanie opinii publicznej tymi nazwiskami jest zrozumiałe: obaj są oficerami wojska z bezpośrednim doświadczeniem bojowym.

Zełenski jest trzeci w tym rankingu, ciesząc się 44-procentowym zaufaniem (nie ufa mu 52% Ukraińców). W tym przypadku widoczne jest pewne zmęczenie urzędującym prezydentem oraz fakt, że globalny trend przezwyciężania populizmu i powrotu do klasycznej polityki z poważnymi liderami dociera także do naszego zakątka Europy.

W Załużny i Budanowie - dwaj główni rywale? Zdjęcie: OPU

Wybory 2019 roku w Ukrainie były triumfem poprzedniego trendu, kiedy ludzie szukali przyjemnych, charyzmatycznych twarzy i szczerze wierzyli w proste rozwiązania.

Wyzwań w nowej ukraińskiej rzeczywistości jest coraz więcej. W rzeczywistości typowy ukraiński wyborca będzie patrzył na każdą nową postać, która pojawi się na polu politycznym, przez mgłę rozczarowania.

Pomimo stresu i wyczerpania, badanie „Monitoringu Społecznego” pokazuje wysokie (32%) zapotrzebowanie na budowę armii wysokiej jakości i niepokój, że obecny rząd nie wykonuje dobrej pracy. Co więcej, wielu Ukraińców negatywnie zareagowało na smutną wiadomość przed Bożym Narodzeniem o tysiącach min niskiej jakości, które żołnierze rzekomo „niewłaściwie przechowywali” na froncie. Zostało to odebrane jako splunięcie w twarz tym, którzy walczą o utrzymanie linii frontu w Donbasie.

Istnieje też jednak pewien oczywisty trend: w 33. roku niepodległości przeciętny Ukrainiec zdał sobie sprawę, że trzeba rozbudować armię – o ile nie chce być zabity lub zgwałcony przez obcą
Sławiańsk po rosyjskim ataku 3 stycznia 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Ta postawa jest stabilna, pomimo demonizowania TCK [Terytorialne Centrum Poboru i Pomocy społecznej – organ administracji wojskowej Ukrainy, prowadzący ewidencję wojskową i mobilizujący ludność – red.] i wielu problemów, które politycy zrzucają na głowę Sił Zbrojnych Ukrainy.

Dlatego gdy tylko pełnoprawne życie polityczne stanie się możliwe, te siły i jednostki, które mogą zaspokoić główne zapotrzebowanie na bezpieczeństwo, zyskają perspektywy polityczne.

Warto zauważyć, że w wielu badaniach od razu zidentyfikowano poważnye postaci: ochotników, weteranów i zawodowych polityków, takich jak Serhij Sternenko, Andrij Bilecki, Taras Chmut, Ołena Zerkal, Bohdan Krotewycz i Dmytro Kułeba.

Te nazwiska są warte uwagi. Prawdopodobnie zobaczymy je na listach partyjnych i wśród kandydatów.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Jakich polityków i zmian chcą Ukraińcy po wojnie? Przegląd głównych trendów

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Andre Tan: „Już dwa razy byłem bankrutem. Trzeciego nie przeżyję”

Ексклюзив
20
хв

Chiński syndrom, czyli po co Trumpowi Kanada, Grenlandia i Kanał Panamski

Ексклюзив
20
хв

Nie uspokajajcie zła

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress