Exclusive
20
min

Gdzie i jak pracować w Polsce: doświadczenia nastoletnich Ukraińców

„Chcę pomóc mamie, bo widzę, jak ciężko pracuje”. „Chciałem pojechać do znajomych w Europie, ale nikt nie dał mi na to pieniędzy”. Takie powody poszukiwania pracy podają ukraińscy nastolatkowie, którzy przyjechali do Polski po wojnie. Jak szukali pracy i jak ją znajdywali? Jakie trudności napotkali? I ile może zarobić nieletni Ukrainiec w Polsce?

Ksenia Minczuk

Фото: Shutterstock

No items found.

W Polsce niepełnoletnim pracownikiem jest osoba w wieku od 15 do 18 lat. Zgodnie z rozdziałem IX polskiego Kodeksu pracy, osoba może zostać zatrudniona, jeśli ukończyła 8-letnią szkołę podstawową i posiada zaświadczenie lekarskie stwierdzające, że dana praca nie zagraża jej zdrowiu. Niepełnoletni pracownik musi też posiadać oficjalną zgodę na pracę od swoich rodziców lub opiekunów. Ponadto młodzież poniżej 16. roku życia w Polsce może ubiegać się wyłącznie o pracę, która nie została ujęta w odrębnym wykazie „prac wzbronionych młodocianym, sporządzonym przez Radę Ministrów RP.

Dla polskich nastolatków praca w niepełnym wymiarze godzin rzadko jest koniecznością. Tymczasem ich ukraińscy rówieśnicy są często zmuszeni do jej podjęcia, by pomóc w utrzymaniu swoich rodzin. Rozmawiamy z trzema młodymi Ukraińcami pracującymi w Polsce. Dlaczego szukali pracy. Gdzie i jak to robili?

Chcę pomóc mamie, bo widzę, jak ciężko pracuje

Ołeksij Sawczenko ma 18 lat. W marcu 2022 roku przyjechał do Krakowa z miasta Kropywnycky.

– Jesteśmy tutaj z moją matką – mówi. – Widzę, jak ciężko pracuje, więc chcę jej pomóc. Poza tym potrzebuję własnych pieniędzy na różne rzeczy.

W Ukrainie pracowałem latem w myjni samochodowej – robiłem, co mi kazali. Miałem też doświadczenie w pracy z tekstami: odsłuchiwałem ścieżki audio i przekształcałem je w pełnoprawny tekst.

Teraz te prace nie są dla mnie dostępne.

Idealnie byłoby pracować ze zwierzętami, bo je kocham. Wyprowadzałabym psy, karmił koty, czesał konie, opiekował się zwierzakami w klinikach weterynaryjnych. Taka praca sprawia mi przyjemność. Kiedyś chciałbym zostać tłumaczem albo komentatorem meczów koszykówki.

Ołeksij pracuje z tekstami

17-letni Maksym Czernyczko mieszka pod Warszawą. Mówi, że planuje pojechać do Europy, by odwiedzić przyjaciół. Postanowił sam zarobić na podróż.

Pojechać do Europy, odwiedzić znajomych

– Mam mamę, dach nad głową, jestem syty, ale nie mam wystarczającego kieszonkowego na swoje zachcianki – przyznaje. – W wieku 16 lat miałem wielkie plany, by pojechać do Europy i odwiedzić znajomych. A że w czasie wojny nikt nie dałby mi na to pieniędzy, musiałem zarobić je sam.

Rozważałem oferty na OLX – pomaganie komuś na podwórku, ścinanie drzew, sprzątanie po zwierzętach itp. Ale nic z tego nie wyszło. Skuteczniejsze okazało się wypytywanie pracujących znajomych i przyjaciół. Kiedy dowiadywałem się, że któryś z moich ukraińskich znajomych dostał gdzieś pracę (a większość z nich pracuje od 16. roku życia, podczas gdy wśród Polaków znam niewielu pracujących nastolatków), pytałem ich, co i jak.

Szukanie pracy przez znajomych ma szereg zalet. W końcu moi znajomi to ludzie mniej więcej w moim wieku, o podobnej wytrzymałości i inteligencji

Oczywiście, miałem w głowie obraz idealnej pracy – czyli takiej, którą bym lubił i która przynosiłaby mi pieniądze. Ale w moim wieku i bez wykształcenia założenie jednoosobowej firmy było niemożliwe. Poza tym potrzebowałem szybkich pieniędzy na konkretny cel.

Podjęcie pracy jako kelner lub barista jest dobrą i powszechną opcją, Zdjęcie: Shutterstock

Kyryło Lisowski ma 21 lat i mieszka w Krakowie od 8 lat. Podobno już w wieku 14 lat zdał sobie sprawę, że chce mieć własne pieniądze. Postanowił poszukać pracy.

– Nie miałem wtedy nawet 16 lat, więc potrzebowałem zgody rodziców – mówi. – Szukałem różnych prac: baristy, pakowacza w magazynie, sprzedawcy w „Żabce”, zgodziłem się nawet na pracę na budowie.

Napotykałem różne trudności.

Bywało, że oferty okazywały się nieaktualne akurat wtedy, kiedy dzwoniłem

Często warunkiem pracy była znajomość angielskiego, a ja go nie znałem. Nie znałem też wtedy za dobrze polskiego. Teraz jest łatwiej.

Chciałbym wypożyczać rowery elektryczne, to teraz gorący temat. Potem rozszerzyć działalność na inne rodzaje pojazdów. Sporo wiem na ten temat. Naprawdę chcę udowodnić sobie, że jestem coś wart.

Pracujący 2-3 dni kelner zarobi do 2000 zł miesięcznie. Dostawca jedzenia zarobi jeszcze więcej

Pracować i być wolny

Maksym Czernyczko mówi, że pracował w wielu miejscach. Dzięki znajomym znalazł pracę przy sprzątaniu pociągów, zbieraniu pomidorów, w fabryce i jako kelner w restauracji.

– Wszędzie było łatwo dostać pracę, bo przyprowadzali mnie tam znajomi, a pracownicy są potrzebni – wyjaśnia. – Trudniej było nadążyć za wyśrubowanymi normami, np. pracować pod presją przełożonego w fabryce przez 12 godzin bez przerwy, pakując jabłka. Odkurzałem też 450 siedzeń w pociągu przez cztery godziny; zbierałem pomidory z ziemi i krzaków przez 10 godzin z rzędu w dusznej szklarni, niemal bez przerw, także pod presją przełożonego.

Do pracy w szklarni zatrudniani są wszyscy, ale nie każdy jest w stanie wytrzymać obciążenie

Wszędzie, gdzie pracowałem, nie byłem zatrudniony oficjalnie, chociaż fabryka, w której myłem i pakowałem jabłka, zaoferowała mi pracę. Ale odmówiłem. Nie chciałam być uwiązany. Chciałem być wolny i pracować tyle, ile potrzebowałem.

Zarabiałem na różne sposoby. Na przykład za posprzątanie jednego pociągu dostałem 85 złotych (później okazało się, że usługa kosztowała 120 złotych, a kierownik po prostu zgarnął różnicę). Trudna i nudna praca w szklarniach z pomidorami przyniosła mi 160 złotych za 10 godzin. W fabryce, gdzie pakowałem jabłka, dostawałem 20 złotych za godzinę (nieoficjalnie), podczas gdy oficjalnie zatrudnieni studenci dostawali 25, a zbieracze, którzy mieszkali w hostelu przy fabryce – 15. Pracowałem też jako pomocnik kelnera w Warszawie: 17 złotych za godzinę (a 25 na zmywaku).

Zmiana w fabryce trwa 12 godzin. Trzeba pracować na stojąco

Zrób swoje i się nie wtrącaj

Kyryło też ma bogate doświadczenia w Polsce. Zaczął pracować w wieku 14 lat:

– Pracowałem na budowie, rozdawałem ulotki, byłem sprzedawcą w „Żabce” (niezła zabawa, szczerze mówiąc). Teraz jestem kurierem, jeżdżę na rowerze. Budowa była jedną z pierwszych prac, które przyniosły mi dobre pieniądze. To było na zasadzie: „przyjdź, zrób swoje, nie wtrącaj się”. Musiałem nosić dużo ciężkich rzeczy – i kopać. Ciężka robota. Ale byłem zadowolony z mojej pensji: 1500 złotych miesięcznie. Później, na innych budowach, ufano mi bardziej, więc moja praca stała się bardziej urozmaicona, a nawet ciekawa.

Praca w „Żabce” była jednym z moich najgorszych doświadczeń, głównie ze względu na kierownictwo. Ale tam poprawiłem swój polski, co też jest cennym doświadczeniem. W miesiąc zarobiłem 3000 złotych.

Zacząłem pracować jako kurier, gdy skończyłem 16 lat. Mój przyjaciel zasugerował mi tę opcję. Szukałem wtedy firmy kurierskiej, która zatrudniłaby nieletniego. Podpisałem umowę zlecenia, moja mama napisała zgodę. Po tych wszystkich innych pracach to był dla mnie powiew świeżości. Miałem wolny grafik, nikt nie stał mi nad głową, nie kontrolował mnie i nie mówił, co i jak mam robić.

Zdałem sobie sprawę, że jestem teraz odpowiedzialny za siebie i to ja decyduję, ile mogę zarobić. Do dziś pracuję jako kurier

Praca kuriera w dużej mierze zależy od twoich chęci – i pory roku: kiedy jest zimno i pada, nie możesz długo jeździć. Ale jestem przygotowany i jeżdżę nawet w deszczu, bo zleceń jest dużo i tylko w ten sposób mogę zarobić nawet 5 tys. zł miesięcznie.

Każda praca ma swoje niuanse. Bycie kurierem nie jest wyjątkiem. Zdarzają się różne sytuacje: śmieszne i mniej śmieszne, niebezpieczne i konfliktowe. Z każdej z nich muszę wybrnąć. Fizycznie było mi ciężko tylko na początku. Szybko się w to wkręciłem.

Ołeksij przygotowuje się do pracy jako kurier

Oferty pracy online od botów z Telegramu: bezczelne oszustwo

Ołeksij jest studentem Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Zaczął szukać pracy w czerwcu, po zakończeniu roku akademickiego.

– Początkowo szukałem czegoś związanego z tłumaczeniami [Ołeksij dobrze mówi po angielsku – aut.] lub tekstami. Chciałem znaleźć pracę online; to byłoby idealne rozwiązanie. Ale ciężko coś takiego znaleźć: niektórzy pracodawcy wymagają doświadczenia, inni wysokich kwalifikacji. A ja, student pierwszego roku, jakie mam kwalifikacje?

Było wiele różnych ofert, które wymagały wniesienia opłaty za określoną bazę klientów. Albo od botów na Telegramie – bezczelne oszustwo. Pomyślałem, że może na Instagramie znajdę coś związanego ze sprzedażą. Ale to wiąże się z osobnymi trudnościami – „lejkiem sprzedażowym” i innymi rzeczami, na których się nie znam.

Właśnie zaczynam pracę jako kurier – dużo czasu zajęło mi uzyskanie licencji. Jestem ukraińskim uchodźcą wojennym, mam ukraińskie PESEL, musiałem więc wysyłać dokumenty kilka razy. Do jednego serwisu nie zostałem przyjęty, bo nie było miejsc. Inny wymagał dokumentów, których nie miałem. Trzecia firma w końcu się zgodziła.

By pracować jako kurier, musisz mieć środek transportu. Mam stary rower, ale nie wiem, jak długo wytrzyma. Muszę też kupić markową torbę kurierską; kosztuje minimum 100 złotych. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę zarabiać.

Szukaj pracy, w której będziesz traktowany jak człowiek

Ołeksij uważa, że trzeba zacząć szukać pracy jeszcze podczas studiów:

– Na początku lata jest wielu aplikujących o pracę i możesz nie mieć czasu na znalezienie czegoś dobrego. Możesz też zacząć od pracy w niepełnym wymiarze godzin, a następnie poszukać czegoś stałego i stabilnego.

Kyryło ma inną radę:

– W Google znajdziesz wiele opcji, możesz też szukać w mediach społecznościowych. Oczywiście wiele zależy od twoich umiejętności i doświadczenia, ale możesz znaleźć pracę bez doświadczenia. Tak jak ja to zrobiłem.

Maksym radzi szukać pracy wśród znajomych. Próbować różnych rzeczy, by rozpoznać swoje możliwości:

– Nie zadowalaj się ciężką pracą, która cię wyczerpuje. Szukaj opcji, w których jesteś traktowany jak osoba z własnymi potrzebami, słuchana – a nie jak nielegalny niewolnik. Jeśli studiujesz, poszukaj pracy, która pasuje do twojego harmonogramu, pozwala ci odpocząć i zregenerować siły. Wtedy będziesz miał ochotę wrócić do pracy, a tym samym – mieć pieniądze.

No items found.

Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
powódź Polska Europa

„Z wielkim bólem patrzę, jak powódź niszczy nasze domy i wspomnienia” – pisze na Facebooku mieszkanka Kłodzka. Wielka woda wyrządziła w Kłodzku tak wielkie szkody, że burmistrz miasta Michał Piszko ze smutkiem stwierdził: „Przegraliśmy tę bitwę”.

Zalany kościół w Kłodzku. Zdjęcie: FB Franciszkanie, prowincja sw. Jadwigi

Wśród śmiertelnych w Polsce jest trzech mężczyzn i dwie kobiety. Jedną z ofiar powodzi jest lekarz Krzysztof Kamiński, dyrektor szpitala w Nysie. Wracał z pracy, ale nie dotarł do domu, ponieważ jego samochód został zalany przez wodę.

Walka z powodzią trwa. Najtrudniejsza sytuacja panuje w województwach dolnośląskim i opolskim. Z powodu przerwania tamy niektóre miejscowości zostały zalane do wysokości 6-7 metrów, a większość znajdujących się tam budynków została zniszczona. Wrocław pozostaje zagrożony powodzią. Premier Donald Tusk ogłosił wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w południowo-zachodniej części kraju.

Na dotkniętych terenach pracuje 4500 ratowników – wojskowych, inżynierów i lekarzy. Ewakuują ludzi za pomocą helikopterów, łodzi i ciężarówek. Wzmacniają obronę przeciwpowodziową, opiekują się rannymi i ewakuują ludzi z lokalnych szpitali.

Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Narodowej

Ukraina zaproponowała Polsce pomoc 100 ratownikom. Powiedział to minister spraw zagranicznych Andrei Sibiga na swoim X.

Jak pomóc powodzianom w Polsce

1. Wyślij SMS ze słowem SERCE na numer 75 265. Twoje konto zostanie obciążone kwotą 6,15 zł.

2. Przenieś dowolną kwotę na konto Fundacji Caritas.

3. Przyjedź do urzędu w miejscu zamieszkania lub w Warszawie w godzinach od 8.00 do 16.00 i przynieś żywność, detergenty, środki higieniczne, wodę butelkowaną.

Kłodzko po powodzi. Zdjęcie: @D_Daszkowski
Zdjęcie: @D_Daszkowski
Zdjęcie: Sztab Generalny Wojska Polskiego
Zdjęcie: Sztab Generalny Wojska Polskiego

20
хв

„Powódź niszczy nasze domy i wspomnienia”. Europa cierpi z powodu żywiołów

Sestry
Rosjanie na wojnie

O tym, że film „Russians at War” znajdzie się w programie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto (TIFF), wiadomo było już w połowie sierpnia. Wydawało się logiczne, że w trzecim roku inwazji na pełną skalę pojawi się film, który uczciwie pokaże, co dzieje się w Moskwie. W końcu wielu ludzi interesuje się tym, jak żyje największy kraj na świecie objęty sankcjami i co sami Rosjanie myślą o swojej teraźniejszości i przyszłości.

Tymczasem pod koniec sierpnia we Włoszech odbył się efektowny i pretensjonalny Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji, na którym pokazano „Russians at War”. Ten film mógłby przejść niezauważony, gdyby nie kilka czujnych osób, które go obejrzały i zrozumiały, w czym rzecz. Ukraińska producentka Dasza Bassel wszczęła alarm, inicjując kampanię przeciwko rosyjskiej propagandzie w zachodnich kinach.

Kadr z filmu „Russians at War”

”Trzymający w napięciu dokument rosyjsko-kanadyjskiej reżyserki Anastazji Trofimowej zabiera widzów w podróż sięgającą poza nagłówki gazet, do rzeczywistości rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. Toczą bitwy, których powody stają się coraz bardziej niejasne z każdym wyczerpującym dniem”.

Tak zaczyna się opis filmu „Russians at War” na stronie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. Pierwsza wersja recenzji (która od tego czasu była już kilkukrotnie redagowana) stwierdzała, że jest to historia o walce brata przeciwko bratu – w powtarzając retorykę Kremla, która mówi o Ukraińcach i Rosjanach jako „braterskich narodach”. W reakcji na to Kongres Ukraińców w Kanadzie wysłał list do kierownictwa festiwalu, wzywając do usunięcia filmu z programu.

W Toronto film został pokazany profesjonalnej publiczności. Przed projekcją społeczność ukraińsko-kanadyjska protestowała pod hasłami: „Wstyd dla TIFF” i „Rosja kłamie, Ukraińcy umierają!”. Wzięłam ulotki wydrukowane na zwykłej drukarce i poszłam rozdać je pierwszym widzom filmu. Byłam przygotowana, by wyjaśnić im, dlaczego ten film nosi wszystkie znamiona propagandy.

Dzieło kremlowskiej propagandzistki

Zacznijmy od Anastazji Trofimowej, reżyserki filmu. To była dokumentalistka RT (Russia Today), kanału telewizyjnego znanego z prorosyjskiej narracji propagandowej w relacjonowaniu wydarzeń na świecie. Karierę zawdzięcza ona wspieraniu oficjalnego stanowiska rosyjskiego rządu. Tytuły jej filmów można łatwo wyszukać w Kanadzie na stronie internetowej RT, mimo że stacja ta jest objęta sankcjami.

W filmie Trifomowej dają rosyjski mundur wojskowy – i już przez samo jego założenie reżyserka staje się stronniczką armii agresora. Wyobraźmy sobie dziennikarza BBC czy „The Guardian”, ubranego w mundur wojskowy jednej ze stron i przygotowującego relacje z frontu. Zostałby zwolniony bez prawa do pracy w zawodzie za naruszenie standardów dziennikarskich i etycznych.

Kadr z filmu: Anastazja Trofimowa w rosyjskim mundurze
Trofimowa twierdzi, że do rosyjskiej jednostki walczącej w Ukrainie przeniknęła potajemnie i mieszkała z żołnierzami przez 7 miesięcy, nie posiadając akredytacji wojskowej. Czy to możliwe?

Podczas kręcenia filmu przybywa na okupowane terytorium bez zgody Ukrainy i dzieli swoje życie z tymi, którzy zaatakowali inny kraj. A potem swobodnie opuszcza Rosję i udaje się do Kanady, której jest obywatelką.

Przedstawiam te argumenty moim zagranicznym kolegom. Słuchają zaskoczeni, ponieważ „film dokumentalny na festiwalu tego poziomu nie może być prorosyjski, mieć propagandowej retoryki i pracować na rzecz Rosji”.

W tym czasie odbieram wiele wiadomości od kolegów, którzy twierdzą, że festiwal nie odwoła pokazów „Russians at War”. W takiej atmosferze rozpoczyna się seans.

Sztampa, która działa

Na ekranie widać sylwestrową Moskwę. To szare i blade miasto z wszechobecnymi reklamami wojny. Reżyserka w wagonie pociągu spotyka mężczyznę przebranego za Świętego Mikołaja, niosącego wojskowy plecak ze wstążką Świętego Jerzego. Mówi, że jest Ukraińcem z Donbasu i kiedy rozpoczęła się wojna domowa, stracił wszystko. Potem żegna się ze swoją piękną żoną i dziećmi. Wraca na wojnę.

Zza kadru reżyserka komentuje, że nie spodziewała się wybuchu wojny, bo myślała, że jest ona czymś istniejącym już tylko w książkach historycznych. A ja w przerwie seansu pytam ją o Czeczenię, Gruzję, Syrię, aneksję Krymu...
Jeden z plakatów na proteście w Toronto porównał propagandzistkę Anastazję Trofimową do dokumentalistki Trzeciej Rzeszy Leni Riefenstahl. Zdjęcie: FB Światowego Kongresu Ukraińców

W filmie Trofimowa wydaje się naiwna i pogodna, a żołnierze pokazani są jako zagubieni, ale „prawdziwi”. Już w dziesiątej minucie widz zaczyna im współczuć. A każdy z nich, niczym kopista, powtarza znane kremlowskie narracje: „faszyści w Ukrainie”, „pojechałem ze względu na przyjaciela”, „żeby moje dzieci nie musiały walczyć”.

Reżyserka nie wspomina w filmie o zbrodniach popełnionych przez Rosjan w Ukrainie. Zamiast tego stwierdza, że „nie zauważyła żadnych śladów zbrodni wojennych popełnionych przez rosyjskich żołnierzy”. I jeszcze kilka cytatów: „Nie wiedziałam, czego spodziewać się po rosyjskim wojsku. Najbardziej uderzyło mnie to, że byli to zwykli ludzie. Absolutnie zwykli ludzie w absolutnie niezwykłej sytuacji”; „Obserwuję zupełnie różne kanały zarówno ze strony ukraińskiej, jak rosyjskiej. I uderza mnie, jak bardzo wszystko jest podobne. Często są to te same twarze, ten sam humor, ta sama odporność, to samo cierpienie, te same pogrzeby”.

Film został nakręcony profesjonalnie i z wielkim talentem, więc wywołuje emocje, o które chodziło jego autorom. Widz, daleki od wojny, zaczyna sympatyzować z bohaterami.

Mogę sobie tylko wyobrazić, ile butelek prosecco wypiła Margarita Simonyan, była szefowa Trofimowej, kiedy „Russians at War” pokazywano w Wenecji

Tyle że Simonyan i autorzy filmu zapomnieli o tym, jak potężny jest głos ukraińskiej diaspory w Toronto.

Cios w reputację festiwali filmowych

„Przepraszam, byłam dziś na wiecu” – pisze moja sąsiadka, matka trójki dzieci, której dalekie są niuanse branży filmowej. „Poszłam zaprotestować”.

Taki jest obraz Ukraińców protestujących w Kanadzie. To zwykli ludzie, którzy zjednoczyli się i stali się potężną siłą. Skupiają się w licznych grupach w mediach społecznościowych, na których przygotowywali się do wiecu, dyskutowali o plakatach i hasłach, dzielili się treścią swoich e-maili, wysyłanych do tysięcy osób w różnych globalnych organizacjach. Każdego dnia rosła liczba osób, które odkładały na bok swoje codzienne zmartwienia i skupiały się na walce.

Wkrótce do protestujących zaczęły docierać e-maile od kierownictwa festiwalu, kanadyjskich kanałów telewizyjnych i sponsorów. Jako pierwszy wypowiedział się lokalny kanał telewizyjny TVO z Ontario: nie będzie dystrybuował filmu. To pierwsze zwycięstwo nie powstrzymało jednak oburzonej ukraińskiej diaspory. Badanie schematu finansowania festiwalu i poszukiwanie osób zaangażowanych w produkcję filmu zmieniły niektórych członków diaspory w prawdziwych detektywów.

Film otrzymał 340 000 dolarów dotacji z Canadian Media Fund, finansowanego… przez rząd Kanady. Fot: FB

I wtedy zaczęły się kłopoty nie tylko Simonyan, ale także kanadyjskich producentów. W przeciwieństwie do głównej propagandystki Federacji Rosyjskiej, kanadyjscy producenci to ludzie o czystej reputacji. Przed skandalem wielu moich kolegów było przekonanych, że Kanadyjczycy nigdy nie wyprodukują treści propagandowych.

Teraz to już kwestia reputacji, więc myślę, że następne wiadomości będą dotyczyły śledztwa w sprawie tego, czy producenci filmu wydali pieniądze pochodzące od kanadyjskich rezydentów podatkowych w kraju, na który Kanada nałożyła sankcje.

Protest przeciwko emisji filmu pokazał, jak działają agenci Kremla. Pokazał, że podobnie jak „słodka i naiwna” Anastazja Trifomowa, są oni częścią kanadyjskiego społeczeństwa

Marzę o czasach, kiedy zachodnie społeczeństwo nauczy się identyfikować tych, którzy mówią językiem naszego wspólnego wroga. Ale ilu jeszcze historii o „dobrych rosyjskich chłopców” do tego potrzebujemy?

Za wcześnie, by odpuścić

Festiwal opublikował oświadczenie o ołożeniu pokazu „Russians at War”. Jako główny powód podano „zagrożenie dla bezpieczeństwa festiwalu i bezpieczeństwa publicznego”. Rzeczywiście, oburzeni Ukraińcy wysłali tysiące e-maili i napisali tysiące komentarzy w mediach społecznościowych. Tyle że to tylko część prawdy.

Na przykład w swoim artykule dla „National Post” były ambasador Kanady w Afganistanie Chris Alexander wezwał festiwal do niewyświetlania filmu, wyszczególniając wszystkie obecne w nim manipulacje. Przypomniał również przeszłość reżyserki i zadał oczywiste pytanie:

„Czy osoba, która przez wiele lat pracowała dla propagandowego kanału, może tworzyć niezależne treści?”

Myślę, że właśnie takie wypowiedzi ekspertów [w tym ukraińskich polityków i dyplomatów – red.] zaważyły na decyzji kierownictwa festiwalu filmowego. A że nie mogło ono napisać: „odwołujemy”, posłużyło się miękkim: „odkładamy”. To zasługa tych wszystkich, którzy wyszli protestować, pisali listy i komentarze. Wszystkich tych, którzy nie bali się zabrać głosu.

Siła ludzi zjednoczonych we wspólnym celu jest imponująca. Ale nie możemy odpuścić: musimy wprowadzić śledztwo w tej sprawie do domeny publicznej. By pomóc ludziom na Zachodzie w zrozumieniu, o co w tym wszystkim chodzi, możemy na przykład zorganizować pokaz tego filmu połączony z dyskusją na temat tego, jak działa propaganda.

20
хв

„Dobrzy rosyjscy chłopcy” wkraczają do zachodnich kin. Ale Ukraińcy w Kanadzie dają im odpór

Anna Palenczuk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Reguły raju: życie Ukraińców w Norwegii

Ексклюзив
20
хв

Як взяти кредит у Польщі без карти побиту?

Ексклюзив
20
хв

Pozwólmy Rosjanom kupować Rolls-Royce’y

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress