Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Gdy mąż wraca do domu, w oczach dzieci widzę pytanie: czy znowu pił?
Po zmianie pracy zaczęły się problemy z alkoholem. Wcześniej pił tylko podczas uroczystości, teraz już nawet nie udaje, że potrzebuje pretekstu. Brak okazji to też okazja
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą.
Oto kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej Czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Gdy alkohol staje się „lekarstwem”
Za długo już jestem z tym problemem sama. Muszę się z kimś podzielić swoimi obawami i lękami. Mąż jest budowlańcem, wcześniej pracował z samymi Polakami. Problemy zaczęły się, kiedy zmienił pracę i trafił do mieszanej ekipy polsko-ukraińskiej. Wcześniej pił tylko podczas jakiś uroczystości, teraz już nawet nie udaje, że potrzebuje pretekstu. Każda okazja jest dobra. Brak okazji to dla niego też okazja.
Gdy liczę te pieniądze, które wydaje na alkohol, to serce mi pęka
To trwa już prawie rok. Ja nie pracuję, bo zajmuję się trójką dzieci; mąż nas utrzymuje. Dobrze zarabia, ale jak policzę te pieniądze, które wydaje na alkohol, to serce mi pęka. Już nie wiem, jak z nim rozmawiać. Próbowałam prosić, błagać, ale usłyszałam, że przesadzam, bo kilka piwek po pracy to żadne picie.
Postawiłam mu ultimatum: albo ja i dzieci, albo picie. Wyśmiał mnie i powiedział, że nie odejdę, bo nie mam dokąd. I ma rację. Nie mam tu rodziny, bliskich, jestem zdana na niego. Ostatnio wyprowadziłam się z sypialni, sypiam w pokoju dzieci. Ale po braku reakcji wnioskuję, że mu to w niczym nie przeszkadza, niczego mu nie brakuje.
Jak go przekonać, że krzywdzi siebie, dzieci, mnie?
Boję się, że jak tak dalej pójdzie, to zacznie w końcu zawalać pracę i dramat dopiero się zacznie. Co mogę zrobić? Jak go przekonać, że krzywdzi siebie, dzieci, mnie? Jak z nim porozmawiać, skoro on praktycznie zawsze jest pod wpływem alkoholu? Kiedyś spędzał z dziećmi więcej czasu, bawił się z nimi, przynosił drobne prezenty. Teraz nawet nie zapyta, czy są zdrowe, czy im czegoś potrzeba. Gdy wraca do domu, w oczach dzieci widzę pytanie: czy znowu pił? Czy rzuci ciuchy w kąt i pójdzie spać?
Nie mam pojęcia, co takiego się stało, że zaczął pić? Czy to jego reakcja na stresy? Ale przecież wiadomo, że picie niczego nie rozwiązuje, a tylko bardziej komplikuje. Ja to wiem, ale jak jego do tego przekonać?
Mateusz Chariton, psycholog dzieci i młodzieżowy, Avigon.pl:
Droga Czytelniczko, gdy uzależniony jest jeden członek rodziny, współuzależniona jest cała rodzina. Dlatego bardzo dobrze, że pisze Pani w tej sprawie i szuka wsparcia.
Dopóki mąż nie zauważy tej „choroby”, dopóty nie będzie mogła Pani nic z tym zrobić
Im dłużej mąż nadużywa alkoholu, tym trudniej będzie mu wyjść z nałogu. Cokolwiek się dzieje w jego pracy, w życiu powinien sięgać po zdrowsze rozwiązania, a nie po alkohol. Rok to już bardzo sporo, jeżeli chodzi o mechanizm picia, zatracenie się w nim.
Po pierwsze, należy uświadomić mężowi, że ma problem. Dopóki on nie zauważy tej „choroby”, dopóty Pani nie będzie mogła nic z tym zrobić. W każdym mieście jest Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej lub Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Warto się tam udać i zgłosić problem. Na pewno będą w stanie Pani pomóc.
Jeżeli dzieci chodzą do szkoły, powinna pani zgłosić taki fakt szkolnemu psychologowi, by objął je opieką. Pomocne może być odwiedzenie strony internetowej Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (www.parpa.pl). Można tam znaleźć wiele pomocnych artykułów oraz wykaz placówek leczniczych, odwykowych i namiary na specjalistów w dziedzinie leczenia uzależnień.
W tym momencie jesteście dla męża mniej ważni niż alkohol
Najlepiej byłoby, gdyby mąż udał się na terapię indywidualną lub grupową (grupy AA). Myślę że dobrym rozwiązaniem jest to, aby Pani z dziećmi na jakiś czas odseparowała się od męża, np. przenosząc się do znajomych. Kolejnym krokiem jest znalezienie pracy, bo powinna się Pani w maksymalnym stopniu uniezależnić od męża. Trzeba dać mu sygnał, że poradzi sobie Pani bez niego.
Następną rzeczą jest obserwowanie, czy mąż będzie się o Panią starał, czy jeszcze mu zależy. Jeżeli nie – co oznacza, że nie będzie chciał się zmienić – najkorzystniejszym dla Pani i dziecka wyjściem będzie rozwód. Zapewne Pani zapyta, dlaczego tak drastyczne kroki? Odpowiedź jest prosta: jeżeli w tym momencie jesteście dla męża mniej ważni niż wcześniej, to znaczy, że Wasze miejsce zajął alkohol.
Skutkiem uzależnienia dla dzieci prawdopodobnie będzie syndrom DDA
Kto wie, czy na przestrzeni kilku tygodni, może miesięcy, nie pojawi się agresja (psychiczna bądź psychiczna) w stosunku do Pani lub dzieci? Należy pamiętać, że problem alkoholowy jest śmiertelnie poważny i groźny nie tylko dla pijącego, ale również dla Pani oraz dla rozwoju dzieci. Skutkiem uzależnienia dla nich prawdopodobnie będzie syndrom DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika). Już jako ludzie dorośli Pani dzieci mogą być lękliwe, trudno im będzie wchodzić w zdrowe relacje romantyczne, będą miały niskie poczucie własnej wartości, będą odczuwać niepewność.
Dzieci uczą się głownie przez wzorce, naśladowanie. Bardzo prawdopodobne jest, że z powodu uzależnienia męża któreś z Pani dzieci w dorosłym życiu (albo nawet już jako nastolatek) sięgnie po alkohol i będzie go nadużywać. Ważne jest, aby Pani wraz z dziećmi udała się na psychoterapię i przepracowała ten problem, dopóki nie jest jeszcze za późno. Życzę Pani dużo siły i wytrwałości w walce z nałogiem męża. Proszę się nie poddawać i szukać pomocy. Nie jest Pani sama.
Linki:
Do strony psychologa: https://avigon.pl/specjalista/mateusz-chariton
Do avigon.pl: https://avigon.pl/
Do Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych: http://www.parpa.pl/
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Osoby z traumatycznymi doświadczeniami to te, które bezpośrednio doświadczyły czegoś, co je przeraziło, zagroziło ich życiu czy zdrowiu – lub były świadkami takiego wydarzenia. Według Antona Pokaliuchina, psychologa z programu Mental Support for Media, liczba Ukraińców z traumatycznymi doświadczeniami związanymi z wojną rośnie każdego dnia. Bo potencjalne zagrożenie, które wisi nad nami i nie znika, w taki czy inny sposób odczuwamy wszyscy.
Dlaczego traumatyczne doświadczenia są wyjątkowe
Kiedy coś się dzieje, nasz mózg przetwarza te informacje, które następnie są przechowywane w tak zwanej sieci pamięci. Gdy człowiek przypomina sobie jakieś wydarzenie, wspomnienia dostarczają informacji na temat różnych jego aspektów: czasu, miejsca, kontekstu, ludzi, uczuć itp.
Jednak gdy dana osoba ma traumatyczne doświadczenie, nie ma przetwarzania informacji, ponieważ traumatyczne wydarzenie jest czymś przerażającym, nienormalnym, ekstremalnym. Czymś, co nie może się stać. Dlatego mózg nie jest w stanie natychmiast przetworzyć związanych z tym informacji i przenosi je do „gorącej pamięci”.
– To bańka, w której mózg tymczasowo przechowuje bolesne, „gorące” informacje, by mogły nieco „ostygnąć” i zostać przekształcone w zwykłe wspomnienie – wyjaśnia Anton Pokaliuchin.
„Gorąca pamięć” różni się od zwykłej pamięci tym, że zawarte w niej wspomnienia są jaskrawe, bardziej emocjonalne i mogą zawierać informacje o doznaniach fizycznych, dźwiękach, zapachach itp. Dlaczego prowadzi to do problemów i negatywnych konsekwencji? Ponieważ jeśli zdarzenie nadal znajduje się w „gorącej pamięci”, człowiek nie ma poczucia, że już minęło.
Chociaż wszystko już się skończyło, człowiek żyje z poczuciem, że to nadal trwa i wkrótce się powtórzy. To, co się wydarzyło, wydaje się być zamrożone w czasie. Jak w filmie „Dzień Świstaka”, w którym bohater w kółko przeżywa tę samą sytuację
Kiedy wspomnienia ostygną, mózg rozpoczyna ich przetwarzanie. Większość ludzi może samodzielnie wyzdrowieć i ustabilizować się w ciągu miesiąca, bez leków czy specjalistycznej pomocy.
Jednak co najmniej 25% osób nie jest w stanie samodzielnie poradzić sobie z konsekwencjami traumatycznych doświadczeń. Okres pourazowy może u nich trwać miesiącami, a nawet latami
Jakie są konsekwencje nieprzetworzenia wspomnień
Mogą to być powtarzające się doświadczenia traumatycznych wydarzeń. Wspomnienia pojawiają się mimowolnie lub w wyniku działania czynników wyzwalających: retrospekcji, doznań fizycznych (cielesnych), dźwięku lub zapachu przypominającego o danej sytuacji, snów itp.
Osobnym przejawem zaburzeń traumatycznych są flashbacki. Flashback to stan, w którym człowiek nagle pogrąża się w traumatycznej sytuacji, która minęła, i zachowuje się tak, jakby wciąż w niej był. Słyszy te same dźwięki, czuje te same zapachy, ma te same odczucia cielesne. To tak, jakby został wyrwany z teraźniejszości i fizycznie przeniesiony do traumatycznego wydarzenia i przeżywał je ponownie. Flashback można rozpoznać dzięki zewnętrznym objawom. Człowiek zaczyna zachowywać się dziwnie – na przykład nie jest w niebezpieczeństwie, a mimo to się ukrywa.
Czasami flashbacki mogą być ukryte. Dzieje się tak wtedy, gdy dana osoba nic nie robi, ale widzisz, że jest pochłonięta sobą, nie reaguje na otoczenie, jest nieobecna.
Inną oznaką nieprzetworzenia wspomnień jest nadmierne pobudzenie. To ciągła czujność, napięcie. Człowiek żyje w stanie oczekiwania, że znowu wydarzy się coś strasznego, i nie może się zrelaksować nawet wtedy, gdy wie na pewno, że jest bezpieczny.
Ludzie z nieprzetworzonymi wspomnieniami radzą sobie sobie poprzez unikanie – ludzi, miejsc, rzeczy lub czynności, które wywołują dyskomfort
Ludzie chcą chronić się przed strasznymi wspomnieniami, więc unikają wszystkiego, co może przypominać im o traumatycznych doświadczeniach. A to znacznie pogarsza jakość ich życia. Na przykład unikają zatłoczonych miejsc, nie chodzą do supermarketów, kin czy na koncerty. Albo – by uniknąć negatywnych uczuć, kiedy wspomnienia pojawiają się w umyśle w sposób niekontrolowany – zaczynają pić alkohol czy brać narkotyki. Bo chcż chronić się przed stresem i uniknąć powtórki.
Kolejnymi przejawami nieprzetworzenia wspomnień są negatywne myśli (o sobie, świecie, innych ludziach) i ciężkie emocje (poczucie winy, wstyd, nieufność, depresja).
– I niekontrolowana agresja, kiedy człowiek wybucha w reakcji na najdrobniejszą uwagę – dodaje Anton Pokaliuchin. – Albo obsesyjne myśli: „Dlaczego to przytrafia się mnie, a nie innym?”; „Dlaczego oni się tak nie czują?”; „Czy coś jest ze mną nie tak, czy jestem nienormalny?” Takie myśli to też mechanizm obronny.
Konsekwencje nieprzetworzenia wspomnień są różne. Przejawiają się w sferze poznawczej (myśli), emocjonalnej i behawioralnej (działania). Dlatego wielu osobom trudno samodzielnie poradzić sobie z konsekwencjami traumy.
– Nawet jeśli nie jest to zaburzenie, ale pewne objawy, to i tak są one nieprzyjemne. Wyobraźmy sobie, że dana osoba przechodzi przez te trudne emocje, a następnie ktoś opowiada jakiś żart nie na miejscu, zadaje naiwne pytania lub w inny sposób wyzwala traumatyczne wspomnienia. Z tym naprawdę trudno żyć – zauważa psycholog.
Co robić, by nie wyzwalać w ludziach ich traumatycznych doświadczeń
Jeśli nie wiemy na pewno, czy w naszym otoczeniu są ludzie, którzy mieli traumatyczne doświadczenia, możemy użyć narzędzia, które psychologowie nazywają komunikacją wrażliwą na traumę. Chodzi o uświadomienie sobie, że nasze słowa podczas komunikacji z osobami, które doświadczyły traumy, mogą im zaszkodzić. To, co mówimy, może zranić, spowodować emocjonalny ból u innych.
Bo ludzie różnie reagują na tę samą sytuację. Wiadomość, że sąsiednia ulica została ostrzelana, może kogoś wytrącić z równowagi na tydzień, podczas gdy ktoś inny wróci po tym do pracy w ciągu 15 minut. Niektórzy ludzie stają się rozmowni, podczas gdy inni wycofują się i milczą. Każdy ma swoje zasoby, swoje umiejętności radzenia sobie ze stresem.
Osoby z traumatycznymi doświadczeniami boleśnie reagują na słowa i działania innych ludzi, jeśli nie czują, że ta komunikacja jest dla nich bezpieczna i komfortowa
Na przykład jeśli pytają o coś lub mówią coś, a inni ich nie słuchają, bo są czymś zaabsorbowani. Nie jest przyjemnie próbować się komunikować z tymi, których wzrok wędruje gdzie indziej. To jeden ze sposobów na dewaluację rozmówcy.
Trzeba unikać przyjmowania założeń i nie spieszyć się z wydawaniem osądów. Ważne jest, by wysłuchać rozmówcy do końca, nawet jeśli mówi to, co już wiesz. Nasz mózg ma tendencję do kategoryzowania i oceniania wszystkiego: ktoś jest winny, ktoś postąpił słusznie, a ktoś nie.
– Jeśli na przykład uważasz, że dana osoba postąpiła źle i jest winna tragedii, więc chcesz ją zapytać: „Dlaczego wcześniej nie opuściłeś miasta, które jest tak blisko linii frontu? Gdybyś to zrobił, twoi krewni by nie zginęli!” – nie rób tego. Ludzie są różni i podejmują decyzje z własnej perspektywy, nie z twojej. Nie wiemy też, co zrobiłbyś na miejscu tej osoby, biorąc pod uwagę jej doświadczenie życiowe i psychikę. Najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić w tej sytuacji, jest potępianie. Człowiekowi z traumatycznymi doświadczeniami to tylko zaszkodzi – ostrzega Anton Pokaliuchin.
Jeśli wiesz na pewno, że ktoś ma uraz psychiczny, nie możesz automatycznie zakładać, że jest bezradny i niezdolny do zrobienia czegokolwiek dobrze.
– Nie można na przykład uniemożliwiać takiej osobie pracy nad trudnym projektem, jeśli o to nie prosi, jeśli poradzi sobie z zadaniem. W takiej sytuacji trzeba pomóc przywrócić jej wydajność – radzi Pokaliuchin.
Jeśli wiemy na pewno, że osoba obok nas miała traumatyczne przeżycia, możemy wykorzystać jeden z modeli łagodzenia stresu podczas komunikacji – obserwować, czy jej stan emocjonalny nie został zdestabilizowany. Jeśli tak się stało – na przykład gdy ten ktoś zacznie płakać lub się awanturować – musisz być w stanie pomóc mu się ustabilizować: zaoferować chusteczkę, podać wodę, zadzwonić do krewnych, być może przytulić go (jeśli nie ma nic przeciw). Musisz wiedzieć, gdzie w razie potrzeby skierować tę osobę po pomoc psychologiczną. Istnieją bezpłatne infolinie i różne programy wsparcia psychologicznego. Taka pomoc ma sens, ponieważ człowiek zdezorientowany nie musi szukać tych informacji na własną rękę.
Bycie blisko jest uspokajające samo w sobie. Możesz nawet nic nie mówić, jeśli nie wiesz, co powiedzieć. To najłatwiejsza i najskuteczniejsza rzecz, jaką możesz zrobić, by pomóc.
Spokój może być emocjonalnie zaraźliwy, podobnie jak strach
Możesz pomóc, jeśli emanujesz spokojem i tworzysz wokół poczucie bezpieczeństwa. Możesz też zapytać, co zwykle pomaga tej osobie się uspokoić. Ważne, by jej pokazać, że nie jest sama.
Jak komunikować się z osobami w ostrym stresie (po niedawnym traumatycznym wydarzeniu)
Anton Pokaliuchin podkreśla, że pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, jest zadbanie o własne bezpieczeństwo:
– Jeśli czujesz, że nie masz zasobów, by pomóc innym, lepiej tego nie rób.
Najpierw leczy się ciało, a dopiero potem zapewnia pomoc psychologiczną. Jeśli osoba jest zdrowa fizycznie, lecz niestabilna emocjonalnie, jakby w odrętwieniu, może to oznaczać stan szoku. Człowiek, który w nim jest, nie jest w stanie się komunikować, a czasem nawet działać – albo staje się nadpobudliwy, krzyczy, co chwilę płacze.
W takich sytuacjach musisz nawiązać z nim kontakt i dać mu do zrozumienia, że jesteś przy nim, by pomóc. Jeśli chce ci coś powiedzieć, wysłuchaj go. Potem musisz zachęcić go do działania. Na przykład zapytaj, czy chce napić się wody, czy masz do kogoś zadzwonić albo przynieść dokumenty z innego pokoju.
Jak uniknąć zranienia osoby w stanie ostrego stresu? To proste: musisz być obecny, podkreślać, że jest bezpiecznie (powiedz: „Jesteśmy w bezpiecznym miejscu, wszystko jest w porządku”), normalizować reakcję (powiedz: „To normalne, że tak reagujesz”) i przełożyć ją na praktyczny plan (daj jej jakieś łatwe zadanie – np. niech pozbiera dokumenty do folderu). Wykonujcie razem rutynowe zadania, przygotujcie razem posiłek.
Nie wymagaj, by ten ktoś wziął się w garść, nie deprecjonuj jego doświadczeń, nie rób mu wyrzutów za to, że silnie manifestuje swoje emocje. Nie mów mu, że ma szczęście, że przeżył, a czas leczy. I że „wszystko będzie dobrze”.
W trzecim roku wojny zarówno wojskowi, jak cywilni Ukraińcy coraz częściej potrzebują porad psychoterapeutów i psychiatrów. Ludzie nie są w stanie wytrzymać stresu psychicznego spowodowanego przez wojnę. Depresja, wypalenie zawodowe, PTSD – takie diagnozy słyszymy teraz w naszym otoczeniu każdego dnia. Jak je rozpoznać i jak sobie z nimi radzić? Petro Czornomorec, doktor biologii, współzałożyciel systemu edukacji nastolatków „Zminotworcy” [Twórcy zmian – red.], wykładowca w Kijowsko-Mohylewskiej Szkole Biznesu i Demokratycznej Szkoły „Przyszłość”, wyjaśnia nam te procesy z naukowego punktu widzenia.
Brak czasu na przeżywanie swoich emocji prowadzi do wypalenia
Iryna Desjatnykowa: W trudnych czasach, których obecnie doświadczamy, bardzo wielu ludzi jest przygnębionych, w stanie wypalenia lub depresji. Jaka jest różnica między tymi trzema stanami?
Petro Czornomorec: Depresja może się pojawić dlatego, że coś ważnego się nie wydarzyło – lub przeciwnie. To emocja, która pojawia się w odpowiedzi na niepożądane okoliczności życiowe. Może mieć wiele przyczyn – od przewlekłego stanu zapalnego lub niektórych zaburzeń endokrynologicznych po czynniki czysto psychologiczne. Jeśli niektóre potrzeby danej osoby są ignorowane i kumulują się przez długi czas lub jeśli osoba jest długo przygnębiona i nie odczuwa radości, może zacząć się depresja. Co więcej, u dwóch osób z zewnętrznie podobnymi objawami depresji i pozornie identycznym kontekstem wojennym będą inne przyczyny i niuanse tego zaburzenia.
Jeśli chodzi o wypalenie, należy mówić o nim w odniesieniu do osoby, która dużo pracuje.
Teraz mówimy o weteranach, wojskowych, którzy nie mają wystarczająco dużo czasu na przeżywanie swoich emocji. Z tego powodu cierpią na wypalenie i depresję
Emocje muszą być doświadczane, rozumiane, a to wymaga czasu i zrozumienia, jak to zrobić. Jednak nawet jeśli dana osoba wie, jak przezwyciężyć stan, kiedy jest wypalona, po prostu nie ma na to czasu, bo jest... zajęta pracą.
Być może istnieją jakieś oznaki – zewnętrzne lub wewnętrzne – które mogą pomóc danej osobie zrozumieć, że to sygnał alarmowy, że musi udać się do psychoterapeuty lub psychiatry?
Jeśli stan depresji trwa dłużej niż tydzień, trzeba poszukać pomocy. Jeżeli masz awersję do czegoś, co kiedyś przynosiło ci radość, powinieneś poszukać pomocy. Jeśli występuje dysocjacja – człowiek wydaje się tracić kontakt ze sobą i rzeczywistością – powinieneś poszukać pomocy.
Nie da się żyć na walizkach przez trzy lata z rzędu
Według najnowszych danych ponad 40% ukraińskich uchodźców w krajach europejskich cierpi na depresję. Jaką ogólną radę może Pan dać ludziom, którzy mają syndrom życia odłożonego na później i stopniowo tracą nadzieję? Ratują swoje dzieci, ale wielu marzy o powrocie, chociaż nie wszyscy mają dokąd wracać.
Przede wszystkim trzeba dowiedzieć się, co dokładnie dla danej osoby jest kluczowym wyzwalaczem lub kluczowym problemem. Jeśli to syndrom życia odłożonego na później, trzeba pracować bezpośrednio z tym człowiekiem. Na przykład jeśli dana osoba nie przystosowała się jeszcze do nowego miejsca, warto rozważyć opcje powrotu. To może być całkowicie wykonalne rozwiązanie. Po podjęciu tej decyzji możesz na przykład określić jasne kryteria powrotu: co dokładnie musi się wydarzyć, aby tak się stało. Dopóki te kryteria nie zostaną spełnione, musisz zaakceptować obecną sytuację. Niemożliwe jest życie na walizkach przez trzy lata z rzędu. Ponadto nie wiadomo, które okupowane miasta zostaną w ogóle wyzwolone. Wtedy pytanie brzmi, czy dana osoba będzie mogła tam wrócić.
Bo nawet jeśli będzie mogła, to nie będzie to już jej dom. To miasta, które zostały utracone, w których będą mieszkać już inni ludzie.
To już nigdy nie będzie to samo, co w snach i wspomnieniach. Jedynym wyjściem jest zaakceptowanie tego stanu rzeczy
Jeśli nie możesz poradzić sobie sam, musisz udać się do psychoterapeuty, by ci pomógł.
Jeżeli stan zawieszenia trwa co najmniej trzy lub cztery miesiące, musisz się z niego wyrwać i się zmienić. Możesz dostosować się tymczasowo. To jak koczowniczy tryb życia: nawet jeśli przeprowadzasz się co kilka miesięcy, powinieneś gdzieś się osiedlić i wyznaczyć sobie własną przestrzeń w każdym nowym miejscu.
To właśnie w stanie niepewności więźniowie są przetrzymywani, gdy chce się zniszczyć ich psychikę. Wystarczy, że dana osoba nie jest w stanie kontrolować już niczego w swoim życiu. Dlatego ważne jest, by jak najszybciej przejąć kontrolę nad podstawowymi procesami życiowymi.
A kiedy dana osoba zdecyduje się na przykład pozostać i zintegrować się z nowym życiem, to czy jej utracona energia sama wróci?
Na pewno pojawi się przynajmniej jakaś ilość tej energii.
W obcym kraju bardzo pomaga też zorganizowanie społeczności „swoich”. W końcu wielu osobom trudno zaadaptować się w innym kraju nie tylko dlatego, że są w stanie niepewności i nie wiedzą, co zrobić, gdy nadarzy się okazja do powrotu – ale także dlatego, że nowy kraj jest dla nich zamknięty. Są tam obcy ludzie, obcy język, obce porządki.
Problem adaptacji należy podzielić na konkretne konteksty. Należy określić, co dokładnie utrudnia życie. Jeśli to lokalne zwyczaje, przeanalizuj, które z nich ci nie odpowiadają, i czy możesz je zmienić. Jeśli nie, zastanów się, jak dostosować się do nich w najbardziej efektywny sposób.
Jeśli to lokalni ludzie i mentalność, stwórz ukraińską społeczność w pobliżu lub dołącz do istniejącej, by mieć wokół osoby, z którymi możesz w sposób przyjemny się kontaktować.
Ludzie potrzebują ludzi, przytulenia. Innych ludzi, o których można się zatroszczyć, by czuć się potrzebnym i wartościowym na tym świecie. I takich, którzy przynajmniej czasami się nami zaopiekują
(Chociaż w zasadzie może to być nawet pies lub kwiat, o ile istnieje chęć opiekowania się nim). Ważne jest również, by człowiek miał konkretny cel. Jeśli mamy cel, utrzymuje nas to w dobrej formie.
A co z dziećmi? Z rozmów z psychologami, którzy pracują z ukraińskimi dziećmi, wynika, że u wielu z nich, nawet bardzo małych, diagnozuje się PTSD. Jednak dzieci nie mogą o sobie wiele powiedzieć, nie mogą nad sobą pracować. Co mogą zrobić rodzice, by im pomóc?
Przede wszystkim rodzice muszą zadbać o siebie. Bo jeśli rodzice mają zasoby, mają też znacznie więcej możliwości wspierania swoich dzieci.
Ogólnie rzecz biorąc, PTSD to bardzo niejasna sprawa. Aby z nim pracować, musisz zrozumieć, jakie konkretne traumatyczne wyzwalacze wpływają na dziecko. Jakie konkretne potrzeby tego dziecka pozostały niezaspokojone w wyniku przeprowadzki.
Być może są to rzeczy, które przydarzyły się dziecku w drodze do nowego miejsca, a teraz nie może się uspokoić. Za każdym razem gdy te wydarzenia się powtarzają, dziecko reaguje stresem. Albo coś niepokoi je w tej chwili, utrzymując je na krawędzi. Wiem, że wiele dzieci nie adaptuje się dobrze w nowej szkole z powodu różnych szkolnych rutyn.
Poza tym w zagranicznych szkołach dochodzi do znęcania się nad ukraińskimi dziećmi. Jak dziecko może nauczyć się dawać temu odpór?
Każda sytuacja ma inne rozwiązanie, ale często wystarczy po prostu przenieść się do innego miasta, zmienić szkołę. Znam ludzi, którzy tak zrobili i w końcu odetchnęli.
Nękanie to złożone zjawisko, ale zazwyczaj jego przyczynami są albo działania dorosłych, albo same zasady budowania procesów w danej szkole. Warto skontaktować się z administracją. Zwykle już po pierwszych jej działaniach widać, czy rozwiąże problem, czy tylko udaje, że coś robi.
Na co w pierwszej kolejności wpływają stresujące sytuacje? Na pamięć? Na podejmowanie błędnych decyzji? A może na choroby?
Gdzie jest cienko, tam się rwie. U niektórych ludzi wystąpi reakcja psychoemocjonalna, niedostosowanie w szkole lub pracy i zaburzenia pamięci. Czyjś układ odpornościowy zareaguje, ponieważ hormony stresu go tłumią. W rezultacie pojawią się infekcje, przypomni o sobie przewlekły stan zapalny, możliwe są choroby autoimmunologiczne. Może zareagować układ trawienny, podobnie jak układ sercowo-naczyniowy.
Jeśli cywil nie dba o siebie, na pewno nie ułatwi pracy wojskowym
Amerykański neuroendokrynolog Robert Sapolsky twierdzi, że człowiek doznaje największej traumy psychoemocjonalnej, jeśli czuje, że inni ludzie celowo wyrządzają mu krzywdę, stosują przemoc. Czy to prawda?
Rzeczywiście: intencjonalność jest jednym z najbardziej traumatycznych czynników. Ale są też inne. Jeśli nie widzę sensu tego, co się dzieje, jestem bardzo zraniony. Tak samo jeśli czuję, że nie mogę się bronić. Albo jeśli nie mogę niczego przewidzieć, zaplanować i przejąć kontroli nad procesami życiowymi. Wszystko to znacznie zwiększa poziom stresu. Absurdalność, celowość zła i utrata kontroli nad własnym życiem są najbardziej traumatyczne.
Nasi żołnierze i obrońcy umierają, więc wiele osób odmawia sobie przyjemności, odpoczynku i podróży. A inne z łatwością pozwalają sobie na to wszystko i żyją tak, jakby to był ich ostatni dzień. Jaki jest powód tej różnicy?
To może być kwestia tożsamości. Ktoś może uważać się za część ukraińskiej społeczności. Jeśli ta tożsamość jest dla niego ważna, będzie znacznie bardziej zaniepokojony tym, co dzieje się z innymi Ukraińcami, przede wszystkim z żołnierzami.
Innym powodem jest przesiedlenie. Empatia może być tak dojmująca, że człowiek nie jest w stanie jej wytrzymać i w związku z tym próbuje się od niej odciąć, by jakoś przestać ją odczuwać.
Ale fakt, że cywil nie dba o siebie, z pewnością nie sprawi, że żołnierzowi będzie lepiej.
W końcu jeśli cywil o siebie dba, to jest bardziej produktywny, ma więcej siły, może zarabiać pieniądze i przekazywać ich więcej na wojsko.
A jeśli tego nie robi, nie tylko przekazuje mniej, ale może w ogóle przestać prowadzić własny biznes i stać się ciężarem dla innych
Co oznacza słowo „zasób”? Na przykład: „Nie mam wystarczających zasobów, by wykonać nawet krótki telefon, by zapytać, jak radzą sobie moi bliscy”. Co dzieje się z taką osobą z punktu widzenia nauki? Co oznacza „brak zasobów”. I jak można je przywrócić?
Osoba bez zasobów nie odpoczywa, nie dba o siebie i nie ma radości z życia. Jest zestresowana i nie dba o swoje potrzeby, a niezaspokojenie ich prowadzi do stresu. Nie jest aktywna, bo nie ma energii. Zamartwia się, pracuje itp. By znaleźć zasób, musisz poszukać punktów, w których energia danej osoby jest niska, i pracować z nimi.
Jeśli ktoś nie ma energii do robienia czegokolwiek w swoim życiu, najprawdopodobniej jest to depresja. Wtedy trzeba udać się do specjalisty i zacząć przyjmować leki przeciwdepresyjne.
Poprawią one nieco twój stan emocjonalny i będziesz miał siłę, by zacząć analizować z psychoterapeutą, co musisz zrobić w prawdziwym życiu, by nie potrzebować już antydepresantów.
Na swojej stronie na Facebooku wspomina Pan o wielu sesjach terapeutycznych. Co radzi Pan ludziom, którzy w nich uczestniczą?
Te sesje nie są terapeutyczne. To szkolenia, na których uczymy się, jak działa nasza psychika, co to znaczy dbać o siebie. Badamy neurony, neuroprzekaźniki, fizjologię i biochemię. W trakcie tych badań ludzie stopniowo zaczynają rozumieć: aha, to nie działa tak, jak bym chciał. I pojawia się, powiedzmy, sześć opcji narzędzi, które można wykorzystać do pracy nad tym. Wtedy zaczynamy je testować. Coś zaczyna działać i dana osoba się ratuje.
Przechodzimy przez mroczne czasy, i to pod każdym względem. Jest wojna, są przerwy w dostawie prądu, dzień jest krótki. Wszystko to tłumi procesy umysłowe. Jakiej rady udzieliłby Pan ludziom w takich okolicznościach?
Za każdym razem gdy następuje przerwa w dostawie prądu, pojawia się wrażenie, że życie jest straszne, że to najgorszy okres w twoim życiu. Ale w rzeczywistości to krótkie godziny dzienne mają na nas wpływ
I nie ma lepszej opcji, jak tylko dać sobie światło. Dotyczy to wszystkich omawianych przez nas stanów: stresu, zmęczenia, wypalenia i depresji. Obiektywna rzeczywistość ma decydujący wpływ na nasz stan psychiczny i fizyczny. Jeśli chcemy poprawić swój stan, musimy zmienić obiektywną rzeczywistość, w której się znajdujemy.
Jeśli mamy krótkie godziny dzienne i niewystarczającą ilość światła, oznacza to, że musimy zwiększyć ilość tego światła i czas ekspozycji na nie. Kup najjaśniejsze lampy, zainstaluj je w biurze i w domu.
Jakie są sposoby na zrekompensowanie braku ciepła i komfortu – przynajmniej częściowo?
Ciepły koc, kakao. Połóż się, zdrzemnij, poczytaj książkę.
Tak, jak robią to Skandynawowie?
Tak, na tym właśnie polega skandynawskie podejście hygge. Ale jeśli chcemy utrzymać produktywność, hygge nie wystarczy. Skandynawowie mają w biurach strefy fototerapii z bardzo jasnym, słonecznym światłem. Albo po prostu całe biuro jest jasno oświetlone, by ludzie mogli normalnie pracować. Jeśli chcesz utrzymać produktywność, nie możesz tego zrobić bez światła.
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą. Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej Czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Syn niedługo skończy 18 lat i mam tylko jego. Wyjechaliśmy z Ukrainy na początku wojny i żyjemy bezpiecznie w Polsce, ale on chce wrócić do Ukrainy i zgłosić się na ochotnika na front, gdy tylko będzie pełnoletni. To mnie przeraża.
Z jednej strony jestem dumna, że mam syna, który ma nasz kraj w sercu i chce o niego walczyć. Ale z drugiej nie wyobrażam sobie być bez niego i bać się o jego życie każdego dnia.
Jest w kontakcie ze starszymi kolegami z naszego miasta w Ukrainie. Oni zostali i poszli walczyć. Jest pod ich wrażeniem i chce do nich dołączyć. Staram się go od tego odwieść, jak tylko mogę. Znam przykłady młodych mężczyzn, synów moich przyjaciół, którzy zostali ranni i pozostaną niepełnosprawni do końca życia. Jeden stracił obie ręce, drugi lewą nogę.
Opowiadam mu te przerażające historie, mając nadzieję, że zmieni zdanie i zostanie ze mną. A on na to: „Trwa wojna, są ranni i zabici, nawet w Polsce mogę zginąć na przejściu czy na środku ulicy. Co się stanie, to się stanie”.
Kiedy opowiedziałam o tym mojej przyjaciółce, bardzo mnie zdenerwowała. „Jeśli jest głupi, pozwól mu odejść” – powiedziała. Jej mąż i dwóch dorosłych synów są z nią w Polsce i nie obchodzi ich nasz kraj, nigdy nie pójdą walczyć za ojczyznę. Powiedziałam jej, co myślę o zachowaniu mężczyzn w jej rodzinie, i rozstałyśmy się w gniewie. Od tamtej pory nie rozmawiamy ze sobą i nie jesteśmy już przyjaciółkami.
Wpadłam na pomysł, żeby zatrzymać syna w Polsce, pozorując swoją chorobę. Mam nadzieję, że przez ten czas wojna się skończy. Nigdy go nie okłamałam, ale tylko matka może zrozumieć, co czuję i jak wielki jest mój strach. Nie wiem już, jak go przekonać.
Jednocześnie boję się, że jeśli dowie się, że go okłamałam, nigdy mi nie wybaczy i stracę go na zawsze. Bardzo się martwię i czuję, że ten stres może naprawdę wpędzić mnie w chorobę.
Rafał Zbozień - psycholog, psychotraumatolog. Udziela wsparcia online na avigon.pl:
To, co Pani przeżywa, jest niezwykle trudnym wyzwaniem i w pełni rozumiem, jak skrajne emocje mogą się z tym wiązać. W sytuacji, w której chce Pani chronić syna przed niebezpieczeństwem, równocześnie zderza się Pani z jego pragnieniem, aby wziąć na siebie trudną odpowiedzialność. Pani jako matka przeżywa ból, niepokój, a także ogromną obawę o przyszłość, co jest całkowicie zrozumiałe.
Kłamstwo, nawet jeśli chwilowo przyniosłoby ulgę, w dłuższym okresie zamieni się w ból
W sytuacjach, które są dla nas emocjonalnie przytłaczające, nasze myśli i reakcje często są próbą znalezienia choćby częściowego rozwiązania, które pozwoliłoby uniknąć ryzyka. Stąd pomysł, by – być może – zatrzymać syna poprzez udawanie choroby.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że takie rozwiązanie mogłoby prowadzić do długotrwałych konsekwencji i potencjalnych trudności w relacji, szczególnie jeśli syn odkryłby prawdę. Może się też zdarzyć, że taki krok, nawet jeśli chwilowo przyniósłby ulgę, w dłuższym okresie przyniósłby ból zarówno Pani, jak i synowi.
Warto też przyjrzeć się, jak Pani dotychczas działała – czyli pokazywanie historii innych osób, które ucierpiały w wyniku wojny – jak wpłynęły na syna. Czasami, próbując przekonać bliskich, nieświadomie wywołujemy u nich reakcję odwrotną. On, koncentrując się na swoim poczuciu obowiązku, może być bardziej zamknięty na te argumenty.
Oto kilka strategii, które mogą Pani pomóc:
1. Skupienie się na rozmowie z synem na temat jego planów i wartości, które za nimi stoją. Może Pani spróbować podejść do rozmowy z ciekawością, pytając o jego motywację, marzenia, wyobrażenie siebie w tej roli. Zamiast przekonywać, można spróbować zrozumieć, co tak naprawdę kryje się za jego potrzebą wyjazdu. Pomagać można na wiele sposobów, zarówno tam jak i tu. Może jest coś innego, co mógłby realizować tutaj?
2. Wyrażenie własnych uczuć w sposób szczery, ale nie osądzający. Można powiedzieć: „Jestem dumna, że masz takie wartości i równocześnie bardzo się boję, że mogę Cię stracić”. Wyrażenie tego lęku bez prób nakłaniania syna może pozwolić mu lepiej zrozumieć, co Pani przeżywa, a jednocześnie nie czuć się stawianym przed wyborem między własnymi wartościami a relacją z mamą.
3. Rozważenie konsultacji z psychologiem specjalizującym się w pracy z rodzinami i młodzieżą. Spotkanie z kimś, kto zna dynamikę relacji rodzinnych i psychologię młodych ludzi w tak trudnych sytuacjach, może pomóc znaleźć strategię na dotarcie do syna i wypracowanie sposobów komunikacji, które nie będą rodziły napięć.
4. Wsparcie społeczne dla Pani. Pisała Pani, że sytuacja ta spowodowała również utratę przyjaźni, ale z pewnością nie jest Pani sama. Często pomocne okazuje się wsparcie osób, które przeżywają podobne trudności. Może warto poszukać grup wsparcia lub miejsc, gdzie będzie Pani mogła podzielić się swoimi uczuciami. Takie grupy i doświadczenia osób zmagających się z podobnymi problemami, to naprawdę ogromny zasób.
Lęk jest naturalną reakcją na zagrożenie
Warto pamiętać, że lęk, który Pani odczuwa, jest naturalną reakcją na zagrożenie i próbą zachowania bezpieczeństwa. Takie uczucia mogą być trudne, ale równocześnie to one pokazują, jak bardzo kocha Pani swojego syna.
Rozmowa pełna szczerego wyrażania emocji, pytania, które dają przestrzeń na zrozumienie jego perspektywy, oraz otwarcie na wzajemne wsparcie mogą pomóc zarówno Pani, jak i synowi przejść przez ten trudny czas, niezależnie od jego ostatecznej decyzji.
Życzę Pani wiele wytrwałości i siły w tych wymagających chwilach.
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Mieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą.
Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Pytania bez odpowiedzi
Mieszkam w Polsce od pierwszych dni wojny. Mój mąż, którego poślubiłam w październiku 2021 roku, zdecydował, że nie ma na co czekać – powinnam wyjechać. A sam pojechał na front. Wojna rozdzieliła nas na początku wspólnego życia.
Myślałam, że ona potrwa najdłużej do maja, Zachód da skuteczną odpowiedź i wszyscy będziemy mogli wrócić do Ukrainy.
Od 2,5 roku mieszkam w Polsce, a mój mąż jest na wojnie. Dzielą nas setki kilometrów i boję się o jego życie. Bezpieczne życie w Polsce nie przynosi ulgi, gdy osoba najbliższa memu sercu jest codziennie narażona na śmierć lub kalectwo. Od dłuższego czasu martwię się o męża. Wiadomości online, w których możemy zamienić kilka słów, są cudowne, ale jeszcze bardziej podsycają żal i tęsknotę.
Po tych dwóch latach najbardziej brakuje mi bliskości i, muszę przyznać, seksu. Chcę go przytulić, kochać się z nim, nie wstawać z łóżka przez tydzień.
To nie jest normalne, że w cywilizowanej Europie rodziny nie mogą być razem, bo nienawistny dyktator postanowił zaatakować niepodległy kraj. Czuję ogromną złość, a nawet nienawiść, lecz przede wszystkim bezsilność. Jak długo jeszcze będziemy musieli żyć w takiej separacji? Boję się, że nie doczekam naszego wspólnego życia.
Nie wyjadę z Polski, bo w Ukrainie nie mam dokąd wracać. Moi teściowie zginęli, na ich dom spadła bomba. Wychowałam się w domu dziecka, oni byli moją jedyną, pierwszą prawdziwą rodziną.
Mąż zawsze powtarza mi, żebym nie wyjeżdżała z Polski, bo tylko w ten sposób może zachować spokój i nie martwić się – wiedząc, że jestem tu bezpieczna i pod dobrą opieką. Nawet gdy ma urlop, nie może przyjechać i być tutaj ze mną.
Jesteśmy w kompletnym zawieszeniu. Jak można tak żyć na odległość? To bolesne. Człowiek potrzebuje bliskich ludzi, ich ciepła i wsparcia. Jaką szansę na przetrwanie ma związek, jeśli jego jedynym źródłem jest tęsknota?
A co jeśli jedno z nas nie wytrzyma tej rozłąki? Jestem bardzo smutna. Ciężko tak żyć. Przyjaciele ani znajomi nie zastąpią mi najbliższej osoby, a strach o jej życie wyczerpuje mnie psychicznie.
Grzegorz Michal Mueller, psycholog Avigon.pl:
Nie odważę się udzielać Pani rad. Najwłaściwsze, co mogę zrobić w tej sytuacji, to wyrazić współczujący szacunek.
Ta sytuacja jest naprawdę druzgocąca. To, o czym Pani pisze, to utknięcie Hioba w absurdzie wojny. Postąpiła Pani słusznie, prosząc o pomoc. To, czego Pani potrzebuje, to nie rada, ale obecność i wsparcie.
Wsparcie może Pani uzyskać od tych, którzy mieli podobne doświadczenia. Obecność, wytrwałość, odwaga, a nawet codzienny heroizm ludzi o podobnych doświadczeniach może być dla Pani źródłem siły w procesie przezwyciężania tej apokaliptycznej, absurdalnej i wyczerpującej sytuacji.
Problemy, których nie da się rozwiązać w pojedynkę, mogą stać się o wiele łatwiejsze do rozwiązania w grupie.
Zachęcam Panią do znalezienia grupy wsparcia w okolicy, w której Pani mieszka. To może być grupa u psychologa – na przykład dla trudnych relacji małżeńskich, w których miłość została zraniona przez wojnę.
Jeśli takiej grupy nie ma, stwórzmy ją razem: Pani, redakcja i ja.
Na szczęście w Polsce pracuje już wielu świetnych ukraińskich psychologów. Jeśli połączyć dobrze dobraną grupę z psychologiem, problem, którego nie da się rozwiązać w pojedynkę, można znacząco złagodzić.
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą.
Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej Czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Prawdę trudno zaakceptować – ale kłamstwa trudniej
Mieszkam w Polsce z prawie sześcioletnim synem. Kiedy uciekaliśmy przed wojną, miał trzy lata. Pomimo ogromnego stresu i strachu, starałam się nie pozwolić mu poczuć przerażenia, które mnie ogarnęło. Powiedziałam mu, że jedziemy na wycieczkę w piękne miejsce. Był zaskoczony, że jedziemy bez taty.
Mój mąż od początku miał świetne relacje z synem, rozpieszczał go i poświęcał mu każdą wolną chwilę. Wytłumaczyłam synkowi, że tata musi zostać, bo nie ma wakacji, ale gdy będzie miał, to do nas dołączy. Pamiętam, że za każdym razem gdy dzwonił dzwonek do drzwi, podskakiwał, krzyczał: „tata!” i biegł otworzyć. I za każdym razem był bardzo rozczarowany.
Bo gdyby mnie kochał, toby do mnie przyszedł
Mieszkamy w okolicy, w której osiedliło się wielu Ukraińców. Nie miałam przyjaciół w Polsce, więc osiedlenie się w tym miejscu było najlepszą opcją. Są tu też ukraińskie rodziny, które zdecydowały się zamieszkać w Polsce jeszcze przed wojną. Mój syn bawi się z kolegami na podwórku i odwiedza ich.
Rodzice jego przyjaciół mówią mi, że jest bardziej zainteresowany rozmową z ich ojcami niż zabawą. Raz nawet zapytał jednego z tych ojców, czy ten mógłby być jego tatą. Mój syn polubił go, ponieważ grał z nim i swoim synem w piłkę nożną i zabierał ich na plac zabaw. Dzieciak był zachwycony, gdy mógł trzymać swojego starszego przyjaciela za rękę lub usiąść mu na kolanach.
Bardzo tęskni za swoim ojcem. Oczywiście były też pytania o to, czy tata już go nie kocha. „Bo gdyby kochał, przyszedłby do mnie”. Nie mogę już dłużej ukrywać przed synem, że nieobecność ojca nie była wyborem, ale wymuszoną konsekwencją wojny.
Tata niby jest, ale jakby go nie było
Ustaliliśmy z mężem, że będzie rozmawiał z synem przez telefon przynajmniej raz w tygodniu. Czasami przerwy są dłuższe, ale się staramy. Mój syn zawsze cieszy się na te rozmowy, opowiada tacie, co robi, pokazuje mu, co zbudował z klocków, i pyta, kiedy tata przyjedzie do domu.
Niedawno poszliśmy na plac zabaw, byli tam również jego koledzy i ich rodzice. Kiedy mój syn pobiegł do ławki, by napić się wody, powiedział, że chciałby, żeby jego tata też tam był, a nie tylko rozmawiał z nim przez telefon. Rozumiem jego żal, bo prawie połowę swojego krótkiego życia spędził z ojcem, który wydaje się być obecny, ale jednocześnie go nie ma.
Mam wiele wątpliwości. Czy taka rozłąka nie zniszczy więzi syna z ojcem? Czy po takim czasie ich relacja wciąż może być normalna? A może będą musieli uczyć się siebie od nowa?
Boję się też, że gdy wojna się skończy (mam nadzieję, że już niedługo), mężowi trudno będzie odnaleźć się w domu w tych ekstremalnie trudnych warunkach. W końcu tyle się mówi o zespole stresu pourazowego, a pobyt na froncie jest jedną z głównych przyczyn tego syndromu.
Mój mąż zapewnia mnie, że za nami tęskni, kocha nas i chce być z nami jak najszybciej. I to mnie bardzo cieszy, ale gdzieś w środku mam obawy. Może niepotrzebnie się zamartwiam, ale widzę, jak mój syn cierpi i jak bardzo jest zmęczony posiadaniem taty, który istnieje tylko w jego telefonie...
przestań, proszę, ukrywać przed synem, że brak ojca to nie wybór, a przymus wywołany wojną.
Rozumiem, że chciałaś chronić go, gdy przyjechałaś do Polski, bo miał wtedy trzy lata. Ale teraz ma sześć lat, widzi inne dzieci, które mają ojców – i nie rozumie, gdzie jest jego tata i kiedy wróci.
Rozłąka wpływa na relacje, lecz nie jest wyborem
Między ojcem a synem istnieje silna więź, a chłopiec bardzo potrzebuje tego kontaktu. Z pewnością trudno mu zrozumieć, że nie może rozmawiać z ojcem codziennie, jak inne dzieci. Ale ważne jest, aby powiedzieć mu prawdę, ponieważ dzieci dużo rozumieją i często są w stanie odczuwać nasze emocje. Separacja wpływa na relacje, ale ta separacja nie była z wyboru. Była spowodowana wojną.
Kiedy Pani mąż przyjedzie do Polski i dołączy do Pani i syna, z pewnością będzie potrzebował czasu, by odnaleźć się w nowym miejscu i być z rodziną tu i teraz, w obcym kraju, mając w pamięci obrazy z wojny.
Wojna odciska piętno na ludzkiej psychice
Jesteście rodziną, a Wasza więź jest silna. Tak, Pani mąż może mieć problemy z przystosowaniem się do sytuacji, kiedy zobaczy syna po kilku latach i będą mieli wiele do nadrobienia.
Wojna odciska piętno na ludzkiej psychice, to nieuniknione. Zachęcam Pani męża do rozmowy z psychologiem po przyjeździe. Pomoże mu to zaadaptować się w nowym miejscu, uporać się z wieloma trudnymi uczuciami związanymi z wojną i rozłąką. I odnaleźć się na nowo w roli ojca sześcioletniego chłopca, który bardzo go potrzebuje.