Exclusive
20
min

Misja Orbana. Chce zablokować Ukrainę

Ukraina oczekuje, że na spotkaniu przewódców EU 14 i 15 grudnia zapadnie historyczna decyzja o rozpoczęciu oficjalnych negocjacji w sprawie przystąpienia do UE. Budapeszt grozi zablokowaniem tej decyzji

Kateryna Tryfonenko

Głównym pytaniem przed szczytem Rady Europejskiej jest, czy węgierskie weto zostanie przezwyciężone. fot: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Premier Węgier Wiktor Orban wzywa przywódców UE, aby w ogóle nie omawiali kwestii związanych z Ukrainą, twierdząc, że sprawa ta niszczy  jedność europejską. Prawdopodobnie będzie to najbardziej dramatyczny szczyt od dziesięcioleci. Czy węgierskie weto zostanie przełamane i jakie scenariusze przygotowuje Bruksela - zapytaliśmy ekspertów.

Na progu UE

- Stawka jest bardzo wysoka zarówno dla Ukrainy, jak i UE - powiedział 11 grudnia, w przeddzień szczytu, ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba. Ostrzegł przed "katastrofalnymi" konsekwencjami zarówno dla Ukrainy, jak i UE, jeśli Kijów nie otrzyma zielonego światła na rozpoczęcie rozmów akcesyjnych:

- Matką wszystkich decyzji jest oczywiście decyzja o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych. Nie chcę nawet mówić o druzgocących konsekwencjach, jeśli Rada UE nie podejmie tej decyzji.

11 grudnia Kuleba spotkał się w Brukseli ze swoim węgierskim odpowiednikiem, Péterem Szijjártó.

- Poinformowałem go o najnowszych zmianach w ukraińskim ustawodawstwie dotyczącym mniejszości narodowych. Szczegółowo omówiliśmy kwestię rozpoczęcia negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE. Podkreśliłem, że decyzja polityczna w tej sprawie jest rozsądna i aktualna. Ukraina i Węgry mają wspólną europejską przyszłość.

Kilka tygodni temu w europejskich kręgach politycznych nie było wątpliwości, że grudniowy szczyt będzie historyczny zarówno dla UE, jak i Ukrainy. Węgierski premier Wiktor Orban zrewidował jednak to stanowisko.

- Teraz z powodu Orbana UE znajduje się w dość trudnej sytuacji. Otwarcie szantażuje on Unię w sprawie Ukrainy. Jeśli Brukseli nie uda się obejść tego szantażu, poważnie zaszkodzi to reputacji UE i podważy jej znaczenie geopolityczne. Nie ma obecnie ważniejszej decyzji geopolitycznej niż rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Ukrainą - mówi Amanda Paul, starsza analityczka polityczna w European Policy Centre w Brukseli.

8 listopada Komisja Europejska oficjalnie zaleciła rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała wówczas, że Ukraina wdrożyła 90% reform oczekiwanych przez UE. Jest to warunkiem integracji europejskiej. Komisja Europejska dokona kolejnej oceny postępów reform na Ukrainie wiosną przyszłego roku.

Komisja Europejska zaleciła Radzie Europejskiej rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Fot: X/Ursula von der Leyen

Aby UE mogła formalnie rozpocząć negocjacje z Kijowem, potrzebuje zgody wszystkich 27 państw członkowskich.

Według Radia Wolna Europa, projekt oświadczenia końcowego przywódców UE zawiera zalecenie rozpoczęcia rozmów akcesyjnych z Ukrainą, ale nikt nie wie, czy zostanie ono przyjęte w tym kształcie.

Listy Orbana

Na początku grudnia węgierski premier napisał dwa listy do przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela, donosi Associated Press. Orban domagał się, aby szczyt nie obejmował kwestii rozpoczęcia rozmów akcesyjnych z Ukrainą i przeznaczenia 50 miliardów euro na pomoc dla Kijowa.  

Orban wyjaśnił swoje argumenty w wywiadzie dla węgierskiego radia:

- UE powinna najpierw współpracować z Ukrainą przez 5-10 lat w ramach umowy o partnerstwie strategicznym, a dopiero potem możemy rozmawiać o negocjacjach członkowskich.

Według Orbána przepaść między Ukrainą a UE jest obecnie zbyt duża.

Rada Europejska nie skomentowała listu Orbana. Jednak podczas briefingu 4 grudnia rzeczniczka Komisji Europejskiej Ana Pisonero powtórzyła, że "Ukraina wykonała imponującą pracę we wdrażaniu reform niezbędnych do przystąpienia do UE".

O tym, że sytuacja wymknęła się spod kontroli w trakcie przygotowań do szczytu, świadczy fakt, że przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel został zmuszony do przerwania swojej wizyty w Chinach i pospiesznego powrotu do Brukseli na konsultacje z przywódcami UE.

- Szczerze mówiąc, nie widzę sposobu, w jaki zamierzają wywrzeć presję na Orbanie, ale będzie wiele rozmów do północy, rozmów telefonicznych i zamkniętych dyskusji  - przewiduje Amanda Paul. - Szczerze mówiąc, nie można pozwolić jednemu lub dwóm krajom UE blokować tak ważnej kwestii.

Ostatnio rząd Orbana poważnie podniósł poziom antyukraińskiej retoryki. Na przykład w połowie listopada Węgry rozpoczęły tak zwane Konsultacje Narodowe, ankietę, w której cztery z jedenastu pytań dotyczą Ukrainy: brak zgody na perspektywę członkostwa Ukrainy w UE, zakończenie pomocy wojskowej i finansowej oraz zakaz importu produktów rolnych.

Francuski łącznik

7 grudnia portal Politico poinformował, że Emmanuel Macron zaprosił Wiktora Orbana do Paryża na kolację. Francuski prezydent był zdeterminowany, by przekonać węgierskiego premiera, by nie blokował negocjacji z Ukrainą. Jednocześnie źródła Politico - europejscy dyplomaci - nazwały zachowanie Orbana spektaklem politycznym, zainscenizowanym w celu uzyskania większej ilości pieniędzy z UE.

Wiktor Orban spotyka się z Emmanuelem Macronem w przeddzień szczytu. fot: Firas Abdullah/ABACAPRESS.COM/East News

Nie wiadomo, co Macron powiedział Orbanowi za zamkniętymi drzwiami, ale te argumenty najwyraźniej nie wystarczyły. Dzień po rozmowie Orban opublikował post: "Spotkanie było świetne, stanowisko Węgier przed szczytem jest jasne". A potem, w wywiadzie dla francuskiej publikacji Le Point, powtórzył swoje ulubione zdanie: "Ukraina jest najbardziej skorumpowanym krajem na świecie".

W przeddzień szczytu, 11 grudnia, francuska minister spraw zagranicznych Catherine Colonna powiedziała, że UE powinna się zorganizować i zademonstrować wsparcie dla Ukrainy w perspektywie długoterminowej:

- Chcę wierzyć, że będziemy zjednoczeni w różnych kwestiach wsparcia, ponieważ leży to w naszym wspólnym interesie bezpieczeństwa, a także jest zgodne z naszymi wartościami. Wyślemy więc wyraźne sygnały naszemu węgierskiemu partnerowi.

I dodała: "Bez wątpienia widzieliście, że prezydent Republiki powtórzył, że Francja popiera rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią".

Francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych określiło trzy priorytetowe kroki: dostosowanie Europejskiego Funduszu Pokoju, aby mógł on nadal pomagać Ukrainie, zwiększenie europejskiej produkcji i zakupów broni oraz wzmocnienie sankcji wobec Rosji - 12. pakiet ma zostać przyjęty do końca roku.

Według agencji Reuters, pakiet sankcji jest już prawie uzgodniony. Jedyną rzeczą, z którą będzie problem, jest zakaz sprzedaży używanych tankowców do Rosji.

Rosja wykorzystuje je do tworzenia floty do eksportu ropy naftowej, dzięki temu  omija ograniczenia nałożone przez kraje G7. Jednak kraje regionu śródziemnomorskiego - z potężnym lobby żeglugowym - sprzeciwiają się tym sankcjom, ponieważ uważają, że same z tego powodu ucierpią.

Niemniej jednak, europejskie media nie mają wątpliwości, że decyzja w sprawie nowego pakietu sankcji zostanie zatwierdzona podczas szczytu w dniach 14-15 grudnia.

Niemiecki szlak

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz chce przekonać Orbana do pomocy Ukrainie. Kilku wysokich rangą informatorów w niemieckim rządzie powiedziało o tym Bildowi.

Głównym celem jest osiągnięcie jednomyślnej decyzji korzystnej dla  Ukrainy na szczycie: zarówno w celu rozpoczęcia negocjacji w sprawie członkostwa w UE, jak i przyznania pomocy finansowej w wysokości 50 miliardów euro.

Scholz chce przekonać Orbana, by pozwolił Ukrainie na przystąpienie do UE. fot: Kancelaria Prezydenta Ukrainy

Nie wiadomo, czy Scholzowi uda się przekonać Orbana. Berlin wciąż ma jednak nadzieję na jednomyślną decyzję wszystkich 27 państw członkowskich UE.

- Zdecydowanie opieramy się na planie A, a reszta zostanie ustalona w drodze negocjacji - powiedzieli przedstawiciele rządu.

Ostateczne argumenty

10 grudnia Wołodymyr Zełenski wziął udział w inauguracji nowego prezydenta Argentyny. Podczas uroczystości prezydent Ukrainy odbył krótką rozmowę z premierem Węgier. Rozmowa ta została nagrana na oficjalnym kanale YouTube Senatu Argentyny. Zełenski powiedział później: "Rozmawialiśmy tak szczerze i jasno, jak to tylko możliwe o naszych europejskich sprawach".

Зустріч Зеленського та Орбана на інавгурації аргентинського президента. Фото: MATIAS BAGLIETTO/Reuters/Forum

Wieczorem 11 grudnia węgierskie i słowackie mniejszości ukraińskie zaapelowały do Wiktora Orbana i słowackiego premiera Roberta Fico o wsparcie rozpoczęcia negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE.

- Zdecydowanie wzywamy wszystkich przywódców UE do dalszego wspierania Ukrainy na jej drodze do integracji europejskiej. Postęp w zapewnianiu demokracji i praw mniejszości jest integralną częścią kopenhaskich kryteriów członkostwa i uważamy, że Ukraina zasługuje na wsparcie swoich wysiłków w tym kierunku" - czytamy w liście liderów węgierskiej społeczności na Zakarpaciu.

Na odpowiedź Orbana nie trzeba było długo czekać. Polityk zapewnił węgierską społeczność w Ukrainie, że będzie nadal chronił jej interesy. Jeśli chodzi o członkostwo w UE, odpowiedź była mniej optymistyczna.

- Komisja Europejska nie zdołała odpowiednio przygotować kwestii przystąpienia Ukrainy do UE i nie jest to właściwy czas na rozpoczęcie negocjacji. Dlatego zaproponujemy, aby Unia nie dążyła do skomplikowanego prawnie członkostwa, ale do strategicznego partnerstwa z Ukrainą - powiedział rzecznik Orbana Bertalan Havas.

Plan awaryjny

Wyobraźmy sobie najgorszy dla Kijowa scenariusz: żadna perswazja nie pomogła i Orban przechodzi od gróźb do czynów, i zaczyna blokować rozpatrywanie kwestii ukraińskich. Czy Unia Europejska ma plan awaryjny B na taki wypadek?

Byłoby dobrze, gdyby UE miała od początku plan na takie osoby jak Orban - mówi Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007-2009:

- Niestety, sądząc po tym, co widzimy w Unii Europejskiej, takiego planu nie ma. Ponieważ zamiast zajmować jasne stanowisko, zamiast karać kraje, które odgrywają rolę piątej kolumny Kremla, Unia Europejska próbuje je uspokoić w tradycyjny liberalny sposób, wyciągając do nich rękę. Jest to dość smutna sytuacja. Jeśli Orbán będzie nadal postępował zgodnie z instrukcjami Putina, aby zablokować jakikolwiek ruch Ukrainy w UE, Unia będzie miała wybór: albo skapitulować przed przywódcą Kremla, podążając za żądaniami jego pełnomocnika, Orbána, albo stać się Unią, która będzie podejmować decyzje bez uwzględniania pozycji satelitów Moskwy. Aby to zrobić, musimy przynajmniej zmienić prostą procedurę głosowania. UE mówi o tym od lat. Ale jak dotąd tradycyjnie nie było nic poza rozmowami.

UE ma plan B na wszelki wypadek. Nadal jednak oczekuje, że uda się plan A. Zdjęcie: Shutterstock

Jednocześnie ukraiński dyplomata zaznacza, że jeśli formalne negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE nie rozpoczną się podczas najbliższego szczytu, nie będzie to wielką tragedią:

- Są inne sposoby, żeby kontynuować pracę nad przystąpieniem Ukrainyn do UE. Jednocześnie musimy rozmawiać z Unią o niezbędnych reformach w jej strukturze. Inaczej UE wkrótce zamieni się w ONZ.  

Jeśli Węgry zawetują 50 miliardów euro pomocy finansowej dla Ukrainy, UE zna sposób, aby to obejść. Zdarzyło się to w zeszłym roku, kiedy Budapeszt zablokował 18 miliardów euro dla Ukrainy i ostatecznie otrzymał pożądane premie od UE. Tym razem Bruksela planuje zwrócić się do rządów poszczególnych państw członkowskich o opracowanie oddzielnych pakietów pomocowych dla Kijowa. W sumie umowy dwustronne będą opiewały na tę samą kwotę 50 miliardów euro.  

- Istnieje ryzyko, że Węgry przesadzą. Chcielibyśmy utrzymać je na europejskim pokładzie, ale nadchodzi moment, w którym ludzie są już zmęczeni tym, że Budapeszt trzyma wszystkich w szachu. Obejście jest wyczerpujące, ale mamy je w razie potrzeby - powiedział jeden z urzędników UE.

Kolejną kwestią, która będzie rozpatrywana na szczycie są gwarancje bezpieczeństwa dla Kijowa. Przedstawiciel UE do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Josep Borrell podkreślił, że ważne jest, aby wsparcie wojskowe dla Ukrainy było kontynuowane na poziomie europejskim, a nie tylko w formie umów dwustronnych. "Rosja nadal atakuje Ukrainę, ale straty Rosji rosną: nadszedł czas, aby wspierać Kijów bardziej, a nie mniej" - powiedział Josep Borrell.

‍ Czynnikwyborczy i wpływ Waszyngtonu

W przyszłym roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Od stycznia europejscy politycy będą zajęci nimi bardziej niż innymi kwestiami. Dlatego jest całkiem możliwe, że temat rozpoczęcia negocjacji z Ukrainą zostanie przeniesiony na nowy parlament i nową Komisję Europejską" - mówi Jan Piekło, ambasador Polski na Ukrainie w latach 2016-19.

Nowy Parlament Europejski będzie prawdopodobnie mniej lojalny wobec Ukrainy niż obecny - może przybyć w nim skrajnie prawicowych ukrainosceptyków, bo to oni zyskują popularność w Unii.

Do Orbana i premiera Słowacji Roberta Fico, który również znany jest ze swojego antyukraińskiego stanowiska, może dołączyć holenderski polityk Geert Wilders. Jego partia polityczna wygrała ostatnie wybory parlamentarne i jeśli uda mu się stworzyć koalicję, stanie na czele holenderskiego rządu.
Wilders zainicjował referendum w sprawie umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina w 2016 r. i prowadził kampanię przeciwko podpisaniu tej umowy, a podczas ostatnich wyborów wezwał do wstrzymania dostaw broni do Ukrainy.

Biorąc pod uwagę te zagrożenia, dla Kijowa lepiej byłoby rozpocząć negocjacje z UE już teraz. I najprawdopodobniej tak się stanie, przewiduje Jewgienij Krysztafowicz, dyrektor Centrum Inicjatyw Europejskich z siedzibą w Tallinie. Jego zdaniem Orban nie zaryzykuje samodzielnego wystąpienia przeciwko całej UE. I najprawdopodobniej jego ostra retoryka jest spowodowana chęcią wytargowania dodatkowej rekompensaty. A najważniejszy argument za rozpoczęciem negocjacji z Ukrainą znajduje się za oceanem:

- Wszyscy uważnie obserwują, co Stany Zjednoczone mówią o Ukrainie. Tradycyjnie, stanowisko USA jest postrzegane wyłącznie w kontekście NATO. W rzeczywistości jest to jednak znacznie szersza kwestia. Wielu partnerów Stanów Zjednoczonych, w tym Węgry, uważnie obserwuje, czy Waszyngton przyjmuje odważne, czy ostrożne stanowisko. Ponieważ administracja Bidena jasno stwierdza, że Ukrainie należy pomóc, sądzę, że Unia Europejska raczej nie pójdzie w tym przypadku w innym kierunku.

Joe Biden obok Wiktora Orbana na szczycie NATO na Litwie. Wilno, 11 lipca 2023 r. Zdjęcie: X/Orbán Viktor

Europa obawia się, że kontekst ukraiński powoli znika z agendy w związku z wojną na Bliskim Wschodzie. A to nie odpowiada europejskim politykom, podkreśla Jevgeni Krištafovitš.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz

Zachód miał wszystkie narzędzia, by przewidzieć wojnę Rosji z Ukrainą – i zignorował je. Jeszcze przed 2014 rokiem analizy docierały do najwyższych szczebli NATO. Przewidywały aneksję Krymu, zagrożenie dla Mariupola i rosyjską dominację na Morzu Czarnym. Prognozy były trafne, lecz większość państw członkowskich wybrała iluzję partnerstwa z Kremlem.

Czy zmiana jest jeszcze możliwa? Co jest do tego potrzebne? I czy NATO może pozostać skutecznym sojuszem bezpieczeństwa w nowej erze zagrożeń? Rozmawiamy z dr. Stefanie Babst, jedną z najbardziej wpływowych strategów bezpieczeństwa w Europie, która przez ponad 20 lat pracowała w sztabie NATO. Dziś jest niezależną analityczką, autorką książki o martwych punktach w zachodniej polityce wobec Rosji i aktywną uczestniczką międzynarodowych dyskusji na temat wojny, pokoju i bezpieczeństwa.

Ukraina, Rosja i błędy Zachodu

Maryna Stepanenko: Jak ocenia Pani dziś zdolność Zachodu do przewidzenia pełnej inwazji Rosji na Ukrainę? Czy były jakieś sygnały, których nie usłyszano? A może nie chciano ich usłyszeć?

Stefanie Babst: Było wiele ostrzeżeń, które nie zostały wysłuchane. Wyjaśnię to. W stosunkach międzynarodowych bardzo ważna jest precyzyjna ocena sposobu myślenia, możliwości i intencji innego aktora. W przypadku Rosji NATO nie zdołało tego zrobić. Jako szefowa szefowa sztabu planowania strategicznego wystosowałam pierwsze poważne ostrzeżenie w 2013 roku, kilka miesięcy przed aneksją Krymu. Sporządziłam analizę przedstawiającą złowrogie zamiary Rosji i przygotowania wojskowe przeciwko Ukrainie. Została ona przeanalizowana przez sekretarza generalnego i omówiona z państwami członkowskimi, lecz nie podjęto żadnych działań.

Państwa bałtyckie i Polska potraktowały analizę poważnie. Niemcy, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wolały utrzymać partnerstwo NATO – Rosja. Począwszy od 2014 roku intensyfikowaliśmy nasze analizy, przewidując zajęcie Mariupola, dominację Rosji na Morzu Czarnym i wykorzystanie Donbasu jako przyczółku. Prognozy te były udostępniane na najwyższych szczeblach, w tym w Radzie NATO, ale ostatecznie zostały odrzucone.

W 2015 i 2016 roku rozszerzyliśmy naszą uwagę na Chiny i ich powiązania z Rosją, oferując przyszłe scenariusze i prognozy oraz tak zwane „czarne łabędzie” – wydarzenia o dużym wpływie, które są trudne do przewidzenia, wydają się mało prawdopodobne, lecz mogłyby mieć poważne konsekwencje, gdyby do nich doszło. I znowu: wielu postrzegało to jedynie jako „ćwiczenie intelektualne”. Tak, NATO dysponowało narzędziami prognozowania i zignorowało je. A to ma bardzo wysoką cenę.

Wzywa Pani do rewizji zachodniej strategii wobec Rosji. Z jakimi martwymi punktami mamy wciąż do czynienia w polityce Zachodu, zwłaszcza w kontekście wspierania Ukrainy?

Trzy lata temu wezwałam do wypracowania silnej, wielopłaszczyznowej strategii odstraszania, aby pomóc Ukrainie nie tylko zamrozić wojnę, ale ją wygrać. Powoływałam się na zimnowojenne podejście George’a Kennana, wzywając do wykorzystania wszystkich narzędzi – ekonomicznych, dyplomatycznych i wojskowych – w celu wypchnięcia Rosji z Ukrainy. Ale nikt nie potraktował tego poważnie – z wyjątkiem niektórych krajów bałtyckich i skandynawskich.

NATO i UE wciąż nie mają zdefiniowanego celu końcowego. Gdyby celem było zwycięstwo Ukrainy, strategia zostałaby opracowana odpowiednio

Zachodni przywódcy nie docenili odporności Ukrainy i nie podjęli zdecydowanych działań nawet po przekroczeniu przez Rosję niezliczonych czerwonych linii. Prezydent Biden, choć zaangażowany w sprawy Ukrainy, formułował swoje podejście wokół tego, czego USA nie zrobią: nie sprowokujemy Rosji, nie damy Ukraińcom broni dalekiego zasięgu, nie zrobimy tego i tamtego. To nie jest strategia. A teraz, wraz z powrotem Trumpa, wiele europejskich rządów biernie liczy na amerykańsko-rosyjskie porozumienie, które po prostu zamrozi wojnę. To coś, co moim zdaniem jest niebezpieczne zarówno dla Ukrainy, jak Europy.

Moim głównym zarzutem jest brak woli politycznej na Zachodzie. Zbyt wielu ludzi wciąż wierzy, że to wojna Rosji przeciwko Ukraińcom. A to także nasza wojna

Dlaczego uważa Pani, że Europa nie przygotowała się na prezydenturę Trumpa?

Planowanie w ramach NATO i rządów europejskich jest często trudne, ponieważ politycy mają skłonność do skupiania się na celach krótkoterminowych, zwykle tylko na miesiąc do przodu. W sytuacji kryzysowej, zwłaszcza ze względu na nieprzewidywalność Waszyngtonu, Europa musi odejść od zarządzania kryzysowego i przestać reagować na każde wydarzenie, jak np. czyjś nowy tweet…

Europa powinna być twarda wobec Stanów Zjednoczonych, wysyłając jasny sygnał, że ich działania, w tym grożenie krajom takim jak Kanada i Dania, wstrzymywanie przekazywania informacji wywiadowczych Ukrainie i operacji cybernetycznych przeciwko Rosji są nie do przyjęcia. Decyzje te miały śmiertelne konsekwencje. Państwa członkowskie nie powinny obawiać się pociągania Stanów Zjednoczonych do odpowiedzialności za naruszanie podstawowych zasad Traktatu Waszyngtońskiego.

Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, niedawno udał się na Florydę, by spotkać się z prezydentem Trumpem w nadziei, że zaimponuje mu danymi dotyczącymi wydatków na obronność. Chwalił przywództwo Trumpa, a nawet twierdził, że „przełamał impas” w kwestii rosyjskiej. Tyle że to jest oderwane od rzeczywistości ciągłych rosyjskich ataków.

Jeśli sekretarz generalny NATO nie ma jasnego przesłania, najlepszym podejściem jest milczenie, skupienie się na wspieraniu państw członkowskich i ochronie ich przed wszelkimi zagrożeniami. Nie mamy czasu na puste słowa i polityczne gierki

Europejczycy powinni trzymać się z dala od amerykańskiego teatru politycznego i skupić się na wzmacnianiu zdolności obronnych i wspieraniu ukraińskiego przemysłu obronnego, by mógł oprzeć się rosyjskiej agresji.

Mark Rutte: – NATO chce uczynić Ukrainę silnym państwem. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA UKRAINY

Migracja i wojna

Niemcy nie są już liderem UE pod względem liczby wniosków o azyl, jeśli chodzi o uchodźców z Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu. Jednocześnie w pierwszym kwartale 2025 r. liczba wniosków od Ukraińców wzrosła o 84%. Co to oznacza?

Jest całkiem jasne, że wielu Ukraińców zdecydowało się opuścić swój kraj z powodów osobistych i zawodowych. To naturalne i nikogo nie można za to winić. Ale ta migracja ma w Niemczech implikacje polityczne, zwłaszcza że skrajnie prawicowe partie wykorzystują ją, przedstawiając ukraińskich uchodźców jako obciążenie dla systemu społecznego, niezależnie od ich umiejętności czy motywacji. Tego typu nastroje są szczególnie silne we wschodnich landach, gdzie zyskały poparcie partie takie jak AfD i niektóre lewicowe ruchy populistyczne.

Martwi mnie brak silnego sprzeciwu ze strony rządu federalnego w Berlinie: powinny być wyraźniejsze komunikaty i silniejsze przywództwo polityczne

Jeśli do Niemiec przyjedzie więcej Ukraińców, to mam nadzieję, że następny rząd będzie miał do nich pozytywne nastawienie, uznając, że wielu może wnieść znaczący wkład w niemiecką gospodarkę. Oznaczałoby to ograniczenie biurokracji, przyspieszenie integracji i ułatwienia w zdobywaniu pracy. Czy tak się stanie – to się dopiero okaże.

W ostatnich tygodniach niektóre regiony w Niemczech zakomunikowały, że nie mogą już przyjmować ukraińskich uchodźców z powodu przeciążenia systemów socjalnych. Jak Pani to ocenia?

Prawdą jest, że lokalne społeczności w całych Niemczech borykają się z trudnościami w przyjmowaniu uchodźców. Problem pojawił się po decyzji kanclerz Angeli Merkel o otwarciu granic, co doprowadziło do napływu dużej liczby uchodźców z Syrii, Afganistanu i innych krajów. Wiele gmin jest przytłoczonych problemami mieszkaniowymi, językowymi i wsparciem integracyjnym.

Ukraińscy uchodźcy nie stanowią jednak takiego problemu.

Ukraińcy mają tendencję do dobrego integrowania się, przynoszą ze sobą solidne umiejętności i wykształcenie. Nie przyczyniają się też do napięć społecznych

Z kolei niektórzy uchodźcy z Bliskiego Wschodu mieli trudności z przystosowaniem się do liberalnych norm demokratycznych, co podsyciło skrajnie prawicowe narracje, zwłaszcza we wschodnich Niemczech. Partie takie jak AfD i postacie takie jak Sarah Wagenknecht wykorzystują to, promując antyukraińską retorykę, która ignoruje rzeczywistość rosyjskiej okupacji.

Niestety partie demokratyczne głównego nurtu nie robią wystarczająco dużo, by się temu przeciwstawić. Wraz z rosnącym poparciem amerykańskich prawicowych populistów, takich jak ci związani z Trumpem czy Muskiem, polaryzacja może się pogłębiać, stanowiąc poważne zagrożenie dla demokratycznej spójności Europy.

Europa na krawędzi

W obliczu wojny na pełną skalę w Ukrainie, w Polsce i Niemczech podejmowane są inicjatywy mające na celu przygotowanie dzieci w wieku szkolnym do sytuacji kryzysowych. Czy wskazuje to na głębszą zmianę w europejskiej kulturze bezpieczeństwa, w której obrona nie jest już tylko sprawą armii, ale całego społeczeństwa?

Chociaż w Niemczech uruchomiono pewne kursy związane z obronnością, nadal jest ich za mało. A społeczeństwo pozostaje w dużej mierze nieprzygotowane – zarówno psychicznie, jak fizycznie – do funkcjonowania w sytuacji kryzysowej.

Toczy się poważna debata na temat przywrócenia poboru do wojska, ale sondaże pokazują, że dwie trzecie osób w wieku od 20 do 30 lat odmawia służby. A wiele z nich twierdzi, że wolałyby wyemigrować, niż bronić kraju.

Odzwierciedla to głębszy problem: dziesięciolecia propagandy politycznej nauczyły Niemców, że żyją w pokoju, otoczeni przez sojuszników, i nie muszą przygotowywać się do konfliktu

W rezultacie w Niemczech brakuje również schronów, szkoleń z zakresu obrony cywilnej i podstawowych środków zwiększających odporność ludności. Zmiana sposobu myślenia będzie wymagała silnego przywództwa politycznego. Bez tego Bundeswehra pozostanie słabo obsadzona i niezdolna do wniesienia znaczącego wkładu w działania takie jak stworzenie potencjalnej koalicji rozjemczej w Ukrainie.

Czy nie za późno Europa zaczęła poważnie myśleć o własnej odporności na wypadek eskalacji konfliktu poza Ukrainą?

Niektóre kraje, takie jak Finlandia, Szwecja, Polska i kraje bałtyckie, nadały w ostatnich latach priorytet zarówno swym zdolnościom wojskowym, jak odporności społecznej. W miastach takich jak Ryga i Warszawa zagrożenie ze strony Rosji jest dobrze rozumiane. Jednak Niemcy, Belgia, Portugalia, Francja i inne kraje postrzegają wojnę Rosji z Ukrainą jako kwestię regionalną.

Na szczęście przywódcy tacy jak Kaja Kalas nalegają na stworzenie długoterminowej strategii przeciwko Rosji. Od samego początku rosyjskiej inwazji twierdziłam, że musimy przygotować się na długotrwały konflikt. Bo dopóki reżim Putina pozostanie u władzy, Rosja będzie nadal stanowić zagrożenie dla Ukrainy i całej Europy.

Strategiczna wizja

Jak wyobraża sobie Pani strukturę „koalicji chętnych”? Jakie ramy strategiczne lub instytucjonalne będą ważne dla skutecznego przeciwdziałania rosyjskiej agresji, biorąc pod uwagę wyzwania w NATO, w tym wpływy populistycznych przywódców w rodzaju Trumpa?

Podczas mojej pracy w NATO byłam dumna ze zdolności mojego zespołu do przewidywania wyzwań, zanim się one pojawiły, zwłaszcza jeśli chodzi o rozszerzenie NATO. Byłam mocno zaangażowana w przyjmowanie nowych członków, w tym państw bałtyckich, Słowenii i Słowacji.

Jedną z rzeczy, na które miałam nadzieję, było zobaczenie flagi Ukrainy w kwaterze głównej NATO. Jednak już nie wierzę, że to realistyczny cel

Uważam, że Ukraina powinna skupić się na budowaniu nowej koalicji z podobnie myślącymi krajami, a nie na dążeniu do członkostwa w NATO. Sojusz, zwłaszcza wskutek destrukcyjnej polityki niektórych, jest coraz bardziej podzielony.

Gdybym doradzała prezydentowi Zełenskiemu, zaleciłbym mu, by nie marnował energii na starania o członkostwo w NATO, a zamiast tego skupił się na wzmacnianiu szerszego, bardziej elastycznego sojuszu mającego przeciwdziałać rosyjskiej agresji. To pozwoliłoby nam wyjść poza status quo i przygotować się na przyszłość.

Jak długo Pani zdaniem Sojusz może utrzymać swoją obecną strukturę, zanim poważne zmiany staną się nieuniknione?

Kiedy prezydent Trump został ponownie wybrany, przewidywałam, że podważy porządek oparty na zasadach. Już teraz widzimy znaczne szkody wyrządzone NATO, zwłaszcza w zakresie zobowiązań USA. Kraje europejskie rozpoczęły dyskusję na temat silniejszego europejskiego komponentu NATO, z planami przygotowania się na ewentualne wyjście USA w ciągu od 5 do 10 lat. Uważam jednak, że te ramy czasowe są zbyt optymistyczne: możemy mieć tylko 5 do 10 miesięcy do chwili, gdy zobaczymy nowe zakłócenia.

Jaka przyszłość czeka NATO? Zdjęcie: BRENDAN SMIALOWSKI

NATO przegapiło okazję do przygotowania się na te wyzwania. W 2016 roku przygotowałam dla Sekretarza Generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego dokument przedstawiający potencjalne szkody, które mógłby wyrządzić Trump – ale został on wówczas odrzucony. Poruszone wtedy przeze mnie kwestie są nadal aktualne, lecz biurokracja NATO jest wciąż niechętna planowaniu scenariuszy awaryjnych.

Jeżeli Sojusz nie zacznie działać, ryzykuje, że pozostanie organizacją reaktywną, nieustannie reagującą na tweety Trumpa, zamiast tworzyć proaktywne perspektywy

Mam nadzieję, że kraje takie jak Francja, Wielka Brytania i kraje nordyckie będą współpracować z Ukrainą, by stworzyć nowy sojusz, który będzie w stanie stawić czoło przyszłym wyzwaniom.

Zdjęcie główne: MANDEL NGAN/AFP/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Maryna Stepanenko

Negocjacje między Ukrainą a USA w sprawie współpracy w sektorze minerałów trwają od lutego. Początkowo planowano podpisanie umowy ramowej. Stworzyłaby ona m.in. fundusz inwestycyjny, do którego Ukraina kierowałaby środki uzyskane ze sprzedaży swoich zasobów mineralnych.

Pod koniec marca USA zaproponowały jednak nową wersję umowy. Jej tekst nie został upubliczniony, ale Zełenski stwierdził, że dokument ten będzie musiał zostać ratyfikowany przez Radę Najwyższą. Wyciek szczegółów nowej wersji umowy wywołał wiele kontrowersji. Bo jeśli są autentyczne, wychodzi na to, że USA chcą pozbawić Ukrainę kontroli nad własnymi zasobami i infrastrukturą.

Jakie są czerwone linie Ukrainy w negocjacjach z Amerykanami? Czy Kijów może zmienić warunki umowy o eksploatacji złóż? I czy w ogóle jest sens ją podpisywać?

Śmiać się, czy płakać?

Przyszła umowa musi uwzględniać interesy obu stron i nic w tym dokumencie nie może podważać istniejących zobowiązań Ukrainy, w tym finansowych, w ramach Europejskiego Programu Pomocy Makrofinansowej MFW. Tak sprawę widzi Olga Stefaniszyna, wicepremierka Ukrainy ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej.

Z kolei Andrij Sybiha, minister spraw zagranicznych Ukrainy, podkreśla, że przyszła umowa nie powinna być sprzeczna z kursem jego kraju w kierunku członkostwa w UE.

Jeśli 55-stronicowy dokument, który wyciekł do „Financial Times”, jest autentyczny, obecna wersja umowy o złożach, którą USA przedstawiły Ukrainie, wykracza daleko poza minerały i górnictwo, ocenia dr Patrick Schröder z brytyjskiego think tanku Chatham House:

– Jak zauważyło wielu komentatorów, projekt nakłada na Ukrainę wiele żądań i zobowiązań, podczas gdy Stany Zjednoczone mogą zyskać, nie podejmując żadnych wiążących zobowiązań. To się wydaje raczej niezrównoważone.

Ukraiński poseł Jarosław Żelezniak twierdzi, że projekt umowy przewiduje utworzenie amerykańsko-ukraińskiego funduszu z pięcioosobową radą nadzorczą, w której trzej członkowie z USA mieliby pełne prawo weta.

Według niego umowa ma dotyczyć nie tylko metali ziem rzadkich, ale wszystkich minerałów na terenie całej Ukrainy, w tym ropy i gazu. Stany Zjednoczone proponują uznać pomoc udzieloną Ukrainie od 2022 roku za swój wkład do funduszu. Donald Trump wymienia różne kwoty, ale najczęściej mówi o 350 miliardach dolarów. Co więcej, Amerykanie chcą, aby była to umowa na czas nieokreślony. Tylko Stany Zjednoczone mogłyby ją zmienić lub wypowiedzieć.

Trudno traktować takie propozycje poważnie, mówi prof. Ołeksandr Sawczenko, ekonomista:

– Szczerze mówiąc to, co przeczytałem, na początku mnie rozśmieszyło. A potem pomyślałem, że ktoś z administracji USA celowo wymyślił taki absurd, żeby cały świat się śmiał albo płakał.

To sygnał dla Ukrainy: uciekajcie jak najdalej

Zielone niebo Trumpa

Aaron Burnett, starszy pracownik w berlińskiej Democratic Strategy Initiative, ostrzega, że każdy, kto podpisuje umowę z Trumpem, powinien być bardzo ostrożny. Bo bez względu na to, co stanowi umowa, amerykański prezydent może po prostu jej nie honorować. Może również zapomnieć o tym, co podpisał i do czego się zobowiązał, bo nie rozumie zbyt dobrze podstawowych faktów. Wymownym tego przykładem jest twierdzenia Trumpa, że USA wydały najwięcej na pomoc dla Ukrainy, chociaż to Europa jest tu na pierwszym miejscu. Zdaniem Burnetta nie ma więc sensu mówić, że Ukraina jest Stanom Zjednoczonym coś winna:

– Tyle że fakty nie mają dla Trumpa znaczenia. On ma pomysł w głowie i będzie go realizował. Jest tego rodzaju osobą i tego rodzaju przywódcą, że jeśli zdecyduje, że niebo jest zielone, to niebo będzie zielone i będziesz musiał się z nim o to spierać.

To największe ryzyko: Trumpowi nie można ufać
Czego jest więcej w projekcie umowy z Amerykanami: strat czy korzyści? Zdjęcie: SERHIY SUPINSKY/AFP/East News

Patrick Schröder podkreśla, że teraz Ukraina stoi przed pytaniem, jak chronić swoje interesy narodowe w negocjacjach z administracją Trumpa. Obecna wersja umowy niesie bowiem dla Ukrainy więcej zagrożeń niż korzyści:

– Ale Ukraina jest w trudnej sytuacji, ponieważ brak porozumienia może oznaczać, że USA wycofają wsparcie wojskowe, jak to miało miejsce po spotkaniu w Białym Domu Zełenskiego z Trumpem kilka tygodni temu. Określenie ram prawnych w negocjacjach jest kluczowe, bo pomoże Ukrainie chronić swoje interesy narodowe. Ważne byłoby również dodanie klauzuli, że po jakimś czasie, np. po 5 latach, kiedy USA będą miały nowego prezydenta, umowa mogłaby zostać zaktualizowana.

Negocjować bez pośpiechu

Chociaż Stany Zjednoczone oficjalnie deklarują pełną gotowość do zawarcia umowy w sprawie minerałów z Ukrainą, w ostatnich tygodniach doszło do znacznego zaostrzenia amerykańskiej retoryki. Kulminacją była wypowiedź Donalda Trumpa z 31 marca, w której oskarżył Zełenskiego o próbę porzucenia umowy i ostrzegł, że w takim przypadku Ukrainę czekają poważne problemy. Trump powiedział również, że ponoć słyszał o zamiarach Zełenskiego podpisania umowy wyłącznie w zamian za postępy Ukrainy w jej dążeniu do członkostwa w NATO. Zełenski publicznie zaprzeczył, by tak było.

Na tym jednak krytyka ze strony USA się nie kończy. 5 kwietnia sekretarz skarbu USA Scott Bessent w wywiadzie dla Tuckera Carlsona oskarżył Ukrainę, że trzykrotnie zgodziła się na umowę, ale nigdy nie spełniła swoich obietnic. Bessent przypomniał incydent w Białym Domu, kiedy to według niego wszystkie dokumenty były gotowe do podpisu, lecz strona ukraińska wszystko zniweczyła. Wyraził jednak nadzieję, że umowa zostanie podpisana w najbliższej przyszłości.

W ocenie Patricka Schrödera Ukraina będzie musiała kontynuować negocjacje z administracją Trumpa, ale bez pośpiechu.

– Ukraiński rząd i negocjatorzy będą musieli zidentyfikować i usunąć z umowy te klauzule, które są bezpośrednio sprzeczne z ukraińskim prawem – mówi Schröder. – Ważnym elementem będzie skupienie się na długoterminowym mechanizmie inwestycyjnym i zabezpieczenie amerykańskich inwestycji w ukraińskim sektorze wydobywczym i przetwórczym.

Oczywiście administracja Trumpa ma polityczną motywację, by sprawdzić, czy istnieje sposób na wykorzystanie tej umowy do zabezpieczenia jakiegoś porozumienia pokojowego z Putinem, zaznacza Aaron Burnett:

– Myślę, że to błędne podejście. Są jednak w amerykańskiej administracji ludzie, którzy uważają, że to bezpieczna droga. Inną rzeczą jest to, że Trump nie postrzega negocjacji jako czegoś korzystnego dla obu stron.

Jest typem negocjatora bardzo podobnym do Putina. By poczuć, że wygrał, osoba, z którą negocjuje, musi przegrać

Poza tym, zdaniem Burnetta, administracja Trumpa musi pokazać swoim wyborcom, że odniosła sukces.

– Chce powiedzieć im: „Hej, mamy coś ze wspierania Ukrainy”. Wielu zagorzałych zwolenników MAGA to kupi. Jednak dopóki nie ma porozumienia, nie będzie sposobu, aby to osiągnąć – uważa ekspert.

Według Ołeksandra Sawczenki dobrze byłoby, gdyby Ukraina zaproponowała jakiegoś pośrednika w negocjacjach z USA:

– Zełenski powinien powiedzieć wprost: „Przykro mi, ale my straciliśmy doświadczenie w tworzeniu takich funduszy. Zwróćmy się, dajmy na to, do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, niech nam pomogą”. Ten bank działałby przez jakieś sześć miesięcy lub rok i gwarantuję, że stworzyłby bardzo dobry produkt. Wtedy Trump mógłby zaoferować podobny układ rosyjskiemu przywódcy.

– Putin, wraz z Dmitriewem [Kiriłł Dmitriew jest przedstawicielem Rosji w negocjacjach z USA – red.], szefem rosyjskiego funduszu inwestycyjnego, mówi, że chce stworzyć wspólne fundusze na wydobycie surowców i czego tam jeszcze – mówi Sawczenko.

– Niech więc Trump w miejscu, w którym napisano: „Ukraina”, napisze: „Rosja”, i zaproponuje im zawarcie takiej umowy. Zobaczymy, jak zareagują

Martwy układ

Patrick Schröder podkreśla, że UE zdecydowanie powinna być zaangażowana w negocjacje Kijowa z Waszyngtonem:

– Byłoby to pożyteczne dla Ukrainy, bo pomogłoby jej uniknąć podpisania złej umowy. Prawnicy Unii mogliby wskazać te problematyczne elementy, które mogłyby zagrozić członkostwu Ukrainy w UE. Ukraiński rząd powinien zasięgnąć porady prawnej Unii w sprawie obecnej propozycji, nawet nieformalnie.

Kopalnia odkrywkowa tytanu w rejonie Żytomierza. Zdjęcie: ROMAN PILIPEY/AFP/East News

W opinii Aarona Burnetta dla Ukraińców sensowne jest kontynuowanie rozmów i negocjacji nie tylko z administracją Trumpa, ale ze wszystkimi potencjalnymi interesariuszami – z przyjaciółmi w Kongresie i itp. A także utrzymywanie jak najlepszych kontaktów z pozostałymi sojusznikami i przepracowanie wszystkich możliwych alternatyw. Bo to, co jest teraz, to oferta wyzysku.

– Myślę, że ukraiński rząd powinien również szczególnie mocno lobbować wśród europejskich rządów, uświadamiając im, że to kwestia bezpieczeństwa europejskiego, obszar odpowiedzialności Europy – mówi Burnett. – Jedną z najważniejszych rzeczy jest nakłonienie europejskich rządów do poparcia pomysłu konfiskaty rosyjskich aktywów. Te 300 miliardów dolarów w zamrożonych funduszach byłoby dla Ukrainy kołem ratunkowym. Ukraina musi zwrócić się do swoich europejskich partnerów i powiedzieć: „Jeśli nie pomożecie nam w znalezieniu realnej alternatywy, możemy zostać zmuszeni do podpisania porozumienia z USA.

Tyle że nie ma gwarancji, że nawet jeśli będziemy musieli to podpisać, to Amerykanie pod rządami Trumpa będą honorowali jakiekolwiek umowy”

Jak podkreśla Sawczenko, w historii nigdy nie było propozycji tworzenia takich funduszy – nawet po kapitulacji Niemiec.

– Tym bardziej niemożliwe jest skapitalizowanie wirtualnych ukraińskich długów, które Trump, Vance czy Musk mają w głowach – zaznacza profesor. – Nie możesz rozpocząć działalności gospodarczej z takimi wymyślonymi długami, gdy musisz zatrudniać ludzi, kupować sprzęt i realizować projekty. Z ekonomicznego punktu widzenia to martwy układ, który nie ma szans na realizację.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Ексклюзив
20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Ексклюзив
20
хв

Ołena Gergel: – Wojna nauczyła mnie żyć teraźniejszością

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress