Exclusive
20
min

"Dziady" Mickiewicza - najbardziej poruszający spektakl teatralny o agresji Rosji na Ukrainę

W wybitnym spektaklu "Dziady" polskiej reżyserki Mai Kleczewskiej, pokazywanym na festiwalu Boska Komedia, widz wraz z ukraińskimi aktorami przechodzi przez niewolę, kłóci się z Bogiem i trafia na przyjęcie w Cannes

Olga Pakosz

Czasy się zmieniają, wróg pozostaje ten sam. Zdjęcie: organizatorzy festiwalu "Boska Komedia"

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Odważna i kontrowersyjna inscenizacja "Dziadów" Iwano-Frankiwskiego Teatru Dramatycznego w reżyserii Mai Kleczewskiej budzi podziw. Wiersze Adama Mickiewicza z ust wojskowych brzmią tak samo aktualnie, jak dwieście lat temu. Co z tego, że ci żołnierze są z Mariupola, z Azowstalu, a nie studenci z Wilna? Mają tego samego wroga...

Audytorium bez widzów

Wszystko zaczyna się od sceny. Siedzą na niej widzowie, a aktorzy grają w zapadni pod sceną. Za aktorami jest pusty teatr. Są zakrwawieni i brudni, wyczerpani, z błądzącymi oczami – więźniowie.

Publiczność siedzi na scenie, co jest symboliczne. W końcu w tej wojnie nie można być tylko obserwatorem. Zdjęcie wykonane przez organizatorów festiwalu Boska Komedia

Od pierwszych minut przedstawienia, od pierwszych dźwięków uwertury zmieszanej z dźwiękami syreny, ciało kurczy się, oddech staje się płytki, a gdy pojawia się główny bohater, Konrad (w tej roli Roman Łucki), napięcie i strach są już obecne jako główne emocje oglądania. Wstrzymując oddech, obserwujesz więźniów w celi. Ich rozpacz, żal, żarty i modlitwy. Na zastępujące się nawzajem przejawy agresji i bólu. To nasi chłopcy z Azowstalu i jednocześnie studenci z Wilna – przekonani o swoim prawie do wolności i nie rozumiejący, jak się tu znaleźli i co ich czeka.

Widzowie na scenie oglądają ekran, na którym cała akcja z dołu/zapadni-kamery jest transmitowana pod dwoma kątami. Ta wielowymiarowość daje widzowi poczucie obecności w samym centrum akcji. Każde słowo, każdy ruch jeńców sprawia, że ciało napina się jeszcze bardziej. Oddychanie staje się coraz trudniejsze. Ale w każdej chwili można stamtąd uciec, optycznie: spojrzeć z ekranu na dół pod sceną i zrobić wydech. Myślę, że właśnie na taki efekt liczyła reżyserka Maja Kleczewska, uznana innowatorka polskiego teatru.

Dać widzowi możliwość zanurzyć się w bólu i zdystansować się od niego, gdy staje się nie do zniesienia. Ta żonglerka bólem współczucia towarzyszy całemu spektaklowi. Najpierw zostajesz wciągnięty w wir fizycznej słabości, bez możliwości obrony czy ucieczki, a następnie litościwie rzucony na ziemię, której możesz dotknąć i w ten sposób powstrzymać atak paniki.

Monolog Konrada w wykonaniu ukraińskiego aktora Romana Łuckiego zachwycił zarówno ukraińską, jak i polską publiczność. Fot. organizatorzy festiwalu Boska Komedia

Wojna ma wiele twarzy, a niewola jest jedną z najbrzydszych. Dlatego siła ducha pojmanego, ale niepokonanego jest nadludzką siłą, którą powinien podziwiać sam Bóg. Swoją drogą, jego nieobecność w tej wojnie, czyli w przedstawieniu, jest bardzo organiczna i naturalna. Widać to szczególnie w monologu Konrada w drugiej scenie. Widzowie wciąż są na scenie, bohater jest z nimi na scenie, a z nieba zstępuje Duch Konrada (Dmytro Leka, główny choreograf teatru). I podczas gdy Konrad polemizuje z Bogiem, z własną dumą, kibicując swojemu ludowi i jego wierze, Duch tańczy. Wzruszająca i jednocześnie bardzo mocna improwizacja – w poezji, tańcu, muzyce. Widz składa to zmysłowe lego według własnych upodobań. Momentami szczerze irytowała mnie arogancja i ślepota Konrada, i wtedy przeniosiłam wzrok na Ducha, na jego taniec – rozpaczliwy, dojrzały, przepełniony mocą. Równoważył wszystko to, czego brakowało protagoniście. I ukształtował się obraz Bohatera, właśnie tego Bohatera wojny, o którym zapominamy. Nawet jeśli żyjemy w kontekście tej wojny, a nie tylko widzimy ją w wiadomościach czy w telewizji, zapominamy o uczuciach naszych obrońców, o ich ludzkiej naturze: wątpliwościach i bezsilności, ale oczekujemy, że będą gotowi chronić nas bezwarunkowo w każdym momencie swojego życia. Nie wiem, czy ci, których ta wojna nie dotknęła, będą mieli podobne refleksje, ale Maja Kleczewska dała widzowi wystarczająco dużo narzędzi, by nie pozostał obojętny ani na teksty Mickiewicza, ani na wojnę rosyjsko-ukraińską.

Próżność, od której nie można uciec

Kolejnym narzędziem tej wojny jest religia, a reżyserka umiejętnie wykorzystuje kontekst starożytnej konfrontacji religijnej, a właściwie inwazyjnego przymusu wiary poprzez scenę egzorcyzmów diabła. Widz ponownie powraca do strachu bezsilności wobec zła i okrucieństwa. Rytuał egzorcyzmów odprawiany jest na Konradzie przez patriarchę Kiryła. Fanatyczna, małostkowa istota służąca diabłu próbuje "oczyścić" Konrada. Metody "oczyszczania" to tortury, znane od czasów inkwizycji, przez Gestapo, o których wiemy z przerażających zeznań naszych wojskowych i cywilów, którym udało się wrócić do Ukrainy z rosyjskiej niewoli.

Napięcie na sali sięga zenitu, gdy dwóch mnichów, asystentów patriarchy Kiryła, zanurza Konrada głową w wiadrze z wodą. Pojawia się i odrętwienie, i współczucie, i próba dostrzeżenia fresków cerkiewnych, które tworzą tło na ekranie, by odwrócić uwagę widza od cierpienia... Widz patrze na ból, czuje ból, wciąż znajduje się w epicentrum bólu i nie może opuścić sceny. "Przed wojną nie da się uciec". W tym momencie wciąż nie możesz oddychać i skupiasz się tylko na jednej myśli – niech przestaną się nad nim znęcać.

Zgodnie z długą tradycją, Rosjanie "zbawiają" i "oczyszczają" poprzez tortury. Zdjęcie: Boska Komedia

Gdy muzyka cichnie, a ciało Konrada leży nieruchomo na scenie, pojawia się Anioł. Zaprasza publiczność, aby poszła za nim. Nie otrząsnąwszy się po tym, co zobaczyli, ale wreszcie odetchnąwszy, widzowie niemal radośnie przenieśli się do holu teatru. Tam czeka ich kolejny, finałowy już moment sztuki – wizja Senatora i przyjęcie w salonie warszawskim. Sceneria, w której widzowie znalazły się wraz z aktorami, daje do zrozumienia, że jest to impreza na festiwalu w Cannes, i że tutaj wcale nie chcą słyszeć o wojnie, ale są gotowi z rozmachem i błyskotliwością zaakceptować wszystko, co jest rosyjskie, co w rzeczywistości jest spryskane krwią. Kiedy wydaje się, że obawa minęła i nic złego nie wydarzy się na czerwonym dywanie, widz spotyka "dobrych Rosjan". Ukraińską publiczność ogarnia fala obrzydzenia.

Bardzo łatwo wyłapać te spojrzenia w tłumie. Obrzydzenie, jedna z najbardziej archaicznych emocji, która pozwoliła ludziom przetrwać w czasach starożytnych, nagle jednoczy swoich. I w tych momentach spektaklu, gdy polska publiczność uśmiecha się lub z zainteresowaniem przygląda się grze aktorów, Ukraińcy patrzą na siebie, zapominając zetrzeć pogardę z twarzy. To jest ten moment, kiedy chce się wybiec ze spektaklu albo krzyknąć "Stop!". Patrzenie na ból i współczucie, jak się okazuje, było łatwiejsze niż znalezienie się w tłumie klaszczącym rosyjskiemu oligarsze. Nawiasem mówiąc, tłum jest tworzony nie tylko przez publiczność, ale także przez aktorów, którzy są tuż obok, udając celebrytów. Pojawienie się kobiet oblanych czerwoną farbą, symbolizującą krew, nie wywołuje większego wrażenia. Wszyscy są tak pogrążeni we własnych przeżyciach, że przestali śledzić bieg wydarzeń, zapomnieli o Mickiewiczu i dopiero pojawienie się Konrada przywraca ich do fabuły.

Najtrudniej jest stać w tłumie i klaskać Rosjanom. Zdjęcie: archiwum Boskiej Komedii

Duch zakłada na niego kamizelkę kuloodporną i wychodzi. Konrad mówi coś o wrogu i walce, ale napięcie emocjonalne jest zbyt silne, by powrócić do spektaklu. Oklaski potwierdzają prawdziwe katharsis i wdzięczność za jednoczesną sesję psychoanalizy i test na człowieczeństwo.

Przez pierwsze pięć minut publiczność oklaskuje siebie i jeszcze coś niewidocznego, co przedstawiła im Maja Kleczewska i aktorzy Iwano-Frankiwskiego Teatru Dramatycznego, a kolejne pięć minut oklasków są wdzięczność za teatralny geniusz i umiejętność wplecenia kontekstu wojny rosyjsko-ukraińskiej we współczesne odczytanie Adama Mickiewicza. Mówi się, że krakowska publiczność teatralna jest najbardziej wymagająca. A jej uznanie jest najbardziej pożądane. Jeśli tak, to naszym - ukraińskim - aktorom udało się zdobyć najbardziej pożądane – podziw i sukces.

Хоча вистава «Дзяди» не отримала нагород фестивалю Boska Komedia, адже не брав участі в конкурсі, трупа Івано-Франківського театру єдина в повному складі вийшла на сцену під час вручення нагород. Щоб подякувати полякам за безпрецедентну допомогу українцям від початку повномасштабної війни з Росією. І нагадати, що війна не закінчилась, і театр — теж зброя, яка наближає нашу спільну перемогу.

No items found.

Dziennikarka, redaktorka. Od 2015 roku mieszka w Polsce. Pracowała w różnych ukraińskich mediach: „Postęp”, „Lewy Brzeg”, „Profil”, „Realist.online”. Autorka publikacji na temat współpracy ukraińsko-polskiej: aspekty gospodarcze, graniczne, dziedzictwo kulturowe i upamiętnienie. Współorganizatorka dziennikarskich inicjatyw na rzecz przyjaźni ukraińsko-polskiej. Pracowała jako trenerka w programie UE „Prawa kobiet i dzieci na Ukrainie: komponent komunikacyjny”.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Suspilne Kultura [kanał ukraińskiej telewizji publicznej – red.] wraz z ukraińskim Pen Clubem (Ukraiński PEN) rozpoczął publikację serii esejów ukraińskich intelektualistów na temat miejsca ukraińskiej kultury w kontekście globalnym. Temat przewodni ukraińskiego Pen Clubu na rok 2025 brzmi: „Być w świecie”. „Nasze przetrwanie zależy od nas. Ale bez innych to niemożliwe” – pisze Wołodymyr Jermolenko, filozof, pisarz, prezes Ukraińskiego PEN, autor pierwszego eseju.

Wołodymyr Jermolenko, ukraiński filozof, pisarz, dziennikarz. Zdjęcie: ukraiński PEN

Wojna zawęża przestrzeń. Wciskasz się w ziemię, skręcasz w sobie, zakopujesz w swoim doświadczeniu, jak w kryjówce. Twoje ciało coraz mniej przypomina linię prostą, a coraz bardziej elipsę; otulasz się sobą, próbując być swoją własną ochroną, początkiem i końcem.

Żegnaj, wielości światów, nie wierzymy już w twoje istnienie, coraz częściej postrzegamy inne światy jako nieporozumienie, zdradę, zbrodnię. Czyż przyjemność pośród cierpienia nie jest zbrodnią? Czy normalność pośród nienormalności nie jest zdradą? Czy spokojny, zrównoważony świat podczas ataków rakietowych nie jest iluzją? Nie opowiadajcie nam więcej o zamorskich krainach z rzekami, ptakami i ciepłymi wiatrami od mórz, wiemy, że one nie istnieją. Przynajmniej dla nas.

Mój świat to mieszkanie, piwnica, ziemianka, karetka, schron przeciwbombowy, okop, droga, ramiona mojego dziecka, miejsce na cmentarzu dla tych, których kochałem. Mogę zmierzyć swój świat linijką. Nie będzie dużo większy niż moje ciało

Radykalne zawężenie świata. Przynajmniej to jest uczciwe. Przynajmniej jesteśmy skupieni. Przynajmniej widzimy cel.

Ale... istnieje ryzyko przekroczenia cienkiej linii. Stania się skupionym i ślepym. Stania się wyrazistym i niewidocznym. Krzyczenia z bólu, gdy z drugiej strony, z wielkiego świata, słychać tylko głuchą ciszę.

Nasz własny świat to dla nas za dużo – ale i za mało

Czy nie tego właśnie chce wróg? Abyśmy stracili wielki świat, do którego chcemy dotrzeć, abyśmy wypuścili go z rąk, jak balon? Abyśmy oderwali go od siebie, jak ciężki plecak? Czyż wróg nie chce, byśmy zawsze patrzyli w dół? Czyż wróg nie chce wbić nas w naszą własną ziemię po szyję?

Wojna zawęża przestrzeń, niesie nas w strumieniu do wąskiego, ciemnego tunelu. Nie mamy innego wyboru, musimy być skupieni.

Ale wróg chce również, byśmy nie mieli powietrza, byśmy nie mieli czym oddychać. Chce, byśmy mówili tylko językiem własnego bólu, dla którego coraz bardziej będzie brakować tłumaczy.

Wołodymyr Jermolenko: „Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną”. Zdjęcie: East News

Czy pozwolimy mu na to? Czy pozwolimy mu pozbawić nas naszego języka? Czy pozwolimy mu pozbawić nas szansy na bycie zrozumianymi – tysiące kilometrów od naszych fortyfikacji?

Nie, nie możemy na to pozwolić.

Jednak by to zrobić, musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie. Tłumaczyć język naszych doświadczeń na języki doświadczeń innych.

Kultura jest przede wszystkim tłumaczeniem doświadczeń. To podróż przez gąszcz niezrozumienia

To tłumaczenie nieprzetłumaczalnego. Bo nigdy nie możesz w pełni przetłumaczyć doświadczenia. Każde doświadczenie jest hieroglifem, szyfrem, zagadką. Ale możesz zacząć próbować. Możesz zacząć się zbliżać.

Bo czyż nie mamy wielkiemu światu czegoś do powiedzenia? Czy nie musimy powiedzieć mu czegoś nie tylko o sobie, ale także o nim? Powiedzieć mu czegoś, czego sam o sobie nie wie?

Być może on nie wie, że doceniasz życie bardziej, gdy ono może od ciebie uciec. Że piękno pojawia się tam, gdzie wcześniej widziałeś to, co przyziemne, banalne, zwyczajne. Że miłość staje się silniejsza przez stratę. Że wolność jest cenna przede wszystkim wtedy, gdy jest pomimo. Że być – to być pomimo.

On być może nie wie, że bycie jest wyjątkiem, a nie regułą. Że życie, być może, istnieje tylko w maleńkiej części czasu i przestrzeni. Że jego mikroskopijna natura nie jest powodem, by je lekceważyć, lecz powodem, by kochać je jeszcze bardziej. Że wiara w przyszłość może uczynić cię niewrażliwym na cuda. I że kiedy tracisz tę pewność, w rzeczywistości zaczynasz coś rozumieć.

Byt i świat nie są tablicami pojęć wciskanymi nam przez autorytety z mądrych książek filozoficznych. Nie jesteśmy maleńkimi owadami na wielkim ciele istnienia ani niewidzialnymi bakteriami na wielkim ciele świata. Bo świat i istnienie również są małe, również mikroskopijne, również zagrożone na tle rozległego pustkowia, które je otacza.

My wszyscy – razem z tym istnieniem, razem z tym światem – jesteśmy krusi i bezbronni. Wszyscy jesteśmy poranieni i niepewni. Wszyscy jesteśmy piękni w swojej złamanej niezłomności. Wszyscy z desperacji zanurzamy się w czułości. Wszyscy jesteśmy rzeczywistością pomimo niemożliwości, kroplami niepojętego cudu

Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie nie oznacza zdrady tego, co do nich należy. Być w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną. Widzieć niebezpieczeństwo tam, gdzie inni widzą tylko kolejne jutro. Być gotowym na konfrontację z tym, co jest silniejsze od ciebie.

Bycie w świecie oznacza dopuszczanie do siebie innych doświadczeń. Ale oznacza również przekonanie innych kultur i narodów, że bez naszego doświadczenia nie mogą się obejść. Uczyć się na pamięć historii plemion innych ludzi, wiedząc, że one wkrótce przetną się z naszymi. Rysować mapy odległych kontynentów, rozpoznając na nich nasze góry i rzeki.

Bycie w świecie oznacza bycie w domu. Tyle tylko, że ten dom stał się dziś nieco większy.

Wojna zawęża przestrzeń. Ale też nagle dramatycznie ją rozszerza. A my, wciskając się w swoją ziemię, zyskujemy zdolność objęcia całej planety.

Tekst eseju można również przeczytać na stronie Suspilne Kultura

20
хв

„Musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie”. Esej Wołodymyra Jermolenki

7 premier teatralnych Kijowa w styczniu i lutym 2025 r.:

1. „Kopanie”

Kiedy: 3 lutego
Gdzie: Teatr Operacji Wojennych – w pomieszczeniach Narodowego Centrum Łesia Kurbasa, ul. Wołodymyrska 23w

Teatr Operacji Wojennych to nowy teatr na mapie Kijowa. Został stworzony przez reżysera Aleksa Boroweńskego, a grają w nim wyłącznie wojskowi i weterani wojenni (nie wszyscy byli wcześniej aktorami).

„Kopanie” to sztuka oparta na biografii Wasyla Stusa, która bada mity o męskości i odbrązawia wyobrażenia o poecie. Wykorzystuje wiersze Stusa, materiały z protokołów jego przesłuchań, muzykę Rammstein i Bohren & der Club of Gore, a także ukraińskie pieśni ludowe i rocka syberyjskiego. Spektakl jest immersyjny, co oznacza, że publiczność będzie zaangażowana w proces twórczy.

2. „Falstaff”

Kiedy: 24 i 25 stycznia, 21 i 22 lutego
Gdzie: Opera Kijowska, ulica Meżyhirska 2

Opera Kijowska prezentuje pierwszą premierę 2025 roku: operę „Falstaff” Giuseppe Verdiego, komedię muzyczną o przebiegłym awanturniku i jego przygodach. To ostatnia, 26., opera słynnego włoskiego kompozytora i jego trzecia opera oparta na historii z Szekspira. To też prawdziwy ewenement w historii Opery Kijowskiej, ponieważ do tej pory dzieło to nigdy nie było wystawiane w Kijowie. Dzięki wysiłkom zespołu kreatywnego teatru błyskotliwa i pełna humoru opera buffo „Falstaff” pojawia się teraz na kijowskiej scenie po ukraińsku.

3. „Chudnę od poniedziałku”

Kiedy: 17 i 18 stycznia (pokaz przedpremierowy)
Gdzie: Teatr Dziki – w siedzibie Teatru Brawo, ul. Ołesia Honczara 79

Dramatopisarka Olga Maciupa stworzyła sztukę opartą na prawdziwych wydarzeniach – na podstawie ankiety dotyczącej problemów kobiet plus size. W ankiecie wzięło udział ponad 200 kobiet.

Byłe uczestniczki popularnego programu o odchudzaniu spotykają się na pogrzebie koleżanki, która zmarła w dziwnych okolicznościach. Nie widziały się od dwóch lat, ale każda otrzymała list od zmarłej, co sprawiło, że porzuciły swoje zajęcia i udały się na spotkanie. Jakie tajemnice poznają na pogrzebie. I po tym czy będą się w stanie ze sobą kontaktować?

Projekt jest realizowany przy wsparciu Ukraińskiego Funduszu Kobiet.

4. „Niebezpieczne związki”

Kiedy: 10 i 30 stycznia, 9 lutego
Gdzie: Teatr Młody, ul. Prorizna 17

Andrij Biłous, dyrektor artystyczny Teatru Młodego, przedstawia własną wizję powieści francuskiego pisarza Pierre’a Chauderlos de Laclosa, który w XVIII wieku, w przededniu rewolucji francuskiej, opisywał obyczaje francuskiej szlachty. W wersji Biłousa akcja rozgrywa się w latach 20. XX wieku – ponad 120 kostiumów i imponująca scenografia robią wrażenie.

Życie markizy Isabelle de Merteuil jest pełne gwałtownych namiętności i intryg. W swoją kolejną grę angażuje starego przyjaciela Valmonta, cynicznego zdobywcę kobiecych serc. Dla zabawy żąda od niego, by uwiódł 15-letnią Cecile Volange, która wkrótce ma zostać wydana za mąż. Podstępny plan intrygantki zostaje jednak pokrzyżowany przez niespodziewane zauroczenie Valmonta niedostępną dotąd Cecile.

Aby pokonać największą przeszkodę, markiza i Valmont są zmuszeni zawrzeć diabelski zakład. A ten zmienia ich życie w okrutną grę, z której nikt nie wyjdzie zwycięsko.

5. „Złote dziewczyny”

Kiedy: 18, 19 i 31 stycznia oraz 8, 9 i 23 lutego
Gdzie: Teatr na Padole, zejście Andrijiwskie 20a

Teatr na Padole i reżyser Ihor Matwijiw przedstawiają lekki dramat „Złote dziewczyny” – o tym, że można zacząć życie na nowo, nawet jeśli wydaje się, że wszystko się skończyło. Sztuka została napisana przez amerykańskiego dramaturga Ivana Menchella, znanego z pracy nad serialami telewizyjnymi „Filip z przyszłości” i „Jonas”.

Trzy wdowy spotykają się raz w miesiącu, aby wypić herbatę i poplotkować, a potem przyciąć bluszcz na grobach swoich mężów. Po jakimś czasie okazuje się, że Ida, Doris i Lucille nie mają nic przeciwko dobrej zabawie, a nawet romansowi z siwowłosym mężczyzną na cmentarzu.

6. „Syn”

Kiedy: 18 i 19 stycznia, 5 i 16 lutego
Gdzie: Teatr Dramatu i Komedii na lewym brzegu Dniepru, aleja Browarska 25

Po raz pierwszy w Ukrainie. Spektakl „Syn” oparty jest na kultowej sztuce z trylogii współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera, w tłumaczeniu Iwana Riabczija. Reżyserem jest Jewhen Rezniczenko.

Dlaczego członkowie rodziny czasami się nie słyszą lub nie rozumieją? Dlaczego coś, co wczoraj sprawiało przyjemność, dziś traci smak? I jak możesz uratować najbliższą osobę, jeśli nie potrafisz poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami?

Pierre jest odnoszącym sukcesy prawnikiem, który zaczyna swoje szczęśliwe życie od zera. Ale czy będzie w stanie zostawić przeszłość za sobą?

7. „Tatuowana róża”

Kiedy: 1, 2 i 21 lutego
Gdzie: Teatr im. Łesi Ukrainki, ulica Bohdana Chmielnickiego 5

Reżyser Dmytro Bohomazow wraz z aktorem Andrijem Samininem, który dołączył jako drugi reżyser, wystawili sztukę Tennessee Williamsa, klasyka amerykańskiego dramatu XX wieku. Sam autor określił „Tatuowaną różę” jako „dramatyczny list miłosny do świata”.

Serafina przez długi czas żyła wyłącznie miłością do zmarłego męża Rosario. Odcinając się od świata, skupia się na przetrwaniu swojej tragedii. Plotki o jego licznych zdradach tylko podsycają ogień zazdrości w jej sercu, a kiełki pierwszej miłości jej młodej córki zostają poświęcone na ołtarzu matczynych lęków. Wydaje się, że nic nie może wstrząsnąć zaciekłym oddaniem Serafiny dla jej dawnej miłości. Ale wszystko nagle się zmienia, gdy w jej domu pojawia się dziwny młody mężczyzna, Alvaro.

„Tatuowana róża” to profesjonalny debiut studentów studia Dmitrija Bohomazowa. Warsztat młodych aktorów może nie jest jeszcze dopracowany, ale z pewnością są pełni pasji. A do wydarzeń na scenie przygrywa zespół muzyczny grający na żywo.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6781332bd907b894cfc7b426_%D0%B2%D0%B0%D1%80%D1%88%D0%B0%D0%B2%D0%B0%20%D1%82%D0%B5%D0%B0%D1%82%D1%80.jpg">„Przeczytaj także: Polecamy: 7 warszawskich premier teatralnych w styczniu i lutym ”</span>

20
хв

Polecamy: 7 kijowskich premier teatralnych w styczniu i lutym

Oksana Gonczaruk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ukraina powinna stać się Izraelem Europy

Ексклюзив
20
хв

Julia Pawliuk: – Każda wymiana jeńców i każde negocjacje to operacja specjalna

Ексклюзив
20
хв

Nie uspokajajcie zła

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress