Exclusive
20
min

„Prawdopodobnie przetrwamy”. Czym kierują się Ukrainki, decydując o powrocie

Wszystko szło dobrze, nauczyłam się polskiego, znalazłam mieszkanie i pracę. Posłałam dzieci do szkoły i zapisałam je do kółek zainteresowań. Mąż napisał do mnie z domu: „Nie spiesz się, radzę sobie”. A potem wysłał mi zdjęcie podwórka: pies goniący kurę, żonkile, tulipany, fiołki w ogródku. Rozpłakałam się i wróciłam

Olga Gembik

65% ukraińskich uchodźców wewnętrznych ma nadzieję na powrót do domu z Europy. Fot: Vadim Ghirda/Associated Press/East News

No items found.

Każda ma swoje osobiste kryteria powrotu – od: „mam takie poczucie” po: „przestaną strzelać”. A nawet: „wojna trwa od dawna – to co, powinnam porzucić swoje życie?”. Bo dla większości to „życie” jest możliwe tylko w Ukrainie, tyle że zdały sobie z tego sprawę dopiero za granicą.

Kalendarzowa wiosna dobiega końca, mamy początek lata, koniec roku szkolnego w szkołach – a to oznacza, że wiele naszych rodaczek i rodaków z zagranicy wróci do swoich domów w Ukrainie. Albo osiedlą się na zachodzie kraju lub na przedmieściach dużych miast, by poczuć się, jak w domu.

Bezpieczeństwo i sprawne działanie infrastruktury krytycznej są kluczowymi warunkami powrotu Ukraińców. Zdjęcie: Shutterstock

Według badania przeprowadzonego przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KIIS) w kwietniu 2024 r. w Polsce, Niemczech i Czechach, w optymistycznym scenariuszu do Ukrainy wróci około 50% uchodźców. To, czego potrzebują, by zdecydować się na powrót, to przede wszystkim bezpieczeństwo (34%), sprawna infrastruktura krytyczna (34%) oraz dostępność niezniszczonych mieszkań (26%). Tylko 26% respondentów jako warunek wymieniło „zakończenie wojny”.

Okazuje się więc, że choć wszyscy uciekliśmy przed wojną, powrót nie zawsze zależy od jej zakończenia. O konieczności ostatecznego zakończenia działań wojennych mówią najczęściej ci, którzy wciąż wahają się z podjęciem decyzji o powrocie

Spotkaliśmy się w Klubie Ukraińskich Kobiet w Warszawie i fantazjowaliśmy podczas „kręgu zaufania” – gry psychologicznej służącej zjednoczeniu i refleksji. Każda z uczestniczek mówiła o powrocie do Ukrainy:

– Widzę to mniej więcej tak: wojna się kończy, wychodzą Zełenski i Kliczko, ściskają się, uśmiechają i mówią: 'A więc wojna się skończyła. Ukrainki, możecie wracać ze swoimi dziećmi, nie ma potrzeby tam zostawać!’. I wszyscy biegniemy do kas kolejowych, na dworcach ogromne kolejki, a ukraińskie koleje w trybie pilnym dodają po cztery dodatkowe wagony do każdego pociągu z Przemyśla i Chełma.

– Nie wyobrażam sobie, żeby nagle, z dnia na dzień, wszystko stanęło i ktoś miał odwagę to powiedzieć. Ale w Warszawie czynsze za mieszkania nagle pójdą w dół, ceny spadną, a mąż po mnie przyjedzie. I tak pakujemy nasze rzeczy do bagażnika, a on się denerwuje, że próbuję zabrać te niezliczone pudła z gliną, wełną i wyrobami z gałązek, które stworzyłam tu przez ostatnie trzy lata.

– Zapytałam o powrót czat GPT. „Jeśli jesteś wesoła i gotowa na przygodę, możesz trochę bardziej cieszyć się czasem spędzanym poza domem” – tak odpowiedziała mi sztuczna inteligencja. Nie mogę powiedzieć, że jestem smutna, ale mam już dość przygód.

– Może być tak, jak z COVID-em. Jest zagrożenie, myjemy ręce, zmieniamy maseczki – a potem nagle nie ma kwarantanny. I wszyscy o tym zapomnieli. Wygląda na to, że to się stanie w ciepłym sezonie.

To, czy wrócić teraz i czy w ogóle wrócić, pozostaje prawem i decyzją osoby ją podejmującej

Ale równie często wywołuje gównoburzę na socialach. Matki wychowujące dzieci w Kijowie i Odessie czują się urażone argumentem, że ktoś nie wraca, bo chce chronić swoje dziecko. „Dlaczego ktoś myśli, że ja nie dbam o swoje dziecko?” – czytamy między wierszami. I wtedy ktoś wyciąga pocztówkę z czasów II wojny światowej: Hitler przekonuje na niej zrozpaczoną Brytyjkę, by odesłała swoje dzieci do zbombardowanego Londynu. I młócka wchodzi na wyższy poziom.

Jedna z dziennikarek powiedziała, że wróci dopiero wtedy, gdy pierwsze samoloty przylecą do Boryspola. Oznaczałoby to bezpieczne niebo nad Ukrainą. Zdjęcie: PATRICIA DE MELO MOREIRA/AFP/East News

Ci, którzy myślą w kategoriach liczb, podchodzą do kwestii powrotu w jeszcze inny sposób: liczą rakiety, które Rosjanie wciąż mają. A potem nagle pojawiają się wiadomości o pomocy wojskowej dla Rosji ze strony Korei Północnej lub Iranu – i liczenie zaczyna się od nowa.  

„Wróciłam z mężem do Kijowa, myśląc, że ryzyko śmierci w wypadku drogowym w stolicy jest większe niż ryzyko śmierci od rakiety – pisze Olena w mediach społecznościowych. – Ktoś obliczył, że w zeszłym roku w ciągu sześciu miesięcy w wypadkach drogowych w Kijowie zginęło 56 osób, a 993 zostały ranne. Natomiast od początku inwazji do tego czasu rannych w wyniku ataków rakietowych zostało 713 osób.

Pragmatycy dochodzą do wniosku, że i tak będzie trzeba wrócić. Więc dlaczego nie teraz?

– W piśmie zezwalającym na wjazd do Wielkiej Brytanii Ukraińcy otrzymali wyjaśnienie: jesteśmy tymczasowymi przesiedleńcami objętymi specjalną ochroną humanitarną, a nie uchodźcami w klasycznym znaczeniu tego słowa. Zasady są więc takie same: aby zostać tu na dłużej, musisz znaleźć zainteresowanego zatrudnieniem ciebie pracodawcę, który zapłaci za twoją wizę. Nie widziałam sensu w pracy tam jako kelnerka, skoro u siebie mogłam spróbować otworzyć kawiarnię – mówi Switłana.

Wróciła do domu w Kijowie sześć miesięcy po zamieszkaniu w Wielkiej Brytanii i planuje własny biznes. Życie za granicą dało jej pewność, że wszystko się ułoży.

Nowe badanie UNHCR [biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców – red.] przeprowadzone na ponad 4000 ukraińskich rodzin uchodźców przebywających w całej Europie, a także 1100 rodzin tych, którzy wrócili do Ukrainy, pokazuje, że odsetek uchodźców, którzy planują powrót do domu lub mają na to nadzieję, nieznacznie spadł z 77% do 65% w porównaniu z rokiem poprzednim. Jednocześnie wzrósł odsetek osób, które jeszcze nie zdecydowały się na powrót – z 18 do 24%.

Za granicą przebywa obecnie 5,9 miliona ukraińskich uchodźców

Jedna z dziennikarek powiedziała, że wróci dopiero wtedy, gdy pierwsze samoloty przylecą do Boryspola. Oznaczałoby to bezpieczne niebo nad Ukrainą. Ale my tylko marzymy o lataniu, a ona jest już w domu w obwodzie kijowskim:

– Wszystko szło dobrze, nauczyłam się polskiego, znalazłam mieszkanie i pracę. Posłałam dzieci do szkoły i zapisałam je do kółek zainteresowań. Mąż napisał do mnie z domu: „Nie spiesz się, radzę sobie”. A potem wysłał mi zdjęcie podwórka: pies goniący kurę, żonkile, tulipany, fiołki rosnące na podwórku. Rozpłakałam się i wróciłam.

– Któregoś dnia zrozumiałam, że wojna może potrwać dłużej – mówi znajoma weteranka. – Nie chcę, żeby za rok, dwa moje dziecko całkowicie zasymilowało się za granicą. Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć szczęśliwa i na swojej ziemi. Ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że przetrwamy. Robimy to od wieków.

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

20 lat temu rozpoczęła się Pomarańczowa Rewolucja. Ostatnie dwie dekady zatarły w zbiorowej pamięci szczegóły tego wydarzenia, które w było najbardziej spektakularnym owocem pierwszych 13 lat niepodległości Ukrainy. Wiele rzeczy związanych z tamtymi wydarzeniami jest dziś postrzeganych w uproszczony sposób.

Faktem pozostaje jednak to, że wydarzenia Pomarańczowego Majdanu były potężnym aktem sprzeciwu ludzi, którzy wyszli bronić swojego wyboru i swoich praw

Wiktor Juszczenko pięknie „poszedł w prezydenty". 4 lipca 2004 r. Rozśpiewany plac, on w białej koszuli, mnóstwo ludzi w haftowanych koszulach. Pomarańczowe flagi, letnie słońce i błękitne niebo. Juszczenko mówi, że my, Ukraińcy, mamy prawo do godnej przyszłości. Każde jego słowo rezonuje – natchnione twarze i uśmiechy, nadzieja w oczach. Gra muzyka, w tym moje „Nadchodzimy” i „Nie bój się żyć”.

Ukraińcy kojarzyli Wiktora Juszczenkę z europejskim wektorem rozwoju – odejściem od imperialnego sąsiada i uzyskaniem prawdziwej niepodległości. Ukraina zaczęła odrywać się od Rosji. Systemy polityczne obu krajów rozwijały się w różny sposób, konieczne więc było zdefiniowanie pomysłów na naszą przyszłość. Wiktor Juszczenko i Wiktor Janukowycz mieli oczywiście różne poglądy w tej sprawie.

Juszczenkę poznałam w 1999 roku. Wcześniej, w 1989 r., w Czerniowcach była „Czerwona Ruta” [piosenka napisana przez Wołodymyra Iwasiuka w 1968 r., jedna z najbardziej popularnych piosenek ukraińskich – red.]. „Ruta” w Zaporożu, której odegranie na stadionie Wiaczesława Czornowiła zbiegło się z początkiem zamachu stanu w 1991 roku. Studencki strajk głodowy, protesty w Charkowie oraz proukraińskie nastawienie ludzi i ukraińska muzyka – wszystko to było ignorowane.

Spotkanie z Wiktorem Juszczenką zainspirowało mnie, dało mi siłę i nadzieję, że ukraiński przywódca może być inny. Nowoczesny, inteligentny, ukraiński i europejski jednocześnie

Przed tym spotkaniem byłam bliska rozpaczy. Panowało lekceważące podejście do wszystkiego, co ukraińskie. Wielu tak zwanych liderów często demonstrowało swoją wiernopoddańczość i upokarzało się przed „starszym bratem”. Nigdy nie skłaniałam się w stronę „ruskiego miru” (jak się okazało, miałam rację). Spotkanie z Juszczenką zrobiło na mnie ogromne wrażenie, wsparło mnie i dało mi siłę, by trwać przy swoim.

Powiedział mi wtedy: „Dziękuję ci za to, co robisz. To ważne dla Ukrainy i narodu ukraińskiego”. Na długo przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku byłam po tej samej stronie barykady co on. Był osobą, z którą wyobrażałam sobie przyszłość Ukrainy. Ufano mu. Był szanowany. Lubiłam go za szczerość i autentyczność.

Bardzo dobrze pamiętam wiec na placu Europejskim, kiedy Wiktor Juszczenko, z oszpeconą twarzą, po raz pierwszy po otruciu przemawiał do ludzi. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że zawartość dioksyn w jego krwi tysiąckrotnie przekraczała normę. Nadal nie jest jasne, co wydarzyło się podczas tej kolacji, na której rzekomo doszło do otrucia. Niestety w najnowszej historii Ukrainy jest wiele pytań bez odpowiedzi.

Chcieli zabić, czy tylko oszpecić bądź przestraszyć Juszczenkę? Czegokolwiek chcieli, ostatecznie przyniosło to odwrotny skutek

21 listopada 2024 r. odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Wraz z innymi muzykami głosowałam w lokalu wyborczym w budynku związków zawodowych za Wiktorem Juszczenką. Byliśmy tam, by go wesprzeć. Wieczorem zebraliśmy się w sztabie i już wtedy pojawiły się dowody na liczne fałszerstwa. W nocy 22 listopada ludzie zaczęli budować scenę pod gołym niebem. Gdy obudziłam się nazajutrz rano, natychmiast poszłam na Majdan, gdzie zobaczyłam wielu przyjaciół i podobnie myślących ludzi.

Stałam na Majdanie i widziałam oczy ludzi. Przychodzili z dziećmi, które niosły pomarańczowe zabawki. Tak było każdego kolejnego dnia. Było dużo muzyki i przemówień ze sceny, a na Chreszczatyku pojawiło się miasteczko namiotowe. Ludzie nie wiedzieli, co dzieje się w kuluarach, nie wiedzieli, że wszystko to trzyma się dosłownie na włosku, że wydarzenia mogą potoczyć się nie tak, jak chcą. Postrzegali to wszystko jako festiwal.

Później zdaliśmy sobie sprawę, jak zwodnicze było poczucie euforii, bezpieczeństwa i radości z bycia otoczonym przez podobnie myślących ludzi

Pomarańczowa Rewolucja była bezkrwawa, a to ma swoją cenę. Ceną za nieużywanie siły były konstytucyjne ustępstwa. Ukraina stała się republiką parlamentarno-prezydencką. Z czasem prezydent Juszczenko stracił część swoich uprawnień. Ci, którzy nazywają go „słabym prezydentem”, nie bardzo wiedzą, o czym mówią. On taki nie był. W rzeczywistości to niezwykle mądry, inteligentny, delikatny człowiek, wróg totalitaryzmu. Nie dopuścił do rozlewu krwi.

Ta rewolucja zmieniła mnie i nie tylko mnie – zmieniła kraj. Zmieniła rozumienie przez świat tego, czym jest demokracja i jak o nią walczyć. Ludzie w Ukrainie zdali sobie sprawę, że mogą wygrać, że ich wartości mają znaczenie. I że tych wartości mają wiele.

Pomarańczowa Rewolucja zmieniła bieg historii. Ukraińcy zdali sobie sprawę, że są siłą

Na scenie Majdanu śpiewałam piosenki „Idziemy” i „Nie bój się żyć”, które potem śpiewano podczas Rewolucji Godności. Dziewięć lat po Pomarańczowej Rewolucji Ukraińcom znowu przyjdzie bronić swojego wyboru. Rewolucja Godności będzie tragiczna, ale prawda zwycięży. Wschodni sąsiad nie odpuści, rok 2014 upłynie pod znakiem okupacji Krymu, tzw. ATO [operacja antyterrorystyczna na wschodzie kraju, prowadzona przez ukraińską armię przeciw prorosyjskim separatystom z obwodów donieckiego i ługańskiego – red.]  i wybuchu wojny.

A 24 lutego 2022 r. rozpocznie się inwazja Rosji. Od ponad tysiąca dni nasz kraj krwawo walczy o wolność i prawdziwą niepodległość.

Wszystkie zdjęcia dostarczone przez autorkę

20
хв

Pomarańczowa Rewolucja i ja

Maria Burmaka

Jeszcze niedawno tolerancja wobec różnych kultur i pielęgnowanie różnorodności były na Zachodzie normą. W 2024 r. nastroje antysemickie osiągnęły na świecie, także w krajach zachodnich, punkt krytyczny. I w sumie nic dziwnego, skoro według badań opinii publicznej 20% młodych Amerykanów nie wie, czym był Holokaust.

Ukraina pierwsza padła ofiarą wojny hybrydowej z wykorzystaniem uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu. Jesienią 2015 roku uwaga świata została jednak przeniesiona z okupowanego Krymu i wojny w Donbasie na Aylana Kurdiego, trzyletniego chłopca z Syrii. Zdjęcie martwego dziecka na tureckiej plaży trafiło na czołówki większości mediów na świecie. Pod wpływem presji moralnej ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel szeroko otworzyła drzwi Republiki Federalnej dla milionów ludzi o innej kulturze, innym światopoglądzie, a co najważniejsze – dla tych, którzy nie chcą uczyć się języka, akceptować kultury nowego kraju i chcą żyć według swoich praw.

Od 2021 roku nielegalni imigranci próbują przedostawać się przez granicę między Polską a Białorusią. Wojciech Olkuśnik/East News

Putin, Łukaszenka i ich chiński przyjaciel Xi Jinping wielokrotnie wykorzystywali nielegalnych imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu do testowania wytrzymałości europejskich granic. Przez całą jesień 2021 r. polscy strażnicy graniczni wyłapywali agresywnych przybyszów z Iraku i Afganistanu, którzy przez Polskę chcieli dostać się do hojnego niemieckiego państwa opiekuńczego. Teraz możemy przypuszczać, że to była przygrywka do okupacji Ukrainy, bo dla osi zła ważne było załamanie polskiej granicy, a w konsekwencji załamanie jakiejkolwiek pomocy dla Kijowa.

W tamtym czasie wielu krytykowało polski rząd za „okrucieństwo” wobec imigrantów. Doświadczenie pokazało, że postąpił właściwie

Nocą 8 listopada tego roku, po meczu piłkarskim Ajax – Maccabi Tel Awiw w Amsterdamie, grupa agresywnych palestyńskich kibiców – migrantów zaatakowała kibiców z Izraela. Żydzi byli bici, ścigani przez samochody, wrzucani do amsterdamskich kanałów i przeszukiwani w barach i hotelach. Stało się to w przeddzień rocznicy Nocy Kryształowej, nazistowskiego pogromu niemieckich Żydów w 1938 roku. Wiele osób zastanawiało się, jakie znaczenie miało to, że do ataku doszło w Holandii – kraju, którego premier Dick Schoof, oficer wywiadu i specjalista ds. zwalczania terroryzmu, wcześniej prowadził dochodzenie w sprawie zestrzelenia przez Rosjan nad Donbasem samolotu linii Malaysia Airlines 17 w lipcu 2014 r.

7 listopada izraelscy kibice zostali zaatakowani w Amsterdamie. Fot: Middle East Images/ABACA/Abaca/East News
Należy się spodziewać, że to pierwszy dzwonek i podobnych aktów przemocy i terroryzmu ze strony tych, którzy są zainteresowani zasobami Europejczyków, a nie dostosowaniem się do europejskiego stylu życia, będzie więcej

I wszyscy to czują. Niedawno upadł rząd w Niemczech. Rządząca koalicja rozpadła się, ponieważ kraj od lat tkwił w polityce migracyjnej pani Merkel. A budżet nie może już wspierać tych, którzy chcą bronić Palestyny w centrum Berlina. Co więcej, według badań socjologicznych Niemcy czują się zaniepokojeni i niepewni – więc stare partie, jak SPD czy CDU-CSU, będą musiały zająć się tym problemem, zanim zostanie on rozwiązany na ulicach przez skrajną prawicę.

Rosja i Chiny chcą zniszczyć starą Europę. I dopóki nie uda im się jej zająć, zadaniem numer jeden będzie topienie jej ulic we krwi. Dlatego antysemityzm i hasła, że Europa jest przeciwko różnorodności kultur i religii, są tak intensywnie rozpowszechniane za pośrednictwem mediów społecznościowych i podcastów.

Taka retoryka jest dobrą pożywką dla wojen hybrydowych przeciwko demokracji. Powrót Trumpa do władzy w Stanach Zjednoczonych stał się możliw, ponieważ zwykli Amerykanie czuli, że mniejszość narzuca im własne zasady. I że niszczy Amerykę, o jakiej marzą miliony.

Co zaskakujące, Unia Europejska w końcu uznały, że stanowczy opór Polski wobec masowego wpuszczania na jej terytorium nielegalnych imigrantów ma sens

W październiku 2024 r. przywódcy państw członkowskich UE wyrazili solidarność z Polską w walce z nielegalnymi migrantami, a także „determinację w zapewnieniu skutecznej kontroli zewnętrznych granic UE”. Niedawno polski rząd opracował strategię migracyjną, koncentrując się na obywatelach Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu, którzy coraz częściej przyjeżdżają na polskie uczelnie jako studenci.

Przywódcy UE poparli Polskę w kwestii migrantów. fot: SAMEER AL-DOUMY/AFP/East News

„Naszym prawem i naszym obowiązkiem jest ochrona polskiej i europejskiej granicy. Jej bezpieczeństwo nie będzie przedmiotem negocjacji. Z nikim. Jest zadaniem do wykonania. I mój rząd to zadanie wykona” – napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk.

Zgodnie z dokumentem to polski rząd będzie decydował, kogo na granicy zatrzymać, a kogo nie. A ci, którzy chcą zostać Polakami, będą musieli nauczyć się języka i przestrzegać polskiego prawa

W dłuższej perspektywie te doświadczenia są dla Ukrainy interesujące, ponieważ wraz z emigracją milionów Ukraińców z powodu wojny pojawia się kwestia siły roboczej. I tutaj od czasu do czasu zabierają głos eksperci, mówiący, w jaki sposób migranci z Azji Środkowej lub Pakistańczycy mogliby nam pomóc. Twierdzą, że mogliby być taksówkarzami i zastąpić kelnerów.

Tyle że dla kraju, który ma wiele problemów z bezpieczeństwem i chwiejną tożsamością narodową swojej ludności, to może być wyzwanie. Nie jesteśmy przecież zbyt dobrzy w radzeniu sobie z własnymi kolaborantami, którzy przez długi czas przebierali się za potężnych biznesmenów i mówili, że są za pokojem bez polityki. Inną sprawą byłaby konieczność walki z tymi, którzy mówiliby nam, jakie długie spódnice powinny nosić nasze kobiety czy latali do Omanu, by organizować akcje przeciwko żydowskim pielgrzymom.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Pogromy Żydów i agresywni migranci. Europą wstrząsają hybrydowe wojny „osi zła”

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Iluzja planów pokojowych. Dlaczego Zachód jest tak zmęczony Ukrainą i proponuje jej kapitulację

Ексклюзив
20
хв

Europa małych Trumpów

Ексклюзив
20
хв

NATO czy broń nuklearna: co gwarantuje bezpieczeństwo we współczesnym świecie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress