Exclusive
20
min

Ciernista droga Ukrainy do zwycięstwa

"Nasze cele są osiągalne militarnie tak długo, jak długo istnieją trzy czynniki: odpowiednia pomoc wojskowa, zwiększone zdolności produkcyjne w USA, Europie i Ukrainie oraz pryncypialne stanowisko w sprawie jakichkolwiek negocjacji z Rosją"

Sestry

Dmytro Kułeba w Brukseli na pierwszym w historii posiedzeniu Rady NATO - Ukraina. 29.11.2023. Zdjęcie: mfa.gov.ua

No items found.

Premier Węgier Viktor Orban wetuje pakiet pomocowy UE dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro. Nieudane głosowanie w Senacie USA w sprawie zatwierdzenia dla Ukrainy ponad 61 miliardów dolarów pomocy. W ostatnich tygodniach Ukraińcy nie tylko walczyli z wrogiem na własnej ziemi, ale próbowali też krzyczeć do świata, by nie zostawiał nas samych.

Sestry prezentują tekst "Droga do zwycięstwa Ukrainy" autorstwa ukraińskiego ministra spraw zagranicznych Dmytro Kułeby, napisany 14 grudnia dla amerykańskiego wydania Foreign Affairs.

"Siły Obronne wyzwoliły już ponad połowę terytoriów okupowanych przez Rosję od 2022 roku". Fot: Wikipedia

Zwycięstwo wymaga wytrwałości i przezorności

Prawie dwa lata temu Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę na pełną skalę.

Wraz z nadejściem kolejnej wojennej zimy głosy sceptyków, wątpiących w perspektywy kraju, stają się coraz głośniejsze. Pojawiają się one nie na spotkaniach dyplomatycznych czy sesjach planowania wojskowego - raczej w mediach i komentarzach ekspertów. Większość tych, od których one pochodzą, nie twierdzi otwarcie, że Ukraina powinna zrezygnować z walki. Jednak pesymizm, poparty pozornie pragmatycznymi argumentami, ma wyraźne implikacje strategiczne, które są tyleż niebezpieczne, co błędne.

Ci sceptycy zakładają, że obecna sytuacja na polu bitwy nie ulegnie zmianie, a biorąc pod uwagę przewagę Rosji w zasobach, Ukraińcy nie będą w stanie odzyskać więcej terytorium. Twierdzą, że międzynarodowe poparcie dla Ukrainy słabnie i w najbliższych miesiącach gwałtownie spadnie. Odnoszą się do "zmęczenia wojną" i rzekomo ponurych perspektyw dla naszych sił.

Sceptycy mają rację, że nasza ostatnia kontrofensywa nie doprowadziła do błyskawicznego wyzwolenia okupowanego terytorium, tak jak ukraińskie wojsko poradziło sobie w zeszłym roku w obwodzie charkowskim i w Chersoniu. Obserwatorzy, w tym niektórzy ukraińscy eksperci, spodziewali się podobnych rezultatów w ciągu ostatnich kilku miesięcy, a kiedy oczekiwania nie zostały natychmiast zrealizowane, wielu z nich popadło w przygnębienie. Jednak ten pesymizm jest nieuzasadniony i błędem byłoby pozwolić, aby defetystyczne nastroje wpłynęły na nasze strategiczne decyzje.

Kluczowi decydenci w Waszyngtonie i innych stolicach muszą zrozumieć szerszą perspektywę i utrzymać obrany kurs. Zwycięstwo Ukrainy będzie wymagało strategicznej powściągliwości i dalekowzroczności, a każdy metr wyzwolonej ziemi - ogromnych poświęceń naszych żołnierzy. Ale nie ma wątpliwości, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki.

W ciągu prawie dwóch lat brutalnej wojny przeciwko Ukrainie rosyjski dyktator podniósł stawkę do punktu, w którym połowiczne rozwiązania nie są już możliwe. Każdy inny wynik niż całkowita porażka Rosji na Ukrainie będzie miał niepokojące konsekwencje nie tylko dla mojego kraju. Rozpęta globalny chaos, który ostatecznie zagrozi Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom. Autorytarni władcy i agresorzy na całym świecie uważnie obserwują wynik militarnej awantury Putina. Jakikolwiek jego sukces, nawet częściowy, zainspirowałby ich do podjęcia podobnych działań. Natomiast porażka pokazałaby daremność jego prób.

Etapy zwycięstwa

Wojny na taką skalę toczą się etapami. Niektóre z nich mogą być bardziej udane niż inne. Liczy się efekt końcowy. Dla Ukrainy jest nim pełne przywrócenie integralności terytorialnej i ściganie osób odpowiedzialnych za zbrodnie międzynarodowe. Oba cele są jasne i osiągalne. Ich osiągnięcie nie tylko zapewni sprawiedliwy i trwały pokój w Ukrainie, ale także sprawi, że inne wrogie siły na świecie nie odniosą wrażenia, że powtórzenie działań Putina przyniesie pożądane przez nie rezultaty.

Obecna faza wojny nie jest łatwa ani dla Ukrainy, ani dla naszych partnerów. Wszyscy chcą szybkich, hollywoodzkich przełomów, które szybko zakończyłyby rosyjską okupację. Nasze cele rzeczywiście nie zostaną osiągnięte z dnia na dzień, ale ciągłe międzynarodowe wsparcie dla Ukrainy zapewni, że lokalne operacje ofensywne w końcu przyniosą wymierne rezultaty na froncie, stopniowo niszcząc rosyjskie wojska i zakłócając plany Putina dotyczące długiej i przewlekłej wojny.

Niektórzy sceptycy będą twierdzić, że takie cele są uczciwe, lecz są po prostu nieosiągalne. W rzeczywistości nasze cele pozostaną militarnie osiągalne tak długo, jak długo będą istniały trzy czynniki: odpowiednia pomoc wojskowa, w tym myśliwce, drony, obrona powietrzna, artyleria oraz zdolności dalekiego zasięgu do uderzania daleko za linią frontu; radykalny wzrost zdolności produkcyjnych w Stanach Zjednoczonych, Europie i w Ukrainie zarówno dla zaspokojenia naszych potrzeb, jak uzupełnienia dostaw Stanów Zjednoczonych i europejskich sojuszników; wreszcie - pryncypialne stanowisko w sprawie możliwości jakichkolwiek negocjacji z Rosją.

Wszystkie te czynniki razem przyniosą Ukrainie wymierny postęp na froncie. Ale by tak się stało, konieczne jest utrzymanie kursu i niegeneralizowanie, że walka jest beznadziejna, bo niektóre jej etapy nie spełniły oczekiwań obserwatorów. Pomimo ogromnych wyzwań, Ukraina osiągnęła niezwykłe wyniki w poprzednich miesiącach. Wygraliśmy bitwę o Morze Czarne, odblokowując stabilne funkcjonowanie eksportu morskiego i wzmacniając zarówno naszą gospodarkę, jak globalne bezpieczeństwo żywnościowe. Poczyniliśmy postępy na froncie południowym, zdobywając ostatnio przyczółek na wschodnim brzegu Dniepru. W innych miejscach frontu powstrzymaliśmy potężne rosyjskie ofensywy i zadaliśmy Rosjanom ogromne straty, przerywając przy okazji ich ofensywy na Awdijiwkę i Kupiańsk. Pomimo ogromnych wysiłków, wojska rosyjskie nie były w stanie utrwalić żadnych swoich sukcesów.

W rzeczywistości w ciągu ostatniego półtora roku ukraińska armia udowodniła swoją zdolność do zaskakiwania sceptyków. Wbrew wszelkim przeciwnościom, Siły Obronne wyzwoliły ponad połowę terytoriów okupowanych przez Rosję od 2022 roku. Nie stało się to za jednym zamachem. Po wyzwoleniu północy i wschodu Ukrainy w pierwszych miesiącach wojny straciliśmy szereg terytoriów na wschodzie, a dopiero później przejęliśmy inicjatywę. Ta sekwencja wydarzeń dowodzi, że błędem jest wyciąganie daleko idących wniosków na podstawie tylko jednego etapu wojny. Gdyby w tej wojnie chodziło tylko o liczby, już dawno byśmy przegrali. Rosja może próbować przewyższać nas liczebnie, ale właściwa strategia, planowanie i odpowiednie wsparcie pozwolą nam skutecznie kontratakować.

Błąd negocjacji

Niektórzy analitycy uważają, że zamrożenie konfliktu i ogłoszenie zawieszenia broni to opcje realistyczne. Zwolennicy tego scenariusza argumentują, że zmniejszyłoby to straty ukraińskie i pozwoliłoby Ukrainie i jej partnerom skupić się na ożywieniu gospodarczym i odbudowie, integracji z UE i NATO oraz długoterminowym rozwoju zdolności obronnych.

Problem z takim scenariuszem polega nie tylko na tym, że zawieszenie broni byłoby nagrodą dla Rosji za jej agresję. Zamiast zakończyć wojnę, zawieszenie broni po prostu wstrzyma walki do czasu, aż Rosja będzie gotowa do nowego ataku. W międzyczasie rosyjskie siły okupacyjne wzmocnią swoje obecne pozycje betonem i zaminują pola, co uniemożliwi wyparcie najeźdźców w przyszłości i skaże miliony Ukraińców na dziesięciolecia okupacji i represji. Rosyjski budżet na 2024 r. dla tymczasowo okupowanych terytoriów wynosi 3,2 bln rubli, co wyraźnie wskazuje na plany Moskwy, by zdobyć przyczółek na długi czas i zdusić wszelki opór wobec władz okupacyjnych.

Co więcej, niezależnie od argumentów, że taki scenariusz zmniejszyłby koszty dla Ukrainy i jej partnerów, rzeczywistość pokazuje, że takie wynegocjowane zawieszenie broni nie jest nawet brane pod uwagę. W latach 2014-2022, po aneksji Krymu i okupacji Wschodu, przeprowadziliśmy około 200 rund negocjacji z Rosją w różnych formatach i podjęliśmy 20 prób ustanowienia zawieszenia broni. Nasi partnerzy próbowali wywrzeć presję na Moskwę, aby była konstruktywna, a kiedy na Kremlu trafili na ścianę, nalegali, aby Ukraina zrobiła "pierwszy krok". Choćby po to, by pokazać światu, że to Rosja jest problemem. W wyniku tej błędnej logiki Ukraina rzeczywiście poczyniła szereg bolesnych ustępstw. Do czego to doprowadziło? Do rosyjskiego ataku na pełną skalę 24 lutego 2022 roku. Niemoralne i naiwne jest twierdzenie, że Ukraina powinna zrobić pierwszy krok już teraz.

Gdyby linia frontu została teraz zamrożona, nie ma powodu, by sądzić, że Rosja nie wykorzystałaby tego wytchnienia do zaplanowania bardziej brutalnego ataku za kilka lat, potencjalnie angażującego nie tylko Ukrainę, ale także jej sąsiadów, może nawet członków NATO. Ci, którzy uważają, że Rosja nie jest w stanie zaatakować kraju NATO, jeśli odniesie sukces na Ukrainie, powinni pamiętać, jak nierealny wydawał się rosyjski atak na Ukrainę na pełną skalę zaledwie dwa lata temu.

Wspieranie Ukrainy to nie działalność charytatywna

Niektórzy sceptycy twierdzą również, że wspieranie Ukrainy w jej walce o wolność jest zbyt kosztowne i nie może trwać w nieskończoność. My na Ukrainie jesteśmy w pełni świadomi wielkości wsparcia, jakie otrzymaliśmy od Stanów Zjednoczonych, Europy i innych partnerów. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni rządom, ustawodawcom i wszystkim ludziom, którzy wyciągnęli pomocną dłoń do naszego kraju w czasach wojny. Korzystamy z tego wsparcia w możliwie najbardziej przejrzysty i odpowiedzialny sposób: amerykańscy inspektorzy pomocy wojskowej nie znaleźli żadnych dowodów na znaczące marnotrawstwo, oszustwa lub nadużycia.

To wsparcie nie jest i nigdy nie było charytatywne. Każdy dolar zainwestowany w zdolności obronne Ukrainy przyniósł znaczące dywidendy w zakresie bezpieczeństwa krajom, które nas wspierały. Wsparcie to pozwoliło nam odeprzeć agresję i uniknąć dalszej katastrofalnej eskalacji w Europie. Ukraina osiągnęła wszystkie te rezultaty dzięki amerykańskiemu wsparciu, które w sumie wyniosło około 3% rocznego budżetu obronnego USA. Co więcej, większość tych pieniędzy faktycznie pozostała w USA i została przeznaczona na finansowanie amerykańskiego przemysłu obronnego, stymulowanie rozwoju zaawansowanych technologii i tworzenie miejsc pracy dla Amerykanów. Z tego powodu wielu lokalnych liderów biznesu w USA już publicznie sprzeciwiło się opóźnieniu lub zmniejszeniu pomocy wojskowej dla Ukrainy.

Co więcej, podczas gdy Stany Zjednoczone są kluczowym partnerem Ukrainy w zakresie bezpieczeństwa, a przywództwo Ameryki w mobilizowaniu międzynarodowego wsparcia dla naszego kraju jest wzorowe i kluczowe, Stany Zjednoczone nie dźwigają tego ciężaru same. Jak stwierdził niedawno sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, inni członkowie NATO, w tym kraje europejskie i Kanada, zapewnili Ukrainie ponad połowę całkowitej pomocy wojskowej. Szereg państw zapewniło większe wsparcie, liczone jako procent PKB, niż Stany Zjednoczone: Wielka Brytania, Dania, Estonia, Łotwa, Litwa, Holandia, Norwegia, Polska, Słowacja, Finlandia i Czechy. Wsparcie Niemiec stale rośnie, co czyni je kluczowym partnerem Ukrainy w Europie w wartościach bezwzględnych.

Próby innych sceptyków nazwania ukraińskiej walki o wolność "kolejną niekończącą się i daremną amerykańską wojną za granicą" są pozbawione zdrowego rozsądku. Ukraina nigdy nie wzywała Stanów Zjednoczonych do wysłania wojsk na swoje terytorium. Oferujemy uczciwy układ: nasi partnerzy zapewniają nam wszystko, czego potrzebujemy do zwycięstwa, a resztę pracy wykonujemy sami, broniąc nie tylko własnych granic, ale także granic globalnej demokracji.

Stany Zjednoczone poświęciły dekady i setki miliardów dolarów na stworzenie i obronę międzynarodowego porządku, który może wspierać i chronić demokrację i gospodarkę rynkową, a tym samym bezpieczeństwo i dobrobyt Amerykanów. Porzucenie tej inwestycji byłoby teraz bardzo nierozsądne. Jeśli demokracja na Ukrainie upadnie, przeciwnicy USA uznają to za oznakę słabości i sygnał, że agresja działa. W takim przypadku cena ochrony interesów narodowych USA w obliczu takich zagrożeń wzrośnie wielokrotnie i będzie znacznie wyższa niż cena wspierania Ukrainy dzisiaj, nie wspominając o dziesięcioleciach globalnych turbulencji o niepewnych skutkach.

Naukowcy i analitycy często ostrzegają przed groźbą III wojny światowej, odnosząc się do konfliktu nuklearnego między wielkimi mocarstwami. Mają jednak tendencję do lekceważenia zagrożenia dla świata ze strony lokalnych wojen międzypaństwowych, gdy większe kraje odczuwają potrzebę atakowania mniejszych sąsiadów. A to może być pierwsza wojna światowa - w liczbie mnogiej, a nie trzecia wojna światowa. Właśnie taki świat może przynieść rosyjska agresja, jeśli nie będzie wspólnego zaangażowania sojuszników na rzecz zwycięstwa Ukrainy.

Usłyszeć Ukraińców

Żaden kraj na świecie nie pragnie pokoju bardziej niż Ukraina. Nie chcemy przedłużającej się wojny - to Putin jej chce. Mamy jasną wizję drogi do pokoju, nakreśloną w dziesięciopunktowej Formule Pokoju zaproponowanej przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

To Ukraina płaci najwyższą cenę za tę wojnę. Tracimy najlepszych synów i córki naszego narodu. Nie ma ukraińskiej rodziny, która nie doświadczyłaby bólu wojny. W wielu przypadkach nasi żołnierze służą od ponad 20 miesięcy i nie wiedzą, kiedy będą mogli wrócić do domu. Walczą w zamarzniętych okopach pod rosyjskim ostrzałem. Liczba ofiar cywilnych (zarówno w wyniku brutalnych ataków rakietowych i dronów, jak okupacji) stale rośnie. A porwania ukraińskich dzieci i ich "adopcje" przez rosyjskie rodziny oraz "reedukacja" są dla nas wszystkich przerażające.

Ale nawet pomimo wszystkich cierpień, zmęczenia i trudności, Ukraińcy nie zamierzają się poddać ani zaakceptować pokoju za wszelką cenę. Według ostatniego sondażu KMIS, 80% odrzuca możliwość ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji. Inny sondaż pokazuje, że 53% Ukraińców jest gotowych znieść nawet kilkuletnie trudności wojskowe, by wygrać. Ukraińcy nie są gotowi poddać się nawet w przypadku znacznego zmniejszenia międzynarodowego wsparcia wojskowego dla ich kraju: listopadowy sondaż przeprowadzony przez New Europe Center wykazał, że tylko 8% Ukraińców uważa, że może to zachęcić kraj do negocjacji z Rosją. 35% uważa gotowość Rosji do wycofania swoich wojsk za niezbędny warunek wstępny, podczas gdy 33% twierdzi, że negocjacje z Rosją nie powinny odbywać się w żadnych okolicznościach.

Zachodni analitycy wzywający Ukrainę do zaakceptowania natychmiastowego zawieszenia broni lub niekorzystnych warunków po prostu ignorują poglądy Ukraińców. Przez lata decydenci polityczni i eksperci w Europie i Stanach Zjednoczonych nie słuchali ostrzeżeń Ukraińców, że ani dyplomacja, ani zwykłe interesy z Rosją nie są już możliwe. Potrzeba było inwazji na pełną skalę, ogromnych zniszczeń i cierpienia, by przyznać Ukrainie rację. Nie powinniśmy ponownie wpaść w tę pułapkę.

Sojusznicy w wojnie

Latem 1944 roku, kilka tygodni po lądowaniu aliantów w Normandii, nagłówki w alianckich stolicach były często ponure: "Postępy aliantów spowolniły", "Opóźnienia w Normandii: Nadmierna ostrożność aliantów i zła pogoda to czynniki, które zakłócają harmonogram", "Teren spowalnia czołgi, wyjaśnia amerykański oficer" - i tak dalej. Nawet po sukcesie w Normandii zakrojona na szeroką skalę operacja Market Garden w okupowanej przez nazistów Holandii okazała się trudna. Oczekiwano, że zakończy ona II wojnę światową, ale zamiast tego zakończyła się ograniczonymi wynikami i ogromnymi stratami aliantów. Jednak pesymistyczne nagłówki i rozczarowujące, a nawet bolesne niepowodzenia nie sprawiły, że alianci się poddali.

Pod koniec ubiegłego miesiąca uczestniczyłem w spotkaniu ministrów NATO w Brukseli. Najbardziej uderzył mnie kontrast pomiędzy nastrojami panującymi wewnątrz i na zewnątrz sali obrad. Przy wejściu dziennikarze rozpoczynali swoje pytania od stwierdzenia, że wojna osiągnęła "impas" i że "zmęczenie wojną" osłabia poparcie, a następnie pytali, czy nadszedł czas, aby Ukraina oddała terytorium w zamian za pokój. Tymczasem w obradach te defetystyczne narracje były zupełnie nieobecne. Zamiast tego ministrowie zapewnili o dodatkowej pomocy wojskowej i dalszym wsparciu.

Niezależnie od tego, jak rozpowszechnione są fałszywe narracje o "wyczerpaniu", nie powinniśmy pozwolić, aby wpłynęły one na nasz proces decyzyjny i naszą wspólną strategię, zmieniając nasz kurs. Nie powinniśmy też dać się zwieść rzekomej chęci i gotowości Moskwy do uczciwego rozwiązania konfliktu przy stole negocjacyjnym. Decyzja o zaakceptowaniu roszczeń terytorialnych Putina i nagrodzeniu agresji byłaby przyznaniem się do porażki i ostatecznie kosztowałaby Ukrainę, Stany Zjednoczone i ich sojuszników całą globalną architekturę bezpieczeństwa. Oczywiście utrzymanie kursu nie jest łatwe. Ale wiemy, jak wygrać - i wygramy.

Redakcja Sestry nie zawsze podziela opinie autorów blogów

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 r. pomogła przekształcić Telegram z niszowej sieci społecznościowej w globalny fenomen. New York Times donosi, że za jego sprawą miliony ludzi śledzą wydarzenia na polu bitwy w czasie zbliżonym do rzeczywistego. Zdaniem rozmówców gazety zatrzymanie właściciela Telegramu znacznie skomplikuje pozyskiwanie funduszy przez jego firmę, stawiając pod znakiem zapytania jej przyszłą rentowność.

Z kolei kontekście faktu, że francuscy funkcjonariusze organów ścigania chcą uzyskać dostęp do prywatnych baz danych tej sieci, powstaje pytanie, czy Telegram pozostanie głównym światowym kanałem anonimowej komunikacji. Czy podejrzenia, że Durow i jego kanał współpracują z rosyjskimi służbami specjalnymi, są uzasadnione? Czy to jedyne niebezpieczeństwo związane z funkcjonowaniem Telegramemu? I czy możliwe jest uregulowanie tej i podobnych jej sieci? Oto opinie ekspertów zebrane przez Sestry.

Główny gracz

Według Christine Dugoin-Clément, badaczki z Wydziału Ryzyka Sorbonne Business School, interesujące jest to, że chociaż sam Durow zaprzecza jakimkolwiek powiązaniom z rosyjskimi władzami, wśród inwestorów Telegrama znajdują się oligarchowie bliscy prezydentowi Putinowi.

Wpływ Telegrama na rosyjski Internet, biorąc pod uwagę liczbę użytkowników i różnorodność jego działań, jest tak duży, że stał się on głównym graczem w rosyjskiej cyberprzestrzeni

– Telegram ma teraz znaczącą siłę, z którą należy się liczyć zarówno pod kątem współpracy, jak negocjacji – mówi Christine Dugoin-Clément. – Zobaczymy, co zrobi Durow w następstwie dekretów podpisanych przez Putina tego lata, które mają wejść w życie w listopadzie i styczniu. Zobowiązują one tę platformę do dostarczania informacji o swoich użytkownikach, a na żądanie Roskomnadzoru lub FSB – zamykania ich kont lub objęcia ich zakazem reklamowania.

Bracia na cenzurowanym

Paweł Durow to urodzony w Rosji miliarder, który ma obywatelstwa czterech państw: Rosji, Francji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i karaibskiej wyspy Saint Kitts i Nevis. Francuscy śledczy zarzucają mu, zorganizował platformę, na której wymieniano materiały pedofilskie, i współudział w handlu narkotykami. We Francji grozi za to 15 lat więzienia.

Telegram założył ze swoim bratem Nikołajem w 2013 roku. Według Politico, nakaz aresztowania obu braci został wydany w marcu i był poprzedzony długim tajnym dochodzeniem prowadzonym przez wydział ds. cyberprzestępczości paryskiej prokuratury. Francuski prawnik Durowa nazywa wszystkie oskarżenia „całkowicie absurdalnymi”.

Na wiece w obronie Durowa, które w 2018 r. odbywały się w Rosji, jego zwolennicy przychodzili m.in. z obrazami stylizowanymi na ikony. Zdjęcie: OLGA MALTSEVA/AFP/Eastern News

To, co naprawdę stało za aresztowaniem miliardera we Francji, jest bardziej kwestią dla służb wywiadowczych, podobnie jak kwestia jego bezpośrednich lub pośrednich kontaktów z rosyjskim rządem, uważa Nerijus Maliukevicius, badacz w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Wileńskim:

– Ale ostatnio pojawiło się badanie i raport na temat jego regularnych podróży do Rosji. Więc nawet to ilustruje jego zaangażowanie w relacje z rosyjskim rządem. Gdyby był opozycjonistą, jak Nawalny, jego swobodne podróżowanie tam i z powrotem do Rosji byłoby absolutnie niemożliwe.

Odrzucona propozycja

Dostęp do Telegrama władze Rosji próbowały zablokować już w 2018 r., ale ta próba się nie powiodła. Z czasem sieć stała się głównym kanałem komunikacji także dla rosyjskich urzędników państwowych i propagandystów.

W 2018 r., według źródeł Wall Street Journal, prezydent Francji osobiście interesuje się Telegramem. W 2018 r. Emmanuel Macron miał zaproponować Durowowi przeniesienie siedziby jego firmy do Paryża, ale ten odmówił.

Jak donosi powiązany z rosyjskimi służbami specjalnymi kanał Baza Telegram, natychmiast po zatrzymaniu Durowa we Francji pracownicy tych służb zostali zobowiązani do usunięcia kont na Telegramie ze swoich telefonów. Kremlowska propagandystka Margarita Simonjan wystosowała podobne zalecenie na swoim kanale na Telegramie, mówiąc, że ci, którzy są przyzwyczajeni do korzystania z sieci do przesyłania poufnych wiadomości, nie powinni już tego robić.

Ciemne powiązania

Istnieje więcej niż wystarczająco oznak, że Durow jest ściśle powiązany z rosyjską machiną władzy, mówi Maksym Wichrow, ekspert z Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji:

– Na początek spójrzmy na pieniądze. Wiadomo, że wśród inwestorów w TON [kryptowalutę Telegrama – red.] byli David Jakobaszwili i Roman Abramowicz, którzy nie są obcy Kremlowi. Nawiasem mówiąc, Jakobaszwili jest objęty ukraińskimi sankcjami, podczas gdy Abramowicz znajduje się na listach sankcyjnych Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii, Kanady, Ukrainy i innych krajów. Nie mniej interesujący jest szlak finansowy prowadzący do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Telegram jest częścią portfela funduszu Mubadala, który ma długą historię współpracy z Rosją – łączne udziały tego funduszu w Rosji oszacowano na 3 miliardy dolarów.

Przyjrzyjmy się teraz łańcuchowi technologicznemu. Aby przesyłać ruch, Telegram korzysta z usług firm RETN i GLOBALNET LLC, pochodzących z Rosji. To samo dotyczy serwerów; jeszcze rok temu jeden z nich znajdował się w Petersburgu. Jeśli władze Rosji pozwoliły swoim urzędnikom i wojskowym na korzystanie z tej sieci społecznościowej, oznacza to, że były pewne, że cały ten ruch w sieci jest w dobrych rękach.

Zakres aktywności rosyjskich służb specjalnych na Telegramie też daje do myślenia. Gdyby ta platforma była im nieprzyjazna, nie istniałaby.

Rosjanom trudno jest funkcjonować na Facebooku, podczas gdy na Telegramie czują się, jak w domu

Toksyczna sieć

Według serwisów VPN Surfshark i Netblocks, od 2015 roku Telegram został tymczasowo lub na stałe zakazany w 31 krajach.

Jak podała brytyjska policja, na początku sierpnia w Wielkiej Brytanii sieć była wykorzystywana do planowania i koordynowania zamieszek antyimigranckich

Usługa została zakazana w Hiszpanii na kilka miesięcy po tym jak cztery główne grupy medialne w kraju – Mediaset, Atresmedia, Movistar i Egeda – złożyły przeciw niej pozew o systematyczne naruszanie praw autorskich.

W marcu 2023 r. Norwegia zakazała korzystania z Telegramu i TikTok-a urzędnikom służby cywilnej i doradcom politycznym na urządzeniach służbowych. Służby wywiadowcze tego kraju uważają, że obie platformy współpracują z Rosją i Chinami, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Norwegii.

W 2022 r. w Niemczech rozważano możliwość zakazania Telegrama po wykryciu na nim dziesiątek antysemickich kanałów. Ograniczono się jednak do grzywny w wysokości 5 milionów euro, a Telegram zadeklarował gotowość do współpracy z niemieckim rządem.

Dezinformacja bez ograniczeń

Po aresztowaniu Durowa Komisja Europejska rozpoczęła dochodzenie w sprawie Telegrama. Bruksela sugeruje, że sieć społecznościowa celowo zaniża liczbę użytkowników, by uniknąć regulacji. W lutym Telegram zgłosił 41 milionów aktywnych użytkowników w Unii Europejskiej, dzięki czemu uniknął sklasyfikowania go jako bardzo dużej platformy internetowej (VLOP).

Komisja Europejska podkreśliła, że jeśli liczba użytkowników okaże się wyższa, komunikator zostanie jednostronnie dodany do listy VLOP. Status ten oznacza znacznie surowsze obowiązki, w szczególności w odniesieniu do moderowania treści. Przewiduje też obowiązkową wymianę danych z Komisją Europejską.

Do 2023 r. w Ukrainie Telegram był najpopularniejszym komunikatorem i źródłem informacji. Główna komunikacja ukraińskich władz również odbywa się za pośrednictwem tej aplikacji. Jednocześnie nie ma praktycznie żadnych zabezpieczeń przed rozprzestrzenianiem się dezinformacji w tym medium społecznościowym. Według ukraińskich służb wywiadowczych Rosjanie wykorzystują Telegram np. do rekrutacji ludzi do przeprowadzania sabotażu na terytorium Ukrainy. Kwestia wprowadzenia zakazu korzystania z sieci w tym kraju wraca co jakiś czas.

Z takimi papierowymi samolocikami, nawiązującymi do logo Telegrama, zwolennicy Durowa pojawili się w pobliżu ambasady francuskiej w Moskwie 25 sierpnia 2024 r., Moskwa. Zdjęcie: ulotka/AFP/East News

Telegram bezbronny wobec szpionów

Żadna platforma społecznościowa nie jest bezpieczna, gdy ktoś rejestruje się pod fałszywym nazwiskiem i rozpowszechnia kłamstwa, podkreśla Maksym Wichrow. Facebook ma jednak mechanizmy zapobiegające niekończącemu się mnożeniu botów i budowaniu ekosystemów propagandowych. Te mechanizmy nie są doskonałe, ale istnieją.

– Tymczasem Telegram jest całkowicie bezbronny wobec rosyjskich służb wywiadowczych, które tworzą setki kanałów synchronicznie uczestniczących w operacjach dezinformacyjnych – mówi Wichrow. – W praktyce jest to dość łatwe do śledzenia, ale trudno cokolwiek z tym zrobić. I wtedy pojawia się pytanie: Czy bezpieczeństwo Telegrama jest naprawdę ofiarą, którą Durow składa w imię ideałów wolnego Internetu? A może to jest zamierzone?

Większość użytkowników Telegrama nie ma pojęcia, jak wiele informacji o nich zbiera ta aplikacja, nie mówiąc już o tym, jak wielu ma do nich dostęp

Istnieją poważne powody, by wątpić w to, że Telegram chroni dane osobowe swoich użytkowników. W rzeczywistości protokół szyfrowania MTProto, używany przez Telegram, jest zamknięty i żaden ekspert ds. cyberbezpieczeństwa nie może zweryfikować, czy jest naprawdę niezawodny. Warto również wspomnieć, że tylko w ubiegłym roku odnotowano ponad 100 przypadków technicznej ingerencji w kanały Telegrama. Na przykład podczas buntu Prigożyna większość kont Grupy Wagnera na Telegramie działała z przerwami lub nie działała w ogóle. Zdarzały się również przypadki usuwania całych ukraińskich kanałów lub poszczególnych treści, które okupanci uznali za wrażliwe.

Przestępcza przestrzeń

Od początku inwazji Telegram jest jednym z narzędzi szeroko wykorzystywanych przez Moskwę do dezinformacji. Ale zdaniem Christine Dugoin-Clément to niejedyne zagrożenie:

– Telegram to także ogromny rynek. Ograniczając moderację do minimum i zabezpieczając sieć – co, nawiasem mówiąc, nie jest ustawieniem domyślnym, ale musi być skonfigurowane ręcznie – platforma stała się przestrzenią, na której może opierać się działalność przestępcza, w tym oszustwa, handel narkotykami, finansowanie terroryzmu i pornografia dziecięca. To właśnie z tego powodu, a także dlatego, że Telegram odmawia współpracy z władzami w takich przypadkach, Durow został aresztowany.

Zawodnik wagi ciężkiej

Być może ta historia nie będzie miała jasnego zakończenia – a może to tylko prolog do skandalu szpiegowskiego dekady. W każdym razie pozycja Telegramu w przestrzeni informacyjnej staje się coraz bardziej niepewna, sugeruje Maxim Wichrow.

Christine Dugoin-Clément dodaje, że aresztowanie Durowa nie powstrzyma pracy jego machiny. Pytanie brzmi, jakimi nakazami zostanie objęta ta platforma, jeśli chodzi o moderację:

– Telegram został w przeszłości ukarany grzywną, oczywiście w Rosji. Ale Durow został również przyłapany przez SEC (Amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd), gdy próbował uruchomić platformy kryptowalutowe TON i Gram. Nie powstrzymało to jednak rozwoju tego zawodnika wagi ciężkiej, z miliardem abonentów. Nic dziwnego, że w Rosji i wśród różnych skrajnie prawicowych grup słychać już głosy wzywające do uwolnienia Durowa z powodu rzekomego braku poszanowania wolności słowa.

Hashtag: Free Pavel

Obrońcy Durowa stanowią bardzo zróżnicowaną grupę. Jest wśród nich jeden z filarów reżimu Putina, rzeczniczka praw obywatelskich Rosji Tatiana Moskalkowa, jest płomienny rosyjski opozycjonista Ilja Jaszyn, jest miliarder i właściciel sieci X Elon Musk.

Kilka dni przed aresztowaniem Durowa ten ostatni ujawnił listę udziałowców X Holding Corp, którzy pomogli mu kupić Twittera. Wśród inwestorów platformy znaleźli się dwaj rosyjscy oligarchowie, Piotr Awen i Wadim Moskowicz.

„Teraz jest całkowicie jasne, skąd się bierze miłość Muska do Rosji” – napisał Roman Szeremeta, szef Ukraińskiego Domu w Stanach Zjednoczonych

Peter Awen jest rosyjskim miliarderem, założycielem Alfa Group, uważanej za jeden z portfeli Putina. Udział Awena w zakupie Twittera jest reprezentowany przez firmę, w której pracuje jego syn Denis Awen.

Wadim Moskowicz to objęty sankcjami rosyjski miliarder, który jest właścicielem największego rosyjskiego holdingu rolniczego Rusagro. I on zainwestował w Twittera za pośrednictwem firmy swego syna, Jewgienija.

Plan Putina i rola Muska

Nikt nie wie, czy wskazuje to na jakiekolwiek powiązania Muska i jego sieci z Kremlem, zastrzega Nerijus Maliukevicius. Ale zgadza się co do tego, że takie przypuszczenie nie jest bezpodstawne. Zdaniem Maliukevicius to nie sieć X jest jednak priorytetem Kremla:

– Najważniejszą rzeczą dla rosyjskiego rządu jest próba kontrolowania komunikacji na Telegramie.

Oznacza to stworzenie swego rodzaju iluzji wolności, gdy zarówno opozycjoniści, jak kremlowscy blogerzy wojenni mają tę samą platformę do dyskusji

To coś, co Putin próbuje zrobić szczególnie w środowisku Internetu i alternatywnych mediów: kontrolować bańkę informacyjną.

Maksym Wichrow przypomina, że Kreml nie angażuje się w działalność charytatywną i nie rozdaje pieniędzy za darmo:

– Pytanie brzmi: Jaka jest natura tych wpływów? Być może interesy Muska sytuacyjnie zbiegły się z interesami Putina, a może Rosja znalazła inny klucz do ekscentrycznego oligarchy. Tutaj wkraczamy w sferę domysłów i teorii. Ale jeśli spojrzysz na X z czysto użytkowego punktu widzenia, to zauważysz, że za rządów Muska mechanizmy bezpieczeństwa na tej platformie zostały niemal całkowicie zniszczone. A to otwiera szeroką przestrzeń operacyjną dla rosyjskich służb specjalnych do prowadzenia kampanii propagandowych. Na szczęście stosunkowo niewielu Ukraińców korzysta z platformy X. Ale Rosja wykorzystuje ją do pracy z zagranicznymi odbiorcami.

20
хв

Paweł Durow, więzień Telegrama. Co się stanie z jego siecią?

Kateryna Tryfonenko

Ukraina zapobiegła atakowi na obwody charkowski i sumski dzięki nalotowi w obwodzie kurskim Federacji Rosyjskiej. Poinformował o tym prezydent Wołodymyr Zełenski. Następnym krokiem jest uzyskanie zgody Stanów Zjednoczonych na użycie rakiet dalekiego zasięgu przeciwko celom na terytorium Rosji.

Kijów będzie próbował odblokować tę decyzję na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, które odbędzie się w Nowym Jorku za kilka tygodni. Ponadto Stany Zjednoczone rozważają dostarczenie Ukrainie pocisków JASSM, które mogą być wystrzeliwane z samolotówF-16 na odległość ponad 300 kilometrów.

Czy powinniśmy spodziewać się jakichkolwiek pozytywnych zmian, biorąc pod uwagę fakt, że wysocy rangą urzędnicy amerykańscy chłodno komentowali nalot na Kursk?Zapytaliśmy byłego specjalnego przedstawiciela USA ds. Ukrainy Kurta Volkera, obecnie pracownika naukowego Centrum Analiz Polityki Europejskiej.

Maryna Stepanenko: Minęły trzy tygodnie od rozpoczęcia ofensywy kurskiej. Jakie cele, poza oficjalnie deklarowanymi, udało się osiągnąć?

Kurt Volker: Myślę, że najważniejsze jest obalenie twierdzeń Putina, że nie prowadzi agresywnej wojny, że to tylko jakaś specjalna operacja wojskowa, którą Ukraina ostatecznie przegra a kwestią jest tylko kiedy i ile terytorium odda Kijów.

Wszystkie te pomysły, które Putin próbował sprzedać ludziom, zostały teraz zdyskredytowane. To jest prawdziwa wojna. Ma ona również wpływ na naród rosyjski.

Putin jest pierwszym rosyjskim przywódcą od czasów II wojny światowej, który sprowokował inwazję na rosyjskie terytorium. Trudno uznać to za sukces.

Chciał być Piotrem Wielkim lub Katarzyną Wielką, władcami, którzy rozszerzyli geograficzne granice Rosji. Zamiast tego może stać się jak Mikołaj II, który doprowadził do rosyjskiej katastrofy.

Budynek w Kursku uszkodzony po ukraińskich ostrzałach. Zdjęcie: Associated Press/Eastern News

Istnieje również militarne uzasadnienie tej operacji, które ma osłabić zdolność Rosji do ataków na Charków i region, a tym samym zapewnić większą ochronę ziem ukraińskich.

Innym celem jest stworzenie sytuacji, w której przyszłe negocjacje z Rosją będą wyglądać bardziej jak rokowania. Coś w rodzaju „my rezygnujemy z czegoś - wy rezygnujecie z czegoś”, a nie Rosja po prostu żądająca kapitulacji Ukrainy.

Komentarze amerykańskich urzędników na temat udanego nalotu sił ukraińskich do tej pory pozostawały raczej powściągliwe. Jakie są prawdziwe odczucia w Waszyngtonie?

Mieszane, zależy z kim się rozmawia. Ludzie w Kongresie i eksperci, którzy śledzą Ukrainę, a znam ich wielu, są bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ponieważ, jak powiedziałem, podważa to wszystkie narracje Putina.

Myślę, że administracja nadal obawia się eskalacji ze strony Rosji, ale operacja w Kursku pokazuje, że Rosja nie jest zdolna do eskalacji. Ten nalot podważa również argument, że musimy obawiać się eskalacji ze strony Rosji.

Powstaje więc pytanie, czy administracja USA powinna teraz znieść ograniczenia dotyczące użycia amerykańskiej broni do ataków dalekiego zasięgu? Myślę, że powinna.

Administracja wciąż jest bardzo niechętna, by to zrobić, wciąż czuje się z tym niekomfortowo. Istnieje pewne rozczarowanie, że nie powiedziano nam z wyprzedzeniem o operacji kurskiej, co moim zdaniem jest zrozumiałe. Trzeba było ją zaplanować w tajemnicy. Co więcej, jestem pewien, że Ukraińcy wiedzieli, że jeśli poproszą o pozwolenie, administracja odmówi, więc lepiej było zaplanować to na własną rękę. Biden nadal martwi się, co będzie dalej. Czy będzie więcej ataków z Ukrainy na Rosję? Czy Rosja odpowie w inny sposób? Wciąż jest wiele obaw. Jedną z rzeczy, które moim zdaniem są ważne dla Ukraińców, jest to, że wszystko to dzieje się na tle bardzo intensywnej prezydenckiej kampanii wyborczej w USA.

Prezydent Biden zdecydował się nie kandydować ponownie, a Partia Demokratyczna próbuje teraz z powodzeniem wprowadzić Kamalę Harris jako kandydatkę w listopadowych wyborach, mając nadzieję, że uda jej się wygrać.

Tak naprawdę nie chcą rozmawiać o Ukrainie ani w żaden sposób komentować Kurska. Dlatego reakcja administracji była stosunkowo cicha. Demokraci nie chcą odciągać uwagi od Kamali Harris i kwestii krajowych, na których może grać i zostać wybrana.

Wspomniał Pan o braku zgody na zaatakowanie Rosji amerykańską bronią dalekiego zasięgu z powodu pewnego „dyskomfortu” w administracji prezydenta USA. Czy może Pan to wyjaśnić?

Szczerze mówiąc, trudno to wyjaśnić, ponieważ nie ma to większego sensu. Ale administracja jest zdania, że możemy pomóc Ukrainie bronić się w kraju i nie chcemy, aby Ukraina używała amerykańskiej broni do atakowania Rosji. Wydaje się, że to popchnęłoby Władimira Putina do eskalacji, w tym do użycia broni nuklearnej.

W administracji panuje ciągłe poczucie, że musimy mieć pewną "czerwoną linię” i jej nie przekraczać. A jednak w ciągu ostatnich dwóch lat ta czerwona linia znacznie się przesunęła.
Ludzie w autobusie podczas ewakuacji z Pokrowska w obwodzie donieckim Zdjęcie: Evgeniy Maloletka/Associated Press/Eastern News

Do wyborów pozostało około stu dni. Kamala Harris prowadzi obecnie w sondażach z niewielką przewagą. Demokraci używają niejasnych sformułowań, mówiąc, że jej polityka wobec Ukrainy i Rosji będzie podobna do polityki Bidena. Nie jest jednak jasne, co dokładnie zamierza. Czego Pan oczekuje od jej administracji?

Spodziewam się, że jej stanowisko będzie bardzo podobne do tego, które już widzimy. Phil Gordon jest jej doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. Był częścią administracji Biden-Harris od samego początku. Był na wszystkich spotkaniach. Podejrzewam więc, że nie zobaczymy żadnych dramatycznych zmian ze strony Kamali Harris, która będzie polegać na radach Phila Gordona. A fakt, że nie słyszeliście zbyt wiele od Kamali Harris o Ukrainie, jest zamierzony. Ona nie chce o tym rozmawiać. W ogóle nie chce omawiać wielu różnych kwestii politycznych. Jej zespół będzie bardzo ostrożny w kwestii konkretów, ponieważ największa szansa Harris na wygraną opiera się na fakcie, że jest nowa i świeża, że nie jest Donaldem Trumpem. Kamala Harris stara się zachować pewien dystans od administracji Bidena, aby pozycjonować się jako nowa postać. A zagłębianie się w kwestie polityczne i mówienie o tym, co by zrobiła, gdyby została wybrana, nie pomaga jej w tym względzie.

W tym momencie nie można wykluczyć zwycięstwa Donalda Trumpa. Wielokrotnie wyrażał swój plan zakończenia wojny w Ukrainie - ultimatum dla Moskwy i Kijowa. Czy sądzi Pan, że Trump ma wpływ na Putina, by zmusić go do negocjacji?

Myślę, że Trump uznałby, że Stany Zjednoczone są w tej kwestii relatywnie słabe w stosunku do Rosji. I powiedziałby, że musimy wzmocnić naszą pozycję, zanim zaczniemy negocjować.

Chciałbym zwrócić uwagę na artykuł w Wall Street Journal, który były sekretarz stanu Mike Pompeo i doradca polityczny Trumpa David Urban opublikowali około miesiąc temu. Przedstawiono w nim argument, że Trump uzna administrację Bidena za porażkę. Według nich opiera się ona na słabości i musimy odbudować naszą siłę. Myślę, że to przekonujący argument, ale tylko Trump zdecyduje, jaka będzie jego polityka. Ja, podobnie jak autorzy tego artykułu, uważam, że najpierw należy wzmocnić pozycję Ukrainy, a dopiero potem rozpocząć negocjacje.

Drugi szczyt pokojowy, zainicjowany przez Ukrainę, ma się odbyć przed końcem roku. Po ofensywie kurskiej Putin i jego marionetki powiedzieli, że negocjacje są niemożliwe. Na jakich warunkach staną się one możliwe?

Cóż, Putin nie miał zamiaru prowadzić poważnych negocjacji. Chciałby po prostu wykorzystać swoją obecność na takim forum, aby zażądać od Ukrainy rezygnacji z pewnych rzeczy, oddania terytoriów itp. Fakt, że nie jest w stanie tego zrobić, oznacza, że nie chce negocjować. Wciąż wierzy, że może wygrać. Wciąż wierzy, że może przetrwać dłużej niż Ukraina i dłużej niż Zachód. Chce więc poczekać na moment, w którym poczuje, że wszystko jest w porządku i będzie mógł zmusić Ukrainę do kapitulacji. W rzeczywistości musimy zmienić jego zdanie. Musimy dojść do punktu, w którym Putin i otaczające go elity zdadzą sobie sprawę, że przegrywają. I to jest jedyna szansa na jakiekolwiek znaczące negocjacje.

Niedawny artykuł w The Wall Street Journal sugeruje, że dla Rosji odzyskanie kontroli nad całym regionem Kurska może być celem drugorzędnym, w przeciwieństwie do wkraczania głębiej w region Doniecka. Jak taka priorytetyzacja może wpłynąć na sytuację w samej Rosji?

Naprawdę interesujące jest to, że reakcja Putina, reakcja w Rosji na inwazję na Ukrainę była bardzo, bardzo wyciszona, prawie żadna. A to dlatego, że gdyby zrobili z tego wielką sprawę, wyglądaliby na słabych i de facto przyznali się do porażki. Tak jak jest. Próbują więc to bagatelizować. Częścią tego planu bagatelizowania operacji w Kursku jest stwierdzenie, że skupią się na swoich strategicznych celach, którymi jest odzyskanie tego, co nazywają „rosyjskim terytorium” w Donbasie. Mówią: - Nie zatrzymamy się i  skupimy się na naszej strategii. Ale wrócimy i zajmiemy resztę Kurska później. To dlatego, że nie chcą wyglądać na tak słabych, jakimi są w rzeczywistości.

Czy na tym tle powinniśmy spodziewać się reakcji samych Rosjan?

Rząd nie może niczego ukrywać. Mają 200 000 ludzi, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Ukraińcy im pomagają. Inni Rosjanie przyjmują tych migrantów. Władze dają im 10 tysięcy rubli, 100 euro - śmieszna kwota. Społeczeństwo to widzi. Teraz ludzie w Rosji czują się pozbawieni praw obywatelskich. Nie czują, że mogą cokolwiek zrobić z Putinem, rosyjskim przywództwem lub sytuacją.

W większości są więc po prostu apatyczni. Starają się nie mieć do czynienia z rosyjskimi przywódcami. Nie sądzę, by doprowadziło to do wielkich protestów i ruchu na rzecz zmian, ponieważ ludzie nie wierzą, że jest to możliwe. Powoduje to jednak ogromną frustrację i niezadowolenie.

Sytuacja wokół Pokrowska, miasta w obwodzie donieckim, które otwiera okupantom drogę do Dniepru i Zaporoża, jest niezwykle trudna. Jakie są największe wyzwania dla  armii ukraińskiej i co może zmienić sytuację na naszą korzyść?

Największym wyzwaniem jest oczywiście ogromna liczba rosyjskich żołnierzy, pocisków artyleryjskich i dronów, które Rosja jest w stanie użyć, a także gotowość Moskwy do niewiarygodnych poświęceń w próbach przejęcia tego terytorium.

Nawet twoje pytanie sugeruje, że jeśli zajmą Pokrowsk, po prostu ruszą naprzód i zajmą jeszcze więcej terytoriów. To samo mówili o Bachmucie.

Bachmut był strategicznie ważny. W tamtym czasie myślano, że jeśli zajmą Bachmut, otworzy to drogę do pozostałych miast i jest w tym trochę prawdy. Ale faktem jest, że Rosjanie mają problemy ze sprzętem i liczebnością wojsk. I nawet jeśli zajmą Pokrowsk, będą musieli się przegrupować, bo to ich wyczerpie. Co Ukraina powinna z tym zrobić? Upewnić się, że mamy wystarczająco dużo sprzętu i amunicji. Stany Zjednoczone działały powoli, ale teraz sytuacja jest lepsza niż kilka miesięcy temu. Musimy kontynuować pracę i upewnić się, że mamy tam amunicję. Targetowanie jest niezwykle ważne. Ukraina jest znacznie lepsza w namierzaniu celów niż Rosjanie. I zmusić Rosję do rozmieszczenia wojsk z dala od regionu Doniecka. Nie mogą wiecznie ignorować utraty terytorium. Sądzę, że w miarę jak Ukraina będzie rozszerzać tę strefę buforową i przekazywać tę narrację rosyjskiej opinii publicznej, będzie to skuteczne. Powinno to zmniejszyć presję na rosyjskie natarcie w kierunku Pokrowska.

Niedawno prezydent Czech Petr Pavel wyraził opinię, że członkostwo Ukrainy w NATO jest możliwe, nawet jeśli Rosja częściowo okupuje nasze terytoria. Czy ta opinia jest wyjątkowa wśród państw członkowskich NATO? A kto obecnie najbardziej sprzeciwia się członkostwu Ukrainy?

To nie jest odosobniona opinia. W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie: tylko Węgry, Niemcy i Stany Zjednoczone sprzeciwiają się już teraz członkostwu Ukrainy w NATO. To, co mówi prezydent Pavel, podziela wielu sojuszników. Przyjęliśmy Niemcy do NATO, gdy były podzielonym krajem. Stany Zjednoczone walczyły w Wietnamie, a Francja w Algierii i nie przeszkadzało im to w członkostwie w Sojuszu.

Istnieją sposoby, aby otwarcie przedyskutować i uzgodnić z Ukrainą, co dokładnie oznacza artykuł 5 (atak na jednego członka NATO jest atakiem na wszystkich członków i wywołuje reakcję wszystkich państw członkowskich - red.).

Powinniśmy natychmiast rozpocząć negocjacje w Radzie NATO-Ukraina w tej właśnie sprawie. Możemy zaprosić Ukrainę i przyjąć ją do NATO tak szybko, jak to możliwe, ograniczając artykuł 5 do terytorium kontrolowanego przez Ukrainę.

Myślę, że ostatecznie możemy do tego dojść. Ale nie teraz. Ale myślę też, że bardziej realistycznym scenariuszem, biorąc pod uwagę poglądy innych sojuszników, zwłaszcza Niemiec i Stanów Zjednoczonych, byłaby pomoc Ukrainie w odepchnięciu rosyjskich wojsk, odzyskaniu terytorium, osiągnięciu pozycji siły, z którą Rosja faktycznie chciałaby negocjować. A następnie, gdy rozwiązanie zostanie znalezione, jego częścią powinno być natychmiastowe członkostwo Ukrainy w NATO i UE, i to tak szybko, jak to możliwe. To powinno być częścią planu zakończenia wojny.

Premier Indii przyjechał do Polski, a następnie po raz pierwszy w historii odwiedził Ukrainę. Biorąc pod uwagę historycznie bliskie związki Indii z Rosją, jakie sygnały wysyła ta wizyta do Kijowa i świata? I czy może mieć globalny wpływ na dalszy rozwój wydarzeń w Ukrainie?

Myślę, że to świetna okazja. Opisałeś pozycję Indii jako taką, która zawsze była historycznie bliska Rosji. Myślę, że to nieco uproszczony pogląd. Z historycznego punktu widzenia pozycja Indii była niezaangażowana, a Indie myślą przede wszystkim o sobie. Zostały skolonizowane przez Wielką Brytanię i bardzo im się to nie podobało. Uzyskały niepodległość w chwalebny sposób - dzięki Mahatmie Gandhiemu itd. A teraz Indie starają się zaprezentować jako niezależny, odpowiedzialny moralnie kraj, który nie jest częścią konfrontacji supermocarstw- takie jest raczej stanowisko Indii.

W ostatnich latach Indie utrzymywały stałe stosunki handlowe i energetyczne z Rosją, podobnie jak wiele innych krajów, a także ze Stanami Zjednoczonymi i innymi krajami. Jednocześnie stosunki Modiego ze Stanami Zjednoczonymi stały się w ostatnich latach bliższe.

W rzeczywistości Indie nie odeszły od postrzegania świata przez pryzmat własnych interesów, a nie przynależności do obozu rosyjskiego.

Fakt, że Modi udał się do Rosji na początku tego roku, a teraz odwiedził Ukrainę, pokazuje, że chce zobaczyć obie strony konfliktu.

Myślę jednak, że na własnej skórze przekona się, że sytuacja Ukrainy, która została zaatakowana przez imperialistycznego sąsiada i walczy o swoją niepodległość w oparciu o międzynarodowe zasady, jest bardzo podobna do sytuacji samych Indii. Myślę więc, że będzie to miało wpływ na Modiego i nie sądzę, że zmusi Indie do odgrywania aktywnej roli po czyjejkolwiek stronie, ale pomoże stworzyć w Indiach przekonanie, że rosyjska agresja jest imperialistycznym działaniem, któremu Indie zawsze się sprzeciwiały.

Zdjęcie strony głównej: AA/Abaca/Abaca/East News

20
хв

Kurt Volker: - Teraz jest czas na przyjęcie Ukrainy do NATO

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

25-letnia Ukrainka i jej nienarodzone dziecko zmarli w polskim szpitalu

Ексклюзив
20
хв

Pokusa Tuska

Ексклюзив
20
хв

Za naszą i waszą obronę powietrzną: jak znaleźć wspólny język z Polską

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress