Exclusive
20
min

Boże Narodzenie bez kutii: świąteczne tradycje innych krajów oczami Ukrainek

To już trzecie Boże Narodzenie, które miliony ukraińskich uchodźczyń obchodzą z dala od domu. Żyjąc w obcych krajach poznają nowe tradycje, niektóre są fascynujące. Szwecja, Szkocja, Portugalia, Holandia i Nowa Zelandia – jak w tych krajach świętuje się Boże Narodzenie?

Kateryna Kopanieva

W krajach skandynawskich szczególną uwagę przywiązuje się do światła. Świeczniki są w oknach każdego szwedzkiego domu. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Szwecja: skrzaty zamiast Mikołaja i światło św. Łucji

– Okres adwentu w Szwecji jest wyjątkowy – mówi Iryna Łytwyn-Komarowska z Kijowa, która obecnie mieszka w szwedzkim mieście Västeros. – W grudniu w Szwecji jest zimno i nie ma słońca: o 8 rano jeszcze jest ciemno, a o 15 – już jest ciemno. Aby to zrekompensować, Szwedzi dbają o przytulność w swoich domach. Każdy szwedzki dom musi mieć gwiazdy w oknach. Girlandy nie są tu zbyt popularne, ale elektryczne świeczniki adwentowe stoją na prawie każdym parapecie, co tworzy miłą atmosferę również na zewnątrz. Chodzisz i wszystko jest oświetlone, a z każdego okna bije ciepło.

W Szwecji bardzo popularne są również świeczniki adwentowe z czterema świecami, z których pierwsza zapalana jest w pierwszą niedzielę adwentu. W drugą niedzielę zapala się drugą świecę – i tak dalej. Ale w domach nie ma zbyt wielu świątecznych dekoracji, zgodnie z „lagom” – szwedzką filozofią umiaru. Choinki zwykle są naturalne i skromnie udekorowane: wystarczy dziesięć bombek na 180-centymetrowym drzewku.

W każdym domu są też krasnale. Zamiast Świętego Mikołaja Szwedzi mają Tomtena. To postać folklorystyczna, która nie ma nic wspólnego z religią. Ten skrzat mieszka na farmie i karmi się go owsianką, żeby był grzeczny i strzegł domu. W noc poprzedzającą Boże Narodzenie dzieci zostawiają mu owsiankę, a rano znajdują pusty talerz i prezenty.

Większość szwedzkich tradycji bożonarodzeniowych nie jest związana z chrześcijaństwem, ale ze dawnymi wierzeniami pogańskimi. Nawet nazwa Bożego Narodzenia, Jul, oznacza przesilenie zimowe. Dawni Szwedzi świętowali ten dzień, ponieważ po nim godzin dziennych zaczynało przybywać

Nawiasem mówiąc, jednym z ulubionych świąt Szwedów do dziś jest Midsummer, czyli przesilenie letnie. W tym dniu Szwedzi tańczą i śpiewają.

W Boże Narodzenie nie śpiewają zbyt wiele. Piosenki można raczej usłyszeć w Dzień Świętej Łucji, który obchodzony jest 13 grudnia. Zarówno kościoły, jak  szkoły poważnie się do niego przygotowują. Święta Łucja to chrześcijańska męczennica, która kojarzona jest ze światłem i miłosierdziem (imię Łucja pochodzi od łacińskiego słowa lux, które oznacza „światło”). Kobieta wcielająca się w św. Łucję ma na głowie wieniec lub koronę z zapalonymi świecami (niegdyś to były prawdziwe świece, obecnie zastąpiono je elektrycznymi). W tym dniu Szwedzi pieką szafranowe bułeczki w kształcie ósemek [dwie spirale w kształcie „8” symbolizują oczy Lucyfera, który został pokonany przez św. Łucję - red.].

Dzień Świętej Łucji

W czasie Adwentu Szwedzi piją glögg, napój podobny do grzanego wina. Kupują go w gotowej postaci i tylko podgrzewają, rozlewając do małych kubeczków. Glögg jest bardzo słodki, smak grzanego wina jest bardziej intensywny. Do glöggu Szwedzi jedzą imbirowe ciasteczka w kształcie serduszek, na które nakłada się ser brie w formie pasty.

Jeśli chodzi o świąteczny stół, głównym daniem jest śledź, który podawany jest w różnych solankach (byłam kiedyś w restauracji, która oferowała 32 rodzaje solanek). Na wigilijnym stole zawsze będzie też szynka i kiełbasy, najczęściej z łososia lub dziczyzny. W tym czasie w Szwecji trwa sezon polowań, a Szwedzi uwielbiają dziczyznę. Zwyczajowo polewa się mięso konfiturą, najczęściej z borówek. Na stole może być również 38-procentowy snaps (samogon) – ale tylko wtedy, gdy jest też śledź. Wino Szwedzi piją do mięsa.

Bułeczki szafranem w kształcie ósemek

Szkocja: szukanie elfów i list do króla

– Kiedy skockie dzieci budzą się w pierwszy dzień adwentu, biegną do kalendarza adwentowego, a potem zaczynają szukać niegrzecznych elfów – mówi Julia Pandyk, która mieszka z dwiema córkami niedaleko Edynburga. – Znajdują je w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Elf to taka lalka z długimi nogami.

Zadaniem dorosłych jest ukrycie elfa tak, by nie było go łatwo znaleźć: w pralce, lodówce, piekarniku... Istnieją nawet książki ze wskazówkami dla rodziców, gdzie elfa ukryć

Czas adwentu w Szkocji to czas kolęd. Śpiewa się je na ulicach, w szkołach i kościołach. Szkoci wokół mnie nie są zbyt religijni, dla nich Boże Narodzenie to bardziej okazja do spotkania się z całą rodziną. Ale moje dziewczynki chodzą do miejscowego kościoła i śpiewają tam kolędy, a w soboty śpiewają je w ukraińskiej szkole. Świątecznym zwyczajem jest też dekorowanie domów girlandami, gwiazdkami i świecami adwentowymi.

W każdym szkockim i brytyjskim domu są kartki świąteczne, kartki z życzeniami. Tutaj nawet po otrzymaniu prezentu urodzinowego wysyła się kartki z wyrazami wdzięczności. W święta wysyła się je do krewnych, sąsiadów i kolegów z pracy. W zeszłym roku moje córki i ja wysłaliśmy kartkę do króla Karola, do Pałacu Buckingham – i otrzymałyśmy odpowiedź!

Kartka od króla dla Julii Pandyk

Inną uroczą lokalną tradycją jest Christmas Jumper Day (dzień świątecznego swetra), obchodzony 12 grudnia. Tego dnia zarówno dorośli, jak dzieci noszą świąteczne swetry. Organizowane są imprezy charytatywne, a ludzie zbierają pieniądze na pomoc dzieciom na całym świecie. Kolejnym dniem poświęconym dobroczynności jest Boxing Day, obchodzony 26 grudnia. Przynosi się wtedy prezenty i jedzenie dla potrzebujących – na przykład do kościoła. To święto narodowe.

Jeśli chodzi o samo Boże Narodzenie, to nie ma Wigilii – 24 grudnia jest zwykłym dniem roboczym. Rankiem 25 grudnia dzieci znajdują prezenty, które przyniósł im Mikołaj (Santa), a po południu rodziny zbierają się na świąteczny obiad. Głównym daniem na stole jest pieczony indyk lub udziec jagnięcy. Popularne są również chipolatas – smażone kiełbaski zawinięte w boczek – i brukselka. Świąteczny pudding to król słodyczy. Mieszanka owoców jest moczona w rumie lub whisky, a następnie dodawana do ciasta i pieczona. Ostatnim krokiem jest wymieszanie rumu z cukrem pudrem, wylanie mieszanki na ciasto i podpalenie.

Brytyjski świąteczny pudding

Podczas nakrywania świątecznego stołu wiele osób kładzie na talerzach Christmas crackers – kartonowe rolki przypominające duże cukierki, zawierające różne niespodzianki – m.in. koronę, którą się nosi przez resztę dnia.

Sylwester (w Szkocji nazywany Hogmanay) nie jest świętowany. Za to 26 grudnia, w Boxing Day, idzie się do pubu na piwo.

Puby w Szkocji nie przypominają tych w Ukrainie. W 99% szkockich pubów nie ma jedzenia – tylko alkohol. W wielu lokalach nie ma nawet krzeseł, ludzie piją piwo na stojąco. Dla Szkotów pub nie jest miejscem do jedzenia, ale przestrzenią publiczną, do której przychodzi się w celach towarzyskich

W wioskach pub jest zazwyczaj miejscem, w którym toczy się całe lokalne życie kulturalne.

Portugalia: gotowany dorsz i pływanie w oceanie

– Portugalczycy są bardzo rodzinni, a Boże Narodzenie jest dla nich okazją do spotkania się jak wielka rodzina – mówi Anastazja Terech z Kijowa, która obecnie mieszka w portugalskim mieście Oeiras niedaleko Lizbony. – W portugalskiej rodzinie, którą dobrze znamy, babcia zaczyna przygotowywać prezenty świąteczne dla swoich dzieci i wnuków już w kwietniu. Są zawsze pięknie zapakowane, nawet jeśli to coś małego.

Wieczorem 24 grudnia rodzina zbiera się razem i wybiera kogoś, kto odegra rolę Pai Natal (portugalskiego Świętego Mikołaja, czyli „Ojca Bożego Narodzenia”). Zakłada on czapkę i rozdaje prezenty, które zostały wcześniej umieszczone pod choinką.

Rozpakowywanie prezentów jest główną atrakcją wieczoru. Rodziny są tu duże, więc prezentów jest zazwyczaj bardzo wiele, a ich rozpakowywanie trwa nawet do dwóch godzin

Jeśli chodzi o stół wigilijny, pierwszą rzeczą serwowaną na nim są przekąski: kulki i rurki z ryb, kurczaka lub warzyw – w cieście. Zawsze są też oliwki polane oliwą (nie smakują jak te z puszki), krakersy z różnymi smarowidłami, sery i szynka jamon. Zamiast zwykłych kiełbas jest tradycyjne portugalskie chouriço assado, smażona kiełbasa wieprzowa o specyficznym smaku i zapachu. Jedzeniu przekąsek towarzyszą żarty, śmiech, gry planszowe i oglądanie świątecznych filmów (Kevin jest bardzo popularny w Portugalii).

Portugalska choinka z dorsza

Następnie serwowane jest danie główne – bacalhau (dorsz). Kupuje się go solonego, moczy w wodzie przez kilka godzin, a następnie gotuje. Wraz z bacalhau na talerzu znajdą się gotowane ziemniaki i gotowane jajka. Wszystko to polewa się oliwą i dodaje czosnek. Zwyczajem jest również gotowanie ośmiornicy i pieczenie koziej nogi z ziemniakami. Jeśli chodzi o słodycze, jest ciasto bożonarodzeniowe Bolo Rei, z dużą ilością suszonych i kandyzowanych owoców, które nazywa się Ciastem Trzech Króli. Popularne są również pączki ze skórką cytryny.

Portugalczycy nie świętują Nowego Roku tak hucznie, jak my. Mają jednak ciekawą tradycję chodzenia 1 stycznia nad ocean, a nawet pływania w nim
Anastazja Terech po noworocznej kąpieli w oceanie

Holandia: elektroniczne kalendarze adwentowe i specjalne dekoracje

– Holandia nie jest krajem ludzi religijnych. Jeśli zapytasz Holendra o genezę Bożego Narodzenia, nie każdy będzie w stanie ci powiedzieć, skąd się wzięło – mówi Galina Palijczuk z Kijowa, obecnie mieszkająca w Hadze.

Według legendy Sinterklaas (jak nazywany jest Święty Mikołaj) przybywa do Holandii z Hiszpanii na początku listopada wraz ze swoimi „pitas” (elfami). W domach zawieszane są wtedy świąteczne buty, do których dzieci wieczorem wkładają marchewki, by rano zamiast nich znaleźć tam słodycze

Kalendarze adwentowe są bardzo popularne i istnieje wiele ich rodzajów: zarówno tradycyjne, jak elektroniczne (otwierając taki kalendarz kolejnego dnia, znajdziesz w nim kupony rabatowe, zniżki na przejazdy itp.) Dzieci otrzymują prezenty 5 grudnia (dzień przed mikołajkami), a w dzień Bożego Narodzenia rodziny zbierają się na świąteczny posiłek.

Jest grochówka z kiełbaskami (Snert) i tłuczone ziemniaki z warzywami, kiszoną kapustą lub ziołami (Stamppot). Holendrzy uwielbiają także frytki i różne lokalne przekąski, z których wiele wywodzi się z czasów kolonialnych. Na przykład frikandel speciaal to kiełbasa z sosem curry, majonezem i cebulą.

Dla Holendrów Boże Narodzenie to święto rodzinne, duchowe i estetyczne. Nawet podczas przygotowywania prezentów mój holenderski chłopak starannie wybiera papier do pakowania, własnoręcznie wiąże kokardy i przykleja świece do pudełek. Żadna ozdoba na choince nie jest przypadkowa – jest starannie dobrana i ma własną historię.

W Holandii św. Mikołajowi dziękuje się nie tylko ciasteczkami, ale także marchewkami

Nowa Zelandia: każdy ma swoje Boże Narodzenie

– Nowa Zelandia jest krajem wieloetnicznym, więc ludzie mają tu różne tradycje bożonarodzeniowe – mówi Iryna Chorużenko z Krzywego Rogu, która obecnie mieszka w Fangarei na Wyspie Północnej. – Dlatego ludzie, którzy mieszkają w tym samym mieście, mogą obchodzić Boże Narodzenie w odmienny sposób.

Tutaj nie ma Wigilii. Większość ludzi 25 grudnia obchodzi Boże Narodzenie: rano otwierają prezenty, a po południu zbierają się na świąteczny lunch. W Nowej Zelandii, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, 26 grudnia to Boxing Day, ale tutaj ten dzień kojarzy się przede wszystkim z wyprzedażami. Sklepy obniżają ceny, ponieważ wszystkie prezenty świąteczne zostały już kupione i wręczone (i nie kupuje się ich na Nowy Rok).

Jeśli chodzi o jedzenie, kuchnia nowozelandzka jest bardzo prosta. W Boże Narodzenie bardzo popularna jest szynka. Ludzie kupują ją gotową w supermarketach, a następnie glazurują i pieką w piekarniku. Podaje się również pieczone warzywa, najczęściej słodkie ziemniaki, i pieczonego indyka. Sałatki są bardzo proste. Na przykład popularna tu sałatka ziemniaczana to po prostu duże kawałki ziemniaków z majonezem. Przekąski na świątecznym stole to krakersy i pokrojony ser.

Świąteczne ciasto w stylu nowozelandzkim upieczone przez Irynę Chorużenko

Jeśli chodzi o słodycze, to podaje się świąteczne ciasto z suszonymi owocami, które jest wstępnie namaczane w wodzie lub alkoholu, a następnie pieczone. Innym przysmakiem jest tutaj ciasto „Pawłowa”, również bardzo łatwe do zrobienia: kupuje się gotowe ciasto bezowe, smaruje je kremem i dekoruje owocami. Ciasto można też upiec samemu, ale ludzie tutaj nie są przyzwyczajeni do spędzania godzin w kuchni, nawet przed świętami. Nie ma tu gotowania według rodzinnych przepisów, nikt nie stara się upichcić czegoś oryginalnego.

Wydaje mi się, że na przygotowanie zwykłego obiadu poświęcam tyle samo czasu, co Nowozelandczycy na przygotowanie całego świątecznego stołu. Są zaskoczeni tym, ile czasu my spędzamy w kuchni

Miejscowi wielokrotnie nazywali moje dania „kulinarnymi arcydziełami”.

W Nowej Zelandii grudzień jest miesiącem letnim, więc na przykład w sylwestra można iść na plażę. Inni Ukraińcy i ja ustanowiliśmy już tutaj swego rodzaju tradycję grillowania 1 stycznia. Nowozelandczykom, których zawsze zapraszamy, bardzo spodobała się ta tradycja.

Zdjęcia: archiwa prywatne i Shutterstock

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Dom Ukraiński Przemyśl Ihor Horków

Dom Ukraiński w Przemyślu to miejsce, o którym nie wspomina się podczas turystycznych wycieczek po mieście. W ciągu ostatnich kilku lat byłam na paru takich wycieczkach i za każdym razem zauważałam, że lokalni przewodnicy pomijają kwestię Ukraińców, choć są oni jedną z kluczowych społeczności w mieście. Społecznością, która pozostawiła po sobie dziesiątki architektonicznych i historycznych artefaktów.

Ponadto ukraińska społeczność Przemyśla jest często określana przez miejscowych jako „prawosławna”, choć nie jest to określenie precyzyjne. W latach 60. XIX wieku, kiedy Przemyśl zaczął się dynamicznie rozwijać dzięki budowie fortecy [Twierdza Przemyśl, podówczas trzecia największa twierdza w Europie – red.], mieszkało tu zaledwie 10 tysięcy osób. Do 1910 roku liczba mieszkańców wzrosła do 56 tysięcy. Wśród nich 12,3 tys. było Ukraińcami, w większości wyznania grekokatolickiego.

Dom Ukraiński stoi w centrum miasta, przy ulicy Kościuszki 5. Ten modernistyczny budynek wzniesiono w latach 1903-1904 z inicjatywy dr. Teofila Kormosza, prawnika i członka lokalnej społeczności ukraińskiej. Ihor Horkiw, obecny kierownik Domu Ukraińskiego, wyjaśnia, jak i dlaczego to miejsce stało się dla Ukraińców kluczowe.

Niebo nie tak niebieskie, trawa nie tak zielona

Halyna Halymonyk: Z tego, co wiem, historia Pańskiej rodziny jest bezpośrednio związana z historią Domu Ukraińskiego w Przemyślu. I w pewnym stopniu odzwierciedla historię wielu Ukraińców, którzy mają swoje korzenie na południowo-wschodnich ziemiach Polski.

Ihor Horków: Rodzina moich dziadków została deportowana podczas akcji „Wisła”, którą przeprowadzono pod hasłem „ostatecznego rozwiązania problemu ukraińskiego w Polsce” – w ramach porozumienia między komunistycznymi rządami ZSRR i Polski – wraz ze 150 tysiącami innych Ukraińców z Łemkowszczyzny, Chełmszczyzny, Nadsania i Podlasia. Wcześniej, bezpośrednio po II wojnie światowej, około pół miliona Ukraińców zostało deportowanych z terenów dzisiejszej południowo-wschodniej Polski do sowieckiej Ukrainy, z której w przeciwnym kierunku wywieziono większość ludności polskiej. W 1947 roku kolejnych 150 000 Ukraińców zostało deportowanych do zachodniej i północnej części Polski, na tak zwane „ziemie odzyskane”.

W ten sposób prokremlowski rząd komunistycznej Polski chciał wymazać ukraińską tożsamość i spolonizować Ukraińców. Surowo zabroniono im powrotu na ziemie, które były ich ojczyzną

Jednak na zachodnich ziemiach Polski nie widzieli dla siebie przyszłości, bo nie było tam „ukraińskiego życia”: żadnej grupy teatralnej, żadnego czasopisma, żadnej cerkwi, żadnej szkoły. Czasami dotarcie do najbliższej cerkwi zabierało cały dzień – a po dwugodzinnym nabożeństwie kolejny dzień upływał im na wędrówce powrotnej.

Ukraińcy to naród bardzo przywiązany do ziemi. W nowym miejscu wszystko było dla nich inne: niebo nie tak błękitne, trawa nie tak zielona, słońce nie grzało tak mocno.

Mimo zakazu, szukali sposobu, by wrócić do domu. Przemyśl, w którym były Dom Ukraiński i cerkiew, stał się dla nich mitycznym miastem, dającym nadzieję na odrodzenie ukraińskiego życia społecznego. Zaczęli więc tam napływać, ukradkiem albo podstępem, i meldować się w okolicznych wsiach. By poczuć ducha „ukraińskiego życia”.

Czy ta idea przyświecała budowie Domu Ukraińskiego w Przemyślu?

W czasie gdy on powstawał, w całej Galicji był boom na wznoszenie takich domów. Ukraińcy budowali domy ukraińskie, Polacy – polskie. Ludzie chcieli się jednoczyć, ale w odrębnych społecznościach. Ukraińcom zajęło to dużo czasu, dlatego ich dom w Przemyślu powstał znacznie później niż inne. Został zbudowany ze zbiórek lokalnej społeczności i okolicznych wsi, które były w większości ukraińskie, a także przy wsparciu ukraińskiej diaspory.

Ten dom miał stać się symbolem zmartwychwstania Ukrainy-Rusi, która powstanie jako niepodległe państwo na mapie Europy. Nawet kopułę zbudowano, jak dla cerkwi. Fasada została ozdobiona niebieskimi i żółtymi ornamentami, a w sali teatralnej są ornamenty odnoszące się do różnych regionów Ukrainy.

Dom Ukraiński w Przemyślu

Społeczność ukraińska w Przemyślu miała rozwiniętą świadomość obywatelską i ukraińskocentryczną mentalność. W odrodzeniu ukraińskości Przemyśl odegrał niezwykle ważną rolę. To właśnie to miasto ukraiński historyk Mychajło Hruszewski nazwał „głównym ośrodkiem ukraińskiego życia na zachodniej granicy”. To tu po raz pierwszy wykonano pieśń „Ukraina jeszcze nie umarła”, która później stała się hymnem państwowym, a we wsi pod Przemyślem urodził się i został pochowany kompozytor Mychajło Werbycki. Iwan Franko recytował tu zaś swój proroczy poemat „Mojżesz”.

8 i 9 marca, czyli w urodziny i imieniny Tarasa Szewczenki, ukraiński biznes w Przemyślu wprowadził dni wolne, które wypełniały wydarzenia kulturalne i edukacyjne

Nic dziwnego, że Ukraińcy w Polsce, których prokremlowscy komuniści chcieli pozbawić tożsamości, szukali miejsc, gdzie mogliby poczuć się Ukraińcami bez strachu, gdzie byłoby „ukraińskie życie”.

Co w tym czasie działo się z Domem Ukraińskim w Przemyślu?

W 1947 r. cały majątek społeczności ukraińskiej, podobnie jak majątki innych społeczności, został znacjonalizowany. Po śmierci Stalina zaczęła się w Polsce odwilż. W 1956 r. rząd komunistyczny przyznał mniejszościom narodowym prawo do tworzenia własnych stowarzyszeń. Białorusini, Ukraińcy i inne mniejszości miały po jednym takim stowarzyszeniu.

Tyle że Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne było w pełni nadzorowane przez polskie władze komunistyczne: donosy, kontrola wypowiedzi i poglądów. Jednak, nawet działając w tej formie, pomogło ono Ukraińcom ożywić swoją społeczność – głównie dzięki działalności kulturalnej. Była grupa teatralna, było pismo „Nasze Słowo” i centrum języka ukraińskiego.

Przez lata społeczność ukraińska w Przemyślu apelowała do lokalnych władz o zwrot budynku, lecz bezowocnie. Przez trzy pokolenia, by zachować budynek, wynajmowano część pomieszczeń. Na początku to był jeden pokój, potem dwa, trzy, sala teatralna, piętro nad nią… Ukraińcy dbali o ten dom, starali się ocalić go od zniszczenia i zapomnienia.

1 procent kosztów, 100 procent tożsamości

Pamięta Pan dzień, w którym po raz pierwszy przyszedł do Domu Ukraińskiego?

Urodziłem się w północnej Polsce, ale moja rodzina dużo słyszała o Domu Ukraińskim w Przemyślu. Rodzice dbali o to, bym miał świadomość, że jestem Ukraińcem, obywatelem polskim ukraińskiego pochodzenia. W domu mówiliśmy po ukraińsku, chodziłem do ukraińskiej szkoły. Dlatego zawsze czułem szczególny związek z tym miejscem, a przeprowadzka do Przemyśla była dla mnie świadomą decyzją.

Po raz pierwszy zobaczyłem Dom Ukraiński w 2007 roku. W tym czasie były w nim mieszkania komunalne, otwarto tu nawet publiczną toaletę. Stan obiektu był okropny.

Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne istniało do 1989 roku. Zostało zlikwidowane z powodu bliskich związków z reżimem komunistycznym i zastąpione przez Związek Ukraińców w Polsce. Zgodnie z polską ustawą mniejszościami narodowymi są te mniejszości, które mieszkają w Polsce co najmniej od 100 lat.

A Ukraińcy byli we wschodniej Polsce zawsze. Całkowita ich asymilacja była i jest niemożliwa, o czym świadczy m.in. to, że w spisie powszechnym z 2011 roku ukraińską tożsamość narodową zadeklarowało więcej osób niż w spisie z 2002 roku

Porozumienie w sprawie przekazania budynku udało się osiągnąć dopiero w 2011 roku: Związek Ukraińców w Polsce odkupił go od gminy za symboliczny 1 procent wartości. Decyzja ta wiązała się ze zwrotem Polakom Domu Polskiego we Lwowie.

Później społeczność ukraińska zebrała 6,5 mln zł z prywatnych darowizn i dotacji na remont budynku, którego całkowity koszt oszacowano na 12,5 mln zł. Prace zaczęliśmy od sali teatralnej, bo chcieliśmy, by jak najszybciej można było organizować w niej wydarzenia kulturalne i integracyjne.

Ale to miejsce służy nie tylko na rzecz społeczności ukraińskiej. Jest przestrzenią dialogu międzykulturowego i przełamywania stereotypów. Bo nikt nie powinien być zamknięty we własnej bańce kulturowej.

Czy to prawda, że lokalne władze często ignorują przyjazne gesty ze strony Domu Ukraińskiego?

Przemyśl to miasto o skomplikowanej historii.

Niemal wszyscy politycy wykorzystują wątek ukraiński podczas kampanii wyborczych, nie wyciągając wniosków z błędów popełnionych w przeszłości

A że wybory są zawsze, wydaje się, że to niekończący się proces. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by przezwyciężyć stereotypy i uprzedzenia wobec Ukraińców. Jednak wielu politykom łatwiej jest grać na emocjach wyborców, wskazując jakiegoś wroga. Często tematy historyczne są wykorzystywane jako grunt do manipulacji.

Jak z tym walczymy? Mówimy o faktach, na przykład o wkładzie Ukraińców w polski system emerytalny i podatkowy. Kiedy w Przemyślu wybuchły protesty rolników, skupiliśmy się na stratach poniesionych przez polskich przedsiębiorców z powodu blokowania granicy.

Zapraszamy polską społeczność do udziału we wszystkich naszych wydarzeniach, nasze drzwi są zawsze otwarte. To jedyny sposób na budowanie wspólnoty ukraińsko-polskiej.

Na ścianie Domu Ukraińskiego widnieje napis: „Nie ma wolnej Ukrainy bez wolnej Polski, nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”. Ukraińscy i polscy politycy oraz społeczności po obu stronach granicy muszą zdać sobie z tego sprawę

Inni odchodzą, my zostajemy

Zarazem Dom Ukraiński w Przemyślu zawsze był miejscem wsparcia dla Ukraińców, nie tylko tych w Polsce. Zwłaszcza po wybuchu wojny na pełną skalę.

Tak, zawsze byliśmy po stronie Ukrainy we wszystkich próbach, przez które przechodziła. Kiedy był Euromajdan, a później Rewolucja Godności, Ukraińcy w Polsce i Polacy zbierali pomoc humanitarną. Kiedy Ukraina, kierowana przez ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza, zakazała importu artykułów humanitarnych, dzieliliśmy je na małe partie, wwozililiśmy do Ukrainy pojedynczymi samochodami i rozwoziliśmy po kraju.

Przed wojną zebraliśmy się, by pomyśleć, w jaki sposób Dom Ukraiński w Przemyślu może pomóc Ukraińcom. Opracowaliśmy plan pomocy. Wolontariusze, którzy na dworcu kolejowym w Przemyślu pomagali ukraińskim uchodźcom dostać się do właściwego pociągu, autobusu czy udzielali informacji, byli ukraińskimi i polskimi wolontariuszami z naszego Domu.

Byliśmy dobrze przygotowani, mieliśmy opracowane precyzyjne protokoły udzielania pomocy.

Sala teatralna, w której występowali ukraińscy i polscy twórcy – Sołomija Kruszelnicka, Łesia Kurbas, Oksana Zabużko, Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk – została przekształcona w tymczasowy hostel z 24 łóżkami

Potem dostawialiśmy kolejne łóżka: 50, 80... W sumie w ciągu sześciu miesięcy przyjęliśmy około 5000 osób, zapewniając im zakwaterowanie i wyżywienie.

Sala teatralna przekształcona w schronisko dla uchodźców, 2022 r. Zdjęcie: Adam Jaremko

Dom Ukraiński w Przemyślu zorganizował ponad 1000 dni dyżurów wolontariuszy na dworcu kolejowym. Nasi wolontariusze pomagali kobietom z dziećmi nosić walizki, zajmowali się logistyką. Przygotowywaliśmy pakiety niezbędnych informacji, które można było przekazywać uchodźcom w 100 sekund – także te, które pomagały unikać oszustów i złodziei. Pracowaliśmy również w pokoju dla matek z dziećmi.

Za tym wszystkim stał zespół Związku Ukraińców w Polsce – polscy i ukraińscy wolontariusze, którzy byli gotowi do pracy w dni powszednie i święta

Dzięki wsparciu sponsorów udało nam się wyremontować część budynku, w którym obecnie działa schronisko dla uchodźców. To dom dla osób, które potrzebują tymczasowego schronienia, by odetchnąć i zdecydować, dokąd dalej pójść. Otwarto również schronisko dla osób niepełnosprawnych, przewidziane do krótkoterminowego zakwaterowania – od dwóch do trzech miesięcy. Trafiający tu ludzie borykali się z trudnościami już przed wojną, a teraz potrzebują dodatkowego czasu na dostosowanie się i powrót do zdrowia.

Naszym celem było pomóc tym ludziom zaplanować przyszłość: znaleźć pracę, szkołę dla dzieci, kursy językowe. Fakt, że po dwóch lub trzech miesiącach mogą już sobie sami poradzić, że odzyskali kontrolę nad swoim życiem, jest dla nas największą nagrodą.

Dzięki różnym programom grantowym mogliśmy np. organizować wizyty lekarskie w schronisku i pomoc psychologiczną. Teraz ze względu na zawieszenie wsparcia z USAID [Agencja Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego, likwidowana obecnie przez administrację Donalda Trumpa – red.] niektóre programy, w tym pomoc psychologiczna, musiały zostać ograniczone. Szukamy sposobów, by czymś to zastąpić, ponieważ społeczność ukraińska w Polsce jest zajęta zbieraniem funduszy głównie dla frontu. Wiele organizacji wycofuje się z pomocy, choć zapotrzebowanie na nią nie zniknęło. Nasza organizacja nadal pomaga Ukraińcom w wielu sprawach: tłumaczeniach, organizacji pogrzebów, wsparciu kobiet, które mają urodzić dziecko.

Mamy więcej pracy, bo gdy inni odchodzą, my zostajemy – jako jedni z nielicznych
Przez ponad 1000 dni inwazji wolontariusze z Domu Ukraińskiego byli osobami pierwszego kontaktu dla Ukraińców przyjeżdżających na dworzec kolejowy w Przemyślu. Zdjęcie: Adam Jaremko

Coraz częściej pojawiają się opinie, że część uchodźców wojennych może pozostać w Polsce na zawsze. Jaka powinna być polityka Polski w zakresie integracji Ukraińców?

Państwo nie powinno wykluczać z tego procesu organizacji pozarządowych, które mają wieloletnie doświadczenie w pracy integracyjnej. Odkąd Dom Ukraiński w Przemyślu wznowił swoją działalność, zorganizowaliśmy dziesiątki polsko-ukraińskich wydarzeń. U nas jest miejsce dla wszystkich mieszkańców Przemyśla, nie tylko Ukraińców.

Nie budujemy muru wokół naszej społeczności, ale otwieramy drzwi. Tylko dzięki stałym kontaktom osobistym i otwartej przestrzeni kulturalnej możemy zbudować prawdziwy most porozumienia. To właśnie takie inicjatywy jak nasza udowadniają, że integracja nie jest asymilacją, ale współistnieniem, w którym każdy zachowuje swoją tożsamość, stając się częścią czegoś większego.

Zdjęcia: archiwum Domu Ukraińskiego w Przemyślu

20
хв

Ihor Horków: – Nie budujemy muru. Otwieramy drzwi

Halyna Halymonyk
prawa kobiet na świecie elżbieta korolczuk

Jak wskazuje najnowszy raport UN Women, w 2024 roku co czwarty kraj na świecie odnotował regres w obszarze praw kobiet, a w Unii Europejskiej około 50 milionów kobiet nadal doświadcza wysokiego poziomu przemocy seksualnej i fizycznej – zarówno w domu, w pracy, jak i w miejscach publicznych

Z dr hab., prof. UW Elżbietą Korolczuk, socjolożką, aktywistką, badaczką rozmawiamy o aktualnej sytuacji praw kobiet na świecie, w Polsce i Ukrainie, oraz o tym, co jeszcze możemy zrobić, aby chronić i wspierać prawa kobiet, które znowu są narażone na wykluczenie, czy przemoc.

Wpływ Kościoła

Olga Pakosz: – Pani Profesor, co oznacza regres praw kobiet? 

Elżbieta Korolczuk: – Oznacza to, że w wielu krajach zahamowany został proces wyrównywania szans, a w innych sytuacja kobiet uległa pogorszeniu. 

Oczywiście, nigdy nie było tak, że wszyscy uczestnicy życia publicznego, nawet w krajach liberalnych, akceptowali równość płci

Zawsze istniały grupy, które sprzeciwiały się prawom kobiet – reprodukcyjnym, prawu do aborcji, antykoncepcji czy równości płci w życiu politycznym. Jednak w krajach demokratycznych panowała zgoda, że powinniśmy dążyć do pełnoprawnego uczestnictwa kobiet w życiu społecznym i politycznym. Grupy, które się temu sprzeciwiały, pozostawały na marginesie życia publicznego. Dziś poglądy antyrównościowe przesuwają się do centrum debaty publicznej i – w zależności od kraju – przybierają różne formy.

Na przykład w Afganistanie, gdzie w różnych momentach XX wieku wprowadzano przepisy poprawiające sytuację kobiet, dziś nie mają one żadnych praw. Fundamentaliści doprowadzili do tego, że nie mogą pracować, nie mogą same wychodzić z domu, nie mogą się uczyć. Nie mogą uczestniczyć ani w życiu publicznym, ani w polityce, większość też doświadcza przemocy – są dane pokazujące, że może to dotyczyć nawet 85% Afganek

A w takich Stanach Zjednoczonych, w których przez wiele lat polityczny mainstream podzielał przekonanie, że prawa kobiet są oczywistą częścią demokracji, dokonuje się zamach zarówno na demokrację, jak na prawa kobiet.

Jedno i drugie ma związek z rosnącym znaczeniem ruchów antygenderowych i konserwatywnych, które często są powiązane z organizowaną religią – zarówno z chrześcijaństwem, jak i z islamem, a także z ortodoksyjnym judaizmem, który również nigdy nie był przyjacielem kobiet.

A jak to wygląda w Polsce? Mamy już prawie dwa lata od zmiany władzy. Dlaczego więc, mimo wcześniejszych obietnic, nie podjęto żadnych działań, by rozwiązać prawnie choćby kwestię aborcji? 

Po pierwsze dlatego, że obecna klasa polityczna – i to nie tylko w Polsce, ale też w wielu innych krajach – jest znacznie bardziej konserwatywna niż większość społeczeństwa. Po drugie, sprawy dotyczące praw kobiet czy praw mniejszości wciąż znajdują się pod silnym wpływem instytucji religijnych.

Akcja „Aborcja! Tak!” w Warszawie, 2024 r. Zdjęcie: Witold Jarosław Szulecki/East News

W Polsce obserwujemy wyraźny kulturowy konflikt: kraj bardzo szybko się laicyzuje – młodsze pokolenia odchodzą od religii instytucjonalnej i w ogóle od wiary – a mimo to spora część wyborców, głównie starszych, to nadal osoby głęboko religijne. Kościół jako instytucja polityczna wciąż odgrywa ogromną rolę – zarówno na poziomie krajowym, jak i lokalnym. Często biskupi są faktycznymi uczestnikami lokalnego życia politycznego. Duże znaczenie ma też ekonomiczna pozycja Kościoła – to wciąż jeden z największych właścicieli majątku w kraju.

Czy zmiana prezydenta może coś faktycznie zmienić?

Czy możemy zaufać politykom? To pytanie, które zadaje sobie wiele osób. Obietnice padały już dwa lata temu, przy okazji wyborów parlamentarnych, ale jak pokazują badania, duża grupa młodych kobiet, które w 2023 roku głosowały na obecną koalicję, dziś czuje się rozczarowana i sfrustrowana. W kampanii mobilizowano tę grupę wyborczyń m.in. obietnicami dotyczącymi praw reprodukcyjnych, wsparcia finansowego w kwestiach związanych z aborcją i równością osób LGBT. Jak na razie koalicja nie spełniła tych obietnic. Jak to będzie wyglądało w praktyce po wyborze prezydenta – zobaczymy.

Obawiam się, że mamy do czynienia z lekceważeniem wyborczyń: najpierw coś się obiecuje, żeby pozyskać poparcie, a potem się tego nie realizuje

Taka strategia nie tylko zniechęca konkretne grupy wyborców, ale wywołuje też szersze poczucie rozczarowania demokracją jako systemem. Pytanie, na ile politycy są tego świadomi i czy rozumieją długofalowe koszty takich działań.

Jako socjolożka nie mam wielkich oczekiwań. Ale jako obywatelka mam nadzieję, że partie rządzące w końcu się przebudzą – i że zmiana prezydenta zaowocuje przynajmniej rozwiązaniem tak podstawowych spraw, jak zakaz aborcji, czy równouprawnienie osób LGBT.

Czas, gdy znikają wolności

Jak obecnie wygląda sytuacja kobiet w Ukrainie, jeśli chodzi o ich prawa? 

Wojna – jak każdy kryzys – zawsze negatywnie odbija się na społeczeństwie. Oczywiście z jednej strony na mężczyznach, bo to oni głównie giną na froncie albo ponoszą różne koszty związane z byciem żołnierzem. Ale jednocześnie cały ciężar podtrzymania życia codziennego spada na kobiety. Chodzi nie tylko o pracę zawodową, ale też wszystkie działania związane z utrzymaniem życia rodzin, społeczności, z codziennym funkcjonowaniem ludzi. Do tego w ukraińskiej armii jest dużo kobiet, które niosą podwójny ciężar.

Ukrainka wśród ruin domu po rosyjskich ostrzałach w Mikołajowie, 2 sierpnia 2022 r. Zdjęcie: Kostiantyn Liberov/AP/Associated Press/Eastern News

Wojna oznacza też zawieszenie normalnej walki politycznej, a to z kolei sprawia, że trudno jest grupom mniejszościowym zawalczyć o swoje prawa. Bo jednostkowe prawa czy prawa konkretnych grup znikają w tym koszmarze obrony przed atakującą Rosją. 

Widać jednak, że politycznie Ukraina dąży do integracji z Europą a to otwiera możliwości wprowadzania rozwiązań równościowych. Warto porównać Ukrainę i Gruzję – dwa państwa postsowieckie, które miały podobne punkty wyjścia. O ile Ukraina bardzo mocno poszła w kierunku integracji europejskiej – co stało się jednym z elementów konfliktu – i w związku z tym podjęła wiele działań, jak choćby ratyfikacja konwencji stambulskiej czy ochrona praw kobiet i mniejszości, to Gruzja podążyła w przeciwnym kierunku. Zbliżyła się do Rosji, także poprzez kwestie religii, ograniczeń wobec organizacji pozarządowych, a także silnego wpływu Kościoła Prawosławnego.

Gruziński rząd zmierza do ograniczenia praw mniejszości, szczególnie osób LGBT, co jest też częścią szerszego procesu ograniczania praw społeczeństwa obywatelskiego i przestrzeni dla oddolnych ruchów. To pokazuje, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko kwestie światopoglądowe czy kulturowe – stosunek do równości to element pewnych geopolitycznych decyzji podejmowanych przez państwa. Tak jak w przypadku Polski czy innych krajów, które wchodziły do Unii Europejskiej – ten proces był powiązany z przyjęciem przynajmniej części zobowiązań dotyczących równości. I to oczywiście ma znaczenie dla konkretnych rozwiązań, które dane państwo wprowadza, choć różnie bywa z efektami.

Podczas akcji protestacyjnej w Tbilisi, 18 kwietnia 2024 r. Zdjęcie: VANO Shlamov/AFP/Eastern News

Czy brakuje w Ukrainie jakichś ustaw, rozwiązań prawnych, które wspierałyby prawa kobiet? Czy chodzi tu wyłącznie o kryzys związany z wojną?

Chcę wyraźnie powiedzieć, że nie jestem specjalistką od Ukrainy – trzeba o to zapytać same Ukrainki. Ale myślę, że to złożona kwestia. Z jednej strony pytanie brzmi: na ile instytucje są otwarte na głosy mniejszości, w tym oczywiście kobiet? Na ile rzeczywiście reprezentują grupy, które w społeczeństwie są w jakiś sposób słabsze? Z drugiej strony, problemem jest też sposób wdrażania tych przepisów, czyli np. kwestia ochrony przed przemocą – jedna z najbardziej podstawowych spraw.

Jeśli nie mamy tej ochrony, to wiadomo, że obywatelki nie mają równych praw

Jeżeli nie mają ich we własnym domu, ani na ulicy, to trudno mówić o równym dostępie do praw np. w polityce. No i teraz pytanie – czy państwo, które przechodzi przez tak głęboki kryzys: wojenny, ekonomiczny, infrastrukturalny, jest w stanie skutecznie zapewnić kobietom ochronę przed przemocą? Myślę, że musimy się tego domagać, ale jednocześnie to ogromnie trudne zadanie.

A jak to wygląda w Polsce? Czy u nas obowiązuje dobre prawo?

Tak, w wielu sferach obowiązują całkiem niezłe przepisy, ale często nie są właściwie implementowane. Przykładem mogą być zmiany wprowadzone w lutym tego roku – dotyczące definicji gwałtu.

Przepisy mówią teraz, że gwałtem jest każda sytuacja naruszenia granic w sferze seksualnej bez wyraźnej zgody. Czyli teoretycznie nie ofiara ma już udowadniać, że powiedziała „nie”, tylko sprawca powinien wykazać, że otrzymał zgodę

Ale nie mamy żadnej szerokiej kampanii informacyjnej w tej sprawie. Większość ludzi nawet nie wie, że coś się zmieniło. Nie mamy odpowiednich programów edukacyjnych. Brakuje szkoleń dla policji i prokuratury, które umożliwiłyby skuteczne wdrażanie nowych przepisów. 

Takie sprawy powinny znaleźć się na pierwszych stronach gazet.

Sufrażystka Suzanne Maureen Swing trzyma tabliczkę z napisem: „Demokracja musi zacząć się w domu”, 1917 r., USA. Zdjęcie: mediadrumworld.com/Media Drum/East News

Prawa kobiet nie są dane raz na zawsze

Kiedyś Stany Zjednoczone były wzorem, jeśli chodzi o walkę o prawa kobiet i realizację tych praw. A co teraz? Sufrażystki przewracają się w trumnach? 

Mam nadzieję, że Stany Zjednoczone staną się nie tylko przykładem na to, że można zniszczyć coś, co niby już zostało wywalczone, ale również nauczy, jak to naprawdę utrzymać. Warto podkreślić, że w porównaniu z Polską, Ukrainą i większością krajów wschodnioeuropejskich, prawa kobiet w USA zostały zagwarantowane dość późno, w momencie, kiedy większość kobiet w Europie Wschodniej już pracowała i miała pewną niezależność finansową.

W Polsce kobiety uzyskały prawo do aborcji w 1953 roku, a w Stanach federalne prawo do przerywania ciąży wprowadzono dopiero w połowie lat 70.

Choć jeszcze na początku lat 60. i 70. kobiety musiały walczyć o dostęp do legalnych aborcji w ciągu ostatnich pięciu dekad Stany wytworzyły wizerunek kraju, w którym prawa mniejszości i kobiet są bardzo zaawansowane

Jednak ta walka o równość zawsze była intensywna, a przeciwnicy równości nigdy nie pozostawali bierni. Dziś główną różnicą jest to, że elity polityczne – część z nich – stały się niezwykle konserwatywne, a system ochrony praw na poziomie federalnym zaczyna się rozpadać. W szczególności odnosi się to do decyzji Sądu Najwyższego, który podważył przepisy chroniące prawo do aborcji na poziomie federalnym, jak choćby decyzję dotyczącą Roev. Wade.

Te zmiany pokazują, jak ważne jest, by cały czas pilnować równości. Prawa kobiet nie są dane raz na zawsze. Pokazuje to również związek pomiędzy prawami kobiet i prawami mniejszości a demokracją. Z jednej strony, w krajach niedemokratycznych bardzo wyraźnie widać erozję praw kobiet, które najczęściej są grupą, której prawa są odbierane. Gdy tworzy się sztywną hierarchię władzy, kobiety zazwyczaj zajmują niższą pozycję. 

Z drugiej strony, krytyka praw kobiet często służy za pretekst do atakowania demokratycznych wartości i instytucji. Atakowanie równości płci jest dziś wykorzystywane przez ruchy antydemokratyczne, które mobilizują społeczeństwo, wzbudzając strach i przekonując ludzi, że zarówno równość płci, jak i demokracja poszły za daleko. Przykładem może być kampania Trumpa przeciwko Kamali Harris, która była przedstawiana jako rzeczniczka osób trans, a kwestie związane z finansowaniem operacji zmiany płci w więzieniach były wykorzystywane do mobilizacji wyborców a jednocześnie do ośmieszenia liberalnej demokracji.

Strategia populistów prawicowych polega na tym, żeby obśmiać kwestie równościowe, pokazać je jako coś absurdalnego i coś, co zagraża samym kobietom, a przy okazji mobilizować ludzi przeciwko demokracji jako takiej
Demonstracja wspierająca prawa kobiet w Afganistanie, Londyn, 8 marca 2024 r. Zdjęcie: HENRY NICHOLLS/AFP/Eastern News

Co my, zwykłe kobiety, możemy teraz zrobić w Polsce i Ukrainie, żeby bronić swoich praw?

Moim zdaniem wiemy to od sufrażystek – po pierwsze, praw nam nikt nie da, musimy je wywalczyć, a kiedy je wywalczymy, musimy ich bronić.

To jest trochę jak w małżeństwie. Zazwyczaj jest tak, że jeśli przyjmiemy na siebie wszystkie obowiązki, a nie będziemy się domagać swoich spraw, to ta druga strona nam nie pomoże i sama z siebie nie da nam praw, które nam się należą

Tak samo jest w życiu politycznym.

To kwestia głosowania, wspierania organizacji pomagających kobietom, ale także tych organizacji, które wychodzą na ulicę, osób które się mobilizują. To kwestia wspierania konkretnych kobiet, które działają na rzecz innych kobiet, jeśli my same czujemy, że to nie jest dla nas. To kwestia wspierania konkretnych polityczek, ale też pociągania ich do odpowiedzialności, sprawdzania, co robią, na jakiej zasadzie, wyrażania swojej opinii. To jest coś, czego nigdy nie powinnyśmy odpuścić. Czy to będzie na Facebooku, czy w debacie, czy w miejscu pracy.

Myślę, że wciąż żyjemy w bardzo dobrym miejscu, w którym możemy mieć swój głos

Nie jesteśmy w Afganistanie, tylko w miejscu, gdzie możemy ten głos mieć i możemy go używać.

Myślę, że musimy wykonać ten wysiłek, przyzwyczaić się do tego, żeby aktywność polityczna była po prostu częścią naszego życia, a nie jakimś marginesem, który pojawia się tylko na przykład przy głosowaniu, albo w ogóle nie, bo wtedy rezygnujemy z możliwości zmiany świata. 

Są kobiety, które są przeciwko migracji albo prawu do aborcji. Oczywiście mają do tego prawo, ale niestety nie działają ani na swoją rzecz, ani na rzecz swoich sióstr, koleżanek, córek itd. Nikt nie musi robić aborcji, ale w świecie, w którym kobietom się jej zabrania, to zwykłe kobiety zapłacą za ten zakaz swoim życiem, zdrowiem, komfortem psychicznym. I na taki świat po prostu nie powinniśmy się godzić.

20
хв

Elżbieta Korolczuk: – Nie możemy godzić się na świat, w którym kobiety tracą prawa

Olga Pakosz

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Magia ukraińskiego Bożego Narodzenia

Ексклюзив
20
хв

Ukraińcy w Warszawie są zaproszeni na obchody święta Rokolada

Ексклюзив
20
хв

Moje ukraińskie Boże Narodzenie: jak zachować rodzinne tradycje

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress