Exclusive
20
min

Ukraińska feministka: Wszystko jest tu na głowie kobiet

Ukrainki rozglądają się po Europie i widzą, że kobieta nie musi być służącą. Uczą się szacunku do samej siebie - mówi Tamara Złobina, ukraińska feministka

Kaja Puto

Obrońcy jednostki TRO, która jest wsparciem Sił Zbrojnych Ukrainy 20 maja 2022 r. Zdjęcie: Siergiej Supinsky/AFP/Eastern News

No items found.

Kaja Puto: Czy wojna osłabia pozycję kobiet w społeczeństwie?

Tamara Zlobina: Niekoniecznie. To stereotyp, którym posługują się zachodnie feministki. Tymczasem w Ukrainie od czasu wybuchu wojny w 2014 roku dzieje się coś wręcz przeciwnego. Radykalnie wzrosła aktywność kobiet w organizacjach społecznych, polityce, a także wojsku. Na listach wyborczych pojawiły się parytety, a w zasadach pisowni – żeńskie końcówki.

Mamy również postęp w zakresie praw kobiet – już w czasie pełnoskalowej wojny Ukraina ratyfikowała konwencję stambulską o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.

Same pozytywy? Nie wierzę.

Oczywiście, że nie. Pogorszyła się nasza finansowa sytuacja i mamy znacznie więcej obowiązków. Wiele z nas straciło domy, zostało zmuszonych do przeprowadzki, przez co straciłyśmy swoje więzi społeczne. W dodatku dostęp do instytucjonalnej opieki nad dziećmi czy nad chorymi i starszymi jest słaby, szkoły w zależności od regionu działają lepiej lub gorzej, a mężczyźni są na wojnie. Wszystko jest na głowie kobiet.

Kolejny problem to znacznie mniejsza widoczność w przestrzeni medialnej. Zaledwie co piąty ekspert występujący w mediach to kobieta – w porównaniu z 2014 rokiem widzimy wyraźny spadek udziału ekspertek w debacie. A jak wiemy, brak reprezentacji medialnej przekłada się na niski autorytet kobiet.

Tamara Złobina. Zdjęcie: z prywatnego archiwum

W ukraińskiej armii służy dziś ponad 60 tysięcy kobiet. Mają takie same prawa jak mężczyźni?

Teraz tak, ale musiały o to długo walczyć. W 2014 roku, gdyRosja napadła na Donbas, kobiety wstępowały do niej jako ochotniczki, ale oficjalnie nie mogły zajmować stanowisk bojowych. Walczyły na froncie, ale na papierze były sanitariuszkami czy kucharkami. Walkę o zmianę tego prawa podjęły twórczynie inicjatywy „Niewidzialny Batalion”. W 2018 roku wreszcie się to udało.

Na poziomie legislacyjnym panuje więc już równość, jednak ukraińskie żołnierki – podobnie zresztą jak żołnierki na całym świecie – zmagają się z seksizmem i molestowaniem seksualnym. Dlatego aktywistki na rzecz praw kobiet wraz z ruchem weteranek zainicjowały petycję w sprawie wprowadzenia mechanizmu ochrony przed przemocą seksualną w armii.

Na czym miałby polegać ten mechanizm?

Obecnie kobiety zmuszone są zwracać się o pomoc do organizacji trzecich, nie mogą jej uzyskać w armii. Chcemy to zmienić. Ofiara lub świadek przemocy seksualnej będzie mógł ją zgłosić z pomocą specjalnej infolinii, osoba poszkodowana otrzyma pomoc prawną, psychologiczną i medyczną, a w jednostce przeprowadzona zostanie kontrola. Na jej podstawie sprawca będzie mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności.

To znaczy, że mechanizmu wciąż nie udało się wdrożyć?

Niestety nie. Nawiązałyśmy kontakt ze Sztabem Generalnym, wszystko było na dobrej drodze. Jednak z powodu pewnej inwazji na pełną skalę prace zostały wstrzymane. Niesłusznie, bo przecież kobiet w armii jest coraz więcej. Dochodzą do nas – aktywistek – wiadomości o przypadkach gwałtów na żołnierkach. Niektóre z nich ujawniane są nawet w mediach.

Latem ubiegłego roku sierżantka plutonu Nadia Haran ujawniła brytyjskiemu dziennikowi „The Guardian”, że jeden z jej dowódców zmuszał żołnierki do seksu, a oficerowie, którym zgłasza problem, próbowali to zatuszować. Sprawcy nie zostali do tej pory ukarani.

A jak żołnierki odbierane są przez społeczeństwo?

Switłana Aleksiejewicz, która pisała o czasach drugiej wojny światowej, opisywała żołnierki, które ukrywały fakt, że były na froncie. Były bowiem traktowane przez społeczeństwo jak prostytutki, które szły na front, by spać z mężczyznami. Ten stereotyp na szczęście już umarł, niestety inne wciąż są obecne. Na przykład zamiast współczuć rodzinie poległej, zadaje się pytania, po co ona tam pojechała, dlaczego zostawiła dzieci, że nie powinna była się zaciągać. O poległych mężczyznach się w ten sposób nie myśli, czci się ich jako bohaterów.

Jednak i to powoli się zmienia na plus – żołnierki są coraz bardziej widoczne – zarówno w mediach, jak i języku. Od 2021 roku zamiast Dnia Obrońców obchodzimy Dzień Obrońców i Obrończyń Ukrainy. To wyraz symbolicznego uznania dla ich pracy.

Innym problemem ukraińskich żołnierek jest mundur. Letnie damskie mundury żołnierki otrzymały dopiero w lutym tego roku, zimowych nadal nie ma. Z kamizelkami kuloodpornymi też jest problem.

I to spory, bo kobiety mają inny kształt ciała. To szczególnie problematyczne w przypadku kamizelki kuloodpornej – nie przewiduje ona biustu. Ponadto różnimy się anatomią – męska kamizelka nie przylega ściśle do kobiecego ciała, przez co nie chroni wszystkich organów. Problem ten stara się rozwiązać inicjatywa Arm Women Now.

Jednak pod pewnym względem to mężczyźni są w armii dyskryminowani – idą do armii przymusowo, nie dobrowolnie. Czy w Ukrainie dyskutuje się o tym, by i w tym względzie wprowadzić równouprawnienie, na przykład na wzór Izraela?

Jak najbardziej. Niektórzy mężczyźni mają wręcz pretensje do feministek, że walczą o równość płci, a w tej sprawie jej nie widzą – przynajmniej w większości. To zazwyczaj ci sami faceci, którzy przed wojną wyśmiewali wszelkie feministyczne postulaty. Albo ci, którzy uchylają się od obowiązku wojskowego, a swoje poczucie winy próbują przerzucić na kobiety.

Zwolenniczkami obowiązkowej mobilizacji kobiet są często również same żołnierki. Zgodnie z ukraińską konstytucją wszyscy obywatele mają obowiązek obrony kraju, dlatego czują się one upokorzone wyłączeniem z tego kobiet. Jednak w mojej opinii taka perspektywa pomija fakt, że obrona to nie tylko działanie wojska.

W marcu 2023 r. w armii ukraińskiej służyło 60 tys. kobiet. Zdjęcie: Danylo Antoniuk/Agencja Anadolu/abacapress.com/wschódWiadomości

A co jeszcze?

Obrona cywilna, czyli budowanie odporności, ochrona słabszych, obrona przed zagrożeniami cybernetycznymi i dezinformacją, wszelakiej maści wolontariat. Siłę ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego stanowią dziś głównie kobiety, zazwyczaj bezimienne, bo na czele największych organizacji społecznych stoją mężczyźni.

Te szeregi kobiet biorą na siebie zadania, z którymi państwo sobie nie radzi.

Na przykład wspierają żołnierzy: przygotowują dla nich suszony barszcz, świeczki okopowe, plotą sieci maskujące. Tego rodzaju inicjatyw jest pełno w małych miasteczkach czy na wsiach.

Ponadto kobiety i osoby niebinarne mogą rodzić dzieci – w przeciwieństwie do mężczyzn. To umiejętność kluczowa dla naszego przetrwania, szczególnie, że nic nie zapowiada, aby wojna skończyła się szybko. Dlatego jestem przeciwniczką obowiązkowej ich mobilizacji.

Czy zatem w imię reprodukcji narodu należałoby zakazać aborcji?

Absolutnie nie, nie postuluję zmuszania kobiet do rodzenia dzieci. Niestety i takie głosy pojawiają się w ukraińskiej debacie. Państwo powinno natomiast zaoferować kobietom infrastrukturę wspierającą macierzyństwo, zachęcać do uczestnictwa w obronie cywilnej, a także chronić te kobiety, które zdecydowały się na służbę w wojsku.

Niestety, trudno wprowadzać takie systemowe usprawnienia w czasie wojny. Władza nie jest w stanie obecnie budować trwałych, niezależnych instytucji. W dodatku personel aparatu państwowego stale się kurczy. Brakuje też pieniędzy.

Czym jeszcze zajmują się ukraińskie feministki podczas wojny?

Na początku wszystkie byłyśmy zajęte przetrwaniem. Większość organizacji feministycznych zmodyfikowała swój profil, by świadczyć pomoc humanitarną. Jednocześnie musiałyśmy dyskutować z zachodnioeuropejskimi feministkami, które opowiadały nam pacyfistyczne bzdury o tym, by nie dawać broni Ukrainie, bo broń stymuluje konflikty. Tymczasem Ukraina padła ofiarą gwałtu. Czyli to tak, jakbyśmy oczekiwali od zgwałconej kobiety, że nie powinna się bronić w imię przeciwstawiania się przemocy.

Później wróciłyśmy do pracy. W zeszłym roku złożyłyśmy petycję o wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół. Nasze ministerstwo edukacji w ślimaczym tempie, ale jednak pełznie w tym kierunku. Walczymy też w ministerstwie obrony o wspomniany mechanizm obrony przed gwałtami, a także o realne przeciwdziałanie przemocy ze względu na płeć.

Realne, czyli jakie?

Organizacje pozarządowe mogą bez końca organizować szkolenia, ale niewiele się zmieni, dopóki państwo nie stworzy niezawodnej sieci schronisk dla kobiet. I dopóki policja nie zacznie sprawniej działać.

Czy kiedy straumatyzowani mężczyźni wrócą z wojny, przemocy będzie jeszcze więcej?

Nie przesadzałabym z tymi traumami. To takie wyobrażenie ze świata pokoju. Wojna to traumatyczne przeżycie, ale niekoniecznie niszczy ludzi. Człowiek potrafi się do wszystkiego przyzwyczaić. Myślę, że dla wielu mężczyzn powrót z wojny będzie źródłem satysfakcji, a nie frustracji. Wiele zależy tu jednak od jednostki i jej zdrowia psychicznego przed wojną.

Ci, którzy już wcześniej wykazywali predyspozycje do przemocy, będą mieli mniej oporów, by ją stosować. Mogą myśleć na przykład: „walczyłem za ciebie, więc teraz wolno mi wszystko”. Niestety wzrost przemocy domowej w rodzinach wojskowych widać już w badaniach Centrum Perspektyw Kobiet. W ubiegłym roku liczba zgłoszonych spraw podwoiła się w stosunku do roku poprzedniego. Na zachowanie sprawców w istocie wpływają problemy ze zdrowiem psychicznym – zespół stresu pourazowego (PTSD) oraz inne konsekwencje napięcia na froncie, jak na przykład nadużywanie substancji.

Z drugiej strony wzmocnione wojenną emancypacją kobiety mogą się takiemu traktowaniu opierać.

Zdecydowanie. Dotyczy to szczególnie kobiet na emigracji. Od dwóch lat żyją samotnie, bez opieki i pieniędzy męża, samodzielnie zarządzają dziećmi, rodzicami, psami i kotami.

Ukrainki rozglądają się po Europie i widzą, że kobieta nie musi być służącą. Uczą się szacunku do samej siebie. Dla wielu mężczyzn powrót do domu będzie szokiem, bo nie doświadczą już ze strony swoich żon uległości, do której są przyzwyczajeni.

A czy dogadają się ze sobą Ukrainki, które wyjechały, z tymi, które zostały w kraju? Doświadczenia tych kobiet są skrajnie różne…

Nie sądzę, żeby to miało większe znaczenie, choć rosyjskie boty próbują kreować taki konflikt między nami. Wiele kobiet, które mieszkają teraz za granicami kraju, mają mężów lub krewnych na wojnie, czyli już teraz dzielą trudne doświadczenie z kobietami, które mieszkają w Ukrainie. Poza tym prawie wszystkie korzystają z internetu, żyją wojną, często angażują się w wolontariat, przekazują datki. Oczywiście są w Ukrainie ludzie, którzy czują się pokrzywdzeni czy zdradzeni przez uchodźców – jednak gdy wojna się zakończy, raczej przestanie ich to obchodzić. Ludzie wrócą do domów i zajmą się własnymi sprawami.

Jednak żeby do tego doszło, musimy przetrwać tę wojnę. Wciąż słyszymy głosy, że „ludzie są zmęczeni waszą wojną”, i że Ukraina powinna „zaakceptować rzeczywistość”. Tyle tylko że jeśli Ukraina „zaakceptuje rzeczywistość”, cała Europa obudzi się w świecie, w którym można bezkarnie atakować, okupować i zabijać innych.

No items found.

Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Rosja metodycznie torturuje i zabija ukraińskich jeńców wojennych, porywa cywilów, którzy nie popierają tak zwanego ruskiego miru. Uprowadza też ukraińskie dzieci, próbując je reedukować zgodnie z propagandowymi narracjami, a niektóre oddaje rosyjskim rodzinom, które zmieniają im nawet imiona. Kraj Putina za nic ma prawa człowieka.

Sestry rozmawiają z Dmytro Łubincem, ukraińskim rzecznikiem praw obywatelskich – o deportacjach ukraińskich dzieci do Rosji, szczegółach wymiany więźniów, zbrodniach wroga na ukraińskich jeńcach wojennych i cywilach oraz o braku reakcji społeczności międzynarodowej na rosyjskie zbrodnie.

Logika Rosji? To pytanie retoryczne

Natalia Żukowska: O ilu ukraińskich jeńcach – wojskowych i cywilnych – możemy dziś mówić?

Dmytro Łubinec: Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie możemy ogłosić liczby jeńców wojennych – zarówno ukraińskich żołnierzy pojmanych przez Federację Rosyjską, jak rosyjskich żołnierzy pojmanych w Ukrainie. Bo to kwestia bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o cywilów, to oni nie są jeńcami wojennymi. To nielegalnie przetrzymywani obywatele Ukrainy, których Rosja nie miała prawa pozbawiać wolności. Na dziś wiemy, że w wyniku rosyjskiej agresji zaginęło około 14 000 osób. Natomiast w Rosji nielegalnie przetrzymywanych jest prawie 1700 ukraińskich cywilów. To są liczby, o których możemy mówić.

Dmytro Łubinec: „Pracujemy nad uwolnieniem wszystkich naszych obywateli”. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Jako rzecznik praw obywatelskich wezwał Pan rosyjskie władze do dostarczenia list jeńców wojennych z Ukrainy, których Rosja byłaby gotowa natychmiast uwolnić. Jakie są największe trudności związane z uwalnianiem tych ludzi?

Ogólnie największą trudnością jest to, że Rosja nie przestrzega międzynarodowego prawa humanitarnego i konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych. Jednocześnie międzynarodowe prawo humanitarne stanowi, że wymiana jeńców powinna odbywać się po zakończeniu działań wojennych. Wyjątek stanowią ciężko ranni lub ciężko chorzy, którzy podlegają repatriacji nawet podczas konfliktu zbrojnego. Jest to określone w konwencjach genewskich.

Mając to na uwadze, chciałbym skupić się na dwóch kwestiach. Po pierwsze, obecnie prowadzimy wymianę jeńców wojennych podczas konfliktu zbrojnego. Żaden inny kraj na świecie nigdy tego nie zrobił, to pierwszy taki przypadek w historii. Fakt, że do dziś odzyskaliśmy 3767 naszych obywateli i przeprowadziliśmy 58 wymian, jest naprawdę czymś znaczącym.

Po drugie, Rosja powinna bezwarunkowo uwolnić wszystkie ciężko ranne, ciężko chore ukraińskie kobiety. Ale tego nie robi, chociaż jest to przewidziane w konwencjach genewskich.

Pierwsza wymiana kobiet. 17 października 2022 r. Zdjęcie: STR/AFP/East News

Aby przyspieszyć ten proces, Ukraina utworzyła mieszaną komisję medyczną w celu obiektywnego określania stanu zdrowia jeńców wojennych. Umożliwiająca to klauzula konwencji genewskich została wykorzystana tylko dwa razy od połowy XX wieku: podczas wojny w Wietnamie i wojny irańsko-irackiej. Mieszane komisje medyczne składają się z kilku ekspertów. Ich członkowie mają przedstawiać propozycje repatriacji jeńców wojennych, wykluczenia ich z repatriacji lub odroczenia decyzji do czasu dalszych badań. Mamy nadzieję, że będzie to krok w kierunku ustanowienia przez Rosję podobnej komisji mieszanej we własnym kraju. Ale Rosja jeszcze tego nie zrobiła.

Kolejnym problemem jest to, że Kreml gra na emocjach krewnych ukraińskich jeńców wojennych. Agresor celowo dokonuje pewnych manipulacji, by wpłynąć na nastroje w naszym społeczeństwie.

Zatrzymanie procesu wymiany, propaganda w mediach społecznościowych, listy osób, których Ukraina rzekomo nie chce zabrać – to celowe działania Rosji. Rosja po prostu bawi się ludźmi, wykorzystując ich ból

Ostatnia wymiana odbyła się 18 października. Wtedy udało nam się odzyskać żołnierzy, którzy zostali skazani przez Rosję na dożywocie, a także bojowników pułku Azow. Co decyduje o kształcie list naszych wojskowych do wymiany?

Pracujemy nad powrotem wszystkich naszych obywateli, ale jeśli chodzi o jeńców wojennych, pierwszeństwo mają ciężko ranni, ciężko chorzy i kobiety. Przedkładamy stronie rosyjskiej różne propozycje i listy. Wszyscy ukraińscy żołnierze, którzy znajdują się w rejestrach Narodowego Biura Informacyjnego, są automatycznie umieszczani na listach do wymiany niezależnie od ich statusu: czy są zaginieni, czy potwierdzeni przez MKCK [Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża – red.] jako jeńcy wojenni. Ukraina traktuje wszystkich jednakowo i pracuje nad tym, by wszyscy wrócili z niewoli. Zawsze to podkreślam.

Mamy również dane o tym, że około 40% ze wszystkich osób, które powróciły z rosyjskiej niewoli, uznano wcześniej za zaginione. Dlatego ciągłe przekazywanie list do wymiany z nazwiskami wszystkich obrońców jest jednym ze sposobów odnajdywania ludzi. Ukraina szuka różnych sposobów na uwalnianie swoich obywateli. Na przykład gdy muzułmanie na całym świecie świętowali koniec postu Ramadan Bajram, a katolicy obchodzili Wielkanoc, Ukraina zainicjowała wymianę tych jeńców wojennych, którzy wyznają islam, i tych, którzy są katolikami. Jednak Rosja zignorowała wysłane listy. Czy można zrozumieć logikę Rosji? To pytanie retoryczne.

Ukraińscy żołnierze po uwolnieniu. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Nakazów aresztowania powinno być więcej

Jaka jest największa trudność z odzyskiwaniem więzionych cywilów?

Cywilów najtrudniej odzyskać, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że Rosja nie ma podstaw prawnych do ich przetrzymywania. Zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym powinni zostać natychmiast uwolnieni. Jednak Federacja Rosyjska to prawo ignoruje, uprowadza cywilów, torturuje ich i przetrzymuje w aresztach. Jeśli spojrzymy na trudności związane z ich powrotem, największym problemem jest weryfikacja danych dotyczących cywilów: kiedy i gdzie zostali uprowadzeni, gdzie są teraz. Rosja nie dostarcza żadnych informacji.

Udało nam się ustalić, że obecnie w Rosji przetrzymywanych jest około 1700 cywilów. Uznajemy jednak, że liczba ta jest znacznie wyższa

Rosja systematycznie i celowo popełnia przestępstwa. Moim zdaniem rosyjscy urzędnicy powinni otrzymać nowe nakazy aresztowania od Międzynarodowego Trybunału Karnego za uprowadzanie ludności cywilnej, ponieważ tego rodzaju przestępstwo można zaklasyfikować jako zbrodnię przeciwko ludzkości.

Według Associated Press do 2026 roku Rosja planuje utworzyć 25 nowych „kolonii poprawczych” i sześć innych cywilnych ośrodków zatrzymania na okupowanych terytoriach Ukrainy. Co wiadomo o warunkach przetrzymywania ukraińskich więźniów? Czy znamy miejsca, w których są przetrzymywani?

Rosja nie udziela żadnych informacji o cywilach. W większości przypadków nie znamy miejsc ich pobytu, ich stanu ani warunków, w jakich są przetrzymywani. Oczywiście są wyjątki, gdy udaje nam się uzyskać informacje o danej osobie za pośrednictwem partnerów międzynarodowych lub w inny sposób. Nie jest to jednak zbyt duży odsetek wszystkich przypadków.

Jeśli chodzi o warunki przetrzymywania cywilów, Rosja stosuje wobec nich najbardziej przerażające tortury. Wszyscy są przetrzymywani w fatalnych warunkach, bez opieki medycznej, odpowiedniej żywności i wody. Mogą być przetrzymywani w komorach tortur i piwnicach przez wiele miesięcy. Znamy historię Ukrainki Ołeny Pech, która została niedawno uwolniona z rosyjskiej niewoli. Musiała wrócić do tymczasowo okupowanego obwodu donieckiego, by opiekować się matką, która doznała udaru mózgu. Po bezprawnym zatrzymaniu była torturowana elektrowstrząsami, duszona workiem, wkręcano jej śruby w kolana i przeprowadzono pozorowaną egzekucję. Została bezprawnie skazana, zapadła na szereg chorób.

To tylko jedna z dziesiątek tysięcy historii o tym, co Federacja Rosyjska robi z naszymi obywatelami. Ponadto od 2014 r. „wymuszone zaginięcia” ludzi na tymczasowo okupowanych terytoriach są powszechne. W każdej okupowanej osadzie Rosja tworzy izby tortur.

Ołena Pech, ofiara rosyjskich tortur. Zdjęcie: ulotka/AFP/East News

W jaki sposób Rosja odpowiada na ukraińskie prośby o informacje na temat miejsca pobytu ukraińskich więźniów? Jak kraje trzecie mogą pomóc w tej sprawie?

Jak już powiedziałem, Rosja bardzo rzadko udziela jakichkolwiek informacji. W większości przypadków wróg ignoruje nasze prośby i ogranicza się do wymówek. Jeśli chodzi o pomoc w uwalnianiu cywilów, mówiliśmy już publicznie o Katarze i Watykanie. Mieliśmy szereg kontaktów z Katarem w sprawie umożliwienia powrotu Ukraińców do domu, a dzięki Watykanowi 28 czerwca udało się skłonić Rosję do odesłania do Ukrainy 10 naszych obywateli.

Na spotkaniach grupy roboczej zajmującej się punktem 4. „formuły pokoju” [dotyczy on wyzwolenia wszystkich jeńców i osób deportowanych – red.], które odbyły się już siedem razy, podnosimy kwestię powrotu do domu wszystkich obywateli bez wyjątku: dzieci, cywilów, jeńców wojennych. Do spotkań grupy regularnie dołącza około 50 krajów i siedem organizacji międzynarodowych: MKCK, Misja Monitorowania Praw Człowieka ONZ na Ukrainie, OBWE, UNICEF, UE, Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka oraz Koordynator Rezydentów ONZ w Ukrainie. Zawsze doceniam wysiłki Kanady i Norwegii, które współprzewodniczą grupie roboczej. Chciałbym również przypomnieć, że stworzyliśmy Międzynarodową Platformę na rzecz Uwolnienia Cywilów Nielegalnie Przetrzymywanych przez Federację Rosyjską. W jej pierwszym spotkaniu wzięły udział 52 kraje i organizacje międzynarodowe.

Nie poprzestajemy jednak na tym, co już osiągnęliśmy. Pod koniec października w Montrealu odbyła się konferencja ministerialna na temat ludzkiego wymiaru „formuły pokoju”, w której uczestniczyłem jako członek ukraińskiej delegacji. Jej uczestnicy przyjęli wspólny komunikat, którego głównym punktem było zatwierdzenie tzw. zobowiązania montrealskiego, które zawiera kluczowe mechanizmy sprowadzania naszych ludzi do domu. Mam nadzieję, że ten komunikat zadziała i zobaczymy realne rezultaty.

Kolejnym rezultatem konferencji będzie utworzenie grupy krajów, które będą ściśle współpracować z Ukrainą w celu gromadzenia i wyszukiwania szczegółowych informacji o ukraińskich jeńcach wojennych, nielegalnie przetrzymywanych cywilach i uprowadzonych dzieciach.

Dmytro Łubinec: „Stworzyliśmy międzynarodową platformę uwalniania nielegalnie zatrzymanych cywilów przez Federację Rosyjską”

Walczymy z podstępnym wrogiem

Rosja zezwoliła rzecznikowi praw obywatelskich Turcji Serefowi Malkocowi na odwiedzenie miejsc, w których przetrzymywani są ukraińscy jeńcy wojenni. Czego Kijów spodziewa się po tej wizycie?

Myślę, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek rezultatach. Przede wszystkim powinniśmy poczekać, aż to się faktycznie wydarzy. Możemy wiele oczekiwać, ale nie zapominajmy, z jak podstępnym wrogiem walczymy.

Doniecka Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie kolejnej zbrodni wojennej popełnionej przez Rosjan. Chodzi o rozstrzelanie sześciu wziętych do niewoli ukraińskich żołnierzy. To niepierwszy taki przypadek. Za każdym razem zwracacie się z takimi informacjami do ONZ i Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Jaka jest ich reakcja? Czy w ogóle reagują?

Niestety nie widzimy odpowiedniej reakcji. ONZ odnotowuje takie egzekucje w swoich raportach i czasami podaje je do wiadomości publicznej, ale to nie wystarczy. Potrzebujemy konkretnych kroków, by powstrzymać takie zbrodnie okupantów.

Moim zdaniem Czerwony Krzyż powinien również publicznie ogłosić naruszenie przez Rosję konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych. W końcu egzekucje ukraińskich jeńców wojennych są celową polityką Federacji Rosyjskiej

Takie zbrodnie wojenne są tolerowane przez najwyższe kierownictwo Rosji. Jednocześnie nie widzimy żadnej reakcji społeczności międzynarodowej na nie. Nadal nie ma nakazów aresztowania zbrodniarzy wojennych za egzekucje jeńców. Dlatego po każdym przypadku egzekucji, o którym wiem, wysyłam listy do ONZ i MKCK, by odnotować te zbrodnie. To, co możemy dziś zrobić, to przynajmniej nadal otwierać oczy światowych organizacji na zbrodnie Rosji.

Prokuratura Generalna Ukrainy wszczęła ponad 450 postępowań karnych w sprawie złego traktowania i torturowania jeńców wojennych oraz ponad 2100 w sprawie torturowania cywilów. O jakich torturach mówimy? W jaki sposób są one rejestrowane i czy mogą być uznane w przyszłości przez sąd międzynarodowy za dowód zbrodni wojennych popełnionych przez Federację Rosyjską?

Według ONZ ponad 95% ukraińskich jeńców wojennych było w Rosji torturowanych. Mówimy tu o biciu i rażeniu prądem. Ale Rosjanie stosują nie tylko przemoc fizyczną. Nie tylko biją, torturują, zmuszają więźniów do stania na mrozie i szczują ich psami. Wywierają też presję psychiczną: mówią im, że nikt nie czeka na nich w domu, i zmuszają do nauki i śpiewania rosyjskiego hymnu narodowego każdego ranka. Nieodpowiednie warunki przetrzymywania też są torturą. Proszę spróbować sobie wyobrazić, jak to jest być karmionym łyżką owsianki każdego dnia – prawie bez wody. Albo że trzymają ludzi w ciasnych celach, zmuszają ich do stania i nie pozwalają usiąść. Ci, którzy wrócili z niewoli, opowiadają takie historie, że włosy się jeżą.

Inwazja kremlowskich porywaczy dzieci

Rosja uprowadziła prawie 20 000 ukraińskich dzieci, ale to tylko przybliżona liczba. O ilu naprawdę możemy mówić?

Według różnych źródeł sama Rosja potwierdza, że zabrała ponad 700 000 ukraińskich dzieci, lecz nie podaje ich list. Nie znamy więc prawdziwej liczby uprowadzonych dzieci, choć na pewno jest ich znacznie więcej niż 20 000.

Gdyby każdego dnia zwracano jedno dziecko z tych 20 000, odzyskanie wszystkich zajęłoby Ukrainie ponad 55 lat

Powrót Ukraińców do domu. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Ukrainie udało się już odzyskać 1001 dzieci z terytoriów okupowanych i z Federacji Rosyjskiej. Gdzie były przetrzymywane? Jaki jest mechanizm ich uwalniania?

Staramy się zbierać informacje o tym, dokąd są deportowane. Jak dotąd, według dostępnych danych, są wywożone do Włodzimierza, Omska, Rostowa, Czelabińska, Saratowa, Moskwy, obwodu leningradzkiego, terytorium Krasnodaru i na wyspę Sachalin – czyli do nawet najbardziej odległych regionów. Zarazem wiemy, że dzieci są również umieszczane na tymczasowo okupowanych terytoriach. Rosjanie nie udzielają informacji na ich temat – przeciwnie: ukrywają je tak bardzo, jak to tylko możliwe. Często przenoszą je do różnych miejsc i regionów, co ma na celu utrudnienie nam ich odszukania i odzyskania.

Jak powszechne jest zjawisko militaryzacji i indoktrynacji uprowadzonych ukraińskich dzieci? Jak Rosja to robi? Jaki jest cel?

Konkretny: zniszczyć ich tożsamość. To zjawisko na bardzo dużą skalę, ponieważ każde dziecko jest poddawane reedukacji.

Od 2014 roku Federacja Rosyjska prowadzi politykę militaryzacji dzieci: angażuje je w ruch „Junarmii” [organizacja młodzieżowa o charakterze paramilitarnym, wspierana i finansowana przez Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej – red.] i posyła do szkół kadetów. Rosja propaguje też toksyczne narracje, że ich rodzima Ukraina jest wrogiem, z którym należy walczyć z bronią w ręku.

Rosjanie zmieniają postrzeganie historii i wojny przez ukraińskie dzieci. Robią to nie tylko po to, by zmienić ich tożsamość. Dla Rosji nasze dzieci są nowym pokoleniem żołnierzy. Znamy wiele przypadków, że nawet nieletnie dzieci otrzymały wezwania do rosyjskiej armii

Systemową rosyjską politykę niszczenia ukraińskiej tożsamości dzieci można znaleźć w raporcie specjalnym „Przekwitłe”. To drugi raport specjalny Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Pierwszy był zatytułowany „Nierozkwitłe”. Dotyczył deportacji i indoktrynacji ukraińskich dzieci. Przedstawiciele Federacji Rosyjskiej nadal wysyłają je „na leczenie”. Tzw. Centrum Humanitarne partii Jedna Rosja poinformowało, że od momentu swego powstania w kwietniu 2022 r. do kwietnia 2024 r. wysłało 1500 dzieci z okupowanego terytorium Ukrainy i obwodu biełgorodzkiego Federacji Rosyjskiej do klinik federalnych na „leczenie” i nie planuje zaprzestania tej „pomocy”.

Poza tym Rosjanie uprowadzone ukraińskie dzieci adoptują, śledzenie ich losów jest często niemal niemożliwe. W kwietniu 2024 r. odnotowano kolejny taki przypadek. Rosjanka przejęła opiekę nad chłopcem, który został uprowadzony z okupowanego terytorium obwodu donieckiego wraz z bratem i siostrą, a potem umieszczony w szkole z internatem w regionie moskiewskim. Ta „matka zastępcza” odmówiła przyjęcia brata i siostry chłopca. W rezultacie został adoptowany, a jego dane osobowe – imię, nazwisko, patronimik i miejsce urodzenia – zmienione. Mimo oporu dziecka.

Odzyskiwanie dzieci uprowadzonych przez Rosję jest najtrudniejsze. Zdjęcie: SIERGIEJ CHUZAVKOV/AFP/Eastern News

W okresie od 2021 r. do czerwca 2024 r. reżim Alaksandra Łukaszenki przeniósł co najmniej 2219 ukraińskich dzieci z terytoriów okupowanych na Białoruś. Dane te zostały opublikowane w raporcie ukraińskich i białoruskich obrońców praw człowieka. Znane są nazwiska konkretnych urzędników zaangażowanych w deportację młodych Ukraińców. Dlaczego nadal nie ma nakazu aresztowania Łukaszenki i jego zwolenników, tak jak stało się to w przypadku Putina i Lwowej-Biełowej [Marija Lwowa-Biełowa jest pełnomocniczką przy prezydencie Federacji Rosyjskiej do spraw Praw Dziecka – red.]?

To pytanie można zadać w wielu przypadkach. Dlaczego nie ma nakazów aresztowania za porwania cywilów? Dlaczego nie ma nakazów aresztowania za torturowanie i egzekucje jeńców wojennych?

Jakie sankcje grożą porywaczom ukraińskich dzieci?

Przede wszystkim dyplomatyczne. Jednym z rezultatów konferencji ministerialnej w Montrealu jest to, że Kanada przygotowuje nowy pakiet sankcji wobec Rosji za deportacje ukraińskich dzieci i innych cywilów. Moim zdaniem nałożenie sankcji jest jedną z metod wywierania presji na Rosję. I ta metoda jest naprawdę skuteczna.

Ukraina rozszerzyła grupę negocjacyjną, która przygotowuje wymianę jeńców wojennych. Jak to wpływa na skuteczność wymiany?

To przede wszystkim sprawa Sztabu ds. Koordynacji Postępowania z Jeńcami Wojennymi. Ze swojej strony mogę mówić tylko o moich kontaktach, czyli interakcji między rzecznikami praw obywatelskich Ukrainy i Rosji.

Podczas spotkania z Komisarzem Praw Człowieka w Federacji Rosyjskiej. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich

Nawiasem mówiąc, niedawno spotkałem się z rosyjską rzeczniczką praw obywatelskich Tatianą Moskalkową. Spotkanie odbyło się na granicy z Białorusią – z udziałem przedstawicieli MKCK. Uzgodniliśmy repatriację ciał poległych, wymianę list jeńców wojennych odwiedzanych przez obie strony oraz wymianę listów. Uruchomiliśmy też nowy format: przekazaliśmy listy od krewnych do ukraińskich jeńców wojennych w Rosji.

Czasami ludzie pytają mnie, jak komunikować się z przedstawicielem Federacji Rosyjskiej. Robię wszystko, co w mojej mocy, by chronić interesy Ukraińców i sprowadzić ich do domu z rosyjskiej niewoli.

20
хв

Dmytro Łubinec: - Rosja tworzy izby tortur w każdej okupowanej osadzie

Natalia Żukowska

Po podpisaniu umów pierwsza grupa ochotników udała się na poligon Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, by przejść podstawowe szkolenie wojskowe, które potrwa 35 dni.

Następnie, jak stwierdził podpułkownik Petro Gorkusza, przedstawiciel dowództwa Legionu Ukraińskiego, żołnierze będą mogli kontynuować szkolenie w wybranych przez siebie specjalnościach wojskowych w bazach NATO w Europie.

– Do tej pory centrum rekrutacyjne Legionu Ukraińskiego zarejestrowało prawie 700 wniosków od obywateli Ukrainy mieszkających w Polsce, Czechach, Niemczech, Irlandii i innych krajach – powiedział Petro Goruszka. – Po przejściu badań w wojskowej komisji lekarskiej i podpisaniu umów oni również wstąpią w szeregi Legionu.

– To ważny krok, który pokazuje determinację Ukraińców mieszkających za granicą, gotowych bronić swojej ojczyzny. Nasz konsulat wraz z ambasadą i wszystkimi ukraińskimi placówkami dyplomatycznymi na świecie wspiera Legion Ukraiński i zapewnia kompleksowe wsparcie wszystkim, którzy chcą wstąpić w jego szeregi – stwierdził z kolei Konsul Generalny Ukrainy w Lublinie Ołeh Kuts.

Centrum Rekrutacyjne Legionu Ukraińskiego w Lublinie nadal przyjmuje zgłoszenia od obywateli Ukrainy. Wnioski można składać za pośrednictwem oficjalnej strony internetowej Legionu Ukraińskiego lub w ukraińskich konsulatach i ambasadach w Europie.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/670064b9371ecfa3749d7347_8f98b1a7b04779a144640363f279fdba2fe1e982.avif">Legion Ukraiński w Polsce rozpoczyna rekrutację wolontariuszy</span>

Wszystkie zdjęcia: Ministerstwo Obrony Ukrainy

20
хв

Pierwsi ochotnicy Legionu Ukraińskiego podpisali kontrakty z Siłami Zbrojnymi Ukrainy

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Lilia Szewczenko: – Każdej kobiecie mówimy: „Nie jesteś sama”

Ексклюзив
20
хв

Jeśli ciężarna Mariana się trzyma, my też nie możemy się poddać

Ексклюзив
20
хв

Dopiero gdy kobiety będą bezpieczne, wszyscy będą bezpieczni

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress