Exclusive
20
min

"Prawdziwy dom to własny dom". Jak ukraińskie dzieci czują się w Polsce

Spośród prawie miliona obywateli Ukrainy, którzy otrzymali azyl w Polsce, ponad jedna trzecia to dzieci poniżej 18. roku życia. Fundacje zajmujące się ich ochroną postanowiły dowiedzieć się, do jakiego stopnia ukraińskie dzieci są zintegrowane

Olga Gembik

Ukraińskie rodziny na dworcu kolejowym we Lwowie. 12 marca 2022 r. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

W polskich szkołach uczy się obecnie ponad 286 tysięcy ukraińskich dzieci, z których prawie dwie trzecie przybyło do Polski wraz z rozpoczęciem inwazji Rosji na Ukrainę. Znacznie więcej dzieci uczęszcza na zajęcia w ukraińskich placówkach edukacyjnych w Polsce, a także uczy się online. Jednak od 170 do 200 tysięcy ukraińskich dzieci nie uczęszcza do polskich szkół. Aby zrozumieć ich obawy i to, jakiej jakiej potrzebują, UNICEF wraz z Plan International i Save the Children przeprowadził badanie i opublikował raport oparty na głosach i opiniach ponad stu dzieci z Ukrainy i Polski. Wszyscy respondenci są w wieku od 8 do 17 lat i mieszkają w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie. Sestry rozmawiały z Olgą Jabłońską, menedżerką ds. komunikacji i rzecznictwa w Save the Children Polska o sytuacji ukraińskich dzieci w Polsce.

Olga Gembik: Polska, udzielając schronienia kilkuset tysiącom dzieci z Ukrainy, przywróciła im podstawowe poczucie bezpieczeństwa - mogą planować, uczyć się i bawić, nad głowami nie latają im rakiety, a w czasie nalotów nie muszą nocą schodzić do schronów. Dlaczego potrzebne było takie badanie? Jakich aspektów dotyczyło?

Olga Jabłońska: Chcieliśmy mieć materiał, który jasno pokaże potrzeby ukraińskich dzieci w Polsce. To jest bezpośrednia praca naszej organizacji. Drugim powodem jest uzyskanie cennych informacji dla naszych przyszłych projektów i programów, a także podzielenie się nimi z innymi organizacjami charytatywnymi. Poza tym chcielibyśmy zebrać doświadczenia dzieci ukraińskich uchodźców w Polsce jako informacje dla innych krajów, w których mogą pojawić się podobne doświadczenia.

Jedną z części badań jest analiza zdjęć wykonanych przez dzieci. Zdjęcie: archiwum prywatne

Badanie składało się z dwóch etapów. W pierwszym wykorzystaliśmy innowacyjną metodę zwaną foto-głosem: dzieci otrzymały natychmiastowe aparaty fotograficzne i musiały robić zdjęcia przedstawiające ich codzienne życie w Polsce. Później, podczas drugiego etapu, przeprowadziliśmy zogniskowane dyskusje grupowe.

Ciekawą rzeczą jest to, że po tym jak przygotowaliśmy mały raport oparty na badaniach i podziękowaliśmy dzieciom za udział, zapytały, co z tym zrobimy, jak poprawimy ich sytuację. Zdaliśmy sobie sprawę, że te dzieci są bardzo odpowiedzialne społecznie.

Centrum pomocy uchodźcom w Dnieprze. Zdjęcie: Shutterstock

OG: Co możesz powiedzieć po zbadaniu stanu psychicznego dzieci z Ukrainy, które przyjechały do Polski po inwazji?

OJ: Tęsknota za domem to pierwsza rzecz, na którą wskazują dzieci, jeśli chodzi o ich samopoczucie psychiczne i stan emocjonalny. To tęsknota za bliskimi, za przyjaciółmi, którzy zostali w Ukrainie, a często za zwierzętami domowymi. Dzieci miały swoje "dzieci" - np. kocięta, które zostały w domu. Bardzo za nimi tęsknią.

Poczucie osamotnienia w Polsce nie jest obce także wielu dzieciom. Mimo że niektóre z nich przebywają za granicą od dłuższego czasu, nie zdążyły jeszcze nawiązać głębszych relacji z rówieśnikami. Chodzą do polskich szkół, mają swoje kręgi towarzyskie, ale brakuje im relacji opartych na zaufaniu. To również wpływa na ich dobrostan psychiczny.

Ponad 50% dorastających dzieci przyznało, że chciałoby spotkać się z wykwalifikowanym specjalistą w celu wsparcia ich zdrowia psychicznego. Dla większości respondentów ważne było również, aby osoba ta mówiła po ukraińsku, by łatwiej było dzielić się emocjami.

Wiele dzieci martwi się o swoją sytuację finansową. Niektóre z nich, zwłaszcza starsze nastolatki, wskazywały na potrzebę zarabiania pieniędzy i podejmowania dodatkowej pracy, aby wesprzeć budżet swoich rodzin za granicą

Jednak dzieci wiedzą, co może poprawić ich nastrój i mieć pozytywny wpływ na ich emocje. Niektóre z nich powiedziały, że uprawiają sport, inne, że sztukę: rysują lub coś tworzą. Niektóre starają się spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu z rówieśnikami. Ogólnie rzecz biorąc, były aktywnie zainteresowane tym, jak mogą poprawić swój pobyt w Polsce.

OG: Edukacja to fascynujący proces mający na celu kształtowanie przyszłości dziecka, jego świadomość swoich mocnych i słabych stron, a nauka przy biurku to kolejna wyspa bezpieczeństwa. Jakie wnioski można wyciągnąć z badania na temat edukacji ukraińskich dzieci w Polsce?

OJ: Prawie połowa dzieci, które wzięły udział w badaniu, chodzi do polskich szkół, choć uczestniczą również w zajęciach online w swoich ukraińskich szkołach. To dla nich dość wyczerpujące, a nauka nie pozostawia wiele wolnego czasu, na przykład na rekreację i inne ciekawe zajęcia. Uczniowie mówili o zmęczeniu i nadmiernej ilości czasu spędzanego przed komputerem. I o frustracji spowodowanej organizacją lekcji online.

Niektórzy nastolatkowie, którzy zmienili szkołę i weszli w system edukacji w Polsce, czują się nieco sfrustrowani, ponieważ muszą uczyć się dłużej ze względu na różnice w polskich i ukraińskich programach nauczania. Większość dzieci zgłosiło, że ma trudności z nauką języka polskiego. Mniej niż połowa ukraińskich uczestników badania stwierdziła, że może otwarcie wyrażać swoje opinie w szkole w Polsce, przy czym młodsze dzieci czują się szczególnie niepewnie. Twierdziły one jednak, że lubią chodzić do szkoły.

Wiele ukraińskich dzieci wskazało, że lubi swoich polskich nauczycieli, zwłaszcza tych z wykształceniem międzykulturowym, ponieważ zapewniają im duże wsparcie i pomoc

Z kolei starsze ukraińskie dzieci obawiają się o przyszłość swojej edukacji i możliwości kontynuowania nauki w Polsce lub innych krajach UE.

OG: W badaniu dużo uwagi poświęcono integracji ukraińskich dzieci z polskim społeczeństwem, która jest ważna dla budowania otwartej, różnorodnej i harmonijnej społeczności, szanującej odmienność i promującej wspólny rozwój. Jak dzieci radzą sobie z integracją?

OJ: Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Integracja nie jest łatwym procesem. Wielu nastolatków, z którymi rozmawialiśmy, mówiło, że nie ma poczucia przynależności do Polski. 46% respondentów chce wrócić do Ukrainy.

Niektórzy uczniowie opowiadali również o nadużyciach, których oni lub inne dzieci z Ukrainy doświadczyli ze strony polskich rówieśników w lokalnych szkołach i środkach transportu publicznego. Z drugiej strony dzielili się pozytywnymi doświadczeniami wsparcia ze strony polskich przyjaciół i lokalnych nauczycieli. Kwestia ta jest więc niejednoznaczna. Należy również pamiętać, że dzieci są różne - niektóre mają bardzo dobre doświadczenia i szybko poczuły się naturalnie w nowej sytuacji, w nowym środowisku, w nowej szkole. Inne potrzebują więcej czasu. Niektóre mają trudności ze zrozumieniem sytuacji z powodu problemów z językiem polskim, jego rozumieniem.

Jeśli chodzi o integrację, 47% dzieci stwierdziło, że może otwarcie wyrażać swoje opinie w polskiej szkole

OG: Jakie wnioski można wyciągnąć z wyników badania i jak możemy z nimi pracować w przyszłości?

OJ: Ukraińskie dzieci potrzebują pomocy w poprawie zdrowia psychicznego. Mówimy o wsparciu psychologicznym zapewnianym przez ukraińskojęzycznych specjalistów, aby ułatwić komunikację z dziećmi. My [organizacje charytatywne - red.] musimy również pracować z rodzinami i nauczycielami, by zwiększyć ich zdolność do pomagania dzieciom. Rodzice, w większości kobiety, które przyjechały do Polski ze swoimi dziećmi, również potrzebują dyskretnego wsparcia. Trzeba im pomóc w radzeniu sobie z lękiem i stresem, aby atmosfera w ich rodzinach mogła się poprawić.

Inną ważną sprawą, która wyłania się z badania, jest potrzeba pracy z nauczycielami, wspierania i wzmacniania ich kompetencji. Polska nigdy wcześniej nie miała takich doświadczeń z przyjmowaniem uchodźców, więc polscy nauczyciele radzą sobie ze wszystkim sami. Chcemy im pomóc.

Jeśli chodzi o integrację, ważne jest stworzenie przestrzeni, w której polskie i ukraińskie dzieci mogłyby się spotykać, bawić i spędzać razem czas poza szkołą. Chcemy również zorganizować zajęcia pozalekcyjne dla dzieci z Ukrainy, podczas których miałyby więcej możliwości integracji i komunikacji z rówieśnikami.

Konieczne jest zapewnienie lekcji języka polskiego i ukraińskiego dla dzieci i młodzieży z Ukrainy. To pozwoli im lepiej się komunikować

Warto również stworzyć warunki do przekazywania anonimowych informacji zwrotnych w szkołach, aby dzieci zrozumiały, że ich obawy zostaną wysłuchane i nikt ich nie napiętnuje.

Zamierzamy ściślej współpracować z władzami, zwłaszcza lokalnymi, odpowiedzialnymi za zarządzanie szkołami w Polsce, pracować nad wzmocnieniem rodzicielstwa w radzeniu sobie ze stresującymi sytuacjami oraz współpracować z nauczycielami i asystentami międzykulturowymi. Wyzwaniem dla nas, jako organizacji niosących pomoc dzieciom z Ukrainy, jest lobbowanie na rzecz długofalowej narodowej strategii integracji uchodźców z polskim społeczeństwem jako całością.

Refleksje ukraińskich dzieci (z materiałów badawczych) na temat ich pobytu, nauki, adaptacji i przyjaźni w Polsce:

S., dziewczynka, 12 lat: "Kiedy byłam w domu, zawsze miałam swojego kota i czułam się z nim bardzo dobrze, ale nie ma go tutaj. Bardzo za nim tęsknię".

W., chłopiec, 15 lat: "Nic mi nie zostało w Ukrainie, (...) moje gimnazjum zostało doszczętnie spalone. Niedawno zniszczono też przyrodę [w wyniku ataku na zaporę w Kachowce - red.]. Co mogę powiedzieć? Miałem jednego przyjaciela, z jakiegoś powodu nasz kontakt został zerwany. Miałem trzech przyjaciół, jednego z [nazwa miasta], dwóch z [nazwa miasta]: jeden został zastrzelony, drugi zniknął. I [temu] z [nazwa miasta] bomba zniszczyła mieszkanie".

W., dziewczyna, 15 lat: "Jesteś za granicą w bezpiecznym miejscu, a twój ojciec jest w niebezpiecznej strefie. I nie wiesz, co może się z nim w każdej chwili stać - czy wróci do domu. Nie ma z nim żadnego kontaktu".

M., chłopiec, 10 lat: "Tutaj trzeba grać samemu. Jest trudniej, kiedy mój tata jest w Ukrainie. A tutaj moja mama pracuje 12 godzin dziennie. Zazwyczaj jestem w domu z bratem lub sam".

W., dziewczyna, 15 lat: "Tu jest pięknie, bez dwóch zdań. Ale prawdziwym domem jest własny dom".

A., chłopak, 17 lat: "Nie miałem tu prawie żadnych przyjaciół. Było kilka osób, z którymi rozmawiałem. Ale nie miałem tak serdecznych przyjaciół jak w Ukrainie".

Dziewczyna, 13 lat: "Moi ukraińscy przyjaciele przestali ze mną rozmawiać, ponieważ nie powiedziałam im, że wyjeżdżam. Byli na mnie bardzo źli. To był dla mnie bardzo trudny czas".

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Programy USAID w Ukrainie

Leczenie i nędza – albo śmierć

Jedną z najważniejszych zmian, jakie zaszły w Ukrainie dzięki funduszom USAID, jest techniczne i prawne wsparcie reformy służby zdrowia. Sytuacja była katastrofalna. Według Krajowego Rejestru Nowotworów przed wojną w Ukrainie odnotowywano 130-140 tys. przypadków raka, a 80 tys. osób rocznie umierało na tę chorobę. Największe zaniedbania dotyczyły kwestii terminowej diagnozy.

Ukraińcy odmawiali poddawania się badaniom, a nawet leczeniu, bo nie chcieli stawiać swoich rodzin w sytuacji wyboru między ratowaniem ich życia a utratą środków do przetrwania. By ukończyć pełny cykl leczenia, wielu chorych musiało bowiem sprzedawać swoje mieszkania, zaciągać pożyczki czy prosić o pomoc filantropów. Zdarzało się, że pacjenci chorzy na raka, dowiedziawszy się o diagnozie, popełniali samobójstwo, by nie obciążać finansowo swoich rodzin.

– Był rok 2016. By rozpocząć leczenie, sprzedałam swój mały biznes – mówi Wiktoria Romaniuk, szefowa organizacji pozarządowej „Atena. Kobiety przeciw rakowi”.

Te pieniądze wystarczyły tylko na operację i chemioterapię. Do dalszego leczenia potrzebowałam leku kosztującego 50 000 hrywien za dawkę [wtedy ok. 2000 dolarów – red.]. W sumie 36 000 dolarów za 18 potrzebnych dawek.

Wiktoria Romaniuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wiktoria kupiła kilka fiolek za własne pieniądze. Córka znajomego z oddziału szpitalnego zebrała pieniądze na trzy kolejne w mediach społecznościowych. Była też nadzieja na pomoc z programów rządowych, o których Wiktoria dowiedziała się przypadkiem.

– W tym czasie byłam już leczona w Instytucie Raka w Kijowie – wspomina. – Zaczęłam się uczyć, monitorować stan swojego zdrowia i wszystko rozumieć. Okazało się, że państwo co roku wydaje dużo pieniędzy na leki, ale ich dystrybucja nie jest przejrzysta. To się zaczęło zmieniać, gdy na czele Ministerstwa Zdrowia stanęła Uliana Suprun. Rozpoczęto reformę służby zdrowia, która była wspierana przez USAID od 2016 r. – aż do momentu zamrożenia finansowania.

USAID zainwestowało w rozwój programów wspierających reformę, szkolenia dla menedżerów opieki zdrowotnej i lekarzy, współpracę z sektorem publicznym, finansowanie programów, ukierunkowane projekty humanitarne mające na celu wymianę przestarzałego sprzętu na nowoczesny.

Ważną częścią reform było wsparcie platform cyfrowych, na których można było zobaczyć wszystkie transakcje finansowe, niewykorzystane leki itp.

Z otwartych rejestrów Wiktoria dowiedziała się, że państwo zakupiło ponad 700 fiolek leku dla pacjentów chorych na raka, którego potrzebowała, ale nie było jej na liście odbiorców. Los na loterii życia wylosowało tylko 13 szczęśliwców w całej Ukrainie. Jednak dzięki swojej aktywności w końcu i ona dostała się do programu. Była jedyną kobietą na oddziale, która otrzymała pełny cykl leczenia na koszt państwa.

– By móc dołączyć do programu, ludzie przechodzili na ścisłą dietę, jeszcze bardziej wyniszczając swoje ciała, wyczerpane chorobą i potrzebujące energii do walki z rakiem – mówi Wiktoria. – Bo liczba potrzebnych fiolek była obliczana w zależności od wagi chorego. Przy mojej wadze 50 kg potrzebowałam dwóch fiolek na dawkę. Jeśli kobieta ważyła więcej, dawka i koszt wzrastały. Większość kobiet, które przebywały ze mną na oddziale, zmarła przed otrzymaniem leku.

Krytycy oskarżali USAID, że uczy ludzi, jak walczyć z rządem. Aktywiści tacy jak Wiktoria twierdzą, że organizacja nauczyła ich walczyć o prawa człowieka i pacjenta

Wiktoria uczestniczyła w szkoleniach i ćwiczeniach, na których uczyono, jak analizować budżet i czytać informacje na platformach cyfrowych i stronach internetowych poświęconych zamówieniom publicznym.

To USAID naciskało, by w skład rady publicznej przy Ministerstwie Zdrowia weszli działacze społeczeństwa obywatelskiego, którzy wiedzą, czego potrzebują pacjenci, i mogą pomóc w kształtowaniu zamówień w oparciu o potrzeby ludzi – a nie tylko pomysły ministerstwa. Dzięki temu Wiktoria wraz z Iwanem Zełenskim, szefem Fundacji Charytatywnej „Kropla krwi”, dołączyła do grupy ekspertów Ministerstwa Zdrowia. Udało im się włączyć ważny lek do listy zamówień publicznych. Od tej pory łatwiej było ratować tysiące osób z diagnozą raka.

– I nie były to już jednorazowe zakupy czy pomoc humanitarna. Leki były zamawiane systematycznie – podsumowuje Wiktoria.

Miliardy dolarów, miliony ocalonych

Według Sekretariatu Gabinetu Ministrów i strony internetowej USAID na dzień 31 grudnia 2024 r. w Ukrainie działało 39 programów USAID o łącznym budżecie 4,28 mld USD. Opieka zdrowotna obejmowała 381,8 mln USD z tej kwoty.

Jednym z najważniejszych projektów w zakresie opieki zdrowotnej jest zapewnienie Ukrainie pomocy technicznej i prawnej w celu wdrożenia programu „Dostępne leki”, który zapewnił Ukraińcom leki za darmo lub tanie.

Według premiera Ukrainy Denysa Szmyhala w ciągu ostatnich pięciu lat z programu skorzystało ponad 5 milionów pacjentów, w tym 2,2 miliona w 2023 roku. Według badania USAID SAFEMed 80 procent pacjentów korzystało z programu przez ponad rok, 78 procent miało niższe koszty leczenia, a 77 procent lekarzy uważa, że program znacznie poprawił dostęp do leków.

Lista obejmuje ponad 500 leków, w tym środki przeciwbólowe dla pacjentów opieki paliatywnej, leki immunosupresyjne i paski testowe dla diabetyków

A to nie wszystkie projekty, które są ważne dla życia i zdrowia ludzi. Były też dziesiątki innych. Teraz wszystkie zostały wstrzymane.

W 2024 r. w ramach programu wsparcia reform zdrowotnych USAID planowano przeszkolić 2000 lekarzy w regionach Charkowa i Zaporoża w zakresie korzystania z ultrasonografów, zakupić te urządzenia i zainstalować je w rejonach przyfrontowych. Projekt „Rehabilitacja w Ukrainie” (Rehab4U) miał na celu otwarcie centrów zaawansowanych technologii w 15 społecznościach z 14 regionów Ukrainy – dla Ukraińców, którzy zostali ranni podczas wojny.

Ukraińskie Ministerstwo Polityki Społecznej twierdzi, że zawieszenie amerykańskiej pomocy niemilitarnej nie wpłynęło jeszcze na finansowanie projektu, ponieważ polegało ono głównie na wsparciu z Europy, Wielkiej Brytanii i Banku Światowego.

Z kolei Ministerstwo Zdrowia nie skomentowało jeszcze konsekwencji anulowania programów USAID. Sestry wysłały już do niego zapytanie o to, jak wpłynie to na opiekę zdrowotną w Ukrainie (odpowiedź opublikujemy po jej otrzymaniu). Jednak z uwagi na to, że Stany Zjednoczone mówią o możliwych cięciach w Medicaid, Medicare i Programie Ubezpieczeń Zdrowotnych Dzieci (CHIP), sytuacja nie wygląda optymistycznie.

Uczestnicy projektu „Rehabilitacja w Ukrainie” (Rehab4U). Zdjęcie: Ukraińskie Ministerstwo Zdrowia

Zimny prysznic

Jednym z kluczowych obszarów wsparcia USAID była pomoc grupom szczególnie narażonym, w tym osobom z HIV/AIDS i gruźlicą. Gdy rozpoczęła się wojna na pełną skalę, zakupiono testy do wykrywania nowych przypadków, zapewniono usługi socjalne i dostarczono niezbędne leki.

Wiadomość o prawdopodobnym zakończeniu programu wywołała wielki niepokój wśród osób, których życie zależy od tych leków.

– Na razie nie ma powodu do paniki – uspokaja Julia Czabaniuk, prezeska zarządu „100 procent życia. Kropywnycki”, największej organizacji pacjentów w Ukrainie. Podkreśla, że w magazyny są wystarczające zapasy leków, a ich ilość jest stale monitorowana.

Czabaniuk przyznaje, że amerykańska pomoc była rodzajem ubezpieczenia, bo większość funduszy państwowych jest obecnie przeznaczana na wojnę. Wierzy, że programy medyczne USAID nie zostaną całkowicie anulowane, a jedynie ograniczone.

W momencie zamrożenia organizacja „100 procent życia. Kropywnycki” prowadziła cztery projekty finansowane przez amerykańskich partnerów. Tylko jeden – wykrywanie nowych przypadków HIV/AIDS – został wznowiony, ale i tak wciąż nie jest finansowany

Pozostałe projekty zostały wstrzymane. Pacjenci z gruźlicą zostali przeniesieni do innych programów. Nie znaleziono jeszcze alternatywnego źródła finansowania dla projektu identyfikacji chorych na gruźlicę w grupach wysokiego ryzyka (bezdomni, osoby uzależnione od alkoholu itp.). Pomoc amerykańska stanowiła tu 40% finansowania.

– Przez 20 lat pracy przyzwyczailiśmy się do wyzwań – mówi Julia Czabaniuk. – Nasza organizacja ma już doświadczenie w finansowaniu projektów z lokalnych budżetów. Taki zimny prysznic hartuje cię i sprawia, że pracujesz jeszcze ciężej. Bo ta praca jest bardzo ważna.

Główne pomysły na zastąpienie utraconego amerykańskiego finansowania to poszukiwanie nowych partnerstw poza USA, praca w oparciu o lokalne budżety, poleganie na lokalnych społecznościach i gotowość do cięcia kosztów poprzez wybór najważniejszych obszarów.

Protest przeciwko cięciom w USAID w Waszyngtonie, 26 lutego 2025 r. Zdjęcie: Nathan Posner/Rex Features/East News

Życie, którego już nie będzie

Ograniczenie finansowania przez USAID wpłynęło na sektor charytatywny na całym świecie. Niektóre fundacje, np. w Polsce, przekierowały swą pomoc od uchodźczyń do dotkniętych kryzysem miast w Ukrainie.

Switłana Welyka kończy pracę w Fundacji LWF Zgierz w Zgierzu, ponieważ tamtejszy ośrodek dla ukraińskich kobiet zostaje zamknięty z powodu braku funduszy. Powiedziano jej, że wysiłki fundacji zostaną skierowane na pomoc w Ukrainie.

Jako psycholożka wspierała kobiety, dzieci, osoby starsze i niepełnosprawne.

– Początkowo to była przestrzeń pomocy dla zdezorientowanych kobiet. Później stała się miejscem, w którym mogły się zwierzyć, wypłakać się i znaleźć ukojenie – mówi Switłana. – Ośrodek był otwarty nawet w nocy. Pomagał też dzieciom w integracji w szkole.

Zamknięcie ośrodka to cios dla kobiet, które straciły już domy, przyjaciół i rodziny. Tutaj pomagano im przejść przez żałobę, znaleźć pracę i odzyskać zdrowie psychiczne

– Centrum stało się domem dla wielu osób, a dla ludzi starszych było jedynym miejscem, w którym mogli mówić w swoim ojczystym języku. Odbudowywaliśmy życie od podstaw. Teraz tego już nie będzie.

Switłana Welyka. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wbrew amerykańskim interesom

Sekretarz stanu Mark Rubio, który tymczasowo pełnił obowiązki szefa USAID, poinformował Kongres, że niektóre funkcje USAID mogą zostać przeniesione do Departamentu Stanu, a reszta organizacji zostanie zlikwidowana. Podkreślił, że ta finansowana przez amerykańskich podatników agencja stała się międzynarodową organizacją charytatywną, która „straciła kontakt z interesami narodowymi USA”.

20
хв

USAID ratowało życie Ukraińców. Jak zastąpić tę pomoc?

Halyna Halymonyk
Trump zakazał używania słów dotyczących równości kobiet, mniejszości, migrantów i LGBT

Podczas inauguracji Donalda Trumpa jego córka Ivanka pojawiła się w stylizacji przypominającej Serenę Joy, kaznodziejki z dystopijnej powieści „Opowieści podręcznej”. Nie czytałam tej książki ani nie oglądałam serialu, który nakręcono na jej podstawie. Ale przeczytam i obejrzę. Skłoniły mnie do tego ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych.

NASA, czyli cenzorzy z kosmosu

Od pierwszych dni prezydentury Donalda Trumpa rozpoczęły się dyskusje o tym, że jedną z najbardziej radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i zagranicznej będzie porzucenie przez jego administrację programu DEIA (Diversity, Equity, Inclusion, and Accessibility).

Program DEIA służył zapewnieniu sprawiedliwego uczestnictwa w różnych sferach życia wszystkim ludziom – zwłaszcza tym, którzy są niedostatecznie reprezentowani lub dyskryminowani ze względu na swoją tożsamość czy niepełnosprawność. Obejmowało to zapewnienie równych praw kobietom, poprawę ich dostępu do edukacji, możliwości kariery, udziału w życiu politycznym i podejmowaniu decyzji publicznych.

W styczniu, zaledwie dwa tygodnie po inauguracji Trumpa, rozległ się pierwszy dzwonek alarmowy. Ze strony internetowej NASA zniknęły odniesienia do mniejszości – i informacje na temat geolożki Wendy Bohon, byłej pracowniczki tej agencji. Zgodnie z notatką uzyskaną przez niezależny serwis technologiczny śledczą 404 Media, zmian miało być znacznie więcej: przede wszystkim ze strony internetowej NASA miała zniknąć cała sekcja poświęcona kobietom – liderom w przemyśle kosmicznym.

Dziennikarze „New York Times” potwierdzają, że inicjatywa mająca na celu ograniczenie widoczności w materiałach pisanych wrażliwych grup społecznych, w tym kobiet, istnieje. Na podstawie oficjalnych i nieoficjalnych instrukcji dla agencji i instytucji federalnych sporządzili listę słów, które administracja Trumpa nakazała usunąć z dokumentów rządowych, stron internetowych, wniosków o dotacje, projektów badawczych, a nawet programów szkolnych.

Teraz nie ma już tam miejsca na pojęcia takie jak: „kobiety”, „karmienie piersią”, „dostępny”, „dyskryminacja”, „opieka skoncentrowana na potrzebach ludzi”, „grupy wrażliwe” itp. Ta lista, chociaż zawiera 220 słów i określeń, nie jest kompletna, zauważa NYT.

Lista słów i określeń, które znikają z oficjalnego obiegu w Stanach Zjednoczonych

Amerykański taliban

„Washington Post” donosi, że jeśli choćby jedno z tych „bardzo niebezpiecznych słów” zostanie znalezione w tekście opublikowanym na rządowych stronach internetowych lub w projekcie badawczym, odpowiedzialna za to instytucja, na przykład National Science Foundation [NSF – agencja z budżetem 9 miliardów dolarów, która finansuje badania na całym świecie – red.] zostanie poddana inspekcji, a karą może być nawet zablokowanie danego projektu i usunięcie go z przestrzeni internetowej.

Reakcje na amerykańskich forach pokazują, że tamtejsze społeczeństwo jest podzielone na dwie grupy. Jedna krzyczy: „Wszystkie problemy w USA zaczęły się, gdy kobiety otrzymały prawo głosu!”. Druga pisze o „amerykańskim talibanie” i „patriarchalnej krucjacie przeciwko kobietom i wrażliwym grupom społecznym”. I nie może uwierzyć, że to naprawdę dzieje się w Ameryce

8 marca, w Międzynarodowym Dniu Kobiet, Donald Trump powiedział, że rząd nie będzie już wspierał „radykalnych ideologii, które zastępują kobiety mężczyznami w przestrzeniach i możliwościach przeznaczonych dla kobiet”. Biorąc pod uwagę próby wymazania odniesień do kobiet ze świata nauki i nie tylko, prawdopodobnie oznacza to, że miejsce Amerykanek znów będzie „w kuchni, kościele i przy dzieciach”.

Tu i ówdzie dochodzi już do skrajnych absurdów.

Na przykład zgodnie z bazą danych uzyskaną przez Associated Press, wśród dziesiątek tysięcy zdjęć i publikacji internetowych, oznaczonych do usunięcia przez Departament Obrony USA, znajdują się nie tylko informacje o pierwszych kobietach szkolonych w Marines, ale nawet nazwa słynnego bombowca „Enola Gay”, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. Samolot został tak nazwany na cześć matki pilota, Enoli Gay Tibbetts. Tyle że teraz słowo gay (gej) jest na portalach rządowych w USA zakazane.

Na początku zawsze jest słowo

Nowa administracja Trumpa, nakazując zakończenie programów DEI, DEIA i tzw. sprawiedliwości środowiskowej, nazwała je „niemoralnymi, nielegalnymi, marnotrawnymi” i niesłużącymi celowi „ponownego uczynienia Ameryki wielką”.

W swojej kultowej powieści „Opowieści podręcznej” z 1985 r. Margaret Atwood pokazała, że totalitaryzm nie zaczyna się od jawnych represji, ale przenika do społeczeństwa poprzez zmiany w języku, zakazy używania pewnych słów, ich usunięcie z oficjalnego użycia i zastąpienie innymi, warunkowo neutralnymi.

Język w tej dystopijnej powieści jest narzędziem okrutnej kontroli: kobiety tracą swoje imiona, stając się własnością mężczyzn (na przykład bohaterka June Osborne zostaje „Fredą”, czyli „kobietą, która należy do Freda”). Słowa symbolizujące wolność i równość zostają zastąpione dyskryminującymi określeniami, takimi jak „niekobieta” czy „kobieta, która nie rodzi”.

Okazuje się, że Teokratyczna Republika Gilead nie jest jedynie wytworem wyobraźni autorki.

Na każdy z wywiadów Margaret Atwood przynosiła wycinki z gazet, które zainspirowały ją do napisania książki – by pokazać, że opisane w niej wydarzenia miały już miejsce w amerykańskim społeczeństwie

Zanim odebrano kobietom ciała i prawa obywatelskie, odebrano im słowa, które je określały i chroniły ich interesy. Czy nie to właśnie dzieje się teraz w Stanach Zjednoczonych?

Donald Trump podpisuje rozporządzenie wykonawcze zakazujące transpłciowym sportowcom udziału w sportach kobiecych, 5 lutego 2025 r., Waszyngton. Fot: Alex Brandon/Associated Press/East News

Medycyna dla białych mężczyzn?

Eksperci twierdzą, że jednym z najgorszych scenariuszy jest zagrożenie zdrowia Amerykanów – w tym kobiet i dzieci, które nowy rząd obiecał chronić.

Odniesienia do rasy, płci, orientacji seksualnej i niepełnosprawności w dziesiątkach badań naukowych zniknęły już ze stron internetowych Departamentu Zdrowia USA. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków anulowała swoje zalecenia dotyczące udziału różnych uczestników w badaniach, co utrudnia rozpoznanie wpływu leków – zarówno dobrych, jak złych – na pacjentów niebędących białymi mężczyznami.

„Przez długi czas wszystkie badania medyczne były prowadzone z myślą o typowym pacjencie: 35-letnim białym mężczyźnie ważącym 80 kilogramów” - podkreślała w serii swoich wykładów Alexandra Kautzky-Willer, profesorka i dyrektorka Instytutu Medycyny Płci na Uniwersytecie Medycznym w Wiedniu.

Kobiety mają zwykle mniejszą masę ciała i większą zawartość tkanki tłuszczowej, co może wpływać na efekt terapeutyczny leku, a także na jego skutki uboczne. Istnieje szereg chorób, w których niezwykle ważne jest uwzględnienie płci: cukrzyca, choroby stawów i kości, choroby endokrynologiczne, choroby psychiczne itp.

Rebecca Fielding-Miller, naukowczyni zajmująca się zdrowiem publicznym na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, powiedziała w komentarzu dla serwisu KPBS, że lista zakazanych słów, która krąży w społecznościach naukowych, jest „orwellowska” i skomplikuje ważne badania:

Jeśli nie mogę wypowiedzieć słowa „kobiety”, to nie mogę powiedzieć, że zakaz aborcji zaszkodzi kobietom. Nie mogę w ogóle mówić o aborcji. Jeśli nie mogę mówić o rasie i pochodzeniu etnicznym, to nie mogę powiedzieć, że w społecznościach Afroamerykanów jest mniej szczepień

Niedawno Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) opublikowały dane dotyczące śmiertelności okołoporodowej matek. Okazało się, że czarnoskóre kobiety są trzy razy bardziej narażone na śmierć podczas porodu niż białe. Dane pokazują, że wskaźnik ten nie zmniejszył się w ostatnich latach, podczas gdy wskaźnik zgonów wśród białych, latynoskich i azjatyckich kobiet nieznacznie spadł. Biorąc pod uwagę nowe ograniczenia nie wiadomo, czy dane, które można by wykorzystać do zmniejszenia śmiertelności matek, będą nadal gromadzone, wykorzystywane do badań i publikowane.

Dr Natasha Martin, ekspertka w dziedzinie chorób zakaźnych i globalnego zdrowia publicznego na Uniwersytecie Kalifornijskim, mówi, że zakaz używania słów pozbawia naukowców możliwości precyzyjnego opisywania świata: „Terminy na tych listach są podstawowymi terminami naukowymi i mają kluczowe znaczenie zarówno dla opieki klinicznej, jak zdrowia publicznego. To nie jest kwestia polityczna”.

Naukowcy przyznają, że uzależnienie finansowania instytucji publicznych od przestrzegania nowych zasad i ignorowanie kwestii kobiet, równości i integracji może doprowadzić do zmniejszenia koncentracji na tych tematach. A to doprowadzi co najmniej do zwiększenia nierówności społecznych.

O czym USA będą teraz milczeć

Drugie rozporządzenie wykonawcze zakazujące polityki prowadzonej przez DEIA, choć zatytułowane: „ Zakończenie bezprawnej dyskryminacji i przywrócenie możliwości opartych na zasługach ”, w rzeczywistości skasowało liczne decyzje antydyskryminacyjne poprzednich administracji. Także te, które obowiązywały od dziesięcioleci.

Jedna z nich, wydana jeszcze przez prezydenta Lyndona B. Johnsona w 1965 roku, wymagała od podmiotów rządowych stosowania niedyskryminacyjnych praktyk podczas rekrutacji i zatrudniania. Nie można było odmówić zatrudnienia osobie, która posiadała odpowiednie kwalifikacje zawodowe, tylko dlatego, że była kobietą, miała inny niż biały kolor skóry lub ze względu na wyznanie. Nie można też było wypłacać różnych wynagrodzeń za tę samą pracę osobom różnych płci.

Czasem te przepisy były interpretowane jako dające pierwszeństwo kobietom lub osobom z innych dyskryminowanych grup. Tymczasem w rzeczywistości, mimo długotrwałego funkcjonowania tych zasad, żaden kraj na świecie nie osiągnął prawdziwej równości, przynajmniej w zakresie wynagrodzeń. Według raportu Pew Research Centre w 2024 r. kobiety otrzymywały do 85% wynagrodzenia mężczyzn na tym samym stanowisku

Istnieją jednak kraje, które zbliżyły się do pełnej równości, w szczególności dzięki polityce DEIA. Co roku „The Economist” publikuje tzw. indeks szklanego sufitu – uwzględniający kraje, w których kobiety mają najlepsze życie zawodowe. Tradycyjnie w pierwszej dziesiątce znajdują się tu Szwecja, Islandia, Finlandia, Norwegia, Francja, Nowa Zelandia, Portugalia, Hiszpania, Dania i Australia.

Aby kobieta czuła się spełniona zawodowo, musi mieszkać w kraju, w którym istnieje m.in. równy dostęp do edukacji uniwersyteckiej, komfortowy urlop rodzicielski, niedroga opieka nad dziećmi i równy podział obowiązków między rodzicami. Naukowcy zauważają, że w tych wskaźnikach Ameryka wypada szczególnie słabo. To jedyny bogaty kraj, który nie zapewnia obowiązkowego urlopu rodzicielskiego, a koszty opieki nad dziećmi przekraczają tam 30% średniego wynagrodzenia. Tyle że teraz prowadzenie badań na ten temat i publikowanie stosownych danych może zostać w USA zakazane. Bo o wiele wygodniej wykluczyć kobiety z aktywnego życia, zamknąć je w domu z dziećmi i uzależnić finansowo i społecznie od mężów.

Patriarchalny odwrót Stanów Zjednoczonych nie pozostał na świecie niezauważony. Agnes Callamard, sekretarz generalna Amnesty International, potępiła działania zespołu Donalda Trumpa, nazywając je „agresywną patriarchalną krucjatą” przeciwko prawom i autonomii cielesnej kobiet i osób wszystkich płci

To będzie to miało niszczycielski wpływ na cały świat.

„Porzucając krajowe wysiłki na rzecz zwalczania dyskryminacji ze względu na płeć, rasę i inne formy dyskryminacji, wymazując uznanie tożsamości transpłciowej i odcinając międzynarodowe finansowanie poradnictwa aborcyjnego lub skierowań na aborcję, administracja USA haniebnie wymazuje lata ciężkiej walki” – stwierdziła liderka Amnesty International.

Według Belen Sans, dyrektorki regionalnej UN Women na Europę i Azję Środkową, nastąpił „niepokojący regres” w ochronie praw kobiet.

Jeśliby uznać, że nowe decyzje amerykańskiej administracji są czymś oczywistym, nasz serwis Sestry, w którym czytasz ten tekst, nie powinien istnieć. Bo piszące w nim (głównie) kobiety, częściowo uchodźczynie i migrantki, poruszają problemy i wyzwania wynikające z ich statusu.

Jeśli nie ma słów, które nas nazywają, to nie ma nas. Ta sytuacja po raz kolejny udowadnia, że żadne z praw, które mamy dziś jako kobiety, nie zostało nam dane, lecz jest wynikiem walki. I że prawdopodobnie czeka nas kolejna ważna bitwa.

20
хв

Krucjata patriarchatu: Trump zakazuje słów

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nikt nie odwołał polowania na żołnierzy

Ексклюзив
20
хв

Era Trumpa: USA niszczą równowagę, Europa szuka przyczółka

Ексклюзив
20
хв

Zemsta Trumpa. Jak USA pomagają Rosji wygrać wojnę w Ukrainie i dokonać inwazji na Europę

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress