Exclusive
20
min

"Prawdziwy dom to własny dom". Jak ukraińskie dzieci czują się w Polsce

Spośród prawie miliona obywateli Ukrainy, którzy otrzymali azyl w Polsce, ponad jedna trzecia to dzieci poniżej 18. roku życia. Fundacje zajmujące się ich ochroną postanowiły dowiedzieć się, do jakiego stopnia ukraińskie dzieci są zintegrowane

Olga Gembik

Ukraińskie rodziny na dworcu kolejowym we Lwowie. 12 marca 2022 r. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

W polskich szkołach uczy się obecnie ponad 286 tysięcy ukraińskich dzieci, z których prawie dwie trzecie przybyło do Polski wraz z rozpoczęciem inwazji Rosji na Ukrainę. Znacznie więcej dzieci uczęszcza na zajęcia w ukraińskich placówkach edukacyjnych w Polsce, a także uczy się online. Jednak od 170 do 200 tysięcy ukraińskich dzieci nie uczęszcza do polskich szkół. Aby zrozumieć ich obawy i to, jakiej jakiej potrzebują, UNICEF wraz z Plan International i Save the Children przeprowadził badanie i opublikował raport oparty na głosach i opiniach ponad stu dzieci z Ukrainy i Polski. Wszyscy respondenci są w wieku od 8 do 17 lat i mieszkają w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie. Sestry rozmawiały z Olgą Jabłońską, menedżerką ds. komunikacji i rzecznictwa w Save the Children Polska o sytuacji ukraińskich dzieci w Polsce.

Olga Gembik: Polska, udzielając schronienia kilkuset tysiącom dzieci z Ukrainy, przywróciła im podstawowe poczucie bezpieczeństwa - mogą planować, uczyć się i bawić, nad głowami nie latają im rakiety, a w czasie nalotów nie muszą nocą schodzić do schronów. Dlaczego potrzebne było takie badanie? Jakich aspektów dotyczyło?

Olga Jabłońska: Chcieliśmy mieć materiał, który jasno pokaże potrzeby ukraińskich dzieci w Polsce. To jest bezpośrednia praca naszej organizacji. Drugim powodem jest uzyskanie cennych informacji dla naszych przyszłych projektów i programów, a także podzielenie się nimi z innymi organizacjami charytatywnymi. Poza tym chcielibyśmy zebrać doświadczenia dzieci ukraińskich uchodźców w Polsce jako informacje dla innych krajów, w których mogą pojawić się podobne doświadczenia.

Jedną z części badań jest analiza zdjęć wykonanych przez dzieci. Zdjęcie: archiwum prywatne

Badanie składało się z dwóch etapów. W pierwszym wykorzystaliśmy innowacyjną metodę zwaną foto-głosem: dzieci otrzymały natychmiastowe aparaty fotograficzne i musiały robić zdjęcia przedstawiające ich codzienne życie w Polsce. Później, podczas drugiego etapu, przeprowadziliśmy zogniskowane dyskusje grupowe.

Ciekawą rzeczą jest to, że po tym jak przygotowaliśmy mały raport oparty na badaniach i podziękowaliśmy dzieciom za udział, zapytały, co z tym zrobimy, jak poprawimy ich sytuację. Zdaliśmy sobie sprawę, że te dzieci są bardzo odpowiedzialne społecznie.

Centrum pomocy uchodźcom w Dnieprze. Zdjęcie: Shutterstock

OG: Co możesz powiedzieć po zbadaniu stanu psychicznego dzieci z Ukrainy, które przyjechały do Polski po inwazji?

OJ: Tęsknota za domem to pierwsza rzecz, na którą wskazują dzieci, jeśli chodzi o ich samopoczucie psychiczne i stan emocjonalny. To tęsknota za bliskimi, za przyjaciółmi, którzy zostali w Ukrainie, a często za zwierzętami domowymi. Dzieci miały swoje "dzieci" - np. kocięta, które zostały w domu. Bardzo za nimi tęsknią.

Poczucie osamotnienia w Polsce nie jest obce także wielu dzieciom. Mimo że niektóre z nich przebywają za granicą od dłuższego czasu, nie zdążyły jeszcze nawiązać głębszych relacji z rówieśnikami. Chodzą do polskich szkół, mają swoje kręgi towarzyskie, ale brakuje im relacji opartych na zaufaniu. To również wpływa na ich dobrostan psychiczny.

Ponad 50% dorastających dzieci przyznało, że chciałoby spotkać się z wykwalifikowanym specjalistą w celu wsparcia ich zdrowia psychicznego. Dla większości respondentów ważne było również, aby osoba ta mówiła po ukraińsku, by łatwiej było dzielić się emocjami.

Wiele dzieci martwi się o swoją sytuację finansową. Niektóre z nich, zwłaszcza starsze nastolatki, wskazywały na potrzebę zarabiania pieniędzy i podejmowania dodatkowej pracy, aby wesprzeć budżet swoich rodzin za granicą

Jednak dzieci wiedzą, co może poprawić ich nastrój i mieć pozytywny wpływ na ich emocje. Niektóre z nich powiedziały, że uprawiają sport, inne, że sztukę: rysują lub coś tworzą. Niektóre starają się spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu z rówieśnikami. Ogólnie rzecz biorąc, były aktywnie zainteresowane tym, jak mogą poprawić swój pobyt w Polsce.

OG: Edukacja to fascynujący proces mający na celu kształtowanie przyszłości dziecka, jego świadomość swoich mocnych i słabych stron, a nauka przy biurku to kolejna wyspa bezpieczeństwa. Jakie wnioski można wyciągnąć z badania na temat edukacji ukraińskich dzieci w Polsce?

OJ: Prawie połowa dzieci, które wzięły udział w badaniu, chodzi do polskich szkół, choć uczestniczą również w zajęciach online w swoich ukraińskich szkołach. To dla nich dość wyczerpujące, a nauka nie pozostawia wiele wolnego czasu, na przykład na rekreację i inne ciekawe zajęcia. Uczniowie mówili o zmęczeniu i nadmiernej ilości czasu spędzanego przed komputerem. I o frustracji spowodowanej organizacją lekcji online.

Niektórzy nastolatkowie, którzy zmienili szkołę i weszli w system edukacji w Polsce, czują się nieco sfrustrowani, ponieważ muszą uczyć się dłużej ze względu na różnice w polskich i ukraińskich programach nauczania. Większość dzieci zgłosiło, że ma trudności z nauką języka polskiego. Mniej niż połowa ukraińskich uczestników badania stwierdziła, że może otwarcie wyrażać swoje opinie w szkole w Polsce, przy czym młodsze dzieci czują się szczególnie niepewnie. Twierdziły one jednak, że lubią chodzić do szkoły.

Wiele ukraińskich dzieci wskazało, że lubi swoich polskich nauczycieli, zwłaszcza tych z wykształceniem międzykulturowym, ponieważ zapewniają im duże wsparcie i pomoc

Z kolei starsze ukraińskie dzieci obawiają się o przyszłość swojej edukacji i możliwości kontynuowania nauki w Polsce lub innych krajach UE.

OG: W badaniu dużo uwagi poświęcono integracji ukraińskich dzieci z polskim społeczeństwem, która jest ważna dla budowania otwartej, różnorodnej i harmonijnej społeczności, szanującej odmienność i promującej wspólny rozwój. Jak dzieci radzą sobie z integracją?

OJ: Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Integracja nie jest łatwym procesem. Wielu nastolatków, z którymi rozmawialiśmy, mówiło, że nie ma poczucia przynależności do Polski. 46% respondentów chce wrócić do Ukrainy.

Niektórzy uczniowie opowiadali również o nadużyciach, których oni lub inne dzieci z Ukrainy doświadczyli ze strony polskich rówieśników w lokalnych szkołach i środkach transportu publicznego. Z drugiej strony dzielili się pozytywnymi doświadczeniami wsparcia ze strony polskich przyjaciół i lokalnych nauczycieli. Kwestia ta jest więc niejednoznaczna. Należy również pamiętać, że dzieci są różne - niektóre mają bardzo dobre doświadczenia i szybko poczuły się naturalnie w nowej sytuacji, w nowym środowisku, w nowej szkole. Inne potrzebują więcej czasu. Niektóre mają trudności ze zrozumieniem sytuacji z powodu problemów z językiem polskim, jego rozumieniem.

Jeśli chodzi o integrację, 47% dzieci stwierdziło, że może otwarcie wyrażać swoje opinie w polskiej szkole

OG: Jakie wnioski można wyciągnąć z wyników badania i jak możemy z nimi pracować w przyszłości?

OJ: Ukraińskie dzieci potrzebują pomocy w poprawie zdrowia psychicznego. Mówimy o wsparciu psychologicznym zapewnianym przez ukraińskojęzycznych specjalistów, aby ułatwić komunikację z dziećmi. My [organizacje charytatywne - red.] musimy również pracować z rodzinami i nauczycielami, by zwiększyć ich zdolność do pomagania dzieciom. Rodzice, w większości kobiety, które przyjechały do Polski ze swoimi dziećmi, również potrzebują dyskretnego wsparcia. Trzeba im pomóc w radzeniu sobie z lękiem i stresem, aby atmosfera w ich rodzinach mogła się poprawić.

Inną ważną sprawą, która wyłania się z badania, jest potrzeba pracy z nauczycielami, wspierania i wzmacniania ich kompetencji. Polska nigdy wcześniej nie miała takich doświadczeń z przyjmowaniem uchodźców, więc polscy nauczyciele radzą sobie ze wszystkim sami. Chcemy im pomóc.

Jeśli chodzi o integrację, ważne jest stworzenie przestrzeni, w której polskie i ukraińskie dzieci mogłyby się spotykać, bawić i spędzać razem czas poza szkołą. Chcemy również zorganizować zajęcia pozalekcyjne dla dzieci z Ukrainy, podczas których miałyby więcej możliwości integracji i komunikacji z rówieśnikami.

Konieczne jest zapewnienie lekcji języka polskiego i ukraińskiego dla dzieci i młodzieży z Ukrainy. To pozwoli im lepiej się komunikować

Warto również stworzyć warunki do przekazywania anonimowych informacji zwrotnych w szkołach, aby dzieci zrozumiały, że ich obawy zostaną wysłuchane i nikt ich nie napiętnuje.

Zamierzamy ściślej współpracować z władzami, zwłaszcza lokalnymi, odpowiedzialnymi za zarządzanie szkołami w Polsce, pracować nad wzmocnieniem rodzicielstwa w radzeniu sobie ze stresującymi sytuacjami oraz współpracować z nauczycielami i asystentami międzykulturowymi. Wyzwaniem dla nas, jako organizacji niosących pomoc dzieciom z Ukrainy, jest lobbowanie na rzecz długofalowej narodowej strategii integracji uchodźców z polskim społeczeństwem jako całością.

Refleksje ukraińskich dzieci (z materiałów badawczych) na temat ich pobytu, nauki, adaptacji i przyjaźni w Polsce:

S., dziewczynka, 12 lat: "Kiedy byłam w domu, zawsze miałam swojego kota i czułam się z nim bardzo dobrze, ale nie ma go tutaj. Bardzo za nim tęsknię".

W., chłopiec, 15 lat: "Nic mi nie zostało w Ukrainie, (...) moje gimnazjum zostało doszczętnie spalone. Niedawno zniszczono też przyrodę [w wyniku ataku na zaporę w Kachowce - red.]. Co mogę powiedzieć? Miałem jednego przyjaciela, z jakiegoś powodu nasz kontakt został zerwany. Miałem trzech przyjaciół, jednego z [nazwa miasta], dwóch z [nazwa miasta]: jeden został zastrzelony, drugi zniknął. I [temu] z [nazwa miasta] bomba zniszczyła mieszkanie".

W., dziewczyna, 15 lat: "Jesteś za granicą w bezpiecznym miejscu, a twój ojciec jest w niebezpiecznej strefie. I nie wiesz, co może się z nim w każdej chwili stać - czy wróci do domu. Nie ma z nim żadnego kontaktu".

M., chłopiec, 10 lat: "Tutaj trzeba grać samemu. Jest trudniej, kiedy mój tata jest w Ukrainie. A tutaj moja mama pracuje 12 godzin dziennie. Zazwyczaj jestem w domu z bratem lub sam".

W., dziewczyna, 15 lat: "Tu jest pięknie, bez dwóch zdań. Ale prawdziwym domem jest własny dom".

A., chłopak, 17 lat: "Nie miałem tu prawie żadnych przyjaciół. Było kilka osób, z którymi rozmawiałem. Ale nie miałem tak serdecznych przyjaciół jak w Ukrainie".

Dziewczyna, 13 lat: "Moi ukraińscy przyjaciele przestali ze mną rozmawiać, ponieważ nie powiedziałam im, że wyjeżdżam. Byli na mnie bardzo źli. To był dla mnie bardzo trudny czas".

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
fotografia dokumentalna, Katya Moskalyuk, kobiety, wojna rosyjsko-ukraińska

Większość ukraińskich fotoreporterów i fotoreporterek, których obserwuję w mediach społecznościowych dokumentuje wydarzenia na froncie. Ty zdecydowałaś się zrealizować kameralny projekt w domach kobiet, które na wojnie straciły bliskich. Jak dotarłaś do bohaterek „Alone”?

 Każdy artysta szuka swojego sposobu na opowiedzenie o tym, co dzieje się w Ukrainie. Temat samotnych kobiet interesował mnie niemalże od początku wojny, ale wiedziałam, że ze względu na to, że wychowuję córkę, nie pojadę na front. Długo zastanawiałam się, jak pokazać samotność i tęsknotę. Z jednej strony zależało mi na tym, żeby zdjęcia były prawdziwe, naturalne, z drugiej żeby nie były to typowe, pozowane portrety, trochę jak z kolorowych magazynów. Sposobem na to stały się spotkania w domu. Podczas zdjęć kobiety same, spontanicznie pokazywały mi przedmioty, pozostałe im po utraconych bliskich. Zazwyczaj były to fotografie mężów bądź partnerów, braci, przyjaciół, ale też ubrania i rzeczy osobiste, które uruchamiały wspomnienia, czasem nieoczekiwane gesty. Nie zapomnę, gdy Ivanna wtuliła się w mundur. Poczułam, że to jest ten trop, na którym zbuduję mój cykl.

"Poznałam Wołodię ponad pięć lat temu. On i jego przyjaciel, który również zginął na wojnie, wynajmowali ode mnie pokój. Mieliśmy dużą różnicę wieku - 16 lat. Jednak nigdy nie czułam się od niego starsza, był niezawodnym wsparciem dla mnie i moich dwóch starszych córek z poprzedniego małżeństwa. Wołodia uwielbiał obdarowywać mnie drogocenną biżuterią i pisał dla mnie wiersze. Wydrukowałam naszą korespondencję - jest tam tak wiele czułych słów" - mówi Ivanna. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Coraz mniej jest osób, które nie straciły nikogo na froncie. W magazynie Sestry.eu publikowałyśmy już wiele tekstów o tym, jak trudno jest rozmawiać o wojnie z bliskimi. Aparat jest pretekstem, żeby fotografować na ulicy, ale żeby wejść do czyjegoś domu, trzeba go przekonać. Tobie to się udało i powstały niezwykle osobiste zdjęcia.

 Zaskoczyło mnie, że wszystkie te kobiety były mi bardzo wdzięczne, za możliwość podzielenia się ze mną swoją historią. Wiele z nich odzywało się do mnie po publikacji zdjęć mówiąc, jak bardzo było to dla nich ważne. Wzruszyłam się, gdy jedna z nich powiedziała, że do tej pory czuła się bardzo samotna, a po zdjęciach, gdy śledziła jak rozwinął się projekt „Alone”, samotność stała się nieco bardziej do zniesienia.

"Spędziłam z nim najlepsze pięć lat mojego życia. Wołodymyr był najlepszym, wyjątkowym i kochającym mężem" - mówi Ivanna. Jej mąż Wołodymyr Lemeszczuk zginął na wojnie 20 kwietnia 2022 r. pod Popasną w obwodzie ługańskim. Oficer zdołał ewakuować swoich rannych towarzyszy z pola bitwy, ale odniósł obrażenia zagrażające życiu. Miał zaledwie 23 lata. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

"Mamy wiele zdjęć Wołodymyra na półce w domu. Obok zdjęć stawiamy świece. Kiedy je zapalamy, czujemy jego oddech" - mówi Ivanna. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

"Kiedy Wołodia zginął, nasza córka Wiktoria miała zaledwie dwa miesiące. Udało mu się odebrać nas ze szpitala i nigdy więcej nie zobaczył swojej córki. Zamiast tego Victoria zna swojego ojca tylko z moich opowieści i zdjęć" - mówi Ivanna. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

"Wołodymyr zginął w akcji, gdy jego córka Wiktoria miała zaledwie dwa miesiące. Udało mu się spotkać z nami w szpitalu i nigdy więcej nie zobaczył swojej córki" - mówi Ivanna. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Które spotkanie było dla Ciebie szczególnie ważne?

 Każde życie jest ważne. Wysłuchałam wielu historii i wszystkie są dla mnie wyjątkowe. Oczywiście powtarzają się pewne motywy i gesty jak choćby oglądanie zdjęć, wiele kobiet robi sobie tatuaże związane z bliskimi, których straciły. Jednak historie, które za tym stoją są różne. Ciekawe było dla mnie, że większość kobiet nigdy wcześniej nie myślała o tatuażu. Angelina z Dnipro wytatuowała sobie na palcu znak obrączki, mający jej przypominać, że mąż jest zawsze przy niej.

Eva ma na ręce datę urodzenia i śmierci męża. To mi pomaga żyć z bólem po jego stracie” – powiedziała mi. Lyudmyla ma tatuaż z napisem „Zawsze obok Ciebie”, to słowa które mąż napisał jej na kartce papieru w notesie wyjeżdżając na wojnę.

Wszystkie tłumaczyły mi, że tatuaże sprawiają, że fizycznie czują obecność ukochanych osób na swojej skórze. Z tego samego powodu zachowują ich rzeczy, uniformy, T-shirty, żeby zapamiętać zapach.

Angelina z Dniepra. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Ewa. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Lyudmyła. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Jak wygląda sytuacja kobiet, które z powodu wojny nagle zostały same, na jaką pomoc mogą liczyć, jak próbują sobie pomóc?

 

W trudnej sytuacji są kobiety z małych miejscowości. One nie mają dostępu do profesjonalnej pomocy ponieważ w ich wioskach nie ma psychologa. Ale nie to mnie zaskoczyło. Część bohaterek zdjęć mówiła mi o poczuciu niezrozumienia i strachu przed rozmową z nimi. Bliscy i przyjaciele nie wiedzą, jak z nimi rozmawiać. Nie odnajdują się w tych sytuacjach, nie do końca wiedzą jak pomóc, o co zapytać. Jest też niedowierzanie, że tak bardzo można za kimś tęsknić i tak długo przeżywać stratę.

Zaskakujące jest to, że niektórym trzeba się tłumaczyć ze swoich głębokich relacji z ukochanym, że było się z kimś szczęśliwym i że rady typu „jesteś młoda, na pewno jeszcze sobie kogoś znajdziesz” wywołują złość

Moje bohaterki wspominały o wsparciu od rodzin kolegów ich mężów, którzy nadal są na froncie, ale też o oparciu w dzieciach. Wiele kobiet powtarza jak bardzo pomaga im w tym czasie to, że mają dzieci. Patrzenie na nie, bycie z nimi, zachowuje wspomnienie o utraconych partnerach. „Coś mi po nim zostało”-mówią. Więc dzieci nie tylko są sensem ich życia, ale też ogromnym wsparciem.

"Witalij był bardzo miły. Kiedy urodził się nasz syn, płakał ze szczęścia... Witalij poszedł na wojnę latem 2022 roku. Często towarzyszył ładunkom podróżującym koleją. Pewnego razu pobiegłam przez miasto na tory kolejowe, żeby mu pomachać. Witalij zginął w akcji 15 października 2022 r." - mówi Juliana. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Co mówią swoim dzieciom o wojnie, o tacie, który nie wróci?

 

Są różne sytuacje. Małym dzieciom trzeba wytłumaczyć, czym w ogóle jest wojna, starszym co wojna oznacza. Jedna z moich bohaterek ma trzy córki, w tym dwie z poprzedniego związku. Najmłodsza ma dwa latka i myśli, że nie ma taty, bo jest wojna, więc czeka aż wojna się skończy. Ale jej tata nie wróci i w którymś momencie matka będzie musiała jej to powiedzieć. Nie wie kiedy to zrobić. Jej siostry mają tatę.

Nie można nic nie mówić, odkładać rozmów, bo dzieci chodzą do szkoły i tam ze sobą rozmawiają, wprost zadają sobie pytania: dlaczego ty masz mamę i tatę, a ja nie. Teraz we Lwowie mamy mnóstwo osieroconych dzieci w szkołach, pracujemy nad tym, żeby uczniowie się integrowali. Mamy różne programy dla dzieci ze wschodniej i zachodniej Ukrainy. To jest trudne, aby znaleźć dla nich wspólną platformę komunikowania się i dzielenia problemami, skoro mają tak różne doświadczenia. Sama nie wiem jak to wyjaśnić córce, która ma rodziców. Ona też musi rozmawiać z dziećmi, które przeżywają stratę najbliższych.

"Nie masz pojęcia, jakim był ojcem. Mykoła stracił ojca bardzo młodo, był nawigatorem i zginął w Afryce. Zostawił też troje osieroconych dzieci. Jeden los dla dwojga, prawda?" - mówi Oleksandra. Teraz sama wychowuje trójkę dzieci. Jej mąż, Mykola Savchuk, zginął pierwszego dnia wojny na pełną skalę - 24 lutego 2022 roku, podczas misji. Zbombardował konwój rosyjskich pojazdów jadących w kierunku Kijowa. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

"Nikt oprócz nas. Mój mąż zawsze to powtarzał. Zginął w kwietniu 2022 roku, w przeddzień Wielkanocy. Mój syn z poprzedniego małżeństwa bardzo tęskni za moim mężem, ponieważ był jego prawdziwym ojcem. Czas wcale nie leczy. Po prostu uczę się żyć z bólem, który nie mija" - mówi Olena. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

"16 października to dzień urodzin matki mojego męża. Nasza druga córka urodziła się przez cesarskie cięcie. Zaproponowano mi harmonogram operacji i mogłam wybrać jeden z pięciu dni. Wybrałam 16 października. Pomyślałam, że wnuczka będzie wspaniałym prezentem dla babci i będziemy mogli razem świętować ich urodziny. I tak się stało. Mój mąż Igor zginął 16 października 2022 roku. W dniu urodzin mojej matki i córki, z dala od nich, chroniąc inne matki i dzieci w Ukrainie" - mówi Olesya. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Więc jak rozmawiasz z córką?

Katia ma 12 lat, nie jest już dzieckiem, ale nie jest jeszcze dorosła. To typowa nastolatka, czasem trudno do niej dotrzeć. Kiedy są alarmy staram się jej powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. „Nie bój się, to jest tam daleko. Przeżyjemy to wszystko.” - mówię. Teraz nie ma w sobie wielkiego strachu, ale nie wiem, co będzie później, za kilka lat, jak to się w niej odłoży. Nie wiemy, jak jej generacja będzie się tym problemem zajmowała w przyszłości, jak będzie przepracowywała temat wojny.

Historia pokazuje, że przekazujemy sobie takie traumy z pokolenia na pokolenie.

 Przez ostatnich 100 lat każdy z mojej rodziny żył podczas wojny. Moi pradziadkowie to pokolenie I wojny światowej, dziadkowie II, a teraz moi rodzice, ja i córka, jesteśmy świadkami wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Życie w ciągłym stanie wojny to wielka tragedia naszego kraju

Urodziłam się w 1982 roku w ZSRR, kraju, który dziś nie istnieje. Moja młodość przypadła na czas walki o niezależność Ukrainy. I właściwie tylko przez chwilę czułam, że żyję w nowym, wolnym kraju. Ledwo zaczęliśmy się oswajać z tą sytuacją, gdy zaczęły się rewolucje, najpierw pomarańczowa w 2005 roku, potem rewolucja godności w 2014, a teraz pełnoskalowa wojna. Żyję w permanentnym poczuciu braku bezpieczeństwa.

Rozważałaś wyjazd z kraju?

Rozumiem rodziny, które opuszczają Ukrainę, bo straciły wszystko, mają małe dzieci albo mieszkają bardzo blisko frontu. Dzwonią do mnie znajomi z zagranicy i pytają, czy myślę o przyszłości swojego dziecka. Co zamierzam zrobić, gdy wojna nie skończy się jeszcze przez kilka lat? Oczywiście mieszkając we Lwowie, mieście o wiele bezpieczniejszym od wschodniej Ukrainy, trochę inaczej na to wszystko patrzę. Choć tu też były ataki rakietowe, w których zginęli ludzie, są alarmy i bywa niebezpiecznie. Jednak nie jestem pewna, czy dla mojej córki byłoby lepiej, gdyby mieszkała zagranicą. Tutaj chodzi do szkoły, tutaj ma przyjaciół, jesteśmy razem w naszym domu, który zna od urodzenia.

Wolę być tutaj z naszymi ludźmi i wspólnie przeżywać, to co się dzieje w kraju. Trudno mi sobie wyobrazić pracę poza Ukrainą.

Jesteś bardzo związana ze Lwowem?

 Lwów stał się naszym rodzinnym miastem, choć historia moich przodków jest złożona. Mój pradziadek, który też był fotografem, pochodził z Rosji. Uciekł z niej po rewolucji w 1917 roku na Ukrainę. Swoją żonę, Polkę z Białegostoku poznał w pociągu. Zakochali się w sobie i pobrali, mój tata urodził się we Lwowie. Rodzina mojej mamy pochodzi z zachodniej Ukrainy. Moja babcia znała co najmniej siedem pokoleń przodków, którzy mieszkali w pobliżu miasta Olesko. Jednak moja mama też urodziła się we Lwowie. Prababcia miała na imię Kateryna, były prawdziwymi przyjaciółkami z moją matką. W związku z tym, kiedy się urodziłаm, moja mama od razu wiedziała, jak mnie nazwać. Moja córka też ma na imię Katіa. 

Jaką jesteś dziś mamą?

 Pozwalam Kati na prawie wszystko. Być może jestem nadopiekuńcza, ale z powodu wojny staram się być blisko córki, nawet w nocy. Zależy mi, żeby się rozwijała, żeby wiedziała, czego chce od życia i zawsze mogła powiedzieć, to co myśli. Gdy coś ją zainteresuje, gdy coś lubi robić, staram się to rozwijać. Teraz interesuje się sztuką, tworzy komiksy, więc uczestniczy w zajęciach indywidualnych.

Przed wojną dużo podróżowaliśmy. Uważam że, to najlepszy rodzaj edukacji

Masz wtedy szansę podejrzeć jak żyją inni i przekonać się, że ​​ludzie są bardzo różni. Opowiadam córce o mojej pracy, często fotografuję ludzi starszych czy rodziny wychowujące niepełnosprawne dzieci. Pokazuję jej te fotografie i teksty, dzielę się swoim doświadczeniem, żeby była tolerancyjna wobec innych ludzi. Katia chodzi do szkoły integracyjnej, tam słyszy to co my również chcemy jej przekazać: Nie jesteśmy tacy sami, świat jest różny. Zależy mi, aby umiała to przyjąć.

Widok z mojego okna. Zdjęcie: Katya Moskalyuk.

Fotografka Katya Moskalyuk. Zdjęcie: Katya Polivchak

Kateryna Moskaliuk jest dziennikarką i fotografką dokumentalną. Mieszka we Lwowie. Dokumentuje życie wewnętrznych przesiedleńców, wolontariuszy i świadków zbrodni rosyjskich okupantów. Jej prace były publikowane w Bloomberg Businessweek, The Ukrainians, Forbes Ukraine i innych. Jeśli chodzi o fotografię, Katia dorastała z nią: jej pradziadek był fotografem i artystą, który miał drewniany aparat na szklane płyty, jej babcia była architektem, a jej ojciec zawsze interesował się fotografią, mimo że pracował jako inżynier.

20
хв

Opowiadam córce o mojej pracy, pokazuję zdjęcia. Świat jest różny. Zależy mi, aby umiała to przyjąć

Beata Łyżwa-Sokół

Maria Burmaka, piosenkarka, producentka, Kijów - Lwów:

Kiedy nie ma prądu, znika też woda. Dlatego – ha-ha-ha – kupiłam karnet na siłownię w pobliżu mojego domu (a ceny rocznych karnetów są teraz fantastyczne). Siłownia, podobnie jak reszta centrum handlowego, działa na generatorach, a dla mnie liczy się nie tyle sport, co fakt, że mogę tam wziąć prysznic, umyć się i wysuszyć włosy każdego dnia o każdej porze. Mam dość wstawania o 5 rano, by umyć i ułożyć włosy!

Kupiłam też niezbyt mocną suszarkę i niezbyt mocną prostownicę do włosów na baterie. Najważniejsze, że jestem czysta, podobnie jak moje ubrania.

W domu ładuję pralkę do pełna i czekam na dogodny moment, aby włączyć ją na pełny cykl. Co do pogniecionych ubrań, to dziś już nikogo nimi nie zadziwisz; to wręcz trend.

Zabiegi w salonie kosmetycznym podczas nagłej przerwy w dostawie prądu. Zdjęcie: Kateryna Iwanowa

Anastazja Nowycka, ekonomistka, Kijów:

By się dowiedzieć, kiedy wyłączą prąd, korzystam z aplikacji „Cyfrowy Kijów”. Bardzo ważne jest, by naładować niezbędne urządzenia elektroniczne zawczasu. Moja lista obejmuje dwa laptopy, power banki, stację ładującą, lampę wielokrotnego ładowania, latarkę, e-booka i smartfon. Gdy te urządzenia są naładowane, można pracować do 8 godzin. A jeśli przerwy w dostawie prądu trwają dłużej, mogę iść do biura, przestrzeni coworkingowej albo do znajomych, którzy akurat mają zasilanie.

Przerwy w dostawie prądu nauczyły mnie kilku trików:

- raz dziennie nalewam gorącą wodę do termosu, dzięki czemu nie muszę szukać miejsca do podgrzania wody, by zaparzyć sobie kawę z mlekiem czy chińską herbaty;

- w zamrażarce trzymam pojemniki z lodem. Utrzymują niską temperaturę w lodówce, gdy nie ma prądu. Butelki z lodem stawiam na półkach z gotową do spożycia i łatwo psującą się żywnością;

- jeśli wiesz, kiedy wyłączą prąd, możesz zawczasu wykonać wiele prac domowych, jak gotowanie czy pranie. Albo – jeśli mieszkasz na wysokim piętrze – zrobić zakupy, kiedy dopóki jeszcze działa winda.

Młodzi mieszkańcy Kijowa na hulajnodze elektrycznej. 2024. Fot: Roman PILIPEY / AFP/East News

Regina Gusejnowa-Czekurda, prawniczka:

Mam szczęście: nie mam biura na 25. piętrze, ale na drugim. Utknięcie w windzie to mój największy strach, więc przestałam odwiedzać znajomych i chodzić do klientów, którzy mieszkają powyżej 5. piętra. Mam nadzieję, że się nie obrażą.

W mieście Browary, gdzie mieszkam, prąd jest odcinany na długie godziny, a co szczególnie nieprzyjemne – w nieokreślonych porach. Najdłuższa przerwa trwała ponad 8 godzin. Dobrze, że jest lato. W moim domu na prąd działa kocioł grzewczy i pompa wodna, więc kiedy nie ma prądu, nie ma też ogrzewania ani wody.

Podczas poprzednich przerw w dostawach prądu musiałam kupić piec opalany drewnem, tak zwaną burżujkę, oraz zasilacz bezprzewodowy z akumulatorem. Na szczęście w ciepłej porze roku nie ma problemu ogrzewania, a kwestię nieczynnej pompy rozwiązuję, robiąc zapasy wody. Trzymam ją wszędzie: w łazience do mycia i spłukiwania, na umywalce do mycia zębów i rąk, w kuchni do mycia naczyń. Aby przetrwać zimę, kupiłam już wózek na drewno opałowe i planuję zakup kolejnego akumulatora.

Sprzęt elektroniczny można również ładować w aptekach. Charków, 2024 rok. Fot: Genya SAVILOV / AFP/East News

Waleria N., specjalistka od poligrafii, Kijów:

Ten ciągły niepokój, który wywołuje we mnie wojna, potrafię rozładować tylko w jeden sposób: poprzez seks. Obecnie nie mam stałego partnera, więc pomagają mi gadżety. Niedawno zamówiłam w Internecie błyszczące, kosmiczne urządzenie do samodzielnej przyjemności! Jedyną jego wadą jest to, że nie pomyślałam o zasilaniu na baterie i kupiłam takie, które jest ładowane z gniazdka przez kabel. Kto wiedział, że przerwy w dostawie prądu mogą trwać dłużej niż 10 godzin dziennie?

Pech ciał, że któregoś szczególnie dla mnie trudnego dnia, gdy byłam zdenerwowana i zła, mój najbardziej niezawodny przyjaciel i partner w terapii antystresowej był rozładowany. Nie wytrzymałam. Pobiegłam do najbliższego oddziału Nova Post [największa ukraińska firma kurierska – red.], gdzie jest generator. „Czy mogę się tu naładować?” – zapytałam. „W zasadzie tak, ale tylko jeśli masz coś pilnego” – odpowiedzieli. Rozważyłam za i przeciw, po czym pokazałam pracownikowi poczty to, co miałam w torebce. Okazał się bardzo taktownym człowiekiem i nie zadał mi już kolejnego pytania. Ładowałam ten wibrator, stojąc tuż za starszą panią ze starą Nokią. Sterczałam tam z nim w ręku przez 45 minut. I cóż mogę powiedzieć? Po tej przygodzie staliśmy się sobie jeszcze bliżsi.

Robotnicy instalują panele słoneczne na dachu szpitala położniczego w Kijowie, 2024 r. Zdjęcie: Anatolii STEPANOV / AFP/East News

Anna Rodionowa, producentka, Warszawa - Kijów:

Przyjaciółka w Kijowie ma 6-miesięczne dziecko. Nie karmi go już piersią, więc konieczne jest regularne podgrzewanie pokarmu dla niemowląt. Kiedy pojawia się taka potrzeba, a nie ma prądu, przyjaciółka zabiera dziecko, torbę i idzie do Nova Post. Kiedy przyszła tam po raz pierwszy, personel pozwolili jej skorzystać z kuchenki mikrofalowej na zapleczu – by mogła od razu nakarmić córkę, zamiast zabierać podgrzane jedzenie do domu. A po wszystkim powiedzieli, że może wrócić w każdej chwili. Wyznała mi, że zalała się wtedy łzami.

Bez względu na to, kto akurat pracuje w oddziale Nova Post, odpowiedź zawsze brzmi mniej więcej tak: „Oczywiście, możesz skorzystać z naszej kuchni i nakarmić swoje dziecko. Wszystko ci pokażemy, pomożemy”. Ukraińcy są niesamowici, z takimi ludźmi człowiek nie boi się wojny.

Zaciemnienia w Kijowie mają też romantyczną stronę. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Igor Minczuk, Krzemieńczuk:

W Krzemieńczuku są harmonogramy wyłączeń, każde trwa zwykle 2-3 godziny. Mieszkamy na 9. piętrze, do pracy chodzimy pieszo. Moja córka wcześniej bała się wind, a teraz boi się jeszcze bardziej. Uprawiamy fitness: na zakupy chodzimy z plecakami, bo z nimi wygodniej jest na schodach. W domu mamy kuchenkę gazową, więc nie ma problemów z gotowaniem. Ale czasem jemy kolację przy latarkach – mamy zapas baterii.

Zauważyłem, że odkąd są przerwy w dostawach prądu, ludzie częściej wychodzą z domów, by się spotykać. Wiele osób spaceruje teraz po parkach, siedzi na ławkach, spędza razem czas. My robimy to samo. Kiedy nie ma prądu, staramy się gdzieś wyjść. Często jeździmy na daczę i gotujemy nad ogniskiem. To romantyczne.

Natalia Ryaba, dziennikarka serwisu Sestry.eu, Warszawa - Kijów:

Brak prądu przez wiele godzin to nowa rzeczywistość dla Ukraińców. Tydzień temu wróciłam z Warszawy do domu w Kijowie. Pociąg przyjechał około 23:00. Z dworca odebrał mnie mąż, jechaliśmy do domu pustymi, ciemnymi ulicami Kijowa.

Przed wejściem do bloku włączył latarkę w telefonie komórkowym i ostrzegł mnie: „Żadnych wind, nawet gdy jest prąd. Bo utkniesz!” Ciemny korytarz i w końcu – nasze drzwi. Otwieramy je, a mieszkanie wygląda jak świąteczny film Disneya. Ściany pokryte świątecznymi girlandami, pokoje oświetlone świecami zapachowymi. Zanurzyłam się w tej atmosferze, a moja dusza poczuła się radośnie i ciepło. Mąż i syn zaaranżowali to niesamowite piękno na mój przyjazd!

Zdjęcie: Natalia Ryaba

Następnego dnia spotkałam się z moją przyjaciółką w centrum Kijowa. Złota Brama, aleja Pejzażowa, Zejście Andrzeja, Padół. Oglądamy piękny zachód słońca, a na ulicach zapalają się wieczorne światła. Mój ulubiony bar na Padole nie jest w stanie pomieścić wszystkich młodych ludzi – część z nich siedzi na schodach, żywo rozmawiając i popijając zimne prosecco. Przez chwilę wydaje mi się, że nie ma wojny. Ale dochodzę do mojej dzielnicy i wracam do rzeczywistości: wszystkie domy są pogrążone w ciemności. Przez chwilę jest niesamowicie, potem księżyc wychodzi zza chmury.

Robię kilkanaście zdjęć i w pobliżu mojego domu orientuję się, że mimo braku oświetlenia plac zabaw jest pełen dzieci. Dziewczynki na huśtawkach, chłopcy na rowerach, wszędzie słychać dziecięcy śmiech. Jasny księżyc oświetla plac zabaw i dzieci, które nie chcą iść do domu, bo jest dopiero dziesiąta wieczorem, a to przecież wakacje. Nieważne, że nie ma prądu. Lato jest dla zabawy.

Kijów latem 2024 roku. Zdjęcie: Natalia Riaba

Maryna Romanenko, aktywistka ekologiczna, Mikołajów:

Przez cały czas słuchasz rytmu: nalot/odwołanie nalotu. W Mikołajowie ten rytm jest szalony ze względu na bliskość frontu. Teraz mamy przerwy w dostawach prądu. Na szczęście jest lato, więc łatwiej to znosić, bo wiesz, że dzieci nie będą głodne i nie zamarzną. „Mikołajówoblenergo” SA [jedna z głównych firm energetycznych na południu Ukrainy – red.] niezwłocznie informuje nas o godzinach przerw. Gdy prądu nie ma wieczorem, jest okazja, by porozmawiać z dziećmi, zwłaszcza gdy nie zdążyły naładować swoich telefonów. Często też wykorzystujemy ten czas na spacer. Może być ciemno, ale jesteśmy razem.

Mieszkaniec Kijowa gra na ulicznym pianinie podczas przerwy w dostawie prądu. Fot: Roman PILIPEY / AFP/East News

Nataliia Żukowska, dziennikarka Sestry.eu, Rzeszów – Kijów:

Moi rodzice mieszkają w małej wiosce Drabiw w obwodzie czerkaskim, 170 km od Kijowa i 400 km od linii frontu w Charkowie. Ludzie tam zazwyczaj budzą się o świcie. Wstają wraz ze słońcem, by rano nakarmić bydło i popracować w ogrodach, zanim zrobi się zbyt gorąco. Elektryczność w wiosce jest wyłączana tak jak w reszcie regionu. Moja matka mówi, że na początku mieli z tym problem, ale teraz już się przyzwyczaili i wszystko planują.

Brak prądu jest najbardziej odczuwalny wieczorem. Zamiast oglądania telewizji, mamy komunikację na żywo. Zamiast śledzić wiadomości, urządzamy w kuchni herbatkę przy świecach. I tak codziennie od godziny 20.00. Brak światła dał moim rodzicom możliwość spędzania ze sobą więcej czasu.

Wysłałam obojgu porządne power banki z Polski. Po jakimś czasie zadzwoniłam do mamy rano, a wieczorem do taty – ale ich telefony były wyłączone. Następnego dnia dodzwoniłam się – powiedzieli, że zapomnieli naładować. Wyznali, że mają wrażenie, jakby wrócili do czasu swoich pierwszych randek, kiedy byli tylko we dwoje. Mama mówi: „Znowu zaczęłam słyszeć tatę”. A tata przypomniał sobie, jak świetnie mu się z mamą rozmawia. Po co telefon, gdy najbliższa osoba jest tuż obok?

Zakochani spacerujący po  moście w Kijowie, 2024 rok. Zdjęcie: ROMAN PILIPEY/AFP/East News
20
хв

Ukraina: życie bez prądu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
Oblicza wojny
20
хв

Władysław Owczarenko: Nie lubię, gdy ktoś pyta: „Co zrobisz po wojnie?”

Ексклюзив
20
хв

Nie przegapić szansy. Jak Ukraina mogłaby stać się kluczowym graczem w UE

Ексклюзив
20
хв

Andreas Umland: Dopóki Scholz jest u władzy, Ukraina nie dostanie Taurusów

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress