Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Dla sukcesu Ukrainy – i naszego wspólnego sukcesu – musimy zwiększyć swoje wpływy i zaangażowanie oraz ograniczyć władzę autorytarnych reżimów, które zagrażają naszej wspólnej wolności i dziedzictwu
Co czeka Ukrainę w 2025 roku? Zdjęcie: Francisco Seco/Associated Press/East News
No items found.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Wielu postrzega rok 2025 jako czas, w którym „wszystko musi się skończyć” – a przynajmniej musi skończyć się wojna rosyjsko-ukraińska, której zakończenie emocjonalnie obiecywał Donald Trump podczas swojej kampanii wyborczej. Zmiana władzy w Stanach Zjednoczonych to jednak tylko wierzchołek góry lodowej zmian, na które powinniśmy zwrócić uwagę.
Nikt nie może z całą pewnością stwierdzić, że wojna rosyjsko-ukraińska rzeczywiście zakończy się w 2025 roku
Wymagałoby to bowiem nie tylko chęci Trumpa czy zgody ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Zakończenia wojny musiałby chcieć także Putin, a nowy amerykański prezydent musiałby mieć na swojego rosyjskiego odpowiednika większy wpływ niż odchodząca administracja.
Chęci Trumpa i zgoda Zełenskiego nie wystarczą do zakończenia wojny. Do tego konieczna jest również wola Putina. fot: JOSH EDELSON/AFP/East News
Nikt jednak nie wie, jakie są te dźwignie wpływu. Nie wie tego zwłaszcza sam Trump, który zdaje się chcieć porozumienia z rosyjskim przywódcą. A może nie? W końcu ostatnio, gdy mówi o zakończeniu wojny rosyjsko-ukraińskiej, w głosie Trumpa brakuje pewności siebie...
Możemy tylko mieć nadzieję, że nowy lokator Gabinetu Owalnego nie wie czegoś, czego nie wiedzą inni – i że będzie w stanie odpowiednio ocenić poziom wyzwań związanych z wojną rosyjsko-ukraińską
Kolejnym ważnym wyzwaniem dla cywilizowanego świata są „wojny hybrydowe” Rosji i Chin. W 2016 r., kiedy dyskutowano o domniemanej ingerencji Moskwy w wybory prezydenckie w USA, chodziło głównie o ataki hakerskie i wycieki informacji.
Dziś, jak pokazały wybory prezydenckie w Rumunii, miejsce hakerów zajęli menedżerowie mediów społecznościowych i założyciele komunikatorów. Ta nowa technologia zagraża wielu społeczeństwom, w których obywatele głosują kierując się nie swoimi poglądami, ale emocjami. Otwiera to szerokie możliwości dla oszustów, w tym wielu prawdziwych agentów wpływu Moskwy.
Nawiasem mówiąc, jeśli wyobrazimy sobie, że rok 2025 rzeczywiście będzie rokiem „zamrożenia” wojny rosyjsko-ukraińskiej i utoruje drogę do wyborów w Ukrainie, może to stać się problemem również dla ukraińskiego społeczeństwa. Jestem pewien, że w rosyjskiej stolicy już przygotowują się na taki obrót wydarzeń.
A co, jeśli wojna rosyjsko-ukraińska będzie kontynuowana z taką samą siłą? Może to doprowadzić nie tylko do problemów w samej Ukrainie, ale także do rozszerzenia konfliktu
Nie ma potrzeby dowodzić, że Moskwa i Pekin wykorzystują konfrontację w Europie, by osłabić Stany Zjednoczone, podzielić Zachód i wzmocnić wpływy autorytarnych reżimów w globalnej polityce i gospodarce. Trend ten będzie się nasilał, jeśli kraje demokratyczne nie będą przygotowane na sprostanie wyzwaniu.
„Zmiana władzy w Stanach Zjednoczonych to tylko wierzchołek góry lodowej zmian, na które powinniśmy zwrócić uwagę”. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News
Teraz sposoby reagowania będą zależeć od stanowiska nowej administracji USA i tego, jak szybko zostanie ono sformułowane. Tak czy inaczej, będziemy musieli poczekać kilka miesięcy, by się przekonać, jak będzie działał „prawdziwy Donald Trump” – nie ten z wieców wyborczych. Tyle że Putin i Xi Jinping nie będą czekać...
Nie oznacza to oczywiście, że w procesie politycznym nie mogą pojawić się „łabędzie” – czarne lub białe – które zmienią wszystko w ciągu zaledwie kilku dni, jak to było np. w przypadku upokarzającego upadku dyktatury Baszara al-Asada w Syrii
Ten upadek również powinien być lekcją, która uświadomi nam, jak ważne jest, by wytrwale przygotowywać swój sukces, by nie przegapić swojego czasu. I jak ważne jest utrzymanie wsparcia sojuszników, od których jesteś zależny. W końcu sojusznicy syryjskich rebeliantów, choć są praktycznie uwięzieni w jednej małej prowincji Syrii, w ostatnich latach tylko zwiększali swoje wpływy w regionie. A sojusznicy Assada – Rosja, Iran i Hezbollah – tylko je tracili.
Dla sukcesu Ukrainy – i naszego wspólnego sukcesu – musimy więc zwiększyć swoje wpływy i zaangażowanie oraz ograniczyć możliwości autorytarnych reżimów, które zagrażają naszej wspólnej wolności i dziedzictwu. I nie powinniśmy zakładać, że droga do tego sukcesu nie może szybka. Doświadczenie Syrii pokazuje, że być może musimy po prostu odpowiednio zaplanować nasze działania i osiągnąć cele we właściwym czasie.
Ukraiński publicysta, pisarz i znany dziennikarz, który od ponad 30 lat pracuje w demokratycznych mediach Europy Środkowo-Wschodniej. Jest autorem setek artykułów analitycznych w mediach ukraińskich, białoruskich, polskich, rosyjskich, izraelskich i bałtyckich. Jest prezenterem na kanale Espresso TV, ma własny kanał na YouTube i współpracuje z ukraińskimi i rosyjskimi serwisami Radia Wolna Europa. Prowadzi program "Drogi do wolności", poświęcony Ukrainie po Majdanie i przestrzeni poradzieckiej. Jest ona obecnie nadawana ze Lwowa jako wspólny projekt Radia Wolna Europa, "Nastojaszczeje Wriemia" i kanału Espresso TV.
R E K L A M A
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Oczywiście nawet Trump, Musk i Vance nie są w stanie zmiażdżyć amerykańskiej biurokracji za jednym zamachem. Zgodnie z najnowszymi informacjami, amerykański wywiad nadal dzieli się więc z Ukrainą informacjami wywiadowczymi, które mogą pomóc jej wojskom w obronie. Amerykanie ograniczyli już jednak udostępnianie tych danych wywiadowczych, które ukraińskie siły obronne mogą wykorzystać do operacji ofensywnych przeciwko siłom rosyjskim. Znacząco utrudnia to przeprowadzanie precyzyjnych uderzeń na tyłach rosyjskich okupantów.
W ramach ograniczeń 7 marca amerykańska firma lotnicza Maxar Technologies przestała dostarczać ukraińskiemu wojsku informacje wywiadowcze na temat rosyjskich obiektów wojskowych oraz lokalizacji i ruchów sił wroga. Tym samym ukraińskie siły zbrojne nie są już w stanie otrzymywać bezpłatnych informacji wywiadowczych. Jak się jednak okazało, mogą je uzyskiwać za pieniądze. Oznacza to stracony czas i dodatkowe zasoby, które można by przeznaczyć na inne potrzeby wojenne.
Zdjęcia Maxar Technologies przedstawiające zaporę i elektrownię wodną Nowa Kachowka 28 maja 2022 r. – i 16 czerwca 2023 r., po jej zniszczeniu przez Rosjan. Zdj.: HANDOUT/AFP/East News
Na uwagę, że w ten sposób Ameryka pomaga Rosji w wojnie, Trump beznamiętnie odrzekł, że Putin „robi to, co zrobiłby każdy inny”
Co więcej, spotkanie amerykańskich negocjatorów z ukraińską delegacją w Arabii Saudyjskiej raczej nie przywróci dostaw amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Trumpowi nie wystarczy umowa w sprawie minerałów. Chce skłonić Wołodymyra Zełenskiego do kolejnych ustępstw: oddania niektórych ukraińskich terytoriów Rosji, podania się ukraińskiego prezydenta do dymisji i przeprowadzenia wyborów.
Można uznać, że formuła „pokoju poprzez siłę” w rozumieniu ekipy Trumpa przekształciła się w przymuszanie siłą ofiary agresji do „pokoju”
Wiosną 2024 r. wieloletni przyjaciel Trumpa, generał armii USA Keith Kellogg, przedstawił swój plan pokojowy. Nie był idealny, ale przewidywał jednoczesną presję na Rosję i Ukrainę, by zatrzymać gorącą fazę wojny. Ukraina miała być szantażowana odcięciem pomocy wojskowej, Rosji grożono znacznym zwiększeniem zdolności wojskowych Kijowa i nałożeniem kolejnych bolesnych sankcji. Teraz widzimy, że kij na Rosję gdzieś się zgubił, a Waszyngton stawia Zełenskiego pod ścianą. Dla dobra negocjacji z Kremlem nowi pracownicy administracji Trumpa wprowadzili nawet zakaz nazywania Rosji agresorem, który siłą łamie granice i umowy.
Szalony crash test w stosunkach z Ameryką zmusza państwa europejskie do zastanowienia się, czy powinny ślepo polegać na Ameryce w kwestii własnego bezpieczeństwa i kupować broń tylko od niej. Bo jutro satelity mogą zostać wyłączone, dostęp do danych CIA może zostać zablokowany, a dostawy komponentów – odcięte. I jaki jest sens kupowania za bajońskie sumy zaawansowanego technologicznie sprzętu, jak F-35 czy M142 HIMARS, jeśli w praktyce będzie to tylko złom w stodole?
Obecni faworyci Trumpa są gotowi nawet zrezygnować z umów biznesowych, za których realizację płacimy im mnóstwo pieniędzy. Weźmy na przykład groźby Elona Muska dotyczące odłączenia Ukrainy od systemu łączności satelitarnej Starlink. Mówi, że bez tego cała linia frontu załamałaby się – ale on jest spokojny, bo ma dość wojny.
Kilka dni temu pojawiło się oficjalne wyjaśnienie ze strony polskiego rządu, że była to umowa biznesowa ze Space X i Pentagonem o wartości 50 milionów dolarów rocznie, więc odcięcie czegoś takiego było nieuczciwe
Kiedy minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski zasugerował, że w najgorszym przypadku jeśli „SpaceX okaże się niewiarygodnym dostawcą, będziemy zmuszeni szukać innych dostawców” – obecne elity rządowe USA rozpętały brudny atak w mediach społecznościowych. Sekretarz stanu Mark Rubio stwierdził, że bez amerykańskiej technologii „Rosjanie byliby już na granicy z Polską”. Natomiast Elon Musk, ulubieniec prezydenta, nazwał Sikorskiego, wysokiego urzędnika państwowego kraju będącego sojusznikiem USA, „człowieczkiem”, który powinien się zamknąć.
Nie sposób sobie wyobrazić, by coś takiego mogło się wydarzyć pod rządami Anthony’ego Blinkena, Joe Bidena, Dicka Cheneya, a nawet Mike’a Pence’a, wiceprezydenta Trumpa w jego pierwszej kadencji. To nic więcej jak lekcja robienia sobie wrogów bez powodu i zastępowania poważnej polityki uliczną bandyterką.
Siły Zbrojne Ukrainy używają zaawansowanych systemów rakietowych HIMARS do rażenia rosyjskich celów. Fot: Cover Images/East News
Jaką lekcję powinny z tego wyciągnąć Ukraina, Polska i cała Unia Europejska? Gdy pisałam ten artykuł, Forbes poinformował, że Stany Zjednoczone w ramach zawieszenia pomocy wojskowej dla Ukrainy przestały serwisować ALQ-131, elektroniczne jednostki wsparcia samoobrony ukraińskich F-16. Na szczęście francuskie myśliwce Mirage-2000 uratowały życie ukraińskim pilotom i w pewnym stopniu zaspokoiły pilną potrzebę obrony powietrznej. Ale to nie wystarczy.
Ta gorzka lekcja od Waszyngtonu, polegająca na wymuszaniu pokoju na ofierze, a nie na agresorze, pokazuje jedno: nie możesz polegać na kraju, który w każdej chwili może pozbawić cię możliwości korzystania z systemów uzbrojenia mających kluczowe znaczenie dla broniącej się armii
Dziś Stany Zjednoczone pozbawiają broni Ukrainę. Jutro czegoś podobnego mogą doświadczyć Litwa czy Polska, ponieważ Trump ma dobre relacje z Putinem i chce szybkiego porozumienia pokojowego, by dostać pokojową Nagrodę Nobla.
Zachowanie Trumpa i jego ludzi, którzy bez hamulców publikują w mediach społecznościowych wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy, sugeruje, że o tej dawnej Ameryce, z filmów, która uratowała wszystkich przed wojną i terroryzmem, możemy już zapomnieć. Teraz wybawienie Europy jest w jej rękach. Nadszedł więc czas, aby opracować plany rozwoju naszych własnych armii i nie oszczędzać na własnej broni.
Magnaci technologiczni, którzy przejęli Biały Dom i Mar-a-Lago, nie uznają zasad, sojuszy ani umów. Dlatego najlepszą karą dla nich będzie złamanie ich monopolu i stworzenie własnych, odrębnych sojuszy bezpieczeństwa, z niezależnym wywiadem i komunikacją.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji
Nazywam siebie feministką w 2025 roku, chociaż określenie siebie tym mianem nie oddaje do końca istoty mojego zaangażowania w walkę o prawa kobiet.
Żyjemy w czasach, w których faszyzm rośnie w siłę, w różnych częściach świata dochodzi do ludobójstw, a kobiety wciąż tracą swoje prawa. Trudno ignorować fakt, że ich życie jest dziś bardziej zagrożone niż kiedykolwiek, a świat milczy. Milczy, ponieważ jest rządzony przez mężczyzn.
Historia pokazuje, że dopóki problem nie dotyka bezpośrednio życia białego mężczyzny, nic się nie zmienia.
Ciało mężczyzny, ciało kobiety
Bycie kobietą we współczesnym świecie jest nieustanną walką. Nawet w Europie, gdzie sytuacja kobiet wydaje się lepsza niż w wielu innych regionach, codziennie martwimy się o swoje bezpieczeństwo i o to, jak chronić swoje prawa. W Polsce, kraju określanym jako „rozwinięty”, nadal nie mamy dostępu do legalnej aborcji, stosujemy antykoncepcję uznawaną za szkodliwą, a lęk przed przemocą towarzyszy nam każdego dnia. Może te problemy wydają się mniej dotkliwe w porównaniu do sytuacji kobiet w innych częściach świata, ale skłaniają do refleksji: dlaczego mężczyźni nie podlegają podobnym restrykcjom?
Czy istnieje kraj, w którym prawo narzuca mężczyznom, co mogą, a czego nie mogą robić ze swoim zdrowiem reprodukcyjnym? Czy gdziekolwiek istnieją przepisy ograniczające dostęp do wazektomii, antykoncepcji lub penalizujące decyzje dotyczące ich własnego ciała?
Tymczasem w Polsce gwałt, kazirodztwo i zagrożenia medyczne to jedynie tematy debat prowadzonych przez mężczyzn, którzy nigdy nie doświadczą ich skutków na własnej skórze.
Opieka zdrowotna nie jest przywilejem, lecz podstawowym prawem człowieka. Jednak w Polsce kobiety są pozbawiane ratującej życie opieki medycznej w imię patriarchalnych wartości.
Patriarchat nie ma żadnych oporów przed naruszaniem fundamentalnych praw człowieka. Gdy rządowa kontrola nad naszym ciałem staje się normą, nie kończy się tylko na kwestiach reprodukcyjnych. Umacnia to system, w którym prawa kobiet zawsze pozostają warunkowe, zawsze są przedmiotem dyskusji. Jeśli raz na to pozwoliliśmy i przyjęliśmy to obojętnie, co powstrzyma rząd przed rozszerzaniem tych ograniczeń na inne sfery naszego życia?
Warszawa, 06.03.2024. Marsz przeciwko przemocy ph. "Miała na imię Liza" sprzed kamienicy przy ul. Żurawiej 47. Zdjęcie: Aliaksandr Valodzin/East News
Krytykowana, bo jest
Każda interakcja z mężczyzną przypomina mi o patriarchacie – nie jako abstrakcyjnej idei, czy formie rządów, ale jako realnej strukturze społecznej, w której ja i inne kobiety żyjemy od urodzenia. Musimy o tym myśleć, ponieważ wciąż jesteśmy oceniane, niezależnie od naszych wyborów. Krytykuje się nas za to, że nie mamy dzieci, ale także za to, że jesteśmy „złymi matkami”. Za to, że pracujemy, ale również za to, że nie wracamy do pracy. Za nasz wygląd, sposób mówienia, sposób spędzania czasu. Mam dość. Kiedy wreszcie będziemy postrzegane jako wystarczające tylko dlatego, że istniejemy?
Smuci mnie świat, w którym żyję. Świat, o który moja matka, babcia i prababka walczyły tak zaciekle. Świat, w którym moje prawa są odbierane kawałek po kawałku. Świat, w którym muszę walczyć o równą płacę, o autonomię mojego ciała, o prawo do głosu. Świat, w którym muszę krzyczeć, by w ogóle zostać usłyszaną
Większość mężczyzn nie ma świadomości działania patriarchatu ani nie zastanawia się nad własnymi przywilejami. Nigdy nie słyszałam mężczyzny mówiącego: „Żyję w patriarchacie”, ale nie można być feministą, nie będąc jednocześnie aktywnie anty-patriarchalnym i nie konfrontując się codziennie ze swoimi przywilejami wynikającymi z płci.
U podstaw: kapitalizm
Co więc możemy zrobić? Walczyć – jak zawsze. Ale nie możemy tego robić skutecznie, jeśli nie zrozumiemy prawdziwej przyczyny problemu. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego faszyzm rośnie i dlaczego kobiety są dziś bardziej zagrożone niż kiedykolwiek.
Systemowy patriarchat, rasizm i homofobia to oczywiste elementy tej układanki, ale nie można ignorować faktu, że u podstaw problemu leży kapitalizm. Historia jest cykliczna – powtarzamy te same błędy, ponieważ funkcjonujemy w opresyjnym systemie, który nieustannie nas wykorzystuje. To kobiety dają życie, a patriarchalny, heteronormatywny porządek idealnie współgra z kapitalizmem, który nieustannie łaknie taniej siły roboczej. Bez wielowymiarowego podejścia do walki o sprawiedliwość nigdy nie osiągniemy prawdziwego pokoju.
Feministką nie jestem z wyboru, ale dlatego, że nie mam innej opcji.
Prezydent Francji Emmanuel Macron już mówi o nieodwracalnych zmianach w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, nazywając Rosję bezpośrednim zagrożeniem, podkreślając, że pokój nie oznacza kapitulacji Ukrainy, i proponując rozszerzenie parasola nuklearnego Francji na jej sojuszników.
Premier RP Donald Tusk powiedział, że Polska czułaby się bezpieczniej, gdyby miała własny arsenał nuklearny. Podkreślił, że Ukraina padła ofiarą ataku, ponieważ straciła broń jądrową.
Niemcy są u progu całkowitej zmiany swojej koncepcji bezpieczeństwa. Przyszły kanclerz Friedrich Merz nie uważa już Stanów Zjednoczonych za wiarygodnego partnera i jest przekonany, że Europa powinna stworzyć własne struktury obronne. Zasugerował, że alternatywny format dla krajów UE może zostać opracowany do czerwcowego szczytu NATO.
Stopień zaniepokojenia wśród Europejczyków rośnie w związku z bezprecedensową presją administracji Trumpa na Ukrainę. Stany Zjednoczone ostentacyjnie zawiesiły dostawy broni dla niej i wymianę informacji wywiadowczych. Na przywrócenie tego wsparcia zgodziły się dopiero po rozmowach w Arabii Saudyjskiej – w zamian za zgodę Ukrainy na tymczasowe zawieszenie broni.
Czy rozmowy w Dżuddzie zakończyły się sukcesem dla Ukrainy i czy są podstawy, by mówić o konturach przyszłego porozumienia pokojowego? Dlaczego Waszyngton wykazuje aż tak wielką lojalność wobec Moskwy? Czy punkt bez powrotu w relacjach UE – USA został przekroczony i co stanie się z NATO? Czy Europa może się bronić i wspierać Ukrainę bez Stanów Zjednoczonych?
Negocjacje w Dżuddzie
Spotkanie ukraińskiej i amerykańskiej delegacji w Dżuddzie trwało 8 godzin. Już samo to dowodzi, że omówiono wiele szczegółów, które były trudne, uważa Wołodymyr Ohryzko, były minister spraw zagranicznych Ukrainy (2007-2009). Niemniej w jego ocenie możemy mówić o pewnych pozytywnych wydarzeniach. Przede wszystkim końcowe wspólne oświadczenie stwierdza, że Ukraina zgadza się na 30-dniowe zawieszenie broni pod warunkiem, że Rosja też się na nie zgodzi.
Biały Dom poinformował, że spotkanie delegacji ukraińskiej i amerykańskiej było owocne. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA
„Zawieszenie broni zacznie działać, gdy tylko Rosja wyrazi na to zgodę” – powiedział prezydent Zełenski w swoim wieczornym przemówieniu. Według niego podczas rozmów Ukraina zaproponowała ciszę przez 30 dni na niebie i na morzu, co oznacza wstrzymanie ataków dronami, rakietami, bombami i bronią dalekiego zasięgu. USA zaproponowały ustanowienie na próbę całkowitego zawieszenia broni wzdłuż całej linii frontu.
Amerykanie poszli dalej niż ukraińskie propozycje, ocenia Wołodymyr Ohryzko, więc teraz Rosja znalazła się w sytuacji „sprawdzam”:
– Bo jest oczywiste, że któryś z Amerykanów, być może będzie to Witkoff [Steve Witkoff, wysłannik prezydenta USA na Bliski Wschód – red.], natychmiast poleci do Moskwy i zaproponuje te kroki. Nie wiem, co kryje się za formułami, w których Amerykanie zobowiązali się przedstawić naszą wizję kwestii bezpieczeństwa. Nie sądzę, że zostaną one zaakceptowane a priori. Moje odczucie jest więc takie, że może nie dojść do zawieszenia broni, jeśli Rosjanie zdadzą sobie sprawę, że są zmuszani do zaakceptowania warunków bezpieczeństwa, które są dla nich nie do przyjęcia.
W przeciwnym razie sytuacja pójdzie w drugą stronę, z targowaniem się o aspekty bezpieczeństwa, podczas gdy na linii frontu będzie cisza
Rozmowy w Arabii Saudyjskiej zostały pozytywnie przyjęte przez europejskich przywódców. Donald Tusk napisał w X, że wydaje się, iż Amerykanie i Ukraińcy zrobili ważny krok w kierunku pokoju, a Europa jest gotowa pomóc w jego osiągnięciu.
Według Reutersa Trump wyraził nadzieję, że Rosja zgodzi się na zawieszenie broni, i zasugerował, że może porozmawiać z Putinem już w tym tygodniu.
Na briefingu po spotkaniu w Dżuddzie doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Waltz zapowiedział kontakty ze stroną rosyjską w najbliższych dniach. Podkreślił, że ukraińska delegacja dała jasno do zrozumienia, że podziela wizję pokoju prezydenta USA. Według Waltza Ukraina nie tylko zaakceptowała amerykańską propozycję całkowitego zawieszenia broni, ale także szczegółowo omówiła, co jest potrzebne do zakończenia wojny i jakie gwarancje bezpieczeństwa można uzyskać. Strona amerykańska ma nadzieję, że Moskwa zgodzi się na pokój.„Piłka jest teraz po stronie Rosjan” – powiedział sekretarz stanu USA Marco Rubio. Dodał, że jeśli Rosjanie powiedzą: „nie”, dowiemy się, kto przeszkadza w zawarciu pokoju.
Rubio: „Najlepsza rzecz, jaką Rosjanie mogą zrobić, to zaakceptować ukraińską propozycję przerwania ognia i podejść do stołu negocjacyjnego”. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA
Nie wiadomo, kiedy Rosjanie udzielą odpowiedzi, ale jeśli chodzi o pomoc wojskową, powinna ona zostać natychmiast wznowiona – i zostało to powiedziane publicznie, zaznacza Wołodymyr Ohryzko:
– To sygnał dla wszystkich, że jeśli nie będą współpracować, to pomoc wojskowa dla Ukrainy będzie nadal płynąć. Myślę, że jest to bardzo jasna wiadomość dla Rosjan. Nie ma w niej nic o sankcjach gospodarczych, ale sądzę, że to nieodległe od siebie kwestie. Oczywiście nie powinniśmy mówić o żadnym spektakularnym zbliżeniu z tą administracją, ponieważ myśli ona wyłącznie o swoich interesach, a nie o naszych. Ale oznacza to, że ich [Amerykanów] propozycja zawieszenia broni została zaakceptowana [przez Ukrainę] i może to być szansa na przyszłe negocjacje. Ale powtarzam: teraz bardzo interesująca będzie reakcja Moskwy.
Amerykański interes pokojowy
Porozumienie pokojowe między Rosją a Ukrainą wydaje się bardzo mało prawdopodobne w perspektywie krótkoterminowej, ocenia Peter Dickinson z Atlantic Council:
– Zawieszenie broni jest możliwe, w zależności od roli Ameryki i presji, jaką Trump może wywierać na Rosję za kulisami. Jednak jak dotąd jego wysiłki koncentrowały się na dystansowaniu się od Ukrainy i wywieraniu presji na Kijów. Jeśli nie będzie poważnej presji na Moskwę, Putin będzie kontynuował wojnę.
Według Gustava Gressela z Akademii Obrony Narodowej w Wiedniu wydaje się, że Stany Zjednoczone martwią się tylko o siebie i swoje umowy z Rosjanami:
– Nie sądzę, by istniała teraz realna szansa na zawarcie jakiegokolwiek porozumienia pokojowego. USA opuściły Ukrainę. Wygląda na to, że podpisały Zusatzprotokoll [tajny protokół – odniesienie do tajnych części paktu Ribbentrop-Mołotow, które dotyczyły podziału Europy – red.]. A wszystkie ich publiczne występy, takie jak ten w Gabinecie Owalnym, są po prostu zainscenizowane, by uzasadnić to przed publicznością. Tak samo jest z „pokojem”.
USA w ogóle nie troszczą się o pokój
A jeśli chodzi o Europę, to nie wiadomo, co jeszcze jest w pakcie Trump – Putin, dodaje Gressel:
– Sądząc po komentarzach Trumpa, możemy znaleźć się w tym samym koszyku co Ukraina. Biorąc to pod uwagę, musimy przygotować się na niezależną walkę. Teraz mamy problemy, ale jedyną alternatywą dla ich rozwiązania i wyleczenia się jest stanie się rosyjską kolonią.
Strategia negocjacyjna Trumpa
7 marca Trump stwierdził, że Europa nie wie, jak zakończyć wojnę – ale on wie. Według prezydenta USA Putin chce zakończyć wojnę i z nim łatwiej się dogadać niż z Ukrainą. Trump podkreśla również, że jego wizja rozwoju wydarzeń w Ukrainie różni się od stanowiska ukraińskich władz i europejskich sojuszników: najpierw domaga się wstrzymania działań wojennych, a dopiero potem będzie można mówić o gwarancjach bezpieczeństwa. Nie jest jasne, jakie mogą być te gwarancje, ale Trump i jego najwyżsi urzędnicy już stwierdzili, że Ukraina nie jest mile widziana w NATO.
Prawdziwe negocjacje obejmują zarówno marchewkę, jak kij: oferty, które przyniosą korzyści w zamian za osiągnięcie pożądanego rezultatu, oraz groźbę kary, jeśli umowy nie zostaną dotrzymane. Tymczasem Ameryka nie stosuje tego podejścia. Akceptuje żądania Rosji, nie otrzymując w zamian żadnych kontrkoncesji poza obietnicą zakończenia wojny na warunkach dyktowanych przez Rosję. Tak postrzega sytuację Nigel Gould-Davies, starszy pracownik ds. Rosji i Eurazji w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych.
– Najpierw USA izolowały i powstrzymywały Rosję, a teraz normalizują z nią stosunki i rozważają nowe możliwości handlowe i inwestycyjne – mówi Gould-Davies. – Najpierw zapewniły Ukrainie pomoc wojskową i finansową w celu samoobrony, a teraz ogłosiły, że odetną tę pomoc, i zagroziły np. odcięciem niezbędnej komunikacji satelitarnej Starlink, żądając jednocześnie dostępu do ukraińskich zasobów mineralnych na niekorzystnych dla niej warunkach.
Po 80 latach zapewniania Europie gwarancji bezpieczeństwa Ameryka redukuje swoją ochronę do mniejszego, bardziej niepewnego i coraz bardziej wątpliwego poziomu. Wiceprezydent J.D. Vance zasugerował nawet możliwość wycofania wojsk z kontynentu – według niektórych doniesień jest to jedno z żądań wysuwanych przez Rosję
Z drugiej strony, jak podkreśla Gould-Davies, Moskwa zignorowała żądania – przynajmniej te, o których wiadomo, że zostały wysunięte przez Amerykę:
– Kiedy amerykańscy urzędnicy poprosili Rosję o zaprzestanie ataków na ukraińską infrastrukturę energetyczną przed rozpoczęciem rozmów, rosyjscy urzędnicy odpowiedzieli, że takich ataków nie było. Kreml kategorycznie odrzucił również możliwość pojawienia się obcych sił na Ukrainie, mimo sugestii sekretarza obrony USA Pete’a Hagela, że „europejskie i pozaeuropejskie oddziały” mogłyby zostać rozmieszczone tam jako siły pokojowe.
Perspektywy zbiorowego bezpieczeństwa
Prezydent Czech Petr Pavel uważa, że konieczne jest przygotowanie się na scenariusz, w którym Europa pozostanie bez amerykańskiego wsparcia wojskowego. Według niego należy wspierać sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, ale powinniśmy być gotowi na to, że cała UE lub jej część zostanie pozostawiona sama sobie. Pomysł, by USA wycofały się z NATO i nie płaciły za bezpieczeństwo Europy, promuje Elon Musk, jeden z najbliższych współpracowników Trumpa.
Trump może nie wycofać całkowicie Ameryki z Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale artykuł 5 jest już kwestionowany. A bez gwarancji zbiorowego bezpieczeństwa NATO traci swoje znaczenie, podkreśla Peter Dickinson:
– Jest zatem nieuniknione, że kraje europejskie będą poszukiwały dodatkowych struktur bezpieczeństwa. Podstawą tych wysiłków może być „koalicja chętnych” [format, który wyłonił się 2 marca, podczas spotkania w sprawie bezpieczeństwa w Londynie – red.]. NATO będzie jednak nadal funkcjonowało.
Europa nie jest teraz gotowa samodzielnie przeciwstawić się Rosji. Uznano tak w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji już w 2024 roku. Polska jest jednym z niewielu krajów, które intensywnie się zbroją, i w 2025 roku planuje zwiększyć wydatki na obronność do 5% PKB. Uwzględniając wątpliwe perspektywy wsparcia wojskowego ze strony USA, UE zgodziła się zwiększyć swój budżet obronny do rekordowej kwoty 800 mld euro. Nawet sympatycy Kremla, premierzy Słowacji i Węgier, poparli wzrost wydatków na zbrojenia w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji.
Dickinson podkreśla, że Europa nie może całkowicie zastąpić USA w Ukrainie, ale może pokryć większość deficytu, który powstanie w wyniku wycofania się Amerykanów:
– Kluczowymi kwestiami są wola polityczna i zwiększona produkcja broni. Same pieniądze nie wystarczą.
Nie jestem pewien, czy europejscy przywódcy są gotowi stawić czoło Rosji w pojedynkę – a Putin będzie próbował ich zastraszyć. Będzie to więc przede wszystkim test woli
Zdjęcie: Justin Tallis/Associated Press/East News
W ocenie Wołodymyra Ogryzki wygląda na to, że Europa w końcu się opamiętała i zdała sobie sprawę, że nie jest dobrze polegać na kaprysach amerykańskiego prezydenta, gdy pod nosem ma się rosyjską bestię:
– To pozytywny moment dla Ukrainy. Bo oznacza on, że Europejczycy zdali sobie sprawę, że muszą zbudować własny, europejski system bezpieczeństwa. Czy taki system może istnieć bez Ukrainy? Moja zdecydowana odpowiedź brzmi: nie może. Ukraina udowodniła na wszystkich frontach, na wszystkich polach, że ma dziś najsilniejszą, najbardziej doświadczoną armię w Europie.
Ohryzko podkreśla też, że Europa przechodzi obecnie kolosalne zmiany i w sprzyjających okolicznościach Ukraina ma szansę stać się potężnym elementem nowego systemu bezpieczeństwa w Europie.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji
Oczywiście nawet Trump, Musk i Vance nie są w stanie zmiażdżyć amerykańskiej biurokracji za jednym zamachem. Zgodnie z najnowszymi informacjami, amerykański wywiad nadal dzieli się więc z Ukrainą informacjami wywiadowczymi, które mogą pomóc jej wojskom w obronie. Amerykanie ograniczyli już jednak udostępnianie tych danych wywiadowczych, które ukraińskie siły obronne mogą wykorzystać do operacji ofensywnych przeciwko siłom rosyjskim. Znacząco utrudnia to przeprowadzanie precyzyjnych uderzeń na tyłach rosyjskich okupantów.
W ramach ograniczeń 7 marca amerykańska firma lotnicza Maxar Technologies przestała dostarczać ukraińskiemu wojsku informacje wywiadowcze na temat rosyjskich obiektów wojskowych oraz lokalizacji i ruchów sił wroga. Tym samym ukraińskie siły zbrojne nie są już w stanie otrzymywać bezpłatnych informacji wywiadowczych. Jak się jednak okazało, mogą je uzyskiwać za pieniądze. Oznacza to stracony czas i dodatkowe zasoby, które można by przeznaczyć na inne potrzeby wojenne.
Zdjęcia Maxar Technologies przedstawiające zaporę i elektrownię wodną Nowa Kachowka 28 maja 2022 r. – i 16 czerwca 2023 r., po jej zniszczeniu przez Rosjan. Zdj.: HANDOUT/AFP/East News
Na uwagę, że w ten sposób Ameryka pomaga Rosji w wojnie, Trump beznamiętnie odrzekł, że Putin „robi to, co zrobiłby każdy inny”
Co więcej, spotkanie amerykańskich negocjatorów z ukraińską delegacją w Arabii Saudyjskiej raczej nie przywróci dostaw amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Trumpowi nie wystarczy umowa w sprawie minerałów. Chce skłonić Wołodymyra Zełenskiego do kolejnych ustępstw: oddania niektórych ukraińskich terytoriów Rosji, podania się ukraińskiego prezydenta do dymisji i przeprowadzenia wyborów.
Można uznać, że formuła „pokoju poprzez siłę” w rozumieniu ekipy Trumpa przekształciła się w przymuszanie siłą ofiary agresji do „pokoju”
Wiosną 2024 r. wieloletni przyjaciel Trumpa, generał armii USA Keith Kellogg, przedstawił swój plan pokojowy. Nie był idealny, ale przewidywał jednoczesną presję na Rosję i Ukrainę, by zatrzymać gorącą fazę wojny. Ukraina miała być szantażowana odcięciem pomocy wojskowej, Rosji grożono znacznym zwiększeniem zdolności wojskowych Kijowa i nałożeniem kolejnych bolesnych sankcji. Teraz widzimy, że kij na Rosję gdzieś się zgubił, a Waszyngton stawia Zełenskiego pod ścianą. Dla dobra negocjacji z Kremlem nowi pracownicy administracji Trumpa wprowadzili nawet zakaz nazywania Rosji agresorem, który siłą łamie granice i umowy.
Szalony crash test w stosunkach z Ameryką zmusza państwa europejskie do zastanowienia się, czy powinny ślepo polegać na Ameryce w kwestii własnego bezpieczeństwa i kupować broń tylko od niej. Bo jutro satelity mogą zostać wyłączone, dostęp do danych CIA może zostać zablokowany, a dostawy komponentów – odcięte. I jaki jest sens kupowania za bajońskie sumy zaawansowanego technologicznie sprzętu, jak F-35 czy M142 HIMARS, jeśli w praktyce będzie to tylko złom w stodole?
Obecni faworyci Trumpa są gotowi nawet zrezygnować z umów biznesowych, za których realizację płacimy im mnóstwo pieniędzy. Weźmy na przykład groźby Elona Muska dotyczące odłączenia Ukrainy od systemu łączności satelitarnej Starlink. Mówi, że bez tego cała linia frontu załamałaby się – ale on jest spokojny, bo ma dość wojny.
Kilka dni temu pojawiło się oficjalne wyjaśnienie ze strony polskiego rządu, że była to umowa biznesowa ze Space X i Pentagonem o wartości 50 milionów dolarów rocznie, więc odcięcie czegoś takiego było nieuczciwe
Kiedy minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski zasugerował, że w najgorszym przypadku jeśli „SpaceX okaże się niewiarygodnym dostawcą, będziemy zmuszeni szukać innych dostawców” – obecne elity rządowe USA rozpętały brudny atak w mediach społecznościowych. Sekretarz stanu Mark Rubio stwierdził, że bez amerykańskiej technologii „Rosjanie byliby już na granicy z Polską”. Natomiast Elon Musk, ulubieniec prezydenta, nazwał Sikorskiego, wysokiego urzędnika państwowego kraju będącego sojusznikiem USA, „człowieczkiem”, który powinien się zamknąć.
Nie sposób sobie wyobrazić, by coś takiego mogło się wydarzyć pod rządami Anthony’ego Blinkena, Joe Bidena, Dicka Cheneya, a nawet Mike’a Pence’a, wiceprezydenta Trumpa w jego pierwszej kadencji. To nic więcej jak lekcja robienia sobie wrogów bez powodu i zastępowania poważnej polityki uliczną bandyterką.
Siły Zbrojne Ukrainy używają zaawansowanych systemów rakietowych HIMARS do rażenia rosyjskich celów. Fot: Cover Images/East News
Jaką lekcję powinny z tego wyciągnąć Ukraina, Polska i cała Unia Europejska? Gdy pisałam ten artykuł, Forbes poinformował, że Stany Zjednoczone w ramach zawieszenia pomocy wojskowej dla Ukrainy przestały serwisować ALQ-131, elektroniczne jednostki wsparcia samoobrony ukraińskich F-16. Na szczęście francuskie myśliwce Mirage-2000 uratowały życie ukraińskim pilotom i w pewnym stopniu zaspokoiły pilną potrzebę obrony powietrznej. Ale to nie wystarczy.
Ta gorzka lekcja od Waszyngtonu, polegająca na wymuszaniu pokoju na ofierze, a nie na agresorze, pokazuje jedno: nie możesz polegać na kraju, który w każdej chwili może pozbawić cię możliwości korzystania z systemów uzbrojenia mających kluczowe znaczenie dla broniącej się armii
Dziś Stany Zjednoczone pozbawiają broni Ukrainę. Jutro czegoś podobnego mogą doświadczyć Litwa czy Polska, ponieważ Trump ma dobre relacje z Putinem i chce szybkiego porozumienia pokojowego, by dostać pokojową Nagrodę Nobla.
Zachowanie Trumpa i jego ludzi, którzy bez hamulców publikują w mediach społecznościowych wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy, sugeruje, że o tej dawnej Ameryce, z filmów, która uratowała wszystkich przed wojną i terroryzmem, możemy już zapomnieć. Teraz wybawienie Europy jest w jej rękach. Nadszedł więc czas, aby opracować plany rozwoju naszych własnych armii i nie oszczędzać na własnej broni.
Magnaci technologiczni, którzy przejęli Biały Dom i Mar-a-Lago, nie uznają zasad, sojuszy ani umów. Dlatego najlepszą karą dla nich będzie złamanie ich monopolu i stworzenie własnych, odrębnych sojuszy bezpieczeństwa, z niezależnym wywiadem i komunikacją.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji
18 lutego ostatni oddział Nova Post w Pokrowsku został zamknięty z powodu zagrożenia bezpieczeństwa. Do samego końca jego trzech pracowników desperacko walczyło o to, by mieszkańcy mieli kontakt ze światem. Ukraińcy mają nadzieję, że Nova Post będzie pierwszą firmą, która po wyzwoleniu wróci do miasta.
Jeśli kiedyś po zwycięstwie powstanie wielotomowa monografia o sile ducha i dzielności Ukraińców, wiele heroicznych stron zostanie poświęconych NovaPost. W zeszłym roku zespół tego narodowego ukraińskiego operatora doradzał naukowcom z William Davidson Institute (WDI) na Uniwersytecie Michigan, autorom studium przypadku dla szkół biznesu.
Rozmawiamy z Wiaczesławem Klimowem, współwłaścicielem i współzałożycielem Nova Post, o biznesie pod bombami i planach podczas wojny. A także o wejściu firmy na rynki międzynarodowe.
Вячеслав Климов, співвласник і співзасновник Нової пошти
Olga Gembik: W ciągu trzech lat inwazji na pełną skalę Nova Post stała się jedną z marek narodowego oporu. Czy trudno było przestawić biznes na tory wojskowe?
Wiaczesław Klimow: Przygotowywaliśmy się na wojnę, na różne scenariusze,mieliśmy plany ewakuacji ze wschodu, plan działania na wypadek utraty łączności komórkowej, internetu i prądu, opracowaliśmy alternatywne trasy na wypadek zniszczenia dróg.
Nie mogliśmy jednak przewidzieć, że atak nadejdzie nie tylko ze wschodu Ukrainy, ale ze wszystkich kierunków, że Irpień lub Bucza zostaną zajęte już 27- 28 lutego, a wróg znajdzie się na obrzeżach Kijowa.
Nowe realia zmusiły nas do szukania alternatywnych rozwiązań. Na początku wojny zmienialiśmy nasz model logistyczny kilka razy w tygodniu i szybko przeorientowaliśmy się z firmy pocztowej na firmę przewozową: zaczęliśmy ewakuować firmy naszych klientów i partnerów, transportując ich sprzęt i magazyny do bezpieczniejszych regionów kraju.
Zaczęliśmy dostarczać pomoc humanitarną z całego świata, w tym z ONZ, i uruchomiliśmy nowy rodzaj działalności: 3PL – zapewniając firmom usługi przechowywania, pakowania i dostarczania ich towarów. W marcu 2022 r. dzięki niestrudzonej pracy zaczęliśmy stopniowo odzyskiwać siły. Udało nam się powrócić do poprzedniego tempa dostaw w mniej niż sześć miesięcy.
Jak to działa w czasie wojny? Jak zmieniły się kluczowe procesy? Jak udało się wam je ustabilizować?
Za każdym razem są to nowe wyzwania, szukamy więc sposobów na sprostanie im. Na przykład ze względu na ciągłe ataki wroga na ukraiński system energetyczny mieliśmy do czynienia z przerwami w dostawach energii i długimi przerwami w dostawach prądu. Aby zapewnić nieprzerwaną pracę oddziałów, wyposażyliśmy je w generatory i Starlinki, a także zainstalowaliśmy kogeneratory gazowo-tłokowe i elektrownie słoneczne w centrach sortowania.
W tym roku utworzyliśmy również własną spółkę paliwowo-energetyczną, Nova Energy, która już pokrywa nasze zapotrzebowanie na paliwo. Oczywiście odczuwamy również braki kadrowe, dlatego intensywnie rekrutujemy studentów i otwieramy stanowiska dla kobiet i mężczyzn bez doświadczenia zawodowego. Wprowadziliśmy też programy adaptacyjne dla weteranów.
Projekty humanitarne Nova Post są doskonałym przykładem społecznie odpowiedzialnego biznesu. Nad czym teraz pracujecie?
Nova Post zawsze była czymś więcej niż tylko szybką dostawą. Duża część naszych zasobów ma również na celu wspieranie potrzebujących. Od początku inwazji rozszerzyliśmy nasz humanitarny projekt Nova Post i przekształciliśmy go w oddzielny obszar. W ramach projektu organizacje charytatywne i wolontariackie mogą wysyłać artykuły humanitarne na koszt Nova Post, czyli bezpłatnie.
Od 2014 roku dostarczyliśmy 131 tysięcy ton pomocy humanitarnej, ponad 3,2 miliona paczek, a do naszego programu dołączyło 2 200 fundacji charytatywnych.
Wiele naszych działań ma na celu ochronę Ukraińców i wspieranie naszych obrońców. Wraz z fundacją charytatywną „Wróć żywy” podejmujemy inicjatywy mające na celu zebranie funduszy na wzmocnienie ukraińskiego systemu obrony powietrznej.
W ubiegłym roku wspólnie z Ukraińcami zebraliśmy 330 mln hrywien na wzmocnienie ukraińskiej obrony powietrznej i wyposażenie jej w sprzęt łączności. Teraz zbieramy fundusze na radar i walkę elektroniczną, by chronić naszą obronę powietrzną przed rosyjskimi dronami zwiadowczymi. Każdy może się przyłączyć, klikając odpowiedni link, a Nova Post podwoi każdą darowiznę.
Ponadto regularnie pomagamy 13. jednostce wojskowej, w której służy od 2 000 do 8 000 obrońców. Nova Post na bieżąco zaspokaja jej potrzeby i zapewnia wszystko, od opasek uciskowych, radia, opon samochodowych, generatorów – po piły łańcuchowe, noże i drony. Rozwijamy własną sieć i dziś działamy w ponad 10 000 miejscowości w całej Ukrainie, w tym w miastach na linii frontu. Dostarczamy przesyłki do miejsc, do których nie docierają inni operatorzy pocztowi.
Straty Nova Post podczas inwazji są liczone w zniszczonych terminalach, sprzęcie, logistyce, utraconych biurach. Ale najbardziej bolesną rzeczą jest utrata kolegów. Jakie straty ponieśliście? I jak wspieracie rodziny swoich pracowników?
Wszystko można kupić, odbudować i przywrócić – z wyjątkiem życia. Oczywiście najtrudniejszą rzeczą dla nas jest utrata naszych kolegów. Od początku inwazji zginęło 189 pracowników firmy. Spośród nich 20 było cywilami, a 169 wojskowymi, którzy bronili kraju.
W październiku 2023 roku Rosjanie zaatakowali Nową Posztę. W wyniku ataku zginęło 6 osób
Nova Post zawsze wspiera rodziny poległych pracowników. Zapewniamy im pomoc materialną i wsparcie finansowe dla ich dzieci. Co miesiąc te dzieci otrzymują 10 000 hrywien do czasu osiągnięcia pełnoletności, zapewniamy im także stypendia na edukację na dowolnym uniwersytecie na świecie wwysokości 12 500 dolarów. Troje dzieci naszych zmarłych pracowników już studiuje na uniwersytetach dzięki funduszom zapewnionym przez spółkę.
Ponadto mamy zespół stu psychologów, którzy zapewniają pomoc psychologiczną. Wśród pracowników są psychologowie dziecięcy i rodzinni, a także osoby specjalizujące się w pracy z PTSD i innymi rodzajami traum związanych z wojną.
Obecnie zmobilizowanych jest 3 788 pracowników Grupy NOVA. Każdemu z nich zapewniamy amunicję i wszystkie niezbędne rzeczy, płacimy im także 10000 hrywien miesięcznie.
Jeśli chodzi o infrastrukturę logistyczną, szacowane straty Nova Post z powodu wojny w latach 2022-2024 wyniosły 3 mld hrywien. Aż 317 oddziałów, 70 terminali sortujących i magazynów (w Dnieprze, Mikołajowie, Charkowie, Czernihowie, Chersoniu, Odessie, Pokrowsku i innych miastach) zostałopoważnie uszkodzonych lub zniszczonych w wyniku ataków rakietowych i dronowych. W Dnieprze i Połtawie nie można było naprawić zniszczonego wyposażenia terminali ani wyremontować pomieszczeń, więc znaleźliśmy nowe.
Na okupowanych terytoriach nadal znajduje się ponad 1 100 naszych oddziałów. Nie wiemy, w jakim są stanie. W wyniku działań wojennych zniszczeniu uległo 130 000 przesyłek. Łączna kwota roszczeń wypłaconych klientom z powodu zniszczenia paczek wyniosła ponad 105 mln hrywien.
Jednak pomimo strat Nova Post nie zatrzymała się ani na jeden dzień podczas wojny. Odbudowaliśmy nasz model logistyczny, aby zapewnić nieprzerwane dostarczanie paczek w każdych warunkach.
Wznowiliśmy działalność na wyzwolonych terytoriach, wchodząc na nie jako pierwsi po siłach zbrojnych. I nadal działamy w całej Ukrainie, nawet w pobliżu linii frontu.
Rozbity samolot Novej Posty
Mimo wszystko ubiegły rok charakteryzował się dobrymi wynikami. Dostawy międzynarodowe wzrosły o 86% (do 19 milionów), a Nova Post dostarczyła rekordowe 480 milionów paczek, przekraczając wynik z 2023 roku. Czy firma wróciła do swoich przedwojennych wyników?
Pomimo wszystkich wyzwań czasu wojny, nie tylko wróciliśmy do poziomu sprzed wojny, ale nawet go przekroczyliśmy. Musieliśmy całkowicie odbudować naszą logistykę i harmonogram pracy. To było najtrudniejsze zadanie.
Następnie zaczęliśmy pracować wszędzie tam, gdzie to było możliwe, by dostarczyć najpotrzebniejsze rzeczy: leki, żywność, dokumenty, ubrania, usługi finansowe i pomoc humanitarną.
W pierwszych tygodniach wojny czas dostawy wydłużył się: w marcu paczki mogły potrzebować od trzech do czterech dni, aby dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Główną trudnością były niedrożne drogi, bo punkty kontrolne były w każdej osadzie, kontrolowano dokumenty kierowców i ładunki. No i wiele mostów było zniszczonych, a infrastruktura uszkodzona. Ze względu na godzinę policyjną nasze samochody nie mogły wjeżdżać do miast w nocy, a kierowcy musieli czekać przy drogach do rana, co ograniczało całodobowe dostawy.
Jednak wróciliśmy do tempa dostaw sprzed wojny w mniej niż sześć miesięcy. Zaczęliśmy dostarczać przesyłki jeszcze szybciej, a średni czas dostawy skrócił się z 26 do 24 godzin. W dużej części to wynik ciągłych inwestycji w innowacje i rozwój naszej sieci logistycznej. Dlatego stale automatyzujemy nasze terminale i otwieramy nowe centra sortowania, wdrażając najnowsze rozwiązania lean irobotykę.
Trudno było przywrócić sieć i zapewnić bezpieczeństwo pracownikom. Ale każdego dnia otwieraliśmy 70-80 oddziałów w całym kraju. W ten sposób w ciągu dwóch miesięcy przywróciliśmy 17 500 punktów usługowych, w których ludzie mogli odbierać i wysyłać paczki i ładunki. Dziś sieć Nova Post w Ukrainie jest większa niż w 2022 roku, a nawet większa niż w 2014 roku. W ubiegłym roku otworzyliśmy 1 747 nowych placówek i zainstalowaliśmy 8 410 urzędów pocztowych w kraju, nawet na obszarach frontowych. Sieć składa się obecnie z 13 173 oddziałów i 24 535 urzędów pocztowych, co daje łącznie 37 708 punktów obsługi.
Nova Post dostarcza pomoc w odległe miejsca Ukrany
Przedwojenne rekordy w liczbie dostarczonych paczek zostały również przekroczone. W 2021 roku dostarczyliśmy 372 miliony paczek, podczas gdy w ubiegłym roku liczba dostarczonych paczek wyniosła 480 milionów, czyli 29%
więcej niż przed wojną.
W 2021 roku ustanowiliśmy rekord, dostarczając 1,8 miliona paczek dziennie. A już w 2024 r. udało nam się dostarczać 2,24 mln paczek dziennie. Wszystko to było możliwe dzięki pracownikom Nova Post i zaufaniu klientów.
Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że wejście Nova Post na rynki europejskie to nie tylko nowe horyzonty i skalowanie biznesu, ale także czynnik jednoczący Ukraińców za granicą, którzy często są rozczarowani zagranicznymi usługami?
Nova Post jednoczy Ukraińców. Głównym celem naszego wejścia na rynek europejski, w tym polski, była pomoc Ukraińcom, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia Ukrainy, aby nie stracili kontaktu ze swoimi krewnymi w ojczyźnie.
Powiedzieliśmy: „Podzieleni granicami, zjednoczeni przez Nova Post”. Jednak nie dzielimy naszych klientów na Ukraińców i nie-Ukraińców. Naszym klientem jest każdy, kto ceni sobie wysoką jakość usług i szybką dostawę.
Z biegiem czasu dodaliśmy usługi, które są również przydatne i interesujące dla lokalnych mieszkańców, takie jak szybka dostawa w kraju, dostawa między krajami europejskimi, sprzedaż opakowań i inne. Ponadto Ukraińcy polecali nas swoim znajomym – Polakom, Niemcom, Hiszpanom – a ci stali się naszymi klientami.
Podążyliśmy za naszymi klientami, weszliśmy na rynek UE i intensywnie rozwijamy się poza Ukrainą. Nova Post działa w 16 krajach europejskich, otworzyliśmy 126 oddziałów i mamy ponad 87 000 punktów usługowych.
Jakie są wasze plany na rozwój sieci NOVA POST za granicą?
Kiedy wchodzimy do nowego kraju, zawsze robimy to we współpracy z lokalnym operatorem. To współpraca korzystna dla obu stron, ponieważ my zwiększamy ich wolumeny, a oni zwiększają nasz zasięg. Nie mamy konkurentów, ale mamy ponad dziesięciu partnerów w całej Europie. To znani na całym świecie giganci – DPD, DHL, GLS, Emons, a także lokalni gracze: Chronopost, SPS, Venipak, InPost itp.
Nasze przewagi konkurencyjne obejmują niezawodność, technologię i koncentrację na kliencie. Udostępniliśmy wszystkie nasze usługi online – można je zamówić na naszej stronie internetowej, w wielojęzycznej aplikacji mobilnej, na koncie biznesowym itp. Aby upewnić się, że nasi klienci zawsze wiedzą, gdzie znajduje się ich przesyłka, wdrożyliśmy funkcję śledzenia, która pomaga obserwować wszystkie etapy przemieszczania się paczki lub ładunku w czasie rzeczywistym.
Jeśli chodzi o rozwój sieci w Europie, realizujemy strategię pogłębiania i konsolidacji w krajach, w których jesteśmy już obecni. W tym roku planujemy otworzyć nowe punkty usługowe i rozwinąć własne ukierunkowane dostawy.
Jak wyglądała ścieżka rozwoju biznesu w Polsce?
Byliśmy prawdopodobnie pierwszą dużą ukraińską firmą, która weszła na polski rynek od początku wojny na pełną skalę. Początkowo, w kwietniu 2022 roku, uruchomiliśmy usługę „Rzeczy z domu za granicę”. Zapewniała ona dostawę rzeczy osobistych Ukraińcom, którzy tymczasowo opuścili terytorium Ukrainy z powodu wojny, z dużymi, sięgającymi 80% rabatami.
W maju 2022 r. ostatecznie zdecydowaliśmy się wejść na rynek europejski, a na początku października otworzyliśmy nasz pierwszy oddział w Warszawie.
Nie mogę powiedzieć, że to było szybkie i łatwe, ale Polska była najbardziej lojalna na początku wojny. Wprowadziła uproszczone procedury odprawy celnej dla ładunków C2C, dzięki czemu nadal możemy szybko przewozić dziesiątki tysięcy paczek dziennie. Nawiasem mówiąc, nie każdy urząd celny ma wystarczające zasoby, by obsłużyć odprawę celną tysięcy paczek dla osób fizycznych.
Nova Post aktywnie się rozwija w Polsce
Z jakimi wyzwaniami musieliście się zmierzyć?
Było tylko jedno wyzwanie: szybkie wejście na rynek nowego kraju. Reszta to po prostu nowe reguły gry, które zaakceptowaliśmy. Otworzyliśmy spółkę zo.o., konta bankowe i na własną rękę szukaliśmy pracowników w Polsce.
Pierwszy oddział Nova Post w Warszawie został otwarty 3 października 2022 roku. W ciągu pierwszych trzech miesięcy działalności, tj. od października do grudnia 2022 roku, otworzyliśmy rekordową liczbę 17 placówek w Polsce. W pierwszym roku działalności w Polsce dostarczyliśmy ponad 1,3 mln przesyłek międzynarodowych.
Dziś Nova Post ma 50 biur w Polsce, co czyni ją największą siecią spośród wszystkich krajów, w których działamy – poza Ukrainą.
Nie tylko zapewniamy wysokiej jakości usługi, ale także tworzymy nowe miejsca pracy, płacimy podatki i przyczyniamy się do rozwoju polskiej gospodarki. W 2024 r. firma odprowadziła ponad 14 mln zł podatków do budżetów wszystkich szczebli. Mamy już stałych klientów wśród polskich konsumentów – osób fizycznych i firm. Są to na przykład polscy przedsiębiorcy, którzy najczęściej realizują dostawy do Ukrainy. Jeśli wyślesz paczkę przez Nova Post z Warszawy przed godziną 12.00, może ona być we Lwowie już następnego dnia wieczorem. Kto inny może być dla nich bardziej niezawodnym partnerem?
Szybka dostawa z Polski do Niemiec jest popularna wśród lokalnych klientów. Ludzie często wysyłają walizki do Hiszpanii, Włoch i Francji przez Nova Post, by uniknąć przepłacania za bagaż w samolocie. Dzięki temu wyjeżdżasz na wakacje i nie musisz martwić się o swoją walizkę. Zostanie ona dostarczona pod twoje drzwi przez kuriera Nova Post w dogodnym dla ciebie terminie.
Jak będzie rozwijać się sieć placówek pocztowych w Polsce w najbliższych latach?
Plany dalszego rozwoju Nova Post w Polsce są ambitne. W 2025 roku planujemy otworzyć ponad 20 kolejnych oddziałów, przede wszystkim w Tychach, Elblągu, Płocku i Koszalinie, a także dwie sortownie w Poznaniu i
Krakowie.
Firma będzie miała również nowoczesne centrum realizacji zamówień wWarszawie. Wszystko po to, by dostawy były jeszcze szybsze i wygodniejsze. Wszyscy znamy memy o tym, że Nova Post jako pierwsza wjechała na Krym czy w rejon Kurska lub dostarczyła broń na linię frontu. Na ile ważne jest dla Pana i dla Pana firmy to, że sami użytkownicy pracują nad jej promocją?
To wyjątkowy przypadek, gdy ludzie sami tworzą pozytywne tło informacyjne wokół marki. Jednak Rosja wykorzystuje te memy w swojej wojnie informacyjnej, propagandzie i usprawiedliwianiu ataków na naszą infrastrukturę.
Podczas wojny żarty o Nova Post stały się częścią kultury popularnej i doceniamy to. Co więcej, niektóre z nich nawet popieramy, jak ten o powrocie na Krym i otwarciu oddziału w Jaskółczym Gnieździe [zabytek architektury na Krymie – red.]. To było zabawne.
Traktujemy to jak dowód zaufania do firmy i dowód tego, że konsumenci kojarzą nas z szybkością, niezawodnością i odpornością.