Exclusive
Dezinformacja
20
min

Operacja „Doppelganger”: macki rosyjskiej propagandy w mediach społecznościowych

Naukowcy z Counter Disinformation Network przeanalizowali 1366 prorosyjskich postów opublikowanych w różnych językach na platformie X od 4 do 28 czerwca 2024 roku. Posty te dyskredytowały zachodnią pomoc dla Ukrainy, krytykowały zachodnie rządy oraz wykorzystywały sprzeczne komunikaty i manipulacje. W czerwcu zostały wyświetlone łącznie ponad 4,6 miliona razy

Kateryna Tryfonenko

Rosyjscy propagandyści intensywnie korzystają z sieci społecznościowych. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Counter Disinformation Network to platforma skupiająca ponad 130 specjalistów ds. dezinformacji z 40 organizacji. We wspólnym raporcie przedstawili oni swoje ustalenia dotyczące rosyjskich mechanizmów propagandowych w kontekście operacji „Doppelganger” (sobowtór). Rosja rozpoczęła tę operację w 2022 r., a kampania dezinformacyjna obejmowała tworzenie tysięcy fałszywych komentarzy, filmów, memów i podszywanie się pod znane media. Rozpowszechniano treści głównie za pośrednictwem serwisów społecznościowych, a komentowały je odpowiednio przeszkolone boty.

Kłamstwa, manipulacje, polaryzacja

Kateryna Savranska, analityczka Demagoga, polskiej organizacji fact-checkingowej specjalizującej się w rosyjskiej dezinformacji i propagandzie, zaznacza, że badanie miało na celu nie tylko określenie skali rosyjskiego wpływu na media społecznościowe, ale także umożliwienie dokonania porównań między krajami. Praca była interesująca, ale bez niespodzianek, mówi ekspertka:

– Polska jest jednym z celów rosyjskiej wojny informacyjnej przeciwko Zachodowi. Korzystając z bogatego arsenału metod, Rosja manipuluje opinią publiczną za pośrednictwem różnych agentów wpływu i kanałów informacyjnych, rozpowszechniając narracje wykorzystujące lokalne luki w zabezpieczeniach.

Bezpośredni wpływ Rosji w Polsce pozostaje ograniczony, częściowo ze względu na negatywne nastawienie Polaków do Rosji i jej polityki zagranicznej, a także przez blokowanie rosyjskich mediów, takich jak polska edycja Sputnika

W rezultacie, podkreśla Savranska, Rosja jest zmuszona do korzystania z pośrednich metod promowania swoich narracji. W szczególności są to sieci społecznościowe i blogi. Czasami przeprowadzane są cyberataki na strony internetowe polskich mediów i organizacji. Wstawiane są tam artykuły, które następnie są rozpowszechniane w mediach społecznościowych:

– Operacja „Doppelganger” ujawniła również próby polaryzowania polskiego społeczeństwa za pośrednictwem sieci społecznościowej X [dawniej Twitter - red.] poprzez wykorzystywanie linków do fałszywych stron internetowych udających strony uznanych polskich mediów. Taktyka ta jest szeroko stosowana przez Rosję w różnych regionach. Kiedy jakaś kampania zostaje ujawniona i wyeliminowana, niedługo po tym pojawia się nowa i cykl się powtarza. Ważne jest, by pamiętać, że Rosja często testuje reakcje opinii publicznej na różne tematy, ocenia skuteczność swoich kanałów komunikacji i monitoruje, jak rządy, media społecznościowe, weryfikatorzy faktów, dziennikarze i inni pracownicy mediów reagują na jej działania.

Ukraińskie badania i „Kremlegram”

W Ukrainie, by szybko i łatwo zanurzyć się w dezinformacji, wystarczy korzystać z Telegramu, mówi Ołeksij Piwtorak, ekspert z Centrum Badawczego „Detektor media”:

– To trochę rozleniwiające, ponieważ nie musisz szukać dezinformacji, by ją obalić. Możesz ją po prostu wziąć, jak się bierze dary natury w lesie. Analizując wiadomości dezinformacyjne na temat Ukrainy w prorosyjskich lub rosyjskich propagandowych kanałach telegramowych, rubrykę z takimi tekstami, które ukazują się co tydzień, nazwaliśmy „Kremlegram”. Twitter [X] w Ukrainie ma znacznie mniej użytkowników. Dlatego interesujące było dla nas przyjrzenie się też innej sieci społecznościowej i porównanie ukazujących się na obu platformach wiadomości, tematów i acentów.

Naukowcy twierdzą, że Telegram lepiej "rozumie" kontekst ukraiński. Zdjęcie: Shutterstock

Przygotowując dane do raportu Counter Disinformation Network eksperci zauważyli, że w przeciwieństwie do Telegrama, gdzie główny ładunek jest przenoszony przez tekst, serwis X szeroko wykorzystuje elementy wizualne: karykatury lub kolaże zdjęć – wyjaśnia Ołeksij Piwtorak. Według niego to dowód, że rosyjscy propagandziści próbują „zadowolić” algorytmy X-a i jego odbiorców. Jednak w tym przypadku ci, którzy przygotowali lub rozpowszechnili te wiadomości, nie dotarli do ukraińskiej publiczności, o czym świadczą opinie i reakcje w sieci:

– Autorzy tweetów często nie rozumieli ukraińskiego kontekstu. Na przykład wiadomości o rzekomym niewypłacaniu wynagrodzeń wojskowym towarzyszyło nieadekwatne zdjęcie całej rodziny, z dziadkami i wnukami, która została uznana za kwalifikującą się do mobilizacji. Takie niespójności można było również znaleźć w publikacjach w innych językach. Ponadto było jasne, że autorzy słabo znają język ukraiński.

Wymyślali nieistniejące wyrażenia, takie jak „nieczułe działania” zamiast „niehumanitarnych działań” itp., co jeszcze bardziej podkreślało ich oderwanie od ukraińskiej rzeczywistości

Ewolucja propagandy

Podczas inwazji rosyjska propaganda została w oczach wielu zachodnich odbiorców zdyskredytowana. Dlatego Rosjanie znacznie aktywniej wykorzystują dziś lokalne głosy, mówi Peter Dickinson, redaktor bloga „Ukraine Alert Rady Atlantyckiej” [Atlantic Council]. Od dawna analizuje on główne przekazy rosyjskiej propagandy w anglojęzycznych źródłach. Przypomina niedawny amerykański skandal związany z podcastami. Wyszło na jaw, że Rosjanie płacili niektórym Amerykanom duże sumy pieniędzy za promowanie przychylnej sobie narracji w USA, zamiast próbować promować te narracje samodzielnie. Wiadomości te nie promują poglądu, że na przykład Rosja ma rację czy że stanowisko Rosji jest rozsądne. To nie tak działa obecnie na Zachodzie. Większość ludzi nie wierzy, że Rosja jest rozsądna. Dlatego forsowana jest teza, że Rosja jest groźna i wojna musi się skończyć, bo Rosja może pójść dalej:

– I tutaj mamy groźby nuklearne Putina, które są promowane i wzmacniane przez popleczników i sojuszników Rosji na Zachodzie. Chcą oni przestraszyć własną publiczność i pchnąć ją ku obojętności, nakłaniając przy tym zachodnich parlamentarzystów do niepodejmowania działań przeciwko Rosji. Innym przesłaniem jest promowanie tezy, że Ukraina też nie jest idealna. Kreml rozumie stanowisko większości krajów zachodnich, że Rosja jest zła, Rosja jest w błędzie.

Jego odpowiedzią nie jest więc mówienie, że Rosja jest dobra, ale mówienie, że Ukraina jest zła. Ukraina jest bardzo zła, bardzo skorumpowana, niedemokratyczna, Zełenski nie jest demokratą, w Ukrainie nie ma wyborów, Ukraina uciska chrześcijan, Rosjan, rosyjskich prawosławnych, inne wspólnoty religijne – i tak dalej

W ukraińskojęzycznych tweetach przeanalizowanych przez ukraińskich badaczy na potrzeby raportu Counter Disinformation Network prezydent Zełenski był pośród najważniejszych przedstawicieli tego państwa głównym antybohaterem.

Do źródeł prorosyjskiej propagandy w Ukrainie należy dodać Telegram, z jego brakiem poszanowania dla moderacji informacji, oraz działalność prorosyjskich blogerów na YouTube, mówi Ołeksij Piwtorak. Według niego propagandyści wroga korzystają również z postaw zakorzenionych w części społeczeństwa, charakteryzujących się nieprzyjaznym, a nawet wrogim nastawieniem do ludzi z innych regionów lub uprzedzeniami wobec rządu:

– Manipulowanie takimi postawami ułatwia propagandystom pracę – czy to na Twitterze, czy na Telegramie, czy na YouTube. I czyni je bardziej niebezpiecznymi niż fałszywki, bo te można przynajmniej obalić za pomocą faktów. Dlatego uważam, że metody szerzenia propagandy niewiele się zmieniły w ostatnich latach. W końcu propagandyści używają tych samych metod manipulacji i dość spójnego zestawu tematów. Zmieniają się jednak narzędzia wykorzystywane do siania propagandy. Zamiast słabych tłumaczeń, tłumacze online używają lepszych i bardziej kreatywnych, choć wciąż nieporadnych, komunikatów tworzonych przy użyciu dużych modeli językowych. Zamiast memów, które są przygotowywane w 5 minut, propagandyści spędzają sporo czasu na przygotowaniu danego obrazu, karykatury lub fabrykowaniu zdjęcia, artykułu redakcyjnego lub okładki magazynu. A wymyślone cytaty są odczytywane przez fałszywych celebrytów głosem, który brzmi jak prawdziwy.

Reakcja sieci

15 lipca wysłano ostrzeżenie dotyczące 1236 podejrzanych postów umieszczonych na X. Od tego czasu 529 spośród tych postów zostało usuniętych – ale co najmniej 623 pozostało.

„Do 23 sierpnia 2024 tylko jeden z tych 623 postów został zablokowany, a Counter Disinformation Network nie otrzymała od platformy X odpowiedzi na pytania w tej sprawie do końca sierpnia” – czytamy w raporcie.

W trakcie badania eksperci z Francji, Niemiec, Polski i Włoch zajęli się również z 98 postami na Facebooku, opublikowanymi jako reklamy. Odbiorcami tych postów było około pół miliona użytkowników.

W chwili pisania tego raportu nie ma potrzeby powiadamiania firmy Meta, właściciela platformy X, o reklamach na Facebooku. Bo powiązane strony, na których znajdowały się te reklamy, zostały usunięte lub nie są już używane.

Skuteczność rosyjskiego wpływu

W czerwcu ważnym tematem dotyczącym rosyjskiej dezinformacji były manipulacje dotyczące globalnego szczytu pokojowego. Jak zaznacza Piwtorak, rosyjscy propagandyści próbowali stworzyć w postach pisanych po ukraińsku wrażenie, że ta inicjatywa jest daremna. – W postach w innych językach propagandyści rozpowszechniali ideę, że Rosja powinna zostać na ten szczyt zaproszona, i przypominali o dawnej przyjaźni z Rosjanami. W innych językach poruszyli także temat ukraińskich uchodźców – że są mniej kulturalni i zabierają innym pieniądze i pracę. Wpływ tych wiadomości był jednak utrudniony przez to samo nieudolne wykonanie: niedokładne lub dziwne sformułowania i nieodpowiednie zdjęcia – podsumowuje Ołeksij Piwtorak.

– Z roku na rok pojawiają się powtarzające się przekazy, które próbują godzić w relacje polsko-ukraińskie

Czynią to poprzez wykorzystanie emocji i historycznych urazów, podważenie zaufania Polaków do NATO, UE i USA poprzez przedstawianie zachodnich sojuszników jako szkodzących Polsce oraz dyskredytowanie polskiego rządu poprzez przedstawianie go jako marionetki Zachodu, wrogiej Rosji i nadmiernie wspierającej Ukrainę – mówi Kateryna Savranska. Ekspertka wyjaśnia, że od 2022 r. pojawiły się nowe narracje dezinformacyjne, w tym fałszywe twierdzenia o ukraińskich uchodźcach, przedstawiające wojnę jako spisek elit, wykorzystujące szantaż nuklearny, podkreślające ryzyko związane z udzielaniem pomocy Ukrainie i naciskające na „pokojowe rozwiązanie” konfliktu:

– W czasie niedawnej kampanii „Doppelganger” w Polsce posty na X próbowały manipulować takimi kwestiami jak gospodarka, migracja, ukraińscy uchodźcy, polityka UE, historyczne roszczenia wobec Ukrainy i protesty rolników. W szczególności kampania skupiała się na krytyce Ukrainy, jej przywódców i uchodźców, celowo unikając bezpośrednich odniesień do Rosji – zarówno pozytywnych, jak negatywnych.

Od 2022 roku Rosja zaczęła rozpowszechniać fejki na temat ukraińskich uchodźców. Zdjęcie: Shutterstock

Jeśli chodzi o ocenę skuteczności rosyjskiego wpływu na Polaków – jest to zadanie skomplikowane z różnych powodów, uważa Savranska. Powszechnie uważa się, że Polska ma niską podatność na rosyjską propagandę i dezinformację. Jednak treści, które stale promują te narracje, mogą zyskać od tysięcy do dziesiątek milionów wyświetleń każdego miesiąca.

Według Petera Dickinsona najbardziej skutecznym wobec zachodniej publiczności przekazem podczas wojny był ten o odpowiedzialności NATO:

– Idea, że NATO sprowokowało wojnę, jest szeroko promowana w anglojęzycznym świecie. Oczywiście wiele osób powie, że Rosja nie powinna była dokonywać inwazji, Rosja zachowała się okropnie, a Putin jest dyktatorem.

Dlatego mamy przekazy w stylu: „Oczywiście nie popieramy tego, co zrobiła Rosja – ale…”. I to „ale” często prowadzi do argumentu: „Spójrz, co zrobiło NATO”

Redaktor bloga Ukraine Alert uważa, że Zachód nie zaoferował Ukrainie żadnych realnych perspektyw przystąpienia do NATO, a przystąpienie Szwecji i Finlandii do Sojuszu nie wywołało większej reakcji społecznej w Rosji.

Według Dickinsona polityka Zachodu powinna polegać przede wszystkim na skutecznym opowiadaniu i rozpowszechnianiu własnych narracji, a nie na próbach ciągłego podważania narracji rosyjskich.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Wybory prezydenckie w Rumunii, które odbędą się 4 maja, mogą zmienić nie tylko kierunek polityki wewnętrznej tego kraju, lecz także jego politykę zagraniczną. Na tle unieważnienia w grudniu 2024 r. przez rumuński Sąd Konstytucyjny poprzednich wyborów prezydenckich i ogólnego rozczarowania tradycyjnymi partiami głos prawicowego radykalnego polityka George Simiona staje się coraz głośniejszy.

Simion balansuje między patriotyczną retoryką, krytyką elit i otwarcie wrogimi oświadczeniami wobec Ukrainy. Tymczasem niezależne badania i think tanki wskazują na możliwe powiązania Simiona z rosyjskimi służbami specjalnymi i koordynację kampanii informacyjnych mających zdestabilizować region.

Kto tak naprawdę wspiera Simiona? Jaką rolę w jego popularności odgrywają kampanie wpływu? I co jego ewentualne zwycięstwo oznaczałoby dla Ukrainy i Europy?

Na te i inne pytania odpowiada Iulian Chifu, doradca byłego prezydenta Rumunii Traiana Băsescu do spraw strategicznych i bezpieczeństwa międzynarodowego.

Jak skrajnie prawicowi kandydaci kształtują program wyborczy w Rumunii

Maryna Stepanenko: Jakie są szanse George Simiona na wygraną?

Julian Chifu: W rzeczywistości on jest jedynym kandydatem ze skrajnej prawicy. Musiał się nawet przesunąć ku centrum, by móc odwoływać się do szerszej bazy wyborców. Oficjalnie zajął stanowisko proeuropejskie i pronatowskie, ale nikt mu nie wierzy. Obecnie jest faworytem drugiej tury, prawdopodobnie ze względu na poparcie, które wcześniej miał Kelin Georgescu [skrajnie prawicowy prorosyjskiemu polityk, który został ogłoszony zwycięzcą I tury wyborów prezydenckich 24 listopada 2024 r., ale którego wyniki zostały unieważnione przez Sąd Konstytucyjny z powodu licznych nieprawidłowości w głosowaniu i podejrzeń o rosyjską ingerencję – red.]. Realne szanse Simiona na zwycięstwo w wyścigu prezydenckim są jednak dość niskie. W zależności od tego, kto będzie jego przeciwnikiem w II turze, prawdopodobne jest, że wygra inny kandydat.

Billboard kampanii wyborczej George Simiona. Zdjęcie: DANIEL MIHAILESCU/AFP/East News

W jaki sposób czynniki zewnętrzne, takie jak rosyjska dezinformacja, wpływają na radykalizację rumuńskiego dyskursu politycznego i popularność skrajnie prawicowych kandydatów?

One nie mają już żadnego wpływu. Rosyjska dezinformacja odegrała kluczową rolę w promowaniu Gorgescu, którego notowania wzrosły z 1% do 23% w ciągu zaledwie 10 dni. To rezultat skoordynowanej operacji, zaplanowanej kampanii dezinformacyjnej.

To była swego rodzaju próba generalna, by sprawdzić, jak tego rodzaju taktyka może zostać wykorzystana w przyszłych wyborach w Ukrainie

W ten sposób Rumunia zapłaciła cenę za wspieranie proeuropejskiego stanowiska Mołdawii. Fakt, że w Rumunii mieszka wielu obywateli Mołdawii, a także współpraca między liberalnymi partiami obu krajów w przeszłości pomogły Mai Sandu zdobyć drugi mandat i przeprowadzić proeuropejskie referendum. Rosji nie pomogło nawet to, że sporo zainwestowała w kupowanie głosów mołdawskich wyborców, co zresztą jest obecnie badane przez Kiszyniów.

Atak na wybory w Rumunii był rodzajem odwetu. Narzędzia do wywierania takiego wpływu istnieją wszędzie i nie promują jawnie prorosyjskich przekazów. Kamuflują te przekazy jako retorykę „pro-Trumpowską” lub „proamerykańską”, która jest bardziej akceptowalna w krajach silnie proamerykańskich, takich jak Rumunia.

W naszym przypadku antyrosyjskie nastroje mają głębokie korzenie historyczne. Skrajna prawica to tylko przykrywka. Po przystąpieniu do UE i NATO w Rumunii nie było partii skrajnie prawicowych – to niedawny konstrukt. Nie mogąc promować prorosyjskiej ideologii, prorosyjscy aktorzy przejęli skrajnie prawicowe idee, jak to miało miejsce w całej Europie. Bo większość społeczeństw ich nie popiera, a to oznacza, że można te idee zniekształcić i dostosować do własnych celów.

Tysiące Rumunów na proeuropejskim wiecu 15 marca 2025 r. Fot: DANIEL MIHAILESCU/AFP/East News

Co stoi za obecnym politycznym triumfem skrajnej prawicy w Europie? To moda, populizm, czy też symptom głębszego kryzysu politycznego na kontynencie?

To połączenie kilku czynników. Po pierwsze, niektóre inicjatywy podejmowane przez europejskich polityków – takie jak kosztowne projekty rozwijania czystej energii czy regulacje środowiskowe, które zniechęcają do inwestycji – przyniosły odwrotny skutek. Niektórzy poczuli, że pewne sprawy zostały doprowadzone do skrajności.

Po drugie, istnieją problemy wewnętrzne: w wielu krajach, w tym w moim, tradycyjne partie nie nadążają za rosnącymi oczekiwaniami społeczeństwa. Rozczarowani tym, co postrzegają jako słabe rządy, wyborcy coraz częściej zwracają się ku siłom populistycznym lub skrajnie prawicowym.

Po trzecie, czynnikiem zewnętrznym jest Rosja. Nie dysponując atrakcyjną ideologią, którą mogłaby otwarcie promować, wspiera ruchy skrajnie prawicowe, politycznie „wolną niszę”.

Można to łatwo wzmocnić za pośrednictwem mediów społecznościowych, które preferują sensacyjne i uproszczone komunikaty zamiast zrównoważonego, długoterminowego myślenia

Mamy więc trzy warstwy wpływów: naznaczoną sprzecznościami politykę UE, niezadowolenie wewnętrzne i ingerencję zagraniczną.

Wracając do Rumunii: jaką rolę w krajobrazie politycznym Pana kraju odgrywają radykalne postacie, takie jak Diana Șoșoacă? I na ile poważne jest zagrożenie z ich strony dla proeuropejskiego kursu Rumunii?

Șoșoacă wykroiła sobie miejsce w polityce i podejrzewam, że to było strategicznie zaplanowane. Jej poparcie wynosi około 5%, a duża część tych głosów to głosy protestu. Jeśli Șoșoacă reprezentuje prorosyjskie nastroje, to dwie rzeczy są jasne. Po pierwsze, nikt nie poprze jej w pełni, ponieważ ona odpycha wszystkich. Po drugie, niemal niemożliwe jest stworzenie poważnej umiarkowanej partii prorosyjskiej z jej udziałem, ponieważ nie zaakceptuje ona żadnego potencjalnego alternatywnego lidera. W tym sensie Șoșoacă zajmuje niszę, która, choć kontrowersyjna, odgrywa jakąś rolę w demokratycznym krajobrazie.

W zdrowej demokracji ważne jest to, by reprezentowane były różne głosy – nawet te, z którymi możesz się nie zgadzać. Șoșoacă wypełnia tę przestrzeń, chociaż nie nazwałbym jej nieszkodliwą.

Jej wpływ jest realny, ona robi dużo hałasu. Ale przekaz Șoșoacă jest skierowany głównie do mniej wykształconego, zmarginalizowanego segmentu społeczeństwa

Jeśli rzeczywiście to ona jest twarzą prorosyjskiego poparcia w Rumunii, to nawet bym jej przyklasnął, bo reprezentuje Rosję w sposób, który moim zdaniem nie jest nazbyt szkodliwy dla rumuńskiego społeczeństwa.

Diana Șoșoacă, liderka prorosyjskiej rumuńskiej partii SOS Rumunia, ma 3-letni zakaz wjazdu do Ukrainy. Zdjęcie: Vadim Ghirda/Associated Press/East News

Rumunia jako bastion bezpieczeństwa

Jak zmieniła się rola Rumunii w regionalnej architekturze bezpieczeństwa od czasu wybuchu wojny na pełną skalę w Ukrainie?

Nie sądzę, by sytuacja zmieniła się znacząco, ponieważ te kwestie rozwijają się już od dłuższego czasu. Stanowiska Rumunii i Polski kształtowały się stopniowo. Rumunia jest częścią amerykańskiej tarczy antyrakietowej od 20 lat i posiada kluczowe obiekty wojskowe we współpracy z USA, takie jak 57. baza lotnicza Mihail Kogalniceanu. Nasze zaangażowanie w Afganistanie i Iraku, a także bazy w Câmpia Turzii i Fetesti, odzwierciedlają strategiczną orientację Rumunii.

Strategiczne partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi zostało zbudowane w ciągu ostatnich 25 lat i jest podstawą naszej strategii obronnej. Wciąż jednak mamy przestrzeń do rozwoju. Podczas gdy Polska zamierza wydać w tym roku na obronność 4,7% PKB, Rumunia wydaje tylko 2,5%. Czekamy na dodatkowe możliwości ze strony USA, musimy też zwiększyć atrakcyjność kariery wojskowej. To trudne, gdy toczy się wojna i istnieje zagrożenie, że Rosja zaatakuje kraje NATO.

Ponadto musimy dostosować nasze doktryny wojskowe, uwzględniając wnioski z trwającej wojny w Ukrainie, która jest pierwszym konfliktem o wysokiej intensywności i na pełną skalę w XXI wieku.

Na ile realistyczne są scenariusze częściowego lub całkowitego przeniesienia amerykańskiej bazy wojskowej z Polski do Rumunii?

To mało prawdopodobne. Mówi się o częściowym wycofaniu wojsk amerykańskich, w szczególności z Niemiec i z Aviano we Włoszech, ale bazy na wschodniej flance NATO, takie jak te w Rumunii, pozostaną. Wcześniejsze dyskusje obejmowały przeniesienie baz z Niemiec do Polski, Czech lub Rumunii, ale obecnie mówi się jedynie o ograniczonej redukcji sił amerykańskich w Europie.

Kluczowe obiekty strategiczne, takie jak baza obrony przeciwrakietowej Deveselu i baza Mihail Kogalniceanu, pozostaną obsadzone przez wojska amerykańskie. Na niektórych pozycjach NATO może dojść do rotacji wojsk. Amerykańscy żołnierze mogą zostać zastąpieni przez sojuszników, którzy będą uczestniczyć we wspólnych operacjach, ćwiczeniach i regionalnych centrach dowodzenia w Rumunii i Polsce.

Transfer wojsk między Polską a Rumunią nie jest jednak możliwy, ponieważ oba kraje mają takie samo znaczenie strategiczne dla Stanów Zjednoczonych i wymagają zrównoważonego wzmocnienia

Rumunia wspiera wysiłki Polski w zakresie odstraszania, a polskie wojska są obecne w Rumunii, co odzwierciedla nasze strategiczne partnerstwo, w tym nasze trójstronne stosunki z Turcją, które z czasem uległy wzmocnieniu.

Brytyjscy żołnierze na ćwiczeniach w Rumunii. Zdjęcie: Rex Features/East News

W jakim stopniu Morze Czarne staje się areną nie tylko militarnej, ale i geopolitycznej konfrontacji? Jak Rumunia może wpłynąć na równowagę sił w regionie?

Morze Czarne zawsze było częścią geopolitycznego krajobrazu i od dawna opowiadamy się za uznaniem jego strategicznej roli. Zajęło to trochę czasu, ale udało nam się ukształtować amerykańską strategię dla tego regionu. Niemcy i Francja również opracowują własne strategie dotyczące Morza Czarnego, a teraz Komisja Europejska wydaje się już być gotowa do wspierania jednolitego podejścia europejskiego.

Ten region ma kluczowe znaczenie – znajduje się tuż za naszymi drzwiami. Kluczowe wydarzenia, takie jak aneksja Krymu i obecna wojna, miały miejsce na południu, a nie w krajach bałtyckich czy w Kaliningradzie.

Dlatego właśnie Morze Czarne powinno być centralnym punktem każdej strategii bezpieczeństwa

Od lat pracujemy nad pozycjonowaniem południowej części Morza Czarnego jako morza NATO, z sojusznikami i aspirującymi do roli sojuszników krajami w regionie. Wzywamy także NATO do przywrócenia przez nie swojej misji bezpieczeństwa w rejonie tego morza. W obecnych okolicznościach to niełatwe, ale w każdej formie zawieszenia broni Sojusz będzie potrzebny do ochrony kluczowej infrastruktury morskiej, od Odessy po Stambuł i od Konstancy po Batumi.

To długoterminowy wysiłek, który rozpoczął się dwie dekady temu i nadal ewoluuje. Idealnie byłoby, gdyby Ukraina i Gruzja wzięły w nim udział, oczywiście w zależności od ich chęci i możliwości. Swoboda żeglugi powinna być chroniona i wspierana przez siły NATO. Na przykład nasz trójstronny, wraz z Bułgarią i Turcją, zespół ds. rozminowywania wnosi bezpośredni wkład w te wysiłki.

Wreszcie – podnosimy świadomość i szukamy szerszego wsparcia ze strony UE i NATO dla długoterminowego zaangażowania regionalnego.

Pomoc dla Ukrainy: realia i przyszłość

Na czym polega strategia Bukaresztu – na pomaganiu Ukrainie, ale nie publicznie? Czy wynika to z ostrożności, czy z wewnętrznego kompromisu politycznego? A może to jakiś sygnał dla sojuszników?

Nie sądzę, by to było coś, o czym warto teraz dyskutować. Wojna w Ukrainie wciąż trwa, a ukraińscy urzędnicy doskonale zdają sobie sprawę z tego, dlaczego zachowaliśmy się tak, a nie inaczej. Rumunia i Polska odegrały uzupełniające się role: Polska była głośna i widoczna, zwracając na siebie uwagę, podczas gdy Rumunia pracowała ciszej, za kulisami.

W czasie wojny przejrzystość nie zawsze jest zaletą

Rumunia spotkała się z krytyką części mediów, a nawet dyplomatów, którzy kwestionowali nasz wkład tylko dlatego, że nie ogłosiliśmy go publicznie. Ale ważne jest to, że ci, którzy musieli wiedzieć, wiedzieli.

Sytuacja wciąż się zmienia, więc strategie muszą pozostać elastyczne. Siła Rumunii leży w jej zdolności do zapewnienia pomocy humanitarnej, korytarzy transportowych, swobody przemieszczania się i wsparcia wojskowego, nawet jeśli nie ujawnialiśmy jego szczegółów. Naszym wyborem była cicha skuteczność.

W przeszłości stosunki między Ukrainą a Rumunią były trudne, w szczególności z powodu kwestii mniejszościowych i terytorialnych. Ale wraz z wybuchem wojny na pełną skalę ton w rumuńskich mediach i dyskursie politycznym znacznie się zmienił. Czy możemy mówić o trwałej poprawie nastawienia do Ukrainy na poziomie społecznym?

Myślę, że musimy spojrzeć na to inaczej. Niegdyś ukraińscy przywódcy, premier i minister obrony, postrzegali Rumunię jako główne zagrożenie. Jednak od czasu aneksji Krymu w 2014 r. Rumunia, a stopniowo także Ukraina, są całkowicie wobec siebie otwarte.

Jako sąsiedzi mieliśmy swoje problemy, co jest normalne, lecz krok po kroku sytuacja się poprawiała. Wielu Ukraińców odkryło Rumunię dopiero po 2022 roku, kiedy setki tysięcy ludzi szukało tu schronienia i poczuło nasze wsparcie.

Chodzi o percepcję i wojnę informacyjną. Rosja intensywnie pracuje nad poróżnieniem nas, wykorzystując naturalne tarcia między sąsiadującymi krajami

Oczywiście każde państwo broni swoich interesów, ale jesteśmy tutaj, aby pozostać obok siebie, i musimy znaleźć sposoby na współistnienie. I tak właśnie się dzieje. Mogę się tylko cieszyć z obecnej sytuacji. Wizerunek Rumunii w Ukrainie znacznie się poprawił, a nastroje wobec Ukrainy są w Rumunii w przeważającej mierze pozytywne. Owszem, pojawiają się głosy skrajnie antyukraińskie, często prorosyjskie lub skrajnie prawicowe, ale nie mają one większego znaczenia. Szerokie poparcie dla Ukrainy w Rumunii pozostaje silne i bardzo ważne jest, by tak pozostało.

Czy istnieje ryzyko, że po wyborach nowa elita polityczna zmieni podejście Rumunii do wojny w Ukrainie, na przykład ograniczając pomoc wojskową lub współpracę z sojusznikami w regionie?

To mało prawdopodobne, ponieważ jeśli Ukraina upadnie, następna będzie Rumunia. Wszyscy to rozumieją. Bardzo ważne jest wspieranie Ukrainy, aby udało się jej utrzymać linię frontu daleko na wschodzie, zapobiec przesunięciu się frontu w kierunku Chersonia, Mikołajowa czy Odessy.

Nie przewiduję więc żadnych dramatycznych zmian we wsparciu Rumunii dla Ukrainy. Ani teraz, ani w przyszłości

Ta perspektywa jest dobrze rozumiana i podzielana przez naszych przywódców. I powinna nadal kierować naszymi działaniami. Mamy wspólne interesy i znaczne możliwości współpracy, która już trwa. Handel, w tym eksport zboża, przepływa przez Konstancę, nasze drogi, nowe przejścia graniczne i rozbudowaną infrastrukturę. Od lutego 2022 r. zapotrzebowanie na transport wzrosło siedmiokrotnie. Szybko się do tego dostosowaliśmy, a ta współpraca tworzy podstawy dla długoterminowego partnerstwa, zwłaszcza w obszarach takich jak bezpieczeństwo i obrona.

Zdjęcie główne: Andreea Alexandru/Associated Press/East News

Projekt współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu Wsparcie Ukrainy, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

20
хв

Skrajna prawica to tylko przykrywka. Jak Kreml tworzy nowe narzędzia wpływu na wybory w Europie

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Paweł Durow, więzień Telegrama. Co się stanie z jego siecią?

Ексклюзив
Dezinformacja
20
хв

Jak rosyjskie fałszywki dyskredytują Ukrainę i jej uchodźców za granicą

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress