Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.
Półtora roku temu ukraińskie kobiety i ich dzieci uciekły przed wojną i zaczęły życie od nowa. Tysiące przesiedleńców znalazło schronienie w ośrodkach pomocy, schroniskach i akademikach w Polsce. Większość uchodźców znalazła już pracę, zapisała swoje dzieci do szkół i przedszkoli, rozpoczęła naukę języka polskiego, a w końcu była w stanie pozwolić sobie na wynajem własnego mieszkania. Ale nie wszyscy. Są tacy, którym wciąż brakuje możliwości. To przede wszystkim emeryci i renciści, samotne matki wychowujące dzieci, osoby z problemami zdrowotnymi. Ci ludzie zostali teraz sami, bez pomocy.

Emeryci dostali tydzień na spakowanie się
Emeryci jako pierwsi zostali eksmitowani ze schroniska Bratniak, w którym obecnie mieszkają Ukraińcy. Na początku września poinformowano ich, że muszą opuścić mieszkania w ciągu tygodnia. Tym, którzy nie mieli gdzie mieszkać, zaproponowano wyprowadzkę z miasta.
Na początku października w pobliżu windy w Bratniaku pojawiło się nowe ogłoszenie.
"To była wiadomość, że nasze schronisko zostało całkowicie zamknięte i wszyscy muszą je opuścić do 20 listopada" - mówi Julia Litwin, mieszkanka schroniska. Ale napisano, że można przenieść się do trzech sąsiednich wiosek. I że można zadawać pytania dyrektorowi, który przyjmie uchodźców 24 października. W recepcji urzędnik powiedział nam, że eksmisja nieuchronnie nastąpi z powodu braku funduszy. A także dlatego, że pomieszczenia będą remontowane lub wyburzane. W Olsztynie nie ma innego schroniska".
Na pozór to logiczne: ludzie dostali schronienie i 1,5 roku, żeby znaleźli pracę i mieszkanie. Jest jednak ważny szczegół: wszyscy ludzie, którzy mieszkają w Bratniaku mają legalną pracę i zarabiają. W większości przypadków ci ludzie mają też umowę o prac", która jest obecnie wymagana przez prawie wszystkich wynajmujących, zaświadczenie o dochodach i gotowość do zapłacenia kaucji. Ale kiedy wynajmujący dowiadują się, że dzwonią do nich Ukraińcy, z jakiegoś powodu odmawiają.

Nie możemy przyjąć wszystkich, mamy jeszcze kilka wolnych miejsc
- "Nie mam dokąd wracać" - mówi 50-letnia Oksana Raufi z Mikołajowa. "W pobliżu mojego domu w Ukrainie spadła rakieta i jest ruiną - bez wody, ogrzewania i okien. W Olsztynie pracuję jako opiekunka osób starszych. A teraz w Mikołajowie nie będę miała ani pracy, ani spokoju.
Oksana pracowała jako inżynier w laboratorium mikołajowskiego portu morskiego i uwielbiała swoją pracę. Rosyjskie wojsko ostrzeliwało ten port już dziesięć razy.
- Kiedy wybuchła wojna, byłam w pracy. Wybuchła panika: ciężarówki ze zbożem, które stały w kolejce do rozładunku, zaczęły zawracać i uciekać z portu. Mykołajów był ostrzeliwany rakietami, a z Krymu nadjeżdżały kolumny rosyjskich czołgów. Zaczęły się straszne rzeczy. Moja zmiana skończyła się o ósmej rano. Autobus, który zwykle zabierał nas do domu, nie przyjechał. Rakieta przeleciała nad portem i eksplodowała na przeciwległym brzegu rzeki Ingul. Tak skończyło się normalne życie, a zaczęło nowe...
Dla mnie każdy ruch to duży stres. Potem muszę długo dochodzić do siebie i szukać siły. Widzisz dziesięć doniczek z kwiatami na moim parapecie? Wyhodowałam je z wielką miłością i nie wiem, jak i komu je teraz zostawię. Nie mam już siły zaczynać wszystkiego od nowa...

Kiedy przyjechałem do Polski wiosną 2022 roku, najpierw zamieszkałem w innym schronisku. Rok później zostało zamknięte. A ci, którzy pracowali legalnie, mogli osiedlić się tutaj, w Bratniaku. To ogromny akademik z 700 łóżkami. Przeniosłem się bez skargi, bo to miejsce jest też w Olsztynie. Mam więc możliwość podjęcia pracy.
Ogłoszenie mówi, że można zamieszkać w kilku sąsiednich wioskach 60 km od Olsztyna za 1800 zł miesięcznie (tutaj płacimy 1230 zł). Ale, po pierwsze, bardzo trudno jest się stamtąd gdziekolwiek dostać: jeden autobus kursuje rano, a drugi wieczorem, to wszystko. A po drugie, ludzie, którzy dzwonili do administracji tych hosteli, byli pytani: "Kto wam powiedział, że możemy przyjąć wszystkich? Mamy tylko kilka wolnych miejsc".

Słyszą, że mam dzieci i nie chcą wynająć mojego domu
- "Jeśli ja i moja córka wyjedziemy do jednej z miejscowości, gdzie zaoferowano nam pracę, będę musiała zrezygnować z pracy w Olsztynie" - martwi się Julia Litvin, która pracuje w hurtowni sklepu internetowego. "Jak ja, bezrobotna, będę w stanie zapłacić 1800 zł za nowe mieszkanie socjalne? A moja córka, która w tym roku kończy liceum, straci możliwość nauki w olsztyńskiej szkole i w studiu muzycznym...
Szukam pokoju lub mieszkania od lipca. Ale jak dotąd bez powodzenia. Właściciele, do których dzwonię, najpierw pytają, czy mam dzieci. A kiedy słyszą, że tak, mówią mi, że ogłoszenie jest nieaktualne. W końcu prawo chroni osoby z dziećmi przed eksmisją nawet jeśli nie płącą. Niektórzy właściciele są zdezorientowani faktem, że jestem Ukrainką. Szczególnie obraźliwe było, gdy jeden z nich zapytał mnie, czy jestem alkoholiczką. Powinien był wiedzieć, że codziennie w pracy jesteśmy sprawdzani, czy pijemy alkohol, ponieważ musimy pracować na stojąco przez osiem godzin. Szkoda, że nie ma żadnej organizacji czy projektu, który pomagałby uchodźcom komunikować się z właścicielami mieszkań i szukać zakwaterowania dla samotnych matek z dziećmi. Trzeba za to zapłacić prywatnemu pośrednikowi 500 złotych, a to dla mnie za dużo.
Obawiam się, że historia mojej rodziny się nie powtórzy
- "Moja babcia opowiadała mi historię naszej rodziny" - wspomina Oksana Raufi. "Po II wojnie światowej jej matka, jej mąż i dzieci zostali przymusowo wysiedleni z ziemi chełmskiej stała się polską na mocy porozumienia między władzami radzieckimi i polskimi. Jej prababcia miała dwie godziny na spakowanie swojego dobytku. Ich rodzina została wywieziona do nieznanego miejsca w bydlęcych wagonach. Mówiono, że ludzie mieli wybór, na której stacji wysiąść. Ostatecznie wszyscy zostali wysadzeni na stepach regionu mikołajowskiego. Czy historia naprawdę może się powtórzyć 70 lat później? Czy moja rodzina musi zaczynać życie od nowa?
Dziennikarka, redaktor Mikołajowskiego Oddziału Narodowej Publicznej Nadawczej Ukrainy. Autor programów telewizyjnych i radiowych, opowiadań, artikułów na tematy wojskowe, ekologiczne, kulturalne, społeczne i europejskie. Opublikowano w gazecie ukraińskiej diaspory w Polsce „Nasze Słowo”, na ogólnoukraińskich stronach dotyczących „Portal Integracji Europejskiej” Biura Wicepremiera ds. Integracji Europejskiej i Euroatlantyckiej oraz Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych. Międzynarodowe programy szkoleniowe dla dziennikarzy: Deutsche Welle Akademie, Media Neighbourhood (BBC Media Action), Thomson Foundation i inni. Współorganizatorka wielu dziedzin i szkoleń: projekty edukacyjno-kulturalnych dla uchodźców w Polsce, realizowane przez Caritas, Federację Organizacji Pozarządowych FoSA; „Kultura Pomaga”, realizowanych przez Osvitę (UA) i Zusę (DE). Jest współautorką książki „Serce oddane ludziom” o historii południowej Ukrainy. Opublikowano artykuł na temat wojskowe w książkach „Wojna na Ukrainie. Kijów - Warszawa: Razem do zwycięstwa” (Polska, 2022), „Lektury iczne: Zachowajmy dla otomności” (Ukraina, 2022)
Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.