Exclusive
20
min

Nic o Ukrainie bez Ukrainy: jak mogą wyglądać rozmowy pokojowe

W jakim formacie i na jakich warunkach Ukraina i Rosja mogłyby rozpocząć negocjacje? I kiedy to może to nastąpić – w tym roku czy w 2025 roku?

Kateryna Tryfonenko

Keir Starmer, Joe Biden, Olaf Scholz i Emmanuel Macron? Fot: Ben Curtis/Associated Press/East News

No items found.

Krym i Donbas pozostają ukraińskie, to nie podlega dyskusji. Ukraina jest przeciwna zamrożeniu wojny i chce jej zakończenia – powiedział Andrij Jermak, szef kancelarii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, w wywiadzie dla „Corriere della Sera”. Jednak by negocjacje mogły się rozpocząć, konieczny jest powrót do sytuacji, która istniała „przed pierwszym wystrzałem rosyjskiej armaty o czwartej nad ranem ponad dwa lata temu”.

Jak 30 października napisał „Financial Times”, tradycyjnie powołując się na anonimowe źródła, od pewnego czasu Ukraina i Rosja prowadzą tajne rozmowy w celu powstrzymania ataków na infrastrukturę energetyczną. Gazeta podała, że podobno w sierpniu obie strony były bliskie porozumienia, ale rozmowy zostały zerwane z powodu ukraińskiej operacji w obwodzie kurskim. Czterech ukraińskich urzędników miało powiedzieć „FT”, że jesienią ubiegłego roku Kijów i Moskwa podpisały „milczące porozumienie”, że nie będą wzajemnie uderzać w swoje obiekty energetyczne. Gazeta zauważa, że wprowadzenie w życie takiego porozumienia oznaczałoby znaczącą deeskalację.

Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan po swojej niedawnej podróży na szczyt BRICS w Rosji mówił o „chęci Putina do wstrzymania ognia w Ukrainie”. Kreml zaprzeczył jednak, by prowadził jakiekolwiek negocjacje, i nazwał artykuł „FT” „zmyślonym”. Moskwa nadal domaga się, aby ukraińska armia wycofała się z tego, co Rosjanie nazywają swoimi terytoriami. Czy zatem rozmowy pokojowe są możliwe w dającej się przewidzieć przyszłości? Co wspólnego mają z tym wybory w USA? Jak Ukraina może wzmocnić swoją pozycję? I o czym rozmawiał Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres z Putinem w Kazaniu?

Warunki wstępne negocjacji

Negocjacje są możliwe, ale w tej chwili nie jest jasne, dlaczego Rosja miałaby ich potrzebować. Tak uważa Michel Duclos, francuski dyplomata, specjalny doradca ds. geopolityki w Instytucie Montaigne’a

– Po co Władimirowi Władimirowiczowi rozmowy o pokoju? – pyta Duclos. – On czuje, że w terenie sprawy mają się lepiej, jego armia robi postępy. Ma też poczucie, że Zachód traci impet i coraz słabiej wspiera Ukrainę.

Przywódca Kremla zawsze spodziewał się, że prędzej czy później Ukraina pęknie

Istnieje hipoteza, że sytuacja gospodarcza w Rosji ulegnie pogorszeniu. Wiele osób twierdzi, że rok 2025 będzie dla Putina bardzo trudny. Ale dotychczas odporność gospodarcza Rosji była bardzo silna – dodaje Duclos.

Z tezą, że prawdopodobieństwo rozpoczęcia rozmów pokojowych teraz jest bardzo niskie, zgadza się Julia Kazdobina, czołowa ekspertka w Radzie Polityki Zagranicznej „Ukraiński Pryzmat”:

– Rosjanie na 100% będą próbowali zmusić Ukrainę do poddania się, a nie do prowadzenia rozmów pokojowych. Nie spodziewałabym się rozmów pokojowych w nawet sytuacji, gdy się na nie zgodzą, ponieważ mamy doświadczenie z Mińska. Wtedy my próbowaliśmy osiągnąć z nimi porozumienie, a oni próbowali manipulować tą naszą wolą dogadania się i nigdy nie osiągnęliśmy pożądanego rezultatu.

Niemniej istnieją pewne symptomy, że wydarzenia na polu bitwy i poza nim wywierają coraz większą presję na obie strony, zaznacza Tomas Jermalavičius, szef badań w Międzynarodowym Centrum Obrony i Bezpieczeństwa (ICDS):

– Moskwa nadal jest przekonana, że zyskuje przewagę, mimo że istnieją oznaki – takie jak „import” tysięcy żołnierzy z Korei Północnej – że osiągnęła limit dostępnych zasobów strategicznych dla swoich operacji ofensywnych. Ukraina słusznie postrzega każdy kompromis jako nagrodę dla Rosji za jej brutalną agresję – nawet jeśli jest zmuszona walczyć o utrzymanie linii frontu, a w niektórych miejscach powoli się wycofywać, zadając rosyjskim wojskom poważne straty.

Obie strony ryzykują załamanie swoich wysiłków militarnych, ale tej zimy wojna prawdopodobnie wejdzie w fazę impasu

Bardzo ważne jest, kontynuuje Jermalavicius, by Zachód zachował zimną krew i zapobiegł rozprzestrzenianiu się defetystycznych narracji, które odzwierciedlają sukces Rosji w operacjach informacyjnych znacznie lepiej niż jej rzeczywisty sukces na polu bitwy.

O negocjacjach i potencjalnych formatach będzie można rozmawiać merytorycznie po 5 listopada, kiedy zakończą się wybory w USA. Bo jak podkreśla analityk polityki międzynarodowej Maksym Neswitajłow, bez względu na wynik Stany Zjednoczone pozostają głównym graczem geopolitycznym. Format negocjacji będzie zależał nie tylko od tego, kto wygra wybory w USA, ale także od tego, jaką rolę mogą w nich odegrać na przykład Chiny lub Indie.

– Czy negocjacje są możliwe w 2025 roku? – pyta Neswitajłow. – Tak. Czy istnieje duże prawdopodobieństwo, że będą konstruktywne? Bardzo trudno powiedzieć. Jeśli wygra Kamala Harris, prawdopodobnie polityka USA niewiele się zmieni. A bez odpowiedniego nacisku niezwykle trudno będzie przekonać Federację Rosyjską do negocjacji. Bo na razie wszystko, o czym mówią Rosjanie, to kapitulacja Ukrainy. A to nie wygląda na negocjacje, na które Ukraina może pójść.

Jeśli Donald Trump zostanie prezydentem, szanse są 50 na 50, jak rzut monetą. Nie wiemy, co z tego wyniknie

Jak pokazuje dotychczasowa praktyka negocjacji Trumpa z Koreą Północną, a jeszcze wcześniej z talibami, która obejmuje również wojnę handlową z Chinami, jest mało prawdopodobne, żeby były prezydent USA mógł zmusić kogokolwiek do realizacji swojego planu, podkreśla Neswitajłow. Oczywiście istnieje możliwość, że polityka jego administracji będzie bardziej zdecydowana. Nie jest jednak jasne, na czyją korzyść ta stanowczość będzie działać.

Ostatni ruch prezydenta Bidena

Po raz ostatni jako prezydent USA Joe Biden odwiedził Europę 18 października. W Berlinie szef Białego Domu spotkał się wtedy z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem. Spotkanie odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Oficjalne doniesienia wskazują, że rozmawiano o Ukrainie i planie zwycięstwa Zełenskiego.

Michel Duclos sugeruje, że przywódcy czterech krajów poruszyli kwestię integracji Ukrainy z NATO:

– Francuzi i Brytyjczycy są „za”, ale Niemcy i Amerykanie patrzą na to niechętnie. Chociaż po stronie amerykańskiej nastąpiło pewne złagodzenie stanowiska, Biden pozostaje w tej sprawie niezdecydowany. Przede wszystkim dlatego, że jeśli zdecydujemy się zezwolić Ukrainie na przystąpienie do NATO, stanie się to pod warunkiem ustanowienia pokoju. Z drugiej strony ogłoszenie daty wstąpienia Ukrainy do Sojuszu stanie się zachętą dla Rosjan do kontynuowania wojny. To jeden z powodów, dla których Amerykanie się wahają. Innym powodem jest to, że nie widać, jak Kongres USA mógłby ratyfikować przedłużenie pomocy. Jak wiadomo, wymaga to dwóch trzecich głosów w Senacie USA. Zakładam, że w planie Zełenskiego są kwestie, która nadal stwarzają problemy dla tej czwórki państw.

Spotkanie Macrona, Scholza, Starmera i Bidena w Berlinie. Zdjęcie: IMAGO/Genger, Marvin Ibo/BPA/dts Nachrichtenagentur/Imago St

Julia Kazdobina uważa, że podczas spotkania Biden i europejscy przywódcy najprawdopodobniej próbowali znaleźć jakiś wspólny mianownik co do tego, jakie środki mogliby podjąć w związku z sytuacją na Ukrainie.

– Z jednej strony oświadczyli, że są gotowi nadal wspierać Ukrainę, ale z drugiej żądania Ukrainy (a poznaliśmy już pewne przecieki na temat oczekiwań Kijowa) są w oczach zachodnich przywódców niebotyczne – mówi Kazdobina. – Tak więc z jednej strony rozumieją sytuację, ale z drugiej, o ile wiem, od dłuższego czasu mówi się, że Ukraina powinna wykonać swoją część pracy. Oznacza to, że wszyscy rozumieją, że broń, pozwolenia na jej użycie i wszystko inne to jedna część równania, natomiast druga to zdolność Ukrainy do wystawienia odpowiedniej liczby żołnierzy, siły roboczej i do mobilizowania społeczeństwa.

Nasi partnerzy widzą, że nastroje w społeczeństwie trochę się zmieniają i rośnie liczba ludzi, którzy są gotowi na pewne ustępstwa. Myślę więc, że również zadają Ukrainie pytania na ten temat

Z kolei Tomas Jermalavičius chciałby zobaczyć dynamikę relacji między dwoma zbyt ostrożnymi, Bidenem i Scholzem, a dwoma znacznie bardziej pewnymi siebie – Macronem i Starmerem, którzy są gotowi wyjść poza narzucone sobie czerwone linie i zrobić więcej, by zapewnić Ukrainie sukces militarny.

– Biden i Scholz pozostają ostrożni w podejmowaniu jakichkolwiek radykalnych kroków, które mogłyby zagrozić perspektywom wyborczym ich partii w kraju lub nawet teoretycznie postawić NATO na bezpośrednim kursie kolizyjnym z Rosją – mówi Jermalavičius. – Oczekiwania co do strategicznej odwagi i przywództwa ze strony Scholza nigdy nie były zbyt wysokie, ale Biden miał okazję zejść ze sceny z przytupem, mobilizując kolektywny Zachód do bardziej zdecydowanego, odważnego i ambitnego wsparcia Ukrainy w kluczowym momencie. Zamiast tego odejdzie w aurze wzniosłej retoryki i dobrych intencji, ale też z historią strachu przed Rosją.

Kazańska eskapada sekretarza ONZ

W szczycie BRICS w Kazaniu niespodziewanie wziął udział Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres. Spotkał się tam z Władimirem Putinem, którego nakaz aresztowania został wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny 17 marca 2023 roku. Jak sam utrzymuje, powiedział Putinowi, że rosyjska inwazja na Ukrainę naruszyła Kartę Narodów Zjednoczonych i prawo międzynarodowe, oraz wezwał do pokoju.

Reżim Putina chętnie skorzystał z okazji pokazania, że nie jest izolowany na arenie międzynarodowej i zrobi wszystko, by nadal manipulować ONZ, uważa Tomas Jermalavičius.

Udzielenie gwarancji legalności głowie państwa, która jest ścigana przez Międzynarodowy Trybunał Karny i która popełniła zbrodnię agresji przeciwko sąsiedniemu krajowi, jest ogromnym błędem ze strony Sekretarza Generalnego ONZ. W ocenie Duclosa to precedens.

– Tego samego dnia podpisano porozumienie, które pozwala Korei Północnej na rozmieszczenie jej wojsk obok rosyjskich sił zbrojnych – mówi Duclos. – W ten sposób Putin podwoił liczbę naruszeń prawa międzynarodowego. Myślę, że odpowiedzią Zachodu na rozmieszczenie wojsk północnokoreańskich w Ukrainie powinno być przynajmniej danie Kijowowi zielonego światła na użycie zachodniej broni w głębi Rosji. I nie trzeba tego nawet robić publicznie.

Jeśli jednak pozostawimy tę eskalację bez odpowiedzi, Putin oczywiście poczuje się jeszcze silniejszy i mniej skłonny do negocjacji
António Guterres niespodziewanie przybył do Rosji na szczyt BRICS. Fot: Grigory Sysoyev/Associated Press/East News

Julia Kazdobina uważa, że wizyta Guterresa w Rosji i jego uścisk dłoni z Putinem jest z pewnością kompromitacją ONZ i osobistą hańbą szefa ONZ:

– Jednocześnie istnieje doświadczenie blokady zbożowej, która działała przez długi czas. Jej zniesienie gwarantowały dwie umowy: z jednej strony ONZ, Turcji i Ukrainy, a z drugiej – ONZ, Turcji i Rosji. Być może Guterres chciałby widzieć siebie w roli jakiegoś mediatora, tyle że jest dość oczywiste, że pojechał do Rosji, nie pytając Ukrainy o zgodę. Dlatego gdy poprosił potem o wizytę w Ukrainie, spotkał się z odmową. Bo w tej kwestii nie można robić nic bez naszej zgody.

Nic bez Ukrainy

Cele Kremla – podważanie prawa międzynarodowego, Karty Narodów Zjednoczonych i europejskiego porządku bezpieczeństwa, zapewnienie stabilności własnego reżimu oraz niszczenie lub podważanie suwerenności Ukrainy – pozostają niezmienione, dopóki reżim Putina trwa. I nawet jeśli porozumienie zostanie osiągnięte, te cele pozostaną takie same. Putin gra w długą grę, jak podkreśla w swojej analizie Charlotte Rohde, zastępczyni dyrektora Sztokholmskiego Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich. Niemniej idea rozpoczęcia negocjacji kusi wielu i nabiera rozpędu. A to stwarza niezwykle niebezpieczny grunt, ponieważ z powodu braku zachodniego wsparcia wojskowego lub niektórych decyzji potencjalnego prezydenta USA Trumpa Europa może stanąć w obliczu negocjacji.

– Oznacza to, że interesy i ambicje zagorzałych zwolenników Ukrainy w Europie, takich jak kraje bałtyckie, Polska, Wielka Brytania i Czechy, mogą zostać odsunięte na dalszy plan. Jak zatem te kraje, bezpośrednio zaangażowane w kryzys, powinny poruszać się w tym krajobrazie? – pyta szwedzka ekspertka.

Polska będzie walczyć o udział Ukrainy we wszystkich negocjacjach dotyczących jej przyszłości, oświadczył prezydent Andrzej Duda. Według niego niemożliwe jest zawarcie jakichkolwiek umów dotyczących przyszłości Ukrainy bez Ukrainy. Duda przypomniał, że Polska ma własne, skomplikowane doświadczenie historyczne, w szczególności związane z porozumieniami po II wojnie światowej.

I jeśli Polska nie będzie dziś walczyć o to, by Ukraina znalazła się przy stole negocjacyjnym, podobne sytuacje mogą się powtórzyć w przyszłości

Ukraina musi zostać wzmocniona, zanim jakiekolwiek negocjacje będą mogły się odbyć, zastrzega z kolei Wołodymyr Zełenskij. I to jest istotą ukraińskiego planu zwycięstwa. Jednak niektórzy partnerzy boją się nawet mówić o zaproszeniu Ukrainy do NATO.

– Po czyjej więc po czyjej stronie będą podczas negocjacji? – pyta Zełenski. – Nie widzę pełnego poparcia dla przyszłości Ukrainy. Mówimy tylko o zaproszeniu, a nie o członkostwie.

Wzmocnienie pozycji Ukrainy jest kluczem do jej przetrwania. Maksym Neswitajłow widzi tu dwa priorytety:

– Jednym z nich jest okupacja części terytorium Federacji Rosyjskiej. Rosjanie wciąż powtarzają, że negocjacje powinny uwzględniać realia w terenie. Oto nowe realia w terenie. Drugim jest wzmocnienie potencjału wojskowego Ukrainy przez Stany Zjednoczone i innych partnerów – czyli pakiet niestrategicznego odstraszania nuklearnego, o którym mówi prezydent Zełenski. Wtedy Rosja zrozumie, że negocjacje na jej warunkach są niemożliwe, a porozumienia osiągnięte podczas negocjacji będą musiały być przestrzegane.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Iwona Reichardt: Była Pani w Stanach Zjednoczonych podczas ostatnich etapów kampanii prezydenckiej, a ich finał obserwowała już w Ukrainie. Zaskoczenie?

Tamar Jacoby: Tak, to był niespodziewany i bolesny cios. Teraz, gdy patrzę na wyniki, myślę, że wszyscy powinniśmy byli to przewidzieć. Mówiliśmy sobie, że będzie 50 na 50, ale tak nie było. Trump wygrał ze znaczną przewagą. Nie obwiniam sondaży, nie sądzę, żeby to był główny problem. Myślę, że ludzie po prostu nie chcieli zwycięstwa Trumpa, ja na pewno tego nie chciałam. Teraz musimy jednak uznać, że Amerykanie zaakceptowali Donalda Trumpa – trudno zrozumieć, dlaczego. Czy wyborcy nie wierzą, że on zrobi te wszystkie szalone rzeczy, o których mówi? A może po prostu nie podoba im się kierunek, w którym Demokraci prowadzili kraj? Wciąż staram się to zrozumieć. Będziemy musieli żyć z tym wyborem Amerykanów przez cztery lata.

Jedną z obietnic Trumpa jest zakończenie wojny w Ukrainie w jeden dzień. To się wydaje nie do pomyślenia...

Ukraińskie media społecznościowe wyśmiewały to w pierwszych dniach po wyborach: „Czas ucieka. Don, gdzie jest pokój?” Ale poważnie: nie sądzę, by mógł zakończyć wojnę w jeden dzień. Myślę, że zda sobie sprawę, że to będzie trudniejsze, niż mu się wydawało.

Głównym pytaniem jest, jaki rodzaj umowy zaoferuje. Jestem bardzo zaniepokojona niektórymi opcjami zaproponowanymi przez jego doradców. Drugie pytanie brzmi: jak zareaguje Putin? W ostatnich dniach reakcja Rosji na jego zwycięstwo nie była szczególnie pozytywna. Trzecie pytanie dotyczy tego, jak mocno Trump będzie trzymał się swojej oferty. Przypomnijmy sobie jego negocjacje z Koreą Północną podczas pierwszej kadencji: zrezygnował po kilku dniach rozmów.

Jest więc wiele pytań dotyczących jego obietnicy zakończenia wojny w ciągu 24 godzin. Ponadto kiedy powiedział, że zamierza opuścić Ukrainę, to tak naprawdę nie powiedział tego wprost – to ludzie tak to zrozumieli. Nie wiemy, jakie są jego intencje. Ma na myśli brak nowej broni od USA – czy koniec jakiegokolwiek wsparcia? A może myśli, że USA będą nadal dostarczać dane wywiadowcze i pozwolą Europejczykom na udzielanie pomocy wojskowej, w tym poprzez zakup amerykańskiej broni?

Najważniejsze, że istnieje wiele wersji tego, co może się teraz wydarzyć. Myślę, że trzeba się skupić na przedstawianiu argumentów, które mogłyby przekonać Trumpa do zrobienia właściwej rzeczy, zamiast od razu zakładać, że zrobi najgorszą

Co oznaczałby sukces Trumpa w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie?

Tego jeszcze nie wiemy. Trump jest bardzo reaktywną i emocjonalną osobą, więc wiele zależy od rozwoju sytuacji. Nie spodoba mu się, jeśli Putin go zignoruje, a to może być dobre dla Ukrainy. Nie spodoba mu się też, jeśli wyjdzie na to, że Ameryka w jakiś sposób zawiodła i zdradziła swojego sojusznika. Musimy więc poczekać. Jest wiele niewiadomych i wiele rzeczy, które mogą mieć wpływ. Teraz ważne jest, aby pomóc Trumpowi postrzegać Ukrainę w pozytywny sposób.

Czy Trump zakończy wojnę? A jeśli tak, to na jakich warunkach? fot: JIM WATSON/AFP/East News

To prowadzi nas do relacji Trump – Putin. Putin jest dla Trumpa przyjacielem czy wrogiem?

To nie jest jasne, ale Putin nadal jest wrogiem Ukrainy i Zachodu. I nie ma dowodów na zmianę nastawienia [do Ukrainy, Zachodu i wojny – red.] wśród zwykłych Rosjan. Ukraińskie media społecznościowe bardzo uważnie śledzą rosyjskie media społecznościowe, w których w ostatnich dniach wiele mówiło się o tym, że Ameryka nadal jest i zawsze będzie wrogiem Rosji. Dla Kremla Trump nie różni się niczym od Bidena i pod wieloma względami to nastawienie jest wspierane przez Putina oraz jego sojuszników.

Głównym pytaniem dotyczącym rozmów jest to, co Trump położy na stole

Jeśli Putin od tego stołu odejdzie, mogę sobie wyobrazić, że będą konsekwencje – widziałam już, jak Trump wywierał na niego presję. Pytanie brzmi: dlaczego miałby odejść? Jeśli Trump zaproponuje zamrożenie linii frontu i obieca, że Ukraina nie dołączy do NATO, to dlaczego Putin miałby odejść? To mnie martwi najbardziej.

Nie zapominajmy o czwartym głównym graczu: Europie. Mamy Ukrainę, mamy USA, mamy Rosję – ale mamy też Europę. Europa musi się zjednoczyć i stać się bardziej aktywna. Możemy zobaczyć scenariusz, w którym Trump się wycofuje i mówi: „Europo, to twoja odpowiedzialność”. Wtedy Europa musi znaleźć pieniądze, broń – i interweniować. Europejczycy mówią o tym zobowiązaniu od początku wojny, ale w rzeczywistości nie zrobili wiele, by zwiększyć swoje zdolności wojskowe. Polska wydaje więcej, ale Niemcy nadal nie wydają prawie nic, a niemiecki rząd właśnie upadł. Dlatego jestem tak samo zaniepokojona tym, co dzieje się w Europie, jak tym, co dzieje się w USA.

Czy uważa Pani, że Europa, a zwłaszcza kraje takie jak Polska czy kraje bałtyckie, powinny się teraz martwić? Czy zwycięstwo Trumpa oznacza ryzyko wojny na naszych granicach?

Najważniejsze jest to, że Europa musi zintensyfikować działania. Nie ma znaczenia, kto jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nawet gdyby wygrała Kamala Harris, Europa musiałaby działać. Nie wystarczy powiedzieć, że musimy wydawać więcej. Europejczycy muszą alokować pieniądze i współpracować ze sobą, by każdy dolar trafiał tam, gdzie powinien. I muszą to robić efektywnie. Dużo się o tym mówi, ale ten pociąg jeszcze nie ruszył. Rozumiem, że wszystko w Brukseli wymaga czasu i jest trudne, ale przyspieszmy sprawy. Na wschodzie Ukrainy giną ludzie i ta wojna dotrze do drzwi Europy. Zagrożenia są już na wyciągnięcie ręki. Z tego względu myślę, że wybór Trumpa może naprawdę pomóc. Może popchnąć Europejczyków do działania w sposób, w jaki nie popchnęła ich nawet sytuacja na linii frontu.

Jeśli mówimy o linii frontu i ogólnie o sytuacji w Ukrainie, to prognozy nie są optymistyczne.

Nie są dobre. Rosjanie coraz bardziej polegają na brutalnej taktyce. Niszczą miejsca, które próbują zdobyć, a następnie wysyłają tam ludzi. I nikt jak dotąd nie wymyślił, jak przeciwdziałać tym atakom. Używają starych, ogromnych bomb szybujących, a jedna taka bomba zniszczyć cały budynek. I to właśnie robili Rosjanie: niszczyli miasto po mieście.

Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Tymczasem w Ukrainie jest coraz mniej amunicji, a ludzie są wyczerpani. Z tego, co wiem, latem mobilizacja stanęła w miejscu, a liczba dezercji wzrosła. Jednak Ukraińcy wciąż się trzymają. Badania opinii publicznej nie wykazują większych zmian w ich nastawieniu do wojny w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.

Życie w Kijowie jest zaskakująco normalne. Ale ludzie są zmęczeni i myślę, że czekają na to, jak wybór Trumpa zmieni dynamikę zdarzeń

Ukraińcy są zmęczeni walką z jedną ręką za plecami, otrzymywaniem amerykańskiej i europejskiej broni bez możliwości wykorzystania jej zgodnie z potrzebami. Wiele osób liczy na coś odważniejszego – i to może być Trump. Wiele osób martwi się z jego powodu, ale niektórzy mają nadzieję, że może popchnie sprawy do przodu.

Czy Ukraińcy czują się porzuceni przez Zachód, Polskę, USA?

Nie wszędzie jest tak samo. Myślę, że większość Polaków rozumie, co dzieje się w Ukrainie, rozumieją egzystencjalne zagrożenie ze strony Rosji. I większość Europejczyków to rozumie. Jednak większość Amerykanów – nie. Nie rozumieją stawki ani skali zagrożenia. Dla większości Amerykanów ta wojna jest bardzo odległa, a ich spojrzenie na stawkę jest bardziej biznesowe niż egzystencjalne. Jednak nawet w Europie, bądźmy szczerzy, więcej się mówi niż działa. „Porzucenie” to duże słowo, ale być może nie jest ono dalekie od prawdy. Dla Ukrainy ta walka staje się samotną walką.

Ostrzelane domy w Odessie. Zdjęcie: OLEKSANDR GIMANOV/AFP/East News

Co Ameryka zrobi teraz, gdy Joe Biden stał się „kulawą kaczką”, a Donald Trump jest prezydentem elektem?

Nie sądzę, by Kongres przyznał Ukrainie kolejny pakiet pomocowy. Zarówno Izba Reprezentantów, jak Senat są teraz republikańskie i pod kontrolą Trumpa. Jednak do stycznia pewne rzeczy mogą się jeszcze wydarzyć.

Nie wydaliśmy wszystkich pieniędzy z ostatniego pakietu pomocowego, więc musimy się pospieszyć i to zrobić

Senator Lindsey Graham ma ciekawy pomysł: nadać Ukrainie taki sam status jak Izraelowi, otwierając dla niej drogę do znacznie większego dostępu do amerykańskiej broni. To nie do końca członkostwo w NATO, ale to coś znacznie lepszego niż to, co Ukraina ma teraz. Musimy również rozważyć zasady regulujące sposób, w jaki amerykańscy wykonawcy z branży obronnej mogą współpracować z wykonawcami z innych krajów.

Wiele z tych rzeczy to drobiazgi, ale chodzi o to, że jest zbyt wcześnie, by się poddawać. Są rzeczy, które można zrobić w USA, i rzeczy, które można zrobić w Europie. Być może najważniejszą jest to, co robi Zełenski i inni – myślenie o tym, jakie argumenty będą najbardziej przekonujące dla zespołu Trumpa. Wszystkie te kroki mogą coś zmienić i musimy je kontynuować. Wojna się nie skończyła. Ukraińcy wciąż walczą, a Rosja wydaje się zagrażać Ukrainie i reszcie Europy bardziej niż kiedykolwiek.

Zdjęcie na okładce: 24 Brygada Zmechanizowana im. Króla Danyła Ukraińskich Sił Zbrojnych/AFP/East News

20
хв

Tamar Jacoby: Dla Ukrainy to może być samotna bitwa

Івона Райгардт

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Odliczanie dla Scholza

Ексклюзив
20
хв

Rybny biznes daleko od domu. Historia Andżeliki z Bachmutu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress