Exclusive
20
min

Rok 2024. Paradoks ukraińskiej odporności

Jak zmieniło się międzynarodowe wsparcie dla Ukrainy w ciągu mijającego roku. Czy Rosja i koalicja jej sojuszników stali się silniejsi? Czy Ukraina zbliżyła się do NATO? W jaką stronę zmierzają stosunki z jej kluczowymi sojusznikami i jakie problemy geopolityczne pozostają nierozwiązane?

Kateryna Tryfonenko

Jak wygląda sytuacja Ukrainy pod koniec 2024 roku? Zdjęcie: AA/ABACA/Abaca/East News

No items found.

W 2024 roku Ukrainie udało się utrzymać wsparcie międzynarodowych partnerów, szczególnie w obszarze zbrojeń. Kijów otrzymał m.in. samoloty F-16, a pod koniec roku administracja Bidena zezwoliła na użycie amerykańskiej broni przeciwko celom w Rosji. Niemniej brak amerykańskiej pomocy wojskowej na początku roku zdeterminował dalszy rozwój sytuacji na froncie: Ukraina straciła część swojego terytorium, a Rosjanie stopniowo posuwają się naprzód w obwodzie donieckim.

Jednocześnie ukraińskie siły zbrojne wkroczyły do obwodu kurskiego i nadal utrzymują tam pozycje. Moskwie udało się uzyskać silne wsparcie od swoich sojuszników – Korea Północna dołączyła do wojny przeciwko Ukrainie. Kijowowi udało się natomiast zgromadzić dyplomatów z ponad 80 krajów na szczycie pokojowym w Szwajcarii. Eksperci oceniają, że głównymi wyzwaniami, wobec których stoi dziś Ukraina, są brak determinacji jej partnerów i niepewna sytuacja geopolityczna.

Paradoks ukraińskiej odporności

Największym osiągnięciem Ukrainy jest jej przetrwanie. I jest w tym pewien paradoks: swą odpornością inspiruje wiarygodnych partnerów, lecz zarazem wyczerpuje nią tych niewiarygodnych, którzy chcieliby, aby problem Ukrainy zniknął, by mogli wrócić z Rosją do business as usual, ocenia Keir Giles, starszy konsultant w brytyjskim think tanku Chatham House:

– Niemniej Ukraina zrobiła wszystko, co w jej mocy, by zachować swoje żywotne stosunki z zachodnimi mocarstwami. Tam, gdzie relacje te były zagrożone, wynikało to z czynników pozostających poza kontrolą Kijowa, czyli zmian politycznych w USA i Europie.

Jednocześnie, według Keira Gilesa, kraje Europy Zachodniej zaczynają zdawać sobie sprawę, że Ukraina to tylko linia frontu w większej wojnie, a agresywne zamiary Rosji wpływają również na nie.

Zachód się budzi, lecz wciąż brak mu determinacji

W kontekście politycznym głównym osiągnięciem tego roku jest to, że Zachód jako całość, Europa i Ameryka, obudził się. I coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że Rosja nie jest partnerem w jakimkolwiek sensie, ale strategicznym zagrożeniem i fundamentalnym wyzwaniem, zaznacza Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007-2009:

– Zachodowi bardzo dużo czasu zabrało dojście do tego punktu: po każdym kroku naprzód następowały dwa kroki w tył. Wydaje mi się, że ten ostateczny psychologiczny przełom nastąpił w 2024 roku.

Pokazały to m.in. wyniki szczytu NATO w Waszyngtonie, na którym Rosja, w przeciwieństwie do poprzednich szczytów, została uznana za zagrożenie numer jeden

Oczywiście bardzo dobrze by było, gdyby to teoretyczne zrozumienie zostało teraz przekształcone w praktyczne działania, mówi Ohryzko:

– Nie możemy powiedzieć, że Zachód zrobił wszystko, co mógł zrobić. Jest bardzo opóźniony w dawaniu nam tego, czego potrzebujemy, mimo że wola polityczna wydaje się być już ukształtowana, a zagrożenie zrozumiane. Ale jednocześnie, jeśli chodzi o rzeczy praktyczne, tu i ówdzie pojawiają się pseudobariery, które niektórzy zachodni przywódcy sami sobie stawiają. Najbardziej uderzającym przykładem jest tutaj stanowisko Scholza, którego kraj udziela Ukrainie ogromnej pomocy, za co z pewnością jesteśmy bardzo wdzięczni Niemcom.

Tyle że jeśli chodzi o kwestie fundamentalne, jeśli chodzi o dostarczanie broni, która może złamać zdolność Rosji do prowadzenia agresywnej wojny, kanclerzowi brakuje woli politycznej
Spotkanie przywódców G7 we włoskim Fasano, czerwiec 2024 r. Zdjęcie: Masamine Kawaguchi/Associated Press/East News

Ohryzko zwraca uwagę na narrację Trumpa, który mówi, że zezwolenie Bidena na użycie amerykańskiej broni przeciwko celom w Rosji było błędem:

– Wszystko to jest nawrotem starego myślenia o Rosji, że nie można jej pokonać. Myślę, że zmiana tego nastawienia to wyżyny politycznego myślenia, których nasi zachodni partnerzy jeszcze nie osiągnęli. Mam jednak nadzieję, że zostanie to przezwyciężone również w Niemczech, ponieważ nowy kanclerz będzie najprawdopodobniej przedstawicielem CDU/CSU. I że sami Europejczycy przekonają Trumpa, że jeśli chce, by Ameryka znów była wielka, to nie może przegrać z Putinem, lecz musi go postawić na właściwym miejscu.

Wyzwania geopolityczne

Tym, przed czym stoi Ukraina, wkraczając w 2025 rok, jest niepewność geopolityczna. Nowa administracja prezydencka USA będzie potrzebowała czasu na zbudowanie długoterminowej polityki wobec Ukrainy, a wiele będzie zależało od tego, jak szybko europejscy przywódcy podejmą decyzje i sformułują wspólną strategię, mówi Elina Beketova, ekspertka z Center for European Policy Analysis w Waszyngtonie (CEPA):

– Wcześniej mogli skupić się na USA, ale teraz wiele kluczowych decyzji będzie zależało od nich. Jak widzieliśmy w 2023 i 2024 roku, opóźnienia w pomocy doprowadziły do znacznych luk w obronie powietrznej i niedoboru broni, co pozwoliło Rosji uderzyć w kluczową infrastrukturę Ukrainy i poczynić znaczne postępy na linii frontu.

Kolejnym wyzwaniem geopolitycznym dla Kijowa jest współpraca między Koreą Północną a Rosją.

– Część regionu kurskiego znajduje się pod ukraińską okupacją od 6 sierpnia – dodaje Beketova. – Z jednej strony jest to znaczące zwycięstwo, ponieważ coś takiego nie wydarzyło się od 1941 roku.

Z drugiej strony obecność wojsk Korei Północnej na terytorium Federacji Rosyjskiej stanowi dodatkowe zagrożenie dla wojsk ukraińskich

Kontury negocjacji

Na Zachodzie dominuje dziś pogląd, że musimy z czegoś zrezygnować. To dowód, że logika zwycięstwa nie działa jeszcze w umysłach naszych zachodnich partnerów. Odbija się to na sytuacji Ukrainy. Czy Kijów może wygrać, gdy dostaje 50 rakiet, choć potrzebuje 500? Oczywiście, że nie, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Jeśli Zachód chce wygrać jako całość, musi dać swojej części, czyli Ukrainie, wszystko, czego ta potrzebuje. Jeśli chce przegrać, będzie robił to, co robi, ponieważ „taktyka łyżeczki” nie działa:

– Nawiasem mówiąc, kiedy nieustannie naciska się na nas, byśmy negocjowali, i mówi: „Chcemy stworzyć Ukrainie najlepsze warunki do negocjacji” – to myślę, że to cynizm. Bo negocjacje powinny odbywać się między Ukrainą, Stanami Zjednoczonymi Ameryki, Francją, Wielką Brytanią, NATO, Unią Europejską, może Niemcami, może Polską. Krajami, które wierzą, że naprawdę walczą z rosyjskim imperializmem. Po drugiej stronie jest świat autokratyczny. Tymczasem z jakiegoś powodu jesteśmy popychani do negocjacji jeden na jeden z Putinem. To absolutnie błędne, a co więcej – cyniczne podejście.

Bo jeśli my, demokratyczny świat, chcemy wygrać, to możemy wygrać tylko razem

Obecnie istnieje wrażenie, że niektórzy partnerzy międzynarodowi chcą zakończyć wojnę. Tyle że niekoniecznie doprowadzi to do pożądanego trwałego pokoju. Jak dotąd nie ma oznak, że Putin jest gotowy do zaprzestania agresji, a Ukraina nie ma wystarczająco silnej pozycji negocjacyjnej, by osiągnąć sprawiedliwy pokój, uważa Elina Beketova:

– Kluczową kwestią jest powojenna architektura bezpieczeństwa. Istnieją obawy, że Rosja może wykorzystać przerwę w walkach do przygotowania nowej fali agresji w ciągu kilku lat. Jednocześnie nie ma jasnych gwarancji ze strony partnerów, że będą chronić Ukrainę w przyszłości, by można było uniknąć ponownej rosyjskiej agresji. Dopóki nie stanie się jasne, jak będzie wyglądała powojenna architektura bezpieczeństwa, trudno wyobrazić sobie zasady ewentualnego zaprzestania działań wojennych.

Jednocześnie, kontynuuje Beketova, niektórzy europejscy urzędnicy omawiają możliwość wysłania sił pokojowych do Ukrainy, a administracja USA myśli o długoterminowej strategii dla niej:

– Biorąc pod uwagę obecny scenariusz – czy będzie to pokój na niekorzystnych warunkach dla Ukrainy, z utratą terytorium, czy silne wsparcie ze strony krajów NATO – więcej będziemy wiedzieć w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Wiele będzie zależało od stanowiska USA i sytuacji gospodarczej w Rosji.

NATO i architektura bezpieczeństwa

Według Keira Gilesa dla wolnej Ukrainy członkostwo w NATO pozostaje najskuteczniejszym sposobem zapobiegania przyszłym rosyjskim atakom – poprzez integrację wielonarodowego odstraszania z ukraińskim systemem bezpieczeństwa:

– Niestety to optymalne rozwiązanie będzie nadal odrzucane przez Stany Zjednoczone i Niemcy – tych zachodnich zwolenników Ukrainy, którzy teoretycznie są najpotężniejsi, ale jednocześnie najbardziej boją się urazić Rosję. Nieuchronnie oznacza to, że przyszłe gwarancje bezpieczeństwa będą musiały pochodzić od koalicji niechętnych – choć jak stwierdził prezydent Zełenski, bez wsparcia USA nawet to prawdopodobnie nie wystarczy, by Rosję odstraszyć.

Wołodymyr Zełenski i Mark Rutte. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA UKRAINY

Nie tylko Stany Zjednoczone i Niemcy, lecz także Węgry, Słowacja, Belgia, Słowenia i Hiszpania otwarcie sprzeciwiają się wstąpieniu Ukrainy do NATO, przypomina Elina Beketova. Chociaż według jej oceny w 2024 r. podjęto kilka ważnych kroków w kierunku zbliżenia Kijowa do Sojuszu:

– Uruchomiono NATO Security Assistance and Training for Ukraine (NSATU) w Wiesbaden w Niemczech oraz utworzono Wspólne Centrum Analityczno-Szkoleniowo-Edukacyjne NATO-Ukraina (JATEC) w Bydgoszczy w Polsce. Ponadto roczne zobowiązanie do zapewnienia Ukrainie pomocy wojskowej opiewa na co najmniej 40 miliardów dolarów.

Ukraina zawarła również szereg ważnych dwustronnych umów o bezpieczeństwie z krajami partnerskimi, które zawierają konkretne zobowiązania i liczby, zauważa Beketova. I chociaż umowy te nie są alternatywą dla członkostwa w NATO, dają Ukrainie konkretne gwarancje wsparcia:

– W 2024 roku NATO znacznie zwiększyło swoją obecność w Ukrainie i planuje dalsze jej rozszerzenie w przyszłym roku.

Wizyta w Ukrainie była pierwszą roboczą wizytą po objęciu urzędu przez nowego Sekretarza Generalnego NATO Marka Rutte. To potwierdza, że kwestia ukraińska będzie jednym z jego priorytetów

Dla zachodnich zwolenników Ukrainy staje się coraz bardziej jasne, że wojna toczy się między rywalizującymi koalicjami – i że niestety koalicja wspierająca Rosję jest pod wieloma względami bardziej proaktywna i wiarygodna niż ta wspierająca Ukrainę, mówi Keir Giles:

– To nieśmiałość Stanów Zjednoczonych, które zarówno przewodzą proukraińskiej koalicji, jak ograniczają swoje wsparcie w najbardziej dotkliwy sposób, pozwoliła Rosji na zdobywanie coraz większego poparcia ze strony jej zwolenników – w tym na obecność zagranicznych kontyngentów. Tymczasem nie tylko Stany Zjednoczone, ale także państwa europejskie, wielokrotnie wykluczały takie kontyngenty po stronie Ukrainy. Teraz jednak fakt, że jest to niezaprzeczalnie konflikt globalny, utrudni Stanom Zjednoczonym traktowanie Europy jak teatru odizolowanego od źródeł ich głównych obaw – Chin i Bliskiego Wschodu. Zmusi je natomiast do postrzegania Rosji jako integralnej części wyzwań stojących przed Waszyngtonem.

Narzędzia zwycięstwa

Rosja podpisała na siebie historyczny wyrok, rozpoczynając agresję przeciwko Ukrainie, mówi Wołodymyr Ohryzko. Gdyby Zachód użył wszystkich dostępnych narzędzi, reżim Putina już by nie istniał:

– Przywódca Kremla podbija teraz stawkę do maksimum, by potem trochę odpuścić, jak to zawsze robi, i dalej rozgrywać swoje gierki. Tyle że jeśli Rosja nadal będzie tak działać, szybko wyczerpie wszystkie swoje rezerwy. Jedyne, co jej wtedy pozostanie, to okradanie własnych obywateli. To utrzyma się przez krótki czas, a potem nastąpi załamanie.

Zachód ma wystarczająco wiele narzędzi, by powstrzymać Putina. Pierwszym, podkreśla Ohryzko, o którym ukraińscy przedstawiciele krzyczą już od trzech lat, jest danie Ukrainie broni. Bo na razie daje ją w taki sposób, jakby nie dawał:

– Drugim narzędziem są sankcje. Tak, działają, tak, zawężają pole manewru Putina, ale być może trzeba je znacznie zaostrzyć. Wszyscy mówią o flocie cieni, której Rosja używa do eksportu ropy. Tę flotę widać, jak na dłoni: firmy, przewoźnicy i ubezpieczyciele są całkowicie widoczni. Pytanie brzmi, dlaczego tak trudno jest całkowicie zablokować ten kanał, by oni nie wypływali w morze, by nie mogli sprzedawać swojej ropy.

Ohryzko: – Zachód ma wystarczająco wiele narzędzi, by powstrzymać Putina. Zdjęcie: GABRIEL MONNET/AFP/East News

Według Ohryzki skuteczna polityka Zachodu polegałaby również na wpływaniu na kraje, które pomagają Rosji:

– Kto dziś pomaga Rosji przetrwać? Dwa kraje: Chiny i Indie. Cóż, w przypadku Chin mówimy o sojuszniku Rosji. Natomiast Indie kupują dziś najwięcej rosyjskiej ropy, co pomaga Rosji utrzymać się na powierzchni. Czy nie ma sposobu, by wpłynąć na Indie? A co z Chinami? Czyż Trump nie obiecał, że nałoży 60% ceł na wszystkie chińskie towary – a potem powiedział, że może to być 60%-40%, ale nie więcej. Czy nie można by uzgodnić z Arabią Saudyjską wspólnego obniżenia cen ropy z obecnych 70 do, powiedzmy, 50-40 dolarów za baryłkę? Istnieje ogromna liczba narzędzi, które można i należy wykorzystać.

Po prostu nie rozciągaj tego na dziesięciolecia, ale zrób to szybko i bez żadnych wyjątków. Tylko wtedy narzędzia zadziałają. Bo jeśli nadal będziemy podążać obecną ścieżką, to nie wiadomo, czy Ukraina przetrwa

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Trudny 2024, niepokojący 2025. Ukraina wkracza w nowy rok, zbliżając się do trzeciej rocznicy obrony przed rosyjskim najazdem. Sytuacja na polu bitwy jest rozczarowująca. Sam prezydent Wołodymyr Zełenski przyznaje, że Ukrainie brakuje obecnie sił, by odzyskać tymczasowo okupowane terytoria środkami militarnymi. Jednocześnie ze wszystkich stron płyną apele o pokój. Ale Rosja nie jest zainteresowana negocjacjami, a pragnienie zniszczenia Ukrainy pozostaje jej priorytetem.

Kto będzie promował pokój – i w jaki sposób? Czy uda się osiągnąć sprawiedliwe porozumienia? I dlaczego Polska może odegrać kluczową rolę dla Ukrainy w przyszłym roku? Na te i inne pytania odpowiada w Marko Mikkelson, estoński parlamentarzysta i przewodniczący komisji spraw zagranicznych Riigikogu [parlamentu Estonii – red.].

Szanse na pokój w 2025 roku

Maryna Stepanenko: Po kolejnym zmasowanym ataku Rosji na Ukrainę, do którego doszło w Boże Narodzenie, prezydent Joe Biden potwierdził gotowość USA do dostarczania broni dla Kijowa. Tymczasem polski premier Donald Tusk zasugerował, że rozmowy w sprawie zakończenia z wojny Rosji z Ukrainą mogą rozpocząć się jeszcze tej zimy. Biorąc pod uwagę oba oświadczenia, w jaki sposób kraje zachodnie mogą zrównoważyć wsparcie wojskowe dla Ukrainy z wysiłkami na rzecz stworzenia warunków dla trwałego pokoju?

Marko Mikkelson: Myślę, że to bardzo proste. Jeśli zadamy sobie pytanie, a Ukraińcy zadadzą je sobie przede wszystkim, co należy zrobić, by zakończyć tę wojnę sprawiedliwym pokojem, który zagwarantuje Ukrainie ochronę swojej suwerenności i integralności terytorialnej oraz bezpieczeństwo przed dalszymi próbami agresji ze strony Rosji – to widzę tylko jeden sposób: musimy zapewnić Ukrainie silniejszą pomoc wojskową.

Obecnie sytuacja na polu bitwy nie jest korzystna ani dla Ukrainy, ani dla tych sił w Europie czy na Zachodzie, które chciałyby powstrzymać rosyjską agresję i zaprowadzić trwały pokój. Problem polega jednak na tym, że Rosja w ogóle nie jest zainteresowana negocjacjami. Jak moglibyśmy usiąść do stołu negocjacyjnego z agresorami, którzy chcieliby zniszczyć nie tylko Ukrainę, ale także architekturę bezpieczeństwa w Europie?

Myślę więc, że słowa prezydenta Bidena i niektórych naszych przywódców w Europie miały na celu przekazanie następującego przesłania: aby osiągnąć pokój, musimy stworzyć warunki dla tego pokoju, przede wszystkim w interesie Ukraińców. Dostarczenie niezbędnej broni, zniesienie wszelkich ograniczeń w jej użyciu przeciwko wrogowi, pomoc w przywróceniu równowagi na linii frontu – to absolutny priorytet.

I nie powinniśmy wpadać w pułapkę negocjacji, mając nadzieję, że te negocjacje przyniosą jakąś stabilność lub pokój, a choćby i zawieszenie broni

Od wielu lat – nie od niedawna – widzimy, że Rosja nie jest zainteresowana dotrzymywaniem jakichkolwiek porozumień. Jej cele strategiczne się nie zmieniły. Dlatego kraje zachodnie wraz z Ukrainą powinny jasno określić, co chcemy osiągnąć i jak możemy to zrobić.

Prezydent Zełenski konsekwentnie twierdzi, że rozmowy pokojowe nie mogą się odbyć bez całkowitego wycofania wojsk rosyjskich. Na ile realistyczny jest ten warunek wstępny w 2025 r., biorąc pod uwagę obecną dynamikę w terenie? I jakie alternatywne podejścia mogłaby rozważyć Ukraina bez narażania swojej suwerenności?

Myślę, że prezydent Zełenski miał na myśli ostateczny cel Ukrainy w tej wojnie. Oczywiście nie możemy po prostu zaakceptować sposobu, w jaki Rosja fizycznie zmienia granice w Europie poprzez agresję. Dlatego przesłanka wycofania się jest istotna nie tylko dla Ukrainy – należy szanować pełną integralność terytorialną każdego suwerennego kraju w Europie.

Tak czy inaczej, dziś rozumiemy, że rzeczywistość jest dla Ukrainy bardzo trudna. A to dlatego, że zachodni partnerzy nie spieszą się z zapewnieniem wystarczającego wsparcia. Musimy wreszcie zrozumieć, że podczas gdy my Rosji się boimy, Ukraina – nie.

Ta walka ma charakter egzystencjalny, lecz nie dotyczy tylko Ukrainy. Chodzi również o europejską architekturę bezpieczeństwa i przyszłość bezpieczeństwa w Europie. Musimy wspierać Kijów, by Ukraina miała silniejszą pozycję niż obecnie, jeśli chodzi o negocjacje.

Andrus Merilo, dowódca Estońskich Sił Obronnych, powiedział, że jeśli konflikt w Ukrainie zostanie zamrożony, na arenie międzynarodowej Rosja będzie wyglądać jak zwycięzca, wysyłając światu sygnał, że okupacja terytorium innego państwa stała się „normą”. Jak rewizja granic przez inne kraje i inicjowanie nowych konfliktów wpłynie na globalną architekturę bezpieczeństwa? I czy świat jest gotowy na takie wyzwanie?

W pełni zgadzam się z generałem Merilo. Wszyscy decydenci w tej części świata są tego samego zdani – nie tylko w Estonii, ale także w podobnie myślących krajach, które rozumieją, o co toczy się gra. Widzimy, że Rosja prowadzi wojnę nie tylko przeciwko Ukrainie. Widzimy, co dzieje się w Gruzji. Tak, ich metody tam są inne. Nie jest to otwarta agresja, ma ona charakter polityczny.

Widzimy też masową ingerencję Rosji w politykę w Mołdawii, Rumunii i w innych krajów, o których być może jeszcze nie wiemy. Widzimy ciągłe ataki hybrydowe i akty sabotażu w całej Europie. Ostatnio byliśmy świadkami przerwania linii energetycznych i kabli telekomunikacyjnych łączących Finlandię z Estonią. To już trzeci raz w ciągu ostatnich 14 miesięcy, kiedy powiązane z Rosją statki uszkodziły podwodną infrastrukturę na Morzu Bałtyckim. Musimy więc zrozumieć, że Rosja prowadzi przeciwko nam wojnę hybrydową. I dlatego nie możemy traktować agresywnej wojny przeciwko Ukrainie jako odrębnego wydarzenia.

Mikkelson: – Musimy wreszcie zrozumieć, że podczas gdy my boimy się Rosji,  Ukraina – nie. Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/East News

To znacznie większe wyzwanie geopolityczne, które Rosja i jej stronnicy – Chiny, Korea Północna i Iran – stawiają przed światem zachodnim. Celem jest nie tylko zmiana europejskiej architektury bezpieczeństwa, w której Rosja miałaby mieć przewagę, ale także zmiana reguł gry na arenie światowej. Chiny są tym oczywiście zainteresowane.

Jesteśmy więc teraz w globalnym konflikcie, a najbardziej krytyczna walka toczy się w Ukrainie. I dlatego przejście do negocjacji teraz, gdy Rosja ma zarówno inicjatywę, jak chęć zniszczenia Ukrainy, byłoby powtórzeniem Monachium z 1938 roku [układ Monachijski pozwolił Niemcom na bezwojenną aneksję czeskich Sudetów. Rok później, w 1939 r., Adolf Hitler złamał to porozumienie i zajął całą Czechosłowację – red.].

Przyszłość Europy

W 2025 roku Polska wybierze nowego prezydenta. Wśród głównych pretendentów do urzędu są obecny prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, i szef Instytutu Pamięci Narodowej, Karol Nawrocki. Jak może zmienić się poparcie Warszawy dla Ukrainy? I czy Kijów powinien spodziewać się resetu w relacjach z sąsiadem?

Myślę, że Polska odgrywa niezwykle ważną rolę zarówno w bezpośredniej pomocy Ukrainie, jak we wzmacnianiu wschodniej flanki NATO. I nie mam wątpliwości, że niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem Polski w przyszłym roku, kierunki polityki zagranicznej i bezpieczeństwa nie zmienią się, a być może nawet się wzmocnią. Polska, podobnie jak my, rozumie, o co toczy się gra. Oba nasze kraje bardzo dobrze rozumieją historię i wroga.

Polska będzie również sprawować prezydencję w Radzie UE w 2025 roku. W jaki sposób Warszawa będzie kształtowała priorytety UE w tym czasie, w szczególności w odniesieniu do Ukrainy i bezpieczeństwa europejskiego?

Prezydencja w UE jest czasami przeceniana, ponieważ trwa tylko sześć miesięcy. Ponadto pierwsza połowa 2025 r. będzie czasem pewnej niepewności. W Stanach Zjednoczonych do władzy dojdzie nowa administracja, a pod koniec lutego w Niemczech odbędą się bardzo ważne wybory. Ponadto nowa Komisja Europejska rozpoczęła urzędowanie dopiero niedawno.

Mikkelson: – Bezpieczeństwo będzie jednym z priorytetów Warszawy i całej UE. Zdjęcie: Geert Vanden Wijngaert/Associated Press/East News

To oczywiste, że bezpieczeństwo będzie jednym z priorytetów Warszawy i całej UE. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku tygodni usłyszymy od Komisji Europejskiej propozycje, jak inwestować więcej w obronność. Polska może być przykładem do naśladowania w tym zakresie, ponieważ jest krajem NATO, który wydaje ponad 4% PKB na obronność. Warszawa ma również głębokie zrozumienie dla obecnej sytuacji w Ukrainie.

Ponadto mam nadzieję, że po lutowych wyborach w Niemczech stosunki między Warszawą a Berlinem zdecydowanie się wzmocnią. Zarówno Polska, jak Niemcy, a być może także trzecia część Trójkąta Weimarskiego, Francja, odegrają bardzo ważną rolę w nadchodzących miesiącach, a nawet latach dla jedności Europy. Ta jedność musi być wystarczająco silna, by można było odeprzeć wszelkie zagrożenia, które mogą pojawić się na naszych granicach.

Polska prezydencja w Radzie UE to pod wieloma względami historyczny moment. I dlatego może stworzyć bardzo interesującą i pozytywną dynamikę w UE

Wiemy również, że Polska, podobnie jak Estonia, jest silnym zwolennikiem rozszerzenia UE. W rozpoczynającym się roku bardzo ważne jest wspieranie przygotowań Ukrainy na drodze do zbliżenia z UE.

Wołodymyr Zełenski uważa, że polska, a potem duńska prezydencje w 2025 roku powinny być dla Ukrainy historyczne. Czy Warszawa i Kopenhaga będą w stanie spowodować przełom w negocjacjach akcesyjnych Ukrainy z UE?

To nie zależy od Polski, Danii czy któregokolwiek z innych krajów. To zależy od ukraińskiego rządu, parlamentu, ale przede wszystkim od narodu ukraińskiego. To oni muszą upewnić się, że wszystkie niezbędne kroki zostały podjęte, że wszystkie kryteria zostały spełnione. Ale znowu: nie widzę realnej możliwości, by Ukraina stała się członkiem UE, dopóki nie zakończy się agresywna wojna Rosji.

Najważniejszą rzeczą dla Ukrainy jest osiągnięcie długoterminowych gwarancji bezpieczeństwa

Wtedy kraj ten będzie w stanie spełnić wszystkie warunki, by stać się członkiem UE. Droga Estonii od złożenia wniosku do pełnego członkostwa Estonii trwała 10 lat. Ukraina może potrzebować co najmniej tyle samo czasu. W każdym razie najważniejszą rzeczą, jaką musimy teraz zrobić, jest ustalenie priorytetów. A priorytetem jest oczywiście zapewnienie, że Ukraina wygra tę wojnę. Jakikolwiek pokój zostanie osiągnięty, musi być zgodny z interesami Ukrainy, jej suwerennością i integralnością terytorialną. Kluczową kwestią jest zaproszenie Ukrainy do NATO.

Mam szczerą nadzieję, że Ukraina stanie się członkiem Sojuszu, zanim stanie się członkiem UE – lub że stanie się to jednocześnie. Ale ponownie: nie powinniśmy zapominać o tej podwójnej ścieżce (członkostwo w NATO i UE), ponieważ nie ma trzeciej opcji dla Ukrainy, by mogła chronić swoją suwerenność i europejską przyszłość bez uzyskania najsilniejszych gwarancji bezpieczeństwa dostępnych w wolnym świecie. I to jest właśnie NATO.

Wspomniał Pan już o wyborach w Niemczech w 2025 roku. Friedrich Merz powiedział, że jeśli wygra, jest gotów wystosować ultimatum do Rosji, by zaprzestała walk w Ukrainie. Jeśli Moskwa nie zgodzi się na to w ciągu 24 godzin, Berlin dostarczy Kijowowi pociski manewrujące Taurus i pozwoli uderzać nimi głęboko w głąb terytorium Rosji. Czy przekazanie takiej broni stanie się narzędziem realnego nacisku na Rosję?

Musimy zrozumieć, że oświadczenia te są składane w kontekście kampanii wyborczej. Zobaczymy, co wydarzy się 23 lutego [dzień przedterminowych wyborów parlamentarnych w Niemczech – red.]. Oczywiście Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem. Ale jest jeszcze jedno pytanie: kto w parlamencie dołączy do koalicji rządowej? CDU/CSU nie będzie w stanie rządzić Niemcami samodzielnie. Musi wybrać partnerów.

Rozumiemy, że Rosja mocno ingeruje w niemieckie wybory, jeśli chodzi o skrajnie prawicowe lub skrajnie lewicowe partie, takie jak Alternatywa dla Niemiec czy Sojusz Sahry Wagenknecht. Te partie mogą uzyskać około 20-25% miejsc w Bundestagu, ale nie zostaną włączone do koalicji. Pozostają więc SPD, Zieloni lub Wolna Partia Demokratyczna.

Pytanie brzmi, jak ta koalicja sformułuje swoje priorytety w zakresie pomocy dla Ukrainy. Ważne jest również, aby zrozumieć, jakie przesłanie usłyszymy z Waszyngtonu po 20 stycznia, kiedy prezydent Trump obejmie urząd.

Niezależnie od wszystkiego uważam, że zmiana kanclerza w Niemczech może przynieść Ukrainie dobre wieści

Globalne implikacje inauguracji Trumpa

20 stycznia Donald Trump złoży przysięgę wierności Ameryce i jej mieszkańcom. Jakie są potencjalne implikacje planu prezydenta elekta Trumpa, aby pośredniczyć w zawarciu pokoju między Ukrainą a Rosją? I jak może to wpłynąć na integralność terytorialną Ukrainy i jej aspiracje dotyczące członkostwa w NATO?

Jest wiele spekulacji na temat tego, co może się wydarzyć, gdy Trump zostanie prezydentem. Ważne jest, by nie spekulować teraz, ale poczekać na prawdziwe działania. Generał Keith Kellogg, którego Trump mianował specjalnym wysłannikiem do Ukrainy, pracuje obecnie nad propozycjami Białego Domu. Oczywiście w Waszyngtonie są ludzie, którzy chcą jak najszybszego zakończenia tej wojny. Ale wszyscy wiemy też, że Trump lubi być zwycięzcą.

Nie chciałby być postrzegany jako przegrany lub osoba, która nie przyniosła obiecanego pokoju po zakończeniu tej wojny

Są pewne pozytywne aspekty. Po wyborach wielu zachodnich przywódców rozmawiało z Trumpem, a on jest skłonny słuchać ich opinii, szczególnie jeśli chodzi o sposoby zakończenia wojny w Ukrainie.

Mikkelson: – Ta wojna zakończy się albo zwycięstwem Ukrainy, albo Rosji. Zdjęcie: Rick Scuteri/Associated Press/East News

I mam nadzieję, że Waszyngton zda sobie sprawę, że przed osiągnięciem jakiegokolwiek porozumienia Ukraina musi otrzymać znacznie silniejsze wsparcie wojskowe, aby odwrócić sytuację na froncie, a następnie przejść do ugody. Osobiście uważam, że ta wojna nie może zakończyć się remisem. Potencjalny Mińsk-3 nie wchodzi w grę.

Ta wojna zakończy się albo zwycięstwem Ukrainy, albo Rosji. I wątpię, by nowa administracja w Waszyngtonie chciała rozpocząć swoją czteroletnią kadencję od rosyjskiego triumfu. Zachęcam więc do niespekulowania

Czy spodziewa się Pan, że w 2025 roku Trump może próbować przerzucić całe wsparcie dla Ukrainy na Europę, argumentując, że wojna w Ukrainie jest bliższa Brukseli niż Waszyngtonowi? Czy UE przygotowuje się na taki scenariusz? I co zrobi w takim przypadku?

Kraje europejskie muszą zrozumieć, że czas, w którym miały luksus obrony w ramach NATO i chowania się za plecami Stanów Zjednoczonych, dobiegł końca.

My, nasi partnerzy i sojusznicy w Europie musimy teraz szybko i intensywnie inwestować w sektor obronny. Dni „dywidendy pokojowej” dobiegły końca. Nie mówię, że na zawsze, ale na wiele lat. Jest więc rzeczą naturalną, że Europa powinna być gotowa zainwestować więcej w pomoc Ukrainie.

Istnieją kroki, które należy podjąć, w szczególności związane z konfiskatą zamrożonych aktywów Rosji. To przede wszystkim pytanie do naszych brukselskich przyjaciół i sojuszników

Są też pytania do krajów, które wydają na obronność mniej niż 2% PKB – nie są to kwoty, które mogą dziś zadowolić wszystkich. Estonia wydaje obecnie 3,4% PKB na obronność, jesteśmy na drugim miejscu, po Polsce. Uważam, że od krajów europejskich wymaga się większych wysiłków. Nie z powodu dojścia Trumpa do władzy, ale z powodu wojny, która toczy się w Europie.

Jak postrzega Pan rolę europejskich sojuszy, takich jak nordycko-bałtycka ósemka, do której dołączyła Polska, w kształtowaniu europejskiej strategii zapewniającej długoterminowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy?

Kraje nordyckie, Polska i wiele innych podobnie myślących państw rozumieją, o co toczy się gra i jak poważna jest rosyjska agresja, która zagraża nie tylko Ukrainie i jej przyszłości, ale także przyszłości globalnej.

Te europejskie kraje są największymi płatnikami na rzecz Ukrainy pod względem PKB na mieszkańca. Demonstrują silny interes polityczny, a także wywierają presję na innych, by Europa zrobiła więcej. Obejmuje to sankcje wobec Rosji i inwestycje w obronność. Opowiadają się również za dostarczaniem Ukrainie tego, czego naprawdę potrzebuje, by przetrwać tę walkę.

To, co jest dziś pozytywne, to fakt, że widzimy wspólne zrozumienie wśród wszystkich państw członkowskich NATO, zwłaszcza w Europie, że zagrożenie jest poważne i musimy skonsolidować nasze wysiłki, aby być gotowymi do walki o naszą wspólną wolność i bezpieczeństwo. A najlepszym sposobem na to jest wspieranie ukraińskiej strategii zwycięstwa i upewnienie się, że jeśli istnieje możliwość pokoju, to powinniśmy podejść do stołu negocjacyjnego tylko wtedy, gdy może to zapewnić sprawiedliwy pokój dla Ukrainy i wszystkich tych, którzy chcieliby żyć w pokoju przez lata i dziesięciolecia. Tak więc wśród naszych sojuszników trwa nieustanna praca. Dostrzegają to nasi przeciwnicy i wrogowie, którzy chcieliby widzieć Europę i Stany Zjednoczone podzielone.

Musimy zrozumieć, że zarówno w europejskim, jak w amerykańskim interesie jest pozostanie razem, by móc bronić zasad i norm, które pomogły nam jako wolnym narodom przetrwać w tym burzliwym świecie

Zdjęcie główne: imago/Florian Schuh/EAST NEWS

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Wojna, pokój i polityczne niespodzianki. Estoński poseł o głównych wyzwaniach 2025 roku

Maryna Stepanenko

Z Aliną Kouszyk, byłą minister w rządzie Swiatłany Cichanowskiej, a od jesieni 2024 r. redaktor naczelną stacji telewizyjnej Biełsat, rozmawiamy o represjach na Białorusi i przyszłości tego kraju. A także o roli mediów w zwycięstwie demokracji oraz wspólnej walce Ukraińców i Białorusinów o europejski wybór.

Maria Górska: Jak zbrodnicza polityka Łukaszenki i wojna w Ukrainie wpłynęły na dzisiejsze życie Pani i Pani rodziny?

Alina Kouszyk: Bardzo chciałabym dożyć czasów, kiedy Łukaszenka i wojna w Ukrainie przestaną wpływać na nasze losy. Choć to zależy głównie od nas, w tej chwili na los milionów Białorusinów wpływa sytuacja geopolityczna – a ja jestem jedną z nich. Od pięciu lat nie mogę pojechać do mojej ojczyzny, do mojego domu. Nie było mnie na pogrzebie dziadka i bardzo to przeżyłam. Bardzo tęsknię za domem. Białorusini są bardzo przywiązani do swojej ziemi i trudno nam żyć na wygnaniu.

Choć mieszkam w Polsce od ponad 20 lat, moja więź z Białorusią zawsze była bardzo silna. Przez wiele lat, w najlepszych czasach, przyjeżdżałam do domu na kilka miesięcy, by zrobić reportaż albo po prostu odwiedzić rodziców. Teraz to niemożliwe. Dwa lata temu próbowano aresztować moją rodzinę, która pozostała na Białorusi – rodziców i brata. Byłam zmuszona przenieść ich do Polski. Dlatego teraz okna w domu mojego dziadka są czarne i puste. To bardzo bolesne, bo nie jestem jedyna w takiej sytuacji – podobnych przykładów wśród naszych sąsiadów jest wiele. Białoruś umiera na naszych oczach.

W 2007 roku, kiedy Biełsat został uruchomiony, była Pani jego pierwszą dziennikarką. Jak to się stało, że w 2022 roku została Pani przedstawicielką Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Switłany Cichanouskiej?

W poprzednich latach zajmowałam się w Biełsacie dziennikarstwem politycznym i międzynarodowym. To było dla mnie coś więcej niż tylko telewizja. Misją Biełsatu jest zachowanie białoruskiego języka, kultury i historii. Robiłam to na swoim poziomie jako prezenterka – prowadziłam wyłącznie białoruskojęzyczne programy. Ponadto byłam jedną z twarzy kanału, pracując jako redaktorka i producentka projektów.

Kiedy dostałam ofertę od Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego, byłam zaskoczona. Zdałam sobie jednak sprawę, że na proponowanym stanowisku mogę wiele zrobić dla ożywienia białoruskiej tożsamości, kultury i języka. Więc ją przyjęłam
Alina Kouszyk i Switłana Cichanouska

Co udało się Pani zrobić?

Ważne jest, aby zrozumieć, że to stanowisko wcześniej nie istniało. W ciągu dwóch lat podnieśliśmy kwestię odrodzenia narodowego i tożsamości narodowej na bardzo wysoki poziom agendy politycznej UE. W ramach grup konsultacyjnych rozmawialiśmy o zachowaniu tożsamości w ramach dialogu strategicznego nie tylko w kontekście kultury, ale w ogóle jako kluczowego elementu odporności narodu białoruskiego. Nasi partnerzy potraktowali te wyzwania bardzo poważnie. Po raz pierwszy kwestie języka i tożsamości białoruskiej zostały uwzględnione w rezolucji Parlamentu Europejskiego.

W ramach Delegacji ds. Odrodzenia Narodowego stworzyliśmy strategię i koncepcję odrodzenia narodowego, czyli ramy kierunków rozwoju różnych sfer życia białoruskiego społeczeństwa i państwa.

Tożsamość to nie tylko kod kulturowy. To oprogramowanie, które musi przejść przez wszystkie obszary państwowości

I liderzy są za to odpowiedzialni. Tam, gdzie trudno dotrzeć politykom, muszą dotrzeć gwiazdy – aktorzy, muzycy, pisarze. Gwiazdy, które są za granicą, stają się głosem wolnej Białorusi słyszanym na całym świecie. Moim zadaniem była również praca z nimi.

Rok 2020 był dla Białorusinów punktem zwrotnym. Ludzie poczuli – wielu z nich po raz pierwszy w życiu – dumę ze swojej narodowości. To uczucie towarzyszy nam do dziś. Postawiłam sobie za cel podtrzymanie tego ognia.

Jak ważną postacią dla Białorusi jest Switłana Cichanouska? Czego udało się jej dokonać?

Ostatnie wybory zostały nam skradzione. Switłanie Cichanouskiej, choć została wybrana na prezydenta Białorusi, nie pozwolono przejąć władzy. Ale nie poddała się i kontynuowała swoją pracę. Od pięciu lat prowadzi Białoruś do wolnych wyborów. Nie twierdzi, że ma polityczną przyszłość, ale chce dokończyć to, co zaczęła.

Jest osobą o wielkiej odpowiedzialności, która rozwinęła się jako polityczka, stała się liderką i zjednoczyła wokół siebie środowiska demokratyczne. Stworzyła też gabinet przejściowy i radę koordynacyjną. To główny rezultat jej pracy, bo podmiotowość osiąga się poprzez instytucje

Po represjach Łukaszenki większość białoruskiej opozycji trafiła za kratki. Czy w białoruskim społeczeństwie są jacyś młodzi liderzy?

Nadchodzi nowe pokolenie. W  Zjednoczonym Gabinecie Tymczasowym pracują młodzi ludzie. Na przykład Margo Wostrikowa, przedstawicielka ds. młodzieży, jest utalentowaną 23-letnią dziewczyną, która przemawia w Radzie Europy, wygłasza mocne przemówienia i pracuje na równi z Pawłem Łatuszką, który był ministrem i ambasadorem w wielu krajach. Pojawiają się nowi ludzie – i to także dzięki instytucjom i temu, że mają pole do działania. Wielu utalentowanych Białorusinów studiuje teraz w krajach UE, w tym w Polsce. To oni są przyszłością wolnej Białorusi.

Na co Pani i inni patrioci liczycie w związku z narodowym odrodzeniem Białorusi?

Białoruś jest de facto pod okupacją marionetkowego reżimu Łukaszenki. Dla nas w tych okolicznościach najważniejsze jest zachowanie kraju i nieutracenie niepodległości. Wojna w Ukrainie pokazała, że szare strefy buforowe nie mają już szans na istnienie we współczesnym świecie. Białorusini mówili, że powinniśmy być neutralni, jak Szwajcaria, gdzieś pośrodku. Teraz rozumiemy, że to niemożliwe: albo jesteś częścią Rosji, albo Europy. Za chwilę może dojść do nowej Jałty, jak mówią o możliwych przyszłych negocjacjach. Określą one nowe strefy wpływów w następnym stuleciu.

Nie widzimy innego wyjścia niż integracja Białorusi z Europą
Alina Kouszyk, z tyłu Paweł Łatuszka

Jak przyczyni się Pani do tego na stanowisku redaktor naczelnej Biełsat TV? Jak zamierza Pani współpracować z nowo utworzoną redakcją ukraińską?

Rok 2025 będzie przełomowy dla nas wszystkich. Musimy zwiększyć wśród ludzi zrozumienie tego, co się dzieje. Analityka i dziennikarstwo będą bardzo, bardzo ważne. Moim zadaniem jest przypominanie Białorusinom, że mentalnie i historycznie należymy do europejskiej rodziny narodów. Ważną rolę w tym odegrają ci z naszych współobywateli, którzy są za granicą i mogą być ambasadorami prawdy, demokratycznych wartości europejskich i pokoju, działając na rzecz tych ludzi, którzy pozostali w kraju.

Znaczenie Biełsatu jest ogromne. To jedyny kanał telewizyjny, który jest przekaźnikiem informacji dla ludzi na Białorusi – choć jesteśmy tam uznawani za organizację ekstremistyczną. Moi rodacy w kraju są przerażeni, żyją w równoległej, podzielonej rzeczywistości. Wszyscy mają dwa telefony – jeden do pracy, drugi do czytania wiadomości w domu. Zmienił się nawet model konsumpcji wiadomości. Ludzie przestali korzystać z niezależnych źródeł informacji w ciągu dnia, ponieważ w pracy, na ulicy czy w transporcie publicznym to niebezpieczne. Czytają i oglądają wiadomości głównie w nocy.

Alina Kouszyk pracuje w Biełsacie od początku istnienia stacji

Potęga Biełsatu stała się widoczna w 2020 roku, kiedy jego sygnał naziemny został w Białorusi zablokowany. Nie było internetu, a my pokazywaliśmy wszystkie okropności, które tam się działy, za pośrednictwem satelity. Dzięki temu cały świat dowiedział się o wydarzeniach na Białorusi. Dziś jeśli ktoś tam podzieli się naszymi treściami, polubi je lub skomentuje, może trafić do więzienia. Jednak ludzie nadal nas oglądają, tyle że po kryjomu. Wierzę w siłę telewizji. Biełsat pozwala zachować białoruski język i tożsamość. Cieszę się, że od Nowego Roku będziemy pracować ramię w ramię z ukraińską redakcją. Razem będziemy w stanie zapewnić widzom prawdziwie pogłębioną perspektywę, z naciskiem na Europę.

Jak poważne są obecnie represje na Białorusi? Ilu jest w kraju więźniów politycznych i jaki jest stan tych ludzi?

Na Białorusi aresztowania odbywają się codziennie. Każdy Białorusin ma przyjaciół lub krewnych za kratkami. Według obrońców praw człowieka liczba więźniów politycznych wynosi około 1300, ale rzeczywista liczba jest trzy do czterech razy wyższa.

Za kratkami jest teraz siedemnastu moich kolegów, dziennikarzy Biełsatu

To cena, którą płacimy za naszą walkę. Represje najbardziej uderzają w ludzi posługujących się językiem białoruskim. Ci, którzy są więzieni za swoje przekonania polityczne i narodowe, są uznawani za ekstremistów i oznaczani żółtymi znacznikami, podobnie jak Żydzi w nazistowskich obozach koncentracyjnych.

Często nie mają opieki medycznej. Wiemy, że stan zdrowia wielu więźniów politycznych jest bardzo poważny, a współwięźniom nie wolno z nimi rozmawiać. Wiemy, że za samą rozmowę z Wiktorem Babaryką, na przykład podczas spaceru, ludzie byli natychmiast wtrącani do karceru. Wielu naszych przywódców politycznych, takich jak Mikołaj Statkiewicz, Andrzej Poczobut i Siergiej Cichanouski, jest przetrzymywanych w całkowitej izolacji. Z niektórymi osobami nie ma kontaktu od ponad półtora roku. Nie wiemy, czy żyją i co się z nimi dzieje. Zajmuję się losem białoruskiego aktywisty Igora Aliniewicza, więźnia politycznego, który został skazany na 20 lat więzienia za rzekome przygotowywanie zamachu terrorystycznego. To utalentowany młody człowiek, szczery patriota Białorusi. Stale przebywa w odosobnieniu. Podobnie jest z wieloma innymi więźniami politycznymi.

Mój znajomy, dokumentalista Jurij Chaszczewacki, został zaatakowany w Mińsku przez funkcjonariuszy KGB przebranych za cywilów po telewizyjnej premierze filmu „Zwykły prezydent” o Łukaszence. Ciężko go pobili i miał połamane nogi. Ale to było jeszcze w latach 90. Jak dziś działa machina represji Łukaszenki? Czy są ludzie, którzy mimo tortur i więzienia nie współpracują w śledztwie?

Jest ogromna presja nawet na tych, którzy nie są uwięzieni. Po wyjściu z więzienia ludzie nie mogą znaleźć pracy. Istnieją czarne listy, za których sprawą byli więźniowie polityczni po prostu nie są nigdzie zatrudniani. Bliscy i znajomi odwracają się od nich, ponieważ kontakt z nimi staje się niebezpieczny. Ludzie ci nie stają się więc wolni nawet po wyjściu na wolność. Pozostają pod nadzorem swoich oprawców. Bardzo często nie mogą opuścić kraju i są zmuszani do współpracy ze służbami.

Jeśli chodzi o współpracę z władzami, ludzie zachowują się bardzo różnie. Trudno oceniać kogoś, będąc na wolności, i mówić mu, co jest dobre, a co złe. Wiele osób nie współpracuje podczas śledztwa, a mimo to radzimy im pisać petycje o ułaskawienie, jeśli jest szansa, że to pomoże.

Polina Szarenda-Panasiuk, aktywistka i matka dwójki dzieci, była tak strasznie torturowana, że nazywana jest białoruską Joanną d'Arc. To absolutnie niezłomna kobieta

Nie wiem, co oni jej zrobili. Podobno była prześladowana dlatego, że jej dzieci były w Polsce, a ona bardzo chciała się wydostać. Podpisała petycję o ułaskawienie, wystąpiła też w filmie propagandowym, w którym po rosyjsku zapewniała, że ma się dobrze. Znam ją osobiście, więc wiem, że to nie była ta sama Polina. Była zdruzgotana, a mimo to starała się zachowywać godnie nawet w tak strasznych warunkach. Najgorsze jest to, że nigdy jej nie wypuścili.

Od 2014 do początku 2024 roku około 1300 Białorusinów walczyło w wojnie w Ukrainie. Jak ocenia Pani wkład Białorusinów w walkę Ukraińców z reżimem Putina?

Na wszystkich światowych spotkaniach politycznych białoruskie siły demokratyczne zawsze podkreślają, że najważniejszą rzeczą jest teraz pomóc Ukrainie wygrać, ponieważ będzie to impuls do zmian w całym regionie. Łukaszenka udostępnił białoruskie terytorium do agresji na Ukrainę, choć nie zgodził się na to naród białoruski.

Białorusini w absolutnej większości są przeciwko wojnie i agresji na Ukrainę. To jest coś, co najbardziej odróżnia nas od Rosjan

Kiedy nadjeżdżają czołgi lub włącza się machina represji, Białorusini często nie mają siły, by się temu przeciwstawić. Ale opinia publiczna jest po stronie Ukraińców, a Białorusini byli jednym z narodów, które naprawdę wsparły was w najtrudniejszym momencie. Warto wspomnieć o bohaterskiej walce białoruskich ochotników z pułku Kalinowskiego. W 2022 roku, po wybuchu wojny w Ukrainie, tysiące Ukrainek przyjechało do UE i Polski, a my, Białorusinki, które wcześniej zostały zmuszone do emigracji, zaczęłyśmy im pomagać. Zawsze powinniśmy się wspierać – jak siostry. To bardzo ważne. Przyjaźń kobiet jest szczególnie silna w czasach kryzysu.

W 2023 roku, według platformy EWL, wzrosła liczba Białorusinów, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu ze względu na sytuację polityczną na Białorusi. Dlaczego wybrali Polskę? I jak jednoczą się Białorusini za granicą?

Dziś Polska jest oficjalnie domem dla największej społeczności Białorusinów na świecie – ponad trzystu tysięcy naszych rodaków. Polska jest najbardziej przyjaznym krajem dla Białorusinów. W Warszawie mamy chyba cztery czy pięć białoruskich szkół artystycznych, działa tu bardzo wiele białoruskich organizacji, białoruskie restauracje, muzea. Białoruska część Warszawy bardzo mocno się rozwija.

W Warszawie są też trzy białoruskie szkoły. Jedna z nich jest bezpłatna, na ulicy Sierakowskiego. To szkoła dla mniejszości narodowych, finansowana przez polskie Ministerstwo Edukacji. Uczył się w niej mój syn. Jest też szkoła prywatna. Trzecia to Białoruska Szkoła w Warszawie, prowadzona przez Alesia Łozkę, a założona przez aktywistów. W soboty dzieci przychodzą się tam uczyć; łatwo się zapisać.

Są dziesiątki inicjatyw kulturalnych i społecznych. Bardzo lubię białoruski chór żeński „Śpiew spod mostu”, który narodził się w Warszawie. Określenie „spod mostu” wzięło się stąd, że młode dziewczyny przychodziły latem śpiewać pod Most Świętokrzyski ze względu na dobrą akustykę – i tak się nazwały. To bardzo stylowe, młode, wyluzowane Białorusinki, które przeprowadziły się tutaj – jest ich około 20-30. Zwykle są ubrane bardzo jaskrawo, ale często na czarno, z elementami strojów ludowych. Polski „VOGUE” napisał o nich ogromny artykuł z oszałamiającymi zdjęciami. Nie jest to jedyny taki projekt artystyczny. W Warszawie działa również rewolucyjny Wolny Chór, zakazany na Białorusi, który występuje na całym świecie. W zeszłym roku zaproszono go na przyjęcie z udziałem polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, zaśpiewali kolędy. To wspaniałe, że my, Białorusini, mogliśmy zorganizować obchody Bożego Narodzenia w Pałacu Prezydenta RP.

A co z rozwojem języka białoruskiego na Białorusi i za granicą?

Na Białorusi nawet używanie języka w życiu codziennym może prowadzić do represji. Ludzie nie mówią w swoim języku i on zanika. Dlatego to sami Białorusini muszą ożywić język i mówić w nim, a my, liderzy, musimy w tym pomóc. Każdy rozumie białoruski na podświadomym, pasywnym poziomie, trzeba tylko zacząć nim mówić. Jeśli ktoś ma przyjaciół, którzy mówią po białorusku, wystarczy, że zacznie odpowiadać im w ich ojczystym języku.

Nie musisz uczyć się białoruskiego, to przychodzi naturalnie. Popełnianie błędów jest normalne. Strasznie jest nie mówić w swoim ojczystym języku

Język i kultura też są systematycznie niszczone przez reżim Łukaszenki, sługi reżimu Putina. Planowana jest rusyfikacja i militaryzacja społeczeństwa – wszelkie inicjatywy narodowe natychmiast trafiają pod ścisłą kontrolę KGB. Scena teatralna jest całkowicie zrusyfikowana. Białoruskie Historyczne Archiwum Państwowe zwolniło wszystkich, którzy prowadzili media społecznościowe w języku białoruskim. Zachowanie kultury jest dziś naszym zadaniem – zadaniem liderów i stowarzyszeń emigracyjnych za granicą.

Co Pani teraz czyta? Jaką współczesną literaturę białoruską poleciłby Pani Ukraińcom?

Radzę nie czekać na tłumaczenia i czytać po białorusku. Po pierwsze, bo to ciekawe, a po drugie, bo doskonale rozumiemy się bez tłumaczy. Dowodem na to jest choćby ta nasza rozmowa, w której Pani zadaje pytania po ukraińsku, a ja odpowiadam po białorusku.

Mam wielu ukraińskich przyjaciół, często odwiedzam Ukrainę i zawsze kupuję coś z ukraińskiej literatury współczesnej do czytania. Teraz zamierzam przeczytać „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” Oksany Zabużko. Ukraińcom, którzy chcą zacząć zapoznawać się z białoruską literaturą współczesną, radzę zacząć od Alhierda Bacharewicza, którego powieść „Plac Zwycięstwa” [nieprzetłumaczona jeszcze na język polski – red.] to pełna przygód przypowieść o władzy i narodzie, o cenie słów i sławy, o porażce i zwycięstwie. Nie jest to jednak opowieść o jakimś konkretnym kraju – tak naprawdę to historia o mnie i o tobie.

Wszystkie zdjęcia z prywatnego archiwum Aliny Kouszyk

20
хв

„Nowa Jałta” określi podział stref wpływów w następnym stuleciu

Maria Górska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Wojna, pokój i polityczne niespodzianki. Estoński poseł o głównych wyzwaniach 2025 roku

Ексклюзив
20
хв

„Nowa Jałta” określi podział stref wpływów w następnym stuleciu

Ексклюзив
20
хв

2024: najlepsze seriale z silnymi kobietami

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress