Exclusive
20
min

Marta Majewska: - Wszystko, co zrobiliśmy, nie byłoby możliwe bez ogromnej rzeszy troskliwych ludzi. To była prawdziwa fala dobroci.

"Ludzie przychodzili do nas z jedną torbą albo w ogóle bez niczego. A my organizowaliśmy wszystko na następny etap ich podróży". Burmistrzyni Hrubieszowa opowiada o pomocy Ukraińcom od pierwszych dni wojny

Oksana Szczyrba

Marta Majewska, burmistrzyni Hrubieszowa. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Marta Majewska jest burmistrzynią Hrubieszowa, miasta położonego zaledwie 5 kilometrów od Ukrainy. To ona zainicjowała otwarcie ośrodka dla uchodźców w pobliżu granicy polsko-ukraińskiej w lutym 2022 roku. Zebrała setki wolontariuszy, którzy zapewnili Ukraińcom żywność, schronienie i wsparcie psychologiczne, zorganizowała też system rejestracji i koordynacji transportu uchodźców, który umożliwił tysiącom osób dotarcie do innych miast w Polsce. Za swój ogromny wkład w pomoc ukraińskim uchodźcom Marta Majewska została nominowana do pierwszej nagrody Portrety Siostrzeństwa, ustanowionej przez redakcję międzynarodowego magazynu Sestry. Pani burmistrz opowiedziała nam o trudnościach w organizacji pomocy, wsparciu Polaków, własnych obawach i marzeniach.

Oksana Szczyrba: W lutym 2022 roku udało się Pani wykonać wiele pracy, organizując różne frmy pomocy dla ukraińskich uchodźców. Jak zaczął się dla Pani 24 lutego?

Marta Majewska: Pamiętam ten poranek, jakby to było dzisiaj. Przyszłam do pracy wcześniej niż zwykle, zadzwoniłam do mojego zastępcy, sekretarki i kilku innych osób. Zdecydowaliśmy, że musimy się zorganizować. Tej samej nocy, kiedy wybuchła wojna, otrzymaliśmy pierwszą informację od naszych kolegów, którzy prowadzili ośrodek sportowo-rekreacyjny, że pojawili się tam pierwsi Ukraińcy. W zasadzie było to jedyne pomieszczenie, jedyny budynek, który mógł pomieścić dużą liczbę osób. Bardzo szybko zorganizowaliśmy tam miejsca do spania: położyliśmy dywany i wstawiliśmy łóżka. Przynieśliśmy wodę i jedzenie - zapewniliśmy minimum, które było potrzebne na początku. Liczba osób rosła każdego dnia. Oczywiście sama nigdy bym wszystkiego nie zorganizowała. Pracował nad tym cały zespół troskliwych ludzi.  

Tysiące ludzi przybyło do Hrubieszowa po wybuchu wielkiej wojny. Fot: Dariusz Duda

Hrubieszów to małe miasto. Nawiązaliśmy kontakt z policją, strażą pożarną, strażą graniczną, różnymi organizacjami. Dobrze pamiętam wieczór 25 lutego, kiedy byłam w domu i przyjmowałam gości. Powiedziałam mężowi, że wyjdę na chwilę, na jakąś godzinę, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja w ośrodku dla uchodźców. To było około 7 wieczorem. Wróciłam dopiero rano. Z godziny na godzinę przybywało coraz więcej obywateli Ukrainy. Otrzymaliśmy również informację, że w mieście są ludzie, którzy nie wiedzą, dokąd się udać. Pojechaliśmy więc po nich samochodem.

Wtedy po raz pierwszy publicznie poprosiłam o pomoc, publikując w Internecie zdjęcie z łóżkami przygotowanymi dla uchodźców wojennych. To wywołało prawdziwą falę pomocy. Ludzie przynosili nam jedzenie i niezbędne artykuły gospodarstwa domowego. Później, gdy mieliśmy więcej dzieci, prosiliśmy też o zabawki i pieluchy. Szybko stworzyliśmy grupy, w których ludzie brali na siebie różne obowiązki. Ktoś zajmował się dziećmi, ktoś organizował posiłki, ktoś układał wszystkie rzeczy. I wszystko działo się zupełnie naturalnie. Wiele Ukrainek wyszło za mąż za Polaków, jeszcze zanim rozpoczęła się inwazja na pełną skalę. Przychodziły więc do naszego ośrodka i oferowały pomoc. Najpierw przyjeżdżali ludzie z miasta, potem z sąsiednich miejscowości, a później z całej Polski i z zagranicy.

Ośrodek został oficjalnie otwarty zarządzeniem wojewody lubelskiego. Przez pierwsze tygodnie nie mieliśmy żadnego finansowania. Nie mogłam wziąć ani grosza od państwa, nawet od miasta. Później otworzyliśmy subkonto, na które ludzie przelewali darowizny.

OSz: Jaka jest główna misja centrum pomocy?

MM: Pomysł był taki, żeby ośrodek recepcyjny był miejscem, d którego obywatele Ukrainy trafiają w pierwszej kolejności. Otrzymują od nas pierwszą pomoc, jedzenie, mogą się umyć, przespać, poczekać na kogoś, a potem z reguły muszą jechać dalej - do miejsc wyznaczonych na pobyt stały w Polsce. My jako miasto tego nie mieliśmy. Na początku był duży problem z organizacją transportu. Dopiero później zaangażowała się Państwowa Straż Pożarna, która zapewniła autobusy z całego kraju do przewozu ludzi.

Marta Majewska z policjantami w ośrodku dla uchodźców. Fot: Dariusz Duda

Tych pojazdów było jednak za mało, przez co ludzie dłużej przebywali w ośrodku. To właśnie w Hrubieszowie odbywała się pierwsza kontrola graniczna, więc każdy pociąg jadący z Ukrainy przez Polskę zatrzymywał się w naszym mieście. Niektórzy jechali dalej, inni wysiadali tutaj.

Zdarzało się, że w tym samym czasie w jednym miejscu gromadziło się nawet 2000 osób. Proszę sobie wyobrazić: trzy takie strumienie to 6000 osób - i wszyscy oni przyszli do nas. W sumie od początku wojny nasz ośrodek przyjął około 100 000 osób

Kolejnym ważnym punktem była rejestracja pobytu Ukraińców w Polsce. To również musieliśmy zorganizować sami, nikt nam nie pomógł ani nie pokazał, jak to powinno wyglądać. Najtrudniejsze było to, że wszystko musieliśmy robić ręcznie. Nie było wtedy systemu, który pozwalałby nam wprowadzać dane np. do komputera czy konkretnego programu. Wszystko było pisane ręcznie. Ważną rolę odgrywali tu wolontariusze. Jednak potrzebowaliśmy też ludzi na stałe, którzy byliby odpowiedzialni za swoje zadania. Na początku były to 54 osoby. Zarządzały punktem tłumaczy, psychologów i wolontariuszy, którzy zajmowali się żywnością, magazynami, transportem itp. Teraz jest to jż tylko 9 osób, ponieważ przepływ ludzi znacznie się zmniejszył. Na początku było to czasem 3000 osób dziennie, więc infrastruktura budynku, w którym znajduje się centrum pomocy, nie była na to przygotowana. Była to tylko sala gimnastyczna z podstawowymi warunkami. Musieliśmy zrobić wiele, aby upewnić się, że infrastruktura wytrzyma wszystko, co działo się w tym czasie. Wyzwaniem były nawet tak zwyczajne rzeczy, jak zaopatrzenie w wodę, kanalizacja i wywóz śmieci. Ściśle współpracowaliśmy z naszymi przedsiębiorcami i lokalnymi mieszkańcami.

Ukraińcy wraz z dziećmi i zwierzętami znaleźli tymczasowe schronienie w ośrodku dla uchodźców w Hrubieszowie. Fot: Dariusz Duda

Ilość żywności, która do nas dotarła, była ogromna, więc mieliśmy problemy z magazynowaniem. I wtedy z pomocą przyszli nam przedsiębiorcy, którzy otworzyli dla nas swoje magazyny. Dodatkowo zajęliśmy się kwestią transportu pomocniczego do Ukrainy. Oczywiście mamy udokumentowane, gdzie ta pomoc trafiała. Stworzyliśmy kilka obszarów działalności: pomoc na miejscu, pomoc z pociągami i pomoc humanitarna.

Dziś wszystko wygląda już inaczej. W tym roku, w styczniu, był taki dzień, kiedy nikt do nas nie przyszedł. Ale to był tylko jeden dzień

OSz: Jakie są główne wyzwania, przed którymi stanęli i wciąż stoją ukraińscy uchodźcy?

MM: Na początku był problem, bo ludzie przychodzili do nas z jedną torbą albo w ogóle bez niczego, a my organizowaliśmy wszystko na kolejny wyjazd. Kwestia komunikacji telefonicznej była bardzo ważna. Ludzie nie mieli kart, nie mogli dzwonić w Polsce. Nasi lokalni przedsiębiorcy dostarczali je za darmo.

Zorganizowaliśmy również pomoc psychologiczną, ponieważ wszyscy ludzie byli po traumatycznych przeżyciach i potrzebowali specjalistycznego wsparcia. Większość osób, które przyjechały, to matki z dziećmi. Miały więc zapewnioną pomoc, nawet tak podstawową jak opieka nad dziećmi. Pomagali w tym wolontariusze. Była zima, więc potrzebowaliśmy różnych źródeł ogrzewania i koców. Organizowaliśmy żywność, którą wysyłaliśmy na granicę, gdzie były ogromne kolejki Ukraińców. Każdy starał się pomóc, jak mógł.  

Marta Majewska zorganizowała system rejestracji i koordynacji transportu uchodźców. Fot: Dariusz Duda

OSz: Jakie historie najbardziej zapadły Pani w pamięć?

MM: Jest wiele historii i wszystkie są wyjątkowe. Ale jedna poruszyła mnie do głębi. Pamiętam mamę i jej synka, którzy przyszli do szpitala; on był bardzo przestraszony, cały czas płakał i krzyczał. Później okazało się, że ma spektrum autyzmu. Ani jego matka, ani babcia nie mogły go uspokoić. Zwróciłam się do nich, chcąc ich wesprzeć, mimo że nie wiedziałam wtedy, że chłopiec jest chory. A ten dzieciak wyciągnął ręce i podszedł do mnie, d zupełnie obcej osoby. W ciągu kilku minut się uspokoił. Zabrałam tę rodzinę do mojego domu; mieli u nas poczekać na kuzyna z Czech. Chłopczyk był w tym samym wieku co mój syn - 4 lata. Jednak był problem - nie potrafili się skontaktować z krewnymi w Czechach. Poszłam więc ogromny parking wypełniony setkami samochodów - a tu mężczyzna mówiący po czesku wychodzi mi na spotkanie. Zapytałam go, czy jest z Czech i czy przyjechał odebrać kobietę, dziecko i babcię. Odpowiedział twierdząco. To była ręka Boga, że wśród setek samochodów i ludzi spotkałam akurat tego człowieka. Tę historię zapamiętałem najbardziej, ale było ich znacznie więcej. Ludzie w naszym ośrodku często o sobie mówili. To było dla nich ważne.

Ale byli też tacy, którzy milczeli. Byli tak zszokowani, że nie mogli powiedzieć ani słowa. Dopiero później, kilka dni później, mogli powiedzieć cokolwiek

OSz: Część Ukraińców wróciła do Ukrainy, inni wyjechali do innych krajów europejskich. Ilu zostało w Hrubieszowie?

MM: Niewielu. Hrubieszów nie jest atrakcyjnym miejscem do zamieszkania na stałe. Większość osób, które przekraczały granicę, myślała już o tym, do którego dużego miasta wyjadą - do Wrocławia, Warszawy, Gdańska, Poznania, Katowic czy za granicę. Ci, którzy zostali w Hrubieszowie, wierzyli, że wkrótce wrócą do domu, lub mieli tu krewnych czy znajomych.

OSz: Jak dziś pomaga Pani Ukraińcom?

MM: Robimy wszystko to, co na początku, ale dziś wygląda to trochę inaczej. Współpracujemy z różnymi miastami, organizujemy pomoc humanitarną, którą wysyłamy przez miasto Sokal w obwodzie lwowskim, które przekazuje ją dalej. To pomoc zarówno dla zwykłych obywateli, jak ukraińskich żołnierzy. Kupujemy również generatory i namioty pneumatyczne.

OSz: Kim są ludzie z Pani zespołu?

MM: To bardzo wiele osób - urzędników, członków organizacji pozarządowych, wolontariuszy, mieszkańców Hrubieszowa, którzy na co dzień wykonują różne zawody, prowadzą firmy, pracują w urzędach, w sektorze usług. Młodzi i starsi. Nie jestem w stanie wymienić wszystkich, bo boję się, że kogoś pominę. To przedstawiciele różnych warstw społecznych - od działaczy publicznych do przedsiębiorców. Na początku każdy dokładał swoją cegiełkę. Później musieli wrócić do swoich codziennych obowiązków i poprzednich miejsc pracy, więc ilość pomocy zmalała.

Setki wolontariuszy odpowiedziało na prośbę o pomoc w ośrodku dla uchodźców w Hrubieszowie. Fot: Dariusz Duda

OSz: Za swoją działalność otrzymała Pani nagrodę specjalną "Solidarni z Ukrainą" w prestiżowym Rankingu Samorządów Rzeczpospolitej Polskiej. Co oznacza dla Pani to wyróżnienie?

MM: To nagroda dla wszystkich osób, które mi pomogły. Otrzymałem tę nagrodę, ponieważ jestem burmistrzem. Jednak w rzeczywistości to nagroda dla wszystkich mieszkańców Hrubieszowa, dla wszystkich, którzy pomagali od pierwszego dnia inwazji Rosji na Ukrainę. Jestem bardzo wdzięczna wszystkim za wsparcie, ponieważ na początku, jeśli mam być szczera, bardzo martwiłam się, jak to wszystko zorganizujemy. Nikt nie mógł przewidzieć, co stanie się jutro, ilu ludzi przyjdzie, jak to będzie wyglądało, z czym będziemy musieli się zmierzyć. Nikt tego nie przewidział, nikt nie był na to gotowy.

Wszystko, co zrobiliśmy, nie byłoby możliwe bez dużej liczby troskliwych ludzi, zwykłych mieszkańców Hrubieszowa. To była prawdziwa fala dobroci

OSz: Jak wojna w Ukrainie zmieniła Pani życie?

MM: Moje życie zmieniło się od j pierwszego dnia. Pokazała nam, że dobre, spokojne życie może się skończyć w każdej chwili. I t nie zależy od nas. Dzieją się rzeczy, na które nie mamy wpływu. Ukraina żyła spokojnie - i z powodu jednego szaleńca wszystko się zmieniło. I nie mogliśmy być na to przygotowani. Oczywiście my, Polacy, nie jesteśmy zaangażowani w to, co dzieje się na froncie i przez co przechodzą ludzie w Ukrainie. Ale zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc tutaj, w Polsce. Jeśli chodzi o zmiany we mnie jako osobie... Jestem szczęśliwa i wdzięczna, że mogę żyć w kraju pod spokojnym niebem, że ludzie mnie nie zawiedli. Mogło być inaczej. Pieniądze nie są tak ważne jak ludzie. Nie ma w tym stwierdzeniu nic odkrywczego, ale na co dzień po prostu o tym zapominamy.

Główny wniosek jest taki, że mogę liczyć na ludzi w trudnych chwilach. I za to wszystkim dziękuję

OSz: Gdzie Pani szuka energii do regeneracji?

MM: W domu, w rodzinie. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że pewnych rzeczy nie da się zrobić. Nie bylibyśmy w stanie nic zrobić, gdyby nie wsparcie naszych bliskich. Zarówno życie, jak praca wymagają dużo energii. Dla mnie rodzina jest więc swego rodzaju odskocznią. To ona najbardziej mnie stabilizuje i pozwala dalej normalnie funkcjonować. Na dodatek jestem osobą wierzącą, więc wiara daje mi ogromne wsparcie, ogromny impuls do dalszego działania. Sprawia, że jestem pozytywnie nastawiona do życia, z optymistycznym podejściem, mimo wielu problemów, z którymi borykamy się na co dzień.

OSz: Coraz częściej mówi się, że wszyscy są już zmęczeni wojną - zarówno Ukraińcy, jak Europejczycy. Zgadza się Pani z tym?

MM: Niestety tak. Zmęczenie pomocą również było w pewnym momencie zauważalne. Stało się to mniej więcej po roku. Ludzie zaczęli od nas odchodzić, tłumacząc, że są po prostu zmęczeni - fizycznie, psychicznie, mentalnie. Zmniejszył się też entuzjazm do pomagania. Uważam, że bez pomocy Zachodu, bez pomocy innych krajów europejskich Ukrainie będzie bardzo trudno. Ta pomoc musi być kontynuowana. Nie tylko Europa, ale także Stany Zjednoczone powinny nadal wspierać Ukrainę. Psychopata Putin musi zostać powstrzymany.

Silniejsi zawsze powinni pomagać. To są kraje Europy Zachodniej i Stany Zjednoczone - kraje, które mają większe możliwości. Uważam, że powinny one skierować swoją pomoc na odbudowę Ukrainy teraz i w przyszłości
Marta Majewska: - Dołożyliśmy wszelkich starań, by pomóc tu, w Polsce. Fot: Dariusz Duda

OSz: O czym Pani dziś marzy?

MM: Moje marzenia są dość przyziemne, bo skupiają się na tym, by jak najdłużej pozostać przy życiu, by moi bliscy byli zdrowi. Chciałbym też odizolować się gdzieś na miesiąc i poświęcić ten czas tylko mojemu domowi i bliskim. Ale na razie to nierealne. Marzę też o tym, żeby Hrubieszów, który ma ogromny potencjał, rozwijał się jako miasto i żeby wszyscy jego mieszkańcy żyli szczęśliwie.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, gospodyni programów telewizyjnych i radiowych. Dyrektorka organizacji pozarządowej „Zdrowie piersi kobiet”. Pracowała jako redaktor w wielu czasopismach, gazetach i wydawnictwach. Od 2020 roku zajmuje się profilaktyką raka piersi w Ukrainie. Pisze książki i promuje literaturę ukraińską. Członkini Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy i Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Autorka książek „Ścieżka w dłoniach”, „Iluzje dużego miasta”, „Upadanie”, „Kijów-30”, trzytomowej „Ukraina 30”. Motto życia: Tylko naprzód, ale z przystankami na szczęście.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
abotak aborcja warszawa polska klinika

Lokalizacja kliniki AboTak nie jest przypadkowa. To właśnie przy ulicy Wiejskiej znajduje się nie tylko Sejm, ale także siedziba Platformy Obywatelskiej i Kancelaria Prezydenta RP, czyli te miejsca na politycznej mapie Polski, w których zapadają najważniejsze dla kraju decyzje. Dlatego bojowniczki o prawo kobiet do aborcji, jak oświadczyły na konferencji prasowej podczas otwarcia kliniki, postanowili „zagarnąć kawałek tej ulicy dla siebie”.

Od teraz każdy, kto potrzebuje aborcji, informacji lub po prostu wsparcia, może tu przyjść.

– To centrum siostrzeństwa – mówią aktywistki. – Siostrzeństwo jest potrzebne i cenne zawsze, ale szczególnie dziś, gdy politycy nadal blokują zmiany w prawie aborcyjnym

Odłożona została nie tylko ustawa liberalizująca aborcję, ale także zmiany, które podczas kampanii wyborczej nazywano „minimalnymi”. Mowa o dekryminalizacji aborcji, czyli zmianach w kodeksie karnym, zgodnie z którymi osobie pomagającej w aborcji nie groziłoby już więzienie. W Polsce kobiety nie są ścigane za nielegalną aborcję, ale już pomoc w aborcji jest przestępstwem. Za przeprowadzenie nielegalnej aborcji lekarzom grozi do 3 lat więzienia. To prawo ich paraliżuje.

W Polsce aborcja jest legalna w dwóch przypadkach: gdy jest wynikiem czynu zabronionego, jak gwałt czy kazirodztwo, oraz gdy stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety. W tym drugim przypadku aborcja jest trudna do przeprowadzenia właśnie dlatego, że pomocnictwo podlega karze. Lekarze często odmawiają przerwania ciąży, nawet jeśli jest konieczna ze względu na zagrożenie dla płodu czy matki, powołując się na tzw. klauzulę sumienia. W minionych latach kilka kobiet zmarło dlatego, że lekarze odmówili przerwania ciąży na późnym etapie, mimo że stanowiła ona bezpośrednie zagrożenie dla ich życia.

Do października 2020 r., w ramach tak zwanego kompromisu aborcyjnego z 1993 r., aborcje z powodu wad płodu, w tym zagrażających jego życiu (poronienie), były uznawane za legalne. Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny także je uznał za nielegalne.

Od tego czasu według Ministerstwa Zdrowia RP liczba legalnych aborcji w Polsce spadła dziesięciokrotnie. W 2021 roku odnotowano 107 aborcji, gdy w 2020 roku – 1076. Tyle że oficjalne statystyki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

ADT szacuje, że co roku Polki dokonują ponad 100 000 aborcji

W ubiegłym roku Aborcyjny Dream Team pomógł około 50 tysiącom kobiet uzyskać dostęp do aborcji farmakologicznej, która jest najczęstszą metodą przerywania niechcianej ciąży.

Działaczki ADT podkreślają, że klinika AboTak będzie miejscem, w którym nie tylko będą domagać się dostępu do aborcji, ale także przeprowadzać ten zabieg. Obecnie ośrodek oferuje aborcję medyczną (przy użyciu pigułek), a kobietom, które potrzebują aborcji chirurgicznej, pomaga znaleźć odpowiednią placówkę za granicą, zorganizować transport, a w szczególnych przypadkach także wsparcie finansowe. Ośrodek oferuje również bezpłatne testy ciążowe i porady medyczne.

Natalia Broniarczyk podkreśla, że ADT pomaga każdemu, kto potrzebuje pomocy w dostępie do aborcji.

– Codziennie zgłaszają się do nas nie tylko Polki, ale także kobiety z Ukrainy. Od początku wojny na pełną skalę ponad 3000 kobiet z Ukrainy dokonało aborcji z naszą pomocą – mówi. I dodaje, że ADT nie jest jedyną organizacją, w której ludzie mogą uzyskać pomoc. Wiele osób zwraca się też do Martynki, organizacji założonej przez ukraińskie kobiety.

Martynka została założona 19 dni po rozpoczęciu wielkiej wojny w Ukrainie. W ciągu trzech lat działalności otrzymała około 4000 próśb o pomoc, a liczba ta podwoiła się w ciągu ostatniego roku. To sprawy związane z przemocą i handlem ludźmi.

Jeśli potrzebujesz rozmowy lub porady, przyjdź na Wiejską 9. Jesteśmy tu dla każdej z was. Nie jesteś sama – zapewniają założycielki ośrodka.

20
хв

AboTak – w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce klinikę aborcyjną

Anna J. Dudek
Wpływ Ukraińców na polską gospodarkę

Polska pomoc dla Ukrainy

Kancelaria Prezydenta RP podała, że Polska przeznaczyła na pomoc Ukrainie równowartość 4,91% PKB, z czego 0,71% PKB wydano na wsparcie Ukrainy, a 4,2% PKB na pomoc ukraińskim uchodźcom. Informacja ta została natychmiast podchwycona przez krytyków polskiej polityki wobec Ukrainy.

W komunikacie nie sprecyzowano, co składa się na te wskaźniki. Kwota pomocy wojskowej (15 mld zł) została szczegółowo opisana. Same koszty dotyczące ukraińskich uchodźców od 2022 r. szacowane są na 88,73 mld zł, ale liczba ta nie jest potwierdzona przez żadne inne źródło. Miarodajny niemiecki instytut IfW Kiel, który od początku wojny prowadzi szczegółowe wyliczenia międzynarodowej pomocy dla Ukrainy, oszacował całkowity koszt polskiej pomocy (zarówno zbrojnej, humanitarnej, jak finansowej) na 5 mld euro (nieco ponad 20 mld zł).

Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył również osobno pomoc dla uchodźców z Ukrainy: w 2022 r. było to 15 mld zł, a w 2023 r. 5 mld zł. Nie ma jeszcze danych za 2024 r., ale już wiadomo, że kwoty będą niższe. Weźmy na przykład taką pozycję wydatków jak płatności na dzieci „800+”: w 2024 r. skorzystało z niej 209 tys. z 400 tys. ukraińskich dzieci. Wydatki na opiekę medyczną również spadają: w 2024 roku z opieki medycznej w Polsce skorzystało 525 000 Ukraińców, podczas gdy w 2023 roku – 802 000.

Liczby mówią same za siebie. Ukraińcy to nie tylko odbiorcy pomocy, ale także aktywni uczestnicy rynku pracy, konsumenci i podatnicy, którzy znacząco wzmacniają polską gospodarkę.

Handel: równowaga gospodarcza na korzyść Polski

Od 2021 roku, zgodnie z raportem Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), Polska zwiększa eksport towarów do Ukrainy. Już w 2023 r. wolumeny wzrosły o 80%, a nadwyżka handlowa wzrosła z 2,1 mld euro do 7,1 mld euro

Wojna była ważnym czynnikiem wzrostu polskiego eksportu. W 2024 r. Polska wyeksportowała do Ukrainy towary o wartości 56 mld zł (ok. 12,7 mld euro), czyli o 5 mld zł więcej niż w roku poprzednim. Kluczowymi sektorami napędzającymi ten wzrost są paliwa, sprzęt wojskowy, maszyny i produkty motoryzacyjne.

Jeśli chodzi o dobra konsumpcyjne i artykuły spożywcze, to również widać ożywienie. O ile wcześniej nie było wątpliwości, co Ukraińcy powinni przywieźć z Polski w prezencie: ubrania, buty, sery, alkohol, rękodzieło – teraz sytuacja się zmieniła. Bo większość znanych polskich produktów można już łatwo znaleźć w ukraińskich supermarketach.

Wojna uczyniła z Polski kluczowego partnera logistycznego Ukrainy. Przychody z samych tylko dostaw sprzętu wojskowego do Ukrainy osiągnęły w 2024 roku prawie 10 mld zł, czyli dwukrotnie więcej niż w 2023 roku.

Ten wzrost podkreśla znaczenie Ukrainy jako partnera handlowego, który jest siódmym co do wielkości rynkiem zbytu dla polskiego eksportu, wyprzedzając Stany Zjednoczone i Hiszpanię. Według analityków Banku Gospodarstwa Krajowego ukraińska migracja miała największy wpływ na wzmocnienie więzi handlowych między obu krajami.

Ukraina otworzyła swoje drzwi dla polskich producentów pomimo blokady granic, embarga na zboże i prób rozgrywania wątków pamięci historycznej przez niektórych polityków. Zarazem osłabiona wojną Ukraina otrzymuje znacznie mniej.

Blokada granicy polsko-ukraińskiej, 2022 r. Zdjęcie: Filip Naumienko/Reporter/East News

Według p.o. dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), Pawła Słowskiego, „integracja Ukrainy z Unią Europejską i rozwój infrastruktury pozwolą Polsce uzyskać większe korzyści ekonomiczne z handlu z Ukrainą”.

Wpływ uchodźców na polską gospodarkę

Tutaj liczby są jeszcze bardziej imponujące. 78% dorosłych Ukraińców w Polsce jest zatrudnionych. Stanowią oni 5% (zarówno migranci zarobkowi, jak osoby posiadające status ochrony czasowej) wszystkich osób pracujących w Polsce.

Według raportu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) w 2024 r. ukraińscy migranci przymusowi zasilili Narodowy Fundusz Zdrowia i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych kwotą 15,21 mld zł. Kwota ta znacznie przewyższa koszty ponoszone przez państwo polskie na wsparcie socjalne dla dzieci i opiekę medyczną dla Ukraińców posiadających status ochrony czasowej.

BGK podaje, że za każdą złotówkę otrzymaną na dziecko w ramach polskiego programu 800+ Ukraińcy wpłacili do polskiego budżetu 5,4 zł

Ukraińcy stali się częścią polskiego rynku pracy, zwłaszcza w branży budowlanej, transporcie, usługach, logistyce itp. Wypełniają krytyczne luki. Ukraińskie kobiety, które stanowią większość uchodźców, często podejmują prace, których sami Polacy nie chcą wykonywać, i pracują w sektorach, w których tradycyjnie pracowali mężczyźni, jak magazyny czy przetwórstwo mięsa.

Ukraińska migracja przyczynia się do wzrostu polskiego PKB. Według badań BGK mówimy o rocznym wzroście PKB Polski o 0,5-2,4 proc.

Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i wieloletni prezes Narodowego Banku Polskiego, jest przekonany, że „gdyby nie uchodźcy, produkt krajowy brutto Polski byłby o 7 proc. niższy”.

Jest też faktem, że w 2023 r., po serii ataków niektórych polskich polityków na ukraińskich uchodźców i zablokowaniu ukraińsko-polskiej granicy, nastąpił masowy exodus Ukraińców z Polski, głównie do sąsiednich Niemiec.

Polski Instytut Ekonomiczny przypisuje spadek wzrostu gospodarczego w drugim kwartale 2023 r. o 0,2-0,3 punktu procentowego właśnie wyjazdom Ukraińców

I nie chodzi tu już tylko o pracowników fizycznych. Od lat na polskim rynku brakuje nauczycieli, lekarzy, inżynierów, pielęgniarek i opiekunów osób starszych. Według tegorocznego Barometru Zawodów, który określa zapotrzebowanie na określone profesje, 29 ze 168 zawodów można uznać za deficytowe, z czego 13 to zawody wymagające wysokich kwalifikacji. Ukraińcy posiadają te kwalifikacje.

Przedsiębiorczość i inwestycje: Ukraińcy tworzą miejsca pracy

Według PIE w 2024 r. co ósmy nowy przedsiębiorca w Polsce był pochodzenia ukraińskiego. Od stycznia 2022 r. do czerwca 2024 r. w Polsce powstało około 59 800 firm założonych przez Ukraińców.

Ukraińcy transportują produkty, otwierają salony kosmetyczne, restauracje i firmy IT. Według PIE ukraińskie firmy działają głównie w następujących sektorach: budownictwo (23% ukraińskich firm), informacja i komunikacja (19%) oraz inne usługi (12%). Ukraińcy podejmują ryzyko, pracują w nowym środowisku, rozumieją polskie przepisy, systemy księgowe i podatkowe, by uniezależnić się od pomocy społecznej i móc utrzymać swoje rodziny.

Pomimo wojny polski biznes również inwestuje w Ukrainie. Od jej początku inwestorzy ze 100 krajów założyli w Ukrainie ponad 3 tys. firm. Według publicznego portalu Opendatabot Polacy zajmują wśród nich trzecie miejsce (7,3%), wyprzedzając Niemców, Amerykanów i Brytyjczyków. Ponad połowa polskich firm jest zarejestrowana we Lwowie.

Otwarcie sklepu „Ukrainoczka” z ukraińskimi towarami w Lublinie, 2025 r. Zdjęcie: Jan Rutkowski/Reporter

Konsumpcja i turystyka: Ukraińcy wydają pieniądze w Polsce

Podczas gdy przedwojenni migranci koncentrowali się na wysyłaniu swoich zarobków do domu, migranci wojenni wydają to, co zarobili, w Polsce. Badanie przeprowadzone przez Grupę Progress pokazuje, że realne zarobki ukraińskich uchodźców wahają się od 3 300 do 5 500 PLN netto, choć większość Ukraińców oczekuje wyższych stawek.

Głównym powodem jest to, że Ukraińcy wydają około 66% swoich zarobków na czynsz, media, internet, telefon i paliwo. Na czym oszczędzać.

Około 80% respondentów twierdzi, że na żywność wydają 1,5-2 tys. zł miesięcznie. Często ze względu na niskie zarobki Ukraińców w Polsce rodziny uchodźców są zmuszone wydawać pieniądze przysłane przez mężów i rodziców z domu

– Zdecydowałam się na powrót do Ukrainy, kiedy po raz kolejny podniesiono nam czynsz – mówi moja przyjaciółka Zoja. – Ciężko było znaleźć pracę z dwójką małych dzieci, moje wydatki na nie wynosiły 1600 złotych, a sprzątając zarabiałam 2300. Czynsz został podniesiony do 2850 zł, plus media. I co, głodować?

Kolejnym elementem wpływu Ukraińców na polską gospodarkę jest turystyka z Ukrainy i podróżowanie do różnych krajów UE przez Polskę. Ukraińcy podróżują do Unii głównie przez trzy punkty: Kiszyniów (Mołdawia), Budapeszt (Węgry), ale ponad połowa ruchu pasażerskiego przypada na granicę ukraińsko-polską. W Polsce ukraińscy turyści kupują żywność, nocują w hotelach i kupują bilety na lotniskach w Krakowie, Katowicach i Warszawie.

Tylko w trzecim kwartale 2024 r. przyniosło to Polsce 2,2 mld zł, stając się stabilnym bodźcem dla lokalnych gospodarek, zwłaszcza w regionach przygranicznych.

Wniosek: razem jesteśmy silniejsi

Polska udzieliła znaczącego wsparcia Ukrainie i jej uchodźcom, ale odnotowała zwrot z tej inwestycji we własną gospodarkę. Ukraińscy migranci nie tylko wypełnili luki na rynku pracy, ale także przyczynili się do wzrostu polskiego PKB, zapłacili więcej podatków, niż otrzymali w ramach świadczeń socjalnych i opieki zdrowotnej, rozwinęli przedsiębiorczość i wydali pieniądze w Polsce jako konsumenci i turyści, tym samym przynosząc korzyści polskim firmom i całej gospodarce.

Polska i Ukraina mogą stworzyć partnerstwo, które przyniesie korzyści nie tylko ich gospodarkom, ale także społeczeństwom. Dalsza integracja Ukrainy z UE może jeszcze bardziej wzmocnić tę więź, zapewniając zrównoważony wzrost obu krajom.

20
хв

Jak Ukraińcy wpływają na polską gospodarkę: fakty i liczby

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Bilet do pułapki. John Bolton o negocjacjach z Rosją i ich konsekwencjach dla Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

O czym rozmawiała "koalicja chętnych" w Paryżu. Najważniejsze wnioski

Ексклюзив
20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress