Exclusive
20
min

Kupiańscy partyzanci nie ruszą się na krok

Obwód charkowski, niedaleko granicy z obwodem ługańskim. W okolicy — przepiękna rzeka Oskił, jeziora poodkrywkowe, lasy. To tu wielu mieszkańców Charkowa i Kupiańska budowało swoje dacze i przyjeżdżało na wypoczynek. Teraz wiele miejscowości w tym regionie wygląda jak po przejściu tornada. Tak w praktyce wygląda "ruski mir" na odcinku frontu, o którym mówi się znacznie mniej niż o Donbasie czy Chersoniu. Czy słusznie?

Karolina Baca-Pogorzelska

Widok na zniszczony Kupiańsk z Charkowa, 05 września 2023 r. Fot: Wolfgang Schwan / AGENCJA ANADOLU/Ana

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Tylko tu jestem u siebie

Ołena mieszka tu z synem Kolą od zawsze, jak sama twierdzi. Wołodymyr, Witalij i ojciec Leonid, mówiący o sobie: "kupiańscy partyzanci" — również. Nie wyjechali i mimo trudnej sytuacji po dwóch latach od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę nigdzie się nie wybierają.

Poznaliśmy się pod koniec 2022 roku, jesteśmy sąsiadami.

— Karolineczka, a dokąd ja mam jechać i po co? Tylko tu jestem u siebie — mówi Ołena, gdy bodaj po raz dwudziesty pytam ją, czy na pewno nie potrzebuje ewakuacji. W rejonie kupiańskim ogłoszono ją już w sierpniu 2023 roku, gdy sytuacja stawała się coraz trudniejsza i wróg zaczął używać coraz więcej KAB-ów, czyli kierowanych bomb lotniczych odpalanych z samolotów mniej więcej na wysokości Starobielska. W wyniku decyzji władz lokalnych z rejonu kupiańskiego udało się ewakuować kilka tysięcy ludzi. Najważniejsze, że wyjechały dzieci.

O synu Ołeny trudno mówić "dziecko", bo to mężczyzna już niemal 23-letni. Cierpi na porażenie mózgowe. Ołena wychowuje go sama, przed wojną pomagała jej jeszcze matka, ale zmarła. Miesięcznie dostaje na syna 7000 hrywien zasiłku i to są wszystkie pieniądze, jakimi dysponuje — chyba że rodzina coś podeśle. Pomagają też sąsiedzi: ten przyniesie mleko, tamta jajka. Czasem pojawia się jakaś humanitarka od wolontariuszy. Ilekroć wyjeżdżam ze wsi, pytam Lenę, czego jej potrzeba, a potem przywożę zakupy i lekarstwa, na które, wiem dobrze, po prostu jej nie stać. Ale i tak nie to jest dla niej największym kłopotem.

Zniszczone ukraińskie domy w wyniku rosyjskiego ostrzału. Zdjęcie autora

— Kola jest nieuleczalnie chory, wiadomo, że nie wyzdrowieje, ale po specjalistyczne leki, które może wypisać tylko psychiatra albo neurolog, muszę z nim jeździć do lekarza osobiście. A jak mam dojechać chociażby do Kupiańska czy — jeszcze gorzej — do Szewczenkowego? — pyta retorycznie.

I tak co miesiąc, a jak dobrze pójdzie, to co dwa. Owszem, komunikacja publiczna w rejonie kupiańskim funkcjonuje, ale bardzo często ze względów bezpieczeństwa i stanu infrastruktury krytycznej trzeba jeździć objazdami. Podróż do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów Szewczenkowego może zająć wtedy nawet kilka godzin, co w przypadku wyjazdu z Kolą jest nie lada wyzwaniem. Mimo to Ołena nie chce słyszeć o ewakuacji.

— No, jak już będzie naprawdę źle, to pojadę do siostry, bliżej Charkowa — obiecuje, choć robiliśmy wszystko, by mogła pojechać do Polski i zająć się rehabilitacją syna. Mimo naszych starań, odmówiła.

— Starych drzew się nie przesadza — twierdzi, choć ma tylko nieco ponad 50 lat.

Teraz jest lepiej niż wcześniej, mimo że do nas ruskie strzelają — mówi Ołena

Przeżyli z Kolą rosyjską okupację, która trwała ponad pół roku.

Muzeum etnograficzne w Kupiańsku zniszczone przez Rosjan. Zdjęcie autorki

Bo wróg to wróg

No, nie da się ukryć, że strzelają. Pod koniec stycznia po rotacji u wroga nastąpił silny atak na ukraińskie pozycje w rejonie kupiańskim. Agresorowi udało się nieco przesunąć do przodu, ale wiele pozycji Ukraińcom udało się już odbić, a o kolejne trwają walki. Linia frontu na odcinku kupiańskim, jako jednym z nielicznych, od ponad roku trzyma się praktycznie bez zmian.

A to bardzo ważny odcinek. Po pierwsze, samo miasto Kupiańsk, na początku pełnoskalowej wojny oddane Rosjanom przez kolaborujące z Moskwą władze, to symbol wielkiego zwycięstwa Ukraińców podczas fenomenalnej deokupacji obwodu charkowskiego jesienią 2022 r. Po drugie, to bardzo ważny region dający stronie ukraińskiej nadzieję na wyjścia na Swatowe, a dalej potencjalnie na Starobielsk — i odzyskanie kontroli nad obwodem ługańskim. Dlatego wypchnięcie Ukraińców z tego regionu to jeden z rosyjskich celów, pozwalający na późniejsze umacnianie się agresora. Nieprzypadkowo przecież HUR [wywiad wojskowy Ukrainy — red.] już na początku 2023 roku, czyli zaraz po wyzwoleniu obwodu charkowskiego, ostrzegał, że Rosjanie rejonu kupiańskiego tak łatwo nie odpuszczą. Dziś pojawiają się głosy, że po zdobyciu przez nich Awdijiwki to właśnie ten odcinek może być jednym z najgorętszych na froncie (styczniowy atak miał być swoistym testem).

Ołena wzdryga się na samą myśl o zagrożeniu ponowną okupacją.

— Ta, ruskie humanitarkę dawali, z lekami pomogli, no, jak nie weźmiesz, jak nie masz niczego? Ale skąd miałam wiedzieć, co im do głowy przyjdzie? Bałam się, wróg to wróg, bycie przez miesiące sąsiadem tej swołoczy było straszne – przyznaje.

Zostawić wiernych? Jak by to wyglądało?

Wołodymyr zbyt rozmowny nie jest. Widzimy się prawie każdego dnia, gdy stara się mozolnie łatać dziury w czymś, co w naszej okolicy bywa drogą.

— Mój syn jest na froncie, muszę się czymś zająć, ja już niestety nie dam rady wojować — mówi starszy mężczyzna.

Niemal każdego dnia ładuje ją kamienie i łopaty do przyczepki przypiętej do starej łady i jedzie naprawiać kolejne jamy. — Biorę ten tłuczeń z chat rozwalonych przez ruskich, skąd się da, chociaż tak mogę pomóc, chociaż tak jestem do czegoś przydatny. Każdy z nas dokłada swoją cegiełkę do zwycięstwa, każdy ma taki obowiązek, jak tylko może — wyjaśnia.

Witalij i ojciec Leonid w czasie okupacji przy pomocy młodych drukowali ulotki.

— My tacy kupiańscy partyzanci — śmieją się.

Ojciec Leonid jest popem w cerkwi w Kiwszariwce, a teraz także cerkwi w Senkowem, bo przeszła pod patriarchat kijowski. Witalij pomaga w cerkwi i nabożeństwach, obaj rozprowadzają pomoc humanitarną na odcinku kupiańskim. Witalij mieszkał w Kupiańsku, był prawnikiem i społecznikiem. Dawno temu służył w radzieckiej armii, ale gdy zaczęła się pełnoskalowa wojna, wyjechał na swoją daczę. Czasem pokonywał piechotą całe kilometry, by pomagać ojcu Leonidowi, a — delikatnie mówiąc — obaj nie należą już do najmłodszych.

— Nie mogłem zostawić swoich wiernych w okupacji. Jak by to wyglądało — mówi ojciec Leonid.

Witalij mówi, że skoro mieli ryby z Oskiłu, patent na robienie konserw, to musieli przeżyć. Znamy się ponad rok, ale gdy znów rozmawiamy o wyzwoleniu, obaj mają łzy w oczach.

— Bo nas wyzwoliło kilka samochodów i ciężarówka, ruscy się nie zorientowali, że to nie ich malowanie i puścili ich na blokpostach – mówi Witalij.

Po wyzwoleniu obwodu charkowskiego sytuacja w rejonie kupiańskim była dramatyczna. W zasadzie nie było chwili przerwy od ostrzału. "Kupiańscy partyzanci" od patriotycznych ulotek dwa tygodnie siedzieli w piwnicy, a wszystko, co wokół nich, było metodycznie niszczone. Zdecydowali się na chwilę odpoczynku w Charkowie, ale po miesiącu wrócili.

— To był inny świat, ludzie chodzili po ulicy, były otwarte sklepy i kawiarnie. A my nie tylko wyglądaliśmy, jak dzicy, ale tak się też czuliśmy — wspomina ojciec Leonid

Dla jasności: mówimy o Charkowie, mieście oddalonym ok. 40 km od rosyjskiej granicy, w które niemal codziennie uderzają rakiety wroga. Tak wyglądają kontrasty wojennego życia: mieszkańcom rejonu kupiańskiego to właśnie Charków wydaje się być tą oazą bezpieczeństwa.

Bułka z masłem, która będzie koszmarem

Moi sąsiedzi, chociaż sytuacja jest coraz bardziej napięta, nigdzie się nie wybierają. Ja również. Rosjanie coraz głośniej krzyczą o Kupiańsku, ale obrońcy tego rejonu są zdeterminowani, by nie oddać ani kawałka ziemi, do której też już przywykli, choć są z zachodniej Ukrainy. Ziemi, której bez wytchnienia bronią za wszelką cenę od półtora roku.

Rosjanom wydaje się, że wejście do Kupiańska będzie dla nich bułką z masłem. Tyle że tu już nie ma kolaboracyjnych władz, jak na początku pełnoskalowej agresji. Tu są ludzie, których ukraińska świadomość podniosła się o wiele poziomów, nawet gdy chodzi o językow, choć to przecież region rosyjskojęzyczny. Kilka dni temu 14. brygadę walczącą w rejonie kupiańskim odwiedził prezydent Wołodymyr Zełenski. Była to zresztą nie pierwsza jego wizyta w tych okolicach; wcześniej odwiedzał m.in. 103. brygadę. Tym razem jednak Rosjanie odnotowali wizytę ukraińskiej głowy państwa, podsumowując ją memem: skoro tu przyjechał, to stracicie to, jak Awdijiwkę czy Siewierodonieck.

Jednak zdobycie rejonu kupiańskiego powinno pozostać dla agresora w sferze marzeń. Albo stać się dla niego największym koszmarem.

***

Według ukraińskiego dowództwa do ataku na Kupiańsk i okolice Rosjanie do początku lutego zgromadzili 500 czołgów, ponad 600 wozów bojowych, setki haubic i 40 tys. żołnierzy.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Polska dziennikarka, specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących przemysłu górniczego i energetycznego. Pracowała w takich publikacjach jak „Dziennik Wschodni”, „Tygodnik Lubelski”, „Rzeczpospolita”, „Dziennik Gazeta Prawna”, „Wprost” itp. Od marca 2022 r. niemal stale przebywa w Ukrainie, organizując pomoc humanitarną i informując o rosyjskiej agresji.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi kolorowych? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Najważniejszą kobietą w politycznym otoczeniu Donalda Trumpa jest Susan Wiles, 68-letnia szefowa personelu Białego Domu, która kontroluje dostęp do prezydenta. To ona nie dopuściła, by Elon Musk urządził tam swój gabinet.

Pracę w politycznym PR Wiles rozpoczęła w 1979 roku. Jej pierwszym szefem był Jack Kemp, republikański polityk, a także gwiazda futbolu amerykańskiego z drużyny New York Giants, w której grał też ojciec Susan.

Susan Wiles jest z Trumpem od wielu lat. Zdjęcie: Anna Moneymaker/Getty Images/AFP/East News

Ta praca stała się dla młodej specjalistki trampoliną do świata wielkiej polityki: w 1980 roku dołączyła do kampanii prezydenckiej nowej republikańskiej gwiazdy – Ronalda Reagana. To właśnie pod wpływem Wiles Trump zaczął na każdym kroku cytować prezydenta, który wygrał wyścig zbrojeń, i ogrzewać się jego autorytetem.

Po pracy nad kampaniami prezydenckimi George’a W. Busha i Mitta Romneya Wiles postanowiła zająć się zarabianiem poważnych pieniędzy. Otworzyła firmy konsultingowe i lobbingowe, dzięki którym stała się bogata. W najlepszych latach wśród jej kilkudziesięciu klientów byli giganci tytoniowi, firma SpaceX Elona Muska, amerykański monopolista telekomunikacyjny AT&T, a nawet całe państwa, jak Katar i Nigeria.

Gdy w 2015 r. Donald Trump wpadł na pomysł, by powalczyć o prezydenturę USA, zatrudnił Wiles – znaną już ze swych sukcesów lobbystkę i stratega politycznego. Dziś prezydent USA nazywa ją „Ice baby”, a media ochrzciły ją mianem „Królowej lodu”

Współpracownicy za mocne strony Wiles jako stratega politycznego uznają to, że zaprowadziła porządek w kampanii prezydenckiej, kontrolowała jej narrację (na tyle, na ile jest to możliwe w przypadku Trumpa) i skutecznie potrafiła wykorzystać w niej swoje wybitne umiejętności organizacyjne.

Nie dziwi więc, że jest najdłużej urzędującym doradcą Trumpa – uczestniczyła we wszystkich jego kluczowych spotkaniach. Otoczenie prezydenta USA twierdzi, że często włącza ją do rozmów telefonicznych dotyczących kwestii politycznych.

O jej stylu zarządzania sporo mówi wywiad, którego udzieliła serwisowi Axios. Stwierdziła tam m.in.: „Nie cenię ludzi, którzy chcą pracować solo lub być gwiazdami. Mój zespół i ja nie będziemy tolerować wbijania noża w plecy, niewłaściwych spekulacji czy intryg”.

Podczas ostatniej kampanii wyborczej gubernator Florydy Ron DeSantis rzucił wyzwanie Trumpowi, a następnie zażądał zwolnienia przez niego Wiles. Kiedy w styczniu 2024 roku DeSantis odpadł z prezydenckiego wyścigu, Wiles pożegnała go w mediach społecznościowych słowami: „Bye, bye”.

Kampania wyborcza w 2024 r., którą Wiles prowadziła razem z weteranem doradztwa politycznego Chrisem LaSevitą, była udana i przebiegła bez większych skandali. Trump słuchał jej rad, był spokojny i mniej niż zwykle korzystał z mediów społecznościowych. Jednocześnie zwrócił się o wsparcie do młodych podcasterów, co pomogło w przyciągnięciu do niego nowych wyborców.

To Susan Wiles jest osobą, z którą należy się skontaktować, jeśli chcesz liczysz na dostęp do ucha prezydenta USA. To ona kontroluje też wszystkie ruchy przyjaciół i znajomych Trumpa wokół Białego Domu.

Charyzmatyczna Paula White ma na Trumpa spory wpływ. Zdjęcie: Brynn Anderson/Associated Press/Eastern News

Drugą najważniejszą polityczką w otoczeniu Donalda Trumpa jest charyzmatyczna chrześcijańska kaznodziejka Paula White. Niedawno stanęła na czele nowo utworzonego Biura Wiary Białego Domu (Office of Faith-Based Services), mającego, jak napisała na platformie X, „zwalczać dyskryminację chrześcijan w instytucjach federalnych i zapewnić przestrzeganie wolności religijnej w całym kraju”.

White zna rodzinę Trumpów od 2001 roku. Jest gwiazdą chrześcijańskich telewizji, a publiczność na jej występach zapełnia po brzegi sale koncertowe i stadiony.

Na Trumpie szczególne wrażenie zrobiła nie tylko jej teoria dobrobytu, zgodnie z którą sukces materialny ma być oznaką Bożej łaski, ale także styl jej występów. Prezydent USA wyraźnie naśladuje jej sposób mówienia i gestykulację.

Podczas pierwszej kampanii Trumpa White była przewodniczącą działającej przy nim ewangelickiej rady konsultacyjnej. 20 stycznia 2017 roku, podczas inauguracji pierwszej prezydentury Donalda Trumpa, White wygłosiła uroczystą inwokację – jako pierwsza duchowna w historii USA.

W wyścigach prezydenckich w 2020 i 2024 r. też poparła Trumpa, przysparzając mu wielu głosów chrześcijańskich wyborców. Z uwagi na to, że wielokrotnie publicznie popierała Izrael, zaliczono ją do grona „50 najlepszych chrześcijańskich sojuszników Izraela”

Jest też przychylna Ukraińcom. Od początku rosyjskiej inwazji organizowała pomoc charytatywną dla ukraińskich uchodźców w Europie, o czym regularnie informowała na swojej stronie internetowej.

Pam Bondi jest częścią najbliższego kręgu Trumpa. Zdjęcie: Ben Curtis/Associated Press/Eastern News

Na nowym stanowisku Paula White będzie intensywnie współpracować z Pam Bondi, nową prokuratorką generalną USA, która została też mianowana szefową grupy zadaniowej do „wykorzenienia antychrześcijańskich uprzedzeń”. Rolą Bondi będzie powstrzymywać „wszelkie formy antychrześcijańskich ataków i dyskryminacji w rządzie federalnym”.

Ta 59-letnia była prokuratorka generalna stanu Floryda obiecuje zachować niezależność Departamentu Sprawiedliwości i nie mieszać go w politykę. To odpowiedź na powszechne w amerykańskim środowisku politycznym obawy, że Trump dąży do przejęcia kontroli nad departamentem, by zemścić się na tych, którzy prowadzili przeciw niemu śledztwo w związku ze szturmem na Kapitol w 2021 roku.

Co ciekawe, Bondi nie była pierwszym wyborem prezydenta na stanowisko prokuratora generalnego. Początkowo Trump chciał powierzyć je Mattowi Gaetzowi. Jednak Komisja Etyki Kongresu USA ustaliła, że Gaetz uprawiał seks z nieletnią, a w latach 2017-2020 regularnie płacił za seks 12 kobietom i wielokrotnie zażywał narkotyki.

Jak na ironię, podczas pierwszej kadencji Trumpa Pam Bondi była przewodniczącą Komisji ds. Nadużywania Substancji i Opioidów. Ostatnio doradzała America First Policy Institute, organizacji, która ma duży wpływ na program prezydenta elekta.

Już pierwszego dnia na stanowisku prokuratorki generalnej USA Pam Bondi postanowiła zlikwidować specjalną jednostkę odpowiedzialną za konfiskowanie aktywów rosyjskich oligarchów. Zamiast nich wzięła na cel innego wroga – kartele narkotykowe.

Nie oznacza to jednak, że rosyjscy oligarchowie szybko odzyskają swoje jachty, ponieważ Bondi nie zapowiedziała anulowania postępowań toczonych przez grupę KleptoCapture, powołaną w 2022 r. dla egzekwowania sankcji wobec Rosjan. Prawdopodobnie będą one kontynuowane, choć nie będzie już osobnego działu zajmującego się działalnością rosyjskich bogaczy.

Najprawdopodobniej nie będzie też śledztwa w głośnej sprawie czatu na komunikatorze Signal, podczas którego sekretarz obrony Pete Hegseth omawiał plany amerykańskiego nalotu na cele w Jemenie.

Bondi uznała takie postępowanie za „mało prawdopodobne”, dowodząc tym samym swojej bezwarunkowej lojalności wobec Trumpa

Pani prokurator generalna nie ukrywa bowiem, że swojemu szefowi chce zapewnić ochronę prawną, chroniąc go też go przed licznymi sprawami z przeszłości. Podobnie jak Susan Wiles i Paula White, należy do najściślejszego wewnętrznego kręgu Trumpa i na pewno pozostanie z nim do końca kadencji.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Walkirie Trumpa

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ołena Gergel: – Wojna nauczyła mnie żyć teraźniejszością

Ексклюзив
20
хв

Wszystko jest okej, dopóki coś nie pieprznie

Ексклюзив
20
хв

Olga Bereżna: – Nie uratowałam syna, uratuję czyjeś dziecko

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress