Exclusive
20
min

Bez 500+. Jak odzyskać świadczenia socjalne w Polsce?

Prawie co piąta ukraińska rodzina straciła prawo do pomocy finansowej od państwa polskiego

Olga Gembik

Ukraińscy uchodźcy w Polsce masowo tracą świadczenia socjalne. fot: Daniel Derajinski/Abaca/East News

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Switłana i jej czworo dzieci otrzymali tymczasowy azyl w Polsce z powodu działań wojennych na Ukrainie. Rodzina dostała pół tysiąca złotych na każde dziecko w ramach programu Rodzina 500+. Państwo wypłaca tę pomoc nie tylko Polakom, ale także pewnej kategorii cudzoziemców, w tym Ukraińcom, którzy przybyli do Polski po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę. Kobieta otrzymała również jednorazowe świadczenie dla uchodźców w wysokości 300 zł.

Pod koniec ubiegłego roku Switłana postanowiła wrócić do domu. Podeszła do sprawy odpowiedzialnie: poinformowała Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Jednak z powodu zmasowanych rosyjskich ataków zmieniła zdanie i postanowiła nie spieszyć się z przeprowadzką. Szybko odzyskała status UKR [jest to status prawny cudzoziemca, przede wszystkim obywatela Ukrainy, co oznacza, że otrzymuje on tymczasową ochronę w Polsce - red.] Jednak wznowienie wypłat w ramach programu 500+ nie było już takie proste. A Switłana, podobnie jak wielu innych Ukraińców, nie otrzymywała zasiłku rodzinnego.

Masowe kontrole Ukraińców: czego szukają inspektorzy?

Ukraińcy zaczęli tracić status UKR, a wraz z nim wypłaty w ramach programów 500+ lub Kapitał Oszczędności Rodziny jesienią 2022 roku. Problem stał się jednak powszechny po 28 stycznia 2023 roku. Wtedy to w Polsce weszła w życie nowelizacja ustawy z dnia 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) zaczął kontrolować osoby przesiedlone z Ukrainy i badać historię przekraczania granicy. Kontroli podlegały nawet osoby, które na stałe opuściły Polskę - wróciły do Ukrainy lub wyjechały do innych państw.

Wypłaty są wstrzymywane bez żadnych pism lub ostrzeżeń. Dlatego należy od czasu do czasu sprawdzać aktualność swojego statusu UKR.

Od początku roku tak wielu Ukraińców spotkało się z anulowaniem lub zamrożeniem zasiłków na dzieci, że zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich w Polsce Stanisław Trociuk wysłał list do szefa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z prośbą o zwrócenie uwagi na ten fakt. Według niego bez 500 zł zostały nawet te rodziny, które na stałe zamieszkują na terytorium Polski. Oprócz utraty świadczeń, wielu uchodźców zostało również pozbawionych bezpłatnej opieki medycznej.

‍ Dlaczego wypłaty znikają

Lidia po raz pierwszy wjechała do Polski w czerwcu 2022 roku. Strażnik graniczny zapytał ją, czy podróżuje do kraju w celach turystycznych. Kobieta kiwnęła głową, nic nie rozumiejąc. Kilka dni później w Warszawie zarejestrowała się jako osoba uciekająca przed wojną. Zaczęła otrzymywać 500 złotych miesięcznie na dziecko i nigdy nie opuściła kraju.

Jednak w tym roku, w styczniu, pieniądze przestały napływać. Jak się okazało, na granicy kobieta została wpisana do rejestru jako osoba, która wjechała w celach turystycznych, a nie na podstawie ochrony czasowej. W związku z tym jej wjazd nie mieścił się w kategorii "Q-ewakuacja".

Rzecznik ZUS Paweł Żebrowski twierdzi, że utrata statusu jest spowodowana tym, że uchodźcy z Ukrainy nie okazują dokumentu elektronicznego diia.pl przy przekraczaniu granicy i nie zgłaszają korzystania z ochrony czasowej.

Wśród powodów utraty 500+ jest również wjazd do Polski z krajów trzecich, zwłaszcza jeśli posiadasz ochronę innego kraju lub próbowałeś uzyskać w nim tymczasowy azyl. Zgodnie z polskim prawem, wypłaty nie można wznowić, nawet jeśli próba osiedlenia się w innym kraju zakończyła się niepowodzeniem. Nie da się oszukać, np. przekraczając polską granicę z Ukrainy "niby po raz pierwszy" - wszystkie dane są odnotowane w odpowiednich rejestrach. Za nielegalne uzyskanie statusu UKR grozi do 8 lat więzienia lub deportacja.

Problemy z wypłatą mogą też wynikać z różnych nazwisk w dokumentach matki i dziecka, zmiany nazwiska już w Polsce (np. z powodu rozwodu, nowego małżeństwa, zmiany danych w nowym paszporcie itp.), błędów inspektorów i literówek. Przyczyny niewypłacenia 500 złotych, które są rzadsze, ale się zdarzają, to: zmiana osoby, która ubiegała się o zasiłek rodzinny (np. za pierwszym razem o zasiłek ubiegał się ojciec, a teraz matka) oraz narodziny dziecka w Polsce. W tym drugim przypadku noworodek nie zostanie ujęty w ewidencji ZUS, ponieważ nie przekroczył granicy.

Często zdarza się, że kilka powodów prowadzi do zakończenia pomocy społecznej. Dlatego należy wziąć to pod uwagę, rozpoczynając proces odzyskiwania świadczeń.

Switłana, która zdecydowała się pozostać w Polsce, zebrała wszystkie dokumenty i dowody pobytu w kraju np. świadectwa pracy, zadzwoniła i napisała kilka listów do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wypłaty zostały wznowione w ciągu półtora miesiąca, ale był haczyk: pieniądze przyszły tylko na troje z czworga dzieci. Najmłodszy syn - z powodu pomyłki lub nadmiernego obciążenia strażników granicznych - nie figurował w żadnym rejestrze, więc pozostał... niewidoczny dla opieki społecznej. Kobieta musiała rozpocząć proces odnawiania swoich świadczeń od nowa.

Opinia prawnika: nie ma jednego mechanizmu przywracania płatności

Prawnik Igor Solodownik udziela porad prawnych Ukraińcom w ramach programu "Uniwersytet Warszawski dla Ukrainy". Doradza między innymi ponad 500 ukraińskim kobietom w sprawie powrotu ich dzieci. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy miał ponad pięćdziesiąt przypadków bezpodstawnej odmowy udzielenia pomocy społecznej.

- "Nie ma jednej metody wznawiania wypłaty świadczeń, w każdym przypadku mamy do czynienia z odrębną procedurą administracyjną" - przekonuje prawnik. "Rozstrzygnięcie konkretnych spraw zależy w dużej mierze od "czynnika ludzkiego": kto podejmuje taką decyzję, kto bierze na siebie odpowiedzialność.

Obywatele Ukrainy, którzy przyjechali do Polski z powodu wojny, kwalifikują się do programu "500+"

Jeśli ZUS w decyzji o wstrzymaniu świadczenia powołuje się na rzekome zawyżenie 30-dniowego okresu pobytu poza granicami Polski, należy uzyskać od Straży Granicznej drogą mailową informację o tym, kiedy dana osoba wyjechała i kiedy wróciła. Czasami odpowiedź może nadejść w ciągu dnia lub dwóch, czasami trzeba poczekać tydzień, a czasami kilka miesięcy. W każdym przypadku ostateczną decyzję o wznowieniu wypłat podejmuje tylko jeden organ: Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Igor Solodownik opowiada nam o kobiecie, której doradzał. Pojechała na Ukrainę na 11 dni. Pieniądze przestały wpływać. Powód: przekroczyła 30-dniowy okres pobytu poza Polską. Mimo że kobieta posiada wszystkie dowody pobytu w kraju, do tej pory nie udało jej się odzyskać pieniędzy.

- "Sytuacja jest trudna" - mówi Igor Solodownik - "Matki są zdenerwowane, tracą czas i energię, czują się upokorzone. Tymczasem urzędnicy, do których się zwracamy - pracownicy ZUS, gmin i polskiej straży granicznej - są coraz bardziej zmęczeni ciągłymi apelami. Odnoszą wrażenie, że Ukrainki proszą tylko o pieniądze. Rośnie frustracja i apatia.

Jak odzyskać 500+?

Karina Bezemennaja ewakuowała się do Polski z obwodu żytomierskiego. Próbując zalegalizować swoją działalność, zaczęła radzić sobie z lokalną machiną biurokratyczną, studiując polskie przepisy i czytając dokumenty w języku, którego wówczas nie rozumiała.

Dzieli się informacjami z ukraińskimi kobietami na swoim profilu na Instagramie, która ma ponad 18 000 obserwujących. Tam publikuje instrukcje krok po kroku dotyczące wznowienia płatności. Z obserwacji Kariny wynika, że odzyskanie pieniędzy jest możliwe w 85% przypadków. Najszybciej udało się to zrobić w 1,5-2 tygodnie. Najczęściej jednak jest to skomplikowany proces korespondencji, rozmów telefonicznych, pisania odwołań i skarg, który może trwać miesiącami.

Bezemennaya podkreśla, że w większości przypadków walka o przywrócenie 500+ jest zarówno uczciwa, jak i zgodna z prawem. Ma jednak przykłady kobiet mieszkających na Ukrainie, które przekraczają granicę raz w miesiącu tylko po to, aby się zameldować i spełnić warunek pobytu na Ukrainie nie dłużej niż 30 dni, na wypadek gdyby chciały zachować swój status UKR i płatności.

Rzecznik ZUS Paweł Żebrowski podkreśla, że Ukraińcy nie powinni zapominać o okazywaniu wszystkich niezbędnych dokumentów na granicy:

- W celu uniknięcia utraty legalności pobytu, cudzoziemiec powracający do Polski musi poinformować straż graniczną przy odprawie paszportowej o zamiarze wjazdu do Polski w związku z korzystaniem z ochrony czasowej w Polsce oraz pokazać diia.pl na swoim telefonie.

Karina Bezemennaja radzi rozpocząć proces wznowienia płatności od wysłania pisma do placówek polskiej Straży Granicznej, w których dana osoba przekroczyła granicę. Najlepiej zrobić to na własnym koncie za pośrednictwem profilu zaufanego. W piśmie należy poprosić o oznaczenie wszystkich wyjazdów i wjazdów do Polski jako "Q-ewakuacja". Zgodnie z prawem odpowiedź może nadejść w ciągu 30 dni. Może być jednak szybsza.

Po otrzymaniu odpowiedzi od celników w urzędzie gminy lub starostwie należy wziąć zaświadczenie potwierdzające status UKR i napisać pismo do ZUS z pełnym wyjaśnieniem sprawy. Najlepiej załączyć jak najwięcej dowodów pobytu w Polsce: pismo od polskiej straży granicznej, kopie paszportów z pieczątkami z datami wyjazdu i wjazdu, umowę o pracę, umowę najmu, legitymację szkolną, dokument uczęszczania do przedszkola itp.

Uzyskanie odpowiedzi z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych może zająć dużo czasu: od 30 do 90 dni, a nawet dłużej. Aby przyspieszyć sprawę, warto umówić się na e-wizytę (wideoczat online z inspektorem ZUS prowadzącym sprawę), pisać ponaglenia i dzwonić. W zależności od odpowiedzi, kolejny algorytm działań będzie jasny - mówi Karina. Być może będziesz musiał ponownie napisać do Straży Granicznej, jeśli Twój status nie został przywrócony pomimo pisma z urzędu celnego.

Jeśli sprawa w ogóle nie posuwa się do przodu, można napisać proste pismo, załączyć wszystkie dowody pobytu w Polsce i wysłać je do centrali ZUS w Warszawie, z kopią do biura w Białymstoku, które również zajmuje się sprawami niewypłacania 500+. Dopóki nie udowodni się legalności pobytu w Polsce, dopóty nie ma możliwości uzyskania wypłat - mówi Karina.

Zdarza się, że po zebraniu wszystkich dowodów na legalność pobytu w Polsce, naliczone 500+ nie może zostać przedłużone z powodu błędu w systemie. W takim przypadku należy napisać lub zadzwonić do Ministerstwa Cyfryzacji.

Karina Bezemennaya podkreśla, że najlepszą radą w tym żmudnym i trudnym biznesie jest: nie poddawać się. Jako przykład przytacza historię Ukrainki, która trzykrotnie traciła status UKR i za każdym razem z powodzeniem go odnawiała. W każdym razie, zgodnie z informacjami otrzymanymi przez Karinę Bezemennaya z ZUS, każda Ukrainka ma trzy lata na wznowienie płatności. Odszkodowanie zostanie wypłacone, nawet jeśli dana osoba już dawno opuściła terytorium Polski.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Programy USAID w Ukrainie

Leczenie i nędza – albo śmierć

Jedną z najważniejszych zmian, jakie zaszły w Ukrainie dzięki funduszom USAID, jest techniczne i prawne wsparcie reformy służby zdrowia. Sytuacja była katastrofalna. Według Krajowego Rejestru Nowotworów przed wojną w Ukrainie odnotowywano 130-140 tys. przypadków raka, a 80 tys. osób rocznie umierało na tę chorobę. Największe zaniedbania dotyczyły kwestii terminowej diagnozy.

Ukraińcy odmawiali poddawania się badaniom, a nawet leczeniu, bo nie chcieli stawiać swoich rodzin w sytuacji wyboru między ratowaniem ich życia a utratą środków do przetrwania. By ukończyć pełny cykl leczenia, wielu chorych musiało bowiem sprzedawać swoje mieszkania, zaciągać pożyczki czy prosić o pomoc filantropów. Zdarzało się, że pacjenci chorzy na raka, dowiedziawszy się o diagnozie, popełniali samobójstwo, by nie obciążać finansowo swoich rodzin.

– Był rok 2016. By rozpocząć leczenie, sprzedałam swój mały biznes – mówi Wiktoria Romaniuk, szefowa organizacji pozarządowej „Atena. Kobiety przeciw rakowi”.

Te pieniądze wystarczyły tylko na operację i chemioterapię. Do dalszego leczenia potrzebowałam leku kosztującego 50 000 hrywien za dawkę [wtedy ok. 2000 dolarów – red.]. W sumie 36 000 dolarów za 18 potrzebnych dawek.

Wiktoria Romaniuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wiktoria kupiła kilka fiolek za własne pieniądze. Córka znajomego z oddziału szpitalnego zebrała pieniądze na trzy kolejne w mediach społecznościowych. Była też nadzieja na pomoc z programów rządowych, o których Wiktoria dowiedziała się przypadkiem.

– W tym czasie byłam już leczona w Instytucie Raka w Kijowie – wspomina. – Zaczęłam się uczyć, monitorować stan swojego zdrowia i wszystko rozumieć. Okazało się, że państwo co roku wydaje dużo pieniędzy na leki, ale ich dystrybucja nie jest przejrzysta. To się zaczęło zmieniać, gdy na czele Ministerstwa Zdrowia stanęła Uliana Suprun. Rozpoczęto reformę służby zdrowia, która była wspierana przez USAID od 2016 r. – aż do momentu zamrożenia finansowania.

USAID zainwestowało w rozwój programów wspierających reformę, szkolenia dla menedżerów opieki zdrowotnej i lekarzy, współpracę z sektorem publicznym, finansowanie programów, ukierunkowane projekty humanitarne mające na celu wymianę przestarzałego sprzętu na nowoczesny.

Ważną częścią reform było wsparcie platform cyfrowych, na których można było zobaczyć wszystkie transakcje finansowe, niewykorzystane leki itp.

Z otwartych rejestrów Wiktoria dowiedziała się, że państwo zakupiło ponad 700 fiolek leku dla pacjentów chorych na raka, którego potrzebowała, ale nie było jej na liście odbiorców. Los na loterii życia wylosowało tylko 13 szczęśliwców w całej Ukrainie. Jednak dzięki swojej aktywności w końcu i ona dostała się do programu. Była jedyną kobietą na oddziale, która otrzymała pełny cykl leczenia na koszt państwa.

– By móc dołączyć do programu, ludzie przechodzili na ścisłą dietę, jeszcze bardziej wyniszczając swoje ciała, wyczerpane chorobą i potrzebujące energii do walki z rakiem – mówi Wiktoria. – Bo liczba potrzebnych fiolek była obliczana w zależności od wagi chorego. Przy mojej wadze 50 kg potrzebowałam dwóch fiolek na dawkę. Jeśli kobieta ważyła więcej, dawka i koszt wzrastały. Większość kobiet, które przebywały ze mną na oddziale, zmarła przed otrzymaniem leku.

Krytycy oskarżali USAID, że uczy ludzi, jak walczyć z rządem. Aktywiści tacy jak Wiktoria twierdzą, że organizacja nauczyła ich walczyć o prawa człowieka i pacjenta

Wiktoria uczestniczyła w szkoleniach i ćwiczeniach, na których uczyono, jak analizować budżet i czytać informacje na platformach cyfrowych i stronach internetowych poświęconych zamówieniom publicznym.

To USAID naciskało, by w skład rady publicznej przy Ministerstwie Zdrowia weszli działacze społeczeństwa obywatelskiego, którzy wiedzą, czego potrzebują pacjenci, i mogą pomóc w kształtowaniu zamówień w oparciu o potrzeby ludzi – a nie tylko pomysły ministerstwa. Dzięki temu Wiktoria wraz z Iwanem Zełenskim, szefem Fundacji Charytatywnej „Kropla krwi”, dołączyła do grupy ekspertów Ministerstwa Zdrowia. Udało im się włączyć ważny lek do listy zamówień publicznych. Od tej pory łatwiej było ratować tysiące osób z diagnozą raka.

– I nie były to już jednorazowe zakupy czy pomoc humanitarna. Leki były zamawiane systematycznie – podsumowuje Wiktoria.

Miliardy dolarów, miliony ocalonych

Według Sekretariatu Gabinetu Ministrów i strony internetowej USAID na dzień 31 grudnia 2024 r. w Ukrainie działało 39 programów USAID o łącznym budżecie 4,28 mld USD. Opieka zdrowotna obejmowała 381,8 mln USD z tej kwoty.

Jednym z najważniejszych projektów w zakresie opieki zdrowotnej jest zapewnienie Ukrainie pomocy technicznej i prawnej w celu wdrożenia programu „Dostępne leki”, który zapewnił Ukraińcom leki za darmo lub tanie.

Według premiera Ukrainy Denysa Szmyhala w ciągu ostatnich pięciu lat z programu skorzystało ponad 5 milionów pacjentów, w tym 2,2 miliona w 2023 roku. Według badania USAID SAFEMed 80 procent pacjentów korzystało z programu przez ponad rok, 78 procent miało niższe koszty leczenia, a 77 procent lekarzy uważa, że program znacznie poprawił dostęp do leków.

Lista obejmuje ponad 500 leków, w tym środki przeciwbólowe dla pacjentów opieki paliatywnej, leki immunosupresyjne i paski testowe dla diabetyków

A to nie wszystkie projekty, które są ważne dla życia i zdrowia ludzi. Były też dziesiątki innych. Teraz wszystkie zostały wstrzymane.

W 2024 r. w ramach programu wsparcia reform zdrowotnych USAID planowano przeszkolić 2000 lekarzy w regionach Charkowa i Zaporoża w zakresie korzystania z ultrasonografów, zakupić te urządzenia i zainstalować je w rejonach przyfrontowych. Projekt „Rehabilitacja w Ukrainie” (Rehab4U) miał na celu otwarcie centrów zaawansowanych technologii w 15 społecznościach z 14 regionów Ukrainy – dla Ukraińców, którzy zostali ranni podczas wojny.

Ukraińskie Ministerstwo Polityki Społecznej twierdzi, że zawieszenie amerykańskiej pomocy niemilitarnej nie wpłynęło jeszcze na finansowanie projektu, ponieważ polegało ono głównie na wsparciu z Europy, Wielkiej Brytanii i Banku Światowego.

Z kolei Ministerstwo Zdrowia nie skomentowało jeszcze konsekwencji anulowania programów USAID. Sestry wysłały już do niego zapytanie o to, jak wpłynie to na opiekę zdrowotną w Ukrainie (odpowiedź opublikujemy po jej otrzymaniu). Jednak z uwagi na to, że Stany Zjednoczone mówią o możliwych cięciach w Medicaid, Medicare i Programie Ubezpieczeń Zdrowotnych Dzieci (CHIP), sytuacja nie wygląda optymistycznie.

Uczestnicy projektu „Rehabilitacja w Ukrainie” (Rehab4U). Zdjęcie: Ukraińskie Ministerstwo Zdrowia

Zimny prysznic

Jednym z kluczowych obszarów wsparcia USAID była pomoc grupom szczególnie narażonym, w tym osobom z HIV/AIDS i gruźlicą. Gdy rozpoczęła się wojna na pełną skalę, zakupiono testy do wykrywania nowych przypadków, zapewniono usługi socjalne i dostarczono niezbędne leki.

Wiadomość o prawdopodobnym zakończeniu programu wywołała wielki niepokój wśród osób, których życie zależy od tych leków.

– Na razie nie ma powodu do paniki – uspokaja Julia Czabaniuk, prezeska zarządu „100 procent życia. Kropywnycki”, największej organizacji pacjentów w Ukrainie. Podkreśla, że w magazyny są wystarczające zapasy leków, a ich ilość jest stale monitorowana.

Czabaniuk przyznaje, że amerykańska pomoc była rodzajem ubezpieczenia, bo większość funduszy państwowych jest obecnie przeznaczana na wojnę. Wierzy, że programy medyczne USAID nie zostaną całkowicie anulowane, a jedynie ograniczone.

W momencie zamrożenia organizacja „100 procent życia. Kropywnycki” prowadziła cztery projekty finansowane przez amerykańskich partnerów. Tylko jeden – wykrywanie nowych przypadków HIV/AIDS – został wznowiony, ale i tak wciąż nie jest finansowany

Pozostałe projekty zostały wstrzymane. Pacjenci z gruźlicą zostali przeniesieni do innych programów. Nie znaleziono jeszcze alternatywnego źródła finansowania dla projektu identyfikacji chorych na gruźlicę w grupach wysokiego ryzyka (bezdomni, osoby uzależnione od alkoholu itp.). Pomoc amerykańska stanowiła tu 40% finansowania.

– Przez 20 lat pracy przyzwyczailiśmy się do wyzwań – mówi Julia Czabaniuk. – Nasza organizacja ma już doświadczenie w finansowaniu projektów z lokalnych budżetów. Taki zimny prysznic hartuje cię i sprawia, że pracujesz jeszcze ciężej. Bo ta praca jest bardzo ważna.

Główne pomysły na zastąpienie utraconego amerykańskiego finansowania to poszukiwanie nowych partnerstw poza USA, praca w oparciu o lokalne budżety, poleganie na lokalnych społecznościach i gotowość do cięcia kosztów poprzez wybór najważniejszych obszarów.

Protest przeciwko cięciom w USAID w Waszyngtonie, 26 lutego 2025 r. Zdjęcie: Nathan Posner/Rex Features/East News

Życie, którego już nie będzie

Ograniczenie finansowania przez USAID wpłynęło na sektor charytatywny na całym świecie. Niektóre fundacje, np. w Polsce, przekierowały swą pomoc od uchodźczyń do dotkniętych kryzysem miast w Ukrainie.

Switłana Welyka kończy pracę w Fundacji LWF Zgierz w Zgierzu, ponieważ tamtejszy ośrodek dla ukraińskich kobiet zostaje zamknięty z powodu braku funduszy. Powiedziano jej, że wysiłki fundacji zostaną skierowane na pomoc w Ukrainie.

Jako psycholożka wspierała kobiety, dzieci, osoby starsze i niepełnosprawne.

– Początkowo to była przestrzeń pomocy dla zdezorientowanych kobiet. Później stała się miejscem, w którym mogły się zwierzyć, wypłakać się i znaleźć ukojenie – mówi Switłana. – Ośrodek był otwarty nawet w nocy. Pomagał też dzieciom w integracji w szkole.

Zamknięcie ośrodka to cios dla kobiet, które straciły już domy, przyjaciół i rodziny. Tutaj pomagano im przejść przez żałobę, znaleźć pracę i odzyskać zdrowie psychiczne

– Centrum stało się domem dla wielu osób, a dla ludzi starszych było jedynym miejscem, w którym mogli mówić w swoim ojczystym języku. Odbudowywaliśmy życie od podstaw. Teraz tego już nie będzie.

Switłana Welyka. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wbrew amerykańskim interesom

Sekretarz stanu Mark Rubio, który tymczasowo pełnił obowiązki szefa USAID, poinformował Kongres, że niektóre funkcje USAID mogą zostać przeniesione do Departamentu Stanu, a reszta organizacji zostanie zlikwidowana. Podkreślił, że ta finansowana przez amerykańskich podatników agencja stała się międzynarodową organizacją charytatywną, która „straciła kontakt z interesami narodowymi USA”.

20
хв

USAID ratowało życie Ukraińców. Jak zastąpić tę pomoc?

Halyna Halymonyk
Trump zakazał używania słów dotyczących równości kobiet, mniejszości, migrantów i LGBT

Podczas inauguracji Donalda Trumpa jego córka Ivanka pojawiła się w stylizacji przypominającej Serenę Joy, kaznodziejki z dystopijnej powieści „Opowieści podręcznej”. Nie czytałam tej książki ani nie oglądałam serialu, który nakręcono na jej podstawie. Ale przeczytam i obejrzę. Skłoniły mnie do tego ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych.

NASA, czyli cenzorzy z kosmosu

Od pierwszych dni prezydentury Donalda Trumpa rozpoczęły się dyskusje o tym, że jedną z najbardziej radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i zagranicznej będzie porzucenie przez jego administrację programu DEIA (Diversity, Equity, Inclusion, and Accessibility).

Program DEIA służył zapewnieniu sprawiedliwego uczestnictwa w różnych sferach życia wszystkim ludziom – zwłaszcza tym, którzy są niedostatecznie reprezentowani lub dyskryminowani ze względu na swoją tożsamość czy niepełnosprawność. Obejmowało to zapewnienie równych praw kobietom, poprawę ich dostępu do edukacji, możliwości kariery, udziału w życiu politycznym i podejmowaniu decyzji publicznych.

W styczniu, zaledwie dwa tygodnie po inauguracji Trumpa, rozległ się pierwszy dzwonek alarmowy. Ze strony internetowej NASA zniknęły odniesienia do mniejszości – i informacje na temat geolożki Wendy Bohon, byłej pracowniczki tej agencji. Zgodnie z notatką uzyskaną przez niezależny serwis technologiczny śledczą 404 Media, zmian miało być znacznie więcej: przede wszystkim ze strony internetowej NASA miała zniknąć cała sekcja poświęcona kobietom – liderom w przemyśle kosmicznym.

Dziennikarze „New York Times” potwierdzają, że inicjatywa mająca na celu ograniczenie widoczności w materiałach pisanych wrażliwych grup społecznych, w tym kobiet, istnieje. Na podstawie oficjalnych i nieoficjalnych instrukcji dla agencji i instytucji federalnych sporządzili listę słów, które administracja Trumpa nakazała usunąć z dokumentów rządowych, stron internetowych, wniosków o dotacje, projektów badawczych, a nawet programów szkolnych.

Teraz nie ma już tam miejsca na pojęcia takie jak: „kobiety”, „karmienie piersią”, „dostępny”, „dyskryminacja”, „opieka skoncentrowana na potrzebach ludzi”, „grupy wrażliwe” itp. Ta lista, chociaż zawiera 220 słów i określeń, nie jest kompletna, zauważa NYT.

Lista słów i określeń, które znikają z oficjalnego obiegu w Stanach Zjednoczonych

Amerykański taliban

„Washington Post” donosi, że jeśli choćby jedno z tych „bardzo niebezpiecznych słów” zostanie znalezione w tekście opublikowanym na rządowych stronach internetowych lub w projekcie badawczym, odpowiedzialna za to instytucja, na przykład National Science Foundation [NSF – agencja z budżetem 9 miliardów dolarów, która finansuje badania na całym świecie – red.] zostanie poddana inspekcji, a karą może być nawet zablokowanie danego projektu i usunięcie go z przestrzeni internetowej.

Reakcje na amerykańskich forach pokazują, że tamtejsze społeczeństwo jest podzielone na dwie grupy. Jedna krzyczy: „Wszystkie problemy w USA zaczęły się, gdy kobiety otrzymały prawo głosu!”. Druga pisze o „amerykańskim talibanie” i „patriarchalnej krucjacie przeciwko kobietom i wrażliwym grupom społecznym”. I nie może uwierzyć, że to naprawdę dzieje się w Ameryce

8 marca, w Międzynarodowym Dniu Kobiet, Donald Trump powiedział, że rząd nie będzie już wspierał „radykalnych ideologii, które zastępują kobiety mężczyznami w przestrzeniach i możliwościach przeznaczonych dla kobiet”. Biorąc pod uwagę próby wymazania odniesień do kobiet ze świata nauki i nie tylko, prawdopodobnie oznacza to, że miejsce Amerykanek znów będzie „w kuchni, kościele i przy dzieciach”.

Tu i ówdzie dochodzi już do skrajnych absurdów.

Na przykład zgodnie z bazą danych uzyskaną przez Associated Press, wśród dziesiątek tysięcy zdjęć i publikacji internetowych, oznaczonych do usunięcia przez Departament Obrony USA, znajdują się nie tylko informacje o pierwszych kobietach szkolonych w Marines, ale nawet nazwa słynnego bombowca „Enola Gay”, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. Samolot został tak nazwany na cześć matki pilota, Enoli Gay Tibbetts. Tyle że teraz słowo gay (gej) jest na portalach rządowych w USA zakazane.

Na początku zawsze jest słowo

Nowa administracja Trumpa, nakazując zakończenie programów DEI, DEIA i tzw. sprawiedliwości środowiskowej, nazwała je „niemoralnymi, nielegalnymi, marnotrawnymi” i niesłużącymi celowi „ponownego uczynienia Ameryki wielką”.

W swojej kultowej powieści „Opowieści podręcznej” z 1985 r. Margaret Atwood pokazała, że totalitaryzm nie zaczyna się od jawnych represji, ale przenika do społeczeństwa poprzez zmiany w języku, zakazy używania pewnych słów, ich usunięcie z oficjalnego użycia i zastąpienie innymi, warunkowo neutralnymi.

Język w tej dystopijnej powieści jest narzędziem okrutnej kontroli: kobiety tracą swoje imiona, stając się własnością mężczyzn (na przykład bohaterka June Osborne zostaje „Fredą”, czyli „kobietą, która należy do Freda”). Słowa symbolizujące wolność i równość zostają zastąpione dyskryminującymi określeniami, takimi jak „niekobieta” czy „kobieta, która nie rodzi”.

Okazuje się, że Teokratyczna Republika Gilead nie jest jedynie wytworem wyobraźni autorki.

Na każdy z wywiadów Margaret Atwood przynosiła wycinki z gazet, które zainspirowały ją do napisania książki – by pokazać, że opisane w niej wydarzenia miały już miejsce w amerykańskim społeczeństwie

Zanim odebrano kobietom ciała i prawa obywatelskie, odebrano im słowa, które je określały i chroniły ich interesy. Czy nie to właśnie dzieje się teraz w Stanach Zjednoczonych?

Donald Trump podpisuje rozporządzenie wykonawcze zakazujące transpłciowym sportowcom udziału w sportach kobiecych, 5 lutego 2025 r., Waszyngton. Fot: Alex Brandon/Associated Press/East News

Medycyna dla białych mężczyzn?

Eksperci twierdzą, że jednym z najgorszych scenariuszy jest zagrożenie zdrowia Amerykanów – w tym kobiet i dzieci, które nowy rząd obiecał chronić.

Odniesienia do rasy, płci, orientacji seksualnej i niepełnosprawności w dziesiątkach badań naukowych zniknęły już ze stron internetowych Departamentu Zdrowia USA. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków anulowała swoje zalecenia dotyczące udziału różnych uczestników w badaniach, co utrudnia rozpoznanie wpływu leków – zarówno dobrych, jak złych – na pacjentów niebędących białymi mężczyznami.

„Przez długi czas wszystkie badania medyczne były prowadzone z myślą o typowym pacjencie: 35-letnim białym mężczyźnie ważącym 80 kilogramów” - podkreślała w serii swoich wykładów Alexandra Kautzky-Willer, profesorka i dyrektorka Instytutu Medycyny Płci na Uniwersytecie Medycznym w Wiedniu.

Kobiety mają zwykle mniejszą masę ciała i większą zawartość tkanki tłuszczowej, co może wpływać na efekt terapeutyczny leku, a także na jego skutki uboczne. Istnieje szereg chorób, w których niezwykle ważne jest uwzględnienie płci: cukrzyca, choroby stawów i kości, choroby endokrynologiczne, choroby psychiczne itp.

Rebecca Fielding-Miller, naukowczyni zajmująca się zdrowiem publicznym na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, powiedziała w komentarzu dla serwisu KPBS, że lista zakazanych słów, która krąży w społecznościach naukowych, jest „orwellowska” i skomplikuje ważne badania:

Jeśli nie mogę wypowiedzieć słowa „kobiety”, to nie mogę powiedzieć, że zakaz aborcji zaszkodzi kobietom. Nie mogę w ogóle mówić o aborcji. Jeśli nie mogę mówić o rasie i pochodzeniu etnicznym, to nie mogę powiedzieć, że w społecznościach Afroamerykanów jest mniej szczepień

Niedawno Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) opublikowały dane dotyczące śmiertelności okołoporodowej matek. Okazało się, że czarnoskóre kobiety są trzy razy bardziej narażone na śmierć podczas porodu niż białe. Dane pokazują, że wskaźnik ten nie zmniejszył się w ostatnich latach, podczas gdy wskaźnik zgonów wśród białych, latynoskich i azjatyckich kobiet nieznacznie spadł. Biorąc pod uwagę nowe ograniczenia nie wiadomo, czy dane, które można by wykorzystać do zmniejszenia śmiertelności matek, będą nadal gromadzone, wykorzystywane do badań i publikowane.

Dr Natasha Martin, ekspertka w dziedzinie chorób zakaźnych i globalnego zdrowia publicznego na Uniwersytecie Kalifornijskim, mówi, że zakaz używania słów pozbawia naukowców możliwości precyzyjnego opisywania świata: „Terminy na tych listach są podstawowymi terminami naukowymi i mają kluczowe znaczenie zarówno dla opieki klinicznej, jak zdrowia publicznego. To nie jest kwestia polityczna”.

Naukowcy przyznają, że uzależnienie finansowania instytucji publicznych od przestrzegania nowych zasad i ignorowanie kwestii kobiet, równości i integracji może doprowadzić do zmniejszenia koncentracji na tych tematach. A to doprowadzi co najmniej do zwiększenia nierówności społecznych.

O czym USA będą teraz milczeć

Drugie rozporządzenie wykonawcze zakazujące polityki prowadzonej przez DEIA, choć zatytułowane: „ Zakończenie bezprawnej dyskryminacji i przywrócenie możliwości opartych na zasługach ”, w rzeczywistości skasowało liczne decyzje antydyskryminacyjne poprzednich administracji. Także te, które obowiązywały od dziesięcioleci.

Jedna z nich, wydana jeszcze przez prezydenta Lyndona B. Johnsona w 1965 roku, wymagała od podmiotów rządowych stosowania niedyskryminacyjnych praktyk podczas rekrutacji i zatrudniania. Nie można było odmówić zatrudnienia osobie, która posiadała odpowiednie kwalifikacje zawodowe, tylko dlatego, że była kobietą, miała inny niż biały kolor skóry lub ze względu na wyznanie. Nie można też było wypłacać różnych wynagrodzeń za tę samą pracę osobom różnych płci.

Czasem te przepisy były interpretowane jako dające pierwszeństwo kobietom lub osobom z innych dyskryminowanych grup. Tymczasem w rzeczywistości, mimo długotrwałego funkcjonowania tych zasad, żaden kraj na świecie nie osiągnął prawdziwej równości, przynajmniej w zakresie wynagrodzeń. Według raportu Pew Research Centre w 2024 r. kobiety otrzymywały do 85% wynagrodzenia mężczyzn na tym samym stanowisku

Istnieją jednak kraje, które zbliżyły się do pełnej równości, w szczególności dzięki polityce DEIA. Co roku „The Economist” publikuje tzw. indeks szklanego sufitu – uwzględniający kraje, w których kobiety mają najlepsze życie zawodowe. Tradycyjnie w pierwszej dziesiątce znajdują się tu Szwecja, Islandia, Finlandia, Norwegia, Francja, Nowa Zelandia, Portugalia, Hiszpania, Dania i Australia.

Aby kobieta czuła się spełniona zawodowo, musi mieszkać w kraju, w którym istnieje m.in. równy dostęp do edukacji uniwersyteckiej, komfortowy urlop rodzicielski, niedroga opieka nad dziećmi i równy podział obowiązków między rodzicami. Naukowcy zauważają, że w tych wskaźnikach Ameryka wypada szczególnie słabo. To jedyny bogaty kraj, który nie zapewnia obowiązkowego urlopu rodzicielskiego, a koszty opieki nad dziećmi przekraczają tam 30% średniego wynagrodzenia. Tyle że teraz prowadzenie badań na ten temat i publikowanie stosownych danych może zostać w USA zakazane. Bo o wiele wygodniej wykluczyć kobiety z aktywnego życia, zamknąć je w domu z dziećmi i uzależnić finansowo i społecznie od mężów.

Patriarchalny odwrót Stanów Zjednoczonych nie pozostał na świecie niezauważony. Agnes Callamard, sekretarz generalna Amnesty International, potępiła działania zespołu Donalda Trumpa, nazywając je „agresywną patriarchalną krucjatą” przeciwko prawom i autonomii cielesnej kobiet i osób wszystkich płci

To będzie to miało niszczycielski wpływ na cały świat.

„Porzucając krajowe wysiłki na rzecz zwalczania dyskryminacji ze względu na płeć, rasę i inne formy dyskryminacji, wymazując uznanie tożsamości transpłciowej i odcinając międzynarodowe finansowanie poradnictwa aborcyjnego lub skierowań na aborcję, administracja USA haniebnie wymazuje lata ciężkiej walki” – stwierdziła liderka Amnesty International.

Według Belen Sans, dyrektorki regionalnej UN Women na Europę i Azję Środkową, nastąpił „niepokojący regres” w ochronie praw kobiet.

Jeśliby uznać, że nowe decyzje amerykańskiej administracji są czymś oczywistym, nasz serwis Sestry, w którym czytasz ten tekst, nie powinien istnieć. Bo piszące w nim (głównie) kobiety, częściowo uchodźczynie i migrantki, poruszają problemy i wyzwania wynikające z ich statusu.

Jeśli nie ma słów, które nas nazywają, to nie ma nas. Ta sytuacja po raz kolejny udowadnia, że żadne z praw, które mamy dziś jako kobiety, nie zostało nam dane, lecz jest wynikiem walki. I że prawdopodobnie czeka nas kolejna ważna bitwa.

20
хв

Krucjata patriarchatu: Trump zakazuje słów

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nikt nie odwołał polowania na żołnierzy

Ексклюзив
20
хв

Zemsta Trumpa. Jak USA pomagają Rosji wygrać wojnę w Ukrainie i dokonać inwazji na Europę

Ексклюзив
20
хв

Gdybym poległa w Mariupolu, nie byłoby takich komentarzy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress