<frame>Publikujemy drugi materiał z cyklu artykułów zatytułowanego „Portrety siostrzeństwa”. Chcemy w nim opowiedzieć o przyjaźni między Ukrainkami i Polkami, wsparciu zwykłych ludzi, ale nie tylko o tym – także o nieporozumieniach, które ostatecznie stworzyły nową wiedzę obu narodów o sobie nawzajem. Opowiedzcie nam swoje historie – historie spotkań z polskimi lub ukraińskimi kobietami, które zmieniły Wasze życie, zaimponowały Wam, nauczyły Was czegoś, zaskoczyły lub skłoniły do myślenia. Piszcie do nas na adres: redakcja@sestry.eu<frame>
Przez pierwszych kilka miesięcy wojny większość moich polskich znajomych dzwoniła do mnie, ilekroć któreś z nich potrzebowało pani do sprzątania lub opiekunki do dzieci. Nie mogłam polecić żadnej Ukrainki, bo te, z którymi pracuję, są lepiej wykształcone i mądrzejsze ode mnie. Nie marzą o tym, by sprzątać nasze mieszkania. Tak ja my o tym byśmy nie marzyły, gdybyśmy miały z powodu wojny uciekać do Niemiec czy Anglii.
Z czego będziemy żyły, gdy ty sprzątać nie umiesz?
Hanna, 35 letnia Ukrainka z Kijowa, opowiadała mi, jak po 24 lutego 2022 cztery dni jechała z mamą i dwójką małych dzieci samochodem do Polski. Przez Rumunię, Węgry, Słowację. Mama ze złamaną ręką, dzieci z chorobą lokomocyjną – i ten stres, gdy się jedzie w nieznane. Kolejna godzina na rumuńskich serpentynach, dzieci wymiotują – a tu mama nagle wybucha płaczem.
Ania już nawet nie zatrzymuje samochodu, bo nigdy nie dojadą do Polski, jeśli będą co chwilę stawać. Tylko pyta mamę: „Co się stało? Dlaczego płaczesz?”
A mama na to: „Co my będziemy tam robić, jak żyć w tej Polsce, skoro ty nawet kawy nie doniesiesz do pokoju, żeby nie rozlać. Kelnerką na pewno nie będziesz, sprzątać nie umiesz, gotować też nie. Co to będzie?” Do wojny Ania była producentką spotów reklamowych dla największych międzynarodowych koncernów, w Ukrainie i Gruzji. Nie wiem jaką intencję miała mama Hani, ale domyślam się, że powiedziała tak również dlatego, że do lutego 2022 większość Ukrainek przyjeżdżała do Polski do takiej właśnie pracy.
Stąd do lutego 2022 nasze pierwsze skojarzenie z Ukrainką, to tania siła robocza, do prac fizycznych, niskopłatnych
Jeśli nie jesteś częścią Unii Europejskiej i jej otwartego rynku pracy, trudniej emigrować zarobkowo na równych prawach. Szczególnie gdy pochodzisz z biedniejszej, wschodniej części Europy. My znamy to bardzo dobrze, bo za chlebem, do pracy na budowie, do sprzątania, opieki na dziećmi, ale również na szparagi czy truskawki jeździły całe pokolenia Polaków.
Stereotypy
Wiemy, jak to jest być postrzeganym tylko przez ich pryzmat. Pewnie do dzisiaj dla Anglika, Irlandczyka czy Niemca, Polacy najczęściej kojarzą się z panią do sprzątania lub robotnikiem na budowie. Pewnie niejednokrotnie usłyszeliśmy taki komentarz, o jakim w wywiadzie dla Wysokich Obcasów opowiedziała Aneta Cebula-Hickinbotham, producentka m.in. „Bożego Ciała”, filmu nominowanego do Oscara. Podczas kolacji u zamożnych Brytyjczyków ze świata filmu, pierwsze co usłyszała od gospodarza, gdy okazało się, że pochodzi z Polski, było: „na mojej ulicy wszystkie sprzątaczki są Polkami”. „A wie pan, dlaczego tak jest? - odparowała producentka. - Bo wiele lat temu pana premier sprzedał mój kraj w Jałcie.
Prawo Kalego
Rozumiem, że stereotypy, to często nasz pierwszy, automatyczny program, a kształtowane latami kody kulturowe często stają się nasza drugą natura.
Ale jak to ostatnio powiedziała w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, Agnieszka Holland, wybitna polska reżyserka, również członki polsko-ukraińskiego Siostrzeństwa: „Dziś nie możemy pozwolić sobie na myślenie powierzchowne”.
Musimy być bardzo uważni czy nasze uprzedzenia są na pewno nasze czy są już może wytworem rosyjskiej propagandy, którą nasiąkamy w mediach społecznościowych. Dobrze obrazują to często pojawiające się w przestrzeni publicznej komentarze na temat drogich samochodów na ukraińskich numerach i luksusowych apartamentów, które Ukraińcy podobno masowo wykupują w Polsce. Oburza to również niektórych moich warszawskich znajomych. Ale tym samym znajomym nie przeszkadza to planować kupna apartamentów w Hiszpanii lub Portugalii na wypadek, gdyby wojna dotarła również do Polski. Rozumiem, że oczekujemy, iż Hiszpanie przyjmą nas z otwartymi ramionami i nie będą komentować naszych luksusowych samochodów i drogich apartamentów?
Doceniamy otwarte granice, lecz głównie wtedy, gdy my sami możemy je swobodnie przekraczać. I wtedy, kiedy nasze dzieci masowo udają się na studia do Niemiec czy Holandii
Ale ukraińskie dzieci w polskich szkołach to już jest poważny problem, bo przecież jak powtarza wielu ludzi, nie mówią czysto po polsku i obniżają poziom. Zapomnieliśmy już, ile polskich dzieci, które z rodzicami trafiły do Niemiec, Anglii czy Irlandii, było w podobnej sytuacji? Też musiały uczyć się obcego języka i integrować – choć było im dużo łatwiej, bo tamte kraje mają doświadczenie w wieloetniczności i odpowiednie programy, a my się tego dopiero uczymy. I jak widać, idzie nam to raczej opornie.
Ocalmy życzliwość
I żeby była jasność, to oczywiste, że z powodu wojny przyjechał do nas „cały przekrój społeczeństwa”. Przyjechali wykształceni i ci bez wykształcenia. Starzy i młodzi. Kobiety, dzieci.
Poznałam lekarki, prawniczki, menadżerki, dziennikarki. Nosimy takie same bluzy Abercrombie, oglądałyśmy te same seriale na Netflixie, lubimy te same miejsca w Egipcie czy Berlinie. Do dzisiaj przeraża mnie myśl, że mogłabym być na ich miejscu.
Poznałam rolniczki, kobiety, które wcześniej nie pracowały zawodowo, bo zajmowały się dziećmi. Kobiety, które wcześniej rzadko opuszczały swoją wieś. Nie były nigdy za granicą, nie były nawet w Kijowie. A teraz, gdy ich wsie są zniszczone lub zajęte przez Rosjan, one same często straumatyzowane, przerażone znalazły się w nowym miejscu.
Wszystkie straciły swoje poprzednie życie i muszą w Polsce zaczynać je od nowa.
Mam nadzieję, że w gronie czytających ten tekst, zgadzamy się z tym, że każdy ma prawo do godnego życia. Do ratowania swoich najbliższych przed wojną i do bycia szanowanym. Do tego, żebyśmy zobaczyli w nim najpierw człowieka, dopiero potem, jeśli w ogóle, jego narodowość, płeć, wiek, wykształcenie
Przez ostatnie dwa lata najpierw, dzięki polsko-ukraińskiemu Siostrzeństwu powołanemu przez Dominikę Kulczyk, a następnie dzięki pracy w redakcji Sestr, poznałam mnóstwo wspaniałych, zaangażowanych, empatycznych Polek, które każdego dnia niestrudzenie wspierają walcząca Ukrainę oraz te Ukrainki, które próbują żyć w naszym kraju tymczasowo albo urządzić sobie tu życie na stałe. O wielu piszemy na naszych łamach, wiele poznałyśmy osobiście na naszej Gali Siostrzeństwa. Bo w tych mrocznych i niepewnych czasach, w których przemoc, kłamstwo i propaganda zewsząd wkradają się w nasze życie, chcemy ocalić choć odrobinę człowieczeństwa, okruch zwyczajnej ludzkiej życzliwości i najmniejsze choćby ziarnko prawdy. Dlatego będziemy kontynuować naszą akcję Portrety Siostrzeństwa.
Wytrwałe
Więc może jeszcze tylko dwa słowa o Ludzie, anestezjolożce, jednej z bohaterek filmu „20 dni w Mariopolu”. Gdy słuchałam, jak opowiadała o swojej pracy w szpitalu, o trzech tygodniach w oblężeniu, o setkach zabitych i rannych, na których widok żaden człowiek, nawet lekarz, nie jest przygotowany, to chciałam krzyczeć: „Run, Luda, run!”. Bo ja uciekłabym pierwszego dnia.
Wyobraźcie sobie, że Luda przyjeżdża do pracy w Polsce, a wy zatrudniacie ją do sprzątania. Albo narzekacie, że jej dzieci zaniżają poziom w szkole, bo nie mówią płynnie po polsku i pani musi poświęcić im więcej czasu.
Naprawdę czulibyście się z tym OK?
Nie myślmy powierzchownie, nie ulegajmy stereotypom. Nie mówmy, że już jesteśmy zmęczeni wojną i pomaganiem. Pamiętajmy co od początku wybuchu wojny powtarza Oksana Zabużko: „To nie Kijów bombardują, to bombardują dzień jutrzejszy. Pani, pani rówieśników, tu w Polsce i dalej na Zachód, do Lizbony.”
Nie cynizmowi i ruskiej propagandzie
Miałam przedstawić Wam kilka wspaniałych dziewczyn z Ukrainy. Powiedzieć, za co je cenię i czego się od nich nauczyłam. Ale nie jestem w stanie. Bo czuję w tym jakiś fałsz, jakąś niesprawiedliwość, że trzeba je reklamować, że w tym przesiąkniętym stereotypami, nietolerancyjnym świecie one muszą coś jeszcze udowadniać.
Napiszę za to, choć wiem, że to egoistyczne, że byłoby mi bardzo smutno, jakby nagle z powrotem stąd wyjechały. Wiem, że wszystkie o tym marzą i bardzo im tego życzę. Dlatego doceniam, że mogę z nimi pracować. Podziwiam ich siłę i determinację. Mobilizuję siebie każdego dnia, do empatii, zaangażowania. A z drugiej strony codziennie doświadczam, jak jesteśmy podobne, jak odkrywam w nich to dobrze nam znane połączenie mocnego wschodniego charakteru i słowiańskiej duszy.
I nie pozwolę sobie wmówić, że to co napisałam jest naiwne, bo wtedy będę musiała zgodzić się również z tym, że cynicy, konformiści i rosyjska propaganda zawsze mają rację.
Wręcz przeciwnie, pamiętajmy, że naszych oczach toczy się walka Ukrainy o godne życie we wspólnej Europie. Również nasze postawy, nasze wybory mają wpływ na to jak ona się skończy
Bo po raz kolejny cytując Agnieszkę Holland: „Uważam, że ludzkość jest zdolna do najpotworniejszych rzeczy i że ta zdolność jest immanentna. A mechanizmem rozwoju i przetrwania jest nieustanna walka z tą skłonnością”.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66471d9dc1f1e5f5ead552d7_Ukrainian%20refugees%20world%20war%20two-Sestry.jpg">Ukraińskie uchodźczynie w Europie często są postrzegane przez pryzmat upokarzających stereotypów (sestry.eu)</span>
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!