Exclusive
20
min

Żegnaj, "żelazny generale". Dlaczego Załużny został zastąpiony przez Syrskiego?

Prezydent Wołodymyr Zełenski zwolnił najlepszego żołnierza na polu bitwy. Zastąpienie genialnego głównodowodzącego sił zbrojnych Walerija Załużnego bardziej lojalnym Ołeksandrem Syrskim przez wielu zostało odebrane jako osobista tragedia. Co kryje się za tą rotacją?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

8 lutego 2024 r. Zełenski zwolnił Załużnego. Zdjęcie: Facebook / Hanna Malyar

No items found.

Zgodnie z ukraińską konstytucją Zełenski ma prawo odwoływać i mianować dowódcę ukraińskiej armii. Jednak oprócz prawa do dokonywania zmian personalnych ma on obowiązki wobec narodu ukraińskiego. Prezydent jest zobowiązany do komunikowania się, uwzględniania nastrojów społecznych i stanu ludzi, którzy od dwóch lat żyją w realiach inwazji na pełną skalę. Warto od razu powiedzieć, że zaufanie do Załużnego jest bezprecedensowe - wynosi 88%. W grudniu 2023 roku 72% Ukraińców sprzeciwiało się jego dymisji [dane z sondażu przeprowadzonego przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KIIS) - red.]

W swoim komunikacie na temat Załużnego Zełenski bał się użyć słowa "dymisja". Zamiast tego użył niejasnego sformułowania "odnowa, której potrzebują Siły Zbrojne Ukrainy". Wielu odebrało to jako osobistą zniewagę. W końcu Walerij Załużny był spoiwem, które jednoczyło ludzi o różnych poglądach partyjnych, religiach i światopoglądach w ukraińskim ruchu oporu. Był terapeutycznym środkiem uspokajającym, który dał Ukraińcom nowy mit w mrocznych czasach. I wiarę, że na pewno wygramy i zbudujemy nową, silną Ukrainę z silną armią. Tysiące ukraińskich dzieci otrzymało imię Walerij na cześć słynnego żołnierza.

Przed zwolnieniem Zełenski spotkał się z Załużnym. Kijów, 8 lutego 2024 r. Zdjęcie: telegram / Wołodymyr Zełenski

Ołeksandr Syrskij, nowy głównodowodzący ukraińskich sił zbrojnych, jest zawodowym oficerem. W ciągu 10 lat wojny z Federacją Rosyjską on i Załużny wielokrotnie współpracowali ze sobą na polu bitwy. To właśnie ich sojusz pozwolił Ukrainie wyzwolić obwód charkowski i prawobrzeżną część obwodu chersońskiego w 2022 roku. Ale Bankowa [ul. Bankowa w Kijowie, gdzie mieści się Biuro Prezydenta Ukrainy - red.]  zawsze była bardziej lojalna wobec cichego Syrskiego. Szef Kancelarii Prezydenta Andrij Jermak i prezydent Wołodymyr Zełenski lubili robić sobie zdjęcia obok dowódcy Wojsk Lądowych. Na tle chudego, zatroskanego generała, umazanego sadzą i błotem, wydawali się bardziej fotogeniczni i bohaterscy.

Dlaczego Załużny stał się problemem dla Zełenskiego? Najwyższy rangą generał i jego zespół byli niemal jedynymi, którzy przygotowywali się do rosyjskiej inwazji na pełną skalę 24 lutego 2022 r. w ramach swoich uprawnień i zasobów. Decyzja o pozostawieniu oddzielnej zmechanizowanej 72. brygady pod Kijowem pozwoliła uratować stolicę przed zdobyciem jej w trzy dni, jak chcieli Rosjanie. Pierwsze sukcesy militarne i powszechny opór na chwilę zjednoczyły prezydenta i generała. Załużny przeprowadził genialne operacje na polu bitwy, podczas gdy Zełenski pukał do wszystkich drzwi w poszukiwaniu broni. Ale gdy potem światowe media zaczęły pisać o geniuszu ukraińskiej armii, wrażliwemu na aplauz i pochwały Zełenskiemu przestało się to podobać.

Kiedy rozpoczęły się pierwsze badania notowań generała, Gazeta Wyborcza opublikowała na okładce zdjęcie Załużnego z podpisem: "Pierwszy ataman". Autor artykułu, Paweł Smoleński, napisał, że gdyby "Michał Anioł miał wyrzeźbić generała Załużnego, a nie widział oryginału, połączyłby Dawida z Mojżeszem, najpiękniejszego i najmądrzejszego człowieka na świecie". Nie spodobało się to Kancelarii Prezydenta, która uważa, że ukraińskie zwycięstwo powinno mieć tylko jedno oblicze.

Sprzeczności tylko narastały, ponieważ Zełenski chciał szybkich zwycięstw, a Załużny chciał zachować rezerwę kadrową armii. Dlatego na pewnym etapie kierownictwo polityczne zaczęło sobie robić więcej zdjęć z Ołeksandrem Syrskim i częściowo planować z nim operacje wojskowe.

Zelensky, Jermak i Syrski. Obwód charkowski, wrzesień 2022 r. Fot: Metin Aktaş / Anadolu Agency / Abacapress.com / East News

To podzielenie ukraińskiej armii nie przyczyniło się do skuteczności bojowej, wzajemnego zaufania ani sukcesu podczas letniej kontrofensywy. Bankowa zaczęła się więc skłaniać się ku pomysłowi zastąpienia Załużnego. Kampanię nękania byłego głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy w Internecie rozpoczęła Mariana Bezuhla, członkini prorządowej partii Sługa Narodu, a także różni wewnętrzni analitycy polityczni oraz prorosyjska sieć na kanale społecznościowym Telegram. W praktyce w ciągu ostatnich kilku miesięcy Załużny został pozbawiony możliwości planowania operacji, dowodzenia wojskiem i ustalania priorytetów na froncie. Procesy na polu bitwy były upolityczniane tak, by odpowiadały życzeniom prezydenta Zełenskiego. Punktem kulminacyjnym była publikacja artykułu Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy w The Economist, w którym Załużny szczerze opisał stan frontu i to, co było potrzebne do zwycięstwa. Prezydent potraktował to jako wyzwanie i zagrożenie dla siebie.

Syrski, następca Załużnego, nie jest najgorszym wyborem w czasach wojny na pełną skalę. To nie gabinetowy generał, ale doświadczony praktyk. Jednak na tle ukraińskiego mitu zdecydowanego oporu, zwycięstwa i ducha ukraińskiego żołnierza, którego marką jest Załużny, talent i umiejętności Syrskiego pozostaną w cieniu. Fakt, że jego starzy rodzice i brat mieszkają w Rosji, nie zwiększa jego wiarygodności - tym bardziej że w mediach społecznościowych lajkują zdjęcia Putina i uczestniczą w marszach "Nieśmiertelnego Pułku" [coroczna akcja patriotyczna organizowana w Rosji w Dzień Zwycięstwa 9 maja - red.]. I choć sam Syrski nie kontaktował się z rodziną od wielu lat, wielu to irytuje.

Na polu bitwy generał ma reputację człowieka gotowego do walki bez względu na straty w ludziach. Był głównym dowódcą wyczerpującej operacji obrony Bachmutu. Wywołało to głośne kontrowersje wśród oficerów, którzy pod nim służą. Syrsky jest bardziej niż Załużny lojalny wobec władz politycznych i istnieją obawy, że z tego powodu nie zawsze będzie słyszał głosy piechoty gdzieś na skraju linii frontu.

Jednak bez względu na to, jak usilnie Zełenski przedstawia tę personalną roszadę jako poważną modernizację, zastąpienie Załużnego Syrskim nie jest magicznym sposobem na szybkie i piękne zwycięstwo. Aby nowy generał odniósł sukces, politycy powinni przestać ingerować w planowanie operacji wojskowych. Ani Zełenski, ani Jermak nie mają do tego odpowiedniej wiedzy, doświadczenia i umiejętności.

Przywódcy polityczni muszą wziąć odpowiedzialność za prawo mobilizacyjne, ponieważ armia potrzebuje świeżej krwi. Społeczeństwo musi zrozumieć, że ratowanie Ukrainy to sprawa wszystkich, a nie garstki ochotników, którzy tkwią w okopach od dwóch lat. Zełenski i jego zespół międzynarodowych ekspertów muszą zrobić wszystko, by na Ukrainę dotarła broń i pieniądze. I byśmy byli na pierwszych stronach z wiadomościami o reformach, a nie o inwigilacji dziennikarzy, szykanowaniu Załużnego i niechęci do zwolnienia ze stanowiska Olega Tatarowa, współwinnego rozstrzelania uczestników Rewolucji Godności.

Społeczeństwo ukraińskie będzie nadal walczyć o niepodległość i swoją przyszłość - bez względu na to, jak będzie się nazywał najważniejszy generał. W swoim pożegnalnym artykule dla CNN Załużny bardzo dobrze opisał receptę na zwycięstwo: lepsza obrona powietrzna i artyleria. Oznacza to również samodzielną produkcję wystarczającej liczby dronów, bez uzależniania się od tego, czy Republikanie w Kongresie wydadzą zgodę na duży pakiet pomocowy.

Syrski i Zełenski powinni wyjaśnić ludziom i naszym najbliższym partnerom, jakie są nasze cele i plany, czego potrzebujemy, aby wygrać, co możemy zrobić razem, aby pokonać Putina. Bo chodzi nie tylko o interes Ukrainy, ale także o pokój w całej Europie, na którą Kreml dybie od czasów sowieckich.

Po ostatnim wywiadzie kremlowskiego przywódcy z trumpowskim propagandystą Tuckerem Carlsonem jasne jest, że Rosja nie poprzestanie na Ukrainie.

"Nie jesteśmy zainteresowani Polską, Łotwą czy kimkolwiek innym. Dlaczego mielibyśmy być? Po prostu nie mamy żadnego interesu... To absolutnie nie wchodzi w rachubę" - powiedział Putin.

Jego słowa są bardzo podobne do tych, które wypowiedział w przeddzień ataku na Ukrainę. Wtedy Rosja również twierdziła, że nie jest zainteresowana Ukrainą ani wojną.

No items found.

Ukraińska dziennikarka, konsultant polityczny i medialny. Przez ponad 10 lat pracowała jako felietonistka parlamentarna. Pracuje zarówno z Censor.net, jak i Espresso. Jest autorem popularnych kanałów YouTube Censor.net i Showbiz. Specjalizuje się w polityce, ekonomii i technologiach medialnych.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Projekt badawczy „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”, który został zaprezentowana w Kijowie pod koniec września, jest już od dawna spóźniony. Zachodni intelektualiści i elity polityczne powinny wreszcie zrozumieć różnice między Ukrainą a Rosją – że to nie ci sami ludzie, nie ten sam język, a na pewno nie ten sam poziom determinacji do wszczynania wojen.

W ciągu zaplanowanego na trzy lata programu historycy przeprowadzą dziesiątki niezależnych badań, obejmujących okres od pierwszych śladów cywilizacji do dnia dzisiejszego.

Inauguracja projektu „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”. Zdjęcie: Akademia Dyplomatyczna przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy

„Tematy badań będą obejmować początki osadnictwa, rozprzestrzenianie się języków indoeuropejskich, stosunki między klasyczną Grecją a regionem Morza Czarnego, Europę wikingów, stosunki między Bizancjum a Kijowem oraz współczesne kwestie budowania narodów i imperiów” – czytamy w opisie ambitnego projektu.

Z wielu względów – politycznych, finansowych, ideologicznych – elity rządzące w Ukrainie nigdy nie przemyślały własnego dziedzictwa historycznego

Nigdy nie zgromadziliśmy utalentowanych ukraińskich historyków, by postawić przed nimi ważne zadanie wyjaśnienia tysiącletniego dziedzictwa lokalnych terytoriów i uświadomienia zachodnim kolegom po fachu, że istnieje odrębny ukraiński naród, z niezwykłą historią budowania własnej państwowości i chroniącej ją siły militarnej.

Podczas gdy Ukraińcy nie mieli czasu na zagłębianie się w siebie, rosyjska propaganda promowała własne narracje. Nic dziwnego, że przemówienia Joe Bidena czasami odnosiły się do „bliskich więzi rodzinnych między Rosjanami i Ukraińcami”. „The Economist”, skądinąd cenione medium, w jednym z artykułów ubolewał nad wzrostem nacjonalizmu w Ukrainie. Pisał również, że rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy mogą stać się bojownikami Putina.

To oznacza, że na Zachodzie nie ma zrozumienia, skąd pochodzą ci rosyjskojęzyczni obywatele. I dlaczego jest to temat do poważnych studiów nad imperialną polityką carskiej Rosji i stalinowskimi represjami

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: „Czym jest Ukraina?” nasiliło się po tym jak rosyjski dyktator Władimir Putin udzielił w lutym 2024 roku wywiadu Tuckerowi Carlsonowi, trumpiście i wielbicielowi teorii spiskowych. Kremlowski agresor chciał się w nim zaprezentować się jako zbawca chrześcijaństwa i nowy przywódca wschodnich Słowian.

Ale od samego początku coś poszło nie tak, a sam gospodarz rozmowy, z natury cyniczny, był wyraźnie zażenowany. Putin przyniósł bowiem ze sobą jakieś kwity, które rzekomo „potwierdzają prośbę Bohdana Chmielnickiego o wzięcie pod silną opiekę moskiewskiego cara południowych terytoriów ziem rosyjskich ”.

Nie były to jednak skany jakichś nieznanych dokumentów, lecz zwykłe wydruki tekstów napisanych w programie Microsoft World, co pachnie bezczelnym fałszerstwem

Projekt uruchomienia zespołu badawczego jest więc bardzo na czasie. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę to, jak rosyjska propaganda działa na młodych ludzi, którym od dzieciństwa wbija się do głów, że przed przybyciem Rosji na okupowanych obecnie terytoriach Ukrainy nie było cywilizacji ani kultury.

Jak trafnie zauważa Anton Pawluszko, znany ukraiński analityk OSINT [biały wywiad – red.] w InformNapalm, „obecne pokolenie orków zostanie zastąpione przez jeszcze bardziej zdeprawowane pokolenie”.

Timothy Snyder, amerykański historyk, specjalista w dziedzinie dziejów Europy Środkowej i Wschodniej, Związku Radzieckiego i Holokaustu, przedstawił kilka uwag na temat tego, czym przede wszystkim interesują się jego koledzy.

Timothy Snyder. Zdjęcie: Akademia Dyplomatyczna przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy

Snyder uważa, że trwająca od ponad dwóch i pół roku wojna na pełną skalę uświadomiła wielu ludziom fakt, że Ukraina w ogóle istnieje. Teraz grupa naukowców proponuje tę kwestię rozwinąć, wyjaśniając, dlaczego jest ważna. Co robili tu starożytni Grecy? Jaki ślad pozostawili po sobie Scytowie? Jak ostatecznie wpłynęło to na oblicze dzisiejszej Europy – tradycje handlu, dyplomacji i sojuszy międzypaństwowych?

„Cała metoda nauczania historii Europy Wschodniej opiera się na rosyjskiej konstrukcji imperialnej. W rezultacie od Kalifornii po Niemcy nauczamy historii zgodnie z koncepcją, że to, co zaistniało w Kijowie i na Rusi 1000 lat temu, jest w jakiś sposób dzisiejszą Rosją” – opisuje główny problem zachodnich uniwersytetów w wywiadzie dla Liga.net Timothy Snyder. „Musimy z tym skończyć” – dodaje.

Celem projektu „Ukraińska historia: inicjatywa globalna” jest więc pokazanie, że ukraińska historia jest w rzeczywistości znacznie szersza niż Ukraina, znacznie szersza niż Rosja. I że jest powiązana z prawie wszystkim, co ważne w historii Europy i świata

Trzeba go zrealizować, by stworzyć lepszą alternatywę dla historii Putina i Miedwiediewa, którzy zdążyli już powiedzieć każdemu politykowi na świecie, że wszystko, co rosyjskie, w Ukrainie było i będzie.

Zachodni historycy obiecują dzieło liczące 3 miliony słów, czyli prawie 8500 stron wielkoformatowej książki. Jest jednak mały problem: to będzie historia Ukrainy pochodząca od zachodnich ekspertów i uwzględniająca to, jak widzą nas w swoim kontekście historycznym.

Aby ta praca była obiektywna, Ukraińcy też powinni przemyśleć swoje dziedzictwo. Jako niepodległy naród, jako ludzie, którzy wraz z Polakami i Litwinami zbudowali dwa silne państwa: Wielkie Księstwo Litewskie i Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

Ważne jest, by zrozumieć swoje miejsce na mapie – aby nie stać się populacją funkcjonującą poza polityką, której nie obchodzi, pod jaką flagą żyje

Przez tak długi czas Ukraińcom wmawiano, że są narodem biernym, który przed II wojną światową nigdy nie walczył, że wielu zapomniało o tradycji armii, o doświadczeniu kampanii pod Azowem i Moskwą, o długiej wojnie z bolszewikami i o podziemnym ruchu oporu w XX wieku. Wszystko to sprawiło, że nasi politycy byli infantylni w budowaniu państwa, a nasza ludność (nie naród) bała się dać dodatkową hrywnę na rozwój własnej armii.

Wielotomowa historia Ukrainy pióra zachodnich uczonych może być w przyszłości krytykowana. Głównie dlatego, że nie skupia się na narodzie ukraińskim, a raczej na terytorium Ukrainy jako arenie wydarzeń europejskich.

Powinniśmy jednak potraktować to jak impuls do trzeźwej debaty i inspirację dla innych autorów do napisania własnej historii Ukrainy. Coś zapewne trafi do kosza, ale na pewno coś zostanie opublikowane i przetłumaczone na angielski.

I w końcu zmieni to smutny stan rzeczy, w którym encyklopedie dla dzieci w Wielkiej Brytanii wciąż używają rosyjskich transkrypcji nazw „Kijów” i „Charków”, a Ruś Kijowską nazywają „Rosją Kijowską”

Kiedy ukraińskie matki po raz pierwszy zauważyły te przeinaczenia, skontaktowały się z wydawnictwem, które wspomniane encyklopedie produkuje. Jednak tamtejsi biznesmeni przez długi czas ignorowali ich skargi. Zareagowali dopiero w 2024 roku, gdy skontaktowała się z nimi ambasada Ukrainy.

Teraz wydawnictwo obiecuje wypuścić poprawioną wersję.

Historia napisana przez Timothy'ego Snydera, Serhija Płochija, Anne Applebaum i innych uczonych z Zachodu nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z dziedzictwem historycznym, o które Rosja prowadzi ludobójczą wojnę przeciwko jego twórcom, Ukraińcom. Istnieją jednak szanse na to, że ukraińskie dzieci za granicą nie będą już karmione fałszywkami o „Annie, rosyjskiej królowej Francji” i o tym, że „tylko Rosjanie zwyciężyli w II wojnie światowej”.

A analitycy szanowanych zachodnich mediów nie będą szermować stwierdzeniami o „ukraińskim nacjonalizmie”

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Historia na nowo. Jak zachodni naukowcy mogą uciszyć „historyka” Putina?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Odnieśliśmy małe zwycięstwa w usprawnianiu systemu edukacji ukraińskich dzieci w Polsce i w obronie ich praw.

Zgodnie z nowym rozporządzeniem polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej z 26 sierpnia ukraińscy licealiści, którzy mieszkają w Polsce i uczą się online w ukraińskich szkołach, mogą nadal to robić. Ich rodzice nadal będą otrzymywać pomoc finansową. Głównym warunkiem jest rejestracja w polskich agencjach rządowych i zdanie zewnętrznych, niezależnych testów w przyszłym roku.

To ważny punkt, ponieważ po przyjęciu i podpisaniu latem polskiej ustawy kwestia ta pozostawała przez pewien czas nierozwiązana. Niestety, nie wszystkie punkty rozporządzenia polskiego ministerstwa są jasne, a pytania pojawiają się zarówno ze strony polskich urzędników, jak ukraińskich uchodźców.

Ukraińscy rodzice w Polsce są zdezorientowani. Media podają różne informacje o tym, kiedy wspomniane prawo do otrzymywania przez Ukraińców pomocy finansowej wygaśnie

Niektórzy uważają, że nastąpi to dopiero jesienią 2025 roku, podczas gdy inni są przekonani, że 800 złotych przestanie być wypłacane już teraz, jesienią 2024 roku. Uważnie śledzę ten temat, pozostając w kontakcie z polskimi urzędnikami i ukraińskim Ministerstwem Edukacji. Gdy tylko otrzymam dokładne i zweryfikowane informacje, na pewno poinformuję o tym na moim kanale na YouTube.

W tej historii chciałbym zwrócić uwagę na odpowiedzialne i przyjazne podejście polskiego ministerstwa, a także osobiście – wiceminister edukacji Joanny Muchy.

W każdym razie postęp, jaki już poczyniliśmy w tej trudnej sprawie, pokazuje, że obrona interesów i przedstawianie uzasadnionego stanowiska w obronie ukraińskich uchodźców ma sens.

Zaskakujące jest to, że wspomniane problemy wciąż pozostają nierozwiązane przez nasz rząd, który po prostu zrzucił odpowiedzialność na polskich urzędników i ukraińskich rodziców

Przed inwazją Polska była głównym celem ukraińskiej migracji zarobkowej. Migracja ta miała jednak głównie charakter sezonowy. Niewiele osób przyjeżdżało do Polski jako rodziny, więc polskie władze nie regulowały kwestii edukacji naszych dzieci.

Dziś w Polsce mieszka prawie 900 000 Ukraińców, a prawie 200 000 z nich to uczniowie i studenci. Przez długi czas polskie władze przymykały oko na to, że nie uczęszczają oni do miejscowych szkół, co szkodziło nie tylko ich edukacji, ale także socjalizacji. To nie mogło trwać wiecznie.

Większość ukraińskich dzieci uczy się w województwie mazowieckim wraz z Warszawą. Zdjęcie: Władysław Czulak/Agencja Wyborcza.pl

Polacy czują się odpowiedzialni nawet za cudze dzieci. Oto co na ten temat mówi wiceminister edukacji Joanna Mucha: „1 września zaprosiliśmy te dzieci do polskich szkół. Chcemy, żeby miały równe szanse edukacyjne, żeby były bezpieczne i pod właściwą opieką”.

Dlaczego Polacy tak długo zwlekali z tą decyzją? Być może nie chcieli stosować środków represyjnych, takich jak anulowanie płatności dla tych, którzy odmówią uczęszczania do polskiej szkoły. Ale musiała istnieć alternatywa ze strony ukraińskiego Ministerstwa Edukacji.

Niestety, ukraińskie władze po prostu zgodziły się z decyzją Polaków i zaczęły ich do tego aktywnie zachęcać. Bo chciały wreszcie pozbyć się problemu edukacji ukraińskich dzieci, który całkowicie zrzuciły na barki Polaków i rodziców. Jeśli przypomnimy sobie również o ograniczeniu edukacji online przez nasze ministerstwo w kontekście kryzysu demograficznego, w rzeczywistości mamy sabotaż przeciwko naszej przyszłości.

Już teraz mamy przypadki, że nasze dzieci po pójściu do polskiej szkoły odmawiają powrotu do Ukrainy w przyszłości. Rodzice obawiają się, że ich dzieci zasymilują się w polskiej szkole i zapomną o swojej ojczyźnie

Polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej jest świadome tych obaw, dlatego polska wiceminister uspokoiła ukraińskich rodziców: „Dzieci z Ukrainy, które uczęszczają do polskich szkół, zachowają swoją tożsamość. Integracja, a nie polonizacja. W przyszłości te dzieci będą mogły zarówno budować nasz kraj, Polskę, jak wrócić do Ukrainy, by ją odbudować”.

To ważna deklaracja polityczna i dobrze, że polskie władze rozumieją, jak ważne jest zachowanie tożsamości ukraińskich dzieci.

Chciałbym jednak w końcu usłyszeć o planach ukraińskich władz, jak zamierzają się zaangażować. Czy będą jakieś programy, kursy, szkoły online? Kto będzie za to odpowiedzialny?

Nasz rząd na pokaz ogłosił utworzenie Ministerstwa Powrotu Ukraińców – a następnie natychmiast o tym pomyśle zapomniał; projekt budżetu na przyszły rok nie przewiduje dla nie żadnych środków. Sprawa musi zostać rozwiązana przez parlament. Jeszcze latem zarejestrowałem projekt ustawy o podstawach polityki demograficznej, który przewiduje strategię i narzędzia pozwalające uniknąć katastrofy demograficznej. Wzywam posłów do wykazania się odpowiedzialnością za przyszłość Ukrainy i ostateczne przyjęcie ustawy w parlamencie.

20
хв

Edukacja dla uchodźców: Czy Ukraina na tym straci?

Mykoła Kniażycki

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Legion Ukraiński w Polsce rozpoczyna rekrutację ochotników

Ексклюзив
20
хв

Historia na nowo. Jak zachodni naukowcy mogą uciszyć „historyka” Putina?

Ексклюзив
20
хв

Edukacja dla uchodźców: Czy Ukraina na tym straci?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress