Wiosną znana polska reżyserka Maja Kleczewska wystawiła w Teatrze Dramatycznym w Iwano-Frankiwsku sztukę "Dziady", opartą na dramacie Adama Mickiewicza pod tym samym tytułem. Nie są to klasyczne "Dziady", których polskie dzieci uczą się w szkole, ale ich współczesna interpretacja, osadzona w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej. To antywojenna sztuka ze scenami niewoli - i festiwalu w Cannes, grana wyłącznie przez ukraińskich aktorów.
Dramat Mickiewicza został opublikowany w 1822 roku, lecz jest mało prawdopodobne, że ktoś go czytał po ukraińsku. Pierwsze ukraińskie tłumaczenie "Dziadów", autorstwa Wiktora Humeniuka, ukazało się dopiero w zeszłym roku. Ciekawym zbiegiem okoliczności, dokładnie dwieście lat po publikacji oryginału - w 2022 roku.
Od 13 do 15 grudnia Dziady są inscenizowane w Krakowie na Międzynarodowym Festiwalu Boska Komedia, uznawanym za jedno z najważniejszych wydarzeń teatralnych w kraju. Następnie spektakl, wystawiany w ramach festiwalu pod patronatem serwisu sestry.eu, zostanie pokazany w Niemczech i Francji. Co ciekawe, został stworzony "na eksport" i apeluje do sumień tych, którzy twierdzą, że są zmęczeni wojną, lub wciąż mówią: "To nie nasza wojna" albo: "Jestem pacyfistą". Ma jednak ogromną szansę na pozyskanie ukraińskiej publiczności, ponieważ tematy poruszane w "Dziadach" są dla nas nie tylko interesujące, lecz także bardzo bolesne i wymagające katharsis.
"Chcę skonfrontować europejską publiczność z jej obojętnością"
Reżyserka Maja Kleczewska zaczerpnęła z "Dziadów" Mickiewicza tylko cztery sceny: więzienie, monolog Konrada, egzorcyzmy oraz sceny salonowe i balowe. Więźniami są wzięci do niewoli żołnierze z Azowstalu, egzorcyzmy odprawia nie ksiądz, lecz moskiewski metropolita Cyryl, natomiast scena salonowa bardzo przypomina zeszłoroczne wydarzenia z festiwalu w Cannes, gdzie do finału dostał się film rosyjskiego reżysera Cyryla Serebrennikowa, a akcja protestacyjna Ukrainki wywołała wśród widzów jedynie znudzenie i irytację.
- Chcę skonfrontować europejską publiczność z tym spektaklem, z tą obojętnością - wyjaśnia Maja Kleczewska, reżyserka "Dziadów". - Moją inspiracją była scena, która miała miejsce w zeszłym roku w Cannes: pięknie ubrani ludzie pijący szampana, parkujący swoje rolls royce'y na Lazurowym Wybrzeżu - a tu nagle wkraczają ukraińscy aktywiści z krwawymi transparentami, walczący o uwagę dla Ukrainy. Z jaką reakcją się spotykają? Po pierwsze, niemal wszystkie europejskie media milczą o tym wydarzeniu. Po drugie, wszyscy ci ludzie są po prostu oburzeni i nie rozumieją, dlaczego zepsuto im tak miły wieczór. Chciałabym rozpocząć rozmowę z publicznością z Europy Zachodniej: "Jak to was to nie dotyczy? Co to w ogóle za kategoria myślenia? Jak możecie odwracać wzrok od tego, co dzieje się tak blisko was?". Chcę zrozumieć, dlaczego ci ludzie dbają tylko o własny komfort i spokój ducha. A co z empatią?
Stary, romantyczny tekst Mickiewicza brzmi w Ukrainie bardziej aktualnie niż kiedykolwiek. Na przykład scena w celi z jeńcami wojennymi jest postrzegana przez Polaków jako historyczna: odnosi się do wydarzeń, które miały miejsce w Polsce w przeszłości. W Ukrainie jest to jednak rzeczywistość, scena z teatru dokumentalnego. Każdy z ukraińskich aktorów biorących w niej udział stracił na wojnie kogoś bliskiego, a aktorzy nie muszą tłumaczyć, co czują grane przez nich postaci.
- W spektaklu poruszam dwa bolesne dla Ukraińców tematy - mówi Maja Kleczewska. - Pierwszy z nich ukraińscy aktorzy nazwali "procesem egzorcyzmowania rosyjskiego języka, kultury i dramatu". Kultura rosyjska była głęboko zakorzeniona również w Polsce, ale w Ukrainie ten wpływ był znacznie silniejszy i głębszy. Do tego dochodzi rosyjska Cerkiew, której wpływy trzeba radykalnie ograniczyć. Drugi temat to zależność Ukrainy od Zachodu i jego pomocy. Ukraina zawsze prosi i zawsze dziękuje. Ten stan proszenia i dziękowania jest dla mnie nie do zniesienia. Wiem, że Ukraińcy nie mogą tego powiedzieć wprost, ale ja mogę. Otóż Ukraina nie powinna prosić i dziękować. Zachód powinien sam pomagać, bez proszenia, bo cena, jaką Ukraina płaci, jest zbyt wysoka. Na froncie zginęło już około 500 tysięcy ludzi. Ukraina broni nie tylko siebie, ale całej Europy przed imperialistycznym potworem. To my powinniśmy dziękować Ukraińcom, a nie odwrotnie. Zamiast tego temat Ukrainy pojawia się coraz rzadziej na TikToku i Twitterze wśród Niemców i Francuzów.
- Ukraina graniczy z siedmioma krajami, ale większość Ukraińców ciągle ceni rosyjską dramaturgię i literaturę, nie znając kultury pozostałych naszych sąsiadów - zastanawia się Roman Łuckij, aktor Teatru Dramatycznego w Iwano-Frankiwsku i odtwórca głównej roli w "Dziadach". - Ja na przykład nie czytałem Mickiewicza przed przedstawieniem, ale kiedy to już zrobiłem, byłem pod wielkim wrażeniem. Dla Polaków Mickiewicz jest symbolem narodowym, tak jak dla nas Szewczenko. Co więcej, Szewczenko i Mickiewicz nawet się spotkali, jak powiedział mi badacz Szewczenki Ołeksandr Denysenko. Pili razem kawę lub coś innego.
"Najważniejsza scena sztuki opowiada o granicach ludzkiej cierpliwości"
Perłą spektaklu jest monolog Konrada, czyli Wielka Improwizacja, w interpretacji aktora Romana Łuckiego. Bohater stoi na scenie i rozmawia z Bogiem.
- To najważniejsza scena, ponieważ dotyczy granic ludzkiej cierpliwości - mówi Maja Kleczewska. - Czy można znieść cierpienie, którego doświadczają ludzie? Co myśli o tym Bóg i co z kosmicznego punktu widzenia może być usprawiedliwieniem dla tego cierpienia? Konrad tego nie rozumie. Chciałby sam mieć Moc i uszczęśliwiać świat. I to jest dla mnie zawsze bardzo wzruszające, bo pokazuje całkowitą bezradność człowieka, ale też jego wielką walkę i troskę, współczucie. Konrad mówi: "Na imię mam Milion", co oznacza, że nie cierpi sam, że są z nim miliony innych. I to też jest dla mnie taki trudny moment. Aktorzy mieszkają na zachodniej Ukrainie, ich ciała są na scenie, ale umysły, emocje i dusze w Awdijiwce.
- Monolog Konrada w polskim dramacie jest jak monolog Hamleta w angielskim - wyjaśnia odtwórca roli Konrada. - To dar dla aktora i wielka odpowiedzialność. Kiedy po raz pierwszy pokazano mi tekst - który w skróconej wersji ma około dziewięciu stron - na początku nie wiedziałem, jak do niego podejść. Stopniowo odkrywałem go dla siebie, linijka po linijce. Robiłem notatki. Dyrektor naszego teatru Rostysław Derżypilski poradził mi, żebym nie traktował tego jak monolog zastraszonego człowieka, ale jak dialog. Powinien być powiedziany nie w sposób zdystansowany, ale tak, jakby to była rozmowa na żywo. I jakby za każdym razem aktor mówił: "Ten monolog jest o mnie!".
Wydarzenie artystyczne i wzór dla innych polskich teatrów
Współpraca polskiej reżyserki z ukraińskim teatrem jest interesująca zarówno pod względem kulturowym, jak politycznym.
- Byłem zdumiony, kiedy dowiedziałem się, że Maja Kleczewska zdecydowała się pojechać do Ukrainy i zrobić tam spektakl - mówi Bartosz Szydłowski, dyrektor festiwalu Boska Komedia - Ta decyzja oznacza, że pomoc Ukrainie wykracza poza sferę socjalną i praktyczną. I przenosi się w sferę idei, interpretacji, wymiany opowieści kulturowych. Udział "Dziadów" w tegorocznym festiwalu jest bardzo ważny nie tylko jako wydarzenie artystyczne, ale także dlatego, że festiwal powinien zachęcać do pewnych działań, przedstawiać je jako wzorcowe.
- Martwiliśmy się, jak będziemy w stanie pracować w środku wojny i nalotów - wspomina reżyser. - Okazało się, że podczas prób nawet wojna nie była w stanie nas powstrzymać. Nie jesteśmy żołnierzami, tylko artystami, a sztuka jest naszą jedyną bronią w walce z Rosją. Czułem się jak na poligonie.
I podsumowuje:
- Ten dialog w ukraińsko-polskiej sztuce jest bardzo twórczy: dwa narody i dwa języki wzajemnie się inspirują i wzbogacają. Mamy sobie coś do przekazania. A zbliżające się spotkanie na festiwalu w Krakowie, we wspólnej przestrzeni artystycznej, daje mi ogromną siłę i nadzieję, że sztuka w końcu zwycięży.
Дивіться також відео про виставу тут: https://fb.watch/oU3Iczcb4N/
-----------------------------------------------
Nie tylko Dziady - ukraińska sekcja Boskiej Komedii
14 grudnia o godz. 15.30 w Teatrze im. Juliusza Słowackiego (scena Dom Machina) odbędzie się pokaz ukraińskiego dramatu "Owad". Następnie widzowie będą mogli wziąć udział w dyskusji na temat tego, jak zmienia się ukraiński teatr pod wpływem rosyjskiej inwazji. Wieczorem tego samego dnia na scenie głównej odbędzie się pierwszy wieczorny spektakl, "Dziady" w reżyserii Mai Kleczewskiej. - To będzie emocjonalny, intensywny spektakl - mówi Bartosz Szydłowski, dyrektor artystyczny festiwalu Boska Komedia. - Być może ta sztuka wejdzie do repertuaru, co byłoby ciekawe jako wizytówka ukraińskich autorów na europejskich scenach teatralnych. A potem porozmawiamy o popularyzacji ukraińskiej dramaturgii za granicą, pracy teatru w realiach wojny i jej konsekwencjach. W dyskusji wezmą udział autorka dramatu Lena Kudajewa i reżyser sztuki Tomas Friesel. W rolę owada wcieli się Nina Batowska, ukraińska aktorka, która przyjechała do Polski po inwazji, a obecnie pracuje w Teatrze Śląskim w Katowicach. Podczas spotkania będzie można kupić przekład dramatu "Owad", dokonane w ramach programu Instytutu Ukraińskiego Transmission.UA: drama on the move.
Bilety na spektakle "Dziadów" i "Owada" dostępne są na stronie festiwalu www.sklep.boskakomedia.pl
BoskaKomedia to międzynarodowy festiwal teatralny, który odbywa się w dniach 8-16 grudnia w Krakowie.
Redaktorka informacyjna w sestry.eu.
Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako felietonistka gazety „Fakty i komentarze”, autorka „Companion”, „Business Journal” i „Events and People”. Współpracowała z niemieckim Ministerstwem Kultury przy serii wykładów i materiałów na temat psychologii mas i wychodzenia społeczeństw z kryzysu psychicznego i gospodarczego. Organizatorka ogólnoukraińskiej imprezy charytatywnej „Kolory życia”.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!