Perspektywy członkostwa Ukrainy w UE nabierają kształtów. 14 grudnia, po wielu godzinach negocjacji, przywódcy UE zagłosowali za rozpoczęciem dialogu z Ukrainą. Węgierski premier Viktor Orban nie był w stanie zablokować tej decyzji, choć emocjonalnie ją skrytykował i obiecał, że na wszystkich kolejnych etapach będzie nadal sypał piach w tryby. Decyzja o rozpoczęciu negocjacji z Ukrainą jest głównie gestem symbolicznym - mówią eksperci, z którymi rozmawiał portal Sestry - ale stanowi mocny sygnał dla świata, że Unia Europejska jest po stronie Ukrainy. Wciąż jednak czeka nas wiele pracy i pułapek.
Wyjść i napić się kawy
Podczas ośmiu godzin rozmów za zamkniętymi drzwiami przywódcy Unii próbowali przekonać Orbana, by nie blokował rozpoczęcia negocjacji z Ukrainą. Kiedy rozmowy po raz kolejny utknęły w martwym punkcie, kanclerz Niemiec Olaf Scholz poprosił węgierskiego premiera wyjście z pokoju na kawę, jeśli nie zgadza się z resztą uczestników szczytu. Orban wyszedł, a gdy go nie było, przywódcy UE zagłosowali za rozpoczęciem dialogu z Ukrainą. Napisało o tym Politico, powołując się na trzy źródła. Nazwały one strategię niemieckiego kanclerza doskonałą i bardzo nietypową. Jako że decyzje w UE są podejmowane jednogłośnie, ważne jest, aby nikt nie głosował przeciw, a fakt, że premier Węgier wstrzymał się od głosu, formalnie nie narusza zasad wspólnoty. Te same źródła Politico wyjaśniły, że propozycja Scholza nie była spontaniczna, lecz została wcześniej uzgodniona z Orbanem.
- Orban zobaczył, że jest izolowany, że nikt nie stoi po jego stronie - wyjaśnia Roland Freudenstein, wiceprezes międzynarodowego think tanku GLOBSEC. - Było też bardzo jasne stanowisko krajów bałtyckich i Polski. A kiedy Orban zaczął się wahać, nie miał już praktycznie żadnych argumentów. W ustach węgierskiego premiera stwierdzenie, że Ukraina jest dziś skorumpowanym krajem, jest po prostu śmieszne.
Przywódcom UE najwyraźniej spodobała się strategia Scholza, ponieważ kilka godzin później została ona ponownie wykorzystana, gdy trzeba było zatwierdzić 12. pakiet sankcji antyrosyjskich. Kanclerz Austrii Karl Negammer był temu przeciwny. Austria zablokowała pakiet, domagając się usunięcia austriackiego banku Raiffeisen, który nadal działa w Rosji, z listy międzynarodowych sponsorów wojny.
Kiedy pakiet sankcji został zatwierdzony, Negammer opuścił salę, by porozmawiać z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Kiedy wrócił, decyzja była już podjęta. C'est la vie.
Groźby Orbana
Po tym jak przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel oficjalnie ogłosił rozpoczęcie dialogu z Ukrainą w sprawie przystąpienia do UE, Orban napisał: "To była zła decyzja i Węgry nie chcą być jej częścią".
Na marginesie szczytu węgierskiemu politykowi odpowiedział premier Belgii Alexander De Kroo. Powiedział dziennikarzom, że jeśli przywódca nie uczestniczy w podejmowaniu decyzji i nie wetuje, to lepiej, by milczał.
Tyle że Orban nie milczy i w wywiadzie dla węgierskiego Kossuth Rádio powiedział, że będzie więcej okazji do zablokowania przystąpienia Ukrainy do UE:
- Węgry nie mają nic do stracenia, ponieważ parlamenty krajowe będą miały ostatnie słowo. Dlatego węgierski parlament może głosować "za". Nadarzy się jeszcze 75 okazji, gdy [mój] kraj będzie mógł to powstrzymać.
Stanisław Żelichowski, doktor nauk politycznych i ekspert międzynarodowy, zaznacza, że czynnik Orbana z pewnością nie zniknie, ale pewnego rodzaju punkt bez powrotu na drodze do integracji europejskiej został przekroczony. Mimo wszystko Ukraina przechodzi do jakościowo nowego etapu w stosunkach z UE w porównaniu ze statusem kraju kandydującego. Ten etap może się on jednak okazać długi:
- Ta decyzja jest pierwszym znaczącym krokiem w dość długim procesie, który obejmie trzydzieści sześć rozdziałów tematycznych i może potrwać lata, zanim pełne członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej stanie się rzeczywistością. Należy również pamiętać, że trwająca agresja Federacji Rosyjskiej również w dużej mierze uniemożliwia przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej.
Kolejne kroki
Komisja Europejska może rozpocząć techniczne przygotowania do negocjacji z Ukrainą. Na marzec przyszłego roku zaplanowano konferencję międzyrządową, której celem będzie uzgodnienie tzw. mapy drogowej.
Biorąc pod uwagę to, że Kijów złożył wniosek o akcesję 28 lutego 2022 r. i otrzymał status kraju kandydującego 23 czerwca tego samego roku, UE demonstruje kosmiczne tempo - decyzje nigdy nie były podejmowane tak szybko w całej historii rozszerzenia bloku.
Dalsza droga Ukrainy do UE obejmuje kilka etapów:
przywódcy bloku powinni ustalić ramy czasowe negocjacji, aby Ukraina mogła przygotować się do wdrożenia przepisów i standardów UE;
po spełnieniu tych warunków Komisja Europejska musi wydać opinię, czy Ukraina jest gotowa do przystąpienia do UE. Opinia ta musi zostać jednogłośnie zatwierdzona przez wszystkie państwa członkowskie i Parlament Europejski;
przywódcy 27 państw członkowskich i Ukrainy spotkają się następnie na konferencji międzyrządowej w celu podpisania umowy akcesyjnej;
umowa musi zostać ratyfikowana przez wszystkie państwa członkowskie, co zwykle odbywa się albo przez parlamenty krajowe, albo w drodze referendum.
Wcześniej przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel przewidywał, że jeśli wszystkie wymogi UE zostaną szybko spełnione, Ukraina może stać się pełnoprawnym członkiem bloku w 2030 roku.
Ustalenie konkretnych ram czasowych to miecz obosieczny, mówi Roland Freudenstein, wiceprezes międzynarodowego think tanku GLOBSEC:
- Z jednej strony konkretna data może zmobilizować energię i uczynić proces bardziej dynamicznym. Z drugiej - UE ma już za sobą traumatyczne doświadczenie, kiedy ogłosiła, że Rumunia i Bułgaria staną się członkami UE w 2007 r., mimo że nie były gotowe do członkostwa. Ostatecznie doprowadziło to do wielkiego politycznego rozczarowania wszystkich stron. O tym rozczarowaniu świadczy między innymi fakt, że oba kraje nadal nie są częścią strefy Schengen. Dlatego dobrze jest mieć ambitny cel, ale musimy być szczerzy - jeśli Ukraina nie spełni warunków, rok 2030 nie będzie rokiem akcesji.
Rozszerzenie UE z pewnością przyniesie korzyści samej Unii, mówi Jan Piekło, Ambasador RP w Ukrainie w latach 2016-2019. Zdaniem dyplomaty rozszerzenie zawsze było motorem postępu i siłą Unii Europejskiej:
- Negocjacje akcesyjne to bardzo pozytywny i ważny sygnał dla świata i dla Ukrainy. Jeśli jednak chodzi o dokończenie tego procesu w formie członkostwa, to obawiam się, że Unia musi najpierw zrobić coś ze sobą, a także z tym, co już jest w pakiecie, czyli z Bałkanami Zachodnimi. I musi mieć jasną wizję tego, jak powinna wyglądać Europa przyszłości.
Miliardy dla Budapesztu
W przeddzień szczytu UE odblokowała 10 mld euro (z 30 zablokowanych) dla Węgier. Fundusze te zostały zamrożone z powodu problemów z praworządnością w tym kraju.
Komisja Europejska zaprzeczyła jednak, jakoby Budapeszt otrzymał pieniądze w rezultacie negocjacji dotyczących kwestii ukraińskich.
"Po dogłębnej ocenie i kilku rozmowach z węgierskim rządem Komisja uważa, że Węgry podjęły środki, do których się zobowiązały. (...) warunek Karty Praw Podstawowych UE został spełniony w zakresie, w jakim dotyczy niezależności sądownictwa - stwierdziła Komisja Europejska w oficjalnym oświadczeniu.
Viktor Orban zinterpretował tę decyzję na swój sposób, mówiąc, że Węgry nie będą przeszkadzać UE w pomaganiu Kijowowi tylko pod pewnymi warunkami. Dodał, że negocjacje w sprawie finansowania Ukrainy były dla jego kraju doskonałą okazją, by jasno powiedzieć, że powinien otrzymać wszystko, co mu się należy.
Model biznesowy Orbana jest dość jasny, mówi Roland Freudenstein, wiceprezes międzynarodowego think tanku GLOBSEC: - Ironia polega na tym, że próbujące wywołać chaos w UE Węgry są prawdopodobnie najbardziej zależne ze wszystkich krajów bloku od europejskich pieniędzy i europejskiej stabilności.
Stanisław Żelichowski zauważa, że powinniśmy również wziąć pod uwagę rosyjski ślad w tej historii:
- Węgry są zależne od Rosji, w szczególności w kontekście energii, z dobrze znanymi rabatami zapewnianymi przez Kreml i Gazprom. Dzięki temu mogą korzystać z energii po znacznie niższych cenach niż inne państwa członkowskie UE. Do tego dochodzi budowa różnych obiektów infrastrukturalnych, jak te realizowane przez Rosatom.
"Zawieszona" pomoc dla Kijowa
Po tym jak przywódcy UE rozwiązali kwestię rozpoczęcia negocjacji i sankcji, w porządku obrad pozostała inna kwestia: pieniądze dla Ukrainy. I tutaj osiągnięcie porozumienia okazało się znacznie trudniejsze.
Negocjacje trwały do 3 nad ranem 15 grudnia, ale bez skutku. W rezultacie Orban zawetował pomoc makrofinansową dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro do 2027 r., która miała pokryć deficyt budżetowy i pomóc w finansowaniu ukraińskiej armii.
Bruksela znalazła jednak wyjście z sytuacji. Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oświadczyło, że zasadniczo podjęto decyzję o utworzeniu funduszu (Ukraine Facility) na rzecz Ukrainy o wartości 50 mld euro na lata 2024-2027.
"Oczekujemy, że w styczniu 2024 r. (na nadzwyczajnym szczycie) zakończymy wszystkie niezbędne procedury prawne, co pozwoli nam jak najszybciej otrzymać odpowiednie finansowanie" - poinformowało ukraińskie ministerstwo w oświadczeniu.
Komisja Europejska szuka roboczego rozwiązania - stwierdziła Ursula von der Leyen na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu.
Kwestia jest złożona, ale dążenie UE do jej rozwiązania na korzyść Ukrainy jest oczywiste, mówi z kolei Elina Beketova, ekspert z Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA):
- Istnieje plan awaryjny, w ramach którego państwa członkowskie UE mogą wysyłać fundusze do Ukrainy poza procesem budżetowym. Być może po tym jak Kongres USA zagłosuje za dodatkowymi funduszami dla Ukrainy (miejmy nadzieję, że na początku przyszłego roku) kwestia europejskich pieniędzy również posunie się naprzód. Wierzę, że na obu kontynentach istnieje zrozumienie, że wynik zależy od wspólnych działań. Nikt nie chce, by Ukraina przegrała wojnę, bo stanowiłoby to zachętę dla potencjalnych agresorów w skali globalnej. Oczywiste jest jednak, że w każdym kraju zachodzą wewnętrzne procesy polityczne. Na przykład Orban przygotowuje się do wyborów do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 r. i chce zwiększyć swoje znaczenie w Europie. Nie możemy nie uwzględniać tych wewnętrznych procesów, ale dobrze, że istnieją decyzje polityczne i chęć - choć nie bez zgrzytów - podążania w tym samym kierunku.
Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!