<frame>Bohdana Peniak pracuje w Regionalnym Centrum Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Rzeszowie. W Polsce ukończyła studia magisterskie z pielęgniarstwa i jest wolontariuszką. Wcześniej była pielęgniarką wojskową w batalionie medycznym „Szpitalników”, instruktorką medycyny taktycznej w jednostce medycznej sił specjalnych „Białe Berety” i w 8. Samoddzielnym Batalionie Prawego Sektora „Aratta”. Jest też współzałożycielką ukraińskiej organizacji pozarządowej „Legion Ludowy”. <frame>
– Moja droga zaczęła się od Rewolucji Godności, w centrum medycznym „Helen Marlene” na Majdanie Niepodległości w Kijowie – wspomina Bohdana. – Pracowałam tam jako pielęgniarka i na własne oczy widziałam, co się działo 20 lutego. Te tragiczne wydarzenia podzieliły moje życie na „przed” i „po”. Wtedy udało nam się uratować wszystkich pacjentów naszego centrum medycznego jeszcze na etapie przedszpitalnym.
Pamiętam młodego mężczyznę, Władysława z Charkowa, który miał na sobie rycerską zbroję. Wraz Ulianą Suprun, lekarką, a później ministrą zdrowia, uratowałyśmy mu wtedy życie
Niestety jego obrażenia były poważne i tydzień później zmarł w szpitalu z powodu niewydolności wielonarządowej.
Długo nie mogłam pogodzić się z jego śmiercią. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by uratować jak najwięcej istnień ludzkich. Po Majdanie zaczął się dynamiczny rozwój medycyny taktycznej w Ukrainie, a ja i moi koledzy natychmiast do tego przyłączyliśmy. Dużo uczyliśmy się od ukraińskich specjalistów i instruktorów z NATO, ćwiczyliśmy i wkrótce zaczęliśmy wyjeżdżać do wschodniej Ukrainy, by pracować w prawdziwych warunkach wojennych. To było trudne i ekscytujące zarazem. Medycyna taktyczna na froncie w Ukrainie była wówczas na początkowym etapie rozwoju, ale połączyła różnych ludzi wspólnym pragnieniem ratowania życia i uczenia innych, jak to robić.
Mariupol – miasto bez sowieckiej szarości
Podczas ATO [operacja antyterrorystyczna we wschodniej Ukrainie przeciw prorosyjskim separatystom – red.] pracowałam w spokojnym jeszcze wtedy Mariupolu. Dołączyłam do batalionu ochotniczego, by nie zostawiać mojej córeczki samej na długo. Moi koledzy i ja prowadziliśmy również pracę edukacyjną z uczniami i nauczycielami, przeszkoliliśmy też policjantów.
Mariupol był bardzo pięknym miastem. Byłam świadkiem, jak z miasta nieprzyjaznego, a nawet wrogiego, zmienił się w miasto otwarte i przyjazne [po wyzwoleniu Mariupola z rąk separatystów w 2014 r. Ukraina zainwestowała dużo pieniędzy w jego rozwój – aut.]. Prawie nic nie pozostało z dawnej sowieckiej szarości.
Mariupol zawsze był ukraiński, ale dopiero wtedy ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę, co to naprawdę znaczy. Mieszkańcy zobaczyli prawdziwych ukraińskich żołnierzy i zaczęli ich wspierać i szanować.
Większość wojskowych i wolontariuszy zrozumiała, że Rosja zastosuje taktykę spalonej ziemi. Rosjanie nie mają empatii ani współczucia, nie przestrzegają prawa międzynarodowego i zasad wojny, działają podstępnie i okrutnie. Wiedząc o sile wojsk, które Rosja zgromadziła na granicach, rozumieliśmy, że oni nie są tam, by spacerować, więc się przygotowywaliśmy. Moi towarzysze i przyjaciele robili wszystko, by utrzymać obronę, ratować i ewakuować mieszkańców miasta. Wielu moich towarzyszy już nie żyje, wielu dostało się do niewoli, niektórzy wrócili – ale większość wciąż tam jest. Ich los jest nieznany. To cena, jaką płacimy za niepodległy kraj.
W „punkcie zero”: nigdy tego nie zapomnisz
– W „punkcie zero” nie ma pielęgniarek ani lekarzy. Na polu bitwy jesteś przede wszystkim wojownikiem, który musi wykonać misję bojową. Dlatego w szkoleniu kładzie się nacisk na samopomoc. Bo medyk lub koledzy mogą po prostu nie być w stanie dotrzeć do ciebie, gdy jesteś pod ciężkim ostrzałem. Standardowy czas założenia opaski uciskowej CAT wynosi 30 sekund. Doskonaliliśmy z kursantami tę umiejętność do perfekcji. Ważne, by zrobić to dobrze, bo od tego zależy życie twoje lub innego żołnierza. Kiedy organizacja „Białe Berety. Lwów” we współpracy z batalionem „Aratta” zorganizowała pierwsze, dziesięciodniowe szkolenie z medycyny taktycznej na linii frontu, to doświadczenie okazało się bezcenne. Po tym szkoleniu każdy z grupy został medykiem taktycznym.
Bohdana Peniak: – W 2016 roku pracowaliśmy w „punktach zero” we wszystkich zapalnych miejscach. Nie straciłam ani jednego rannego, wszyscy przeżyli
Jednym z najbardziej żywych wspomnień podczas mojej pracy instruktorki jest pierwsza podróż na wschód Ukrainy, szkolenie wojska w wiosce Ługanśkie – dziś to terytorium okupowane. Kurs prowadziliśmy w zbombardowanym przedszkolu, w którym pozostały dziecięce zabawki i książki, a na wieszakach wisiały jeszcze małe szlafroczki. To był bolesny widok.
Bratnie dusze, wolontariacka rodzina
Do Polski przeprowadziłam się jeszcze przed inwazją, by nostryfikować mój ukraiński dyplom pielęgniarski i zdobyć wyższe wykształcenie medyczne w UE. W Polsce istnieją studia magisterskie z pielęgniarstwa, niedostępne w Ukrainie. Z takim dyplomem możesz zostać badaczem i pisać prace naukowe.
Dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do innego kraju, ale studiowanie było dla mnie łatwe, szybko pokonałam barierę językową. Uzyskałam już tytuł magistra pielęgniarstwa na Akademii Tarnowskiej. W Polsce napisałam dwie pierwsze prace naukowe, jednocześnie pracując w szpitalu w Mielcu. Teraz pracuję w szpitalu w Rzeszowie.
Polscy lekarze chętnie dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem. Współpraca pomiędzy pielęgniarkami i lekarzami jest tu doskonała, co znacznie poprawia poziom leczenia i komfort pacjenta. Zawód pielęgniarki daje mi niesamowitą satysfakcję, możliwość pomagania ludziom w ciężkiej chorobie.
Nikt z moich polskich kolegów w szpitalu nie wie, że jestem medyczką wojskową i byłam w „punkcie zero”. Wspominam ten czas z wielkim niepokojem, ale o tym nie rozmawiam.
To bardzo bolesne, bo wielu moich kolegów już nie żyje. To byli niesamowici ludzie, którzy szczerze kochali Ukrainę i udowodnili to swoimi czynami. Nazywamy siebie bratnimi duszami, wolontariacką rodziną. Każda strata pozostawia na sercu bliznę.
Wiadomość o wybuchu wielkiej wojny zaskoczyła mnie tu, w Polsce. Ukraińcy w Mielcu natychmiast się zmobilizowali i zaczęli współpracować z władzami miasta, by przyjmować uchodźców i wysyłać pomoc humanitarną do Ukrainy. Udało nam się zorganizować wiele osób z Polski, które nadal pomagają.
Siedem ciężarówek z pomocą
Jestem członkinią i współzałożycielką organizacji pozarządowej „Legion Ludowy”, która działa w Ukrainie i w Polsce. Koordynuję z Polski pomoc dla Ukraińców. Nasi polscy przyjaciele pomogli nam kupić i wysłać do Ukrainy leki, sprzęt medyczny, materace, ponad 100 łóżek rehabilitacyjnych do szpitali w Dnieprze i Mikołajowie, wiele plecaków medycznych i tony leków do szpitali wojskowych. Później wysłyłaliśmy na linię frontu pojazdy terenowe, radia, power banki i latarki.
W Polsce „Legion Ludowy” ściśle współpracuje z polskimi patronami i Towarzystwem Przyjaciół Francji w Mielcu. Z szacunkiem i wdzięcznością nazywam ich przyjaciółmi, bo wspólnie udało nam się wysłać siedem ciężarówek z pomocą humanitarną do Ukrainy – w szczególności do Dniepru, Mikołajowa i Chersonia. Polacy wspólnie z Francuzami kupili sprzęt dla wojska, kamery termowizyjne, odzież, części zamienne do samochodów na front, a dla nas, medyków, sprzęt taktyczny. Wspieramy wojsko i cywilów już od prawie trzech lat. Teraz pomagamy także dzieciom niepełnosprawnym i tym dzieciom, których rodzice zginęli na froncie albo zaginęli.
Od 2022 roku, co roku w dniu świętego Mikołaja, wysyłamy takim dzieciom prezenty. Na przykład chłopcu, którego ojciec jest oficerem i od trzech lat przebywa w rosyjskiej niewoli, a matka jest wolontariuszką już od czasu Rewolucji Godności.
Czasami pojawiają się prośby o śpiwory i karimaty, by matka i syn mogli przeczekać na nich alarmy przeciwlotnicze w piwnicy i się nie przeziębić
W tym roku w dniu świętego Mikołaja dostarczyliśmy pomoc dla 21 dzieci.
Mieszkam w Polsce z córką w wieku szkolnym. Nadal studiuję, lecz nie przestaję być wolontariuszką. Córka mi pomaga. Staram się wychować ją tak, by była dumna z bycia Ukrainką i wspierała ludzi w trudnych czasach.
Wielu troskliwych Polaków nadal udziela Ukraińcom ogromnego wsparcia, a my wysyłamy je poprzez naszą sieć wolontariuszy. Otrzymujemy również pomoc z Australii, Francji i innych krajów.
Pielgrzymka na cześć bohatera
Na froncie dla swoich towarzyszy nie stajesz się tylko przyjacielem. Stajesz się rodziną, bo twoje życie zależy od tego, kto jest obok ciebie.
Taras Matwijiw, pośmiertnie uznany za Bohatera Ukrainy, porucznik sił zbrojnych, założyciel inicjatywy poszukiwawczej Majdan, był dla mnie niesamowitym przyjacielem i towarzyszem broni. I jest wzorem do naśladowania dla całej naszej społeczności. Ku jego pamięci przeszłam szlak św. Jakuba – jeden z najsłynniejszych szlaków pielgrzymkowych w Europie. Szłam wzdłuż oceanu, w Portugalii, a dotarłam do Hiszpanii.
Taras pozostawił po sobie długą listę marzeń, a mnie udało się spełnić jedno z nich – marzenie o podróżowaniu. Po jego śmierci rodzice wydali dwutomową książkę. Jego matka powiedziała: „On nie umarł, on urodził się dla nieba”. Chciałam, aby to była również jego podróż – jako podziękowanie za jego przyjaźń i wsparcie, jego dobre serce i wszystko, co zrobił dla Ukrainy.
11 dni, 265 kilometrów: droga, niebo i ocean. Czułam obecność Boga, niewidzialną obecność mojego ojca, brata i Tarasa, którzy są teraz w niebie. Czytałam poezję i prozę Tarasa nad brzegiem oceanu, niosąc naszą niebiesko-żółtą flagę. Na stronach książki są pieczątki z każdego miejsca, w którym byłam, tak jak w moim paszporcie pielgrzyma. Pewnego dnia podaruję tę książkę jego rodzicom. Ale pozwólcie jej podróżować jeszcze przez jakiś czas. Nasi bohaterowie, którzy zginęli w tej okrutnej wojnie, żyją tak długo, jak o nich pamiętamy.
Zdjęcia: archiwum prywatne
Ukraińska dziennikarka, prowadząca programy telewizyjne, autorka programów analitycznych, pasjonatka pracy w mediach. Po ślubie w 2021 roku zamieszkała w województwie podkarpackim. We Lwowie pracowała min w gazecie „Postup”, lwowskim oddziale ukraińskiej telewizji państwowej, telewizji NTA, telewizji 5 kanał, telewizji Espreso. Była autorką programu publicystycznego „Informacyjny Wieczór-Lwów” w telewizji „5 kanał”. Z wyróżnieniem ukończyła studia magisterskie z zakresu dziennikarstwa na Lwowskim Uniwersytecie Państwowym im. Iwana Franka. Uczyła się także w szkole językowej Instytutu Dantego w Rzymie. Po zamieszkaniu w Polsce dalej zajmuje się dziennikarstwem. Jej życiowe motto: Rób cos dobrego dla Ukrainy tam gdzie jesteś. Rób dobrze to co umiesz. Kochaj życie i ludzi.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!