Exclusive
20
min

Szef Komisji Bezpieczeństwa Narodowego Łotwy: Jesteśmy przygotowani na dzień X

Gdy tylko konflikt ucichnie, a Ukraina odzyska kontrolę nad swoim terytorium, będzie miała potencjał do stworzenia jednej z najsilniejszych armii na świecie, prawdopodobnie drugą po armii Stanów Zjednoczonych – mówi Ainars Latkovskis, szef Komisji Bezpieczeństwa Narodowego Łotwy

Maryna Stepanenko

Sekretarz generalny NATO i prezydent Ukrainy. Fot: Virginia Mayo/Associated Press/East News

No items found.

Łotwa była pierwszym krajem bałtyckim, który podpisał długoterminową umowę o wsparciu i bezpieczeństwie z Ukrainą. Odbyło się to na marginesie szczytu Trójmorza, międzynarodowej inicjatywy gospodarczej i infrastrukturalnej, która skupia 12 krajów Unii Europejskiej położonych nad Morzem Bałtyckim, Czarnym i Adriatyckim. Ukraina i Mołdawia uczestniczą obecnie w jej rozmowach jako członkowie stowarzyszeni.

Łotewska pomoc wojskowa dla Ukrainy jest konsekwentna. W kwietniu Ryga zatwierdziła finansowanie pomocy na 2024 r. i ogłosiła przeznaczenie 10 mln euro na zakup dronów w ramach Drone Coalition oraz kolejnych 10 mln euro na zakup pocisków 155 mm w ramach czeskiej inicjatywy. W tym kontekście Łotwa przygotowuje się do własnej konfrontacji z Rosją. Ainars Latkovskis, parlamentarzysta łotewskiej Saeimy (Sejmu) i szef Komisji Bezpieczeństwa Narodowego, mówi o możliwym zagrożeniu ze strony Rosji i planach odparcia jej agresji.

Ainars Latkovskis, członek Saeimy Łotwy, przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Narodowego. Fot: Delfi

Maryna Stepanenko: 11 kwietnia Łotwa podpisała długoterminową umowę o wsparciu i bezpieczeństwie z Ukrainą, pierwszą taką wśród państw bałtyckich. Ryga zobowiązała się do zapewnienia Ukrainie pomocy wojskowej w wysokości 0,25% swego produktu krajowego brutto w tym roku i przez kolejne dwa lata. Kiedy umowy zostaną wdrożone?

Ainars Latkovskis: Każda pisemna umowa zobowiązuje obie strony do spełnienia jej wymogów, ale nawet bez umowy Łotwa bardzo pomagała Ukrainie przez lata, od okupacji Krymu. Podczas gdy niektóre z wiodących europejskich demokracji dyskutują o możliwości wsparcia w terenie [chodzi o wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona o możliwości wysłania zachodnich wojsk na Ukrainę - red.], Łotwa udzielała pomocy po cichu i konsekwentnie, nie szukając uznania dla swoich wysiłków.

Wołodymyr Zełenski na szczycie Trójmorza. 11 kwietnia 2024 r., Wilno, Litwa. Fot: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA UKRAINY

Kongres USA przyjął ustawę, która zapewni w tym roku Litwie, Łotwie i Estonii pomoc wojskową i obronną w wysokości 228 milionów dolarów, w ramach Bałtyckiej Inicjatywy Bezpieczeństwa. Jednocześnie Republikanie w Izbie Reprezentantów nadal traktują sprawę pomocy dla Ukrainy jak zakładnika. Jak Pan ocenia perspektywy przyjęcia ustawy, która uruchomiłaby tę pomoc??

Problemem są zbliżające się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. W ciągu ostatnich dwóch dekad, a nawet dłużej amerykańska polityka, reprezentowana przez dwie partie, wykazywała radykalne tendencje. Aby zapewnić sobie zwycięstwo w wyborach lub reelekcję, politycy muszą dostosować swój program do żądań partyjnych ekstremistów. Demokraci zaspokajają potrzeby tak zwanej frakcji "woke" [termin używany do określenia wszystkiego, co jest uważane za zbyt liberalne lub postępowe – red.], podczas gdy Republikanie zaspokajają potrzeby „trumpistów” lub tak zwanej TEA Party Ruchu [ruch polityczny w Partii Republikańskiej, którego członkowie domagali się niższych podatków, niższego długu publicznego i niższego deficytu budżetu federalnego poprzez zmniejszenie wydatków rządowych – red.].

Te skrajności w dużej mierze ukształtowały amerykańską politykę, więc decydenci nie mogą ignorować tego, co myśli skrajna lewica lub skrajna prawica. Chociaż nie widzę otwartej wrogości wobec Ukrainy w Stanach Zjednoczonych, wpływ tych skrajnych poglądów jest problemem. Szczególnie niepokojący jest wpływ „trumpistów” w Partii Republikańskiej. Chociaż wielu senatorów i kongresmenów prywatnie wyraża poparcie dla Ukrainy i zapewnia o swym wsparciu, wahają się oni działać na jej korzyść ze względu na potencjalne konsekwencje dla ich pozycji politycznej lub ryzyko związane z wyborem ich kandydata, Donalda Trumpa, na prezydenta.

Pomimo tych wyzwań pozostaję jednak ostrożnym optymistą: zmiany w końcu nastąpią. Obecna administracja dokłada wszelkich starań, aby wesprzeć Ukrainę. Niedawno Waszyngton dostarczył Kijowowi skonfiskowaną broń, którą siły irańskie planowały przekazać jemeńskim rebeliantom Huti. Ukraina potrzebuje jednak znacznej pomocy, a ta nie została jeszcze zatwierdzona przez Kongres. Pilność tej pomocy jest oczywista w obliczu ciągłych rosyjskich ataków. Trzeba podjąć natychmiastowe działania. Konieczne jest jak najszybsze, najlepiej już teraz, wiosną, podjęcie zdecydowanych kroków, ponieważ opóźnienie w dostarczeniu pomocy może mieć tragiczne konsekwencje.

Niestety, w rzeczywistości pomoc dla Ukrainy jest wciągana w wewnętrzną walkę polityczną w Ameryce - a to jest ze szkodą dla interesów Ukrainy

Ministrowie obrony Łotwy, Litwy i Estonii podpisali w styczniu porozumienie o utworzeniu tzw. bałtyckiej linii obrony. Co Pana kraj już zrobił, by wzmocnić swą granicę z Rosją i Białorusią? Jakie są wasze obecne plany poprawy zdolności obronnych?

Ta decyzja była niezwykle ważna. Gdyby jednak któryś z krajów bałtyckich zdecydował się podpisać porozumienia, gdyby na przykład wyłamała się Estonia, budowanie umocnień przez pozostałe byłoby marnowaniem pieniędzy, bo jesteśmy małymi państwami. Rosja wybrałaby ten kraj, który nie miałby obrony, ale potem zajęłaby pozostałe. Dlatego trzeba było działać proaktywnie. I to właśnie robimy od czasu odzyskania niepodległości – w gospodarce, w handlu, w sprawach międzynarodowych. Staramy się synchronizować nasze decyzje, pracować jako zespół. Jesteśmy różnymi narodami z własnymi interesami, ale są one często zbieżne, zwłaszcza gdy stoimy w obliczu wspólnego zagrożenia ze strony agresywnej Rosji, która atakuje sąsiednie kraje i popełnia ohydne zbrodnie przeciwko ludności cywilnej.

Współpraca jest niezbędna do ochrony naszych narodów – żaden pojedynczy wysiłek nie wystarczy. Nasze środki bezpieczeństwa są podobne do tych, które pani kraj wdraża na granicy z Białorusią, by zapobiec atakom z zaskoczenia, my również wdrażamy fizyczne bariery i inne strategie obronne, takie jak pola minowe i bariery przeciwpancerne

Mamy też kryjówki, plany zniszczenia dróg czy linii kolejowych. Wszystko jest przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Jak tylko to ogłosiliśmy [podpisanie umowy o utworzeniu bałtyckiej linii obronnej - red.] na niektórych prowadzących do Rosji drogach z czasów sowieckich, dziś już nieużywanych, umieściliśmy betonowe bloki i inne przeszkody.

Dlatego powinniśmy planować ustawianie przeszkód lub umieszczanie niezbędnego do obrony sprzętu w zasięgu ręki. Byśmy wiedzieli, jeśli nadejdzie „dzień X”, że to, czego potrzebujemy, jest w pobliżu, że możemy łatwo zniszczyć linię kolejową czy drogę i utrudnić atakującym dotarcie do Łotwy.

„Financial Times” niedawno napisał, że kraje bałtyckie wzywają członków NATO do przywrócenia poboru do wojska. Jak inne państwa członkowskie Sojuszu postrzegają tę inicjatywę?

Po upadku Związku Radzieckiego wiele zachodnich demokracji obcięło swoje budżety wojskowe, zmniejszyło wielkość swoich sił zbrojnych, zmniejszyło liczbę czołgów, wszelkiego rodzaju sprzętu, broni, koszar. Przykro było na to patrzeć. Były ślepe na jasne cele Rosji, które my wyraźnie widzieliśmy.

Myślę, że Zachodowi trudno było to zrozumieć. Zachodni politycy zostali wprowadzeni w błąd przez rosyjskich przywódców. Tymczasem my, którzy z powodu okupacji musieliśmy uczyć się rosyjskiego, mieliśmy dostęp do rosyjskich wiadomości i informacji. To dało nam wyobrażenie o intencjach i kierunku, w którym idzie Rosja.

Dopiero teraz, po długim konflikcie w Ukrainie, Zachód zaczyna rozumieć prawdziwą naturę Rosji i jej cele. Jednym z najważniejszych płynących stąd wniosków jest potrzeba zwiększenia wydatków wojskowych. Może też zaistnieć potrzeba zwiększenia liczebności sił zbrojnych. Jeśli można to zrobić z pomocą profesjonalistów, jeśli ich liczba jest wystarczająca, to wszystko jest w porządku. Jednak wiele zachodnich krajów ma stosunkowo małe siły zbrojne.

Od początku wielkiej wojny Rosji w Ukrainie Łotwa regularnie prowadzi ćwiczenia wojskowe. Foto: GINTS IVUSKANS/AFP/East News

Dlatego Łotwa zdecydowała się na wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej. Obecnie ma ona ograniczony zakres, a do armii wcielana jest tylko określona liczba osób. Zgłasza się wielu ochotników. Mamy jednak również inne mechanizmy, na kształt amerykańskiej Gwardii Narodowej. Programy te obejmują osoby w wieku do 55-60 lat, które przechodzą szkolenia w weekendy, święta lub w wolnym czasie.

Mamy znaczną liczbę takich osób, które są gotowe bronić naszego kraju, jeśli zajdzie taka potrzeba. Pobór służy zapewnieniu, że więcej osób posiada umiejętności niezbędne do obrony naszego kraju

Im więcej osób posiada umiejętności niezbędne do obrony naszego kraju, tym lepiej jesteśmy przygotowani na wszelkie zagrożenia. Obrońcy mogą po prostu być w rezerwie. To podobne do podejścia Finlandii, gdzie każdy jest chętny do wniesienia wkładu w obronność kraju. Po II wojnie światowej Finlandia stała na pozycji politycznej przyjaźni z Rosją, ale była świadoma możliwości ataku. Finowie rozumieli, że ewentualne zagrożenie najprawdopodobniej nadejdzie z Moskwy, a nie ze Szwecji czy z Danii. Dlatego Finlandia zachowała swój sprzęt wojskowy – w przeciwieństwie do wielu krajów Europy Zachodniej, które w latach 90. i 2000. dokonały raczej nierozsądnego wyboru i zdecydowały się na rozbrojenie.

Łotewska Państwowa Służba Bezpieczeństwa (VDD) sprawdza informacje o możliwym nielegalnym udziale wielu osób, które mogą być obywatelami Łotwy, w wojnie w Ukrainie po stronie rosyjskich sił zbrojnych. Zna Pan jakieś szczegóły śledztwa, którymi mógłby się Pan podzielić?

Istnieją pojedyncze takie przypadki, ale jest ich bardzo niewiele. Mówimy o osobach rosyjskojęzycznych. Dla nas nie jest to duży problem, możemy policzyć tych ludzi na palcach jednej ręki. Ale jest to nielegalne. Jeśli zostaną złapani, zostaną skazani. Pójdą do więzienia i będą tam gnić przez jakiś czas. To bardzo surowa kara, więc nie sądzę, by którykolwiek z nich wrócił na Łotwę.

Tak będzie także z tymi, którzy zdecydowali się walczyć dla ISIS podczas wojny w Syrii. Jeśli wrócą, również trafią do więzienia

W raporcie VDD z 2023 r.stwierdzono, że Rosja jest największym zagrożeniem dla waszego kraju. Niedawno Łukaszenka zacytował łacińskie powiedzenie „Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się na wojnę”. Jak ocenia Pan zagrożenie ze strony Białorusi?

Białoruś jest tak naprawdę marionetką Rosji. A jeśli chce Pani wiedzieć, czym jest wojna hybrydowa i jak się ją prowadzi, proszę spojrzeć na Moskwę i Mińsk. Chodzi mi o to, że Rosja nie ma teraz czasu na zajmowanie się tym „ziemniaczanym człowiekiem” [Łukaszenką – red.]. Po prostu nie mają czasu. Wszyscy wiedzą, że jeśli Rosjanie zdecydują się zaatakować Polskę, Litwę lub Łotwę, mogą przejść przez Białoruś. I Białoruś im pomoże.

Dlatego nie ma zagrożenia ze strony białoruskiej armii. Istnieje zagrożenie, że terytorium Białorusi zostanie wykorzystane, jeśli Rosja będzie tego potrzebować.

Tak więc rzeczywiście istnieje zagrożenie, ale jest ono rosyjskie. Białoruś nie jest państwem buforowym. Jest częścią, że tak powiem, rosyjskiego przyczółka wojskowego. To wszystko

W kontekście reorganizacji Zachodniego Okręgu Wojskowego Rosji, intensywność rosyjskiego szpiegostwa na Łotwie może wzrosnąć jeszcze bardziej w przyszłości, jak stwierdzono w raporcie Służby Bezpieczeństwa Państwowego. Szczególnie niebezpieczni są ludzie, którzy regularnie podróżują z Łotwy do Rosji i z powrotem. Czy Ryga planuje odebrać im pozwolenia na pobyt, tak jak chce to zrobić Litwa?

Nasze służby bezpieczeństwa, podobnie jak ministrowie, premier, prezydent i politycy, wielokrotnie publicznie ostrzegały obywateli Łotwy przed niepotrzebnymi podróżami do Rosji i na Białoruś. Liczba takich wyjazdów gwałtownie spadła – nawet wśród tak zwanych rosyjskojęzycznych. Ale nie do zera. Oczywiście dobrze wiemy, że Rosja wykorzystuje swoje siły bezpieczeństwa do rekrutacji agentów. Podjęliśmy więc wszelkie niezbędne środki.

Na Łotwie toczy się dochodzenie przeciwko posłance do Parlamentu Europejskiego Tatjanie Ždanoce (Rosyjski Związek Łotwy), którą podejrzewa się o powiązania z FSB. Czy tego typu rosyjscy agenci są często spotykani na Łotwie? Co robią władze, aby zapobiec ich wywrotowej działalności?

Podejmują znaczne wysiłki, tyle że osoby w niektórych krajach europejskich niekoniecznie muszą być pochodzenia rosyjskiego, by pracować dla rosyjskich interesów. Może to być włoski komunista lub ktoś inny, kto od lat otrzymuje wsparcie lub fundusze z Rosji. Tak zwanych pożytecznych idiotów jest wielu. Niektórzy z nich są motywowani pieniędzmi, podczas gdy inni są po prostu głupi. Rosja stosuje tę taktykę od czasów sowieckich, wykorzystując ludzi do własnych celów. Nawet bez przecieku było oczywiste, że Żdanoka działała w interesie Rosji lub na rzecz państwa rosyjskiego.

Problem polega na tym, że Unia Europejska i Parlament Europejski nie podjęły zdecydowanych działań, mimo że nasza strona wielokrotnie wyrażała zaniepokojenie. W końcu podjęły pewne kroki, nakładając ograniczenia na działalność Żdanok.

Dopiero wojna na pełną skalę w Ukrainie sprawiła, że Zachód w końcu otworzył oczy. Nawet nie drgnęli, gdy Krym został zajęty. To naprawdę wstyd

Wielu europejskich i północnoamerykańskich polityków wielokrotnie przyznawało: „Gdybyśmy tylko posłuchali krajów bałtyckich…”. W końcu kto może zrozumieć Rosjan lepiej niż ci, którzy byli uciskani przez 50 lat, zmuszeni do nauki rosyjskiego i życia obok dużej populacji rosyjskiej? Głęboka wiedza i zrozumienie rosyjskiej kultury i mentalności, które istnieją na Łotwie i w Estonii, nigdy nie zostały w pełni wykorzystane przez Zachód.

Dlaczego według Pana Ukraina nie jest jeszcze w NATO? Kiedy powinniśmy spodziewać się, że dołączy do Sojuszu?

Możecie za to winić tylko swoich polityków z lat 90. i 2000. Kraje takie jak Łotwa i Estonia zdecydowały się dołączyć do UE i NATO, gdy było to jeszcze możliwe, podczas gdy politycy w pani kraju opowiadali się wtedy za utrzymaniem więzi z Rosją i podkreślali korzyści z tego płynące. I proszę spojrzeć, do czego to doprowadziło.

Skorzystaliśmy z okazji – wy też ją mieliście. Ale drzwi były otwarte tylko przez krótki czas. I choć mieliśmy różne rządy reprezentujące różne ideologie, żaden z nich nie cofnął decyzji podjętej w 1994 roku o przystąpieniu do NATO. Społeczeństwo poparło ten krok, ponieważ nawet wtedy rozumieliśmy, że kontakty z Rosją źle się skończą.

Bardzo niefortunne jest to, że w tamtym czasie politycy w pani kraju wydawali się być bardziej skoncentrowani na zarabianiu łatwych pieniędzy niż na zabezpieczeniu przyszłości narodu i ratowaniu życia obywateli.

Jaka decyzja zostanie podjęta na szczycie NATO w Waszyngtonie w lipcu 2024 r.? Zdjęcie: OPU

Jak szybko Ukraina wstąpi do NATO? Trudno to przewidzieć. Ale sam fakt, że NATO uważa Ukrainę za kraj, który stanie się członkiem Sojuszu, jest już bardzo dobrym znakiem. Gdy konflikt ucichnie, a Ukraina odzyska kontrolę nad swoim terytorium, będzie miała potencjał do zbudowania jednej z najsilniejszych armii na świecie, która prawdopodobnie zajmie drugie miejsce po Stanach Zjednoczonych. Co więcej, ukraińscy wojskowi będą wyjątkowo doświadczeni i będą w stanie zaoferować cenną wiedzę pozwalającą lepiej zrozumieć przeciwnika takiego jak Rosja. Inne kraje NATO i spoza NATO nauczyły się już bardzo wiele od Ukraińców i ich armii na temat Rosji, jej możliwości i sposobu walki.

Muszą istnieć rozwiązania, które będą korzystne dla Ukrainy na jej drodze do pełnego członkostwa w NATO. Albo rozwiązania, które pomogą jej walczyć z Rosją i odzyskać swoje terytorium

„Projekt współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w ramach programu Wspieramy Ukrainę, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.”

No items found.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała w ukraińskim wydaniu Radio France international. Była starszą redaktorką anglojęzycznego projektu Multimedialnej Platformy Transmisji Zagranicznych Ukrainy. Pełniła funkcję felietonistki międzynarodowego działu wiadomości na kanale Inter TV. W przeszłości zajmowała się także filmowaniem dokumentalnym. Obecnie prowadzi ukraińskojęzyczny projekt YouTube jako scenarzystka.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Maria Górska: Ukraina otrzymała warunkowe zezwolenie na użycie rakiet dalekiego zasięgu ATACMS i Storm Shadow do rażenia celów na terytorium Rosji. Dlaczego dopiero teraz?

Paweł Kowal: Stracony czas z pewnością wpłynął na sytuację Ukrainy i osłabił pozycję Zachodu. Mówiłem i nadal mówię: jeśli Ukraina ma jakąkolwiek broń, musi móc jej używać zgodnie z prawem międzynarodowym i zasadami humanitarnymi. Nie powinno być żadnych dodatkowych ograniczeń politycznych. To niesprawiedliwe.

Ukraina ma prawo do adekwatnej odpowiedzi, ponieważ została zaatakowana przez Rosję. A adekwatna odpowiedź jest formą obrony

Eksperci z Instytutu Badań nad Wojną (ISW) twierdzą, że dla pełnego efektu potrzebna jest decyzja o użyciu systemów ATACMS i Storm Shadow w najszerszym zakresie – by uderzać tak daleko, jak tylko można. Czego możemy się spodziewać po częściowym rozwiązaniu, które ma być odpowiedzią na zaangażowanie wojsk Korei Północnej do walki z armią ukraińską w obwodzie kurskim?

Przybycie północnokoreańskich żołnierzy jest interesujące samo w sobie, ponieważ uświadamia, że Korea Północna wykorzystuje obszar wojny Rosji z Ukrainą jako swego rodzaju poligon. Nie ma wątpliwości, że przygotowuje się do przyszłych uderzeń na Dalekim Wschodzie.

Obecność żołnierzy KRLD na wojnie z Ukrainą to dowód na dalsze plany dużej wojny. I to jest bardzo poważny problem

Ci żołnierze przyjeżdżają sprawdzić się w warunkach bojowych. To już nie są tylko ćwiczenia, to szkolenie bojowe. Zarazem Korea Północna otrzymuje dodatkowe korzyści, dodatkowe możliwości. Nie chodzi więc tylko o przybycie północnokoreańskich żołnierzy na front. To zwiastun czegoś znacznie większego, prawdopodobnie przygotowań Rosji i jej sojuszników – czy to Korei Północnej, czy Iranu – do większej wojny.

Ale to ma jeszcze jeden wymiar. Kiedy żołnierze z Korei Północnej przybywają na pole bitwy, kiedy opuszczają państwo Kima, bariera, która oddzielała Koreę Północną od reszty świata zostaje nieco osłabiona. Bo nagle uzyskują dostęp do Internetu i zaczynają interesować się wydarzeniami na świecie, co może przynieść nieoczekiwane skutki dla samej KRLD.

Tak czy inaczej fakt, że koreańscy żołnierze są na linii frontu, ma wiele konsekwencji. Prawdopodobnie właśnie to skłoniło administrację Bidena do pozwolenia Ukraińcom na użycie ATACMS na terenie Rosji. Natomiast Trump wykorzystuje fakt, że to nie jego decyzja. To dla niego korzystne, ponieważ oznacza, że Ukraina będzie silniejsza w negocjacjach, chociaż nie on jest za to odpowiedzialny. Może śmiało powiedzieć: „Nie ja o tym zdecydowałem”.

Trump nie komentuje decyzji Bidena o zezwoleniu Ukrainie na rażenie rakietami ATACMS celów na terytorium Rosji. fot: SAUL LOEB/AFP/East News

Donald Trump nie skomentował jeszcze tej decyzji, ale Richard Grenell, jeden z najbliższych jego doradców ds. polityki zagranicznej, nazwał ją „eskalacją wojny”. Czego możemy się spodziewać po inauguracji Trumpa? Czy istnieje groźba anulowania decyzji dotyczącej ATACMS? A może będzie zezwolenie na użycie tych pocisków na większą skalę?

Trump z pewnością wykorzysta dwa miesiące okresu przejściowego na umożliwienie obecnej administracji podjęcia pewnych decyzji, które sam chciałby podjąć, ale są dla niego taktycznie niewygodne – choć konieczne. Prawdopodobnie zaproponuje więc, by decyzje te zostały podjęte przez administrację Bidena. Jeśli Grenell lub ktokolwiek inny krytykuje Bidena, to trzeba pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych istnieje tradycja ciągłości władzy. Jak to wygląda? W każdej ważnej instytucji tworzone są przejściowe gabinety, w których zasiada ktoś z nowej ekipy, ktoś ze starej i wspólnie rozwiązują różne kwestie strukturalne i polityczne.

Nie myślmy więc, że są to decyzje, o których Trump nie wie. Trump jest ich świadomy i prawdopodobnie je akceptuje, a może nawet im sprzyja, ponieważ są mu na rękę

Jestem przekonany, że senator Marco Rubio, który został nominowany na stanowisko sekretarza stanu, rozumie, że teoretycznie możliwe jest przerwanie gorącej wojny na jakiś czas. Ale nie sądzę, by poważnie myślał o traktacie pokojowym, ponieważ nie ma sposobu, by go dziś zawrzeć. Zakładam, że myślą o pewnym rozejmie, który trzeba będzie zawrzeć w sposób korzystny dla Ukrainy i nie sprawiając wrażenia, że Trump skapitulował.

W odpowiedzi na decyzję Bidena o użyciu ATACMS Putin zmienił doktrynę nuklearną Rosji i otwarcie grozi bronią jądrową. Jak realne jest to zagrożenie i czy te kroki Kremla powinny powstrzymać świat przed symetryczną odpowiedzią na agresję?

To realne zagrożenie, ale niezbyt duże – choć większe niż, powiedzmy, 15 lat temu. Rosja jest nieprzewidywalna. Nie możemy jednak powiedzieć, że na przykład jeśli Ukraina lub Zachód prowadzą bardziej zdecydowaną politykę, zagrożenie wzrasta, a jeśli łagodniejszą, to maleje. To nie działa w ten sposób. To niespójność Zachodu zachęca Putina do bardziej zdecydowanych działań.

W tej chwili wydaje się, że jego głównym celem jest straszenie ludzi – nie tylko obywateli Ukrainy, ale także zachodnich polityków. A ci drudzy boją się tego putinowskiego stracha na wróble

Wyzwanie polega na tym, by przekazać im następującą wiadomość: „Hej! Putin gra na strachu, żebyście się poddali. Nie pozwólmy mu na to”.

Oczywiście: trwa wojna, prawdziwa wojna. Podczas tej wojny było wiele sytuacji, w których trzeba było wytrzymać napięcie. Istnieje pewien poziom ryzyka i jest on wysoki, to nie podlega dyskusji. Ale nie jest tak wysoki, byśmy mogli wyciągać zbyt daleko idące wnioski, oddać Ukrainę Putinowi lub coś w tym rodzaju – jak próbują to przedstawić niektórzy, zwłaszcza na Zachodzie. Naprawdę się o to martwię.

Tymczasem amerykański prezydent elekt ujawnił kluczowych kandydatów na prawie wszystkie stanowiska w swoim gabinecie. Na przykład Pete Hegseth, prezenter stacji Fox News, ma zostać nowym sekretarzem obrony, a antyszczepionkowy aktywista Robert Kennedy Jr. – nowym sekretarzem zdrowia. Pam Bondi, jedna z obrończyń Trumpa w procesie o impeachment, jest nominowana na stanowisko prokuratora generalnego. Co Pan sądzi o tym zespole? Czego możemy się spodziewać po polityce USA pod takim przywództwem?

Trump nominuje tych ludzi, ponieważ spłaca długi polityczne. To jego sposób na podziękowanie republikańskim politykom, którzy bezwarunkowo go popierali. Na tym etapie ważne jest, aby prezydent Trump otaczał się politykami, do których ma pełne zaufanie i którzy nie zmienią zdania w ciągu dwóch miesięcy. Nie nominuje Kennedy'ego z przekory. Mówiąc szczerze, Kennedy doszedł do władzy w Departamencie Zdrowia z hasłami o zdrowym odżywianiu i walce z chemikaliami w amerykańskich produktach. To był prawdziwy problem – i ten problem nadal istnieje. Jeśli Kennedy'emu uda się wyeliminować chemikalia z żywności, przejdzie do historii, a za miesiąc lub dwa nikt nie będzie pamiętał, że kiedykolwiek był przeciwko szczepieniom. Bardzo ważne jest również, by Mark Rubio, klasyczny Republikanin, został sekretarzem stanu.

Musimy kontaktować się z Amerykanami – i nie mam tu pesymistycznego podejścia. Musimy tylko pokazać dane, udowodnić, że wszystko jest naprawdę fifty-fifty, jeśli chodzi o europejskie i amerykańskie wsparcie dla Ukrainy

Pamiętam rozmowy z Marco Rubio czy innymi politykami, którzy dziś liczą się w Stanach Zjednoczonych, kiedy pokazywano im proste statystyki. Prowadziłem takie rozmowy jeszcze w kwietniu, a oni od razu mówili: „Och, nie wiedzieliśmy, że UE ma tak dużo do zaoferowania”.

Przyszłość NATO będzie zależeć od tego, czy UE pokaże, że może wnieść znaczący wkład we wspólne bezpieczeństwo. Jeśli damy więcej, jestem przekonany, że Amerykanie powiedzą: „OK, dogadaliśmy się, mamy deal”.

W przyszłym tygodniu Trump będzie rozmawiał z Władimirem Putinem. Kilka światowych mediów, w tym „The Economist”, donosi o prawdopodobnych szczegółach tych rozmów. Piszą o możliwym planie zamrożenia wojny, przekonania Ukrainy do oddania terytoriów Rosji i gwarancjach jej nieprzyjęcia do NATO w zamian za ustanie walk. Czego powinniśmy się spodziewać po rozmowach Trumpa z Putinem? I na ile akceptowalne są takie negocjacje?

Po pierwsze, to Ukraińcy powinni określić, na ile akceptowalne byłyby takie rozmowy. Nie chciałbym wywierać na nikogo presji ani w żaden sposób kogokolwiek przekonywać. To, o czym mogę i powinienem mówić, to rzeczy, które bezpośrednio dotyczą polskich interesów.

Po pierwsze, to jest rewizjonizm Putina. Nie możemy ustanowić precedensu, w którym świat zachodni, zwłaszcza politycy nowej administracji amerykańskiej, dopiero wchodzący na scenę, zaczną się zgadzać na te wymuszone zmiany. Bo oni nie rozumieją systemu Putina. Byłoby to katastrofalne w skutkach, ponieważ oznaczałoby nową wojnę w Europie. Gdy tylko świat zgodzi się na prawne zapisanie zmian terytorialnych, takich zmian będzie więcej. Kolejnym elementem jest sama zasada suwerenności. Oznacza ona, że albo Zachód uznaje, że Ukraina jest suwerenna i ma prawo do prowadzenia własnej polityki – albo nie. Ta wojna była spowodowana między innymi tym, że w 1991 roku świat jakoś szybko zgodził się, że Rosja ogranicza suwerenność innych krajów. Istnieją więc elementy, które bezpośrednio wpływają na interesy różnych krajów Europy Środkowej, zwłaszcza Polski.

Parametry możliwego porozumienia powinny być omawiane tylko w sposób, który pokaże, że na każdy precedens trzeba będzie odpowiedzieć

Jeśli chodzi o ewentualną rozmowę Trumpa z Putinem, to znamienna jest jedna rzecz: Donald Trump to człowiek, który nie lubi przegrywać. Joe Bidena zapamiętamy jako polityka, który organizował koalicję antyputinowską i duże dostawy broni do Ukrainy, wspierał Kijów – ale widzieliśmy też jego pospieszne wycofanie się z Afganistanu. Jestem pewien, że Trump nie przyjmie takiego podejścia, jeśli chodzi o wojnę rosyjsko-ukraińską. Prawdopodobnie najpierw coś Putinowi zaproponuje, ten najpewniej to odrzuci – i zobaczymy, co się stanie. Moim zdaniem wszystkie scenariusze są możliwe.

Dlaczego Putin miałby być zainteresowany zamrożeniem tej wojny, skoro ani jego gospodarka, ani rosyjska armia nie cierpią na brak zasobów i zdolności?

Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. Muszą być stale wzmacniane, ale nie możemy powiedzieć, że nie zadziałały. Wojenna gospodarka Putina, która obecnie koncentruje się na produkcji broni, przebudowuje różne swoje sektory, by zwiększyć zbrojenia. To jest gospodarka na 3-4 lata. Tak mówią rosyjscy ekonomiści, zarówno były premier Michaił Kasjanow, jak Igor Jurgens, dyrektor Instytutu Rozwoju Współczesnego w Moskwie. Słucham ich, czytam ich i widzę, że żadna z osób, które są dogłębnie poinformowane na ten temat, nie uważa, że Rosja dobrze sobie radzi gospodarczo. Istnieje więc również presja na Putina, by się pospieszył i szybko coś zmienił. Tymczasem zadaniem Ukraińców jest po prostu wyrzucenie Rosjan ze swojego terytorium. I jest to absolutnie możliwe. Jeśli nie dziś, to za rok lub dwa.

Paweł Kowal: Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. fot: AP/Associated Press/East News

Zwycięstwo Ukrainy oznacza również jej przystąpienie do UE i NATO...

Po wojnie Ukraina będzie w trudnej sytuacji. Nawet jeśli ona zakończy się dobrze, potrzebne będą leki na różne patologie z nią związane. Bo kiedy wojna się kończy, zawsze jest więcej korupcji i demoralizacji. To wszystko się wydarzy. Będzie też dużo broni. Nie chcę podawać liczb, bo mam dreszcze, gdy widzę, ile broni będzie w indywidualnym obiegu bez żadnej rejestracji. Rozwiązaniem dla Ukrainy będą szybkie negocjacje z Unią Europejską. A w interesie Polski jest jak najszybsze członkostwo Ukrainy w UE i NATO.

Co powiedziałby Pan byłemu przewodniczącemu Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckerowi, który oświadczył w tym tygodniu, że Ukraina nie dołączy do UE w najbliższym czasie, bo nadal potrzebuje poważnych reform – i dlatego może być tylko częściowym członkiem?

Ukraina ma już częściowe członkostwo. Powiedziałbym Junckerowi, że to za jego czasów podpisano umowę stowarzyszeniową UE – Ukraina, umowę o pogłębionej i kompleksowej strefie wolnego handlu oraz umowę o reżimie bezwizowym.

To, czego dziś brakuje Ukrainie, to polityczna część członkostwa. To jest sedno sprawy i o to toczy się walka

Kiedy ktoś chce zmienić Ukrainę, wpłynąć na nią, to zachodni politycy myślą o uczynieniu jej bardziej kompatybilną z Zachodem. Ale najlepszym sposobem na zmianę Ukrainy, dostosowanie jej, są negocjacje akcesyjne. Nikt nie wymyślił lepszego sposobu niż członkostwo w UE.

Zaprzestaniu działań wojennych musi towarzyszyć wyraźne otwarcie drzwi do UE i NATO, tak aby jakiekolwiek rozwiązanie nie było spełnieniem marzeń Putina o dozbrojeniu się i adaptacji do sytuacji. Każdy amerykański polityk – czy to Demokrata, czy Republikanin – powinien zrozumieć, że ta wojna nie dotyczy tylko Ukrainy. Rosjanie mają plan jeszcze większej ekspansji. Będą kontynuować swoją agresję militarną, ponieważ dla nich naturalną konsekwencją wojny i istnienia gospodarki wojennej jest poszukiwanie nowych możliwości.

20
хв

Paweł Kowal: Żołnierze KRLD w wojnie z Ukrainą to dowód na plan większej wojny

Maria Górska

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Снайперка Анастасія Савка: «Я ховалась у норі, де розкладались трупи росіян»

Ексклюзив
20
хв

Paweł Kowal: Żołnierze KRLD w wojnie z Ukrainą to dowód na plan większej wojny

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress